O bezwładności

Zastanówmy się przez chwilę nad zjawiskiem bezwładności, ponieważ percepcja tego zjawiska ma istotny wpływ na sposób naszego pojmowania świata, na kilku wymiarach zresztą. O czym poniżej.

 

Bezwładność, w takim potocznym sensie, jest obserwowalnym i mierzalnym oporem wobec działania siły. Zjawisko to obserwujemy od wczesnego dzieciństwa i, na podstawie tych obserwacji klasyfikujemy jako zrozumiałe, dokonując dość prymitywnego uogólnienia.

 

Wiemy, na podstawie obserwacji i doświadczenia, jak ciężko jest komuś rozbujać huśtawkę, na której siedzimy. Wiemy, jak ciężko odepchnąć łódkę od brzegu, wprawić ją w ruch. A potem – sama radość: huśta się, płynie. Bezwładność przezwyciężona.

 

Potem przychodzi fascynacja bezwładnością. Widzimy, jak majestatycznie upada drzewo. Jak długo i bezrozumnie „bronił” się przed zatonięciem Bismark czy Musashi. Wiemy też, że ruch ciężkich drzwi przytnie nam boleśnie palce pozostawione na futrynie podczas kiedy drzwi lekkie nie spowodują aż takiej krzywdy.

 

Potem, o zjawisku bezwładności jesteśmy nauczani w szkołach. Śmiesznie i strasznie zarazem – w mechanice wałkujemy wahadło Oberbecka podczas kiedy to samo zjawisko w elektromechanice nazywamy zawadą. Kończymy szkoły z zesumowaną wiedzą i doświadczeniem, ufni, że bezwładność jest obecna, mierzalna i obserwowalna. Ufamy, że mamy bezwładność pod kontrolą – wiedzy i doświadczenia.

 

Tymczasem w sferze duchowej bezwładność nie występuje absolutnie nigdy – gdy my, tymczasem, bazując na prymitywnym przeniesieniu doświadczenia ze sfery fizycznej chcemy ją tam umieścić. Rani nas to, niestety, dotkliwie.

 

W sferze duchowej naszą rozmową z Bogiem jest modlitwa. Jest o rozmowa, oczywiście dwukierunkowa. Jednak naiwnie zakładamy istnienie bezwładności na każdym z tych kierunków. Myślimy, niestety tak: ach, kiedyż dobry Bóg naszą modlitwę usłyszy. Ach, kiedy dobry Bóg tę modlitwę usłyszy i spełni.

 

Jest to błąd, który ociera się o bluźnierstwo, a to dlatego, że każda modlitwa, każdego, nawet najbardziej zatwardziałego grzesznika dociera do Boga natychmiast. Ciężej jest uwierzyć w fakt, że jest również natychmiast spełniana. A jest. Tylko my nie potrafimy tego dostrzec, z dwu powodów. Pierwszy, podany w biblii mówi o tym, że Bóg niekoniecznie działa tak, jakbyśmy od niego doraźnie oczekiwali. Nie jesteśmy także w stanie zrozumieć motywów jego działania, ani celów przez Niego obranych. Przy życiu trzyma nas wiara, że wszystko, absolutnie, czyni dla naszego dobra.

 

Drugi powód to jest właśnie percepcja bezwładności – dokonujemy nieuprawnionej projekcji bezwładności ze świata fizycznego do świata duchowego. Wydaje nam się, mylnie, że Bóg zwleka ze swoim działaniem, bo jego manifestacji nie widzimy natychmiast. Widzimy ją wszelako, tylko, po pierwsze, bronimy się przed jej zauważeniem i, po drugie, nie rozumiemy.

 

Konkluzja jest taka: nie ustawajmy w modlitwie. Bawmy się naszą znajomością fizykalnej bezwładności ale pozwólmy się, bezwzględnie i zawsze, prowadzić Ojcu naszemu, nie bacząc na ewentualny dysonans poznawczy.

O autorze: Lars Owen

Nieopisanie stary informatyk, pamiętający komputery napędzane parą i deskę Galtona. Antysocjalista z wyboru.