w Bieszczadach.
Już się kończy wysyp. Może będzie drugi po pełni, a może już przyjdzie zima.
Jak po pełni będzie ciepło mogą wysypać się prawdziwki.
Co za frajda polatać po lesie w górach. Co wam będę mówić, wyobraźcie sobie rosy poranne, zapach igliwia, światło między drzewami , brodzenie po bukowych liściach i przeskakiwanie przez cieki wodne obrośnięte zielonym mchem i trawą. Jak tylko słońce stopiło szron wyskakiwały pod butami pomarańczowe kapelusiki.
Gdybym tam była 2 dni wcześniej zebrałabym tony, bo było aż żółto od rydzów, niestety większość już zżarły robaki, trzeba więc było brać tylko te które wyskoczyły tego samego dnia.
Wskoczyłyśmy z tego lasu wieczorem w windę IKEI w ubłoconych buciorach i jakoś śmieszno nam było, ani rydzów ani mchu, ani lęku przed spotkaniem niedźwiedzia.
czy na takich rydzach? :-)
RUDY RYDZ, HELENA MAJDANIEC
O, na takich jak na zdjęciu. I las też taki.
Rydze można konserwować soląc je lub kisząc w słoikach, garnkach lub beczkach, albo zasmażyć w maśle i słoikować.
@czcigodna!
Rydze można takoż położyć na gorącej, żeliwnej płycie kuchni i nasypać odrobinę soli do wnętrza kapelusza. Jak zwykle coś za coś – są mniej smaczne niż smażone na maśle ale to jest cena jaką się płaci za refleksję: czarna, żeliwna płyta popstrzona jest kółkami po rydzach, które piekli w ten sposób nasi dziadowie i nasze prababcie. Akurat teraz jest dobra okazja wspomnieć, kto nas po tych lasach oprowadzał i wskazywał, które grzyby możemy jeść bezpiecznie.
Ukłony.
Właśnie wróciłem z grzybobrania. Sporo kozaków, trzy prawdziwki i o dziwo znalazłem trzy kurki. Usmarzyliśmy z jajecznicą, masłem, śmietaną, pietruszką, cebulką; grzybów było tak dużo, że jajka prawie zniknęły. Popiliśmy “Moulin à vent” z beaujolais, powsponminaliśmy jak lasy w Polsce pachną, a tu pod Paryżem tylko liściaste, kasztanowce, dęby, kilka sosen. Ale słonecznie było 20°C.. Pamiętam, że kilka lat temu w Tatrach, gdzieś w połowie drogi z Morskiego Oka na Giewont zajadaliśmy się zupą z rydzów. Z młodych lat pamiętam rydze na patelni posypane tylko solą. Pyszka. Smacznego !
A u mojego Teścia wśród choinek pod domem – też w Bieszczadach – kilka razy w roku rydze wysypują chmarami – pośród wielkich czerwonych muchomorów! Pierwszy raz spróbowałem rydza na maśle zaledwie 3-4 lata temu, pyszny.
Lecz moja historia jest smutna: dwa lata temu było też rydzów pod choinkami wiele, nie miał ich kto zjeść, przysmażyłem jakieś przerośnięte sztuki, może robaczywe nieco, zjadłem, strułem się (nie pomyliłem z muchomorem!), albo się z grypą żołądkową zbiegło i cały dzień źle się czułem, tylko pić wodę mogłem. Odtąd – odruch Pawłowa – nie chcę o jedzeniu smażonego rydza nawet myśleć, choć wiem, że niby pyszne ;(
Może zjadłeś lisówkę pomarańczową, jest podobna do rydza.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lis%C3%B3wka_pomara%C5%84czowa
Jej, zazdroszczę ci prawdziwków.
Ja tym razem znalazłam cudem dwa-o tej porze, po przymrozkach.
Też z dzieciństwa pamiętam rydze z blachy. Wtedy jeszcze pod Rudnikiem były rydze, pieczarki łąkowe i gąski. Teraz zniknęły.
Niewykluczone…
Miałem strzelić notkę turystyczną, ale może nie warto…
Pani pozwoli, że choć tutaj, korzytając z domyślnej gościny…, wrzucę parę pamiątek obrazowych z mej wyprawy:
Nasi też byli:
Piękne. A co to było? Pielgrzymka do Santiago de Compostella?
Były tam jakie grzyby?
Jak to?!
To była Cyrenejska. No czy ta druga, Wetlińska.
Tak czy inaczej wiało niemiłosiernie…
Nie. Tylko jam był jako jedyny.