Pragniemy odzyskania państwa ale nie wiemy jak to zrobić, jak przełożyć naukę katolicką na państwo. Zauważyłam, że na katolickich forach teksty polityczne cieszą się zawsze większą liczbą wejść i komentarzy niż religijne. My w naszych umysłach oddzielamy religię od polityki. Skąd tedy bierze się nasze przekonanie, że zmienimy nasze panstwo na Boże? Wyobrażamy sobie, że zwalczymy jakoś wrogów, zadekretujemy prawa Boże, lub intronizujemy Chrystusa w państwie, albo napiszemy Bożą konstytucję, lub demokratycznie wybierzemy katolików. Nie ma w tych naszych pomysłach miejsca na działanie samego Boga , chcemy sami.
Trafiłam dziś na Gościu na tekst który mnie dotknął bo jest głosem Boga do ludzi, Bóg do nas mówi, daje znaki, a my nie jesteśmy gotowi, bo nasza uwaga jest rozproszona w masie informacji. Nie widzimy Znaków, nie czytamy ich. Od jakiegoś czasu te Znaki do mnie wołają w konferencjach z Witkiem Wilkiem, czy w audycjach “Dotyk Boga”, widzę, że Duch św. działa, że idzie Nowe, a u nas ciągle po staremu.
Spójrz na ten tekst, który zaczęłam czytać pobieżnie, ale coś się do mnie przebiło z niego i przeczytałam go ponownie, uważnie;
Pójdą za tobą rzesze
Rok 1939. Loreto. Chiara, wtedy jeszcze Silvia Lubich, ma 17 lat. Uczestniczy w zjeździe katolickiej młodzieży. Między wykładami biega do Domku Nazaretańskiego w sanktuarium. To punkt wyjścia duchowego doświadczenia Włoszki. Klęka tu przy okopconej od oliwnej lampki ścianie. „Coś nowego i boskiego ogarnia mnie, prawie przytłacza.
A więc Maryja mieszkała tutaj. Józef chodził po tym pokoju. Pomiędzy nimi Jezus jako dziecko przez lata żył w tych ścianach, które rozbrzmiewały Jego dziecięcym głosem… Czuję brzemię każdej z tych myśli, ściskają mi serce; łzy płyną same” – notuje nastolatka. Wokół Świętej Rodziny kłębią się myśli przyszłej założycielki wielkiego Ruchu. Pisze o „silnym poczuciu bliskości Boga”, jakiego doświadcza. Przed wyjazdem z Loreto ostatni raz modli się w Domku. Czuje, jakby ktoś szeptał do niej: pójdzie za tobą rzesza dziewic. Kiedy wróci do rodzinnego Trydentu, spotka proboszcza. Ten widząc szczęście na twarzy Sylwii zapyta: – Znalazłaś swoją drogę? – Tak – odpowie. – Małżeństwo? – Nie. – Zatem klasztor? – Nie. – Pozostaniesz dziewicą w świecie? – Nie. Jest czwarta droga – odpowie dziewczyna.
Proboszcz nie krył zdziwienia, bo dla dziewcząt w tamtym czasie czwartej możliwości nie było. Po czterech latach Chiara pisze: „Była czwarta droga, którą Duch Święty otwierał w Kościele”. Chodziło o bycie z Jezusem „między osobami, które stają się dziewicze poprzez miłość. Tym jest cały Ruch Focolari”. Czwarta droga, o której mówiła Chiara, to wspólnoty osób konsekrowanych żyjących razem oraz małżonków. To zupełna nowość w Kościele.
Rok 1944. Kilka miesięcy po złożeniu przez Chiarę ślubu czystości (7 grudnia 1943 roku uważany jest za datę początku Ruchu; Sylwia przyjmuje wtedy imię Chiara po św. Klarze z Asyżu). Wojna szaleje w Trydencie. Dookoła ruiny, ranni. Rodzice Chiary uciekają w góry. Bombardowania trwają dzień i noc. Chiara z przyjaciółkami 11 razy na dobę ucieka do schronu. „Biegłyśmy tam szybko za każdym razem, gdy tylko rozbrzmiały syreny alarmu, i nie mogłyśmy brać ze sobą niczego oprócz małej książeczki: Ewangelii” – zanotowała. Pewnego dnia zapalają świecę. Blask płomienia oświetla przypadkowo otwarte zdanie z Ewangelii św. Jana. To modlitwa Jezusa: „Ojcze… aby wszyscy byli jedno”. Chiara notuje: „Narodziłyśmy się dla tej strony Ewangelii”. Jeszcze jej nie rozumieją. W święto Chrystusa Króla mówią Jezusowi: „Ty wiesz, jak można urzeczywistnić jedność. Oto jesteśmy. Jeśli chcesz, użyj do tego nas”. W liturgii słyszą: „Żądaj ode mnie, a dam Ci narody w dziedzictwo i w posiadanie Twoje krańce ziemi” (Ps 2,8).
Wojna jest ciężkim doświadczeniem dla Chiary i jej przyjaciółek. Tracą wszystko: jedna dom, inna narzeczonego, Chiara pracę i perspektywę dalszych studiów (rozpoczęła filozofię na Uniwersytecie Weneckim). Uważa, że to lekcja od Boga, bo wszystko przemija. Ale i pyta: Czy jest jakiś ideał, który nie ginie, którego żadna bomba nie może zniszczyć? Tak. To Bóg”.
Światłem dla dziewcząt stają się zdania: „Nie każdy, który mówi Mi: »Panie! Panie!« wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca” (Mt 7,21) oraz: „U was nawet włosy na głowie wszystkie są policzone” (Łk 12,7).
Słowa te wstrząsnęły Chiarą. „Objawienie Boga-Miłości, pomimo grozy wojennej, przyniosło radość, tak głęboko wyryło się w naszej duszy, że mogłyśmy powiedzieć: wierzymy w miłość”. To bohaterskie wyznanie w obliczu okrucieństwa wojny. Chwile uniesień trzeba jednak przekuć na konkrety. Dziewczyny wychodzą na ulice, opatrują rannych, pomagają ubogim. Ewangelię traktują dosłownie, jak choćby Jezusowe: „Dawajcie, a będzie wam dane”. Chiara z przyjaciółkami oddaje raz pewnej kobiecie ostatnie swoje jabłko. Tego samego wieczora ktoś przyniesie im cały kosz. Podobne sytuacje mnożą się. „Ewangelia więc jest prawdziwa” – notuje.
Więcej tu;
http://gosc.pl/doc/2337459.Chiara-na-oltarze
Wydaje mi się, że tu na ziemi nie będzie spełnienia. Jego przedsmak możemy poczuć tylko w formie miłości.
Świadomość tego oraz przytłaczający chaos, a niekiedy obłęd tego świata, nie zwalnia nas z obowiązku codziennej pracy na sobą oraz na rzecz dobra wspólnego.
Też mi się tak wydawało, ale się myliłam. Zawsze zastanawiały mnie słowa “Oto czynię wszystko nowe”. Co by to miało znaczyć? To zdanie można wziąć i postawić obok niego to samo zdanie, pierwsze z nich przyjęte jako tylko informacja,wiedza, drugie jako rozumienie tej wiedzy wlane przez Ducha św. jak w dzień pięćdziesiątnicy. To samo zdanie, ale dwa całkiem inne światy, jeden świat wiedzy, drugi rozumienia i doświadczenia. Kościół chyba przez 2 tysiące lat to zaniedbywał, ukrywał przed nami skarb, poszedł w bok, a protestanci to odkryli. Bóg dopuścił herezję Lutra nie bez przyczyny, Kościół zaniedbał swoją misję, osiadł na mieliżnie, świeccy go popędzają. Hierarchom należą się te baty które dostają od świata, bo przysnęli jak faryzeusze, stracili czujność, zakopali talenty.
Potrzebujemy dotknąć boku Chrystusa jak Tomasz, lub dostać Ducha św. by prorokować, leczyć, uwalniać, burzyć i budować, by Bóg się nami posługiwał.
Wtedy tylko, z Bogiem osiągniemy zwycięstwo.
Bardzo mnie pociąga by żyć tą pełnią którą oferuje nam Biblia, Bóg nas do tego woła.
Zaden z nas katolików tu obecnych nie spróbował otworzyć się na to doświadczenie ( ja trochę, ale za mało) a żyjemy w czasach wylania Ducha na świat. Obudźmy się. Niech każdy z nas choć raz pójdzie tam, gdzie chodzą już tysiące, na modlitwę odnowy charyzmatycznej. Prośmy Boga by nas powołał, dotknął, zrodził na nowo.
O, tu kwintesencja, krótko.
Cień papieża Franciszka uzdrawia chorych, a my wszyscy jesteśmy chorzy.
Ale my w to nie wierzymy. O!
Nasi biskupi mają to samo, ale oni tego nie wiedzą.
Mało tego, my to mamy. Każdy z nas który z wiarą modli się nad drugim uzdrawia go mocą chrztu.
12 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. 13 A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. 14 O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.
Kropka.
Tak jest. Słowo Boga nie może się mylić.