Myśl dnia
Henri Lacordaire
PIERWSZE CZYTANIE (Ap 14,1-3.4b-5)
Pieśń odkupionych przez Baranka
Początek Księgi Apokalipsy świętego Jana Apostoła.
I śpiewają jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema Zwierzętami, i przed Starcami: a nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy wykupionych z ziemi.
Ci Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie. Ci spośród ludzi zostali wykupieni na pierwociny dla Boga i dla Baranka, a w ustach ich kłamstwa nie znaleziono: są nienaganni.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 24,1-2.3-4ab.5-6)
Refren: Oto lud wierny, szukający Boga.
Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia, *
świat i jego mieszkańcy.
Albowiem On go na morzach osadził *
i utwierdził ponad rzekami.
Kto wstąpi na górę Pana, *
kto stanie w Jego świętym miejscu?
Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, *
który nie skłonił swej duszy ku marnościom.
On otrzyma błogosławieństwo od Pana *
i zapłatę od Boga, swego Zbawcy.
Oto pokolenie tych, którzy Go szukają, *
którzy szukają oblicza Boga Jakuba.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 24,42a.44)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Czuwajcie i bądźcie gotowi,
bo w chwili, której się nie domyślacie,
Syn Człowieczy przyjdzie.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 21,1-4)
Wdowi grosz
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
I rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Dać siebie
Wielkość i wspaniałomyślność daru nie zależy od ilości, lecz od jakości. Jezus przypatruje się ludziom, którzy wrzucają ofiary do skarbca świątyni. On widzi nie tylko zewnętrzne gesty, lecz też ich serca. Wielu wrzuca wiele, jakby od niechcenia, bo ich na to stać. Dają z tego, co im zbywa. A uboga wdowa, niemająca znikąd pomocy, daje ostatni grosz – wszystko, co ma na swoje utrzymanie. Daje Bogu całą siebie, bo utrzymanie to przecież życie. Wierzy, że jeśli ona zawierzy Bogu, On jej nie zawiedzie. Ten właśnie dar, zupełnie niedostrzeżony, a może i wzgardzony w oczach ludzi, porusza do głębi serce Boga.
Jezu, co byś zobaczył, patrząc dziś na moje ofiarujące Ci serce? Daję Ci to, co jest dla mnie cenne, czy to, co mi zbywa?
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
Rozważania o fragmentach świętych Ewangelii dotyczących piętnastu cnót, nr 69, Nazaret 1897-98
Nie, Bóg nie związał zbawienia z nauką, rozumem, bogactwem, długim doświadczeniem, rzadkimi darami, które otrzymali tylko niektórzy. Związał je z tym, co jest w zasięgu ręki każdego, absolutnie każdego: młodych, starych, ludzi w każdym wieku i każdego pochodzenia, każdej inteligencji i każdego bogactwa. Związał je z tym, co wszyscy, absolutnie wszyscy mogą Mu dać, co każdy człowiek, jaki by nie był, może Mu dać w zamian za odrobinę dobrej woli: odrobina dobrej woli to wszystko, co trzeba, by zdobyć niebo, które Jezus wiąże z pokorą, faktem umniejszania się, zajmowania ostatniego miejsca, posłuszeństwa, które wiąże zresztą jeszcze z ubóstwem ducha. czystością serca, umiłowaniem sprawiedliwości, duchem pokoju itp. (Mt 5,3nn). Miejmy nadzieję, ponieważ dzięki miłosierdziu Bożemu zbawienie jest tak blisko nas, w naszych rękach, że wystarczy nam odrobina dobrej woli, aby je uzyskać.
************
*************
Obchodzimy dziś wspomnienie stu siedemnastu męczenników wietnamskich z lat 1773-1862, kanonizowanych przez Jana Pawła II 18 czerwca 1988 roku. Prawie połowa z nich to ludzie świeccy – w większości Wietnamczycy, ale także Hiszpanie i Francuzi. Andrzej Dung-Lac (1795-1839) urodził się w ubogiej rodzinie na północy Wietnamu. W wieku 12 lat wraz z rodzicami przeniósł się do Hanoi. Tam spotkał katechetę, który się nim zaopiekował i przybliżył mu prawdy wiary chrześcijańskiej. Andrzej został ochrzczony, a później odbył studia teologiczne i przyjął święcenia kapłańskie. Wielokrotnie był aresztowany i torturowany, a w końcu zamordowany. Wspominając dziś jego i współtowarzyszy, módlmy się, aby poniesiona przez nich ofiara nadal przynosiła owoce i wyjednała chrześcijanom w Wietnamie pełną swobodę wyznawania wiary.
Hieronim Kaczmarek OP, „Oremus” listopad 2008, s. 104
PAN JEST MOIM PASTERZEM
O Panie, Ty orzeźwiasz moją dusze… stół dla mnie zastawiasz (Ps 23, 3. 5)
„Woń Twych pachnideł słodka… Pociągnij mnie za sobą! Pobiegniemy za Tobą’’ (Pnp 1, 3-4). Jak oblubienica z Pieśni nad pieśniami, tak dusza oczyszczona, mocno pociągnięta pięknością Boga, czeka tylko na znak, by biec za Nim. Wyjaśniając ten wiersz, św. Jan od Krzyża mówi: „Jeśli dusza szuka Boga, to o wiele więcej Umiłowany jej szuka; i jeśli ona śle do Niego swe miłosne pragnienia… to On wysyła jej również zapach swych olejków, którymi ją pociąga i porywa do siebie” (Ż.pl. 3, 28). Następuje wówczas jakby współzawodnictwo: im bardziej dusza pragnie zjednoczyć się z Bogiem, tym więcej Bóg pociąga ją do siebie przez „boskie natchnienia i dotknięcia” (tamże). Są to dary Ducha Świętego, duszy udzielone po to, by ułatwić jej drogę. Wówczas dąży ona do Boga nie tyle z własnej inicjatywy, ile raczej pozwalając się pochwycić i prowadzić natchnieniu Ducha, „Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi”, mówi św. Paweł (Rz 8, 14). Synami nie tylko dlatego, że otrzymali chrzest, lecz także dlatego, ponieważ pozwolili łasce chrztu dojrzeć w całej pełni, a ta pełnia zakłada doskonały rozwój cnót wlanych i darów Ducha Świętego. Tylko w ten sposób dusza zostaje przekształcona przez łaskę i dlatego, przeniknięta życiem Bożym, ukształtowana przez Ducha Świętego na obraz Jednorodzonego Syna Bożego, jako prawdziwa córka zostaje dopuszczona do „współuczestnictwa z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem” (1 J 1, 3). To jest życie mistyczne znajdujące się w granicach normalnego rozwoju łaski i dlatego jest ofiarowane wszystkim wierzącym. Życie mistyczne, w którym inicjatywa i działanie Boże przewyższają działanie ludzkie, dusza zaś zdobywa prawdziwe doświadczenie Boga: Jego transcendencji i immanencji, obecności w duszy i zjednoczenia z Nim przez miłość. Jest to zjednoczenie z Bogiem przeżywane nie tylko dzięki stanowi łaski, który jest istotnym i zasadniczym warunkiem, lecz także dzięki doświadczeniu wynikającemu z miłości. Są to niezmierzone bogactwa ofiarowane duszom, które potrafią oddać się Bogu z całkowitą wspaniałomyślnością: „Bądźmy mężne… — woła św. Teresa od Jezusa — kiedy dana nam jest możność używania już tu na ziemi szczęśliwości niebieskiej, gorąco błagajmy Pana, by nam użyczył łaski swojej, abyśmy się tak wielkiego dobra z własnej winy nie pozbawiały” (T. V, 1, 2).
- O Panie, prosząc Cię o gorliwość, proszę o to wszystko, czego mogę potrzebować, i o to wszystko, czego Ty możesz mi udzielić: istotnie jest to szczyt wszelkiego daru i wszelkiej cnoty oraz warunek prawdziwego i doskonałego życia duchowego. Prosząc Cię o zapał, proszę o prawdziwe siły duchowe, o lojalność i wytrwałość; proszę o siłę wyrzekania się wszystkich pobudek ludzkich i o czyste pragnienie podobania się Tobie; proszę o wiarę, nadzieję i miłość w stopniu najwyższym. Prosząc Cię o zapal, proszę, abyś mnie uwolnił od lęku przed ludźmi i od pragnienia ich pochwał; proszę o dar modlitwy, ponieważ ona może mi przynieść pociechę i proszę Cię o lojalną świadomość swego obowiązku, wypływającą z wielkodusznej miłości ku Tobie; proszę o świętość, pokój i radość. Proszę Cię o gorliwość, proszę o jasność Cherubinów, o płomień miłości Serafinów i o czystość Świętych, prosząc Cię o gorliwość, streszczenie wszystkich darów, proszę o wszystko, czego mi brak. Gdy tylko będę posiadał gorliwość serca, nic nie będzie stanowiło dla mnie przeszkody, nic nie będzie trudne.
Boże mój, prosząc Cię o gorliwość, proszę o Ciebie, o nic mniejszego niż Ty sam, bo Ty oddałeś się nam całkowicie. Przeniknij moje serce swoją istotą i osobą i napełniając je sobą, napełnij je gorliwością. Ty sam możesz zaspokoić duszę człowieka i sam się tego podjąłeś. Ty jesteś żywym płomieniem płonącym nieustannie miłością ku człowiekowi: wejdź do mojego serca i rozpal je, abym tak jak Ty mógł płonąć miłością (J. H. Newman).
- O pożywienie bez smaku! O smaku bez rozkoszy! O rozkoszy bez pokarmu! O pokarmie miłości, którym pożywiają się aniołowie, święci i ludzie! O pokarmie uszczęśliwiający, kto cię kosztuje, nie wie, jakie to jest dobro! O prawdziwy pokarmie, zaspokajasz nasz smak, wyniszczając wszelki inny smak. Kto kosztuje tego pokarmu, uważa się za szczęśliwego, bo żyje jeszcze obecnym życiem, w którym Ty, o Boże, dajesz tylko jedną kropelkę. Gdybyś Ty dał odrobinę więcej tego pokarmu, człowiek umarłby z tej miłości tak delikatnej i przenikliwej, a duch rozpaliłby się w nim tak bardzo, że słabe ciało uległoby zniszczeniu. O miłości niebieska, o miłości Boża… jestem zwyciężona i pokonana! (Św. Katarzyna z Genui).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 499
http://mateusz.pl/czytania/2014/20141124.htm
***********************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
Andrzej Dung-Lac, prezbiter, i Towarzysze
Andrzej Dung-Lac, który reprezentuje wietnamskich męczenników, urodził się jako Dung An Tran około 1795 r. w biednej, pogańskiej rodzinie na północy Wietnamu. W wieku 12 lat wraz z rodzicami, którzy poszukiwali pracy, przeniósł się do Hanoi. Tam spotkał katechetę, który zapewnił mu jedzenie i schronienie. Przez trzy lata uczył się od niego chrześcijańskiej wiary. Wkrótce przyjął chrzest i imię Andrzej. Nauczywszy się chińskiego i łaciny, sam został katechetą. Został wysłany na studia teologiczne. 15 marca 1823 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jako kapłan w parafii Ke-Dam nieustannie głosił słowo Boże. Często pościł, wiele czasu poświęcał na modlitwę. Dzięki jego przykładowi wielu tamtejszych mieszkańców przyjęło chrzest. W 1835 r. Andrzej Dung został aresztowany po raz pierwszy. Dzięki pieniądzom zebranym przez jego parafian został uwolniony. Żeby uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą pracę misyjną. 10 listopada 1839 r. ponownie go aresztowano, tym razem wspólne z innym kapłanem, Piotrem Thi, którego odwiedził, by się u niego wyspowiadać. Obaj zostali zwolnieni z aresztu po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Okres wolności nie potrwał jednak długo. Po raz trzeci aresztowano ich po zaledwie kilkunastu dniach; trafili do Hanoi. Tam przeszli niezwykłe tortury. Obaj zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 r. Andrzej był w pierwszej grupie męczenników wietnamskich beatyfikowanych w 1900 r.
Tomasz Tran Van-Thieu urodził się w 1820 roku w Trung-Quang w rodzinie chrześcijańskiej. Był seminarzystą wietnamskim. Po aresztowaniu proponowano mu uwolnienie, gdyby poślubił córkę mandaryna, co oczywiście wymagałoby zmiany wiary. Zniósł mężnie okrutne przymuszanie do odstępstwa od wiary i straszne tortury. Zginął uduszony 21 września 1838 roku.
Emanuel le Van-Phung (ur. 1796 r.) był mężnym katechetą wietnamskim, który odważył się dać schronienie katolickiemu kapłanowi ks. Piotrowi Doan Cong Qui. Odkryto to i obu zgładzono w Chan-doc 31 lipca 1859 r.
Agnieszka (Agnes) Le Thi Thanh, znana również jako Agnieszka Ðê (wiet. Anê Lê Thi Thành) jest jedyną kobietą z grona 117 kanonizowanych w 1988 r. męczenników wietnamskich. Urodzona ok. 1781 r. w rodzinie chrześcijańskiej, była mężatką i matką sześciorga dzieci, które wychowywała po katolicku. W okresie prześladowania chrześcijan udzielała pomocy misjonarzom. Została aresztowana w marcu 1841 r. razem z księdzem, którego ukrywała w swoim domu. Żołnierze splądrowali dom i rozkradli dobytek rodziny. Była torturowana, ale nie wyrzekła się wiary. Oprawcy nie zdążyli wykonać na niej wyroku, ponieważ w więzieniu zaraziła się czerwonką i zmarła 12 lipca 1841 r.
Biskup Ignacy Delgado OP (właściwie Clemente Ignacio Delgado y Cebrián) urodził się w Hiszpanii 23 listopada 1761 r. W 19. roku życia wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego w Catalayud w prowincji Saragossa, gdzie rozpoczął studia teologiczne. Pod koniec nauki został wysłany na misje do Manili (stolicy Filipin), gdzie przyjął święcenia kapłańskie w 1787 r. Od 1790 r. przebywał na misjach w Wietnamie. Szybko nauczył się języka i rozpoczął pracę w seminarium duchownym. W wieku zaledwie 33 lat został mianowany biskupem koadiutorem Wschodniego Tonkinu (konsekracja biskupia miała miejsce prawie dwa lata po decyzji papieża Piusa VI, dnia 20 listopada 1795 r.). Wielką troską otaczał seminarium i kapłanów pracujących w rozległej diecezji. Odwiedził niemal wszystkie placówki, docierając do nich wszelkimi środkami komunikacji, często pieszo. Podczas kolejnej fali prześladowań, w maju 1833 r. został aresztowany i przez 3 miesiące przetrzymywany był w małej klatce. Został ścięty 12 lipca 1833 r.
Ojciec Wincenty Pham Hiêu Liêm OP urodził się na północy Wietnamu w szlacheckiej, pobożnej rodzinie. Naukę w seminarium rozpoczął w 12. roku życia. Dominikanie pomogli mu wyjechać na Filipiny, gdzie od 1738 r. działała legalna uczelnia teologiczna. W 1753 roku Wincenty wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego, a w 1758 r. przyjął święcenia kapłańskie. Po święceniach wrócił do Wietnamu, gdzie najpierw wykładał w seminarium, a potem poświęcił się ewangelizacji mieszkańców. Działalność ta uznawana była przez władze za nielegalną. 3 października 1773 r. został aresztowany ze swoimi dwoma świeckimi pomocnikami. Strasznie bity, był na noc zamykany w klatce. Potem przenoszono go do kolejnych więzień. Został ścięty 7 listopada 1773 r. razem ze spotkanym w jednym z więzień o. Casteñedą.
Ojciec Hiacynt Casteñeda Puchasons OP urodził się 13 listopada 1743 r. w Walencji. Wstąpił do dominikanów w Hiszpanii i został wysłany na misje. Początkowo był w Chinach, gdzie został uwięziony i skazany na wydalenie. Powrócił do Makau (europejska kolonia na terenie Chin), skąd został wysłany do Wietnamu w 1770 r. Na terenie nowej misji od początku musiał ewangelizować w ukryciu. W końcu, 12 lipca 1773 r. został aresztowany i uwięziony w nieludzkich warunkach. W jednym z więzień spotkał współbrata o. Liêm, z którym został ścięty 7 listopada 1773 r.
Dominik Pham Trong Kham urodził się ok. 1780 r. w Wietnamie w katolickiej, zamożnej rodzinie urzędniczej. Zdobył wykształcenie i został sędzią. Miał żonę i dzieci. Był tercjarzem dominikańskim. W okresie prześladowań udzielał schronienia misjonarzom (m.in. biskupowi Sampedro). W ramach represji jego dom zniszczono, a jego samego aresztowano. Został ścięty 13 stycznia 1859 r. razem z jednym ze swoich synów, Łukaszem Pham Trong Thìn.
Łukasz Pham Trong Thìn urodził się ok. 1819 r. w katolickiej rodzinie. Tak jak ojciec był sędzią, a także dominikańskim tercjarzem. Został aresztowany w 1858 r., w czasie prześladowania chrześcijan. Mimo tortur nie dał się zmusić do podeptania krzyża. Został stracony tego samego dnia co jego ojciec, 13 stycznia 1859 r.
Biskup Józef Melchór García-Sampedro Suárez OP, urodzony 26 kwietnia 1821 r. w północnej Hiszpanii, od dzieciństwa chciał zostać księdzem. W 1845 r. wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego, a w 1847 r. w Madrycie przyjął święcenia kapłańskie. W następnym roku wyruszył przez Filipiny do Wietnamu. Dotarł tam w lutym 1849 r. i rozpoczął pracę misyjną. W 1855 r. został mianowany biskupem koadiutorem i tytularnym biskupem Tricomia. 8 lipca 1858 r. został aresztowany i w klatce przewieziono go do stolicy. Został stracony w Hanoi 28 lipca 1858 r.
Biskup Walenty Berrio-Ochoa OP urodził się w Hiszpanii 14 lutego 1827 r. w ubogiej, pobożnej rodzinie. Od dzieciństwa bywał u dominikanów, ponieważ jego ojciec, który był stolarzem, robił meble dla klasztoru. Walenty był ministrantem i już jako 12-latek deklarował, że chce wstąpić do Zakonu Kaznodziejskiego i jechać na misje do Wietnamu. Chłopięce marzenia spełniły się, choć nie od razu. Najpierw ukończył diecezjalne seminarium duchowne, 14 czerwca 1851 r. przyjął święcenia kapłańskie i jeszcze przez dwa lata pracował w tym seminarium. Dopiero w 1853 r. wstąpił do dominikanów i wyjechał na misje na Filipiny. W marcu 1858 r. przybył do Wietnamu i z powodu prześladowań od początku musiał się ukrywać. Biskup Józef Sampedro, sam zagrożony, mianował go swoim zastępcą (korzystając ze specjalnego przywileju). Msza św. z tej okazji była celebrowana potajemnie w nocy z 13 na 14 czerwca 1858 r. Mitra dla nowego biskupa została zrobiona z grubego papieru, a pastorał – z bambusa z końcem owiniętym słomą i okręconym papierem pomalowanym na złoto. Po trzech latach pracy misyjnej biskup Walenty został aresztowany 25 października 1861 r., a tydzień później, 1 listopada, stracony jednocześnie z biskupem Hieronimem Hermosillą OP i o. Piotrem Almato OP.
Jan Paweł II: Sanktuarium Maryjne La-vang w Wietnamie (Watykan, 19.06.1988) |
środa, 20 kwietnia 2011 08:27 |
Dziś, kontynuując naszą duchową pielgrzymkę do sanktuariów maryjnych świata, zatrzymamy się w Wietnamie, na ziemi użyźnionej krwią dopiero co kanonizowanych 117 Męczenników.
Zatrzymujemy naszą myśl na sanktuarium w La-vang, w archidiecezji Hue, w środkowym Wietnamie. Nazwa tego sanktuarium pochodzi od nazwy lasu La-vang, do którego niegdyś udawali się po drzewo członkowie niewielkich wspólnot chrześcijańskich, zamieszkujący te okolice. Powstanie ośrodka maryjnego wiąże się także z doświadczeniami, jakich doznały te wspólnoty, gdy uchodząc przed prześladowaniami króla Canh-Thinh w 1789 roku, szukały schronienia w owym lesie, nie bacząc na zagrożenie ze strony dzikich zwierząt, głód i choroby. Ludzie ci gromadzili się pod rozłożystym drzewem, odmawiali różaniec i błagali o pomoc z niebios. Tradycja ludowa przekazała, że wiele razy ukazywała się im Najświętsza Dziewica Maryja z małym Jezusem na ręku, zachęcając ich do wytrwania i zapewniając im swoją opiekę. Gdy powrócił pokój, zbudowano w tym miejscu skromny drewniany kościółek, który stał się miejscem pielgrzymek. Jednakże w połowie XIX wieku rozpoczęły się nowe, jeszcze okrutniejsze prześladowania. Nabożeństwo do Matki Boskiej pozostało jednym z punktów oparcia dla wiary męczenników; często szli oni na śmierć z różańcem zawieszonym na szyi. W 1886 roku prześladowania ustały, a na miejscu spalonego przez prześladowców drewnianego kościółka Matki Bożej z La-vang, stanął nowy, tym razem murowany; uroczystego poświęcenia dokonał w 1901 roku przy udziale licznych wiernych o. Morineau z Paryskich Misji Zagranicznych. Niestety, odnowiona i rozbudowana w 1924 roku przez biskupa Hue, Eugenio Allysa, świątynia została zniszczona wskutek późniejszych działań wojennych i dziś pozostały z niej tylko zwęglone ruiny, wokół których, także obecnie, pomimo trudności, zbierają się pielgrzymi, by modlić się o umocnienie swej wiary. Kilka lat przed zburzeniem świątyni Konferencja Episkopatu Wietnamskiego, w Liście pasterskim z 1961 r., nadała jej tytuł «narodowego sanktuarium maryjnego». W tym samym roku Stolica Apostolska podniosła ją do rangi bazyliki mniejszej. Możemy ufać, że te znamienne akty władz kościelnych okażą się zapowiedzią odbudowy sanktuarium, która, miejmy nadzieję, będzie mogła już wkrótce się dokonać w atmosferze wolności, pokoju i wdzięczności wobec Tej, którą «błogosławią wszystkie pokolenia» (por. Łk 1, 48). W ten sposób, za wstawiennictwem Królowej Męczenników, sanktuarium będzie mogło realizować wszystkie swoje duchowe możliwości z pożytkiem zarówno dla katolików wietnamskich, jak i dla jedności narodowej oraz dla prawdziwego postępu w dziedzinie obywatelskiej i moralnej w tym kraju. |
http://adoratio.pl/historia/teksty-zrodlowe/1729-jan-pawel-ii-sanktuarium-maryjne-la-vang-w-wietnamie-watykan-19-06-1988
**************
Według miejscowych zapisków Protazy miał przenieść się do wieczności 24 listopada ok. 356 roku. Jego ciało złożono w kościele św. Wiktora al Corpo.
Poza tymi informacjami nic więcej nie wiemy ani o życiu, ani o działalności św. Protazego na stolicy biskupiej. Niebawem po nim biskupstwo Mediolanu objął św. Ambroży (347).
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/11-24b.php3
*****************************************
Flora i Maria z Kordoby
Ok. 849 r. w opanowanej przez saraceńskich Maurów Hiszpanii rozpoczęły się prześladowania chrześcijan, oskarżanych o bluźnierstwo, apostazję, wykroczenia przeciw prawu szariatu. Świadkiem i wspaniałym kronikarzem tych wydarzeń był św. Eulogiusz, wybrany tuż przed męczeńską śmiercią arcybiskupem Toledo. Szczególne nasilenie prześladowań miało miejsce w 851 r. Wtedy też śmierć za wiarę ponieść miały, opisywane w Memorialis Sanctorum Eulogiusza, Flora i Maria z Kordoby.
Flora pochodziła z religijnie mieszanej rodziny. Jej matka była chrześcijanką, ojcem był natomiast muzułmanin pochodzący z Sewilli. Ojciec zmarł jeszcze w dzieciństwie Flory i to matka wychowała swe córki (Florę i Baldegoto) w wierze katolickiej. W kalifacie hiszpańskim według obowiązującego tam prawa dzieci pochodzące z małżeństw mieszanych nie miały wyboru – musiały być muzułmanami; decyzję matki Flory należy więc uznać za akt bohaterstwa. Matka i córki musiały wszelako ukrywać wiarę Flory przed starszym bratem Flory – według prawa stanowił on głowę rodziny, a był muzułmaninem.
Taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie. Ok. 845 r. Flora, która już wtedy podjęła osobiste śluby dziewictwa, uciekła wraz z siostrą z domu. Chciała w spokoju i ciszy cieszyć się swoją wiarą i móc otwarcie oddawać cześć Bogu. Niestety, jej brat, osoba dość wpływowa w muzułmańskiej Kordobie, próbując sprowadzić siostry z powrotem do domu zaczął naciskać na lokalną społeczność chrześcijańską, winiąc ją za ucieczkę Flory. Doprowadził do przesłuchań i aresztowań.
Flora nie chcąc narażać braci i sióstr w wierze, zdecydowała się powrócić do domu. Tam brat próbował ją zmusić – groźbami i obietnicami – do wyrzeczenia się wiary. Gdy nie osiągnął zamierzonego skutku, wydał ją w ręce władz.
Flora broniła się argumentując, że jest chrześcijanką od urodzenia, a zatem oskarżanie jej o apostazję nie ma podstaw. Oprawcy byli jednak głusi na jej słowa i skazali ją na biczowanie. Karę brutalnie wymierzono, po czym oddano Florę pod kuratelę bratu, który zamknął ją w domu.
Wkrótce Flora uciekła ponownie. Zatrzymała się w jednym z chrześcijańskich domów, po czym wraz z siostrą opuściła Kordobę. Przez sześć lat ukrywała się w Martos. Nie znalazła i tam spokoju. Wróciła więc do Kordoby, zdeterminowana, by dalej już się nie ukrywać, ale aby dać jej publicznie świadectwo.
Podczas modlitwy o radę w kościele św. Acisclusa spotkała Marię.
Maria pochodziła z mieszanej rodziny. Ojciec, właściciel ziemski w miejscowości Elche, chrześcijanin, poślubił muzułmankę, która wkrótce nawróciła się. Małżeństwo i apostazja matki Marii nie zostały przyjęte przychylnie przez muzułmańskie środowisko i rodzina – już z dwojgiem dzieci – musiała opuścić rodzinne ziemie i przenieść się do wioski niedaleko Kordoby.
Matka Marii zmarła młodo i po jej śmierci ojciec zdecydował się na przyjęcie pokutniczego stylu życia. Wysłał na dalsze nauki syna, Walabonsusa, do klasztoru św. Feliksa, a córkę – do konwentu w Cuteclara. Rodzeństwo po paru latach połączyło się, gdy Walabonsus został – jako diakon – jednym z zarządzających konwentem w Cuteclara.
W 851 r. Walabonsus poniósł z rąk muzułmańskich władców śmierć za wiarę. Maria była świadkiem jego ostatnich dni i godzin. Odważne wyznanie wiary przez brata, w obliczu śmierci, wstrząsnęło nią. Gdy więc spotkała Florę, była gotowa zmienić swoje życie.
Flora i Maria poczuwały się do publicznej obrony swojej wiary. Razem udały się na plac miejski, by przed muzułmańskim sędzią, wobec zgromadzonych, wyznać swoją wiarę i ukazać islam jako wiarę pogańską. Natychmiast je aresztowano i osadzono w więzieniu – z prostytutkami. W więzieniu spotkały także Eulogiusza, który później opisał ich męczeństwo.
Zgodnie z obowiązującym prawem szariatu Flora była apostatką, osobą, która odrzuciła islam. Islam daje apostatom szansę nawrócenia, wyrzeczenia się chrześcijaństwa. Flora odrzuciła wszelkie naciski i propozycje. Przed sądem stanęła zatem oskarżona o apostazję. Została, podobnie jak Maria, skazana na śmierć.
Św. Eulogiusz zapisał słowa ostatniej modlitwy męczennic: “Boże, chroń nas tarczą swej łaski i daj nam siłę trwania w Tobie aż do śmierci, byśmy mogły spłacić krwią naszą dług, jaki zaciągnęłyśmy u Ciebie, gdy Ty przelewałeś swoją Krew za nas na Kalwarii. Dozwól nam umrzeć godnie, w męczeństwie, pod mieczem, dla Ciebie – i uniknąć mąk wiecznego cierpienia, a po opuszczeniu naszych ciał połączyć się z Tobą w wiecznej szczęśliwości”. W 851 r., na placu przed bramą do pałacu kalifa, obie kobiety ścięto.
Ciała męczennic porzucono ku przestrodze na okolicznych polach. Zwierzęta ponoć omijały je jednak z daleka, wrzucono je więc do rzeki Guadalquivir, skąd wiernym chrześcijanom udało się wyłowić ciało Marii. Ciała Flory nie odnaleziono. Relikwie głów obu męczennic umieszczono w bazylice św. Acisclo (dziś czczone są w bazylice San Pedro w Kordobie). Po śmierci Flora i Maria miały pojawić się w Kordobie innej więzionej za wiarę chrześcijance, Sabigotho. Ubrane w nowe szaty męczeńskie, miały jej przepowiedzieć niedługie spotkanie. Tak też wkrótce się stało. Natomiast św. Eulogiusza tym razem po paru dniach zwolniono. Uratowanie zawdzięczał – jak sam twierdził – wstawiennictwu świętych dziewic.
Z zapałem i poświęceniem pracowała jako nauczycielka w Cernusco, Genui i Mediolanie. Wyróżniała ją zawsze inteligencja, wyrozumiałość i cierpliwość wobec uczniów oraz wielka kultura osobista. Przez szereg lat była cenioną wychowawczynią, nauczycielką i katechetką otwierającą młode serca na słowa Ewangelii i nauczanie Chrystusa. Gorąco kochała dzieci i młodzież.
Pod koniec życia ciężka choroba nowotworowa pozbawiła ją możliwości pracy w szkole, co było jej życiowym powołaniem oraz pasją. Wówczas swoje czynne apostołowanie wśród dzieci i młodzieży była zmuszona zamienić na służenie Panu cierpieniem. Dawała dowody heroicznej wprost cierpliwości i posłuszeństwa oraz pokory. Nie padło z jej ust ani jedno słowo skargi w najgorszych nawet bólach. Wielkie cierpienia przerwała śmierć 24 listopada 1891 roku.
Matka Pawła VI, Judyta Montini Alghisi, była jedną z osób, które wspominały ją jako świętą. Św. Jan Paweł II wyniósł siostrę Marię Annę Sala na ołtarze w dniu 26 października 1980 roku w Rzymie.
W Cloyne, w Irlandii – św. Kolmana, biskupa. Podobno był zrazu pogańskim bardem. Ochrzczony przez św. Brendana, stał się następnie apostołem okolic Limerycku i Corku. Miał być także twórcą nowej diecezji. Jako świętego biskupa czciła go przez wieki cała Irlandia.
W opactwie Cava pod Neapolem – św. Balsamona, opata. Rządził przez lat dwadzieścia cztery, zdobywając sobie sympatię wielu. Cenili go papieże oraz cesarz Fryderyk II. Dla opactwa odzyskał utracone dobra. Dbał również o wyposażenie biblioteki klasztornej. Zmarł w roku 1232. Jego kult zaaprobowano w roku 1928.
oraz:
św. Aleksandra, męczennika (+ IV w.); św. Piotra Dumoulin Borie, biskupa i męczennika (+ 1838); św. Porcjana, opata (+ ok. 532); św. Romana, prezbitera (+ 380)
Dodaj komentarz