Słowo Boże na dziś – 26 stycznia 2015 r. – poniedziałek – Świętych biskupów Tymoteusza i Tytusa, wspomnienie

Myśl dnia

Czas to najlepsza cenzura, a cierpliwość to najdoskonalszy nauczyciel.

Fryderyk Chopin

ŚWIĘTYCH TYMOTEUSZA I TYTUSA, BISKUPÓW – WSPOMNIENIE OBOWIĄZKOWE
  
Święci biskupi Tymoteusz i Tytus
Tymoteusz, syn Greka i Żydówki, pochodził z Listry (Dz 16, 1). Mimo słabego zdrowia był gorliwy i pełen zapału. Towarzyszył św. Pawłowi w czasie jego podróży misyjnych, przy zakładaniu pierwszych gmin chrześcijańskich. Został biskupem w Efezie. Tytus pochodził z rodziny pogańskiej. Nawrócony przez św. Pawła był drugim jego powiernikiem i towarzyszem w pracach apostolskich. Jemu św. Paweł polecił zaprowadzić ład w Koryncie i zorganizować Kościół na Krecie, gdzie został biskupem. Św. Paweł skierował do Tymoteusza i Tytusa listy pasterskie, zawierające zawsze aktualne normy działalności duszpasterskiej i misyjnej w Kościele.****************PIERWSZE CZYTANIE  (2 Tm 1,1-8)

Żywa wiara Tymoteusza

Czytanie z Drugiego listu świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza.

Paweł, z woli Boga apostoł Chrystusa Jezusa, posłany dla głoszenia życia obiecanego w Chrystusie Jezusie, do Tymoteusza, swego umiłowanego dziecka. Łaska, miłosierdzie, pokój od Boga Ojca i Chrystusa Jezusa, naszego Pana.
Dziękuję Bogu, któremu służę jak moi przodkowie z czystym sumieniem, gdy zachowuję nieprzerwaną pamięć o tobie w moich modlitwach. W nocy i we dnie pragnę cię zobaczyć, pomny na twoje łzy, by napełniła mnie radość na wspomnienie wiary bez obłudy, jaka jest w tobie; ona to zamieszkała pierwej w twej babce Lois i w twej matce Eunice, a pewien jestem, że mieszka i w tobie.
Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa naszego Pana ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według danej mocy Boga.

Oto słowo Boże.

albo:

PIERWSZE CZYTANIE  (Tt 1,1-5)

Tytus synem Pawła w wierze

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Tytusa.

Paweł, sługa Boga i apostoł Jezusa Chrystusa, posłany do szerzenia wśród wybranych Bożych wiary i poznania prawdy wiodącej do życia w pobożności, w nadziei życia wiecznego, jakie przyobiecał przed wiekami prawdomówny Bóg, a we właściwym czasie objawił swe słowo przez nauczanie powierzone mi z rozkazu Boga, Zbawiciela naszego, do Tytusa, dziecka mego prawdziwego we wspólnej nam wierze. Łaska i pokój od Boga Ojca i Chrystusa Jezusa, Zbawiciela naszego.
W tym celu zostawiłem cię na Krecie, byś należycie załatwił zaległe sprawy i ustanowił w każdym mieście prezbiterów, jak ci poleciłem.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 96,1-2.3.7-8a i 10)

Refren: Głoście cześć Pana wśród wszystkich narodów.

Śpiewajcie Panu pieśń nową *
śpiewaj Panu, ziemio cała.
Śpiewajcie Panu, sławcie Jego imię, *
każdego dnia głoście Jego zbawienie.

Głoście Jego chwałę *
wśród wszystkich narodów,
rozgłaszajcie Jego cuda *
pośród wszystkich ludów.

Oddajcie Panu, rodziny narodów, +
oddajcie Panu chwałę i uznajcie Jego potęgę. *
Oddajcie Panu chwałę należną Jego imieniu.
Głoście wśród ludów, że Pan jest królem. +
utwierdził świat tak, że się nie zachwieje, *
będzie sprawiedliwie sądził ludy.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 4,18)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Pan posłał Mnie, abym ubogim głosił dobrą nowinę,
więźniom głosił wolność.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 10,1-9)

Rozesłanie uczniów

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Spośród swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.
Powiedział też do nich: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi!» Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was.
W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swą zapłatę.
Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże»”.

Oto słowo Pańskie.

***************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

 

Życiowa droga

Każdy chrześcijanin otrzymuje od Jezusa zaproszenie do pójścia za Nim. Wyraża się ono na różne sposoby, w zależności od osobistego powołania. Ktoś zostaje zaproszony do kapłaństwa, ktoś inny realizuje swoją życiową drogę w małżeństwie lub w życiu samotnym. Jedno jest pewne – aby poczuć się spełnionym, należy odpowiedzieć „tak” na propozycję Jezusa. Nie oznacza to, że nasze życie będzie odtąd usłane różami. Życie apostołów takie nie było. Było pełne doświadczeń, także trudnych. Pójście za Jezusem to nie obietnica lekkiego życia, ale życia pełnego miłości i dającego szczęście. To jest pewne!

Panie, zdecydowałem się pójść za Tobą. Wiem, że ta droga nie jest łatwa, choć prowadzi do pełni miłości. Umocnij mnie na niej. Ty wiesz, że chcę iść za Tobą. Dodaj mi siły.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”

Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
********
Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
Kazanie 101; PL 38, 605nn
Pan żniwa

Ewangelia, która właśnie została przeczytana, zaprasza nas do szukania, co to za żniwo, o którym Pan mówi: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Wtedy to posłał nie tylko dwunastu uczniów, zwanych apostołami („posłańcami”), ale i siedemdziesięciu dwóch innych ludzi. Wszyscy, jak widzimy według Jego słów, zostali posłani na gotowe już żniwo. Na jakie żniwo? Ich zadaniem nie było żąć wśród pogan, gdzie nic nie zostało zasiane. Należy zatem sądzić, że żniwa miały odbyć się wśród Żydów; to dlatego Pan żniwa przyszedł żąć do nich. Do innych ludów posyła nie żniwiarzy, ale siewców. U Żydów zatem żniwo; gdzie indziej zasiew. I to właśnie w czasie żniwa u Żydów wybrał apostołów; żniwo było gotowe, ponieważ prorocy zasiali wśród nich…

Czy Pan nie oznajmił swoim uczniom: „Mówicie, że lato jest jeszcze daleko. Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo” (J 4,35). I dodaje: „Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli” (w. 38). Abraham, Izaak, Jakub, Mojżesz i prorocy natrudzili się, żeby zasiać ziarno. Kiedy przyszedł, Pan zastał gotowe żniwo i posłał żniwiarzy z kosą Ewangelii.

************

Kilka słów o Słowie 26 I 2015

<a href="/channel/UCWbcvHebx0BGnB12QIEaqiA" class=" yt-uix-sessionlink     spf-link  g-hovercard" data-name="" data-ytid="UCWbcvHebx0BGnB12QIEaqiA" data-sessionlink="ei=VNTFVMrvLYWV0AWe7YGgCg">Michał Legan</a>

 

http://youtu.be/zMStOXD-Wi0

 

**********

Wspominamy dzisiaj świętych wychowanków i współpracowników św. Pawła. Tymoteusz był biskupem Efezu, Tytus – biskupem Krety. Za ich wstawiennictwem modlimy się, aby ciągle znajdowali się ludzie gotowi całkowicie poświęcać życie dla służby Ludowi Bożemu. Także przed każdym z nas stoi wyzwanie, abyśmy jako członkowie Kościoła, nie pozostawali bierni, ale włączali się w trudy i przeciwności znoszone dla Ewangelii.

ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” styczeń 2009, s. 103-104

JA JESTEM DROGĄ

O Jezu, Ty zostawiłeś wzór, abym szedł za Tobą Twoimi śladami (1 P 2, 21)

Jezus jest Nauczycielem, który uczy, jak dążyć do doskonałości wzorowanej na Ojcu niebieskim, ale jest też zarazem żywym obrazem tej doskonałości. Ludzie choćby najświętsi, są z natury swej tak niedoskonali i w możliwościach swoich tak ograniczeni, że nie mogą nam służyć jako niezawodne wzory. Bóg zaś, który jest istotną świętością, pozostaje dla nas niewidzialny. Ale oto Syn Boży, żywy obraz Boga, staje się człowiekiem i przez to samo wcieleniem nieskończonej doskonałości Boga: „w Jezusie Chrystusie… Bóg w doskonały sposób ukazał siebie samego i swoje zamierzenia” (DWR 11). W osobie Jezusa ludzie mogą zobaczyć i niemal ręką dotknąć świętości Boga. Doskonałość Boża dla ludzkiego doświadczenia nieuchwytna, dla zmysłów niedostępna, w Chrystusie Panu staje się żywa, konkretna, namacalna. Ojciec objawił Go światu jako swego umiłowanego Syna, w którym sobie upodobał właśnie dlatego, że widzi w Nim doskonałe odbicie samego siebie i swych doskonałości. Toteż daje Go ludziom nie tylko jako Mistrza, ale i jako wzór, gdyż od wieków „ich przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Syna Jego” (Rz 8, 29).

Sam Jezus oświadczył: „Ja jestem drogą… Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6). Swoim przykładem pokazuje człowiekowi, jak zbliżyć się do doskonałości Ojca i dojść do Niego. Wyraźnie powiedział, że uczniowie winni Go naśladować: „Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 15); „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem” (Mt 11, 29). Chrześcijanin, naśladując Jezusa, naśladuje tym samym Ojca niebieskiego; usiłując praktykować cnoty, podobnie jak Chrystus je praktykował, zbliża się do nieskończonej doskonałości Bożej; odtwarzając w sobie obraz Syna, odtwarza w sobie obraz Ojca, „odnawia się… według obrazu Tego, który go stworzył” (Kol 3, 10).

  • O Chryste, odwieczna Prawdo, jaką jest nauka Twoja? Jaką otwierasz nam drogę wiodącą do Ojca? Innej drogi nie widzę, jak tylko tę, którą sam wytknąłeś mocą prawdziwej i niezgłębionej miłości Twojej. Ty, Słowo odwieczne, oznaczyłeś ją śladami krwi Twojej — to jest prawdziwa droga. W tym więc tylko jest nasza wina, że kochamy to, czego Ty nienawidziłeś, że nienawidzimy to, co Ty kochałeś. Wyznaję, o Boże wieczny, że zawsze kochałam to, czego Ty nienawidziłeś, a nienawidziłam tego, co Ty kochasz. Lecz dzisiaj wołam do miłosierdzia Twojego, abyś mi udzielił łaski, bym szła za Twoją prawdą sercem czystym.
    Ci, którzy idą tą drogą, są dziećmi prawdy, bo idą za prawdą, i przechodzą przez bramę prawdy, i znajdują się zjednoczeni w Tobie, Ojcze przedwieczny, z Tym, który jest drogą i bramą, Synem Twoim, Prawdą wieczną, oceanem pokoju (św. Katarzyna ze Sieny).
  • Tylko Ty, o Panie, jesteś „drogą i prawdą, i życiem” (J 14 6). Ziemia nie doprowadzi mię nigdy do nieba. Jedyną drogą bowiem, która tam prowadzi, jesteś Ty. Boże mój, czyż będę się wahał choćby przez chwilę, jaką drogę mam obrać? Czyż nić jestem zdolny od razu wybrać Ciebie? Do kogo się zwrócę, Panie? „Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6, 68). Przyszedłeś na ziemię jedynie w tym celu, by uczynić dla mnie to, czego by nie mógł uczynić nikt inny, Tylko Ten, który jest w niebie, może zaprowadzić mnie do nieba. Inaczej, gdzie znalazłbym siły, by wstąpić na górę?… Choćbym nawet wypełnił dobrze moje zadanie czy obsypał dobrodziejstwami innych, czy też zasłużył sobie na dobre imię i wielką sławę, choćby chwalono wszystkie moje czyny, a historia mnie wysławiała, czyż to wszystko zdołałoby mnie zaprowadzić do nieba? Wybieram więc Ciebie jako moje dziedzictwo, Ty bowiem żyjesz i nie znasz śmierci. Oddaję się Tobie i odrzucam daleko wszystkie bożki.
    Błagam Cię, Panie, pouczaj mię, prowadź, dodaj odwagi i racz przyjąć do siebie (J. H. Newman).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 59

************

Agata Rajwa, Joanna Świątkiewicz
 
Głos Ojca Pio
Nie tylko dla wybranych
Z ks. Pawłem Bajgerem rozmawiają: Agata Rajwa i Joanna Świątkiewicz

Mistyka kojarzy się z objawieniami, lewitacją, bilokacją i stygmatami wielkich świętych. Czy dotyczy ona tylko stanów wykraczających poza naturalny sposób funkcjonowania człowieka?
Dzisiaj w zlaicyzowanym świecie słowo „mistyka” albo jest w ogóle nieczytelne, niezrozumiałe, albo kojarzy się z „czymś” nadzwyczajnym, nadludzkim, tajemniczym, tylko dla wybranych, świętych, nadludzi. Tak jedno, jak i drugie spojrzenie jest niewłaściwe, nie odzwierciedla prawdziwej treści tego pojęcia. Słyszymy o mistyce gór, mistyce muzyki czy też mistyce buddyjskiej, hinduistycznej. W każdym z tych przypadków będzie miała ona inne znaczenie.
Człowiek powołany jest do pełnego zjednoczenia z Bogiem i już na ziemi może doświadczyć Jego bliskości i mocy, niekoniecznie za sprawą objawień, lewitacji czy innych darów nadzwyczajnych. Określenie „mistykos” pochodzi z języka greckiego i oznacza rzeczywistość tajemniczą, najczęściej o charakterze sakralnym, religijnym. Wskazuje na tajemnicę działania łaski w duszy. A zatem każde nasze doświadczenie Boga, spotkanie z Nim jest pewną formą mistyki. Znany niemiecki teolog, Karl Rahner powiedział, że chrześcijanie XXI wieku albo będą mistykami, albo ich wcale nie będzie. To mocne słowa, które dają wiele do myślenia, a jednoczenie pokazują, że nasze życie musi być po prostu mocno skoncentrowane na Chrystusie; nasza wiara, religijność nie mogą być powierzchowne. Trzeba iść w głąb serca, naszego osobistego „sanktuarium”, gdzie mieszka Bóg, który nieustannie do nas mówi.
Czy stany mistyczne dostępne są tylko dla wybranych?
To wielka tajemnica Boga. On ma plan na świętość dla każdego z nas. Im większe jest w nas pragnienie przebywania z Nim, bycia świętym, tym więcej darów udziela. Jednak każdy z nas musi badać swoje serce, intencje: czy pragnie nadzwyczajnych darów (np. by go ludzie podziwiali), czy też chce być z Bogiem?
Święci – kiedy czytamy ich biografie – bardzo często odrzucali nadzwyczajne dary, byli względem nich nieufni. Obawiali się, że te doświadczenia mogą wbijać ich w pychę. Bóg zaprasza nas do zjednoczenia ze sobą, do głębokiego życia duchowego, czyli do mistyki, ale Jemu zostawmy decyzję, komu te nadzwyczajne dary podaruje, bo wie, że przysłużą się innym i pomogą w zbliżeniu do Boga.
Stany mistyczne nie mogą być celem samym w sobie, ponieważ tak pojmowane prowadzą do wejścia w fałszywą mistykę, a tę niedojrzałość z pewnością wykorzysta Szatan. Dlatego nadzwyczajne dary muszą być sprawdzone przez Kościół. Jeśli ktoś uchyla się od weryfikacji (bo sam rozeznał), to raczej mamy do czynienia z fałszywym mistycyzmem.
Czy istnieją specjalne techniki wchodzenia w kontakt mistyczny z Bogiem? A może jest to wyłącznie kwestia łaski?
Śmieszy mnie, kiedy słyszę o tzw. technikach wchodzenia w kontakt z Bogiem. Najważniejszą „techniką” jest stan łaski uświęcającej, pragnienie przebywania z Bogiem i czas na osobiste spotkanie z Chrystusem, czyli modlitwę i adorację, a przede wszystkim pokora. Wtedy, jeśli Bóg będzie chciał, da odpowiednią łaskę. Jednak najczęściej niezwykłe dary otrzymują ci, którzy wcale ich nie pragną. Oni chcą całym sercem kochać Boga i świata poza Nim nie widzą.

Czy chrześcijanin jest w stanie wypracować sposób pogłębionego kontaktu z Bogiem?
Bóg podczas stwarzania zapisał w nas pragnienie i potrzebę kontaktu z Nim, a w sakramencie chrztu i bierzmowania wyposażył nas w dary, czyli „narzędzia”, które ułatwiają nam wejście w ów kontakt.
Otrzymaliśmy wiarę, która powinna się wyrażać i rozwijać poprzez modlitwę. Najpierw trzeba umieć poprosić Ducha Świętego o pomoc w rozmowie z Chrystusem, by w nas się modlił i nami pokierował – dał światło, natchnienie, w którą stronę nasza rozmowa powinna zmierzać, jak powinna się rozwijać. Modlitwy ciągle trzeba się uczyć, pracować nad nią, prosić Boga o jej dar. Kiedy Bóg widzi, że się staramy, pracujemy nad sobą i jest w nas wielkie pragnienie przebywania z Nim – to odpowie na takie szczere wołanie. Na ile damy Mu nasze serce i czas, na tyle On da nam siebie.
Na czym polega mistyczne zjednoczenie z Bogiem?
Droga życia mistycznego obejmuje kilka etapów: oczyszczenie wewnętrzne, noc zmysłów, noc ducha oraz – stan ostatni i najwyższy z możliwych do osiągnięcia w życiu człowieka – mistyczne zjednoczenie. Wskazywali na nie wielcy mistycy: św. Jan od Krzyża, Teresa z Ávila czy Katarzyna ze Sieny.
Oczyszczenie wewnętrzne przez trudne wydarzenia przygotowuje mistyka do głębokiej relacji z Bogiem. Natomiast podczas nocy zmysłów Bóg oczyszcza go z grzechów, zaś on sam podejmuje różnego rodzaju umartwienia (np. post). Później przychodzi noc ducha, podczas której mistyk musi stać się nieczuły na wszystko, czego doświadcza wzrokiem, słuchem, wyobraźnią i sercem, ponieważ jest to kroczenie przez ciemność z Bogiem jako jedynym przewodnikiem. Ostatni etap to zjednoczenie mistyczne, które prowadzi do ekstazy będącej namiastką nieba. Człowiek odczuwa wtedy jedność z Bogiem. Zatapia się w Jego nieskończonej miłości. Mistykom towarzyszą zjawiska paramistyczne: lewitacje, wizje itp. Mówi się także o mistycznych zaślubinach i małżeństwie mistycznym – najczęściej brakuje słów do wyrażenia tego stanu, dlatego wielu posługuje się językiem poetyckim.
Modlitwa jest formą bezpośredniej łączności z Bogiem. Czy można ją traktować jako kontakt mistyczny?
Modlitwa jest pierwszą i podstawową formą bezpośredniej łączności ze Stwórcą. To „dotknięcie Boga” – całkowite skierowanie „ja” w Jego stronę, uznanie Jego obecności, a zarazem wyrażenie chęci wejścia w relację. Pamiętajmy, że to Bóg daje nam pragnienie modlitwy (On pierwszy wychodzi z inicjatywą), my natomiast próbujemy je realizować, kiedy odpowiadamy na zaproszenie i podejmujemy dialog.
Nie każdą modlitwę jednak możemy nazywać kontaktem mistycznym. Jeśli człowiek niewiele z siebie daje, brakuje mu wierności, systematyczności, skupienia, czasu, słabo walczy o relacje, mogą to być puste słowa, które wcale do Boga nie prowadzą – taka pusta paplanina, która jest pseudo-modlitwą.
Na czym polega różnica między modlitwą, medytacją i kontemplacją?
Medytacja to stara, tradycyjna forma modlitwy chrześcijanina, który pochyla się nad słowem Bożym, próbuje je rozważać. Dzisiaj zrodziła się wśród katolików dziwna moda na medytacje wschodnie, które nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem. A przecież możemy korzystać np. z metody ignacjańskiej, karmelitańskiej czy tzw. oazowej („namiot spotkania”). Chrześcijanin medytuje Boże słowo, przez które Stwórca objawia się człowiekowi, coś do niego mówi, do czegoś go wzywa, pociąga. Zrozumienie daje Duch Święty. Trzeba więc Go przyzywać, gdy rozpoczynamy medytację. Pytać Boga o to, co chce powiedzieć i jakie stawia przede nami zadania.
Kontemplacja natomiast jest najdoskonalszym sposobem modlitwy. Nie można jej osiągnąć – ją się otrzymuje. Nie można jej wypracować i nie jest zapłatą za zasługi. Całkowicie za darmo podarowuje ją Bóg. Nie jest to dar lekki, bo często towarzyszy mu wewnętrzne cierpienie i niezaspokojona tęsknota za Bogiem. Wybrańcy często otrzymują różne trudne zadania, np. codzienną walkę o zbawienie dusz ludzkich, zakładanie zakonów, powołanie do służby. Kontemplacji nie da się wypracować „technikami”, ale można stworzyć dla niej odpowiednie warunki, np. poprzez ciągłe wyrzekanie się świata – bolesny proces, który prowadzi do prawdziwej wolności. Przez kontemplację Bóg daje odczuć niewielką cząstkę szczęścia wiecznego. Pamiętajmy, że nie jest ona konieczna do zbawienia, stanowiąc jednak dobrą drogę, która do niego prowadzi.
Mistyka pojawia się także w buddyzmie, hinduizmie… Jaka jest różnica między mistyką w innych religiach a mistyką chrześcijańską?
W buddyzmie zauważamy milczenie na temat Boga, Budda w ogóle o Nim nie mówi. Buddyzm prowadzi do odrzucenia istnienia czegokolwiek i rozpłynięcia się w nicości. Zbawić się to znaczy uwolnić się od zła – na tym kończy się rozwój życia duchowego w tej religii. Natomiast w hinduizmie mówi się o konieczności oderwania się od świata, którego doświadczamy na co dzień.
Chrześcijaństwo rozważa tajemnicę Boga osobowego, realnie istniejącego. Tylko mistycy chrześcijańscy najgłębiej doświadczają realności Boga. Człowiek jednoczy się z Chrystusem, ale nie przy pomocy własnych sił, tylko dzięki łasce Bożej, a jednocześnie nadal jest osobą – nie traci swojej tożsamości.
Doświadczenie mistyczne przybliża człowieka do Pana Boga. Czy to oznacza, że równocześnie oddala od świata i ludzkich problemów?
Nie jest prawdą, że mistyk żyje w oderwaniu od rzeczywistości ziemskiej. Historia Kościoła poucza, że najwięksi mistycy bynajmniej nie byli zamknięci w ścisłych zakonach kontemplacyjnych i wyłącznie skoncentrowani na modlitwie, postach, ascezie i wizjach ekstatycznych. Byli tytanami aktywnej pracy, zakładali nowe wspólnoty, usługiwali najbiedniejszym, chorym, cierpiącym, prowadzili misje, nauczali Ewangelii. Nadzwyczajne zjawiska paramistyczne pomagały im w pracy duszpasterskiej, nawracały niedowiarków, umacniały w wierze pozostałych.
Za wyjątkowe dary płaci się wielką cenę, cenę całkowitej ofiary z siebie w służbie bliźnim, cenę cierpienia w pokorze i uniżeniu. Wszyscy mistycy zanim przeżyli radość góry Tabor i świt Zmartwychwstania Chrystusa, wpierw przeżyli własny Ogrójec i Golgotę.

Ojciec Joachim Badeni, dominikanin z Krakowa, mówił o mistyce dnia codziennego. Czy powszednie czynności domowe albo praca mogą prowadzić do szczególnego kontaktu z Bogiem?
Bardzo dobrze, że ojciec Joachim Badeni zaczął mówić na temat mistyki dnia codziennego, bo odciągnął uwagę od zjawiskach nadzwyczajnych rozbudzających jedynie ciekawość. Szukamy nadzwyczajności, a możemy zgubić Boga, który działa w codzienności, w naszej pracy, obowiązkach, we wszystkim, co robimy.
Jeśli tylko zaprosimy Chrystusa, każda praca, zadanie, każda prozaiczna sprawa będzie prowadziła do Niego, będzie nas uświęcała, a przez to nasze życie nabierze duchowego „smaku”. Inaczej będziemy przeżywali każdy dzień – jako przygodę, która prowadzi nas do ciągłego odkrywania Bożej obecności i działania w naszym życiu. Tak jak zakochani, pomimo że są czasem daleko od siebie, ciągle myślą o sobie, piszą SMS-y, telefonują, tak my, mimo zabiegania, możemy zrobić jakiś gest w stronę Boga – by okazać Mu naszą miłość.

Zostańmy przy temacie miłości dwojga ludzi. Czy w takim razie małżeństwo ma cokolwiek wspólnego z doświadczeniem mistycznym?
Jeśli popatrzymy na małżeństwo od strony duchowej, możemy mówić o mistyce miłości małżeńskiej. Relacja małżonków oparta na miłości wyłącznej, stałej jest obrazem odniesienia Boga do człowieka i odwrotnie: sposób, w jaki miłuje Bóg, staje się miarą miłości ludzkiej. Pamiętajmy, że prawdziwa miłość to nie tylko uczucia. One przychodzą i odchodzą, szybko się zmieniają, mogą pomóc ją rozniecać. Prawdziwa miłość jest stała. Nigdy się nie kończy i nie spełni. Wraz z biegiem życia dojrzewa. Miłość wzrasta poprzez miłość, czyli jest „Boska”, ponieważ pochodzi od Boga i nas z Nim łączy.
Małżonkowie, którzy wspólnie się modlą, razem też będą próbowali rozwiązać swoje problemy. Miłość Chrystusa, jednocząca ich na modlitwie, przekształca ich indywidualne „ja” w „my”, które przezwycięża podziały – i stają się jednością. By dawać miłość drugiemu człowiekowi, musimy ją czerpać ze źródła, od Boga. Wtedy miłość małżonków staje się ofiarna, skłania do poświęceń i samozaparcia. Każdy z małżonków powinien podejmować trud znalezienia w ciągu dnia czasu do pielęgnowania małżeńskiej więzi i to wcale nie poprzez jakieś wielkie przedsięwzięcia. Wystarczy wspólny obiad, wieczorna kawa czy wyjście do kina albo na spacer. Wtedy ujawni się głęboki wymiar czasu, w którym mąż i żona na nowo stają się oblubienicą i oblubieńcem.
Czy wtajemniczenie mistyczne jest dla każdego? Czy istnieje sposób, by je osiągnąć?
Wtajemniczenie mistyczne rozpoczyna się w dniu naszego chrztu. To droga duchowa człowieka do osiągnięcia poprzez wiarę bezpośredniego spotkania z Bogiem już w życiu codziennym. Wszyscy jesteśmy mistykami, kiedy otwieramy się na Boga, kiedy Go szukamy i odkrywamy nie tylko na modlitwie – na klęczkach. Bóg jednych dotyka w sposób zwyczajny, innych – nadzwyczajny: przez głębokie przeżycie zjednoczenia z Nim i poznanie rzeczywistości nadprzyrodzonej na drodze intuicji, wizji, ekstaz lub innych darów.
Bóg daje to, co dla nas i dla tych, których stawia na naszej drodze, jest najlepsze.
Rozmawiały: Agata Rajwa i Joanna Świątkiewicz

„Głos Ojca Pio” [91/1/2015] 

http://www.katolik.pl/nie-tylko-dla-wybranych,24565,416,cz.html?s=2
*********

Komentarz liturgiczny

Rozesłanie uczniów
(Łk 10, 1-9)

Potrzeba więcej uczniów niż tylko dwunastu Apostołów. Potrzeba takich, jakimi było siedemdziesięciu dwóch gotowych głosić Ewangelię o Królestwie, czyli Dobrą nowinę o zbawieniu przez Jezusa. Jezus wskazuje im, jak być skutecznym: skupić się na celu, tzn. po drodze nie nawiązywać kontaktów. Znalazłszy miejsce ewangelizacji nie zmieniać domu pobytu, nie skupiać się na zdobywaniu posiłków, a uzdrawiać ludzi.
Najpierw zauważ, czy własny dom nie jest nie jest miejscem Twego posłania. Zostawiwszy w nim pokój Boży, idź do tych, co się źle mają i pamiętaj, że Bóg „nie dał Ci ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia”.


Asja Kozak
asja@amu.edu.pl

http://www.katolik.pl/modlitwa,888.html

*********

Refleksja katolika

Zanim rozpocznie pracę misyjną wśród pogan, Nauczyciel z Nazaretu udziela wyjątkowo dokładnego przeszkolenia wybranym przez siebie siedemdziesięciu dwóm uczniom. Przekazuje im swoje uwagi i zalecenia: Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże (Łk 10, 4-9). Czytając ten fragment Ewangelii, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że owych siedemdziesięciu dwóch uczniów, jak i wcześniejszy wybór i rozesłanie Dwunastu (por. Łk 6, 12-16; 9, 1-6), to początek przyszłego Kościoła Chrystusowego w jego hierarchicznym, ale także i misyjnym porządku rzeczy. A Jezusowe szkolenie zawiera specjalne wskazówki, przestrogi, różnego rodzaju uwagi, podpowiedzi co do tego, jak mają się zachować, jaką przyjąć postawę wobec nawracanych.
Rozsyła ich Jezus przed sobą do miast i osiedli, jako swoistą forpocztę. Gdyż dopiero po nich ma zamiar nawiedzić te miejsca, aby osobiście potwierdzić w nich swoją naukę, a także dokonywać tam cudów. Tymczasem swoim „misjonarzom” udziela władzy uzdrawiania chorych w Jego imię i poleca głosić, że królestwo Boże jest już bliskie. Nie obiecuje uczniom spokojnego, bezpiecznego zadania do wypełnienia. Wręcz przeciwnie – mówi do nich: Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki (Łk 10,3). Wiele wskazuje na to, że pierwsze wyprawy misyjne do pogan, nie są za bardzo bezpieczne, aby działać w pojedynkę. Dlatego idąc za radą Mistrza, udają się w drogę po dwóch, zabierając z sobą jedynie laskę pasterską i ducha ochoczego do pracy (por. Mk 6,8). Bo przede wszystkim ufają Bogu. Swoje bytowe sprawy oddają całkowicie pieczy i trosce tych, do których przyszło im głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu człowieka.
I taki właśnie porządek rzeczy (wzajemna troska jedni o drugich) ma trwać w Kościele Chrystusowym aż do skończenia świata. Bo właśnie nam, częstokroć pogubionym owcom swojego stada, porucza Jezus staranie o utrzymanie duszpasterzy. To na nas spoczywa staranie o to, aby oni nie głodowali i nadzy nie chodzili. By mieli siły i wewnętrzną radość do służenia Bogu i nam. Zupełnie tak samo, jak było to przed blisko dwoma tysiącami lat. Z kolei zadaniem kapłanów, jako tych, którzy w Jego imię wypełniają poleconą sobie misję, jest wskazywanie nam prostej drogi do Królestwa Bożego. Do Zbawienia.
Jak zatem my odnajdujemy się w tym wszystkim? Ile jeszcze tkwi w nas niezrozumienia dla wielkiego Dzieła Bożego, jakim jest Kościół? Kościół, który tworzymy razem z Synem Bożym, jako jego Głową? Bez Niego nie byłby ten Kościół święty. Bez Jego Ofiary złożonej za nas z Miłości, nie mielibyśmy nawet cienia szansy na to, by wzrastać ku tej świętości, do której Bóg powołuje każdego człowieka z osobna: W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym (Ef 1, 4-6). Czy właściwie odbieramy Słowo Boże do nas skierowane? Myślę, że niestety, do końca tak nie jest. Często jeszcze zdarza się, że wyliczamy duszpasterzom nasze własne błędy, nasze grzechy, których oni aż tak nagminnie nie popełniają. (Niemniej, jak w każdym środowisku ludzkim, także posród nich czarne owce mogą się znależć – ale regułą to nie jest.) Często też fałszywie oskarżamy kapłanów o coś, co w ogóle nie ma miejsca, i nie widzimy, że szargamy przez to autorytet tych, którzy jako namaszczeni na szafarzy sakramentów, przybliżają nas do Boga. I nawet przez myśl nam nie przejdzie, by naprawić wyrządzone im w ten sposób zło i krzywdy. A przecież zadośćuczynienie jest jednym z warunków sakramentu pokuty i pojednania, którym to właśnie kapłani między innymi służą wiernym Kościoła Chrystusowego.
Ostatni List pasterski, niejako swój testament, pisze św. Paweł z więzienia, ok. 64 lub 67 r. po Chrystusie. Adresuje go (jako drugi z kolei) do swego syna duchowego – Tymoteusza, późniejszego biskupa Efezu. Dziękuje w nim Bogu za głęboką, czystą i żywą wiarę, którą widzi u ochrzczonego przez siebie młodzieńca. A potem zgodnie z proroctwem, wraz z kolegium prezbiterów, udziela mu święceń kapłańskich (por. 1 Tm 4,14; 2 Tm 1,6). Poleca Tymoteuszowi (podobnie jak wcześniej Chrystus swoim uczniom) zachowanie męstwa w głoszeniu Ewangelii – powierzając mu tym samym misję prowadzenia młodego Kościoła Efeskiego. Przypomina mu też o wielkiej wadze charyzmatu, jaki w czasie święceń prezbiteratu staje się jego udziałem: Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się, zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! On nas wybawił i wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie przed wiecznymi czasami (2 Tm 1, 7-9).
Kapłani, namaszczeni olejami w czasie święceń, zostają naznaczeni niezatartym piętnem, tj. znakiem niezniszczalnym, na całe życie. I tą mocą, otrzymaną od Jezusa, służą nam za drogowskaz na drodze do Królestwa Bożego. Czas więc chyba najwyższy zaprzestać utyskiwań, zrzędzeń, utrzymywania tego fałszywego obrazu, który w naszej wyobraźni sobie o nich tworzymy. Nie chcemy przecież żyć w naszym Kościele jak poganie, nie uznający, nie szanujący żadnego sacrum. Warto raczej przekonywać siebie nawzajem, że tylko w Bogu znajdziemy sprawiedliwość, bo On sam jest najwyższym Dobrem:

Bo wszyscy bogowie pogan to ułuda, 
a Pan uczynił niebiosa. 
Przed Nim kroczą majestat i piękno, 
potęga i jasność w Jego przybytku” 
(…)
Mówcie wśród pogan: Pan jest królem. 
Umocnił świat, by się nie poruszył: 
ze słusznością wymierza ludom sprawiedliwość
(Ps 96, 5-6.10)
Patronami dzisiejszego dnia są właśnie święci: Tymoteusz i Tytus. Obaj uczniowie św. Pawła, Apostoła Narodów. Obaj wyświęceni przez niego na biskupów. Jako duszpasterze godnie i z wielką troską prowadzą powierzone sobie owczarnie – Kościoły: Tymoteusz w Efezie, a Tytus na Krecie. I z pewnością to nie ich ma na myśli Chrystus, gdy mówi: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało (Łk 10,2a). Ich praca przyczynia się do nawrócenia wielu pogan. Warto brać z nich przykład i tak jak oni świadczyć własnym życiem, że bliskie jest już królestwo Boże (Łk 10,11b). Nie zapominajmy więc o naszych duszpasterzach. Każdego dnia szczerze i gorąco podczas modlitwy polecajmy ich Bogu Wszechmogącemu. Prośmy dla nich o świętość i wytrwałość w powołaniu, aby ich serca trwały w miłości ku Bogu i powierzonym ich pieczy Owczarniom Pana…
Bogumiła Lech-Pallach, Gdynia
bogumila.lech@wp.pl

***

Biblia pyta:

Gdy dobra się mnożą, mnożą się ich zjadacze. I jakiż pożytek ma z nich właściciel, jak ten, że nimi napawa swe oczy?
Koh 5,10

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XLVIII. O DNIU WIECZNOŚCI I O UTRAPIENIACH TEGO ŻYCIA

1. Błogosławione mieszkanie naszej najwyższej ojczyzny! O jasny dniu wieczności, po którym nie nadejdzie ciemność nocy, ale zawsze opromienia go Prawda, dniu wiekuistego szczęścia, zawsze niezawodny, nigdy nie odmieniający się na gorsze!

Oby już zajaśniał ten dzień i oby skończyło się dla mnie wszystko doczesne! Tb 13,13. Chociaż świeci on przecież wiecznym blaskiem świętości, ale pielgrzymującym na ziemi światło jego wydaje się dalekie Hbr 11,13 i jakby odbite w zwierciadle 1 Kor 13,12.

2. Mieszkańcy niebios pławią się w radości wiecznego dnia, wygnańcy synowie Ewy jęczą w smutku i goryczy dnia doczesnego Rdz 47,9. Dni tego życia są krótkie, złe, pełne bólu i nieszczęść Koh 2,23.
Plamią tu człowieka grzechy, wstrząsają namiętności, przejmują trwogi i lęki, rozdzierają troski, rozpraszają ciekawostki, oplątują marności, osaczają błędy, wyniszczają trudy, obciążają pokusy, wyczerpują dosyty, dręczą głody.

3. O, kiedyż będzie koniec tych utrapień? Kiedyż zostanę uwolniony od nieszczęsnej niewoli błędów? Rz 8,21. Kiedyż będę myślał tylko o Tobie, Panie? Ps 71(70),16 Kiedyż w pełni będę się radował w Tobie? Kiedy osiągnę prawdziwą wolność bez przeszkód, bez udręk ciała i ducha?
Kiedyż nastanie pokój trwały, pokój niezmącony i bezpieczny we mnie i koło mnie, pokój pewny pod każdym względem? Dobry Jezu, kiedyż stanę i ujrzę Ciebie przed sobą? Kiedyż będę oglądał chwałę Twego Królestwa? Kiedy będziesz dla mnie wszystkim we wszystkim? 1 Kor 15,28; Kol 3,11.
O, kiedy wreszcie będę z Tobą w Twoim Królestwie, które przygotowałeś umiłowanym swoim od wieków? Mt 25,34. Jestem nędzarz opuszczony, wygnaniec na ziemi wroga, gdzie nieustannie walka i klęska.

4. Bądź pociechą mojego wygnania, ulżyj w bólu, bo z utęsknieniem wzdycham do Ciebie. To, co świat ofiarowuje na pociechę, jest dla mnie tylko ciężarem. Pragnę cieszyć się Tobą w głębi ducha, ale tak trudno mi to osiągnąć. Chcę zajmować się sprawami nieba, ale sprawy doczesne i nieuśmierzone namiętności ściągają mnie ku ziemi.

Duchem chciałbym wznieść się wysoko, ale ciałem wbrew sobie muszę wciąż spadać nisko Rz 7,24. I tak, nieszczęsny, walczę sam ze sobą, sam dla siebie staję się ciężarem Hi 7,20, bo duch rwie w górę, a ciało ciąży w dół.

5. O jakże cierpię nad tym, że gdy tylko duch zwróci się ku sprawom Bożym, natychmiast przeszkadza mi w modlitwie natłok spraw ziemskich Ps 71(70),12. Boże, nie odchodź ode mnie i nie opuszczaj sługi swego w gniewie Ps 27(26),9. Zabłyśnij, rozprosz to wszystko piorunem, wypuść swoje strzały, a pierzchną złudy szatana Ps 144(143),6.

Pomóż mi skupić wszystkie swoje władze w Tobie, niech zapomnę o sprawach świata, spraw, bym odrzucał ze wzgardą grzeszne złudzenia wyobraźni. Prawdo wiekuista, spraw, aby nie pociągała mnie żadna marność świata.

Przybądź, błogości niebiańska, a ucieknie przed tobą wszystko, co nieczyste. Nie pamiętaj mi też i przebacz miłosiernie, kiedy w modlitwie myśli moje uciekają od Ciebie.

Wyznaję szczerze, że bardzo często się rozpraszam. Stoję lub siedzę tutaj, a często przebywam zupełnie gdzie indziej, tam, gdzie przenoszą mnie myśli. Jestem tam, gdzie moja myśl, a myśl tam, gdzie to, co kocham. To mi więc przeszkadza, co lubię, co mnie cieszy z natury.

6. Wszakże Ty, moja Prawdo, powiedziałeś jasno: Gdzie skarb twój, tam i serce twoje Mt 6,21. Jeżeli kocham niebo, myśl moja krąży wokół spraw nieba. Jeżeli kocham świat, radują mnie przyjemności świata, a zasmucają jego nieszczęścia.

Jeżeli kocham ciało, marzę często o tym, co miłe ciału. Jeżeli kocham ducha, największą radość znajduję w rozmyślaniach duchowych. Co kocham, o tym lubię mówić i słuchać i w tę stronę kieruje się moja wyobraźnia.

Ale szczęśliwy ten, kto dla Ciebie, Panie, odszedł od wszystkiego, kto przezwyciężył siebie Ga 5,24 i żarem ducha uśmierzył głód ciała, a wszystko po to, aby w pogodzie ducha zanosić czystą modlitwę do Ciebie, aby stać się godnym przebywania pośród chórów anielskich, bez tego, co ziemskie i na zewnątrz, i w głębi serca.

Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’

***

CZAS DZIAŁANIA

Kto na wieczność pracuje, drogo czas szacuje,
Bo kiedy czas ustanie, skończy się działanie.

Adam Mickiewicz

***

Podróżuj. Zwiedzaj nowe miejsca, tylko nie zapomnij zabrać ze sobą otwartego umysłu.

H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’

http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html

 

*******

Refleksja maryjna

Zasada i istota kultu Maryi

Maryja, dzięki łasce Bożej, wywyższona po Synu ponad wszystkich aniołów i ludzi, jako Najświętsza Matka Boża, która uczestniczyła w tajemnicach Chrystusa, słusznie doznaje od Kościoła czci szczególnej. Już od najdawniejszych czasów błogosławiona Dziewica czczona jest pod zaszczytnym imieniem Theotókos (Boża Rodzicielka), pod której obronę uciekają się w modlitwach wierni we wszystkich swoich przeciwnościach i potrzebach. Od czasu Soboru Efeskiego przedziwnie wzrastał kult Ludu Bożego dla Maryi, wyrażający się we czci i miłości, w inwokacjach i naśladowaniu, zgodnie z proroczymi Jej słowami: “Błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1, 48). Kult ten – taki jaki zawsze istniał w Kościele – choć z goła wyjątkowy, różni się przecież w sposób istotny od uwielbienia, które oddawane jest Słowu Wcielonemu na równi z Ojcem i Duchem Świętym, i jak najbardziej sprzyja temu kultowi. Albowiem rozmaite formy pobożności względem Bożej Rodzicielki, jakie Kościół w granicach zdrowej i prawowiernej nauki zatwierdził stosownie do warunków czasu i miejsca oraz stosownie do charakteru i umysłowości wiernych, sprawiają, że gdy Matka doznaje czci, to poznaje się, kocha i wielbi w sposób należyty i zachowuje się przykazania Syna, przez którego wszystko zostało stworzone (por. Kol 1, 15-16) i w którym “zechciał Bóg, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia” (Kol 1, 19).

KK 66

teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR,   Kraków 2000
www.salwator.com

**************************

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 10, 1-9

Mariusz Han SJ

(fot. thegift73 / flickr.com / CC BY 2.0)

Potrzeba nam pomocy w działalności…

 

Wysłanie siedemdziesięciu dwóch
Spośród swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.

 

Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie!

 

Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.

 

Opowiadanie pt. “O lwach w niewoli”
Świeżo schwytany lew dostał się do niewoli. Ku swemu zdziwieniu spotkał w obozie innych swych współplemieńców, którzy przebywali tutaj już wiele lat, a nawet spędzili całe życie. Wkrótce poznał też układy społeczne lwów za kratami. Jedna grupa składała się z lwów salonowych, druga interesowała się rozrywką, trzecia uprawiała działalność kulturalną i pielęgnowała tradycje i zwyczaje z tych czasów, kiedy Iwy żyły jeszcze na wolności.

 

Inne grupy oddawały się znowu czynnościom religijnym, tzn. zbierały sio razem, aby śpiewać wzruszające i pobożne pieśni o przyszłej dżungli bez klatek i krat. Młodsze Iwy nastawione były raczej bojowo. Od czasu do czasu wybuchała też rewolucja: została wówczas wytrzebiona jedna czy druga grupa albo ginęli strażnicy (którzy zresztą szybko byli podmieniani przez następnych).

 

I kiedy tak nowy przybysz rozglądał się po obozie, zauważył na uboczu pewnego Iwa, który wyglądał na zamyślonego samotnika. Wiało od niego grozą i zwątpieniem. Do tego nowego odezwał się w te słowa:- Nie dołączaj się do żadnej grupy. Ci biedni głupcy troszczą się i niepokoją o wiele, ale zapominają o tym, co najważniejsze. – A co jest najważniejsze? – zapytał “nowicjusz”. – Rozmyślanie o gatunku kraty – padła – odpowiedź.

 

Refleksja
“Co dwóch to nie jeden” brzmi stare powiedzenie. Wystarczy, że we własnym środowisku będziemy głosić Jezusa, a szybko zorientujemy się, że wielu ludzi przyłączy się, aby również odkryć prawdę o Jezusie. Łańcuszek dobrych i szczerych intencji, poparty dobrymi czynami ma moc nieograniczoną…

 

Prawość i siłę wielu osób widział też Jezus, który powołuje jeszcze innych, aby pomagali apostołom w głoszeniu Dobrej Nowiny. Jezus wie, że Jego czas na ziemi nieubłagalnie upływa. Przecież niedługo zginie na krzyżu. Misję należy kontynuować. Oby nasza logika była taka sama, gdzie poczucie ciągłości w zaangażowanie misji Kościoła da moc kontynuowania misji Mistrza: Jezusa…    

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy szukasz porozumienia z innymi ludźmi?
2. Czy szczerość pomaga nam w życiu?
3. Czy masz świadomość ciągłości misji Kościoła?

 

I tak na koniec…
Nie znajdziemy zbyt wielu szczerych przyjaciół – nie ma też na nich dużego popytu” (Marie von Ebner-Eschenbach, Aforyzmy Eschenbach)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,148,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-10-1-9.html
**********

Opowiadanie pt. “Lekcja ekumenizmu”
Przed świętym Piotrem stanął metodysta. Po sprawdzeniu danych personalnych Apostoł wyprowadza go na korytarz i wskazuje drogę: – Idź prosto przed siebie. Miniesz pierwsze drzwi, za którymi mieszkają baptyści, miniesz drugie drzwi, za którymi mieszkają prawosławni, miniesz trzecie drzwi, za którymi mieszkają katolicy, a gdy będziesz mijał czwarte drzwi, to proszę cię, nie hałasuj. Najlepiej idź na palcach, najciszej jak potrafisz… – Dlaczego, święty Piotrze? – Bo widzisz, synu, tam mieszkają świadkowie Jehowy, a oni myślą, że są tu jedyni…

 

Refleksja
Nie zdobędziemy choćby minimalnego zaufania drugiego człowieka, jeśli wpierw nie wzbudzimy w nim minimum zainteresowania. Potrzebna jest chwila zatrzymania, aby rozpocząć dialog, który prowadzi do zrozumienia i porozumienia obu stron. Druga osoba musi też wykonać krok ku nam. Jeśli tego nie zrobi, teoria o dialogu i otwartości jest mało wiarygodna. Wszak same piękne słowa nie są w stanie wypełnić relacji międzyludzkiej. Potrzebne jest “bycie dla i z” drugim człowiekiem”…

 

Jezus uczy nas co, jak i do kogo mamy mówić. Idźcie i rozmawiajcie z każdym, kogo spotkacie na swojej drodze. Jest jednak jeden “mały” warunek. Nie mamy głosić siebie, ale Ewangelię Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak wzbudzać zaufanie u innych?
2. Czy potrzebny jest Ci czas “wewnętrznej ciszy”?
3. Czy głosisz Ewangelię Jezusa, czy raczej siebie?

 

I tak na koniec…
Nie można głosić słowa świętego, nie uświęciwszy przedtem choć trochę własnej duszy” (Mikołaj Gogol)

 

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,147,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mk-16-15-18.html

 

*********

#Ewangelia: Oni nie tracą pokoju

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. Today is a good day / Foter / CC BY-NC-ND)

Spośród swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. 

 

Powiedział też do nich: “Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.

 

Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi!» Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was.

 

W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swą zapłatę.
Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże»”.

 

[Łk 10, 1-9]

 

Komentarz do Ewangelii

 

Uczniowie Pana Jezusa nigdy nie stracą pokoju. Jeśli spotkają człowieka “godnego pokoju”, ich pokój będzie się udzielał również temu człowiekowi i będą trwać w pokoju razem z nim.

 

Jeśli spotkają człowieka “niegodnego pokoju”, czyli gardzącego pokojem, wówczas ich pokój nie zginie, ani nawet nie zmąci się, lecz “powróci do nich”. Taka jest moc Ewangelii, na której wzrastają uczniowie Pana Jezusa. Ewangelia daje pokój niezniszczalny.
Rozdawanie pokoju to jednak trudne zadanie. Kto to czyni, podobny jest do ciężko pracującego robotnika. Jest to również zadanie niebezpieczne, choć wydawałoby się, że wszyscy chcą pokoju. Niestety, większość ludzi chce tylko spokoju, który z pokojem ma niewiele wspólnego.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2316,ewangelia-oni-nie-traca-pokoju.html

 

**************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
26 stycznia
Święci biskupi Tymoteusz i Tytus
Święci Tymoteusz i Tytus Tymoteusz był wiernym i oddanym uczniem oraz współpracownikiem św. Pawła. Św. Paweł nazywa go “najdroższym synem” (1 Kor 4, 17), “bratem” (1 Tes 3, 2), “pomocnikiem” (Rz 16, 21), którego wspomina ze łzami w oczach (2 Tm 1, 4).
Kiedy Apostoł Narodów zatrzymał się w czasie swojej drugiej podróży w miasteczku Listra, nawrócił dwie Żydówki: kobietę imieniem Lois i jej córkę, Eunikę. Synem tejże Euniki, a wnukiem Lois był św. Tymoteusz. Jego ojcem był zamożny Grek, poganin, który jednak pozwolił babce i matce wychować Tymoteusza w wierze mojżeszowej. Tymoteusz był młodzieńcem wykształconym. Znał Pismo święte i często się w nim rozczytywał. Wyróżniał się dobrymi obyczajami. Chrzest przyjął z rąk św. Pawła. Dlatego słusznie Apostoł nazywał go swoim synem. Dla ułatwienia Tymoteuszowi pracy wśród rodaków św. Paweł poddał go obrzezaniu.
Św. Paweł często wysyłał Tymoteusza w trudnych i poufnych sprawach do poszczególnych gmin, które założył, m.in. do Koryntu, Filippi i Tesalonik. Jego też wyznaczył na biskupa Efezu, ówczesnej metropolii Małej Azji i stolicy rzymskiej prowincji. W czasie swoich podróży po Małej Azji, Achai (Grecji) i do Jerozolimy św. Paweł zabierał ze sobą Tymoteusza do pomocy w posłudze apostolskiej. Święty uczeń dzielił także ze swoim mistrzem więzienie w Rzymie (Flp 2, 19-23). Dwa Pawłowe listy do Tymoteusza znajdują się w kanonie ksiąg Nowego Testamentu. Paweł wydaje mu najpiękniejsze świadectwo i daje pouczenia, jak ma rządzić Kościołem w Efezie.
Według podania, kiedy św. Jan Apostoł przybył do Efezu, Tymoteusz oddał się do jego dyspozycji. Kiedy zaś Apostoł został skazany na banicję na wyspę Patmos przez cesarza Domicjana, Tymoteusz miał na nowo objąć biskupstwo w tym mieście.
Tradycja głosi, że Tymoteusz miał ponieść śmierć męczeńską za Trajana z rąk rozjuszonego tłumu pogańskiego, kiedy miał odwagę publicznie zaprotestować przeciwko krwawym igrzyskom. Tłum miał rzucić się na starca i tak go pobić, że ten niebawem wyzionął ducha. Martyrologium Rzymskie podaje jeszcze inną wersję, że biskup miał występować przeciwko czci pogańskiej bogini Diany, która w Efezie miała swoje centralne sanktuarium. Możliwe, że obie przyczyny były powodem jego śmierci około roku 97. Dlatego do roku 1969 św. Tymoteusz odbierał chwałę jako męczennik. Ostatnia reforma liturgii czci go jednak jako wyznawcę w przekonaniu, że ostatnie chwile życia Tymoteusz spędził nie jako męczennik, mimo że w latach swojego pasterzowania wiele musiał wycierpieć dla sprawy Chrystusa.
Jest patronem Krety. Jego relikwie przeniesiono z Efezu do Konstantynopola (356 r.) i umieszczono w bazylice Dwunastu Apostołów. W XII w. krzyżowcy wywieźli je do włoskiego miasta Termoli. Zamurowane, zostały odnalezione przypadkiem 7 maja 1945 roku.W ikonografii św. Tymoteusz przedstawiany jest w tunice lub jako biskup w liturgicznych szatach. U jego stóp leżą kamienie.

Tytus znany jest wyłącznie z listów św. Pawła. Pochodził z rodziny grecko-rzymskiej, zamieszkałej w okolicy Antiochii Syryjskiej. Stamtąd bowiem Apostoł zabrał go do Jerozolimy. Został ochrzczony przez św. Pawła przed soborem apostolskim w 49 r. Obok Tymoteusza i św. Łukasza Ewangelisty Tytus należał do najbliższych i najbardziej zaufanych uczniów św. Pawła Apostoła. Towarzyszył mu w podróżach i na soborze apostolskim w Jerozolimie. Dowodem wyjątkowego zaufania, jakim młodego człowieka darzył św. Paweł, były delikatne misje, jakie mu powierzał. Jego to właśnie wysłał do Koryntu. Nie pozwolił go też obrzezać w przekonaniu, że jego praca apostolska będzie rozwijać się nie wśród Żydów, ale wśród pogan. W swoich Listach Apostoł Narodów oddaje Tytusowi najwyższe pochwały. Jeden list skierował wyłącznie do niego – tekst ten został włączony do kanonu Nowego Testamentu. Około roku 63 Paweł ustanowił Tytusa biskupem gminy chrześcijańskiej na Krecie.
Tytus zmarł mając 94 lata. Według podania miał ponieść śmierć męczeńską w mieście Gortyna na Krecie za panowania cesarza Domicjana (81-96). Od roku 1969 Kościół zachodni, rzymski, oddaje mu cześć jako wyznawcy. Jego śmiertelne szczątki złożono w miejscu jego śmierci. Św. Andrzej z Jerozolimy, metropolita Krety (712-740), wygłosił ku czci św. Tytusa płomienne kazanie, nazywając go fundatorem Kościoła na Krecie, jego pierwszym pasterzem, kolumną, bramą obronną i ojcem wyspy. Po najeździe Saracenów na Kretę odnaleziono tylko relikwię jego głowy i umieszczono ją w relikwiarzu (823). W roku 1662 Wenecjanie zabrali ją do swego miasta i umieścili w bazylice św. Marka. Paweł VI w ramach ducha ekumenicznego zbliżenia nakazał tę relikwię zwrócić Kościołowi prawosławnemu. Wśród wielkich uroczystości została przewieziona na Kretę (12 maja 1966 roku) i umieszczona w mieście Heraklion (Iraklion).

W ikonografii Święty przedstawiany jest w stroju biskupim. Jego atrybutem jest księga.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-26a.php3
************

Na drogach św. Pawła (221)

Objawiła się bowiem łaska Boga, niosąca zbawienie wszystkim ludziom (Tt 2, 11)

Ołtarz we wnętrzu więzienia Mamertyńskiego w Rzymie

W tym, co dotyczy rzymskiego uwięzienia Pawła, nie jesteśmy w stanie przekonująco powiedzieć, czy doczekał się uwolnienia i dopiero kilka lat później poniósł śmierć męczeńską, czy raczej został osądzony, skazany i stracony około dwa lata po przybyciu do stolicy imperium. Przez długi czas dominowało pierwsze spojrzenie, oparte przede wszystkim na uznawaniu za autentycznie Pawłowe tzw. Listów pasterskich, czyli Pierwszego i Drugiego Listu do Tymoteusza oraz Listu do Tytusa, a także na informacji przekazanej przez Euzebiusza z Cezarei, pierwszego wybitnego historyka Kościoła, który napisał: „Po swej obronie przed Trybunałem [Cezara] apostoł wybrał się podobno w nową podroż na głoszenie Ewangelii, a potem powrócił do stolicy i męczeństwem zakończył swoje życie. Wtedy to z więzienia pisze swój Drugi List do Tymoteusza, w którym wyraźnie wspomina pierwszą swą obronę oraz swój bliski koniec” (Historia Kościoła, II, 22, 2).

Informację Euzebiusza zdaje się potwierdzać Drugi List do Tymoteusza, w którym dopatrzono się sugestii (4, 13), że przebywając kolejny raz na Wschodzie Paweł został aresztowany w Troadzie i ponownie przewieziony do Rzymu. Wnioskowano, że, uwolniony z więzienia w 63 r., odbył podroż na Wschód, do Efezu, gdzie ustanowił Tymoteusza biskupem lokalnej wspólnoty chrześcijańskiej (1 Tm 1, 3), oraz do Macedonii i Grecji, a także na Kretę, powierzając Tytusowi urząd tamtejszego biskupa (Tt 1, 5). Nie było jednak zgody co do tego, gdzie został napisany każdy z trzech Listów pasterskich. Jedni łączyli autorstwo tych trzech pism z Rzymem, inni zaś twierdzili, że każde z nich powstało w odmiennych okolicznościach i miejscu.

Wielu zwolenników miał pogląd, że Pierwszy List do Tymoteusza został napisany między 63 a 67 r. w Macedonii. Motywowała go troska Pawła o Kościół w Efezie, wystawiony na dawne i nowe zagrożenia, zarówno w dziedzinie doktrynalnej, jak i moralnej. Przyjmowano, że po uwolnieniu z więzienia rzymskiego Paweł dotarł do Efezu, gdzie powierzył Tymoteuszowi miejscową wspólnotę wyznawców Chrystusa, po czym, przebywając w Macedonii, pilnie śledził to, co się działo w Efezie. List jest zbiorem pouczeń duszpasterskich, których cel stanowi utwierdzenie w wierze, niezbędne wobec przybierania na sile złych wpływów fałszywych nauczycieli (1, 3-20). Pismo zawiera akcenty bardzo osobiste, nawiązujące do dramatycznej przeszłości Pawła, „niegdyś bluźniercy, prześladowcy i krzywdziciela” (1 Tm 1, 13), który wyznaje: „Dostąpiłem jednak miłosierdzia, by na mnie pierwszym Jezus Chrystus okazał całą swą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego uwierzą dla życia wiecznego” (1, 14. 16).

Według zwolenników Pawłowego autorstwa, List do Tytusa powstał w podobnych okolicznościach, czyli podczas domniemanej podroży na Wschód. Przyjmowano, że Paweł napisał go około 65 r., być może w Macedonii albo w Koryncie. Tytus był chrześcijaninem nawróconym z pogaństwa (Ga 2, 1-5), który towarzyszył Pawłowi w podroży z Antiochii nad Orontesem do Jerozolimy po zakończeniu pierwszej wyprawy misyjnej. Mimo nacisków, by poddać go obrzezaniu, Paweł nie ustąpił, co stało się jednym z powodów konfliktu dotyczącego przestrzegania Prawa Mojżeszowego przez pogan nawróconych na wiarę chrześcijańską (Dz 15). Później Tytus towarzyszył Pawłowi podczas trzeciej podroży misyjnej, doręczając adresatom Drugi List do Koryntian (2 Kor 3, 1-4; 7, 5-9). Po domniemanym uwolnieniu z więzienia rzymskiego Paweł odwiedził – bądź założył – wspólnotę chrześcijańską na Krecie i powierzył ją Tytusowi (Tt 1, 5). Niedługo później skierował do niego list.

W ostatnich dekadach wielu uczonych, powołując się na rozmaite argumenty natury lingwistycznej, historycznej i psychologicznej, podważa Pawłowe autorstwo Listów pasterskich, przypisując je któremuś z uczniów Pawła. Nie można jednoznacznie rozstrzygnąć tej kwestii. Ich układ w kanonie ksiąg Nowego Testamentu na pewno nie odzwierciedla kolejności ich powstania, ponieważ List do Tytusa wygląda na napisany najwcześniej. W trwającej dyskusji coraz więcej zwolenników ma opinia, że Drugi List do Tymoteusza to pismo autentycznie Pawłowe. Natomiast dwa pozostałe, czyli Pierwszy List do Tymoteusza i List do Tytusa, nawet jeżeli nie zostały napisane bądź podyktowane przez Pawła, odzwierciedlają jego nauczanie i sposób rozwiązywania problemów w założonych przez niego wspólnotach wyznawców Chrystusa.

ks. Waldemar Chrostowski
Idziemy nr 2 (331), 8 stycznia 2012
fot. ks. Henryk Zieliński/Idziemy

http://www.idziemy.pl/wiara/na-drogach-sw-pawla-221-/
************

Listy Pasterskie (1-2 Tm; Tt)

Dwa Listy do Tymoteusza i List do Tytusa są nazywane listami pasterskimi (LP) z racji podejmowanej w nich tematyki. Nazwa ta, choć sięgająca ponad dwa wieki wstecz, przyjęła się i po dziś dzień jest powszechnie używana. W związku z listami pasterskimi dwie kwestie domagają się omówienia: problem ich autorstwa i poruszana tematyka.

Z początkiem XIX w. pojawiły się głosy sugerujące, że apostoł Paweł nie mógł napisać 1-2 Tm i Tt. Od tamtego czasu uczeni przedstawili całą gamę argumentów przeciwko ich Pawłowemu autorstwu, jak również na poparcie jego autorstwa. We współczesnych studiach przeważa mimo wszystko pierwsza opinia. W pierwszej kolejności uderzają duże różnice w słownictwie i stylu, kiedy LP porównamy z pozostałymi listami apostoła. Ten fakt nie przesądza ostatecznie autorstwa, ale domaga się wyjaśnienia odmienności literackiej.

Bardziej klarowny argument stanowi obraz i doktryna Kościoła przedstawionego w LP. Występuje tu różnica w sposobie, w jaki Paweł i LP traktują przekaz tradycji. Pierwszy przejmuje ją i interpretuje, drugi tylko przejmuje (moment statyczny). Dowodzi to, że w momencie powstawania LP przekaz chrześcijańskiej wiary osiągnął już etap zdefiniowanej doktryny. Stąd w LP znajdziemy określenie „depozyt wiary” (2 Tm 1, 12 i 14). Dalej, Kościół przedstawiony w LP ma zinstytucjonalizowaną strukturę. Na jego czele stoją biskupi, prezbiterzy i diakoni. W listach Pawła nie spotykamy jeszcze takiego nazewnictwa (poza Flp 1, 1 – późniejszy dodatek), gdyż wykształciło się ono dopiero po jego śmierci. W LP występują ponadto terminy techniczne, jak neofita (nowo ochrzczony) czy heretyk (sekciarz), które takie znaczenie uzyskały w okresie po śmierci apostoła. Poważnym argumentem jest jeszcze to, że autor LP, kiedy omawia te same sprawy, co Paweł w pozostałych listach, posługuje się określeniami i wyrażeniami obcymi apostołowi lub nadaje im inne znaczenie. Trzeba przyznać, że wysunięto poważne obiekcje przeciwko Pawłowemu autorstwu LP, z których przytoczyliśmy tylko kilka. Siłę opinii o nieautentyczności LP stanowią nie tylko pojedyncze argumenty, ale ich kumulacja. Od słownictwa i stylu po doktrynę widać na każdym poziomie różnice z pozostałymi pismami Pawła. Na uwagę zasługuje to, że przedstawiane obiekcje odnoszą się w zdecydowanej większości do 1 Tm i Tt. Drugi List do Tymoteusza różni się od pozostałych i jest gdzieś zawieszony między nimi a Listami apostoła.

Wątpliwości co do Pawłowego autorstwa LP skłoniły uczonych do przedstawienia hipotez, w jaki sposób i kiedy zostały one napisane. Przedstawione wcześniej racje każą przyjąć, że Listy powstały po śmierci Pawła, czyli mniej więcej z końcem I w. Najbardziej rozpowszechniona dziś opinia głosi, że napisał je jeden czy dwóch (z racji odmienności 2 Tm) spośród uczniów Pawła (pseudonimia). Zjawisko to było znane w ówczesnym świecie. Uczniowie apostoła, powołując się na jego autorytet i znane im nauczanie, staraliby się w ten sposób rozwiązać ówczesne problemy Kościoła. Nie cichną też głosy, że LP zostały opracowane na kanwie fragmentów autentycznych zapisów Pawła – stąd duże podobieństwa i jednocześnie jeszcze większe różnice. Ale ten fakt wyjaśnia tak samo dobrze hipoteza pseudonimii. Ci, którzy nie mogą się pogodzić z tym, że apostoł nie napisałby LP utrzymują, że różnice są wynikiem posługiwania się sekretarzem. Ta teoria zawiera w sobie coś z wewnętrznej sprzeczności. Dlaczego apostoł miałby zlecić napisanie 1 Tm i Tt sekretarzowi, kiedy znajdował się na wolności i w zgodzie z wcześniejszą praktyką mógł osobiście podyktować oba Listy. Teoria znajduje uzasadnienie tylko w odniesieniu do 2 Tm, gdyż wówczas Paweł był w więzieniu. Co więcej, 2 Tm powinien wykazywać większe różnice w słownictwie i stylu, gdyż apostoł będąc więźniem nie miał łatwego dostępu do rzekomego sekretarza – tym czasem jest bliższy piśmiennictwu Pawłowemu od 1 Tm i Tt, przy których redakcji mógł mieć bezpośredni dostęp do sekretarza. Czwarta i ostatnia hipoteza dowodzi, że 2 Tm został napisany przez apostoła, natomiast 1 Tm i Tt należą do piśmiennictwa po-Pawłowego (pseudonimia) i naśladują 2 Tm. Ta hipoteza uwzględnia odmienność 2 Tm, względem 1 Tm i Tt, ale może to tylko oznaczać, że ten List zredagował inny uczeń apostoła.

Niezależnie od wiarygodności przedstawionych hipotez tradycja Kościoła włączyła już u samych początków 1-2 Tm i Tt do korpusu Listów apostoła Pawła, uznając, że zawierają one naukę w duchu tegoż Kościoła. Materialne autorstwo staje się w tym momencie rzeczą drugorzędną. LP umiejscawiają ich adresatów, Tymoteusza i Tytusa, w Efezie i na Krecie. Pierwszy jest biskupem w stolicy rzymskiej prowincji Azji, drugi zaś organizuje Kościół na Krecie. Co się tyczy czasu powstania LP, to najczęściej wskazuje się na koniec I w.

Drugą istotną kwestię związaną z Listami pasterskimi, jaką zasygnalizowaliśmy na wstępie, stanowią poruszane w nich problemy, odsłaniające obraz i doktrynę ówczesnego Kościoła. LP dotykają zasadniczo spraw pasterskich, ale znajdujemy w nich ważną wzmiankę o natchnieniu Pisma świętego (2 Tm 3, 16), określenie doktryny chrześcijańskiej mianem depozytu wiary, którego strzeże pierwotny Kościół (2 Tm 1, 12-14), wzmiankę o udzieleniu święceń Tymoteuszowi przez włożenie rąk Pawła i kolegium prezbiterów (2 Tm 1, 6 i 1 Tm 4, 14) oraz pouczenia skierowane do biskupów, prezbiterów i diakonów (1 Tm 3, 1-16; Tt 1, 5-9). W 1 Tm 1, 3-11 apostoł zachęca do zabiegania o czystość głoszonej nauki w obliczu ludzi, którzy usiłują ją wypaczyć. W 4, 1-11 powraca przestroga przed błędnymi naukami. Poza tym spotykamy w LP pouczenia natury moralnej i zachęty do prawdziwie chrześcijańskiego życia. W 2 Tm 2, 1-13 znajduje się piękny tekst zachęcający do podejmowania trudów apostolskich – łącznie z męczeństwem – na chwałę Bożą i dla zbawienia ludzi. Głosiciel Ewangelii staje do walki z tym światem jak „żołnierz Jezusa Chrystusa” (w. 3). Żołnierz jest gotów walczyć, ale też oddać swe życie za sprawę. Z kolei w 2 Tm 4, 1-8 znajduje się inny piękny tekst, zwany testamentem duchowym Pawła. W obliczu śmierci wydaje on ostatnie polecenia swemu umiłowanemu uczniowi, Tymoteuszowi, i wyznaje: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (w. 7). Apostoł stawia siebie za wzór wierności do samego końca.

Pozostałe pouczenia czy upomnienia dotyczą życia chrześcijańskiego w ogólności, jak np. zachowania się mężczyzn i kobiet podczas modlitwy (1 Tm 2, 8-15), wdów i ich posługi (5, 3-16) czy pouczeń skierowanych do różnych stanów (Tt 2, 1-15). Listy pasterskie, pomimo że nie zawierają w takim samym stopniu, co pozostałe Listy Pawła, pouczeń doktrynalnych, to dają nam wgląd w życie wczesnego Kościoła i wytyczają wzór tego życia.

ks. prof. dr hab. Waldemar Rakocy CM

http://www.oltarz.pl/index.php?action=show&id=939

************
Pouczenia Apostoła Pawła

Trzy ostatnie listy św. Pawła, nazywane Listami Pasterskimi, skierowane zostały do dwu uczniów: Tymoteusza i Tytusa, którzy współpracowali z Apostołem Narodów na drogach jego misyjnej działalności, a następnie stanęli na czele kościołów w Efezie i na Krecie. Fragment katalogu Muratoriego tak charakteryzuje te pisma: „Listy te, z uczucia i umiłowania napisane, są jednak we czci w Kościele katolickim, uważane za święte ze względu na ustalenie karności kościelnej”.

O ile w cytowanym zdaniu chodzi przede wszystkim o kanoniczny walor tych listów, dla nas istotne są słowa, które mówią o uczuciu i umiłowaniu. Stanowią one bowiem znakomite świadectwo stosunku świętego Pawła do jego uczniów, dla których okazuje się on być duchowym ojcem i przewodnikiem po drogach ich powołania. Zapewne także dzisiaj przykład Apostoła może skłaniać wielu ludzi, którzy mają spełniać podobną rolę we wspólnotach kościelnych, do uznania go za doskonałego przewodnika w wierze.

Dwa spośród Listów Pasterskich Paweł pisze do Tymoteusza, swego ucznia i towarzysza, którego nazywa prawowitym dzieckiem w wierze. Natomiast list do Tytusa jest bardziej zwięzły i mniej serdeczny. Stosunek Pawła do obu uczniów nie wynika jedynie z wyrachowania, które skłania do obdarowywania wszystkich po równo, ale wyraża całą gamę postaw, znamionującą człowieka z krwi i kości, mającego swoje większe lub mniejsze sympatie, które jednak nie przeszkadzają w prawdziwym ojcostwie duchowym.

Pouczenia Apostoła odnoszą się do postawy, jaką powinni się charakteryzować Tymoteusz i Tytus, podkreślają ich duszpasterskie obowiązki, a także wyrażają prawdziwie ludzką i serdeczną troskę o zdrowie Tymoteusza. Paweł okazuje się być nie tylko przełożonym kościelnym pouczającym młodych biskupów, ale także zatroskanym ojcem, dla którego przede wszystkim liczy się drugi człowiek. I troska ta przyjmuje niezwykle serdeczną postać, gdy Apostoł poleca Tymoteuszowi, aby ze względu na niedomagania żołądka nie pił samej wody, lecz używał wina.

Paweł na pierwszym miejscu stawia zadanie toczenia dobrej walki, u podstaw której leżą wiara i dobre sumienie. W tej walce duszpasterz powinien z należytą skrupulatnością stosować prawo dla ukrócenia przestępstw oraz przekazywać zdrową naukę Chrystusa, ponieważ ona przyczynia się do umocnienia miłości. Apostoł posyła pouczenia, aby jego uczniowie wiedzieli, jak należy postępować w Kościele, który jest domem Bożym, filarem i podporą prawdy.

Biskup ma pouczać mężczyzn, aby podczas modlitwy mieli ręce czyste i serca wolne od gniewu, kobietom zaś zalecać skromność w ubiorze, który przyodziewają (by wskazywać, że dobre uczynki znaczą więcej niż zdobiące ciało kosztowności). Natomiast w powoływaniu współpracowników biskup musi brać pod uwagę ich dojrzałość w kierowaniu sobą i domownikami, bowiem tylko wówczas, gdy spełniają oni ten warunek, będą mogli z pełną odpowiedzialnością sprawować urząd czuwających i posługujących w Kościele. Szczególny nacisk powinien zostać położony na zachowywanie umiarkowania w piciu i odrzucenie pożądliwości dóbr materialnych.

Bez względu na liczne obowiązki w stosunku do bliźnich biskup nie może zaniedbać otrzymanego charyzmatu: ma strzec powierzonego mu depozytu, trwać w nauce i przyczyniać się do zbawienia siebie oraz tych, którzy go słuchają.

W związku z powyższymi nakazami pozostaje jeszcze jedno pouczenie: o właściwym użyciu bogactwa, które odłożone do skarbca Bożego, winno się stać podstawą prawdziwego życia.

Pouczenia św. Pawła pokazują, jak wielką determinacją ma się odznaczać postępowanie tych, którzy wypełniają wobec innych zadanie ojcostwa duchowego, jaka powinna być hierarchia stawianych zadań. Wniosek narzuca się sam: trzeba wykształcić silnego człowieka i ukazać mu zadania w Kościele, a wszystko to czynić z miłością i delikatnością, które jednak nie mają w sobie nic z pobłażania.

ks. Tomasz Jelonek
„Głos Ojca Pio” (nr 33/2005)

http://glosojcapio.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=336&Itemid=106

************

Wspomnienie Świętych Biskupów Tymoteusza i Tytusa,

do czytań z t. VI Lekcjonarza: 2 Tm 1,1–8;  Łk 10,1–9

Pierwszy spośród dzisiejszych Patronów, Tymoteusz, był wiernym i oddanym uczniem oraz współpracownikiem Świętego Pawła. Święty Paweł nazywa go „najdroższym synem”, „bratem”, „pomocnikiem”, którego wspomina ze łzami w oczach. Kiedy Apostoł Narodów zatrzymał się w czasie swojej drugiej podróży w miasteczku Listra, nawrócił dwie Żydówki: kobietę imieniem Lois i jej córkę, Eunikę. Synem tejże Euniki, a wnukiem Lois, był Święty Tymoteusz. Jego ojcem był zamożny Grek, poganin, który jednak pozwolił babce i matce wychować Tymoteusza w wierze mojżeszowej.

Tymoteusz był młodzieńcem wykształconym. Znał Pismo święte i często się w nim rozczytywał. Wyróżniał się dobrymi obyczajami. Chrzest przyjął z rąk Świętego Pawła. Dlatego słusznie Apostoł nazywał go swoim synem. Dla ułatwienia Tymoteuszowi pracy wśród rodaków, poddał go Paweł obrzezaniu. Paweł też często zlecał Tymoteuszowi trudne i poufne sprawy w poszczególnych gminach, które założył. Jego też wyznaczył biskupem Efezu, ówczesnej metropolii Małej Azji i stolicy rzymskiej prowincji.

W czasie swoich podróży po Małej Azji, Grecji i do Jerozolimy, Święty Paweł zabierał ze sobą Tymoteusza do pomocy w posłudze apostolskiej. Tymoteusz dzielił także ze swoim mistrzem więzienie w Rzymie. Dwa Pawłowe listy, do niego skierowane, znajdujemy wśród ksiąg Nowego Testamentu. Paweł wydaje mu najpiękniejsze świadectwo i daje pouczenia, jak ma rządzić Kościołem w Efezie.

Z kolei drugi dzisiejszy Patron, Tytus, znany jest wyłącznie z listów Świętego Pawła. Pochodził z rodziny grecko–rzymskiej, zamieszkałej w okolicy Antiochii Syryjskiej. Stamtąd bowiem zabrał go Apostoł do Jerozolimy. Został ochrzczony przez Świętego Pawła przed soborem apostolskim w 49 roku. Obok Tymoteusza i Łukasza Ewangelisty Tytus należał do najbliższych i najbardziej zaufanych uczniów Świętego Pawła Apostoła. Towarzyszył mu w podróżach i na Soborze Jerozolimskim. Dowodem wyjątkowego zaufania, jakim tak w końcu młodego człowieka darzył Święty Paweł, były delikatne misje, jakie mu powierzał. Jego to właśnie wysłał do Koryntu. Nie pozwolił go też obrzezać w przekonaniu, że jego praca apostolska będzie rozwijać się nie wśród Żydów, ale wśród pogan. W swoich Listach Apostoł Narodów oddaje Tytusowi najwyższe pochwały. Jeden zaś List skierował wyłącznie do niego – i ten List znalazł się w kanonie Nowego Testamentu. Około roku 63 Paweł ustanowił go biskupem gminy chrześcijańskiej na Krecie.

            Jak zatem widzimy, w życiu tych dwóch młodych Biskupów młodego Kościoła spełniło się w całej rozciągłości polecenie, które Jezus wypowiedział dzisiaj w Ewangelii. Zostali bowiem we dwóch posłani, niczym owce między wilki. Posyłani do trudnych spraw przez Pawła Apostoła, wnosili Chrystusowy pokój i głosili Królestwo Boże. I zapewne nie nosili ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów – jak mówił Jezus – to znaczy nie byli bogaci w żadne atrybuty ziemskiego panowania, posiadania, czy ziemskiej mądrości, ale w moc Bożego błogosławieństwa i w dobroć ojcowskiego serca Pawła Apostoła, z którego otrzymywali wsparcie i serdeczne wskazania.

A ojcowskie nastawienie do nich Apostoła Narodów chyba najlepiej widać w tych oto słowach, zapisanych w Drugim Liście do Tymoteusza, a wygłoszonych w pierwszym dzisiejszym czytaniu: Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa naszego Pana ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według danej mocy Boga.

Przeżywając dzisiejsze liturgiczne wspomnienie, chcemy uświadomić sobie tę prawdę, że wiara przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, w atmosferze miłości, zaufania i przyjaźni, i że każdy z nas – tak jak tę wiarę od kogoś otrzymał, od kogoś się jej nauczył – tak też zobowiązany jest przekazać ją dalej: swoim dzieciom, wnukom, przyjaciołom, stając się dla nich dobrym przykładem i przewodnikiem po drogach wiary, jak Święty Paweł był przewodnikiem dla Tymoteusza i Tytusa.

W tym kontekście pomyślmy:

  • Kto był moim najważniejszym przewodnikiem po drogach wiary i jaka jest moja wobec niego wdzięczność?
  • Komu ja wskazałem – wskazuję – drogę do Chrystusa?
  • Czy moją przyjaźń z innymi buduję na Chrystusie, czy na własnej rzekomej wielkości?

Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.

ks. Jacek Jaśkowski
http://gaudiumetspes.blog.onet.pl/2011/01/26/o-duchowych-synach-swietego-pawla/
************

List do Tytusa – studium w audycjach Trans World Radio

mcieslar czw, 28 wrz 2006, 04:10:00 Odsłon 6,440
Po wyjściu z pierwszego uwięzienia rzymskiego apostoł Paweł udał się w podróż misyjną, która przypadła na lata 64 – 67 n.e. Jak wynika z treści 5 w. 1 rozdziału Listu do Tytusa, apostoł założył wtedy, w czasie kilkuletniej swojej działalności, poprzedzającej drugie uwięzienie, wspólnotę na Krecie. Odjeżdżając, pozostawił tam Tytusa, jako swego przedstawiciela i kontynuatora rozpoczętego dzieła.Nie wiemy, jak długo apostoł Paweł przebywał na Krecie.Niewiele też wiemy o Tytusie, którego znamy jedynie z krótkich wzmianek w listach apostoła Pawła. Dzieje Apostolskie w ogóle o Tytusie nie wspominają, chociaż był on współpracownikiem Pawła już w czasie wcześniejszej działalności apostoła. Wiemy, że Księga Dziejów Apostolskich koncentruje się na dwóch postaciach: apostole Piotrze, w pierwszej części, i apostole Pawle, w drugiej. Jednak nie ukazuje pełnych losów nawet tych dwóch największych misjonarzy wczesnego Kościoła. Autor Dziejów, Łukasz, starał się bowiem opisać przede wszystkim zwycięski pochód Ewangelii poprzez świat. Nie koncentrował się więc na postaciach ludzi, nawet największych apostołów, lecz na działaniu Ducha Świętego, dzięki któremu Ewangelia rozprzestrzeniała się i powodowała gwałtowny rozwój Kościoła Jezusa Chrystusa.Dzięki zawartej w Liście do Galacjan relacji Pawła z soboru apostolskiego w Jerozolimie wiemy, że już wtedy Tytus towarzyszył Pawłowi. Apostoł przedstawił w Jerozolimie Tytusa jako wzór nienagannego chrześcijanina, nawróconego z pogaństwa. Tytus był też współpracownikiem apostoła w czasie jego trzeciej podróży misyjnej. Był kurierem, przekazującym listy Pawła Koryntianom, i był bardzo użyteczny dla apostoła w czasie jego wielkiej kampanii misyjnej w Efezie.

Wkrótce po pozostawieniu Tytusa na Krecie apostoł Paweł napisał do niego list, zawierający wskazówki, jak opiekować się tamtejszą młodą wspólnotą chrześcijan.

Porównanie postaci Tymoteusza i Tytusa

Tymoteusz i Tytus byli młodymi przywódcami Kościoła, przygotowanymi do służby kaznodziejskiej i duszpasterskiej przez apostoła Pawła. Obaj nawrócili się dzięki Pawłowi; to on przyprowadził ich do Chrystusa. Apostoł nazywa ich obydwu synami, “synami w wierze.”

Do obydwu napisał Paweł listy. Znane są nam dwa Listy do Tymoteusza i jeden do Tytusa. Nazwano je “Listami Pasterskimi”, dlatego, że apostoł udziela w nich Tymoteuszowi i Tytusowi wielu cennych rad, pouczeń i wskazówek, jak opiekować się lokalną wspólnotą Kościoła.

Listy Pasterskie są i dla nas, dzisiaj, źródłem fundamentalnych prawd odnośnie organizacji i funkcjonowania kościołów lokalnych. Mamy dzisiaj wiele książek na temat organizacji Kościoła. W Piśmie Świętym znajdują się tylko trzy krótkie listy omawiające ten temat. A jednak właśnie Listy do Tymoteusza i List do Tytusa zawierają to, co Kościołowi jest najbardziej potrzebne. Mówią bowiem nie tyle o metodach zarządzania Kościołem, co o głębszych, duchowych kwestiach związanych z funkcjonowaniem Kościoła.

Nie wiemy zbyt wiele ani o Tytusie, ani o Tymoteuszu. Z tonu listów Pawła możemy jedynie odgadywać, że Tymoteusz był człowiekiem bardzo wrażliwym, potrzebującym ciągłej zachęty i wsparcia, natomiast Tytus był bardziej samodzielny, silniejszy psychicznie, bardziej odważny i zdecydowany.

Tymoteusz był synem Żydówki i apostoł obrzezał go, o czym wiemy z relacji Dziejów Apostolskich, natomiast nie dopuścił do obrzezania Tytusa, który z pochodzenia był poganinem. Apostoł pisze o tym w Liście do Galacjan i tam też znajdujemy takie jego słowa:

“Ani obrzezanie, ani brak obrzezania nie ma znaczenia, tylko to, by zostać nowym stworzeniem w Jezusie Chrystusie.”

Apostoł Paweł mówił, że chce być wszystkim dla wszystkich, byle by tylko doprowadzić chociaż niektórych do wiary w Chrystusa. Dla Żydów Paweł chciał być Żydem, dla pogan chciał być jak poganin.

Obrzezał Tymoteusza, by móc wraz z nim nauczać w synagogach. Ale gdy w Jerozolimie w czasie soboru apostolskiego ważyły się losy Ewangelii jako Dobrej Nowiny o zbawieniu dla wszystkich, zarówno Żydów, jak i pogan, Paweł odmówił obrzezania Tytusa.

Apostoł Paweł nie przywiązywał wielkiej wagi do zewnętrznych obrzędów. Istotę chrześcijaństwa widział w żywej, osobistej więzi wierzącego człowieka z Jezusem.

Chrześcijaństwo nie polega na wypełnianiu drobiazgowych przepisów, zasad i obrzędów. Chrześcijaństwo to życie na codzień w bliskiej, osobistej więzi z Jezusem Chrystusem.

Temat Listu

W Liście do Tytusa wyrysowany jest obraz Kościoła Jezusa Chrystusa, Kościoła Nowego Testamentu. Zgodnie z nauką apostoła Pawła, Kościół powinien cechować się: 1) uporządkowaną organizacją, 2) wyznawaniem zdrowej nauki i 3) prowadzeniem czystego życia, gotowością do czynienia dobra, wypływającą z miłości. Taki jest obraz Kościoła Chrystusowego, jaki ukazuje nam List do Tytusa.

W Listach do Tymoteusza apostoł Paweł pisał przede wszystkim o potrzebie wykładania prawidłowej, zdrowej nauki w Kościele. W Liście do Tytusa mowa jest przede wszystkim o potrzebie Bożego porządku w funkcjonowaniu Kościoła. Kluczowym wersetem Listu jest piąty wiersz pierwszego rozdziału, gdzie czytamy, jak Paweł zwraca się do Tytusa:

” Zostawiłem cię na Krecie po to, abyś uporządkował rozpoczęte prace i w miastach ustanowił starszych, tak, jak ci poleciłem.”

Zadaniem Tytusa było wprowadzenie porządku, ładu, w funkcjonowaniu Kościoła na Krecie.

Treść Listu

W pierwszym rozdziale Listu do Tytusa apostoł Paweł pisze o potrzebie dobrej organizacji Kościoła.

W rozdziale drugim apostoł podkreśla znaczenie zdrowej, zrównoważonej nauki, nauki wypływającej wprost z Bożego Słowa.

W pierwszym wierszu rozdziału drugiego czytamy: “Ty zaś głoś to, co jest zgodne ze zdrową nauką.” Kościół może wzrastać duchowo tylko wtedy, gdy jest w nim prowadzone biblijne, zdrowe nauczanie.

W rozdziale trzecim akcent pada na wypełnianie dobrych czynów. W pierwszym wierszu trzeciego rozdziału czytamy: “Przypominaj im, że powinni podporządkować się zwierzchnim władzom, słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu.”

Tak więc Kościół Chrystusa powinien być uporządkowaną, dobrze zorganizowaną wspólnotą, ciągle rozwijającą się duchowo dzięki “karmieniu się” zdrową, biblijną nauką, wspólnotą gotową do wszelkiego dobrego czynu, demonstrującą na zewnątrz swoją wiarę i oddanie Chrystusowi poprzez życie i działanie nacechowane dobrocią i miłością.

Musimy przyznać, że bardzo trudno byłoby nam dzisiaj wskazać Kościół, który by spełniał owe trzy główne kryteria, sformułowane przez apostoła Pawła: uporządkowaną organizację, zdrową naukę i gotowość do czynienia dobra. Często dzieje się tak, że któryś z kościołów akcentuje jedno, inny drugie, np. jeden – potrzebę wypełniania dobrych uczynków, a drugi -konieczność zachowania czystości biblijnej nauki. Przypatrzmy się więc trochę bliżej trzem, sformułowanym przez apostoła, kryteriom Kościoła chrześcijanskiego.

Po pierwsze, Kościół ma być uporządkowaną, dobrze zorganizowaną wspólnotą. Całą organizację i życie Kościoła powinien cechować porządek, ład, podział odpowiedzialności i działań. Wiele na ten temat pisze apostoł Paweł także w Listach do Koryntian. Kiedy wspólnota Kościoła nie jest dobrze zorganizowana, to albo panuje zamieszanie, chaos, albo dzieje się tak, że wszystkim zajmuje się jedna, lub zaledwie kilka osób, ogromnie przeciążonych i przepracowanych.

Kościół powinien być uporządkowaną wspólnotą. Nie ma tu miejsca ani na samowolę, na robienie przez wszystkich tego, co im się żywnie podoba, ani na bezczynność ogromnej większości i “zaharowywanie się” przełożonego lub kilku współpracujących z nim osób.

Po drugie, Kościół potrzebuje zdrowej nauki. Tylko zrównoważone, biblijne nauczanie gwarantuje prawidłowe funkcjonowanie Kościoła. Tylko Boże Słowo, właściwie wykładane, zapewnia duchowy rozwój pojedynczych członków wspólnoty i całego Kościoła. Przełożeni wspólnoty, księża, pastorzy, starsi, powinni inwestować przede wszystkim w budowanie duchowej konstrukcji Kościoła, powinni nauczać wszystkich jak żyć na codzień z Bogiem. Nie może być tak, że większość czasu zajmują przełożonym sprawy materialne, organizacyjne, techniczne, zwiazane z administrowaniem budynków koscielnych, z finansami, remontami, inwestycjami… Owszem, sa to wazne sprawy, ale niepomiernie ważniejsze jest dbanie o duchowy rozwój wspólnoty.

Po trzecie, Kościół, jako wspólnota wierzących powinien być gotowy do czynienia dobra, do udzielania praktycznej pomocy wszystkim, którzy są w potrzebie. Nie wystarczy mieć dobrą organizację wewnątrz wspólnoty, nie wystarczy dbać o czystość głoszonej nauki, potrzebne jest praktyczne działanie. Dobre relacje we wspólnocie i karmienie się duchowym pokarmem Bożego Słowa powinny owocować dobrymi czynami, dzięki którym miłość Chrystusowa jest przekazywana bliźnim. Jest wielu ludzi, którzy potrzebują pomocy zarówno w wymiarze duchowym, jak i materialnym. Kościół powinien być przodownikiem w niesieniu praktycznej pomocy wszystkim potrzebującym.

Kościół, który posiada te trzy cechy: właściwą organizację, zdrową naukę i czynienie dobra, jest Kościołem biblijnym, Kościołem zbudowanym na fundamencie Ewangelii, Kościołem Jezusa Chrystusa.

Tak, w wielkim skrócie, przedstawia się poselstwo Listu ap. Pawła do Tytusa.

Struktura Listu

I. Właściwa, uporządkowana organizacja Kościoła r. 1

1. Wstęp w. 1 – 4

2. Rola i zadania przełożonych, jako “odpowiednich osób powołanych do pełnienia odpowiednich zadań” w. 5 – 9

3. Zła reputacja Kreteńczyków w.10 – 16

II. Rola Bożego Słowa w życiu Kościoła r. 2

1. Potrzeba “zdrowego nauczania” w. 1 – 10

2. Znaczenie głoszenia Bożej łaski w.11 – 15

III. Kościół jako wspólnota czyniących dobro r. 3

1. Dobre czyny jako wynik i dowód przyjęcia Bożej łaski w. 1 – 7

2. Znaczenie dobrych czynów dla teraźniejszości i przyszłości wierzących w. 8 – 15

===

Posłuchaj pierwszej oraz kolejnych audycji z cyklu studium Listu do Tytusa na stronie “Impuls” Trans World Radio Polska w dziale Programy, audycja “Wędrówka przez Biblię”.

Aby słuchać w internecie programów TWR musisz mieć zainstalowany program RealPlayer. Jeśli go nie posiadasz, darmową wersję możesz znaleźć tutaj.

http://www.kosciol.pl/article.php/20060927221003773

************

Współpracownicy – świętych biskupów Tymoteusza i Tytusa

dodane 2008-12-10 11:04

ks. Tomasz Jaklewicz

Paweł nazywał Tymoteusza najdroższym synem, bratem, pomocnikiem, którego wspomina ze łzami w oczach.

Współpracownicy - świętych biskupów Tymoteusza i Tytusa   Autor nieznany (PD) św. Tymoteusz

Kiedy patrzymy na ogrom dzieła św. Pawła, pytamy: jak jeden człowiek mógł tyle zdziałać. Jedna z odpowiedzi: nie działał sam, zapalał innych do swojego dzieła. Apostoł nie miał łatwego charakteru. Był porywczy, ambitny, pracował bez wytchnienia. Podejrzewam, że wyciskał ze swoich współpracowników siódme poty. Nie wszyscy to wytrzymywali.

Można to wyczytać między wierszami w Dziejach Apostolskich i w listach. Jednak pasją głoszenia Ewangelii skutecznie zarażał innych. Dzień po święcie Nawrócenia św. Pawła Kościół wspomina w liturgii dwóch jego współpracowników: Tymoteusza i Tytusa. Tradycja przypisuje św. Pawłowi dwa listy do Tymoteusza oraz jeden do Tytusa, które wchodzą w skład Nowego Testamentu. Bibliści nazywają te listy pasterskimi, ponieważ są skierowane wprost do pasterzy i poruszają duszpasterskie problemy młodego Kościoła.

Św. Tymoteusz wymieniany jest sześć razy przez św. Łukasza w Dziejach Apostolskich i aż 17 razy przez św. Pawła w jego listach. Paweł nazywa go „najdroższym synem” (1 Kor 4,17), „bratem” (1 Tes 3,2), „pomocnikiem” (Rz 16,21), którego wspomina ze łzami w oczach (2 Tm 1,4). Tymoteusz urodził się w mieszanym małżeństwie Żydówki i poganina. Sam Paweł udzielił mu chrztu, ustanowił głosicielem Ewangelii i towarzyszem podczas swojej drugiej podróży apostolskiej. Ponadto Paweł wysyłał go jako swojego reprezentanta do poszczególnych gmin, które założył, m.in. do Koryntu, Filippi i Tesalonik.

Tymoteusz pomagał też Pawłowi w redagowaniu kilku listów. Dzielił także ze swoim mistrzem więzienie w Rzymie. W Liście do Filipian, pisanym z więzienia, św. Paweł wystawia Tymoteuszowi piękne świadectwo: „Nikogo przecież nie mam tak jak on myślącego, kto szczerze troszczyłby się o wasze sprawy. Wszyscy bowiem troszczą się o swoje, a nie o to, co Jezusa Chrystusa. Znacie zaś jego charakter: jak dziecko ojcu, tak on razem ze mną służył Ewangelii” (2,20–22). Tradycja podaje, że Tymoteusz został biskupem Efezu i tam umarł, być może jako męczennik.

Tytus znany jest tylko z listów św. Pawła. Był z pochodzenia Grekiem. Został również ochrzczony przez św. Pawła. Apostoł zabrał go ze sobą do Jerozolimy na sobór apostolski, na którym zadecydowano, że poganie przyjmujący wiarę w Chrystusa nie muszą stosować się do zasad Prawa Mojżeszowego. Tytus towarzyszył Pawłowi w podróżach i wypełniał trudne misje powierzone przez Apostoła Narodów. W 2 Liście św. Pawła do Koryntian czytamy: „Tytus jest moim towarzyszem i trudzi się ze mną dla was” (8,23). Około roku 63 Paweł ustanowił go biskupem gminy chrześcijańskiej na Krecie.

Porusza mnie zdanie Pawła o Tymoteuszu: „jak dziecko ojcu, tak on razem ze mną służył Ewangelii”. Odsłania się tu coś z tajemnicy Kościoła: bliskie, prawie rodzinne więzy; wspólne działanie dla Sprawy większej od nas; praca dla innych. To się dzieje w Kościele także dziś. Kto tego doświadczył, temu niestraszna pani Senyszyn, wymachująca antyklerykalną maczetą jak Uma Thurman w Kill Billu. Tyle, że bez gracji.

http://kosciol.wiara.pl/doc/490589.Wspolpracownicy-swietych-biskupow-Tymoteusza-i-Tytusa

************

Benedykt XVI

Tymoteusz i Tytus — najbliżsi współpracownicy Pawła

Audiencja generalna. 13 grudnia 2006

Drodzy Bracia i Siostry!

Po obszernym omówieniu postaci wielkiego apostoła św. Pawła dziś przyglądniemy się jego dwóm najbliższym współpracownikom: Tymoteuszowi i Tytusowi. Są oni adresatami trzech listów, które tradycja przypisuje Pawłowi — dwa z nich skierowane są do Tymoteusza, a jeden do Tytusa.

Tymoteusz to imię greckie, oznacza ono: «ten, który czci Boga». Łukasz wymienia go sześć razy w Dziejach Apostolskich, natomiast Paweł w swoich listach aż siedemnaście (ponadto raz występuje w Liście do Hebrajczyków). Stąd wniosek, iż cieszył się on wielkim poważaniem św. Pawła, chociaż Łukasz nie uważa za konieczne opowiedzenie o wszystkim, co go dotyczy. Apostoł w istocie powierzał mu ważne misje i widział w nim niemal swoje alter ego, jak wynika z jego wielkiej pochwały tego współpracownika, zawartej w Liście do Filipian: «Nie mam bowiem nikogo równego mu duchem (isópsychon), kto by się szczerze zatroszczył o wasze sprawy» (2, 20).

Tymoteusz urodził się w Listrze (ok. 200 km na północny zachód od Tarsu), jego matka była Żydówką, a ojciec poganinem (por. Dz 16, 1). Fakt, że matka żyła w mieszanym małżeństwie i syn nie został obrzezany, pozwala nam przypuszczać, że Tymoteusz wzrastał w rodzinie nie bardzo praktykującej, choć napisane jest, że od dzieciństwa znał Pisma (por. 2 Tm 3, 14). Znamy imię jego matki — Eunice, a także jego babki — Lois (2 Tm 1, 5). Gdy Paweł nawiedził Listrę na początku drugiej podróży misyjnej, wybrał Tymoteusza na towarzysza, ponieważ «bracia z Listry i Ikonium dawali o nim dobre świadectwo» (Dz 16, 2), lecz obrzezał go «ze względu na Żydów, którzy mieszkali w tamtejszych stronach» (Dz 16, 3). Wraz z Pawłem i Sylasem Tymoteusz przemierzył Azję Mniejszą aż do Troady, skąd udał się do Macedonii. Wiemy również, że w Filippi, gdzie Paweł i Sylas zostali oskarżeni o zakłócanie porządku publicznego i uwięzieni za to, że sprzeciwili się wykorzystywaniu młodej dziewczyny jako wieszczki przez pewne osoby pozbawione skrupułów (por. Dz 16, 16-40), Tymoteusz został oszczędzony. Kiedy następnie Paweł był zmuszony udać się aż do Aten, Tymoteusz dołączył do niego w tym mieście i stamtąd został posłany do młodego Kościoła w Tesalonice, aby uzyskał wiadomości i umocnił go w wierze (por. 1 Tes 3, 1-2). Spotkał się znów z Apostołem w Koryncie, gdzie przyniósł mu dobre wieści o Tesaloniczanach, i współpracował z nim w ewangelizowaniu tego miasta (por. 2 Kor 1, 19).

Spotykamy na nowo Tymoteusza w Efezie podczas trzeciej podróży misyjnej Pawła. Prawdopodobnie stamtąd Apostoł pisał do Filemona oraz do Filipian, i w obydwu listach Tymoteusz występuje jako jeden z nadawców (por. Flm 1; Flp 1, 1). Z Efezu Paweł wysłał go do Macedonii wraz z niejakim Erastem (por. Dz 19, 22), a potem również do Koryntu z zadaniem zawiezienia tam listu, w którym polecił Koryntianom, by go dobrze przyjęli (por. 1 Kor 4, 17; 16, 10-11). Występuje również w Drugim Liście do Koryntian jako jeden z nadawców, a kiedy Paweł pisze z Koryntu List do Rzymian, załącza w nim — obok pozdrowień od innych, również od Tymoteusza (por. Rz 16, 21). Z Koryntu uczeń wyruszył do Troady, położonej na azjatyckim wybrzeżu Morza Egejskiego, i tam czekał na Apostoła zdążającego do Jerozolimy pod koniec trzeciej wyprawy misyjnej (por. Dz 20, 4). Od tego momentu starożytne źródła zamieszczają tylko jedną wzmiankę o życiu Tymoteusza w Liście do Hebrajczyków. Czytamy: «Wiedzcie, że brat nasz, Tymoteusz, został zwolniony. Jeśli tylko wnet przybędzie, z nim razem zobaczę was» (13, 23). Konkludując, możemy powiedzieć, że Tymoteusz jawi się jako pasterz wielkiego formatu. Według późniejszej Historii kościelnej Euzebiusza, Tymoteusz był pierwszym biskupem Efezu (por. 3, 4). Część jego relikwii od r. 1239 znajduje się we Włoszech w katedrze w Termoli, w regionie Molise, dokąd dotarły z Konstantynopola.

Jeżeli chodzi o postać Tytusa, którego imię pochodzi z łaciny, wiemy, że z urodzenia był Grekiem, czyli poganinem (por. Ga 2, 3). Paweł zabrał go ze sobą do Jerozolimy na tak zwany sobór apostolski, na którym zostało uroczyście zaakceptowane głoszenie poganom Ewangelii wolnej od uwarunkowań prawa Mojżeszowego. W skierowanym do niego liście Apostoł wychwala go, nazywając «dzieckiem swym prawdziwym we wspólnej wierze» (por. Tt 1, 4). Po wyjeździe Tymoteusza z Koryntu Paweł wysłał tam Tytusa, powierzając mu zadanie nakłonienia tej krnąbrnej wspólnoty do posłuszeństwa. Tytus przywrócił pokój między Kościołem Koryntu i Apostołem, który napisał do tej wspólnoty następujące słowa: «Pocieszyciel pokornych, Bóg, podniósł i nas na duchu przybyciem Tytusa. Nie tylko zresztą jego przybyciem, ale i pociechą, jakiej doznał wśród was, gdy nam opowiadał o waszej tęsknocie, o waszych łzach, o waszym zabieganiu o mnie (…). Tak więc doznaliśmy pociechy. A radość nasza spotęgowała się jeszcze bardziej przez tę radość, jakiej doznał Tytus, przez was wszystkich podniesiony na duchu» (2 Kor 7, 6-7. 13). Tytus został później jeszcze raz posłany do Koryntu przez Pawła — który pisze o nim: «jest moim towarzyszem i trudzi się ze mną dla was» (2 Kor 8, 23) — aby zorganizował tam zbiórkę na rzecz chrześcijan w Jerozolimie (por. 2 Kor 8, 6). Dalsze wiadomości pochodzące z listów pasterskich podają, że był biskupem Krety (por. Tt 1, 5), skąd na zaproszenie Pawła dołączył do Apostoła w Nikopolis w Epirze (por. Tt 3, 12). Następnie udał się do Dalmacji (por. 2 Tm 4, 10). Nie posiadamy innych informacji o późniejszych podróżach Tytusa i o jego śmierci.

Konkludując, jeśli rozpatrujemy łącznie te dwie postaci, Tymoteusza i Tytusa, uświadamiamy sobie pewne bardzo znaczące fakty. Najważniejszym jest ten, że Paweł miał współpracowników w wypełnianiu swoich misji. Niewątpliwie pozostaje on Apostołem przez antonomazję, założycielem i pasterzem wielu Kościołów. Widać jednak jasno, że nie czynił wszystkiego sam, ale opierał się na zaufanych osobach, dzielących jego trudy i odpowiedzialne zadania. Następna uwaga dotyczy dyspozycyjności tych współpracowników. Źródła dotyczące Tymoteusza i Tytusa wyraźnie ukazują ich gotowość do podejmowania różnych zadań, polegających często na reprezentowaniu Pawła, także w niełatwych sytuacjach. Jednym słowem, uczą nas oni służyć ofiarnie Ewangelii, ze świadomością, że oznacza to również służbę samemu Kościołowi. Na koniec przyjmijmy polecenie Apostoła Pawła, przeznaczone dla Tytusa w skierowanym do niego liście: «chcę, abyś z całą stanowczością o tym mówił, że ci, którzy wierzą w Boga, mają się starać usilnie o pełnienie dobrych czynów» (Tt 3, 8). Przez nasze konkretne zaangażowanie powinniśmy i możemy odkryć prawdę tych słów i właśnie w tym czasie Adwentu spełniać wiele dobrych uczynków, by w ten sposób otworzyć bramy świata Chrystusowi, naszemu Zbawicielowi.

Streszczenie katechezy w języku polskim, odczytane podczas audiencji generalnej:

Święci Tymoteusz i Tytus, których dzisiaj wspominamy, to dwaj najbliżsi współpracownicy św. Pawła, towarzysze jego podróży misyjnych. Tymoteusz urodził się w Listrze w Azji Mniejszej. Jego ojciec był poganinem, matka Eunice — Żydówką. Przy boku św. Pawła pełnił posługę misyjną w Troadzie, Macedonii, Atenach, Tesalonice, Koryncie. Był pierwszym biskupem Efezu. Cieszył się wielkim autorytetem. Jego relikwie znajdują się w katedrze w Termoli.

Św. Tytus był chrześcijaninem nawróconym z pogaństwa. Szczególnie umiłowany przez św. Pawła, towarzyszył mu na Soborze Jerozolimskim. Współpracował z Apostołem Narodów w Efezie i Macedonii. Został przez niego posłany do niepokornej wspólnoty Kościoła w Koryncie, a także był jego następcą w pierwszej gminie chrześcijańskiej na Krecie. Obydwaj święci, Tymoteusz i Tytus, są dla nas przykładem odpowiedzialności apostolskiej, poświęcenia w posłudze Ewangelii i oddania Kościołowi.

Słowo Benedykta XVI do Polaków:

Witam i pozdrawiam serdecznie Polaków. Św. Paweł w Liście do Tytusa zachęca: «ci, którzy wierzą w Boga, mają się starać usilnie o pełnienie dobrych czynów. Jest to dobre i pożyteczne dla ludzi» (Tt 3, 8). Miejmy to na uwadze szczególnie teraz, w Adwencie, gdy myślimy o ostatecznym przyjściu Chrystusa. Niech w tym czasie nie zabraknie naszych dobrych czynów. Z serca wam błogosławię.
opr. mg/mg

Copyright © by L’Osservatore Romano (3/2007) and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/audiencje/ag_13122006.html#

************
ap. Tymoteusz, biskup Efezu
TYMOTEUSZ, biskup Efezu, apostoł (Apostoł Timofiej), 4/17 stycznia (Sobór siedemdziesięciu apostołów) i 22 stycznia/4 lutego, zm. ok. 80-96Urodził się w miasteczku Listra w Azji Mniejszej. Jego ojciec Grek był poganinem, a matka imieniem Eunice Żydówką. Chłopiec wraz z rodzicami został nawrócony na chrześcijaństwo przez apostoła Pawła. Opowiadają o tym Dzieje Apostolskie (16, 1-4). Stał się jego towarzyszem i wiernym współpracownikiem. Apostoł nazywał go nawet swym umiłowanym i rodzonym dzieckiem i pomimo młodego wieku wyświęcił na prezbitra.Paweł obchodził wraz z Tymoteuszem krainy Azji Mniejszej, odwiedzając wiernych i napominając do przestrzegania postanowień powziętych w Jerozolimie. Obaj byli też w Macedonii, Atenach i Koryncie oraz gdy pisał Listy do Rzymian, Kolosan, Filipian, Filemona. Św. Paweł powierzył mu duszpasterską opiekę nad chrześcijanami w Efezie, gdzie Tymoteusz został pierwszym biskupem. Sprawując tę funkcję otrzymał od apostoła dwa listy pasterskie, będące swego rodzaju instrukcjami dla “pasterzy” Cerkwi.Pewnego razu za Trajana w Efezie odbywało się pogańskie święto poświęcone Dianie. Gdy lud ze śpiewem i radosnymi okrzykami obnosił wokół miasta pogańskie bożki, gorliwy w swej wierze apostoł, wszedł w tłum i zaczął głosić wiarę w prawdziwego Boga. Rozwścieczeni poganie rzucili się na niego, zaczęli bić i ciągać po ziemi, aż wreszcie ukamienowali. Miało to miejsce najprawdopodobniej w 97 r. Chrześcijanie wzięli ciało apostoła i z honorami pochowali w granicach miasta.

W 356 r. relikwie Tymoteusza przeniesiono do Konstantynopola i złożono w świątyni Apostołów. W XII w. krzyżowcy wywieźli je do włoskiego miasta Termoli. Zamurowane, zostały odnalezione przypadkiem w 1945 r. Tymoteusz obok apostoła Tytusa uważany jest za patrona Krety.

W sztuce wczesnochrześcijańskiej Tymoteusz przedstawiany był w sposób typowy dla apostołów: w tunice i sandałach. W późniejszym okresie ukształtował się jego wizerunek jako mężczyzny w średnim wieku z krótką, kasztanową brodą, w liturgicznych biskupich szatach, przeważnie z dominującą czerwienią. W dłoniach trzyma Ewangelię. W sztuce zachodniej jego atrybutem są leżące u stóp kamienie.

Poczynając od XII w. apostoł jako jeden z dwóch lub trzech biskupów występuje na ikonach Zaśnięcia Matki Bożej.

Imię Tymoteusz wywodzi się z dwóch greckich słów: thyme – “czcić” oraz theos – “Bóg” i oznacza “ten, który czci Boga”.

opr. Jarosław Charkiewicz
http://www.cerkiew.pl/index.php?id=swieci&tx_orthcal%5Bsw_id%5D=841&cHash=ebe2bd1e08
ap. Tytus, biskup Krety
TYTUS, apostoł, biskup Krety (Apostoł Tit, jepiskop Kritskij), 4/17 stycznia (Sobór siedemdziesięciu apostołów) i 25 sierpnia/7 września.Z pochodzenia był Grekiem. Urodził się na Krecie, w bogatej, pogańskiej rodzinie. W młodości żyjąc w cnocie, poszukiwał prawdy w pismach greckich filozofów i poetów. Później nauczył się języka hebrajskiego i zaczął czytać Stary Testament. Zrozumiał wówczas marność pogaństwa i uwierzył w prawdziwego Boga.Tytus udał się do Jerozolimy, ujrzał Chrystusa, uwierzył w Niego i stał się Jego wiernym uczniem należącym do siedemdziesięciu apostołów. Apostoł Paweł jadąc około 49 r. na tzw. Sobór Jerozolimski “aby przedstawić Ewangelię głoszoną wśród pogan” obok apostoła Barnaby zabrał ze sobą Tytusa, którego prawdopodobnie osobiście ochrzcił. Nie pozwolił go przy tym obrzezać, przygotowując w ten sposób dekret jerozolimski o zwolnieniu chrześcijan od tej praktyki Mojżeszowej. Apostoł Paweł bardzo lubił Tytusa, nazywając go „swoim bratem”, „wspólnikiem” i „towarzyszem”. Zabierał go ze sobą w podróże misyjne. W czasie jednej z nich pozostawił go na Krecie, aby zarządzał nowo powstałą Cerkwią, udoskonalał Jej organizację przez ustanawianie prezbitrów i chronił wiernych przed błędami. W ten sposób około 63 r. został pierwszym biskupem miasta Gortyna na Krecie i prawdopodobnie pierwszym biskupem na tej wyspie. Jakiś czas później Paweł napisał do Tytusa list pasterski, dotyczący utrzymania „zdrowej nauki” w Cerkwi.Apostoł Tytus zmarł u schyłku I w. mając dziewięćdziesiąt cztery lata. Jego relikwie pozostawiono na wyspie. W 823 r. zostały one (poza głową) zniszczone podczas najazdu Saracenów. W 1662 r. mieszkańcy Walencji zabrali je do swojego miasta i umieścili w bazylice św. Marka. W 1966 r. papież Paweł VI zwrócił świętości Cerkwi prawosławnej. Uroczyście przewieziono je wówczas na Kretę, gdzie spoczywają w mieście Iraklion. Wraz z apostołem Tymoteuszem Tytus uważany jest za patrona Krety.

W ikonografii apostoł przedstawiany jest w liturgicznych szatach biskupich, bądź w sposób przyjęty dla apostołów, tj. w (przeważnie zielonym) paliuszu. W dłoni zazwyczaj trzyma krzyż. Ma bujną, lecz krótką, kasztanową brodę.

oprac. Jarosław Charkiewicz
http://www.cerkiew.pl/index.php?id=swieci&tx_orthcal%5Bsw_id%5D=842&cHash=49aa9dc6e268de4ca606d661f4c18ca2
************

Ks. Józef Kozyra

PAWEŁ I JEGO WSPÓŁPRACOWNICY

Nawrócenie św. Pawła, to moment kluczowy w dziele ewangelizacji. Do najbliższych współpracowników Apostoła Narodów należeli święci biskupi Tymoteusz i Tytus.

Paweł i jego współpracownicy

Paweł wspomina w swoich listach o powołaniu go na Apostoła, chociaż nie rozwodzi się zbytnio nad tym wydarzeniem (por. Ga 1,13-17; 1 Kor 9,1; 15,8). Pragnie jedynie potwierdzić autentyczność swej posługi. Chociaż nie był jednym z Dwunastu, otrzymał misję od samego Jezusa Chrystusa, i to zmartwychwstałego.

Spotkanie Pawła z Jezusem zmartwychwstałym pod Damaszkiem, trzykrotnie opisane przez Łukasza w Księdze Dziejów Apostolskich (rozdziały: 9; 22 i 26), było dla Apostoła prawdziwym nawróceniem. Po tym spotkaniu Paweł zmienił cały swój dotychczasowy sposób rozumienia woli Bożej i rzeczywistości zbawienia.

Nawrócenie Pawła było momentem kluczowym. Od tej chwili Kościół otwiera się na świat pogański. Człowiekiem, który zaniesie Ewangelię poganom, jest powołany na Apostoła Żyd i Rzymianin zarazem – Paweł z Tarsu.

W posłudze głoszenia Ewangelii pomagali Pawłowi ochrzczeni żydzi i poganie, mężczyźni i kobiety, ludzie samotni, oddający swe życie dla Chrystusa, jak Tymoteusz, Tytus czy Apollos. Na czoło współpracowników Pawła w dziele apostolskim wysuwa się Barnaba.

Długą listę współpracowników Pawła znajdujemy w końcowych pozdrowieniach Listu do Rzymian (16,1-16.21-23).

Tytus

Tytus, z pochodzenia Antiocheńczyk, był Grekiem, poganinem ochrzczonym przez św. Pawła. W 2 Kor 8,16-23 Paweł pisze o nim jako o swoim współpracowniku, który przez Starszych Kościoła został ustanowiony współtowarzyszem jego podróży misyjnych i wypełniał z gorliwością posługę głoszenia Ewangelii. Był świetnym organizatorem, dlatego Paweł mógł polegać na jego decyzjach (por. 2 Kor 12,18).

Tytus wraz z Pawłem udał się na sobór apostolski w Jerozolimie w 49 lub 50 r. Jako ochrzczony poganin był dla Pawła żywym przykładem jego przekonań i nowej praktyki wprowadzania pogan do Kościoła z pominięciem zwyczajów żydowskich. Paweł kategorycznie sprzeciwił się, by Tytusa poddać obrzezaniu, słusznie upatrując w tym walkę o istotę zasady nowej wiary (usprawiedliwienie przez wiarę w Chrystusa, a nie przez wypełnienie uczynków wynikających z Prawa Mojżeszowego – por. Ga 2,1-5.16; Rz 1-7). Na soborze jerozolimskim takie stanowisko uznano za słuszne, co było niemałym wyłomem dla skrajnego skrzydła judeo-chrześcijan (por. Dz 15,1-35).

Z listów Pawłowych, szczególnie z 2 Kor, wiemy, że Tytus towarzyszył Apostołowi w III podróży misyjnej, w latach 53-58, współdziałał z nim w Efezie i pomagał rozwiązać problemy w Koryncie.

Późniejsza działalność ewangelizacyjna Tytusa związana jest z wyspą Kreta, gdzie Paweł ustanowił go biskupem. Lokalna tradycja, potwierdzona przez wykopaliska archeologiczne, wiąże Tytusa ze starożytną stolicą Krety – Gortyną, gdzie można oglądać ruiny kościoła poświęconego Tytusowi.

Tytus był również przy Pawle w początkach powtórnego uwięzienia Apostoła w Rzymie (67 roku). Stamtąd wysłał go Paweł z misją do Dalmacji (dziś: Chorwacja – por. 2 Tm 4,10).

Według tradycji, Tytus po śmierci męczeńskiej św. Pawła w Rzymie wrócił na Kretę i tam ewangelizował przez resztę swego życia. Głosił zaś Ewangelię Chrystusa nie tylko ustnie, ale nawet przypisuje mu się wysłanie listu apokryficznego w sprawie dziewic w pierwotnym Kościele.

Tymoteusz

Umiłowany uczeń Pawła, Tymoteusz, należał do jego najbliższych współpracowników. Pochodził z Lystry w Lykaonii (dziś środkowa Turcja). Jego ojcem był poganin, Grek z pochodzenia, a matka Żydówką. Matka Eunice i babcia Lois wychowały Tymoteusza w tradycji judaizmu (por. 2 Tm 1,5; 3,14), chociaż ze względu na męża poganina syna nie obrzezano.

Tymoteusz spotkał się z Pawłem w czasie jego pierwszej podróży apostolskiej w latach 45-49 (por. Dz 14,6-9). Wtedy Tymoteusz, jego matka i babcia przyjęli chrzest z rąk Pawła. Apostoł zainteresował się Tymoteuszem również podczas swojej II wyprawy misyjnej i zaangażował go do współpracy w szerzeniu Ewangelii (Dz 16,1-5). Ze względu na żydowskich członków wspólnot kościelnych w Azji Mniejszej, aby zapewnić większą skuteczność swej misji i uniknąć niepotrzebnych trudności, Paweł poddał Tymoteusza obrzezaniu (Dz 16,3).

Odtąd Tymoteusz już stale towarzyszył Pawłowi w jego działalności ewangelizacyjnej. Stał się też współuczestnikiem doświadczeń i prześladowań Apostoła. Paweł zlecał mu pilnowanie dzieła głoszenia Ewangelii oraz przygotowanie terenów misyjnych, do których sam potem docierał (por. Dz 17,14; 18,5; 1 Tes 3,2). Jako kurier misyjny Tymoteusz utrzymywał łączność Pawła ze wspólnotami kościelnymi w Tessalonikach i w Koryncie, a także w Filippi, Efezie oraz innych miastach Macedonii i Grecji (por. Dz 17,14n; 18,5; 19,22; 20,4; 1 Kor 4,17; 16,10; 2 Kor 1,19; Flp 2,19; 1 Tes 3,2.6).

Tymoteusz towarzyszył Pawłowi również w jego dramatycznej podróży powrotnej z trzeciej wyprawy misyjnej do Jerozolimy (por. Dz 20,3-21,17). Był przy boku Apostoła w czasie jego pierwszego uwięzienia w Rzymie (lata 61-63; por. Kol 1,1; Flm 1). Razem ze św. Pawłem pisał listy i przesyłał pozdrowienia do różnych Kościołów. Imię Tymoteusza nie jest wymienione tylko w trzech listach (Ga, Ef i Tt).

Nikt nie był tak bardzo związany z Apostołem Narodów jak Tymoteusz. Dlatego też właśnie jemu Paweł zlecił czuwanie nad wspólnotą kościelną w Efezie, dobrze znaną obydwu misjonarzom. Tymoteusz pozostał tam do końca życia.

Paweł, przeczuwając bliski koniec swojej wędrówki na szlaku Jezusowym, pragnął przekazać ukochanemu uczniowi testament i ostatnie wskazówki, które wyraził w Drugim Liście do Tymoteusza.

Wezwanie skierowane do Tymoteusza: “Ty zaś czuwaj nad wszystkim, znoś trudy i cierpienia, wykonaj dzieło głosiciela Ewangelii i spełnij swe posługiwanie” (2 Tm 4,5) Apostoł Paweł motywuje obietnicą: “Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który w owym dniu wręczy mi Pan, sprawiedliwy Sędzia, lecz nie tylko mnie, ale wszystkim, którzy z miłością oczekują Jego Objawienia” (2 Tm 4,8).
opr. mg/mg

Copyright © by Gość Niedzielny (3/2002)

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/pawel_wspolpracownicy.html

******************************************************
26 stycznia
Święci Robert, Alberyk i Stefan, opaci

Święci założyciele zakonu cystersów

Zakon cystersów (Ordo Cisterciensis) powstał 21 marca 1098 r. we Francji. Założyli go zakonnicy benedyktyńscy, którzy chcieli ściśle powiązać regułę św. Benedykta z Nursji z ascezą i ideałem życia eremickiego. Byli wśród nich Robert, Alberyk i Stefan. Osiedli oni w klasztorze w Citeaux (po łacinie: Cistercium). Do Polski cystersi przybyli w pierwszej połowie XII w.; do końca XIII w. posiadali już w Polsce 25 dobrze uposażonych klasztorów, fundowanych przez książęta, możnowładców i duchownych.
Założyciel zakonu, św. Robert z Molesmes, w 1098 r. wraz z 21 uczniami opuścił klasztor benedyktynów i założył nowy klasztor w Citeaux, niedaleko Dijon. Rok później kierowanie opactwem papież Urban II powierzył św. Alberykowi. Robert powrócił do Molesmes. Kolejnym opatem nowej fundacji był św. Stefan Harding. W 1100 r. opactwo w Citeaux zatwierdzono jako odrębny klasztor, jednak dopiero w 1119 r. – jako nowy zakon.
Alberyk i Stefan pochodzili z Anglii. Są oni uważani za współzałożycieli zakonu. Pierwszy z nich ułożył konstytucję wspólnoty, zwaną Carta Caritatis (Karta miłości) i zadbał o jej zatwierdzenie przez papieża. Nadał także zakonnikom białe habity z czarnymi szkaplerzami oraz wprowadził funkcję tzw. braci konwersów, noszących szare habity.
Stefan Harding wprowadził obowiązek odbywania corocznie kapituły generalnej w Citeaux i zależności filialne pomiędzy klasztorami. Na mocy decyzji opata klasztoru, w którym zebrało się odpowiednio wielu zakonników, część z nich mogła utworzyć nowy klasztor, podległy temu dotychczasowemu.

Robert z Molesmes urodził się ok. 1024 r. w Szampanii (Francja). Pochodził ze starego, znakomitego rodu. Jako młody człowiek słynął już ze świętości. Mając 15 lat wstąpił do klasztoru benedyktynów w Mortier la Cella. W tym opactwie został niebawem wybrany na przeora. Z kolei wybrano go na opata w klasztorze św. Michała w Tonnere. Panowało w nim duże rozluźnienie. Kiedy więc Robert zobaczył, że jego wysiłki wprowadzenia reformy są daremne, zbolały powrócił do opactwa w Mortier la Cella. Ale i tu nie pozostał długo. Mnisi klasztoru w Aigult wezwali go do siebie na przeora.
Papież bł. Urban II zaproponował mu wreszcie przełożeństwo nad pustelniczym odłamem benedyktynów w Calon. Ten właśnie klasztor miał się stać początkiem reformy wśród opactw benedyktyńskich, która dała Kościołowi nową rodzinę zakonną reguły ścisłej, cystersów. Ponieważ klimat w Calon był niezdrowy, św. Robert przeniósł się ze swoimi uczniami do Molesmes w Burgundii. Własnymi siłami wystawili tu mnisi drewniany klasztor i kapliczkę. Okazało się jednak, że dla wielu mnichów obostrzenia, wprowadzone przez św. Roberta, wydały się zbyt wielkie i surowe. Robert zabrał przeto ze sobą 20 najgorliwszych mnichów i przeniósł się z nimi do Citeaux, gdzie założył nowe opactwo. Było to w samą uroczystość św. Benedykta, 21 marca 1098 roku. Tę datę zwykło się przyjmować jako rok założenia zakonu.
Duchowi synowie św. Roberta wyróżniali się wśród swoich benedyktyńskich braci tym, że żyli w zupełnym ubóstwie, utrzymując się z pracy swoich rąk; zachowywali stałe milczenie i otworzyli szeroko bramy dla braci konwersów. Ci właśnie jako fachowcy w różnych dziedzinach stali się twórcami i krzewicielami kultury materialnej w Europie – rozwinęli rzemiosło, przemysł, rolnictwo, sadownictwo, pasterstwo. Uruchamiali kopalnie, huty i zakłady metalurgiczne, budowali mosty, meliorowali pola, karczowali lasy, zakładali wsie. Książę burgundzki, Eudes (Odo), obdarzył pustelników św. Roberta ziemią, by mogli ją uprawiać. Biskup Calon podniósł niebawem klasztor do godności opactwa. Pierwszym jego opatem został św. Robert. Kiedy zaś mnisi benedyktyńscy w Molesmes zaprosili ponownie do siebie Roberta, ten wyznaczył w Citeaux na swojego następcę św. Alberyka, a sam został opatem w Molesmes, wprowadzając i tam szczęśliwie reformę.
Pełen zasług zmarł 17 kwietnia 1111 r. W roku 1220 na kapitule generalnej zakon cystersów, który właśnie swoją nazwę otrzymał od miejscowości Citeaux, gdzie powstało opactwo macierzyste, zwrócił się do papieża Honoriusza III o zatwierdzenie kultu. Papież uczynił to w 1221 roku.

W ikonografii atrybutem św. Roberta jest pierścień – znak więzi z Bogiem.

Alberyk był pustelnikiem żyjącym w lasach niedaleko Calon. Wraz z pięcioma innymi pustelnikami zaprosił on św. Roberta do przyłączenia się i założenia nowego klasztoru, poddanego pod regułę św. Benedykta. W Molesmes Robert był opatem, a Alberyk – przeorem. Jednakże wraz z rozwojem fundacji napływały dary i wzrastało bogactwo. Część zakonników postanowiła się zbuntować przeciwko regułom wprowadzanym przez Roberta i Alberyka. Robert dwukrotnie opuszczał opactwo, by żyć jako pustelnik; jednakże papież za każdym razem nakazywał mu powrót. Podczas jednej z tych nieobecności zakonnicy uwięzili Alberyka, aby móc żyć według własnych zasad.
W 1093 r. Robert ponownie opuścił Molesmes, teraz jednak już z Alberykiem i Stefanem Hardingiem. Kiedy w 1098 r. Robert założył nowe opactwo w Citeaux, Alberyk został jego przeorem. Jednakże bracia z Molesmes wymusili na Robercie powrót do macierzystego klasztoru; Alberyk został wówczas opatem Citeaux. Alberyk uzyskał u papieża Paschalisa II zgodę na wyodrębnienie się od benedyktynów, używanie nazwy cystersów i noszenie innego habitu. Papież zatwierdził też jego surową regułę Instituta monochorum Cisterciensum de Molismo venienti, która nie pozwalała cystersom na pobieranie opłat za posługi kościelne; wszystkie dobra, z których mieli korzystać, mieli zdobywać wyłącznie własną pracą.
Alberyk zmarł 26 stycznia 1108 r. w Citeaux. Jego następcą został Stefan Harding.

Stefan Harding urodził się w 1059 r. w Merriott w Anglii. W Dorset, w opactwie benedyktyńskim, zdobył staranne wykształcenie. Po kilku latach porzucił klasztor i udał się do Szkocji. Stamtąd ruszył do Francji. Pielgrzymując po niej, trafił do Molesmes. Tam wstąpił do opactwa benedyktyńskiego. W 1098 r. przyłączył się do Roberta i Alberyka i wspólnie utworzyli nową fundację w Citeaux. W 1109 r., po śmierci Alberyka, Stefan został trzecim opatem tego klasztoru. Reguła Alberyka, zatwierdzona przez papieża Paschalisa II, okazała się zbyt trudna; klasztor praktycznie opustoszał. Dopiero przybycie św. Bernarda z Clairvaux wraz z trzydziestoma nowymi kandydatami do nowicjatu pozwoliło odrodzić się wspólnocie.
Stefan usiłował zrewidować tekst Wulgaty. W 1133 r., ze względu na wiek, zrezygnował z urzędu. Zmarł 28 marca 1134 r. W 1623 r. kanonizował go Grzegorz XV.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-26b.php3
************

Duchowość cysterska

Duchowość cysterska bierze początek z modyfikacji monastycyzmu benedyktyńskiego, a rozwinęli ją pierwsi trzej opaci Cîteaux: Robert, Alberyk i Stefan, a następnie Bernard z Clairvaux. Exordium parvum, tekst o początkach cystersów, kładzie nacisk na eschatologiczny wymiar istnienia zakonu. Wraz z pierwszymi tekstami ustawodawczymi uwypuklone zostały też podstawowe ideały cystersów: służba Bogu, pokora, ubóstwo. Idee te zostały rozwinięte przez św. Bernarda. W takich traktatach jak De gradibus humilitatis et superbiae (O stopniach pokory i pychy), De diligendo Deo (O umiłowaniu Boga), czy De gratia et libero arbitrio (O łasce i wolnej woli) często znajdują się odniesienia do myśli św. Jana Ewagelisty: „Bóg jest Miłością”: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował” (1 J 4, 10). Człowiek jest obiektem Bożej miłości. Został stworzony na obraz Boga (imago) i Jego podobieństwo (similitudo). Obrazem Boga w człowieku nie jest rozum, lecz wolna wola (liberum arbitrium). Stworzona w akcie Bożej miłości, wolna wola człowieka jest miłością do Boga. Jeśli człowiek kocha samego siebie tak, jak Bóg kocha jego, wówczas zachodzi pełna zgodność między wolą człowieka a wolą Bożą. Św. Bernard nazywa ten stan zjednoczeniem z Bogiem. Kochać Boga znaczy to samo, co zjednoczyć naszą wolę z Jego wolą.
Podobieństwo do Boga polega na wolności od grzechu i cierpienia. Zostało ono utracone przez grzech pierworodny, lecz obraz Boży – wolna wola – nadal istnieje.  Po zatracie tego podobieństwa człowiek został wygnany do królestwa niepodobieństwa (regio dissimilitudinis). Nie może z tego stanu wyzwolić się sam, natomiast może go przywrócić Ten, który nie ma grzechu i nosi w sobie pełny obraz i podobieństwo do Ojca, czyli Jezus. Życie duchowe wedle św. Bernarda to przywrócenie duszy przez Chrystusa owego pierwotnego obrazu i podobieństwa. Jezus przyszedł na świat, by odnowić zagubioną ludzkość i zatracony kształt człowieczeństwa. W swoim Człowieczeństwie Chrystus jest wzorem, wedle którego człowiek musi zostać na nowo uformowany.
Wychodząc od patrystycznej doktryny obrazu, św. Bernard wprowadza nową myśl: naśladowanie Chrystusa-Człowieka przez chrześcijanina. Dotąd nikt nie zajmował się szczegółami życia Chrystusa jako istoty ludzkiej, ani ich zastosowaniem do moralnych i duchowych potrzeb chrześcijan. Nacisk kładziono na boskość Chrystusa, który nawet na Krzyżu pokazywany był jak władca, w królewskich szatach. W nauczaniu św. Bernarda życie duchowe zyskuje nowy wymiar. Ma się kształtować w całkowitej zależności od Słowa Wcielonego. Chrystus jest centrum. Chrystus inspiruje. Refleksja nad Jego Człowieczeństwem i Męką nadaje tak wielkie znaczenie ranom Zbawiciela, jakiej nie posiadały wcześniej. Poprzez znajomość Człowieczeństwa Chrystusa – od Narodzin po Krzyż – człowiek uczy się prawdy o sobie, uczy się pokory, posłuszeństwa, pojmuje Miłosierdzie Boże i Boskość Chrystusa (per Christum hominem ad Christum Deum).
Stąd też płynie szczególne nabożeństwo do Matki Chrystusa – Maryi. Jej imię cystersi nadają każdemu nowemu klasztorowi. Zajmuje ona kluczowe miejsce w formacji duchowej. Św. Bernard w swoich kazaniach De laudibus Virginis and De Aquaeductu przypisuje Jej pośrednictwo wszelkich łask. Jest ona wzorem cnót, zwłaszcza dla mnichów poprzez swe dziewictwo i pokorę.
Pełna realizmu, wzywająca do odpowiedzialności, stałego postępu duchowego aż po kontemplację i ekstazę, ascetyczna doktryna św. Bernarda koncentruje się na Łasce Bożej, Człowieczeństwie Chrystusa, Maryi jako Wspomożycielce i Pośredniczce, medytacji, rachunku sumienia, kontroli emocji i myśli i duchowym kierownictwie. Spadkobiercami tej myśli teologiczno-ascetycznej byli wiktoryni, franciszkanie, Tomasz à Kempis, mistycy nadreńscy, św. Ignacy Loyola, św. Franciszek Salezy. Sam zakon cysterski wydał około 850 świętych i błogosławionych. Nauczanie o Człowieczeństwie Chrystusa rozwijali w XIII i XIV w. znani mistycy, autorzy licznych dzieł: Aelred z Rievaulx, Godfryd z Auxerre, Mikołaj z Clairvaux, Gilbert z Hoyland, Oger z Locedio, Stefan z Sawley, John Godard, Cezary z Heisterbach. Tworzyły też święte mniszki cysterskie: Lutgarda, Gertruda Wielka, Mechtylda z Magdeburga, Mechtylda z Hakeborn. Od nich wziął początek kult Serca Jezusowego i Ciała Pańskiego. Głęboko rozwinęła się pobożność i teologia maryjna. Znakami wyróżniającymi duchowości cysterskiej były prostota i pokora. Wyrażały się w surowym i pracowitym trybie życia, dyscyplinie, milczeniu, umartwieniu, uproszczonej i skromnej liturgii, ubogim wystroju kościołów klasztornych. Były to znamienne cechy pierwszych pokoleń zakonnych, zmieniające się w kolejnych stuleciach.
W Polsce, w pierwszym okresie działalności, cystersi nie wydali autorów dzieł ascetycznych. Można się jednak domyślać, że nauczanie św. Bernarda wywarło na nich głęboki wpływ. Wedle opinii Jana Długosza z końca XV w. klasztory cysterskie utrzymały pierwotną, wzorową obserwancję i świątobliwe życie w zgodzie z regułą. Od XIV w. cystersi śląscy i małopolscy obchodzili święto dla uczczenia cierniowej korony Chrystusa z własną Mszą św. wotywną. Znaczące miejsce w rozwoju ich duchowości zajął Jan Szczekna (zm. 1407 r.), kapelan św. Jadwigi Królowej, oraz Jakub z Paradyża (zm. 1464 r.), najpierw zakonnik w Mogile, następnie kartuz w Niemczech.
W XVI w. zaczęto drukować pierwsze modlitewniki z opisami Męki Pańskiej i medytacjami maryjnymi. W okresie reformacji i reformy katolickiej po soborze trydenckim wybitną rolę odegrał Marcin Białobrzeski (zm. 1586 r.), opat mogilski, znamienity teolog i kaznodzieja. Na Śląsku przetrwało wiele dzieł cystersów wielkopolskich. Stanowią one dokument życia duchowego zakonu odrodzonego po wizytacji i reformie Edmunda od Krzyża, przeprowadzonej w 1580 r. Z XVII-wiecznych autorów warto wymienić Wojciecha Jankowskiego Owoce ćwiczenia duchowego, Kaspra z Przemętu Rozmyślania duchowne, i inne teksty, Andrzeja Krzesimowskiego Viator Christianus (tłumaczone na j. francuski i niemiecki, w polskim tłumaczeniu jako Kochanie Pana Jezusa), Adama Karpia Lutnia dźwięczno-brzęcząca o Maryi, z rozwinięciem teologii Niepokalanego Poczęcia, Feliksa Symplicjusza Łąckiego Theologia spiritualis fundamentalis…, Michała Antoniego Hackiego Breve compendium vitae spiritualis et devotae. Nowy etap rozwoju intelektualnego i duchowego przyniosło otwarcie prowincjalnego studium teologii w opactwie mogilskim w 1718 r. Istniało on do 1786 r., a traktaty jego profesorów i uczniów wciąż czekają na odkrycie i opracowanie. Cystersi propagowali także swą duchowość w ramach aktywności duszpasterskiej, która rozwinęła się w epoce nowożytnej. Wiele kościołów cysterskich stało się miejscami kultu i ośrodkami pielgrzymkowymi.

Iwo Kołodziejczyk OCist

http://www.cistercium.pl/index.php/blog/2012/01/duchowosc-cysterska

***********************
Święta Paula Paula urodziła się w Rzymie 5 maja 347 roku w znakomitej rodzinie patrycjuszowskiej, senatorskiej. Jej ojciec, Rogatus, pochodził z rodziny greckiej. Jej matka, Blesilla, miała w swoim rodzie słynnych w historii Rzymu Scypionów i Grakchów. Pełne imiona Świętej brzmią: Kornelia, Emilia, Paula, Asinia.
Kiedy Paula miała zaledwie 15 lat, została wydana za Juliusza Tossocjusza. Mimo że mąż był poganinem, kochał swoją małżonkę i żyli razem szczęśliwie. Mieli cztery córki i jednego syna. Wśród córek św. Eustochia zasłużyła sobie na chwałę ołtarzy (+ ok. 419). Po śmierci męża (379) Paula rozdała majętność na cele charytatywne i kościelne, rozpuściła liczną służbę, porzuciła pałac oraz wygody i wraz z córką, św. Eustochią, udała się na Awentyn pod duchowe kierownictwo św. Marcelli, matrony rzymskiej, która w domu swoim gromadziła pobożne niewiasty na wspólne praktyki pobożne, czytanie Pisma świętego pod kierunkiem św. Hieronima i na pełnienie uczynków miłosierdzia. W roku 382 odbył się w Rzymie synod, który zwołał papież św. Damazy dla zatwierdzenia uchwał Soboru Konstantynopolitańskiego (381). W synodzie tym brało udział kilku biskupów ze Wschodu.
Szczególna przyjaźń łączyła Paulę i Eustochię ze św. Hieronimem. Kiedy więc Hieronim był zmuszony na skutek intryg opuścić Rzym i udał się do Betlejem, obie niewiasty poszły z nim. Paula założyła w Betlejem duży klasztor dla pobożnych niewiast. Była tam przełożoną; po jej śmierci opiekę nad klasztorem przejęła jej córka, św. Eustochia, a potem wnuczka – św. Paula Młodsza. Przewodnictwo duchowe nad klasztorem objął św. Hieronim. Klasztor stał się nie tylko żywym ośrodkiem życia duchowego, ale także ważnym ogniskiem kultury chrześcijańskiej.
Paula pożegnała ziemię dla nieba 26 stycznia 406 roku ze słowami psalmu: “Jestem pewna, że ujrzę radość Pana w ziemi żyjących” (Ps 26, 13). Jej pogrzeb był prawdziwym triumfem. Jej ciało nieśli na ramionach biskupi Ziemi Świętej wśród powszechnego płaczu. Obecnie relikwie św. Pauli znajdują się we francuskim mieście Sens, w skarbcu katedry.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-26c.php3
********

Św. Paula Rzymianka

.

Święta wdowa (zm. 404r.)

Znana również pod imieniem: Paulina Wdowa, Paula z Betlejem.

Urodziła się 5 maja 347 roku w znakomitej rzymskiej rodzinie. Od najmłodszych lat odznaczała się wielką religijnością. W wieku 15 lat wydano ją za mąż za senatora Toksocjusza, mieli cztery córki: Blesyllę, Eustochię, Rufinę i Paulinę oraz syna Toksocjusza.
Gdy św. Epifaniusz z Salaminy i św. Paulin z Antiochii odwiedzili Rzym zatrzymali się w domu św. Pauli. Dzięki nim poznała św. Hieronima, który w tym czasie był sekretarzem papieża Damazego I.

Św. Paula ze św. Eustochią, Hipolit Flandrini
fragment malowidła na fryzie
Kościół p.w. św. Wincentego a Paulo w Paryżu

Mając 32 lata straciła męża i córkę Blesyllę, w dwa lata później zmarła Rufina. Pod wpływem św. Marcelli i jej towarzyszek św. Paula poświęciła się całkowicie życiu bogobojnemu, ascezie i uczynkom miłosierdzia.

Św. Paula i św. Eustochia wsiadają na okręt w Ostii
Claude Lorrain, 1637-39
Museo del Prado w Madrycie

Gdy jej ojciec duchowy, św. Hieronim, opuścił Rzym, udała się za nim do Ziemi Świętej w 385 roku i zamieszkała z Eustochią w Betlejem. Ufundowała tam kościoły, szpital i klasztor, w którym była pierwszą ksienią. Zmarła 26 stycznia 404 roku w Betlejem, w ramionach córki, robiąc znak krzyża i szepcząc słowa psalmu.

Św. Hieronim, św. Paula i św. Eustochia
Francisco de Zurbaran, 1638-40
National Gallery of Art w Waszyngtonie

Jej ciało nieśli biskupi, pochowano ją 28 stycznia niedaleko Groty Narodzenia w Betlejem. Grób św. Pauli znajduje się obok grobu św. Hieronima, ale jest już pusty. Jej relikwie znajdują się we francuskim Sens, w skarbcu katedry.

Patronka:
Wdów.

Ikonografia:
Przedstawiana jako hieronimitka z księgą w dłoni, jako pielgrzymująca ze św. Hieronimem i św. Eustochią, leżąca przed jaskinią w Betlejem, w czarnym welonie ze złotymi frędzlami.

http://martyrologium.blogspot.com/2010/01/sw-paula-rzymianka.html
***************************
Ponadto dziś także w Martyrologium:
bł. Andrzeja z Peschiera, zakonnika (+ 1485); św. Teogenesa z Hippony, biskupa i męczennika (+ ok. 258)
**************************************************************************************************************************************
DLA AMBITNYCH
********
Radość Królestwa Bożego
(Łk 9, 1-12.17-20)

W świecie, który szukanie szczęścia i radości życia sprowadził do nieustannego wzrostu konsumpcji wszelkiego rodzaju dóbr materialnych i przeróżnych „dóbr rozrywkowych”, niezmiernie ważną winna być dla nas Ewangelia, która ukazuje wielką radość uczniów, płynącą z faktu głoszenia Dobrej Nowiny bez żadnych zabezpieczeń materialnych czy emocjonalnych.Jest to radość, która rodzi się wbrew temu, co głosi świat, ale jest oczywistym owocem pójścia za Jezusem. 

Jednym z końcowych wydarzeń działalności Jezusa w Galilei jest rozesłanie dwunastu Apostołów z misją głoszenia Królestwa Bożego i uzdrawiania (por. 9,1). Następna sekcja Łukaszowego dzieła określana mianem „Podróży do Jerozolim”, pośród scen otwierających ma podobne wydarzenie, rozesłanie 72 uczniów z identyczną misją (por. 10,9). Jednak tym, co w już na pierwszy rzut oka odróżnia misję 72 uczniów od misji Dwunastu jest dar pokoju, który uczniowie mają roznieść po całym świecie. Łukasz ukazuje w ten sposób stopniowe „dojrzewanie” do działalności misyjnej tych, którzy zostali wybrani i rozesłani. Misja 72 jest typową misją zwiastunów, którzy nie przychodzą we własnym imieniu, ale mają anonsować nadejście kogoś naprawdę ważnego. Dlatego ich pierwszym słowem ma być „pokój” (por. 10,5; 1 Sm 16,4).

Okres „Podróży do Jerozolimy” rozpoczyna się sceną odrzucenia Jezusa przez Samarytan (por. 9,51-56) i trzema dialogami Jezusa z Jego potencjalnymi naśladowcami (por. 9,57-62). Te dwa ważne obrazy wprowadzają nas w rozważaną perykopę, w której znajdziemy praktyczne rozwinięcie obydwu przedstawionych przez Łukasza tematów. Kontekst następujący odczytywanej ewangelii to radość Jezusa z objawienia, którego dostąpili Jego uczniowie (por. 10,21n), błogosławieństwo uczniów, którzy w czasie ewangelizacji widzieli dzieła Boga oraz pytanie o fundament Prawa wraz z przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie i wizyta w domu Marty i Marii. Warte podkreślenia jest to, że tę części swej Ewangelii (9,51-10,42) Łukasz rozpoczyna opisem odrzucenia Jezusa przez Samarytan, a kończy gościną w domu dwóch sióstr, wskazując, że cała działalność misjonarska i wszystkie akty miłości bliźniego, gościnności, etc., muszą być oparte na pokornym słuchaniu Słowa.

Budowa perykopy przedstawia się następująco:

  1. Wybór posłańców
  2. Przesłanie misyjne
    1. Troska o przymnożenie żniwiarzy
    2. Bezbronność (Bóg jedyną obroną)
    3. Brak zabezpieczeń
    4. Czyny i słowa misjonarzy, których przyjęto

i.      Niesienie pokoju

ii.      Zaufanie gościnności

iii.      Uzdrawianie chorych

iv.      Ogłaszanie Królestwa

    1. Czyny i słowa misjonarzy, których odrzucono

i.      Znak bezinteresowności i oddzielenia

ii.      Głoszenie bliskości Królestwa

  1. Lamentacja nad miastami (fragment pominięty w Lekcjonarzu, ww. 13-16)
    1. Porównanie z miastami pogańskimi
    2. Odrzucenie posłańców odrzuceniem Jezusa
  2. Powrót z misji
    1. Radość uczniów z otrzymanej władzy
    2. Przegrana szatana
    3. Prawdziwy powód radość

Wiersze 1-10 są w dużym stopniu paralelne z opisem misji Dwunastu (9,1-6), co wyraźnie wskazuje, że przedstawione opisy ewangelizacji nie są wydarzeniami jednostkowymi, ale stanowią model tego typu działalności.

w. 1 Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.

Łukasz pisząc o „innych” podkreśla, że nie jest to grono Dwunastu, którzy już wcześniej zostali rozesłani na głoszenie Ewangelii (por. 9,1-6). Ale misja głoszenia Dobrej Nowiny nie ogranicza się do elitarnego grona najbliższych współtowarzyszy Jezusa. Ona jest przeznaczona dla wszystkich powołanych. Jest w niej nawiązanie do daru udzielonego siedemdziesięciu starszym Izraela w czasie wędrówki na pustyni (por. Lb 11,16). Ta misja manifestuje początek Nowego Izraela, Kościoła, który wypełnia pragnienie Mojżesza: „Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha!” (Lb 11,29). Celem misji jest przygotowanie na osobiste spotkanie z Jezusem. Liczba 72 odpowiada liczbie narodów świata według spisu z Księgi Rodzaju (10,2-31, LXX), a więc reprezentuje cały świat. Rozsyłanie po dwóch znajduje swoje uzasadnienie z jednej strony w praktycznych racjach wzajemnego wsparcia i pomocy, z drugiej strony jest świadectwem miłości Boga i bliźniego (por. 1J 4,20), a uczniowie stają się w ten sposób wiarygodni jako świadkowie (por. Pwt 17,6; 19,15; Mt 18,16).

w. 2 Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.

Prace żniwiarskie winny być rozpoczęte i zakończone w ściśle określonym czasie. Aby to było możliwe potrzeba zgromadzenia odpowiedniej ilości najemników, którzy je wykonają. Ci, którzy zostali zatrudnienie przy żniwach nie mogą zazdrośnie strzec swej pracy, ale ich pragnieniem winno być zaangażowanie jak największej liczby pracowników. Wtedy wszyscy mają szansę na zapłatę, na bycie zapisanym w niebie (por. w. 20). Nie zazdrosna nadzieja na nagrodę (por. Mt 20,10-15) winna kierować robotnikami na Pańskim Żniwie, ale miłość, która troszczy się o innych (por. 1Kor 13,4n).

w. 3 Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki.

Łukasz dosłownie pisze „jak jagnięta (gr. aren) w środek wilków” podkreślając w ten sposób ludzką słabość uczniów oraz ich niewinność w konfrontacji ze światem. Grecki rzeczownik „aren” występuje jeden raz w NT natomiast w LXX wiele razy jest użyty dla określenia zwierząt składanych na ofiarę (por. Kpł 3,7; 1Sm 7,9). Jagnię pomiędzy wilkami nie ma szans na przeżycie (por. Syr 13,17), ale uczniowie Jezusa, pomimo podobnych relacji pomiędzy nimi, a światem mogą taką misję podjąć, ponieważ ona nie opiera się na prawach natury, gdzie wilk zjada owcę (por. J 10,12) , ale na mocy Boga, która przewyższa to, co naturalne (por. 21,15; 1Kor 1,25). Tam gdzie brakuje żywej obecności Boga zaczynają zwyciężać wilki (por. Dz 20,29). Natomiast ewangelizacja uobecnia czasy Mesjańskie. Tam gdzie jest głoszona Dobra Nowina o Jezusie, gdzie jest obwieszczane Jego nadejście, tam też realizuje się obietnica Królestwa Mesjańskiego, prawdziwego Bożego Pokoju (por. Iz 11,6; 65,25).

w. 4 Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie!

Zabezpieczeniem na czas podróży mogą być zabrane pieniądze (trzos) lub zapasy (torba). Sandały zapewniają minimum ochrony i komfortu pieszemu, a pozdrowienia służą nawiązaniu ciepłych, emocjonalnych relacji z otaczającymi ludźmi. Ale uczniowie Jezusa w czasie wyprawy misyjnej muszą się wyrzec tych trzech „środków”. Widzimy tu wyraźne odbicie perykopy o „trzech naśladowcach Jezusa” (por. 9,57-62). Przywołana perykopa nie jest opisem powołania trzech konkretny uczniów Jezusa, ale jest wzorem każdego powołania. Szukanie wygodnego życia w oparciu o pieniądze i uczucia, nie może być udziałem uczniów Jezusa. Tylko ten, kto akceptuje, że „Syn człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (9,58), zostawia „umarłym grzebanie ich umarłych” (9,60) i nie ogląda się wstecz (por. 9,62) może wyruszyć z misją głoszenia Ewangelii bez torby, trzosu, sandałów i pozdrowień w drodze. Więcej na ten temat w Lectio z minionej niedzieli (XIII ndz. zw., C). Brak pozdrowień w drodze to także znak pośpiechu w misji prorockiej (por. 2Krl 4,9).

w. 5-6 Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was.

Tylko ci uczniowie, którzy wyzuli się wszelkich „ludzkich” środków i motywacji, są w stanie nieść pokój, który jest dziełem samego Boga (por. Flp 4,7). Nie do uczniów należy rozstrzygnięcie, kto jest godzien daru pokoju, a kto nie. Oni mają nieść pokój wszystkim, a to czy ten pokój stanie się udziałem innych, zależy od dyspozycji słuchających, a nie od oceny uczniów. Człowiek godny pokoju (dosłownie: syn pokoju) to ten, który w misjonarzach rozpozna swoich braci i przyjmie ich orędzie, które napełni go pokojem (por. Ef 6,15).

w. 7 W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu.

Misjonarz nie może się domagać szczególnego przyjęcia, angażowania nadzwyczajnych środków. Echem tego zdania jest nauka Pawła o spożywaniu pokarmów (por. 1Kor 10,24-33). Zasada „nie przechodzenia z domu do domu” ma strzec przed szukaniem dla siebie większej wygody, lepszego przyjęcia, a więc natychmiastowej, ludzkiej gratyfikacji za podjęcie trudu głoszenia Dobrej Nowiny. Dzieje Apostolskie dają przykłady, że przyjęcie Dobrej Nowiny rodzi wdzięczność wobec ewangelizatorów przejawianą w gościnności (por. Dz 16,15.34). Ta praktyka stała się regułą życia apostolskiego, czego wyraz znajdujemy u Pawła (por. 1 Kor 9,1-14; Ga 6,6; Flp 4,17n; 1Tm 5,17n), chociaż sam Apostoł Narodów wyrzekał się nawet takich słusznych przywilejów.

w. 8-9 Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.

Regułę o jedzeniu i piciu Paweł wyjaśnia następująco: „Jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących, a wy zgodzicie się przyjść, jedzcie wszystko, co wam podadzą, nie pytając o nic – dla spokoju sumienia.” (1Kor 10,27) Uzdrowienia chorych i ogłaszanie bliskości Królestwa Bożego są „darami” misjonarzy dla tych, którzy ich goszczą. Jest to ta sama misja, którą otrzymało grono Dwunastu (por. 9,2).

w. 10-11 Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże.

Uczniowie Jezusa muszą liczyć się z odrzuceniem ich nauczania. Paweł używał gestu strząśnięcia prochu w stosunku do żydów, którzy przeciwstawiali się jego nauczaniu (por. Dz 13,51; 18,6). Gest wskazuje na czystość intencji misjonarzy, którzy nie przyszli szukać żadnego zysku dla siebie i nauczają bez oczekiwań na zapłatę. Istotą bowiem Dobrej Nowiny jest to, że przynosi zbawienie za darmo (por. Rz 3,24; 2Kor 11,7). Jest też nawiązaniem do gestu żydów powracających do Ziemi Świętej, którzy strząsali pył z ziemi pogańskiej, aby go nie wnieść do ojczyzny, by wyzbyć się wszystkiego, co nieczyste. Odrzucenie Dobrej Nowiny nie może rodzić w Apostołach potępienia dla tych, którzy to czynią (por. 9,54), ale winno rodzić trwałe pragnienie głoszenia bliskości Królestwa.

w. 12 Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu.

Odwołanie się do przykładu Sodomy, która była szczególnym przykładem nieprawości i grzechów, których Bóg nie mógł tolerować i musiał ją zniszczyć (por. Rdz 18,16-19,29), jest porażająca. To nie grzechy sodomitów są najpoważniejszym przestępstwem w oczach Boga, ale odrzucenie Dobrej Nowiny przyniesionej przez Apostołów staje się największą perwersją ludzkości.

w. 17 Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają».

W słowach i czynach uczniów objawia się moc samego Jezusa. To On jest tym, który pokonał moc złych duchów i panuje nad nimi. (por. 4,41; 11,20; etc.). Uczniowie ukazują radość żniwiarzy, którzy zebrali plon (por. Iz 9,2). Jest to pierwszy owoc ewangelizacji. Ci, którzy głosili nadejście Zbawiciela, są pełni radości. Dobra Nowina najpierw zbawia tych, którzy ją głoszą.

w. 18-19 Wtedy rzekł do nich: «Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi.

Obecność Królestwa Bożego rozpoczyna się z chwilą głoszenia Ewangelii. I pomimo tego, że ostateczne zwycięstwo nad diabłem dokona się na końcu czasów (por. 1Kor 15,24-27; Ap 12,9n), wierzący smakują Królestwa Bożego i jego owoców już teraz. Moc, którą otrzymali uczniowie od Jezusa, jest znakiem czasów Mesjańskich (por. Iz 11,8) i przynależy prorokom zarówno Starego jak i Nowego Testamentu (por. Ez 2,6; Mk 16,18; Dz 28,5). Węże i skorpiony są synonimem zła, demona, który niszczy ludzkość. Z chwilą ogłaszania Dobrej Nowiny demon jest zrzucany z miejsca, które zajął. Ten, kto odrzuca Ewangelię, chce zając miejsce Boga, ale ostateczne zwycięstwo należy do Królestwa Bożego (por. 10,15).

w. 20 Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie».

Zakończenie Kazania na Górze (por. Mt 7,22n) jednoznacznie przekonuje, że „prorokowanie i czynienie egzorcyzmów” nie czyni człowieka uczniem Jezusa, ale pełnienie woli „ojca, który jest w Niebie” (por. Mt 7,21). Rozważana perykopa podkreśla, że aby „być zapisanym w niebie” konieczne jest odpowiedzenie na powołanie Jezusa i głoszenie Ewangelii zgodnie z Jego wymaganiami. Właśnie to doświadczenie czyni człowieka członkiem Królestwa Bożego. Zapisanie imion w niebie jest synonimem „księgi życia” (por. Flp 4,3; Ap 13,8; 20,12.15; 21,27), udziału w zbawieniu.

MEDITATIO

Misja siedemdziesięciu dwóch uczniów rozesłanych by nieść pokój, uzdrawiać i ogłaszać bliskość Królestwa Bożego jest zapowiedzią posłania, które definitywnie dokona się po zmartwychwstania Jezusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15). W pierwszym rozdziale Dziejów Apostolskich Łukasz uszczegóławia tę misję słowami

Zbawiciela: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8).

Warto przyjrzeć się temu, co zagraża ewangelizatorom, którzy są posłani „jak jagnięta w środek wilków”. Pod obrazem wilków w Biblii kryją się: władcy dopuszczający się nieprawości, pełni chciwości, bezczeszczący Boże prawa oraz prorocy ukrywający ich winy, głosząc zwodnicze słowa (Ez 22,24-28, So 3,3); stróże Izraela (prorocy i kapłani), którzy szukają swego zysku i przyjemności doczesnych (Iz 56,10); fałszywi prorocy, których działalność nie przynosi dobrych owoców (Mt 7,15-18); ludzie (zarówno z zewnątrz jak i spośród samych chrześcijan) głoszący przewrotne nauki, aby pozyskać sobie uczniów (Dz 20,29n) oraz po prostu wielu spośród tych, którym uczniowie będą głosić Dobrą Nowinę (Mt 10,16n). Trzeba podkreślić szczególną rolę przywódców religijnych ludu, do których należało rozpoznanie Mesjasza i wskazanie go ludowi (por. J 5,37-40). Nie czyniąc tego sami włączyli się w grono wilków. Działalność wilków pochodzi wprost od diabła, bowiem porywanie i rozpraszanie jest jego typowym zachowaniem (Mt 13,19; 1P 5,8, por. J 8,44). Krótkie rozważanie na temat wilków jest to o tyle istotne, że pomimo ich obecności uczniowie Jezusa byli  w stanie wypełnić powierzoną im misję i powrócili pełni radości. Dziś także uczniowie Jezusa są posłani „jak jagnięta w środek wilków”. I biada tym uczniom, którzy chcieliby tę misję pełnić uzbrojeni w inne środki niż dar pokoju, moc uzdrawiania chorych i prawdę o bliskości Królestwa Bożego.

Najważniejsza mowa katechetyczna Jezusa to Kazanie na Górze. Ten, kto głosi Ewangelię musi najpierw być osobiście świadkiem tego Słowa: „Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie martwcie się więc i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.” (Mt 6,25-33) Aby to Słowo realizować, Jezus posyła każdego ze swoich uczniów „w ubóstwie ludzkich środków”, aby jawną się stała Boża obecność. A wtedy

niezależnie od ilości tych, którzy przyjmą misjonarzy lub tych, którzy ich odrzucą, pierwszym i niezastąpionym owocem misji jest radość tych, którzy żyli w czasie misji opierając się jedynie na mocy Słowa Bożego. Ta radość staje się także natychmiast narzędziem głoszenia Dobrej Nowiny.

Ewangelizacja z dobrze zorganizowanym zapleczem, pełnym zapasów, z zabezpieczeniem wygodnego życia i opierająca się na relacjach emocjonalnych, nie jest dziełem według woli Jezusa. Dlatego powołanie ewangelizatorów musi uwzględnić przejście przez „potrójne sito” gdzie każdy, kto czuje się powołany i chce być uczniem Jezusa, powinien zamierzyć się z prawdą o sobie w relacji do pieniędzy, umiłowania wygodnego, spokojnego życia i swojej afektywności – relacji do swoich bliskich i relacji, jakie nawiązuje z innymi. Oczekiwanie wygody lub wynagrodzenie w działalności apostolskiej natychmiast pozbawia koniecznej wolności w głoszeniu Słowa. A jeśli szukamy akceptacji swojej rodziny czy swoich bliskich przy podejmowanych dziełach, w sposób podobny, niedojrzały, będziemy nawiązywać relacja z tymi, do których zostaliśmy posłani. Misjonarz, który nie został uzdrowiony, na przykład z nadopiekuńczej miłości swojej matki lub nadmiernego autorytaryzmu swego ojca, będzie budował tak samo niedojrzałe relacje emocjonalne z tymi, do których jest posłany.  W tym świetle bardzo interesująco przedstawia się przypowieść o minach (por. Łk 19,11-27, u Mateusza jest to przypowieść o talentach, 25,14-30), gdzie bardzo mocno podkreślony jest aspekt pracy nie dla siebie samego, ale dla właściciela pieniędzy. Brzmi to dobitnie zwłaszcza w dialogu z ostatnim ze sług: „Następny przyszedł i rzekł: “Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał”. Odpowiedział mu: “Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał”. (Łk 19,20-23). Tylko ten niesie pokój i przybliża Królestwo Boże, kto nie szuka własnych korzyści i jest wolny od lęku, który paraliżuje w wypełnianiu powierzonej misji.

ORATIO et CONTEMPLATIO

Myślę, że każdy z nas zna słowa tego śpiewu. Może niejedna osoba przeżywała chwile wzruszenia śpiewając je w czasie rekolekcji czy Mszy prymicyjnej. Spróbujmy się nimi pomodlić:

1. Posyłam was na pracę bez nagrody,
Na ciężki, twardy i niewdzięczny trud,
Niezrozumienie, drwiny i obmowy.
Posyłam was przydawać do mych trzód.

2. Posyłam was opatrzyć ciężkie rany,
Pomagać słabym, ich ciężary nieść,
Pocieszać smutnych, wspomnieć zapomnianych,
Posyłam was radosną głosić wieść.

3. Posyłam was na krańce tego świata,
Gdzie w samotności serce nieraz łka,
Opuścić każę ojca, matkę, brata,
Posyłam was na drogi Mojej szlak.

4. Posyłam was do serc z zawiści twardych,
Do oczu ślepych, zaciśniętych rąk,
Gdzie trzeba serc gorących i ofiarnych,
Posyłam was na całej ziemi krąg.

I spróbujmy sobie odpowiedzieć, czy rzeczywiście akceptujemy taką misję, kiedy ona dotyka nas samych lub kogoś z naszych bliskich? Kogoś spośród rodzeństwa, dzieci, przyjaciół, znajomych? Czy aby przypadkiem wtedy nie stajemy się „głosem rozsądku”, który zaczyna ostrzegać, zatrzymywać lub użalać się nad innymi lub sobą samym. Uczniowie powrócili z radością ze swojej misji. Dziś także Bóg obiecuje radość tym, którzy zaufają jego Słowu i zechcą głosić Dobrą Nowinę według Jego woli.

ACTIO

Czy naprawdę chcę głosić Królestwo Boże?Jakich środków używam w moim apostolacie?
Co wnoszę do domów innych ludzi, czyli co faktycznie głoszę?
Czy rzeczywiście po moim wyjściu zastaje tam pokój?

Bóg chce udzielić mi radości. Aby po nią sięgnąć potrzebne jest zaufanie Słowu i ruszenie w misję. Jeśli powołanie do głoszenia traktuję na serio to i pytania o moją misję muszą być bardzo konkretne: Gdzie? Kiedy? Z kim? Do kogo?

Opracował: ks. Maciej Warowny Tulon, Francja

http://biblista.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=3711:ewew&catid=1:lectio-divina&Itemid=8
I POLECAM STRONĘ: biblista.pl
**********

(Łk 9,51-62) Droga ucznia

lectiodivinaapostolowie

Pierwszy werset naszej perykopy jest nagłówkiem otwierającym kolejną wielką część Ewangelii Łukaszowej, którą można zatytułować „droga do Jeruzalem” (9,51 – 19,28).

Święte Miasto jest miejscem, w którym ma się wypełnić Boży plan zbawienia świata i z którego Jezus ma zostać „zabrany” do Ojca.Jezus podążając w stronę Jeruzalem otwiera również przed swoimi uczniami „drogę” i zaprasza ich, by szli Jego śladami. W Dziejach Apostolskich św. Łukasz wielokrotnie podkreśla, że całe życie chrześcijanina to właśnie „Droga” za Jezusem (por. Dz 9,2; 19,9.23; 22,4; 24,14.22), a chrześcijan nazywa wręcz „ludźmi Drogi” (por. 9,2).

Bezpośrednio po trzech pouczeniach Jezusa o wymaganiach wobec uczniów następuje opis rozesłania 72 uczniów na misję (10,1-20). Od czasów apostolskich aż do dziś są w Kościele wędrowni misjonarze głoszący Ewangelię nierzadko wśród prześladowań i poniewierki, którzy swoim sposobem życia w sposób radykalny naśladują życie Jezusa. Są oni przypomnieniem, że słowo Jezusa o uczniostwie odnosi się do wszystkich wierzących. Uczniem Jezusa nie można być częściowo, na pół etatu, bez naruszenia swojej „małej stabilizacji”.
Dzisiejszy fragment Ewangelii składa się z dwóch perykop: o odrzuceniu Jezusa idącego do Jeruzalem (ww. 51-56) oraz o Jego pouczeniach względem uczniów (ww. 57-62). Pierwsza perykopa daje się łatwo wyodrębnić m.in. przez powtarzające się słownictwo (iść do Jeruzalem – w. 51.53; oblicze – w. 51.52.53; miasteczko – w. 52.56). Druga z kolei ma wyraźną, koncentryczną kompozycję A-B-A’ i składa się z trzech krótkich dialogów Jezusa z Jego potencjalnymi uczniami. W każdym z nich Jezus wskazuje na pewną przeszkodę, którą trzeba pokonać, aby pójść za Nim. Słowem kluczowym, które powtarza się trzykrotnie, jest właśnie „naśladowanie” Jezusa (w. 57.59.61). Pierwszy i ostatni rozmówca Jezusa (segmenty A-A’) samorzutnie deklarują gotowość pójścia za Nim, natomiast w segmencie centralnym (B) ukazany jest Jezus jako Ten, który sam, w sposób suwerenny powołuje do głoszenia królestwa Bożego i domaga się, by dorosnąć do tego powołania.
Obie perykopy łączy ściśle ze sobą motyw drogi Jezusa i drogi uczniów Jego śladami. Występuje w nich wiele czasowników ruchu oraz motyw ucznia jako zwiastuna królestwa Bożego, który w w. 52 nazwany jest wręcz angelos – posłaniec przygotowujący Mu drogę (por. w. 60).

Egzegeza

51
Gdy dopełniły się dni Jego wzięcia [z tego świata], postanowił udać się do Jerozolimy
Łukasz chętnie używa semityzmów, nawiązując w ten sposób do języka Starego Testamentu. Mamy tu ciekawe wyrażenie: uczynił twardym swoje oblicze, aby udać się do Jeruzalem. Zwrot ten opisuje postawę proroka, który zgodnie z nakazem Boga musi zwrócić się przeciwko własnemu ludowi (por. LXX Ez 6,1nn; 13,17). Równocześnie jest to nawiązanie do pieśni o cierpiącym Słudze Pańskim: Pan Bóg mnie wspomaga […] dlatego uczyniłem twarz moją twardą jak skała i wiem, że nie zostanę zawstydzony (por. Iz 50,4-7). Jezus jako prawdziwy Sługa Pański z pełną determinacją zwraca się w stronę Świętego Miasta, gdzie ma się dokonać Jego „wzięcie” tj. męka oraz wywyższenie w królewskiej chwale. Akceptuje drogę cierpienia i jest zdecydowany wypełnić doskonale wolę Ojca, ufając bez zastrzeżeń, że On Go wybawi od śmierci. Słowo wzięcie (analempsis) wskazuje na pewną gwałtowność i można je tłumaczyć jako zabranie czy też porwanie (por. 2 Krl 2,9-11). Mówiąc o dniach (l.mn.) wzięcia Jezusa Łk chce powiedzieć, że chodzi tu nie tylko o moment wniebowstąpienia Jezusa (Dz 1,9), ale także poprzedzającą je mękę, śmierć i zmartwychwstanie rozumiane jako nierozdzielna całość: Pascha Pana (por. podobne znaczenie terminu exodos w Łk 9,31). Nietrudno dostrzec w tym wyrażeniu aluzję do historii proroka Eliasza, który został wzięty do nieba wśród cudownych znaków.

52
i wysłał przed sobą posłańców.
Dosł.: wysłał zwiastunów [angélous] przed obliczem swoim. Tej prostej czynności uczniów, którzy mają przygotować nocleg dla Jezusa i towarzyszącej Mu grupy, Łk nadaje sens symboliczny, czyniąc aluzję do proroctwa Malachiasza: Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną… (Ml 3,1nn; por. Łk 7,27). Uczniowie są więc zwiastunami królestwa, którzy poprzedzają nadejście Mesjasza i przygotowują Mu miejsce.

Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. 53 Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy.
Samarytanie zamieszkujący środkową część Palestyny, pomiędzy Galileą i Judeą, to ludność powstała ze zmieszania Izraelitów z poganami z Mezopotamii, osiedlonymi na tym terenie po najeździe asyryjskim w VIII w. przed Chr. (2 Krl 17,24-41). Odrzuceni przez Żydów powracających z wygnania babilońskiego zbudowali własną świątynię, a gdy Żydzi ją zburzyli (128 r. przed Chr.), między jednymi a drugimi zapanowała nieprzejednana wrogość. Dlatego wielu pielgrzymów udających się z Galilei do Jerozolimy wolało obejść Samarię dokoła, przeprawiając się dwukrotnie przez Jordan, niż wędrować przez tę „nieczystą” i nieprzyjazną krainę.
Symboliczny i teologiczny sens tego opowiadania Łk podkreśla mówiąc, że posłańcy mieli przygotować miejsce tylko dla Jezusa, choć przecież towarzyszyła Mu cała grupa uczniów, i że to Jezus nie został przyjęty przez Samarytan. Istotną treścią orędzia zwiastunów Ewangelii będzie właśnie to jedno: przygotować Jezusowi drogę do ludzkich serc (por. 10,16). Niejednokrotnie spotkają się z odrzuceniem i wrogością, choć ostatecznie – jak mówi Łukasz w Dz 8,14 ‑ Samaria przyjmie słowo Boże, to znaczy otworzy się na przyjście Jezusa, uobecnionego w przepowiadaniu i posłudze Apostołów.
Jezus zostaje odrzucony na samym początku swojej drogi do Jeruzalem, podobnie, jak na początku misji w Galilei, gdy odrzucili Go rodacy z Nazaretu (Łk 4,24.29).

54
Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?»
Pytanie postawione przez dwóch szczególnie umiłowanych przez Jezusa uczniów demaskuje pewną pokusę, która zawsze może towarzyszyć głosicielom Ewangelii: odwołanie się do pomsty Bożej nad tymi, którzy ich odrzucają. „Synowie gromu” (por. Mk 3,17) znający tradycję o proroku Eliaszu, chcą sprowadzić ogień z nieba, aby fizycznie wyniszczyć bezbożnych (por. 2 Krl 1,9-14).

55
Lecz On odwróciwszy się zabronił im.
Droga Jezusa jest jednak inna niż postępowanie Eliasza. Zwracając się ku uczniom idącym za Nim gromi ich (epetímēsen) tak samo jak gromił złe duchy. Przy pomocy tego samego czasownika opisane są egzorcyzmy Jezusa wobec opętanych (4,35; 9,42), a u Mk odnosi się on do surowego skarcenia Piotra, po tym jak zaczął on nakłaniać Jezusa do porzucenia drogi krzyża (por. 8,33). Tego rodzaju „pomoc” w głoszeniu Ewangelii jest w oczach Jezusa szatańską pokusą, którą należy zdecydowanie odrzucić. Niektóre starożytne rękopisy Łk mają w tym miejscu tekst poszerzony, który dobrze interpretuje sens tego skarcenia: Nie wiecie, jakiego ducha jesteście! Przecież Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać życie ludzi, ale je ocalić (por. podobne zdanie w J 3,17).

56
I udali się do innego miasteczka.
Ostatnie zdanie tej perykopy zawiera znów nawiązanie do opowiadania o pierwszym wystąpieniu Jezusa w Nazarecie (4,30). Mesjasz odrzucony przez swoich, tak samo jak przez Samarytan, nie przestaje podążać drogą wyznaczoną przez Boga. Taka jest również droga Jego uczniów, którzy zostaną posłani zarówno do Judei jak i do Samarii (por. Dz 1,8), a ich przepowiadanie przez jednych odrzucone, przez wielu innych zostanie przyjęte.

57
A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!»
Ciekawe, że ów człowiek sam występuje z inicjatywą, choć tak naprawdę to Jezus wybiera sobie uczniów (por. 5,27; 18,22; J 15,16). Niewątpliwie jest zafascynowany Jezusem osobą i pełen entuzjazmu, deklaruje bezwarunkową wolę pójścia za Nim. Odpowiedź, jaką otrzymuje, wskazuje jednak, że Jezus chce pomóc mu przejść od chwilowego entuzjazmu do świadomej, odpowiedzialnej decyzji. Jezus widzi, ten kandydat na ucznia niezupełnie zdaje sobie sprawę z poważnych konsekwencji, jakie decyzja naśladowania Jezusa pociąga za sobą.
W Ewangelii Łukasza czasownik „iść za” (akolouthein) odnosi się zarówno do tłumów ciągnących za Jezusem, choć niekoniecznie rozumiejących i akceptujących w pełni Jego naukę (por. 7,9; 9,11; 23,27), jak i do uczniów, którzy decydują się naśladować we wszystkim Jego przykład i związać z Nim całe swoje życie aż po śmierć (por. 5,11; 5,27; 18,22).

58 Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć».
Obraz lisów i ptaków przypomina, że nawet te stworzenia, z natury bardzo ruchliwe, mają swoje schronienia, gdzie mogą odpocząć, podczas gdy Jezus i Jego uczniowie nie mają żadnego stałego miejsca. Odpowiadając w formie przysłowia, Jezus wskazuje bez niedomówień, że pójście za Nim oznacza rezygnację z wygodnego, ustabilizowanego życia, by dzielić los Syna Człowieczego – nieustannie wędrującego, odrzuconego we własnej ojczyźnie, pozbawionego domu i zabezpieczeń. Idąc za Jezusem uczniowie będą stopniowo odkrywać, że jedynym Jego domem i miejscem, w którym Jezus znajduje oparcie, jest Ojciec niebieski (por. 6,12; J 17,21nn).

59
Do innego rzekł: «Pójdź za Mną!» Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!»
Do drugiego z rozmówców Jezus kieruje słowo, które oznacza formalne powołanie do grona uczniów. Wezwanie to ma wielką moc, skoro Lewi – urzędnik skarbowy – zostawił wszystko i poszedł za Nim. (5,27nn). Jednak uprzejma i pełna szacunku odpowiedź człowieka, o którym mowa w naszej perykopie, nie oznacza ani natychmiastowego ani bezwarunkowego przyjęcia wezwania. „Pozwól najpierw” ma sens nie tylko czasowy, ale wskazuje też na kolejność priorytetów: na pierwszym miejscu sprawy rodzinne; naśladowanie Jezusa jest możliwe, ale w drugiej kolejności.
Nie wiemy, czy ów ojciec właśnie zmarł i teraz oto trzeba się zająć pogrzebem, co jest zresztą świętym obowiązkiem wynikającym z przykazania czci wobec rodziców (por. Rdz 47,29; Tb 4,3; 6,15), czy też – co bardziej prawdopodobne ‑ chodzi owemu człowiekowi o to, że dopóki ojciec jego żyje, nie może on go opuścić, by pójść za Jezusem. Wiadomo również, że z pogrzebem ojca wiąże się dziedziczenie ojcowizny, a więc motywem sprawiającym odłożenie na nieokreśloną przyszłość pójścia za Jezusem byłby nie tyle pobożny obowiązek, co chęć dopilnowania spraw spadkowych i zapewnienia sobie materialnego zabezpieczenia.

60
Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże!»
Riposta Jezusa brzmi radykalnie, nawet skandalicznie, przekreślając przedstawiony argument wynikający z powszechnie uznawanych obowiązków religijnych. Ten, kto zostaje wybrany i powołany do głoszenia królestwa Bożego, musi postawić to zadanie ponad wszystkie inne zależności i – wzorem Abrahama – opuścić dom ojca. Jezus żąda, by pierwsze przykazanie ‑ Szemá Izrael! (Mt 22,37n) – postawić nawet ponad miłość do rodziców (por. Mt 10,37; 19,29). Martwi są ci, którzy żyją w grzechu, na poziomie potrzeb naturalnych, nieznający królestwa Bożego (por. Łk 15,32; Kol 2,13).

61
Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu!» 62 Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego».
Trzeci kandydat na ucznia chce, jak się wydaje, pogodzić pragnienie naśladowania Jezusa z afektami rodzinnymi. Z jego słów wynika, że chce on „pożegnać się” ze swoimi bliskimi i „opuścić” ich dla Jezusa (taki właśnie podwójny sens ma użyty tu czasownik apotassomai, por. Łk 14,33). Jednak odpowiedź Jezusa sugeruje, że więzy afektywne w jego przypadku mogą uniemożliwić pracę dla królestwa. Pożegnania na Wschodzie mogły trwać dość długo i wiązać się z omawianiem wszystkich problemów związanych z odejściem z domu, czyli w praktyce oznaczały poddanie pod osąd rodziny decyzji pójścia za Jezusem. Tymczasem zadanie powierzone uczniowi – głoszenie królestwa ‑ domaga się całkowitego zaangażowania i wolności wewnętrznej, podobnie, jak oracz, musi skupić całą uwagę, by dobrze wykonać swoją pracę.
Nietrudno dostrzec tu jeszcze jedną aluzję do historii Eliasza. Podobieństwo dotyczy sceny powołania Elizeusza (I czytanie: 1 Krl 19,19nn). Ten wielki prorok jest z jednej strony prefiguracją Jezusa, z drugiej jednak Jezus jawi się jako ktoś większy niż Eliasz. Wymagania Jezusa są wyższe i odpowiadają radykalnej nowości powołania chrześcijańskiego.

MEDITATIO

Fakt, że trzej rozmówcy Jezusa nie mają imion, jest dla czytelnika Ewangelii zaproszeniem, by te postaci podpisać niejako własnym imieniem tzn. spróbować odnaleźć w nich siebie samego w relacji do Jezusa i wejść w autentyczny, żywy dialog z Panem. Czego dowiadujemy się z tej perykopy na temat naszego powołania chrześcijańskiego?

1. Najpierw zwraca uwagę trzykrotne powtórzenie zwrotu „pójść za Jezusem”. Chrześcijaństwo to nie tyle doktryna czy system wartości, co przede wszystkim osobista więź z Jezusem Mistrzem, za którym się idzie dzień po dniu i którego się poznaje jako Pana i umiłowanego Oblubieńca. Jan Paweł II pisał: Nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z wami! Nie trzeba zatem wyszukiwać «nowego programu». Program już istnieje […] Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem. (Novo Millennio Ineunte, 29).

2. Życie chrześcijańskie jest w świetle tej Ewangelii rzeczywistością bardzo dynamiczną, nie mającą nic wspólnego z bezruchem, zastojem, bierną wegetacją. Chrześcijaninem nie można być w sposób pasywny, ani też stać się nim raz na zawsze, np. przez przyjęcie sakramentów wtajemniczenia. Chrześcijanin staje się każdego dnia, rozwijając się nieustannie w poznawaniu i naśladowaniu Jezusa, natomiast stagnacja i brak rozwoju oznacza stopniową śmierć wiary i odpadnięcie od Jezusa.

3. Jezus sam powołuje tych, których chce, aby z Nim byli i aby mógł ich posyłać na głoszenie kerygmatu (Mk 3,13n). Nikt nie może powołać siebie samego, a nasze gorące deklaracje wymagają konfrontacji ze słowem Jezusa, które niejednokrotnie psuje nam nasze dobre zdanie o własnej gorliwości i odsłania niedojrzałe motywacje.

4. Są trzy rodzaje przywiązań, które mogą, pomimo naszych dobrych intencji, utrudnić lub uniemożliwić rzeczywistą realizację naszego powołania do bycia uczniem Jezusa:
a. uzależnienie od wygody i „małej stabilizacji”, w której nie ma miejsca na niespodzianki, problemy, niepewność jutra;
b. uzależnienie od zabezpieczeń materialnych, czyli od pieniądza, który – choć nie zawsze do tego się przyznajemy – ma nieraz decydujący wpływ na życiowe decyzje i spycha na dalszy plan pragnienie służby królestwu Bożemu;
c. uzależnienie od afektów, chęć uzyskiwania potwierdzenia naszych decyzji u osób nam bliskich, z którymi nieraz się konsultujemy częściej niż z samym Panem Jezusem. W rezultacie oznaczać to może, że słuchamy bardziej ludzi niż Boga!

5. Ewangelia uczy, że możliwe jest uwolnienie się od tych uzależnień, czego przykładem są miedzy innymi:
a. Lewi, który pozwolił się wyciągnąć z biura podatkowego i zostawił wszystko, co dotąd zapewniało mu bezpieczeństwo w jego poukładanym choć grzesznym życiu (5,27n);
b. Piotr i Andrzej, którzy na wezwanie Jezusa zostawili swoje sieci i łódź pełną ryb – narzędzie pracy i źródło zarobku (5,11; Mk 1,18nn);
c. Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, którzy byli silnie związani ze swoim ojcem, opuścili jego i najemników, wybierając Jezusa (por. Mk 1,21n). Musieli zresztą poradzić sobie także z relacją do nadopiekuńczej i ambitnej mamy, która pozostając w kręgu uczniów Jezusa, ciągle chciała po swojemu troszczyć się o przyszłość synów (por. Mt 20,20nn; 27,55)

6. Chrześcijanin to zwiastun (ángelos), który przygotowuje przyjście Jezusa i nie głosi siebie samego, ale Chrystusa Jezusa jako Pana (por. 2 Kor 4,5). O tym apostolskim imperatywie mówi św. Paweł: Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1 Kor 9,16).

CONTEMPLATIO et ACTIO

1. Zatrzymaj się w milczeniu przed Jezusem, by wpatrywać się w Oblicze Mistrza, który ciebie zna, miłuje i woła po imieniu.
2. Przyjrzyj się, jak wygląda twoje życie chrześcijańskie w jednym lub kilku z podanych wyżej aspektów, który wydaje ci się szczególnie ważny. Próbuj słuchać głosu Pana, który chce powiedzieć ci coś osobistego i udzielić natchnienia do wykonania następnego kroku na drodze osobistego nawrócenia.
3. Spróbuj zakreślić pole działania, a następnie podjąć konkretne postanowienie, które będziesz realizował w najbliższym tygodniu.


ks. Józef Maciąg, Lublin

Literatura: G. Rossé, Il Vangelo di Luca. Commento esegetico e teologico, Roma 2001

http://www.sfd.kuria.lublin.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2613:rewre&catid=13:lectio-divina&Itemid=38
POLECANA STRONA – SZKOŁA FORMACJI DUCHOWEJ: http://www.sfd.kuria.lublin.pl
**********

Posłanie 72 (Łk, 10, 1-9)

14 LUTEGO 2007

Środa

Święto świętych Cyryla, mnicha, i Metodego, biskupa, patronów Europy

 

Wysłanie siedemdziesięciu dwóch Łk, 10, 1-9

„Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.

Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże”.

powolanie piotra

Obraz z kaplicy sykstyńskiej Domenico Ghirlandaio „Powołanie Piotra i Andrzeja”

************************************

PUNCTA:

a) Po zajęciu postawy, w której chcę się modlić, stanę w obecności Trójjedynego Boga. Uświadomię sobie, że rozpoczynam intymny dialog ze Stwórcą. Postaram się w wierze przyjąć tą prawdę, że Pan Bóg jest przy mnie obecny i patrzy na mnie.

b) Prośba o właściwą intencję: Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu (CD 46).

Jest to prośba o prawość serca i czystość intencji. O wewnętrzną czujność, uczciwość i uczuciowość. Proszę o prawość serca, by Pan Bóg uczył mnie rozpoznawać i wybierać dobro a odrzucać zło. Proszę o czystość intencji, by pragnąć na modlitwie przede wszystkim spotkania z Panem. O czujność wewnętrzną, by nie ulegać rozproszeniom. O uczciwość, by nie odgrywać przed Panem pobożnych ról, lecz by być prawdziwym i autentycznym. Nie muszę grać przed Stwórcą, bo On wie o mnie wszystko. O uczuciowość, by modlić się nie tylko rozumem, ale angażować się sercem i wolą. By przeżywać to spotkanie pełnią własnej osobowości.

c) Obraz: Ustalenie miejsca, jakby się je widziało (CD 47).

Wyobrazić sobie siebie idącego w odwiedziny do bliskiego znajomego, który jest chory i leży w łóżku. Chory bardzo oczekuje mojego przyjścia, jest ono dla niego ważne. Ja przychodzę do niego z misją pocieszenia, niosę mu radość, a w tej radości Chrystusa.

d) Prośba o owoc medytacji: Prosić o to czego chcę i pragnę (CD 48)

Prosić wedle słów Jezusa „Panie Żniwa, wypraw robotników na żniwo swoje”.

 

Punkt 1. Powołanie

Kiedy czytamy Ewangelie, możemy zauważyć, że dwunastu Apostołów stanowi grupę najbliższych współpracowników Jezusa. Chrystus chciał w nich widzieć przyjaciół, nauczał ich, wyjaśniał im Pisma oraz wychowywał do przyszłych zadań. Niemniej jednak Apostołowie nie byli jedynymi ludźmi chodzącymi z Jezusem. Jak czytamy w tym fragmencie, Chrystus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu. Wyznaczył to znaczy, że był tam spory tłum i Jezus miał z czego wybierać. Nie trudno to sobie wyobrazić, albowiem nauka Jezusa przyciągała wiele osób. A zatem skoro nauczanie Chrystusa ściągało tłumy, to ludzie, którzy szli za Jezusem, którzy towarzyszyli Mu to byli ci, co słyszeli Jego naukę, ci co słyszeli Jego głos. Usłyszeć głos Jezusa, usłyszeć Jego wołanie to pierwsza ważna kwestia w temacie powołania. Do każdego z nas jest skierowane wołanie Chrystusa, który mówi: „Pójdź za Mną”. Powołanie jest odpowiedzią na to wezwanie Mistrza. Moją odpowiedzią, to znaczy – nikt nie odpowie za mnie, nikt za mnie nie podejmie decyzji.

Warto sobie zadać pytanie o to, czy modlę się, aby usłyszeć to wezwanie? Czy są takie sprawy, takie sytuacje w moim życiu, które zagłuszają głos Jezusa? Jeśli usłyszałem wołanie Jezusa, to jak jest moja odpowiedź?

 

Punkt 2. Misja

Odpowiedź na wołanie Mistrza wiąże się z odkryciem jakiegoś zadania, które Pan chce, abym spełniał. Wiąże się z odkryciem życiowej misji. Tak naprawdę do każdego z nas jest skierowane wezwanie: „Idźcie i głoście światu Ewangelię”. Każdy z nas jest powołany do misji głoszenia Dobrej Nowiny. Aczkolwiek Chrystus wzywa do konkretnego głoszenia i tu w grę wchodzi rozeznawanie powołania, czyli szukanie we współpracy z łaską Bożą, gdzie Bóg chce, abym głosił Dobrą Nowinę? Jednych Pan zachęca do wstąpienia do seminarium lub zakonu, a innych, by budowali Królestwo Boże przez świadectwo własnego życia w małżeństwie. Przyjęcie misji wiąże się podjęciem służby. Powołany jest zatem nie tylko ksiądz, czy zakonnica, ale także trzeba mieć powołanie by służyć Panu i ludziom jako lekarz, strażak, czy nauczyciel.

W związku z tym, warto się przyjrzeć własnym predyspozycjom, talentom i zaletom i zapytać o to, gdzie ja mógłbym służyć Panu. Jak moje umiejętności mogę wykorzystać do głoszenia Jezusa?

 

Punkt3. Jak owce między wilki

To stwierdzenie brzmi bardzo jednoznacznie – misja głoszenia Słowa wcale nie jest łatwa. Pójście za wezwaniem Jezusa nie oznacza, że od tej pory nie będzie trudności i problemów. We współczesnym świecie w ogóle nie jest łatwo być chrześcijaninem, nie jest łatwo dawać świadectwo swojej miłości do Jezusa. Chrystus posyłając nas doskonale sobie z tego zdaje sprawę i mówi nam o tym. Nie ukrywał niczego przed uczniami i przed nami również niczego nie ukrywa.

Niekiedy nasza wiara spotyka się z lekceważeniem. Trafiają się ludzie, którzy śmieją się z nas, że chodzimy do kościoła, że modlimy się, czy że chcemy żyć w zgodzie z przykazaniami. Niechęć ze strony otoczenia osłabia naszą gorliwość i chęć głoszenia Słowa. Nieraz mamy pragnienie by ukryć się z naszym chrześcijaństwem, bo nie chcemy być niemodni, nienowocześni, wyśmiani… Potrzebujemy wsparcia, podpory, kogoś, kto doda nam otuchy. Tym kimś jest Chrystus, który przychodzi w drugim człowieku. Dlatego Jezus wysyłał swoich uczniów po dwóch. Robił to, by obaj byli dla siebie nawzajem wsparciem, aby się podtrzymywali na duchu. By było im lżej, łatwiej. Nam wsparcia może udzielić, ktoś bliski, przyjaciel albo wspólnota chrześcijańska – Oaza, KSM, Magis itd. We wspólnocie wiara jest żywsza, rozwija się i rozkwita. Wspólnota daje nam grunt, na którym możemy wzrastać. Co więcej, daje siłę i motywację do dalszego budowania Królestwa Bożego.

Jak moje otoczenie wpływa na moją wiarę? Czy ją rozpala czy gasi? Czy ulegam tym wpływom? Czy szukam oparcia we wspólnocie chrześcijańskiej?

 

Rozmowa końcowa. W rozmowie końcowej omawiać z Jezusem moją relację z Nim. Na ile wsłuchuję się w Jego wołanie, na ile tak w ogóle chcę je usłyszeć? Przyjrzeć się sobie, czy moim życiem świadczę o Chrystusie?

Modlitwa końcowa.

Na zakończenie pomodlić się słowami pieśni Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej

Oto ja poślij mnie

Dotknij ogniem moich warg

Powiedz Panie czego chcesz

A moją rozkoszą będzie być posłusznym

Daj mi Twego Ducha

Abym mógł stać się chlebem

Abym stał się winem

Abym gasił Twe pragnienie

 

Nie chcę Ci już mówić

O moich potrzebach

Panie Ty wiesz wszystko

Objaw mi Twe pragnienia

 

Damian Żak SJ

http://puncta.blox.pl/2007/02/Poslanie-72-Lk-10-1-9.html

O autorze: Judyta