Myśl dnia
Mahatma Ghandi
PIERWSZE CZYTANIE (Dn 9,4b-10)
Wyznanie grzechów
Czytanie z Księgi proroka Daniela.
Zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich przykazań. Nie byliśmy posłuszni Twoim sługom, prorokom, którzy przemawiali w Twoim imieniu do naszych królów, do naszych przywódców, do naszych przodków i do całego narodu kraju.
Tobie, Panie, należy się sprawiedliwość, nam zaś wstyd na twarzach, jak to jest dziś: mieszkańcom Judy i Jerozolimy oraz całemu Izraelowi, bliskim i dalekim we wszystkich krajach, do których ich wypędziłeś z powodu niewierności, jaką Ci okazali.
Panie! Wstyd na twarzach niech okrywa nas, naszych królów, naszych przywódców i naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Pan zaś, nasz Bóg, jest miłosierny i okazuje łaskawość, mimo że zbuntowaliśmy się przeciw Niemu i nie słuchaliśmy głosu Pana, naszego Boga, by postępować według Jego wskazań, które nam dał przez swoje sługi, proroków.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 79,8.9.11.13)
Refren: Nie czyń nam, Panie, według naszych grzechów.
Nie pamiętaj nam win przodków naszych, +
niech szybko nas spotka Twoje miłosierdzie, *
bo bardzo jesteśmy słabi.
Wspomóż nas, Boże nasz, Zbawco, +
dla chwały Twojego imienia nas wyzwól *
i odpuść nam grzechy przez wzgląd na swoje imię.
Niech jęk pojmanych dojdzie do Ciebie *
i mocą Twojego ramienia ocal na śmierć skazanych.
My zaś, lud Twój i owce Twojej trzody +
będziemy wielbić Ciebie na wieki *
i przez pokolenia głosić Twoją chwałę.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Am 5,14)
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli,
a Pan Bóg będzie z wami.
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
EWANGELIA (Łk 6,36-38)
Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”.
Oto słowo Pańskie.
************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Być miłosiernym na wzór Boga
Miłosierdzie Boga przywraca życie człowiekowi, który zatraca się w złu. W miłosierdziu nie ma nic z naiwności, ale jest wyraźne oddzielenie grzechu i grzesznika. Miłosierdzie to postawa wobec człowieka, który grzeszy. On w oczach Boga zawsze zasługuje na przebaczenie. Jednym z kłamstw naszej epoki jest unikanie prawdy o grzechu, relatywizowanie zła. Dlaczego? Bo bez łaski Boga, bez obecności Ducha Świętego nie potrafimy przebaczać. Jakże ważna jest więc misja chrześcijan w świecie. Drogą do rozwiązywania problemów nie jest udawanie, że zła nie ma, tylko ogłaszanie miłosierdzia Boga wobec grzeszników.
Panie, nie pozwól, abym tracił moje siły, sądząc i oskarżając grzeszników, ale poślij mi swego Ducha, abym czynił w świecie Twoje miłosierdzie!
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2013”
Autor: ks. Maciej Warowny
Edycja Świętego Pawła
Zestawienie pierwszego czytania z Ewangelią pozwala wysnuć następujący wniosek: tam gdzie człowiek z głębi skruchy i bólu oskarża samego siebie (widząc własną niewierność i kłamstwa) – tam Bóg go usprawiedliwia. Doświadczenie to, stając się naszym udziałem, może nauczyć nas powściągliwości w ocenie bliźnich. Sąd zostawmy Bogu – w poczuciu pokory, ze świadomością, jak bardzo sami jesteśmy dłużnikami Jego miłosierdzia.
Wojciech Jędrzejewski OP, „Oremus” Wielki Post 2009, s. 53
BYLIŚMY BUNTOWNIKAMI
Panie, spraw, abym zachował ścieżkę swą w czystości, przestrzegając słów Twoich (Ps 119, 9)
„Panie… zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich przykazań” (Dn 9, 4-5). To wyznanie, jakie Daniel uczynił Bogu w imieniu narodu izraelskiego, jest zawsze aktualne. Ludzie wszystkich czasów mogą je powtarzać i dodawać za Prorokiem: „Nie słuchaliśmy głosu Pana, naszego Boga, by postępować według Jego wskazań, które nam dał przez swoje sługi” (tamże 10).
Grzech nieposłuszeństwa wobec Boga, Jego prawd, Jego przedstawicieli, jest grzechem najczęściej popełnianym i mało uwzględnianym. A jednak człowiek nie osiągnie zbawienia inaczej jak na drodze posłuszeństwa. Tą drogą szedł Syn Boży: „Zstąpiłem z nieba nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał” (J 6, 38). Przyjmując dobrowolnie wolę Ojca, który Go ofiarował za zbawienie świata, zgodził się poddać tym wszystkim, którzy zastępowali Ojca; godnym lub niegodnym, żydom lub poganom, kapłanom czy też urzędnikom państwa rzymskiego.
Jest w stylu Boga rządzić ludźmi przez innych ludzi, będących uczestnikami Jego władzy. „Każdy niech będzie poddany władzom sprawującym rządy nad nimi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga” (Rz 13, 1). Wszelki bunt wobec prawowitej władzy, wszelki pozór anarchii, „przeciwstawia się porządkowi Bożemu” (tamże 2). Dlatego nie tylko z pobudek społecznych, lecz i w sumieniu chrześcijanin powinien okazywać „uległość wobec słusznych praw i szacunek prawnie ustanowionej władzy” (DB 19; zob. KDK 74).
Z większą jeszcze słusznością dotyczy to Pasterzy trzody, o których Jezus powiedział: „Kto was słucha. Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10, 16). Pod tym względem Sobór Watykański II zachęca wszystkich wiernych, aby „z chrześcijańskim posłuszeństwem stosowali się ochoczo do tego, co postanawiają Pasterze, reprezentujący Chrystusa, jako nauczyciele i kierownicy w Kościele… idąc w tym za przykładem Chrystusa, który przez swe posłuszeństwo aż do śmierci otworzył wszystkim ludziom błogosławioną drogę wolności synów Bożych” (KK 37).
- Panie, Boże wielki i straszliwy, Ty dochowujesz przymierza i okazujesz miłosierdzie tym, co Cię kochają i przestrzegają Twoich przykazań. Zgrzeszyliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich przykazań. Byliśmy nieposłuszni Twoim sługom, prorokom, którzy przemawiali w Twoim imieniu… Tobie, Panie, należy się sprawiedliwość, nam nas wstyd na twarzach… bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Pan zaś, nasz Bóg, jest miłosierny i okazuje przebaczenie, mimo że zbuntowaliśmy się przeciw Niemu…
Teraz, Boże nasz, wysłuchaj modlitwy Twojego sługi i jego błagań; rozjaśnij swe oblicze nad świątynią, która leży zniszczona, ze względu na siebie samego, Panie! Nakłoń, mój Boże, swego ucha i wysłuchaj! Otwórz swe oczy i zobacz nasze spustoszenie… nie na podstawie naszej sprawiedliwości zanosimy swe modlitwy przed Ciebie, ale ufni w Twoje wielkie miłosierdzie. Usłysz, Panie! Odpuść, Panie, miej na uwadze i działaj! (Daniel 9, 4-9. 17-19).
- O, jakże słodka i chwalebna jest ta cnota posłuszeństwa, zawierająca w sobie wszystkie inne cnoty! Poczęła i zrodziła ją miłość. Na niej ugruntowana jest skała najświętszej wiary. Ona jest królową: kto ją poślubia, nie czuje żadnego zła, zaznaje spokoju i ciszy. O nią rozbiją się wszystkie fale rozszalałego morza. Żadna burza nie może jej dosięgnąć… kto ją posiada, nie odpłaca nienawiścią za zniewagi, bo chce być posłuszny wiedząc, że rozkazano mu przebaczać. Nie przygnębia go niedostatek, bo posłuszeństwo nauczyło go pragnąć tylko Ciebie, Panie, który możesz, umiesz i chcesz spełniać pokój i ciszę…
O posłuszeństwo, które żeglujesz bez trudu i przybijasz do przystani zbawienia bez niebezpieczeństwa! Upodabniasz mnie do Słowa, Jednorodzonego Syna Bożego; płyniesz w łodzi najświętszej wiary, gotowe raczej cierpieć niż uchybić posłuszeństwu dla Słowa i sprzeniewierzyć się Jego nauce! (św. Katarzyna ze Sieny).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 282
*************
Na dobranoc i dzień dobry – Łk 6, 36-38
Mariusz Han SJ
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni…
Powściągliwość w sądzeniu
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie.
Opowiadanie pt. “O garbusie i sądzie”
Zdarzenie to miało miejsce w przedwojennym Lwowie. Znaną postacią był wówczas garbus-kataryniarz: z jednej strony lubiany przez dorosłych i dzieci, z drugiej wciąż zaczepiany i wyśmiewany przez wyrostków. Pewnego razu straciwszy panowanie nad sobą, rzucił w takiego prześmiewcę kamieniem, i to tak nieszczęśliwie, że trafił młodzieńca w skroń i zabił.
Garbus oczywiście trafił do sądu. Na procesie groziło mu więzienie za nieumyślne zabójstwo. Obrony oskarżonego podjął się pewien słynny adwokat. Swoją mowę rozpoczął tak, jak wszyscy, od inwokacji: – Wysoki Sądzie!… Ale na tych dwóch słowach skończył. Po minucie sędzia odezwał się nieśmiało: – Mecenasie, proszę kontynuować… – Wysoki Sądzie -powiedział ponownie obrońca i znów przerwał. Milczenie, konsternacja. Sędzia zaczął się niepokoić: – Czy pan może nie – jest przygotowany? – Wprost przeciwnie – odparł adwokat i znów rozpoczął: – Wysoki Sądzie… i znów popadł w milczenie.
W tym momencie sędzia nie wytrzymał i rąbiąc pięścią w stół, wybuchł gniewem; czerwony ze złości, wyrzucił z siebie całą kanonadę pouczeń, żeby sobie nie robić żartów z instytucji państwowych, żeby poważnie traktować swoje obowiązki itd.
Wówczas adwokat zareagował z całym spokojem: – Dziękuję, ja już moją mowę obrończą skończyłem. Widzicie Państwo, ja tylko trzy razy powiedziałem to samo i to szlachetne “wysoki sądzie”, a na mojego klienta przez czterdzieści lat wykrzykiwali wszyscy naokoło: garbus. Na takie dictum sąd uniewinnił kataryniarza…
Refleksja
Przywykliśmy do sądzenia innych po pierwszym naszym “odruchu serca”. Tymczasem to nie serce, ale zmysły podpowiadają nam często złą interpretację zastanej rzeczywistości oraz osób, które biorą udział w danej sytuacji. Ocenianie i sądzenie innych nie jest trudne, bo przecież zawsze znajdzie się jakiś “hak”…
Jezus uczy nas przyjmować i pojmować rzeczywistość patrząc na nią naszym sercem. Nie jest to łatwe, bo te nasze serca często są poranione i krwawią przez liczne doświadczenia w spotkaniu z drugim człowiekiem. Nie są one czyste, bo pożądliwość ciała jest w nas wciąż obecna. Stąd pojmujemy rzeczywistość w sposób niepełny lub fragmentaryczny. Zmysły, które często mają tendencję do egoistycznego patrzenia na świat nie pomagają naszemu sercu. Jezus zaś przyszedł przede wszystkim po to, aby przemienić nasze serca. Serce czyste i bezinteresowne daj mi Panie, bo będzie wciąż puste, bo wypełnione grzechami…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego osądzamy innych?
2. Jak poznawać rzeczywistość wokół nas?
3. Dlaczego egoizm przeszkadza nam w widzeniu świata?
I tak na koniec…
“Trzeba by wyrzec się moralnego osądzania kogokolwiek. Nikt nie odpowiada za to, czym jest, nie może też odmienić własnej natury. To jasne jak słońce, wszyscy to wiedzą. Dlaczego zatem kadzić czy oczerniać? Dlatego, że żyć to oceniać, wydawać sądy, i że powstrzymywanie się od nich wymaga – jeśli nie jest wynikiem tchórzostwa – ogromnego wysiłku” (Emil Cioran, Zeszyty 1957-1972)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,179,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-6-36-38.html
******
#Ewangelia: Wyrachowanie szkodzi
Mieczysław Łusiak SJ
Jezus powiedział do swoich uczniów: “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”.
Komentarz do Ewangelii
Antoine de Saint-Exupery napisał, że ciało nasze karmi się tym, co otrzymujemy, a dusza karmi się tym, co dajemy – samym tylko dawaniem. Te jego słowa są właściwie parafrazą dzisiejszej Ewangelii. Istotnie, prawdziwe nasycenie duchowe, które jest gwarancją szczęścia, może nastąpić tylko przez obdarowywanie i uszczęśliwianie innych. Dając, otrzymujemy. Szkoda, że z takim trudem przychodzi nam w to uwierzyć, bo nasze skąpstwo bardzo utrudnia Bogu obdarowywanie nas.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2354,ewangelia-wyrachowanie-szkodzi.html
********
Św. Bernard z Clairvaux (1091-1153), mnich cysterski, doktor Kościoła
Stopnie pokory i pychy, §12
Gdy przeto widzisz, że Chrystus w jednej swej osobie ma dwie natury: jedną, według której zawsze był i drugą, według której zaczął być. Gdy widzisz Chrystusa w wiekuistym Swym bycie wszechwiedzącego, w doczesnym zaś doświadczającego stopniowo wielu rzeczy – dlaczego obawiasz się przyjąć, że jak w porządku doczesnym zaczął istnieć od swego wcielenia, tak też zaczął od tego czasu poznawać nędzę cielesną i to w taki sposób, jaki pozwalała słabość ciała.
Z pewnością byłoby lepiej i szczęśliwiej gdyby tego rodzaju wiedzy nie posiedli pierwsi rodzice, bo nie potrafili jej zdobyć inaczej jak tylko w szaleńczy i nieszczęsny sposób. Ale ich Bóg i Stwórca, szukając tego, co było zagubione, ulitował się i sam, pełen miłosierdzia, zstąpił tam, gdzie oni nędznie upadli. Chciał bowiem na sobie doświadczyć tego, co oni sprawiedliwie cierpieli wskutek grzechu – nie z ciekawości, jak oni, ale z niepojętej miłości ku nam. Nie dlatego, by pozostać nieszczęśliwym wśród nieszczęśliwych, ale stając się miłosiernym i ratować ich od nędzy.
Stał się miłosiernym, nie owym miłosierdziem, które w swoim błogosławionym stanie posiadał od wieków,a leczy tym miłosierdziem, które znalazł w naszym cielesnym ubraniu, dzieląc z nami nasze ubóstwo.
***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
2 MARCA
******
Święta Agnieszka z Pragi, ksieni
Agnieszka urodziła się w 1205 r. w Pradze jako córka króla Czech, Przemysława Ottokara I. Przez matkę Konstancję spokrewniona była z rodem Arpadów (z którego wywodziło się wielu świętych). Gdy miała trzy lata, postanowiono wydać ją za mąż za jednego z synów Henryka Brodatego, dlatego w 1216 r. wyjechała razem ze starszą siostrą Anną na dwór polski. Przebywała głównie w Trzebnicy, gdzie najprawdopodobniej powierzona była opiece św. Jadwigi, której zawdzięczała solidne podstawy życia religijnego. Kiedy dwóch synów króla umarło bardzo młodo, a trzeci poślubił jej siostrę – Annę, Agnieszka powróciła do ojczyzny. Jednak wkrótce znów została wyprawiona z domu, gdyż obiecano jej rękę synowi cesarza Fryderyka II. To małżeństwo również nie doszło do skutku. Agnieszka stanowczo postanowiła być wierną złożonemu przez siebie ślubowi czystości. Po interwencji u papieża Grzegorza IX uzyskała swobodę decyzji. Wówczas całkowicie poświęciła się działalności charytatywnej i pobożnym praktykom.
Zatroszczyła się o dokończenie fundacji swego brata Wacława I dla franciszkanów. Kiedy dowiedziała się od przybyłych do Pragi braci mniejszych o duchowych przeżyciach Klary z Asyżu, zapragnęła gorąco iść za jej przykładem, praktykując franciszkańskie ubóstwo.
Około 1233 roku ufundowała w Pradze szpital oraz klasztor klarysek, zwany czeskim Asyżem, do którego rok później wstąpiła. W uroczystość Zesłania Ducha Świętego w 1234 roku złożyła śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Jej decyzja była głośna w ówczesnej Europie. Klasztor przez nią ufundowany stał się ośrodkiem odnowy religijnej, promieniującym na całą Europę Środkową. Utrzymywała stały kontakt listowny ze św. Klarą z Asyżu i z ówczesnym papieżem. Święta Klara nie szczędziła jej słów zachęty do wytrwania na raz wybranej drodze. Tak zrodziła się ich duchowa przyjaźń trwająca przez blisko dwadzieścia lat – chociaż obie święte nigdy nie spotkały się osobiście. Agnieszka Czeska angażowała się w różne akcje mediacyjne. Przypisywano jej także dar proroctwa i umiejętność czytania w ludzkich sercach.
W swoim dosyć długim życiu, naznaczonym chorobami i cierpieniami, Agnieszka z miłości do Boga i z ogromnym poświęceniem wypełniała posługi miłosierne wobec wszystkich potrzebujących – bez względu na ich przekonania, pochodzenie i sposób myślenia. Jednocześnie służyła duchową pomocą młodym ludziom, którzy pragnęli poświęcić się Bogu poprzez życie zakonne. Prowadziła życie pełne wyrzeczenia i dzieł miłosierdzia.
Zmarła w opinii świętości jako ksieni klarysek 2 lub 6 marca 1282 r. Św. Jan Paweł II kanonizował ją razem z Albertem Chmielowskim 12 listopada 1989 roku w Rzymie.
W ikonografii św. Agnieszka z Pragi (zwana też Agnieszką Przemyślidką) przedstawiana jest w habicie franciszkańskim.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-02a.php3
Patronka aksamitnej rewolucji – św. Agnieszka Czeska
dodane 2009-01-05 15:04
Piotr Drzyzga
Nazywana jest także Agnieszką Przemyślidką, lub Agnieszką z Pragi. Urodziła się 20 stycznia 1211 roku w Pradze. Była córką króla czeskiego, Ottokara I oraz Konstancji, córki króla węgierskiego.
Wśród potencjalnych kandydatów na jej małżonków wymieniało się Henryka Brodatego, czy też cesarza Fryderyka II Staufa.
W 1216 roku przyjechała wraz z siostrą do Trzebnicy, gdzie najprawdopodobniej oddano ją przed planowanym ślubem pod opiekę świętej Jadwigi Śląskiej. Agnieszka zwróciła się jednak z prośbą do papieża o to, by nie musiała za mąż wychodzić, a mogła poświęcić się pracom charytatywnym i modlitwie, na co Grzegorz IX przystał.
Ufundowała między innymi szpital w Pradze, przy którym umożliwiła powstanie Zakonu Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą – bractwa, które swe domy opieki miało w średniowieczu w całej Europie, w tym także na Śląsku, a które do dziś przetrwało jedynie w Czechach.
Pomogła utworzyć także tak zwany „czeski Asyż” – na wschód od Alp pierwszy klasztor klarysek, do którego zresztą sama, w 1234 roku wstąpiła, a który stał się ważnym, środkowoeuropejskim ośrodkiem odnowy duchowej.
Prowadziła Agnieszka korespondencję między innymi z papieżem, a także ze świętą Klarą z Asyżu. Ich listowna przyjaźń trwała lat 20, choć nigdy nie było im dane się spotkać twarzą w twarz. To właśnie za jej przykładem oraz w związku z naukami franciszkańskich mnichów, przebywających wówczas w Pradze, postanowiła żyć w ubóstwie. Zmarła 6 marca 1282 roku.
Beatyfikował ją w 1874 roku Pius IX, kanonizował zaś 12 listopada 1989 roku Jan Paweł II. Dziś uchodzi za patronkę czeskiej, aksamitnej rewolucji 1989 roku. W niecały, bowiem tydzień po jej kanonizacji, w Czechach upadł komunizm…
Księżniczka i jej Zwierciadło
“Chrystus jest zwierciadłem bez skazy. Wpatruj się w nie…” – z listu do św. Agnieszki.
Nie ma jej wspomnienia w polskim kalendarzu liturgicznym, ale święta czeska księżniczka zasługuje na naszą pamięć (w Czechach jej święto przypada 2 marca). Agnieszka była pierwszą słowiańską naśladowczynią św. Klary. Obie połączyła głęboka duchowa więź, choć znały się tylko dzięki obfitej korespondencji. Agnieszka przyczyniła się do ufundowania w Pradze klasztoru klarysek, który wkrótce zaczęto nazywać „Czeskim Asyżem”. Kanonizował ją Jan Paweł II razem z bł. Albertem Chmielowskim 12 listopada 1989 roku w Rzymie. Tydzień później w Czechosłowacji obalono reżim komunistyczny, dzięki czemu św. Agnieszkę uznano za patronkę aksamitnej rewolucji 1989 roku.
Przyszła na świat w 1205 r. jako trzynasta córka króla Czech Przemysława Ottokara I. Głównym zadaniem księżniczek było korzystne dynastycznie zamążpójście. Agnieszka miała zostać żoną jednego z synów Henryka Brodatego, dlatego gdy miała 11 lat wysłano ją razem ze starszą siostrą Anną na wychowanie do Trzebnicy. Najprawdopodobniej opiekowała się nią tam św. Jadwiga, żona Henryka.
Być może dzięki Jadwidze Agnieszka już wtedy kierowała swoje pragnienia w stronę innego Oblubieńca. Kiedy dwóch synów Henryka umarło młodo, a trzeci poślubił Annę, Agnieszka wróciła do ojczyzny. Wkrótce obiecano jej rękę synowi cesarza Fryderyka II, później królowi Anglii Henrykowi III, ale i te małżeństwa nie doszły do skutku. Agnieszka zdecydowała być wierną komuś innemu. Zachwyciła ją opowieść o św. Franciszku i św. Klarze, którą usłyszała od przybyłych do Pragi franciszkanów. Postanowiła żyć tak jak św. Klara. W wieku 29 lat złożyła śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.
O tej decyzji głośno było w Europie. Ufundowany przez nią klasztor klarysek stał się ośrodkiem promieniującym na całą Europę Środkową. W klasztorze dożyła sędziwego wieku, w służbie najuboższym, otoczona aurą świętości. W jednym z listów do swojej czeskiej przyjaciółki św. Klara porównuje Chrystusa do zwierciadła i radzi:„W to zwierciadło co dzień wpatruj się, o królowo, oblubienico Jezusa Chrystusa, i ciągle w nim twarz swoją oglądaj… W tym zaś zwierciadle jaśnieje błogosławione ubóstwo, święta pokora i niewymowna miłość, jak to z łaską Bożą będziesz mogła w nim całym oglądać”. Jezus jako lustro – ciekawe porównanie. Jedno jest pewne – to Zwierciadło zawsze powie prawdę. *** Autor tekstu “Księżniczka i jej Zwierciadło” – ks. Tomasz Jaklewicz.
http://kosciol.wiara.pl/doc/490718.Patronka-aksamitnej-rewolucji-sw-Agnieszka-Czeska/2
Święci z dynastii Arpadów
Autor: Jacek Halman
W historii Kościoła było wielu świętych ludzi i pewnie będzie ich jeszcze więcej. W niniejszym opracowaniu piszę o przedstawicielach węgierskiej dynastii Arpadów, która to miała m.in. wiele wspólnego z historią Polski. Nic dziwnego, że mówi się u nas, że Polak i Węgier to dwa bratanki…
Bela III
Urodził się w 1148, zmarł 23 kwietnia 1196-król Węgier w latach 1172-1196 z dynastii Arpadów.
Był synem króla Gejzy II i księżniczki ruskiej Eufrozyny, córki księcia Mścisława I.
W 1161 jego ojciec nadał mu tytuł księcia Chorwacji, nadanie to po śmierci ojca 31 maja 1162 potwierdził brat Beli, król Stefan III. W 1164 na podstawie postanowień traktatu między Stefanem III a cesarzem bizantyjskim Manuelem I Komnenem, Bela został wysiany na nauki do Konstantynopola. Cesarz Manuel, który nie miał ślubnych synów, planował ożenić Belę ze swoją córką – Marią Komneną i uczynić go swoim następcą. Zaręczyny miały miejsce w 1163, Bela otrzymał greckie imię Aleksy. W 1166 urodził się jednak Aleksy – syn Manuela I i jego drugiej żony, Marii z Antiochii, a zaręczyny Beli zerwano. Manuel zaaranżował małżeństwo Beli z Agnieszką z Antiochii, przyrodnią siostrą Marii z Antiochii, i tak on i Bela został i szwagrami.
4 marca 1172 zmarł bezdzietnie brat Beli – Stefan III, a Bela zastąpił go na tronie Węgier. Jego matka Eufrozyna i niektórzy baronowie woleli jednak widzieć na tronie jego młodszego brata, Gejzę. Bela porozumiał się z Manuelem I, który dostarczył mu pieniędzy w zamian za obietnicę, że Bela nie zaatakuje Bizancjum za życia cesarza i jego syna. Kiedy Bela przybył na Węgry, Lukas, arcybiskup Esztergom odmówił koronowania go, Bela napisał do papieża Aleksandra III i ten wyznaczy! arcybiskupa Kalocsa. Drugi arcybiskup koronował Belę 13 stycznia 1173. Po koronacji Bela aresztował brata, ale Gejzie udało się uciec do Austrii. Bela razem z księciem Czech zaatakował Austrię, która nie wydała mu Gejzy ale ostatecznie Gejzę złapano.
Pochowany został w katedrze w Szekesfehervar. 12 grudnia 1848 szczątki przeniesiono do kościoła Macieja w Budapeszcie.
Około 1170 ożenił z Agnieszką de Chatillon (1154-1184), córka Rejnalda z Chatillon i Konstancji z Antiochii. Ich ślub miał miejsce w 1172. Mieli 6 dzieci:
• Emeryk Arpadowicz (1174-1204), król Węgier w latach 1174-1204 (koronowany w 1182),
• Małgorzata Węgierska (1175-1223), poślubiła cesarza Izaaka II Angelosa, a następnie Bonifacego de Montferrat.
• Andrzej II (1176-1235), król Węgier w latach 1205-1235,
• Salamon (zmarł w dzieciństwie),
• Istvan (zrnarł w dzieciństwie),
• Konstancja (urodzona około 1180 lub w 1181-1240), poślubiła króla Czech Przemyśla Ottokara I.
Małgorzata (córka króla Francji – Ludwika VII i jego drugiej żony Konstancji Kastylijskiej). Ich ślub miał miejsce w 1186. Małgorzata była wdową po Henryku Młodym Królu. Nie mieli potomstwa.
Andrzej II (1176 – 26 X 1235)
Król Węgier i od 1206 król halicko-włodzimierśki (łac. rex Galiciae et Lodomeriae).
Młodszy syn Beli III i Agnieszki de Chatillon (córki Rejnalda de Chatillon i Konstancji z Antiochii). Młodszy brat Emeryka Arpadowicza.
W latach 1217-1218 brał udział w krucjacie w obronie Akki. W 1225 roku wygnał z kraju Krzyżaków po tym, gdy złamali oni jeden z warunków przyznania im ziemi na terenie Węgier w Siedmiogrodzie. Zorientował się on, iż Krzyżacy bardziej zainteresowani są stworzeniem u niego własnego, odrębnego państwa niż walką z pogańskimi Połowcami.
Węgrzy nie byli zadowoleni z rządów króla, dlatego władca, chcąc pozyskać rycerstwo i możnych, wydał w 1222 Złotą bullę – przywilej zwalniający ich z podatków, a także gwarantujący im nietykalność osobistą, prawo wyboru urzędników ziemskich oraz kontrolę rządów przez sejm zwoływany raz do roku. Obiecał też nie rozdawać lenn i urzędów obcym.
Po raz pierwszy ożenił się z Gertrudą z Meran (siostrą Agnieszki i św. Jadwigi Śląskiej). Mieli 5 dzieci; w tym Belę IV – następcę Andrzeja, Kolomana i św. Elżbietę Węgierską.
Jego drugą żoną została Jolanta de Courtenay, córka Piotra II, cesarza łacińskiego, z która miał jedynie córkę – Jolandę (Jolantę) Węgierską (1215-1251), żonę Jakuba I Aragońskiego, matkę królowej Francji – Izabeli Aragońskiej.
Jego trzecią żoną była Beatrycze d’Este, która urodziła pogrobowego syna -Stefana Pogrobowca (1236-1271), ojca króla Andrzeja III. Był on trzykrotnie żonaty. Pierwsza żona to Gertruda. Postać dosyć ciekawa. Jej siostra to św. Jadwiga Śląska. Gertruda i Andrzej mieli pięcioro dzieci byli to: św. Elżbieta Węgierska; Koloman -jego żona to bł. Salomea, córka księcia Leszka Białego Bela IV; NN; NN
Konstancja Węgierska
Urodziła się ok. 1180 lub zapewne w 1181, zmarła 6 grudnia 1240 – królewna węgierska, królowa czeska z dynastii Arpadów. Córka króla Węgier Beli III. Żona króla Czech Przemysła Ottokara I. Matka króla Czech Wacława I.
Konstancja według starszeństwa była szóstym dzieckiem króla Węgier Beli III i księżniczki z Antiochii Agnieszki de Chatillon.
Konstancja była drugą żoną króla Czech Przemysła Ottokara I, za którego została wydana w 1198 r. Z tego związku urodziło się czterech synow i pięć córek:
1. Wratysław, ur. ok. 1200 r., książę czeski, zmarł w młodości.
2. Judyta, ur. ok. 1200 r., księżniczka czeska, zm. 2 czerwca 1230, wydana
za księcia Karyntii
3. Anna, u r. w 1204 r, księżna czeska, regentka, wydana za Henryka II Pobożnego, zm, 23 czerwca 1265, pochowana w klasztorze klarysek we Wrocławiu.
4. Agnieszka, u r. w 1204 r., księżniczka czeska, zmarła w dzieciństwie
5. Wacław I, u r. w 1205 r., król Czech od 1248 r., zm. w 1253 r.
6. Władysław, lir. w 1207 r., margrabia morawski, zm. w 1227 r.
7. Przemysł, ur. w 1209 r., margrabia morawski, zm. w 1239 r.
8. Wilhelmina Blažena, ur. 1210 r., księżniczka czeska, zm. w 1281 r.
9. Św. Agnieszka, ur. w 1211 r., księżniczka czeska, ksieni klarysek w Pradze, zm. w 1282 r.
Bł. Salomea
Salomea była córką księcia małopolskiego Leszka Białego i Grzymisławy, księżniczki ruskiej. Urodziła się na przełomie 1211/1212 r. Szybko znalazła się w centrum polityki. Mając zaledwie 6 lat została zaręczona z księciem węgierskim Kolomanem, co miało utrwalić pokój między Polską a Węgrami. Salomea poślubiła wkrótce Kolomana, od początku przyrzekając – za zgodą męża – zachowanie dziewictwa. W roku 1219, w wieku 8 lat, zasiadła z mężem na tronie halickim. Nie ma żadnego potwierdzenia, że była koronowana. Wkrótce potem, po klęsce z wojskami księcia nowogrodzkiego Mścisława, zostali zmuszeni do rezygnacji z Halicza i udali się na Węgry. W 1241 r. Koloman zmarł na skutek ran odniesionych w bitwie z Tatarami.
Po jego śmierci niedoszła królowa Węgier wróciła do Polski. Bolesław Wstydliwy, jej młodszy brat, wszędzie okazywał jej wielką serdeczność. Salomea jednakże nie chciała pozostać na dworze książęcym, postanowiła bowiem poświęcić się życiu zakonnemu. Miała dość meandrów politycznych, pragnęła spokoju i ciszy. W 1245 r. wstąpiła do ufundowanego przez Bolesława Wstydliwego klasztoru klarysek w Zawichoście koło Sandomierza, gdzie zamieszkała wraz z pierwszymi polskimi klaryskami, Jej obłóczyn dokonał ówczesny prowincjał franciszkanów podczas kapituły w Sandomierzu. Z czasem jednak uświadomiono sobie, jak łatwo klasztor w Zawichoście może stać się łupem najazdów litewskich, ruskich, a zwłaszcza tatarskich.
Kilkanaście lat później Bolesław Wstydliwy uposażył drugi klasztor sióstr klarysek pod Krakowem, opodal miejscowości Skała i tam w 1260 r. przeniósł siostry z Salomeą. Klasztor w Zawichoście przejęli franciszkanie. Tu spędziła pozostałe lata swego życia. Choć Salomea nie była nigdy ksienią, jej troską było zabezpieczenie siostrom utrzymania. Jeszcze po śmierci pamiętała o nich, wyposażając testamentem kościół klasztorny w kosztowne paramenty i naczynia liturgiczne. Zaopatrzyła również klasztor w odpowiednie książki. Założyła przy klasztorze miasto na prawie niemieckim. W 1268 r. poważnie rozchorowała się. W spisanym testamencie wszystko, co miała, przekazała klasztorowi. Zastrzegła wszakże, że w razie katastrofy, takiej jak pożar czy wojna, jej majątek może zostać przeznaczony na odbudowę klasztoru lub kościoła. Umarła w opinii świątobliwości 17 listopada 1268 r i została pochowana pod kościołem klasztornym na Grodzisku. Przez kolejne pół roku trwał spór, do kogo powinny należeć jej śmiertelne szczątki: klaryski twierdziły, że była ich fundatorką w Polsce i współsiostrą, wśród nich żyła i umarła. Franciszkanie natomiast opierali się na tym, że wolą zmarłej było spocząć w Krakowie, w ich kościele, i że z ich rąk otrzymała habit. Dla tych racji relikwie bł. Salomei przewieziono do Krakowa. “Przeniesienie relikwii” odbyło się bardzo uroczyście, wobec dworu książęcego, z udziałem bł. Kingi, a być może także bł. Jolenty.
Starania o jej kanonizację rozpoczęto zaraz po śmierci. Proces trwał długo, franciszkanie nie naciskali, a klaryski były za słabe, by podjąć się tak poważnego i kosztownego procesu kanonicznego. Dopiero w XVII w. na nowo rozpoczęto starania, uwieńczone szczęśliwie dekretem Klemensa X z 17 maja 1672 r., który zezwalał na oddawanie jej kultu.
W ikonografii atrybutem bł. Salomei jest gwiazda uchodząca z jej ust w chwili śmierci.
Św. Agnieszka – Przemyślidka
Najmłodsza córka króla Czech Przemyśla Ottokara I i córki króla Węgier Konstancji. Planowano wydać ją za jednego z synów Henryka Brodatego, w związku z czym w 1216 r. wyjechała do Polski. Małżeństwo to nie doszło jednak do skutku. Podobnie późniejsze plany wydania jej za syna cesarza Fryderyka II również nie zostały zrealizowane. Następnie planowano wydać ją za samego cesarza Fryderyka II. Agnieszka zwróciła się jednak do papieża Grzegorza IX w efekcie czego dostała wolną rękę co do dalszego życia i poświęciła się działalności charytatywnej oraz pobożnym praktykom. Ok. 1233 r. ufundowała w Pradze szpital i pomogła utworzyć przy nim Zakon Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą oraz ufundowała klasztor klarysek (zwany czeskim Asyżem), do którego później wstąpiła. W 1234 r. złożyła śluby zakonne. Zdarzenie to odbiło się szerokim echem w ówczesnej Europie, Utrzymywała kontakt listowny ze św. Klarą z Asyżu i papieżem.
Agnieszka została beatyfikowana przez Piusa IX w 1874 r., kanonizowana przez Jana Pawia II 12 listopada 1989 r. Jej wspomnienie przypada na 6 marca.
W ikonografii jest przedstawiana w habicie franciszkańskim, lub jako opatka w koronie na głowie opiekująca się biednymi.
Św. Jadwiga Śląska
Jadwiga Śląska, właściwie: Jadwiga z Andechs-Meran (ur. ok. 1178, zm. 14 października 1243 w Trzebnicy). Jej rodzicami byli Bertold IV i Agnieszka von Rochlitz z rodu Wettynów, hrabiowie Andechs.
Miała czterech braci i trzy siostry, w tym Agnieszkę (żonę Filipa II Augusta) i Gertrudę (żonę króla węgierskiego Andrzeja II i matkę św. Elżbiety Węgierskiej). Zanim wyszła za mąż za śląskiego księcia, przebywała w benedyktyńskim klasztorze w Kitzingen, gdzie zdobyła staranne wykształcenie.
Na Śląsk Jadwiga przybyła przypuszczalnie gdy miała dwanaście lat. Jej
rodzice zdecydowali, że zostanie żoną jednego ze śląskich Piastów, Henryka, którego później nazwano Brodatym. Zawierając z nim małżeństwo, spełniła bardziej wolę rodziców, aniżeli swoją. Oboje stworzyli jednak dobrą rodzinę dla swoich dzieci: Bolesława, Konrada, Henryka, Agnieszki, Zofii, Gertrudy i Władysława. W 1209 złożyła śluby czystości. Odtąd żyła jak zakonnica.
U boku męża, wybitnego polityka i dobrego gospodarza, żyła i działała Jadwiga, matka siedmiorga dzieci, prawdziwa opiekunka ludu śląskiego, patronka pojednania i twórczej współpracy między narodami. Zajmowała się chorymi, wspierała biednych i odwiedzała więźniów. Z jej inicjatywy powstał w Trzebnicy klasztor sióstr cysterek, ulubione miejsce księżnej. Tam mieszkała w ostatnich latach swojego życia i tam zmarła 14 października 1243 r. Pochowana została w miejscowym kościele. Papież Klemens IV kanonizował ją w kościele dominikanów w Viterbo 26 marca 1267. Czczona jako patronka Polski i Śląska.
Mimo iż była pokorną chrześcijanką, jeśli była o czymś przekonana, potrafiła postawić na swoim. Pokazała to m.in. w sprawie butów. Aby nie odróżniać się od reszty swego ludu oraz w imię pokory i skromności, Jadwiga chodziła boso. Irytowało to bardzo jej męża. Wymógł więc na spowiedniku, by ten nakazał jej noszenie butów. Sprytny duchowny podarował swej penitentce parę butów i poprosił, aby zawsze je nosiła. Księżna, będąc posłuszną swojemu spowiednikowi, podarowane buty nosiła za sobą… przywieszone na sznurku.
Grób świętej Jadwigi odwiedzali monarchowie i ich żony: Władysław Łokietek, król węgierski Maciej Korwin (1469), żona późniejszego króla Stanisława Leszczyńskiego Katarzyna Opalińska (1703).
Propagatorem kultu świętej na Górnym Śląsku był dominikanin Peregryn z Opola, który jest autorem zbioru kazań jej poświęconych. W 1680, na prośbę Jana III Sobieskiego i jego żony papież Innocenty III rozszerzył kult Jadwigi Śląskiej na cały Kościół Katolicki. Po tym wydarzeniu zaczęto czcić świętą na innych ziemiach polskich.
Tradycja przypisuje księżnej Jadwidze 20 fundacji kościelnych. Ich budową zajmowali się sprowadzeni z Nadrenii budowniczowie i rzeźbiarze. Źródła wymieniają klasztor cysterek w Trzebnicy; szpital św. Ducha (1214);klasztor Augustianów w Nowogrodzie Bobrzańskim (1217);szpital dla trędowatych w Środzie Śląskiej (1230), kilkanaście kościołów parafialnych
Św. Elżbieta Węgierska
Urodziła się w 1207 r. w Bratysławie lub w Sarospatak na Węgrzech, zmarła 17 listopada 1231 w Marburgu – zwana także Elżbietą Węgierską, święta Kościoła katolickiego.
Była trzecim dzieckiem króla węgierskiego – Andrzeja II z dynastii Arpadów, i Gertrudy z Meran (siostry św. Jadwigi Śląskiej i Agnieszki, królowej Francji).
W wieku 4 lat ówczesnym zwyczajem została zaręczona z Ludwikiem IV, synem Hermana, hrabiego-palatyna saskiego i landgrafa Turyngii. Udała się wtedy do Turyngii i zamieszkała na zamku w Wartburgu. Ślub obojga odbył się dopiero w 10 lat, potem, kiedy Elżbieta miała zaledwie 14 lat. W następnych latach urodziła troje dzieci: Hermana (Ermana), Zofię i Gertrudę. Po 6 latach w 1227 r. jej mąż zmarł podczas wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej. Elżbieta odsunęła się wtedy odżycia dworskiego, opuściła zamek w Wartburgu, przeniosła się do Eisenach, a następnie do Marburga, gdzie przyjęła kierownictwo duchowe ascetycznego mnicha i zarazem inkwizytora, Konrada z Marburga.
W 1228 r. złożyła śluby jako jedna z pierwszych tercjarek franciszkańskich. Oddała się całkowicie wychowywaniu dzieci, modlitwie, pokucie i uczynkom miłosierdzia. Sprowadziła z rodzinnych Węgier do Turyngii zakonników św. Łazarza. W Marburgu ufundowała przytułek dla opuszczonych, gdzie codziennie posługiwała ubogim, prowadząc jednocześnie bardzo surowy tryb życia. Jednak taki styl życia silnie osłabił jej organizm, śmierć nastąpiła w nocy z 16 na 17 listopada 1231 roku. Sława jej świętości była tak wielka, że jej grób zaraz po jej śmierci stał się celem licznych pielgrzymek.
Została ogłoszona świętą przez papieża Grzegorza IX 27 maja 1235 r.
Bela IV
Urodził się w 1206 r. – zmarł 3 maja 1270 r. – król Węgier w latach 1235-1270 z dynastii Arpadów. Jego następcą został jego syn, Stefan V.
Bela urodził się w 1206. Był synem króla Andrzeja II. W 1213, gdy miał 7 lat, jego matka, Gertruda z Meran, została zamordowana. Ojciec próbował pomścić żonę, jednak nie powiodło mu się i po jego śmierci w 1235 obowiązek pomszczenia królowej Gertrudy spoczął na Beli, który zrobił to w 1236, 23 lata po śmierci matki.
Po śmierci ojca w 1235 Bela w wieku 29 lat został koronowany na króla Węgier. W trzecim roku jego panowania, w 1238 na Węgry najechało plemię Połowców, którzy uciekali przed hordami Mongołów. Bela obmyślił sojusz z tym barbarzyńskim szczepem, udzielając im azylu w swym państwie oraz wydając swojego syna, Stefana, za córkę chana Połowców, Kutena. Oprócz tego na rozkaz Beli Połowcy zostali ochrzczeni i przyjęli chrześcijaństwo.
Z małym powodzeniem Bela próbował przywrócić dawną świetność Węgrom poprzez odzyskanie utraconych terenów. Jego działalność nie podobała się węgierskim możnowładcom i magnatom, kiedy Mongołowie już przemierzali Europę na zachód. W związku z zagrożeniem ze strony hord niepokojowo nastawionych Azjatów Bela rozkazał magnatom, aby zjednoczyli siły i przygotowali się do obrony Węgier przed Mongołami. Wystosował też listy do papieża Grzegorza IX oraz do cesarza Fryderyka II z prośbą o pomoc i wsparcie, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
W 1241 na Węgry najechali Mongołowie. Bela od razu wyruszył ze swoją armią na wojnę z nimi. Stoczył z Mongołami wiele bitew. 11 kwietnia 1241 wojska Beli zmierzyły się z Mongołami w bitwie pod Mohi. Zwyciężyli Mongołowie, co miało wielki wpływ na dalsze losy ich inwazji na Europę. Przed bitwą węgierscy magnaci zamordowali Kutena, chana Połowców. W obliczu wielkiego zagrożenia Bela uciekł do Austrii, a potem do Dalmacji. Mongołowie wybili prawie połowę populacji Węgier i zrównali z ziemią węgierskie miasta. Byli na Węgrzech ponad rok, dopóki w 1242 dowiedzieli się, że w Mongolii zmarł ich przywódca, Ugedej. Wycofali się z Węgier i Bela powrócił do swego kraju. Po powrocie do władzy Bela rozpoczął odbudowę kraju – w okolicach granic Węgier zbudował bardzo dobrze zorganizowany system fortec i zamków oraz stworzył dużą armię w razie ewentualnego powrotu Mongołów. Odbudował wiele miast i zbudował wiele nowych zamków; właśnie za to otrzymał od historyków przydomek Wielki (węg. Nagy).
Po zakończeniu wojny z Mongołami Bela prowadzi! jeszcze dwie wojny. W 1242 popadł w konflikt z cesarzem Fryderykiem II. Wojna, w której Bela bohatersko zwyciężył, trwała do 1246. Drugą wojnę rozpoczął w 1252 z królem Czech Ottokarem II o tereny księstwa Styrii i Austrii, które pragnął opanować. Tę wojnę Bela przegrał, lecz nie poniósł wielkich strat.
W 1261, gdy miał 55 lat, Mongołowie powrócili do Europy, jednak bardzo dobrze zorganizowana armia oraz system obronny wyparł ich z Węgier, tak że nie uczynili oni Węgrom żadnych strat.
Ostatnie lata życia Beli zostały “zepsute” przez bunt jego syna Stefana, który zażądał od ojca, aby ten podzielił Węgry na dwa królestwa i oddał mu jedno. Bela, nie mogąc się przeciwstawić, ustąpił. Stefan i Bela rządzili dwoma niezależnymi państwami – o różnych stolicach i o innej polityce.
W 1267 Bela IV podpisał wraz synem, Stefanem V tzw. Złotą Bullę, która ustanawiała nowe prawo na Węgrzech, a co najważniejsze, dzieliła społeczność na stan magnacki i stan szlachecki, stwarzała szlachtę węgierską i przyznawała jej bardzo liczne prawa (nawet możliwość wypowiedzenia królowi posłuszeństwa), co jednocześnie ograniczało władzę króla. Dokument ten miał ogromny wpływ na późniejszą historię Węgier.
Bela IV miał 4 synów i 8 córek byli to: św. Kinga; św. Małgorzata Węgierska; bł. Jolanta; bł. Konstancja; Elżbieta; Anna; Katarzyna; Małgorzata; Stefan V; Bela; NN; NN
*
Św. Kinga była żoną Bolesława Wstydliwego, księcia krakowskiego i sandomierskiego;
Elżbieta była żoną Henryka XII, księcia Dolnej Bawarii;
Bł. Jolenta Helena była żoną Bolesława Pobożnego, księcia Wielkopolski.
Bł. Konstancja była żoną Daniela Halickiego, księcia halicko-wołyńskiego.
Anna była żoną Rościsława Michajłowicza, kniazia halickiego, bana serbskiej Maczwy i Slavonii
http://www.najigoche.kaszuby.pl/artykul/artykul=876,swieci-z-dynastii-arpadow-cd/
Uboga dziewico, trzymaj się ubogiego Chrystusa
*********
Błogosławiony Karol, męczennik
Karol urodził się ok. 1083 roku. Był synem Kanuta IV Świętego, króla Danii, i Adelajdy, córki hrabiego Roberta I. Jego ojciec został zamordowany w 1086 r., przez co matka uciekła z Danii do Flandrii, zabierając ze sobą syna. Od tego czasu Karol mieszkał na dworze swojego dziadka Roberta I i wuja Roberta II. W 1092 r. Adelajda wyjechała do południowej Italii i poślubiła księcia Apulii, Rogera Borsę.
W 1096 r. Karol towarzyszył swojemu wujowi podczas I wyprawy krzyżowej. Później wraz z nim brał udział w walkach z Anglikami.
Gdy w 1111 r. zmarł Robert II, hrabią Flandrii został jego syn, Baldwin VII Hapkin. Był on sporo młodszym ciotecznym bratem Karola. Podczas jego panowania Karol stał się ważnym i szanowanym doradcą. Już wtedy zauważono jego mądrość, świętość i dobroczynność. Wdzięczny Baldwin w 1118 r. przyczynił się do tego, że Karol poślubił Małgorzatę de Clermont, córkę hrabiego Renalda II de Clermont i Adeli de Vermandois.
We wrześniu tego samego roku Baldwin VII brał udział, ze swoim wojskiem, w wojnie z królem Anglii Henrykiem I, popierając sprawę pretendenta, Wilhelma Clito. Ponieważ został ciężko ranny, a nie posiadał własnych dzieci, wyznaczył Karola na swojego następcę. W wyniku odniesionych w bitwie ran Baldwin zmarł w 1119 r. Mimo że sprzeciwiła się temu wdowa po Robercie II, Klemencja Burgundzka, popierająca innego krewniaka swojego zmarłego syna, Wilhelma z Ypres, Karol został hrabią, przezwyciężając wszystkie przeszkody. Szybko utwierdził swoją władzę nad Flandrią. Po objęciu władzy przestał popierać Wilhelma Clito.
Karol zapewnił swojemu hrabstwu pokój i dyscyplinę klasztorną. Rosła jego popularność dzięki uprzejmości i szczodrości wobec ubogich i Kościoła. W czasie klęski głodu w latach 1126-1127 rozdał potrzebującym prawie cały majątek i osobiście nadzorował dystrybucję chleba. Skutecznie przeciwdziałał ukrywaniu zboża i sprzedawaniu go później po przesadnie wysokich cenach. Między innymi dlatego jego przeciwnicy polityczni zdecydowali się zamordować Karola. Stało się to 2 marca 1127 r. w kościele św. Donacjana w Brugii.
Po jego śmierci hrabią Flandrii został Wilhelm Clito, któremu nie udało się zasiąść na tronach Anglii i Normandii. Zabójstwo popularnego hrabiego poruszyło bardzo Flandryjczyków. Szybko też zaczął być czczony jako święty i męczennik. Beatyfikował go papież Leon XIII w 1883 r. Bł. Karol I Dobry jest opiekunem w przypadku gorączki i febry.
W ikonografii przedstawiany jest w stroju królewskim. Jego atrybutem jest korona.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-02b.php3
Święty Karól Dobry, hrabia Flanryi, męczennik. (+ roku 1127.)
Karól z przydomkiem Dobry, był synem świętego Kanuta, króla duńskiego i Adelajdy, która pochodziła z hrabiów Flandryi. Jako chłopiec okazywał zamiłowanie do sztuki wojennej, lecz nie mniej do pobożności. W młodym jeszcze wieku poszedł z swym wujem Robertem do Palestyny na pierwszą wojnę krzyżową, by walczyć dla Chrystusa. Tam okrył się sławą wojenną i męstwem. Z sercem przepełnionem miłością ku Jezusowi zwiedzał miejsce zroszone krwią Zbawiciela, rozważając wśród łez świętą mękę Pańską.
Po powrocie do ojczyzny umarł roku 1119 Robert, hrabia Flandryi, ustanawiając Karóla swym następcą i dziedzicem swej wielkiej fortuny. Jako władzca kraju, był Karól prawdziwym ojcem swych poddanych, zmniejszył podatki i zwolnił lud w czasie klęski głodowej od wszystkich ciężarów państwowych. Sam wyrzekł się wszelkich uciech światowych i zabaw, żył jak człowiek ubogi, zaprowadził na swym dworze oszczędność i zupełną skromność życia; dochody swe przeznaczył dla ubogich. Dla biednych bowiem stał się prawdziwym aniołem opiekuńczym. Największą jego radością było rozdawać jałmużnę i usługiwać ubogim przy stole. Często nawet całował ręce ubogim, mówiąc przy tem: W was widzę Jezusa i przez was służę Chrystusowi. Dawał nieraz własne szaty na okrycie nagiego. Ostatni grosz, ostatni kawałek chleba dzielił z biednymi.
Dla sług swych okazywał zawsze miłość prawdziwie ojcowską. Przy tem starał się zawsze o zbawienie ich duszy. Kiedy go razu pewnego zapytano, czemu takie ma o ubogich i podwładnych staranie, odpowiedział: Muszę przecież w tem życiu siać, bym mógł w przyszłem życiu sprzątać żniwo. Nie dziw, że nie nazywano go nigdy inaczej, jak królem pobożnym lub dobrym.
Z dobrocią i pobożnością łączył Karól męstwo i waleczność. Kiedy ościenni nieprzyjaciele napadli na jego kraj i uciemiężali mieszkańców, chwycił Karól za oręż i zadał im taką klęskę, że uwolnił lud swój na długie lata od podobnych najazdów. Dziękując Panu Bogu za zwycięstwo, służył Mu tem gorliwiej. Mimo nawału pracy, jakiej wymagały rządy kraju, nigdy nie rozpoczął zajęć swych, nie wysłuchawszy Mszy świętej i nie zasiliwszy się błogosławieństwem Bożem. Często przyjmował Ciało Pańskie, a czynił to z taką pobożnością, że ogólny budził podziw; tak uczył Karól swym przykładem pobożności i miłości Bożej.
Kapłanom okazywał cześć największą. Nigdy nie pozwolił, by o nich źle mówiono, zawsze brał ich w obronę. Cześć zaś i szacunek dla duchownych, uzasadniał słowami: Miłuję kapłanów, bo oni są aniołami i przyjaciółmi Boga na tym świecie.
Ta pobożność i sprawiedliwość była powodem, że wielu Karóla nienawidziło. Przedewszystkiem nastawał na niego niejakiś Bertulf, człowiek bez wiary, który przywłaszczył sobie probostwo św.Donacyana w Brugge, połączone z kanclerstwem Flandryi, okradł dobra kościelne i prześladował kapłanów. Z zemsty za ukrócenie swawoli swej, otoczył zbirami kościół, do którego miał się udać Karól, aby władzcę zabić. Na wiadomość o przygotowanym zamachu, rzekł Karól: Toż nam wszędzie grozi niebezpieczeństwo życia. Jesteśmy w rękach Boga, innej pomocy nie potrzebujemy. Jeżeli jest wolą Boga śmierć nasza, to nie możemy lepiej zakończyć życia, jak umierając dla prawdy i sprawiedliwości.
Udał się pobożny hrabia do kościoła św.Donacyana, a modląc się u stóp ołtarza, padł nieżywy przeszyty strzałą najętego mordercy.
Nauka
Święty Karól Dobry jest wzorem dobrego chlebodawcy i ojca rodziny. Gdyby wszyscy chlebodawcy za jego przykładem starali się o doczesne i wieczne dobro swych podwładnych, lepiej by było na świecie. Niestety pod tym względem jeszcze po dziś dzień wiele się grzeszy. Są chlebodawcy, którzy obchodzą się z sługami swymi, jakoby nie byli ich bliźnimi, nie mieli prawa do miłości i wymiaru sprawiedliwości. Przecież Pan Jezus powiedział: “Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. A czy z pod tego prawa wyjął podwładnych i pracobiorców? Święty Paweł tak mówi do chlebodawców, nakłaniając ich do dobrego obchodzenia się ze sługami: A wy panowie toż im czynicie, odpuszczając grożby: wiedząc, iż i ich i wasz Pan jest w niebiesiech, a nie masz u niego względu na osoby (Efez.6,9). A na innem miejscu mówi ten sam apostół narodów: Panowie, co sprawiedliwego i słusznego jest, czyńcie sługom, wiedząc, że i wy Pana macie w niebie (Kol.4,1). Pamiętać nam więc trzeba, że podwładny jest sługą z woli i przeznaczenia samego Boga, że ma tak samo jak pan lub pani jego czucie, ma serce, które krwawi się na przykrości i krzywdy, jakie mu wyrządzają objawy szorstkiego obchodzenia się, wyzwiska, lekceważenia a może i klątwy. Na uprzejmości, grzeczności i dobroci serca jeszcze nikt niczego nie stracił. Przedewszystkiem zaś trzeba przestrzegać w stosunku do podwładnych wymiaru sprawiedliwości. Święty Jakób powiada: “Oto zapłata robotników, którzy żęli pola wasze, która jest zatrzymana od was, woła; i wołanie ich weszło do uszu Pana zastępów.” (Św.Jak.5,4). Pobożny Tobiasz tak mówi do syna swego: Czegobyś nienawidził, abyć kto inny czynił, patrz, abyś ty kiedy drugiemu nie czynił (Tob.4.16). Co tobie nie miło, drugiemu nie czyń!
http://siomi1.w.interia.pl/2.marca.html
************
W Lichfield, w Anglii – św. Ceaddy, biskupa. Był uczniem Aidana z Lindisfarne. W roku 666 objął tamże stolicę biskupią. Zrezygnował z niej, gdy przy romanizacji Kościoła w Anglii i usuwaniu dawnych zwyczajów powstały wątpliwości co do legalności jego wyboru. Nieco później powołano go jednak na stolicę w Lichfield. Umarł w roku 672 jako ofiara epidemii. Wielkie pochwały oddał mu św. Beda.
W Argira, na Sycylii – św. Łukasza Casali, opata. Wcześnie został mnichem, a potem przełożonym. Gdy pod koniec życia oślepł, nadal spełniał swe funkcje i gorliwie apostołował. Piękna legenda opowiada, że pewnego dnia zaprowadzono go w miejsce, w którym zabrakło słuchaczy; nic o tym nie wiedząc, wygłosił kazanie, a gdy skończył, skały odpowiedziały głośno: Amen. Zmarł około roku 800.
*************************************************************************************************************************************
REKOLEKCJE
JEZUICI
#MwD: Przestrzeń doświadczania Boga
Piotr Stanowski SJ
Góry w Biblii są symbolem majestatu i potęgi – miejsca, w którym ukazuje się Bóg. W dzisiejszej Ewangelii Jezus zabiera ze sobą dwóch uczniów na górę, żeby mogli doświadczyć szczególnego wydarzenia. Wyobraź sobie trud towarzyszenia Jezusowi w podróży na szczyt Góry Przemienienia.
Dzień powszedni
Łk 6, 36-38 ściągnij plik MP3
Jak ci się wydaje, czy ludzka miłość ma jakieś granice, czy dla dobroci trzeba ustalić limit, czy są rzeczy, których nie da się przebaczyć? Wsłuchaj się w słowa Jezusa na ten temat i daj się im przemieniać.
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 6, 36-38
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».
Aby wskazać na to, jak mamy kochać, Jezus odwołuje się do miłosierdzia Boga Ojca – ono jest nieskończone. Nasza miłość do innych ludzi też ma być nieskończona. Przypomnij sobie tych, dla których ostatnio zabrakło ci: czasu, cierpliwości, przebaczenia…
Nie jest łatwo przebaczyć, zapomnieć czy zrozumieć. Szczególnie, gdy ktoś cię zranił lub oszukał. Być może z tego powodu Jezus nie rozkazuje bezwzględnie wspaniałomyślnego darowania win, ale jakby chciał powiedzieć: zastanów się, czy ty, będąc na miejscu człowieka, który cię skrzywdził, nie oczekiwałbyś choć odrobiny zrozumienia?
W Ewangelii słyszymy obietnicę dla tych, którzy spełniają słowa Chrystusa. Zapłatą nie jest jednak jakieś abstrakcyjne szczęście w Niebie. Tą „miarą dobrą, natrzęsioną i opływającą” jest przyjaźń z Jezusem, zaczynająca się już tu, na Ziemi. Zdobądź się na to, co wydawało ci się niemożliwe w twoich trudnych stosunkach z drugim człowiekiem, a otworzysz się na zażyłość z Bogiem, którego szukasz.
Podziękuj za to, co wydarzyło się podczas tego rozważania. Pomódl się za tych, którym brakuje twojej miłości.
********
DOMINIKANIE
Mleko i miód. Odcinek 6: Gdy docierasz do ściany
Adam Szustak OP
Czy spotkałeś Boga w miejscu, w którym już wszystko wyschło, było “żadne”, w którym wszystko się skończyło?
Szósty odcinek internetowego słuchowiska wielkopostnego MLEKO I MIÓD prowadzonego przez o. Adama Szustaka OP. Po więcej zapraszamy na: www.langustanapalmie.pl.
*******
FRANCISZKANIE
*******
Namrqcenie, odc. 12: Co zrobiłeś z Bogiem?
Leszek Łuczkanin OFMConv
W naszym życiu są różne miejsca: centralne, które są dla nas ważne i kąty, do których chowamy rzeczy, które są dla nas niewygodne, do których niekoniecznie chcemy wracać. A gdzie jest Bóg w twoim życiu…
Franciszkańskie rekolekcje na Wielki Post 2014 – NAMRQCENIE. Rekolekcje oglądać można codziennie od 18 lutego do 5 kwietnia 2015 r. na DEON.pl i franciszkanie.tv Tegoroczny cykl prowadzi o. Leszek Łuczkanin OFMConv, Wikariusz Prowincji św. Maksymiliana.
***************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*************
Wpływ rekolekcji papieża na reformę Kurii
KAI / slo
Zakończone w piątek rekolekcje wielkopostne papieża i szefów dykasterii watykańskich mogą stanowić – zdaniem wieloletniego przyjaciela Franciszka – ważny wkład w reformę Kurii Rzymskiej.
Argentyński jezuita o. Diego Fares powiedział w Radio Watykańskim, że papież praktykuje coś, co w zakonie jezuitów określane jest jako “kierownictwo duchowe”.
Rekolekcje, które tym razem odbyły się według metody założyciela jezuitów, św. Ignacego Loyoli, rozwijają rozumienie papieskich współpracowników dla ich stylu kierowania kurialnymi urzędami. Zwraca się przy tym uwagę nie tylko na to, co należy zrobić, ale także na to, w jaki sposób się to robi.
– Jeśli papież Franciszek odnosi sukces w zakresie wprowadzonej przez niego reformy Kurii i Kościoła, to zaczyna się ona od wewnątrz, w sercu, bo reforma wyglądająca dobrze tylko na zewnątrz, nie jest prawdziwą reformą – powiedział argentyński jezuita. Jego zdaniem odbywanie rekolekcji wspólnie z innymi jest “silnym doświadczeniem duchowym”, nawet jeśli każdy przeprowadza je osobiście. I to jest – zdaniem ks. Faresa – “prawdziwa reforma”.
Argentyński jezuita zna papieża Franciszka od czasu, gdy przed 40 laty wstąpił do zakonu jezuitów. O. Jorge Mario Bergoglio był jego przewodnikiem duchowym i często prowadził go przez czas rekolekcji.
Papież Franciszek odbył wspólne rekolekcje wraz z 70 kierownikami dykasterii watykańskich. Rekolekcje, które prowadził włoski karmelita o. Bruno Secondin, odbyły się w dniach 22-27 lutego w Ariccii koło Rzymu.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21436,wplyw-rekolekcji-papieza-na-reforme-kurii.html
*********
Sumienie jest niebezpieczne. Nie wierzysz?
Elżbieta Ciżewska / slo
Moment oporu przeciw konformizmowi nie musi być wielką rewolucją, może być czymś bardzo skromnym, ale właśnie taki przypadek odwagi sumienia staje się początkiem odnowy. Cnoty obywatelskie mają korzenie w ludzkim sumieniu.
Istnieją pojęcia rozumiane niejako intuicyjnie. Do nich należy sumienie. Mówimy o nim: “wewnętrzny głos”, “zmysł moralny”, “umiejętność odróżniania dobra od zła”. Mówimy także: “coś, co czyni nas ludźmi”, mając na myśli to, że ani zwierzęta, ani rośliny nie zastanawiają się nad wspólnotowymi konsekwencjami swojego zachowania, a tym bardziej nie oceniają ich w kategoriach moralnych. Zdolność oceny moralnej jest człowiekowi po prostu dana – inną sprawą jest, czy z niej korzysta, ale o tym później – nie zależy od jego wykształcenia, majątku i innych przydanych dyspozycji. Jest czymś pierwszym i podstawowym, wyprzedzającym wszystkie systemy etyczne. Dotyka tego, co w nas najgłębsze i jest jego wyrazem, dlatego ma potencjał wywrotowy. Każdy system totalitarny ma największego przeciwnika w sumieniu szarego obywatela, dlatego stróżowie systemów poddają w wątpliwość istnienie sumienia i prześladują tych, którzy budzą sumienie w innych.
Wielki Projekt
Wszystko zaczyna się od koncepcji człowieka. Totalitarne systemy dwudziestego wieku – nazizm, faszyzm czy komunizm – widziały w człowieku jedynie trybik w maszynie, element większej całości, pozbawiony indywidualności i samodzielności. Marksiści uznają, że świat społeczny, świat kultury i świat duchowy (religijny i filozoficzny) jest jedynie odbiciem, odzwierciedleniem świata materialnego i konsekwencją panujących stosunków produkcji. Zdaniem marksistów nie ma niczego takiego jak sumienie: jest ono złudzeniem, systemem przesądów, opium, którym właściciele kapitału odurzają wyzyskiwaną klasę robotniczą. Nie istnieje nic poza światem materialnym.
Paradoksalnie, marksizm ma charakter quasi-religijny. Celem marksizmu jest “zbawienie” człowieka, zbawienie tu i teraz, zbawienie już, zasypanie rowów dzielących go od innych lub od wytworów jego pracy, wreszcie – pozbawienie go złudzeń i fałszywej świadomości, pogodzenie go samego ze sobą, słowem: przywrócenie harmonijnej relacji między ludźmi i ludzi ze światem. Skoro całe zło jest wynikiem nieporządku w świecie materialnym, wynikiem niewłaściwego ustroju – myślą marksiści – trzeba to natychmiast zmienić. Jednostka nie ma znaczenia wobec pisanej wielką literą Historii i jej praw. Jednostka ze swoją wolnością i sumieniem jest niebezpieczna dla systemu. Zagraża realizacji Wielkiego Projektu.
Ale coś, co jest oparte na fałszywej koncepcji człowieka, czyli na przykład na założeniu, że człowieczeństwo zamyka się w materialności (albo przeciwnie: tylko w duchowości), nie może trwać.
Z doświadczenia dwudziestowiecznych totalitaryzmów płynie kilka lekcji. Po pierwsze, sumienie można zagłuszyć i wykoślawić. Bez względu na to, jak przykrą prawdą może się to wydawać, totalitaryzm był możliwy, ponieważ spotkał się z przyzwoleniem wystarczającej liczby ludzi. Przyzwolenie to miało oczywiście różny charakter. Czasem polegało na konformizmie, czyli zwykłym dopasowaniu się do tego, czego oczekiwała władza, postępowaniu tak, jak postępują inni, aby nikomu się nie narazić i po prostu przeżyć. Innym razem dopasowanie miało służyć nie tyle przeżyciu, ile osiągnięciu pewnych korzyści. Najgorętszego przyzwolenia udzielali oczywiście szczerzy wyznawcy – ci, którzy przyjęli ideały systemu za własne. W każdym przypadku sumienie musiało być zagłuszone, aby nie przeszkadzało podjętemu zadaniu. Preteksty mogły być najróżniejsze, mniej lub bardziej wzniosłe, codzienne i banalne lub ideologicznie zaangażowane, zawsze jednak prowadziły do uwikłania się w grę, w udawanie, w samooszukiwanie. Człowiek zmienia się, bo zmieniają się okoliczności, do których chce przystosować się na nowo, traci wewnętrzną sterowność. Wspaniałym studium tego procesu jest “Zniewolony umysł” Czesława Miłosza.
Wolność
Po drugie, sumienie jest niebezpieczne tak jak niebezpieczna jest ludzka wolność. Na czym polega owo niebezpieczeństwo? Prawe sumienie nie toleruje niesprawiedliwości, nie godzi się ani na cierpienie, ani na kłamstwo. Odmowa udziału w grze pozorów prowadzi do jej przerwania. Zdjęcie maski oznacza zerwanie przedstawienia, sumienie ma więc wywrotowy charakter.
Świadectwem owego buntu sumienia jest wciąż bliskie doświadczenie “Solidarności” i innych ruchów dysydenckich z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Ich etycznego (i gorącego!) opisu dostarczyli Wacław Havel w eseju “Siła bezsilnych” z 1978 roku i ksiądz Józef Tischner w “Etyce solidarności” z lat 1980¬ 1981.
Havel pisał o napięciu obecnym w każdym z nas. “Człowiek zmuszony jest żyć w kłamstwie, ale może być do tego zmuszony jedynie dlatego, że zdolny jest tak żyć” – pisał czeski dysydent i zaraz zaznaczał, że człowiek jest też zdolny do buntu, do wydobycia się z życia w kłamstwie, do odnalezienia swej godności i tożsamości, do realizacji swej wolności. W systemie zniewolenia próba życia w prawdzie (Havel podał tu przykład kierownika sklepu, który odmawia wywieszenia w witrynie hasła “Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”) nie tylko pozwala człowiekowi pogodzić się samemu ze sobą, zobaczyć rzeczywistość taką, jaka ona jest, czy dać przykład innym. Ma też poważne konsekwencje społeczne i polityczne. Siła polityczna życia w prawdzie, zdaniem dramaturga, jest “szczególna, wybuchowa i nieobliczalna”. Prawdziwe starcie nie odbywa się na ulicy. Fizyczna walka, dążenie do reformy politycznej – jak miało to miejsce w czasie Praskiej Wiosny w 1968 roku – “jest tylko ostatnim aktem i zewnętrznym rezultatem długiego dramatu, rozgrywającego się przede wszystkim – i pierwotnie – w sferze ducha oraz sumienia społeczeństwa”. Próby zmian politycznych są rezultatem przebudzenia się człowieczeństwa, a nie odwrotnie.
Moment oporu przeciw konformizmowi innych nie musi być wielką rewolucją, może być czymś bardzo skromnym (tak skromnym, a jednocześnie odważnym, jak gest wspomnianego sklepikarza), ale właśnie taki przypadek odwagi sumienia staje się początkiem odnowy. Z drugiej strony – małe, wydawałoby się nic nieznaczące ustępstwa niosą za sobą strach i zniewolenie, podtrzymują życie w kłamstwie. Indywidualne wybory mają większe znaczenie, niż często myślimy.
Podobnie mówił ksiądz Józef Tischner do ludzi “Solidarności” w 1980 roku (jego rozważania zostały zebrane w książce pod tytułem “Etyka solidarności”). “Etyka solidarności chce być etyką sumienia. (…) Nie można być solidarnym z ludźmi bez sumienia. Z ludźmi bez sumienia można jechać w jednym pociągu, siedzieć przy stole podczas kolacji, czytać książki – to jeszcze nie jest solidarność. Nie każde “my”, nie każde “razem” jest już solidarnością. Autentyczna solidarność – powtórzmy to raz jeszcze – jest solidarnością sumień. To zrozumiałe, bo być solidarnym z człowiekiem to zawsze móc liczyć na człowieka, a liczyć na człowieka to wierzyć, że jest w nim coś stałego, co nie zawodzi. Sumienie jest w człowieku tym, co stałe i co nie sprawia zawodu. Do tego trzeba jednak jednego: trzeba chcieć mieć sumienie. Sumienia mają bowiem przede wszystkim ci, którzy chcą je mieć. To smutne, bo okazuje się, że człowiek ma moc zniszczenia w sobie tego, co stanowi o jego człowieczeństwie. Ale również radosne, bo okazuje się, że sumienie zawsze można odbudować, byle tego chcieć. Solidarność jest dziełem nie tylko tych, którzy zawsze mieli sumienia, ale również tych, którzy je w sobie odbudowali.”
Tischner, tak jak Havel, widział napięcie w człowieku, widział jego zdolność do dobra i zła. Postawa solidarności, która zapoczątkowała zmiany w Polsce i w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej, miała swoje źródło w ludzkim sumieniu: we wrażliwości na cierpienie i niesprawiedliwość dotykające innych. Nie zawsze jednak sumienie musi odpowiadać na cierpienie. Może mu zapobiegać.
Sumienie otwiera nas na innych i pozwala wejść z nimi w relację. Prawe sumienie pomaga nam zbudować wspólnotę, kładąc pod nią fundamenty. Totalitaryzmy wszelkiej maści wykluczają przyjaźń między ludźmi, niszczą zaufanie. Rozbijają wspólnotę u jej korzeni: w sumieniu. Nie przez przypadek rozważania o sumieniu znalazły się w “Etyce solidarności” właśnie w rozdziale pod tytułem “Wspólnota”.
Ryzyko
Niebezpieczeństwo związane z sumieniem nie wyczerpuje się jednak w jego potencjalnie wywrotowym charakterze na polu polityki. Moralność, a więc sumienie, potrzebuje wolności i do niej prowadzi. Wolność nakłada obowiązek szukania prawdy i postępowania zgodnie z tym, co się rozpoznało. Tylko w ten sposób sumienie może spełnić swoją rolę, tylko taki użytek z wolności służy dobru – tak pojedynczego człowieka, jak i społeczeństwa. Z drugiej strony, prawda musi być przyjęta w wolności, a to wiąże się jednak z pewnym ryzykiem. Szukanie oznacza wysiłek, a wysiłek bywa nieprzyjemny. Trudności mogą więc budzić chęć ucieczki, rezygnacji z wolności: zaczynamy szukać nie tyle drogi, ile kogoś, kto powie, co należy robić i jak żyć, rezygnujemy z wysiłku i z myślenia. Wreszcie, jest bardzo prawdopodobne, że sumienie źle ukształtowane zrobi zły użytek z wolności, którą dysponuje. Wolność niesie ryzyko błędu.
Totalitaryzm w takiej lub innej postaci był i jest możliwy, ponieważ pokusa ucieczki od odpowiedzialności zawsze będzie aktualna. Zawsze mogą znaleźć się też tacy, którzy -zniecierpliwieni mozolnymi ludzkimi poszukiwaniami, przekonani o własnej nieomylności – mogą ulec pokusie narzucenia siłą swoich rozwiązań innym. Właśnie dlatego należy chronić ludzkie sumienie i pozwalać mu się dobrze ukształtować.
Systemy totalitarne, stawiając sobie za cel przeniknięcie do najbardziej intymnych sfer życia i podporządkowanie ich panującej ideologii, łamią sumienia w sposób zorganizowany i systematyczny. Dziś, w naszej części świata, groźba totalitaryzmu wydaje się odległa, ale rola sumienia nie zmieniła się. Nie doświadczamy już łamania sumienia przez aparat przemocy i inwigilacji, ale z powodzeniem możemy zagłuszyć je sami. Odbywa się to zazwyczaj stopniowo i subtelnie, ponieważ w naszym codziennym życiu bardzo rzadko stajemy przed wielkimi dylematami moralnymi. Ustępstwa w małych sprawach często prowadzą do ustępstw w większych.
Tymczasem właściwie uformowane sumienie – sumienie często “używane” – jest warunkiem samodzielności osądu, dojrzałości myślenia. Człowiek o prawym sumieniu jest, jak powiedzieliby psychologowie, wewnątrzsterowny, sam kieruje swoim postępowaniem, jest zdolny do brania odpowiedzialności za siebie i innych w sprawach tak małej, jak i wielkiej wagi. Dobrze uformowane sumienie skłania do bezinteresowności, a więc też przyjaźni i troski o dobro wspólne. Cnoty obywatelskie, tak potrzebne w demokracji, mają korzenie w ludzkim sumieniu.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,475,sumienie-jest-niebezpieczne-nie-wierzysz.html
***************************************************************************************************************************************
CHRZEŚCIJANIE A RZECZYWISTOŚĆ
************
Żołnierze Wyklęci – męczennicy nadziei
KAI / slo
Żołnierze Wyklęci – męczennicy nadziei – są legendą narodu walczącego o prawdę, honor i wolność, a my jesteśmy ich spadkobiercami – podkreślił abp Henryk Hoser w czasie Eucharystii, odprawionej w ich intencji.
W katedrze św. Michała Archanioła i św. Floriana na Pradze odbyły się w tym roku centralne obchody V Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W czasie liturgii modlono się za żołnierzy podziemia.
– Wspominamy ich dziś pragnąc by byli dla nas wzorem miłości do Boga i Ojczyzny. Abyśmy tak jak oni umieli z odwagą i zaufaniem do Bożej Opatrzności zaśpiewać: “Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy – powiedział w homilii bp warszawsko-praski.
Nawiązując do słów z Pieśni Cierpiącego Sługi Jahwe z księgi Izajasza abp Hoser przyrównał los Żołnierzy Niezłomnych do tego, co przecierpiał Jezus Chrystus. – Likwidowani fizycznie, wieszani, rozstrzeliwani, skazywani na gnicie w więzieniach. Byli zsyłani do obozów śmierci. Pozbawiani godności i jakiegokolwiek szacunku bohaterowie Armii Krajowej i Zbrojnego Podziemia Formacji Wojskowych na froncie zachodnim. Lżono ich i opluwano przez nienawistną propagandę wyspecjalizowaną w inwektywach i słowach plugawych. Wreszcie byli wrzucani do anonimowych dołów śmierci – jak zwierzęca padlina – powiedział abp Hoser.
Przypomniał, że o Żołnierzach Niezłomnych nie wolno było ani mówić, ani pisać. – Pomimo, iż byli ‘wyklęci, to jednak żyli w zbiorowej pamięci rodzin, świadków i ocalałych towarzyszy broni, bo byli męczennikami nadziei. Stanowili oni legendę narodu walczącego o prawdę, honor i wolność. Ginęli często z okrzykiem: ‘Niech żyje Polska!’, albo ‘Jeszcze Polska nie zginęła!’ – podkreślił bp warszawsko-praski.
Mówiąc o mającym dziś miejsce przywracamy im szacunek i należytej pamięć abp Hoser przywołał obraz wyschniętych kości z księgi proroka Ezechiasza. – Stawiamy im krzyże i pomniki. Piszemy o nich książki i wiersze. Tworzymy filmy przywracając o nich pamięć. Widzimy także ich na zdjęciach jakby okrytych ścięgnami, mięśniami i skórą. Odkrywamy przez to ich młode, pełne radości i optymizmu twarze – powiedział kaznodzieja.
Podkreślił przy tym, że jedną z najskuteczniejszych form kultywowania żywej pamięci jest wspólna modlitwa.- Uczestnicząc w zgromadzeniu Eucharystycznym wpisujemy niejako ich historię w historię zbawienia dokonaną przez krew Jezusa Chrystusa – zauważył abp Hoser. Dodał przy tym: Oni walczyli abyśmy byli wolni od zła oraz suwerenni w tym co najważniejsze czyli abyśmy mogli wyznawać najwyższe dobro jakim jest Bóg – Miłość Nieskończona.
Na zakończenie bp warszawsko-praski zaapelował o zrobienie rachunku sumienia ze stosunku do Boga, narodowej historii i odpowiedzialności za los Ojczyzny. – Czy nie stajemy się dziś grobami pobielanymi? Czy przypadkiem nie zabrakło nam Bożego Ducha? Czy jesteśmy godnymi spadkobiercami tych, którzy nie dawali się ściągnąć w ułudę i iluzję tego, co podawała im ówczesna propaganda i goebelsowskie media? Gdzie jest ten Duch, który ma mówić, że Bóg jest największym dobrem człowieka? – pytał abp Hoser.
Zachęcał także aby okazja do wspomnień stała się podstawą nowego życia, opartego o wartości nieprzemijające. – Módlmy się by byli oni naszym wzorem i modelem miłości do Boga i Ojczyzny. Abyśmy tak jak oni umieli z odwagą i zaufaniem do Bożej Opatrzności zaśpiewać: Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy – zaapelował bp warszawsko-praski.
Po Mszy św. wręczono okolicznościowe medale “Zło dobrem zwyciężaj”, przyznawane przez Ogólnopolski Komitet Pamięci księdza Jerzego Popiełuszki. Następnie obok katedry przed Dębem Pamięci odbył się Apel Pamięci.
______________________
Narodowy Dzień Pamięci “Żołnierzy Wyklętych” został ustanowiony w 2011 roku.
Pierwszy marca jest dniem szczególnie symbolicznym dla “żołnierzy wyklętych”, tego dnia w 1951 r. wykonany został wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
*****************
***************************************************************************************************************************************
Nie przyszedłem pana nawracać
zresztą wyleciały mi z głowy wszystkie mądre kazania
po prostu usiądę przy panu
i zwierzę swój sekret
że ja, ksiądz,
wierzę Panu Bogu jak dziecko
(ks. Jan Twardowski)