Słowo Boże na dziś – 30 stycznia 2015 r. – piątek – Błogosławionego Bronisława Markiewicza, wspomnienie

Myśl dnia

Aby mieć pewność, trzeba rozpocząć od wątpienia.

Stanisław August Poniatowski

Miej ufność w Panu i czyń to co dobre, *
a będziesz mieszkał na ziemi i żył bezpiecznie.
Ps 37
Głośniej niżli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy,
I kto w sercu ucichnie, zaraz go usłyszy.Adam Mickiewicz

24571

*****

PIĄTEK III TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I

PIERWSZE CZYTANIE (Hbr 10,32-39)

 

Wiara podtrzymuje wytrwałość

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia:
Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień, już to będąc wystawieni publicznie na szyderstwa i prześladowania, już to stawszy się uczestnikami tych, którzy takie udręki znosili. Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwałą.
Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej, która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy. “Jeszcze bowiem za krótką, za bardzo krótką chwilę przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się. A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie, jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim”.
My zaś nie należymy do odstępców, którzy idą na zatracenie ale do wiernych, którzy zbawiają swą duszę.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 37,3-4.5-6.23-24.39-40)

Refren: Zbawienie prawych pochodzi od Pana.

Miej ufność w Panu i czyń to co dobre, *
a będziesz mieszkał na ziemi i żył bezpiecznie.
Raduj się w Panu, *
a On spełni pragnienia twego serca.

Powierz Panu swą drogę, *
zaufaj Mu, a On sam będzie działał.
On sprawi, że twa sprawiedliwość zabłyśnie jak światło, *
a prawość twoja jak blask południa.

Pan umacnia kroki człowieka, *
a w jego drodze ma upodobanie.
A choćby upadł, nie będzie leżał, *
bo jego rękę Pan podtrzymuje.

Zbawienie sprawiedliwych pochodzi od Pana, +
On ich ucieczką w czasie utrapienia. *
Pan ich wspomaga i wyzwala,
wybawia od występnych i zachowuje, *
On bowiem jest ich ucieczką.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 11,25)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mk 4,26-34)

Rozwój królestwa Bożego

Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Jezus mówił do tłumów:
„Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo”.
Mówił jeszcze: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”.

W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.
Oto słowo Pańskie.
**************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
 
 

Ziarenko wiary

Jezus posługuje się przykładem ziarna gorczycy, jednego z najmniejszych nasion na ziemi, po to, aby zobrazować nam moc, jaką ma wiara. Otrzymujemy ją w chwili chrztu. Wtedy Bóg zasiewa w nas to ziarenko. Może ono wzrastać, ale może też zostać zagłuszone. Wiarę trzeba pielęgnować. Czynimy to, gdy jesteśmy duchowo aktywni. Gdy uczestniczymy w życiu wspólnoty Kościoła, przyjmujemy sakramenty i karmimy się słowem Bożym. Każdy kolejny dzień w naszym życiu jest zaproszeniem do większej miłości Boga i bliźniego. Idąc taką drogą, możemy być pewni, że Królestwo Boże będzie w nas wzrastać.

W moim sercu noszę ziarenko wiary, jakie posiałeś, Boże, w dniu mojego chrztu. Teraz zależy ode mnie, czy pozwolę mu wzrastać. Oddal ode mnie pokusę zniechęcenia i zaprzepaszczania daru wiatry, jaki od Ciebie otrzymałem.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”

Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2015-1-30
********

„Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię”

Hbr 10,32-39; Mk 4,26-34

Królestwa Bożego nie da się ograniczyć do wskaźników wzrostu, praw ekonomii, zasad logistyki. Królestwo Boże jest jak ziarno rzucone w ziemię: wschodzi i rośnie, nikt nie wie jak, ziemia sama z siebie przynosi owoc. Ziarno może wydawać się małe i niepozorne jak gorczyca, ale w końcu zaskoczy nas swoim rozwojem. „Królestwo rośnie w dziejach człowieka, w dziejach narodów i społeczeństw. Rośnie organicznie. Z małego początku, jak ziarno gorczycy, stopniowo staje się wielkim drzewem” – mówił św. Jan Paweł II.

Komentarz pochodzi ze strony Biblioteki Kaznodziejskiej.

********

Synowie Boga nie poddają się pozorom. Nie obawiają się słabości ziarna. Nie muszą naśladować świata, który ceni to, co przebojowe, błyskotliwe i potężne. Myślenie w takich kategoriach o Ewangelii, o Kościele byłoby całkowitym wypaczeniem Jezusowej nauki. Posiadamy u Boga majętność lepszą i trwałą. Choćby dobro w świecie i pośród nas bywało przesłonięte potęgą zła, nie zniechęcajmy się ani nie gorszmy. Ufajmy Panu, który „sam będzie działał”.

ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” styczeń 2009, s. 120

WYPEŁNIAJĄC DZIEŁA OJCA

O Jezu, daj, abym z Tobą pełnił dzieła, które Ojciec mi powierzył (J 9, 4)

„Dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania, Ja czynię. — Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posiał” (J 5, 36; 9, 4). Jezus nie ma innego celu, jak wykonać posłannictwo zlecone Mu przez Ojca, ku Jego chwale i dla zbawienia ludzkości. Pala gorącym pragnieniem, by dzieło to wykonać w całej pełni. Tym pragnieniem ożywiony idzie na Mękę i przyjmuje krzyż. „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami” (Łk 22, 15), powie wieczorem w czasie ostatniej wieczerzy, a wiedział, że ta właśnie Pascha będzie wstępem do Jego najwyższej ofiary.

Każdy wierzący został powołany do współpracy w wielkim Jezusowym dziele Odkupienia, lecz dusze poświęcone Bogu otrzymują w tym celu szczególne zlecenie. Oni, „pobudzeni miłością — poucza Sobór — rozlaną przez Ducha Świętego w ich sercach, coraz bardziej żyją dla Chrystusa i dla Jego Ciała, którym jest Kościół” (DZ 1). Trzeba przede wszystkim współdziałać z łaską, aby każdy był zdolny przyjąć w całej pełni do swej duszy owoce Odkupienia, Na tym polega praca nad własnym uświęceniem. To jednak nie wystarcza. Każdy poświęcony Bogu jest wezwany do świętości, aby innych uświęcać i pomagać bliźnim do zbawienia oraz do wzrostu Kościoła. Każdy winien współpracować z Chrystusem nad rozszerzeniem Jego Królestwa, by zgromadzić w Jego owczarni „rozproszone dzieci Boże” (J 11, 52), by owoce Odkupienia objęły możliwie największą liczbę ludzi. Takie właśnie zadanie powierzył Ojciec niebieski swym dzieciom przybranym; powinny one doń przystąpić z tym samym usposobieniem jak Jezus, tj. z całkowitym, wielkodusznym i wyłącznym oddaniem się, z miłością zdolną podjąć nawet najcięższe ofiary. Każdy ich czyn nabiera wartości, gdy przyczynia się do urzeczywistnienia tego dzieła.

Wypada powtórzyć za Jezusem: „Trzeba, abym dokonał dzieła, które Mi Ojciec powierzył”.

  • Ojcze, Synu i Duchu Święty, Trójco, Ogniu i Stworzycielu, Ty prowadzisz z mocą i słodyczą wszystkie istoty wszechświata do ich wiecznego przeznaczenia, daj mi udział w Twoim życiodajnym działaniu. Daj mi dusze na wzór Chrystusa, na wzór Odkupiciela.
    Niechaj całe moje życie rozwija się w planie Odkupienia, w pełni świadomości, że nawet najmniejsze szczegóły życia ludzkiego urzeczywistniają Twoje odwieczne plany. Niechaj w świetle Twoich natchnień i przy pomocy łaski staram się być odkupicielem i współpracownikiem razem z Nim w cudownie życiodajnym działaniu Twojej Trójcy w świecie…
    Daj mi niezwyciężone męstwo duszy. Niechaj moja miłość ku Tobie będzie mocniejsza niż śmierć. Niechaj moja wola nie cofnie się nigdy wobec obowiązku. Niechaj nic nie umniejsza mojej gorliwości w Twojej służbie. Natchnij mnie odwagą do wielkich przedsięwzięć i udziel siły do wykonania ich, nawet do męczeństwa, gdyby zaszła potrzeba, na większą chwałę Twojego imienia (M. M. Philipon).
  • O Jezu, obym Cię mógł naśladować i zbawienie ludzi uczynić pracą mojego życia do tego stopnia, aby słowo „Zbawiciel”, wyrażało doskonale to, czym jestem, tak jak wykazuje doskonale to, czym Ty jesteś. Dlatego pragnę stać się wszystkim dla wszystkich, żywiąc w sercu to jedno pragnienie, by dać Cię duszom…
    Panie, zapal we mnie namiętne pragnienie zbawiania dusz; obym umiał wszystko wybierać i pełnić w tym celu, a dobro dusz stawiać ponad wszystko, dołożyć wszelkich starań, by posługiwać się doskonale środkami… jakie Ty nam dajesz, by nawracać i zbawiać niewierzących: składanie Najświętszej Ofiary, adorację Najświętszego Sakramentu, dobroć, modlitwę, pokutę, dobry przykład, własne uświęcenie: „Jaki pasterz, taki lud”; „dobro, jakie czyni człowiek, zależy wprost od jego ducha wewnętrznego” (zob. Ch. de Foucauld).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 73

*******

Pójść za Jezusem, to znaczy zawierzyć

Stanisław Łucarz SJ

(fot. lovingyourwork.com / Foter / CC BY)

Pierwszymi elementami powierzenia się Jezusowi są: szukanie Go, słuchanie Jego słowa i wpatrywanie się w Niego. Na pozór to niewiele, jednakże jest to rzecz kapitalnej wagi, bez której cała reszta jest niemożliwa.

Zawierzyć

Do samej natury zaufania należy ryzyko. Zaufanie nie jest nigdy pewnością, taką na przykład, z jaką człowiek odnosi się do praw fizycznych, czy logicznych. Jest pewne na mocy prawa grawitacji, że kamień wypuszczony z ręki spadnie na ziemię, albo też w oparciu o prawa matematyki pewne jest, że dwa dodać dwa, to cztery. Zaufanie jednak jest czymś innym, jest powierzeniem się w części, lub w całości, wolności drugiego. Ufam, że ktoś mi przyjdzie z pomocą. Mogę nawet powiedzieć, iż jestem pewien, że tak uczyni, ale to już inna pewność. On wcale mi z pomocą przyjść nie musi. Jeśli przyjdzie, to dlatego, że chce. A co będzie, jeśli nie zechce? Ileż na tym świecie zawiedzionych nadziei, ile nadużyć zaufania?
Pójść za Jezusem to powierzyć mu się. Ta postawa powierzenia się jest niezmiernie ważna, bez niej bowiem nie można stawać się prawdziwym chrześcijaninem. Lecz powierzenie nie jest li tylko jakąś deklaracją, ot wygło­szoną formułą, iż Jezusowi się powierzam. Jedną z takich formuł jest np. formuła ślubów zakonnych. To pewien akt zewnętrzny, który tak naprawdę może nie dotykać głębin naszego serca. Powierzenie się nie jest też tylko uczuciem, ciepłem w sercu i radością, że oddaję się Panu. To drugie ma wprawdzie charakter wewnętrzny, ale może być rzeczą bardzo płytką. Podobnych cudnych momen­tów przeżywamy w życiu wiele i są one, owszem, bardzo cenne, przynoszą nam ukojenie i radość, ale tak napraw­dę nie one zmieniają nasze życie i nie one są najważniejsze. Najważniejsza jest codzienność, szara, zwykła codzienność, gdzie dochodzi do głosu głębia naszego serca, a nie odświętny, sentymentalny blichtr.
Pierwszymi elementami powierzenia się Jezusowi są: szukanie Go, słuchanie Jego słowa i wpatrywanie się w Niego. Na pozór to niewiele, jednakże jest to rzecz kapitalnej wagi, bez której cała reszta jest niemożliwa. Może się wydawać, że nie jest to jeszcze powierzenie się. Szukać, słuchać, oglądać to przecież jeszcze nie ryzyko. Ale czy nie jest ryzykiem strata czasu. Czas to w gruncie rzeczy nasze życie, więc tracąc czas na szukanie, słucha­nie i oglądanie Jezusa tracimy własne życie. Świat mówi: Czas to pieniądz. – strata czasu bez sensu jest wielką szkodą. A więc już samo szukanie, słuchanie i oglądanie jest zawierzeniem, owszem, wstępnym zawierzeniem, ale już zawierzeniem. Ten nasz problem jest również proble­mem Apostołów, którzy poszli za Jezusem. W pewnym momencie Piotr pyta Jezusa: Oto my opuściliśmy wszy­stko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Bardzo słuszne pytanie. Oni rzeczywiście opuścili wszystko, idą za Jezusem, szukają Go, gdy się oddala, słuchają Go, patrzą na niego i tracą czas, cenny czas. Jezus daje mu na to pytanie wyczerpującą odpowiedź: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczyć (Mt 19, 27-29). Jezus takich pytań nie pozostawia bez odpowiedzi także w naszym życiu.

 

Szukać

 

Szukać Jezusa... Co znaczy szukać Jezusa? To znaczy w gruncie rzeczy dać się znaleźć, nie ukrywać się przed nim. W raju, po grzechu pierworodnym Bóg szuka Adama i Ewę, którzy się ukryli ze strachu przed Nim. Czy Bóg nie wiedział, że Adam i Ewa zgrzeszyli? Oczywiście, że wiedział, a mimo to przychodzi i szuka ich. To znaczy, że On ich grzeszników kocha. Gdyby ich nie kochał, od razu rzuciłby na nich gromy. Bóg szuka ich i rozmawia z nimi, pyta ich o przyczynę ich biedy i lęku. Jak lekarz odsłania ranę, odsłania ich grzech i sam pokazuje im przyczynę cierpienia, ale i daje obietnicę (Mt 19, 27-29). Już tu na samym początku widać to, co Jezus ukaże w pełni w przypowieści o zaginionej owcy (Rdz 3, 8-15), a jeszcze bardziej w przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-32).
Co znaczy konkretnie dać się znaleźć. To nie ukrywać się przed Bogiem, nie ukrywać przed nim i przed sobą naszej prawdy. Bóg, Jezus Chrystus, owszem, zna naszą prawdę i bez nas. Przed Nim nic nie jest ukryte. Lecz On nie uzdrowi nas, dopóki my się sami na to nie otworzy­my, dopóki sami nie odsłonimy przed Nim i przed nami naszych ran. Grzech w nas sprawia, że czujemy się nadzy. W naszym poczuciu nagość i ta fizyczna, i ta psychiczna, czy duchowa, kompromitują nas, boimy się, że takich nas nie da się kochać. Na tym też polega istota problemu, my nie wierzymy w Miłość, która mogłaby uleczyć nasze rany, która mogłaby przyodziać naszą nagość. Jesteśmy gdzieś bardzo głęboko przeświadczeni, że takiej Miłości być nie może, dlatego też głęboko w nas tkwi ów mechanizm ucieczki, ukrywania się, nie-szczerości wobec Boga, wobec samych siebie i w kon­sekwencji także wobec innych. Psychologia zna dobrze ten mechanizm. Jednym z jego przejawów jest na przykład tzw. represja, czyli spychanie w podświadomość rzeczy przykrych: naszych grzechów, grzechów innych, które zadały nam poważne rany.
Bóg mówi wiele razy w Piśmie Świętym: Szukajcie mojego oblicza(Ps 24, 6; 27). To zna­czy: wystawcie się na mój wzrok, nie bójcie się przede mną waszej nagości, ja was przyodzieję. Jakby w nawią­zaniu do tej naszej sytuacji mówi prorok Izajasz: Ogrom­nie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości (Iz 61, 10). Szukać Jezusa, odkrywać się przed nim, być z nim szczerym, być szczerym z Jego Kościołem. Jezus jest w Kościele i w nim nas leczy. Ważne są tu szczere spowiedzi, szczere podejście do kierownictwa duchowego. Owszem, można się wstydzić, można się bać ludzi, to normalne. Ale Pan, który posłu­guje się ludźmi w Kościele, nie uleczy nas, jeśli nie będziemy otwarci, jeśli Go tam, gdzie on jest i działa, nie będziemy szukać, jeśli w obawie przed naszą nagością i odrzuceniem nie wyjdziemy z naszych kryjówek.

Słuchać

Słuchać Jezusa… Słuchać Jezusa to nie taka prosta sprawa, jak się na pozór wydaje. My bowiem zwykle słuchając innych słyszymy samych siebie. Owszem, słuchamy, ale słyszymy przede wszystkim to, co nam odpowiada, co nam potwierdza nasze wyobrażenia i plany. Nowości, które nam nie pasują, które nas niepokoją, zwykle odrzucamy, albo bardzo szybko o nich zapominamy. Bóg w Starym Testamencie bardzo często mówi: Słuchajcie… Słowo to występuje tam kilkaset razy. Jezus też często zachęca do słuchania, powtarza kilkakrotnie wezwanie: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słuch7. Mieć uszy do słuchania… nie tylko do potwierdzania swoich przemyśleń i idei, ale do słuchania Ewangelii, czyli czegoś nowego, bo Ewangelia to po polsku Dobra Nowina.
My zwykle nie chcemy słuchać tego, co wzywa nas do prawdziwej zmiany życia, co nas wyrywa z naszych przyzwyczajeń i odbiera nam naszą codzienną pewność, nasze ludzkie bezpieczeństwo. Nie chcemy słuchać czegoś absolutnie nowego, podczas kiedy Słowo Boże zawsze takim jest. Jest zawsze absolutnie nowe, inne niż nasze wyobrażenia. Nam się wydaje, że poza ową codzienną pewnością i bezpieczeństwem nie ma nic innego. Podczas kiedy Jezus Chrystus chce nam dać nową pewność, nowe bezpieczeństwo. Jego pewność i bezpieczeństwo oparte na zawierzeniu. On wie, że poza Nim tak naprawdę nie ma pewności i bezpieczeństwa, że inna pewność i bezpieczeństwo niż On są złudne. On chce nas doprowadzić do takiego przekonania, jakie zrodziło się w pewnym momencie u św. Piotra: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego(J 6, 68). Dlatego Słowo, które do nas przychodzi, nie jest nam dawane do zapamiętania. Chrześcijaństwa, Jezusa Chrys­tusa nie można się nauczyć, tak jak uczymy się biologii, czy chemii, albo historii. Słowo Boże – Jezus Chrystus jest dawany nam do medytacji.
O Maryi Pismo mówi, że zachowywała wszystkie te sprawy (słowa) i rozważała je w swoim sercu(Łk 2, 19). Medytacja ta jednak, jak widać na przykładzie Maryji, nie polega na intelektualnej obróbce otrzymanego Słowa, która z reguły jest przykrawaniem go do własnych możliwości, potrzeb i oczekiwań. Ją też Słowo Boże zaskakiwało, nie rozumiała Go tak jak my, ale Go nie wyrzucała ze swego serca. Przeciwnie, zachowywała i pytała się Boga, co znaczą te sprawy i Bóg pozwalał jej odkrywać ich znaczenie. Ilekroć podchodzimy do Słowa Bożego, do medytacji zawsze trzeba prosić o Ducha Świętego, gdyż my z naszymi uprzedzeniami nie jesteśmy w stanie przyjąć Słowa, tak jak należy. Wykoślawiamy je, słuchamy tego, co chcemy, a nie tego, co Bóg naprawdę chce nam powiedzieć.
Często się zdarza, że czytając lub słysząc jakiś dobrze nam znany fragment Słowa Bożego, nagle spostrzegamy, jak on jest głęboki i wspaniały, jaką wielką jest pomocą. A przecież czytaliśmy i słyszeliśmy Go już tyle razy. Bóg zawsze nam chciał to powiedzieć, ale my nie byliśmy na to otwarci. Medytacja, rozważanie to właśnie otwieranie się na Słowo, to słuchanie. Samuel, kiedy Bóg go woła, myśli najpierw, że to człowiek, że to jego przełożony Heli. My też najpierw dopatrujemy się ludzkiego sensu w głosie Boga. Heli poucza Samuela, żeby przyjął postawę pokory i zasłuchania. Każe mu mówić: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha (1Sm 3, 4-10). Tak jak Heli Samuela, tak nas uczy Kościół. Słuchać pokornie, a nie zaśmiecać modlitwy swymi własnymi kombinacjami, które niekiedy mogą być bardzo piękne i inteligentne, ale to nie one zbawiają ten świat.

Patrzeć

Patrzeć na Jezusa… to kontemplować zachowanie się Jezusa w historii. Wchodzić naszą wyobraźnią w to, co opowiadają nam Ewangelie. Nasycać się tymi opisami, napełniać nasze zmysły tym, co w tychże opisach jest. Jest to idea bardzo droga Ojcom Kościoła. Chrześcijanina porównują oni do artysty malującego portret. Oiciec Bober pisał: Żeby malarz osiągnął w wykonywanym przez siebie portrecie jak największe podobieństwo do archetypu, musi bez przerwy wpatrywać się w tę osobę, uchwycić jej rysy i właściwości. Podobny proces zachodzi w duszy. Odtwo­rzy ona swoje podobieństwo do Boga, jeżeli uważnie i pilnie będzie się weń wpatrywać.Jeden z mistrzów duchowych powiadał, że bliższy mu jest domek nazaretański, niż jego dom rodzinny. Jeśli ktoś takiej łaski nie ma, to niech się nie martwi. Wyobraźnia bowiem nie jest rzeczą najważniejszą. Więcej, może nas łudzić, często nawet tak się dzieje.
Jezusa Chrystusa można i trzeba kontemplować także w jego Kościele i to nie tylko pod postaciami sakramentalnymi. Postaci sakramentalne po­zwalają nam dostrzec Jezusa, kiedy mamy wiarę. Ktoś, kto nie ma pewnego minimum wiary, może stanąć przed Jezusem w monstrancji i nic nie będzie rozumiał. Będzie się czuł jak w jakimś dziwnym teatrze. Jezus jednak jest widoczny w Kościele w tych, którzy w niego wierzą. Chrześcijaństwo rozwija się poprzez świadectwo, a świa­dectwo chrześcijańskie na niczym innym nie polega, jak właśnie na ujawnianiu w sobie postaw Jezusa Chrystusa. W prawdziwych chrześcijanach widać Jezusa, On przebi­ja przez ich życie.
Praktyka czytania żywotów świętych była zakorzeniona w Kościele od początku. Pierwsi chrześcijanie opowiadali sobie z zachwytem, jak ich bracia, męczennicy, oddawali życie za Chrystusa, jak była obecna w nich moc Jezusa zmartwychwstałego. Oni rzeczywiście kontemplowali Jezusa w swoich braciach. Pan i nam daje takie możliwości, nie tylko poprzez czytanie żywotów świętych, ale poprzez ludzi, których stawia na naszej drodze. Jestem przekonany, że każdy takich łudzi na swej drodze spotkał. Jest rzeczą ważną, aby umieć dojrzeć w nich Jezusa działającego, a nie tylko zachwycać się ich zaletami. Bywa też i inne, rzec by można, negatywne doświadczenie Jezusa. Jest to doświadczenie poprzez tych, którzy Jezusowi nie zawie­rzyli, którzy są zgorzkniali, zawiedzeni i rozczarowani. W nich też widać, kim Jezus jest, albo raczej, czym jest Jego brak. Umieć patrzeć, prosić o dar światłych oczu serca, które widzą więcej niż się oczom ciała przedsta­wia.
W Piśmie Świętym bardzo często mówi się o czuwa­niu. Czuwać to nadsłuchiwać, czy nie dochodzą nowe głosy, czy ktoś gdzieś nie szepce, ale i mieć oczy otwarte, wypatrywać, czy ktoś nie nadchodzi. Wiemy, że na pewno nadchodzi, że jest blisko, ale ponieważ nadcho­dzi inaczej i jest blisko inaczej niż to sobie wyobrażamy, dlatego należy szukać, słuchać i patrzeć, tzn. żyć w szczerości serca, zachowywać i rozważać Słowo, oraz mieć oczy otwarte na obecność Pana działającego dziś.
Źródło: Stanisław Łucarz SJ, Wpatrzeni w Jezusa, Wyd. WAM, Kraków 2001
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,151,pojsc-za-jezusem-to-znaczy-zawierzyc.html
*******

#Ewangelia: Ziarno cudownej rośliny

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Jezus mówił do tłumów: “Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo”.

Mówił jeszcze: “Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”.

W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom. (Mk 4, 26-34)

 

Rozważanie do Ewangelii

Co jest siłą nasienia? Dlaczego nasiona są dobrym obrazem królestwa Bożego? Ziarno ma bogaty skład. Ma w sobie wiele substancji odżywczych. Jest bardzo skondensowane w swej treści. Przez to ma wielką siłę witalną.

Wielu ludzi lekceważy istnienie królestwa Bożego głoszonego przez Chrystusa i przez Jego Kościół. Mówią, że to jakieś głupoty. Tak samo mówią ludzie, którzy nie znają się na nasionach. Patrzą na jedno z nich i dziwią się, że z tego może coś wyrosnąć. Jest jednak też wielu, którzy pozwolili ziarnu Bożemu zakiełkować w ich duszy. Ci nie mają wątpliwości, że królestwo Boże, gdy zakorzeni się w człowieku, okazuje się czymś cudownym. Szkoda by było tego nie doświadczyć…

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2320,ewangelia-ziarno-cudownej-rosliny.html

*******

Na dobranoc i dzień dobry – Mk 4, 26-34

Mariusz Han SJ

(fot. charmar / flickr.com / CC BY-ND 2.0)

Wzrost potrzebuje miejsca i czasu…

 

Przypowieść o zasiewie i ziarnku gorczycy
Jezus mówił do tłumów: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo.

 

Mówił jeszcze: Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu.

 

W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli /ją/ rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

 

Opowiadanie pt. “Lepsze żniwo”
Do redaktora gazety religijnej nadszedł list: “Szanowny panie! Tego roku przeprowadziłem interesujące doświadczenie. Wiosną, zamiast iść do kościoła, siałem w każdą niedzielę. W lecie pracowałem w polu każdej niedzieli, zaś jesienią w każdą niedzielę zbierałem plony. I co się okazało? Mój urodzaj jest większy niż sąsiadów, którzy w każdą niedzielę biegli do kościoła. Co pan na to?”

 

Dziennikarz opublikował nadesłany list i dopisał pod nim jedno zdanie odpowiedzi: “Szanowny gospodarzu! Bóg sporządza swoje rachunki nie zawsze w październiku”.

 

Refleksja
Każdy z nas potrzebuje czasu, aby dorosnąć do pewnych prawd życia. Aby pojąć zawiłości tego świata potrzebny jest każdemu z nas czas na zrozumienie i wzrost. To przysłowiowe ziarnko to obraz naszej wiary, która powinna się rozwijać i wzrastać po to, aby jej rozmiary przekraczały ludzkie pojmowanie rzeczywistości. Wiemy, że wiara potrafi zdziałać cuda, stąd tak ważne jest, aby w naszym sercu znalazło się to ziarnko działające cuda…

 

Jezus jest tym, który daje nam wiarę. Dzięki Niemu rozwija się ona jak to małe ziarnko gorczycy. Przez tą Jego obecność nasze życie może być pełną przygód historią, która daje satysfakcję nie tylko nam, ale również innym ludziom. Wiara bowiem czyni cuda…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Która z prawd życiowych była dla Ciebie najtrudniejsza do zrozumienia?
2. Czy Twoja wiara jest wielkości ziarnka gorczycy, czy odrobinę większa?
3. Dlaczego wiara jest tak ważna w naszym życiu?

 

I tak na koniec…
“Każdy jest przekonany, że jego śmierć będzie końcem świata. Nie wierzy, że będzie to koniec tylko i wyłącznie jego świata…” (Janusz Leon Wiśniewski)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,155,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mk-4-26-34.html

***********

redakcja czasopisma
Modlitwa – drogą do wierności. O dobrodziejstwach kierownictwa duchowego
Czas Serca
Wierność w naszym dzisiejszym społeczeństwie stała się cnotą rzadką. Także w życiu konsekrowanym jest ona często zagrożona. Zasadniczą przyczyną tego jest osłabienie modlitwy i brak towarzyszenia duchowego. Bez praktykowania modlitwy narażamy się na wiele niebezpieczeństw.
Aby wiernie przeżywać swoje powołanie nie wystarczy początkowy entuzjazm ani tym bardziej dobre postanowienia.Niezbędna jest modlitwa oraz, przynajmniej w niektórych momentach, wsparcie przewodnika duchowego. Uczy nas tego doświadczenie.
Należy podkreślać, że wierność możliwa jest dla kogoś, kto pielęgnuje w sobie życie modlitwą i żyje owocami modlitwy. Argument to ważny, szczególnie w naszych czasach, gdy wierność stała się cnotą rzadką i nawet osoby duchowne mają trudności, aby w niej wytrwać.
Powód został już wskazany. Jeśli chcemy wytrwać w wyborach życiowych, osobista modlitwa jest konieczna i niezbędna w całym życiu. To ona pomaga nam rozeznawać i zintegrować wiarę i życie. Nasza wiara w Boga Jezusa Chrystusa jest w rzeczywistości owocem autentycznego życia duchowego. Bóg stał się człowiekiem, aby być bliżej każdego z nas. Trzeba być naprawdę ludzkim, by w ten sposób stać się bliźnim dla innych. Oczywiście postawa głęboko ludzka zakłada uznanie naszej kruchości i ograniczeń jako stworzeń mających własne plany życiowe.Pokora i szczerość skłaniają nas, by w najtrudniejszych momentach prosić o pomoc. Powinniśmy uświadomić sobie, że potrzebujemy, aby nas ktoś prowadził; ktoś, kto może to uczynić w odpowiedni sposób. W pełni uzasadnione i wskazane jest, aby podkreślać dziś ogromną rolę kierownictwa duchowego. Coraz trudniej jest rozeznawać poruszenia ducha, ponieważ świat stawia nas często w sytuacjach, w których zły duch wplątuje nas w liczne trudności, z których sami nie jesteśmy w stanie wyjść. To właśnie w takich chwilach kierownik duchowy może pomóc i wesprzeć osobę prowadzoną, aby ta rozpoznała działanie złego ducha i zachęcić ją do właściwej reakcji. Jeśli osoba prowadzona wchodzi w szczery dialog z kierownikiem, wówczas otwiera się dla niej możliwość uzyskania pomocy i ukierunkowania na właściwą decyzję życiową.


Kryzys modlitwy i wiele innych kryzysów
Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z kryzysu modlitwy lub się do niego nie przyznajemy. W ten sposób nasze życie duchowe staje się coraz bardziej gnuśne i słabe, a kryzys narasta. Wielokrotnie próbujemy się usprawiedliwiać, mówiąc, że jesteśmy bardzo zajęci nauką, pracą, codziennymi obowiązkami. Uważamy, że to wystarczy, jako że nauka, praca i życie codzienne także są modlitwą…Jeśli jednak ma miejsce osobisty kryzys wiary, prawdopodobnie ma on swoje korzenie w kryzysie modlitwy: albo modlimy się źle, albo przestajemy się modlić. W ten sposób nasze zasadnicze powołanie i sens życia stają się puste. Wówczas prawdopodobne jest, że wypełnimy tę pustkę innymi sprawami, które ze swej strony mogą prowadzić do niepohamowanej aktywności, a nawet do zaangażowania emocjonalnego niespójnego z życiem, które wymaga wierności, zarówno w małżeństwie, jak i w życiu konsekrowanym czy w kapłaństwie. W takiej chwili może się okazać opatrznościowa osoba kierownika duchowego, który pomagając odkryć przyczyny i rozeznać je w wolności, daje możliwość odnalezienia na nowo drogi i prawdziwego posłannictwa.

Dzielić się i żyć
Mówiąc po ludzku, na dłuższą metę nie jest możliwe życie bez dzielenia się swoimi radościami, porażkami, wątpliwościami i doświadczeniami. Albo dzielimy się nimi z naszym kierownikiem duchowym, albo z kimś bliskim. Może się zdarzyć jednak, że ten ktoś nie jest odpowiednio przygotowany do tego, by nas poprowadzić i nam pomóc.
Modlitwa osobista otwiera nas na dialog z Bogiem, tworzy wewnątrz nas duchową otwartość i daje nam siłę konieczną do tego, by w wierności wypełniać swoje powołanie. Towarzyszenie i dialog z naszym kierownikiem (ojcem) duchowym jest otwartością na inność, i to także jest niezbędne w życiu kogoś, kto chce wiernie realizować swoje powołanie; im bardziej jesteśmy otwarci i spragnieni, tym większa jest możliwość doświadczenia łaski i błogosławieństwa Bożego.
Jeśli ktoś ma już jakieś doświadczenie korzystania z przewodnictwa duchowego, wie, jakim dobrem jest możliwość dzielenia się swoimi ważnymi doświadczeniami, wątpliwościami, niepokojami, radościami i zmartwieniami z kimś, kto potrafi słuchać i jest odpowiednio przygotowany do tego, by mądrze nas ukierunkować według pewnych kryteriów. Nieraz spotykamy osoby, które cierpią, gdyż odczuwają potrzebę, pragnienie, aby spotkać kogoś odpowiednio przygotowanego i gotowego ich wysłuchać i poprowadzić, lecz im się to nie udaje. Nie znajdują nikogo kompetentnego do pełnienia tego rodzaju roli i dyspozycyjnego, by się nimi zająć. Być może ktoś z Czytelników zna osoby, które nie czynią postępów w życiu duchowym, ponieważ nie znalazły nikogo, kto by je poprowadził. Czemu tak się dzieje?Możliwe, że osoby takie nie odczuwają potrzeby kierownictwa albo nikt ich dotąd nie spytał, czy mają kierownika duchowego. Z całą pewnością życie jest trudniejsze, jeśli nie ma kogoś, kogo można się poradzić lub kto towarzyszy nam w chwilach podejmowania ważnych decyzji. Ryzyko zniechęcenia się jest wówczas bardzo duże.

Ożywić naszą wierność
Wierność jest owocem autentycznego doświadczenia Boga, które nigdy nie zamyka się w sobie, lecz otwiera się jak niekończąca się spirala. Nasze doświadczenie Boga prowadzi nas do wspaniałomyślnego otwarcia, w którym – rezygnując z każdej pokusy kontrolowania Go, by Go zamknąć w więzieniu naszych ciasnych i dwuznacznych schematów – pozwalamy, by to On był wszystkim we wszystkim.Dlatego otrzymana i przyjęta łaska prowadzi nas do wierności, która jest możliwa dzięki autentycznemu doświadczeniu Boga. Jest to doświadczenie, które uwalnia i jednoczy, w którym my, uchwyceni przez Boży absolut, w sposób wolny, bez sprzeciwów, stajemy się bezbronni, dyspozycyjni w Jego rękach, odkrywający w tym zawierzeniu pełnię samych siebie jako osób uzdolnionych do synowskiej wierności.

Nieraz konieczne jest słuchanie uszami serca. Słuchać głosu serca to pragnąć usłyszeć Słowo, które stało się ciałem i zamieszkało między nami. Wiemy, że serce jest symbolem miłości, zasadniczego zrozumienia naszego ja. Serce ludzkie jest wielkością i wewnętrznym ograniczeniem człowieka, jest miejscem mądrości, miłości, woli, uczuć, pragnień, paradoksalnie jest także miejscem grzechu i nawrócenia.
Wierzymy, że jeśli osoba, która się nawraca, otrzymała łaskę nawrócenia, może ona także otrzymać łaskę życia w wierności miłości na zawsze. Wiemy, że jeśli człowiek jest zdolny żyć w wierności Bożym planom, jest zawsze w mocy łaski, której Bóg mu udziela. Nigdy nie możemy stwierdzić, że potrafimy żyć, nie zdradzając Bożego planu, jedynie dzięki ludzkim wysiłkom. Lecz w Chrystusie, z Chrystusem i pod wpływem Ducha możliwe jest życie życiem nowym oraz w wierności i zgodzie z planem Bożej miłości.
Myślę, że dla duszpasterstwa i kierownictwa duchowego niewskazane jest utrzymywanie, że ciągłe trwanie w wierności miłości nie jest możliwe. Tego typu stwierdzenie byłoby w istocie deprymujące i demobilizujące. Przede wszystkim oczywiste musi być to, że przekonanie o możności życia w wierności nauczaniu Jezusa nie jest jednoznaczne z przekonaniem, że osoba potrafi to osiągnąć własnymi siłami, lecz oznacza, że jest ona umiłowana przez Boga, który obdarza ją łaską, i ta łaska uzdalnia do życia w wolności i wierności w zgodzie z wolą Ojca niebieskiego.
Można spytać: co w trwaniu w wierności nauczaniu Jezusa i prawdzie, którą nam objawił, we wrażliwości na znaki królestwa Bożego zależy od nas, a co od łaski Bożej? Nie wiemy dokładnie, co jest naszą zasługą, a co owocem łaski Bożej. Wiara i nadzieja są światłem, które oświeca nasze kroki. Wobec Bożej tajemnicy historii zbawienia człowieka, lubię zawsze przypomnieć sobie słowa św. Ignacego Loyoli, który mawiał: „Ufaj Bogu, jakby wszystko zależało od Niego, a nic od ciebie”. Ostatecznie to w Bogu, który jest miłością ciągle nową, duchem i prawdą, osoba ludzka znajduje nadzieję, pokój, miłość, czyli uzasadnienie życia w wierności.
oprac. redakcja
na podstawie: „Testimoni” 17/2010, s. 10-12
przekład z języka włoskiego: Hanna Bartkiewicz

Czas Serca 1(110) 2011

http://www.katolik.pl/modlitwa—droga-do-wiernosci–o-dobrodziejstwach-kierownictwa-duchowego,24571,416,cz.html?s=2
*****************

Komentarz liturgiczny

Rozwój Królestwa Bożego
(Mk 4, 26-34)

Jezus głosił Ewangelię o Królestwie przez przypowieści – znajdował porównania znane ludziom z życia. Ziarno, zasiew to Słowo Boże będące podstawą Królestwa. Zaczyna się Królestwo od ziarnka, które kiełkuje w człowieku i zmienia go w potężne drzewo, które jest dla innych oparciem i schronieniem. Zobaczmy dwutorowość nauczania: dla uczniów jest inna formacja, by drzewo nie uschło.
Zbawienie Ciebie pochodzi od Jezusa. ON jest Twoją ucieczką i mocą. Powierz Jemu swą drogę, a ON sam będzie działał. Jezus jest zapłatą za to, byś nie tracił nadziei na zbawienie. Ewangelia o Królestwie jest dla Ciebie.


Asja Kozak
asja@amu.edu.pl

http://www.ekspedyt.org/wp-admin/post.php?post=33066&action=edit&message=10

**********

Refleksja katolika

Zapach róż  (Mk 4,26-34)
Dwóch mnichów uprawiało róże. Jeden zatapiał się w kontemplacji piękna i zapachu swoich róż. Drugi ścinał najpiękniejsze róże i obdarowywał nimi przechodniów. “Co robisz?” karcił go pierwszy. “Jak możesz pozbawiać się radości z zapachu twoich róż?”. “Róże pozostawiają najwięcej zapachu na rękach tego, kto nimi obdarowuje innych” odparł z prostotą drugi.Niewielu z nas jest tu rolnikami, czy ogrodnikami, ale niemal każdy z nas ma jakieś doświadczenie z roślinkami – chociażby tymi w doniczce na okiennym parapecie, czy na działkowych rabatach, czy też ze zwyczajnej obserwacji parkowych alejek usłanych kwiatami i krzewami. Jezus, w dzisiejszej Ewangelii – „mówił do tłumów: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo” (por. Mk 4, 26-34).

Jak rozumieć te słowa? Każdy rolnik przyznałby, że ziarno wzrasta za sprawą Boskiej Opatrzności, nie zaś jego własnych zabiegów. Znana jest gorliwość rolników zwracających się do Boga jako Tego, który może dać obfity plon. My mamy siać i podlewać. Od czego zależą efekty tej pracy? Ziemia przynosi owoc sama z siebie. Na wzrost nie mamy żadnego wpływu.

Musimy siać – może nie dosłownie ziarno owsa, czy pszenicy – ale nasienie Dobra, Miłości, Wierności, Pokoju – siać Ziarno Słowa Bożego, czy mówiąc inaczej: Ziarno własnego, dobrego Przykładu, bo, jak wiadomo – świadectwa dziś trzeba, a nie świadków. Nie wiemy kto i w jaki sposób narodzi się z Ducha (J 3, 8), bowiem wszyscy oni są dziełem Bożym i to właśnie sam Bóg ich kształtuje (Iz 43, 7; 44, 21). Nie dzieje się to od razu. Nie ma tu też żadnego szablonu. Tu działa Bóg, a Jego działanie trudno nam ludziom zrozumieć. Nie bójmy się, jednak, siać – a nasze róże niech pięknie pachną w rękach obdarowywanych…

Beata Żabka

***

Biblia pyta:

Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką – a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego?
Mdr 9, 16-17

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział LII. O TYM, ŻE CZŁOWIEK NIE POWINIEN SIĘ CZUĆ GODNYM POCIECHY, ALE KARY

1. Panie, nie jestem godny Twojej pociechy ani Twojej duchowej obecności i dlatego słusznie czynisz, że zostawiasz mnie w bezradności i opuszczeniu. Bo choćbym wylał morze łez, jeszcze nie byłbym godny, abyś mnie pocieszał.

Niczego więc nie jestem godny, tylko chłosty i kary, bo często i ciężko Ciebie obrażałem i wiele dobrego zaniedbałem. Właściwie nie jestem godny najmniejszego nawet pocieszenia.

Ale ty, miłosierny i litosny Boże, który nie chcesz, aby ginęło to, co stworzyłeś 2 Sm 14,14, raczyłeś obdarzyć swego sługę bez żadnej zasługi pociechą nad wszelkie ludzkie spodziewanie, aby okazała się niezmierna dobroć Twoja w naczyniu miłosierdzia Rz 9,23. A pociecha Twoja niepodobna jest do ludzkiego gadania.

2. Czym zasłużyłem, Panie, że zsyłasz mi tę niebiańską pociechę? Nie pamiętałem, abym uczynił coś dobrego, raczej zawsze śpieszyłem się do złego, a leniłem się do poprawy.

To prawda i nie mogę temu zaprzeczyć. Gdybym mówił inaczej, musiałbyś wystąpić przeciw mnie, a nie miałby kto stanąć w mojej obronie. Na cóż innego skazałem się sam moimi grzechami, jak nie na piekło i ogień wieczny?

Przyznaję szczerze, że zasłużyłem na szyderstwo i pogardę, nie mam prawa zaliczać się do grona wiernych. I choć mi ciężko to uczynić, jednak wbrew sobie samemu wyznam otwarcie swoje grzechy, aby zasłużyć i na to, by przeniknęło mnie Twoje miłosierdzie Mi 7,18.

3. Cóż mogę powiedzieć pełen wstydu i winy? Nie jestem złotousty, tyle tylko, że powtarzam: Zgrzeszyłem, Panie, zgrzeszyłem, zmiłuj się nade mną, odpuść mi. Daj mi trochę czasu, bym zdążył opłakać swój ból, nim odejdę do krainy ciemności osnutej mgłą śmierci Hi 10,20-21.

Cóż tak wielkiego żądasz od winowajcy i nieszczęsnego grzesznika? Tylko tego, aby wzbudził w sobie skruchę i ukorzył się z powodu swoich win Mdr 17,10. W prawdziwej skrusze i pokorze serca rodzi się nadzieja przebaczenia, uspokaja się wzburzone sumienie, odnajduje się utracona łaska Mt 3,7, człowiek uchyla się od przyszłego gniewu i we wzajemnym pocałunku łączą się Bóg i dusza pełna żalu Rz 16,16; 1 P 5,14.

4.Pokorny żal za grzechy jest ofiarą miłą Ci, Panie, słodziej woniejącą niż dymiące kadzidła Wj 29,25.

Jest on także tym drogocennym olejkiem, jakim chciałbym skropić Twoje święte stopy Łk 7,46, bo nie wzgardziłeś nigdy sercem skruszonym i pokornym Ps 51(50),19. W tym jest ucieczka przed gniewem wroga, w tym prostuje się i oczyszcza to, co się wykrzywiło i spaczyło.

Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’

***

CICHOŚĆ

Głośniej niżli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy,
I kto w sercu ucichnie, zaraz go usłyszy.

Adam Mickiewicz

***

Miej mocny uścisk dłoni.

H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’

http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html

*******

Refleksja maryjna

Motywy kultu Maryi

Pan uczynił z Maryi swoje tabernakulum, uczynił z Maryi swoją Matkę, przyjmując od Niej naturę ludzką, którą zjednoczył z naturą boską i pozwolił żyć wiecznemu Słowu Boga w Maryi: Verbum caro factum est. Wydarzenie najwyższej rangi w historii, pierwsza tajemnica Chrystusa, Wcielenie, boskie istnienie kwitnące na ludzkiej pustyni, tajemnica, która wypełnia się w Maryi przy Jej współpracy, za Jej zgodą, i w Jej nadzwyczajnej jedności życia, powołania, zasługi dla Jezusa Chrystusa. Jest to centralny punkt kultu maryjnego: Jej dziewicze i boskie macierzyństwo. Jest to nieustające źródło, z którego liturgia czerpie swoje argumenty, swoje nauki i odczucia. Śpiew i modlitwy maryjne rodzą się z tej tajemnicy. Badania teoretyczne nauk teologicznych z niego czerpią bogactwa jednakowo prawdziwe i potwierdzające to co cudowne. Modlitwa mistyczna i powszechna odnajduje upojenie, którego głębi i szczerości, słuszności i pożytku nikt nie może określić.

G. B. Montini


teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR,   Kraków 2000
www.salwator.com

http://www.ekspedyt.org/wp-admin/post.php?post=33066&action=edit&message=10

***********

Komentarz do Ewangelii:

Św. Grzegorz Wielki (ok. 540-604), papież, doktor Kościoła
Homilie do Ewangelii św, Mateusza, nr 13

 

„Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24)

 

„Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli… Gdy wyrośnie…, staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach” (Mt 13,31). To małe ziarno na zasiew jest dla nas symbolem Jezusa Chrystusa, który został złożony w ogrodzie i pogrzebany, skąd wyszedł po swoim zmartwychwstaniu, wyprostowany, jak duże drzewo.

Można powiedzieć, że Jego śmierć była jakby małym ziarnem na zasiew. Także ukorzenie Jego ciała było ziarnem na zasiew, a gloryfikacja Jego majestatu to duże drzewo. To było ziarno na zasiew, kiedy pojawił się zniekształcony naszym oczom i drzewo, kiedy zmartwychwstał jak najpiękniejszy z synów ludzkich (Ps 45,3).

Gałęzie tego tajemniczego drzewa to święci głosiciele Ewangelii, na których sławę wskazuje nam psalm: „Ich głos się rozchodzi na całą ziemię i aż po krańce świata ich mowy” (Ps 19,5; por. Rz 10,18). Ptaki spoczywają na jego gałęziach kiedy dusze sprawiedliwych wznoszą się ponad atrakcje tego świata, opierając się na skrzydłach świętości, znajdując w tych słowach głosicieli Ewangelii pociechę, której potrzebują w trudach i znojach tego życia.

**************

Kilka słów o Słowie 30 I 2015

Michał Legan

http://youtu.be/UxpxrKzdkXk

**************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

30 stycznia
Błogosławiony Bronisław Markiewicz, prezbiter

Błogosławiony Bronisław Markiewicz Bronisław Markiewicz urodził się 13 lipca 1842 r. w Pruchniku koło Jarosławia. Otrzymał staranną formację religijną; nie uchroniło go to jednak przed pewnym załamaniem wiary podczas nauki w gimnazjum przemyskim. W 1863 r. wstąpił do seminarium duchownego. We wrześniu 1867 r. przyjął święcenia kapłańskie. Został skierowany do pracy duszpasterskiej w Harcie i w katedrze przemyskiej. Pragnął poświęcić się pracy z młodzieżą, dlatego podjął dodatkowe studia z pedagogiki, filozofii i historii na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1875 r. został proboszczem parafii Gać, a dwa lata później – w Błażowej. Od 1882 r. wykładał teologię pastoralną w seminarium duchownym w Przemyślu.
Z czasem ks. Bronisław odkrył w sobie powołanie do życia zakonnego. W listopadzie 1885 r. wyjechał do Włoch i tam wstąpił do salezjanów. W marcu 1887 r. złożył śluby na ręce św. Jana Bosko. Z oddaniem i gorliwością wypełniał powierzane mu zadania. Z powodu surowego trybu życia zachorował na gruźlicę; uważano go za bliskiego śmierci. Udało mu się jednak odzyskać zdrowie. W marcu 1892 r., za pozwoleniem przełożonych, powrócił do Polski i został proboszczem w Miejscu Piastowym (koło Krosna).
Oddał się tutaj pracy z młodzieżą, głównie z ubogimi i sierotami. Otworzył Instytut Wychowawczy, przez który troszczył się o materialną i zawodową przyszłość podopiecznych. W 1897 r. założył dwa nowe zgromadzenia zakonne pod opieką św. Michała Archanioła, oparte na duchowości św. Jana Bosko. Zostały one zatwierdzone dopiero po śmierci założyciela – gałąź męska w 1921 r., a żeńska – siedem lat później.
W Miejscu Piastowym w 1892 r. ksiądz Markiewicz stworzył dom, w którym wychowały się setki chłopców. Obecnie jest tam sanktuarium św. Michała Archanioła i bł. Bronisława, dom generalny michalitów z muzeum Założyciela, dom centralny michalitek z muzeum misyjnym oraz duży zespół szkół dla młodzieży. W 1903 r. powstała też nowa placówka w Pawlikowicach koło Krakowa.
Bronisław Markiewicz, wyczerpany pracą, zmarł 29 stycznia 1912 r. W 1958 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Zakończył się on uroczystą beatyfikacją, dokonaną w Warszawie przez delegata papieskiego, kard. Józefa Glempa, w dniu 19 czerwca 2005 r.
Obecnie michalici pracują w 15 krajach na całym świecie; podobnie michalitki, które mają kilkanaście domów w Polsce i 8 zagranicznych. Oba zgromadzenia należą do Rodziny Salezjańskiej. Znanym michalitą był tragicznie zmarły w 2001 r. bp Jan Chrapek.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-30c.php3

ks. Bronisław Markiewicz
Testament

ks. Sylwester Łącki CSMA
Ksiądz Bronisław Markiewicz – zapomniany prorok
Powściągliwość i Praca
Ksiądz Bronisław Markiewicz
zapomniany prorok
Mało kto w Polsce zna ks. Bronisława Markiewicza (1842-1912) – założyciela Zgromadzenia św. Michała Archanioła. Ci, co go znają, wiedzą głównie, że był wielkim wychowawcą, patriotą czy społecznikiem. Mało kto jednak wie, że był zarazem jasnowidzem i prorokiem. Prawdziwy dar proroczy występuje niezwykle rzadko, a narody, które swych proroków nie znają, najgorzej na tym wychodzą. Warto więc tego prawdziwego Proroka poznać, tym bardziej że większość jego proroctw już się sprawdziła – wśród nich to z 1863 r. dotyczące Papieża Polaka: Najwyżej zaś Pan Bóg was (Polaków) wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego Papieża…
Pierwotny tekst opatrzył autor roboczym tytułem “Ucisk Polaków pod zaborem pruskim”. Potem tytuł zmienił na “Bój bezkrwawy”. Tłem dramatu są prześladowania Polaków w dobie Kulturkampfu. Zaborca stosował dyskryminację, posługiwał się różnymi formami nacisku, nie pozwalał nawet modlić się w języku ojczystym. Wynaradawianie coraz bardziej dawało się we znaki ludności polskiej. Znaczny rozgłos nabrała sprawa prześladowań na terenie Wielkopolski w mieście Września. Autor, długoletni wychowawca młodzieży i duszpasterz ubogiego ludu, działał pod zaborem austriackim. Śledził jednak z uwagą posunięcia represyjne na wszystkich zniewolonych ziemiach. W posłudze słowa upominał się o prawa swoich rodaków. Najważniejszą częścią Boju bezkrwawego jest odsłona siódma. Zawiera ona przepowiednie Anioła Polski, w których dominują akcenty wielkiej nadziei co do przyszłych losów Polski i świata. W redagowaniu utworu autor wykorzystał konkretne fakty i osobiste przeżycia.
Był rok Powstania Styczniowego (1863). Wielu młodych Polaków zaciągało się w szeregi powstańcze, aby w dobie zaborów pomóc w wyzwoleniu Ojczyzny. Z podobnym zamiarem nosił się młody Bronisław Markiewicz. I zapewne poszedłby za głosem serca, gdyby nie wydarzenie, pod wpływem którego zdecydował się wstąpić do seminarium duchownego. Jako ksiądz utworzył zakłady wychowawcze dla opuszczonej młodzieży i dwa zgromadzenia zakonne, poświęcone głównie wychowaniu młodego pokolenia.
W michalickim miesięczniku “Powściągliwość i Praca” z maja 1932 r., ks. Stanisław Szpetnar zamieszcza ważniejsze fragmenty rozmowy, którą przeprowadził z autorem Boju bezkrwawego:
– Było to 3 maja 1863 r. Właśnie wtedy – wspomina ks. Markiewicz – zdawałem maturę gimnazjalną w Przemyślu. Tegoż dnia kolega mój, Józef Dąbrowski, zdyszany i cały blady wpada do mej izby i ze wzruszeniem opowiada mi, że z całym gronem kolegów spotkał na ulicy jakiegoś niezwykłego młodzieńca wiejskiego lat 16. Był ubrany w białą siermięgę, przepasaną pasem, z różańcem w ręku, z obliczem rozpromienionym, z wielkim przejęciem i uniesieniem ducha opowiadał dziwne rzeczy, dotyczące Polski i świata. Mówił o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Polski, o księciu Żelaznym, o sławnych mężach naszego Narodu, o wszechświatowej wojnie, o zmartwychwstaniu Polski i wielkiej przyszłości naszej Ojczyzny.
Tajemniczy młodzieniec opowiadał o jakimś polskim kapłanie, który z całym zaparciem się siebie i poświęceniem odda się duszpasterstwu wśród ludu i który uda się na południe do wielkiego męża Bożego, a wróciwszy po latach założy pod Karpatami zgromadzenie zakonne oddane wychowaniu opuszczonej i bezdomnej młodzieży, którego zakłady rozszerzą się na całą Polskę i na cały świat, wydadzą uczonych i świętych… Znamienne było to, że ten prosty na pozór młodzieniec przemawiał językiem człowieka wysoce uczonego.
Gdy zaś Józef Dąbrowski zagadnął owego młodzieńca, jakie ma na to dowody i znaki, że się ziści to, co przepowiada, młodzieniec rzekł: – Dowody? Zaraz ci dam. – I wziąwszy Dąbrowskiego ze sobą, odkrył mu tajniki jego duszy, dodając, że jeśli się nie nawróci, marnie zginie… Pod wrażeniem tych proroczych słów Dąbrowski przystąpił niezwłocznie do Świętych Sakramentów, odprawił spowiedź z całego życia, a potem razem z ks. Markiewiczem wstąpił do seminarium duchownego w Przemyślu… Ks. Markiewicz od pierwszej chwili miał przekonanie, że tym dziwnym młodzieńcem był nie kto inny, tylko Anioł Boży, posłany narodowi polskiemu, zgnębionemu nową klęską i na duchu złamanemu, na pociechę i podniesienie serca…
Ów młodzieniec zapowiedział między innymi posłannictwo polskiego księdza, który najpierw pojedzie na południe Europy, aby spotkać się z mężem Bożym i zaczerpnąć z jego charyzmatu, a potem wróci do Polski i podejmie działalność wychowawczą wśród biednej, opuszczonej młodzieży. Ta część przepowiedni zrobiła szczególne wrażenie na młodym Markiewiczu, który postanowił ideał księdza, zapowiedzianego przez młodzieńca, zrealizować we własnym życiu. W późniejszym czasie istotnie wyemigrował na południe, przebywał we Włoszech, gdzie zetknął się z św. Janem Bosko. Przeżył w jego wspólnocie kilka lat, dlatego miał czas na zapoznanie się z jego metodą wychowawczą i planami na przyszłość.
Bartłomiej Groch, były wychowanek ks. Markiewicza, w swojej pracy “Ks. Bronisław Markiewicz, a sprawa odrodzenia Polski” nawiązuje do swoich dawnych wspomnień w sposób następujący:
– O tym dziwnym pojawieniu się wiejskiego młodzieńca… rozmawiałem ostatni raz z ks. Markiewiczem w roku 1911, kiedy przyjechałem jako nauczyciel gimnazjalny do Miejsca Piastowego prosić go o pozwolenie przemawiania w jego sprawie na Kongresie Mariańskim w Przemyślu. Podczas rozmowy poruszyliśmy sprawy związane z opowiadaniem owego młodzieńca, a nawet Mickiewiczowe Widzenie ks. Piotra, które oceniał z politycznej strony bardzo poważnie. Wspominał także o koledze Dąbrowskim jako świadku rozmowy z tajemniczym młodzieńcem, bolejąc nad nim, że nie wytrwał w seminarium duchownym i że umarł tragicznie. Wówczas przyszła mi do głowy myśl, czy przypadkiem z Józefem Dąbrowskim i innymi kolegami także i ks. Markiewicz nie widział owego 16-letniego młodzieńca. Jednakowoż nie śmiałem go o to zapytać. Do takiego zaś przypuszczenia skłaniały mnie silna jego wiara w to widzenie, dokładna znajomość szczegółów opowiadania młodzieńca, wielka gorliwość, z jaką spełniał swój urząd wychowawczo-kapłański, a przede wszystkim żar patriotyczny, którym płonął podczas rozmowy o Polsce…
Krytyczne opinie i wątpliwości na temat wizji Anioła Polski nie znalazłyby może nigdy zadowalającego wyjaśnienia, gdyby nie źródłowy dokument, o którym mówi ks. Jan Górecki, redaktor miesięcznika “Powściągliwość i Praca” w styczniowym numerze tego periodyku z 1933 r.:
– Przez dłuższy czas byliśmy przekonani, że sami jedynie jesteśmy posiadaczami tego widzenia.. Niespodziewanie całkiem w sierpniu 1930 roku otrzymałem od jednej z Sióstr Niepokalanek z Jazłowca list, a w nim opis tego samego widzenia, pozostawiony przez drugiego świadka  – Józefa Dąbrowskiego. Obie wersje są prawie zupełnie ze sobą zgodne. Fakt ten stwierdza ponad wszelką wątpliwość prawdziwość tego widzenia, gdyż obie wersje istniały od kilkudziesięciu lat zupełnie od siebie niezależnie, przy czym według naszej wersji jednym ze świadków widzenia był Józef Dąbrowski, zaś według wersji z Jazłowca  jednym z świadków widzenia był niejaki młodzieniec Bronisław Markiewicz. W Jazłowcu zachował się opis pozostawiony przez Józefa Dąbrowskiego, a u nas przez ks. Bronisława Markiewicza…
Ksiądz Markiewicz konstruując utwór w finałowej odsłonie zamieścił pełny tekst przepowiedni, tak aby zabrzmiała potężnym akordem. Okoliczności i ekspresja wizji robią ogromne wrażenie. Uderza plastyczność i dramatyczne napięcie obrazu. Odbiorcy tej przepowiedni reagowali różnie. Nie było jednak obojętnych. Na początku sztuka ta oddziaływała na małą grupę ludzi. Czas i fakty historyczne robiły swoje. Z czasem prorocze słowa ks. Markiewicza nabrały barw i mocy.
Książeczka “Bój bezkrwawy” została opublikowana drukiem po raz pierwszy w 1908 r. Autor, zwracając się wtedy do ordynariusza przemyskiego o kościelną aprobatę, pisał w uzasadnieniu:
– Szczegóły zawarte w siódmej odsłonie wziąłem z widzenia, jakie się wydarzyło 3 maja w Przemyślu roku 1863 między 5 a 7 godziną rano, i które zdecydowało o moim powołaniu kapłańskim i o kierunku jego od początku aż dotąd.. To, co się ziściło, jest rękojmią, że i reszta się ziści…
Zainteresowanie sztuką było żywe, tym bardziej że budziła kontrowersje. Wystarczy wspomnieć, że nakład książeczki szybko został wyczerpany. Wznowiono go przed wybuchem I wojny światowej, w rok po śmierci ks. Markiewicza. Wydawca nie zamieścił żadnego omówienia, powtórzył jedynie tekst utworu.
Smaku całej historii dodaje polemika prof. Wincentego Lutosławskiego z prof. Bartłomiejem Grochem, która ukazała się w podwójnym numerze “Powściągliwości i Pracy” (X i XI) w 1925 roku. Wynika z niej, że prof. Groch uważał za spełnienie proroctwa ks. Markiewicza pontyfikat papieża Piusa XI (przypadał on na lata 1922 – 1939), który wcześniej był Nuncjuszem Apostolskim w Polsce (Alilles Ratti). Jednak prof. Lutosławski tak się do tego odnosi:
Zdaje się, że prof. Bartłomiej Groch niesłusznie za spełnienie tego proroctwa uważa obiór pierwszego nuncjusza w Polsce  ks. Ratti na papieża. Wielki papież, którego Polska ma dać światu, a który także był zapowiedziany przez Słowackiego, nie może być cudzoziemcem i nawet gdybyśmy uznali, że pobyt w Polsce księdza Ratti, który u nas otrzymał godność biskupa, przyczynił się do wyniesienia go później na stanowisko papieża, to nie można by twierdzić, że Polska go dała światu, ani że jest on tym oczekiwanym wielkim papieżem polskim, o którym Słowacki pisał: on rozda miłość, jak dziś mocarze rozdają broń, … wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość, zdrowie przyniesie, rozpali miłość i zbawi świat: wnętrze kościołów on powymiata, oczyści sień, Boga pokaże w twórczości świata, jasno, jak w dzień…
Czas, jaki upłynął od poprzedniej edycji dramatu “Bój bezkrwawy”, podyktował potrzebę dokonania w trzecim jego wydaniu (1978 r.) pewnych zmian w ortografii i stylistyce. Tekst wymagał też naniesienia drobnych korekt i zastosowania opuszczeń. Oczywiście zasadnicza myśli Autora nie została zmieniona. Bodźcem do wznowienia Boju bezkrwawego stał się, zapowiedziany w tym (mającym już 97 lat) dramacie, wybór Polaka – Karola Wojtyły na Papieża.
Poniżej prezentujemy fragment odsłony siódmej dramatu ks. Bronisława Markiewicza, w którym znajduje się papieskie proroctwo:
Postać nadludzka (zjawia się od ołtarza jako młodzieniec 16-letni ubrany w płótniankę zgrabnie skrojoną, z modlitewnikiem i różańcem w ręku, z jego oczu wychodzą jakby iskry):
– Pokój wam, słudzy i służebnice Pańscy! Ponieważ Pan najwyższy was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z waszych grzechów stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej w zupełności grzechów swoich. Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku, straszliwie morderczą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, iż naród położony na południu Polski wyginie wśród niej zupełnie. Groza jej będzie tak wielka, że wielu ze strachu postrada rozum. Za nią przyjdą następstwa jej: głód, mór na bydło i dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną aniżeli sama wojna. Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz niewierzących w Niego. Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem i nawrócą się, a pomiędzy nimi wielu Żydów. Wojnę powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie popełniane na całym świecie. Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim, i tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Języka waszego będą się uczyć w uczelniach na całym świecie. Cześć Maryi i Najświętszego Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim. Szczególnie przez Polaków Austria podniesie się i stanie się federacją ludów. A potem na wzór Austrii ukształtują się inne państwa. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu WIELKIEGO PAPIEŻA. Ufajcie przeto w Panu, bo dobry jest, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy…
Po beatyfikacji ks. Bronisława Markiewicza, która odbyła się 19 czerwca br. w Warszawie, nie sposób nie wspomnieć o znakach z nieba, które poprzedziły wybór Jana Pawła II – Papieża z dalekiego kraju. Kiedy 10 czerwca 1997 roku Ojciec Święty na chwilę zatrzymał się w Miejscu Piastowym zobaczył to proroctwo wypisane na frontonie sanktuarium. Obecni wtedy wspominają, że popatrzył na napis, pokiwał głową i powiedział: – Znam, znam…
ks. Sylwester Łącki CSMA
http://www.katolik.pl/ksiadz-bronislaw-markiewicz—8211–zapomniany-prorok,1023,416,cz.html

*********

30 stycznia
Święta Hiacynta, dziewica
Święta Hiacynta Klarysa Marescotti urodziła się w 1585 r. niedaleko Viterbo. Jej rodzice – Marek Antoniusz i Oktawia Orsini – należeli do najwybitniejszych książęcych rodzin Włoch. Mając 19 lat została oddana przez ojca – zaniepokojonego jej zbyt swobodnym życiem – do klasztoru klarysek, Franciszkanek III Zakonu św. Bernardyna w Viterbo, w którym już wcześniej przebywała jej starsza siostra, Ginewra. Otrzymała tam imię Hiacynta. Przyzwyczajona wszakże do wielkopańskiego stylu życia i do wygód, nie mogła przywyknąć do surowego życia klasztoru. Pierwsze piętnaście lat przeżyła ku zgorszeniu i zatroskaniu sióstr bardzo swobodnie: przyjmowała licznych gości, bawiła ich i dbała o “należne” jej wygody. Klauzura, ubóstwo, posłuszeństwo nie były dla niej problemem. Przełożeni w obawie przed możną rodziną nie chcieli sytuacji zadrażniać.
Pan Bóg chciał ją jednak mieć dla siebie i znalazł sposób, by zawrócić ją z niebezpiecznej drogi. Dopuścił na nią ciężką i bardzo bolesną chorobę. Leżąc jak Łazarz na łożu cierpień, miała dosyć czasu na refleksję. Poznała wtedy, jak zawodne są w nieszczęściu przyjaźnie ludzkie, jak złudne i przemijające są rozkosze ziemskie. Zaczęła gorzko żałować zmarnowanych lat życia. Przyrzekła Panu Bogu, że gdy tylko wyzdrowieje, będzie inna. Po ustąpieniu choroby podjęła życie modlitwy i pokuty. Stała się gorliwą czcicielką Chrystusa ukrzyżowanego, ubogiego i pokornego. Rozwijała szeroką działalność charytatywną. Nawiedzała więzienia, szpitale, przytułki, niosąc tam pomoc i spełniając najniższe posługi. Korzystając z ogromnego majątku rodziny, popierała wszelkie szlachetne inicjatywy, zmierzające do złagodzenia cierpień bliźnich. Założyła dwa stowarzyszenia (w 1636 i 1638 r.), opiekujące się ludźmi chorymi i starymi. Jako można pani, posługująca nędzy ludzkiej, dawała wielce budujący przykład ludziom tamtego czasu. Przypisuje się jej również wiele nawróceń. W nagrodę Pan Bóg obdarzył ją darem ekstaz, łaską proroctwa i czytania w sumieniach ludzkich. W zakonie zajmowała się nowicjuszkami.
Zmarła 30 stycznia 1640 r. Kiedy wystawiono jej ciało w kościele klarysek, zbiegło się całe Viterbo, by opłakiwać swoją dobrodziejkę i opiekunkę. Liczne cuda były potwierdzeniem powszechnego przekonania o jej heroicznej świętości. Do grona błogosławionych wpisał ją papież Benedykt XIII w roku 1726, a do katalogu świętych papież Pius VII w roku 1807, chociaż dekret kanonizacji wydał wcześniej jego poprzednik, papież Pius VI, w roku 1790. Św. Hiacynta zostawiła wśród pism cenną książeczkę: Rady duchowe, jak prowadzić dusze do miłości Jezusa i Maryi.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-30a.php3
*********
30 stycznia
Święty Teofil, męczennik

Święty Teofil

Teofil był dowódcą garnizonu cesarskiego na jednej z wysp greckich za czasów cesarzowej Ireny. W czasie wyprawy arabskiej został pojmany i wzięty do niewoli. Wyspę złupiono, mieszkańców uprowadzono do niewoli i spalono ich domostwa. Przez cztery lata wśród poniżeń i mąk Teofila więziono na Cyprze. Kalif Harun-al-Raszyd bezskutecznie usiłował go skłonić, aby przyjął islam. Po bezskutecznych próbach 30 stycznia 792 r. zniecierpliwiony kalif oddał Teofila na pastwę rozjuszonego tłumu świętującego koniec ramadanu, który rzucił się na dowódcę żołnierzy i rozszarpał go.W ikonografii Świętego przedstawia się z okrętem, czasami z obrazem Matki Bożej.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-30b.php3

Św. Teofil – męczennik

autor: Michał Gryczyński

Choć jego greckie imię brzmi obecnie nieco staroświecko, to jeszcze do niedawna było popularne. I trudno się dziwić, skoro ma takie znaczenie: theó – tzn. Bóg, a philos – przyjaciel. Można je więc tłumaczyć jako – „przyjaciel Boga, miły Bogu”, a jego polskim odpowiednikiem znaczeniowym jest imię Bogumił. Nasz święty żył w VIII w. w cesarstwie wschodnim. Przyszedł na świat w 752 r., w czasach, gdy cesarstwem bizantyjskim władała św. Irena z Aten (752 – 803). Pochodziła z dynastii izauryjskiej, a była małżonką Leona IV i regentką w okresie małoletności Konstantyna VI; później wspólnie z nim sprawowała rządy. Historia zapamiętała ją jako inicjatorkę przywrócenia kultu świętych obrazów, co nastąpiło podczas Soboru Nicejskiego. Teofil był w tym czasie dowódcą garnizonu cesarskiego, stacjonującego na jednej z greckich wysp. Imperium wschodnie było wtedy nękane napadami z morza, metodami pirackimi, zarówno przez Arabów, jak i przez Bułgarów. Teofil, jako świadek kolejnych najazdów arabskich ok. 785 r. stanął na czele biznatyjskiej floty morskiej, której przyszło toczyć walki z wojskami arabskimi. W jednej z potyczek flota, dowodzona przez Teofila, poniosła sromotną klęskę, a on sam – razem z 6 żołnierzami – trafił do niewoli muzułmańskiej. Wszyscy oni zostali wówczas przewiezieni na Cypr, gdzie przekazano ich okrutnemu kalifowi – taki tytuł przysługiwał najwyższym muzułmańskim zwierzchnikom duchownych i świeckich – Harun-el-Raszydowi. Przez dłuższy czas Teofil był nakłaniany przez kalifa do przyjęcia wiary w Allacha, jednak nie dał się złamać i pozostał wierny Chrystusowi. Przez kilka lat więzienia, podczas których poddawano go torturom, dawał mężne świadectwo swojej wiary. W styczniu 792 r. nadszedł kres jego cierpień. Pod koniec ramadanu – postu, przypadającego w styczniu, który jest dziewiątym miesiącem muzułmańskiego kalendarza – rozsierdzony kalif oddał go w ręce rozjuszonego tłumu wyznawców Mahometa, który żywcem go rozszarpał. W ikonografii bywa przedstawiany z okrętem, albo z obrazem Matki Bożej.

Michał Gryczyński

fot. św. Irena, za panowania której przyszedł na świat sw. Teofil/archiwum KnC

http://www.ministranci.pl/nr/ludzie_kosciola/sw_teofil_meczennik.html

***************

30 stycznia
Kościół katedralny w Świdnicy
bp Ignacy Dec, ordynariusz świdnicki

Diecezję świdnicką utworzył 24 lutego 2004 r. papież św. Jan Paweł II. Należy ona do metropolii wrocławskiej. Jej patronem jest św. Stanisław, biskup i męczennik. Terytorium diecezji liczy ok. 4000 km kwadratowych; została ona wydzielona z części archidiecezji wrocławskiej i z diecezji legnickiej. Tereny te zamieszkuje ok. 645 tys. mieszkańców, z czego ok. 585 tys. katolików.
Diecezja podzielona jest na 24 dekanaty, liczące łącznie 189 parafii. Pracuje w nich ok. 360 kapłanów diecezjalnych i ok. 110 kapłanów zakonnych. W diecezji ustanowiono cztery sanktuaria: w Wambierzycach, na Górze Iglicznej, w Starym Wielisławiu i w Kiełczynie.
Ordynariuszem diecezji od czasu jej powstania jest bp Ignacy Dec; w pracy na rzecz diecezji pomaga mu także bp Adam Bałabuch.Katedra świdnicka

Katedrą nowej diecezji został kościół pw. św. Stanisława i św. Wacława w Świdnicy. Został on wybudowany w XIV w. z polecenia księcia Bolko II Świdnickiego, po pożarze wcześniej znajdującego się w tym samym miejscu kościoła drewnianego. Budowa trwała ponad 150 lat. Trzynawową świątynię wybudowano w stylu późnogotyckim. Nad fasadą dominuje wysoka (103 m) wieża, najwyższa wieża na Śląsku. W latach 1644-1776 kościół trafił pod opiekę jezuitów, którzy dokonali jego przebudowy. Katedra świdnicka jest największym kościołem Dolnego Śląska.

 http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-30d.php3

Zachwycić się pięknem diecezji świdnickiej

Julia A. Lewandowska

Wakacje to dwa miesiące zasłużonego odpoczynku, urlopy, wyjazdy, aktywne spędzanie czasu. Należy jednak pamiętać, że wakacje nie są czasem „odpoczynku” od Pana Boga. Nie zwalniają nas one także z niedzielnej Eucharystii i codziennej modlitwy. Wręcz przeciwnie, kontakt z pięknem otaczającego świata może stać się początkiem wspaniałej przygody, na którą zaprasza nas Bóg.
Ojciec Święty Jan Paweł II tak pisał o odpoczynku: „Chodzi o to, by odpoczynek nie był odejściem w próżnię, aby nie był pustką. Wtedy nie będzie naprawdę wypoczynkiem. Chodzi o to, ażeby był wypełniony spotkaniem. Mam na myśli – i owszem – spotkanie z przyrodą, z górami, morzem i lasem. Człowiek w umiejętnym obcowaniu z przyrodą odzyskuje spokój, ucisza się wewnętrznie. Ale to jeszcze nie wszystko, co można powiedzieć o odpoczynku. Trzeba, ażeby został on wypełniony nową treścią, jaka wyraża się w symbolu «Maria»; «Maria» oznacza spotkanie z Chrystusem, spotkanie z Bogiem. Oznacza otwarcie wewnętrznego wzroku duszy na Jego obecność w świecie, otwarcie wewnętrznego słuchu na Słowa Jego Prawdy”.
Papież przypomina, że nie wolno zaniedbywać osobistego spotkania z Panem Bogiem. „Nie przyniesie korzyści duchowej nawet najlepszy wypoczynek, jeśli się go szuka kosztem uczestniczenia we Mszy św. «Są w sumieniu zobowiązani do takiego zaplanowania odpoczynku niedzielnego, aby mogli uczestniczyć w Eucharystii» („Dies Domini”, 67)”.
W odkrywaniu Boga może pomóc kontakt z przyrodą. Czas wolny od pracy daje możliwość spotkania się z Nim poprzez piękno świata. Czas wolny umożliwia przemyślenie motywów naszego działania i celów, do których dążymy. Czy są one całkowicie zgodne z Bożą wolą. Czy są właściwe, dobre dla nas i dla naszych najbliższych, czy są autentycznie dobre.
Wypoczynek świąteczny, udział w liturgii eucharystycznej, a przede wszystkim różnego rodzaju rozrywki nie mogą nikogo izolować od bliźnich i czynić ślepym na jego potrzeby – mówi Papież. – Nie tylko Eucharystia, ale modlitwa, medytacja, refleksja, odpowiednia lektura, rozrywka i wszystko, co czynimy (…), ma stać się szkołą miłości i sprawiedliwości. Niedziela dobrze przeżyta pogłębia więź miłości z Bogiem, z Kościołem, z rodziną i wszystkimi ludźmi. „Obecność Zmartwychwstałego wśród nas staje się programem solidarnego działania, przynagla do wewnętrznej odnowy, każe zmieniać struktury grzechu, w które są uwikłani ludzie, społeczności, a czasem całe narody.” („Dies Domini”, 73).
Kontakt ze sztuką ukazującą piękno może zbliżyć do Boga, który jest Pięknem i źródłem każdego piękna. Ziemie tworzące diecezję świdnicką to niezwykle atrakcyjne turystycznie tereny, o wysokich walorach przyrodniczych. Tutaj nikt się nie nudzi, bo pomysłów na ciekawe spędzenie wakacji jest wiele, tak jak wielu jest ludzi. Możemy zwiedzać muzea, zamki, pałace i inne zabytki oraz piękne obszary leśne. Na zwolenników bardziej wyrafinowanych sportów czekają np. jaskinie. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ale podczas wakacji warto razem z rodziną wybrać się na rowerowe wycieczki. (Przykałdowe szlaki turystyczne: czerwony – Szlakiem Zamków prowadzący z Bolkowa do Bolkowa przez wsie: Wolbromek, Kłaczyna, Świny, Gorzanowice, Jastrowiec, Lipa, Muchówek, Radzimowice, Mysłów, Płonina, Pastewnik Górny, Wierzchosławice; niebieski – Szlakiem Zamków prowadzący z Bolkowa do Bolkowa przez wsie: Świny, Wolbromek, Sady Dolne, Sady Górne, Nagórnik, Półwsie, Wierzchosławice; zielony – Szlakiem Zamków prowadzący z Bolkowa do Bolkowa przez wsie: Pastewnik Górny, Pastewnik Dolny, Domanów, Nagórnik, Półwsie, Wierzchosławice; żółty – Szlakiem Zamków prowadzący z Bolkowa do Bolkowa przez wsie: Wierzchosławice, Stare Rochowice, Płonina, Pastewnik Górny, Wierzchosławice).
Nie sposób wymienić wszystkich miejsc wartych obejrzenia, bo są przecież te bardzo znane i lubiane, jak choćby w stolicy diecezji Świdnicy: XIV-wieczny kościół św. Marcina z figurką Madonny z Dzieciątkiem, katedra św. Stanisława i św. Wacława pochodząca z 1330 r., Kościół Pokoju, Stary Rynek, Muzeum Dawnego Kupiectwa; w Wambierzycach kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i około 100 kaplic kalwaryjskich z XVII i XVIII wieku, ruchoma szopka z końca XIX wieku; w Bardzie barokowa świątynia pw. Nawiedzenia NMP ze słynnym obrazem przedstawiającym „Nawiedzenie św. Elżbiety przez Marię”; w Kłodzku twierdza, gotycki kościół parafialny pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny czy most przypominający Most Karola w Pradze; a w Wałbrzychu np. barkowy kościół Matki Bożej Bolesnej, Muzeum Przemysłu i Techniki. To tylko niektóre propozycje, bo tak naprawdę nie sposób wymienić wszystkich. Warto w tych wakacyjnych wędrówkach odkrywać mniej znane, ale jakże interesujące miejsca.
W dekanacie Kłodzko znajduje się niewielka miejscowość Piszkowice, w której możemy zobaczyć barokowy pałac, dzisiaj popadający w ruinę. To dwukondygnacyjna budowla powstała na planie prostokąta. W Piszkowicach jest parafia pw. św. Jana Chrzciciela, erygowana już w XIV wieku. Obiekt przypomina słynny podwałbrzyski Zamek Książ i dostępny jest tylko z zewnątrz. Szczególnie warto zobaczyć piękny kamienny portal główny w elewacji frontowej z półkolistym balkonem i z ażurową, kamienną balustradą. W parku przypałacowym zobaczyć można ponadto barokową figurę św. Jana Nepomucena stojącą na kamiennej kolumnie z prześwitem w zwieńczeniu.
Do kolejnej miejscowości – Wojborza leżącego w Kotlinie Kłodzkiej – zapraszamy wszystkich miłośników geologii, ponieważ Wojbórz jest ciekawym terenem pod względem geologicznym. Nastąpiło tu połączenie czerwonego spągowca ze strukturą bardzką. Tereny zachodnie zbudowane są z dolnokarbońskich piaskowców szarogłazowych, mułowców i łupków ilastych. U podnóża tych terenów ciągną się permskie mułowce, iłowce oraz piaskowce z fillitami i łupkami chlorytowymi z soczewami i wkładkami wapieni z kalcytem. W okresie lodowcowym dolina była całkowicie wypełniona lodem lądolodu skandynawskiego. W pobliżu Wojborza znajduje się las bukowo-jaworowy. Jest on pozostałością pierwotnego lasu dolnoreglowego – jest to teren projektowanego rezerwatu przyrody „Las Wojborski”. Tereny Wojborza od najdawniejszych czasów były zasiedlone przez człowieka. To właśnie tu w latach 1962-64 znaleziono najstarsze ślady człowieka na terenie ziemi kłodzkiej. Odkrywcy datują je na około 30 tys. lat i zaliczane są do kultury oryniackiej.
Powstanie wsi datowane jest na początek XI wieku. Wiąże się ze szlakiem handlowym. Z czasów średniowiecznych zachował się jedynie pręgierz, który postawiono w centralnym punkcie wsi (jest to również dzisiejsze centrum Wojborza). Kamienny pręgierz został postawiony 15 czerwca 1382 r. Miał on 2,18 m wysokości, obwód górnej części wynosił 83 cm, a dolnej 102 cm. Po zlikwidowaniu kar cielesnych, pręgierze niszczono albo stawały się zabytkami muzealnymi. W Wojborzu po 1945 r. pręgierz przeniesiono w pobliże kościoła, a w 1978 r. został rozbity. Jego fragment znajduje się w muzeum na zamku Grodno. Pierwsze wzmianki o kościele i proboszczu pochodzą z 1358 r., musiała wobec tego być to już wówczas duża i ludna wieś. Niestety, drewniany kościół nie zachował się do naszych czasów, spłonął w czasie najazdu Husytów na te ziemie ok. 1425 r. Dziś w tym miejscu stoi słup z małą kapliczką. To tylko nieliczne propozycje wakacyjne.
Podczas wakacji organizowane są imprezy plenerowe. Każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośników muzyki, tańca i teatru zapraszamy w lipcu do Jedliny-Zdroju na Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych i Międzynarodowy Festiwal Tańca – Lądeckie Lato Baletowe, do Polanicy-Zdroju na Międzynarodowy Festiwal Muzyki Uzdrowiskowej „Muzyka Świata”, do Świdnicy na Festiwal Bachowski, a do Bolkowa na zamekna Castle Party.
Nie można zapomnieć w tak ważnym Roku o Międzynarodowym Festiwalu Chopinowskim, który odbędzie się w dniach 6-14 sierpnia już po raz sześćdziesiąty piąty.
Geneza tego festiwalu związana jest z pobytem Fryderyka Chopina, który przyjechał tutaj w 1826 r., gdy rozchorował się na gardło. Najprawdopodobniej było to zapalenie migdałków. Do tego doszła gruźlica siostry Emilii, której choroba osiągnęła apogeum, „trzeba więc było spróbować ostatniego środka ratunku, leczenia zdrojowego. Wybór padł na uzdrowisko Reinerz – Duszniki-Zdrój – na Śląsku, dokąd pani Justyna udała się pod koniec lipca z Ludwiką i Emilią, zabierając również syna w przekonaniu, że i jemu to dobrze zrobi. Duszniki nie należały do eleganckich uzdrowisk i nie miały zbyt wielu atrakcji, z wyjątkiem gór, które osłaniały miasto dokoła. Jak we wszystkich wodoleczniczych ośrodkach, panował tu ściśle ustalony porządek, toteż o godzinie szóstej rano musiał Chopin wraz z innymi gośćmi być przy źródle na pierwszą szklankę wody. Później uzupełniał ją łykami serwatki, która miała pomagać na płuca, a w ciągu dnia jeszcze kilku szklankami wody mineralnej. Kiepska dęta orkiestra przygrywała oczekującym w kolejce na napełnienie szklanek i spacerującym kuracjuszom. Mimo że w uzdrowisku bawiło tego lata kilka znajomych osób z Warszawy, Chopin bardzo się tu nudził. Jedyną atrakcją tej miejscowości był przepiękny pejzaż. Chopin nigdy nie widział jakiegoś bardziej urzekającego krajobrazu poza płaską i monotonną równiną mazowiecką, toteż, jak można było przewidzieć, góry zrobiły na nim ogromne wrażenie. Chodził na długie spacery i zachwycał się zapierającymi dech widokami; gnębiło go tylko to, że nie mógł swych wrażeń wypowiedzieć we właściwy sposób: «brak mi jednej rzeczy, której wszystkie piękności Dusznik nie mogą zastąpić, to jest dobrego instrumentu – pisał do Elsnera. – Niech Pan sobie wyobrazi, że nie ma tu ani jednego dobrego fortepianu». Mimo to, gdy nagle kilkoro dzieci osierociła śmierć ojca przybyłego do wód, ofiarował swe usługi tym, którzy chcieli pomóc nieszczęśliwym. Znalazł się jakiś fortepian i Chopin dał w domu zdrojowym niewielki koncert na rzecz sierot. Został tak serdecznie przyjęty przez wynudzonych kuracjuszy, że uległ namowom i wystąpił po raz drugi z równie wielkim powodzeniem. Ten poklask publiczności, która nie miała pojęcia, kim jest młody pianista, stanowił dla chłopca nową zachętę. Mógł go też użyć w obronie przeciw życzeniu ojca, by wstąpił na uniwersytet zamiast do konserwatorium (na podstawie: A. Zamoyski, „Chopin”, PiW 1985, s. 28-30.
W sierpniu również odbywa się w Parku Zdrojowym w Kudowie Festiwal Moniuszkowski. Wszystkich, którzy lubią folklor zapraszamy w sierpniu do Nowej Rudy na Międzynarodowy Festiwal Folkloru, do Dzierżoniowa na Jarmark Pszczelarski „Miodobranie”, a do Bolesławca na Międzynarodowy Plener Ceramiczno-Rzeźbiarski.

Edycja świdnicka 25/2010E-mail: swidnica@niedziela.pl
Adres: ul. Kościuszki 4, 58-150 Strzegom
Tel.: (34) 369-43-25http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-30d.php3

*******
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Maubeuge, we Francji – św. Aldegundy. Podobno pochodziła z rodziny spokrewnionej z Dagobertem I. Wcześnie przyjęła welon dziewicy, a potem przewodniczyła społeczności, która zebrała się u jej boku. Obdarowana nadzwyczajnymi łaskami, Aldegunda odeszła do Pana w roku 684.oraz:

św. Aleksandra, męczennika (+ 250); św. Armentariusza z Pawii, biskupa (+ VIII w.); św. Barsa, biskupa i męczennika (+ 378); św. Barsymeusza, biskupa i męczennika (+ pocz. II w.); św. Batyldy, królowej (+ 680); św. Martyny, dziewicy i męczennicy (+ III w.)

******

O autorze: Judyta