A co się stało z techniką?
Jakoś zniknęła. Zniknięto ją. Teraz to są tylko technologie. A to co innego jest, przynajmniej było.
Kiedyś było τέχνη. I to było bardzo dobre.
mechanika kwantowa nie jest moją specjalnością …ale przeczuwam że ogrom problemów technicznych powoduje że praktycznego zastosowania doczeka się dopiero następne pokolenie (o ile wcześniej nie będzie Paruzji …)
A co się stało z techniką?
Jakoś zniknęła. Zniknięto ją. Teraz to są tylko technologie. A to co innego jest, przynajmniej było.
10 lutego 2015 godz. 07:32 - w odpowiedzi do: space 17:36
Po pierwsze, jeśli ktokolwiek oddziałuje na jeden z splątanych fotonów, drugi natychmiastowo zmieni swój stan, nawet jeśli znajduje się na przeciwległym końcu układu scalonego, albo nawet na przeciwległym krańcu galaktyki. Tą własność można wykorzystać, aby przyspieszyć moc obliczeniową i prędkość działania komputerów. Drugą istotną aplikacją jest fakt, że splątane fotony można, w pewnym sensie, uznać za jeden byt, co oznacza że protokoły transmisji oparte o splątane pary fotonów są niezwykle odporne na podsłuchiwanie komunikatów.
Ciekawe co na to filozofia, bo jeden byt rozciągnięty ( w umyśle autora) na całą galaktykę to jakaś podróbka Boga.
Moim skromnym zdaniem obecne rozumienie nielokalności to nieporozumienie. Myślę, że nie jest tak, że stan jednej połówki kwantu zmienia się na drugim końcu galaktyki, tylko że w chwili pomiaru po jednej stronie dowiadujemy się natychmiast o stanie po drugiej stronie. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Chyba, że czegoś nie zrozumiałem. jeszcze jedna istotna sprawa: splątanie kwantowe nie jest wieczne. stan dwóch splątanych kwantów jest koherentny w momencie przygotowania mniej lub bardziej. jednak czasem ulega dekoherencji. po drugiej stronie galaktyki nic z tej koherencji nie zostanie. zatem moim zdaniem to są bardziej filozoficzne mrzonki niż naukowe rozważania. ale znów – nie jestem jakimś wielkim specjalistą i mogę czegoś nie rozumieć. jednak wygląda na to, że samo urządzenie to przełom, bo jest 1000 razy mniejsze niż poprzednie prototypy i wykonany jest w prostej technologii – wytrawianie na płytce krzemowej.
Moim skromnym zdaniem obecne rozumienie nielokalności to nieporozumienie. Myślę, że nie jest tak, że stan jednej połówki kwantu zmienia się na drugim końcu galaktyki, tylko że w chwili pomiaru po jednej stronie dowiadujemy się natychmiast o stanie po drugiej stronie. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Chyba, że czegoś nie zrozumiałem. jeszcze jedna istotna sprawa: splątanie kwantowe nie jest wieczne. stan dwóch splątanych kwantów jest koherentny w momencie przygotowania mniej lub bardziej. jednak czasem w wyniku oddziaływań ulega dekoherencji. po drugiej stronie galaktyki nic z tej koherencji nie zostanie. zatem moim zdaniem to są bardziej filozoficzne mrzonki niż naukowe rozważania. ale znów – nie jestem wielkim specjalistą i mogę czegoś nie rozumieć. jednak wygląda na to, że samo urządzenie to przełom.
Przełom, bo urządzenie jest 1000 razy mniejsze niż poprzednie prototypy i wykonane w prostej technologii, szeroko stosowanej także w przemyśle – wytrawianie na płytce krzemowej.
10 lutego 2015 godz. 16:23 - w odpowiedzi do: circ 16:02
Jeśli wezmę dwie kartki – czarną i białą i zamknę w kopertach i pomieszam i dam Tobie jedną, Ty polecisz na drugi koniec galaktyki i otworzysz tam kopertę i dowiesz się, że w środku jest czarna kartka, natychmiast dowiesz się, jaka została na tym końcu galaktyki. To się nazywa “prawa logiki” i to w swej istocie jest cudowne, tylko trochę za bardzo się przyzwyczailiśmy i nie widzimy w tym nic nadzwyczajnego ;)
Ja tak rozumiem istotę splątania kwantowego: wyobraź sobie, masz dwa stykające się brzegami niezniszczalne dyski i wprawiasz je w jednym momencie w obrót silną eksplozją. Kręcą się tak szybko, że nie wiesz, w którą stronę. Wiesz jednak, że jeden kręci się przeciwnie do drugiego. Jeśli dokonasz pomiaru i zbadasz obrót jednego, natychmiast dowiesz się o kierunku obrotu pierwszego. Ot i cała tajemnica. Nie dam sobie jednak ręki obciąć, że to poprawne rozumienie idei.
Właśnie tak przygotowuje się stany kwantowe – mając dwie cząstki, na przykład fotony, przygotowuje się ich wspólny stan w ten sposób, żeby nie powstał wypadkowy spin (taki kwantowy niekończący się obrót). Wiemy zatem, że gdy jeden uzyskany w tej parze foton ma spin +1, to drugi musi mieć -1. Ale w momencie przygotowania układu nie wiemy, który jest który. Dowiadujemy się dopiero, gdy dokonujemy pomiaru. Naukowcy chyba jednak postulują, że stan tych obu fotonów rzeczywiście jest nieokreślony do momentu pomiaru (a nie tylko nieznany przez nas). Ja w to nie wierzę. Gdyby tak było, faktycznie mielibyśmy do czynienia z jakąś magią.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie. P.S. To wersja z polskimi napisami – czasem trzeba je włączyć. Wersja z lektorem jest upośledzona i pod innym tytułem.
11 lutego 2015 godz. 13:16 - w odpowiedzi do: circ 10:15
Wszystko można, ale nie wszytko przynosi korzyść. Przez mieszanie pojęć z różnych dziedzin nauki powstaje najczęściej bełkot. Niebo nie jest rzeczywistością z tego świata (materialną) więc prawa mechaniki kwantowej go nie obowiązują.
11 lutego 2015 godz. 13:25 - w odpowiedzi do: circ 07:32
Realizm IMHO niestety nie podejmuje tematu, ponieważ filozofowie mają za słabe rozumienie MK. Fizycy wybierają raczej różne wersje platonizmu, bo lepiej odpowiadają one takiej rzeczywistości, jaka jawi się w ich eksperymentach i obserwacjach.
Logicznie jest to trochę koło zamknięte, bo koncepcje platońskie zostały arbitralnie wchłonięte przez fizykę jako założenia, np. nierozróżnialność cząstek elementarnych: Dla fizyka istnieje jedna “idea” elektronu, ale pytanie, czy elektron, który uderza w detektor jest tym samym, który opuszcza źródło jest dla niego pozbawione sensu. Substancjalnie wszystkie elektrony to jeden byt rozciągnięty na cały wszechświat.
Wykrycie elektronu to nie “wykrycie konkretnego elektronu” ale “wykrycie jakiegoś elektronu – jednej z manifestacji czasoprzestrzennych idei elektronu“
11 lutego 2015 godz. 13:35 - w odpowiedzi do: space 16:23
Przykłady z kartkami i dyskami mi się podobają, ale trzeba pamiętać, że eksperymentalnie udowodniono na podstawie teorii Bella (Bell’s inequality), że cząstki splątane nie mają ustalonego z góry stanu, który tylko jest nieznany, ale że stan ten powstaje dla obu cząstek dopiero w momencie pomiaru. To nie jest magia, raczej – rzeczywiście jest to jeden obiekt w dwóch miejscach przestrzeni.
Intuicyjnie wydaje się nam, że przestrzeń jest czymś obiektywnie istniejącym; danym niezależnie od tego, co ją wypełnia, dlatego istnienie czegoś w jej dwóch różnych punktach wydaje się niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. Dla mnie jest tylko miarą oddziaływań – r^-2 w prawie Coulomba i Newtona lub G/miu/ni w OTW. Pierwotnie istnieją byty, które oddziałują, przestrzeń jest tylko wygodną idealizacją.
11 lutego 2015 godz. 15:23 - w odpowiedzi do: Asadow 13:16
Wszystko można, ale nie wszytko przynosi korzyść. Przez mieszanie pojęć z różnych dziedzin nauki powstaje najczęściej bełkot. Niebo nie jest rzeczywistością z tego świata (materialną) więc prawa mechaniki kwantowej go nie obowiązują.
Zanim coś napiszesz zastanów się.
“Człowiekiem nie jest samo ciało albo sama dusza, lecz to, co jest złożone z duszy i z ciała”
Poznanie ludzkie tyczy całości prawdy która jest sumą wiedzy różnych dziedzin przenikających się i są względem siebie niesprzecznych. ”Mieszanie” dotyczy tylko różnicy języków które trzeba przełożyć by złożyć, np. matematykę przekłada się na fizykę, teologię na filozofię, czy nauki ścisłe. Są też różne poziomy, języka ducha nie da się przełożyć na język materii, ale już zasady duchowe sterują regułami materii, więc można je złożyć.
Niebo nie jest rzeczywistością z tego świata, ale kwanty są jakąś formą pośrednią pomiędzy rzeczywistością duchową i materialną, tak jak uczucia są formą pośrednią pomiędzy duchem i ciałem, są na granicy jak powiedział prof. Guz.
Faktem są bilokacje O. Pio, obserwowało je wielu ludzi. Teoria kwantów pewnie niedługo odpowie nam na to jak Bóg to robi, co jeszcze nie znaczy, że człowiek może to powtórzyć. Splątanie kwantowe może odpowiedzieć na wiele pytań o np. naturę sakramentów, tyczących naszego ciała i ducha.
Ty też się zastanów zanim coś napiszesz i w ogóle – wszyscy niech się zastanawiają :)
(po co pisać takie komunały?)
Splątanie kwantowe ma w dziedzinie, która utworzyła ten termin określone znaczenie, wyrażające się formułami matematycznymi. Czy teologia stosuje matematykę do opisu zjawisk duchowych? Czy mamy też mówić o communio obiektów kwantowych, zamiast o splątaniu?
Nie przekłada się matematyki na fizykę, ale wykorzystuje ja jako język tej ostatniej. Podobnie ma się rzecz z filozofią i teologią.
Mieszanie pojęć z różnych dziedzin nadaje się na poetyckie metafory, ale w tym wypadku są one chybione… raczej. Może jako pewna idealizacja dadzą się obronić, ale relacje małżonków raczej przypominają mi zwykłe oddziaływanie (np. magnetyzm), a nie “upiorne oddziaływanie na odległość”.
Dobrze, po namyślę jednak widzę dobrą analogię pomiędzy splątaniem kwantowym a relacją między małżonkami: “a tak nie są już dwoje, ale jedno ciało”.
Ale tylko analogię, a nie tożsamość.
11 lutego 2015 godz. 17:32 - w odpowiedzi do: Asadow 13:35
Zgadzam się w kwestii interpretacji przestrzeni. A tej nierówności Bella Ty jesteś całkowicie pewien? Całkowicie rozumiesz te twierdzenia, to, skąd się biorą, do czego prowadzą i to, jak mają się do tych eksperymentów, które miałyby tę teorię potwierdzać? Ile byś postawił, że to prawda?
Ja o tym czytałem w opracowaniach popularnonaukowych, mając lat może 17-18-19 i niby rozumiałem, ale coś mi nie pasowało. Nie wnikałem zbyt głęboko i zapomniałem. Ale nie ufam mechanice kwantowej, uważam, że wynika z głębszych praw. Da się ją wywieść z termodynamiki. Chętnie postudiowałbym temat, ale muszę wybierać ważniejsze sprawy.
11 lutego 2015 godz. 18:03 - w odpowiedzi do: Asadow 16:11
Czy teologia stosuje matematykę do opisu zjawisk duchowych?
Czy matematyka nie jest analogią?
Analogia (gr. ἀναλογία – odpowiedniość, podobieństwo) – orzekanie o pewnych cechach omawianego przedmiotu (rzeczy, osoby, pojęcia itp.) na zasadzie jego podobieństwa do innego przedmiotu (dla którego odpowiednie cechy są określone i znane) lub równoległości występujących pomiędzy nimi innych cech. Pojęcie analogii jest szeroko stosowane w filozofii, prawie, matematyce, biologii (np. narządy analogiczne), statystyce itd.
Ale ja bym się zastanowiła z tą tożsamością, czy ona na pewno jest jakąś analogią.
Na filmiku jest o teleportacji, teoretycznie- jeśli mieliby teleportować człowieka trzeba wykorzystać splatanie kwantowe i przesłać wszystkie kwanty w inne miejsce, przy czym oni mają świadomość że wiedzą mniej niż więcej o splątaniu i jest to raczej teoretyzowanie. I co z tego że mamy tu matematykę, skoro rozwazania tyczą człowieka który nie jest matematyką, ale poddany jest splątaniom które opisuje matematyka.
Znamy bilokacje O. Pio i inne które przypominały teleportację, bo pojawiało się ciało osoby Ojca ale w innym miejscu np. w Paryżu i to ciało rozmawiało, wyglądało jak ciało rzeczywiste, w tym czasie tamto ciało jakby było w jakimś rodzaju śmierci, nic nie czuło. Czy Bog nie wykorzystuje zjawisk kwantowych do takich ”cudów”? Cuda też muszą mieć swoją logikę, inną niż klasyczna fizyka.
A chrzest, czy nie wiąże nas z Bogiem w Trójcy również na poziomie kwantowym? Co to znaczy że jesteśmy dziećmi Boga wszczepionymi w Niego? Nasze ciała mają zmartwychwstać na końcu. Bóg pominie tu wszelkie prawa które stworzył?
A sakramenty? Co Bóg zwiąże….Jaki to rodzaj związania, skoro człowiek nie może go rozwiązać?
A inicjacje demoniczne? Kościół mówi że rozrywają więzy chrztu. A więzi międzypokoleniowe które uzdrawia Kościół specjalną modlitwą?
11 lutego 2015 godz. 18:08 - w odpowiedzi do: space 16:23
Jeśli wezmę dwie kartki – czarną i białą i zamknę w kopertach i pomieszam i dam Tobie jedną,
W filmiku fizycy obalają tę teorię (o rękawiczkach, lewej i prawej) autorstwa Einsteina.
Doświadczenia pokazują że Niels Bohr miał rację, a Bell napisał jak to sprawdzić.
Nic nie rozwiewa i prawie nic nie tłumaczy, opowiada natomiast parę typowych popularnonaukowych bajek :) Tak to jest, jak rzeczy bardzo trudne próbuje sie tłumaczyć laikom i to tak, żeby się przyjemnie oglądało. Istotą mechaniki kwantowej są jej równania. Kto do nich nie zajrzy i ich nie pojmie, NIC z niej nie zrozumie. Pocieszę jedynie, że piękno matematyki tych równań jest dalece bardziej zagadkowe i urzekające niż takie filmy. Polecam! (Nie robiłbym nic oprócz matematyki, gdybym miał zdolności lub czas…)
11 lutego 2015 godz. 21:20 - w odpowiedzi do: space 17:32
A tej nierówności Bella Ty jesteś całkowicie pewien? Całkowicie rozumiesz te twierdzenia, to, skąd się biorą, do czego prowadzą i to, jak mają się do tych eksperymentów, które miałyby tę teorię potwierdzać? Ile byś postawił, że to prawda?
Nie obejrzałeś filmiku do końca, jak zwykle. Oni to potwierdzili doświadczalnie-dwa instytuty niezależnie.
11 lutego 2015 godz. 21:52 - w odpowiedzi do: circ 21:20
Circ. Obejrzałem film od początku do końca. Czytałem też kilka książek popularnonaukowych, w których była o tym mowa ponad 10 lat temu, z uwagą od deski do deski. Był tam ten temat znacznie bardziej pogłębiony. Studiowałem też fizykę i zrobiłem doktorat z tematyki ściśle powiązanej z mechaniką kwantową (kropki kwantowe, a moi koledzy i szef “robili” w splątaniu spinów elektronowych na kropkach kwantowych). W międzyczasie zaglądałem do wielu artykułów naukowych. Nie nazywam się specjalistą, marny ze mnie naukowiec, ale moja skromna wiedza o tym temacie nie daje mi zaufania do wyników tych eksperymentów i dostępnych analiz. A to dlatego, że znajomość równań nie jest moim zdaniem równoznaczna z rozumieniem MK i ze rozumieniem jej rzeczywistych implikacji oraz relacji między rzeczywistością, a rozumem, jakie z niej wynikają. Mowa zresztą o tym na końcu filmiku, że Bohr nie pokazał jak się mają prawa mikroskali do makroskali ale pewnie nie obejrzałaś do końca :)
To jest tak pokręcone i tak głęboko ociera się o podstawowe pytania z tematyki istoty bytu, że chociaż zdaję sobie sprawę z własnej niekompetencji i miernoty umysłowej to i tak śmiem podejrzewać, że całe rzesze ludzi zajmują się tym bez zrozumienia i powielają błędne stwierdzenia i założenia, a to dalej idzie w świat i później jakiś filozof mówi, że nie ma żadnej prawdy i wszystko jest względne, co wynika z teorii względności, a jakaś teolożka stwierdza, że mąż i żona są splątani kwantowo przez prawa niebieskie ;)
Zresztą nawet w podstawowych klasycznych kwestiach, nie jest łatwo pojąć, czym jest na przykład liczba i jak się ma do rzeczywistości, jeśli mówimy że mamy dwa jabłka albo 5,5 metra. Co to właściwie znaczy? A tutaj mowa nawet nie o liczbach, które są wynikami pomiarów, tylko o prawdopodobieństwach wyników pomiarów. Aparatem prowadzących do tych wyników, są działania i wzajemne relacje operatorów matematycznych, zupełnie abstrakcyjncyh tworów w interesujących przestrzeniach, tak że człowiek w pewnym momencie przestaje widzieć, jak się to ma do rzeczywistości i tylko automatycznie wykonuje te operacje i dostaje jakiś wynik na końcu. Czy ktoś to widzi tak zupełnie całościowo? Od początku do końca, tak że może mieć całkowitą pewność, że nie poczynił jakiegoś nieświadomego założenia, które nie jest prawdziwe, tak że wysnuwa niedowiedzione wnioski? Wielokrotnie w obliczeniach przeskakuje sie z jednego poziomu abstrakcji na drugi, czyniąc modelowe uproszczenia. Dlatego stosunkowo łatwo opisać bardzo proste układy, ale już kilka elektronów i jądro to kosmos! Nawet na stronie Wiki o nierówności Bella jest powiedziane wyraźnie, że obecne ekseperymenty nie wykluczają różnych interpretacji: “Jednak wszystkie te eksperymenty posiadają nadal choć jedną ze wspomianych wcześniej luk interpretatycjnych.”
(pilot-wave-theory, albo jak “całkowicie i wyłącznie kwantowe” efekty pojawiają się w ZUPEŁNIE KLASYCZNYCH układach z kropelkami cieczy)
Nie dajmy się zatem łatwo nabierać na bajki filozofów z Masonic Geographic, tylko kwestionjumy wszystko, co mówią eksperci – dopóki sami nie sprawdzimy na pewno. Pewne rzeczy się wygłusza, a pewne eksponuje, żeby nam zrobić New Age and New World Order w jednym pakiecie w promocji.
Straszliwie żałuję żem głupi.
I że takie dyskusje szybują gdzieś daleko ode mnie.
Krótki mój rozumek stram się jednak używać do krótkich, małych temacików. Bo zauważyłem, że nosy w chmurach się nosi a chodniki zawalone są jeszcze cały czas wieloma problemami.
To jest przedziwna sytuacja, że w tym samym czasie gdy paru facetów lata rakietą to parę miliardów ludzi poniżej nie ma wody pitnej.
Sami sobie urągamy. Pan Bóg czeka, bo cierpliwy ale i sprawiedliwy, i już chyba za chwilkę to pokaże.
Spacowi dziękuję, bo podał definicję nauki (o jakże rzadko dzisiaj słyszaną i czytaną!…):
niby rozumiałem, ale coś mi nie pasowało
Z naciskiem na to – coś mi nie pasowało…
Przyznam się, że ja wypadłem z kolein nauki szkolnej jeszcze w podstawówce. Pamiętam jak dziś. Piękne skądinąd książki były – do fizyki na przykład. Takie fajne rysuneczki. Ale niestety. I one nie dały rady mojej obsesyjnie podejrzliwej głowie.
Nie wytrzymałem na dziale – prąd. Czy tam elektryczność.
Wlecze się to za mną całe życie. Można do mnie strzelać a prawa Ohma nie jestem w stanie podać.
Bo…
Bo jestem przekonany, że się kiedyś te wszystkie prawidła okażą nietrafione.
O właśnie. O to mam największe pretensje.
W każdej szkole, szkółce czy później uczelni wyższej, na pierwszych zajęciach nauczyciel winien zacząć w następujący sposób:
– Dzień dobry kochane dzieci, nazywam się tak i tak. Dzisiaj dowiecie się co jutro będzie nieprawdą. W sensie dzisiaj jeszcze się tego trzymamy, bo nic lepszego nie mamy, ale jutro wy wymiślicie coś dalszego, szerszego i to będzie obowiązywać do pojutrza bo potem takie smarki jak wy, wytkną wam błędy i polecą dalej z tematem i itd… i o to właśnie chodzi w tym co robimy jako homo sapiący…
Co do prądu.
Czy ktoś z Państwa przypomina sobie tyrady Waldemara z Ekranu? Ciągle gadał o jakimś ruskim naukowcu i jego teorii.
Ja coś poczułem, że to było chyba to.
Dobrze mówisz, poza Waldemarem (i prawem ohma – bo to proste i użyteczne i tak proste, że się nie sprzeda w masońskim sklepie z ideami, bo nikt nie weźmie tego za podstawę wszechświata). Więc Waldek. Ja czułem raczej, że to był taniszarlatanik – bez kasy nic nie chciał pokazać.
A teraz podsumowanie – coś o nowoczesnej nauce i różnych mądrych technikach i technologiach:
12 lutego 2015 godz. 01:47 - w odpowiedzi do: space 22:10
Filmik (a właściwie cykl) powstał na podstawie książki prof. Briana Greene’a, który występuje tu zresztą bezpośrednio jako narrator.
Greene, profesor zarówno fizyki jak i matematyki, ostatnio specjalista i popularyzator teorii strun, swoją książkę wydał w 2005 roku i wtedy również ukazała się w polskim tłumaczeniu: “Struktura Kosmosu. Przestrzeń, czas i struktura rzeczywistości.”
Być może ją też czytałeś – to wszak właśnie 10 lat temu :).
Trudno, żeby Greene przewidział wtedy nowe odkrycia.
12 lutego 2015 godz. 02:48 - w odpowiedzi do: space 17:32
Sens nierówności Bella i jej dowód są dość proste. Można je zrozumieć posiadając znajomość matematyki na poziomie szkoły średniej (http://drchinese.com/David/Bell_Theorem_Easy_Math.htm, http://www.johnboccio.com/research/quantum/notes/paper.pdf – dowód geometryczny). To, że eksperymenty potwierdzają, że spiny cząstek w stanie singletowym nie są ustalone przed wykonaniem pomiaru jest pewne, mogę postawić na to wszystko, co posiadam (czyli całkiem niewiele ;-).
Sęk w tym jak to ma się do interpretacji rzeczywistości?
Bardzo ważny cytat (N. Bohr) z pracy Bella, którą bardzo polecam znającym angielski (daje się czytać, mimo, że jest to artykuł fachowy z matematyką):
“There is no quantum world. There is only an abstract quantum mechanical description. It is wrong to think that the task of physics is to find out how Nature is. Physics concerns what we can say about Nature”.
– “Nie istnieje “kwantowy świat”. Jest tylko abstrakcyjny, kwantowo-mechaniczny opis. Błędem jest sądzić, że celem fizyki jest zrozumienie, jaka jest Natura. Fizyka zajmuje się tym, co można o Naturze powiedzieć.” (a są to dwie, różne rzeczy – dopisek i tłumaczenie moje – A.).
I jescze Heisenberg:
“… in the experiments about atomic events we have to do with things and facts, with phenomena that are just as real as any phenomena in daily life. But the atoms or the elementary particles are not as real; they form a world of potentialities or possibilities rather then one of things or facts.”
“… w eksperymentach dotyczących zdarzeń w skali sub-atomowej musimy opierać się na rzeczach i faktach, na zjawiskach (*), które są tak samo realne jak jakiekolwiek zjawiska z naszego codziennego życia. Jednak atomy czy cząstki elementarne nie są tak samo rzeczywiste; tworzą świat możliwości i prawdopodobieństw, a nie rzeczy lub faktow.”
* – miał tu prawdopodobnie na myśli obserwowane bezpośrednio, makroskopowe wielkości, zmiany stanu przyrządów pomiarówych, które nie są kwantowe, ale rzeczywiste; na ich podstawie wyciąga się wnioski o obiektach kwantowych (komentarz mój – A.).
Mam wrażenie, że kiedy czyta się fizyków, to wszystko jest dużo łatwiej zrozumieć (czyli przede wszystkim zrozumieć jak niewiele sami rozumieją z tego, co badają) – mimo, że umieszczają co jakiś czas jakieś wzory matematyczne. 99% tzw. popularyzacji nauki bezwstydnie tworzy fikcje, wprowadza w błąd. Karał bym za to więzieniem.
– Dzień dobry kochane dzieci, nazywam się tak i tak. Dzisiaj dowiecie się co jutro będzie nieprawdą. W sensie dzisiaj jeszcze się tego trzymamy, bo nic lepszego nie mamy, ale jutro wy wymiślicie coś dalszego, szerszego i to będzie obowiązywać do pojutrza bo potem takie smarki jak wy, wytkną wam błędy i polecą dalej z tematem i itd… i o to właśnie chodzi w tym co robimy jako homo sapiący…
Święte słowa. Nauczyciel fizyki, który mówi “słuchajcie dzieci, z prądem/ciepłem/atomami/kosmosem itd. jest tak i tak” – kłamie. Robi tak olbrzymia większość.
Przykre.
Co do Waldiego, rozłożył mnie odpowiedzią na pytanie, które mu zadałem. Chodziło o to, że elektrino w opisie jakiegoś tam zjawiska poruszało się w dość skomplikowany sposób. Zapytałem, co wywołuje taki, a nie inny kształt tej trajektorii. Odpowiedział bezwstydnie coś w rodzaju “to po prostu wynika z natury elektrina”.
12 lutego 2015 godz. 03:07 - w odpowiedzi do: Asadow 02:48
Dzięki zerknę se przypomnieć. Do interpretacji rzeczywistości ma się to trochę tak:
– po pierwsze pytanie o determinizm i wolną wolę,
– po drugie ohyda modelu standardowego i rzekoma “Boska cząstka”.
//Trudno, żeby Greene przewidział wtedy nowe odkrycia.//
Te odkrycia nie są takie nowe (hipoteza “pilot wave” męczona była jeszcze z Einsteinem), tylko się ich nie podnosi, bo to między innymi ryzykowne tak zaczynać karierę, jak to wynika z artykułu, który linkowałem.
a jakaś teolożka stwierdza, że mąż i żona są splątani kwantowo przez prawa niebieskie ;)
Na to jest logiczny dowód.
Człowiek to jedność ducha i ciała. Co działa na ducha, działa i na ciało (materię lub submaterię), skoro to jedność.
Jeśli przyjmujesz konsekrowaną hostię, nie zmienia się wprawdzie stan fizykochemiczny twojego ciała, ale jednak coś zmienia się w duchu i w ciele (skoro to jedno), powstaje jakaś więż z Chrystusem, cielesno-duchowa, jakieś właśnie splątanie, bo już “Chrystus w Tobie żyje”. Przecież to nie tylko takie sobie gadanie, symbolika, skoro Słowo ciałem się stało. Ludzkie ciało też jest jakoś splątane z duchem, choć słowo ”splatane” nie jest tu moze właściwe, bo to raczej przyporządkowanie, nie splatanie.
Musi coś w tej teorii być, choć na razie nie wiedzą co, ale może się mylę.
To, że zajmują się tym spirytyści nic temu nie ujmuje, bo wśród klasycznych fizyków też mamy spirytystów. Porcelanę miśnieńską też wynalazł spirytysta.
12 lutego 2015 godz. 21:11 - w odpowiedzi do: circ 19:06
Zmienisz jedno słowo, a cały sens się wali. Człowiek nie jest jednością ducha i ciała, ale bytem posiadającym ducha i ciało. Co działa na jedno nie musi działać na drugie. Można być duchowym trupem i być jednocześnie zdrowym bykiem. Człowiek bliski świętości może mieć słabe, umierające ciało.
Nie mieszajmy tutaj fizyki z teologią. Relacje w dziedzinach i pomiędzy światami ducha i materii są dużo subtelniejsze niż jakakolwiek mechanika.
O tym, że Rosja powinna wprowadzić nowy porządek w Europie, a na pewno w tej części Europy, który trzymała pod butem do lat 90. XX wieku, mówią nawet szeregowi Rosjanie – też emigranci.
.
Kiedyś grzeczni, choć rzadko trzeźwi słowiańscy chłopcy z paszportami wypisanymi cyrylicą, dzisiaj są coraz bardziej butni. Nawet ci, których lubiłem, w rozmowach posuwają się do deklaracji odwiedzin Warszawy. – To byłoby zdobycie Warszawy – tłumaczą mi. Bo Lwów, Tallin i Ryga to miasta, które ‘nigdy nie przestały być rosyjskie. Podobnie jak Lwów i Kijów’.
.
Deklaracja premier Łotwy Laimdoty Straujumy pod dużym znakiem zapytania postawiła ugodowość Putina w kwestii zawieszenia broni i wymiany jeńców w wojnie ukraińskiej.
.
– Na Łotwie są obecne oznaki wojny hybrydowej – powiedziała w łotewskiej telewizji premier tego kraju. – Nasze służby specjalne są oczywiście w stanie zapobiec różnego rodzaju prowokacjom. Pracujemy nad wzmocnieniem naszych sił zbrojnych.
.
Na czym polega owa prowadzona przez Rosję wojna w wydaniu łotewskim? Dotyczy jak na razie przede wszystkim sfery informacyjnej. – To oczywiste, że jednym z jej elementów są oświadczenia oficjalnych przedstawicieli Rosji na temat sytuacji praw człowieka na Łotwie – mówi Straujuma. Deklaruje, że służby specjalne jej kraju są w stanie zapobiec ewentualnym cyberatakom i prowokacjom ze strony Rosji. Niezależnie od tego kraj wzmocnić ma obronę przeciwlotniczą i monitring przestrzeni powietrznej, którą rosyjskie bombowce (uzbrojone, jeśli wierzyć Rosjanom oraz pilotom NATO) naruszają kilka razy w tygodniu.
.
Wydarzenia na Łotwie potwierdzają scenariusz byłego szefa NATO, Andersa Fogha Rasmussena, który zapowiedział, że jest ‘duże prawdopodobieństwo interwencji Rosji w państwach bałtyckich’. Miałaby ona być kopią początku wojny na Ukrainie. Według Rasmussena Rosja chce w ten sposób sprawdzić zdolność NATO do realizacji artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego, czyli działań całego sojuszu w obronie jednego państwa członkowskiego.
. Rosyjska propaganda podwoiła swoje starania również w Polsce. Polskojęzyczne media finansowane przez Kreml (m.in. Głos Rosji) już od wielu tygodni prowadzą narrację, z której wynika, że to Rosja została zaatakowana, na Ukrainie łamane są prawa człowieka i nawet jeśli nie ma tam żadnego rosyjskiego żołnierza, to Władimir Putin deklaruje jako pierwszy podpisanie zawieszenia broni i wycofanie tych nieistniejących żołnierzy.
.
Pawel Pietkun [z Londynu – Andy]
Cytowane za 3obieg.pl
.
Podkreślenia w tekscie moje – Andy
Myślę, że to urządzenie, to realny wstęp do kolejnej rewolucji technologicznej.
Dziwna sprawa.
A co się stało z techniką?
Jakoś zniknęła. Zniknięto ją. Teraz to są tylko technologie. A to co innego jest, przynajmniej było.
Kiedyś było τέχνη. I to było bardzo dobre.
mechanika kwantowa nie jest moją specjalnością …ale przeczuwam że ogrom problemów technicznych powoduje że praktycznego zastosowania doczeka się dopiero następne pokolenie (o ile wcześniej nie będzie Paruzji …)
W sprawie różnicy między techniką a technologią
http://www.uci.agh.edu.pl/bip/63/11_63.htm
Ciekawe co na to filozofia, bo jeden byt rozciągnięty ( w umyśle autora) na całą galaktykę to jakaś podróbka Boga.
Moim skromnym zdaniem obecne rozumienie nielokalności to nieporozumienie. Myślę, że nie jest tak, że stan jednej połówki kwantu zmienia się na drugim końcu galaktyki, tylko że w chwili pomiaru po jednej stronie dowiadujemy się natychmiast o stanie po drugiej stronie. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Chyba, że czegoś nie zrozumiałem. jeszcze jedna istotna sprawa: splątanie kwantowe nie jest wieczne. stan dwóch splątanych kwantów jest koherentny w momencie przygotowania mniej lub bardziej. jednak czasem ulega dekoherencji. po drugiej stronie galaktyki nic z tej koherencji nie zostanie. zatem moim zdaniem to są bardziej filozoficzne mrzonki niż naukowe rozważania. ale znów – nie jestem jakimś wielkim specjalistą i mogę czegoś nie rozumieć. jednak wygląda na to, że samo urządzenie to przełom, bo jest 1000 razy mniejsze niż poprzednie prototypy i wykonany jest w prostej technologii – wytrawianie na płytce krzemowej.
Moim skromnym zdaniem obecne rozumienie nielokalności to nieporozumienie. Myślę, że nie jest tak, że stan jednej połówki kwantu zmienia się na drugim końcu galaktyki, tylko że w chwili pomiaru po jednej stronie dowiadujemy się natychmiast o stanie po drugiej stronie. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Chyba, że czegoś nie zrozumiałem. jeszcze jedna istotna sprawa: splątanie kwantowe nie jest wieczne. stan dwóch splątanych kwantów jest koherentny w momencie przygotowania mniej lub bardziej. jednak czasem w wyniku oddziaływań ulega dekoherencji. po drugiej stronie galaktyki nic z tej koherencji nie zostanie. zatem moim zdaniem to są bardziej filozoficzne mrzonki niż naukowe rozważania. ale znów – nie jestem wielkim specjalistą i mogę czegoś nie rozumieć. jednak wygląda na to, że samo urządzenie to przełom.
Przełom, bo urządzenie jest 1000 razy mniejsze niż poprzednie prototypy i wykonane w prostej technologii, szeroko stosowanej także w przemyśle – wytrawianie na płytce krzemowej.
Chwała Panu Profesorowi!
Choć to chyba jeden sprawiedliwy. I na puszczy.
Ale przekracza czas, bo informacja pojawia się natychmiast w innym miejscu przestrzeni. To jak to nazwać?
Jeśli wezmę dwie kartki – czarną i białą i zamknę w kopertach i pomieszam i dam Tobie jedną, Ty polecisz na drugi koniec galaktyki i otworzysz tam kopertę i dowiesz się, że w środku jest czarna kartka, natychmiast dowiesz się, jaka została na tym końcu galaktyki. To się nazywa “prawa logiki” i to w swej istocie jest cudowne, tylko trochę za bardzo się przyzwyczailiśmy i nie widzimy w tym nic nadzwyczajnego ;)
Ja tak rozumiem istotę splątania kwantowego: wyobraź sobie, masz dwa stykające się brzegami niezniszczalne dyski i wprawiasz je w jednym momencie w obrót silną eksplozją. Kręcą się tak szybko, że nie wiesz, w którą stronę. Wiesz jednak, że jeden kręci się przeciwnie do drugiego. Jeśli dokonasz pomiaru i zbadasz obrót jednego, natychmiast dowiesz się o kierunku obrotu pierwszego. Ot i cała tajemnica. Nie dam sobie jednak ręki obciąć, że to poprawne rozumienie idei.
Właśnie tak przygotowuje się stany kwantowe – mając dwie cząstki, na przykład fotony, przygotowuje się ich wspólny stan w ten sposób, żeby nie powstał wypadkowy spin (taki kwantowy niekończący się obrót). Wiemy zatem, że gdy jeden uzyskany w tej parze foton ma spin +1, to drugi musi mieć -1. Ale w momencie przygotowania układu nie wiemy, który jest który. Dowiadujemy się dopiero, gdy dokonujemy pomiaru. Naukowcy chyba jednak postulują, że stan tych obu fotonów rzeczywiście jest nieokreślony do momentu pomiaru (a nie tylko nieznany przez nas). Ja w to nie wierzę. Gdyby tak było, faktycznie mielibyśmy do czynienia z jakąś magią.
Tu bardzo dobrze i przystępnie opisane splątanie kwantowe:
https://www.youtube.com/watch?v=2liLIyCIZ5c
Rozwiewa (niestety?) wszelkie wątpliwości.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie. P.S. To wersja z polskimi napisami – czasem trzeba je włączyć. Wersja z lektorem jest upośledzona i pod innym tytułem.
Ale fajneee.
Dzięki.
O. Pio doznawał teleportacji a miliony ateistów w to nie wierzą.
Teraz już wiemy jakie Bóg ma do tego narzędzie.
A ja odkryłam geniusza teologicznego, amatora. Zapraszają go nawet do seminariów by głosił swoje odkrycia.
Ej, czy mozna powiedzieć że przez chrzest jesteśmy splątani kwantowo z niebem?
a przez sakrament małżeństwa żona splątana jest z mężem?
Wszystko można, ale nie wszytko przynosi korzyść. Przez mieszanie pojęć z różnych dziedzin nauki powstaje najczęściej bełkot. Niebo nie jest rzeczywistością z tego świata (materialną) więc prawa mechaniki kwantowej go nie obowiązują.
Realizm IMHO niestety nie podejmuje tematu, ponieważ filozofowie mają za słabe rozumienie MK. Fizycy wybierają raczej różne wersje platonizmu, bo lepiej odpowiadają one takiej rzeczywistości, jaka jawi się w ich eksperymentach i obserwacjach.
Logicznie jest to trochę koło zamknięte, bo koncepcje platońskie zostały arbitralnie wchłonięte przez fizykę jako założenia, np. nierozróżnialność cząstek elementarnych: Dla fizyka istnieje jedna “idea” elektronu, ale pytanie, czy elektron, który uderza w detektor jest tym samym, który opuszcza źródło jest dla niego pozbawione sensu. Substancjalnie wszystkie elektrony to jeden byt rozciągnięty na cały wszechświat.
Wykrycie elektronu to nie “wykrycie konkretnego elektronu” ale “wykrycie jakiegoś elektronu – jednej z manifestacji czasoprzestrzennych idei elektronu“
Przykłady z kartkami i dyskami mi się podobają, ale trzeba pamiętać, że eksperymentalnie udowodniono na podstawie teorii Bella (Bell’s inequality), że cząstki splątane nie mają ustalonego z góry stanu, który tylko jest nieznany, ale że stan ten powstaje dla obu cząstek dopiero w momencie pomiaru. To nie jest magia, raczej – rzeczywiście jest to jeden obiekt w dwóch miejscach przestrzeni.
Intuicyjnie wydaje się nam, że przestrzeń jest czymś obiektywnie istniejącym; danym niezależnie od tego, co ją wypełnia, dlatego istnienie czegoś w jej dwóch różnych punktach wydaje się niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. Dla mnie jest tylko miarą oddziaływań – r^-2 w prawie Coulomba i Newtona lub G/miu/ni w OTW. Pierwotnie istnieją byty, które oddziałują, przestrzeń jest tylko wygodną idealizacją.
Zanim coś napiszesz zastanów się.
“Człowiekiem nie jest samo ciało albo sama dusza, lecz to, co jest złożone z duszy i z ciała”
Poznanie ludzkie tyczy całości prawdy która jest sumą wiedzy różnych dziedzin przenikających się i są względem siebie niesprzecznych. ”Mieszanie” dotyczy tylko różnicy języków które trzeba przełożyć by złożyć, np. matematykę przekłada się na fizykę, teologię na filozofię, czy nauki ścisłe. Są też różne poziomy, języka ducha nie da się przełożyć na język materii, ale już zasady duchowe sterują regułami materii, więc można je złożyć.
Niebo nie jest rzeczywistością z tego świata, ale kwanty są jakąś formą pośrednią pomiędzy rzeczywistością duchową i materialną, tak jak uczucia są formą pośrednią pomiędzy duchem i ciałem, są na granicy jak powiedział prof. Guz.
Faktem są bilokacje O. Pio, obserwowało je wielu ludzi. Teoria kwantów pewnie niedługo odpowie nam na to jak Bóg to robi, co jeszcze nie znaczy, że człowiek może to powtórzyć. Splątanie kwantowe może odpowiedzieć na wiele pytań o np. naturę sakramentów, tyczących naszego ciała i ducha.
Ty też się zastanów zanim coś napiszesz i w ogóle – wszyscy niech się zastanawiają :)
(po co pisać takie komunały?)
Splątanie kwantowe ma w dziedzinie, która utworzyła ten termin określone znaczenie, wyrażające się formułami matematycznymi. Czy teologia stosuje matematykę do opisu zjawisk duchowych? Czy mamy też mówić o communio obiektów kwantowych, zamiast o splątaniu?
Nie przekłada się matematyki na fizykę, ale wykorzystuje ja jako język tej ostatniej. Podobnie ma się rzecz z filozofią i teologią.
Mieszanie pojęć z różnych dziedzin nadaje się na poetyckie metafory, ale w tym wypadku są one chybione… raczej. Może jako pewna idealizacja dadzą się obronić, ale relacje małżonków raczej przypominają mi zwykłe oddziaływanie (np. magnetyzm), a nie “upiorne oddziaływanie na odległość”.
Dobrze, po namyślę jednak widzę dobrą analogię pomiędzy splątaniem kwantowym a relacją między małżonkami: “a tak nie są już dwoje, ale jedno ciało”.
Ale tylko analogię, a nie tożsamość.
Zgadzam się w kwestii interpretacji przestrzeni. A tej nierówności Bella Ty jesteś całkowicie pewien? Całkowicie rozumiesz te twierdzenia, to, skąd się biorą, do czego prowadzą i to, jak mają się do tych eksperymentów, które miałyby tę teorię potwierdzać? Ile byś postawił, że to prawda?
Ja o tym czytałem w opracowaniach popularnonaukowych, mając lat może 17-18-19 i niby rozumiałem, ale coś mi nie pasowało. Nie wnikałem zbyt głęboko i zapomniałem. Ale nie ufam mechanice kwantowej, uważam, że wynika z głębszych praw. Da się ją wywieść z termodynamiki. Chętnie postudiowałbym temat, ale muszę wybierać ważniejsze sprawy.
Czy matematyka nie jest analogią?
Analogia (gr. ἀναλογία – odpowiedniość, podobieństwo) – orzekanie o pewnych cechach omawianego przedmiotu (rzeczy, osoby, pojęcia itp.) na zasadzie jego podobieństwa do innego przedmiotu (dla którego odpowiednie cechy są określone i znane) lub równoległości występujących pomiędzy nimi innych cech. Pojęcie analogii jest szeroko stosowane w filozofii, prawie, matematyce, biologii (np. narządy analogiczne), statystyce itd.
Ale ja bym się zastanowiła z tą tożsamością, czy ona na pewno jest jakąś analogią.
Na filmiku jest o teleportacji, teoretycznie- jeśli mieliby teleportować człowieka trzeba wykorzystać splatanie kwantowe i przesłać wszystkie kwanty w inne miejsce, przy czym oni mają świadomość że wiedzą mniej niż więcej o splątaniu i jest to raczej teoretyzowanie. I co z tego że mamy tu matematykę, skoro rozwazania tyczą człowieka który nie jest matematyką, ale poddany jest splątaniom które opisuje matematyka.
Znamy bilokacje O. Pio i inne które przypominały teleportację, bo pojawiało się ciało osoby Ojca ale w innym miejscu np. w Paryżu i to ciało rozmawiało, wyglądało jak ciało rzeczywiste, w tym czasie tamto ciało jakby było w jakimś rodzaju śmierci, nic nie czuło. Czy Bog nie wykorzystuje zjawisk kwantowych do takich ”cudów”? Cuda też muszą mieć swoją logikę, inną niż klasyczna fizyka.
A chrzest, czy nie wiąże nas z Bogiem w Trójcy również na poziomie kwantowym? Co to znaczy że jesteśmy dziećmi Boga wszczepionymi w Niego? Nasze ciała mają zmartwychwstać na końcu. Bóg pominie tu wszelkie prawa które stworzył?
A sakramenty? Co Bóg zwiąże….Jaki to rodzaj związania, skoro człowiek nie może go rozwiązać?
A inicjacje demoniczne? Kościół mówi że rozrywają więzy chrztu. A więzi międzypokoleniowe które uzdrawia Kościół specjalną modlitwą?
W filmiku fizycy obalają tę teorię (o rękawiczkach, lewej i prawej) autorstwa Einsteina.
Doświadczenia pokazują że Niels Bohr miał rację, a Bell napisał jak to sprawdzić.
//Rozwiewa (niestety?) wszelkie wątpliwości.//
Nic nie rozwiewa i prawie nic nie tłumaczy, opowiada natomiast parę typowych popularnonaukowych bajek :) Tak to jest, jak rzeczy bardzo trudne próbuje sie tłumaczyć laikom i to tak, żeby się przyjemnie oglądało. Istotą mechaniki kwantowej są jej równania. Kto do nich nie zajrzy i ich nie pojmie, NIC z niej nie zrozumie. Pocieszę jedynie, że piękno matematyki tych równań jest dalece bardziej zagadkowe i urzekające niż takie filmy. Polecam! (Nie robiłbym nic oprócz matematyki, gdybym miał zdolności lub czas…)
Ja też.
Miałam kiedyś wielkie zdolności, ale wybrałam sztukę.
Ale teologia mi rekompensuje.
Nie obejrzałeś filmiku do końca, jak zwykle. Oni to potwierdzili doświadczalnie-dwa instytuty niezależnie.
Circ. Obejrzałem film od początku do końca. Czytałem też kilka książek popularnonaukowych, w których była o tym mowa ponad 10 lat temu, z uwagą od deski do deski. Był tam ten temat znacznie bardziej pogłębiony. Studiowałem też fizykę i zrobiłem doktorat z tematyki ściśle powiązanej z mechaniką kwantową (kropki kwantowe, a moi koledzy i szef “robili” w splątaniu spinów elektronowych na kropkach kwantowych). W międzyczasie zaglądałem do wielu artykułów naukowych. Nie nazywam się specjalistą, marny ze mnie naukowiec, ale moja skromna wiedza o tym temacie nie daje mi zaufania do wyników tych eksperymentów i dostępnych analiz. A to dlatego, że znajomość równań nie jest moim zdaniem równoznaczna z rozumieniem MK i ze rozumieniem jej rzeczywistych implikacji oraz relacji między rzeczywistością, a rozumem, jakie z niej wynikają. Mowa zresztą o tym na końcu filmiku, że Bohr nie pokazał jak się mają prawa mikroskali do makroskali ale pewnie nie obejrzałaś do końca :)
To jest tak pokręcone i tak głęboko ociera się o podstawowe pytania z tematyki istoty bytu, że chociaż zdaję sobie sprawę z własnej niekompetencji i miernoty umysłowej to i tak śmiem podejrzewać, że całe rzesze ludzi zajmują się tym bez zrozumienia i powielają błędne stwierdzenia i założenia, a to dalej idzie w świat i później jakiś filozof mówi, że nie ma żadnej prawdy i wszystko jest względne, co wynika z teorii względności, a jakaś teolożka stwierdza, że mąż i żona są splątani kwantowo przez prawa niebieskie ;)
Zresztą nawet w podstawowych klasycznych kwestiach, nie jest łatwo pojąć, czym jest na przykład liczba i jak się ma do rzeczywistości, jeśli mówimy że mamy dwa jabłka albo 5,5 metra. Co to właściwie znaczy? A tutaj mowa nawet nie o liczbach, które są wynikami pomiarów, tylko o prawdopodobieństwach wyników pomiarów. Aparatem prowadzących do tych wyników, są działania i wzajemne relacje operatorów matematycznych, zupełnie abstrakcyjncyh tworów w interesujących przestrzeniach, tak że człowiek w pewnym momencie przestaje widzieć, jak się to ma do rzeczywistości i tylko automatycznie wykonuje te operacje i dostaje jakiś wynik na końcu. Czy ktoś to widzi tak zupełnie całościowo? Od początku do końca, tak że może mieć całkowitą pewność, że nie poczynił jakiegoś nieświadomego założenia, które nie jest prawdziwe, tak że wysnuwa niedowiedzione wnioski? Wielokrotnie w obliczeniach przeskakuje sie z jednego poziomu abstrakcji na drugi, czyniąc modelowe uproszczenia. Dlatego stosunkowo łatwo opisać bardzo proste układy, ale już kilka elektronów i jądro to kosmos! Nawet na stronie Wiki o nierówności Bella jest powiedziane wyraźnie, że obecne ekseperymenty nie wykluczają różnych interpretacji: “Jednak wszystkie te eksperymenty posiadają nadal choć jedną ze wspomianych wcześniej luk interpretatycjnych.”
Trochę pokory!:
http://www.wired.com/2014/06/the-new-quantum-reality/
(pilot-wave-theory, albo jak “całkowicie i wyłącznie kwantowe” efekty pojawiają się w ZUPEŁNIE KLASYCZNYCH układach z kropelkami cieczy)
Nie dajmy się zatem łatwo nabierać na bajki filozofów z Masonic Geographic, tylko kwestionjumy wszystko, co mówią eksperci – dopóki sami nie sprawdzimy na pewno. Pewne rzeczy się wygłusza, a pewne eksponuje, żeby nam zrobić New Age and New World Order w jednym pakiecie w promocji.
A masz! Ateusz. Patrz na źródła – czyli na ludzkie serca, a zobaczysz czy idee, z nich płynące są zdrowe, czy nie.
http://www.celebatheists.com/wiki/Niels_Bohr
Tyle w temacie.
Straszliwie żałuję żem głupi.
I że takie dyskusje szybują gdzieś daleko ode mnie.
Krótki mój rozumek stram się jednak używać do krótkich, małych temacików. Bo zauważyłem, że nosy w chmurach się nosi a chodniki zawalone są jeszcze cały czas wieloma problemami.
To jest przedziwna sytuacja, że w tym samym czasie gdy paru facetów lata rakietą to parę miliardów ludzi poniżej nie ma wody pitnej.
Sami sobie urągamy. Pan Bóg czeka, bo cierpliwy ale i sprawiedliwy, i już chyba za chwilkę to pokaże.
Spacowi dziękuję, bo podał definicję nauki (o jakże rzadko dzisiaj słyszaną i czytaną!…):
Z naciskiem na to – coś mi nie pasowało…
Przyznam się, że ja wypadłem z kolein nauki szkolnej jeszcze w podstawówce. Pamiętam jak dziś. Piękne skądinąd książki były – do fizyki na przykład. Takie fajne rysuneczki. Ale niestety. I one nie dały rady mojej obsesyjnie podejrzliwej głowie.
Nie wytrzymałem na dziale – prąd. Czy tam elektryczność.
Wlecze się to za mną całe życie. Można do mnie strzelać a prawa Ohma nie jestem w stanie podać.
Bo…
Bo jestem przekonany, że się kiedyś te wszystkie prawidła okażą nietrafione.
O właśnie. O to mam największe pretensje.
W każdej szkole, szkółce czy później uczelni wyższej, na pierwszych zajęciach nauczyciel winien zacząć w następujący sposób:
– Dzień dobry kochane dzieci, nazywam się tak i tak. Dzisiaj dowiecie się co jutro będzie nieprawdą. W sensie dzisiaj jeszcze się tego trzymamy, bo nic lepszego nie mamy, ale jutro wy wymiślicie coś dalszego, szerszego i to będzie obowiązywać do pojutrza bo potem takie smarki jak wy, wytkną wam błędy i polecą dalej z tematem i itd… i o to właśnie chodzi w tym co robimy jako homo sapiący…
Co do prądu.
Czy ktoś z Państwa przypomina sobie tyrady Waldemara z Ekranu? Ciągle gadał o jakimś ruskim naukowcu i jego teorii.
Ja coś poczułem, że to było chyba to.
Dobrze mówisz, poza Waldemarem (i prawem ohma – bo to proste i użyteczne i tak proste, że się nie sprzeda w masońskim sklepie z ideami, bo nikt nie weźmie tego za podstawę wszechświata). Więc Waldek. Ja czułem raczej, że to był taniszarlatanik – bez kasy nic nie chciał pokazać.
A teraz podsumowanie – coś o nowoczesnej nauce i różnych mądrych technikach i technologiach:
Filmik (a właściwie cykl) powstał na podstawie książki prof. Briana Greene’a, który występuje tu zresztą bezpośrednio jako narrator.
Greene, profesor zarówno fizyki jak i matematyki, ostatnio specjalista i popularyzator teorii strun, swoją książkę wydał w 2005 roku i wtedy również ukazała się w polskim tłumaczeniu: “Struktura Kosmosu. Przestrzeń, czas i struktura rzeczywistości.”
Być może ją też czytałeś – to wszak właśnie 10 lat temu :).
Trudno, żeby Greene przewidział wtedy nowe odkrycia.
Sens nierówności Bella i jej dowód są dość proste. Można je zrozumieć posiadając znajomość matematyki na poziomie szkoły średniej (http://drchinese.com/David/Bell_Theorem_Easy_Math.htm, http://www.johnboccio.com/research/quantum/notes/paper.pdf – dowód geometryczny). To, że eksperymenty potwierdzają, że spiny cząstek w stanie singletowym nie są ustalone przed wykonaniem pomiaru jest pewne, mogę postawić na to wszystko, co posiadam (czyli całkiem niewiele ;-).
Sęk w tym jak to ma się do interpretacji rzeczywistości?
Bardzo ważny cytat (N. Bohr) z pracy Bella, którą bardzo polecam znającym angielski (daje się czytać, mimo, że jest to artykuł fachowy z matematyką):
“There is no quantum world. There is only an abstract quantum mechanical description. It is wrong to think that the task of physics is to find out how Nature is. Physics concerns what we can say about Nature”.
– “Nie istnieje “kwantowy świat”. Jest tylko abstrakcyjny, kwantowo-mechaniczny opis. Błędem jest sądzić, że celem fizyki jest zrozumienie, jaka jest Natura. Fizyka zajmuje się tym, co można o Naturze powiedzieć.” (a są to dwie, różne rzeczy – dopisek i tłumaczenie moje – A.).
I jescze Heisenberg:
“… in the experiments about atomic events we have to do with things and facts, with phenomena that are just as real as any phenomena in daily life. But the atoms or the elementary particles are not as real; they form a world of potentialities or possibilities rather then one of things or facts.”
“… w eksperymentach dotyczących zdarzeń w skali sub-atomowej musimy opierać się na rzeczach i faktach, na zjawiskach (*), które są tak samo realne jak jakiekolwiek zjawiska z naszego codziennego życia. Jednak atomy czy cząstki elementarne nie są tak samo rzeczywiste; tworzą świat możliwości i prawdopodobieństw, a nie rzeczy lub faktow.”
* – miał tu prawdopodobnie na myśli obserwowane bezpośrednio, makroskopowe wielkości, zmiany stanu przyrządów pomiarówych, które nie są kwantowe, ale rzeczywiste; na ich podstawie wyciąga się wnioski o obiektach kwantowych (komentarz mój – A.).
Mam wrażenie, że kiedy czyta się fizyków, to wszystko jest dużo łatwiej zrozumieć (czyli przede wszystkim zrozumieć jak niewiele sami rozumieją z tego, co badają) – mimo, że umieszczają co jakiś czas jakieś wzory matematyczne. 99% tzw. popularyzacji nauki bezwstydnie tworzy fikcje, wprowadza w błąd. Karał bym za to więzieniem.
Święte słowa. Nauczyciel fizyki, który mówi “słuchajcie dzieci, z prądem/ciepłem/atomami/kosmosem itd. jest tak i tak” – kłamie. Robi tak olbrzymia większość.
Przykre.
Co do Waldiego, rozłożył mnie odpowiedzią na pytanie, które mu zadałem. Chodziło o to, że elektrino w opisie jakiegoś tam zjawiska poruszało się w dość skomplikowany sposób. Zapytałem, co wywołuje taki, a nie inny kształt tej trajektorii. Odpowiedział bezwstydnie coś w rodzaju “to po prostu wynika z natury elektrina”.
Dzięki zerknę se przypomnieć. Do interpretacji rzeczywistości ma się to trochę tak:
– po pierwsze pytanie o determinizm i wolną wolę,
– po drugie ohyda modelu standardowego i rzekoma “Boska cząstka”.
//Trudno, żeby Greene przewidział wtedy nowe odkrycia.//
Te odkrycia nie są takie nowe (hipoteza “pilot wave” męczona była jeszcze z Einsteinem), tylko się ich nie podnosi, bo to między innymi ryzykowne tak zaczynać karierę, jak to wynika z artykułu, który linkowałem.
Na to jest logiczny dowód.
Człowiek to jedność ducha i ciała. Co działa na ducha, działa i na ciało (materię lub submaterię), skoro to jedność.
Jeśli przyjmujesz konsekrowaną hostię, nie zmienia się wprawdzie stan fizykochemiczny twojego ciała, ale jednak coś zmienia się w duchu i w ciele (skoro to jedno), powstaje jakaś więż z Chrystusem, cielesno-duchowa, jakieś właśnie splątanie, bo już “Chrystus w Tobie żyje”. Przecież to nie tylko takie sobie gadanie, symbolika, skoro Słowo ciałem się stało. Ludzkie ciało też jest jakoś splątane z duchem, choć słowo ”splatane” nie jest tu moze właściwe, bo to raczej przyporządkowanie, nie splatanie.
Musi coś w tej teorii być, choć na razie nie wiedzą co, ale może się mylę.
To, że zajmują się tym spirytyści nic temu nie ujmuje, bo wśród klasycznych fizyków też mamy spirytystów. Porcelanę miśnieńską też wynalazł spirytysta.
Zmienisz jedno słowo, a cały sens się wali. Człowiek nie jest jednością ducha i ciała, ale bytem posiadającym ducha i ciało. Co działa na jedno nie musi działać na drugie. Można być duchowym trupem i być jednocześnie zdrowym bykiem. Człowiek bliski świętości może mieć słabe, umierające ciało.
Nie mieszajmy tutaj fizyki z teologią. Relacje w dziedzinach i pomiędzy światami ducha i materii są dużo subtelniejsze niż jakakolwiek mechanika.
Cytowane za 3obieg.pl
.
Podkreślenia w tekscie moje – Andy