Słowo Boże na dziś – 6 sierpnia 2014 – środa – PRZEMIENIENIE PAŃSKIE – ŚWIĘTO – bo istotą Boga jest obdarowywać sobą

Myśl dnia

Kochać i być kochanym to tak jakby z obu stron grzało nas słońce.

Davis Viscott

 “Przemieniajcie się przez odnawianie umysłu” (Rz 12, 2)
św. Paweł

PRZEMIENIENIE PAŃSKIE – ŚWIĘTO, ROK A

gfdfhj

PIERWSZE CZYTANIE  (Dn 7,9-10.13-14)

Wieczne panowanie Syna Człowieczego

Czytanie z Księgi proroka Daniela.

Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi.
Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 97,1-2.5-6.9)

Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią.

Pan króluje, wesel się, ziemio, *
radujcie się, liczne wyspy!
Obłok i ciemność wokół Niego, *
prawo i sprawiedliwość podstawą Jego tronu.

Góry jak wosk topnieją przed obliczem Pana, *
przed obliczem władcy całej ziemi.
Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa, *
a wszystkie ludy widzą Jego chwałę.

Ponad całą ziemię *
Tyś bowiem wywyższony
i nieskończenie wyższy *
ponad wszystkich bogów.

DRUGIE CZYTANIE  (2 P 1,16-19)

Naoczni świadkowie wielkości Jezusa

Czytanie z Drugiego listu świętego Piotra Apostoła.

Najmilsi:
Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości.
Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej.
Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 17,5c)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

To jest mój Syn umiłowany,
w którym mam upodobanie,
Jego słuchajcie!

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 17,1-9)

Przemienienie Pańskie

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.
A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”.
Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”.
Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli.
A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

 

Owocny trud

Bóg jest zawsze tym, który czyni pierwszy krok w kierunku człowieka, bo istotą Boga jest obdarowywać sobą! Przyjęcie daru wiąże się jednak z podjęciem trudu jego przyjęcia. Dla uczniów było to pójście na kolejną wyprawę, pozostawienie swoich spraw, zawierzenie Jezusowi, który nie wyjawił im, dlaczego wziął ze sobą tylko ich trzech, gdzie ich zaprowadzi ani po co. Zaufanie i podjęcie trudu zaowocowało doświadczeniem bliskości Boga, Jego chwały i piękna! Piotr był tak zachwycony, że potrafił jedynie powiedzieć: „Dobrze, że tu jesteśmy”. Bo człowiekowi jest dobrze przy Bogu! A Bóg dobrze czuje się z człowiekiem!

Jezu, dziś Górą Przemienienia jest moje serce. Proszę Cię o odwagę pozostawienia swoich spraw, innych ludzi, rzeczy do zrobienia i wejścia w głąb serca, gdzie mnie oczekujesz, by objawić mi piękno Twojego oblicza.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

Dziś przez wiarę uczestniczymy w doświadczeniu Apostołów, oglądających na górze Tabor chwałę Syna Bożego. Biel szat Chrystusa wyraża Jego Bóstwo, świętość, bezgrzeszność, natomiast obłok symbolizuje tajemnicę Boga, która wymyka się ograniczonemu poznaniu naszego rozumu i zmysłów. Blask chwały Chrystusa ukazuje godność, piękno i świętość, które Bóg złożył w duszach nas wszystkich – Jego synów i córek. Przyjmując coraz głębiej Jego słowo do swego życia i jednocząc się z Nim w Eucharystii, stopniowo pozwalamy, by zajaśniał w nas Jego obraz, który w przyszłym życiu osiągnie swoją pełnię.

Bogna Paszkiewicz, „Oremus” sierpień 2008, s. 27

PODSTAWA PRAWA

Panie, uczyń szerokim moje serce, abym mógł biec drogą Twoich przykazań (Ps 119, 32)

„Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne, streszczają się w tym nakazie: miłuj bliźniego swego jak siebie samego… Miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa” (Rz 13, 8-10). Wydaje się, jakby św. Paweł pomijał miłość Boga i zasadzał wypełnienie Prawa jedynie na miłości braterskiej. W istocie, gdy chrześcijanin miłuje bliźniego tak, jak naucza Ewangelia, i tak, jak to Chrystus czynił, wtedy nie można wątpić o jego miłości do Boga. To jest tak prawdziwe i miłość braterska jest tak miła Bogu, że Jezus, mówiąc o sądzie ostatecznym, nie podał innego powodu do usprawiedliwienia czy też potępienia, jak tylko miłość praktykowaną lub nie praktykowaną względem bliźniego. „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść… byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie…” (Mt 25, 34-36). Chrystus nie tylko uważa ludzi za swoich braci, lecz jakby utożsamia się z nimi, przede wszystkim z najbiedniejszymi, najnędzniejszymi, najbardziej potrzebującymi pomocy, i mówi: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (tamże 40). Prawda niezwykle pocieszająca; przeciwstawia się jej tutaj jednak inną, bardzo poważną. Jezus, dobroć i miłosierdzie nieskończone, nie waha się ogłosić wyroku potępienia wiecznego na tych, którzy odmówili bliźniemu pomocy płynącej z miłości braterskiej, odmówili jej jakby Jemu samemu. „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny… Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść, bo byłem spragniony, a nie daliście Mi pić…” (tamże 41-42). Ludzie należą do Chrystusa: są Jego własnością. On ich nabył za cenę swojej krwi, wszczepił ich w siebie jako członki swojego Ciała Mistycznego; kto uderza człowieka, uderza Jego, kto nie miłuje człowieka, Jego nie miłuje. Kiedy św. Paweł pisał: „miłość jest wypełnieniem Prawa”, miał bez wątpienia na myśli naukę Pana i tajemnicę Jego Ciała Mistycznego, której stał się głosicielem.

  • „To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”… O Panie, Ty sam udzieliłeś nam tej wzajemnej miłości, Ty sam wybrałeś nas, nie przynoszących owocu, bośmy wówczas jeszcze Ciebie nie wybrali. Ty nas wybrałeś i postanowiłeś, abyśmy przynosili owoc, czyli wzajemnie się miłowali. Tego owocu bez Ciebie mieć nie możemy, jak latorośle bez winnego krzewu nic nie mogą uczynić. Miłość więc jest naszym owocem… rodzi się z czystego serca i z dobrego sumienia, i z wiary nieobłudnej. Ta miłość pozwala miłować się nam wzajemnie i miłować Ciebie, o Panie. Spraw, abym zrozumiał, że miłość wzajemna nie będzie prawdziwą miłością, gdy nie będziemy miłowali Ciebie. Bliźniego można miłować jak siebie samego tylko wówczas, jeśli miłuje się Ciebie. Na tych dwóch przykazaniach miłości polega cały Zakon i Prorocy. To jest naszym owocem…
    „Owocem ducha jest miłość”… wszystkie inne pochodzą z miłości i z nią są ściśle złączone… Czy dobrze raduje się ten, kto nie miłuje dobra sprawiającego radość? Gdzie można znaleźć prawdziwy pokój, jeśli nie w tym, którego prawdziwie się miłuje? Kto jest wielkoduszny trwając w dobrym, jeśli żarliwie nie miłuje? Kto jest łaskawy, jeśli nie kocha tego, kogo wspiera? Kto jest dobry, jeśli miłość tego nie sprawi? Kto zbawiennie wierzy, jeśli wiara nie pobudza go do działania miłością? Kto z pożytkiem jest łagodny, jeśli miłość nim nie kieruje? Kto powstrzyma się od tego, co by go skalało, jeśli nie kocha tego, co go uszlachetnia?
    Słusznie więc, o dobry Mistrzu, tak często miłość zalecasz, jakby tylko ją należało przekazywać. Spraw, abym zrozumiał, że wszystko inne bez niej na nic się nie przyda, a miłości mieć nie można bez innych dobrych czynności, które człowieka czynią dobrym (św. Augustyn).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 24

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140806.htm

Nowosądecka Góra Tabor – Homilie Biskupa Tarnowskiego wygłoszone w święto Przemienienia Pańskiego

 


Kazanie Biskupa Tarnowskiego wygłoszone podczas Uroczystości Przemienia Pańskiego (Nowy Sącz, par. św. Małgorzaty, 6 sierpnia 1998 r.)
 Bracia i Siostry!
W święto Przemienienia Pańskiego prowadzi nas Duch Ojca i Syna na świętą górę Tabor, na Górę Przemienienia. Wydarzenie, jakie się tam dokonało – o czym przypomniała dzisiejsza Ewangelia – uprzedza zapowiedź męki i samą mękę. Uczniowie Jezusa powinni poznać-wiedzieć, kim jest Jezus naprawdę. To Jezus, który będzie cierpiał, umrze i powstanie z martwych. Dotychczas bowiem słyszeli o Nim od Niego samego. Na Górze Tabor usłyszeli: „To jest mój syn umiłowany, Jego słuchajcie” (Łk 9,35). Usłyszeli słowa Ojca i zobaczyli w tym szczególnym objawieniu, kim Jezus jest naprawdę. Jest tym, z którym spotykają się Mojżesz i Eliasz. To dwaj mężowie, którym Izrael zawdzięczał swą wiarę. Oni również na świętej górze Synaj spotykali, doświadczali Boga. A z Jezusem mówili o Jego odejściu, o Jego męce, której „miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9,31). Spotykając Jezusa na górze Tabor, wskazują Jezusa jako tego, w którym wypełniają się „całe prawo i prorocy”. Odtąd Jego należy wyłącznie słuchać.
 Bracia i Siostry!
Jesteśmy świadkami tego zbawczego wydarzenia na górze Tabor. Dziś Chrystus zabiera każdego z nas z sobą na Górę Przemienienia, aby razem z nami modlić się do Ojca. W czasie tej modlitwy dochodzi do przemienienia, do zmiany, do zobaczenia, do doświadczenia prawdy o sobie i o Chrystusie. Przemieniająca moc modlitwy… Któż jej nie doświadczył!? Co więcej! Ile razy doświadczamy przemieniającej mocy modlitwy z Jezusem w Duchu Świętym do Ojca, tylekroć umacnia się w nas wola, potrzeba przemiany, aż do tego stopnia, by nad każdym z nas odezwał się głos z obłoku: „To jest mój syn wybrany…”. Odnawia się pragnienie świętości.
Wasza tu obecność – nie tylko podczas tej Mszy świętej – jest dowodem na istnienie takiej potrzeby, takiej woli przemiany. Od pokoleń przybywają do tego Sanktuarium – na tę nowosądecką górę Tabor – wierni z prośbą i nadzieją na przemianę w sobie, wokół siebie, w rodzinie, w społeczeństwie. Ta potrzeba jest zawsze aktualna. Także w czasie nam danym i zadanym, kiedy w wolności człowiek staje się coraz mniej wolnym. Wielu z nas brak samodzielności w myśleniu i działaniu. Niesłychanie łatwo poddajemy się temu, co wypada. Rezygnujemy z naszych przekonań, z systemu wartości, z wiary… po to tylko, by się nie narazić. Zwycięża anonimowe „się”. „Mówi się, sądzi się, uważa się. Tak się mówi, tak się robi, tak wszyscy postępują”. Łatwo spychamy odpowiedzialność na warunki zewnętrzne. Szukamy usprawiedliwienia w historii, w uwarunkowaniach społecznych i rodzinnych. „To nie moja winna, że tak czy inaczej postępuję, tak mnie wychowano w rodzinie. Środowisko jest winne”.
W tę ucieczkę w anonimowość, w uzależnienie od środowiska, wchodzi Jezus ze swoim ewangelicznym orędziem i zaprasza swoich uczniów na Górę Przemienienia. Zaprasza indywidualnie. Woła po imieniu, wzywa do przemiany, do pokuty, do nawrócenia, do działania, ukazuje każdemu jego prawdziwe i ostateczne powołanie. Wszak wydarzenie, a raczej Objawienie, Epifania Ojca na Górze Tabor dotyczyła Jezusa Chrystusa, ale w szerszym sensie dotyczyła także każdego z nas. I nam zostało ukazane nasze prawdziwe i ostateczne powołanie. W tym wezwaniu na Górze Tabor zawiera się także zaproszenie do konsekwentnego podjęcia – we współpracy z łaską Bożą – trudu przemiany. Przemiana zakłada bowiem zakwestionowanie tego, co dotychczas, uznania tego za niewystarczające. Zakłada zgodę na to, że ciągle staję się chrześcijaninem, świadkiem Jezusa Chrystusa i nigdy i do końca tak naprawdę nim nie jestem. Ta świadomość to fundament przemiany w sobie a zarazem zdolności przemiany czy przemieniania świata. Tylko człowiek dążący do przemiany siebie, podejmujący na co dzień wezwanie Góry Tabor, tylko ten człowiek jest zdolnym do przemieniania rzeczywistości, do czynienia jej bardziej otwartą na Boga i drugiego człowieka.

Bracia i Siostry!
Podczas tegorocznej wizyty ad limina Apostolorum, Ojciec Święty Jan Paweł II przypomniał biskupom polskim, aby w pełni korzystać z tej nauki, którą jako zadanie – zostawił Polakom w swoim nauczaniu, w homiliach i przemówieniach. To wezwanie dotyczy każdego z nas i dlatego tę prośbę Jana Pawła II dzisiaj – kiedy wołamy o kolejną wizytę Ojca Świętego w naszej Ojczyźnie – przypominam. Mówiono wprost, by Papież na swej ziemi ojczystej był coraz bardziej słuchany.
Pragniemy słuchać Ojca Świętego. Przed rokiem mówił nam w Krakowie o „polskim czynie”, o „polskiej prawdzie”. Przypominam więc Jego słowa w to święto przemienienia, bo od każdego z nas zależy przemiana osobista i przemiana świata.
„Zastanawiajmy się nad „polską prawdą” czy jest szanowana w naszych domach, w środkach społecznego przekazu, urzędach, parafiach. Czy nie wymyka się niekiedy ukradkiem pod naporem okoliczności? Czy nie jest wykrzywiana, upraszczana? Czy zawsze jest w służbie miłości?
Zastanawiajmy się nad „polskim czynem”. Rozważajmy, czy jest podejmowany roztropnie. Czy jest systematyczny, wytrwały? Czy jest odważny i wielkoduszny? Czy jednoczy, czy też dzieli ludzi? Czy nie uderza w kogoś nienawiścią czy pogardą? A może tego czynu miłości, polskiego, chrześcijańskiego czynu jest zbyt mało?” (Homilia wygłoszona w czasie Mszy św. kanonizacyjnej bł. królowej Jadwigi, nr 6).
Te pytania skierowane do naszego indywidualnego rachunku sumienia w Święto Przemieniania Pańskiego, stawia nam Jan Paweł II. Niech te pytania ułatwią naszą przemianę w tym „środowisku” Eucharystii. Z nią związana jest moc Ducha Świętego, który przemienia, który sprawia, że chleb staje się Ciałem Chrystusa. Niech Duch Święty przemienia swoją łaską każdego z nas, byśmy coraz bardziej stawali się umiłowanymi dziećmi Boga i żywym Ciałem Chrystusa, byśmy – jak mówił w II czytaniu mszalnym św. Piotr – nauczali słowem i przykładem życia „jako naoczni świadkowie wielkości Jezusa” (por. 1 P 1,16). Amen.


Kazanie Biskupa Tarnowskiego wygłoszone podczas Uroczystości Przemienia Pańskiego  (Nowy Sącz, par. św. Małgorzaty, 6 sierpnia 1998 r.)
Bracia i Siostry!
1. W świat pełen recept na przemianę człowieka i warunków jego ziemskiej egzystencji wchodzi Jezus Chrystus ze słowami Dobrej Nowiny. Obchodzimy uroczyście pamiątkę Wcielenia Syna Bożego, świętujemy Wielki Jubileusz, dziękując Bogu Ojcu przez Syna Bożego w Duchu Świętym za objawienie i perspektywę zbawienia. Dziękujemy za obecność Chrystusa w Kościele i przez Kościół w historii świata: to Jego głosu trzeba słuchać, aby rozpoznawać znaki nowych czasów i oczekiwać „aż przyjdzie”.
Doświadczaliśmy prawdy o obecności Chrystusowego Ducha w pamiętne dni sierpnia 1980 roku, kiedy – jakby w odpowiedzi na dramatyczne wołanie Papieża Jana Pawła II – dokonywała się prawdziwa przemiana serc Polaków, kiedy odnawiało się moc ą Ducha oblicze tej ziemi, rosła nasza ludzka i chrześcijańska solidarność. I dziś po 20 latach od tamtych wydarzeń, kiedy niektórzy przypisują sobie zasługi, inni przypinają ordery a jeszcze inni myślą o satysfakcji materialnej, trzeba przypomnieć i pamiętać o rzeszach zwykłych obywateli tego kraju. Otwarci na Ducha wykazali ufność w sensowność zmian, których brzemię mieli nosić i noszą po dzień dzisiejszy.
I dziś po 20 latach od tamtych wydarzeń stajemy jak co roku w sierpniu, w tutejszym sanktuarium Chrystusa Przemienionego, aby wpatrywać się Jego Oblicze i prosić o przemianę serc, o przemianę człowieka, bo tylko taki człowiek może przemieniać rzeczywistość świata; budować świat bardziej ludzki i Boży zarazem.
Tak głębokiej przemiany może dokonać tylko Bóg, dlatego z wiarą wpatrujemy się w Chrystusa i Jego Kościół – sakrament „wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”.
2. Jezus Chrystus wyprowadził trzech swoich uczniów na górę Tabor. Relacja o tym rozpoczyna się w Ewangelii św. Marka od bliższego określenia czasu tego wydarzenia.
„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana…” (Mk 9,2). Nasuwa się pytanie o to wydarzenie sprzed sześciu dni, które jakby sprowokowało wyjście na górę Tabor i Przemienienie. Wydarzeniem sprzed sześciu dni był dialog Jezusa z uczniami w okolicach Cezarei Filipowej, gdzie pytał swoich uczniów: „Za kogo uważają mnie ludzie… Za kogo wy mnie uważacie”. W imieniu uczniów, Piotr odpowiedział na to pytanie: „Ty jesteś Mesjasz”.
Sześć dni po tym dialogu miało miejsce wydarzenie na górze Tabor, a więc Przemienienie wydarzyło się w dniu siódmym. Ten fakt kojarzy się z biblijnym rytmem stwarzania: po sześciu dniach stwarzania świata Bóg odpoczął. Na górze Tabor, w tym siódmym dniu, chciał Jezus ukazać swoje bóstwo; wszak trudno było w Nim „zobaczyć” Boga, bo widziane było tylko „człowieczeństwo”. Objawił także drogę przebóstwienia, przemienienia naszego człowieczeństwa. Ukazał nowe stworzenie; świat przemieniony; rzeczywistość nowych perspektyw.
Celem tego wydarzenia na górze Tabor, tej Epifanii Syna Bożego było ukazanie perspektyw.
Człowiek z natury swej potrzebuje perspektyw, wizji sensu i celu. Człowiek jest zdolny do najwyższych ofiar, jeśli wie, że to ma sens – czy wydarzenia współczesnej historii nas o tym nie przekonują?!
I prawda ta dotyczy nie tylko płaszczyzny doczesnej, także duchowej.
Dziś często słyszymy skargi, szczególnie młodego pokolenia na brak perspektyw w nowych realiach społeczno-gospodarczych. A przecież człowiek powinien mieć perspektywy – w wymiarach doczesnych. Niech stwarza je rodzina, społeczeństwo, państwo. Perspektywy powinien stwarzać sobie także sam zainteresowany ich posiadaniem. Nie wystarczy nastawienie i postawa konsumpcyjna. Nastawienie na otrzymywanie, konsumowanie różnych dóbr bez gotowości dawania. Perspektywy stwarza sobie człowiek przez rozwój swoich talentów, przez gotowość podjęcia wysiłku pracy i kształcenia.
Podobnie w życiu duchowym człowiek potrzebuje perspektyw. Ukazują je czyny i słowa Jezusa; mówią one kim jest człowiek i jakie Bóg otwiera przed nim perspektywy.
Na górze Tabor otwarły się przed uczniami Jezusa Chrystusa nowe perspektywy. Stali się świadkami przemienienia, które było niczym innym jak ukazaniem wiecznych perspektyw człowieka, jakby dopowiedzeniem dzieła stworzenia. To przed człowiekiem otwiera Chrystus nową rzeczywistość: zmienia się Jego ciało – znak ten oznacza przemianę wszystkich ograniczoności człowieka związanych z ciałem, a więc chorobą; śmiercią; przemijalnością. To wszystko w znaku Przemienia zostaje przemienione; otwierają się dla człowieka nowe, nieskończone perspektywy.
Są one jednak nierozłącznie związane ze słuchaniem Syna Bożego. Każdy z nas jest uczestnikiem tej perspektywy. Jeśli chcemy skorzystać z tego zaproszenia, osiągnąć blask i promieniować światłem Chrystusa, trzeba się podporządkować temu wezwaniu Jego słuchajcie!
Za mało jest tego Jego słuchajcie w naszym życiu osobistym, społecznym, politycznym, gospodarczym. Należymy do słuchaczy Jezusa. Często jednak nasze słuchanie ma charakter wybiórczy; słyszymy tylko to, co chcemy słyszeć; to znane zjawisko – staje się zjawiskiem coraz powszechniejszym. Nawet prawdy wiary przyjmowane są na zasadzie „ale” – „jestem katolikiem, ale” – następuje relatywizacja prawdy; prawdą staje się coś nie dlatego, że jest Prawdą; tylko dlatego, że tak sądzę, tak mi się wydaje. Kroi więc człowiek z materiału prawdy ubranka i wszelki przyodziewek na swoją miarę, na miarę swoich potrzeb.
3. Dochodząc do prawdy Przemienienia uczniowie muszą się najbardziej uczyć zrozumienie tego, że integralną częścią misji Mesjasza jest cierpienie i śmierć. Łukasz wspomina, że Jezus rozmawiał z nimi wtedy o swojej śmierci. Jako Przemieniony mówi Jezus o swoim cierpieniu. Po Zmartwychwstaniu powie Jezus do swoich uczniów w drodze do Emaus – „Czy Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały… ” ( Łk 24,26). Cierpienie i chwała łączą się nierozdzielnie w życiu Jezusa – stanowią jedną całość. To jest także perspektywa, którą Jezus Chrystus nam ukazuje. Również dla nas każde cierpienie, także śmierć jest drogą do chwały. Jezus ukazał uczniom swoją chwałę, ale równocześnie zabronił im o tym mówić do czasu zmartwychwstania.
Przemienienie czyni Jezusa świetlanym, promieniującym. Światło jest zawsze znakiem boskości. „Bóg jest światłością” – powie św. Jan w swoim liście (por. 1 J 1,5). W Przemienieniu Jezus ukazał jakim Bóg jest w rzeczywistości. Chwała Boża przenika przez człowieczeństwo Jezusa, a człowieczeństwo Jezusa zostaje podniesione do Bożej chwały.
Dziś dla nas Prawda posiada oblicze Chrystusa Przemienionego. On mówi człowiekowi prawdę o nim samym i o Bogu; On otwiera człowiekowi perspektywę nieskończoną. Także nam tu zgromadzonym na uroczystościach odpustowych – przemieniony Chrystus – otwiera nowe perspektywy. Każdemu z nas są one bardzo potrzebne. Zarówno na płaszczyźnie natury jak i łaski. Na płaszczyźnie natury otwiera przed nami Chrystus perspektywę pięknego człowieczeństwa, zaś na płaszczyźnie eschatologii perspektywę wieczności. Niewiele wiemy o tej rzeczywistości; ale trzeba przy niej trwać ufając Chrystusowi.
Św. Piotr zachęcał nas w II czytaniu: „dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach” (2 P 1,19).
Światło tajemnicy Przemienienia wskazuje na zmartwychwstanie Jezusa i nasze. Dzieje się tak szczególnie w liturgii Kościoła. Kiedy więc sprawujemy liturgię – przede wszystkim Mszę świętą – łączymy się z liturgią nieba. Liturgia ta zakłada przemianę człowieka i świata. To, co stało się na górze Tabor z Chrystusem – to znak przyszłości całego świata – przemiana i przemienienie.
Liturgia Eucharystii to nasza góra Tabor – tu przed nami przemienia się Chrystus i sprawia nasze przemienienie – nas przemienia. Dokonuje się coś z tego, co dokonało się na górze Tabor; spotykamy się ze Zmartwychwstałym – On obdarza nas swoim pokojem i sprawia duchową przeminę naszych serc.
Niech otworzą się nasze oczy – tu przy łamaniu chleba – i wołajmy do Niego „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Na to wołanie człowieka odpowiada: Jestem z wami aż do skończenia świata. Jestem z wami jako Przemieniony i Przemieniający. Niech łaska spotkania z Przemienionym przemieni każdego z nas. Wszak tylko człowiek przemieniony przez Chrystusa przemienia świat. Wielu z was doświadczyło łaski przemienienia w sakramencie Pokuty i Pojednania. Jako przemienieni, przemieniajcie rzeczywistość rodziny i społeczeństwa.
Chrześcijanin jako człowiek przemieniony przez Chrystusa
– w świat korupcji wprowadza uczciwość
– w świat braku szacunku dla człowieka uszanowanie każdego,
– w świat kłamstwa prawdę
– w świat pijaństwa trzeźwość
– w świat egoizmu miłość bliźniego.
Tak działając, zmieniamy świat i wypełniamy pustkę wygasłych ideałów. I to ma sens, bo jest wpisane w wielkie dzieło przemiany świata, Chrystusowej przemiany świata. Kierujmy zatem spojrzenie w przyszłość. Niech Przemieniony Chrystus czyni wszystko nowe. Amen.

„Przemienieni do świętości”

Homilia w czasie Tygodniowego Odpustu w Nowym Sączu (Nowy Sącz, św. Małgorzaty – 6 sierpnia 2001 r.)

Bracia i Siostry!
Czcigodna Kapituło Kolegiacka Sądecka!
Drodzy Diecezjanie budujący z nami eucharystyczną wspólnotę dzięki transmisji naszego diecezjalnego Radia Plus!

Gromadzi nas Ten, któremu powierzono panowanie, chwałę i władze królewską, Ten, którego Królestwo nie ulegnie zagładzie” (por. I Czytanie mszalne). Gromadzi nas Ten, który na początku swojej mesjańskiej działalności powiedział w synagodze w Nazarecie: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł Dobrą Nowinę”. W ten sposób ubogich uznał za uprzywilejowanych dziedziców Bożego Królestwa a „ubogich duchem” nazwał błogosławionymi. Dziś w pierwszym roku nowego stulecia i tysiąclecia ewangelizacji wpatrujemy się w oblicze Przemienionego, jak czyniły to przed nami przez wieki pokolenia sądeczan i pielgrzymów. Kontynuując tę bogatą tradycję wpatrujemy się i my w twarz Chrystusa; podobnie czyni cały Kościół spoglądający podczas każdej Eucharystii w oblicze Zmartwychwstałego Pana. Czynimy tak naśladując świętych apostołów Piotra, Jana i Jakuba, świadków Przemienionego!
Kościół – jako oblubienica Chrystusa kontempluje w Jego obliczu swój skarb i swoją radość – jak zauważył to Jana Paweł II w Novo millennio ineunte. Chrystus był i jest naszym skarbem i naszą radością, jest przede wszystkim naszym nauczycielem. Apostołowie zabrani na Górę Tabor wpatrywali się w Jezusa Przemienionego, w oblicze Jezusa prowadzącego dialog z dwiema postaciami Starego Przymierza w Jezusa prowadzącego rozmowę z Mojżeszem i Eliaszem. Nie znamy pełnej treści tej rozmowy – jednak z dziejów zbawienia Starego Testamentu wiemy, co uczyniły te postaci dla narodu wybranego i w oparciu o to możemy się domyślać treści owej świętej rozmowy. Mojżesz – mocny jedynie wiarą w Boga wyprowadził naród wybrany z niewoli politycznej i ekonomicznej w Egipcie i prowadził do Ziemi Obiecanej; zaś prorok Eliasz wyzwolił swoich współczesnych od bałwochwalstwa; otwierał im oczy na nowy rodzaj duchowej niewoli, która staje się udziałem człowieka zawsze wtedy, kiedy zaczyna służyć bożkom kreowanym na swój obraz; uczył wierności Bogu Jahwe. Obecność tych dwóch postaci wskazuje, że święta rozmowa mogła dotyczyć wolności i wyzwolenia przyniesionego przez Jezusa Chrystusa – poprzez Jego odejście – czyli paschę męki, śmierci i zmartwychwstania, które miało się dokonać w Jerozolimie.
Na górze Tabor Jezus Przemieniony nie mówi do apostołów ani jednego słowa; do nich natomiast skierowany jest głos Boga Ojca: „To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie”.
Bracia i Siostry!
Jesteśmy tu, aby wpatrywać się w oblicze Zbawiciela i słuchać Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który jest z nami w swoim słowie przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.
W bliskiej czasowo odległości od faktu Przemienienia Jezus wypowiedział na innej górze słowa, w które chcemy się wsłuchiwać, by z nich czerpać nowe energie dla chrześcijańskiego życia. Słowa te to kodeks ewangelicznej moralności i źródło chrześcijańskiego optymizmu.
Błogosławieni ubodzy w duchu – tak brzmi jedno z błogosławieństw Jezusa…, błogosławieni, czyli szczęśliwi są ludzie ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
„Błogosławieni, którzy się smucą
Błogosławieni cisi
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości
Błogosławieni miłosierni
Błogosławieni czystego serca
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości…”

Słowa błogosławieństwa odnosimy dziś do siebie, przyjmujemy je jako wezwanie i źródło nadziei, że staniemy się dziedzicami Bożego Królestwa, że nasza nagroda wielka będzie w niebie, że wreszcie, naszym udziałem stanie się Boża zapłata za życie w duchu ewangelicznych błogosławieństw. W taki właśnie sposób, bardzo konkretnie pragniemy odczytać papieskie wezwanie z Novo millennio ineunte – duc in altum – wypłyń na głębię; staraj się lepiej przyjąć, głębiej odczytać i zrozumieć prawdę Ewangelii, bo jest to jedyna droga przemiany ku świętości. Nie jest rzeczą przypadku, że nasz diecezjalny modlitewnik został nazwany „Błogosławieni…” i otwierają go Jezusowe błogosławieństwa jako Dobra Nowina skierowana do człowieka wszystkich czasów, przede wszystkim jednak do nas, ludzi XXI wieku. Wpatrujmy się więc w Przemienionego i słuchajmy Jego słowa, które ma moc przemieniać serce człowieka… Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Boże.
Co znaczy, Bracia i Siostry, być człowiekiem ubogim w duchu. Nie oznacza to z pewnością duchowego ubóstwa, pewnego rodzaju prymitywizmu czy intelektualnego upośledzenia. I tak po odrzuceniu rozmijającego się z duchem Ewangelii rozumienia tego błogosławieństwa zastanówmy się krótko nad proponowanym przez Jezusa ideałem człowieka ubogiego w duchu. Błogosławieństwo to zawiera w swojej istocie pochwałę człowieka – realisty, który wie, że sam sobie nie wystarcza; co oznacza, że towarzyszy mu świadomość, iż aby żyć musi ciągle czerpać.. niejako z zewnątrz; najbardziej prostym i łatwo dostępnym potwierdzeniem tego faktu jest ludzki oddech; człowiek, aby egzystować musi brać, musi korzystać z Bożych darów i ludzkiej pomocy od dnia narodzin do śmierci; korzysta te ż z dorobku materialnego i intelektualnego wielu pokoleń. Doświadczenie zależności od Boga, świata i drugiego człowieka uczy – może nie zawsze skutecznie – pokory. Czerpiąc jednak nieustannie z rzeczywistości która jest poza człowiekiem, można uznać to za normę postępowania i koncentrować się wyłącznie na używaniu, konsumpcji; taką postaw ę, kiedy człowiek nastawia się wyłącznie na branie, nie dając niczego w zamian, nazywamy egoizmem, a jest to postawa grzeszna i stanowi zaprzeczenie postawy ubóstwa w duchu. Ideałem ewangelicznym jest, by człowiek mógł posiadać i to co posiada po chrześcijańsku użytkować. By „posiadać” mogło od razu znaczyć „dzielić”. I tak, ubogimi w duchu okazali się wszyscy, którzy przyszli z darem modlitwy i jakiejkolwiek pomocy ofiarom tegorocznej powodzi.. Bóg zapłać wam za to, że przyszliście z pomocą, wielkodusznie, hojnie, udzielając często ze swego niedostatku bardziej potrzebującym.
Człowiek ubogi w duchu wie, że trzeba być bogatym przed Bogiem i potrafi zachować umiar w gromadzeniu wokół siebie materii, która ostatecznie nagromadzona w nadmiarze staje się balastem wiążącym ducha, uniemożliwiającym dostrzeganie a nawet nieraz zrozumienie prawdy, że nie samym chlebem żyje człowiek. Zgodnie z Bożym planem, człowiek powinien podejmować starania i działania, pracę tak, aby jego ręce były pełne dóbr – zaleca św. Paweł – „Pracujcie rękami swoimi, abyście mieli z czego udzielić potrzebującym”. Ostatecznie zaś wobec wartości materialnych należy duchowo, wewnętrznie pozostać wolnym i otwartym na te wartości, którymi Bóg pragnie napełnić ludzkiego ducha i człowiecze serce: „Jam jest zapłatą twoją zbyt wielką”.
Człowiek ubogi w duchu korzysta ze świata tylko w takim zakresie jak to jest niezbędne. Są ludzie, którzy chcą zgromadzić wokół siebie jak najwięcej tego co jest materialne jako zabezpieczenie na przyszłość, zapominając, że owe dobra nie stanowią zabezpieczenia na wieczność. Wydaje się, że pokolenia tych, którzy ze świata brali tylko to co jest niezbędne minęły bezpowrotnie… wszak wszyscy wiemy jak bardzo jako rodziny, społeczeństwo jesteśmy zagrożeni materializmem praktycznym; mówią o tym zjawisku z troską dokumenty II Polskiego Synodu Plenarnego.
Bycie ubogim w duchu, wynikające z kontemplacji Chrystusa, z wpatrywania się w Jego oblicze oznacza też umiejętność dostrzegania Go w tych, z którymi On chciał się utożsamić. Naszym zadaniem jest dostrzeganie Go w świecie moralnego i materialnego ubóstwa nie tylko w sytuacjach klęsk żywiołowych, ale zawsze!
Bracia i Siostry!
Niech ta krótka refleksja nad pierwszym z błogosławieństw Jezusa ułatwi nam dokonanie wyboru, czy raczej wyborów, by stawać się człowiekiem ubogim w duchu; takim człowiekiem, który stara się być bogatym przed Bogiem. Takie przewartościowanie relacji do świata materii jest na pewno przemienianiem ku świętości – a ona jest naszym powołaniem i zdaniem. Bracia i Siostry, nie lękajcie się chcieć świętości! Nie lękajcie się być świętymi! Uczyńcie nowy wiek i nowe tysiąclecie – poprzez głębsze zrozumienie Jezusowych błogosławieństw – erą ludzi świętych! Amen.


„Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię
Homilia w uroczystość odpustu  ku czci Chrystusa Przemienionego (Nowy Sącz – par. św. Małgorzaty, 6 sierpnia 2007 r.) 

Bracia i Siostry!
Drodzy czciciele Chrystusa Przemienionego!
Ukazane w dzisiejszej Ewangelii misterium Taboru emanuje świętą ciszą. Wizja zjawiającego się na obłokach Syna Człowieczego, o którym, jak słyszeliśmy pierwszym czytaniu mszalnym, mówił już prorok Daniel – spowita jest, jak obłokiem, dojmującą ciszą. Apostołowie wpatrzeni w promieniujące widzialną boskością Oblicze Chrystusa nie mówią nic. Słowa zjawiają się później. I właściwie tylko po to, by zatrzymać oraz ochronić ciszę nadprzyrodzonego przeżycia. Namiot, którego postawienie postulował św. Piotr, miał być przestrzenią, w jakiej trwać miała nadal cicha kontemplacja Oblicza Przemienionego Pana. Włączamy się w nią dziś, wchodząc po stopniach wiary na wzgórze mszalnej ciszy. Drogowskazem są nam błogosławieństwa, w których odbija się najświętsze oblicze naszego Zbawiciela.
Bracia i Siostry!
Jezus Chrystus powiedział: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy  i pokorny sercem” (por. Mt 11,29). Ta autoprezentacja Syna Bożego uświadamia nam, czym jest cichość w Chrystusowym ujęciu. Mieć pokorne serce bijące w rytm ciszy to znaczy być łagodnym, pełnym pokoju, dobroci  i szczerości. W tym tkwi źródło prawdziwego szczęścia. Jezus uczy: „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,5). Błogosławieni, a więc szczęśliwi – cisi. W poetyckiej wizji Romana Brandstaettera ów werset ukazuje wyraźnie ewangeliczną głębię swego przesłania:
„Błogosławieni cisi,
Albowiem w nich jest harmonia
I łagodność, i ufność.
Błogosławiona jest wiedza o ciszy” (Pieśń o moim Chrystusie).
Wiemy, iż teraźniejszy świat nie jest spragniony, pochodzącej z Ewangelii, wiedzy o ciszy. Żyjemy w niespokojnych i rozkrzyczanych czasach. Skutecznie trzebimy ciszę, tak z życia społeczno-politycznego, jak i osobisto-rodzinnego. W pędzie do kariery, sukcesu, pieniędzy – poklask i uznanie zyskują ci, którzy mają mocne łokcie i harde serca. Bezczelność, wyrachowanie, pospolite chamstwo i cynizm nazywa się często asertywnością i życiową zaradnością. Obecne życie polityczne to żenujący spektakl ciągłych oskarżeń, przepychanek na najwyższych szczeblach władzy, gorszących sporów, wzajemnych podchodów i niezrozumiałego wrzasku. Warto w tym kontekście, jako wymowną przestrogę, przywołać znaną sentencję: „Kto sieje wiatr – zbiera burzę”. Trzeba zauważyć, iż w owym posiewie aktywnie uczestniczą również media masowe. Wrzask kipi w publikatorach  i szerokim strumieniem wlewa się do ludzkich mieszkań i serc. Iluż wyznawców Chrystusa, zamiast – tak jak polecił Mistrz – starać się praktykować cichość i pokorę serca – jest zwiastunami burz, przemocy, pychy i zła? Jawnym zaprzeczeniem błogosławieństwa Jezusa są kłótnie międzysąsiedzkie, spory w pracy, wszelakie wojny domowe. Jakim uczniem Boga o cichym i pokornym sercu jest na przykład ojciec, który w odurzeniu alkoholowym wszczyna hałaśliwe karczemne awantury, poniewiera domownikami – może nawet ucieka się do rękoczynów?
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię„. Uczniowie Chrystusa powinni autentycznym kultem otaczać ewangeliczną ciszę i pielęgnować ją. Ojciec Tomasz Merton, kontemplatyk codziennie obcujący z ciszą, w swoich duchowych zapiskach radzi wierzącym: „Ci, którzy kochają Boga, powinni starać się zachować, czy stworzyć atmosferę, w której można Go odnaleźć. Chrześcijanie powinni mieć ciche domy (…). Niech ci, którzy potrafią znieść trochę ciszy, znajdą innych, którzy lubią ciszę i niech tworzą ciszę i pokój jedni dla drugich. Wychowujcie dzieci, żeby tak nie wrzeszczały. Dzieci są z natury spokojne, gdy się je zostawi samym sobie, a nie drażni od kołyski, ażeby wyrosły na obywateli państwa, w którym każdy wrzeszczy i na którego wrzeszczą. Zapewnić ludziom miejsca, gdzie mogliby pójść i być cicho – odprężyć umysły i serca w obecności Boga – w kaplicy na wsi, a także w mieście.”
Bracia i Siostry!
Bóg objawia się w ciszy. I cisza jest niezbędna, aby Go usłyszeć. W zna- nej scenie objawienia się Jahwe prorokowi Eliaszowi, Pan nie przyszedł, jak wiemy, ani w gwałtownej wichurze ani w trzęsieniu ziemi, ani w ogniu, ale właśnie w ciszy. Większość tłumaczeń mówi: „W szmerze łagodnego powiewu” (por. 1 Krl 19,11-12). Jednak, jak zauważają bibliści, użyty tutaj hebrajski zwrot [Qol demamah daqqah], dosłownie znaczy: „Głos dojmującej ciszy” (por. R. Laurentin, Nieznany Duch Święty, Kraków 1998 s. 62). Tak więc, Biblia uczy, iż Bóg objawia się głosem przenikliwej ciszy. W ten sposób objawiał także Boga Jego Jedyny Syn, Jezus Chrystus. Jako Człowiek począł się On w ciszy Zwiastowania, narodził się w ciszy Betlejem  i przez 30 lat żył ukryty w głębokiej ciszy Nazaretu. Głosząc Ewangelię często oddalał się na miejsce osobne, aby w ciszy być z Ojcem. W kulminacyjnym momencie historii zbawienia, gdy umierał za świat skłoniwszy głowę, oddał Ducha w ciszy (por. J 19,30). Grecki zapis Janowej Ewangelii oznacza tutaj „i śmierć i przekazanie Ducha”. Jezus, umierając na krzyżu, ostatnim tchnieniem dał Kościołowi Ducha Świętego (por. ks. J. Kudasiewicz, Odkrywanie Ducha Świętego, Kielce 1998, s. 206-208). Zważywszy na kontekst tego aktu, możemy powiedzieć, iż ten Duch jest Duchem Ciszy. On to właśnie czyni Kościół – pośród różnorakich burz dziejowych – przystanią Bożej Ciszy. Cisza pulsuje w Kościele w rytm drgającej przy tabernakulum wiecznej lampki; sam Kościół oddycha Ciszą i żyje z Ciszy. Zwłaszcza z tej, która w momencie Podniesienia, patrzy zachwycona na Hostię, a przystanąwszy na kruchej gałęzi ludzkiego oddechu, pochyla wiernych ku ziemi swoim łagodnym tchnieniem, jak wiatr zdziwione i trochę przestraszone łany zbóż.
Umiłowani!
Eucharystia jest taką mistyczną ziemią, którą już w tym świecie posiadają na własność ludzie cisi. Wpatrując się w Najświętszą Hostię, w Oblicze Chrystusa Przemienionego, Zbawiciela o cichym i pokornym Sercu – mamy sami przejmować rysy Jego twarzy. Na co dzień w naszych środowiskach, domach – wszędzie, gdzie jesteśmy – mamy żyć ciszą wiary; tzn. mamy być ludźmi łagodnymi, o czystych sercach, pełnymi pokoju i dobroci. To jest nasze życiowe powołanie.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię„. Jeśli wiernie codziennie praktykować będziemy to błogosławieństwo, to – zgodnie z obietnicą Jezusa – przez ciszę śmierci wejdziemy w nieskończoną szczęśliwość niebiańskiej ciszy. Tam wpatrywać się będziemy w odsłonięte Oblicze Boga (por. KKK, 1159), który jest Ciszą Wieczności.
Bracia i Siostry! Wpatrujcie się w Oblicze Przemienionego – i żyjcie błogosławieństwami; i bądźcie błogosławieni. Amen.

 


Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8).  
Homilia w uroczystość Przemienienia Pańskiego
(Nowy Sącz – św. Małgorzata, 6 sierpnia 2008 r.)  

Jezus Chrystus zabiera nas dziś na górę Tabor, aby przez swe Przemienienie potwierdzić wyznanie świętego Piotra: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego (Mt 16,16). Wybrani Apostołowie widzieli chwałę Bożą rozświetlającą oblicze Jezusa, widzieli Jego lśniącą jak światło szatę – symbolizującą bóstwo ich Mistrza, widzieli Mojżesza i Eliasza – postacie – symbole Starego Przymierza, które w Jezusie zostanie na nowo zawarte między Bogiem i ludźmi, wreszcie widzieli obłok – znak obecności Boga i usłyszeli głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie” (Mt 17,5). Z pewnością przypomnieli sobie w tym momencie podobne słowa, które usłyszeli nad Jordanem, gdy Jan udzielał chrztu Jezusowi. Zobaczyli Boga w Jezusie. Pismo Święte mówi jednak, że nikt nie może zobaczyć Boga. Kto Go ujrzy – musi umrzeć.
Apostołowie przeżyli, ponieważ Chrystus wybrał ich na świadków swej największej tajemnicy. Ukazując im siebie w tajemnicy Przemienienia chciał umocnić ich wiarę, która w godzinie Jego męki została wystawiona – jak wiemy – na poważną próbę. W tradycji Kościoła Przemienienie Pańskie jest właśnie tak rozumiane – jako wydarzenie w perspektywie Krzyża i Zmartwychwstania. Chrystus chciał swym uczniom, a przez nich Kościołowi, dać gwarancję, że Pan nie opuszcza swojego stworzenia, że ciała nie porzuca jak szaty, historii nie zapomina jak teatralnej roli, kończącej się wraz przedstawieniem.
Przemienienie w świetle Krzyża i Zmartwychwstania mówi, iż życie nasze zmienia się, ale się nie kończy; że u kresu czasu zostanie przemienione, przebóstwione, wpisane w wieczność.
W języku greckim „przemienienie” nazywa się „metamorfoza” – przekształcenie. To słowo mówi nam coś bardzo konkretnego i istotnego o naszej wierze. Kto wierzy Bogu, ten pozwala, by jego życie, myślenie, mówienie, działanie – zostały przekształcone, wewnętrznie przemienione przez wiarę, przez Boga samego. On mocą Ducha Świętego przemienia nas od wewnątrz i czyni nas dojrzałymi chrześcijanami takimi, którzy potrafią dojrzeć zamysł Boży; ostatecznie czyni nas świętymi. Choć nie dzieje się to poza naszą wolą. Bóg nas przekształca, ale wtedy, gdy jesteśmy Mu posłuszni, gdy Mu ufamy, gdy otwieramy dla Niego drzwi naszych serc.
Świadomi prawdy o naszym wnętrzu, o naszym nieraz ciasnym, zamkniętym na Boga sercu – przychodzimy do nowosądeckiej fary, aby przed łaskami słynącym Obliczem prosić Jezusa: „Panie przemieniaj nas”; przymnóż nam wiary, aby ona przekształcała nasze życie osobiste, rodzinne i społeczne; aby działała jak ewangeliczny zaczyn, który zakwasza całe ciasto to zna­czy naszą codzienną rzeczywistość, sprawiając, że coraz bliższe jest królestwo Boże”.
Bracia i Siostry!
Wróćmy raz jeszcze do wydarzenia Przemienienia Pańskiego. Apostołowie widzieli chwałę Bożą na obliczu Jezusa i nie umarli. Spróbujmy wyjaśnić ten paradoks, rozważając Chrystusowe błogosławieństwo: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.”
Św. Grzegorz z Nyssy, starając się zrozumieć znaczenie tego błogosławieństwa, sięga po obraz potężnego klifu morskiego, który wysoko wznosi się nad wodą, tak wysoko, że człowiek stojący na jego szczycie i spoglądający w dół, doznaje zawrotu głowy. Tak samo dzieje się z tymi, którzy próbują dociec, co znaczy oglądać Boga i co znaczy mieć czyste serce.
Człowiek pragnie widzieć Boga, bo tylko wtedy będzie żył. Na tym właśnie polega życie wieczne – na oglądaniu Boga. Bóg jednak nie może być przez człowieka widziany. Świadczą o tym prorocy i Apostołowie.
Dlatego nasza sytuacja podobna jest do sytuacji św. Piotra, który próbuje iść do Jezusa po jeziorze. Chce dojść do Pana, ale nie potrafi. Tylko wyciągnięta ręka Jezusa może uratować tonącego Piotra – człowieka. I ta ręka Pana wyciąga się ku nam w słowach: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.” Dopiero Ten, kto jako Bóg i Człowiek podnosi nas i podtrzymuje swą mocą, daje nam punkt oparcia pośród morza znikomości. Dopiero w Chrystusie wyjaśnia się rozważane dziś błogosławieństwo. Każdy bowiem kto widzi Chrystusa, widzi i Boga.
Nasze widzenie jest jeszcze skażone, jak mówi święty Paweł: „Widzimy niejasno, jakby w zwierciadle” (1 Kor 13,12). Oczekujemy jednak spotkania twarzą w twarz, gdy ujrzymy Boga, jakim jest (por. 1 J 3,2).
Moi Drodzy!
Dzięki zjednoczeniu z Chrystusem, które przetrwa wszelkie próby, będziemy mogli oglądać Boga. Stanie się to rzeczywistością, gdy nasze serce będzie czyste. Z własnego doświadczenia wiemy, że czyste serce jest przede wszystkim darem, owocem współpracy z łaską Bożą; owocem współpracy wytrwałej, nieustannej.
Dziś czystości ludzkich serc nie sprzyja kultura masowa, w której żyjemy. Nie sprzyja dosłownie. Pomyślmy ile zawałów serc, ile różnych chorób ludzkich serc wynikających z wikłania się w sprawy nieczyste. Tak kultura masowa nie sprzyja ludzkim sercom, ich czystości.
Czystość serca może być zagrożona poprzez nadmierny konsumizm, materializm, religijną niewiedzę. Równie groźne są oferty współczesnej kultury, które proponują tak zwane samourzeczywistnienie, promują indywidualizm i aspołeczne postawy, reklamują moralność sytuacyjną, negują istnienie absolutnej prawdy i mówią, że wszystko jest względne; zachęcają, by człowiek uznał, że jest jedynym panem samego siebie, swojej historii i dziejów; że jest samostanowiącym prawo. Wszystkie te zjawiska – a przyniosą one jeszcze nam i całej ludzkiej rodzinie cierpkie owoce – to ewangeliczne ciernie z przypowieści o siewcy, które nie przestają róść także dzisiaj oplatając również serca wierzących zagłuszając kiełkujące ziarna słowa Bożego odbierając światło dla jego wzrostu i owocowania.
Bracia i Siostry!
Temu wszystkiemu, co chce zniewolić nasze serca, odebrać im czystość duchowego spojrzenia, musimy się oprzeć, tym bardziej, im bardziej bezkompromisowo atakują nas potęgi zła, bramy piekielne wspominane przez Chrystusa.
Najlepszą metodą jest nieustanne szukanie Boga, wpatrywanie się w Jego oblicze; a w szczególności życie Jego błogosławieństwami, które są rysami Oblicza Chrystusa, błogosławieństwem: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.”
Kiedy dziś w Nowym Sączu słyszymy te słowa, to odczytujemy je najpierw indywidualnie. Każdy z nas ma obowiązek troszczyć się o czystość serca swojego, ale także o czystość serca bliźnich. Jak wiemy jest ona wystawiana na ciężką próbę choćby przez pornografię. A przecież trzeba się upomnieć o poszanowanie godności kobiety wystawianej na sprzedaż jak towar. Wzywam wiec sądeckie wspólnoty parafialne o podjęcie działania na rzecz wolności od pornografii. Niech powstanie szeroko ruch czystych serc, bo przecież ani państwo ani miasto, ani my wobec tego zjawiska nie jesteśmy bezsilni!
Niech Nowy Sącz – jego mieszkańcy wpatrujący się w Oblicze Przemienionego, na którym jasno rysuje się czystość serca, powiedzą wyraźnie temu wszystkiemu, co człowieka zniewala, co brudzi serca stanowcze: Nie! Niech Duch Święty wam podpowie skuteczne formy działania, także ekonomiczne. Nie bójmy się użyć tej broni, jaką są nasze własne pieniądze. Wydawajmy je tylko tam, gdzie nie handluje się pornografią.
Bracia i Siostry!
Najczęściej bywa tak, że człowiek o czystym sercu ma również czyste ręce. Oby to miasto i Polska była krajem ludzi czystych serc i rąk. Niestety we wszystkich wskaźnikach korupcji (a słownik tłumaczy to słowo jako przekupstwo, łapownictwo, sprzedajność) nasz kraj zajmuje jedno z najwyższych miejsc w Europie i świecie. To najpoważniejsze wynaturzenie życia społecznego, bo sprzeniewierza się zasadom moralności i normom sprawiedliwości społecznej; stanowi przyczynę postępującej niechęci obywateli do polityki i jej przedstawicieli.
Bracia i Siostry – wobec tak wielu negatywnych zjawisk – trzeba tym bardziej troski o czystość serca każdego z nas i wszystkich. Ona buduje czystość relacji z ludźmi na wszystkich płaszczyznach i poziomach społecznej relacji od rodziny po parlament.
Drodzy Pielgrzymi!
Ostatecznie zmagać się o czyste serce znaczy naśladować Jezusa. Kto uczy się od Jezusa służyć w uniżeniu, w zapomnieniu o sobie i w zaparciu się siebie, ten będzie wolny od panoszącego się w nim „ja”, ten zachowa serce czyste. I ten będzie błogosławiony, ponieważ czystym sercem ujrzy Boga. Bądźcie błogosławieni. Bądźcie uczniami Chrystusa o czystych sercach i rękach. Amen.


Sprawiedliwość może też być cechą człowieka, który mocno trzyma z Bogiem  i zmienia rzeczywistość społeczną.

Homilia w czasie odpustu ku czci Jezusa Przemienionego (Nowy Sącz – św. Małgorzaty, 6 sierpnia 2010)

Umiłowani, Bracia i Siostry!
Drodzy Pielgrzymi – uczniowie Jezusa Chrystusa Przemienionego!
1. Na górę Tabor Jezus zabrał ze sobą Piotra, Jakuba i Jana. A tutaj, na sądecką górę Tabor Chrystus zaprasza nas – swoich uczniów. Widzimy Pana oczami wiary i wierzymy w Jego Bóstwo i Człowieczeństwo złączone w jednej osobie Syna Bożego, jaśniejące chwałą na Jego obliczu. Przez wiarę należymy do błogosławionych, którzy nie widzieli a uwierzyli.
Należymy do tych, którym Chrystus powierzył Osiem Błogosławieństw jako drogę ku zbawieniu. Mówię „drogę” nie tylko ze względu na Chrystusa, który jest naszą Drogą, Prawdą i Życiem. Mówię również  o „drodze” ze względu na świętego Jakuba, bo trwa rok jubileuszowy poświęcony temu Apostołowi.
Święty Jakub bywa przedstawiany jako wędrowiec z kosturem w ręku i zwojem Ewangelii, typowymi atrybutami Apostoła oddanego głoszeniu Ewangelii i charakterystycznymi dla pielgrzymowania przez życie chrześcijańskie. Od świętego Jakuba możemy się m.in. nauczyć: gotowości do przyjęcia Pańskiego wezwania nawet wtedy, gdy każe nam pozostawić „łódź” naszej małej, ludzkiej stabilizacji i iść za Nim. Święty Jakub uczy nas także gotowości do dawania świadectwa o Jezusie z odwagą, aż po najwyższe wyrzeczenia a nawet ofiarę życia.
Tak więc święty Jakub staje przed nami w tym roku jubileuszowym jako wymowny przykład, a właściwie owoc przemieniającej miłości Chrystusa. On, który początkowo, ustami swej matki, prosił o to, by zasiąść wraz z bratem  u boku Mistrza w Jego Królestwie, właśnie jako pierwszy wychylił kielich męki i dzielił męczeństwo z Apostołami. Należy do grona błogosławionych.
My również tego pragniemy, dlatego tu jesteśmy, aby doświadczyć przemieniającej miłości Przemienionego. Dlatego wsłuchujmy się w głos Chrystusa rozbrzmiewający z góry Błogosławieństw, na której nauczał  z mocą, objawioną później w czasie Przemienienia.
2. Dziś zaś w szczególny sposób zatrzymamy się przy błogosławieństwie, które mówi o łaknących i pragnących sprawiedliwości.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Drodzy Bracia i Siostry!
Chrystus, wypowiedziawszy słowa błogosławieństwa, jest po ludzku  i po bożemu pewien, że jest dobro i sprawiedliwość. On wie, więcej, wie, że sprawiedliwość jest atrybutem, cechą Boga. Bóg jest sprawiedliwy, a Jego przykazania są słuszne. Choć Boża sprawiedliwość często ma związek  z sądem, karą lub gniewem, dużą rolę odgrywa w niej także miłosierdzie. Sprawiedliwość Boga nie jest wynikiem kalkulacji i pozbawionej uczucia oceny – Bóg jest Miłością, który sprawiedliwość łączy z miłosierdziem, wybawieniem, łaską i odkupieniem. Ten związek w szczególny sposób ujawnił nasz Zbawiciel. To w Jezusie Chrystusie Boża sprawiedliwość spotyka się z Bożym miłosierdziem i jednoczy się tak ściśle, że możemy mówić o Nim – On naszą sprawiedliwością, On naszym miłosierdziem.
To biblijne spojrzenie na sprawiedliwość i jej organiczny związek  z miłością powinno dać do myślenia tym, którzy uważają, że w codziennym życiu wystarczy albo sprawiedliwość albo miłość. Tymczasem nie ma prawdziwej sprawiedliwości bez miłości. Ktoś, komu należy się sprawiedliwość, jest osobą. Powinno się więc szanować godność drugiej osoby, a to najlepiej wyraża się właśnie w miłości. Z kolei prawdą również jest, że nie ma miłości bez sprawiedliwości, bo miłość ma niejako swój początek  w tym, że daje się drugiemu to, co mu się słusznie należy.
O jaką więc sprawiedliwość chodzi w Chrystusowym błogosławieństwie? Z pewnością o tę, która ściśle wiąże się z miłością. Albowiem sprawiedliwość bez miłości prowadzi do tyranii i uprzedmiotowienia drugiego człowieka. Miłość zaś bez sprawiedliwości staje się naiwnością, która przemilcza i zniekształca wymogi sprawiedliwości. A zatem błogosławiony jest ten, kto pragnie sprawiedliwości większej, to znaczy takiej, która jest powiązana z miłością i miłosierdziem.
Wszystkie ludzkie pragnienia znał Jezus z Nazaretu i dlatego nakarmił rzesze; dlatego powiedział do Apostołów: wy dajcie im jeść; a na końcu swej drogi z wysokości krzyża wypowiedział słowo „pragnę”. Tak On – po człowieczemu i po bożemu pragnął, aby w ludzkim życiu było więcej chleba, dobra, miłości, sprawiedliwości i pokoju.
Jeśli my, zgromadzeni tu na sądeckiej górze przemienienia, mamy te same pragnienia, co Chrystus; te same dążenia, dotyczące nas samych  i naszych braci i sióstr, to są to pragnienia przez Niego błogosławione, aprobowane, prowadzące ku zbawieniu, a nade wszystko do nasycenia Bożą łaską i ludzkim działaniem.
Drodzy Bracia i Siostry!
3. Rozważane dziś Błogosławieństwo mówi o człowieku, który poszukuje autentycznej sprawiedliwości i niekłamanego dobra. Edyta Stein powiedziała kiedyś, że kto uczciwie i z pasją szuka prawdy, ten znajduje się na drodze prowadzącej ku Chrystusowi. O takich ludziach mówi to Błogosławieństwo – o takim głodzie i pragnieniu. Są one błogosławione, ponieważ prowadzą człowieka do Boga, do Chrystusa, i dlatego otwierają świat na przyjęcie królestwa Bożego.
W porządku tego świata chodzi również o głód i pragnienie sprawiedliwości społecznej. Bo sprawiedliwość może też być cechą człowieka, który mocno trzyma z Bogiem i zmienia rzeczywistość społeczną; czyni ją bardziej ewangeliczną, sprawiedliwą.
Człowiek, który pragnie sprawiedliwości w życiu społecznym, będzie stał na straży dobra wspólnego, wypełniając rzetelnie, uczciwie swoje obowiązki względem rodziny czy większej wspólnoty. Będzie również czuwał, by rządzący liczyli się z dobrem całej społeczności, a nie tylko z dobrem własnym, partii czy określonej grupy wpływów. Będzie również czuwał, aby w życiu społecznym coraz mniejszą rolę odgrywała stronniczość, kiedy to przy podziale dóbr preferuje się bez uzasadnienia określone osoby.
Moi Drodzy! Bracia i Siostry!
Wiemy, że jak pokolenia przed nami, mamy wystarczającą „porcję” trudności i przeciwności, które sprawiają, że nasze pragnienia dobra i sprawiedliwości nie są zaspokojone. Mimo postępu i rozwoju nie udało się zaspokoić najbardziej podstawowego ludzkiego głodu – głodu chleba w skali świata. Nie udało się w naszym kraju – ojczyźnie solidarności – zaspokoić pragnienia społecznej sprawiedliwości; co więcej, wydaje się jakbyśmy się od niej oddalali m.in. przez to, że rządzącym już nie zależy na zaspokajaniu społecznego głodu sprawiedliwości; wystarcza im medialne zarządzanie emocjami; że brakuje im odwagi do podjęcia koniecznych i postulowanych reform, a jedyną reformą jest postulat podnoszenia podatków.
Niestety, życie społeczne, a zwłaszcza gospodarcze i polityczne dostarcza aż nadto negatywnych przykładów prywaty, egoizmu, stronniczości, korupcji, zawłaszczania dobra wspólnego. Najgorzej, że cierpią nad tym osoby, które nie mogą dochodzić swych słusznych praw, jak chociażby zamrożone ludzkie zarodki, nie mające do tej pory należytej, sprawiedliwej ochrony prawnej; jak rodziny wielodzietne, którym odmawia się sprawiedliwej opieki i pomocy w wychowywaniu dzieci; jak chorzy i cierpiący, muszący dostosować się do bezdusznych algorytmów wyznaczających limity przyjęć, zabiegów i operacji; jak ci, którzy po przełomie 1989 roku nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości i zostali zepchnięci na margines; jak pracownicy zatrudnieni ciągle i bez końca na umowę zlecenie – ich liczba w naszym kraju jest jedną z największych w Europie…
Dla nich wszystkich człowiek, nazwany przez Jezusa błogosławionym, pragnie sprawiedliwości, co wyraża modlitwą i zaangażowaniem  w życie publiczne, polityczne; nie narzekaniem, a przynależeniem do ruchów i stowarzyszeń, organizacji charytatywnych, pozarządowych; służący w ramach wolontariatu…
Wpatrując się dziś w Jezusa Chrystusa sprawiedliwego i miłosiernego zarazem, uczmy się być podobnymi do Niego – przez życie sprawiedliwe, prawe, uczciwe; przez miłość nieobłudną i chrześcijańskie miłosierdzie.
I prośmy Przemienionego, by kiedyś pod naszym adresem wypowiedział tę pochwałę: Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Wtedy też ostatecznie spełni się obietnica tego błogosławieństwa: zostaniemy nasyceni Bogiem, który jest miłością i sprawiedliwością na całą wieczność. Amen.

http://homilezycie.wordpress.com/2012/08/06/nowosadecka-gora-tabor-homilie-biskupa-tarnowskiego-wygloszone-w-swieto-przemienienia-panskiego-2/

Homilia Bpa Tadeusza Bronakowskiego w parafii Wąsosz w II Niedzielę Wielkiego Postu

20.03.2011 r.

Czcigodni Bracia Kapłani!
Umiłowani w Chrystusie Panu!

To już druga niedziela Wielkiego Postu. Od środy popielcowej w naszych świątyniach rozbrzmiewa Chrystusowe wezwanie: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Czy słyszymy to wołanie? Czy staramy się je dobrze zrozumieć i konsekwentnie realizować w naszym codziennym życiu? A może Wielki Post zastał nas zabieganych? Może znów Środa Popielcowa upłynęła tak jak każdy zwyczajny dzień w roku? Czy przypadkiem wołanie do nawrócenia powtarzane w liturgii nie jest zagłuszone głosem serialowych bohaterów, który każdego dnia wypełnia tysiące polskich domów. Czy młodzi ludzie potrafili oderwać się od głośnej muzyki i wypełnionych po brzegi weekendowych dyskotek? Nie możemy zmarnować kolejnego Wielkiego Postu. Nie wolno nam lekceważyć tego wyjątkowego czasu, który Bóg ofiaruje nam jako szansę na całkowitą odmianę życia. Kościół wskazuje nam wiele niezawodnych dróg, którymi możemy dojść do upragnionego celu – do przemiany własnego życia i serca. Czy umiemy z tych propozycji korzystać? Czy pamiętamy o wielkopostnym fundamencie, który tworzą znane nam od dzieciństwa dobre uczynki – modlitwa, post i jałmużna? Czy staramy się znaleźć czas na modlitwę? Czy rezygnujemy z rzeczy niekoniecznych, a nawet szkodliwych? Czy odstawiliśmy alkohol i inne używki? Czy wyłączyliśmy chociaż na chwilę komputery i telewizory? Czy potrafiliśmy zauważyć obok nas ludzi potrzebujących, słabych i opuszczonych? Takich pytań powinniśmy stawiać znacznie więcej, nie tylko dzisiaj, nie tylko na Mszy Św., ale również w naszych domach, szkołach, miejscach pracy. Ten rachunek sumienia musi nam towarzyszyć każdego dnia. Czas mija nieubłaganie. Trzeba więc bardzo uważać, aby Wielki Post nie minął niepostrzeżenie, pozostawiając nas takimi samymi, jacy byliśmy na początku wielkopostnej drogi.
Umiłowani w Panu!
Na drodze do nawrócenia Chrystus prowadzi nas dzisiaj wraz z Piotrem, Jakubem i Janem na górę Tabor. Zgodnie z tradycją, w drugą niedzielę Wielkiego Postu odczytujemy ewangelię o Przemienieniu Pańskim. Mistrz z Nazaretu zabrał swoich uczniów na wysoką, oddaloną górę i tam przemienił się wobec nich. Jego twarz zajaśniała jak słońce, a szaty stały się olśniewająco białe. Apostołowie byli niezmiernie zdziwieni i zaskoczeni. Przede wszystkim byli jednak zafascynowani tym, co zobaczyli. W blasku chwały objawił im się bowiem Syn Boży. W ten sposób chciał ich przygotować na czas swojej Męki, ale przede wszystkim na swoje Zmartwychwstanie. Dzisiaj Chrystus przemienia się także wobec nas. Ta przemiana jest inna, niż na górze Tabor. Nie pojawia się obłok, nie przejmuje nas lęk. Stajemy trochę przyzwyczajeni do obecności naszego Pana. Z pewną rutyną słuchamy znanych słów i wykonujemy określone gesty. Od lat podczas Eucharystii słyszymy te same słowa: „To jest Ciało moje, które będzie za was wydane. To jest kielich Krwi mojej, która będzie za was i za wielu wylana.” Na ołtarzu nieustannie trwa cud przemiany. Boża miłość przenika chleb i wino, tak że stają się Ciałem i Krwią Pańską. Cud przemiany nieustannie trwa. Czy go dostrzegamy? Czy w niego wierzymy? A może wracamy do naszej codzienności zwyczajni i przygnębieni? Tak bardzo bowiem przyzwyczailiśmy się do tego, aby kierować nasz wzrok ku tej ziemi, na której żyjemy. Dlatego tak szybko, może zbyt szybko, wracamy z Góry Przemienienia do naszych codziennych spraw i kłopotów. Zbyt szybko wracamy do tego, co nas otacza w doczesności.
Siostry i Bracia!
Zapytajmy więc: jaka jest ta nasza doczesność’? Jest coraz bardziej zawikłana. Coraz szybciej się zmienia, dlatego łatwo się w niej zagubić. Mamy złudne wrażenie, że rośnie potęga człowieka w świecie. Dookoła nas tak wiele wspaniałych dzieł ludzkich rąk. Rosną nowe wspaniałe budynki, tworzy się skomplikowane maszyny, prowadzi się coraz bardziej zaawansowane badania nad ludzkim organizmem. Możemy więc powiedzieć, że każdego dnia zachwycają nas nowe cuda postępu. Jednak ostatnie wydarzenia przypominają nam o nietrwałości ludzkiego porządku. Na dalekim wschodzie supernowoczesne japońskie miasta zostały zniszczone przez trzęsienia ziemi i tsunami. W północnej Afryce tli się konflikt, w którym każdego dnia dzieci jednego narodu zabijają się nawzajem. Czyż nie jest to znak, że bez Boga nie można zbudować bezpiecznego i spokojnego świata? Przypatrzmy się również naszej codziennej rzeczywistości. Wciąż wokół nas tylu ludzi biednych, samotnych, zagubionych, ludzi, których serce wypełnia pustka i lęk o przyszłość. A jednocześnie łatwiej dzisiaj zdobyć fundusze na bezpańskie psy, niż na utrzymanie niepełnosprawnego dziecka. Tak wiele mówi się o biedzie i problemach polskich rodzin, a jednocześnie statystyczny Polak wypija 10 1 czystego alkoholu rocznie, a zatem marnotrawione są zdrowie, bezpieczeństwo i miliardy złotych z domowych budżetów. I chociaż mamy 1 ml alkoholików, 2,5 min pijących szkodliwie, coraz więcej pije młodych, coraz więcej dzieci cierpi z tego powodu, to rządzący nic nie robią w kwestii reklamy i nadmiernej dostępności alkoholu, a wręcz beztrosko chcą wprowadzić piwo na stadiony i do pociągów. Ta nieodpowiedzialność przejawia się również w braku prorodzinnej polityki państwa. Dzisiaj Polska jest najmłodszym społeczeństwem w europie, ale już za 20 lat będzie najstarszym, ponieważ rodzi się tak mało dzieci. Mimo tych problemów, mimo poważnego kryzysu każdego dnia spotykamy się z propagandą sukcesu i medialnymi kłamstwami. Dostrzegamy również problemy rodzin, z których coraz więcej rozpada się na skutek rozwodów. Dostrzegamy coraz głębszy kryzys wychowawczy. Skalę niebezpiecznych zjawisk zaczynają już nawet dostrzegać piewcy liberalizmu, którzy krytykują konsumpcyjny i zabawowy tryb życia polskiej młodzieży. Widzimy również inne niesłychane zjawiska. Podczas wizyty w jednej ze szkół, osoby towarzyszące minister edukacji zakrywają krzyż, aby ich szefowa nie była fotografowana na jego tle. Jednocześnie straż miejska w Warszawie gasi i wyrzuca znicze zapalone przez ludzi w geście pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej. Widzimy zatem, jak bardzo niszczone są nasze wielkie wartości życia religijnego i narodowego.
Umiłowani!
Chrystus chce nas ocalić od tych współczesnych chorób. Dlatego również nas zaprasza dzisiaj na górę Tabor. Chce, byśmy opuścili wygodny świat przyzwyczajeń i nawyków, świat poprawności politycznej i tolerancji dla grzechu. Chrystusa chce nas zabrać na Górę Przemienienia. Może z tej wysokości zobaczymy nasz świat doczesny w inny, lepszy sposób. Może zrozumiemy, że piękne może być tylko życie z Bogiem. Zycie wypełnione miłością. Życie w zgodzie z przykazaniami, które porządkują nasz świat i pozwalają budować lepsze relacje z innymi ludźmi. Przez Przemienienie, którego stajemy się dzisiaj świadkami i uczestnikami, Pan Jezus pokazuje nam nowy, inny świat. On pragnie nas umocnić po wszystkie czasy, pragnie nam dać siłę na chwile trudnych i bolesnych zmagań ze złem. Aby te zmagania zakończyły się naszym sukcesem, musimy stawać się coraz gorliwszymi uczniami Chrystusa. Dlatego też, gdy już pójdziemy za Chrystusem na górę Tabor, wsłuchajmy się z głęboką wiarą w słowa, które tam padają: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie.” To Boże wezwanie nie przestaje do nas płynąć ze szczytu góry Taboru także i w XXI wieku. Ono jest skierowane do każdego z nas osobiście. W tym niezwykłym wydarzeniu Bóg pochyla się nad każdym z nas, każdemu niesie pomoc i wsparcie. Tylko bowiem Ci, którzy wsłuchują się w słowa Chrystusa i według nich żyją, mogą żyć naprawdę godnie i szczęśliwie. Idąc wielkopostną drogą nawrócenia, trzeba nam usłyszeć to niezmienne wołanie: „Jego słuchajcie”. Błogosławiony czas Wielkiego Postu, który przeżywamy, jest doskonałą okazją do tego, by na nowo nauczyć się słuchać Chrystusa. To zadanie staje dzisiaj przed każdym z nas, niezależnie od naszego zawodu, stanu majątkowego czy przekonań. Matki i ojcowie, dzieci i uczniowie, rolnicy, lekarze i prawnicy, kapłani, dziennikarze i politycy, my wszyscy bez żadnych wyjątków jesteśmy wezwani do wsłuchiwania się w słowa Chrystusa. Od tej postawy zależy to, czy nasza wielkopostna praca wyda obfity owoc. Umiejętność słuchania słów Chrystusa jest bowiem początkiem drogi przemiany, jest początkiem nawrócenia. Drugim zaś krokiem ku odmianie własnego życia jest realizowanie Chrystusowych słów w naszym codziennym życiu. To, co mówi do nas Chrystus, nie jest abstrakcyjne, niedzisiejsze, nieaktualne. Przeciwnie, Chrystus wciąż daje nam niezmienne wskazówki i przykazania dotyczące naszego życia indywidualnego, życia naszych rodzin i społeczeństw. Nie ulegajmy więc fałszywej propagandzie, która próbuje wmawiać współczesnym ludziom, że nie można już żyć w zgodzie z Chrystusowym nauczaniem, że nie można już podążać za Jego słowami. W naszym świecie wielu jest fałszywych proroków, którzy wykorzystując wszelkie dostępne środki zwodzą wielu ludzi iluzją życia bez Chrystusa, a nawet wbrew Chrystusowi. Niestety wielu chrześcijan ulega tej propagandzie, która tak bardzo obecna jest w liberalnych środkach masowego przekazu. Dlatego też kolejni ludzie nieświadomie wpadają w szpony złych przewodników, którzy prowadzą ich ku mrokom zła i grzechu. Tymczasem w dzisiejszej Ewangelii każdy z nas otrzymuje wspaniały znak nadziei w Przemienionym Chrystusie. Blask, który promieniuje od naszego Zbawiciela, oświeca również nasze życie, rozpraszając mroki grzechu, zagubienia, lęku. Chrystus sprawia, że prawda i miłość odnoszą zwycięstwo nad kłamstwem i grzechem. W Nim światłość Boża oświeca życie ludzi i całą naszą historię. Dlatego Papież Benedykt XVI w orędziu na tegoroczny Wielki Post napisał: „Ewangelia o Przemienieniu Pańskim stawia przed naszymi oczami chwałę Chrystusa, która antycypuje zmartwychwstanie i która zwiastuje przebóstwienie człowieka.” Uczyńmy wszystko, aby to „przebóstwienie” stało się i naszym udziałem.
Drodzy moi!
Spójrzmy jeszcze raz na niezwykłą scenę Przemienienia. Uczestniczą w niej Uczniowie, wśród których jest Piotr. On przed kilkoma dniami wyznał Chrystusowi: „Ty jesteś Synem Boga Żywego.” Na górze Tabor zaś mówi przepełniony miłością: „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy” Niech i nas zachwyci bliskość przemienionego Chrystusa. I my odczujmy tę wielką, nieopisaną radość z tego, że gromadzimy się w świętym miejscu wybranym przez Pana, w świątyni, w której Chrystus przemienia się dla nas w Tajemnicy Eucharystii. Jakiego jeszcze znaku nam potrzeba? Co jeszcze musi zrobić Chrystus, byśmy czerpali radość z bycia blisko Niego? Co musi się stać, aby ludzie przestali lekceważyć Eucharystię? Aby świątynie przestały się wyludniać kosztem centrów handlowych? Pamiętajmy, że zaniedbywanie Mszy Św. jest bolesnym znakiem zanikania więzi między człowiekiem i Chrystusem. Znakiem zanikania miłości do Zbawiciela. Gdy dzisiaj stajemy u stóp wielkiej Góry Przemienienia, w naszych sercach muszą rozbrzmiewać słowa: Dobrze, że tu jesteśmy. Chrystus prosi, byśmy za Nim szli każdego dnia. Nie odmawiajmy Zbawicielowi. Idźmy za Nim z ufnością, z wiarą i wielką miłością. Wówczas łatwiej będzie nam się wspinać po stromych i niebezpiecznych zboczach współczesnego świata. Na szczycie zaś nie tylko Chrystus przemieni się wobec nas, ale i my zostaniemy przemienieni Jego mocą i łaską. Takiej przemianie ma służyć właśnie Wielki Post. Pamiętajmy, że jest to czas, który otrzymujemy od Boga, byśmy stali się ludźmi przemienionymi. Jest nam dany, abyśmy każdego dnia wytrwale wpatrując się w przemienionego Pana, otwierali się na Jego chwałę i pozwalali łasce przenikać nasze życie. Wówczas, zamiast postrzegać sprawy i rzeczy doczesne tylko oczyma rozumu, zaczniemy wszystko ogarniać oczyma wiary. Nasze życie stanie się całkowicie odmienne od dotychczasowego. Przestaniemy patrzeć na Przykazania jak na niepotrzebne zniewolenie. Cierpienie nie będzie już zbędnym przymusem, ale szlachetnym zjednoczeniem z Chrystusem. Modlitwa, post i jałmużna nie będą nieaktualnymi nakazami, ale wspaniałymi sposobami na otwieranie się na miłość Boga i człowieka. Tylko wówczas, gdy codziennie będziemy udawać się na górę Tabor, nasze życie zostanie wyrwane z mroków i spłynie na nie najjaśniejsze, najpiękniejsze światło Bożej miłości. Amen.

http://www.kuria.lomza.pl/index.php?wiad=3597

6 sierpnia
Przemienienie Pańskie
Przemienienie Pańskie Dzisiejsza Ewangelia prowadzi nas wraz z Chrystusem, Piotrem, Jakubem i Janem na górę Tabor. Tam Chrystus przemienił się wobec swoich Apostołów. Jego twarz zajaśniała jak słońce, a szaty stały się olśniewająco białe. Apostołowie byli zachwyceni, choć poznali jedynie niewielki odblask wiecznej chwały Ojca, w której po swoim zmartwychwstaniu zasiadł Jezus. To wydarzenie pozostało tajemnicą dla pozostałych uczniów – dowiedzieli się o nim dopiero po wniebowstąpieniu Jezusa.
Zdarzenie to Ewangeliści musieli uważać za bardzo ważne, skoro jego szczegółowy opis umieścili wszyscy synoptycy: św. Mateusz (Mt 17, 1-9), św. Marek (Mk 9, 1-8) i św. Łukasz (Łk 9, 28-36). Również św. Piotr Apostoł przekazał opis tego wydarzenia (2 P 1, 16-18). Miało ono miejsce po sześciu dniach – czy też “jakoby w osiem dni” – po uroczystym wyznaniu św. Piotra w okolicach Cezarei Filipowej (Mt 16, 13-20; Mk 8, 27-30; Łk 9, 18-21).
Św. Cyryl Jerozolimski (+ 387) jako pierwszy wyraził pogląd, że górą Przemienienia Chrystusa była góra Tabor. Za nim zdanie to powtarza św. Hieronim (+ ok. 420) i cała tradycja. Faktycznie, góra Tabor uważana była w starożytności za świętą.
Może dziwić szczegół, że zaraz po przybyciu na górę Apostołowie posnęli. Po odbytej bardzo uciążliwej drodze musieli utrudzić się wspinaczką, zwłaszcza że wędrowali sześć dni od Gór Hermonu.
W Starym Testamencie powszechne było przekonanie, że Jahwe pokazuje się w obłoku (Wj 40, 34; 1 Sm 8, 11). Dlatego w czasie Przemienienia ukazał się obłok, który okrył Chrystusa, Mojżesza i Eliasza. Głos Boży z obłoku utwierdził uczniów w przekonaniu o teofanii, czyli objawieniu się Boga. Dlatego Ewangelista stwierdza, że świadkowie tego wydarzenia bardzo się zlękli.Girolamo de Sermoneta: Przemienienie Pańskie Termin “Przemienienie Pańskie” nie jest adekwatny do greckiego słowa metemorfothe (por. Mk 9, 2), które ma o wiele głębsze znaczenie. Podczas gdy słowo “przemienienie” oznacza zjawisko zewnętrzne, to słowo greckie sięga w istotę zjawiska. Należałoby więc tłumaczyć, że Chrystus okazał się tym, kim jest w swojej naturze i istocie – Synem Bożym. Przemienienie pozwoliło Apostołom zrozumieć, jak mizerne i niepełne są ich wyobrażenia o Bogu. Chrystus przemienił się na oczach Apostołów, aby w dniach próby ich wiara w Niego nie zachwiała się. Ewangelista wspomina, że Eliasz i Mojżesz rozmawiali z Chrystusem o Jego męce. Zapewne przypomnieli uczniom Chrystusa wszystkie proroctwa, które zapowiadały Mesjasza jako Odkupiciela rodzaju ludzkiego. Wydarzenie to musiało mocno utkwić w pamięci świadków, skoro po wielu latach przypomni je św. Piotr w jednym ze swoich Listów (2 P 1, 16-18).

Uroczystość Przemienienia Pańskiego na Wschodzie spotykamy już w VI wieku. Była ona największym świętem w ciągu lata. Na Zachodzie jako święto obowiązujące dla całego Kościoła wprowadził ją papież Kalikst III z podziękowaniem Panu Bogu za zwycięstwo oręża chrześcijańskiego pod Belgradem w dniu 6 sierpnia 1456 r. Wojskami dowodził wódz węgierski Jan Hunyadi, a całą obronę i bitwę przygotował św. Jan Kapistran. Jednak lokalnie obchodzono to święto na Zachodzie już w VII wieku. W Polsce święto znane jest od XI wieku.

Dzisiejsze święto przypomina, że Jezus może w każdej chwili odmienić nasz los. Ma ono jednak jeszcze jeden, radosny, eschatologiczny aspekt: przyjdzie czas, że Pan odmieni nas wszystkich; nawet nasze ciała w tajemnicy zmartwychwstania uczyni uczestnikami swojej chwały. Dlatego dzisiejszy obchód jest dniem wielkiej radości i nadziei, że nasze przebywanie na ziemi nie będzie ostateczne, że przyjdzie po nim nieprzemijająca chwała.
Przemienienie to jednak nie tylko pamiątka dokonanego faktu. To nie tylko nadzieja także naszego zmartwychwstania i przemiany. To równocześnie nakaz zostawiony przez Chrystusa, to zadanie wytyczone Jego wyznawcom. Warunkiem naszego eschatologicznego przemienienia jest stała przemiana duchowa, wewnętrzne, uparte naśladowanie Chrystusa. Ta przemiana w zarodku musi mieć podstawę na ziemi, by do swej pełni mogła dojść w wieczności. W drodze ku wieczności uczeń Jezusa musi być Mu wierny: myślą, słowem i chrześcijańskim czynem.
Chrystus obiecuje, że będziemy królować razem z Nim tam, gdzie – za Piotrem – będziemy powtarzać: “Mistrzu, jak dobrze, że tu jesteśmy”. Warunkiem jest to, abyśmy już teraz pamiętali o tym, co dla nas przygotował Bóg, i abyśmy każdego dnia karmili się Jego Słowem i Ciałem. On chce, abyśmy ufnie i wytrwale się do Niego modlili, służyli bliźnim, rozwijając w sobie cnoty. Takie dążenie do przemiany będzie odpowiedzią na zaproszenie św. Pawła: “Przemieniajcie się przez odnawianie umysłu” (Rz 12, 2).

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-06a.php3

Jan Paweł II

TAJEMNICA TABORU

Rozważanie przed modlitwą “Anioł Pański”. 5 sierpnia 2001 — Castel Gandolfo

1. Jutro, 6 sierpnia, obchodzić będziemy uroczystość Przemienienia Pańskiego. Wedle zgodnych relacji ewangelistów Łukasza, Marka i Mateusza Jezus zaprowadził apostołów Piotra, Jakuba i Jana «na górę wysoką», utożsamianą z górą Tabor w Galilei. Tam przemienił się wobec nich: «twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło» (Mt 17, 2). Obok Niego pojawiły się czcigodne postaci Mojżesza i Eliasza. W tej samej chwili ze «świetlanego obłoku» dał się słyszeć głos Ojca: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!» (Mt 17, 5).

Ta tajemnica, której Chrystus zabronił wówczas ujawniać (por. Mt 17, 9), po Jego zmartwychwstaniu stała się integralną częścią Dobrej Nowiny: Jezus jest Chrystusem, Synem Bożym, którego dzisiaj kontemplujemy jaśniejącego blaskiem chwały.

2. W dwa tysiące lat później Kościół z taką samą mocą powtarza, że Chrystus jest światłością świata! Jego światło każdego dnia nadaje nowy sens naszej egzystencji.

To orędzie ukształtowało całe życie sługi Bożego Pawła VI, zmarłego 6 sierpnia 1978 r. W rozważaniu na «Anioł Pański», którego nie miał już wygłosić, napisał: «Przemienienie Pańskie rzuca mocne światło na nasze codzienne życie i kieruje nasze myśli ku nieśmiertelnemu przeznaczeniu, którego zapowiedź kryje się w tym wydarzeniu».

Dzisiaj, dwadzieścia trzy lata później, słuchamy ponownie tych słów z głębokim wzruszeniem. Z wdzięcznością i miłością wspominamy tego mojego czcigodnego poprzednika, który wiernie świadczył o Chrystusie w skomplikowanych i trudnych czasach. Módlmy się za niego, przyzywając Najświętszą Pannę, niebieską Matkę Bożą.

3. Maryja, Matka Boża! Jako taką czci Ją dzisiaj Rzym, wspominając uroczyście poświęcenie patriarchalnej bazyliki Matki Boskiej Większej, najstarszej na Zachodzie świątyni, której Patronką jest Najświętsza Maryja Panna. To święto, tak drogie sercom rzymian, kieruje nasze spojrzenie ku Tej, którą Ojciec wybrał, aby była Matką Jego Jednorodzonego Syna, a przez to Matką całej ludzkości. Prośmy Ją, aby pomagała nam trwać zawsze w jedności z Jej Synem Jezusem — teraz i w godzinie śmierci naszej.

Następnie Ojciec Święty pozdrowił pielgrzymów w różnych językach i na zakończenie dodał po włosku:

Pozdrawiam także wszystkich, którzy w tych dniach są w drodze, gdyż udają się na wakacje lub powracają z urlopów. Proszę Boga, aby przemieszczanie się tak wielkich mas ludzkich mogło się dokonać bez większych zakłóceń dzięki uwadze i roztropności każdego.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/modlitwy/ap_05082001.html#

Jan Paweł II

CHWAŁA TRÓJCY ŚWIĘTEJ W PRZEMIENIENIU

Audiencja generalna. 26 kwietnia 2000

1. Podczas Oktawy Wielkanocnej, którą traktujemy jako jeden wielki dzień, liturgia niestrudzenie powtarza orędzie zmartwychwstania: «Jezus naprawdę zmartwychwstał!» Orędzie to otwiera przed całą ludzkością nowy horyzont. W zmartwychwstaniu staje się rzeczywistością to, co w Przemienieniu na górze Tabor było osłonięte tajemnicą. Wtedy to Zbawiciel odsłonił przed Piotrem, Jakubem i Janem cud chwały i blasku, potwierdzony głosem Ojca: «To jest mój Syn umiłowany» (Mk 9, 7).

Podczas świąt paschalnych słowa te ukazują nam w całej pełni swą prawdę. Umiłowany Syn Ojca, Chrystus ukrzyżowany i umarły, zmartwychwstał dla nas. W Jego świetle my, wierzący, widzimy światło i «podniesieni przez Ducha Świętego — jak głosi liturgia Kościołów Wschodnich — sławimy współistotną Trójcę Świętą przez wszystkie wieki» (Wielkie Nieszpory Przemienienia Chrystusa). Z sercem przepełnionym radością paschalną wstępujemy dziś w duchu na górę świętą, wznoszącą się nad niziną galilejską, by kontemplować wydarzenie, które tam się dokonało i które poprzedziło wydarzenia wielkanocne.

2. Chrystus jest w centrum Przemienienia. Ku Niemu zwracają się dwaj świadkowie Pierwszego Przymierza: Mojżesz, pośrednik Prawa oraz Eliasz, prorok Boga żywego. Ogłoszone przez Ojca Bóstwo Chrystusa wyrażają również symbole, sugestywnie opisane przez św. Marka. Mamy bowiem światło i biel, wyobrażające wieczność i transcendencję: «Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła» (Mk 9, 3). A potem obłok, znak obecności Boga na drodze Wyjścia Izraela oraz w namiocie Przymierza (por. Wj 13, 21-22; 14, 19. 24; 40, 34. 38).

Wschodnia liturgia Jutrzni Przemienienia głosi: «Niezmienne światło światła Ojca, o Słowo, w twoim jaśniejącym blasku widzieliśmy dzisiaj na górze Tabor światło, które jest Ojcem, oraz światło, które jest Duchem, światło oświetlające wszelkie stworzenie».

3. Ten tekst liturgiczny podkreśla trynitarny wymiar przemienienia Chrystusa na górze. Wyraźna jest bowiem obecność Ojca poprzez objawiający Go głos. Chrześcijańska tradycja dostrzega tam jednocześnie obecność Ducha Świętego poprzez odniesienie do podobnego wydarzenia, jakim był chrzest nad Jordanem, gdzie Duch zstępował na Chrystusa w postaci gołębicy (por. Mk 1, 10). Wydane przez Ojca polecenie: «Jego słuchajcie!» (Mk 9, 7) zakłada bowiem, że Jezus napełniony jest Duchem Świętym, dlatego też Jego słowa są «duchem i są życiem» (J 6, 63; por. 3, 34-35).

Można więc wstąpić na górę, by tam się zatrzymać, oddać się kontemplacji i zanurzyć się w tajemnicy Bożego światła. Tabor reprezentuje wszystkie góry prowadzące nas do Boga, zgodnie z ulubioną wizją mistyków. Inny tekst Kościoła Wschodniego zachęca nas do owego wchodzenia na górę i ku światłu: «Przyjdźcie narody, pójdźcie za mną! Wstąpmy na świętą i niebieską górę, zatrzymajmy się duchowo w mieście Boga żywego i wpatrujmy się w duchu w Bóstwo Ojca i Syna, jaśniejące blaskiem w Jednorodzonym Synu» (troparion na zakończenie Kanonu św. Jana Damasceńskiego).

4. W Przemienieniu nie tylko kontemplujemy tajemnicę Boga, przechodząc ze światłości do światłości (por. Ps 36 [35], 10), lecz zostajemy wezwani do słuchania skierowanego do nas słowa Bożego. Ponad słowem Prawa u Mojżesza i proroctwa u Eliasza rozbrzmiewa słowo Ojca, odsyłające do głosu Syna, jak przed chwilą przypomniałem. Przedstawiając «umiłowanego Syna», Ojciec wzywa, aby Go słuchać (por. Mk 9, 7).

Komentując scenę Przemienienia, Drugi List św. Piotra wyraźnie podkreśla słowa Ojca. Jezus Chrystus «otrzymał (…) od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: ‘To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie’. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej. Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach» (2 P 1, 17-19).

5. Oglądanie i słuchanie, kontemplacja i posłuszeństwo stanowią więc drogi prowadzące nas na świętą górę, na której Trójca Święta objawia się w chwale Syna. «Przemienienie daje nam przedsmak chwalebnego przyjścia Chrystusa, ‘który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała’ (Flp 3, 21). Przypomina nam również, że ‘przez wiele ucisków trzeba nam wejść do Królestwa Bożego’ (Dz 14, 22)» (KKK, 556).

Jak sugeruje duchowość Kościoła Wschodniego, liturgia Przemienienia ukazuje w trzech apostołach — Piotrze, Jakubie oraz Janie — ludzką «triadę» kontemplującą Boską Trójcę. Podobnie jak trzej młodzieńcy w piecu ognistym z Księgi Daniela (3, 51-90) liturgia «błogosławi Boga Ojca Stwórcę, wysławia Słowo zstępujące im na pomoc i zmieniające ogień w rosę, i wychwala Ducha Świętego, darzącego wszystkich życiem przez wieki» (Jutrznia święta Przemienienia).

My również modlimy się do Chrystusa przemienionego słowami Kanonu św. Jana Damasceńskiego: «Uwiodłeś mnie budząc pragnienie Ciebie, o Chryste, i przemieniłeś mnie Twą Boską miłością. Spal moje grzechy w ogniu niematerialnym i zechciej napełnić mnie Twą słodyczą, abym przeżywając wielką radość, sławił Twoje objawienia».

Do Polaków uczestniczących w audiencji generalnej:

Dzisiejsza katecheza ukazywała związek pomiędzy zmartwychwstaniem a przemienieniem Pańskim. Przemienienie Pańskie było jak gdyby zapowiedzią, figurą, najbliższą figurą zmartwychwstania. Objawiła się w nim Trójca Święta — Ojciec, Syn i Duch Święty. Ojciec, który wskazując na Syna tym, którzy uczestniczyli, to znaczy uczniom, mówi: «Oto Syn mój najmilszy, w Nim mam upodobanie». To wszystko było przygotowaniem do wydarzeń Wielkiego Tygodnia, do męki Chrystusa, śmierci i zmartwychwstania. Szczęść Boże wszystkim pielgrzymom z Polski!

 

opr. mg/mg

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/ag_26042000.html

Przemienienie Pańskie

dodane 2006-08-08 14:50

Termin “Przemienienie Pańskie” nie jest adekwatny do greckiego słowa metemorfothy, które ma o wiele głębsze znaczenie. Kiedy słowo “przemienienie” oznacza zjawisko zewnętrzne, to słowo greckie sięga w istotę zjawiska.

Przemienienie Pańskie   Przemienienie
A Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła

Święto odmiany losu

 

Uroczystość Przemienienia Pańskiego na Wschodzie spotykamy już w VI wieku. Była ona największym świętem w ciągu lata. Jej charakter można porównać z naszą uroczystością Chrystusa Króla. W tym bowiem wydarzeniu pokazał Chrystus swoim Apostołom, że jest Synem Bożym, Panem nieba i ziemi.

Na Zachodzie jako święto obowiązujące dla całego Kościoła wprowadził je papież Kalikst III z podziękowaniem Panu Bogu za odniesione zwycięstwo oręża chrześcijańskiego pod Belgradem w dniu 6 sierpnia 1456 roku. Wojskami dowodził wódz węgierski Jan Hunyadi, a tym który całą obronę i bitwę przygotował, był św. Jan Kapistran. Jednak lokalnie obchodzono to święto na Zachodzie już w VII wieku. W Polsce święto znane jest w XI wieku.

Wierni najczęściej treść tego święta rozumieją jako moc Jezusa w odmienieniu złego losu. Dlatego tak licznie, zwłaszcza w niektórych stronach nawiedzają tego dnia kościoły, aby uprosić dla siebie odmianę złego losu i ubłagać błogosławieństwo Boże. Być może, dlatego tak wiele powstało także w Polsce kościołów pod tym wezwaniem. Istniało w Polsce także wiele sanktuariów pod tym wezwaniem, np.: w Dźwierznie, Osielsku, Krasnymborze, w Małym Płocku, w Jedwabnym, Perlejewie, Piątnicy, Raciążu, Rajgrodzie, Sarnowie, Turośli, Wąsoszu. Najczęściej spotyka się obraz-kopię wizerunku, który wyszedł spod ręki Tycjana. Lud wszakże nie tyle spieszy do cudownych obrazów, ile ze względu na samą tajemnicę Przemienienia Pańskiego, po której się spodziewa odmiany na lepsze własnych losów.

Jest prawdą, że Pan Jezus jest mocen odmienić nasz los. Ma przecież wszystko w swoim ręku. Ale prawda dzisiejsza ma jeszcze jeden, jakże radosny, eschatologiczny aspekt: Przyjdzie czas, że Pan odmieni nas wszystkich. Nawet nasze ciała w tajemnicy zmartwychwstania ciał uczyni uczestnikami swojej chwały. Dlatego święto dzisiejsze jest dniem wielkiej radości i nadziei, że nasze przebywanie na ziemi nie będzie ostateczne, że przyjdzie po nim nieprzemijająca chwała; jeśli nie stracimy wiary w Chrystusa i będziemy Mu ufali.

Ale Przemienienie Pańskie to nie tylko pamiątka dokonanego faktu. To nie tylko nadzieja także naszego zmartwychwstania i przemiany. To równocześnie nakaz rzucony przez Chrystusa, to zadanie wytyczone Jego wyznawcom. Warunkiem naszego eschatologicznego przemienienia jest stała przemiana duchowa, wewnętrzne, uparte naśladowanie Chrystusa. Ta przemiana w zarodku musi mieć podstawę na ziemi, by do pełni jej uwieńczenia mogła dojść w wieczności. W drodze ku wieczności musi być wyznawca – uczeń Pana Jezusa wyczulony na działanie Jego łaski, musi być Mu wierny: myślą, słowem i chrześcijańskim czynem.

O tym, co Przemienienie może objawić

Ks. Grzegorz Strzelczyk

Na tle przepełnionej symbolami podniosłej sceny Przemienienia św. Piotr – zupełnie zagubiony i wspominający coś o namiotach – może irytować lub śmieszyć. Jednak poprzez tę postać przebija głęboka prawda o ludzkiej bezradności wobec Bożej tajemnicy…

Możemy spróbować wyobrazić sobie, co przeżywali towarzyszący Jezusowi owej nocy Piotr, Jan i Jakub. Oto weszli na górę, aby się modlić. Czynili tak wiele razy. I pewnie jak wiele poprzednich razy posnęli, podczas gdy sam tylko Jezus trwał na modlitwie. Jednak przebudzenie nie było już takie zwykłe: ujrzeli Jezusa o przemienionym obliczu, w lśniących szatach, a wraz z Nim Mojżesza i Eliasza. Ten widok musiał wywołać lawinę skojarzeń ze scenami ze Starego Testamentu. Zmiana wyglądu Jezusa musiała mieć związek z niezwykle intensywną obecnością Boga. A Mojżesz i Eliasz to osoby, które doświadczyły bodaj najgłębszych i najbardziej bezpośrednich spotkań z Bogiem, jakie kiedykolwiek dane było przeżyć człowiekowi – pierwszy rozmawiał z Nim ”twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem” (Wj 33,11), drugi przeżył niezwykłe doświadczenie na górze Horeb, kiedy to rozpoznał Boga po szmerze łagodnego powiewu (1 Krl 19,11nn).

Dotykając tajemnicy

Apostołowie musieli sobie natychmiast uświadomić, że są świadkami takiego właśnie wydarzenia w życiu Jezusa. I nie tylko świadkami, ale jakoś i uczestnikami. A taka świadomość musiała wywołać zmieszanie… Piotr zdołał tylko zawołać: ”Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. A Łukasz Ewangelista opatrzył te słowa druzgocącym komentarzem: ”Nie wiedział bowiem, co mówi” (Łk 9,33).

Rzeczywiście, Piotr nie mógł jeszcze w pełni zdawać sobie sprawy z tego, co się działo. Jak dotąd wyglądało na to, że Jezus przeżywa intensywne doświadczenie Bożej obecności, jak kiedyś Mojżesz czy Eliasz. Ale już za chwilę miało się okazać, że chodzi o coś znacznie więcej: oto z obłoku, który osłonił Jezusa, odezwał się głos: ”To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! ” (Łk 9,35). A zatem nie chodziło tylko o zbliżenie człowieka Jezusa do Boga! Ten człowiek jest Synem Bożym, czyli Bóg jest obecny nie tyle dla Niego, ile w Nim!

Boży głos odkrył wreszcie prawdziwe znaczenie całej sceny. Oto na krótki moment została ujawniona w uchwytnych znakach tajemnica tożsamości Jezusa. Przemiana oblicza, lśniące szaty, obecność mężów Starego Testamentu, obłok i głos wskazały na to, że Jego człowieczeństwo jest miejscem Bożej obecności. Że ten, którego powszechnie uważano za syna Józefa z Nazaretu, jest w rzeczywistości Synem Najwyższego…

Czy Apostołowie natychmiast zdali sobie sprawę z tego, jak daleko sięgają konsekwencje tajemnicy, której rąbek został przed nimi odsłonięty? Nie wiemy. Św. Łukasz zanotował tylko, że ”zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmiali o tym, co widzieli” (Łk 9,36). W każdym razie Przemienienie dawało im szansę na nowe, głębsze zrozumienie samego Jezusa, tajemnicy Boga oraz godności człowieka.

Jeżeli w sercach uczniów czaiło się ciągle jeszcze pytanie ”kim właściwie jest Jezus”, to po Przemienieniu znajdują się znacznie bliżej odpowiedzi. To ktoś większy niż Eliasz (a więc o wiele więcej niż prorok), większy niż Mojżesz (a więc o wiele więcej niż tylko nauczyciel). To Syn Boży w najmocniejszym znaczeniu tego słowa: Bóg nie tylko jest z Nim, nie tylko działa za Jego pośrednictwem, ale jest w Nim i przez Niego. A zatem ktokolwiek zbliża się do Niego, zbliża się do Boga samego… I nawet jeśli na co dzień nie wydarza się nic z tego, co przeżyli na górze Przemienienia, to przecież On pozostaje ten sam. I obecność Boga trwa w Nim, w Nim staje się dostępna dla wszystkich, którzy spotykają Jezusa.

Obraz Boga i człowieka

Odkrycie synostwa Bożego Jezusa musiało prowadzić też do bardzo poważnej zmiany w rozumieniu samego Boga. Bóg Izraela objawiony w Starym Testamencie był mimo wszystko Bogiem dalekim. To prawda – troszczył się o swój lud, włączał się w jego życie w kluczowych momentach. Jednak chwile Jego bliskości były niezmiernie rzadkie. Na co dzień pozostawał daleki. Codzienność Izraela kształtowało bardziej nadane przez Niego prawo niż Jego obecność. Ten obraz radykalnie się zmienił wraz z przyjściem Jezusa. Oto sam Bóg w swoim Synu schodzi w środek historii, w ludzką codzienność. Dzieli z ludźmi troski i radości. Pomaga przezwyciężać zło i cierpienie. Nawet prawo czyni bardziej ludzkim. Wraz z przyjściem Jezusa Bóg, którego imienia dotąd nie wolno było wypowiadać, którego kary się obawiano i którego potęga objawiała się przez wojny i kataklizmy, ukazuje zupełnie nowe oblicze: chce, by Go nazywano Ojcem, miast gniewu ofiarowuje przebaczenie, a potęgę okazuje, pochylając się nad bezradnymi…

Raz odkrywszy obecność Boga w człowieczeństwie Jezusa, Apostołowie nie mogli już patrzeć takimi samymi oczyma na samo człowieczeństwo. Oto człowiek stał się ”przestrzenią”, ”miejscem” zamieszkania Boga! Dotąd przecież człowieczeństwo kojarzyło się bardziej z grzechem, ze złem, z tym, co nieświęte. Tylko arcykapłan mógł raz w roku wejść do miejsca w świątyni, które zamieszkiwała Boża obecność: uważano, że człowiek nie jest jej godzien. Sądzono, że człowiek, który by ujrzał Boga, musi umrzeć, bo nie jest w stanie znieść olbrzymiego kontrastu pomiędzy świętością Boga i ludzką bylejakością. Nagle w Jezusie ta niezmierzona odległość została skrócona. Przynajmniej w tym jednym przypadku człowiek stał się godzien być miejscem Bożej obecności. Zastąpił świątynię! A jeśli to było możliwe w tym jednym przypadku, to może podobne jest przeznaczenie każdego człowieka?

Nie wiemy, jak daleko Apostołowie poszli za tym pytaniem w owych dniach. Spoglądając jednak w jego kontekście na scenę Przemienienia po prawie dwóch tysiącach lat, nie sposób nie pomyśleć, że odsłoniła ona jakoś najgłębsze przeznaczenie każdego człowieka. Czyż owo rozświetlone Bogiem, przemienione człowieczeństwo Jezusa nie jest w rzeczywistości obrazem człowieczeństwa, jakie Bóg wobec każdego z nas zamierzył? Człowieczeństwa, za jakim tęsknimy, za jakim wzdychamy, którego oczekujemy? Czy Przemienienie nie było pierwszym znakiem rozpoczętego wraz z Wcieleniem procesu przemiany ludzkości na wzór Syna Bożego, którego znakiem kolejnym było odmienione ciało zmartwychwstałego Jezusa? I czyż nie to miał na myśli św. Paweł, kiedy pisał: ”Nasza ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować” (Flp 3,20-11).

W sprawie przemienienia

W kalendarzu liturgicznym jest osobne święto Przemienienia Pańskiego. Przypada 6 sierpnia. Zrozumiałe, że wtedy czyta się podczas Mszy świętej opis wydarzenia na górze Tabor. Ale dlaczego fragment Ewangelii opowiadający o Przemienieniu Jezusa jest czytany co roku w drugą niedzielę Wielkiego Postu?

Najprostsza odpowiedź brzmi: ponieważ Wielki Post to czas szczególnej przemiany człowieka. To dni “metanoi”, radykalnej zmiany sposobu myślenia, przemiany ludzkiego serca.
Jaka jest istota tego przemieniania?

Po pierwsze – wiara, która nie stawia żadnych ograniczeń. Wiara na wzór i na miarę Abrahama. “Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za wielką zasługę”. Tę samą zasadę Bóg stosuje do każdego człowieka, który zdobędzie się na odwagę i całkowicie uwierzy. Z każdym zawiera przymierze. Abram otrzymał obietnicę “kraju od Rzeki Egipskiej aż do wielkiej rzeki Eufrat”. Chrześcijanin otrzymuje jeszcze większą obietnicę – królestwa Bożego. Cóż większego może obiecać Bóg?

Na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami. Nie tutaj znajduje się cel naszej wędrówki. Wszystko, co ziemskie, przeminie. Zarówno to, co dobre, co sprawia przyjemność, daje zadowolenie, przynosi satysfakcję, jak i to, co złe, niemiłe, niebezpieczne, trudne.

Przemienienie Jezusa na górze Tabor było zapowiedzią Zmartwychwstania. Zapowiadało przemianę Chrystusa. Po Zmartwychwstaniu Jego ciało różniło się od ciała człowieka. Jezus wchodził mimo drzwi zamkniętych, pojawiał się i znikał, umiał sprawić, by raz Go rozpoznawano, a innym razem nie rozpoznawano…

Podobną przemianę naszego ciała zapowiedział święty Paweł Apostoł. To Jezus, ten sam, który przemienił się w obecności Apostołów na górze Tabor, “przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować”.
Każdego czeka takie przemienienie, bo ojczyzna każdego jest w niebie, nie na ziemi.

W pierwotnym Kościele czas przed Wielkanocą był dla katechumenów szczególnie intensywnym przygotowaniem do przyjęcia sakramentu chrztu. Pierwszy sakrament otrzymywali w czasie liturgii Wigilii Paschalnej. Dokonywało się w nich wewnętrzne przemienienie. Jednym z zewnętrznych znaków tego przemienienia była biała szata, którą otrzymywali.

Znak białej szaty pojawia się także w czasie Przemienienia Jezusa: “Jego odzienie stało się lśniąco białe”.

Biel kojarzy się z czystością i z niewinnością. Chrzest obmywa człowieka. Gładzi grzech pierworodny, a jeśli przyjmuje go człowiek dorosły, także wszystkie inne grzechy, które do momentu chrztu popełnił.
Chrzest jest przemienieniem człowieka. Początkiem wielkiego procesu przemienienia, który trwa przez wszystkie następne dni. Jak świadkowie Przemienienia Pańskiego ochrzczony otrzymuje dar wiary w Jezusa Bożego Syna. Jest adresatem słów: “To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie”. Jak świadkowie Przemienienia staje się członkiem wspólnoty połączonej wiarą w Niego. I dobrze mu jest w tej wspólnocie. Jak świadkowie Przemienienia otrzymuje udział w tajemnicy Krzyża Chrystusowego.
Podczas chrztu człowiek nie tylko doznaje oczyszczenia, nie tylko zostaje włączony we wspólnotę Kościoła, nie tylko zostaje umocniony, ale także otrzymuje misję do wypełnienia. Jego zadaniem jest dawanie świadectwa. Na górze Tabor Bóg Ojciec dał świadectwo o swoim Synu. Apostołowie, którzy uczestniczyli w wydarzeniu, długo zachowywali milczenie i nikomu o niczym nie mówili. Przyszła jednak pora, że zaczęli dawać świadectwo nie tylko o Przemienieniu Pańskim, ale przede wszystkim o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Nieśli innym szansę przemienienia.

http://liturgia.wiara.pl/doc/418978.Przemienienie-Panskie/8

Na górę drogą w dół

Augustyn Pelanowski OSPPE

Droga ku przemianie w Chrystusie wiedzie przez powolne wspinanie się nie tyle ku szczytom doskonałości, co raczej ku głębiom poznania swej samotności i pustki. Dopiero za nią widać Oblicze Szczęścia. Jest to szczyt nieoszczędzania siebie w miłości. To szczyt, który jest otchłanią i przepaścią. Sam Bóg nie oszczędził swojego Syna, i chociaż Golgota to góra, w sercu Jezusa była dolina ciemności i opuszczenia. Gdy Abraham wchodził krok po kroku po zboczu góry Moria, schodził w opuszczenie, w przepaść serca. Szczytem jego przemiany było jednocześnie duchowe opuszczenie. Dla Boga i dla Abrahama szczyt miłości oznaczał przepaść utraty najukochańszej osoby – syna!

Na taki szlak duchowego wędrowania Jezus zabrał apostołów. Zabiera i Ciebie, jeśli tylko chcesz być tak blisko, jak blisko byli Jan, Jakub i Piotr. Nie wszystkich zabrał tak wysoko i jednocześnie tak głęboko. Jezus był porywającą osobą. Seorsum solos, czyli każdego samotnie wprowadzał w tę samotność, poza którą jest dopiero pełnia Obecności. Naczynie musi być puste, by mogło być napełnione. Serce musi być samotne i opuszczone, by mogło doznać olśnienia Obliczem Boga. Na audiencję przed oblicze władcy do sali pałacu królewskiego wchodzi się samotnie. Droga z Jezusem dla każdego z tych trzech była duchową edukacją. Najpierw poznali swą pustkę i samotność, aby odkryć pełnię ojcowskiego serca, wpatrując się w Oblicze swego Nauczyciela.

Ktoś, kto nie poznał swej pustki i samotności, nie może pomóc innym przejść tą samą drogą do Boga. W tej tajemnicy nie tylko mieści się sens celibatu, ale też sens opuszczenia, jakiego doświadczają ci, którzy zostali porzuceni przez małżonka, sens wdowieństwa, sens odtrącenia przez innych, sens i wartość jakiegokolwiek osierocenia.

Pustka to pierwszy krok do pełni. Jak wielu z nas mówi: czuję się pusty, niepotrzebny nikomu i nienadający się do niczego! Z powodu takiego doświadczenia ludzie wkraczają na dwie drogi: uzależnień od jedzenia, alkoholu, internetu, seksu, pracy itd. albo na drogę coraz głębszego wznoszenia się ku odkryciu ojcostwa Bożego. Dopóki szukamy szczęścia w świecie zewnętrznym, poza drogą przez własną ciemność do światła Oblicza Bożego, jesteśmy zagrożeni uzależnieniem. Jesteśmy ogarnięci pragnieniem czegoś bardziej ekscytującego niż to, co przynosi życie. Ale kiedy to zdobywamy, stajemy się pochwyceni i zniewoleni. Pojawia się zagubienie i jeszcze większa rozpacz, bo poza Obliczem Boga żadna inna twarz nie daje nasycenia. Być może podejmujesz ciągle próby oszukania swej pustki czymkolwiek lub kimkolwiek, doświadczając w efekcie jeszcze większego wstydu. Co kilkanaście minut telewizja wmawia nam reklamami, że pełnia szczęścia jest na wyciągnięcie ręki wypełnionej banknotami. Tymczasem nic innego i nikt inny nie wypełni twojej pustki, tylko wędrówka przez swoją pustkę ku pełni Bóstwa w Jezusie.

http://liturgia.wiara.pl/doc/420130.Przemienienie-Panskie-ABC/2

Cichy krzyk Boga

Augustyn Pelanowski OSPPE

Drugi temat postu to PO- WOŁANIE. Jest ono oznaką zbawienia. Zwykle to słowo kojarzymy jedynie z powołaniem do stanu duchownego. To oczywisty błąd. Jesteśmy wszyscy powołani do zbawienia, ale to powołanie przybiera różne formy: samotności, małżeństwa, kapłaństwa, czy wreszcie stanu życia konsekrowanego.

Powołanie to cichy krzyk Boga do oddalonego człowieka. Bóg wzywa nas nie dzięki naszym czynom, ale z darmowej łaski – łaski, na którą nikt nie zasługuje, ale ją otrzymuje. Ów krzyk jest cichszy niż szept matki nad czołem uśpionego dziecka. Jest jednak głośniejszy niż grom, uderzający tuż obok nas z burzowych obłoków!

Początek powołania jest zawsze taki sam jak u Abrama: wyjdź z Ur, wyjdź z ziemi rodzinnej, z domu swego ojca. Chodzi o wyjście z ziemskich pożądań, o wydobycie się spod warstwy zabrudzenia ziemią, brudem, błotem, które stały się bliższe niż rodzina. Wreszcie z domu ojca – z ojcostwa naturalnego do odkrycia ojcostwa nadprzyrodzonego. Nie bez powodu dodano, że miasto, z którego rozpoczęło się powołanie Abrama, nazywało się Ur, czyli „piec”– symbol piekielnej atmosfery, która przybiera pozory „domowego ciepełka”. Do zła przyzwyczajamy się bowiem jak do komfortu, bez instrukcji i przymusu.

Drugi krok to trudy i przeciwności – walka o wytrwałość w przylgnięciu do Słowa Jezusowego i Jego sakramentalnych dłoni. Jedynie Jezus wyprowadza nas na górę, na Tabor przemiany. Tam możemy odczuć tak wielkie dobro, że sam Piotr zawołał: „dobrze, że tu jesteśmy”. Najlepiej jest nam z Bogiem, z Jezusem, w obłokach świetlanych, w chmurach szczęścia, które otaczają jedynie tych, co to wyrzekli się dołującej rozpusty ziemi.

Trzy kroki powołania – wyjście, wytrwanie, przemiana – to temat do medytacji, która nie powinna być dla Ciebie jedynie czymś w rodzaju reportażu biblijnego, lecz zaniepokojeniem sumienia, podrażnieniem umysłu do wglądu w siebie i w swą historię: Czy masz już za sobą wyjście? Czy trwasz przy Bogu mimo trudów i przeciwności? Czy pragniesz tylko przemienić twe wyobrażenia o szczęściu?

Piotr bez nutki udawania wyrzekł słowa zadowolenia z przebywania z Jezusem: „dobrze, że tu jesteśmy”. To nie był okrzyk turysty, który podziwia piękne widoki. To zdefiniowanie szczęścia – odwiecznego celu nie tylko filozofów. To odnalezienie szczęścia i odnalezienie przez szczęście! Człowiek może być szczęśliwy tylko z Bogiem, ale i Bóg potwierdził, że bycie z człowiekiem, dzięki człowieczeństwu Syna Bożego, jest dla Boga szczęściem: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. Okazuje się, że nie tylko Bóg jest niebem dla człowieka, ale i człowiek może być niebem dla Boga.

http://liturgia.wiara.pl/doc/420130.Przemienienie-Panskie-ABC/5

Nierozerwalne więzy

Augustyn Pelanowski OSPPE

Przemienienie dokonało się dlatego, abyśmy zostali nasyceni Chwałą Świata, Który Ma Nadejść. Nie dziwi mnie, że Jezus włożył wiele trudu, by przywiązać uczniów do siebie. Więzy miłości są nie do zerwania! Są silniejsze niż śmierć!

Czytałem o hinduskim ojcu, który w czasie powodzi rzeki Narbady przywiązał swoje dzieci sznurem na przegubach ich rąk i rzucił się w nurt. Kiedy przepłynął, nakazał dzieciom również przedostać się na brzeg. Ciągnął je sznurem, choć one zanurzały się w wodzie i prawie pogrążały w nurcie, tracąc nadzieję, że swoimi wątłymi rączkami zdołają pokonać potęgę żywiołu. Jednak siła ojca i przywiązanie dzieci sznurem pozwoliły mu wszystkie uratować.

Myślę, że podobnie Jezus nas do siebie przywiązuje. I siebie do nas, aby nas pociągnąć do nieba, poprzez szalejące koleje losu, które jak powódź nas zalewają i porywają, grożąc zatopieniem na dnie istnienia! Po to Jezus był z uczniami na ziemi, aby oni z Nim byli w niebie. Przemienienie odsłania tę wolę zaprowadzenia człowieka wyżej niż najwyżej – do Świata, Który Ma Nadejść! Niebo jest naszą przyszłością, naszym celem. Ziemia to za mało dla człowieka. Jezus chce, aby wszyscy zostali pociągnięci do Jego królestwa. Dlatego zaprowadził ich na górę, osobno, i tam odsłonił im prawdę o Świecie, Który Ma Nadejść. Pociągnął ich do nieba.

Przemienienie przypomina nam o najważniejszym pytaniu człowieka: po co żyjemy? Tylko po to, by dojść do szczęścia w Bogu. Człowiek jest stworzony po to, by był szczęśliwy w Bogu i czerpał przyjemność z Jego chwały. Miejscem, w którym jest to jedynie możliwe, jest Świat, Który Ma Nadejść. A drogą jest ten świat – Świat, Który Ma Odejść. Bóg najpierw pozostawił znaki i ślady, po których mieliśmy iść do świata przyszłego – przykazania. Zniszczyliśmy je błotem nieprawości i powodzią kłamstw. Pozostał tylko sznur Jego miłości.

Ten świat został nie tylko naznaczony śladami Boga, czyli przykazaniami, ale też znakami Jego szczęścia, którymi są przyjemności, jakie istnieją na tym świecie. Bóg stworzył je po to, by przypominały o szczęściu tamtego świata. My jednak uczyniliśmy z nich cel naszego życia i to nas najbardziej unieszczęśliwiło. Postąpiliśmy jak ktoś, kto ma fotografię ukochanej osoby i na niej się zatrzymał, zapominając o poszukiwaniu ukochanej osoby. Jednak fotografia jej nie zastąpi, lecz pogłębi tęsknotę do poziomu rozpaczy! I tak się z nami dzieje, bo uganiamy się za przyjemnościami jak za fotografiami, a zapominamy o szczęściu, które jest ukryte w Osobie Jezusa. Uganiamy się za tym, co tylko miało odsyłać nasze serce do Boga. Uczyniliśmy z tego nasze bóstwa i dlatego cierpimy. Celem tego świata jest być dla człowieka ścieżką. Na tej ścieżce mamy jedno zadanie: tak związać się z Bogiem przez Jezusa Chrystusa, by nasze więzy, jak sznury, mocno nas ciągnęły do Świata, Który Ma Nadejść!

http://liturgia.wiara.pl/doc/420130.Przemienienie-Panskie-ABC/7

 

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
6 sierpnia
Błogosławiony Oktawian, biskup
Oktawian urodził się w Quingey (na południe od Besançon we Francji) około roku 1060. O jego pochodzeniu i młodości właściwie nic nie wiemy. Informacja o tym, jakoby był synem hrabiego Wilhelma II Zuchwałego, a bratem Gwidona, który został papieżem jako Kalikst II, nie jest pewne. Miał studiować teologię i prawo w Bolonii. W roku 1087 dowiedział się o poważnej chorobie ojca. Wybrał się wówczas w drogę, ale w Pawii otrzymał wiadomość o śmierci ojca. Uznał wtedy kontynuowanie podróży za bezcelowe i wstąpił w Ciel d’Oro do benedyktynów.
Dał się tam poznać jako mąż pełen gorliwości, popierający idee reformy kluniackiej. W roku 1129 powołano go na biskupstwo w Savonie. Rozwinął tam gorliwą działalność charytatywną, ale rządził niedługo – zmarł bowiem 6 sierpnia 1132 r. Przez długie wieki czczono go jako błogosławionego, nie starano się jednak o formalną aprobatę kultu. Udzielił jej dopiero Pius VI w r. 1793.
6 sierpnia
Święty Hormizdas, papież
Święty Hormizdas

Hormizdas urodził się w Frosinone (Włochy). Jego ojcem był Justus. Hormizdas był diakonem przy boku papieża św. Symmacha i jego następcą od 20 lipca 514 roku. Na Zachodzie rządził wówczas król Ostrogotów, Teodoryk, a na Wschodzie – cesarz Anastazjusz. Nowy papież rozpoczął rządy szczęśliwie. Udało mu się przerwać schizmę, która od roku 484 przez 30 lat rozdzierała Kościół. Chociaż bowiem nie było już antypapieża Wawrzyńca, to miał on jeszcze wielu zwolenników. Hormizdas umiał jednak swoim taktem pozyskać ich sobie – tak że powrócili do jedności w Kościele i uznali jego władzę.
Gorzej ułożyły się stosunki papieża z cesarzem wschodnio-rzymskim. Anastazjusz zażądał, by papież prosił go o zatwierdzenie objęcia przez siebie rządów. Papież wysłał wprawdzie do cesarza delegację, ale nie z prośbą o zatwierdzenie, sądząc słusznie, że byłoby to uzależnieniem się od cesarza, ale w sprawach ogólnych Kościoła. Cesarz, oburzony, nie przyjął delegacji. Papież wysłał ponownie delegację do biskupów wschodnich i do patriarchów. Cesarz przyjął to jako mieszanie się papieża bezpośrednio w sprawy jego poddanych. Kazał więc aresztować legatów i wykonać na nich wyrok śmierci.
Na szczęście po śmierci cesarza Anastazjusza sytuacja zupełnie się zmieniła. Nowy władca wschodnio-rzymski, Justyn I (517-528), widział w nawiązaniu bliższego kontaktu z papieżem możność nawiązania łączności z Zachodem, a przez to rozszerzenie swoich wpływów. Kiedy więc papież przysłał delegatów z gratulacjami, przyjął ich życzliwie. Polecił równocześnie patriarsze Konstantynopola, Janowi, by nawiązał stosunki z Rzymem. Wysłał też do papieża bogate dary. Do najcenniejszych należały dwa ewangeliarze, oprawne w złoto i drogie kamienie (519). Papież w odpowiedzi złożył także dary i ciepłe podziękowania.
Jeszcze bardziej zależało papieżowi na utrzymaniu łączności z hierarchiami i z panującymi krajów Europy. Wysyłał więc delegatów i listy do Francji, Anglii, Niemiec i Hiszpanii. Z polecenia papieża mnich rzymski, Dionizy, zebrał w jeden kodeks łaciński uchwały synodów Wschodu i Zachodu, rzymskich i greckich. Niestety cenne dzieło zaginęło.
Pełen zasług i w poczuciu, że dobrze wypełnił powierzone sobie kierowanie Kościołem Chrystusa, gorliwy papież zmarł 6 sierpnia 523 roku po 9 latach pasterzowania.
Z życiem św. Hormizdasa łączy się ważny problem celibatu w Kościele rzymskim. Papież bowiem miał syna. Był nim św. Sylweriusz, następca (choć nie bezpośrednio) na tronie papieskim. Rządził Kościołem Chrystusa świątobliwie w latach 536-537. Hormizdas został wybrany na papieża już jako człowiek żonaty, mający rodzinę. Miał więc jako człowiek świecki, czy też jako niższy duchowny, syna. Wiemy, że wśród samych Apostołów św. Piotr był żonaty, kiedy przystał do Pana Jezusa. Św. Paweł Apostoł jako zasadę stawia w swoich listach, by wybierać na biskupów mężów, którzy wykazali się dobrym prowadzeniem swoich domów, “mających dzieci karne i czyste” (1 Tm 3, 4; por. Tt 1, 6-9). Praktyka jednak wykazała, że żonaci duchowni nie trzymają się tradycji Kościoła, pochodzącej od samego Chrystusa. Z chwilą oddania się w służbę Chrystusowi i Jego Kościołowi, powinni troszczyć się przede wszystkim o wiernych. Dlatego Kościół na Zachodzie wprowadził powoli zwyczaj bezżeństwa kapłanów, a na Wschodzie bezżeństwa biskupów. Tak jest po nasze czasy. Zapewnia to całkowite oddanie się kapłana wiernym, zabezpiecza przed rodzinnymi intrygami i nie obciąża finansowo wiernych, którzy w niejednym wypadku musieliby ponosić ciężar utrzymania nie tylko kapłana, ale także jego rodziny.
Już papież św. Leon I Wielki (440-461) rozszerzył zakaz wstępowania w związki małżeńskie na subdiakonów. Z tego wynika, że Hormizdas był żonaty przed subdiakonatem, że przed przyjęciem święceń wyższych miał syna, który niedługo po jego śmierci został również papieżem. W latach późniejszych od duchownych wszystkich stopni Kościół na Zachodzie żądał celibatu (bezżeństwa) i tak jest obecnie.
Relikwie św. Hormizdasa złożono w bazylice św. Klemensa. Tam też znaleziono je w kamiennym sarkofagu w VI wieku. Znany archeolog Jan Chrzciciel de Rossi odkrył wiersz ku czci św. Hormizdasa, napisany przez jego syna, papieża św. Sylweriusza (+ 537).
 http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-06c.php3 

Perski papież – św. Hormizdas

dodane 2009-07-27 09:55

Piotr Drzyzga

Przyszedł na świat w miejscowości Frosinone w środkowych Włoszech. Osobliwe imię wskazuje na perskie korzenie – najpewniej jego matka pochodziła ze Wchodu.

Ów arystokrata zanim został wyświęcony na archidiakona, był żonaty i miał syna Sylweriusza – także późniejszego papieża. Gdy idzie o jego charakter, Hormizdasa cechowało wyjątkowo pokojowe nastawienie. Pozwolił przykładowo powrócić na łono Kościoła zwolennikom antypapieża Wawrzyńca. Na sercu leżało mu także pojednanie z Kościołami wschodnimi.

Udało mu się nawet zawrzeć ugodę z wyznającym monofizytyzm cesarzem Anastazjuszem I oraz nakłonić w 519 roku nowego cesarza, Justyna I oraz wschodnich hierarchów do podpisania papieskiego wyznania wiary. Jak pisał Kazimierz Dopierała o tym wydarzeniu: „po 35 latach rozdziału nastąpiła zgoda. Oświadczenie podpisane przez biskupów wschodnich jest powszechnie znane jako formuła Hormizdasa”.

Na marginesie warto zaznaczyć, że w 1870 roku „Sobór Watykański I, włączył formułę Hormizdasa do konstytucji dogmatycznej pastor aeternus – konstatował Dopierała w „Księdze papieży”.

Niestety, w czasie tak dobrze zapowiadającego się pontyfikatu „papieża Persa” pojawiło się także wiele trudniejszych momentów. Ot chociażby moment, w którym ówczesny patriarcha Konstantynopola, Jan II, dopisał pod wspomnianą tu przysięgą Hormizdasa słowa, z których wynikało, iż stary i nowy Rzym (czyli Konstantynopol właśnie) są sobie równe, czy też próby wprowadzenia przez mnichów scytyjskich nowej, niezgodnej z chrześcijańską nauką, formuły teopaschatycznej.

Do naszych czasów zachowała się ponad setka listów autorstwa tego papieża, który zmarł w Rzymie 6 sierpnia 523 roku…

http://kosciol.wiara.pl/doc/490897.Perski-papiez-sw-Hormizdas

piątek, 6 kwietnia 2012

List papieża Hormizdasa

Zachował się bardzo ciekawy list napisany przez papieża Hormizdasa /514-523/ skierowany do kapłanów Syrii. Papież czczony w Kościele katolickim jako święty znany jest przede wszystkim jako autor tzw. formuły Hormizdasa  ktora w jednoznaczny sposób określała pozycję biskupa Rzymu i która zakończyła schizmę patriarchy Konstantynopola Akacjusza. – ale to temat na osobny wątek.
Tutaj natomiast zajmiemy się kwestią listu który był odpowiedzią na skargę złożoną przez duchownych syryjskich.
Skomplikowana sytuacja, jaka nastąpiła na Wschodzie w wyniku wystąpienia i schizmy patriarchy Akacjusza spowodowała iż ci którzy okazali wierność Soborowi Chalcedońskiemu i podpisali formułę wiary, która należało zaakceptować, jeśli chciało sie pozostać w pełnej jedności z Rzymem, zostali narażeni na szykany ze strony monofizytów przeciwników Chalcedonu. Należeli do nich m. in. mnisi z prowincji Syria Secunda ze stolicą w Apamei.
List papieża jest odpowiedzią na skargę mnichów jaką ci skierowali do biskupa Rzymu. Informowali w niej papieża o tym co ich spotkało podczas pielgrzymki do sanktuarium Św. Szymona Słupnika. W czasie drogi zostali napadnięci przez zbirów nasłanych przez patriarchę Antiochii Sewera. Wielu z nich zginęło, pozostali szukali azylu w świątyniach. Pomimo tego nadal byli nękani. Zrozpaczeni mnisi udali się więc do Konstantynopola w celu poskarżenia się cesarzowi Anastazemu. Niestety tutaj potraktowano ich obelżywie. Tak więc ostatnia nadzieje pokładali w interwencji papieża. Jego zatem błagają, by wystąpił energicznie w ich obronie, gdyż to na nim spoczywa obowiązek przyjścia z pomocą pokrzywdzonym, jako, że jego ustanowił Chrystusa “Księciem Pasterzy, Nauczycielem i Lekarzem dusz oraz Głową wszystkich”. Sprzeciw papieża wobec gwałtu ma skuteczną moc, gdyż płynie z władzy związywania i rozwiązywania, która papież otrzymał od Boga.. Na zakończenie listu nadmieniają iż szykany te spotkały ich za wierność Stolicy Apostolskiej.

Na tę skargę papież odpowiada listem datowanym na 9 lutego 518 roku. Papież zdaje sobie sprawę z tego, że pomoc jego ograniczyć się może tylko do modlitwy i zachęty do wytrwania . Niemniej czyni to bardzo wyraźnie, zachęcając do wytrwałości i przypominając o tym, że walka toczy się o fundamenty wiary katolickiej. Nie wymieniając imienia cesarza, Hormizdas wyraźnie karci mieszanie się władcy w sprawy Kościoła. Do zarządzeń w kwestiach religijnych, jeżeli są one błędne, nie należy się podporządkowywać.

Papież św. Hormizdas 514 – 523

Hormizdas, kapłanom, diakonom i archimandrytom Syrii II

1. Przeczytałem list Waszych Miłości, w którym z boleścią przedstawiacie wściekłość wrogów Boga i gwałtowne prześladowania ze strony niewiernych, którzy – gdy odżył ich duch – znów nienawidzą Boga, niegodziwie prześladując Ciało Chrystusa. Uznając waszą stałość, błogosławię Boga, który wśród takich przeciwności podtrzymuje wiarę swych żołnierzy. Rozważając w sercu wstrząsy, jakich doznaje Kościół, i uciski jego sług, wołam słowami Proroka: “Powstań Panie, Osądź swą sprawę. Pomnij na zniewagi sług twoich, którymi cały dzień obrzucają ich głupcy!” /Ps 73,22/. Dodaję jeszcze z przekonaniem: “Nie zapomnij głosów proszących Cię, gdy ciągle powstaje przeciw Tobie pycha ich wrogów” /Ps 73,23/. Jak bowiem należy nam trwać w stałości wiary, tak nie wypada wątpić o sprawiedliwości Bożego sądu.

2. To nie nowy, Bracia, ucisk Kościoła, a jednak gdy (Kościół) jest poniżany, to przez to wzrasta, a gdy sądzi się, że przez doznane szkody bywa osłabiany, to przeciwnie – wzmacnia się.
Zwyczajnie bywa u wyznawców Boga, że śmierć ciał umacnia życie dusz. Tracą to, co znikome, zyskują to, co wieczne. Prześladowanie doświadcza człowieka, a to staje się powodem zasługi.
Głupi i w ślepocie swej szalejący prześladowcy nie wiedzą, że ci, których wyrwali z doczesnego życia, sa w rzeczywistości doprowadzani do Królestwa Niebieskiego. Ponieważ nawet wśród niebezpieczeństw są pociechy i cierpienia, a dzielności w zapasach oczekuje Ten, który jest rozdawcą wielkich nagród. Bo czy jest taki, który by się nie załamał w nieszczęściach, gdyby nie miał pociechy w przyszłych nagrodach? Owa nadzieja nie pozwala upadać na duchu, osładza gorycz utrapień pięknem cnoty. Któż bowiem znając cenę przyszłej nagrody trzymałby się kurczowo dóbr doczesnych? Któż nie bałby się utraty życia, jeśliby się nie zastanowił co w zamian za jego utratę otrzyma?

3. Trwajcie, Moi Drodzy, zachowując niewzruszoną wiarę i cnotę stałości, bo zwiastują one zbawienie i niebieską nagrodę. Zważcie, jak wielkie jest to, do czego my niegodni jesteśmy powołani. Niech nas nie wtrąca w gnuśność wrodzona słabość, albowiem Ten, który nas woła, jest wiernym oddawcą i dzielnym Wspomożycielem. Niech nas nie zwodzi nadzieja doczesnej pomyślności, ani rzeczy łatwe czy przyjemne, albowiem nie rozkosze, nie puste rzeczy, obiecuje nam nasz Pan. Nie obiecuje wygody, ale istotną nagrodę. Gdyby nie było troski o cnotę, to gdzież miejsce na nagrodę, na pochwałę i prawdziwy pokój? Brama do nieba jest ciasna i tylko niewielu wypróbowanych ma do niej przystęp. Czyż nie są to pierwsze słowa nauki Pana: “Będą was prześladować i biczować w synagogach” /Mt 10,17/? Napisano też: “W cierpliwości posiądziecie wasze dusze” /Łk 21,19/. Czuwajmy, abyśmy przez niecierpliwość ich nie stracili. Chrystus Pan jako pierwszy wstąpił na krzyż ucząc cierpliwości i dając przykład tym, ktorym przede wszystkim przychodzi z pomocą. On sam uczy nas znosić cierpienia i uciski, trwając mocno wobec trucizny szalejących wrogów i stosownie do uciążliwości przesladowań dając koronę wiecznego królestwa.
Zważcie, jak to wychwala starożytna historia waleczność Machabeuszów, jaka czcią otaczany jest Juda i zastęp jemu wiernych braci, jak czci sie stałość tego ludu. Wszystkie te wykazane w obronie Prawa Mojżeszowego cnoty są figurą i cieniem przyszłych dóbr. U naszych Ojców widzimy, dotykamy i doświadczamy tego, za czym idziemy. Czegóż mamy nie uczynić, by stanąć na wysokości zadania? Czego odmówić prawdzie? Czego nie oddać w darze Zbawicielowi?

4. Chętnie więc uczestniczymy z wami w trwaniu we wierze. Mówi bowiem Salomon: “Błogosławiony, który mówi słowa do ucha chętnego słuchacza” /Syr 25,9/.  Prawdziwą radością jest przemawianie do pragnących słuchać i zachęcanie do postępowania prawą drogą tych, którzy nie stawiają oporu. Jako rękojmię uważamy wasze wyznanie w liście, że stronicie od kontaktów z odstępcami od wiary i wiernie trzymacie się dogmatów i nakazów Stolicy Apostolskiej.
Wprawdzie późno weszliście na drogę prawdy, lecz błogosławiony jest Bóg, który nie jest pamiętliwy, który chłoszcze, ale i leczy, i nie pozwoli, aby jego owczarnia ciągle cierpiała, od żarłoczności zasadzających sie wilków, który postępuje nieśpiesznie, ale nie zaniedbuje ani poddania próbie swych wiernych, ani nie zapomina o ich zbawieniu.
Cóż więc dziwnego, że okrutny i żarłoczny wróg zaatakował owce rozproszone, pozostawione bez swego jedynego, prawdziwego Pasterza? Ci, którzy opuszczają Tego, który może ich chronić, sami sie wystawiają na niebezpieczeństwo i doznają ran.

Sanktuarium Św. Szymona Słupnika w Syrii – stan dzisiejszy

5. Przynajmniej więc trwajcie mocno na drodze wskazanej przez Ojców, do których powróciliście. Miłosierdzie Boże doliczy do waszej nagrody to, żeście spowodowali poprawę innych i doprowadzili ich do prawdy, lecz sami starajcie się być daleko od bagna, w którym ugrzęźli heretycy. Strząsając nawet brud prochu, miejcie w potępieniu wszystkich odstępujących od apostolskich dogmatów, bo nie może być żadnej łączności  ciemności ze światłem, ani też więzi kroczących prostą drogą z tymi, którzy przez błąd z niej zboczyli. Należy się trzymać więzów wiary i unikać kontaktów z perfidnymi według słów Apostoła: “Jak jednego ducha jest ten, kto się łączy z Panem, tak jedno ciało z ladacznicą stanowi ten, kto do niej przylgnął” /1 Kor 6,16-17/. Niech więc ukochają cnotę klasztory i im bliscy, ktorych przedtem pogrążyła w mrokach błędu niegodziwość. Niech mają zawsze przed oczyma, na ustach i w rękach prawdy wiary, które nakazujemy wam strzec. Niech codziennie łączą was w zachowywaniu wiary wasze czcigodne zebrania.

6. Byłoby gadulstwem przytaczać wam wszystko w szczegółach, a więc Sobór Chalcedonski – wyraz prawdziwej wiary, i zasady czcigodnego Leona, tak jakby wyjęte z serca samych Apostołów. Trzeba je znać i strzec jak sztandarów wiary, jako przedmurza prawdy. Przez nie poznaje się Chrystusa, one są gwarancją i nadzieją naszego zbawienia. To jest fundament, jak to czytamy u Apostołów. Sam siebie oszukuje, kto próbuje wznosić budowlę dodając do drewna siana poddającego się łatwo żarłoczności ognia.
To sobory zniweczyły trucizny Nestoriusza i Eutychesa, który wbrew zbawczemu miłosierdziu Bożemu, przedstawiając swe błędne wywody różnią się w twierdzeniach, a zgadzają w swej bezbożności. Pierwszy z nich nie uznając, iż Maryja Dziewica jest Bożą Rodzicielką rozdziela to, co w Panu zostało zjednoczone. Drugi natomiast, zaciemniając to, co jest właściwe i jasne odnośnie zjednoczonych natur w Chrystusie, niweczy tajemnice naszego Odkupienia. Jeden idzie za sektą Fotyna, drugi łączy w bluźnierskim pokrewieństwie niedorzeczności Manesa.

7. Drodzy Bracia! Brońcie się przed tym mężnie używając mocy ducha i zwalczajcie bezbożność tych heretyków, którzy wpadli w ich błędy! W obronie prawdy bowiem nie powinno być wahań. Bo z jakąż gorliwością winniśmy miłować zbawienie, gdy widzicie, jak oni kochają to, co wiedzie do zguby. Czyż nie byłoby wstydem tylko gnuśnie lgnąć do prawdy, gdy tamci tak usilnie bronią swoich błędów?
Twórcy owych nieszczęść, które wspominamy, prześladują postanowienia soborów swoimi rzekomo słusznymi potępieniami. Toteż równocześnie upominamy ich zwolenników, których Stolica Apostolska uważa również za heretyków, jak wynalazców tychże błędów i łączy ich z innymi błędnowiercami: Dioskurem, ojcobójcą Tymoteuszem, Piotrem Aleksandryjskim, Akacjuszem – biskupem Konstantynopola z jego zwolennikami, a także Piotrem Antiocheńskim podobnym tak co do wyznawanych błędów, jak i co do imienia, jak również Sewerem z Antiochii – wspólnikiem tejże trucizny, Ksenajaszem z Hieropolis, Cyrusem z Edessy i Piotrem z Apamei. Ich wszystkich należy potępić za to, że gubią siebie i innych, bo tkwią uporczywie w brudach swoich przekonań i uczą tego samego tych, którzy do nich przystali i skalali ich swoją zarazą.

Manuskrypt Biblii w j. syryjskim tzw. Peszitta – IV w.

8. Odrzućcie – upominam was ogólnym zbawiennym poleceniem – to wszystko, co w jakichkolwiek komentarzach sprzeciwia się zasadom ustanowionym przez Ojców. Niech nikt was nie zwodzi niezgodnymi z wiarą nakazami czy zarządzeniami, bo jeśli są ludźmi świeckimi, nie mogą rządzić Kościołami; bardziej przystoi im samym się uczyć, niż pouczać innych. Niegodziwością jest przenosić na święte ołtarze obce ofiary; początki liturgii bowiem i jej granice sam Bóg ustanowił, a urzędy święte przydzielił lewitom i wybranemu narodowi. Co innego jest władza ludzka, co innego zaś posługa kapłańska. Raczej obraża Boga, niż Go zjednuje ten, kto lekkomyślnie wprowadza obcy, pogański ogień do przybytków Pańskich.
Jak może ktoś uzurpować sobie władzę wydawania poleceń w cudzym domu? Przecież nie ulega wątpliwości, iż słusznie podlega karze roszczący sobie prawo kapłańskiego przywileju oddawania czci należnej Panu Bogu. Król Ozjasz upomniany, iż winien mieć szacunek dla spraw religijnych, mimo że zakazywano mu zajmować się świątynią, uporczywie stał przy swoim, aż dotknięty trądem utracił godność króla, bo wkroczył w posługi kapłańskie. Niech więc wiedzą wszyscy niepowołani, że nie mogą się Bogu podobać, jeśli przypisują sobie to, co Bóg powierzył kapłanom. I tak jednego z nich dotknęłą hańba, innych pożarł ogień.

9. O takich, którzy pod pozorem czczenia Boga biorą się do tego, na co nie mają upoważnienia, mówił św. Paweł: “Choćbyśmy i my i anioł z nieba głosił wam coś ponadto, cośmy wam głosili, niech będzie przeklęty” /Ga 1,8/. Nie wystarczyło mu jednak raz to powiedzieć, bo powtarza ten zbawienny nakaz: “Jak powiedziałem przedtem tak i teraz mówię: gdyby wam ktokolwiek głosił Ewangelię inną od tej, którąście otrzymali, niech będzie przeklęty” /Ga 1,9/. Niech więc każdy trzymający się dyscypliny apostolskiej, pamięta o tym nakazie dotyczącym zachowania prawdziwej wiary.
Wykazaliśmy troskę o was wysyłając dwa poselstwa i pokornie prosząc was w listach, byście pamiętali na te zbawienne nakazy. Czyż więc teraz nadal mielibyśmy zaniedbywać obowiązek trzymania się drogi sprawiedliwości, gdy ktoś uporczywie trwa w swojej przewrotności? Oni upadli, ale nie powinien nikt się do nich dołączać. Zginą nie wyrzekłszy się swoich bezbożności, mimo iż potępiono ich błędy.”

Pełny tekst wraz z komentarzem znajduje się w  Vox Patrum nr 40-41 z 2001 roku s. 527-533

http://przemijapostac.blogspot.com/2012/04/list-papieza-hormizdasa.html

6 sierpnia
Błogosławiony Bronisław Kostkowski, męczennik
Błogosławiony Bronisław Kostkowski Bronisław urodził się 11 marca 1915 r. w Słupsku. Po zakończeniu I wojny światowej jego rodzina przeniosła się do Bydgoszczy i tam Bronisław ukończył szkołę. W tym czasie był prezesem Sodalicji Mariańskiej w gimnazjum w Bydgoszczy. W 1936 r. wstąpił do seminarium duchownego we Włocławku.
7 listopada 1939 r. został wraz z innymi alumnami i profesorami seminarium aresztowany przez gestapo. Wobec propozycji uwolnienia w zamian za wyrzeczenie się drogi do kapłaństwa, dał zdecydowaną odpowiedź: “Raczej śmierć wybiorę niż sprzeniewierzę się powołaniu, którym Bóg mnie zaszczycił”. Osadzono go w więzieniu w Lądzie. Wywieziono go potem do Szczeglina, następnie (28 sierpnia 1940 r.) trafił do hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a stamtąd 14 grudnia 1940 r. – do Dachau.
Zmarł w obozie 6 sierpnia 1942 r. na skutek wycieńczenia. Został beatyfikowany przez papieża św. Jana Pawła II w dniu 13 czerwca 1999 r. w grupie 108 błogosławionych męczenników. Od 2004 r. jest patronem Słupska.
http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-06d.php3
Błogosławiony Bronisław Kostkowski – patron miasta Słupska
Syn Marcina i Marii (z domu Wiśniewska). Według księgi chrztów kościoła parafialnego p. w. Najświętszego Serca Jezusowego (św. Ottona) w Słupsku urodził się w czwartek 11 marca 1915 roku, gdzie został również ochrzczony. Po ukończeniu czterech klas szkoły podstawowej pobierał naukę w Państwowym Gimnazjum Humanistycznym w Bydgoszczy, do której rodzina przeniosła się w 1919 roku, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Był prezesem Sodalicji Mariańskiej. W 1936 roku rozpoczął studia teologiczne wstępując do Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku. W kwietniu 1939 roku przyjął dwa niższe święcenia kapłańskie i otrzymał promocję na czwarty kurs. Naukę przerwał po wybuchu II wojny światowej. Nocą 7 listopada 1939 roku Gestapo aresztowało ks. Kostkowskiego wraz z innymi alumnami i profesorami. Ze względu na miejsce urodzenia oferowano mu zwolnienie w zamian za wyrzeczenie się kapłaństwa, które zdecydowanie odrzucił. 16 stycznia 1940 roku przewieziono go do klasztoru księży salezjanów w Lądzie, w sierpniu tego samego roku wywieziono do Szczeglina, a dwa dni potem do Sachsenhausen. Od 14 grudnia przebywał w obozie zagłady w Dachau. Otrzymał numer obozowy 22828.
W jednym z ocalałych listów pisał do rodziny:

„Raczej śmierć wybiorę, niż sprzeniewierzę się powołaniu, którym Bóg mnie zaszczycił”.

27 września dwa lata później zmarł na gruźlicę. Ciało spalono w krematorium.

13 czerwca 1999 roku Ojciec Święty Jan Paweł II podczas siódmej podróży apostolskiej do Polski, w czasie Mszy Świętej odprawionej w Warszawie beatyfikował 108 męczenników, Polaków, którzy ponieśli śmierć w wyniku reżimu hitlerowskiego. Ksiądz Bronisław Kostkowski jest męczennikiem za wiarę, który po 10-letnim procesie beatyfikacyjnym został błogosławionym.

Uchwałą Rady Miejskiej z 28 kwietnia 2004 roku Bronisław Kostkowski ustanowiony został patronem miasta Słupska.

„W naszym stuleciu wrócili męczennicy. A są to często męczennicy nieznani, jak gdyby nieznani żołnierze wielkiej sprawy Bożej. Jeśli to możliwe, ich świadectwa nie powinny zostać zapomniane w Kościele… Trzeba, ażeby Kościoły lokalne, zbierając konieczną dokumentację, uczyniły wszystko dla zachowania pamięci tych, którzy ponieśli męczeństwo. Będzie to miało niewątpliwie charakter i wymowę ekumeniczną. Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctrorum mówi głośniej aniżeli podziały. Martyrologium pierwszych wieków stanowiło podstawę kultu świętych. Głosząc i wielbiąc świętość swoich synów i córek, Kościół oddawał najwyższą cześć Bogu samemu”. Jan Paweł II, z listu apostolskiego „Tertio millennio adveniente”.

więcej na stronie www.goscniedzielny.pl/

http://www.slupsk.pl/miasto/dokumenty/747.html

Bł. kl. Bronisław Kostkowski (1915-1942)

Bł. kl. Bronisław KostkowskiAlumn seminarium we Włocławku, aresztowany razem z profesorami i osadzony w Dachau. Wobec propozycji uwolnienia w zamian za wyrzeczenie się drogi do kapłaństwa, dał zdecydowaną odpowiedź: “Raczej śmierć wybiorę niż sprzeniewierzę się powołaniu, którym Bóg mnie zaszczycił”. Potwierdził to później w liście do rodziców z więzienia: “Jestem przygotowany na najgorsze. Zdawałem z tego sobie sprawę, kiedy wstępowałem do seminarium, że gdy zajdzie potrzeba, trzeba oddać życie Bogu w ofierze. Nie zawaham się oddać je za Boga i Ojczyznę. Niech się dzieje wola Boża. Bądźcie spokojni i dumni… Chcieliście mieć syna księdzem, czemu nie macie go zło- żyć Bogu w ofierze?”. Zmarł w obozie z głodu 6 sierpnia 1942 r.

 


Niedziela Ogólnopolska 15/2005

W hołdzie męczennikowi z Dachau

Jerzy Walczak

12 marca 2005 r. w Słupsku odbyły się uroczystości zorganizowane przez środowisko katolickie tego miasta z okazji 90. rocznicy urodzin bł. Bronisława Kostkowskiego, wyniesionego do chwały przez Ojca Świętego w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w gronie 108 Męczenników polskich okresu II wojny światowej. Uroczystość zaszczyciła swoją obecnością rodzina Błogosławionego. Na ścianie budynku przy ul. Wileńskiej 17 odsłonięto tablicę poświęconą pamięci bł. Bronisława Kostkowskiego, uchwałą Rady Miejskiej z 28 kwietnia 2004 r. ustanowionego patronem miasta. Aktu poświęcenia dokonał ks. prał. Zbigniew Regliński – rektor kościoła klasztornego św. Ottona w Słupsku. „Błogosławiony Bronisławie – mówił ks. Regliński – dałeś nam i wszystkim potomnym lekcję patriotyzmu, ukochania Boga i ideałów aż do ofiary ze swego życia. Jesteśmy z Ciebie bardzo dumni i miasto wybrało Cię na swego patrona”.
Przy tablicy głos zabrał również ks. prał. Jan Girjatowicz, z którego inicjatywy w 2000 r. Rada Miasta Słupska zmieniła nazwę placu Grunwaldzkiego na plac bł. Bronisława Kostkowskiego. Powiedział m.in.: „Dostępujemy wielkiego zaszczytu, że pierwszy błogosławiony ze Słupska rodem, wychowany w Bydgoszczy przez zacnych rodziców oraz Seminarium Duchowne we Włocławku, stał się patronem naszego miasta. Jego życie i męczeństwo jest wyrazem wiary, nadziei i miłości do Boga i Ojczyzny, wyrażonej słowami, które zostały umieszczone na tablicy”.
Uroczystości poświęcone pamięci bł. Bronisława Kostkowskiego zakończyła Msza św. w świątyni Mariackiej pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego, koncelebrowana pod przewodnictwem ks. prał. Franciszka Puchalskiego – dziekana dekanatu Słupsk Wschód. Homilię wygłosił ks. prał. Zbigniew Regliński. Przybliżył on życie i męczeństwo patrona słupskiego grodu, zwracając uwagę, że bł. Bronisław już jako uczeń odznaczał się szczególną czcią do Matki Najświętszej – był sodalisem mariańskim i prezesem sodalicji w gimnazjum w Bydgoszczy, dokąd jego rodzice przenieśli się wraz z nastaniem niepodległości Polski. Jesienią 1936 r. rozpoczął naukę w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku, którą przerwał wybuch II wojny światowej. Wieczorem 7 listopada 1939 r. wraz z profesorami i innymi alumnami został aresztowany przez gestapo ze względu na miejsce urodzenia (Słupsk znajdował się na terenie dawnej Rzeszy Niemieckiej). Gestapo proponowało mu zwolnienie w zamian za wyrzeczenie się kapłaństwa. Matce, która przyniosła tę wiadomość do więzienia, odpowiedział wówczas: „Raczej śmierć wybiorę, niż sprzeniewierzę się powołaniu, którym Bóg mnie zaszczycił”. Jego decyzja była nieodwołalna. Jeszcze z więzienia w Lądzie n. Wartą pisał do rodziców: „Jestem przygotowany na najgorsze. Zdawałem sobie z tego sprawę, kiedy wstępowałem do seminarium, że gdy zajdzie potrzeba, trzeba oddać życie Bogu w ofierze. Nie zawaham się oddać je za Boga i Ojczyznę. Niech się dzieje wola Boża. Bądźcie spokojni i dumni. Chcieliście mieć syna księdza, czemu nie macie złożyć go Bogu w ofierze?”.
26 sierpnia 1940 r. wywieziony został do Szczeglina, a dwa dni później do Sachsenhausen. Od 14 grudnia 1940 r. przebywał w obozie zagłady w Dachau, gdzie otrzymał nr 22828. Klimat, okrutne traktowanie więźniów, ustawiczny głód i napięcie związane z pastwieniem się hitlerowskich oprawców spowodowały szybki rozwój gruźlicy. Umarł 27 września 1942 r.

 http://www.swietyjozef.kalisz.pl/Dachau/10.html

Błogosławiony Bronisław Kostkowski

Autor: Małgorzata Wąsacz

 

Gdy Bronisław Kostkowski wstępował do seminarium, zdawał sobie sprawę, że jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie musiał oddać życie Bogu.

 

bł. Bronisław Kostkowski

Błogosławiony Bronisław Kostkowski (fot. Fot. ze zbiorów Jana Droszkowskiego)

 

Tak też się stało. 13 czerwca 1999 roku papież Jan Paweł II, podczas          pielgrzymki do Polski, beatyfikował 108 męczenników. Był wśród nich właśnie Bronisław Kostkowski.

Urodził się 11 marca 1915 roku w Słupsku. Jego rodzice, Marianna i Władysław, pochodzili z ziemi chełmińskiej, ze wsi Piątkowo, położonej niedaleko Kowalewa Pomorskiego. 19 grudnia 1919 roku państwo Kostkowscy z dwójką dzieci przeprowadzili się do Bydgoszczy. Zamieszkali przy ul. Mazowieckiej 4. Ojciec rodziny zatrudnił się na kolei, gdzie naprawiał osie lokomotyw i wagonów. Jego żona zajmowała się prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci.

zdjecie podczas jednej z wizyt rodziców_1938

Bronisław uczył się w Seminarium Duchownym we Włocławku. To zdjęcie zostało zrobione podczas jednej z wizyt rodziców – 1938 rok.
Gimnazjum z renomą
Mały Bronek, od 1 września 1922 roku, uczęszczał do czteroklasowej (później siedmioklasowej) Publicznej Szkoły Powszechnej im. św. Jana przy ul. Świętojańskiej. W 1926 roku podjął naukę w Męskim Państwowym Gimnazjum Humanistycznym przy ul. Grodzkiej. – Było wówczas wizytówką bydgoskiego szkolnictwa. Na jego renomę pracowali znakomici nauczyciele. Wielu z nich mogło się pochwalić tytułem doktora. Dyrektorem placówki do roku szkolnego 1934/35 był Józef Mazurkiewicz. Zastąpił go Wiktor Piekonka, który uczył łaciny i języka hebrajskiego. Szkoła zapewniała uczniom bogatą ofertę zajęć pozalekcyjnych. Działały kółka literackie, przyrodnicze i krajoznawcze, klub wioślarski “Brda”, Drużyna Harcerska imienia Ki­lińskiego oraz Sodalicja Mariańska. Wujek Bronisław był jej prezesem. Natomiast opiekował się nią ksiądz prefekt Lucjan Kukułka, rozstrzelany przez hitlerowców w Bydgoszczy, 13 września 1939 roku. Co ciekawe, dziś na miejscu gimnazjum znajduje się Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Bydgoskiej – opowiada Jan Droszkowski, syn Janiny Kostkowskiej, kuzynki Bronisława.

Hitlerowcy postawili warunek
Po maturze, w październiku 1936 roku, Bronisław rozpoczął studia teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku. W kwietniu 1939 roku przyjął dwa niższe święcenia kapłańskie, w czerwcu otrzymał promocję na czwarty kurs. Niestety, nauki nie zdążył podjąć. 7 listopada gestapo aresztowało biskupa Michała Kozala, rektora seminarium księdza doktora Franciszka Korczyńskiego oraz 22 alumnów. Był wśród nich Bronisław Kostkowski. Aresztowani zostali osadzeni we włocławskim więzieniu w bardzo ciężkich warunkach.

– Hitlerowcy dopatrzyli się, że wujek urodził się w Słupsku, czyli w Rzeszy. Dlatego też postawili mu warunek: jeśli zrezygnuje z kapłaństwa, to zwolnią go z więzienia. Odmówił, choć zdawał sobie doskonale sprawę z konsekwencji tego czynu – opowiada Jan Droszkowski.

Był przygotowany na najgorsze
16 stycznia 1940 roku 42 księży i alumnów przewieziono do salezjańskiego klasztoru w Lądzie, spełniającego wówczas rolę obozu przejściowego. Tutaj hitlerowcy znowu złożyli Bronisławowi swoją wcześniejszą propozycję. W liście do rodziców napisał tak: “Jestem przygotowany na najgorsze. Zdawałem sobie z tego sprawę, gdy wstępowałem do seminarium. Wiedziałem, że jeśli zajdzie potrzeba, oddam życie Bogu w ofierze. Nie zawaham się umrzeć za Ojczyznę”.

26 sierpnia 1940 roku duchowni trafili do Szczeglina, skąd po dwóch dniach przewieziono ich do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. 14 grudnia Bronisława Kostkowskiego przewieziono do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie otrzymał numer 22828. – Współwięźniowie opowiadali, że wujek bardzo mężnie znosił obozową niedolę. Spieszył z pomocą innych, zwłaszcza starszym więźniom. Niestety, głód, ostry klimat i złe traktowanie zrobiły swoje. Wujek zmarł 27 września 1942 roku. Był jednym z 1773 polskich duchownych, którzy zginęli w Dachau, ale jednym z nielicznych, którzy uczynili to, by nie sprzeniewierzyć się swojemu powołaniu – dodaje.

Będzie miał izbę pamięci?
Janowi Droszkowskiemu marzy się, by w Bydgoszczy upamiętniono jego wujka. – Tak zrobił już Słupsk. Błogosławiony Bronisław Kostkowski jest patronem tego miasta. Plac w centrum Słupska nosi imię wujka. Na budynku, w którym mieszkał, odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą jego pamięci. W kościele świętego Ottona, w którym był ochrzczony, wisi popiersie błogosławionego Bronisława. Dlatego też bardzo mi zależy, by pamięć o jednym z największych bohaterów mieszkających w Bydgoszczy nie zaginęła również tutaj, nad Brdą. Chciałbym, by w jednym z pomieszczeń w naszym seminarium przy ulicy Grodzkiej utworzyć izbę pamięci poświęconą wujkowi. Mógłbym przekazać wiele cennych eksponatów, między innymi odznakę Sodalicji Mariańskiej, którą nosił na piersi oraz ewangelię świętego Łukasza. Wraz z dedykacją otrzymał ją od księdza, który go przygotowywał do Pierwszej Komunii. Postać błogosławionego Bronisława już przybliżyłem studentom naszego seminarium. Spisałem też dzień po dniu jego życie. Marzy mi się, by teraz efekty tej pracy zaprezentować jak największej liczbie osób – opowiada Jan Droszkowski.

 

 

http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081120/ALBUMY01/421095799

 

O autorze: Judyta