Szanowni Państwo.
Zapewne wielu z nas zarywa kolejne godziny, dni, miesiące, lata całe, żeby coś ciekawego odnaleźć w tym całym internecie. Bynajmniej nie chcę gloryfikować tego medium, ot takie teraz mamy możliwości. Dawniej latało się po bibliotekach, a dziś przyszło nam serfować.
Efekty tych poszukiwań bywają lepsze i gorsze. Owszem, ciekawostek jest pod dostatkiem. Ale już z wartościowymi rzeczami bywa gorzej.
Bo skrajnie trudne, najtrudniejsze tematy nas interesują, choć zawierają się ledwie w dwóch (korzystając z nomenklatury bibliotecznej) hasłach przedmiotowych – Wiara i Polska.
Istnieje cała masa publicystyki. Ale czy to będzie na łamach gazet papierzanych czy wirtualnych, czy też tak umiłowanych ostatnio blogów, to nikłe są szanse na to, że znajdziemy tam coś istotnie wartościowego. Zwykle są to potoki pustosłowia, coraz bardziej burzliwego i rozwodnionego, coraz większą pianę niedorzeczności i absurdów bijące.
Krótko – bida z nyndzą. I przeraźliwe nudy…
Intuicja podpodwiada jednak – i słusznie! – że aż tak do końca źle być nie może.
I faktycznie nie jest.
Bowiem niepostrzeżenie, gdzieś w ciemnych odmętach fałszu i czeluściach jaskiń kłamstw, pojawiają się piękne perły.
Odkrywamy je z zachwytem – Księży Profesorów Guza i Chrostowskiego, Pana Brauna i innych. Przepraszam, że piszę „innych“. Każdy może rozwinąć swoją listę Pereł.
Ja mogę przy okazji jeszcze dodać na przykład Księdza Michała Olszewskiego – Jego wykładu dla kleryków odsłuchałem ponad 20 (słownie: dwadzieścia) razy…
W dzisiejszej notce opowiem Państwu o moim najnowszym odkryciu.
Zaczęło się nietypowo.
Co jakiś czas wpadałem przypadkiem na pewne osoby. Procedura standardowa – lektura paru filmów i tekstów.
Z początku nie nastąpiły jakieś spektakularne efekty. Ot, zagnieździło mi się w głowie kilka tematów. I zostawiałem je sobie na później. Ale podskórnie przeczuwałem, że może z tego być coś więcej.
Zostawiłem na później…
O właśnie! Kluczowy jest powód tej mojej prokrastynacji…
Po prostu treści przekazywane przez te osoby są szalenie trudne. Z jednej strony pociągają, chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej ale też zwyczajnie człowiek jest nagle przytłoczony ogromem zupełnie nieznanych pojęć.
Najważniejszym z nich była cybernetyka.
Nic, ale to nic nie wiedziałem na ten temat. Coś gdzieś dawno temu, jeszcze w pacholęcym wieku, mi mignęło ale nawet nie potrafiłem przyporządkować tego do czegokolwiek. W moim mikrym misiowym rozumku, raptem parę szufladek, ale do żadej z nich tej cybernetyki nie dałem rady wcisnąć. I tak sobie luzem fruwała, nieprzemyślana.
Brzmiało mi to od zawsze jakoś technicznie: yka/ika… To może jakaś gałąź elektroniki czy informatyki, robotyki?
Okazało się, że może być ona jak najbardziej wykorzystywana i na tych polach.
Ale obejmuje przestrzenie znacznie rozleglejsze… wypływa sobie śmiało na nauki humanistyczne…
?!
Pozwolą Państwo, że tu się zatrzymam. Oddając Wam przyjemność jej poznania.
Jak to zrobić?
Tak się (nie)przypadkiem składa, że nasz rodak, Marian Mazur jest ojcem polskiej cybernetyki.
Pałeczkę przekazał paru osobom – m.in. swojemu uczniowi, Panu Józefowi Kosseckiemu.
Drodzy Państwo.
Być może wielu z Was się dziwi, żem tak zadziwiony. Że odkrywam Amerykę.
Takim osobom z serca gratuluję i zazdroszczę. Że już wiedzą.
Przyznaję, że notkę tą kieruję do osób takich ja, które nie miały tyle szczęścia i rozumu. I te sprawy są dla nich zupełnie nowe.
W tych ciekawych czasach, w jakich przyszło nam żyć, nauczeni jesteśmy, by wszelkie sprawy zawczasu badać by nie trafić na minę. I słusznie!
Ja pierwszy okres spędziłem właśnie na takich badaniach – co to za ludzie, skąd się wzięli?
Na pierwszy ogień idzie – a jakże! – kochany wujcio Gugiel i ciocia Wiki…
No i z początku weseło nie było.
Dość wspomnieć, że biogram pana Kosseckiego na wikipedii był zmieniany dotychczas circa 180 razy…
Także tego.
I tu znowu pozostawię Państwa z niedosytem. Z premedytacją wypuszczam Państwa na własne łowy. Dla zachęty dodam, że gdy zaczniecie wchodzić na właściwy trop, ukażą Wam się takie nazwiska jak – Majdański czy Kolbe…
I dojdziecie też do słynnej „dwójki“.
Poniżej podam Państwu miejsca w internecie, gdzie zostały już zgromadzone potężne zbiory informacji na temat… informacji…
Borem lasem uzbierała się całkiem znacząca grupa osób, głównie młodych, którzy systematycznie studiują tą wiedzę.
http://autonom.edu.pl/index.php
a tam zakładka „publikacje“:
http://autonom.edu.pl/publikacje.php
dalej:
proponuję zacząc od wykładów o cywilizacjach (sam jestem dopiero na NOC 6, lekko nie jest, większość filmów ma ponad dwie godziny…):
http://harfor.pl/tag/noc/page/2/
i jeszcze inne:
oraz:
http://www.socjocybernetyka.pl/
To tyle.
Będę wdzięczny za refleksje, spostrzeżenia, przemyślenia…
I działanie!
P.S.
No i zobaczcie Państwo.
Takeśmy płakali nad swoim losem… a tu proszę!
Tytuły wykładów, że aż ślinka cieknie. :-)
Tylko kiedy ich słuchać? Może za rok się wyrobię…
Dziękuję za wartościowe odnośniki, które wzbogacą moją wiedzę.
Panie Migorrku kochany!
Jak się cieszę, że to właśnie Pan pierwszy odpowiada.
Szczerze się przyznam Panu – moja reakcja była taka sama jak Pańska.
– Łojej, tyle tego! jakim cudem to teraz ogarnę?!
Spokojnie!
Zobacz Pan.
Przez ile lat przymuszani byliśmy w przeróżnych tzw. szkołach do wysiadywania nieprzebranych ilości godzin słuchając nauki.
I co z tego mamy.
Zabrali nam młodość. Pozamykali głowy i sumienia.
A właśnie oglądając tych raptem kilka, kilkadziesiąt filmów jesteśmy w stanie nadrobić te straty.
Do boju, Panie Migorrze!
I niech się Pan nie cacka z czasem, nie kalkuluje. Ja sobie postanowiłem, że idę na całość.
CWP!
i do przodu i pod prąd!
No cóż … w cybernetykę zagłebiam się powolutku co najmniej od kilku lub kilkunastu lat (a właściwie w psychocybernetykę i socjocybernetykę, bo to są dość wyraźnie oddzielone pod względem skali i zakresu oddziaływania gałęzie). Zwracam jednak uwagę na fakt że zarówno prof. Mazura jak i doc. Kosseckiego zaliczyć raczej można do co najmniej agnostycznej lub ateistycznej lewicy!
Można zauwazyć że duża część publikacji była drukowana w “Argumentach” czyli tygodniku PRL-owskiego Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Warto o tym pamiętać. Ale w końcu Archimedes tez chrześcijaninem nie był, a prawa fizyki działają… Z cybernetyką jest podobnie.
Jeżeli chodzi o kolejność zagłębiania się w cybernetykę to polecałbym chyba w pierwszej kolejności “Cybernetykę i charakter“, bo łatwiej odnieść się – na podstawie własnych emocji, odczuć i doświadczeń do psychocybernetyki niż do socjocybernetyki. Potem pewnie cykl artykułów “o szkole cybernetycznie” czyli “Źle z …” bo tu też mozna spojrzeć przez pryzmat własnych doświadczeń edukacyjnych i zastanowić się nad nieprzemijającą aktualnością … po kilkudziesięciu latach! To sa takie prace popularyzatorskie … inne są napisane raczej bardziej hermetycznym językiem.
A o samym prof. Mazurze to chyba w “Historii naturalnej polskiego naukowca” i w “wizerunkach ludzi myślących“… bo najciekawsze jest to że ta psychocybernetyka i socjocybernetyka zostały stworzone przez naukowca o wykształceniu technicznym – elektryka,metrologa,automatyka. Dlatego ta teoria jest tak odmienna od innych … nie ma tam pseudohu*manistycznego bełkotu, ale techniczne konkrety..(i dlatego się nią kiedyś zainteresowałem)
Swoją drogą prof. Mazur miał szczęście że tylu uczniów ocaliło i rozwinęło jego twórczość … pozostaje tylko zastanowić się ile słusznych idei i teorii zostaje zapomnianych przez brak takiego szczęścia.
Będę wdzięczny za więcej informacji.
Tak staram się zacząć…
W komentarzach pod inną notką również o tym wspominamy…
P.S.
Panie Antexie.
Mam prośbę. Proszę zacząć pisać o tych zagadnieniach. Widzi Pan jak jestem zielony…
P.P.S.
Czy wogóle warto się nakręcać?…
miałem na myśli te publikacje w Argumentach i współpracę z Towarzystwem Kultury Świeckiej..
Twórczość ś.p. prof. Mazura jest juz zamknietym rozdziałem, natomiast
jeżeli chodzi o doc. Kosseckiego (zresztą też z wykształcenia mechanik, inżynier budownictwa) to podziwiam jego ewolucję (TW “Rybak”, major ORMO, Towarzystwo Kultury Moralnej, PZPR, ZP Grunwald, Partia X Stana Tymińskiego).
A jednocześnie polecam książkę której nie ma na serwerze “autonoma” – ale można znaleźć “w sieci” czyli “Historię sterowania społecznego Kościoła Katolickiego” wbrew pozorom (tytułowi) oceniam ją bardzo pozytywnie! Naprawdę nielewicowo systematyzuje i otwiera oczy na wiele spraw z naszej historii …
Cybernetyka to luter ;)
Niekoniecznie. Zaliczyłam 2 lata zajęć z cybernetyki z oceną celującą u prof. Wacława Pieniądza, autora podręcznika;
”Podstawy automatyzacji maszyn technologicznych
wybrane zagadnienia sterowania i dynamiki”, był praktykującym katolikiem i głosił swoją wiarę, godził to doskonale ze swoją nauką. Był to wielki oryginał, bardzo wymagający nauczyciel, a jego wykłady były pasjonujące.
Ale fakt, człowiek to nie tylko maszyna i informacja.
Mazur też dobry, ale szkoda że robi te wtręty o duchownych i religii. Szkoda że nie ma szerszego intelektu, coś mu brakuje, może ma zbyt wielki ”opór” na łączach.
http://autonom.edu.pl/publikacje/krolikiewicz_grzegorz/prekursor.php
Nauka o systemach jest bardzo potrzebna. Prof. Guz mówi o sobie, że jest systematyczny.
A tu cała książka;
Marian Mazur, Cybernetyka i charakter. Wyd. 1, PIW, Warszawa 1976.
http://autonom.edu.pl/publikacje/mazur_marian/cybernetyka_i_charakter/index.php
To jest niesprzeczne z filozofią katolicką, uzupełnia ją, jest doskonałą bazą dla filozofii poznania.
Mnie na studiach też tego uczyli. Człowiek, rodzina, społeczność, zakład pracy, szkoła, społeczeństwo, ludzkość – wszystko to są systemy. System ma naturę dialektyczną, znajduje się w stanie dynamicznej równowagi pomiędzy tym, co go integruje, a tym, co go dezintegruje. Rozwój wymaga dezintegracji czyli samonegacji systemu, odbywa się w niekończącym rytmie dezintegracja-reintegracja. To samo mówił Hegel, a Hegel wiadomo skąd to wziął.
Te słowa wyznaczają początek błędnych zdań w Pańskim komentarzu.
Człowiek, rodzina, społeczność, zakład pracy, szkoła, społeczeństwo, ludzkość – wszystko to są systemy, czyli byty lub pojęcia złożone. Bez dostrzeżenia tego faktu, wyciągnięcia z niego konsekwencji i zbadania praw lub zasad, którym różne klasy systemów podlegają – nasze poznanie rzeczywistości byłoby niepełne.
Prowadzę rozmowę na meilu o cybernetyce, wkleję do pouczające.
Moja odpowiedź;
Zabrali nam młodość. Pozamykali głowy i sumienia.
A właśnie oglądając tych raptem kilka, kilkadziesiąt filmów jesteśmy w stanie nadrobić te straty.
Jedno zwierzenie. Nie wiem dlaczego, ale w czasie szkoły wszystko było dla mnie nudne, bez sensu, nieciekawe i niepotrzebne.
Dopiero gdy przestałem chodzić do szkoły, zapragnąłem poznawać świat. Nie przymuszany przez nikogo zacząłem sięgać po książki, interesować się historią, fizyką, naturą świata, polityką, bardziej przykładać się do nauki języka obcego, pisać teksty. I to mając 3 razy mniej na to czasu. Tfu, teraz sobie pluję w brodę, że mieszkając 5 lat w prawdziwym zagłębiu kulturalnym ani razu nie odwiedziłem opery, której nie mam u siebie w mieście.
Ech, teraz sobie myślę. Gdyby te pasje przyszły wtedy. Ileż więcej można by było się nauczyć. W ilu ciekawych spotkaniach wziąć udział. Ilu dobrych ludzi poznać. Ile sporów przeprowadzić… Teraz nie ma na to tyle czasu.
Ale na ile mogę to nadrabiam.
Pozdrawiam!
To jest zwierzenie milionów.
Dlatego, że pokolenie nasze i naszych rodziców było wychowywane/hodowane przez okupantów.
Nie dziwi nic.
Nie było i nie ma przypadków. Wszystko jest częścią większego planu.
A widzi Pan!
I tu jest ten sam pies jeszcze głębiej grzebany.
Proszę zwrócić uwagę – za młodu też Pan nie miał czasu. A dokładniej – czas ten był Panu zabrany, zrabowany, przejęty.
I słusznie Pan ocenia, że było to złe. Żałuje Pan tego.
Ale nie wprowadza zmian…
Nadal jest Pan bezwolny, poddaje się.
Łatwo popaść w pułapkę pracy organicznej, u podstaw etc. Czyli podejście następujące:
1. Robię to co robię. Czyli na co dzień jestem niewolnikiem, moja “praca” i moje “życie” pozostaje jakie jest. Niewolnictwo const.
2. Czasami próbuję być wolnym człowiekiem. Czytam sobie, zdobywam wiedzę, popyskuję czasem.
I wierzę w to, że za trylion wieków coś to da.
Cudów nie ma i nie będzie.
Albo albo.
Pozwalamy sobie na wielką obrzydliwość.
Codziennie jesteśmy dziwkami.
Ale raz w miesiącu:
– Zobacz drogi mężusiu! Staram się jak mogę, chcę być przykładną żonką i nawet Matką Polką, herbakę ci zrobiłam! Cieszysz się?!
Panie Migorrze.
Ostro.
Tak. Ale tak trzeba.
Pacz Pan.
Pan Grzegorz nie zastanawiał się. Rzucił wszystko i poszedł zrobić co trzeba. Choć wie jakie będą konsekwencje. A co Pan myśli, że On nie ma tzw. swojego życia?
Wybrałby się Pan do więzienia w czasie narzeczeństwa? Parę dni przed:
http://solidarni2010.pl/29628-aleksandra-i-grzegorz-przyjeli-dzis-sakrament-malzenstwa.html?PHPSESSID=51c16240bac93af4e52ca2da1a648da2
Czyli okazuje się, że nie dość, że można to i po pierwsze trzeba.
P.S.
Mój Dziadek w noc poślubną prasował mundur. Bo była mobilizacja…
A mimo to, jestem dziś ja, i mogę Panu pisać te upierdliwe komentarze…
A dziś jacy MY jesteśmy?!
Prasujemy rurki i polerujemy klawiatury laptopów. Bo jeszcze mamy czas…
Mnie tak uczyli – jedną z podstawowych jakości systemu jest homeostaza, czyki dynamiczna równowaga pomiędzy jego tendencjami do integracji i dezintegracji. Tak rozumiany system jest, na moje oko, bytem usprzecznionym wewnętrznie, jego dynamika jest pojęta tak, jak np. u Marksa, jako “jedność przeciwieństw” i ich nieustanne ścieranie. Stanem normalnym jest wewnętrzny konflikt. Być może za bardzo to upraszczam.
Dzięki za tę wiadomość :) …. bo jakis taki niedoinformowany byłem. Ale szukajmy strzępków dobra w otaczającej rzeczywistości! Nowożeńcom zyczę wszystkiego najlepszego !!!
Tak jest.
Szczęść Boże Młodej Parze!
“Usprzecznienie wewnętrzne” to termin z dziedziny filozofii, wiedzy o prawdzie.
Cybernetyka zaś tyczy metod- to nauka o systemach sterowania oraz związanym z tym przetwarzaniu i przekazywaniu informacji (komunikacja).
To kompletnie różne dziedziny. Filozofia bada tamten świat, cybernetyka ten, co nie znaczy że należy te dziedziny rozdzielać.
To, że system musi się zdezintegrować aż do śmierci, by odrodzić się na wyższym poziomie (bo nie leje się młodego wina do starych bukłaków), mamy w Ewangelii jako; jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego.
Coś w człowieku umiera by się nowe narodziło. Filozofia tego nie odwzoruje. Czyni to cybernetyka która odpowiada na pytanie ”jak?”.
Na poziomie materii człowiek jest systemem autonomicznym sterowanym z wewnątrz i podlegającym wpływom z zewnątrz. Nauka katolicka powinna się tym zająć, by odebrać to lutrom.
Boże, obyś skutecznie im błogosławił i rozszerzył ich granice, a ręka Twoja była z nimi, i obyś zachował ich od złego, a utrapienie ich się skończy! Amen.