Brzmiące złowrogo słowo „pokłosie” wydaje się odpowiednim określeniem częściowo wspólnej polityki zagranicznej PO i PiS. Pokłosiem lub rezonansem należy określić zmieniające się poglądy tzw. polityków, formułujących co jakiś czas na nowo zagraniczne stanowisko Polski.
Gwoli sprawiedliwości należy już na samym początku podkreślić, że PiS w rzadkich i słabych porywach co jakiś czas zbliża się do polskiej racji stanu, w przeciwieństwie do jawnej targowicy (PO).
Tym, co wiedzie prym w grach politycznych w Europie, są roszady pomiędzy USA, Rosją, Niemcami i Izraelem. 18 sierpnia 2009 roku miało miejsce spotkanie izraelskiego prezydenta Szymona Peresa z rosyjskim prezydentem Dymitrem Miedwiediewem w Soczi. Rozmowa przebiegła w atmosferze zrozumienia i dotyczyła rozpoczętych już jakiś czas temu tematów: irańskiego, europejskiego oraz wspólnej polityki historycznej. Jak można się domyślać, jednym z efektów tego typu kontaktów było zaniechanie ataku na Iran oraz tzw. reset, czyli wycofanie USA z Europy oraz rezygnacja z tarczy antyrakietowej. Na puste miejsce po USA od razu weszli dwaj dostrojeni partnerzy: Niemcy i Rosja, a to z kolei zaowocowało natychmiastową zmianą politycznej gestykulacji marionetek w pałacu prezydenckim w Warszawie.
Dobitnym tego przykładem stała się teza o nowym partnerstwie, ogłoszona oficjalnie 19 listopada 2010 roku w formie proklamowania na szczycie NATO w Lizbonie strategicznego partnerstwa NATO-Rosja.
Nie dziwi więc fakt całkowitego i wieloletniego braku pomocy sojuszników z NATO w sprawie smoleńskiej. Nie dziwi również fakt ogłoszenia w 2012 roku przez prezydencką ekipę Komorowskiego nowej – starej „racji stanu”, uwłaczającej zdrowemu rozsądkowi: „Polska musi traktować to państwo [Rosję] nie jako przeciwnika, lecz istotnego gwaranta bezpieczeństwa europejskiego, w tym naszego bezpieczeństwa” /BBN/.
Sytuacja zmieniła się znów, niedawno po tym, jak o ukraińską kość pokłócili się tłusty i leniwy zachodni lewiatan z agresywną bestią ze wschodu. Oczywiście jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Rosja na powrót z partnera stała się wrogiem.
Także i w tym miejscu należy podkreślić, że istnieją w Polsce agenturalne środowiska, które od kilkudziesięciu lat są stałe w przekonaniach, pozostając wierne obcym – rosyjskim i żydowskim interesom. Lojalne wobec Niemców „stronnictwo pruskie” także od jakiegoś czasu ciężko pracuje nad przywróceniem starej saskiej tradycji sowicie wynagradzanych jurgieltników.
To co napisałem jest tajemnicą poliszynela, jak również to, że demokracja to tylko i wyłącznie błazeński kostium znajdujący się w garderobie dla marionetek. Od dłuższego już czasu teksty z politycznej budki suflera są suflowane także w niektórych „mediach niezależnych”.
Dla równowagi zamieszczam odmienną wizję polskiej polityki zagranicznej z wątkiem polityki jagiellońskiej i ukraińskim. (film 4 min.)
I jeszcze coś dorzucę
Grzegorz Braun o polskich stronnikach USA:
Metody Michalkiewicza mnie nie przekonują w ogóle, bo są psie, a kto czyni jak pies, kończy jak pies.
Od lat się pytam- czemu nikt nie realizuje polityki utworzenia bloku państw środkowej Europy? Bo wszędzie u władzy są jurgieltnicy i głupcy? A może najgłupsza jest nasza władza?
Pierwszym krokiem w wojnie z mocarstwami byłoby odebranie monopolu na media w państwach stowarzyszonych i utworzenie wiodącej gazety rządowej i odebranie telewizji natychmiast po objęciu władzy. Wtedy wszystkie państwa się zmawiają, że rządy publikują całą prawdę o negocjacjach międzynarodowych. To by przeraziło napastników i odebrało im moc.
Orban realizuje taką politykę, dlatego w ostatniej demonstracji przeciwko Orbanowi zdołano zebrać zaledwie 4 tys. najemników.
Do takiego wspólnego przewrotu państw środka trzeba by opracować wspólną logistykę, jak zrobił to kiedyś Pinochet- zaprosił na urodziny córki dwóch admirałów i się dogadali. Nasz przyszły prezydent powinien zaprosić już w nastepny dzień wszystkich prezydentów małych państw sąsiedzkich, albo usiąść z nimi na skypie. Potem to samo zrobić z zaufanymi generałami.
Michalkiewicz mówi często ironicznie i kpiarsko /w formie przekazu/
a kto ma to realizować?
Niestety tak… bez zbędnych dywagacji.
Braun mówi o polityce jagiellońskiej np. o Białorusi.
Wiem, ale on skupia się na krytyce i proponuje półśrodki. Nic od niego nie słyszę o zmianie ustroju. Prawnik winien znać się na filozofii prawa, a on się na tym nie zna, wiem bo go przepytałam na meilu. W ogóle nie rozumiał o czym piszę, a pisałam skrótowo o lutrach i Guzie.
Kiedy mu powiedziałam że liberalizm i socjalizm to dwie odmiany tego samego błędu, napisal mi że jestem socjalistką. Dla liberałów świat jest dwubiegunowy.