Słowo Boże na dziś – 6 lutego 2015r. – piątek – 250. Rocznica ustanowienia święta Serca Jezusowego WYJĄTKOWY JUBILEUSZ CZCICIELI SERCA JEZUSA

Myśl dnia

Gdy dostrzeżesz iskierkę dobrej woli, dmuchaj na nią ile sił.

Stefan Garczyński

“Mówią, że miłość to zaślepienie serca… a ja powiadam, że nie kochać to jest jego ślepota”
Victor Hugo

PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA – 250. Rocznica ustanowienia Święta Serca Jezusowego

Pan-Jezus---Kadr

PIERWSZE CZYTANIE (Hbr 13,1-8)

Wezwanie do życia chrześcijańskiego

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia:
Niech trwa w nas braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę. Pamiętajcie o uwięzionych, jakbyście byli sami uwięzieni, i o tych, co cierpią, bo i sami jesteście w ciele.
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg.
Postępowanie wasze niech będzie wolne od chciwości na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie. Sam bowiem powiedział: „Nie opuszczę cię ani pozostawię”. Śmiało więc mówić możemy: „Pan jest wspomożycielem moim, nie ulęknę się, bo cóż może mi uczynić człowiek?”
Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 27,1.3.5.8b-9abc)

Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.

Pan moim światłem i zbawieniem moim, *
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia, *
przed kim miałbym czuć trwogę?

Nawet gdy wrogowie staną przeciw mnie obozem, *
moje serce nie poczuje strachu.
Choćby napadnięto mnie zbrojnie, *
nawet wtedy zachowam swą ufność.

W namiocie swoim mnie ukryje *
w chwili nieszczęścia,
schowa w głębi przybytku, *
na skałę mnie wydźwignie.

Będę szukał obłicza Twego, Panie. *
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy.
Nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi, *
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Por. 2 Tm 1,10b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus śmierć zwyciężył,
a na życie rzucił światło przez Ewangelię.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mk 6,14-29)

Śmierć Jana Chrzciciela

Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Król Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: „Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim”. Inni zaś mówili: „To jest Eliasz”; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: „To Jan, którego kazałem ściąć, zmartwychwstał”.
Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mię, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”. Ona wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?” Ta odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”.
Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce.

Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.
Oto słowo Pańskie.
 
***************************************************************************************************************************************
 
KOMENTARZ

Niszcząca siła grzechu

Herod sympatyzował z Janem Chrzcicielem, lubił go słuchać i nawet brał go w obronę. Popełnił jednak grzech, odbierając swojemu bratu żonę. Grzech, który wkradł się w jego życie, zaczął go coraz bardziej osłabiać. Stał się na tyle podatny na złe podszepty Herodiady, że gdy ta namówiła go, aby ściął niewinnego człowieka, uczynił to. Grzech ma zawsze wpływ na nasze życie. Osłabia nas. Czyni nas niewolnikami pokus. Nie bądźmy nigdy pobłażliwi dla grzechu. Nie akceptujmy go w naszym życiu, aby jego obecność nie doprowadziła nas do takiego zła, które później może być trudno naprawić.

Panie, umocnij mnie w świadczeniu prawdy. Daj mi wytrwałość, abym nigdy nie szedł na kompromis ze złem, nawet gdy wydaje się ono nieszkodliwe.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”

Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
********

Męczeństwo Jana Chrzciciela

Śmierć Jana Chrzciciela (Mk 6, 17-29)

Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i wtrącił go do więzienia. Zrobił to Z powodu Herodiady, z którą się ożenił, choć była ona żoną jego brata Filipa. Jan bowiem wyrzucał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twojego brata”. Z tego powodu Herodiada nienawidziła Jana i chciała go zabić, ale nie mogła. Herod bowiem liczył się z Janem, wiedząc, że był on człowiekiem sprawiedliwym i świętym, i brał go w obronę. Ilekroć go słuchał, odczuwał niepokój, a jednak słuchał go chętnie.

Stosowna chwila nadeszła wtedy, gdy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę dla dostojników, dowódców wojskowych i ważnych osób z Galilei. Kiedy córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i gościom. Król powiedział do niej: „Proś mnie, o co chcesz, a dam ci”. I przysiągł jej: „Dam ci, czego tylko zażądasz, nawet połowę mojego królestwa”. Ona wyszła i zapytała matkę: „Czego mam żądać?”. A ta powiedziała: „Głowy Jana Chrzciciela”.

Zaraz też wróciła do króla i powiedziała: „Chcę, żebyś mi natychmiast dał na półmisku głowę Jana Chrzciciela!”. Zasmucił się król bardzo, ale ze względu na przysięgę i gości nie chciał jej odmówić. Zaraz też posłał kata, aby przyniósł głowę Jana. Ten poszedł i w więzieniu ściął mu głowę. Potem przyniósł ją na półmisku i podał dziewczynie, a ona oddała ją swojej matce. Kiedy uczniowie Jana dowiedzieli się o tym, przyszli, zabrali jego zwłoki i złożyli w grobie.

Herod – chodzi o Antypasa, syna Heroda Wielkiego; rządził Galileą i Pereą od 4 r. przed Chr. Do 9 r. po Chr. Nie był jednak królem, choć tak nazywali go poddani, miał tylko tytuł tetrarchy, czyli jednego z czterech władców państwa. Rzęch Heroda polegał na tym, że ożenił się z żoną swego żyjącego brata.

Herodiada – córka Arystobula, brata Antypasa.

 

Filip – przyrodni brat Heroda Antypasa, rózny od Filipa – tetrarchy Iturei raju Trachonu (Łk 3,1).

córka – według żydowskiego historyka Józefa Flawiusza miała na imię Salome.

Śmierć Jana Chrzciciela. Przytaczając różne opinie o Jezusie, ewangelista przygotowuje niejako grunt pod wyznanie wiary, które uczyni Piotr (Mk 8,28n). Pokazuje też, że między Janem a Jezusem istnieje ścisły związek. Jan bowiem przygotowywał ludzi na Jego przyjście. W swojej nauce wzywał do wierności Bożemu prawu, a w końcu poniósł śmierć za prawdę. Taki los często spotykał i do dziś spotyka świadków Jezusa. W chrześcijańskim języku greckim takiego samego słowa używa się na określenie świadka i męczennika: martys. Wszyscy bowiem, którzy oddają swoje życie za Ewangelię, dają najbardziej wymowne świadectwo, że w niej jest zawarta prawda. Ofiarując samych siebie, naśladują Jezusa, który oddał życie dla zbawienia ludzi.

Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Św. Paweł 2008.

http://www.biblista.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2215&catid=753&Itemid=665

********

Mszał Rzymski
Prefacja na Narodzenie i Męczeństwo świętego Jana Chrzciciela

 

„Jan Chrzciciel świadczy o Chrystusie całym swoim życiem”

 

Zaprawdę, godne to i sprawiedlie, a dla nas zbawienne,
abyśmy Tobie składali dziękczynienie i Ciebie wychwalali,
Panie, Ojcze niebieski, wszechmogący i miłosierny Boże.

Wysławiamy cuda, których dokonałeś w życiu Jana Chrzciciela,
największego między narodzonymi z niewiasty.
Jego wybrałeś i uświęciłeś, aby przygotował drogę Chrystusowi,
On jeszcze w łonie matki rozradował się z przybycia Zbawiciela,
a jego narodzenie wielu napełniło radością.
Jako jedyny z proroków, wskazał Baranka,
który gładzi grzechy świata.
Jan ochrzcił w Jordanie Twojego Syna,
który chrzest ustanawiając dał wodzie moc uświęcania.
Aż do końca Jan świadczył o świadłości,
a przez swoje męczeństwo złożył Chrystusowi najpiękniejsze świadectwo.

Dlatego łącząc się z Aniołami w niebie,
wielbimy Ciebie na ziemi, razem z nimi wołając:
Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów!

(Cytaty biblijne: Mt 11,11; Łk 1,41.14; J 1,29)

*******
Ma-gorzata-Maria---SJ---bok_9dulnoco

WYJĄTKOWY JUBILEUSZ CZCICIELI SERCA JEZUSA

250 lat temu, na prośbę polskich biskupów papież Klemens XIII ustanowił liturgiczne święto Najświętszego Serca Jezusowego.

 

Wraz z całym Kościołem w 2015 roku obchodzimy 250. rocznicę ustanowienia liturgicznego święta Najświętszego Serca Jezusowego. W dniu 6 lutego 1765 roku papież Klemens XIII podpisał dekret „Instantibus” wydany przez Kongregację Obrzędów, która odpowiadając na prośbę wyrażoną przez biskupów polskich w „Memoriale” z 1764 roku, pozwoliła na obchodzenie liturgicznego święta ku czci Bożego Serca w piątek po oktawie Bożego Ciała, zatwierdzając jednocześnie formularz mszalny i oficjum brewiarzowe.

Korzenie święta sięgają jednak wydarzeń, które miały miejsce dziewięćdziesiąt lat wcześniej. W klasztorze Sióstr Wizytek w Paray-le-Monial we Francji, jedna z sióstr – św. Małgorzata Maria Alacoque, otrzymała szereg objawień Najświętszego Serca Jezusowego. W latach 1673-1689 Pan Jezus wprowadzał ją stopniowo w prawdę o miłości Boga do człowieka, wskazując na swoje Serce – źródło tej miłości. W jednym z tzw. wielkich objawień, mającym miejsce najprawdopodobniej w Oktawie Bożego Ciała w 1975 roku, Zbawiciel zażądał od niej, by rozpoczęła starania o zatwierdzenie w Kościele liturgicznego święta ku czci Jego Najświętszego Serca.

Święta Małgorzata Maria Alacoque, przejęta zadaniem powierzonym jej przez Boskiego Mistrza, zwierzyła się co do jego treści swojemu spowiednikowi i kierownikowi duchowemu, którym był św. Klaudiusz de la Colombière. Od tego momentu rozpoczęto propagowanie istoty i celów nowego kultu, którego centrum jest miłość Boga do człowieka. Zabiegom świętej towarzyszyły liczne łaski, które Jezus jej udzielał. W powtarzających się kolejnych objawieniach Chrystus odkrywał jej głębię swojej miłości, wskazywał na niewdzięczność ludzi, wypominał obojętność i oziębłość zwłaszcza tych, których szczególnie umiłował i powołał do swojej służby. Jednocześnie pozwalał jej zanurzać się w Jego bezinteresownej miłości, którą za jej pośrednictwem pragnął obdarzyć każdego człowieka.

Już w pierwszym objawieniu, jakie miało miejsce dwa lata przed prośbą Jezusa o ustanowienie święta ku czci Jego Serca, Chrystus pozwolił św. Małgorzacie Marii spoczywać na swojej piersi i ukazał jej Serce, objawiając miłość, jaką pała ono do wszystkich ludzi. W jeszcze innej wizji ukazał jej swoje Serce na tronie z ognia i płomieni, z raną, otoczone cierniową koroną, z krzyżem na szczycie. Stwierdził wówczas, że święto Jego Najświętszego Serca będzie dla świata ostatnim wysiłkiem Jego miłości i jedynym ratunkiem dla ludzi.

Głęboka miłość świętej do Jezusa oraz gorliwość, z jaką podjęła się ona starań o wypełnienie prośby Mistrza, zostały poddane próbie czasu, który musiał upłynąć do oficjalnego zatwierdzenia święta przez Kościół. Nie był to jednak czas zmarnowany. W okresie tym nastąpił znaczny rozwój kultu, który już wcześniej rozszerzał się w Kościele. Powstały nowe teksty liturgiczne, litania, rozwinęły się liczne bractwa Najświętszego Serca Jezusowego. Także w wielu diecezjach biskupi wprowadzali tę formę pobożności, upatrując w niej ochronę przed szerzącym się wówczas jansenizmem oraz pomoc w rozwoju zdrowej pobożności swoich wiernych. Sytuację tę oddają w jakiś sposób słowa zaczerpnięte z encykliki Haurietis aquas papieża Piusa XII, który zauważa, że kult Najświętszego Serca Jezusowego „nie zjawił się w Kościele nagle, ani też nie zrodził się na skutek prywatnych objawień, lecz stanowi spontaniczny wykwit żywej wiary i gorącej pobożności, którą ludzie obdarzeni nadprzyrodzonymi darami żywili względem Zbawiciela i Jego chwalebnych ran. (…) Z tego wynika, że objawienia św. Małgorzaty Marii nie wniosły nic nowego do katolickiej nauki w tej materii. Mają one jednak swoje znaczenie polegające na tym, że Chrystus Pan, ukazując w nich swoje Serce Najświętsze, chciał w niezwykły i wyjątkowy sposób zwrócić umysły ludzkie ku kontemplacji i czci tajemnicy miłości, którą miłosierny Bóg okazał względem rodzaju ludzkiego”.

Wprowadzenie nowego święta ku czci Najświętszego Serca Jezusowego odegrało ogromne znaczenie w życiu Ludu Bożego. Pozwoliło ono odkryć na nowo prawdę o miłości Boga objawionej w Sercu Wcielonego Syna Bożego. Jednym z najważniejszych owoców kultu Bożego Serca był jednak znaczący rozwój pobożności eucharystycznej, w której w szczególny sposób uwidacznia się miłość Zbawiciela. Ponowne odkrycie Boga-Miłości przywróciło nową nadzieję i radość z życia sakramentalnego, którego celem jest zbawienie człowieka. Wśród ważnych owoców kultu są także liczne rodziny zakonne, dzieła apostolskie i społeczne, bractwa i parafie poświęcone Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.

Dlaczego jednak rocznica, którą wspominamy, powinna być ważna także dla każdego z nas? Każdy z nas potrzebuje żyć w perspektywie miłości Bożej. Bez niej tracimy siły witalne i nadzieję, która pozwala nam wzrastać i czynić dobro wokół siebie. Jesteśmy kochani przez Boga bezinteresowną miłością. Pozwólmy się jej prowadzić, spróbujmy ją odwzajemniać nie tylko przez akty miłości czy różne formy pobożności. Kochajmy Boga w drugim człowieku, otwierajmy się na dary Ducha Świętego, wynagradzajmy za brak miłości i za grzechy, które ranią Jego Serce. Czyńmy to w jedności z Bożym Sercem, by Bóg Ojciec mógł w nas odnaleźć oblicze swojego umiłowanego Syna.

 

Ks. Leszek Poleszak SCJ

http://sercanie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2747

********

Wspomnienie świętych męczenników Pawła Miki i Towarzyszy

Czy cudze cierpienie jest w stanie nas poruszyć? Słuchamy dziś Ewangelii o męczeństwie św. Jana Chrzciciela. Wspominamy św. Pawła Miki, japońskiego kleryka i katechetę, ukrzyżowanego za wiarę wraz z 25 towarzyszami w 1597 roku. Stajemy we Mszy świętej wobec męki Jezusa. Jednak Boża miłość i świadectwo świętych pozostaną dla nas bezowocne, jeśli nie zdołają nas przekonać, że nie warto troszczyć się tylko o siebie i swoje życie – że zgubna jest droga króla Heroda, najnieszczęśliwszego z bohaterów dzisiejszych czytań.

Mira Majdan, „Oremus” luty 2009, s. 26

 

KAPŁAŃSTWO URZĘDOWE

Poślij, o Panie, robotników na żniwo swoje (Mt 9, 38)

Na Kościół, Mistyczne Ciało Chrystusa, nie należy patrzyć jako na coś wyłącznie duchowego. Jest on organizmem widzialnym w swoich członkach, którymi są wierni zjednoczeni pod przewodnictwem pasterzy. A „jak w jednym ciele marny wiele członków, a nie wszystkie członki spełniają tę samą czynność” (Rz 12, 4), tak w Kościele są rozmaite członki, które mają różne obowiązki: a więc są w nim wierni i są pasterze. „Chrystus Pan dla pasterzowania Ludowi Bożemu i ustawicznego jego rozmnażania ustanowił w swym Kościele różne posługi, które mają na celu dobro całego Ciała. Wyposażeni bowiem we władzę świętą, szafarze śluzą braciom swoim, aby wszyscy… osiągnęli zbawienie” (KK 18). Całą władzę, jaką Chrystus przekazał swojemu Kościołowi, powierzył kapłaństwu, na którego czele stoją biskupi z papieżem. Do nich skierował te wielkie słowa: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. — Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (J 20, 21; Łk 10, 16). Cała godność i władza kapłana polega na tym ustanowieniu go przez Chrystusa. Wybrańcy Pana muszą być tego świadomi, aby mogli żyć na wysokości swojego powołania. Oni „są obowiązani ze szczególnego względu dążyć do nabycia doskonałości, ponieważ… w momencie przyjęcia święceń stają się żywymi narzędziami Chrystusa Wiecznego Kapłana, aby mogli kontynuować przez wieki Jego przedziwne dzieło” (DK 12). Powinni być tego świadomi również i wierni, aby widzieć i czcić w kapłanach samego Chrystusa.

„W imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień” (2 Kor 5, 20), pisze św. Paweł, ukazując dokładnie znaczenie władzy i godności kapłańskiej Apostołów. A św. Katarzyna ze Sieny zachęcała swych uczniów, aby na kapłanów patrzyli tylko jako na „szafarzy krwi pokornego i niepokalanego Baranka”, nie zwracając uwagi na błędy, które mogą popełniać. Kapłan zawsze pozostaje człowiekiem omylnym, mogącym błądzić, ale nie przestaje być przez to pomazańcem Pańskim: „wyświęcani są, aby głosić Ewangelię, być pasterzami wiernych i sprawować kult Boży” (KK 28).

  • O Panie, przez namaszczenie Ducha Świętego ustanowiłeś Twojego Jednorodzonego Kapłanem nowego i wiecznego przymierza, i w swojej opatrzności chciałeś, aby Jego kapłaństwo było na wieki odnawiane w Kościele.
    On nie tylko podnosi do godności królewskiego kapłaństwa ludzi odkupionych, lecz dzięki swojej miłości braterskiej wybiera także ludzi, którzy przez nałożenie rąk stają się uczestnikami Jego świętego posłannictwa; odnawiają, w Jego imieniu, ofiarę odkupienia ludzi i przygotowują Twoim dzieciom ucztę paschalną; przez miłość niech wyjdą naprzeciw Twojego ludu, karmiąc go Twoim słowem i podtrzymując mocą Twoich sakramentów.
    Oni, oddając życie swoje za Ciebie i za braci, usiłują stać się podobnymi do obrazu Chrystusa, i oddają Ci świadectwo niezłomnej wierności i miłości (Mszał Polski: prefacja z mszy krzyżma).
  • Ukarz mię, Panie mój, za grzechy moje. Oczyść mnie, Dobroci wieczna, niewysłowiony Boże. Wysłuchaj służebnicę swoją, a nie patrz na mnóstwo moich nieprawości. Błagam Cię, pociągnij do siebie serce i wolę sług Kościoła świętego oblubienicy Twojej, aby szli za Tobą, ubogim, pokornym i cichym Barankiem, który wylał swą krew, drogą najświętszego krzyża, na Twój wzór, a nie tak, jak by oni chcieli. Niech się staną aniołami, aniołami ziemskimi w tym życiu, albowiem ich obowiązkiem jest rozdawać Krew i Ciało Jednorodzonego Twojego Syna, Baranka bez zmazy… Zjednocz ich i oczyść, o boska łaskawości, w spokojnym morzu Twojej dobroci, aby już więcej nie zwlekali, oddać to, co mają, za to, czego nie mają (św. Katarzyna ze Sieny).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 99

http://www.mateusz.pl/czytania/2015/20150206.htm

*******

#Ewangelia: Lekcja o sumieniu

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. Dennis Jarvis / flickr.com / CC BY-SA 2.0)

Król Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: “Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim”. Inni zaś mówili: “To jest Eliasz”; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: “To Jan, którego kazałem ściąć, zmartwychwstał”.
Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: “Nie wolno ci mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: “Proś mnie, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: “Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”. Ona wyszła i zapytała swą matkę: “O co mam prosić?” Ta odpowiedziała: “O głowę Jana Chrzciciela”.
Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: “Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swojej matce.
Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Historia ze śmiercią Jana Chrzciciela jest potwierdzeniem tego, że same wyrzuty sumienia na nic się nie zdadzą. Od człowieka mającego wyrzuty sumienia do człowieka dobrego droga jest bardzo daleka. Herod chętnie słuchał Jana Chrzciciela, który był jego sumieniem i nie przychodziło mu do głowy, by go zabić. Jednak w jednej chwili wszystko się odmieniło i wydał wyrok śmierci na Jana.
Łatwo jest zabić wyrzuty sumienia. Gdy to się stanie, człowiek wraca do punktu wyjścia. Dlatego powinniśmy traktować wyrzuty sumienia bardzo życzliwie, ale nie zatrzymywać się przy nich, tylko uczynić je punktem wyjścia do reformy swego życia.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2330,ewangelia-lekcja-o-sumieniu.html
******

Na dobranoc i dzień dobry – Mk 6, 14-29

Mariusz Han SJ

(fot. Kalense Kid / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Zaślepienie potrafi zabić…

 

Sąd Heroda o Jezusie
Król Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w Nim.

 

Inni zaś mówili: To jest Eliasz; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał. Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twego brata.

 

A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom.

 

Król rzekł do dziewczęcia: Proś mię, o co chcesz, a dam ci. Nawet jej przysiągł: Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa. Ona wyszła i zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela.

 

Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.

 

Opowiadanie pt. “Ślepa nienawiść”
Dziennikarz pewnego tygodnika, zajadle atakował jednego z biskupów polskich.

 

Po którejś z rzędu serii epitetów jeden ze słuchaczy przerwał mu i zapytał: – Nie wiedziałem, że pan tak dobrze zna tego człowieka? – Skąd panu to przyszło do głowy? – oburzył się redaktor. – Oczywiście, że go nie znam. Nie potrafiłbym tak nienawidzić kogoś, kogo znam.

 

Refleksja
Zaślepienie człowieka ma to do siebie, że nie potrafi on zobaczyć, że jest jeszcze inna rzeczywistość wokół niego. Ma on bowiem mniemanie, że to on sam jest centrum rzeczywistości. Konsekwencją takiego widzenia świata jest brak spojrzenia z dystansu na wszystko co go otacza. Inni ludzie stają się wrogami, a świat jest potrzebny tylko po to, aby zrealizować tylko własne zachcianki, których realizacja może prowadzić do dramatów…

 

Jezus wie, że brak dystansu do siebie i innych może sponiewierać lub nawet zabić każdego z nas. Aby zobaczyć siebie z pewnej perspektywy i dystansu potrzeby jest Ktoś, kto nam powie coś więcej o nas samych. Jezus za każdym razem, gdy miał potrzebę pokoju serca, odchodził od ludzi i modlił się do Ojca, który dawał mu siły ducha…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Na czym polega zaślepienie człowieka?
2. Jak zdobyć dystans do siebie i innych?
3. Jak przezwyciężać własne słabości?

 

I tak na koniec…
“Mówią, że miłość to zaślepienie serca… a ja powiadam, że nie kochać to jest jego ślepota” (Victor Hugo)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,162,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mk-6-14-29.html

 

********

KOMENTARZ LITURGICZNY

Śmierć Jana Chrzciciela
(Mk 6, 14-29
)

 

Gdy Jan został ścięty przez Heroda, nastał czas Jezusa i „Jego Imię nabierało rozgłosu”. Ludzie widzieli w Nim wielkiego proroka. Zanim to się zaczęło dziać ucierpiał Jan – niewinny – przez zawiść Herodiady żony brata Heroda wziętej przez niego za swoją żonę. Ona nie mogła znieść Jana, bo budził w niej sumienie. Herod też odczuwał niepokój, ale bronił Jana. Jednak przez własną lekkomyślność stworzył warunki do uśmiercenia Jana.
Na tę sytuację także Ewangelia Jezusa rzuca światło. Świadkowie Prawdy, głoszący Jezusa giną, ale zyskują życie wieczne.
Będę szukał Twego oblicza, Panie!
Ty jesteś moim wspomożycielem!


Asja Kozak
asja@amu.edu.pl

*******

REFLEKSJA KATOLIKA

Cenny okaz (Hbr 13, 7-8)
Była bardzo ciepłą osobą – miała w sobie wyjątkowy spokój, piękny ton głosu. Uczyła religii młodsze dzieci z podstawówki – patrzyły na nią z ogromnym, dziecięcym zaufaniem. Dbała o gazetki w salce, o repertuar dziecięcych piosenek, o atmosferę – robiła wspaniałe spotkania opłatkowe. Bez super pomocy katechetycznych, Biblii w kolorowych obrazkach, plansz, ni multimediów – a jednak nikt się z nią nie nudzili! Troszczyła się o udział w liturgii, zaangażowanie w asystę i o duchową lekturę. Pochłaniało bez reszty!

Dlaczego o tym piszę? Bo Bóg w swoim Słowie (zob. Hbr 13, 1-8) dziś przypomina: Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże…

S. Jadwiga była moją katechetką. To, co pamiętam z lekcji religii to wcale nie Biblijne Przypowieści, ale… jej postawę na modlitwie. Zatapiała się w niej cała. To było zwykłe Zdrowaś Maryjo, czy Aniele Boży – ale w moich oczach to były ważne chwile! Jako, że katecheza wtedy w salkach, bezcenne chwile przeżywaliśmy w kościele. Na niedzielnej Mszy mama nie pozwalała się ruszać z miejsca – a tu, można było wszędzie wejść, dotknąć, zobaczyć. A i modlitwa Siostry była tu jeszcze piękniejsza! Miałam to szczęście, że właśnie ona przygotowywała mnie do I Komunii świętej! Nie wiem – czy bardziej ją lubiłam, czy lekcje, których ona uczyła! Kiedy tak dziś na to patrzę – s. Jadwiga była cała do naszej dyspozycji! I chociaż minęło niemal 30 lat to ona – wcale się nie zmieniła! Dziś uczy młodzież szkoły średniej i mam nadzieję, że docenią ją! Jeśli nie dziś, to kiedyś – bo to naprawdę cenny „okaz”!

Więc, jeśli macie kogoś, komu równie wiele zawdzięczacie – warto dziś powiedzieć – dziękuję. A, jeśli nie da się już podziękować – rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę! Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki.

Beata Żabka

***
Z historii męczeństwa świętych Pawła Miki i Towarzyszy
napisanej przez współczesnego autora
(rozdz. 14, 109-110; Acta Sanctorum, Febr. 1, 769) 

Będziecie Mi świadkami

Kiedy ustawiono krzyże, wszyscy okazali podziwu godne męstwo, do którego wzywali zarówno ojciec Pazjusz, jak i ojciec Rodriguez. Ojciec Komisarz trwał nieporuszony z oczyma zwróconymi ku niebu. Brat Marcin dziękując Bogu za dobroć śpiewał psalmy, do których dodawał słowa: “W ręce Twoje, Panie”. Brat Franciszek również głośno dziękował Bogu. Brat Gonzalez podniesionym głosem odmawiał Modlitwę Pańską i Pozdrowienie Anielskie.

Nasz brat, Paweł Miki, skoro zobaczył, że zajmuje miejsce najzaszczytniejsze ze wszystkich, na jakie kiedykolwiek wstępował, oświadczył najpierw zebranym, iż jest Japończykiem należącym do Towarzystwa Jezusowego, że umiera z powodu głoszenia Ewangelii i że dziękuje Bogu za tak wspaniałe Jego dobrodziejstwo. Następnie dodał takie słowa: “Myślę, że skoro doszedłem do tej chwili, nikt z was nie będzie mnie podejrzewał o chęć przemilczenia prawdy. Dlatego oświadczam wam, że nie ma innej drogi zbawienia poza tą, którą podążają chrześcijanie. Ponieważ ona uczy mnie wybaczać wrogom oraz wszystkim, co mnie skrzywdzili, dlatego z serca przebaczam królowi, a także wszystkim, którzy zadali mi śmierć, i proszę ich, aby zechcieli przyjąć chrzest”.

Potem się zwrócił ku swoim towarzyszom toczącym ostatni bój, aby im dodać otuchy. Na twarzach wszystkich jaśniała radość, zwłaszcza na twarzy Ludwika. Kiedy pewien chrześcijanin zawołał do niego, iż wkrótce będzie w raju, on radosną postawą całego ciała zwrócił na siebie oczy wszystkich patrzących.

Antoni, który zajmował miejsce obok Ludwika, podniósłszy oczy ku niebu i wezwawszy najświętsze imiona Jezusa i Maryi, zaintonował psalm: “Chwalcie, słudzy Pańscy”, którego nauczył się na katechezie w Nagasaki. Wiele tam bowiem dokładano starań, aby wyuczyć dzieci na pamięć niektórych psalmów.

Inni z radosnym obliczem powtarzali: “Jezus, Maryja”; niektórzy zachęcali obecnych do prowadzenia życia godnego chrześcijan. W ten czy inny sposób okazywali gotowość umierania.

W pewnym momencie czterech katów wyciągnęło miecze używane w Japonii i na ten straszny widok zebrani tam wierni wykrzyknęli: “Jezus, Maryja”, a przejmujące to wołanie podniosło się aż ku niebiosom. Kaci zaś jednym lub dwoma ciosami odebrali im życie.

Paweł urodził się w Japonii w roku 1564 lub 1566. Wstąpiwszy do Towarzystwa Jezusowego, owocnie głosił Ewangelię współmieszkańcom. Podczas prześladowania katolików pojmano go razem z dwudziestoma pięcioma wiernymi i poddano ich okrutnym torturom, a potem doprowadzono do miasta Nagasaki, gdzie ich ukrzyżowano 5 lutego 1597 r.

***

Biblia pyta:

Czyż upału nie łagodzi rosa? Tak lepsze jest słowo niż podarunek.
Oto, czy nie jest lepsze słowo niż dobry datek? A jedno z drugim łączy się u człowieka życzliwego
.
Syr 19, 17-18

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział LVIII. O TYM, ABY NIE DOCIEKAĆ RZECZY ZBYT WZNIOSŁYCH I UKRYTYCH BOŻYCH WYROKÓW 

1. Synu, strzeż się roztrząsać w rozmowach wzniosłe tematy i ukryte Boże wyroki: Dlaczego jeden wydaje się tak opuszczony, a drugi cieszy się tyloma łaskami, dlaczego ten jest smutny, a tamten wprost skacze z radości? To przekracza ludzką zdolność pojmowania i żaden rozum, żadne dociekanie nie ogarnie Bożych wyroków.

Więc kiedy wróg podszeptuje ci takie pytania albo pytają o to ludzie ciekawi, odpowiadaj tak jak Prorok: Sprawiedliwy jesteś, Panie, i słuszny jest Twój wyrok Ps 119(118),137. Albo: Wyroki Pańskie są słuszne i sprawiedliwe same w sobie Ps 19(18),10. Powinieneś lękać się moich wyroków, ale ich nie roztrząsaj, bo są niepojęte dla umysłu człowieka Rz 11,33.

2. Nie dociekaj też i nie roztrząsaj zasług świętych, który świętszy od którego albo który większy w Królestwie niebieskim. Takie rozmowy prowadzą do jałowych sporów i kłótni 2 Tm 2,23; Tt3,9, rodzą pychę i próżność, a stąd powstają nienawiści i niezgody, bo jeden tego świętego, a drugi innego stara się wysunąć dla własnych ambicji.

Tego rodzaju wiedza i dociekania nic nie dają, a i świętym nie mogą się podobać, bo ja nie jestem Bogiem waśni, ale pokoju, a pokój opiera się raczej na prawdziwej pokorze niż na ambicji własnej 1 Kor 14,33.

3. Niektórzy otaczają sympatią tych, a inni innych świętych i żywią do nich szczególne nabożeństwo, ale to nabożeństwo ludzkie, nie Boskie. Ja sam stworzyłem świętych, ja dałem im łaskę Ps 84(83),12, ode mnie biorą blask chwały Ps 21(20),4. Ja znam zasługi każdego, ja przewidziałem ich świętość błogosławieństwem mojej miłości.

Ja poznałem jeszcze przed wiekami tych, którzy będą mi mili Rz 8,29, ja ich wybrałem J 15,16.19; Ga 1,15, a nie oni mnie wcześniej wybrali. Ja ich wezwałem przez łaskę Jr 31,3, przygarnąłem przez miłosierdzie, ja ich przeprowadziłem poprzez pokusy. Ja natchnąłem ich wielkimi zachwyceniami, ja dałem wytrwałość, ja uwieńczyłem cierpliwość.

4. Ja znam pierwszego i ostatniego, ja obejmuję ich wszystkich nieporównywanym objęciem miłości. Ja mam być chwalony we wszystkich moich świętych Ps 150,1, ja błogosławiony nad wszystko i czczony w każdym z osobna, bo tak ich wywyższyłem i po to przeznaczyłem bez żadnych zasług z ich strony.

Kto więc pogardzi choć jednym z najmniejszych moich wybranych Mt 18,10, także i wielkiemu odmówi czci, bo tak najmniejszego, jak i największego ja uczyniłem Mdr 6,7. A kto umniejsza jednego ze świętych, mnie samego umniejsza i wszystkich innych w Królestwie niebieskim. Wszyscy stanowią jedno J 17,21 złączeni węzłem miłości, to samo czują, chcą i wszyscy miłują się nawzajem w jedności.

5. A co jeszcze bardziej wzniosłe – mnie miłują bardziej niż własne zasługi. Bo wyrwani jakby ponad siebie i wydarci z przywiązania do swego ja, toną w mojej miłości i w niej w zachwycie spoczywają.

Nic nie zdoła ich odciągnąć ani załamać, bo pełni są wiecznej prawdy i płoną nieugaszonym ogniem miłości. Ludzie cieleśni i zwierzęcy niech raczej milczą i nie rozprawiają o stanie świętości, bo sami umieją kochać tylko własną przyjemność. Umniejszają ich albo przydają im coś według własnych upodobań, a to nie odpowiada wiecznej prawdzie.

Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’

***

TRÓJCA

Bóg jest w Trójcy jedyny. Ma pokój w radości:
Radość pochodzi z Trójcy, a pokój z jedności.

Adam Mickiewicz

***

Nie myśl, że wysłanie prezentu albo kwiatów zastąpi twoją obecność.

H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’

*******

Refleksja Maryjna

“Twoją duszę przeniknie miecz boleści”

To, czego nie powiedział Symeon, dotyczyło pytania: Kiedy proroctwo zostanie spełnione? Czy wówczas, kiedy to Dziecko, które on trzymał w rękach, stanie się dorosłym, czy w jakiejś innej chwili? Z tego też powodu całe życie Maryi, a szczególnie od momentu ofiarowania, będzie nieustannym drżeniem. Kiedy o północy Józef ostrożnie zbudził Ją i oznajmił przykazanie Boże, aby opuścili Betlejem i uciekali do Egiptu, ponieważ Herod szuka Dziecka, aby je zabić. Czy mogła Najświętsza Dziewica opanować strach, że już nadeszła chwila tragicznego proroctwa? Jak uwolnić się od żalu, kiedy w dwunastym roku życia przebaczyła mu podczas corocznej pielgrzymki do Jerozolimy z okazji Święta Paschy? Trzy długie dni i niekończące się noce, tortur – myśli nad ewentualnością, że przez swoją niedbałość mogła ułatwić popadnięcie Syna w ręce przygodnych i nieobliczalnych morderców.

Ile razy drżało serce Maryi wiedzące o tragicznej śmierci Jana podczas publicznego życia Jezusa, kiedy nieustannie dochodziły do Niej wieści o wrogości faryzeuszy wobec Jezusa i planach pozbycia się Go? Chociaż wszystkie matki wiedzą, że ich dzieci mogą umrzeć, to Maryja żyła ze świadomością straszliwej śmierci Jezusa. Teraz rozumiem, że ceną Twojej hojnej zgody było spędzenie całego życia w strachu, w tej mrocznej i okropnej pewności, którą pewnego dnia wyśpiewał Symeon w dramatycznej melodii kołysanki, gdy tulił Dziecko w przedsionku świątyni. Nie jest dziwne, że mówił – i obraz wyszedł mu raczej blady – o mieczu boleści, który miał przeniknąć Twoją duszę.


S. M. Iglesias


teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR,   Kraków 2000
www.salwator.com

http://www.katolik.pl/modlitwa.html

**************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

6 lutego
Święci męczennicy
Paweł Miki i Towarzysze
Święty Paweł Miki i Towarzysze

Na początku XVI wieku chrześcijaństwo w Japonii rozwijało się bardzo dynamicznie. Pierwszym misjonarzem w tym kraju był św. Franciszek Ksawery w latach 1549-1551. Niestety, pięknie zapowiadające się dzieło zostało prędko zatrzymane przez fanatyzm władców. Wybuchło nagłe, bardzo krwawe prześladowanie. Na te właśnie czasy przypada bohaterska śmierć św. Pawła Miki i jego 25 Towarzyszy. Wśród tych męczenników było 3 jezuitów, 6 franciszkanów i 17 tercjarzy franciszkańskich.
Paweł Miki urodził się koło Kioto w zamożnej rodzinie w roku 1565. Miał zaledwie 5 lat, kiedy otrzymał chrzest – w Japonii w XVI w. zdarzało się to niezwykle rzadko. Kształcił się u jezuitów, do których w wieku 22 lat wstąpił. Będąc klerykiem, pomagał misjonarzom jako katechista. Po nowicjacie i studiach przemierzył niemal całą Japonię, głosząc naukę Chrystusa. Kiedy miał już otrzymać święcenia kapłańskie, w 1597 r. wybuchło prześladowanie. Aresztowano go i poddano torturom, aby wyrzekł się wiary. W więzieniu spotkał się z 23 Towarzyszami. Po torturach obwożono ich po mieście z wypisanym wyrokiem śmierci. Paweł wykorzystał okazję, by zebranym tłumom głosić Chrystusa. Więźniów umieszczono w więzieniu w pobliżu miasta Nagasaki. Dołączono do nich jeszcze dwóch chrześcijan, których aresztowano za to, że usiłowali nieść pomoc więźniom. Na naleganie prowincjała władze zgodziły się dopuścić do skazanych kapłana z sakramentami. Tę okazję wykorzystali dwaj nowicjusze, by na jego ręce złożyć śluby zakonne.
Poza miastem ustawiono 26 krzyży, na których zawieszono aresztowanych chrześcijan. Paweł Miki jeszcze z krzyża głosił zebranym poganom Chrystusa, dając wyraz swojej radości z tego, że ginie tak zaszczytną dla siebie śmiercią. Zachęcał do wytrwania także swoich Towarzyszy. Męczennicy przeszyci lancami żołnierzy dopełnili swej ofiary 5 lutego 1597 r. Są to pierwsi męczennicy Dalekiego Wschodu. Do chwały błogosławionych wyniósł ich Urban VIII w roku 1627, a do chwały świętych – Pius IX w roku 1862. Ten sam papież doprowadził ponadto do beatyfikacji kolejnych 205 męczenników japońskich, którzy ponieśli śmierć w wieku XVII.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-06a.php3
Z dziejów męczeństwa świętych Pawła Miki i Towarzyszy,
spisanych przez współczesnego im autora
(rozdział 14, 109-110: Acta Sanctorum Februarii 1, 769)

Będziecie Mi świadkami
Po ustawieniu krzyży z podziwem spoglądaliśmy na stałość wszystkich, do której ich zachęcali częściowo ojciec Pasjusz, a częściowo ojciec Rodríguez. Ojciec Komisarz przez cały ten czas trwał nieporuszony z oczyma zwróconymi ku niebu. Brat Marcin na podziękowanie Bogu nucił niektóre psalmy i dodawał do nich słowa: W ręce Twoje, Panie. Brat Franciszek Blanco także głośno składał Bogu dzięki. Brat Gonsalvo bardzo głośno odmawiał modlitwę Pańską i pozdrowienie anielskie.
Brat nasz, Paweł Miki, widząc, że się na kazalnicy znalazł najbardziej zaszczytnej z wszystkich, z jakich dotąd przemawiał, ujawnił, że jest Japończykiem i członkiem Towarzystwa Jezusowego i że umiera z powodu głoszonej Ewangelii, że wreszcie dzięki Bogu składa za to niezwykłe dobrodziejstwo. I dodał następnie takie słowa: “Myślę, że nie ma wśród was ani jednego, kto by sądził, że nie powiem prawdy, kiedy już dotarłem do tej chwili w życiu. Oświadczam zatem, że nie ma żadnej innej drogi do zbawienia, jak tylko ta, której się chrześcijanie trzymają. Ponieważ ta droga mnie uczy, żeby przebaczać nieprzyjaciołom i tym wszystkim, którzy mnie obrazili, chętnie przebaczam królowi i tym wszystkim, którzy się przyczynili do mojej śmierci, i proszę ich, aby zechcieli się obmyć wodą chrztu świętego”.
Od tej chwili skierował oczy na towarzyszy i zaczął im ducha dodawać w tej ostatecznej walce. Z twarzy wszystkich radość jakaś promieniała, a szczególnie z twarzy Ludwika, kiedy bowiem któryś z chrześcijan wykrzyknął, że już wkrótce będzie w raju, pełnymi radości ruchami palców i całego ciała zwrócił na siebie oczy wszystkich patrzących.
Antoni, który się znajdował obok Ludwika, wezwał najświętszego Imienia Jezusa i Maryi, a potem zanucił psalm Dzieci, wychwalajcie Pana, którego się wyuczył podczas katechez w Nagasaki; wtedy bowiem celowo daje się dzieciom psalmy niektóre do wyuczenia.
Inni wreszcie powtarzali z pogodnym obliczem “Jezus, Maryja”. Niektórzy zachęcali także stojących wokoło do prowadzenia życia godnego chrześcijan i w taki i inny sposób ukazywali, że są gotowi na śmierć.
Wtedy czterej oprawcy zaczęli wyjmować miecze z pochew, używane w Japonii. Na ten przeraźliwy widok chrześcijanie wykrzyknęli: “Jezus, Maryja!” i nastąpił powszechny żałosny płacz, który dotarł aż do bram niebios. Oprawcy każdego z nich pozbawili życia w bardzo krótkim czasie, jednym lub dwoma uderzeniami.
Autor: (współczesny autor)
Tytuł: Dzieje męczeństwa świętych Pawła Miki i Towarzyszy
Źródło: rozdz. 14, 109-110; Acta Sanctorum Februarii 1, 769
Temat: Będziecie Mi świadkami
Dział LG: Teksty własne – Luty
Obchód: 06.02. – świętych męczenników Pawła Miki, Jana Soana, Jakuba Kisaia, zakonników, i Towarzyszy (SJ)
Strony: Teksty własne polskich prowincji Towarzystwa Jezusowego – s. 9
http://www.brewiarz.pl/indeksy/pokaz.php3?id=6&nr=104

Święty Paweł Miki i Towarzysze Chrześcijański samuraj

ks. Tomasz Jaklewicz

Droga Mamo! Tato i ja idziemy do nieba. Tam będziemy czekać na Ciebie. Ofiaruj cały swój smutek naszemu Panu i nie zapomnij, że jesteś na prawdziwej drodze do nieba. Do zobaczenia.

Tego dnia słońce nad Nagasaki świeciło wyjątkowo ostro. Był 5 lutego 1597 roku. Drogą na wzgórze za miastem prowadzono skazańców. Ktoś wykrzykiwał w ich stronę: „głupcy, porzućcie swoją wiarę”. Wzdłuż drogi stali też chrześcijanie. Modlili się i zachęcali swoich braci do wytrwania. Na szczycie czekało 26 krzyży.

Św. Paweł Miki i towarzysze - chrześcijańscy męczennicy z Nagasaki   Autor nieznany (PD) Św. Paweł Miki i towarzysze – chrześcijańscy męczennicy z Nagasaki

Chrześcijaństwo zakiełkowało w Japonii niecałe 50 lat wcześniej. W 1549 r. dotarł tutaj jezuita św. Franciszek Ksawery. Rządcy Japonii początkowo patrzyli życzliwie na misjonarzy z Europy. Postępy nowej wiary zaczęły ich jednak niepokoić. Obawiali się, że misjonarze budują przyczółki dla wojskowej inwazji z Europy. W 1587 r. zakazano działalności jezuitów. W 1596 r. postanowiono dać pierwsze krwawe ostrzeżenie. W Osace aresztowano Pawła Miki. W więzieniu w Kyoto dołączyli do niego inni, także trzech nastoletnich ministrantów. Tydzień później odczytano wyrok: śmierć przez ukrzyżowanie. 26 skazańców gnano przez zimno i śniegi prawie tysiąc kilometrów do Nagasaki. To miasto nadawało się najlepiej na pokazową egzekucję. Żyło tam najwięcej wyznawców nowej wiary.

Paweł Miki był synem samuraja. Kiedy miał 4 lata, jego rodzice wraz z całą rodziną przyjęli chrzest. Od 11 lat przygotowywał się do kapłaństwa u jezuitów. Jako błyskotliwy mówca przyczynił się od wielu nawróceń. Mógł być pierwszym katolickim księdzem z Japonii, za chwilę miał się stać jednym z pierwszych męczenników.
Przywiązano ich do krzyży drutami. Kiedy je podniesiono, skazańcy zaczęli śpiewać: święty, święty. Raz jeszcze odczytano wyrok i zaproponowano wyrzeczenie się wiary. Wszyscy odmówili. Paweł Miki wygłosił z krzyża mowę w formie pożegnalnej pieśni samurajów: „Jestem Japończykiem z urodzenia i bratem z Towarzystwa Jezusowego. Nie popełniłem żadnej zbrodni. Jedynym powodem mojego skazania na śmierć jest to, że uczyłem Ewangelii naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jestem szczęśliwy, że mogę umrzeć z takiego powodu i przyjmuję śmierć jako wielki dar od mojego Pana. (…) Nie ma innej drogi do zbawienia niż droga chrześcijan. Przebaczam wszystkim, którzy przyczynili się do mojej śmierci. Nie czuję nienawiści, chcę wszystkich was zdobyć dla Chrystusa”.

Zgodnie z japońską metodą krzyżowania, przed każdym ze skazańców stanęło dwóch samurajów. Każdy z żołnierzy, wydając z siebie gardłowy okrzyk, wbijał w pierś skazańca włócznię.

Dzień wcześniej 13-letni Tomek Kozaki, skazany na śmierć razem z ojcem, napisał list do matki: „Droga Mamo! Tato i ja idziemy do nieba. Tam będziemy czekać na Ciebie. Nie poddawaj się, nawet gdyby wszyscy księża zostali zabici. Ofiaruj cały swój smutek naszemu Panu i nie zapomnij, że jesteś na prawdziwej drodze do nieba. Nie wolno ci oddawać moich młodszych braci do rodzin pogańskich. Sama ich naucz. To są nasze ostatnie życzenia. Do zobaczenia, Mamo”.

Dzisiaj na wzgórzu nad Nagasaki stoi kościół i monument przypominający o 26 męczennikach kanonizowanych w 1862 roku. W 1981 r. Jan Paweł II odwiedził to miejsce. Nazwał je wtedy wzgórzem zmartwychwstania.

http://kosciol.wiara.pl/doc/490674.Swiety-Pawel-Miki-i-Towarzysze-Chrzescijanski-samuraj

Ks. Stanisław Hołodok

ŚWIĘCI MĘCZENNICY Z JAPONII

Ich życie i męczeńska śmierć za wiarę związana jest z pierwszym okresem dziejów chrześcijaństwa w Japonii przypadającym na drugą połowę XVI wieku. Pierwszy zaczął głosić Ewangelię Japończykom św. Franciszek Ksawery, współpracownik św. Ignacego Loyoli, założyciela Towarzystwa Jezusowego, czyli Zakonu Jezuitów. Przybył on do Japonii w roku 1549 i po dwu latach owocnej pracy misyjnej udał się do Indii. Liczba nawróconych przez misję św. Franciszka nie była zbyt duża, ale w 30 lat później Kościół katolicki w Japonii liczył około 160 000 wiernych, posiadał blisko 200 własnych świątyń. Pod koniec XVI stulecia Japonia miała już własnych kapłanów i zakonników (E. Sztafrowski).

Pomyślny rozwój chrześcijaństwa został zahamowany przez prześladowanie wyznawców Chrystusa. Wybuchło ono nagle i niespodziewanie. Bezpośrednią przyczyną była zmiana polityki władz japońskich wobec Kościoła i „podszepty” kupców angielskich, którzy zazdrościli Hiszpanom i Portugalczykom swobodnie poruszającym się po japońskich wyspach (H. Fros). W naszym rozważaniu wspominamy 26 męczenników, którzy ponieśli śmierć dla Chrystusa 5 II 1597 roku. W tej liczbie znalazło się trzech rodowitych Japończyków, mianowicie Paweł Miki, Jan z wyspy Goto i Jakub Kisai. Pragniemy szczególnie wspomnieć Pawła Miki, bo to on stoi na czele tej grupy męczenników. Paweł przyszedł na świat około 1565 roku w okolicy Kioto, w rodzinie szlacheckiej. W wieku 5 lat został ochrzczony, od 11 roku życia kształcił się u Ojców Jezuitów. Wstąpił do Towarzystwa Jezusowego, gdy miał 22 lata. Odbył pomyślnie nowicjat oraz studia potrzebne do otrzymania święceń kapłańskich. W owym czasie nie udzielano łatwo święceń kapłańskich osobom pochodzącym z krajów misyjnych. Dlatego też Paweł Miki długo pracował w swoim kraju jako katechista, w tym charakterze przewędrował niemal całą Japonię, głosząc rodakom Chrystusa i Jego Ewangelię. Przygotował również na piśmie pouczenie o wierze w języku japońskim. Poprzez gorliwą pracę misyjną udowodnił swoim przełożonym, ze jest godnym kandydatem do kapłaństwa. Święcenia miał otrzymać w roku 1597 z rąk biskupa Martineza, ale na przeszkodzie stanęło wspomniane wyżej prześladowanie.

Paweł został aresztowany w Kioto. W więzieniu spotkał 23 innych chrześcijan. W tej liczbie byli Japończycy z wyspy Goto (Jan), Jakub Kisai, jezuici, 6 misjonarzy franciszkańskich przybyłych do Japonii z Hiszpanii i Indii oraz grupa tubylców: katechistów i tercjarzy. Aresztowanych poddano wymyślnym torturom, obcięto im lewe ucha, po czym wożono po ulicach miasta z wypisanymi wyrokami. Paweł korzystał w tym czasie z okazji i obserwującym ich rodakom głosił wiarę chrześcijańską. Z Kioto przewieziono więźniów do Nagasaki. Po drodze liczba uwięzionych powiększyła się o dwóch chrześcijan, których aresztowano, gdy chcieli nieść pomoc uwięzionym braciom w wierze. Na usilną prośbę prowincjała jezuitów władze dopuściły do więźniów kapłana z Najświętszym Sakramentem. Na jego ręce Jan i Jakub złożyli swoje śluby zakonne. Nadszedł dzień 5 lutego 1597 roku, dzień narodzin dla nieba. Opisał bohaterską śmierć męczenników naoczny świadek portugalski jezuita Ludwik Frois. W pobliżu miasta Nagasaki ustawiono 26 krzyży w odległości czterech kroków jeden od drugiego i na nich zawieszono skazańców. Ojcowie zakonni: Pazjusz i Rodriguez podtrzymywali na duchu męczonych, choć oni, jak to zapisał L. Frois, zachowali „podziwu godne męstwo”. Zawieszeni na krzyżach zanosili do Boga gorące modlitwy, recytowali psalmy, prosili o wstawiennictwo Najświętszą Maryję Pannę. Paweł Miki z wysokości krzyża zaświadczył, że jest Japończykiem, należącym do Zakonu Jezuitów, że umiera z powodu głoszenia Ewangelii i Bogu dziękuje za Jego dobrodziejstwa. Do swoich oprawców i zgromadzonych widzów (pogan) powiedział: „Myślę, że skoro doszedłem do tej chwili, nikt z was nie będzie mnie podejrzewał o chęć przemilczenia prawdy. Dlatego oświadczam wam, ze nie ma innej drogi zbawienia poza tą, którą podążają chrześcijanie. Ponieważ ona uczy mnie wybaczać wrogom oraz wszystkim, co mnie skrzywdzili, dlatego z serca przebaczam królowi, a także wszystkim, którzy zadali mi śmierć i proszę ich, aby zechcieli przyjąć chrzest” (Liturga Godzin, t. III, s. 1109 — 1110). Czterej kaci wydobywszy miecze uśmiercili tak dzielnych wyznawców Chrystusa.

Męczenników beatyfikował papież Urban VIII w roku 1627, zaś kanonizował ich w 1862 roku papież Pius IX. Ojciec Święty Paweł VI reformując Kalendarz liturgiczny w roku 1969, postanowił do niego włączyć Świętych z tzw. nowego świata, aby ukazać powszechność Kościoła. W tej liczbie znaleźli się nasi męczennicy. Obchód św. Pawła Miki i Towarzyszy przypada na dzień 6 lutego i ma rangę wspomnienia obowiązkowego dla całego Kościoła. Wśród tekstów własnych liturgicznych znajduje się fragment opisu męczeństwa w Liturgii Godzin (t. III) i kolekta mszalna, którą uczyńmy własną modlitwą na zakończenie powyższego rozważania: „Boże, mocy wszystkich Świętych, Ty po męczeństwie na krzyżu wezwałeś do życia wiecznego świętych męczenników Pawła Miki i jego towarzyszy, spraw za ich wstawiennictwem, abyśmy aż do śmierci mężnie trwali w wierze”.

 

opr. ab/ab

Copyright © by Czas Miłosierdzia 02/2003

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/japonia.html#

*******
6 lutego
Święta Dorota, dziewica i męczennica
Święta DorotaMartyrologium rzymskie opisuje dzieje św. Doroty w kilku zdaniach: “W Cezarei, w Kapadocji, rocznica zgonu św. Doroty. Z wyroku Saprycjusza, namiestnika tej prowincji, najpierw dręczono ją w katowni, w końcu skazano na ścięcie. Na widok jej męczeństwa nawrócił się młody mówca imieniem Teofil. Zaraz też męczono go okrutnie na katowni, następnie ścięto mieczem”.Opis śmierci Doroty pochodzi z czasów późniejszych. Do męczeństwa dołącza on legendę. Teofil (adwokat, kat?) miał skazaną zapytać z ironią, czemu jej tak spieszno do śmierci. Ta miała odpowiedzieć: “Bowiem idę do niebieskich ogrodów”. Wówczas ten młody przeciwnik chrześcijan powiedział kpiąco: “Gdybyś mi z twoich ogrodów niebieskich podarowała owoce i kwiaty, to uwierzyłbym”. Nagle, mimo że była to zima, zjawiło się pacholę z koszykiem pełnym dorodnych jabłek i pięknych róż. Według podania fakt ten stał się przyczyną nawrócenia Teofila. Dorota miała ponieść śmierć męczeńską za panowania cesarza Dioklecjana (284-305).
Św. Dorota była niegdyś bardzo popularna i powszechnie czczona w całej Europie. W Polsce miała swoje świątynie i ołtarze. Należy do grona Czternastu Świętych Wspomożycieli. Jej postać była ulubionym tematem malarzy. Dorota jest patronką m.in. młodych małżeństw, ogrodników, botaników i górników. Ze średniowiecza pochodzi pieśń hagiograficzna “Doroto, cna dziewko czysta” (znana też jako “Pieśń o św. Dorocie”). Ciekawostką jest, że utwór jest w języku polsko-czeskim. Spisany został prawdopodobnie ok. roku 1420.

W ikonografii atrybutami św. Doroty są: anioł, trzy jabłka i trzy róże lub kosz z owym rajskim prezentem, a także korona, krzyż, lilia, miecz, palma męczeństwa. Św. Dorota przedstawiana jest w stroju królewskim z koroną na głowie, czasami wśród chórów anielskich.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-06b.php3

Św. Dorota z Cezarei

.

Święta dziewica i męczenniczka (zm. 304r.)

Gaspar de Crayer, 1640

Była córką rzymskiego senatora, urodziła się około 290 roku w Cezarei Kapadockiej. Otrzymała bardzo staranne wychowanie. Za cesarza Dioklecjana rozpoczęto kolejne prześladowanie chrześcijan, cezarejski namiestnik Saprycjusz z nadzwyczajną gorliwością i okrucieństwem wykonywał cesarski rozkaz. Gdy dowiedział się, że św. Dorota swoim przykładem zachęca innych do stałości i wytrwania, kazał ją pojmać, próbując zmusić do wyrzeczenia się wiary i pokłonienia bożkom. Święta nie przelękła się widoku narzędzi tortur, więc kazał ją siec rózgami i drzeć ciało hakami. Widząc, że tortury nie przynoszą skutku, wpadł na pomysł, żeby siostry Kaliksta i Krystyna – obie były chrześcijankami, które wyrzekły się wiary ze strachu przed mękami – namówiły Dorotę do pójścia za swoim przykładem.

Anonimowy malarz duński, 1600r.

Jednak stało się zupełnie inaczej. Święta swoim przykładem i darem wymowy tak wpłynęła na obie siostry, że zaczęły żałować tego co uczyniły i znowu wróciły do prawdziwej wiary. Namiestnik dowiedziawszy się o tym wpadł w taką złość, że kazał Kalikstę i Krystynę związać i wrzucić do kotła z roztopioną siarką. Św. Dorotę znowu wzięto na męki, zanurzono ją we wrzącym oleju, który jej żadnej szkody nie uczynił, w końcu bito ją po twarzy ciernistymi rózgami. W końcu widząc, że nic nie wskóra, Saprycjusz skazał ją na ścięcie mieczem. Mimo mroźnego wiatru i padającego śniegu odprowadzało ją wielu chrześcijan, a Dorota opowiadała im o radości jaka ją czeka w ogrodzie niebiańskim, pełnym róż i owoców.

Alessandro Tiarini, XVIIw.

Usłyszał to młody pisarz namiestnika, imieniem Teofil, który wyśmiewał się z “zabobonnych” chrześcijan i zawołał do Świętej, aby przysłała mu koszyk jabłek i róże. Na miejscu stracenia uklękła do modlitwy, gdy nagle pojawił się chłopiec z chustką w którą zawinięte były trzy jabłka i trzy róże. Poprosiła go, aby zaniósł je niedowiarkowi Teofilowi. Krótko potem kat ściął jej głowę.

Hans Baldung Grien, 1516r.

Teofil w tym czasie opowiadał znajomym historię o pewnej chrześcijance prowadzonej na śmierć, która obiecała przysłać mu róże i jabłka z Raju. Nie wiadomo skąd pojawił się śliczny chłopiec i wręczając chustę z zawartością powiedział pisarzowi, że Dorota przesyła mu to, co obiecała, i zniknął tak nagle, jak się pojawił. Na ten znak, pojął Teofil wszystko i nawrócił się. Nie krył się ze swoją wiarą, więc gdy Saprycjusz go wezwał przed siebie, młodzieniec nie oddał pokłonu bożkom i wychwalał Jezusa. Gdy nie udało się namiestnikowi przekonać swojego pisarza, że powinien odstąpić od wiary ze względu na rodzinę i śmierć, jaka mu grozi; kazał go rozpiąć na krzyżu i szarpać ciało hakami, na końcu każąc ściąć mu głowę. Miało to miejsce kilka dni po męczeńskiej śmierci św. Doroty.

Francisco de Zurbaran, ok. 1640r.

Najwcześniejszym źródłem wspominającym św. Dorotę jest Martyrologium spisane przez św. Hieronima.

Kult Świętej upowszechnił się w Europie w VII wieku. Relikwie znajdują się w kościele jej poświęconym na Trastevere w Rzymie.

Relikwiarz  św. Doroty, 1417-20
Historisches Museum w Bazylei

Patronka:
Nowożeńców, panien młodych, ogrodników, kwiaciarzy, browarników, położnych.

Ikonografia:
Przedstawiana w stroju królewskim, z aniołem z krzyżowym nimbem, z chórami anielskimi, z koszykiem jabłek i różami. Jej atrybutami są: palma, korona, krzyż, lilia, miecz.

Anonim, 1410-20, drewno lipowe
Galeria Narodowa w Budapeszcie

Varia:
Pod koniec średniowiecza w Szwecji św. Dorotę dodano jako piętnastą do grona Czternastu Świętych Wspomożycieli.

W Polsce jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym istniał zwyczaj “chodzenia z Dorotą” w okresie Bożego Narodzenia. Była to inscenizacja męczeństwa św. Doroty.

Kościół p.w. św. Doroty w Trzcinicy, XVw.
Jeden z najstarszych drewnianych kościołów w Polsce

Na drzwiach kościoła p.w. św. Doroty na Trastevere w Rzymie przybijano nazwiska osób, które nie przystąpiły do spowiedzi wielkanocnej.

Męczeństwo św. Doroty stało się kanwą dla tragedii (tragedia sacra) p.t. “Virgin Martyr” Filipa Massingera i Tomasza Dekkera opublikowanej w 1622 roku.

Od imienia św. Doroty z Cezarei wziął nazwę Zakon Sióstr św. Doroty, założony w 1834 roku przez Paulę Frassinatti, zajmujący się nauczaniem biednych dzieci i opieką nad chorymi. Łucja dos Santos była postulantką w tym zgromadzeniu i złożyła tam pierwsze śluby zakonne.

Dnia 6 lutego przypada również wspomnienie św. Doroty z Aleksandrii.

Andrea della Robbia, 1550
Bode-Museum w Berlinie

Przysłowia:
Na św. Doroty będzie śniegu za płoty.
O św. Dorocie pójdziesz po błocie.
Św. Dorota wypuszcza skowronka za wrota.

Edward Reginald Frampton

Inspiracje muzyczne:
Franz Liszt “Sancta Dorothea” (1877)
Benedek Istvanffy “Missa Sancta Dorothea” (1744)

http://martyrologium.blogspot.com/2010/02/sw-dorota-z-cezarei.html
*******

Źródło żywej wody

JAN VAN EYCK

“Adoracja Baranka”, olej na desce, 1425-1429,
Gandawa, katedra św. Bawona

 

Powiększenie Woda dająca życie wieczne tryska z fontanny wprost na widza. Wydaje się, że wystarczy podejść bliżej do obrazu, by zostać oblanym. Nad źródłem żywej wody, na ołtarzu ze skrzyni – Arki Przymierza, stoi adorowany przez aniołów Baranek – Chrystus.

Jan van Eyck namalował scenę z Apokalipsy św. Jana. “(…) A oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. (…) I głosem donośnym tak wołają: }}Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka{{. (…) Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu.” (Ap 7,9-17).

Baranka artysta umieścił w centrum kompozycji. Krew lejąca się z Jego boku do kielicha przypomina o ofierze Chrystusa, podobnie jak krzyż stojący obok. Aniołowie otaczający Baranka składają ręce do modlitwy, potrząsają kadzidłem lub trzymają narzędzia Męki Pańskiej.

Z czterech stron przybywają ludzie adorujący Baranka. W lewym dolnym rogu postaci ze Starego Testamentu, przede wszystkim prorocy i patriarchowie. Wśród nich artysta umieścił pogańskiego poetę, Wergiliusza, bardzo szanowanego w średniowieczu. To człowiek w białej szacie, z wieńcem laurowym na skroniach.

W prawym dolnym rogu widzimy osoby znane z Nowego Testamentu i żyjące później. Na czele apostołowie. Jest ich czternastu – artysta dołączył Pawła, Macieja i Barnabę, a wykluczył Judasza. Za nimi w czerwonych szatach męczennicy.

U góry z prawej strony święte dziewice i męczennice (można rozpoznać Barbarę, Urszulę, Agnieszkę i Dorotę), z lewej wyznawcy.

W tle budynki odległego miasta, przywodzące na myśl Nowe Jeruzalem. Całą scenę oświetla Duch Święty, pod postacią otoczonego promieniami gołębia, unoszący się nad Barankiem.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 22 – 3 czerwca 2007r.

*******

Świat świętych

Albrecht Dürer

Wszyscy święci, olej na desce, 1511r.
Kunsthistorisches Museum, Wiedeń

 

Powiększenie Mieszczanin z Norymbergi, Matthaus Landauer zamówił u Albrechta Dürera obraz do kaplicy Wszystkich Świętych w Szpitalu Dwunastu Braci. Powstało malowidło przedstawiające około setki postaci. Mimo to nie mamy wrażenia chaosu. Wszystko dzięki kunsztownej kompozycji dzieła.

Artysta namalował świętych adorujących Trójcę Przenajświętszą. Na lewo od Chrystusa klęczy Maryja, na prawo – św. Jan Chrzciciel, a za plecami Matki Bożej stoi św. Jan Ewangelista. Te tradycyjnie przedstawiane w scenach Ukrzyżowania osoby znajdują się na czele świętych oddających cześć Trójcy.

Za Janem Chrzcicielem Dürer namalował osoby ze Starego Testamentu. Łatwo rozpoznać króla Dawida z harfą i Mojżesza z tablicami przykazań. Natomiast obok Maryi klęczą męczennice, trzymające w rękach palmy męczeństwa. Pierwsza z prawej św. Agnieszka z barankiem, obok św. Dorota z koszem. Po lewej stronie Matki Bożej rozpoznajemy św. Katarzynę Aleksandryjską z kołem i mieczem.

Poniżej widzimy grupę ludzi dążących do świętości. Reprezentują oni wszystkie stany: duchowieństwo, szlachtę, mieszczaństwo i chłopstwo. Artysta sportretował kilka osób. Na pierwszym planie znajdują się papież Juliusz II (w tiarze na głowie) i cesarz Maksymilian I (w koronie). Z lewej strony artysta umieścił fundatora dzieła. Matthaus Landauer to starzec w czarnym płaszczu z długimi siwymi włosami i siwą brodą. Po prawej stronie wyróżnia się jego zięć Wilhelm Haller, rycerz w złocistej zbroi.

Na samym dole widzimy krajobraz jeziora Garda we Włoszech i samotną sylwetkę człowieka. To sam Albrecht Durer, podtrzymujący tablicę informującą nas, kto i kiedy namalował tę piękną wizję. ALBERTVS DVRER NORICVS FACIEBAT ANNO A VIRGINIS PARTV[M] 1511 (Albrecht Durer malował w Norymberdze w roku 1511 od porodu Dziewicy).

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 43 – 28 październik 2007r.

*******

Żywot świętej Doroty,
panny i Męczenniczki

(żyła około roku Pańskiego 304)


Jedną z najwspanialszych postaci między Świętymi rzymsko – katolickiego Kościoła niezaprzeczenie jest święta Dorota. Płeć niewieścia, odzyskawszy w chrześcijaństwie pierwotnie utraconą godność, wydała bohaterki, jakie tylko w Kościele rzymsko-katolickim napotkać można. Maryja – niewiasta starła głowę wężowi – szatanowi, a wiele innych niewiast, nierzadko w młodym jeszcze wieku, okazało w służbie Chrystusowej męstwo, które świat cały na wieki podziwiać będzie.

Święta Dorota była córką rzymskiego senatora i urodziła się w mieście Cezarei, położonym w Kapadocji. Starannie wychowana, odznaczała się również wielką pięknością. Srożyło się naówczas prześladowanie nakazane przez cesarza Dioklecjana, a że starosta Saprycjusz wykonywał rozkaz cesarski z największą ścisłością, przeto mordowano i męczono chrześcijan bez litości. Dorota rzadko występowała publicznie, tym gorliwiej jednak w ukryciu pracowała dla chwały Chrystusa i zachęcała wiernych do stałości. Dowiedziawszy się o tym, kazał ją starosta pojmać i zażądał, aby się pokłoniła bogom. “Nie zrobię tego – odrzekła. – Jestem chrześcijanką i służę tylko jednemu, prawdziwemu, żywemu Bogu”. Gdy wszelkie namowy spełzły na niczym, kazał ją Saprycjusz wziąć na tortury. Sądził, że sam widok srogich narzędzi przestraszy delikatną panienkę, widząc jednak, że się pomylił, kazał ją siec rózgami, drapać skorupami i drzeć hakami, lecz św. Dorota zniosła te męczarnie z niezachwianą stałością, wołając: “Jeśli mnie chcesz zamordować, uczyń to co rychlej, abym jak najprędzej ujrzała mego Oblubieńca w Niebie, Jezusa Chrystusa”. “Porzuć lepiej próżne myśli – rzekł jej na to sędzia – a pokłoń się bogom i idź za mąż, z czym ci niezawodnie lepiej będzie”. “Bałwanom niemym kłaniać się nie będę – odrzekła panienka – bo jestem chrześcijanką, a męża nie pojmę, bo jestem oblubienicą Chrystusową”.

Święta Dorota

Nagle wpadł Saprycjusz na inny pomysł. Były tam dwie rodzone siostry, Kaliksta i Krystyna, które były dawniej chrześcijankami, potem jednak z obawy przed mękami zaparły się Chrystusa i wróciły do pogaństwa. Do tych sióstr posłał Saprycjusz Dorotę, w nadziei, że jako odstępczynie zdołają ją namówić do pójścia za ich przykładem. Stało się całkiem inaczej, Dorota bowiem tyle dokazała swoją wymową, że Kaliksta i Krystyna szczerze żałowały swego postępku i znowu wróciły do wiary w Jezusa Chrystusa. Gdy po pewnym czasie Saprycjusz zapytał, czy już przemogły stałość Doroty, odrzekły: “Nie tylko żeśmy tego nie uczyniły, lecz ona nas do szczerej pokuty pobudziła. Żałujemy przeto zaparcia się Chrystusa Pana i wyznajemy Go od nowa, gotowe na śmierć”. Wprawiło to Saprycjusza w tak szalony gniew, że zaczął drzeć szaty na sobie, a Kalikstę i Krystynę kazał związać plecami do siebie i wrzucić w kocioł z roztopioną siarką. Dorota cieszyła się, że osiągną koronę męczeńską i że sama będzie mogła pójść niedługo za nimi, co tak rozgniewało Saprycjusza, że kazał ją najpierw męczyć na torturach, potem siec rózgami i zanurzyć we wrzącym oleju, który jej jednak nic nie zaszkodził, a w końcu bić po twarzy cierniami. W czasie tych męczarni oblicze Doroty dziwnie się rozpromieniło i jakaś niewypowiedziana rozkosz na nim zajaśniała. “Co cię tak cieszy?” zapytał z gniewem Saprycjusz. “Raduję się – odrzekła Dorota – gdyż dzień dzisiejszy jest najpiękniejszy w całym moim życiu. Dwie dusze wyrwałam z ręki szatana i zjednałam Chrystusowi. Ach, jak się z tego cieszę pospołu z aniołami i Świętymi Pańskimi! Pragnę i ja dzisiaj oglądać mego niebieskiego Oblubieńca, lecz zdaje się, żeś ty tak samo bezsilny, jak twoje bogi”. Starosta, doprowadzony do ostateczności tym szyderstwem, skazał ją na ścięcie mieczem. Dorota z radością przyjęła ten wyrok, mówiąc: “Bądź błogosławion o Panie, że mi pozwalasz już teraz pójść na wesele do Ciebie!”, po czym zaczęła naglić, aby się śpieszono z odprowadzeniem jej na miejsce stracenia.

Było to w porze zimowej. Dzień był mroźny i wietrzny, a z ciemnych obłoków zasłaniających niebo leciał gęsty śnieg. Mimo to w drodze na miejsce kaźni towarzyszyło Dorocie wielu chrześcijan. “Ach – odezwała się Dorota – jak niemiło na ziemi! Co za szczęście, że odchodzę na inny świat, w którym słońce nigdy nie zachodzi, a w ogrodzie mego Oblubieńca kwitną pachnące róże i rosną wonne owoce. Jakże się cieszę, że wkrótce będę w tym raju!” Jeden z pisarzy starosty imieniem Teofil, który zawsze szydził z “szaleństwa” chrześcijan, usłyszawszy słowa Doroty zawołał szyderczo: “Hej, piękna panienko, przyślijże mi z raju koszyczek róż i kilka jabłek!” Dorota spojrzała na niego i rzekła: “Otrzymasz je, lecz okaż się ich godnym!” Przybywszy na miejsce stracenia uklękła do modlitwy, gdy wtem zjawił się chłopczyk niebiańskiej piękności, niosąc w chusteczce trzy róże i trzy prześliczne jabłka, mówiąc: “Kochana siostro, przynoszę ci to od twego Oblubieńca!” “Zanieś to pisarzowi Teofilowi!” – rzekła uprzejmie Dorota. W tej samej chwili błysnął miecz, i jej dusza uleciała do Nieba.

Teofil, śmiejąc się, opowiadał właśnie towarzyszom, że prowadzona na śmierć chrześcijanka obiecała przysłać mu z raju róż i jabłek, gdy wtem stanął przed nim prześliczny młodzian i podał mu je na białej chusteczce, mówiąc: “Dorota przysyła, co ci obiecała”. Po tych słowach zniknął. Serce Teofila oświecił nagle promień wiary. “Przyjaciele! – zawołał po chwili – prawdziwie Chrystus jest Bogiem, gdyż te kwiaty i owoce rzeczywiście z Nieba pochodzą!” Kiedy go chciano odwieść od tego przekonania, rzekł: “Mamy obecnie ostrą zimę i w całym kraju nie ma zielonej gałązki, a zresztą jakim sposobem wszedł tutaj ten chłopczyna i jak zniknął nagle? Był to cudowny posłaniec bohaterskiej dziewicy, którą nierozsądnie wyśmiewałem. Wierzę mocno, że Chrystus jest Bogiem i błogosławiony, który weń wierzy!”

Teofil nie taił się z swym nawróceniem, lecz owszem jawnie wyznawał Chrystusa, więc Saprycjusz zawezwał go, aby przez oddanie pokłonu bałwanom wrócił do pogaństwa. Teofil oparł się temu i rzekł: “Jakże żałuję, że bluźniłem Chrystusowi! Czyniłem to, bo byłem w błędzie. Ale teraz wyznaję z zupełnym przekonaniem, że Chrystus jest prawdziwym Bogiem, jedynym Odkupicielem i Zbawcą!” “Cóż mi to za Bóg – rzekł na to starosta – którego zapewne za zbrodnie i występki ukrzyżowano”. “Podobniem ja dawniej mówił – odpowiedział Teofil – i bluźniłem jak ty, ale teraz poznałem moc Boską i chwałę Ukrzyżowanego, jako żywego, nieśmiertelnego Boga. Przecież nieme bałwany wasze nie mogą być bogami, bo są ręką ludzką zrobione, a człowiek sam pochodzi od Boga”. “Widzę, że chcesz zginąć złą śmiercią!” – rzekł starosta. Na co mu Teofil: “Przeciwnie, ja żyć chcę, ale życiem wiecznym, do którego znalazłem drogę”.

Począł mu tedy starosta perswadować, że naraża się na niechybną śmierć i rodzinę swą w smutku pozostawi. “Pomnij – mówił – na dom twój, dziatki i żonę; nie gub sam siebie; utracisz bowiem wszystko, a nawet życie. Rozważ, czy to nie jest nierozumne?” “Owszem, to dowód wielkiego rozumu – odrzekł Teofil – że dla większego, to jest wiecznego dobra, nie dbam o mniejsze, doczesne”. “Więc nie boisz się mąk i śmierci?” – zapytał starosta. “Bo, się śmierci – odrzekł mu na to Teofil – ale nie tej, którą ty mi grozisz, lecz męki i śmierci wiecznej czyli potępienia wiekuistego. Męki twoje są krótkie i przemijające, męki zaś drugiego świata będą wieczne i bez końca, a zgotowane są zawziętym i bałwochwalcom”.

Rozgniewany tą stałością Saprycjusz kazał Teofila rozwiesić na palach w kształcie krzyża i straszliwie bić i szarpać hakami, ale Teofil z uśmiechem zawołał: “Patrz, starosto, sam mnie robisz chrześcijaninem, zawieszając mnie na krzyżu, gdyż moja szubienica do krzyża podobna”. Następnie wzniósł oczy ku niebu i rzekł: “Dziękuję Ci, Panie Jezu Chryste, żeś mnie w tym znaku podnieść raczył!” “Teofilu! – wrzasnął starosta – pomnij na twoje ciało!” “Saprycjuszu! – zawołał Męczennik – pomnij raczej na twą duszę! Ja ciała nie żałuję, abym duszy nie utracił!” Wtenczas starosta podwoił męki, kazał go palić żelaznymi blachami i kawałami rwać ciało, ale Teofil mimo strasznych cierpień wołał: “Jezusie, Synu Boży Ciebie wyznaję, policz mnie między sługi Twoje!” Twarz jego mimo cierpień była wesoła jakby wcale boleści nie cierpiał. Wreszcie starosta kazał go ściąć, co się stało w kilka dni po męczeństwie świętej Doroty, około roku Pańskiego 230.

Relikwie św. Doroty znajdują się w Rzymie, w wspaniałym kościele jej imienia, i wielkiej tam czci doznają. Na obrazach przedstawiają św. Dorotę z chłopczykiem przy boku, trzymającym w chusteczce róże i jabłka.

Nauka moralna

Na przyczynę Świętych swoich dziwne ma Pan Bóg drogi do przyciągnięcia ku sobie dusz ludzkich. Jeśli Teofil, ujrzawszy jabłka i róże rajskie, to jest podobieństwo niejakie i cień rozkoszy, których Święci używają po śmierci, tak bardzo był wzruszony, że żadne męki nie mogły mu wydrzeć wesela i nadziei po śmierci – czemuż, duszo moja, z tej nędzy tam nie tęsknisz gdzie zawsze panuje miłe lato, gdzie nie ma już zimy, gdzie oblubieńcy śpiewają ową piosenkę “Wstań, pokwap się, najmilsza moja, gołębico moja, piękna moja, przyjdź: już zima minęła niepogody ustały i odeszły, ukazały się kwiatki w ziemi naszej, przyszedł czas żniwa naszego” Czemu to wesele lada zabawa i pochlebstwo tego świata w nas tłumi, że nie pałamy pragnieniem tych dóbr niewypowiedzianych, których Teofil z tak małych rzeczy skosztowawszy wszystek świat i żywot o ziemię uderzył? A jeśli on krótko przypatrując się wiecznym rozkoszom po śmierci, dla ich dostąpienia zaraz wyznał Chrystusa i dla niego takie męki wycierpiał, a w końcu życie utracił, – to my, którzy się temu weselu długo i co dzień przysłuchujemy, i w Sakramentach kościelnych go kosztujemy, i więcej o nim wiemy z Pisma świętego i nauki zbawiennej, daleko ochotnie] dla niego wszelkich ziemskich wczasów odstępujmy. Gdybyśmy tej słodkości i pewności obietnic Chrystusowych często smakowali, pewnie by nam żadna rzecz w jarzmie zbawiennym nie była ciężka.

Modlitwa

Panie i Boże! którego wielkie miłosierdzie nas pociesza, a zastrasza sprawiedliwość i świętość; udziel nam łaski, abyśmy zgrzeszywszy, o Twym miłosierdziu nigdy nie wątpili, a Twoja sprawiedliwość aby nas od grzechów powstrzymywała. Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.

 

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/d/dorota.htm

*********************************
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Arras, w północnej Francji – św. Wedasta, nazywanego gdzieniegdzie Gastonem. Miał brać udział w nawróceniu Klodwiga, króla Franków. Był potem biskupem, który kierował chrystianizacją okolic Cambrai i Arras. Zmarł w roku 540.W opactwie Elno, w północnej Francji – św. Amanda. Pochodził z Gaskonii. Zrazu był mnichem. Potem przez 15 lat żył w ścisłym odosobnieniu. Po podróży do Rzymu odczuł wezwanie do pracy apostolskiej, a w roku 629 otrzymał sakrę, zostając biskupem ad praedicandum. Ewangelizował okolice Gandawy i Antwerpii. Następnie osiadł w Maastricht. Po jakimś czasie raz jeszcze podjął wędrówki misyjne. Założył też kilka opactw. Pod koniec życia osiadł w jednym z nich. Zmarł w roku 679 lub 676. Flandria uznała go za swego patrona, ale jego kult rozprzestrzenił się także na inne kraje, w tym również na Śląsk.oraz:

św. Guaryna, biskupa (+ 1158)

*****************************

 

 

 

O autorze: Judyta