Takie sobie bajeczki, czyli tzw. “fikcja polityczna”, która przyszła mi do głowy po wysłuchaniu dzisiejszych wiadomości.
Blisko rocznicy paktu Ribbentrop – Mołotow Rosja i Niemcy na nowo ustaliły warunki rozbioru – tym razem Ukrainy.
Niemcy obliczyły spodziewane zyski z eksploatacji ekonomicznej nowego kraju członkowskiego UE (czy pretendującego – taki nawet pewnie łatwiej eksploatować), następnie zaproponowały Rosji dość poważny ochłap w postaci nowych, korzystniejszych warunków umów handlowych w obszarach energetycznym, technologicznym i zbrojeniowym.W zamian, dalszy następca Mołotowa zobowiązał się w imieniu swojego kraju wcześniej zakończyć przedstawienie pod tytułem “wyzwoleńczo-obronna wojna narodu wschodnio-ukraińskiego”.
Tzw. polskiego rządu do tych negocjacji nie zaproszono, ponieważ odegrał już przeznaczoną sobie rolę wykazując wystarczającą aktywność związaną ze sprawami Ukrainy, by w niedalekiej przyszłości można było uczynic z Polski kozła ofiarnego, przedstawiając Ją światu, jako sprawcę całego zamieszania: ofiar w ludziach i strat materialnych u wszystkich stron.
Choć brzmi to nieprawdopodobnie, to jednak media będą skutecznie przekonywać, że na konflikcie wszyscy – poza Polską i Ukrainą stracili, gdy prawda jest dokładnie odwrotna, to znaczy głównie Ukraina, a po niej – Polska, poniosły i poniosą największe straty w związku z całym przedstawieniem, główni gracze zaś odnotują znaczące korzyści ekonomiczne i wizerunkowe:
Wzmocni się przekonanie części tzw. opinii publicznej o dziejowej konieczności by Niemcy jawnie potwierdziły swoją przywódczą rolę na obszarze tzw. UE, czyli w istotcie specjalnej, międzynarodowej strefy eskploatacji ekonomicznej; Putin wykaże się przed pragnącą powrotu ZSRR częścią własnego społeczeństwa, że zrobił wiele by nie wypuścić Ukrainy z rąk, a jeśli nawet nie odniósł pełnego sukcesu, to zapewnił swojemu państwu sowitą rekompensatę.
Co do tego wszystkiego ma “biełyj konwoj”? To proste: w ramach podziału łupów, Rosji przypadło wyposażenie fabryk Okręgu Donieckiego. Trzeba było je jednak jakoś przetransportować.
Kombinując jak uniknąć pustego kursu genialni doradcy Putina wykoncypowali, że skoro już przewozi się na teren Ukrainy zanieczyszczone powietrze, można zrobić na tym interes, kreując przy tym wizerunek ich państwa jako największego, światowego dobroczyńcy.
Przed tym niedawno ostrzegał Grzegorz Braun…
Zwykle zgadzam się z panem Braunem, a dokładniej – nie pamiętam takiej jego tezy, z którą miałbym powód polemizować.
Moje, spisane tu wrażenia na pewno nie są oryginalne. To raczej podsumownie całokształtu asymilowanych przeze mnie informacji, analiz i przewidywań związanych z sytuacją na Ukrainie – zwieńczonych dzisiejszymi doniesieniami.