Tytuł nie jest prowokacją, lecz zapowiedzią ukazania zasadniczych różnic pomiędzy dwiema koncepcjami politycznymi „odzyskania Polski”.
Mimo że obydwie opcje deklarują przywiązanie do tradycji oraz spuścizny kulturowej i patriotycznej, to polityczna praktyka niejednokrotnie bywa jaskrawym zaprzeczeniem szumnych deklaracji.
Jedną z istotnych różnic jest przyjęty polityczny aksjomat, determinujący treść wyrażanych idei – celów oraz realne działanie. Dla PiS-u będzie to działanie w ramach powstałej w 1989 demokracji, a dla opcji nazywanej radykalną, narodową, niezłomną – niedemokratyczny imperatyw wywodzący się etosu żołnierzy „wyklętych” – niezłomnych, nieuznających kompromisów oraz obcej lub mieszanej władzy (III RP).
Opcja niedemokratyczna o wiele częściej odwołuje się również do prawa naturalnego i tradycji monarchistycznej.
Dwa warianty polityki – negacja albo opozycja
Różnica pomiędzy zwolennikami dwóch wymienionych koncepcji wynika także z tego, że PiS jest w dużej mierze środowiskiem mentalnie uwięzionym w narzuconej Polakom przez komunistów roli „opozycji”. Jest tylko stroną w toczącym się pluralistycznym sporze z wywodzącą się ze środowisk przestępczych i agenturalnych konkurencją – postsowiecką i nową quasi europejską sitwą, nie posiadającą moralnego tytułu do tego, aby istnieć w żadnej sferze poza historyczną.
Strona Niezłomna nie jest stroną opozycyjną, lecz negującą całkowicie aktualny ustrój oraz wykluczającą możliwość dialogu i kompromisu z byłymi stalinowcami, „byłymi” złodziejami, mordercami i ich pomocnikami, resortowymi spadkobiercami oraz dokooptowaną do układu nową targowicą.
Warto przypomnieć, że Negacja lub opozycja według Józefa Mackiewicza są to różniące się jakością, zupełnie inne kategorie politycznych postaw i zachowań.
„Negacja systemu” nie akceptuje członków PO, SLD, PSL lub „innej” lewicy jako politycznych konkurentów, a tym bardziej sojuszników. Negacja systemu wyklucza z życia politycznego nie tylko Tuska, ale również tych, którzy w ramach operacyjnej przykrywki domagają się jego dymisji.
Negacja postuluje delegalizację nie tylko ww. partii politycznych, ale również wszystkich ośrodków ideologicznej dywersji, włączając w to Fundację Sorosa (Batorego) i zorganizowaną na wzór ruchu masońskiego żydowską organizację B’nai B’rith, reaktywowaną w Polsce we wrześniu 2007 roku. Głosi także potrzebę restytucji mienia oraz konfiskaty majątków pochodzących z trwającej nieustannie od 1944 roku kradzieży.
Czy opozycja postuluje coś takiego? Opozycja boi się nawet o tym pomyśleć.
„Opozycja” nie zwalcza systemu, lecz konkuruje z jego przedstawicielami w demokratycznych wyborach.
Elektorat opozycyjny jest elektoratem powielającym w myśleniu i działaniu stereotypy i schematy powstałe w czasie komunizmu sowieckiego w latach 1944–89, a także jest w większości podporządkowany stereotypom narzuconym przez komunizm zachodni (1989–2014). Jedynym fragmentem ideologii komunistycznej, który spotyka się z negacją, jest ideologia gender.
„Opozycja” w tym zwolennicy PiS nie mają na ogół świadomości, że przekaz propagandowy lewicy już dawno temu uległ dywersyfikacji i jest emitowany nie tylko w jawnie lewicowych mediach typu TVN i GW, ale także powielany w różnej formie przez „niezależne i prawicowe” ośrodki. Elektorat opozycyjny nie dostrzega faktu, że poza indywidualnymi wyjątkami, lewica w Polsce to lewica komunistyczna, a różnice w nazwach i deklaracjach programowych wynikają jedynie z segmentacji rynku politycznego na kilka grup docelowych. Opcja opozycyjna, pławiąc się w pyszałkowatej bufonadzie, nie była w stanie przez 25 lat wskazać i nazwać po imieniu nowego wroga, który porzucił ideologię sowieckiego komunizmu na rzecz marksizmu kulturowego (Gramsci), stanowiącego ideologiczne podłoże Unii posteuropejskiej.
Elektorat „opozycyjny” ma kłopot z odpowiedzią na zasadnicze pytanie: „czy lewica ma prawo wtrącać się do polityki”. Ciut lepiej jest z pytaniami pomocniczymi: czy niepolska lewica ma prawo wtrącać się do polskiej polityki? Czy obca agentura ma prawo kreować polską scenę polityczną?
Wariant opozycyjny nie przewiduje także zmiany ustroju i restytucji państwa polskiego, lecz „zmianę i odbudowę polskiej demokracji”, wyrażaną często hasłem ” odzyskajmy Polskę”. Pytanie zasadnicze brzmi: w jakim zakresie i na jak długo, bo jeżeli na demokratyczną kadencję, to na pewno zaledwie częściowo i nie na zawsze.
Można w tym momencie zacytować umiarkowany głos krytyczny Aleksandra Ściosa:
„Gdy prezes Prawa i Sprawiedliwości nawołuje do „obrony demokracji”, a politycy jego partii dywagują o „psuciu” obecnego ustroju i „wypaczaniu” jego istoty, pojawia się pytanie: jakiej demokracji chcą bronić? Jeśli tej stworzonej przez III RP – są to apele autoryzujące fikcję. To państwo nie zostało nagle zepsute przez reżim PO-PSL. Było chore już w chwili poczęcia, a dzisiejsze patologie są stanem całkowicie naturalnym dla magdalenkowej „demokracji socjalistycznej”.
„Nie trzeba więc wezwań do „obrony demokracji” ani troski o sondażowe wyniki, lecz wezwania do obalenia układu rządzącego i zniesienia „republiki” III RP. To prawdziwy cel opozycji. By go osiągnąć, ma prawo stosować wszystkie środki, w szczególności zaś odwoływać się do aktywności obywatelskiej i demokracji bezpośredniej. Mądra opozycja nie będzie traciła czasu na parlamentarne przepychanki i farsę „wotum nieufności”. Nie będzie uganiać się za mitycznym „centrum” ani nawracać wyznawców PO, lecz postawi na potencjał milionów swoich zwolenników i na nich zbuduje swoją pozycję. Oznacza to obowiązek organizowania manifestacji i ulicznych protestów, prawo do nękania reżimu strajkami i kierowania wezwań do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Tylko w ten sposób opozycja policzy szeregi zwolenników i zerwie zasłonę fałszywej demokracji”.
Jedną z intelektualnie zaniedbanych różnic w ledwo co dychającym, prawicowym dyskursie między koncepcją niezłomną a pisowską jest odmienny stosunek do demokracji. Bezrefleksyjna i niemalże fanatyczna uległość gremium decyzyjnego w PiS-ie oraz dużej części jego elektoratu w stosunku do demokracji po raz kolejny wyszła na jaw przy okazji kongresu zjednoczeniowego prawicy „Czas na zmiany”.
W wygłoszonym na kongresie przemówieniu profesor Gliński wyartykułował cytowane już, przyjęte z entuzjazmem hasło przewodnie brzmiące „Zmiana i odbudowa polskiej demokracji”. Kandydat na „premiera technicznego” w przemówieniu trwającym 30 min odmienił aż 48 razy słowo „demokracja”, nie używając ani razu słowa „wolność”.
Zapowiadana przez PiS „zmiana i odbudowa polskiej demokracji” jest apelem o politycznie poprawną dyscyplinę, skierowanym do patriotycznej, lecz spacyfikowanej części społeczeństwa.
Jeżeli PO wiedzie Polskę drogą, na której końcu znajduje się przepaść, to analogicznie PiS prowadzi miliony swoich zwolenników na manowce złudzenia, podobnego do tego z 1989 roku. Powtórka z historii polega na tym, że po raz kolejny wmawia się patriotycznej części społeczeństwa, „że tego i tego nie można”, „że się nie da”.
Wbrew głoszonej tezie o rzekomym popsuciu demokracji w ostatnim czasie, wypada jasno stwierdzić, że degeneracji uległy tylko niektóre jej funkcje, lecz jej istota – zasadniczy trzon – pozostał nienaruszony. Demokracja bowiem prawie zawsze jest niepoczytalna i taką okazuje się regularnie, wybierając przez lata, kolejno: Jaruzelskiego, Wałęsę, Kwaśniewskiego, Komorowskiego na prezydentów III RP.
Wszystkim tym, którzy teraz, po 25 latach (!) chcą zmieniać i odbudowywać demokrację trzeba dobitnie powiedzieć – kto wam durnie kazał razem z komunistami budować i autoryzować przez 25 lat taki system w Polsce?
Remedium
Aby nie powtórzył się rok 1989, należy zamienić konformistyczną retorykę na język krótkiej mowy – tak, tak; nie, nie. W innym przypadku rozbudzony polski patriotyzm sczeźnie na jałowym biegu.
PS Mimo wyrażonej krytyki, uważam PiS, a przede wszystkim jego zwolenników, moich rodaków za “żywioł polski”, bez którego nie sposób zbudować wspólnego frontu walki o Polskę.
__________________________________
Grafika źródło: http://padre.info.pl/patriotyzm/
Dzięki … czasami takie proste liczby (48:0) przemawiają najsilniej.
Ależ Pan to dobrze napisał!
I takie fakty trzeba ludziom wbijać do głowy.
_________________________
Obrazek z dzisiajszego telewizora.
Pierwszy kadr – pokazują Mylera: Zbizio to zero.
Następny kadr – pokazują Zbiziego: on sam jest pajac.
Jak trzeba być wyniszczonym umysłowo, pustym, żeby nabierać się na takie kity?! Żeby wierzyć, że oni to robią na serio.
Że oni są serio.
Panie Limuzyno.
Czy kupiłby Pan samochód od jednego czy drugiego!?
A nasi rodzice, bracia, siostry oddali im dusze. Takim $@*^$@&%$@……
przysięgnijmy Bogu Królowi naszemu, Chrystusowi i Jego Boskiej Matce, że wszędzie, gdzie napotkamy bestię masonerię, z otwartą przyłbicą zwalczać ją będziemy: w ogniskach domowych, w stowarzyszeniach robotniczych, w prasie, w literaturze, w zebraniach towarzyskich, w zgromadzeniach narodowych!
tia…
W Polsce jest za mało demokracji, żeby na poważnie szukać w niej przyczyn wszelkiego zła.
Ilość świadczy o rozłożeniu akcentów, z przytupem i oklaskami.
Moja dusza należy do Boga.
a w kwestii PiS-u, liczę na zmianę. Może to będzie zmiana od dołu do góry? Mam na myśli uświadomiony elektorat. Jakość niektórych polityków pisowskich jest mierna – z ludu wyszli i idą dalej- tylko gdzie?
Ale chciałbym dla Polski, aby się zmienili – zmądrzeli i zmężnieli.
Nie mieszajmy religii do polityki- tak zapewne odpowiedziałby politycznie- poprawnie ogłupiony nowoczesny patriota.
Bardzo bym chciał, aby o pewnych rzeczach mówili ludziom kapłani – mają ku temu tyle okazji (tak jak w tym kazaniu).
A czy to prawda, że papież Leon XIII powiedział kiedyś, że złem najgorszym jest socjalizm i demokracja?
Władza ma pochodzić od Boga, czy od ludu?
Ale Tobie pewnie chodzi o to, że w Polsce demokracja jest traktowana fasadowo i jeżeli nie pasuje, to tak jak w Unii zawiesza się ją (casus odrzuconych projektów obywatelskich i brak debaty itp.)
Oczywiście nie jest przyczyną wszelkiego zła, chociażby w sensie metafizycznym, ale kiedy społeczeństwo jest w stanie anomii nie przydaje się do niczego poza parawanem.
Słuchałam wczoraj przerywanie, bez pierwszej części, bo mam remont i przetwory, ale chyba warto-było o demokracji;
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/audio/rozmowy_niedokonczone/
Nie wiem, ma Pan link do źródła?
O błędach socjalistów, komunistów i nihilistów- http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/quod_apostolici_muneris/,
O kwestii robotniczej – http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/rerum_novarum/,
O pochodzeniu władzy cywilnej – http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/diuturnum_illud/ (pkt.: 6,7)
O ustroju państwa chrześcijańskiego – http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/immortale_dei/
DelfInn mnie wyręczył
Leon XIII mówił to w rozmowach, cytowanych przez innych,
m.in. przyjmując na audiencji kanclerza Niemiec von Bülowa, a pisał tu:
Rozwiązanie fałszywe: socjalizm
Krytyka demokracji
Dziękuję za linki. Nie przeczytałem wszystkiego, ale wydaje mi się, że w Immortale Dei sprawa jest przez Papieża postawiona nieco inaczej.
Żródło
Dalej czytamy zaś:
Źródło
Mogę się oczywiście mylić, ale jak dla mnie, tutaj jest wyraźnie powiedziane, że dla Katolików ustrój nie ma znaczenia, a błędy i wypaczenia pochodzą z protestantyzmu, bo on był “najprzód zwichrzony” i od tego się wszystko zaczęło. dzisiejsza demokracja jest chora i zwichrzona, bo jest protestancka, a nie zła sama w sobie.
Baaardzo Cię przepraszam – chodziło o rodzdział iii – potępienie takiej teorii państwa, co doprecyzował Czarna Limuzyna. Tam np. taki pkt”
35. Z tych papieskich rozporządzeń te najoczywiściej wynikają pewniki: że początek władzy państwowej jest od Boga a nie od ludu, że prawo do rokoszu sprzeciwia się rozumowi, że nie godzi się ani pojedynczym ludziom, ani państwom obowiązków religijnych mieć za nic, albo różnym wyznaniom jednakową okazywać życzliwość, że nieograniczone prawo myślenia i wyrażania swych zdań nie należy do praw obywatelskich i nie zalicza się do rzeczy zasługujących na względy i poparcie.
Wynika i to, że Kościół jest społecznością niemniej jak państwo co do rodzaju i praw swych doskonałą, a naczelnicy państwa źle czynią, kiedy usiłują z Kościoła zrobić sobie sługę, albo kiedy mu odbierają we własnej tego sferze swobodę działania, lub w czymkolwiek prawom od Chrystusa mu danym uwłaczają; że w końcu w sprawach do obu władz należących, naturze rzeczy i zamiarom Bożym odpowiada, nie rozejście się obu władz, a tym mniej ich spór, ale zgoda odpowiadająca stosunkowi pierwiastków, z których obie społeczności pochodzą. http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/immortale_dei/III.php
chociaz na upartego ta krytyka juz zaczyna w poprzednim, ii, rozdziale, przyspiesza o pkt 25:
Skutki “nowego prawa”: równouprawnienie różnych wyznań, wolność myślenia i prasy
W taki sposób, jak widać, państwo niczym innym nie jest, tylko tłumem, co sam sobie jest mistrzem i panem; a ponieważ lud poczytany jest za źródło wszystkich praw i wszelkiej władzy, wynika, że państwo nie poczuwa się do żadnych względem Boga obowiązków i żadnej religii publicznie nie wyznaje, że nie powinno szukać, która z wielu religii jest prawdziwa, ani jednej nad inne przenosić, ani jednej najbardziej sprzyjać, lecz wszystkie równouprawnić – z tym jedynie zastrzeżeniem, żeby porządkowi państwowemu nie szkodziły.
26. We wszystkich zatem kwestiach religijnych wypada sąd pozostawić każdemu, i wolno każdemu wyznawać religię jaką chce, albo i żadnej, jeśli żadna mu się nie podoba. Skąd jako następstwa wypływają: niezawisłość sumienia nie znająca żadnego prawa, najdowolniejsze o tym zdania czy czcić, czy nie czcić Boga, nieograniczona niczym swawola myślenia i wygłaszania myśli.
Skutki “nowego prawa” dla Kościoła: Upośledzenie Kościoła, Kościół od państwa odłączony, pogwałcenie konkordatów.[…)
na pocz xx w wydaje jakby uscislenie – o społ, działalności katolików, o rozróżnieniu “demokracji socjalnej” od “d. chrzescijanskiej”
i tu np, takie zdanie ciekawe:
SOCJALDEMOKRACJA A DZIAŁALNOŚĆ SPOŁECZNA KATOLIKÓW
5. To, czego chce socjalna demokracja, a co chrześcijańska demokracja chcieć musi, nie może być wcale wątpliwym; pierwsza bowiem bez względu na to, czy liczy ona więcej, czy mniej swoich nieumiarkowanych zwolenników, idzie, popychana przez wielu aż tak daleko, iż niczego nie uznaje, co tylko ponad człowiekiem istnieje, o jego jedynie doczesne i zewnętrzne dobra dba i te zamierza, a w ich osiągnięciu i używaniu pokłada całe zbawienie człowieka.
Dlatego chce ona zaprowadzić w państwie panowanie ludu, chce znieść różnice stanu, zrównać wszystkich obywateli, a także wprowadzić równość dóbr. Stąd musi być zniesione prawo własności, a to, co jednostki posiadają majątku, nie wyjmując nawet narzędzi, winno być uważane, jako wspólne dobro.
6. Natomiast chrześcijańska demokracja, właśnie dlatego, iż się chrześcijańską zowie, musi spoczywać na podstawach przez Boską wiarę ustawionych, jako na jej fundamencie, a warstwom najniższym w ten sposób służyć, by one udoskonalały dusze stworzone dla wieczności. Przeto nic świętszego być nie może nad sprawiedliwość: winna ona prawo nabywania i posiadania zostawić nienaruszonym, bronić ma ona nierówności stanów, co zresztą właściwym jest dobrze zorganizowanemu państwu; ma ona chcieć wreszcie tej formy i takiego urządzenia wspólnego ludzkiego pożycia, jakiej użyczył jej Bóg, jako Twórca tejże. Jasnym jest przeto, iż nie ma żadnej wspólności pomiędzy socjalną demokracją a chrześcijańską demokracją: różnią się one między sobą równie bardzo, jak przynależność do socjalizmu różni się od wyznania chrystianizmu. (…)
tu cala – http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/graves_de_communi/gdc.php
a tu cała locja nonpossumusowa – http://www.nonpossumus.pl/encykliki/
Ja tu nie widzę nigdzie, aby Papież nazywał demokrację “złem najgorszym”. To, co Papież krytykuje w Immortale Dei, to
Źródło
Tu nie ma pół słowa o demokracji. Źródłem zła nie jest ustrój, ale rządza nowości, która przez protestantyzm weszła do filozofii i ogarnęła wszystkie warstwy państwa.
Wróćmy do kontekstu tych rozstrząsań bez zbytecznego przywiązywania (się) do zwrotów użytych na prawach poetyki wypowiedzi, zgoda?
A czy to prawda, że papież Leon XIII powiedział kiedyś, że złem najgorszym jest socjalizm i demokracja?
Władza ma pochodzić od Boga, czy od ludu?
W całej tej encyklice, a szczeg. w rozdz. iii, papież więc jednoznacznie odpowiada na istotę pytania CLa: od Boga.
Tak to ja rozumiem. Owszem, podaje tam papież i przyczyny i mówi o relacjach państwo Kościół i o władzy itd, ba nawet mówi w końcu o tym jak się katolik ma zachowywać w sytuacjach politycznych itd itd. Ale to jest już poza kontekstem określonym przez CLa. W ulubionym przerz Cię rozdz ii pisze np: W taki sposób, jak widać, państwo niczym innym nie jest, tylko tłumem, co sam sobie jest mistrzem i panem(…) – można wiec powiedziec, ze odrzuca demokrację pełną wolności fałszywie pojętej, pełną “równości”, d. prawa, i to prawa stanowionego ponad prawem naturlanym. na taki koncept nie idzie i opowiada o tym, ze jesli lud ma miec udzial w rzadach – ok, ale zasady Chrystusowe go (ten lud) nadal obowiazuja. I, oczywiscie jesli jest inaczej, to On ukazuje ze to jest źle – wbrew nauce Kościoła, a zatem wbrew Bogu. A zatem, zapewne dalej, wbrew czlowiekowi samemu.
>Tu nie ma pół słowa o demokracji.
A tu jest pytanie o to o czym wlasciwie jest ta encyklika. A ona jest o panstwie. A scislej o szcegolnej w historii formie panstwa. – ze wstepu:
Należy więc przedłożyć naukę Kościoła o państwie
i tu caly wyklad dopiero idzie. Papiez nie skupia sie na xrodle, ujal je w jednym punkcie i chwaitit, ale mowi o biezacych stanie panstwa i kosciola i pomyka dalej do przodu z tym wlasnie materialem.
Z całym szacunikem, ale to jest wszystko nadinterpretacja. Papież nigdzie wprost nie stawia znaku równości pomiędzy demokracją, a “tłumem, co sam sobie jest mistrzem i panem”. Ustrój, w którym mamy do czynienia z “tłumem, co sam sobie jest mistrzem i panem”, opiera się na “zgubnej i opłakanej żądzy nowości”. Ona w teologii protestanckiej – jak wiemy z wykładów x. prof. Guza – artykułuje się w idei ewolucji Boga, czyli w absolutyzacji zmienności. Dzisiaj się na to samo mówi “permanentna rewolucja” i oznacza podważanie wszystkiego, co nie jest nowe i tylko dlatego, że nie jest nowe. Podważeniu podlegają oczywiście również wartości i autorytety, no ale jak sie na dzieńdobry podważy Boga, to poytem jest już z górki. Wtłaczanie tego w pojęcie demokracji jest niczym nieuzasadnione, a już najmniej słowami Papieża. W Katolicyzmie nie ma idei ewolucji Boga i nie ma żadnego uzasadnienia dla podważenia Jego Praw – dlatego demokracja ma tu swoje granice i nie może polegać na tym, że “tłum sam sobie jest mistrzem i panem”.
To wszystko logicznie wynika ze słów Papieża w “Immortale Dei”.
:-)))
1. Demokracja jako metoda wyłaniania reprezentacji oraz podejmowania niektórych decyzji w rządzenu lub zarządzaniu.
2. Demokracja jako ideologia ustalająca hierarchię wartości, zastępująca pojęcie prawdy i wyjaśniająca pochodzenie i cele władzy państwowej.
Wikipedia:
Czarna Limuzyna: …
Insane: …
DelfInn: …
Papież Leon XII:
Jakkolwiek w przytoczonych przez DelfInna cytatach nie ma jawnego odniesienia do demokracji rozumianej w któryś z proponowanych przeze mnie sposobów, to znajdujemy tam jednoznaczną krytykę zasad, które są zgodne z definicją nr. 2 (czyli także tą z Wikipedii), zatem można powiedzieć, że Papież ex cathedra odrzuca tak rozumianą demokrację. Wyraźnie nie odrzuca takiej jej postaci, którą w lapidarny sposób opisuje definicja nr. 1.
Na poparcie obu tych tez mogę przytoczyć jeden i ten sam fragment – podany już wcześniej przez Insane ( Rozdz. I:
por. – http://www.ekspedyt.org/marek-p-prokop/2013/10/20/19404_ustalenie-pryncypiow-poczatkiem-dialogu.html
Dodatkowo jeszcze jeden cytat z Immortale Dei (31)
…
Ode mnie o demokracji:
1. Jest wiele rodzajów demokracji.
2. Demokracja nie jest pierwotnym źródłem zła, lecz zajmuje swoje miejsce w łańcuchu przyczynowo skutkowym, tym łatwiej o ile nie jest odpowiednio usytuowana w hierarchii.
3. Demokracja jak wiemy jest władzą ludu, a to z poszanowaniem tegoż ludu jest fikcją ponieważ lud nie ma mandatu do jej sprawowania ani zdolności do najlepszego wyboru. Demokracja to nie konklawe, gdzie decyduje większość kardynałów posiadających odpowiedni mandat.
4. Kto wybiera wybierających? Wybierający nie są najlepsi, to i ich wybór nie jest najlepszy dlatego, że jak napisał cytowany Leon XIII “że wszystko jest zmienne według zachceń ludu” Wybierający kierują się zmiennymi emocjami oraz wiadomym jest, że tzw. większość nie jest żadną miarą do ustalenia prawdy.
5. W demokracji mając prawo głosu ludzie często nie mają wolności wyboru, dlatego, że głosują na już wybranych kandydatów.
6. Gdyby dokonany, demokratyczny wybór był najlepszy, to jego trwałość okazywałaby się dłuższa od kadencji, a i tak nie ma mechanizmu weryfikującego jego trafność- to znów zależy od propagandy generującej emocje.
7. Hierachia: Etyka nad prawem, prawo nad polityką. Dziś funkcjonuje model lewicowy: ideologia nad polityką, polityka nad prawem, a demokracja jako fasada i doraźne narzędzie manipulacji.
8.Pytanie na koniec: Dlaczego mają rządzić nami politycy? Nikt się nad tym nie zastanawiał? Ani przypadkowo wybrani ani politycy zazwyczaj nie mają do tego: serca, rozumu, sumienia, mądrości
9.Kiedy jest możliwa demokracja? Według mnie w takim modelu: demokracja w gminie, arystokracja na prowincji, czyli merytokracja na urzędach, Monarchia w państwie.
Dzięki za uporządkowanie dyskusji w wątku encykliki ID. Z innych encyklik, wypowiedzi LXIII i z opinii o nim jako papieżu wypowiadającym się o państwie, wiec o formie ustroju, wynika bardziej jednoznacznie o stosunku tego papieża do demokracji. Na przykład.
a) Pojęciowy zamęt wokół pojęcia d.ch. rozszerzył się jeszcze na sferę instytucjonalną po ogłoszeniu (15 V 1891) encykliki społecznej (tytułowanej też encykliką O kwestii robotniczej) Rerum novarum papieża Leona XIII, której przesłanie liberalni i lewicujący działacze katoliccy przedstawiali jako aprobatę dla demokracji politycznej i zachętę do tworzenia demokratycznych partii katolickich, co było jaskrawą nadinterpretacją, która nie mogła być usprawiedliwiana niezrozumieniem, zważywszy i jasne potępienie założeń demokratycznej teorii „suwerenności ludu” w całym szeregu wcześniejszych encyklik tego samego papieża (Diuturnum illud, 1881; Immortale Dei, 1885; Libertas Praestantissimum, 1888), i wyraźne przypomnienie w samej Rerum novarum, że „jakkolwiek wszyscy bez wyjątku obywatele winni się przyczyniać do dobra wspólnego […], lecz robią to nie w ten sam sposób i nie w tym samym stopniu. Bez względu na zmiany w formach ustroju państwowego zawsze pozostaną między obywatelami różnice, bez których ani istnieć nie może państwo, ani nawet pomyśleć się nie da” (RN, cz. II, 2). http://www.legitymizm.org/ebp-demokracja-chrzescijanska
b) Od pontyfikatu Leona XIII rozpoczyna się proces ewolucyjnych
zmian na linii Kościół – współczesny świat. Następuje łagodne przejście
od tonu ostrej, nie znoszącej sprzeciwu krytyki, od próby zrozumienia
świata i nawiązania z nim dialogu. Głowa Kościoła stawia tezę, iż wszyst-
kie narody mają swobodę w wyborze ustroju politycznego państwa. Każ-
dy ustrój, co do zasady, jest możliwy do zaakceptowania, ale pod wa-
runkiem, że stoi na straży rozwoju idei dobra wspólnego (Diuturnum illud z 29 czerwca 1881 r.,Libertas z 20 czerwca 1892 r.). Nie oznacza
to, iż papież staje po stronie demokracji, sygnalizuje on jedynie dystans
Kościoła wobec problemów ustrojowych. Co prawda w
Graves de com-
muni (18 stycznia 1901 r.) Leon XIII używa terminu „chrześcijańskiej
demokracji społecznej”, niemniej jednak pojęcie owo nie oznacza ustro-
ju politycznego państwa, ale inspirowaną nauczaniem Kościoła działal-
ność społeczną jego członków
http://www.bibliotekacyfrowa.pl/Content/39040/007.pdf
c) Aż ksiądz-odstępca Charbonnel użalał się, że “nigdy żaden papież tak bardzo nie obłożył klątwami teorii demokratycznych i rewolucyjnych, jak papież liberał, Leon XIII”.
Dwadzieścia innych dokumentów, gdyby zaszła potrzeba, można by dołączyć do już cytowanych, a pochodzą one tak od samego Leona XIII, jak i od jego następców.
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=11679&Itemid=46
I wiele innych, spośród czego to wszystkiego zbiorczo wynika, prawdziwość stwierdzenia CLa o LXIII jako papieżu potępiającym demokrację, także jako konstrukcję ustroju.
Nie dokońca. Pierwotne źródło złego, wskazane w Immortale Dei jest następujące: “zgubna i opłakana żądza nowości”. Ta żądza nowości “wichrzy najprzód religię Chześcijańską”, następnie przechodzi “naturalnym biegiem do filozofii”, a później “od filozofii wszystkie warstwy państwa ogarnia”. O ustroju politycznym jest mowa dopiero na samym końcu, jako jednej z rzeczy wśród “wszystkich warstw państwa”. Jeżeli byśmy demokrację potraktowali, jako ogniwo łańcucha przyczynowo-skutkowego, to tym bardziej powinniśmy za jego ogniwa uznać filozofię oraz Chrześcijaństwo i z tej racji krytykować je co najmniej na równi z demokracją. Dlatego nie powinniśmy mówic o łańcuchu przyczynowo-skutkowym, ponieważ i Chrześcijaństwo i filozofia i ustrój są tylko środkami, poprzez które artykułuje się “zgubna i opłakana żądza nowości”. Z resztą sam Papież nie pozostawi nam wątpliwości, że nie krytykuje demokracji za to, że jest demokracją, kiedy pisze, że “zwierzchność jako taka, nie ma koniecznego związku z żadną w szczególności formą rządu, i czy tę czy ową przybrać może, byle publicznemu dobru przydatną”.
Z Immortale Dei płyną o wiele ważniejsze wnioski, m.in. takie, że polityka jest rzeczą wtórną wobec filozofii, a filozofia jest wtórna wobec teologii oraz że działanie tylko na poziomie politycznym jest niewystarczające, a nawet jałowe, jeśli nie ma działania na poziomie filozofii i religii, lub jeśli te ostatnie są marne.
Pozdrawiam
Za ten fragment komentarza wyrażam uznanie i pełną akceptację:
Być może popełniam błąd pisząc skrótem i wychodzi z tego ogólna teza, a tak nie jest, ale:
Istnieje przecież łańcuch przyczynowo skutkowy w którym jest demokracja, a Chrześcijańtwo nie stanowi w nim żadnego (pierwotnego) ogniwa.
Napisałem: Demokracja nie jest pierwotnym źródłem zła, lecz zajmuje swoje miejsce w łańcuchu przyczynowo skutkowym, tym łatwiej o ile nie jest odpowiednio usytuowana w hierarchii.
Powinienem doprecyzować: tym łatwiej o ile w hierachii ustrojowej nie ma Chrześcijaństwa i bazującej na nim etyki stojącej nad polityką i demokracją
Mam wątpliwość, co do określenia Chrześcijaństwa jako “środka” poprzez który artykułuje się „zgubna i opłakana żądza nowości”.
Pozdrawiam
Chyba wiem co insane ma na myśli, bo też o tym myślałam.
Idzie o to, że w I Ks. Samuela stoi, że to Bóg chciał być Izraelowi królem, ale Izrael chciał ziemskiego króla- Bog mówi wtedy do proroka-Nie ciebie odrzucają ale mnie. Bog dał im króla ale jak przepowiedział królowie nie byli sprawiedliwi dla ludu, szybko popadali w grzechy.
Bog więc dał swojego Syna jako Króla Izraela, ale Izrael nie przyjął i tego króla w ludzkiej postaci.
Czy Objawienie dane Rozalii Celakównej nie wpisuje się w tę całą historię i nie jest jej wynikiem i zwieńczeniem?
Chrystus i tak jest królem, jak mówi nasz Episkopat, który oskarża nas że nie zrozumieliśmy Biblii i chcemy jakiegoś ziemskiego wybawiciela z kłopotów. Ja mam jednak wrażenie, że to Lud Boży ma tu rację w swoim przeczuciu, że Chrystus domaga się władzy na ziemii, którą Adam dał szatanowi. My mielibyśmy ją teraz zwrócić prawowitemu władcy.
Byłby to jakiś ustój który nie byłby ani demokracją, ani monarchią ziemską, ale mistycznym połaczeniem tego.
Stoi mi też przed oczami Kolumbia prezydenta Uribe, który dokonał narodowej intronizacji Serca Jezusowego, ale to tylko etap do oddania Jezusowi całego świata.