Dwanaście dni temu napisałam notkę “Symboliczne manifestacje” /TUTAJ/, w której stwierdziłam, że w Polsce nie ma sytuacji rewolucyjnej, a odbywające się demonstracje przeciw władzy mają charakter symboliczny oraz rytualny. Tezę tę potwierdził Marsz dla Demokracji i Wolności Mediów zorganizowany w dniu 13.12.2014 przez Prawo i Sprawiedliwość.
Ja osobiście uważam, że data 13 grudnia – rocznica upokarzającej klęski – jest fatalnie wybranym terminem najważniejszej manifestacji głównej partii opozycyjnej. Rok temu napisałam nawet notkę, w której zadeklarowałam, że nie będę już nigdy obchodziła 13 grudnia. W tym roku jednak PiS, zapowiadając na ten dzień protest przeciwko fałszerstwom podczas wyborów samorządowych, niejako “zmusiło” mnie do uczestnictwa w marszu. Przebiegał on dokładnie według tego samego scenariusza co ten przed dwoma laty /byłam także i wtedy na nim/.
Najpierw krótki wiec pod pomnikiem Witosa i Apel Poległych, a potem przemarsz Alejami Ujazdowskimi aż do pomnika Józefa Piłsudskiego, gdzie odbywa się końcowy, nieco dłuższy wiec. Po drodze składane są kwiaty pod pomnikami Reagana, Grota-Roweckiego, Paderewskiego, tablicą upamietniają ofiary UB oraz pomnikiem Dmowskiego. Dobra relacja godzina po godzinie jest /TUTAJ/, a świetne zdjęcia /TUTAJ/
W tym roku do tematów poruszanych w przemówieniach doszły fałszerstwa wyborcze. Ostro wypowiadał się o nich Jan Olszewski w oświadczeniu odczytanym pod pomnikiem Piłsudskiego /patrz – /TUTAJ// oraz Jarosław Kaczyński w końcowym przemówieniu /TUTAJ/. Co różniło dzisiejszy marsz od tego sprzed dwóch lat – to frekwencja. Była trzy-cztery razy większa. Niezalezna.pl szacowała ją na 60 tys., a Wpolityce.pl na 60-80 tys. Ja skłaniałabym się ku tej ostatniej liczbie – było mniej wiecej o połowę mniej ludzi niż na najwiekszej jak dotąd manifestacji w Warszawie, czyli słynnej demonstracji “Obudź się Polsko” we wrześniu 2012.
Marsz przebiegł niezwykle wprost spokojnie i nie bardzo jest o czym pisać, gdyż wszystko szło gładko. Organizacyjnie byl to wielki sukces PiS. Czy jednak wpłynie on na sytuację polityczną w Polsce? Przed marszem Jacek Karnowski pisał /TUTAJ/:
“Dlatego tak ważny, wręcz arcyważny, jest ten sobotni marsz. On pokaże i nam, i władzy, ilu Polaków jest naprawdę zdeterminowanych. Bo przecież, powtarzam, nie ma złudzeń, że lada chwila przyjdą sytuacje, w których tylko ofiarą będzie można coś ocalić.”.
Wątpliwości, co do wpływu tej demonstracji ma Marcin Fijołek /TUTAJ/. Pisze on w swej relacji:
“Z drugiej jednak strony skala manifestacji nie przebiła pułapu, gdzie moglibyśmy mówić o jakimś poważnym tąpnięciu. Kaczyński nie zebrał 300 tys., czy pół miliona ludzi, co byłoby już nie sygnałem, ale gigantycznym potwierdzeniem, że oburzenie i emocje społeczne są po jego stronie. Kilkadziesiąt tysięcy, które pojawiło się w Warszawie, to wynik rewelacyjny, ale tylko jeśli patrzeć na możliwości. „Powszechnego ruszenia” stworzyć się nie udało; inna rzecz, czy w ogóle była taka możliwość. (…)
Jeśli jednak spojrzeć na tę trzygodzinną manifestację w całości, to ciężko o choćby jeden obrazek, który mógłby „zagotować” widzów czy czytelników. Było naprawdę godnie. Jeden z użytkowników Twittera (@marcinek__sz) celnie zauważył, że to chyba jedna z niewielu manifestacji, gdzie uczestnicy byli spokojniejsi od liderów, choć i ci – może poza Joachimem Brudzińskim „prowadzącym” pikietę niczym spiker – zachowywali się bardzo łagodnie.”.
O to właśnie chodzi. Wszyscy w powadze i skupieniu dopełnili wymogów rytuału. W swej końcowej mowie Jarosław Kaczyński zapowiadał dalszą walkę i spowodowanie powtórzenia wyborów do sejmików wojewódzkich. Konkretnie zapowiedzial jednak tylko dalsze marsze i demonstracje oraz zbieranie podpisów pod projektem ustawy “Uczciwe wybory”. Czy może to wystarczyć? Osobiście wątpię w to.
Jarosław Kaczyński: Nie możemy się zgodzić na zmianę ustroju.
A my nie godzimy się na Kaczyńskiego i masońskie ustroje prawa.
Wypowiedź Olszewskiego bardzo mi się podobała. Co z tego, że jej autor jest masonem? /jeśli faktycznie nim jest/.