Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3176
Felieton • „Nasz Dziennik” • 2 sierpnia 2014
Wprawdzie nasz nieszczęśliwy kraj pod przewodnictwem partii brnie od sukcesu do sukcesu w nieubłaganym marszu ku świetlanej przyszłości, ale jednocześnie pan minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak powiedział, że w związku z konfliktem na Ukrainie „musimy być przygotowani na najgorsze warianty”. Pan Tomasz Siemoniak kieruje naszą niezwyciężoną armią, co to wraz ze swymi muzealnymi eksponatami zmieściłaby się na Stadionie Narodowym – od 2011 roku, zastępując na tym stanowisku pana Bogdana Klicha, z zawodu psychiatrę.
Ponieważ w związku ze zresetowaniem przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach z Rosją z 17 września 2009 roku, Polska znowu skwapliwie i znowu za darmo podjęła się roli amerykańskiego dywersanta w Europie Wschodniej, obecną politykę zagraniczną naszego nieszczęśliwego kraju można sprowadzić do pytania, którą volkslistę bardziej opłaca się podpisać – czy niemiecką, czy amerykańską – bo ruska oczywiście nie wchodzi w rachubę, przynajmniej na razie.
Wprawdzie według wiedzy potocznej i USA i Niemcy tworzą tzw. „Zachód”, ale tak naprawdę, to Niemcy, podobnie zresztą jak Francja, realizują doktrynę „europeizacji Europy”, to znaczy stopniowego wypychania USA z aktywnej polityki europejskiej. Niemcy – bo nie zapomniały, że w następstwie ingerencji USA w politykę europejską przegrały dwie wojny, a Francja – bo nie może zapomnieć, iż USA przyłożyły rękę do likwidacji francuskiego imperium kolonialnego, no a poza tym Ameryka dwukrotnie widziała Francję upokorzoną.
Wspominam o tym dlatego, że polskie umizgi do USA, które minister Sikorski określił nawet bardziej dosadnie, wcale nie muszą podobać się ani w Paryżu, ani tym bardziej w Berlinie. A ponieważ Polska już po raz drugi podjęła się wspomnianej roli dywersanta, ludzie poważni w Niemczech, które też są państwem poważnym – bo państwa, jak wiadomo, dzielą się na poważne i pozostałe – mogli dojść do wniosku, że to wystarczy i że do trzeciego razu lepiej już nie dopuścić.
Niemcy bowiem po 1990 roku w polityce europejskiej wróciły do linii kanclerza Bismarcka, polegającej na kierowaniu Europą w porozumieniu z Rosją, co wyraża się w strategicznym partnerstwie niemiecko-rosyjskim. Amerykańskie dywersje we wschodniej Europie poddają to partnerstwo próbom niszczącym, co musi wzbudzać irytację, zwłaszcza wobec dywersantów, no i pragnienie położenia kresu ich dokazywaniu. Nie jest zatem wykluczone, że gdy władający obecnie Ukrainą żydowscy oligarchowie jakoś dogadają się z Kremlem, w związku z czym USA dokonają w swoich stosunkach z Rosją kolejnego resetu, nasz nieszczęśliwy kraj może stanąć w obliczu „najgorszego wariantu”, o którym wspomniał pan minister Siemoniak.
Jeszcze w 1987 roku, podczas wiedeńskiego spotkania ministrów spraw zagranicznych OBWE, sowiecki minister Edward Szewardnadze, na pytanie o stosunek Sowietów do zjednoczenia Niemiec odpowiedział, że Sojuz nie ma żadnych zastrzeżeń a tylko jeden warunek – że między zjednoczonymi Niemcami a Sojuzem będzie ustanowiona strefa buforowa, tzn. obszar rozbrojony i pozbawiony przemysłu ciężkiego.
Ten warunek w znacznym stopniu został już zrealizowany, ale nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być jeszcze lepiej. Na przykład, gdyby Niemcy proces zjednoczenia postanowiły doprowadzić do końca, tzn. usunąć rozbieżność między art. 116 niemieckiej konstytucji, a sytuacją w terenie, to z punktu widzenia niemieckiego byłoby bardzo wskazane doprowadzenie do realizacji żydowskich roszczeń majątkowych w Polsce. Jak wiadomo, opiewają one na 60, a może nawet 65 mld dolarów, a środowisko, które dysponowałoby na terenie Polski majątkiem tego rzędu, miałoby dominującą pozycję ekonomiczną, a co za tym idzie – również polityczną. W tej sytuacji każdy bunt ludności tubylczej przeciwko rozbiorowi Polski można by przedstawić, jako wybuch dzikiego, organicznego polskiego antysemityzmu i bezpiecznie go stłumić, podobnie jak zostało stłumione Powstanie Warszawskie.
Świat do takiej interpretacji jest intensywnie przygotowywany, więc przyjąłby to ze zrozumieniem. Pan minister Siemoniak wprawdzie mi się nie zwierza, więc nie wiem, czy właśnie to miał na myśli, ale wykluczyć się tego nie da, bo i on wie i my wiemy, że nikt nas przed taką ewentualnością nie obroni, a wygląda ona rzeczywiście niedobrze, jak „najgorszy wariant”.
nudy
tak
no cóż … po 1933r doniesienia z Reichu też uznawano za nudne …
no i stała się rzecz niesłychana, chociaż pani nie zabiła pana
Otóż można było na portalu prawicowym stwierdzić, że czołowy celebryta prawicowy jest zwyczajnie nudny.
I teraz pytanie – co lepsze: być agentem czy nudnym?
A co mieli robić, skoro wszyscy gadali o wojnie?
Co jest z gadania?
;-))
pytanie retoryczne.
No właśnie… co?
Z gadania jest rozumienie, że trzeba się modlić.
Państwo wybaczą, lecz niestety, z komentarzami, że tekst Michalkiewicza jest nudny, nie mogę się zgodzić. Notkę uważam za błyskotliwą, ciekawą i dobrze opisującą rzeczywistość, natomiast komentarze krytyczne pod nią są puste i nudne.
Jakbyś się tyle naczytał Michalkiewicza co np. ja, to byś już tego nie uważał za ciekawe, bo on tak pisze od lat i niewiele z tego wynika-tam nie ma rozwiązań, ani wizji.
Owszem, naród się uczy, ale może pora sięgnąć po wyższych mistrzów?
Pora już zaliczyć wyższy poziom.
Pan karolek młody a rozumie.
No właśnie to jest nudne.
Bo to jest zaledwie tylko publicystyka. Nic więcej.
Heh, jeszcze kilka dni temu wymieniałaś jednym tchem Michalkiewicza, Brauna i Guza, jako autorytety, a dzisiaj już pora na wyższych mistrzów. Więc hurra wszyscy wskakujemy na wyższy poziom, bo Przewielebna zatrąbiła, że już pora. Ja niestety jestem jeszcze na niższym poziomie i nie doskoczę do Twojego i Pana karolka. Co teraz? Czy mam napisać jakiś wniosek, żeby nadal można było czytać Michalkiewicza?
Panie Poruszycielu. To nie tak.
Pan Braun propaguje swoją trójkę – Kościół, szkoła, strzelnica.
No też pięknie. Ale co z tego?
Choć pomysł super to w obecnych warunkach praktycznie niewykonalny. Bo Kościół – w sensie góra – nie jest za Polską (ojczyznę wolną poblogoslaw Panie…).
Że o budowaniu strzelnic nie wspomnę.
_______________________________
Chodzi o to, że jeszcze nie było takiego cwaniaka co bo powiedział coś, co jest względnie możliwe do wykonania przez każdego chcącego, a przyniesie nieproporcjonalnie wielkie korzyści.
Pytanie, czy takie cudowności są wogóle możliwe.
Osobiście sądzę, że tak. Potencjał Polaków, cały czas, jest nieziemski. Nie z tej ziemi.
Panie Karolu, mam wrażenie, że teraz rozumiem, co Pan z tego wyższego poziomu rozumienia do mnie mówi. Uczciwie muszę Panu powiedzieć, że z tej mowy dla mnie nie wynika NIC więcej niż z “nudnej” publicystyki Michalkiewicza. Widzę, że Braun też już nie jest ok, bo z jego pięknego gadania nic nie wynika. Wyższy poziom rozumienia jawi mi się zatem jako negacja dotychczasowych autorytetów. Tylko x.prof. Guz się jeszcze ostał.
Co do braku przychylności Polsce, oszczędniej używałbym słowa Kościół, bo może ktoś nie zrozumieć, co Pan ma na myśli. Lepiej w tym wypadku mówić o konkretnych osobach i konkretnych zastrzeżeniach.
A z resztą Pana wypowiedzi zgadzam się w całej rozciągłości. Mamy nieziemski potencjał. Musimy trwać, modlić się, uczyć, i potrzebna jest jeszcze ta iskra…
Robi Pan z igły widły. Nie można na tej podstawie twierdzić, że Kościół nie jest za Polską, ale że przyjął metodę dyplomatyczną jako skuteczniejszą.
Brauna nie można też sądzić wedle Panskich oczekiwań, bo on zrobił mnóstwo- to jest w końcu reżyser, nie Pan Bóg.
To są mrzonki i wygórowane żądania.
Każdy daje trochę i z tego robi się góra. Górzyński dał Deklarację Wiary nauczycieli i zrobił tym mnóstwo.
Michalkiewicz też trochę dorzuca. Istota w tym, byśmy wzięli i poszli wyżej.
Toż ja w sprawie tej iskry!
Kto iskrę podłoży pod te opasłe tomy błyskotliwej publicystyki!?
No wiem. Nosi mnie.
Dziękuję, że Pani tak matczynie, anielsko, potrafi spacyfikować danego delikwenta. Jego mrzonki i gorączki.