Myśl dnia
św. Wincenty à Paulo
CZWARTEK V TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE (Rdz 2, 18-25)
Stworzenie kobiety. Małżeństwo
Czytanie z Księgi Rodzaju.
Pan Bóg rzekł: « Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc ».
Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta ziemne i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę «.istota żywa ». I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.
Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział:
« Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta ».
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.
Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali nawzajem wstydu.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 128(127), 1-2. 3.4-5)
Refren: Błogosławiony, kto się boi Pana.
Szczęśliwy człowiek, który się boi Pana *
i chodzi jego drogami.
Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich, *
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny *
w zaciszu twojego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki *
dokoła twego stołu.
Tak będzie błogosławiony człowiek, *
który się boi Pana.
Niech cię z Syjonu Pan błogosławi +
i obyś oglądał pomyślność Jeruzalem *
przez wszystkie dni twego życia.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 11,25)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mk 7,24-30)
Prośba poganki wysłuchana
Słowa Ewangelii według świętego Marka.
Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu.
Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki.
Odrzekł jej: „Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest wziąć chleb dzieciom i rzucić psom”.
Ona Mu odparła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci”.
On jej rzekł: „Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę”. Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł.
Oto słowo Pańskie.
**********************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Pokora i wiara
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Bóg objawia tajemnice królestwa zwyczajnym ludziom w codziennych sytuacjach. W czytaniach usłyszymy dziś o sprawach tak ludzkich, jak miłość męża do żony, matki do dziecka, proste radości życia rodzinnego. Bóg nie działa w oderwaniu od naszego życia, lecz wchodzi w naszą codzienność, pomagając nam przekraczać siebie. Dzięki Jego łasce, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jak kobieta z dzisiejszej Ewangelii, zdobywamy się na heroizm miłości, trudu, pokory, które często niezauważone przez innych, znajdują uznanie w oczach Boga.
Mira Majdan, „Oremus” luty 2009, s. 53
LUD BOŻY
O Boże, który z ciemności wezwałeś nas do przedziwnego swojego światła, spraw, abyśmy mogli głosić Twoją wielmożność (1 P 2, 9)
Zarówno chrzest jak i bierzmowanie nie są zwykłymi wydarzeniami osobistymi, dotyczącymi tylko tych, którzy dostępują odrodzenia i udoskonalenia w życiu chrześcijańskim, lecz są to wydarzenia kościelne odnoszące się do całego Kościoła, bądź to dlatego, że dokonują się przez pośrednictwo jego szafarza, bądź też dlatego, że sakramenty nie tylko jednoczą człowieka z Bogiem, lecz także ludzi wzajemnie między sobą. „Wszyscyśmy w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało” (1 Kor 12, 13), Ciało Mistyczne Chrystusa, czyli Kościół. Kościół tworzy się, wzrasta i rozwija właśnie przez nowe dzieci, które rodzi przez sakramenty.
Nasz Pan, „podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu, potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę” (KK 14). Ten sam sakrament, który czyni człowieka dzieckiem Boga, czyni go także członkiem Kościoła; podobnie ten sam sakrament, który go czyni doskonałym chrześcijaninem, zaciąga go jako żołnierza na służbę Kościoła. „Gdy Duch Święty… w chrzcielnicy, jakby w łonie, rodzi wierzących w Chrystusa do nowego życia, gromadzi ich wówczas w jeden lud Boży” (DM 15). Nie jest to jakaś rzeczywistość dodatkowa lub drugorzędna, lecz część tego samego planu Bożego zbawienia ludzkości, ponieważ „upodobało się Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i święcie Mu służył” (KK 9). W tym celu od dawnych czasów Bóg wybrał naród żydowski uświęcając go i wiążąc z sobą szczególnym przymierzem. Lecz była to tylko figura nowego ludu mesjanicznego, który Pan Jezus miał odkupić przez swoją krew i stać się jego Głową. W ten sposób wszyscy ochrzczeni w Chrystusie stanowią lud przez Niego zbawiony: Lud Boży, przedmiot miłosierdzia Bożego (1 P 2, 10). Na ten przywilej, wypływający właśnie z miłosierdzia Bożego, chrześcijanin powinien odpowiedzieć wielkodusznością: „Wszyscy synowie Kościoła pamiętać winni o tym, że swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej lasce Chrystusa”, na którą powinni odpowiadać „myślą, słowem i uczynkiem” (KK 14).
- Chwała Tobie, o Panie! Ojcze miłosierdzia, przez chrzest odrodziłeś nas do nowego życia przybranych dzieci Bożych. Ty przez wodę i Ducha Świętego czynisz ze wszystkich ochrzczonych jeden lud Chrystusowy. Ty zsyłasz w nasze serca Ducha Twojej miłości, aby nam udzielić wolności i pokoju. Ty wzywasz ochrzczonych, aby głosili Ewangelię Chrystusa.
Wysłuchaj nas, o Panie! Spraw, aby wszyscy, którzy zostali naznaczeni znamieniem krzyża, wyznawali jawnie wiarę we wszystkich okolicznościach życia… zachowaj w jednej wierze i miłości wszystkich chrześcijan, których przez chrzest połączyłeś w jedną rodzinę (Obrzęd chrztu dzieci).
- O święty Kościele Boży, jak wielką miłość ku tobie rozpala w moim sercu ta myśl: jestem twoim członkiem, jestem członkiem Jezusa Chrystusa! Jaką miłość wzbudza ona we mnie ku wszystkim chrześcijanom, skoro wszyscy są moimi braćmi i wszyscy razem tworzymy jedno w Jezusie Chrystusie!
Nie mógłbym pozostać obojętnym wobec żadnej rzeczy, która dotyczy ciebie. Ogarnia mnie smutek, kiedy jesteś prześladowany, raduję się na wieść o twoich zdobyczach i tryumfie.
Jak wielką radość budzi we mnie myśl, że uświęcając siebie samego przyczyniam się do powiększenia twojej piękności i pracuję nad uświęceniem wszystkich synów Kościoła, moich braci, a nawet do zbawienia wielkiej rodziny ludzkiej!
O święty Kościele Boży, pragnę, na ile to zależy ode mnie, abyś stal się jeszcze piękniejszy, świętszy i bardziej liczny, ponieważ cały twój blask wypływa z doskonałości każdego z twoich dzieci, złączonych razem w ścisłej solidarności, która była myślą przewodnią modlitwy Jezusa po Ostatniej Wieczerzy, oraz prawdziwym testamentem Jego Serca: aby wszyscy byli jedno… aby byli doskonali w jedności! (J. B. Chautard).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 123
http://www.mateusz.pl/czytania/2015/20150212.htm
******
Życie opiera się nie na lęku tylko na miłości
Dorota Niedźwiecka
Na więź, która się tworzy między małżonkami, składa się i czułość, i przyjemność, i radość bycia ze sobą, przyjęcia drugiej osoby i oddanie się jej – z o. Ksawerym Knotzem rozmawia Dorota Niedźwiecka
Właśnie wydał Ojciec swoją siódmą książkę Zaślubiny w Bogu mężczyzny i kobiety. Czym różni się ona od poprzednich?
– Książka pokazuje przede wszystkim, na czym polega życie sakramentalne małżeństwa i jego wyjątkowa duchowość, mówi o budowaniu tożsamości małżeńskiej. Te zagadnienia są podstawą dla zrozumienia moralności życia seksualnego, na którym koncentrowały się moje poprzednie książki.
W czym pomaga budowanie tożsamości małżeństwa?
– Bez określenia swojej tożsamości człowiek nie wie, kim jest. Dopiero gdy małżonkowie wiedzą, kim są dla Boga i jaka jest ich misja w Kościele, mogą odkryć swoją wartość i głębię swojego powołania. W książce pokazuję ogromną rangę, jaką małżeństwo zyskało w Bożym planie zbawienia. Jest ono nie tylko naturalnym związkiem kobiety i mężczyzny, ale czymś dużo, dużo głębszym. Miłość małżonków – sama w sobie niezwykle wartościowa – staje się objawieniem miłości Boga do człowieka.
“Małżeństwo jest w samym centrum historii zbawienia” – pisze Ojciec w książce.
– Tak, małżeństwo w historii zbawienia człowieka, od Adama i Ewy po zaślubiny ludzi z Bogiem w niebie, wyjaśnia najważniejsze tajemnice wiary. Pomaga zrozumieć na przykład tak ważną relację jak relacja Chrystusa z Kościołem, czyli Oblubieńca zakochanego w swojej Oblubienicy. Nie ma ważniejszej rzeczywistości teologicznej jak małżeństwo – co od czasów Jana Pawła II teologia coraz bardziej odkrywa i docenia. Te zagadnienia studiowałem w minionym czasie i im poświęcam moją ostatnią książkę.
Specjalista od seksu zmienił branżę?
– Pokazuję wypływające z Pisma Świętego uzasadnienie dla sposobu życia, jakie ma prowadzić małżeństwo katolickie, żyjące z Chrystusem.
Jak dojść do takiego spojrzenia na własne małżeństwo?
– Poprzez Słowo Boże i sakramenty. Przez nie wchodzimy w tajemnicę spotkania się z Chrystusem w Kościele i równocześnie w tajemnicę małżeństwa, które dzięki sakramentowi staje się małą wspólnotą Kościoła.
Niekiedy można usłyszeć, że jak się człowiek modli, to wszystkie problemy znikają, a małżeństwo nigdy się nie rozpadnie.
– Wiadomo, że modlitwa jest bardzo ważna. Duchowość małżeńska uczy dostrzegania Boga w więzi małżeńskiej, a to wyklucza budowanie relacji z Bogiem w obojętności dla małżonka, a także wyklucza troszczenie się o siebie wzajemnie bez wspólnego budowania więzi z Bogiem. Modlitwa nie może być przeciwstawiona budowaniu więzi, która wymaga poznania siebie, drugiej osoby, słuchania się wzajemnie i dialogu ze sobą. Gdy troszczy się o więź i się modli, aby ona się rozwijała, można oczekiwać dobrych owoców.
Na przykład?
– Jeśli małżeństwu poczęło się dziecko z wadą serca, mogą podejść do tego technicznie – i przy całym bólu, który z tego powodu odczuwają – po prostu je abortować. A mogą odkryć, że jest to doświadczenie, próba wiary, która pomaga człowiekowi odkryć coś dla niego ważnego. Małżonkowie, w trudnym doświadczeniu mogą zniszczyć swoją więź, a mogą ją umocnić. Kryzys może mieć różne finały zależnie od tego, w jaki sposób człowiek myśli, jaką ma relację do Pana Boga i jaką więź ze współmałżonkiem. Małżonkowie potrzebują bardzo konkretnej umiejętności odczytywania działania Boga w ich więzi małżeńskiej. Wówczas będą widzieć szerzej, niż tylko sprowadzając swoje problemy do kwestii medycznych, socjologicznych czy psychicznych.
Wyobraźmy sobie, że małżonkowie kłócą się o byle co, posądzają, zwracają do siebie ze złośliwością.
– Mogą znaleźć takie rozwiązanie: jeśli coraz bardziej się kłócimy, to sensownie jest się rozejść i znaleźć kogoś bardziej zgodnego. A mogą całą energię skierować na rozwiązywanie problemu. Żeby to zrobić, potrzebują wiary, że Bóg ich złączył razem i da im łaskę jedności, która jest łaską sakramentu małżeństwa. Jedność w różnorodności tworzy się z wykorzystaniem wszelkich ludzkich sposobów stymulujących proces uzdrowienia i pojednania czyli rodzenia się wzajemnej życzliwości, przyjęcia własnych ograniczeń.
A intymne życie małżonków? Jak ono wpisuje się w to szerokie, teologiczne spojrzenie, o którym mówił Ojciec na początku?
– Ważne, by zobaczyć seksualność w całym spektrum – jako wyraz życia fizycznego, psychicznego i duchowego równocześnie. Bo te wszystkie wymiary są ze sobą złączone.
Małżeństwa mówią o rewolucyjnej zmianie, jakiej doświadczają, gdy określą sobie, czym jest dla nich wymiar seksualny w kontekście wiary i jak on wpływa na ich życie. W intymnej bliskości z małżonkiem zaczynają dostrzegać głębię: miłości Boga, która jest między nimi i która przybliża ich do siebie nawzajem i równocześnie do Pana Boga. Intensywność spotkania, głębia i sublimacja przeżyć stają się tak delikatne i wyrafinowane zarazem, że małżonkowie mówią, że ich życie odwróciło się o 180 stopni. A zaczęło się od zmiany sposobu myślenia.
Z takiego myślenia “to grzech, a to już nie grzech”?
– Z myślenia skażonego zagrożeniem. To nieistotne, czy to zagrożenie wynika z negatywnych doświadczeń życiowych, czy z nadmiernego skupiania się na własnej grzeszności w sferze seksualnej, czy może z lęku przed swoim ciałem, płodnością.
Jak sobie z tym lękiem poradzić?
– Rozwiązaniem jest doprowadzenie do zmiany w sposobie myślenia: że życie opiera się nie na lęku tylko na miłości. Trzeba nauczyć się interpretować własne życie z nowej perspektywy. A żeby to zrobić w sposób bezpieczny dla wszystkich, potrzebne są narzędzia: precyzyjny, pełen życzliwości język, który będzie otwierał na relacje, nie tworząc poczucia zagrożenia. Potrzebne jest rodzące się osobiste doświadczenie, jak budować duchowość małżeńską, jak dostrzegać ją w więzi Chrystusa. Dzięki temu łatwiej będzie budować czułość, troskę i szacunek dla własnego ciała.
A konkretnie?
– Pyta Pani o sto pięćdziesiąt pozycji seksualnych? To konkret, który jest pułapką. Taki konkret nie uratuje rozpadającego się małżeństwa, bo ono nie ma mądrości, jak żyć, aby się kochać.
Niemniej: jest ważny w kontekście małżeństwa. Chodzi przecież także o to, by być umiejętnym kochankiem.
– Bo potrzebne jest myślenie, które wszystko łączy w harmonii i odpowiednich proporcjach. Wszystko, co stworzył Pan Bóg.
I wymyślili ludzie. Pan Bóg nie stwarzał przecież pozycji seksualnych.
– Można powiedzieć, że stworzył, a ludzie potem nazwali po swojemu własne zachowania, zaplanowane przez Boga dla życia seksualnego. Bo na więź, która się tworzy między małżonkami, składa się i czułość, i przyjemność, i radość bycia ze sobą, przyjęcia drugiej osoby i oddanie się jej. Także odczucie delikatnej i pełnej szacunku obecności Pana Boga. I jak najbardziej techniczne kwestie ars amandi. Wszystko to może i ma ze sobą współgrać. Jak dźwięki, które zebrane w odpowiedni sposób tworzą harmonię melodii.
O. Ksawery Knotz – doktor teologii pastoralnej, duszpasterz małżeństw i rodzin, pisze książki i prowadzi rekolekcje o seksie dla małżeństw.
ZAŚLUBINY W BOGU MĘŻCZYZNY I KOBIETY
Ksawery Knotz OFMCap
http://www.deon.pl/religia/w-relacji/cialo-duch-seks/art,133,zycie-opiera-sie-nie-na-leku-tylko-na-milosci.html
*******
90 sekund z Ewangelią – Mk 7, 24-30
Jacek Siepsiak SJ
90 sekund z Ewangelią, codziennie i do końca świata. W każdym z odcinków rozważamy Słowo w myśl zasady: minimum słów, maksimum treści.
Rozważanie do dzisiejszej Ewangelii przygotował o. Jacek Siepsiak SJ
**************************************************************************************************************************************
Na dobranoc i dzień dobry – Mk 7, 24-30
Mariusz Han SJ
Prosić, ale tylko na kolanach…
Wiara Syrofenicjanki
Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki.
Odrzekł jej: Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom. Ona Mu odparła: Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci.
On jej rzekł: Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę. Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł.
Opowiadanie pt. “Zmiana myślenia”
Sposób ubierania do pewnego stopnia kształtuje człowieka, ułatwia lub utrudnia kontakt z innymi. Psychologia mówi o pewnych zmianach u osób noszących stale określony strój czy uniform.
Św. Franciszek Salezy, biskup z Genewy, na pytanie, czy zakonnicy mają nosić skarpetki, czy nie – odpowiedział: “Głowy trzeba reformować, nie nogi”.
Refleksja
Postawa klęcząca wymaga od nas nie tylko wysiłku fizycznego i wykonania gestu uniżenia, ale przede wszystkim postawy serca. Uniżenie serca w tym geście jest o wiele ważniejsze, niż sam gest zewnętrzny przyklęknięcia. Z postawy serca bowiem biorą się wszelkie gesty, które jeśli są autentyczne, wyrażają to, co chcemy przekazać drugiemu człowiekowi……
Jezus za każdym razem, gdy rozmawiał z Ojcem, wpierw swoim sercem przygotował to, co chciał wyrazić wpierw swoimi ustami, a potem postawą zewnętrzną. Ta postawa była wyrażeniem jego postawy duchowej. W każdej modlitwie, każdy z nas uklękła po to, aby wyrazić postawę szacunku wobec Tego, który jest naszym Ojcem. Postawa uniżenia wynika nie z gestu zewnętrznego, ale z postawy serca…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego postawa klęcząca jest tak ważna w naszym życiu?
2. Czy prosić to wstyd?
3. Dlaczego potrzebne są nam zewnętrzne gesty?
I tak na koniec…
Od czasu wynalezienia pisma bardzo straciły na sile prośby, a zyskały rozkazy (Georg Christoph Lichtenberg)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,536,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mk-7-24-30.html
*******
Komentarz liturgiczny
Prośba poganki wysłuchana
(Mk 7, 24-30)
Asja Kozak
asja@amu.edu.pl
http://www.katolik.pl/modlitwa,888.html
******
Refleksja katolika
W dzisiejszym świecie wrażliwość często wydaje się być kulą u nogi, a ona jest łaską!
Człowiek wrażliwy na Boga szuka Go całym sercem i umie wyprosić potrzebną łaskę. Tak jak Syrofenicjanka, którą spotykamy dziś w Ewangelii. Ona w sercu słyszała Boży Głos, który ją prowadził do Jezusa. Mimo wszystkich okoliczności tego wydarzenia, które skreślały ją w oczach wszystkich patrzących na to spotkanie (była „tylko” kobietą, i to poganką!), mimo wszystko wyprosiła Bożą łaskę dla swojej cierpiącej córki (por. Mk 7,24-30).
Człowiek wrażliwy rozpoznaje Boże dary. Nazywając je, dziękuje Bogu Stwórcy.
Człowiek wrażliwy dostraja się do drugiego człowieka. Widzi wspólne podobieństwo i cieszy się drugim człowiekiem. I z miłością chętnie wyrusza w drogę, którą im przygotował Bóg (por. Rdz 2,18-25).
Człowiek wrażliwy, idąc Bożą drogą jest szczęśliwy. W ciszy wydaje piękne owoce swego życia (por. Ps 128,1-5).
Błogosławiony, kto się boi Pana…
niech cię z Syjonu Pan błogosławi!
(z Ps 128)
Anna-Irena, Kraków
czytelny@poczta.fm
Biblia pyta:
I usłyszałem głos Pana mówiącego: Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?
Iz 6,8
***
KSIĘGA IV, GORĄCA ZACHĘTA DO KOMUNII ŚWIĘTEJ
ROZDZIAŁ II, W SAKRAMENCIE OŁTARZA UKAZUJE SIĘ WIELKA DOBROĆ I MIŁOŚĆ BOGA
1. Pełen ufności w dobroć Twoją, Panie, i bezmierne miłosierdzie, przychodzę chory do Uzdrowiciela, spragniony i głodny do Źródła życia Ps 36(35),10, ubogi do Króla niebios, sługa do Pana, stworzenie do Stworzyciela, zrozpaczony do mojego czułego pocieszenia. Ale skądże mi to, ze przychodzisz do mnie? Łk 1,43
Kimże jestem, abyś dawał mi siebie samego? Jakże grzesznik ośmiela się stanąć przed Tobą? I jakże Ty raczysz przyjść do grzesznika? Znasz od dawna swojego sługę i wiesz, że nie ma w nim żadnego dobra, aby zasłużył na Twoje przyjście. Wyznaję więc moją nędzę, poznaję Twoją dobroć, oddaję cześć Twojemu oddaniu i dziękuję za tak wielka miłość Ef 2,4.
Bo czynisz to dla siebie samego, a nie dla moich zasług, abym lepiej pojął Twoją dobroć, zapłonął większą miłością i uniżył się doskonałą pokorą. Ponieważ chcesz tego i sam rozkazałeś, więc i ja chcę doznać Twojej łaskawości, i niech już moja niedoskonałość nie będzie przeszkodą!
2. Jezu, łagodny i łaskawy, jakaż cześć Ci się należy, jaka wdzięczność i nieustanna chwała za dar Twojego świętego Ciała, którego wspaniałości nikt z ludzi nie potrafi wyrazić!
Ale o czym będę myśleć w czasie tej Komunii, kiedy zbliżę się do mojego Pana, którego i tak nie zdołam uczcić jak należy, a jednak pragnę Go przyjąć pobożnie? Cóż mógłbym pomyśleć lepszego i zbawienniejszego niż to, że mam się przed Tobą całkiem ukorzyć i tylko wysławiać Twoją nieskończoną dobroć dla mnie.
3. Chwalę Cię, Boże, i wysławiam na wieki. Nie myślę o sobie, ale oddaję się Tobie do głębi mojego nicestwa.
Oto Ty, Święty świętych, a tu ja, grzesznik nikczemny.
Oto Ty schylasz się nade mną, a ja nie jestem godzien spojrzeć na Ciebie.
Oto Ty przychodzisz do mnie, chcesz być ze mną, zapraszasz mnie do swego stołu. Chcesz mi dać pokarm niebieski i chleb aniołów Ps 78(77),25, nie co innego, ale samego siebie, chleb żywy, który zstąpił z nieba i przynosi światu życie J 6,33.51-52.
Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’
***
APOSTOLSTWO I FILOZOFIA
Filozof uczniom własnej nauki udziela:
Apostoł tylko świadkiem jest nauczyciela.
Adam Mickiewicz
***
Nie myl dobroci ze słabością.
H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’
http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html
*********
Refleksja maryjna
Rodzaje objawień maryjnych
Z ilości osób, które do mnie piszą, domagając się, aby ich biskup lub ich parafialni księża zajęli odpowiednią pozycję w sprawie objawień Matki Bożej, wnioskuję, że rozszalał się pewien rodzaj wizji. Tak wiele jest osób, do których Matka Boża przemawia, nakazując im zapisywać swoje słowa. Znam pewną książkę, która jest zbiorem wizji pewnego księdza, która podbiła rynek sprzedaży setkami tysięcy wydań, przyczyniając się do powstania w świecie pewnego stylu duchowości. Mogę stwierdzić, że w obecnym czasie wizje osiągnęły niezliczoną liczbę. Również objawienia, często wzbogacane wizjami (niekiedy przeobfitymi jak w Medjugorie), osiągnęły ogromną liczbę.
W następnej kolejności pojawiają się łzawienia, łączone z objawieniami i krew, która wypływa z obrazów zawieszonych na ścianach. Mógłbym tak wymieniać bez liku, ale zasadniczo rodzaje zawężają się do pierwszych dwóch przykładów, o których wspomniałem: obecność widzialna z wizją lub bez wizji.
C. M. Martini
teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2000
www.salwator.com
http://www.katolik.pl/modlitwa,884.html
*******
Izaak ze Stella (? – ok. 1171), mnich cysterski
Kazanie 33, Pierwsze na drugą niedzielę Wielkiego Postu
„Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu” (Mt 15,21). Kiedy „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1,14), wyszło od Ojca by przyjść do świata (J 16,28). „On, istniejąc w postaci Bożej,” opuścił swoją ojczyznę, aby „ogołocić samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,6-7), „w ciele podobnym do ciała grzesznego” (Rz 8,3), żeby dać się znaleźć tym, którzy opuszczają własną ziemię i odnajdują Go w regionie Tyru i Sydonu… Niech wyjdzie zatem ta kobieta kananejska z wnętrza swego kraju (Mt 15,22) i niech spotka, na granicy krainy lekarza, który przychodzi z własnej woli, wyszedłszy przez miłosierdzie z własnego terytorium. Objawia się On, z dobrocią, na obcej ziemi, choremu, który nie mógłby mieć do Niego dostępu, gdyby nie przyszedł. Bo jako błogosławiony Bóg, sprawiedliwy i mocny, był w górze, a nędzny człowiek nie mógł tam wstąpić… Pełen współczucia zatem, dokonał tego, co przystoi litości: przyszedł aż do grzesznika…
Wyjdźmy więc, bracia, wyjdźmy każdy z osobna z miejsca naszej własnej niesprawiedliwości… Pogardź grzechem i oto opuszczasz grzech. Nienawidzisz grzech i spotkałeś Chrystusa tam, gdzie się znajduje. Ale powiesz, że to zbyt wiele dla ciebie i bez łaski Bożej człowiek nie może nienawidzieć grzechu, pragnąć sprawiedliwości, powstrzymać się od grzeszenia i pragnąć poprawy. „Niech dzięki czynią Panu za Jego miłosierdzie, za Jego cuda dla synów ludzkich” (Ps 107,8). Ponieważ jeśli to przez łaskę opuścił krainę Tyru i Sydonu, gdzie kobieta mogła Go spotkać, to także przez łaskę potajemnie wyciągnął tę kobietę z jej najbardziej wewnętrznego domostwa…
Ta kobieta symbolizuje Kościół, odwiecznie powołany, wezwany i usprawiedliwiony w czasie, przeznaczony do chwały na końcu czasów (Rz 8,30): nieustannie modli się on za swoją córką, to znaczy, za każdego z wybranych.
***********
Kilka słów o Słowie 12 II 2015
**************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
12 LUTEGO
św. Saturnin i towarzysze
męczennicy
Około roku 304 podczas prześladowań zarządzonych przez cesarza Dioklecjana w Abisynii w Afryce został uwięziony kapłan oraz 48 innych chrześcijan, mężczyzn, kobiet i dzieci. Pochwycono ich podczas niedzielnej Mszy Świętej i uwięziono, bo odmówili oddania Pisma Świętego. Wszyscy zostali wysłani do Kartaginy na przesłuchanie i stanęli przed prokonsulem Anulimusem. Niektórych torturowano, ponownie postawieni przed obliczem Anulimusa 11 lutego 304 roku zażarcie bronili swojej wiary. Odesłano ich więc z powrotem do więzienia. Nie wiemy na pewno, czy zginęli jeszcze tego samego dnia, czy też prokonsul pozwolił im umrzeć z głodu.
http://www.katolik.pl/modlitwa,888.html
******
Reginald z Orleanu, prezbiter
Reginald urodził się około 1183 r. w Saint-Gilles we Francji. Otrzymał wykształcenie na uniwersytecie w Paryżu i od 1206 do 1211 r. wykładał tam prawo kanoniczne. Z racji widocznych zdolności i cnót mianowany został dziekanem kapituły katedralnej w Orleanie. Tu również wsławił się bystrością umysłu i elokwencją w przepowiadaniu oraz czułym nabożeństwem do Matki Bożej.
Jako bardzo gorliwy człowiek, Reginald nie był zadowolony z życia, jakie prowadził; pragnął jeszcze więcej. Wyruszył z pielgrzymką do Ziemi Świętej, aby rozeznać swoje powołanie. Po drodze przechodził przez Rzym. Podzielił się tu swoim pragnieniem pierwotnego ubóstwa i apostolskiego głoszenia Ewangelii z kardynałem Hugonem de Segni. Ten skierował młodzieńca do św. Dominika Guzmana, który w tym samym czasie przebywał w Rzymie. Reginald nie wahał się otworzyć serca przed Dominikiem – jego poszukiwanie miejsca realizacji powołania zakończyły się.
Reginald postanowił wstąpić do nowo powstałego zakonu św. Dominika. Bardzo szybko jednak poważnie zachorował, jego życie było zagrożone. Dominik, będąc pod wrażeniem mądrości i oddania Reginalda, gorliwie modlił się o jego uzdrowienie. Jego modlitwa była jak zwykle skuteczna. Reginald miał w tym czasie wizję: przy jego łóżku pojawiła się Najświętsza Dziewica ze św. Cecylią i św. Katarzyną Aleksandryjską. Namaściły go niebiańskimi perfumami. Maryja pokazała mu długi biały szkaplerz, wskazując, że będzie on częścią stroju zakonnego dominikanów. Po tej wizji Reginald był całkowicie zdrów. Bracia, którzy aż dotąd, do 1218 r., nosili stroje kanoników regularnych, z radością przyjęli białe szkaplerze, przyniesione im specjalnie przez Maryję. Reginald tymczasem, otrzymawszy habit, dla wypełnienia swoich ślubów udał się w dalszą drogę do Ziemi Świętej.
Po powrocie zaczął się krótki, ale błyskotliwy okres głoszenia Ewangelii przez Reginalda. Jego elokwencja i piękno życia ściągały wielu ludzi do zakonu w Paryżu i Bolonii. Wśród nich byli nie tylko studenci, ale także profesorowie i doktorzy prawa. Jednym z nich był także Jordan z Saksonii, który z czasem stał się również łowcą dusz oraz następcą św. Dominika jako generał zakonu.
Reginald był pierwszym, który nosił dominikański szkaplerz – i pierwszym, który w nim zmarł w niecałe dwa lata po obłóczynach w 1220 r. W ikonografii jest często przedstawiany w momencie otrzymywania szkaplerza od Maryi.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-12a.php3
Wydawało się, że powstał nowy Eliasz
Humbelina urodziła się w 1092 r. i była młodszą siostrą św. Bernarda z Clairvaux. Kiedy jej brat wstępował do cystersów wraz z pozostałymi braćmi, ona jedna nie poszła wraz z nim. Wybrała małżeństwo z dostojnikiem.
Kilka lat po założeniu przez Bernarda opactwa w Clairvaux, Humbelina przybyła do niego z wizytą. Ubrana była bardzo dostojnie, towarzyszyła jej liczna świta. Kiedy Bernard dowiedział się, że przybywa jego siostra, odmówił spotkania z nią. Przez ich brata, Andrzeja, przekazał jej, że opat uważa jej przybycie za niepotrzebny spektakl. Humbelina miała wtedy odrzec, że jeśli Bernard zgodzi się z nią spotkać, zrobi, o cokolwiek ten ją poprosi. Bernard przystał na tę propozycję i pouczył z miłością siostrę, że jej tańce i przepych nie licują z wartościami, które wynieśli z domu od świątobliwej matki. Ta rozmowa wydała swoje owoce dopiero dwa lata później. Humbelina dostała zgodę od męża, by zostać mniszką. Wstąpiła do klasztoru, w którym przeoryszą była jej szwagierka Elżbieta. Wkrótce potem, kiedy Elżbieta opuściła klasztor w celu założenia nowej fundacji w pobliżu Dijon, Humbelina została wybrana nową przeoryszą. Podjęła bardzo surowe życie pokutnicze. Tłumaczyła siostrom, że tak długo żyła w świecie, że żadna pokuta nie jest dla niej zbyt wielka. Przy jej śmierci byli obecni jej bracia: Bernard, Andrzej i Niward. Obejmowana przez Bernarda, wydała ostatnie tchnienie w 1135 r. Jej kult rozpoczął się zaraz po jej śmierci; w 1763 r. Stolica Apostolska potwierdziła przysługujący jej tytuł błogosławionej. Jest patronką osób, które straciły rodziców. |
|
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-12b.php3 |
*********
O młodzieńczych latach Melecjusza historia nie przekazała nam żadnych informacji. Wiadomo tylko, że urodził się w mieście Melitene, w Armenii. W roku 358 został wybrany biskupem w Sebaście (Armenia).
W tym okresie nastało groźne niebezpieczeństwo dla Kościoła: herezja Ariusza, który utrzymywał, że Jezus Chrystus nie był Synem Bożym z natury, ale tylko z przybrania, z adopcji. Za herezją opowiedziało się niestety wielu biskupów i sami cesarze, którzy popierali błędną naukę z wszystkich sił. Doszło do tego, jak pisze św. Hieronim, że w pewnym czasie zdawało się, że cały Kościół stał się ariański.
Za wyborem Melecjusza na biskupa głosowali także arianie, gdyż początkowo nie był on zdecydowany, gdzie jest prawda. W roku 360 został powołany na stolicę metropolitalną w Antiochii (Syria). Cesarz Konstancjusz II, sprzyjający arianom, chętnie zatwierdził ten wybór. Kiedy jednak patriarcha spostrzegł się, że arianie są w błędzie, zaczął stanowczo występować przeciwko herezji. To wzbudziło wśród heretyków tak wielkie wzburzenie, że wymusili na cesarzu depozycję Melecjusza i wygnanie. Przebywający wówczas w Antiochii ariański biskup z Cagliari (Sardynia), Lucyferiusz, wyświęcił na biskupa Antiochii Paulina. Kiedy Melecjusz wrócił na swoją stolicę po śmierci ariańskiego cesarza, Konstancjusza II (+ 361), zastał miasto podzielone na dwa obozy – liczniejszy ariański i mniejszościowy – wierny Soborowi Nicejskiemu I (325), który potępił arianizm.
Biskup Paulin umiał tak zręcznie maskować swoje błędy, że zdołał przekonać nawet św. Atanazego, patriarchę Aleksandrii, i papieża Liberiusza I, że Melecjusz głosi błędną naukę. Co więcej, zdołał nakłonić cesarza Walensa, by ten skazał Melecjusza jako heretyka na wygnanie. Tak więc do cierpień fizycznych dołączyły się o wiele boleśniejsze dla Melecjusza cierpienia moralne: został wyłączony ze społeczności kościelnej i napiętnowany jako odstępca od prawowitej wiary.
Na szczęście sprawa się wyjaśniła. Za Melecjuszem opowiedział się św. Bazyli i wielu innych. Gdy na tron wstąpił cesarz Gracjan, odwołał z wygnania bohaterskiego biskupa (378), który w triumfie wrócił na swoją stolicę. W roku 379 Melecjusz przygotował przeciwko arianom wyznanie wiary, które zatwierdził synod, zwołany przez niego w tym czasie. W roku 381 dzięki energicznym zabiegom patriarchy został zwołany do Konstantynopola sobór powszechny (381), na którym zaszczytne przewodniczenie powierzono właśnie Melecjuszowi i zatwierdzono uchwały synodu antiocheńskiego.
Sterany trudami i długoletnią walką w obronie czystości wiary, Melecjusz zmarł na tymże soborze (381). Mowę pogrzebową wygłosił ku jego czci św. Grzegorz z Nyssy, a przewodniczenie na soborze objął ówczesny patriarcha Konstantynopola, św. Grzegorz z Nazjanzu. Melecjusz pożegnał ziemię dla nieba w maju, ale na całym Wschodzie obchodzono rocznicę jego śmierci 12 lutego, zapewne w dzień przeniesienia jego relikwii. Martyrologium Rzymskie przyjęło również tę datę jako doroczną jego pamiątkę. Zasługi św. Melecjusza wysławił św. Jan Złotousty.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-12c.php3
Urodził się w mieście Melitene w Armenii. W 357 lub 358 r. został wybrany biskupem Sebesty. Głosowali za nim również arianie, których plaga rozlała się wówczas po cesarstwie, bowiem Melecjusz nie był zdecydowany, po której stronie się opowiedzieć.
W 360 r. powołano go na stolicę metropolitalną w Antiochii Syryjskiej. Jego wybór zatwierdził sam sprzyjający arianom cesarz Konstancjusz II. Patriarcha szybko spostrzegł, iż arianie są w błędzie i zaczął stanowczo występować przeciwko nim. Heretycy wymusili na cesarzu Walensie usunięcie go z katedry i wygnanie. Jakiś czas spędził jako pustelnik w odosobnieniu. Oficjalnie uznano go za odstępcę od prawdziwej wiary, przez co bardzo cierpiał moralnie jak i fizycznie.
Bóg sprawił, że cała sprawa wyjaśniła się i za Melecjuszem opowiedzieli się św. Bazyli Wielki oraz wielu innych. W 378 r. cesarz Grancjan odwołał go z wygnania. Święty triumfalnie wjechał do swojej stolicy i rozpoczął walkę z arianami.
W 379 r. przygotował przeciwko heretykom wyznanie wiary, które zatwierdził zwołany przez niego synod. W 381 r. współorganizował i przewodniczył II Soborowi Powszechnemu w Konstantynopolu. Zmarł podczas jego obrad. Jego relikwie przeniesiono do Antiochii 12 lutego. Tego też dnia Kościół czci pamięć patriarchy. Kult świętego ma charakter powszechny.
W ikonografii święty przedstawiany jest jako stary mężczyzna z dosyć długą, siwą brodą, wyraźnie rozdzielającą się na dwa kosmyki. Ubrany jest w liturgiczne, biskupie szaty, ozdobione w duże krzyże. Zazwyczaj prawą ręką błogosławi, w lewej trzyma Ewangelię.
Melecjusz to imię pochodzenia greckiego, mélō — “troszczyć się”.
Święty Melecjusz
dodane 2009-09-17 09:36
Anna Leksy
Wiek IV n.e. przyniósł chrześcijaństwu nowy wewnętrzny konflikt. Schizma antiocheńska wynikła na tle walki pomiędzy katolikami i arianami.
Początek sporowi dał Ariusz, duchowny Kościoła w Aleksandrii. Twierdził on, że Jezus Chrystus jako syn Boży jest poddany Bogu, że został stworzony przez Ojca. Ariusz rozumiał przez to, że “był czas, kiedy nie było Jezusa Chrystusa”. Tym samym Ariusz kwestionował boską naturę Jezusa. Nie można było pogodzić tego z powstającą wtedy doktryną o Trójcy Świętej oraz o równości Boga Ojca i Syna. W 321 r. Ariusz został ekskomunikowany przez synod w Aleksandrii.
Nie był to jednak koniec konfliktu. W spór jaki rozgorzał włączyli się wszyscy wielcy tamtej epoki: cesarz, papież, patriarchowie i biskupi. Nauki Ariusza potępił sobór w Nicei w 325 r. Mimo tego arianizm gromadził wciąż nowych zwolenników. W takich warunkach dojrzewała wiara Melecjusza, chłopca z ormiańskiego miasteczka Melitne. O jego młodzieńczych latach historia nie przekazała nam żadnych informacji.
Wiadomo natomiast, co działo się z Melecjuszem, gdy dorósł. W 358 roku Melecjusz został wybrany biskupem w Sebaście. Młody jeszcze duchowny nie miał wtedy sprecyzowanych poglądów. W związku z tym głosowali za nim tak przeciwnicy, jak i zwolennicy arianizmu.
W tym samym czasie doszło w Sebaście do rozruchów i zmęczony sytuacją Melecjusz wyjechał do Barei. Nie było mu jednak dane długo odpoczywać od sprawowania władzy biskupiej. W 360 roku został powołany na stolicę metropolitarną w Antiochii. Sprzyjający arianom cesarz Konstancjusz II z radością zatwierdził taki wybór. Wtedy jednak poglądy przyszłego świętego były już skrystalizowane.
Święty Melecjusz zdecydował się odstąpić od ariańskich koncepcji. Arianie antiocheńscy nie ukrywali rozczarowania, które niebawem zaowocowało otwartym konfliktem z biskupem. Wzburzeni arianie strącili Melecjusza z urzędu i wymogli zesłanie go na wygnanie do Mityleny.
Jego powrót był możliwy po śmierci cesarza Konstancjusza II w 361 roku. Wtedy właśnie doszło do podziału Antiochii na dwa obozy. Pierwszy i liczniejszy skupiał arian, mniejszy natomiast skupiał wiernych wykładni Soboru Nicejskiego. Ariański biskup Paulin, dyplomatycznie maskując swoje błędy, zdołał przekonać Liberiusza I, patriarchę Aleksandrii, że to Melecjusz głosi błędną naukę. Na skutek oszczerstwa cesarz skazał przyszłego świętego na kolejne wygnanie. Było to dla niego nie lada przykrością, musiał bowiem funkcjonować poza wspólnotą chrześcijańską.
Na szczęście Melecjusz znalazł wsparcie wśród wielkich postaci ówczesnego chrześcijańskiego świata. Opowiedział się za nim m.in. święty Bazyli – biskup i doktor Kościoła. Gdy na tron wstąpił cesarz Gracjan, biskup mógł wreszcie bezpiecznie powrócić z wygnania. Stało się to w 378 roku. Rok później Melecjusz przygotował przeciwko arianom wyznanie wiary. W roku 381 dzięki jego zabiegom zwołano sobór powszechny w Konstantynopolu. Podczas tego Soboru Melecjusz zmarł. Mowę pogrzebową wygłosił Grzegorz z Nysy. Nieco później uczcił go także pięknym panegirykiem Jan Chryzostom, który wcześniej był jego lektorem.
http://kosciol.wiara.pl/doc/491035.Swiety-Melecjusz
********
Józef urodził się 12 lutego 1820 roku na Kubie. Miesiąc później został oddany do sierocińca. Wychowany w surowych warunkach, zachował pogodę ducha i serdeczność dla innych. Jako bardzo młody chłopiec oddawał się opiece nad chorymi, ofiarami epidemii cholery, która miała miejsce w 1835 roku.
Odczytawszy w głębi swojego serca głos powołania, wstąpił do Zakonu Szpitalnego – bonifratrów. Przez kolejne 54 lata życia, aż do chwili śmierci, posługiwał w szpitalu jako usłużny i życzliwy pielęgniarz, później jako lekarz-chirurg. Zawsze z oddaniem wykonywał swoją pracę. Zajmował się biednymi i osobami z marginesu, troszcząc się o ich stan zdrowia, zapewniając wsparcie i pomoc materialną oraz duchową.
Brat Józef Eulalio udowodnił swoje wielkie oddanie chorym, kiedy kubańscy przywódcy wydali dekrety delegalizujące działalność zakonów w całym kraju. Pomimo tych wydarzeń pozostał wierny swoim przekonaniom i głosowi powołania, nie pozostawiając szpitala i nie opuszczając chorych, których nazywał swoimi braćmi i siostrami. Posiadał szczególny dar rozwiązywania problemów i sporów rodzinnych.
Zmarł 7 marca 1889 roku w Camaguey. Beatyfikowany został na Kubie w Camaguey przez kard. José Saraiva Martinsa w dniu 29 listopada 2008 r.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-12d.php3
Modlitwa wstawiennicza
Przenajświętszy Boże, Twoja łaska znalazła w bł. Józefie Eulalio Valdes podatny grunt, żeby przekazywać Twoje miłosierdzie. Całe swoje życie poświęcił On służbie biednym i chorym. Bądź uwielbiony za Jego życie pełne cnót i poświęcenia. Przez wstawiennictwo Twojego Sługi, który czynił miłosierdzie okaż, mi Panie Twoje Miłosierdzie oraz umocnij mą wiarę, nadzieję i miłość. Proszę Cię, udziel mi łaski, której potrzebuję. Niech się tak stanie, za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny, Twojego wiernego sługi brata Olallo Valdesa, na większą chwałę Twoją, przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
http://www.bonifratrzy.pl/index.php?option=18&action=articles_show&art_id=76%20&menu_id=110
Pierwsza w historii beatyfikacja na Kubie
dodane 2008-11-29 20:52
KAI/jk
Kościół katolicki na Kubie przeżywał po raz pierwszy wyniesienie na ołtarze swego rodaka.
oraz:
św. Antoniego, patriarchy Konstantynopola (+ 901); św. Gaudentego, biskupa (+ V w.); św. Saturnina, męczennika (+ 304)
12 lutego
Żywot świętej Eulalii, Męczenniczki
(żyła około roku Pańskiego 300)
Święta Eulalia niezaprzeczenie należy do liczby tych Świętych, w których życiu niekażdy szczegół za przykład godny naśladowania wszystkim posłużyć może. Jak się mianowicie niżej przekonamy, święta ta, powodowana szczególnym natchnieniem Ducha św., sama wydała się w ręce katów, czego nikomu bez zuchwalstwa czynić się nie godzi, wyjąwszy osoby wyraźnie i niewątpliwie przez Boga natchnione. Każdy chrześcijanin, wsparty łaską Boską, której Bóg żadnemu na tę próbę wystawionemu nie odmawia, winien być gotowym raczej śmierć ponieść, aniżeli się wyrzec Chrystusa; samemu jednakowoż bez konieczności na to się narażać, byłoby zuchwałą zarozumiałością, mogącą łatwo ściągnąć karę, przez odjęcie wytrwałości, w takim wypadku właśnie potrzebnej. Niezmiernie też rzadki wyjątek stanowią dusze, które natchnione do tego przez Boga, odważają się na krok dla drugich tak niebezpieczny.
Z tej właśnie liczby była nasza Święta. Przyszła na świat w połowie trzeciego wieku, w mieście Barcelonie w Hiszpanii, z rodziców należących do szlachty i gorliwych chrześcijan. Wychowana w wielkiej pobożności, słysząc o palmach męczeńskich, jakie za jej czasów wielu mężnych wyznawców zdobywało, sama poczęła o tym marzyć jak o największym szczęściu, jakie ją mogło spotkać na ziemi, i modliła się gorąco, błagając Pana Boga aby ją do tej najwyższej łaski usposobić raczył.
Święta Eulalia
Miała lat czternaście, gdy do Barcelony przybył jako wielkorządca głośny już wtedy prześladowca chrześcijan, imieniem Dacjan. Działo się to za panowania cesarzów Dioklecjana i Maksymiana; przez nich też został wysłany Dacjan, aby wytępił wiarę na całym Zachodzie, nikogo nie szczędząc, byle dopiął zamierzonego celu. Jakoż gdy się pojawił w Barcelonie rozpoczęło się natychmiast jedno z najokrutniejszych prześladowań wiernych; więził ich gromadami i mordował, zadając poprzednio męczarnie z najzawziętszym okrucieństwem obmyślane. Chrześcijanie w największym przerażeniu kryli się gdzie mogli. Zamożniejsi uchodzili z miasta. Uczynił to także ojciec św. Eulalii, udając się wraz z córką do majętności, jaką posiadał w górach o kilka mil od Barcelony. Szczególnie obawiał się o córkę, gdyż tyran najzacieklej prześladował osoby słynące z wielkiej pobożności. Poza tym lękał się, że jej urodziwa powierzchowność może ją na jeszcze większe niż śmierć narazić niebezpieczeństwo, gdyby się dostała w ręce pogan.
Ostrożności ojcowskie nie miały jednak pozbawić Eulalii korony męczeńskiej, której od dawna pragnęła. Pewnego dnia, na wieść, że Dacjan z jeszcze większą niż dotąd wściekłością katuje chrześcijan, którzy wpadli w jego ręce, Eulalia opuściła potajemnie dom rodzicielski i udała się do Barcelony, kierując się prosto na plac, gdzie odprawiano sądy. Stanąwszy przed Dacjanem rzekła: “Jak śmiesz, Dacjanie, barbarzyńsko rozlewać krew chrześcijan i zmuszać wyznawców Jezusa Chrystusa do oddawania czci fałszywym bogom? Jeden tylko jest Bóg prawdziwy, którego cesarze Dioklecjan i Maksymian, równie jak ty sam i wszyscy ludzie czcić są obowiązani. Będąc człowiekiem stworzonym przez tego Boga, jak śmiesz obrażać swego Stwórcę wszechmocnego!” Dacjan, zdumiony tymi słowy, zawołał: “Ktoś ty jest, która ważysz się tak ubliżające wyrazy miotać przeciwko majestatowi cesarzów i uwłaczać uszanowaniu należnemu jego urzędnikom?” – “Nazywam się Eulalia – odrzekła Święta – i jestem służebnicą Jezusa Chrystusa, któremu należy się cześć Boska”.
Wtedy Dacjan kazał Eulalię okrutnie ubiczować, a potem wtrącić do więzienia. Gdy ją srodze katowano, jaśniejąc najwyższą radością wołała do katów: “Nie czuję wcale mąk, które mi zadajecie, gdyż Bóg mój jest ze mną”. Sędzia, zdziwiony jej, siłą, a ogarnięty dzikim pragnieniem zemsty, kazał ją rozciągnąć na rusztowaniu i szarpać żelaznymi hakami, po czym przykładano jej do boków płonące pochodnie i tarzano ją w palącym się wapnie. Gdy z tych wszystkich katuszy wyszła silna i niezachwiana zarówno na ciele jak na duszy, Dacjan kazał jej lać na głowę wrzący olej, a w nozdrza roztopiony ołów, zmieszany z gorczycą i octem. Pan Bóg chciał opamiętać okrutników cudem, albowiem od ognia, którym męczono Eulalię, zajęło się odzienie katów i wszyscy w mgnieniu oka zostali zamienieni w popiół.
Ale napróżno. Zatwardziałości i barbarzyństwa Dacjana nic zmienić nie mogło. Nie posiadając się z gniewu, postanowił do tych męczarni przydać jeszcze najokrutniejszą dla świętej dziewicy zniewagę i w tym celu rozkazał, by ją odarto z odzienia i oprowadzono po ulicach miasta. Lecz i tu Pan Jezus nie odstąpił tej nieustraszonej sługi swojej i nowym cudem raczył oszczędzić jej skromność. Oto zaczął padać śnieg, tak gęsty, że w jednej chwili okrył całe ciało Świętej grubą, a białą jak jej dusza szatą. Poruszyło to wielu pogan, tak że zaczęli już w tym wszystkim poznawać moc i rękę prawdziwego Boga, wszakże Dacjan i na to okazał się ślepym, skazał bowiem Eulalię na ukrzyżowanie. Pełną radości, że będzie umierać śmiercią podobną jak Zbawiciel, rozpięto ją na krzyżu, a gdy długo skonać nie mogła, dobito ją uderzeniem topora w głowę. W chwili gdy Pan Jezus zabierał jej duszę do siebie, widziano ją w kształcie gołębicy unoszącą się do Nieba.
Nauka moralna
Śnieg, cudownie ciało świętej Eulalii pokrywający, jest obrazem tej świetnej białości, jaką w oczach Boga jaśnieje każda dusza, przyozdobiona cnotą świętej czystości. Jak wielce Pan Bóg umiłował tę Świętą dziewicę, ratując w ten sposób jej skromność dziewiczą, dowodzi właśnie ów cud widoczny, którym postanowił ją od wszelkiej skazy wolną zachować. Umiłujmy więc tę cnotę nad cnotami z całego serca; za łaską Pańską i opieką Matki Przeczystej, chrońmy ją od najmniejszej skazy i strzeżmy jej jak najstaranniej, a sami zasłużymy sobie na podobne korony, z jakimi stanęła święta Eulalia w Niebie.
Modlitwa
Boże, czystości duszy Dawco i Miłośniku, tą świętą cnotą dusze nasze racz obdarzać, i od wszelkiego grożącego jej niebezpieczeństwa miłościwie nas zawsze wybawiaj. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/e/eulalia.htm
Eulalia z Meridy
Eulalia, męczennica z Méridy, cs. Muczenica Jewlalija diewa (ur. ok. 292 w Augusta Emerita w Luzytanii, zm. ok. 304 tamże)[1] – dziewica i męczennica chrześcijańska[2], hiszpańska bohaterka wiary, święta Kościoła katolickiego i prawosławnego[3].
O jej życiu niewiele wiadomo. Jej Passio, które się zachowało, nie przedstawia większej wartości historycznej, natomiast jej wczesny kult jest dobrze udokumentowany. Śmierć męczeńską poniosła w czasach panowania Dioklecjana (284–305) i Maksymiana (286–305) będąc nastoletnią dziewczyną.
Hagiografia
Eulalia pochodziła z zamożnej chrześcijańskiej rodziny z okolic obecnej Barcelony. Słysząc o prześladowaniach chrześcijan, w tajemnicy opuściła dom. Eulalia otwarcie upomniała miejscowego urzędnika za jego postępowanie wobec wiernych. Nie wyrzekłszy się wiary w Chrystusa i za odmowę złożenia ofiary bogom poniosła śmierć męczeńską mając 13 lat. Hagiografia podaje śmierć poprzez spalenie w piecu[1] lub poprzez rozpięcie jej na krzyżu i podpalenie świecami. W chwili śmierci z jej ust miała ulecieć dusza w postaci białej gołębicy oraz spaść śnieg, aby okryć jej ciało[3].
Kult
Święta Eulalia widnieje na bizantyńskiej mozaice w Rawennie, a rzymski poeta Prudencjusz (zm. ok. 405) poświęcił jej hymn Peristephanon. Czcili ją św. Fortunat w swej poezji i św. Grzegorz z Tours w dziele In gloria martyrum.
Z czasem kult rozszerzył się na tereny Afryki Północnej, Francji i Włoch[3].
Jej wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest 10 grudnia. Związany ze świętą dzień 12 lutego[4] prawdopodobnie upamiętnia przeniesienie relikwii (św. Eulalia czczona w Barcelonie właśnie 12 lutego wydaje się być tożsama ze świętą z Méridy).
Cerkiew prawosławna wspomina męczennicę 22 sierpnia/4 września[a], tj. 4 września według kalendarza gregoriańskiego[3].
Jej atrybutami są miniaturowy piecyk i biała gołębica[1], ale można spotkać lilię oraz tradycyjną palmę męczeństwa[2]. W ikonografii prawosławnej święta ma szkarłatne szaty i krzyż w ręce. Wyróżnia ją jedynie młody wiek i niski wzrost[3].
Jest patronką katedry św. Eulalii w Barcelonie i samej Barcelony. W wirydarzu katedry znajduje się mały staw, w którym pływa trzynaście gęsi symbolizujących wiek świętej. Jest też patronką kobiet w połogu, podróżnych, przeciw dyzenterii i nieszczęściu[1] a także młodzieży[5]
Przypisy
1. Eulalia von Mérida (niem.). Ökumenisches Heiligenlexikon. [dostęp 2013-02-02].
2. Archivio Parrocchia: Sant’ Eulalia Vergine e martire in Spagna (wł.). Enciclopedia dei Santi. [dostęp 2013-02-02].
3. Jarosław Charkiewicz: męcz. Eulalia. Serwis Cerkiew.pl. [dostęp 2013-02-02].
4. Żywot świętej Eulalii, Męczenniczki. Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937 r.. [dostęp 2013-02-02].
5. Asociación de la Virgen y Mártir Santa Eulalia (hiszp.). Stowarzyszenie św. Eulalii. [dostęp 2013-02-02].
za wikipedia
Eulalia urodziła się w 292 r. w hiszpańskiej Meridzie, zwanej wówczas Emérita Augusta, stolicy ówczesnej Lusitanii na Półwyspie Iberyjskim. Jej rodzice byli chrześcijanami. Została zamęczona na śmierć w mieście swego urodzenia w wieku 12 lat, dn. 12. lutego 304 roku.
Wiele lat wcześniej imperator Decjusz (249-259) opublikował edykt wymagający od wszystkich mieszkańców Imperium, aby się publicznie zawierzyli bożkom rzymskim i czcili je. Każdy, kto to uczynił, otrzymał certyfikat gwarantujący nietykalność – pozostali natomiast zostawali poddawani torturom. Z każdym rokiem coraz bardziej wzmagały się prześladowania. Na początku IV wieku, władcy rzymscy w obawie przed zachwianiem się imperium i utraceniem władzy pragnęli ostatecznie rozprawić się z Kościołem Powszechnym. Szczególnie wymowne jest to za panowania Dioklecjana – aby umocnić swą władzę, usiłował on ożywić dawną, tradycyjną rzymską wiarę pogańską, inicjując w tym celu jedne z najokrutniejszych w dziejach świata prześladowania członków Kościoła. Wielu chrześcijan, rozochoconych przez lekturę Akt Męczenników, które rozpowszechniane były we wszystkich kościołach, przeciwstawiali się temu z odwagą nieporównywalnie większą niż kiedykolwiek wcześniej, w wielu z pośród nich odzywało się silne pragnienie dobrowolnego męczeństwa za wiarę. Dotyczyło to też Eulalii.
Eulalia skończyła zaledwie 12 lat, kiedy ogłoszone zostały oficjalne dekrety zabraniające pod karą tortur i śmierci w męczarniach wyznawania wiary chrześcijańskiej, nakazujące czczenie bożków pogańskich. Dowiedziawszy się o tym, poczuła wręcz odrazę do tych praw i zaproponowała, że pójdzie protestować przed delegaturą władców. Jej mama szybko dostrzegła jednak pragnienie męczeństwa, jakie coraz silniej odzywało się w sercu córki, dlatego też, by ją chronić przed prześladowaniami, wywiozła Eulalię 30 km za miasto do warownego zamku, powierzając opiekę nad nią księdzu Feliksowi. Rozkazała mu, by wraz z liczną grupą służby nie spuszczał z oczu dziewczynki. Nadzór ten dopełniła dama do towarzystwa – Julia – będąca zarazem nianią i przyjaciółką Eulalii. W tych dniach prefekt rzymski wydał na śmierć wszystkich chrześcijan, którzy nie chcieli złożyć bożkom ofiary poprzez spalenie na ołtarzu fragmenty wątroby wieprzowej.
Eulalia, uwięziona dla własnego bezpieczeństwa, nie potrafiła już dłużej biernie czekać w schronieniu na koniec prześladowań. Sama jednak była bezradna, nie miała możliwości wymknąć się spod oka służby. Modliła się gorąco do Boga, błagała Go o pomoc w wydostaniu się z zamku. On wysłuchał jej próśb – pozyskała dla swych planów Julię, która odwróciła uwagę strażników. Dzięki temu zdołała uciec poza mury – a Julia poszła z nią. Wspólnie przemierzyły pieszo w ciągu jednej nocy kilkadziesiąt kilometrów, by rankiem stawić się przed prefektem. Zorientowawszy się, jaki jest cel ich wizyty, od razu kazał on pochwycić Julię, poddać okrutnym torturom i zgładzić. Eulalia mężnie zadeklarowała, że jest chrześcijanką wierną Jezusowi, zaś te pogańskie prawa nakazujące wszystkim czcić bożki rzymskie i zakazujące wyznawać Wiarę chrześcijańską są zupełnie niesprawiedliwe i nie mogą obowiązywać wiernych Kościoła Świętego. Wprost rzekła, że wszystkie dekrety ogłaszane przez prefektów przynoszą tylko hańbę i wstyd władcom Imperium. Prefekt słuchał do końca Eulalii, uśmiechając się początkowo z politowaniem nad naiwnością tego dziecka. Szybko jednak doszedł do wniosku, że czyn tej małej chrześcijanki nie jest żadną dziecinadą – co ona sama potwierdziła, spluwając mu z odrazą prosto w twarz. Tego było już za wiele dla dumnego Rzymianina. Eulalia postawiona została przed brutalnymi sędziami, którzy sięgnęli po każdy możliwy środek przymusu, by ją zastraszyć i zmusić do wyparcia się Jezusa. Grozili jej najstraszniejszymi męczarniami i pokazywali narzędzia tortur, którymi następnie rozdzielali jej ciało i łamali kości. Przyszli jej jednak z pomocą trzej aniołowie, pocieszali ją i wsparli tak, że z przyjemnością cierpiała dla swego Jedynego Pana i Oblubieńca. Aniołowie pouczyli ją, co ma odpowiadać sędziom, tak, że ci byli zmieszani mądrością i odwagą dziecka. Ujrzała Eulalia na własne oczy aniołów, którzy promieniowali pięknem i z miłością pocieszali ją. Jeden z nich powiedział: Znoś cierpienia dla naszego Pana, który cię kocha nieskończoną miłością. Drugi rzekł: Cierp, drogie dziecko, gdyż już wkrótce będziesz z nami na zawsze radować się w niebie. Trzeci dodał: Znoś cierpienia z odwagą, gdyż swoim przykładem i wytrwałością ocalisz wiele dusz. A potem, wszyscy trzej czule powiedzieli: Czy nie chcesz zostać naszą małą siostrzyczką?. Te słowa aniołów wypełniły serce Eulalii taką radością i siłą, że wykrzyknęła: O PANIE, JAKIEŻ SŁOWA RADOŚCI WYPISANO NA MYM CIELE KRWAWYMI LITERAMI I ZNAKAMI TWYCH CIERPIEŃ I RAN!
Po wielu niewyobrażalnych męczarniach Eulalia została wrzucona, żywa jeszcze, do ognia, i tak zmarła w płomieniach, zaś z jej ust wyfrunął biały gołąbek i wzniósł się ku Niebu.
Św. Eulalia z Barcelony
Święta dziewica i męczenniczka (zm. 304r.)
Znana również pod imieniem: Ouilla, Olalla, Olara, Aulera.
Urodziła się w Barcelonie, około 290 roku, w rodzinie szlacheckiej i bardzo pobożnej. Słysząc o męczennikach za wiarę, modliła się gorąco, aby Bóg jeśli będzie taka jego wola, przysposobił ją do takiej śmierci. Gdy miała czternaście lat do Barcelony przybył nowy rządca prowincji Dacjan, okrutnie prześladujący chrześcijan. Ojciec Świętej schronił się wraz z nią w majątku w górach, obawiając się, że nie tylko wielka pobożność Eulalii ściągnie na nią śmierć, ale i jej niezwykła uroda mogłaby na nią ściągnąć coś o wiele gorszego. Sama potajemnie opuściła dom ojca i udała się do miasta.
Została pochowana w kościele p.w. św. Maria del Mar w Barcelonie. Jej doczesne szczątki zostały ukryte w 713 roku z obawy przed zbezczeszczeniem w czasie najazdu Maurów, ponownie odkryte w 878 roku. W 1339 roku relikwie przeniesiono do alabastrowego sarkofagu w krypcie nowo wybudowanej katedry p.w. św. Eulalii.
To samo imię oraz podobne okoliczności śmierci sprawiają, że bywa mylona ze św. Eulalią z Merida (wspomnienie 10 grudnia).
Patronka:
Barcelony i barcelońskiej katedry, przewoźników, żeglarzy, marynarzy. Wzywana w czasie suszy i w zagrożeniu poronieniem.
Ikonografia:
Przedstawiana w długiej szacie, najczęściej z krzyżem św. Andrzeja (crux decussata).
Jej atrybutami są: gołąb, korona, lilia, palma, płonące pochodnie, czasami księga.
Varia:
Barcelońskie obchody święta Eulalii trwają cały tydzień, od 12 lutego.
Na dziedzińcu klasztoru przy katedrze św. Eulalii zawsze przechadza się 13 białych gęsi. Gęsi dlatego, że św. Eulalia miała w swoim domu stadko gęsi, trzynaście – bo tyle miała lat jak poniosła śmierć męczeńską i białe, jako symbol jej niewinności.
*************************************************************************************************************************************
Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość.
(1 Kor 12,31-13,13)
W naszym życiu uczyliśmy się (i nauczyli) różnych rzeczy. Posiedliśmy różne umiejętności… Ich lista jest otwarta, gdyż wciąż wiedzę zdobywamy i nabywamy nowych umiejętności. Stają też przed nami różne zadania – stare i coraz to nowe. Codziennie konfrontowani jesteśmy z różnymi wymogami życia w rodzinie, w społeczeństwie, w Kościele… No i może czasem mamy tego (lekko) dosyć. A poza tym nasuwają się nam dość poważne pytania.
Co jest w życiu grane?
Rzeczywiście, od czasu do czasu pytamy, o co w tym wszystkim chodzi. A może już przestajemy pytać, bo wątpimy, czy istnieje wiarygodna odpowiedź. Jednak w naszej głębi drzemią zasadnicze pytania: „co w tym życiu jest grane?” Co jest w nim najważniejsze? Co powinno liczyć się najbardziej, a co się de facto liczy? Czy jest jakiś wspólny „mianownik” dla wszystkich ludzi; coś, co – oprócz pieniędzy – ożywiałoby różnorodną aktywność człowieka?
Odpowiedź otrzymaliśmy w słowie Bożym. Św. Paweł wskazał wprost na Miłość, a uczynił to podniośle i pięknie… Na Miłość wskazuje także Pan Jezus (On tym bardziej). Ilekroć w Eucharystii uobecniamy Jego zbawczy czyn z Wieczernika i Golgoty, tylekroć odsyłani i zanurzani jesteśmy w oceanie Boskiej Miłości. Jednak wymowa Eucharystii jest z reguły bardzo dyskretna i zakłada wiarę, uważność. Domaga się szukania – za każdym razem na nowo – odpowiedzi na Jezusowe pytanie: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?” (J 13, 12).
Jedno jest pewne i zbieżne u „obu”: i św. Paweł, i Pan Jezus widzą właśnie w Miłości odpowiedź na niepokojące nas pytania. – Tak, to Miłość jest najważniejsza! Ona liczy się najbardziej. Z Niej, to znaczy z Boga, Który jest Miłością – wszystko pochodzi. W Niej, to znaczy w Bogu, Który jest wspólnotą Trzech miłujących się Osób, wszystko ma swą sprawczą przyczynę i swoje uszczęśliwiające spełnienie (cel).
Kiedyś, przed laty, bodaj na seminarium filozoficznym, zapadło mi w pamięć ważkie stwierdzenie: W definicję człowieka wpisany jest Bóg! Słusznie mądrzy filozofowie jednoznacznie stwierdzają, że człowieka nie da się zdefiniować bez odwołania się do Boga.
A skoro tak, to od razu nasuwa się pytanie: A kim jest Bóg?
Kim jest Bóg?
W Piśmie Świętym spotykamy dwa najważniejsze określenia, Kim Bóg jest. Gdy Mojżesz – posyłany przez tajemniczego rozmówcę do faraona – dopytywał się, kim jest ten, który go posyła, wtedy – w odpowiedzi usłyszał: „JESTEM, KTÓRY JESTEM. I dodał: Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was” (Wj 3, 143).
Równie ważne, a poniekąd jeszcze dla nas ważniejsze, jest to, co zapisał o Bogu św. Jan Ewangelista: „Bóg jest miłością” (1 J 4, 16).
Wagę i doniosłość powyższych stwierdzeń na temat Boga lepiej widać na zasadzie kontrastu. Pomyślmy, czy ktokolwiek z nas ludzi powie z ręką na sercu: «oto ja jestem tym, który jest». Lub: «ja jestem miłością». Tak twierdzić o sobie może jedynie ktoś nie znający siebie lub … kpiarz, by nie powiedzieć kłamca. – Tak, tylko BÓG JEST! I tylko BÓG JEST MIŁOŚCIĄ! A nam – niestety, czy raczej po prostu – nie przysługuje ani atrybut koniecznego istnienia, ani nawet przymiot miłości, miłowania. Jesteśmy nędzni i ubodzy; ubodzy i w istnienie, i w miłość. A jednak…
A jednak jesteś i masz miłować!
Właśnie, mimo naszego radykalnego ubóstwa (co do być i kochać), przecież jesteśmy, choć oczywiście z czystego daru Tego, Który Jest. Zaczęliśmy istnieć i już istnieć nie przestaniemy! I po drugie: dowiadujemy się od samego Boga, że naszym przeznaczeniem (powołaniem) jest mimo wszystko miłość! To ona jest żywiołem, danym nam i zadanym. Ona przeziera przez nasze najgłębsze pragnienia. Wokół niej – mimo sił wytrącających – grawituje nasze „heroiczne myślenie”.
To prawda, grzech pierworodny pozbawił nas przejasnej wizji miłości (jaką widać choćby u św. Pawła), jedna – z niezmiennej woli Boga – „najgłębsza głębia” w nas wciąż pozostaje skierowana ku Miłości – ku Bogu, Który Jest Miłością. … Zatem choć jesteśmy ubodzy w miłość, to jednak ku niej pozostajemy nieodwołanie skierowani!
Zatem miłości pragniemy i mamy jej pragnąć. Mamy się nią wciąż na nowo napełniać. Mamy się (najlepiej po wielekroć na dzień) nawracać i do niej zwracać. Mamy ją pielęgnować. Nią winniśmy „mierzyć” jakość wszystkich naszych zamiarów, decyzji, czynów, a także procesów rozeznawania i podejmowania decyzji. A nade wszystko mamy o nią prosić.
Prosić o dar miłości
Święty Ignacy Loyola, zaczynając rekolekcje Fundamentem, nic o miłości nie mówi, lecz ją znamiennie „szyfruje”. Wydaje się, że z dość oczywistego powodu niejako „chowa” ją pod imieniem: „stworzony” – człowiek jest stworzony. Tego wątku nie rozwijam, natomiast robiąc duży przeskok, przywołam ostatnią kontemplację, zwieńczającą całą drogę Ćwiczeń. Dopiero tu i teraz wszystko może być nazwane najwłaściwszym imieniem, imieniem Miłości! Tak jak uczynił to św. Paweł w swoim Hymnie o Miłości.
Św. Ignacy we wspomnianej kontemplacji (Dla uzyskania miłości) zaleca, by jeszcze raz, z jakąś nową intensywnością, wprost i bardzo starannie przypatrywać się wszystkim wielkim dziełom Boga. Każe to jednak czynić, w taki sposób, by koniecznie dojrzeć we wszystkim Miłość! Nie jest wszystko. Każe też, i to kilkakrotnie, żarliwie o tęż Miłość prosić. Po złożeniu Bogu wszystkiego w darze o „coś” jednak prosi. O co? Właśnie o miłość: Daj mi jedynie miłość twą i łaskę, albowiem to mi wystarcza.
Rekolektant oświecony światłem czterech Tygodni Ćwiczeń powinien dobrze wiedzieć (niejako o każdej porze dnia i nocy), że liczy się tylko miłość.
I to Boska Miłość! Ta, która z góry zstępuje. Która jest w Bogu i … Którą jest Bóg.
Jak często zwykłem prosić Boga, Który Jest Miłością, o największy Jego dar – o Miłość?
Tak, o ten wielki Dar należy prosić często i żarliwie!
Żeby jednak nie było niejasności, powiedzmy, że (właściwie nigdy) nie trzeba prosić o to, aby Bóg Ojciec zechciał nas miłować. To mamy dane z góry i od zawsze. „Co najwyżej” mamy się stopniowo doinformowywać, że Bóg, nasz Stwórca i Ojciec, miłuje nas w sposób Boski i właściwie dla nas niepojęty, nieprzejrzany. – Nie ma zatem potrzeby prosić i błagać Boga, by On zaczął kochać nas (wreszcie)! Sednem Ewangelii jest właśnie to, że jesteśmy miłowani za darmo, w sposób absolutnie uprzedzający i bezwarunkowy oraz „przed wiekami”.
I na powyższym „tle” podkreślmy, że powinniśmy jednak często prosić Ducha Świętego o to, by On rozlał, i wciąż na nowo rozlewał, Boską Miłość w naszych sercach (por. Rz 5, 5). Jedno z drugim się nie kłóci. Przeciwnie. Modlitwa prośby otwiera nasze serca na dar, którym Bóg Ojciec pragnie nas napełnić.
Kontrolnie pytajmy
Mając w pamięci treść Hymnu o Miłości i to, co dotąd powiedziałem, zauważmy, że (chyba nazbyt często) zadowalamy się stanem naszych serc, myśli i uczuć.
Dość łatwo tolerujemy np. gniew wobec bliźnich. Jest nawet na „rynku usług”, powiedziałbym nie dość dokładnie, rodzaj „kultu” gniewu. Mówi się czasem o nim tak, jakby był ważniejszy od miłości i więcej znaczył dla prawidłowego rozwoju osoby niż właśnie miłość.
Ważny wniosek
Skoro prawdą jest to wszystko, co dotąd uwydatniłem, to zastanówmy się, co winniśmy uczynić? Takie jest ulubione powiedzenie św. Ignacego po poważnym rozważeniu czegoś ważnego: Quid agendum? Co należy czynić, uczynić?
Nie chce wyręczać, ale jedno „podpowiem”. Na pewno winniśmy odnowić czy „od zera” wdrażać praktykę częstej, codziennie wypowiadanej prośby do Boga Ojca o największy Jego dar, o Miłość.
Jak ją sformułować? – Można własnymi słowami. Najważniejsze, żeby z głębi przekonania i serca. Można tak, jak św. Ignacy proponuje na końcu Ćwiczeń duchownych:
Zabierz, Panie, i przyjmij
całą wolność moją
pamięć moją i rozum,
i wolę mą całą,
cokolwiek mam i posiadam.
Ty mi to wszystko dałeś –
Tobie to, Panie, oddaję.
Twoje jest wszystko.
Rozporządzaj tym w pełni
wedle swojej woli.
Daj mi jedynie
miłość twą i łaskę,
albowiem to mi wystarcza (Ćd 234).
Tak właśnie, „Daj mi jedynie miłość twą i łaskę, albowiem to mi wystarcza”!
Krzysztof Osuch SJ
PSALM 4
Modlitwa i napomnienie
1 Kierownikowi chóru. Na instrumenty strunowe. Psalm. Dawidowy.
2 Kiedy Cię wzywam, odpowiedz mi,
Boże, co sprawiedliwość mi wymierzasz.
Tyś mnie wydźwignął z utrapienia –
zmiłuj się nade mną i wysłuchaj moją modlitwę!
3 Mężowie, dokąd będziecie sercem ociężali?
Czemu kochacie marność i szukacie kłamstwa?
4 Wiedzcie, że Pan mi okazuje cudownie swą łaskę,
Pan mnie wysłuchuje, ilekroć Go wzywam.
5 Zadrżyjcie i nie grzeszcie,
rozważcie na swych łożach i zamilknijcie!
6 Złóżcie należne ofiary
i miejcie w Panu nadzieję!
7 Wielu powiada: “Któż nam ukaże szczęście?”
Wznieś ponad nami, o Panie, światłość Twojego oblicza!
8 Wlałeś w moje serce więcej radości
niż w czasie obfitego plonu pszenicy i młodego wina.
9 Gdy się położę, zasypiam spokojnie,
bo Ty sam jeden, Panie,
pozwalasz mi mieszkać bezpiecznie.
PSALM 5
Modlitwa poranna o utrzymanie się na drodze Bożej
1 Kierownikowi chóru. Na flety. Psalm. Dawidowy.
2 Usłysz, Panie, moje słowa,
zwróć na mój jęk uwagę;
3 natęż słuch na głos mojej modlitwy,
mój Królu i Boże!
Albowiem Ciebie błagam, 4 o Panie,
słyszysz mój głos od rana,
od rana przedstawiam Ci prośby i czekam.
5 Bo Ty nie jesteś Bogiem, któremu miła nieprawość,
złego nie przyjmiesz do siebie w gościnę.
6 Nieprawi nie ostoją się przed Tobą.
Nienawidzisz wszystkich złoczyńców,
7 zsyłasz zgubę na wszystkich, co mówią kłamliwie.
Mężem krwawym i podstępnym
brzydzi się Pan.
8 Ja zaś dzięki obfitej Twej łasce,
wejdę do Twojego domu,
upadnę przed świętym przybytkiem Twoim
przejęty Twoją bojaźnią.
9 O Panie, prowadź mnie w swej sprawiedliwości,
na przekór mym wrogom:
wyrównaj przede mną Twoją drogę!
10 Bo w ustach ich nie ma szczerości,
ich serce knuje zasadzki,
ich gardło jest grobem otwartym,
a językiem mówią pochlebstwa.
11 Ukarz ich, Boże,
niech staną się ofiarą własnych knowań;
wygnaj ich z powodu licznych ich zbrodni,
buntują się bowiem przeciwko Tobie.
12 A wszyscy, którzy się do Ciebie uciekają, niech się cieszą,
niech się weselą na zawsze!
Osłaniaj ich, niech cieszą się Tobą,
ci, którzy imię Twe miłują.
13 Bo Ty, Panie, będziesz błogosławił sprawiedliwemu:
otoczysz go łaską jak tarczą.
PSALM 6
Błaganie o litość
1 Kierownikowi chóru. Na instrumenty strunowe. Na oktawę. Psalm. Dawidowy.
2 Nie karć mnie, Panie, w swym gniewie
i nie karz w swej zapalczywości.
3 Zmiłuj się nade mną, Panie, bom słaby;
ulecz mnie, Panie, bo kości moje strwożone
4 i duszę moją ogarnia wielka trwoga;
lecz Ty, o Panie, jakże długo jeszcze…?
5 Zwróć się, o Panie, ocal moją duszę,
wybaw mnie przez Twoje miłosierdzie,
6 bo nikt po śmierci nie wspomni o Tobie:
któż Cię wychwala w Szeolu?
7 Zmęczyłem się moim jękiem,
płaczem obmywam co noc moje łoże,
posłanie moje skrapiam łzami.
8 Od smutku oko moje mgłą zachodzi,
starzeję się z powodu wszystkich mych wrogów.
9 Odstąpcie ode mnie wszyscy, którzy zło czynicie,
bo Pan usłyszał głos mojego płaczu;
10 Pan usłyszał moje błaganie,
Pan przyjął moją modlitwę.
11 Niech się wszyscy moi wrogowie zawstydzą i bardzo zatrwożą,
niech odstąpią i niech się zawstydzą!