Myśl dnia
św. Teresa Benedykta od Krzyża
PIERWSZE CZYTANIE (Flp 2,1-4)
Troszczyć się o potrzeby innych
Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian.
Jeśli jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie, dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 131,1.2-3)
Refren: Strzeż duszy mojej w Twym pokoju, Panie.
Panie, moje serce się nie pyszni *
i nie patrzą wyniośle moje oczy.
Nie dbam o rzeczy wielkie *
ani o to, co przerasta moje siły.
Lecz uspokoiłem i uciszyłem moją duszę, +
Jak dziecko na łonie swej matki, *
jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza.
Izraelu, złóż nadzieję w Panu, *
teraz i na wieki.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 8,31b-32)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej,
będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę,
a prawda was wyzwoli.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 14,12-14)
Bezinteresowna miłość bliźniego
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
„Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.
Oto słowo Pańskie.
*************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Ubogi moim dobroczyńcą
Jezu, dzięki Tobie mogę przygotowywać uczty różnego rodzaju: kulinarną, materialną, duchową, braterską, intelektualną… Co przygotuję i kogo zaproszę?
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
Dobry Bóg zaprasza nas do hojności. Ten, który daje nam więcej niż potrzeba, oczekuje od nas, że podzielimy się tym, czym nas obdarował. Dzielenie się swoimi darami nie dokonuje się w próżni, ale dotyczy zawsze konkretnych osób. Obdarowanie ubogich szczególnie uszczęśliwia. Powołując się na słowa Jezusa, mówił o tym św. Paweł w Efezie: „Więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu” (Dz 20,35).
Hieronim Kaczmarek OP, „Oremus” listopad 2008, s. 22
JAM ZWYCIĘŻYŁ ŚWIAT
O Panie, Tyś mnie umiłował i udzieliłeś mi dobrej nadziei, pociesz i utwierdź moje serce we wszelkim czynie i dobrej mowie (2 Tes 2,16-17)
Jezus doznawał także przeciwności i niepowodzeń. Kiedy zakończył swoje przemówienie w synagodze, nazaretanie oburzeni „wyprowadzili Go aż na stok góry… aby Go strącić” (Łk 4, 29); kiedy indziej, i to aż dwa razy. Żydzi zgorszeni Jego słowami „porwali kamienie, aby Go ukamienować” (J 10, 31); faryzeusze zaś spiskowali przeciw Niemu, aby Go skazać na śmierć; Judasz Go zdradził, uczniowie opuścili, a On stawszy się igraszką żołdactwa został ubiczowany, cierniem ukoronowany, okryty szatą królewską na pośmiewisko, spoliczkowany i opluty; był postawiony poniżej Barabasza; zawleczony na Kalwarię z dwoma złoczyńcami i wśród nich ukrzyżowany. Po ludzku rzecz biorąc, można słusznie powiedzieć, że apostolstwo Jezusa zakończyło się głośnym niepowodzeniem: śmiercią złoczyńcy. To wszystko powinno wyryć się głęboko w myśli apostola, aby nie gorszył się, kiedy coś podobnego zacznie dziać się w jego życiu: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15, 20).
W prześladowaniach, upokorzeniach, niepowodzeniach apostoł nauczy się nie ufać własnym siłom i przekona się o własnej niewystarczalności i o niewystarczalności wszystkich środków ludzkich, a zatem pokładać tylko w Bogu swoją nadzieję. Nauczy się pracować jedynie z miłości ku Bogu bez szukania pociechy, jaką daje powodzenie, uwolni się od sądów ludzkich, działać będzie niezależnie od uznania lub potępienia, zważając jedynie na sąd Boga. Utrapienia, jakie napotyka w działalności apostolskiej, są dla niego ciemną nocą, porównywalna z nocą dusz kontemplatywnych, nocą bolesną, lecz bardzo cenną, ponieważ jest przeznaczona na to, aby go oczyścić ze wszystkich resztek miłości własnej, próżności, przywiązania do stworzeń i do ich względów. Jeśli dobrze przyjmie tę noc, doprowadzi go ona do coraz większej czystości wewnętrznej, a więc do głębszego zjednoczenia z Bogiem oraz do skuteczniejszego apostolstwa. Apostoł powinien więc trwać mocny w nadziei i mimo wszystko być pewnym powodzenia, tak jeśli chodzi o zbawienie powierzonych mu dusz, jak i osobiste uświęcenie. „Przeto, bracia moi najmilsi — zachęca św. Paweł — bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu” (1 Kor 15, 58).
- O Chryste, myślę o Twoim królestwie, którego jestem niegodny. Nie pragnę niczego innego jak Twojej woli. Uczyń ze mną, co chcesz, lecz kiedyś ukaż mi jasno swoje oblicze, o jedyny mój Umiłowany!…
Niechaj przeniknie mnie optymizm chrześcijański, świadectwo najbardziej niezłomnej wiary w Twoje zwycięstwo, o Chryste. Mogę cierpieć na ciele i na duszy, o Chryste, lecz to niewiele znaczy, bo Ty jesteś uwielbiony. Któż mógłby przeszkodzić, abyś Ty nie zmartwychwstał? Czy istnieje jakie zło, które nie mogłoby zostać zwyciężone? Czy istnieje jaki smutek, którego radość nie mogłaby pokonać?
To jest moja radość! Żyję już nie ja: moja radość, o Chryste, jest Twoją, o Synu Boży, zwycięzco przez swój krzyż. Nie chcę sprawić Ci przykrości poddając się zniechęceniu; gdybym szukał poza Tobą zwycięstwa, znaczyłoby to uznawać, że zostałeś zwyciężony.
O Chryste, nawet gdyby wszystko mnie opuściło i gdyby wydawało się, że Ty mi już nie odpowiadasz, spraw, abym pamiętał przynajmniej, że Ty udzielisz mi jeszcze wiary, abym wyznał, że tylko Tyś jest Nauczycielem, że tylko Tyś jest Panem, że tylko Tyś jest Najwyższy, Jezu Chryste, Boże wieczny zwycięzco, i że w Tobie jestem w każdej chwili pewien mojego zwycięstwa (P. Lyonnet).
- O męko Chrystusowa w świetle nie kończącej się wieczności!… O Jezu ukrzyżowany spraw, aby życie moje, które mi jeszcze pozostaje na tej ziemi, ożywiało się u stóp Twojego krzyża, zroszonego Twoją Krwią Przenajdroższą i gorzkimi łzami Matki Bożej Bolesnej, Matki Twojej i mojej…
Wobec Ciebie, Panie, jestem grzesznikiem i prochem: przy życiu utrzymuje mnie Twoje miłosierdzie, któremu wszystko zawdzięczam i od którego wszystkiego się spodziewam; Tobie się poddaję, choćby mnie miały ogarnąć Twoje bóle i cierpienia, w bezwzględnym posłuszeństwie i w zgodności z Twoją wolą. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, póki mi życia stanie, we wszystkim posłuszeństwo i pokój. Błagam Cię, daj mi gotowość na życie i na śmierć, Piotrową czy Pawłową, na przyjęcie wszystkiego, nawet więzienia, cierpień, klątwy i męczeństwa, za Kościół święty i za wszystkie dusze przez Ciebie odkupione. Zdaję sobie sprawę z powagi mego zobowiązania i drżę wiedząc, że jestem słaby i lichy. Lecz ufność pokładam w Tobie, o Chryste ukrzyżowany, i w Twojej Matce i patrzę w wieczność (Jan XXIII: Dziennik duszy, rok 1961).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 405
http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20141103.htm
O. AUGUSTYN PELANOWSKI OSPPE
Głębiny miłosierdziaKomentarze do Ewangelii św. Marka PAGANINI Kraków 2014 |
|
Cena: 39,90 zł | |
do każdego egzemplarza książki dodajemy Ewangelię według św. Marka
Całe życie marzyłem, by moje imię było w czyimś sercu wyryte niezniszczalnie. Spotkałem takie Serce i takie Oblicze w Biblii. Odkryłem w Biblii Raj Serca Boga. Z serc ludzkich możesz zniknąć, w sercu Boga możesz być zapisany na zawsze. Prorokowanie to bardziej przekonywanie o miłości Boga niż przewidywanie przyszłości, dzięki temu, że jest działaniem opartym na pewności przemiany tego, co niemożliwe w to, co możliwe. Być może nie mam w sobie ani jednego westchnienia miłości – do Niego, do siebie ani do nikogo innego. Tym bardziej jednak zdumiewa mnie Jego czuła miłość do mnie, nie godząca się na moją nieczułą obojętność! Inne pozycje autora dostępne teraz w naszej księgarni: http://kmt.pl/pozycja.asp?ksid=40109 |
3 listopada
Święty Marcin de Porres, zakonnik
Marcin urodził się 9 grudnia 1569 r. w Limie, stolicy Peru. Był nieślubnym dzieckiem Mulatki Anny Valasquez i hiszpańskiego szlachcica Juana de Porres – późniejszego gubernatora Panamy. Otrzymał chrzest w tym samym kościele i przy tej samej chrzcielnicy, przy której siedem lat wcześniej została ochrzczona św. Róża z Limy.
Kiedy Marcin miał 8 lat, ojciec zawiózł go do szkoły w Ekwadorze, gdzie Marcin razem z siostrą uczył się przez 5 lat. Kiedy jednak ojciec został gubernatorem Panamy, wyrzekł się syna i jego matki. Oddał go matce w Limie, zaś nieślubną córkę zostawił pod opieką stryja. Płacił jednak na utrzymanie syna, by ten mógł ukończyć szkoły. Marcinowi odpowiadały bardziej zajęcia praktyczne, dlatego przerwał studia medyczne i farmaceutyczne, aby podjąć zawód fryzjera (balwierza).
Rychło jednak porzucił ten fach i zgłosił się do dominikańskiego klasztoru w Limie. Miał wtedy zaledwie 15 lat. Spotkał go jednak zawód: był mulatem, a jego ojciec był nieznany, dlatego dominikanie według ówczesnego zwyczaju nie mogli go przyjąć. Młodzieniec bardzo nad tym bolał. Zgodził się być tercjarzem dominikańskim, a nawet spełniać najniższe posługi, aby tylko pozostać w Zakonie. Kiedy ojciec dowiedział się o tym, oburzony, chciał syna wyrwać z klasztoru. Nie mógł bowiem znieść, że syn gubernatora jest sługą w klasztorze. Marcin pozostał jednak niewzruszony. Dominikanie widząc w nim tak wielki skarb, przyjęli go wreszcie do zakonu w charakterze brata zakonnego i pozwolili mu złożyć śluby. Uroczystą profesję złożył 2 czerwca 1603 r., gdy miał 24 lata.
Marcin wyróżniał się nie tylko pokorą i posłuszeństwem zakonnym, ale również niezwykłą pobożnością. Świecił wszystkim przykładem umiłowania Eucharystii. Nie mając czasu w ciągu dnia, długie nocne godziny poświęcał na adorację Najświętszego Sakramentu. Często się biczował, by wynagrodzić Panu Bogu za grzechy ludzkie, a grzesznikom wyjednać nawrócenie. Zatapiał się często w rozważaniu Męki Pańskiej. Ku podbudowaniu ojców nabył ducha kontemplacji w tak wysokim stopniu, że widziano go często zalanego łzami, a nawet unoszącego się w zachwycie w powietrzu. Pan Bóg obdarzył go także darem przepowiadania, czytania w sercach i w sumieniach, a nawet rzadkim darem bilokacji, jak to stwierdzono w procesie kanonizacyjnym. Po porady przychodzili do niego liczni petenci – nawet sam arcybiskup Limy często radził się go w trudnych sprawach.
Głównym zajęciem brata Marcina był szpitalik klasztorny. Marcin leczył nie tylko braci zakonnych, ale także ludzi spoza klasztoru, gdyż szpitalik ten był równocześnie szpitalem miejskim. Ze szczególną miłością pielęgnował zgłaszających się licznie chorych Indian. Sam żebrząc, wspierał ludzi ubogich, wykupywał z niewoli Murzynów (obliczono nawet, że były okresy, w których rozdawał ubogim tygodniowo około 2000 dolarów,a około 160 osób otrzymywało od niego odzież). Gdy zabrakło mu pieniędzy na wykup niewolników, zaproponował przeorowi, by jego samego sprzedał i w ten sposób uzyskał potrzebne pieniądze.
Swoją miłością obejmował ludzi i zwierzęta, dlatego nazywa się go niekiedy św. Franciszkiem Ameryki. Utrzymywał w domu swojej siostry schronisko dla kotów i psów. Dokarmiał także głodne myszy. Legenda głosi, że pewnego dnia rozmnożyło się tak wielkie mnóstwo myszy w klasztorze, że przełożony zaczął bratu Marcinowi z tego powodu czynić gorzkie wyrzuty. Wtedy Marcin wyprowadził je na zewnątrz, a one posłusznie poszły za nim i więcej do klasztoru nie powróciły. Nazywano go więc żartobliwie “adwokatem myszy”.
Odznaczał się również darem mądrości, który wyrażał się w rozwiązywaniu nie tylko problemów małżeńskich swojej siostry, ale też problemów swojego dominikańskiego klasztoru. Był wrażliwy na cudzą nędzę i cierpienia. Sam ubogi, hojnie ubogim pomagał. Jego żywot wspomina o kilku cudownych uleczeniach za jego przyczyną. Wymienia również znane nazwiska, jak arcybiskupa Limy, którego Marcin uleczył z ostrego zapalenia płuc. Przełożeni powierzali mu często kwestę w mieście. Brat Marcin skwapliwie korzystał z okazji, by przypominać wtedy mieszkańcom Limy o zbawieniu duszy i o życiu wiecznym. Gdy pewnego dnia obładowany żywnością wracał do klasztoru przez las, napadła go banda. Kiedy zaprowadzono go do herszta, pozdrowił go uprzejmie bez cienia lęku i poprosił o odpoczynek. Herszt zdziwiony zapytał, czy nie wie, kogo ma przed sobą. Marcin odrzekł: “Wiem, bo wiele o tobie słyszałem. Dlatego tym bardziej cię proszę, byś złożył ofiarę dla moich głodnych”. Zaskoczony herszt dał mu trzos pieniędzy i puścił go wolno.
Zmarł na malarię 3 listopada 1639 r. w wieku 70 lat. Beatyfikował go Grzegorz XVI (1837), kanonizował Jan XXIII 6 maja 1962 r. W homilii papież przypomniał, że kanonizowany tego dnia święty nazywany był “Marcinem od miłości”, który “tłumaczył błędy drugich i darował nawet największe krzywdy; był bowiem przekonany, że z powodu popełnionych grzechów zasługuje na daleko cięższe kary. Z prawdziwą troskliwością sprowadzał błądzących na właściwą drogę; z życzliwością pielęgnował chorych, ubogim rozdawał żywność, odzienie i lekarstwa. Jak tylko potrafił, otaczał czułą opieką i troskliwością wieśniaków, Murzynów i Metysów, spełniających wówczas najniższe posługi”.
Pius XII ogłosił św. Marcina patronem wszystkich dzieł społecznych w Peru (1945). W roku 1966 Paweł VI na prośbę Konferencji Episkopatu Peru ogłosił św. Marcina de Porres patronem telewizji, szkół i fryzjerów Peru. Ponadto św. Marcin jest patronem obu Ameryk oraz pielęgniarek, robotników i dominikańskich braci współpracowników. Uznawany jest także za patrona zgody na tle rasowym, sprawiedliwości społecznej i ludzi o rasie mieszanej. Wzywany bywa też w przypadku plagi myszy i szczurów.
W ikonografii św. Marcin przedstawiany jest w habicie dominikańskim. Jego atrybuty to: anioł trzymający bicz i łańcuch, koszyk chleba, a obok mysz, krzyż, różaniec.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/11-03a.php3
Myszy św.Marcina
Miastowi nie znają tego problemu. Zbliża się jesień i nasze siostry myszy wciskają się do domów każdą mysią dziurką. Duże i małe, domowe i polne, wygryzają ścianki gipsowe i ścielą gniazda z wełny mineralnej ocieplającej domy. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zabierały się za dokumenty, ubrania i elektryczne kable. Ostatnio nadgryzły….dekret arcybiskupa./pardon, Ekscelencjo!/
Niech nam wybaczy św.Marcin de Porres nasze działania obronne. On myszki dokarmiał, a kiedy współbracia Dominikanie nie podzielali jego miłości do wszelkiego stworzenia, zawarł z nimi, czyli myszkami umowę: będę was karmił pod warunkiem, że nie włazicie do klasztoru.
Ten człowiek zresztą był cały niesamowity. Tatuś Hiszpan go nie lubił za kolor skóry- mama była Murzynką. Dominikanie nie chcieli go przyjąć na brata zakonnego, bo był nieślubnym dzieckiem. Ale w końcu go przyjęli, a nawet – uczynili po latach przełożonym. Studiów marketingu nie skończył, a jego jednoosobowy ‚bieda biznes” wspierał dziennie 160 nędzarzy, a według wyliczeń skrupulatnych buchalterów- tygodniowo wydawał na to ok 2000 USD.
Jak mu zamykali drzwi do chorych, to przenikał przez nie. Nie tracąc czasu na podróże, dzięki darowi bilokacji zjawiał się przy cierpiących daleko od Limy, której nigdy nie opuszczał. Zawszonych i zarobaczonych nędzarzy kładł we własnym łóżku. Kiedy nie miał kasy na wykup niewolników, zaproponował przełożonym, żeby go sprzedali jako niewolnika i za to wykupili innych.
No, wiele się modlił i umartwiał /czy ktoś wie, co oznacza jeszcze to ostatnie słowo?/ Ale ciężko harował – żebrząc na żebraków, lecząc chorych, tworząc sierocińce i zamiatając w klasztorze.
Nawet w czasach podziałów rasowych i klasowych / wiek XVI/ w skolonizowanym Peru ten gość pokazał klasę.
A u nas- pewien ksiądz pracuje w schronisku dla chorych i ….myje, przebiera, karmi. Dlaczego nas to dziwi? A potem spowiada i odprawia mszę św.
Podobno, kiedy modlimy się za wstawiennictwem św. Marcina i zobaczymy mysz, czego nie należy mylić z widokiem białych myszek po pijaństwie, to oznacza, że nasza modlitwa została wysłuchana. My na razie wstrzymujemy się od jego pośrednictwa, bo wolimy myszy nie widzieć.
siostra Małgorzata Chmielewska
http://siostramalgorzata.blog.onet.pl/2010/09/09/myszy-sw-marcina/
3 listopada
Błogosławiony Rupert Mayer, prezbiter
Rupert urodził się 23 stycznia 1876 roku w Stuttgarcie (Niemcy) w zamożnej rodzinie kupieckiej jako drugi syn Ruperta Mayera i Emilii z domu Wörle. Po ukończeniu liceum powiedział ojcu, że chce zostać jezuitą. Ten jednak polecił mu najpierw przyjąć święcenia kapłańskie. Rupert postąpił zgodnie z wolą ojca. Studiował jako świecki teologię i filozofię we Fryburgu, Monachium i Tybindze. Do seminarium wstąpił w Rottenburgu. 2 maja 1899 roku został kapłanem. Pracował jako wikariusz w parafii. Zakonnikiem został dopiero rok po święceniach kapłańskich – w 1900 roku wstąpił do jezuitów w Austrii. Nie mógł tego zrobić w swojej ojczyźnie, ponieważ zakon miał tam zakaz działania.
W 1912 roku osiedlił się w Monachium i mieszkańcom tego miasta poświęcił resztę swojego życia. Był duszpasterzem i opiekunem ludzi, którzy przybywali tam licznie w poszukiwaniu pracy i stawali się łatwym łupem wyzyskiwaczy. Założył wraz z dwoma kapłanami Zgromadzenie Sióstr Świętej Rodziny wspierające najuboższych, a w szczególności kobiety pracujące. Jego posługę w tym mieście przerwała I wojna światowa. Po jej wybuchu Rupert Mayer został kapelanem wojskowym i starał się być aniołem stróżem żołnierzy walczących na froncie Polski, Francji i Rumunii. Został odznaczony najwyższym medalem niemieckiej wojskowości: Krzyżem Żelaznym pierwszego stopnia. Znany był z odwagi, gdyż pozostawał wraz z żołnierzami na pierwszej linii frontu w czasie bitew. W 1916 r., chroniąc własnym ciałem towarzysza walki, w wyniku wybuchu granatu stracił lewą nogę.
Po wojnie powrócił do Monachium i pracował tam w parafii św. Michała. Szczególną posługę pełnił, jak przed wojną, wśród najuboższych – a po wojnie znacznie ich przybyło. W tym okresie swojej posługi kapłańskiej głosił 70 kazań i konferencji miesięcznie. Wprowadził w życie nowatorski pomysł odprawiania niedzielnych Mszy świętych na dworcu głównym w Monachium – dla wygody pasażerów. W 1919 roku poznał osobiście Hitlera i ocenił go jako “wyjątkowego mówcę i podżegacza, który nie przywiązuje zbytniej wagi do prawdy”. Niemalże natychmiast też zaangażował się w walkę z ideologią narodowo-socjalistyczną.
W 1923 roku przybył na spotkanie nazistów w słynnej piwiarni Bürgerbraukeller, gdzie witany był entuzjastycznymi brawami przez tłumy oczarowane przez Hitlera. Był już wówczas znanym i szanowanym kapłanem i myślano, że zamierza przyłączyć się “do sprawy”. On jednak w pierwszych słowach przemówienia stwierdził, że nie można być jednocześnie katolikiem i nazistą. Czynił to otwarcie, narażając się na represje. Swoją niezgodę na tezy głoszone przez Hitlera wyrażał także na spotkaniach NSDAP, próbując walczyć ze szkodliwymi przekonaniami u samego ich źródła.
Był główną postacią katolickiego ruchu oporu w Trzeciej Rzeszy w Monachium. Nazywano go “kulawym apostołem”, a jego sława szybko uczyniła z niego bardzo istotnego wroga NSDAP. Po 1933 roku i przejęciu przez nią władzy wydano Rupertowi Mayerowi zakaz głoszenia kazań. Jego jednak obowiązywało głównie posłuszeństwo wobec przełożonych zakonnych, a ci popierali jego działalność i zostawili mu wolną rękę. Zakazu więc nie posłuchał.
Po raz pierwszy został na krótko aresztowany w 1937 roku, ale wykonanie kary czasowo odroczono, licząc się z jego popularnością. Mówił o sobie: “Stary jednonogi jezuita – jeżeli to jest wolą Bożą – żyje dłużej niż tysiącletnia bezbożna dyktatura”. Na prośbę przełożonych przestał głosić kazania, ale gdy tylko posłyszał opinię Gauleitera (przywódcy NSDAP na określonym terenie), że kapłanów wystarczy postraszyć więzieniem, a zaprzestaną swej działalności wywrotowej – powrócił do głoszenia.
Został ponownie aresztowany 5 stycznia 1938 roku. Podczas jednego z przesłuchań powiedział: “Możecie mnie zgładzić, ale prawda musi być wypowiedziana”. Wyszedł jeszcze przed zakończeniem 6-miesięcznego wyroku w rezultacie amnestii. W celi demonstracyjnie pozostawił swój Krzyż Żelazny.
Trzeci raz zatrzymano go w 1939 r. po odmowie udzielenia informacji o podejmowanej działalności duszpasterskiej. Wówczas został zesłany do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu koło Berlina, pomimo faktu, że miał wtedy już 63 lata. Tam przez 7 miesięcy trzymano go w odosobnieniu, w pojedynczej celi. Powiedział później: “Łzy radości stanęły mi w oczach, gdy z powodu mego powołania zostałem zaszczycony więzieniem i niepewną przyszłością”.
Hitlerowcy wiedzieli jednak, że zanim zabiją jego, muszą zabić jego sławę. Kiedy więc stan zdrowia Ruperta Mayera gwałtownie się pogorszył na skutek obozowych warunków życia – wypuścili go i internowali w benedyktyńskim opactwie w Ettal. W ten sposób przynajmniej uniknęli rozsławienia go jako męczennika. Z kolei on sam pozostał z bolesną świadomością, że wielu jego rodaków, niemających aż tak sławnego imienia, umiera w obozach, podczas gdy on jest bezradny. W 1945 roku amerykańskie wojska odbiły klasztor z rąk hitlerowskich, a Rupert Mayer korzystając z odzyskanej wolności powrócił do Monachium i podjął ponownie działalność duszpasterską. Starał się przekonywać ludzi, by nie sądzili siebie nawzajem i żyli w pokoju.
Niedługo jednak przyszło mu głosić przebaczenie. Zasłabł podczas celebracji Eucharystii w dniu Wszystkich Świętych 1945 roku. Stracił mowę podczas głoszonego przez siebie kazania – nagle zatrzymał się na słowie “Pan!”, kilkakrotnie je powtórzył i osunął się. W kilka godzin później zmarł w szpitalu. Bezpośrednią przyczyną jego śmierci był atak serca.
Jest autorem znanych aforyzmów, między innymi tego: “Wszystko tak szybko przemija i nim się spostrzeżemy, dobiliśmy już do kresu życia”, ale także: “Panie, jeśli Ty chcesz, na wszystko mam czas, teraz i w wieczności”.
Został beatyfikowany przez św. Jana Pawła II 3 maja 1987 roku. Beatyfikacja odbyła się na wypełnionym po brzegi Stadionie Olimpijskim w Monachium. Papież powiedział wtedy: “Tam, gdzie Bóg i Jego prawa nie są honorowane, tam prawa człowieka są gwałcone”.
Szkoła imienia Ruperta Mayera znajduje się w Pullach koło Monachium przy ul. Pater Rupert Mayer. Początkowo w tej samej miejscowości, przy tej samej ulicy, znajdowały się jego ziemskie szczątki. Później jednak, z uwagi na duży ruch pielgrzymów, przeniesiono je do Monachium, gdzie spoczywają w skromnej kaplicy przy głównym deptaku Neuhauserstraße, w dzielnicy handlowej.
W Bawarii wiele ulic nosi imię Ruperta Mayera, podobnie jeśli chodzi o szkoły i kaplice. Działająca w Polsce fundacja jego imienia pomaga sierotom i dzieciom w trudnej sytuacji społecznej.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/11-03b.php3
To jest jedno wielkie złodziejstwo, gdy chrześcijanie wydają bezmyślnie pieniądze, podczas gdy wokół nich panuje bieda i nędza.
autor: Rupert Mayer
Chcąc określić krótko chrześcijaństwo, trzeba powiedzieć: chrześcijaństwo jest religią miłości.
autor: Rupert Mayer
Ten, co robi wiele hałasu, nie zawsze ma też więcej ducha i siły.
autor: Rupert Mayer
Cieszmy się, że jesteśmy ubodzy, radujmy się, że możemy przeżywać nie tylko ciężar ubóstwa, lecz także wszystkie jego korzyści.
autor: Rupert Mayer
Wszystko tak szybko przemija i nim się spostrzeżemy, dobiliśmy już do kresu życia.
autor: Rupert Mayer
Stanisław Cieślak SJ
BŁOGOSŁAWIONY RUPERT MAYER SJ
Wybrane fragmenty
Wstęp
W samym centrum Monachium, w dzielnicy handlowej, przy głównym deptaku Neuhauserstraße, znajduje się wciśnięta między zabudowania Bürgersaal, skromna kaplica o dostojnej starej nazwie. Wielu z tych, co tłumnie odwiedzają pobliskie sklepy, wstępuje do tego zacisznego oratorium, aby pomodlić się przy grobie kapłana, który w 1987 roku został beatyfikowany przez Sługę Bożego, papieża Jana Pawła II. Chodzi o ojca Ruperta Mayera, jezuitę, gorliwego kapłana, znanego kaznodzieję, odważnego i zdecydowanego przeciwnika ideologii narodowosocjalistycznej, pocieszyciela i podporę dla wielu ludzi w ponurych czasach reżimu hitlerowskiego1.
II wojna światowa, która ujawniła ludobójczy charakter i okrutną zbrodniczość pogańskiego systemu hitlerowskiego, wystawiła na wymagającą próbę wiarę wielu chrześcijan. O. Mayer należy do tych, którzy bardzo szybko pojęli prawdziwą naturę Hitlera i cele jego ideologii. Wewnętrznie wolny i głęboko związany z Jezusem, był Jego wiarygodnym świadkiem w świecie, który odrzucił Boga, zagubił swoją godność i odszedł od swoich szczytnych ideałów. Jezuita złożył świadectwo wiary w Jezusa, które przekonuje, budzi podziw oraz zachęca do przyjęcia podobnych postaw w czasach, w których nie tylko odchodzi się od Boga, ale także próbuje się wymazać Jego imię z dziejów ludów i narodów Europy. Jak dowodzi historia, takie próby, podejmowane w nie tak odległej przeszłości, okazały się tragiczne w skutkach dla samego człowieka.
1 H. Fros, Święci i błogosławieni Towarzystwa Jezusowego, Kraków 1992, s. 187.
Dzieciństwo i młodość
Rupert Mayer urodził się w niedzielę 23 stycznia 1876 roku w Stuttgarcie, stolicy Księstwa Wirtembergii. Był drugim z sześciorga dzieci kupca Ruperta Mayera (1849-1927) i Emilii z d. Wehrle (1855-1947), którzy po ślubie w 1873 roku osiedlili się w Stuttgarcie i z powodzeniem prowadzili sklep z artykułami gospodarstwa domowego. Starszy od Ruperta brat Egon (1874- 1937) kontynuował rodzinne tradycje kupieckie w Stuttgarcie; Hermana (1877-1955) obrała życie zakonne w zgromadzeniu Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur), w 1908 roku wyjechała do Japonii i przez wiele lat kierowała żeńską szkołą średnią w Tokio; Inez (1879-1961) poślubiła lekarza Heinricha Schulera w Ravensburgu; Hildegarda (1888-1958) wyszła za mąż za kupca Franza Sperla w Stuttgarcie i tamże prowadziła z nim dom towarowy. Z kolei najmłodsza z rodzeństwa, Valeria (1897-1941), została żoną historyka i profesora uniwersytetu w Monachium Heinricha Güntera.
Mimo zaangażowania w prowadzenie działalności handlowej pracowici i głęboko religijni rodzice dali dzieciom szczęśliwe dzieciństwo. Mówili im: „Pozwalamy wam nauczyć się wszystkiego, czego chcecie, ale musicie stanąć na własnych nogach. Musicie nosić wasze bogactwo w sobie, ponieważ łatwo możecie stracić pieniądze i wszystko inne”. Dzieci wzrastały w katolickiej atmosferze oraz otrzymały głęboko chrześcijańskie wychowanie, a także wielostronne wykształcenie. Obok nauki, którą zaczynały pod okiem nauczyciela domowego, uprawiały sport oraz rozwijały zdolności muzyczne. Rupert nauczył się nie tylko tańczyć, ale także gry na skrzypcach, pływania, szermowania szablą i fl oretem oraz jazdy konnej. Ta ostatnia umiejętność okazała się później przydatna w życiu, natomiast w 1937 roku wyznał, że nie grał na skrzypcach od 38 lat.
Dnia 28 lutego 1876 roku przyszły jezuita otrzymał na chrzcie imię Rupert Emil. Sakrament bierzmowania przyjął w 1888 roku w kościele parafi alnym pw. św. Eberharda, który do 1879 roku był jedyną katolicką świątynią w zdominowanym przez protestantów Stuttgarcie. Dwa lata później, 13 kwietnia 1890 roku, wraz z siostrą Hermaną, przystąpił do pierwszej Komunii św. i był ministrantem w kościele parafi alnym pw. św. Eberharda. Odznaczał się otwartością umysłu, prawością charakteru i gotowością do pomocy zarówno wobec pobożnych i pracowitych rodziców, rodzeństwa, jak służących i biednych. Wiele lat później z wdzięcznością wspominał dom rodzinny, który był dla niego jak oaza, oraz wychowanie katolickie, jakie otrzymał od rodziców cieszących się w Stuttgarcie powszechnym szacunkiem. Kościelne święta obchodzono w rodzinie rzeczywiście jako święta.
W domu rodzinnym Rupert mógł rozmawiać z nauczycielką po francusku i angielsku. Pewne trudności sprawiały mu język niemiecki i matematyka. Czasami był zbyt sumienny i uczył się już wczesnym rankiem. Zdarzało się, że na lekcjach historii słyszał rzeczy trudne do uwierzenia na temat Kościoła i religii. W tej sytuacji, w środowisku zdominowanym przez protestantów oraz w klimacie, który odbierał jako indyferentny religijnie i zarazem antykatolicki, w sposób szczególny interesował się zagadnieniami religijnymi i problematyką apologetyczną. Od samego początku przywiązywał duże znaczenie do wiary i czuł się ściśle związany z Kościołem katolickim. Poźniej pojawiły się myśli o kapłaństwie. Początkowo Rupert chodził do Gimnazjum Eberhard-Ludwig w rodzinnym Stuttgarcie. Kiedy miał 16 lat, z powodu osłabienia zdrowia zalecono mu zmianę powietrza. Ojciec przeniósł go do Ravensburgu, gdzie Rupert uczył się w szesnastoosobowej klasie tamtejszego gimnazjum i dał się poznać m.in. jako dobry gimnastyk. Kiedy po raz pierwszy przyjechał do rodziców na ferie, zaskoczył ich wyznaniem: „Zostanę jezuitą”. Ojciec kategorycznie odmówił zgody. Sądził, że do tej decyzji nakłonili go uczniowie gimnazjum jezuickiego Stella Matutina z Feldkirch. Rupert zaprzeczył temu energicznie i podał trzy powody: 1. Zakon jezuitów jest wszędzie prześladowany, 2. jezuici dobrze kształcą swoją młodzież, 3. chcę być dobrze przygotowany do walki. W końcu ojciec i syn doszli do porozumienia: rok po święceniach kapłańskich syn powinien podjąć wolną decyzję. Później przyszły jezuita wypowiadał się z wdzięcznością o roztropnym załatwieniu sprawy przez ojca.
Kiedy Rupert przenosił się ze Sztuttgartu do Ravensburga, należał do uczniów ze średnimi ocenami. Natomiast na maturze, zdanej w 1894 roku w Ravensburgu, był jednym z pięciu najlepszych uczniów, którzy bardzo dobrze napisali egzaminy pisemne i przez to zostali zwolnieni z egzaminów ustnych. Po egzaminie dojrzałości na czas ferii pojechał z kilkoma maturzystami do Feldkirch i tam odprawił Ćwiczenia duchowne, czyli rekolekcje według metody założyciela Towarzystwa Jezusowego, św. Ignacego Loyoli.
Zgodnie z umową z ojcem i z myślą o kapłaństwie, jako człowiek świecki, podjął studia teologiczne, które odbył na trzech prestiżowych uczelniach: katolickim uniwersytecie we Fryburgu Szwajcarskim (1894/1895), gdzie poznał dominikanów, następnie w Monachium (1895/1896) i na koniec w Tybindze (1896/1898). W tym czasie zetknął się w Beuron z benedyktynami, którzy mieli nadzieję, że do nich wstąpi. Na studiach Rupert uczestniczył w życiu kilku organizacji. W Monachium był członkiem „Teutonii” i „Aenanii”, a w Tybindze „Guestfalii”. Program tych organizacji odpowiadał mu, albowiem głosiły one bliskie mu ideały: „religia, nauka, przyjaźń, miłość ojczyzny, moralność”, które usiłował urzeczywistniać w swoim życiu. Zdarzało się, że budził kolegów uniwersyteckich w niedzielę, aby mogli pójść z nim na Mszę św. W Tybindze zetknął się z policją. Z powodu zakłócania ciszy nocnej studenci zostali przyprowadzeni na posterunek policji. Każdy miał zapłacić trzy marki.
Rupert nie spowodował żadnego hałasu i odmawiał zapłacenia kary. Argumentował, że nie chodzi mu o trzy marki, chętnie je podaruje, ale nie zapłaci żadnej kary, ponieważ nic nie zawinił. Pozostał przy swoim i zwyciężył, a u kolegów zyskał przydomek „Hannibal”.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_rupert_meyer_01.html
3 listopada
Święty Hubert, biskup
Posiadamy aż sześć żywotów św. Huberta, co pokazuje, jak bardzo był on niegdyś popularny i czczony. Niestety, we wszystkich tych przekazach nie znajdziemy zbyt wiele wiarygodnych informacji; żywoty bowiem traktowano niegdyś przede wszystkim jako hymny pochwalne na cześć opisywanej osoby, a nie jako ich biografie.
Hubert urodził się prawdopodobnie około roku 655 w znakomitej rodzinie. Był uczniem św. Lamberta, biskupa Maastricht, i jego następcą na tej stolicy (objął ją ok. 704 r.). Przeniósł uroczyście relikwie św. Lamberta do Liege, do kościoła wystawionego ku czci Męczennika.
Odziedziczył diecezję prawie pogańską. Jako misjonarz musiał więc wytrwale nawiedzać miasta i wioski Brabancji i Ardenów, aby tamtejszych mieszkańców zjednać dla wiary w Chrystusa. Około roku 717 przeniósł stolicę biskupią do Liege. Tam też zmarł 30 maja 727 roku. Pochowano go w katedrze w Liege. Kiedy po 16 latach odkryto jego grób, znaleziono jego ciało, a nawet szaty, nietknięte rozkładem. Rozeszła się także miła woń. Umieszczono wówczas jego relikwie w kościele świętych Piotra i Pawła (3 listopada 743 r. – stąd tradycyjnie wspomnienie Huberta obchodzi się właśnie 3 listopada). Część relikwii przeniesiono do Andage, która to miejscowość otrzymała potem nazwę St. Hubert (825).
Kult św. Huberta rozszerzył się rychło po całej Europie – m.in. w Anglii, Hiszpanii i Polsce. Nasilił się on jeszcze bardziej, kiedy z Hubertem połączono legendę, odnoszącą się wcześniej do św. Eustachego. Gdy był jeszcze młodzieńcem i paziem króla francuskiego Dietricha III (Teodoryka), miał w czasie polowania ujrzeć jelenia z krzyżem w rogach, który powiedział mu, by zostawił pogaństwo i uciechy tego świata, i by oddał się na służbę Bożą. Z powodu tej legendy św. Hubert jest czczony do dziś jako patron myśliwych. Przypisywano mu także opiekę nad dotkniętymi wścieklizną. Według podania, miał być jako biskup przypadkiem raniony w rękę przez sługę. Kiedy powstała gangrena, stała się ona przyczyną jego śmierci. Św. Huberta czczono powszechnie również jako patrona chorych na epilepsję i lunatyków.
W Belgii ku czci Huberta powstało wiele pięknych zwyczajów ludowych. W wieku XV ustanowiono nawet kilka orderów św. Huberta. Istniały również pod jego wezwaniem bractwa. Do jednego z nich należał także król francuski Ludwik XIII (od roku 1629). Kilka miast obrało sobie św. Huberta za swojego patrona. Święty miał swoje sanktuaria w Antrey (Francja), w Ille-de-France (Lorena), a przede wszystkim w St. Hubert. Również w Polsce jego kult był bardzo żywy, właśnie jako patrona myśliwych. Pamiątką po tym jest kilkanaście kościołów i kaplic wystawionych ku jego czci.
Ikonografia najczęściej przedstawia św. Huberta w czasie polowania, gdy pojawia się przed nim jeleń z krzyżem w rogach.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/11-03c.php3
Legenda Świętego Huberta
Modlitwa do Św. Huberta
“Święty Hubercie, Patronie myśliwych i leśników, polecam się w szczególny sposób Twojej opiece i proszę, abyś swoim wstawiennictwem przed Bogiem wspierał mnie we wszystkich potrzebach. Wyjednaj mi łaskę naśladowania Twoich cnót. Kieruj moim umysłem, prowadź moje oczy i ręce, abym wypełniał swoje zadania zgodnie z prawem Stwórcy. Strzeż mnie od złych przygód i doprowadź do zbawienia wiecznego. Amen.”
Opracował: dr hab. Jan Konefał, Katolicki Uniwersytet Lubelski
Św. Hubert, którego starogermańskie znaczenie imienia oznacza sławny rozumem urodził się prawdopodobnie w 655 roku. Miejsca urodzenia dokładnego nie znamy. Przekazy mówią, że pochodził z książęcej brabanckiej rodziny. Brabancja to historyczna nazwa krainy rozciągającej się w dolnym dorzeczu Mozy i Renu, na północny – wschód od górskiego, lesistego pasma gór Ardenów – dziś terytorium leżące częściowo w Belgii i Holandii. Miał być uczniem biskupa Maastricht (w płd. Holandii) św. Lamberta, do którego kultu znacznie się później Hubert przyczynił.
W młodości Hubertus miał być zapalonym myśliwym. Legenda głosi, że polującemu w Wielki Piątek 695 r. Hubertowi objawił się dorodny biały jeleń, w którego rozłożystym porożu jaśniał gorejący Krzyż. Przestraszony cudownym objawieniem Hubert miał słyszeć głos samego Chrystusa. Pan zachęcał go, czy wręcz nakazywał, by porzucił niezwłocznie pogaństwo i krwawe łowy, uciechy i przeszedł na Bożą służbę. Wziął sobie Hubert to do serca. Porzucił światowe życie. Udał się do wspomnianego Maastricht by pod okiem przewodnika w wierze -tutejszego bp Lamberta do służby tej się sposobić. Po śmierci swego nauczyciela sam został 31 biskupem Maastricht. Wkrótce biskupstwo to i relikwie św. Lamberta przeniósł do pobliskiego Liege – dziś około 250 tysięcznego miasta w katolickiej części Belgii.
Wzorem swojego poprzednika bp. Hubert w pracy duszpasterskiej i misyjnej nie ustawał. Jego misyjnej pracy zawdzięczać mogą mieszkańcy lesistych Ardenów swoje we wczesnym średniowieczu spotkanie z Chrystusem. Zmarł Hubert 30 maja 727r. w Liege. Stąd zaczął się szerzyć jego kult i sława na cały ówczesny krąg chrześcijańskiej Europy. Działo się to podobno za sprawą jego niebiańskiej stuły, przez dotknięcie którą miał już za swego życia leczyć chorych ludzi i zwierzęta. Podobne właściwości miał mieć darowany mu prze papieża, klucz niebiański. Stał się św. Hubert szybko patronem Liege. Sława jego uzdrowicielskich czynów rozchodziła się po całym masywie Ardenów, po Brabancji – gdzie do dnia dzisiejszego święty ten posiada liczne miejsca kultu.
3 października 743 roku relikwie Huberta umieszczono w głównym ołtarzu kościoła pod wezwaniem św. Piotra i Pawła w Liege. Dzień ten stanie się też dniem liturgicznego wspomnienia tego świętego w Kościele. Pod jego wezwaniem powstawały na tamtych ziemiach liczne kościoły i klasztory. Pobożni mnisi będą w dobrej wierze do zastałych miejscowych przekazów o życiu i cnotach św. Huberta dodawać coraz to nowe zdarzenia świadczące o wyjątkowości osoby świętego – biskupa i misjonarza, patrona kościołów, klasztorów, powstających średniowiecznych miast. Gdy część relikwii jego przeniesiono do niedaleko leżącego od Lićge Andage – miasto to zmienia nazwę na istniejącą po dzień dzisiejszy St. Hubert.
Niektóre miracula świadczą, że już w XI wieku do życiorysu jego dopisano niejako wcześniejszą legendę o spotkaniu się świętego Eustachego z Chrystusem. Stało się to również podczas gonitwy za jeleniem, który symbolizował Chrystusa. Również i w tym przypadku Chrystus miał przywołać Placyda – Eustachego do przyjęcia chrztu i nawrócenia się. Choć przez wiele stuleci z kultem św. Huberta nie łączono wątku myśliwskiego to jednak w łowieckich, lesistych terenach musiała zaistnieć potrzeba na rodzimego patrona myśliwych. Wszak św. Hubert uzdrawiał dotkniętych padaczką i lunatyków, leczył myśliwskie charty z wścieklizny. Zapewne w kręgu myśliwych zaczęto przypisywać mu też owe wątki z żywota św. Eustachego.
Kult św. Huberta – patrona myśliwych rozpoczął się szerzyć od czasów renesansu. Jan Bruegel namalował najpiękniejsze przedstawienie tej sceny – spotkania z jeleniem w postaci “Widzenia św. Huberta”. Z francuskojęzycznych Niderlandów i z samej Francji kult św. Huberta, jako patrona myśliwych rozprzestrzeni się po całej Europie.
Jeleń (boski jeleń) znany był i przedtem chrześcijańskiemu światu. Wszedł do jego symboliki poprzez Stary Testament. W Pieśni nad Pieśniami “idący skacząc po górach, przeskakując pagórki podobny jest miły mój sarnie i jeleniowi” – jest zapowiedzią nadejścia Oblubieńca -Mesjasza, Chrystusa. W Starym Przymierzu jeleń symbolizuje też duszę ludzką dążącą do oczyszczenia się z grzechów (“jak pragnie jeleń do źródeł wodnych – tak pragnie dusza moja do Ciebie” – słowa psalmu).
Z czasem jeleń u wodopoju to symbolika duszy ludzkiej dostępującej łaski Sakramentu chrztu świętego. Motyw ten pojawia się w dekoracjach chrzcielnic i baptysteriów już we wczesnym chrześcijaństwie. Jednak ze średniowieczem związana jest przede wszystkim ikonografia białego jelenia z jaśniejącym w porożu krzyżem (legenda o św. Eustachym, Hubercie, Idzim). Jeleń jest tu wysłannikiem Bożym, obwieszczającym Jego wolę. W takim znaczeniu trafił do szeregu polskich legend o pochodzeniu herbów wielu miast (Jelenia Góra, Hrubieszów, Nowa Słupia, Grodno), herb woj. lubelskiego, czy miejsc kultu – legenda o przekazaniu relikwii św. Krzyża benedyktynom z klasztoru pod wezwaniem św. Krzyża na Łysej Górze. W Europie Zachodniej na przestrzeni XV i XVI w. powstają liczne bractwa i stowarzyszenia religijne pod wezwaniem św. Huberta. Wstępowali doń i głowy koronowane np. Ludwik XIII – król Francji. Ustanawiano ordery rycerskie i myśliwskie Jego imienia. W części protestanckiej Europy kult św. podupadł (dotyczy to zwłaszcza protestanckiej, północnej części Niderlandów, w krajach niemieckich). Kultywowany w krajach katolickich ożywa na nowo w XVIII i XIX wieku.
Kult tego świętego na ziemie polskie trafia już w XV wieku, o czym świadczy istnienie pod jego wezwaniem bractwa religijnego w Chełmży. W Rzeczypospolitej kult św. Huberta umocnił się w epoce saskiej i to jako patrona myśliwych. Zarówno August II jak i August III byli zapalonymi myśliwymi. Zwłaszcza ten ostatni z wielką pompą i okazałością obchodził dzień 3 listopada otwierający ośmiodniowe łowy. Ich program osobiście układał. Z tych czasów utrwalił się w Polsce obyczaj inauguracji jesienno – zimowych łowów w dzień św. Huberta. Do kultury i obrzędowości myśliwskiej weszły na trwałe tradycje Mszy św. hubertowskiej inaugurującej łowy. Teksty i sama liturgia tych mszy świętych była znacznie krótsza niż Mszy niedzielnej. Henryk Rzewuski pisze w “Listopadzie”, że omal o połowę krótsza od zwyczajnej, żeby myśliwym czasu nie zabierać. O taką Mszę upominał się Sędzia w “Panu Tadeuszu” “…Do księdza plebana dać znać – dodał pan Sędzia – żeby jutro z rana Mszę miał w kaplicy leśnej: króciuchna oferta. Za myśliwych, msza zwykła świętego Huberta.”
Myśliwi budowali często temu świętemu poświęcone kapliczki leśne. Emblematy związane ze świętym – poroże z krzyżem umieszczano na myśliwskich strzelbach, znaczkach. Były godłami czasopism łowieckich. W 1930 roku znaczek łowiecki wydał prezydent I. Mościcki, którym osobiście uczestników polowań obdarowywał w jego myśliwskiej rezydencji w Spale. Znaczek przedstawiał jelenia św. Huberta.
I wreszcie słów kilkoro należy poświęcić Miłocinowi. Do tej podrzeszowskiej miejscowości kult św. Huberta przeniósł jeden z majętniejszych magnatów polskich XVIII wieku pisarz i chorąży polny, pan na rzeszowskim zamku – hrabia Jerzy Ignacy Lubomirski. Jest on wyrazistym przykładem magnata czasów dynastii saskiej i chylącej się ku upadkowi Rzeczypospolitej. Lubomirski służąc u obu Sasów stał się z czasem drugorzędną kreaturą ich dworu, z którego przejmował głównie najgorsze cechy. Należał do najbliższej pijackiej kompanii Augusta Mocnego. Pienił się z szlachtą małopolską. W 1713 roku usiekł w pojedynku Józefa Jelca. Nie pomogło mu zamknięcie w wieży sanockiego zamku. Z cech pozytywnych Augusta III przejął jedynie zamiłowanie do sztuki a dla drugiej swej żony urządzał w Rzeszowie ogrody z chińskimi altanami. Podobnie jak drugi na tronie polskim Wettyn lubił łowy. Naśladując monarchę przyczyniał się do ugruntowania łowieckiej obrzędowości i kultu św. Huberta w południowej Polsce. Właśnie podczas jednego z czasów “saskich ostatków” hucznych polowań miało przyjść na księcia Jerzego opamiętanie. Zapuściwszy się w okoliczne podrzeszowskie knieje podczas polowania miał spotkanie z brunatnym misiem. Dziś dojść niepodobna, który z nich w walce więcej ucierpiał. Snadź, że książę hulaka z ran rychło się wylizał, chyba aż za szybko. Bowiem jako votum za dojście do sił i zdrowia ufundował św. Hubertowi małą kaplicę w podrzeszowskim Miłocinie. O wiele za małą by mogła dziś pomieścić wszystkich wiernych. Stąd i ich inicjatywa i ks. Edwarda by wybudować tu nowy kościół, który również apostoła Ardenów, patrona myśliwych będzie nosił miano. Wracając do Jerzego Lubomirskiego, to od chwili ufundowania kaplicy jej kolator starał się swe niecne życie poprawić i być milszym Bogu. W 1750 roku odbył pokutną pielgrzymkę do Jasnogórskiej Pani, klasztor której świętokradzko i niemiłosiernie złupił w 1716 roku. Czyn ten wywołał wówczas powszechne w Rzeczypospolitej oburzenie ludzi wierzących. Odmieniony nicpoń Lubomirski nie szczędził następnie kwot znacznych na rzeszowskie kolegium Pijarów. Przyczynił się walnie do budowy klasztoru benedyktynów w Rozwadowie. Zmarł w Rzeszowie 19 lipca 1753 roku, a pochowany został w kościele 00. Kapucynów w Rozwadowie.
Oprócz kaplic myśliwi polscy fundowali swemu patronowi obrazy, witraże, ołtarze kościelne. Jednym z większych przedsięwzięć myśliwskiej braci była wszczęta w 1911 roku akcja na rzecz ufundowania w lwowskim kościele p.w. św. Elżbiety ołtarza ku czci św. Huberta. Inicjatywa wyszła od członka Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego Józefa Ekielskiego. Sfinalizowano dzieło dopiero 16 czerwca 1926 roku. Centralne miejsce w ołtarzu zajął obraz pędzla Kazimierza Sichulskiego – otaczająca na obrazie jelenia św. Huberta zgraja psów była nawet obiektem zgorszenia niektórych pobożnych lwowianek. Te twierdząc, iż psiarni na ołtarze wprowadzać nie można interweniowały u abp. Bolesława Twardowskiego. Nie małą zasługę w popularyzacji kultu św. Huberta odegrała w czasie zaborów i w Polsce Odrodzonej prasa łowiecka. Wspomnieć tu należy takie tytuły jak: “Łowca”, Łowca Polski”, “Łowca Wielkopolski”, “Gazeta Leśna i Myśliwska”, “Przegląd Myśliwski”. Opisy widzenia św. Huberta, obrzędowość, przysłowia z łowiectwem związane choćby te zapisane przez W. Pola w “Roku myśliwca: “Kiedy swego czasu Goły las nastaje Święty Hubert z lasu cały obiad daje” (oczywiście, że cały bo żywi mięsem z upolowanej zwierzyny) trafiały do literatury polskiej, malarstwa, rzeźby (H. Rzewuski, W. Pol, A. Mickiewicz, J. Kossak, X. Dunikowski).
http://www.kl17slonka.pl/legenda_sw__huberta
http://www.kl17slonka.pl/data/funkcja_foto.php?f=files/6901460060/koss1.jpg&s=150
Jerzy Kossak – Święty Hubert na koniu spotyka się z jeleniem (1939)
Jerzy Kossak – Święty Hubert na polowaniu uklęka przed jeleniem (1931)
Św. Hubert przed pałacykiem w Promnicach
Św. Hubert – zbliża się 3 listopada
Od połowy października w całej Polsce myśliwi organizują większe i mniejsze Hubertusy, by uczcić swojego patrona. Zbliża się 3 listopada, oficjalny dzień wspomnienia liturgicznego św. Huberta w kościele katolickim. I my wspomnijmy tę wspaniałą postać.
Św. Hubert patron myśliwych, leśników, rzeźników i kuśnierzy. Legenda głosi, że żył w VII wieku i był misjonarzem oraz biskupem. Co ciekawe droga jego wiary nie była prosta. Znamienny jest sposób, w jaki się nawrócił. Według opowieści ujrzał w trakcie polowania świetlisty krzyż pomiędzy rogami jelenia. Św. Hubertowi przypisywano, że chroni przed szaleństwem, pogryzieniem przez psy.
Kult wobec tej postaci był pielęgnowany głównie przez rycerzy i środowisko dworskie, ponieważ to grono to zajmowało się najczęściej myślistwem. Wiązało się to z odprawianiem mszy św., w trakcie których święcono broń i sprzęt służący myśliwym. Ludzie zwykli wtedy mawiać w myśl przysłowia: „Kiedy swego czasu goły los nastaje, święty Hubert z lasu cały obiad daje”.
W XV wieku w diecezji chełmińskiej powołano bractwa pod wezwaniem św. Huberta. W Polsce jest kilka kościołów pod wezwaniem tego świętego w miejscowościach: Miłocin, Zalesie Górne, Czerwony Dwór , Warcino, Okoniny, Boleszyn, Starościn, Stary Raduszec . Na obrazach i ikonach św. Hubert ukazywany jest bardzo często jako biskup w średnim wieku, z pastorałem i księgą w dłoni. Inne ujęcie pokazuj go jako młodego mężczyznę w stroju myśliwskim, w kapeluszu, z oszczepem i zawieszonym u boku rogiem myśliwskim. Atrybutem, który często towarzyszy tej postaci jest jeleń z krucyfiksem w porożu.
Wspominając o historii i tradycji związanej ze św. Hubertem należy zaznaczyć, że ustanowiono także ordery i odznaczenia myśliwskie nazwane jego imieniem. Współcześnie myśliwi odbierają medal św. Huberta choćby za krzewienie kultury łowieckiej i tradycji myśliwskich. Wspomnienie o patronie myśliwych św. Hubercie przypada 3 listopada.
http://www.poluje.pl/polowanie,sw-hubert-zbliza-sie-3-listopada,9040
Św. Hubert – Historia czy legenda
Postać patrona myśliwych – św. Huberta – zna każdy, od najmłodszego do najstarszego człowieka. Jest to postać historyczna, a dla myśliwych, leśników i koniarzy szczególna spośród świętych. Jego żywot owiany jest wieloma mitami i legendami, lecz legendy, te są barwne i pełne wartości chrześcijańskich. Historyczne źródła podają, że Hubert urodził się w 655 roku w książęcej z Brabancji. Był synem Bertranda de Guienn, księcia Akwitanii. Ponoć to po nim odziedziczył zamiłowanie do myślistwa. Jedno z podań dowodzi nawet, że w wieku 14 lat podczas polowania na niedźwiedzie, uratował swemu ojcu życie. W wieku 18 lat Hubert opuścił dwór Teodoryka, u którego był paziem, i udał się na dwór krewnego Pepina, władcy Frankonii. Tam to właśnie wiódł swoje słynne hulaszcze życie, lekkie i beztroskie. Pasowany był na rycerza oraz mianowany na mistrza dworu i wielkiego łowczego.
W 682 roku poślubił księżniczkę Floribanne z Leuven, z którą miał syna
Floriberta.
W okresie tym Hubert zaznawał wszelkich życiowych uciech, a łowy były jego największą z pasji. Bez umiaru oddawał się konnym pogoniom za zwierzyną – polował w słynącej z obfitości zwierzyny – Puszczy Ardeńskiej. Swoje zachcianki realizował nawet po nagłej śmierci zony.
Jednak do czasu.
W Wielki Piątek 695 roku (niektóre podania mówią o wigilii Bożego Narodzenia), książę uganiał się ze sforą psów po lasach za zwierzyną, lecz jak donosi legenda, nagle jego wierne psy zamilkły, zaniechały gonu, przywarowały, a Hubertowi ukazał się potężny biały jeleń, ze świetlistym krzyżem między rogami. To właśnie wtedy, serce Huberta drgnęło i wspomniało bogobojne życie, jakie powinien prowadzić. Hubert zaniechał polowania i zgodnie z boskim objawieniem wyruszył, do Mastrich, po życiowa poradę do Biskupa Lamberta. Pod jego wpływem porzucił dwór królewski, syna powierzył opiece swemu bratu Eudonowi a swój majątek rozdał ubogim. Pod okiem Biskupa rozpoczął działalność misjonarską i studia nad wiedza kanoniczną. Podobno spędził nawet 7 lat w Puszczy Ardeńskiej prowadząc tryb życia pustelnika.
Po tym okresie przyjął święcenia kapłańskie w 705 roku. Za radą Biskupa udał się w pielgrzymkę do Rzymu; (nieszczęśliwy) los sprawił, że tego samego roku Biskup Lambert został zamordowany przez zwolenników Pepina, a jego następcą został pielgrzymujący Hubert; z rąk Papieża otrzymał sakrę biskupią, czyli stułę oraz klucz, których dotknięcie miało leczyć choroby.
Po powrocie do Mastrich Hubert żarliwie głosił Ewangelię, odznaczał się ścisłym stosowaniem postu i układaniem pięknych modlitw. Swoje dochody biskupie nieprzerwanie oddawał biednym. W 717 roku przeniósł siedzibę biskupstwa do Liege, do którego w 720 roku dokonał uroczystego przeniesienia relikwii św. Lamberta.
Hubert zmarł 30 maja 727 roku. Niektóre źródła podają, że przyczyna jego śmierci była wścieklizna wywołana na skutek ukąszenia w rękę. Pochowany został początkowo w bocznej części kościoła św. Piotra w Liege. Krótko po śmierci, za zasługi wśród pogan Hubert został kanonizowany ogłoszono go także głównym patronem myśliwych. Jego relikwie poświęcono i złożono wówczas na głównym ołtarzu kościoła św. Piotra. Okazało się wówczas, iż mimo upływu czasu (miało to miejsce w 743 roku) jego ciało pozostało nietknięte rozkładem a z grobu dochodziła ponoć przyjemna woń.
W roku 825, we wrześniu, relikwie Huberta przeniesiono do pobliskiego miasteczka Andange i złożono w kościele na głównym ołtarzu. Miejscowość ta od tamtej pory po dziś dzień nosi nazwę Saint – Hubert, a kościół zyskał miano Bazyliki św. Huberta.
Dzień poświęcenia relikwii Huberta – 3 listopada, został uznany przez kościół za dzień liturgicznego wspomnienia świętego. Jego kult rozprzestrzeniał się szybko, by niebawem objąć całą Europę z Anglią. W XI wieku wchłonął w siebie legendę o św. Eustachym poprzednim patronie myśliwych. Znak wieńca z krzyżem jest od 1946 roku, oficjalną odznaką Polskiego Związku Łowieckiego (od roku 1953 ze względów politycznych nie używany). Medal Św. Huberta ustanowiony w 1993 roku, nadawany jest za szczególne zasługi dla kultury łowieckiej.
Opracowano na podstawie:
• “Święty Hubert – historia i legenda” Krzysztof J. Szpetkowski
• http://www.barbertownsportsmensclub.com/sthubert.htm
• http://www.mojageneracja.pl
• http://www.lowiecki.pl/suchy/patron.htm
Źródło św. Huberta
Do Polski, kult Huberta trafił także, o czym świadczy istnienie Bractwa Religijnego w Chełmży, pod wezwaniem św. Huberta.
Także Polska ma swoja legendą o myśliwym, który nie szanował świąt- legenda ta mówi o miejscu położonym niedaleko Wiktorowa, gdzie ze zbocza niepozornej góry bije źródełko, bardzo ponoć wydajne, gdyż daje ok. 8 litrów wody na minutę a jego wody posiadają właściwości lecznicze. Baśń-legenda mówi o myśliwym z pobliskiego Kierzkowa, który nie szanował ani zwierzyny, ani dni świętych – polował nawet w niedzielę. Gdy przyczaił się na zwierza, zauważył, że sam Lucyfer prowadzi mu pod lufę dorodnego jelenia. Wystrzelił w niego, ale wystrzał rozjuszył rogacza, który rzucił się na myśliwego, mocno go raniąc. Myśliwy stoczył się po urwisku do niewielkiego zagłębienia, z którego zaraz wytrysnęła woda, kiedy napił się tej wody, odzyskał siły. Źródlisku nadano nazwę św. Huberta – patrona myśliwych.
Opracowano na podstawie:
• http://www.wylatowo.pl
http://www.theogonia.pl/o-rasie-Sw.Hubert.htm
Patron myśliwych i Marszałek Boży – święty Hubert
Piotr Drzyzga
(…)
Najpewniej pochodził z arystokratycznego rodu. Niektóre źródła podają, iż jego ojcem był książę Tuluzy, Bertrand. Zgodnie z legendami, w młodości miał być Hubert wyjątkowym utracjuszem, nicponiem, hulaką i rzecz jasna zapalonym myśliwym.
Anslem Grün w publikacji „Pięćdziesięciu wspomożycieli” pisał, iż powodem owego zatracania się w przyjemnościach świata była śmierć Floribiany z Löwen – żony Huberta. Razu pewnego wybrał się nawet Hubert na łowy w Wielki Piątek! Tamtego dnia ukazał mu się jednak w leśnej gęstwinie jeleń z jaśniejącym w porożu krzyżem. Gdy późniejszy święty chciał go ustrzelić, ten przemówił do niego ludzkim głosem, prosząc myśliwego o darowanie mu życia, następnie zaś upomniał go, by nie uganiał się za zwierzyną oraz pokusami ówczesnej epoki, kiedy przecież zagrożona jest jego dusza.
Zdumiony Hubert po tak niecodziennym spotkaniu, postanowił jak najszybciej się nawrócić. Jedne źródła podają, iż rozdał swój majątek ubogim i na jakiś czas został pustelnikiem, inne, że bezzwłocznie przybył na dwór świętego Lamberta, by zostać jego uczniem. Po śmierci swego nauczyciela i mentora to właśnie jemu przypadł zaszczyt pełnienia funkcji biskupa Maastricht.
Nazywano go apostołem Ardenów, gdzie pełnił działalność misyjną. Wiemy także, że gdy Maastricht zagrażali Normanowie, przeniósł swą biskupią stolicę do Liège. Miał też posiadać dar uzdrawiania zarówno ludzi, jak i zwierząt.
Był niezwykle popularny w średniowieczu, zwłaszcza na dworach królewskich i książęcych, gdzie rozkochani w polowaniach monarchowie przyznawali ordery jego imienia. Najsłynniejszym odznaczeniem tego rodzaju jest Hausritterorden vom Heilge Hubertus Królestwa Bawarii.
Widziano w nim także jednego z czterech Marszałków Bożych. To właśnie on oraz święci Korneliusz, Antoni Pustelnik i Kwiryn z Neuss mieli – według ludowych wierzeń – być szczególnie blisko Bożego tronu, dzięki czemu modlitwy kierowane do Stwórcy za ich wstawiennictwem miały być niezwykle skuteczne.
Zmarł Hubert 30 maja 727 roku w Tervueren, miejscowości leżącej w pobliżu Brukseli.
Na powyższej ilustracji widzimy jego podobiznę znajdującą się nieopodal myśliwskiego zameczku w Promnicach. Autorem rzeźby jest XIX-wieczny, górnośląski rzeźbiarz Johann Janda, któremu w rzeczywistości pozował do niej… Książę Pszczyński Jan Henryk XI. Przedstawia więc ów pomnik jednocześnie świętego Kościoła katolickiego, jak i wielkiego łowczego cesarza niemieckiego.
http://kosciol.wiara.pl/doc/491145.Patron-mysliwych-i-Marszalek-Bozy-swiety-Hubert