Myśl dnia
Lew Tołstoj
PONIEDZIAŁEK XVI TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
Poniedziałek, 21 lipca 2014
PIERWSZE CZYTANIE (Mi 6,1-4.6-8)
Istota prawdziwej religii
Czytanie z Księgi proroka Micheasza.
Słuchajcie tego, co Pan powiedział: „Stań, prowadź spór wobec gór, niech słuchają pagórki twego głosu! Słuchajcie, góry, sporu Pana, nakłońcie uszu, posady ziemi! Oto Pan ma spór ze swym ludem i oskarżać będzie Izraela.
Ludu mój, cóżem ci uczynił? W czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi! Otom cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli wybawiłem ciebie i posłałem przed obliczem twoim Mojżesza, Aarona i Miriam”.
Z czym stanę przed Panem i pokłonię się Bogu wysokiemu? Czy stanę przed Nim z ofiarą całopalną, z cielętami rocznymi? Czy Pan się zadowoli tysiącami baranów, dziesiątkami tysięcy potoków oliwy? Czy trzeba, bym wydał pierworodnego mego za mój występek, owoc łona mego, za grzech mojej duszy?
Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czego żąda Pan od ciebie: pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 50,5-6.8-9.16bc-17.21 i 23)
Refren: Boże zbawienie ujrzą sprawiedliwi.
„Zgromadźcie Mi moich umiłowanych, *
którzy przez ofiarę zawarli ze Mną przymierze”.
Niebiosa zwiastują Jego sprawiedliwość, *
albowiem sam Bóg jest sędzią.
„Nie oskarżam cię za twe ofiary, *
bo twe całopalenia zawsze są przede Mną.
Nie przyjmę z twego domu cielca *
ani kozłów ze stad twoich.
Czemu wymieniasz moje przykazania *
i na ustach masz moje przymierze?
Ty, co nienawidzisz karności, *
a słowa moje odrzuciłeś za siebie?
Ty tak postępujesz, a Ja mam milczeć? *
Czy myślisz, że jestem do ciebie podobny?
Kto składa ofiarę dziękczynną, ten cześć Mi oddaje, *
a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie”.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 95,8ab)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Nie zatwardzajcie dzisiaj serc waszych,
lecz słuchajcie głosu Pańskiego.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mt 12,38-42)
Znak Jonasza
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów rzekli do Jezusa: „Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie”. Lecz On im odpowiedział:
„Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Ktoś większy…
Największym cudem, który Jezus nieustannie nam ofiaruje, jest Jego eucharystyczna obecność pośród nas. To jest ów znak Jonasza – paschalne misterium męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, które nieustannie otula świat! Niniwa nawróciła się pod wpływem głoszenia proroka Jonasza. A tu jest ktoś większy niż prorok – samo Miłosierdzie! Królowa pokonała wiele przeszkód, aby słuchać słów mądrego króla Salomona, a tu jest ktoś większy od mędrca – Mądrość Wcielona!
Jezu, adoruję Twoją eucharystyczną obecność we wszystkich tabernakulach świata. Proszę, rozpal w całym Kościele nowy zachwyt wobec tej Twojej obecności.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
Dzisiejsze pierwsze czytanie z Księgi Micheasza obrazuje odwieczny dialog Boga z człowiekiem, czasem zamieniający się w spór. Bóg wyzwala, wybawia, spełnia obietnice, posyła proroków. Człowiek patrzy na dzieła Boga i zastanawia się, czym się może odpłacić. Bóg udziela siebie z miłości, człowiek chce na miłość zasłużyć, chce się wykupić z długu. Ale czy to możliwe? Czy można stanąć wobec Boga jak wobec równego sobie albo, co gorsza, z pustymi rękoma? Jezus pokazuje wyraźnie, że miłość jest Jego darem –nie można na nią zasłużyć, można ją jedynie przyjąć.
Małgorzata Konarska, „Oremus” lipiec 2004, s. 79
WIERZYĆ NIE WĄTPIĄC
Panie, obym był mocny w wierze (1 P 5, 9)
„Przez wiarę — mówi św. Paweł — Abraham usłuchał wezwania Bożego… Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie… Przez wiarę Abraham wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka, i to jedynego syna… o którym powiedziane było: «Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo^. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych” (Hbr 11, 8. 17-19). Wspaniały przykład heroicznej wiary okazanej w okolicznościach niezwykle ciemnych i przeciwnych temu wszystkiemu, co sam Bóg obiecał. Uczyniła ona Abrahama ojcem i pierwowzorem naszej wiary.
Tajemnica odkrywająca prawdy nadprzyrodzone, niejasność Bożych obietnic mogą zrodzić wątpliwości i niepewności. Nie należy się zniechęcać. Jest rzeczą naturalną, że rozum wątpi o tym, czego nie widzi i nie rozumie. Ponadto Bóg sam może dopuścić, jak na Abrahama, takie okoliczności, w których trzeba iść naprzód w ciemnościach, nie wiedząc, dokąd się idzie, opierając się jedynie na słowie Tego, który powiedział: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Mt 24, 35), Ta ciemna strona wiary jest przykra dla człowieka, który z natury swojej lubi opierać się na danych oczywistych, a tajemnice i drogi Boże, im są wyższe, tym bardziej pozostają ciemne i nieoczywiste dla rozumu niezdolnego ogarnąć tego, co jest nieskończone. Trzeba jednak reagować na wszelkie wątpliwości, wykonując skok w ciemność i usiłując wierzyć, wierzyć za wszelką cenę i wbrew wszelkiej oczywistości, ponieważ Bóg jest Bogiem i „wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2 Tm 2, 13). Pismo święte wychwala wielokrotnie doskonałą wiarę Abrahama, który w okolicznościach nie dających żadnego sposobu rozwiązania „nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał” (Rz 4, 20-21). Niezłomna wiara w przeciwnościach daje siłę człowiekowi, a Bogu chwałę.
Podczas przykrego doświadczenia przeciw wierze św. Teresa od Dzieciątka Jezus napisała: „Choć nie czerpię pociechy z wiary, staram się jednak pełnić jej uczynki. Wiem, że w ciągu tego roku wzbudziłam w sobie więcej aktów wiary niż w ciągu całego mego życia” (Dz., r. 10, Rps C, f° 7). Dzięki podobnym doświadczeniom wiara staje się czystszą, bardziej nadprzyrodzoną, zasługującą.
- O przepaści, o Bóstwo wieczne, o morze głębokie!… przez Twoje światło dałeś mi poznać prawdę Twoją! Jesteś światłem nad światłami i dajesz oczom umysłu światło nadprzyrodzone tak obfite i doskonałe, że rozjaśniasz światło wiary, tej wiary, przez którą widzę, że dusza ma posiadać życie, i w tej jasności otrzymuję Ciebie, światło.
Przez światło wiary posiadam mądrość w mądrości Słowa, Jednorodzonego Syna Twego; przez światło wiary jestem silna, stała i wytrwała; przez światło wiary żywię nadzieję, ono nie daje mi upaść w drodze. To światło wskazuje mi drogę, bez tego światła szłabym w ciemności. Przeto prosiłam Cię, Ojcze wieczny, abyś oświecił mnie światłem najświętszej wiary. Zaprawdę, światło to jest morzem, bo zanurza duszę w Tobie, morze pokoju, Trójco wieczna. Woda tego morza nie jest mętna; dusza nie boi się jej, bo poznaje w niej prawdę. Jest przeźroczysta i ukazuje rzeczy, które ukrywa w swych głębinach. Więc tam gdzie spływa olśniewające światło wiary, dusza niejako stwierdza to, w co wierzy…
Przyoblecz, przyoblecz mnie sobą, Prawdo wieczna, abym przeszła przez to życie śmiertelne w prawdziwym posłuszeństwie i w świetle najświętszej wiary, którym na nowo upoiłeś duszę moją (św, Katarzyna ze Sieny: Dialog 167).
- O wiaro błogosławiona, ty jesteś pewna, lecz również ciemna. Dlatego jesteś ciemna, bo każesz wierzyć w prawdy objawione przez samego Boga, a one są ponad wszelkie światło przyrodzone i przekraczają bezwzględnie wszelkie ludzkie zrozumienie. To nadmierne światło jest dla duszy ciemnym mrokiem, ponieważ to, co jest większe, wchłania i zwycięża to, co jest mniejsze, tak jak światło słońca gasi wszelkie inne światła. I nikną one wtedy, a władze wzroku są opanowywane przez słońce, które je oślepia i pozbawia możności widzenia.
Ty jesteś jako noc ciemna dla duszy, owszem, im bardziej ją zaciemniasz, tym więcej udzielasz jej światła z siebie. Dobrym obrazem Twoim był ów obłok, który oddzielał Izraelitów od Egipcjan przy wejściu do Morza Czerwonego. Obłok ten był ciemny, a oświecał noc; tak również Ty jesteś mrokiem i ciemnością dla duszy, a równocześnie swym mrokiem oświecasz i przynosisz światło mrokom duszy. Dlatego, „noc oświeceniem moim w rozkoszach moich”. Na drodze czystej kontemplacji i zjednoczenia z Bogiem Twoja noc, o wiaro błogosławiona, będzie mi przewodniczką (zob. św. Jan od Krzyża: Droga na Górę Karmel II, 3, 1, 4-6).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 426
http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140721.htm
Komentarz do Ewangelii:
Boga w osobie Jezusa powinniśmy rozpoznać na podstawie Jego nauki i Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Nie ma nauki tak mądrej, jak nauka Jezusa. Nie ma lepszego mistrza miłości jak On. Nie da się wyznać miłości lepiej, jak poprzez oddanie życia za ukochaną osobę. A to właśnie dokonało się na krzyżu: Jezus umarł za nas.
Niestety, i my dziś często oczekujemy od Jezusa “lepszych” dowodów Jego boskości. Tymi “lepszymi” dowodami byłoby spełnienie różnych naszych oczekiwań. To nie jest mądre. Aby wejść do Nieba nie wystarczy bowiem sama wiara w to, że Jezus jest Bogiem. Dużo bardziej potrzebna jest przemiana serca zgodna z Jego nauką.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2063,mamy-najlepsze-dowody-mt-12-38-42.html
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
prezbiter i doktor Kościoła
Zaledwie w cztery lata po święceniach kapłańskich, w 1586 roku Wawrzyniec został mianowany gwardianem oraz mistrzem nowicjatu, a w trzy lata potem prowincjałem w Toskanii (1589). Klemens VIII w 1592 r. powołał go do Ferrary, aby tam nawracał Żydów. Wawrzyniec był tam niedługo, gdyż próba nawracania Żydów wobec ich uporu na niewiele się zdała. Kapituła prowincjalna wybrała go następnie przełożonym prowincji weneckiej (1594). Kiedy miał zaledwie 37 lat, został wybrany drugim generalnym definitorem (1596). W dwa lata potem został prowincjałem w Szwajcarii. Założył klasztory kapucynów w Pradze, w Wiedniu i w Grazu. Kiedy w 1601 r. wybuchła wojna z Turkami na Węgrzech, pełen niezwykłej odwagi z krzyżem w ręku, podobnie jak kiedyś św. Jan Kapistran (1456), prowadził wojsko do zwycięskiej bitwy pod Szekesferhervar, czyli Białogrodem.
W 1602 r. na kapitule generalnej został wybrany przełożonym generalnym zakonu. Miał wówczas 43 lata. W ciągu kolejnych trzech lat przeszedł prawie całą Europę pieszo, wizytując klasztory, odbywając wszędzie kapituły, by usuwać nadużycia i zachęcić do obserwancji. W 1606 r., na prośbę cesarza niemieckiego, Rudolfa II, który był równocześnie władcą Austrii, Czech i Węgier, papież Paweł V wysłał Wawrzyńca do Czech dla nawrócenia tamtejszych husytów i protestantów. W kazaniach i w rozmowach prywatnych, jak i w publicznych dysputach bronił dzielnie wiary katolickiej, wykazując fałszywość sądów atakujących prawdy Boże. W kościele kapucyńskim w Pradze gromadziła się cała elita stolicy, by słuchać wytrawnego teologa i doskonałego mówcę. Rosła też liczba nawróceń.
Na prośbę króla Hiszpanii, Filipa III, Wawrzyniec zorganizował koalicję państw chrześcijańskich pod dowództwem Hiszpanii – Ligę Świętą – skierowaną przeciwko Unii Protestanckiej. Papież wysłał go następnie jako swojego nieoficjalnego ambasadora do księcia Maksymiliana I (1611-1612). W 1613 r. zakon powierzył mu urząd generalnego definitora i wizytatora prowincji Piemontu i Ligurii (1613). W tym samym też roku został wybrany na prowincjała Ligurii (Genui).
Zmarł podczas misji dyplomatycznej w Lizbonie 22 lipca 1619 r. Kiedy przy jego grobie zaczęły się dziać cuda, w cztery lata po jego śmierci przełożony generalny zakonu rozpoczął proces kanoniczny, by go wynieść do chwały ołtarzy. Jednak dekrety, które wydał wówczas Urban VIII (1623-1644), skomplikowały sprawę tak dalece, że dopiero Pius VI dokonał jego beatyfikacji w 1783 roku. Kanonizował go zaś papież Leon XIII w 1881 roku.
Wawrzyniec pozostawił po sobie bogatą spuściznę literacką i teologiczną. Wszystkie jego pisma zebrano w aż 15 tomach. Ze względu na nie Jan XXIII ogłosił w 1959 r. św. Wawrzyńca z Brindisi doktorem Kościoła. Wśród nich wyróżniają się kazania, dzieła egzegetyczne i apologetyczne. Najcenniejszym z nich to Dzieje luteranizmu i jego teologia.
Zajęty licznymi obowiązkami publicznymi, Wawrzyniec uczynił centrum całego dnia Mszę świętą. Wyrobił sobie u Stolicy Apostolskiej przywilej, że mógł ją odprawiać w dowolnej porze dnia. Odprawiał ją ponad godzinę, często nawet dwie godziny. Zwykł był mawiać: “Msza święta jest moim niebem na ziemi”. Często w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary zalewał się łzami. Kiedy artretyzm i podagra nie pozwalały mu się poruszać, prosił, by go do ołtarza przynoszono. Święty Wawrzyniec jest patronem zakonu kapucynów.
W ikonografii przedstawiany jest w brązowym habicie kapucyńskim. Jego atrybutami są: obraz Matki Bożej, krucyfiks, księga, pióro, czaszka, lilia, anioł z koroną.
Benedykt XVI
Św. Wawrzyniec z Brindisi
Audiencja generalna 23 marca 2011
(kościół kapucynów w Eboli, Włochy)
Drodzy bracia i siostry!
Wciąż z radością wspominam, jak uroczyście byłem witany w 2008 r. w Brindisi, mieście, w którym w 1559 r. urodził się wybitny doktor Kościoła św. Wawrzyniec z Brindisi. Takie imię przyjął Giulio Cesare Rossi, wstępując do zakonu kapucynów. Od dzieciństwa był zafascynowany rodziną św.Franciszka z Asyżu. Gdy został osierocony przez ojca w wieku 7 lat, matka oddała go pod opiekę braci konwentualnych w rodzinnym mieście. Kilka lat później przeniósł się razem z matką do Wenecji i tam właśnie poznał kapucynów, którzy w tamtych czasach wielkodusznie służyli całemu Kościołowi, by wesprzeć wielką duchową reformę, zainicjowaną przez Sobór Trydencki. W 1575 r. Wawrzyniec złożył profesję i został kapucynem, a w 1582 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Już podczas studiów przygotowujących do kapłaństwa wykazał się wybitnymi zdolnościami intelektualnymi. Z łatwością nauczył się języków starożytnych, takich jak greka, hebrajski i syryjski, a także nowożytnych: francuskiego i niemieckiego, a prócz tego znał włoski i łacinę, którą niegdyś mówili płynnie wszyscy duchowni i ludzie wykształceni.
Dzięki temu, że władał tak wieloma językami, Wawrzyniec mógł prowadzić skuteczny apostolat wśród różnych kategorii osób. Był dobrym kaznodzieją i posiadł tak głęboką znajomość nie tylko Biblii, ale również literatury rabinicznej, że zdumiewał nawet rabinów, którzy darzyli go poważaniem i szacunkiem. Był teologiem świetnie obeznanym z Pismem Świętym i ojcami Kościoła, potrafił w przykładny sposób przedstawiać naukę katolicką również tym chrześcijanom, którzy — zwłaszcza w Niemczech — opowiedzieli się za Reformacją. W jasny i zrównoważony sposób ukazywał biblijne i patrystyczne podstawy wszystkich artykułów wiary zakwestionowanych przez Marcina Lutra, a wśród nich kwestii prymatu św. Piotra i jego następców, boskiego pochodzenia urzędu biskupiego, usprawiedliwienia jako wewnętrznej przemiany człowieka, potrzeby dobrych uczynków, by uzyskać zbawienie. Powodzenie, jakim cieszył się Wawrzyniec, pomaga nam zrozumieć, że również dzisiaj w dialogu ekumenicznym, który prowadzimy z wielką nadzieją, ciągłe odnoszenie się do Pisma Świętego, interpretowanego zgodnie z Tradycją Kościoła, jest rzeczą nieodzowną i ma zasadnicze znaczenie, o czym przypomniałem w adhortacji apostolskiej Verbum Domini (n. 46).
Wawrzyniec zwracał się także do najprostszych wiernych, nie posiadających wielkiego wykształcenia, w przekonujących słowach przypominając wszystkim, że życie musi być spójne z wyznawaną wiarą. Kapucyni i inne zakony położyli wielkie zasługi w dziele odnowy życia chrześcijańskiego, docierając do najgłębszych warstw społeczeństwa ze świadectwem życia i nauczaniem. Dziś również nowa ewangelizacja potrzebuje dobrze przygotowanych apostołów, gorliwych i odważnych, aby światło i piękno Ewangelii wzięły górę nad tendencjami kulturalnymi opartymi na relatywizmie etycznym i obojętności religijnej i przekształcały różne sposoby myślenia i działania w autentyczny humanizm chrześcijański. Zaskakuje fakt, że św. Wawrzyniec z Brindisi prowadził nieprzerwanie swą działalność jako ceniony i niestrudzony kaznodzieja w wielu miastach Włoch i w różnych krajach, mimo że powierzano mu inne poważne i bardzo odpowiedzialne zadania. W zakonie kapucynów był on bowiem wykładowcą teologii, mistrzem nowicjatu, wielokrotnie przełożonym prowincjalnym i definitorem generalnym, a wreszcie przełożonym generalnym od 1602 do 1605 r.
Pośród tych licznych zajęć Wawrzyniec pielęgnował swoje niezwykle żarliwe życie duchowe, poświęcając wiele czasu modlitwie, a w sposób szczególny odprawianiu Mszy św., co często trwało godzinami, tak bardzo pogrążał się w rozpamiętywaniu męki, śmierci i zmartwychwstania Pana. Ucząc się od świętych, każdy kapłan — jak to często było podkreślane podczas Roku Kapłańskiego — może uniknąć popadnięcia w aktywizm, czyli działania bez odniesienia do głębokich motywacji swojej posługi, jedynie pod warunkiem, że będzie się troszczył o swoje życie wewnętrzne. Przemawiając do kapłanów i seminarzystów w katedrze w Brindisi, rodzinnym mieście św. Wawrzyńca, przypomniałem, że «modlitwa jest najważniejszym momentem w życiu kapłana, w którym najskuteczniej działa łaska Boża, sprawiając, że jego posługa staje się owocna. Modlitwa jest pierwszą posługą należną wspólnocie. Dlatego chwile modlitwy muszą być w naszym życiu prawdziwym priorytetem (…) Jeśli nie jesteśmy wewnętrznie zjednoczeni z Bogiem, nic nie możemy dać również innym. Dlatego Bóg jest głównym priorytetem. Musimy zawsze przeznaczać odpowiednią ilość czasu na modlitewne zjednoczenie z naszym Panem». Zresztą z właściwą dla jego niepowtarzalnego stylu żarliwością Wawrzyniec zachęcał wszystkich, a nie tylko kapłanów, by pielęgnowali życie modlitwy, bo w niej zwracamy się do Boga, a Bóg mówi do nas: «Ach, gdybyśmy o tym pamiętali! — mówi. — O tym, że Bóg naprawdę jest z nami, kiedy zwracamy się do Niego w modlitwie; że naprawdę słucha naszych próśb, nawet wtedy, gdy modlimy się tylko sercem i myślą. I że nie tylko jest obecny i nas słucha, ale może i wręcz pragnie z największą przyjemnością spełnić nasze prośby».
Inną cechą wyróżniającą działalność tego syna św. Franciszka jest zaangażowanie w sprawę pokoju. Zarówno papieże, jak i katoliccy książęta wielokrotnie powierzali mu ważne misje dyplomatyczne, których celem było rozstrzyganie sporów i budowanie zgody między państwami europejskimi, które w jego czasach były zagrożone przez imperium osmańskie. Ze względu na autorytet moralny, jakim się cieszył, był poszukiwanym doradcą, którego słuchano. Dziś, podobnie jak w czasach św.Wawrzyńca, świat bardzo potrzebuje pokoju, potrzebuje ludzi, którzy kochają i zaprowadzają pokój. Wszyscy wierzący w Boga muszą być zawsze twórcami pokoju i o niego zabiegać. Wawrzyniec zakończył swoje ziemskie życie podczas jednej z owych misji dyplomatycznych w 1619 r. w Lizbonie, gdzie udał się, by u króla Hiszpanii Filipa III wstawić się w sprawie poddanych z Neapolu, nękanych przez miejscowe władze.
Został kanonizowany w 1881 r., a z uwagi na swoją dynamiczną i bogatą działalność, rozległą i systematyczną wiedzę zasłużył sobie na tytuł Doctor apostolicus — «doktor apostolski», który nadał mu w 1959 r. bł. papież Jan XXIII z okazji 400.rocznicy jego narodzin. Wyróżnienie to zostało przyznane Wawrzyńcowi z Brindisi także dlatego, że był on autorem licznych dzieł egzegetycznych, teologicznych oraz tekstów pisanych z myślą o kaznodziejstwie. Zawarł w nich organiczny wykład historii zbawienia, którego głównym tematem jest tajemnica Wcielenia, będącego największym przejawem miłości Boga do ludzi. Jako wybitny mariolog jest on też autorem zbioru kazań poświęconych Matce Bożej, zatytułowanego Mariale, w których uwydatnia jedyną w swoim rodzaju rolę Dziewicy Maryi, mówiąc wyraźnie o Jej niepokalanym poczęciu i współpracy w dokonanym przez Chrystusa dziele zbawienia.
Z wielką teologiczną wrażliwością Wawrzyniec z Brindisi ukazuje także działanie Ducha Świętego w życiu wierzącego. Przypomina nam on, że trzecia Osoba Trójcy Przenajświętszej swoimi darami oświeca i wspomaga nas w naszych wysiłkach, by z radością żyć przesłaniem Ewangelii. «Duch Święty — pisze św. Wawrzyniec — sprawia, że brzemię prawa Bożego staje się miłe i lekkie, abyśmy mogli zachowywać przykazania Boże z wielką łatwością, a nawet z przyjemnością».
Chciałbym podkreślić na zakończenie tej krótkiej prezentacji życia i nauczania św. Wawrzyńca z Brindisi, że inspiracją do całej jego działalności było wielkie umiłowanie Pisma Świętego, którego obszerne fragmenty znał na pamięć, a także przekonanie, że słuchanie i przyjęcie Słowa Bożego powoduje wewnętrzną przemianę, która prowadzi do świętości. «Słowo Pana — twierdzi — oświeca umysł i rozpala wolę, aby człowiek mógł poznać i kochać Boga. Dla człowieka wewnętrznego, który za sprawą łaski żyje Duchem Bożym, jest chlebem i wodą, a chlebem słodszym od miodu i wodą lepszą od wina i mleka… Jest narzędziem kruszącym serce zatwardziałe w niecnocie. Jest mieczem w walce z ciałem, światem, szatanem, służącym zniszczeniu wszelkiego grzechu». Św. Wawrzyniec z Brindisi uczy nas miłości do Pisma Świętego, coraz doskonalszego obcowania z nim, pielęgnowania na co dzień więzi przyjaźni z Panem w modlitwie, aby każdy nasz uczynek, każda nasza działalność w Nim miały swój początek i swoje spełnienie. Z tego źródła należy czerpać, aby nasze chrześcijańskie świadectwo było pełne światła i mogło prowadzić ludzi naszej epoki do Boga.
po polsku:
Witam serdecznie obecnych tu pielgrzymów polskich. Wielki Post wzywa nas do podejmowania umartwień i życia pokutnego, by pełniej uczestniczyć w cierpieniach Chrystusa i Jego męce. Szczególną okazją do refleksji i rachunku sumienia są rekolekcje wielkopostne. Wyrażam radość, że w Polsce tak chętnie w nich uczestniczycie. Niech one pomagają wam przemieniać życie i być bliżej Boga. Wam wszystkim i uczestnikom rekolekcji parafialnych z serca błogosławię.
opr. mg/mg
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/audiencje/ag_23032011.html#
Jest natomiast pewne, że biskup Apolinary poniósł śmierć męczeńską 23 lipca, najprawdopodobniej w drugiej połowie II stulecia. Świadczy o tym m.in. mowa św. Piotra Chryzologa, następcy Apolinarego na stolicy biskupiej. Nie ulega także wątpliwości, że relikwie Świętego spoczywają w cieniu wspaniałej bazyliki pod Rawenną. Ten znamienity pomnik sztuki sakralnej, ufundowany w VI w. przez bankiera Juliusza, był też zawsze ośrodkiem kultu św. Apolinarego, którego czczono w całej Europie, również w Polsce, gdzie jednak uchodził za świętego z Reims. Tam bowiem wytworzył się z czasem tak silny ośrodek kultu św. Apolinarego, że zaczęto uważać go w końcu za pochodzącego właśnie stamtąd, a wyobraźnia ludu uczyniła zeń jakby odrębnego świętego. Papieże Symmach (498-514) i Honoriusz I (625-638) rozpowszechnili jego kult także w Rzymie. W Niemczech czczono go zwłaszcza w opactwach benedyktyńskich.
Rawenna i św. Apolinary
Wojciech Skrodzki
Św. Apolinarego czcimy (wraz ze św. Brygidą Szwedzką) w dniu 23 lipca. Jest to ważna postać wczesnego chrześcijaństwa; ważna także dla dziejów sztuki, zwłaszcza wczesnochrześcijańskiej, dzięki dziełom architektury i sztuki mozaiki, które powstały w związku z jego kultem.
Śladów św. Apolinarego należy szukać w Rawennie. To miasto, położone wśród rozkołysanych zbożem pól na równinie nadmorskiej, ma w tle mroczny garb Apeninów. Z drugiej strony otwiera się na morze. Jego portem jest starożytne miasto Classis (włoskie Classe), dziś wchłonięte przez Rawennę.
Rawenna słynie z najpiękniejszych i najstarszych wielkich mozaik naściennych, o niezwykle żywym lśnieniu kolorów, którymi zachwycali się m.in. impresjoniści. Mozaiki te możemy oglądać w Mauzoleum Galli Placydii (I poł. V w., jeszcze antyczne) i w kościołach San Vitale, San Apollinare in Classe czy San Apollinare Nuovo (Nowy). Pochodzą one z I połowy VI wieku (gdy Rawenna miała pozycję stołeczną) i mają już charakter wczesnobizantyjski. I tu zbiegają się drogi sztuki i wiary: dwa szczególnie piękne kościoły Rawenny powstały ku czci św. Apolinarego – właśnie San Apollinare Nuovo jako kościół dworski ostrogockiego króla Italii Teodoryka oraz San Apollinare in Classe, wzniesiony w porcie Classis, w miejscu męczeńskiej śmierci św. Apolinarego około połowy II wieku.
Św. Apolinary pochodził z Antiochii. W Rzymie został wyświęcony na biskupa przez samego św. Piotra. Miał apostołować w Tracji i nad Dunajem. Ostatecznie zasłynął jako biskup Rawenny. Jego atrybuty mówią o męczeńskiej śmierci: Stąpa po rozpalonych węglach, a w ręku trzyma maczugę – narzędzie swej męki.
Z całego piękna, bogactwa artystycznego i ikonograficznego mozaik Rawenny szczególnie wyróżnia się kompozycja mozaikowa, wypełniająca apsydę ołtarzową kościoła San Apollinare in Classe. Jest to kompozycja o wielkim bogactwie treści ideowych.
Zasadniczy podział części kopułowej na strefę ziemską i niebiańską mówi zarazem o jedności tych światów. Centralną postacią strefy ziemskiej (i zarazem jedyną) jest św. Apolinary w szatach biskupich, z rękami wzniesionymi w górę w geście modlitewnym. Z obu stron idą ku niemu jednakowo znakowo ujęte owieczki. Jest ich razem dwanaście. Ale symbolizują wiernych – nie Apostołów. Ta liczba uwzniośla usymbolizowanie wierzących. O Ziemi mówi również krajobraz z drzewami, też ujętymi znakowo.
Strefę Nieba oznacza wspaniała złocista kompozycja z kołem, w którym na tle gwieździstego nieboskłonu jawi się monumentalny, abstrakcyjny krzyż. Z obu stron z obłoków wynurzają się postaci Mojżesza i Eliasza. Ku temu niebu zwracają się ze strefy ziemskiej trzy owieczki oznaczające Apostołów. Całość, jak sugerował prof. Jan Białostocki, symbolizuje dzień Sądu Ostatecznego, a jednocześnie Przemienienie Pańskie.
Należy zwrócić uwagę na postać św. Apolinarego, wstawiającego się za swoim ludem. Jest on tu ukazany jako wzór Pasterza – swoista transpozycja wyobrażenia Dobrego Pasterza, przeniesiona na osobę Biskupa. Jest to zamierzona apologia stanu biskupiego, co podkreślają wyobrażenia biskupów Rawenny poniżej tej sceny, w strefie między oknami.
A wspaniała kompozycja z krzyżem na gwieździstym niebie ma swój jedyny odpowiednik w analogicznej kompozycji na kopule mauzoleum Galli Placydii również w Rawennie, ale o stulecie wcześniejszym.
Adres: ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa
Tel.: +48 (34) 365 19 17
http://www.niedziela.pl/artykul/71646/nd/Rawenna-i-sw-Apolinary
Po wyzwoleniu, gdy przystępowano do odbudowy świątyni, pozostał w Babilonii, aby otaczać opieką rodaków i strzec interesów swego narodu. Pochowano go rzekomo w Suzie. Przy tym wszystkim nie należy zapominać, że obraz wielkiego wizjonera ukształtował się z wolna, czerpiąc z wcześniejszych zapisów i tradycji, sięgających może czasów babilońskich; sama jednak Księga w jej obecnym kształcie powstała znacznie później. Datuje się ją na lata 167-163 przed Chrystusem.
Grecy wpisali Daniela do synaksariów pod dniem 17 grudnia, ale razem z młodzieńcami Ananiaszem, Miszaelem i Azariaszem wspominali go ponadto w niedzielę przed Bożym Narodzeniem. Do martyrologiów zachodnich wprowadził proroka Beda. Widniał tam pod dniami 21 lipca i 11 grudnia. Zajął poczesne miejsce w ikonografii chrześcijańskiej. W niektórych regionach (Karyntia, Tyrol, Carrara i in.) długo uchodził za patrona górników.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-21c.php3
Księgę zalicza się tradycyjnie do pism prorockich, chociaż Biblia hebrajska wylicza ją wśród “Pism”, tj. w ostatniej części zbioru. O osobie Daniela (hebr. Danijjel) nie wiemy nic poza dość ogólnikowymi danymi samej księgi. Pochodzi on z wybitnego rodu judzkiego; zwykłej genealogii jednak księga nie wymienia. Pierwsze rozdziały przedstawiają go jako jednego z uprowadzonych do niewoli rzekomo w r. 606 (?) lub 597; w dalszych opowiadaniach występuje on na dworze królów perskich, zajmując zawsze wybitne stanowisko. W każdym razie postać jego jest uosobieniem prawowiernego judaizmu w obcym, często wrogim środowisku dworskim.
Budowa księgi jest dość niejednolita. Obejmuje ona oprócz popularnych opowiadań biograficznych (Dn 1-6) znacznie rozbudowaną część prorocką (Dn 7-12), której zawdzięcza swe obecne miejsce w kanonie Kościoła. Oprócz rdzenia księgi zachowanego w oryginale hebrajskim lub w języku aramejskim (rozdz. Dn 2,4 b– Dn 7,28), zawiera ona wtórnokanoniczne dodatki, znane dziś jedynie w języku greckim (Dn 3,24-90; Dn 13-14). Jeśli dodać kilkakrotne opracowanie podobnych tematów (Dn 2,1; Dn 4,3; nie mówiąc już o Dn 6,1; Dn 14,1), różnice tła w wizjach prorockich, zmiany głównych postaci w epizodach (por. np. Dn 2,1 i Dn 3,1) itp., rodzi się przypuszczenie, iż księga posiada długą prehistorię literacką.
Pierwsza część (Dn 1-6 [->Dn 1,1]) ma charakter opowiadania o motywach historycznych, z tendencjami wyraźnie pouczającymi (haggada). Opracowanie literackie dość jednolite wskazuje na jednego autora tej części. Rozdz. Dn 7-12 [->Dn 7,1] należą do piśmiennictwa apokaliptycznego. Podejmuje ono dawne tematy prorockie w nowym radykalno-eschatologicznym świetle. Władza ludzka przedstawiona jest jako siła przeciwna Bogu, zmierzająca ku upadkowi i zagładzie. Zbawienie przyniesie jedynie interwencja Boża, którą poprzedzi seria kosmicznych katastrof oraz (przynajmniej częściowe) zmartwychwstanie ciał (Dn 12,2n).
Niedwuznaczne aluzje do panowania Antiocha IV Epifanesa oraz do całego okresu Seleucydów i Lagidów wskazują na lata 170-160 jako datę ostatecznej redakcji księgi. Syracydes, piszący ok. r. 180, nie wymienia jej jeszcze w swojej pochwale Ojców (Syr rozdz. 44-49 [->Syr 44,1]). Wiele opisów pierwszej części, a może także opisów objawień Dn 7-12 [->Dn 7,1], powstało zapewne wcześniej, w okresie wczesnohelleńskim lub nawet babilońsko-perskim.
Jeśli chodzi o pochodzenie wtórnokanonicznych części: pieśni trzech młodzieńców w piecu ognistym (Dn 3,24-90), opowiadania o Zuzannie (13 [->Dn 13,1]), o Belu i wężu (14 [->Dn 14,1]), są one dość luźno związane z resztą księgi, pochodzą jednak z podobnego środowiska literackiego i teologicznego. Ich dzisiejszy język grecki niekoniecznie świadczy o późnej dacie powstania. Oryginały były niewątpliwie semickie (hebrajskie lub aramejskie), być może z III w. lub nawet wcześniejsze; ostatni redaktor księgi posiadał je jednak w tłumaczeniu greckim, podobnie jak znaczne części samej księgi w języku aramejskim.
Autor zamierzał dać duchowy komentarz do wydarzeń okresu machabejskiego. Używając symboliki imion i zdarzeń, aktualizuje on dawne etapy dziejów zgodnie z obowiązującym podówczas stylem haggadycznym. Nabuchodonozor np., zdobywca świątyni, symbolizuje współczesnego mu prześladowcę i świętokradcę Antiocha Epifanesa itd. Dawne proroctwa, przedstawiające jedynie w ogólnych zarysach okres kary lub odnowienia, nabierają teraz bardziej konkretnych cech i chcą wprowadzić czytelnika bezpośrednio w bieg aktualnych wydarzeń. Zmienne koleje i upadek imperiów zapowiadają rychłe nadejście epoki eschatologicznego królestwa Bożego. Ponieważ zbawienie nastąpi wśród licznych i ciężkich prób, wśród zmagań między siłami Bożymi a przeciwnymi Bogu, znajomość dokładnego czasu jego nadejścia była nader ważna. Proroctwo o 70 tygodniach stanowi próbę tego rodzaju spekulacji, której obce są wszelkie obliczenia matematyczne.
W nowej perspektywie pojawia się także oczekiwanie mesjańskie. Stosownie do eschatologicznego charakteru królestwa Bożego, oczekiwany władca – to nie tylko Odrośl dynastii Dawida. Księga bowiem wprowadza tajemniczą postać Syna Człowieczego, przybywającego na obłokach i otrzymującego od Boga władzę królewską (Dn 7,13n). Tytuł ten stanie się w NT jednym z najczęstszych samookreśleń Chrystusa Pana, który często nawiązuje do proroctw Księgi Daniela (wyraźnie Mt 24,15).
1 W trzecim roku panowania króla judzkiego Jojakima przybył król babiloński Nabuchodonozor pod Jerozolimę i oblegał ją1. 2 Pan wydał w jego ręce króla judzkiego Jojakima oraz część naczyń domu Bożego, które zabrał do ziemi Szinear do domu swego boga, umieszczając naczynia w skarbcu swego boga. 3 2 Król polecił następnie Aszfenazowi, przełożonemu swoich dworzan, sprowadzić spośród Izraelitów z rodu królewskiego oraz z możnowładców 4 młodzieńców bez jakiejkolwiek skazy, o pięknym wyglądzie, obeznanych z wszelką mądrością, posiadających wiedzę i obdarzonych rozumem, zdatnych do służby w królewskim pałacu. Zamierzał ich nauczyć pisma i języka chaldejskiego. 5 Król przydzielił im codzienną porcję potraw królewskich i wina, które pijał. Mieli być wychowywani przez trzy lata, by po ich upływie rozpocząć służbę przy królu. 6 Spośród synów judzkich byli wśród nich Daniel, Chananiasz, Miszael i Azariasz. 7 Nadzorca służby dworskiej nadał im imiona, Danielowi – Belteszassar, Chananiaszowi – Szadrak, Miszaelowi – Meszak, Azariaszowi zaś Abed-Nego. 8 Daniel powziął postanowienie, by się nie kalać3 potrawami królewskimi ani winem, które [król] pijał. Poprosił więc nadzorcę służby dworskiej, by nie musiał się kalać. 9 Bóg zaś obdarzył Daniela przychylnością i miłosierdziem nadzorcy służby dworskiej. 10 Nadzorca służby dworskiej powiedział do Daniela: «Obawiam się, by mój pan, król, który przydzielił wam pożywienie i napoje, nie ujrzał, że wasze twarze są chudsze niż [twarze] młodzieńców w waszym wieku i byście nie narazili mojej głowy na niebezpieczeństwo u króla». 11 Daniel zaś powiedział do strażnika, którego ustanowił nadzorca służby dworskiej nad Danielem, Chananiaszem, Miszaelem i Azariaszem: 12 «Poddaj sługi twoje dziesięciodniowej próbie: niech nam dają jarzyny do jedzenia i wodę do picia. 13 Wtedy zobaczysz, jak my wyglądamy, a jak wyglądają młodzieńcy jedzący potrawy królewskie i postąpisz ze swoimi sługami według tego, co widziałeś». 14 Przystał na to żądanie i poddał ich dziesięciodniowej próbie. 15 A po upływie dziesięciu dni wygląd ich był lepszy i zdrowszy niż innych młodzieńców, którzy spożywali potrawy królewskie. 16 Strażnik zabierał więc ich potrawy i wino do picia, a podawał im jarzyny.
17 Dał zaś Bóg tym czterem młodzieńcom wiedzę i umiejętność wszelkiego pisma oraz mądrość. Daniel posiadał rozeznanie wszelkich widzeń i snów. 18 Gdy minął okres ustalony przez króla, by ich przedstawić, nadzorca służby dworskiej wprowadził ich przed Nabuchodonozora. 19 Król rozmawiał z nimi, i nie można było znaleźć pośród nich wszystkich nikogo równego Danielowi, Chananiaszowi, Miszaelowi i Azariaszowi. Zaczęli więc sprawować służbę przy królu. 20 We wszystkich sprawach wymagających mądrości i roztropności, jakie przedkładał im król, okazywali się dziesięciokrotnie lepsi niż wszyscy wykładacze snów i wróżbici w całym jego królestwie. 21 Przebywał tam Daniel aż do pierwszego roku Cyrusa4.
1.
Dn 1, 1 – Autor zestawia dane chronologiczne 2 Krl 24,12 z 2 Krn 36,5-8. Najprawdopodobniej chodzi o zdobycie Jerozolimy i początek niewoli babilońskiej w r. 597. Wtedy król babiloński zabrał także znaczną część kosztownych przedmiotów kultu ze świątyni jerozolimskiej (w. 2).
2.
Dn 1, 3-7 – Królowi chodziło o wychowanie przyszłych wiernych wasali. W tym celu otrzymują nowe imiona i mają się zaprawiać do służby dworskiej.
3.
Dn 1, 8 – Por. zakaz Prawa w Kpł rozdz. 11 [->Kpł 11,1].
4.
Dn 1, 21 – W r. 538 upadło państwo babilońskie, a władzę objął Cyrus. Daniel zajmuje wysokie stanowiska także na dworze perskim – Dn 6,29.
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=753#P1
Niedaleko Saverne, w Alzacji – św. Abrogasta, biskupa. Zasiadał na stolicy w Strasburgu w VI w.
oraz:
św. Alberta Crescitelli, męczennika w Chinach (+ 1900); świętych męczenników Klaudiusza, Justa i Jukundyna (+ poł. II w.); św. Jana, mnicha (+ IV w.); św. Praksedy, dziewicy (+ 491); św. Zotyka, biskupa i męczennika (+ II w.)
Andrzej
Imię pochodzenia greckiego. Greckie Andréas genetycznie jest zdrobnieniem dwuczłonowych imion męskich typu Andróbulos, Androgénes, Androkrátes, Andromedes, Andrón-kos itd., bardzo rozpowszechnionych, a zawierających wyraz an-r (gen. andrós) ‘mąż, mężczyzna’ w części pierwszej. W całym chrześcijaństwie imię to było zawsze bardzo popularne.
W Polsce znane od czasów przyjęcia chrześcijaństwa (poza św. Andrzejem Świeradem źródłowo poświadczone już od 1176 r.). Przy przejmowaniu (z łaciny przez czeski) uległo różnym przekształceniom i przystosowaniu do fonetyki polskiej. Stąd mamy poświadczone różne warianty tego imienia: Andrzej, Jędrzej, Ondrzej, Andrzysz, Andrzejasz itp., a także różne zdrobnienia: Andrzejek, Jędrzejek, Ondrzejek, Ondraszek, Ondrysz. Czasami te różne przekształcenia polskie imienia Andrzej mieszały się z podobnymi przekształceniami, zapożyczonymi z Niemiec, imienia Henryk.
Obok imienia męskiego Andrzej w średniowieczu trafiało się w Polsce imię żeńskie Andrzeja, Ondrzeja (np. z 1397 r.), dzisiaj raczej nie spotykane.
Zdrobnienia Jędrek, Jędruś, Jędrzejek, nawiązujące do bardziej spolonizowanej i popularnej ongiś postaci Jędrzej, wychodzą dziś z użycia na rzecz zdrobnienia Andrzejek. Od tego imienia wzięło swój początek lwowsko-krakowskie określenie andrusy, dziś zapomniane, a także jędrusie z czasów II wojny światowej.
Od imienia Andrzej (z różnych jego postaci) pochodzi dużo nazwisk, np. Andrzejewski, Jędrzejewski, Jędrzejewicz, Jędrychowski, Jędrusik itp., a także nazwy miejscowe: Jędrzejów, Andrychów.
Odpowiedniki obcojęz.: łac., Andreas, ang. Andrew, fr. André, Andrieu, Andreu, Andreuet, Andry, Drouet, Drouot, hiszp. Andrés, niem. Andreas, ros. Andriej, Andriusza, węg. Andrasz, wł. Andrea.
Święci znani pod tym imieniem są tak liczni, że nie sposób ich tu wymienić. Zwięźle przedstawimy najbardziej czczonych.
Andrzej, apostoł. Rybak rodem z Betsaidy galilejskiej, który później wraz z bratem Szymonem osiadł w Kafarnaum, nosił, jak jego towarzysz w apostołowaniu, Filip, imię pochodzenia greckiego. Zrazu pasjonowało go przepowiadanie Jana Chrzciciela i dlatego towarzyszył mu nad dolnym Jordanem. Skoro jednak usłyszał z ust Jana Chrzciciela słowa -Oto Baranek Boży-, bez wahania poszedł za Jezusem. Mając najwidoczniej usposobienie rzutkie i serce skłonne do entuzjazmu, rychło przyprowadził do Niego swego brata, któremu z zapałem oświadczył: -Znaleźliśmy Mesjasza- (J 1, 35-4, 2). Wraz z nim, z napotkanym po drodze ziomkiem swoim, Filipem, oraz innymi udał się potem za Jezusem do Kany Galilejskiej, gdzie był świadkiem pierwszego cudu (tamże 1, 43-2, 12). Po cudownym połowie ryb Chrystus wezwał go wyraźnie do pójścia za sobą, Andrzej zaś, przylgnąwszy już przedtem do Mesjasza, odpowiedział na to wezwanie bez najmniejszego wahania (Łk 5, 1-11). Odtąd należał do grupy najbliższych Jezusowi i najbardziej zaufanych: jest pod ręką, gdy Pan gotuje się do cudownego nakarmienia rzeszy (J 6, 8 n); przedstawia Mistrzowi prośbę Filipa o dopuszczenie pogan (tamże 12, 21 n); wraz z Piotrem, Janem i Jakubem ośmiela się na zadawanie poufałych pytań (Mk 13, 3). Na kartach Ewangelii pojawia się dostatecznie często, byśmy mogli wczuć się w jego usposobienie i poznać jego charakter. Znacznie mniej wiemy o jego życiu i działalności po Zesłaniu Ducha Świętego. Opisują nam je co prawda pisma apokryficzne, bogate w pomysły, niestety, historycznej wartości pisma te nie posiadają i dlatego już w starożytności traktowano je bardzo surowo. To tylko wolno przypuszczać, że Andrzej apostołował w Poncie i Bitynii (płn. część Azji Mniejszej), może także w Scytii (a więc w okolicach dolnego biegu Dunaju, w dzisiejszej Dobrudży) oraz Tracji (na terenie Bułgarii), w końcu zaś na terenie Grecji, zwłaszcza w Epirze i Achai. Wedle świadectwa pochodzącego z IV w. – w Grecji, w Patras, pożegnawszy z krzyża zebranych wyznawców, miał ponieść śmierć z głową zwisającą ku ziemi. Jako dzień tego męczeństwa od najdawniejszych czasów podawano 30 listopada 60 r. Relikwie w IV stuleciu przeniesiono do Bizancjum. W r. 1208 dostały się do Amalfi, głowa zaś od r. 1462 przechowywana była w Rzymie. Zwrócono ją Grekom 26 IX 1964 r. Kult apostoła rozprzestrzenił się i zawsze żywy był na Wschodzie i na Zachodzie. Szczególnie żywo czciło Andrzeja prawosławie, widząc w nim -pierwszego wezwanego-. Wpływ może wywarła także chęć rywalizowania z Rzymem. Tu i tam apostoł patronował niezliczonym miejscowościom, kościołom, korporacjom i zawodom, np. rybakom, podróżnikom, rzeźnikom, woziwodom, rycerzom itd. Andrzej uchodził też za orędownika w sprawach matrymonialnych i wypraszaniu potomstwa. W Polsce kult św. Andrzeja zaznaczył się od samego zarania chrześcijaństwa, na co, być może, oddziałały nie tylko wpływy zachodnie. Świadczą o tym wczesnym kulcie m.in. wezwania najstarszych kościołów oraz częstotliwość nadawanego imienia. Nie mieliśmy, o ile wiadomo, zgromadzeń zakonnych i rycerskich zawiązywanych pod patronatem apostoła, ale – jak gdzie indziej – pamiątka jego męczeństwa zespoliła się z bogatym folklorem, do którego przeniknęły niewątpliwie elementy pierwotne (np. wróżby, zwane andrzejkami).
Teksty z NT zebrał Słownik osób NTest. 35-37. Inne w BHG 93-110c, BHL 427t-442c oraz Com. mart. rom. 555, gdzie także o historyczności wczesnych pism. O nich również Berschin, 1 (1986), 91 n. Apokryficzne Acta Andreae wydano w nowej serii CC – Series apocryphorum, 1989. Bardziej syntetycznie w LPB 64-66. Inne w SSS 1 (1961), 24; 7 (1984), 360 n. oraz OŻ 11 (1995), zwłaszcza 99-110 i 233-286 – O kulcie w Polsce: O. A. Bazielich, Nasza Przeszłość, 7 (1958), 257-275; Neuling, według indeksu; Marschall, 81-88; a ponadto ŹŚw pod dniem 30 listopada i Złota Legenda (Staff), 21-31. – O kulcie na Rusi P. Rolland, Legenda świętoandrzejowska w -Powieści minionych lat- – mit i źródło mitu, (w) Slavia Orientalis, 38 (1989), 301- -309. Urywki legendy u R. Łużnego, Opowieść o niewidzialnym grodzie Kitieżu, Warszawa 1988, 39 n. – O zwyczajach ludowych u nas J. S. Bystroń, Bibliografia etnografii polskiej, Kraków 1929, nr 1439-1442; W. Klinger, Doroczne święta ludowe a tradycje grecko-rzymskie, ib. 1931, 84-94; Kultura ludowa Wielkopolski, t. 3 (1967), 84-94; Pośpiech, Zwyczaje, 14-18. – O bogatej ikonografii Aurenh., 1 (1959-1967), 132-138; Bibl. Ss. 1 (1961), 1094-1116; LCI 5 (1973), 138-152; oraz LM I (1978), 601. – Przyczynki do ikonografii polskiej w BHS 2 (1933-1934), 297; 13 (1951), 144 i 152 oraz LPB l. c.
Andrzej z Krety. Urodził się około r. 660 w Damaszku. Gdy miał około piętnastu lat, został w Jerozolimie mnichem, stąd przydomek Jerozolimskiego, którym go nieraz oznaczano. W r. 685 wydelegowano go do Konstantynopola, aby zaświadczył o tym, że kler jerozolimski przyjął uchwały soboru konstantynopolitańskiego II i odrzucił monoteletyzm. Pozostał wówczas w stolicy, gdzie wyświęcono go na diakona i powierzono opiekę nad sierocińcami. Pod koniec stulecia lub na początku wieku następnego powołano go na stolicę biskupią w Gortynie, stolicy Krety. W r. 712 uczestniczył w zebraniu, które na żądanie uzurpatora Bardanesa opowiedziało się za monoteletyzmem, ale już w rok później od niego się odżegnał. Energicznie sprzeciwił się obrazoburstwu. Zmarł 4 sierpnia 740 r. Ceniono go jako kaznodzieję i poetę, ale jego spuścizny literackiej potąd nie przebadano. To pewne, że m.in. pozostawił po sobie piękne kazania o Matce Najśw., cenne świadectwo rozwijającej się mariologii.
Andrzej Kalybita, nazywany nieraz, jak poprzedni, Andrzejem z Krety, był na tej wyspie mnichem, gdy usłyszał, że Konstantyn V Kopronim okrutnie traktuje wiernych, sprzeciwiających się obrazoburstwu. Udał się wtedy do Konstantynopola, by cesarza skłonić do zmiany postępowania. Zginął, okrutnie potraktowany przez cesarskie otoczenie, 20 listopada 766 r. Pochowano go w miejscu nazywanym Krisis (en Krisei). Synaksaria wspominają go w dniu 19 lub 20 października, natomiast Martyrologium Rzymskie 17 października.
Andrzej Szalony (Salos). Z pochodzenia był podobno Słowianinem. Wcześnie przybył do Konstantynopola jako -notariusz- protospatariosa Theognosta. Nie pobył u niego długo. Zaczął wówczas wieść życie -szalonego dla Chrystusa-, rodzaj skrajnego żebraczego wyrzeczenia, który później dobrze znany był na Rusi. Stał się dzięki temu jednym z najsłynniejszych w Bizancjum -jurodiwych-. Zmarł 28 maja 936 r.
Andrzej Świerad. Zwano go u nas często -Żurawkiem-, ale nazwa ta pochodzi z błędnego odczytania jego imienia, które w przekazach źródłowych zapisane zostało w niezręcznej ortografii łacińskiej. Źródeł tych jest właściwie niewiele. Niewiele też o Świeradzie wiemy. Toteż gdy w XVII stuleciu ożywił się u nas jego kult i gdy w naszych czasach zajęli się nim historycy – zawodowi i z zamiłowania – brak danych zaczęto uzupełniać elementami legendarnymi albo też misternymi hipotezami i konstrukcjami o charakterze czysto spekulatywnym. Właściwie o Świeradzie to tylko wiadomo, co w jego Vita podał nam około r. 1064 biskup Pięciokościołów (Pécs), Maurus, który wiadomości czerpał z relacji ucznia Świerada – Benedykta (zob. Benedykt, towarzysz. A. Ś.). Andrzej Świerad był pochodzenia wieśniaczego: ex rusticitate. Na Węgry – ciągle według tego samego żywotopisarza – przybył de terra Poloniensi. To ostatnie wyrażenie, występujące w niektórych rękopisach w formie Poliensi, tłumaczono sobie po swojemu. Długosz, a za nim wielu u nas utrzymywało, że pochodził z Polski, gdy tymczasem Bonfini, autor piętnastowiecznych Rerum Hungaricarum decades oraz wielu historyków węgierskich opowiadało się za Polą w Istrii, gdzie ongiś życie eremickie bujnie się rozkrzewiało. Jakkolwiek miałoby być z tym pochodzeniem, Andrzej zasłynał jako mąż wielkich umartwień. W klasztorze Św. Hipolita na górze Zobor koło Nitry otrzymał habit, a zapewne i imie zakonne – Andrzej. Prawdopodobnie jakiś czas spędził w samym klasztorze, później zaś osiadł w niedalekiej pustelni. Oddawał się tam niezwykłym surowościom, w czym niektórzy dopatrywali się ascetyzmu wschodniego. Biorąc pod uwagę ówczesną penetrację chrześcijaństwa wschodniego na pobliskie tereny, a także prawdopodobną pielgrzymkę Świerada do Ziemi Świętej, wpływ duchowości wschodniej, a także jakichś form wschodniego eremityzmu nie jest wykluczony. Dość, że niezwykłe umartwienia praktykowane przez świętego przyspieszyły jego śmierć, która nastapiła między r. 1030 a 1034. Wkrótce otoczono go czcią, którą ukoronowała uchwała synodu węgierskiego z r. 1083, a zapewne także podniesienie jego relikwii. Przechowywano je w kościele Św. Emmerama w Nitrze. Z czasem Świerad stał się patronem tej bazyliki. Kult, który następnie nieco przygasł, ożywił się u progu czasów nowożytnych. Poza Słowacją, Węgrami i Chorwacją oraz zakonami mniszymi i eremickimi (benedyktyni, paulini, kameduli) nastąpił także renesans jego czci w Polsce. Nawiązywała ona do prastarej i bardzo stałej tradycji lokalnej, która w Tropiu nad Dunajcem (dziś u początków sztucznego Jeziora Czchowskiego) widziała miejsce pierwotnej pustelni świętego eremity. Poza tym miejscem, w którym – dodajmy zaraz – cześć ta utrzymuje sie po dziś dzień, istniały jeszcze inne ośrodki tego kultu, a mianowicie Oława na Dolnym Śląsku oraz Opatowiec nad Wisłą. Geneza i powiązania tych lokalnych kultów nie są bliżej znane. Pamiątkę świętego obchodzono 16 lub 17 lipca, a także w innych dniach (21 lipca itd.), obecnie w Polsce 13 lipca.
Andrzej ze Strumi. Razem z Arialdem walczył w mediolańskiej Patarii o reformy. Po śmierci przyjaciela usunął się do opactwa Vallombrosa i z rąk św. Jana Gwalberta przyjął habit mnisi. Zredagował życiorysy jednego i drugiego (BHL 673 i 4397). Zmarł 10 marca 1106 r. Relikwie spoczywają w Poppi.
Andrzej Caccioli, nazywany także Andrzejem ze Spello. Urodził się w r. 1194. Był już proboszczem, gdy zetknął się ze św. Franciszkiem i został jego uczniem. Asystował przy śmierci zakonodawcy. Działał jako kaznodzieja w Hiszpanii i w północnych Włoszech. Przez Eliasza wtrącony został do karceru. Na prośbę św. Antoniego Padewskiego wydobył go zeń Grzegorz IX. Gdy wtrącono go do karceru po raz wtóry, interweniował Jan z Parmy. Wsławiony cudami, zmarł 3 czerwca 1254 r.
Andrzej dei Conti di Segni (de Comitibus) pochodził z Anagni, a spokrewniony był z Innocentym II, Grzegorzem IX, Aleksandrem IV i Bonifacym VIII. Ostatni chciał go mianować kardynałem, ale on ponad godności przedkładał swój ubogi habit franciszkański. Przypisuje mu się traktat De partu Beatae Mariae Virginis. Zmarł 1 lutego 1302 r. w klasztorze Piglio koło Anagni.
Andrzej Corsini, biskup Fiesole. Urodził się w r. 1301 (-) jako syn możnego rodu florenckiego. Młodość miał burzliwą, mimo to wcześnie wstąpił do karmelitów. Pozyskawszy sobie opinię zakonnika gorliwego i umartwionego, spełniał rozmaite funkcje zakonne, a w latach 1348-1349 był prowincjałem Toskanii. W r. 1349 mimo protestów i ucieczki został biskupem Fiesole. Zasłynął wówczas z miłosierdzia, umiejętności administracyjnych oraz energii, z jaką zwalczał nadużycia i łamanie celibatu. Umarł w dzień Objawienia Pańskiego (Trzech Króli) 1374. Z uwagi na tę uroczystość wspomnienie świętego przenoszono w różnych czasach na inne terminy: 7 stycznia (we Florencji), 30 stycznia (z polecenia Urbana VIII), 4 lutego (od czasów Aleksandra VII). Od czasów zakończenia procesu kanonizacyjnego (1629) czcili Andrzeja także karmelici polscy, którzy wcześnie wydali tłumaczenie jego życiorysu.
Andrzej Rublow (Andriej Rublew, Rubliow). – Wśród wyniesionych na ołtarze przez Cerkiew na Tysiąclecie Chrztu Rusi jest może postacią najbardziej znaną i urzekającą. Wielu spontanicznie dopatruje się w nim wschodniego Fra Angelica lub Giotta. Porównanie drugie miałoby dotyczyć samego artyzmu; pierwsze wydaje się być bardzo trafne, dobrze osadzone w szczegółach życia i twórczości dwóch wielkich artystów. W badaniu jednak tych szczegółów natrafiamy na poważne trudności. Dobrze dziś znamy arcydzieła przypisywane Rublowowi, zarówno te, których autorstwo nie podlega wąpliwościom, jak i te, co do których nie jest ono stuprocentowo pewne. Znacznie gorzej jest ze szczegółami jego życia. Historycy sztuki, którzy się nim zajmowali, interesowali sie nimi mało lub pomijali je zupełnie. Nikt też ze współczesnych lub bliższych mu w czasie nie pokwapił się, aby pozostawić zarys jego biografii. Nie wpisano go do meneów czy menologiów ruskich. Świadczy to także o tym, że kult Andrzeja nigdy się nie rozwinął. Był nikły lub ograniczony do wąskiego kręgu, może mnichów z klasztoru, w którym go pochowano. Wyniesienie Rublowa na ołtarze było więc w rozumieniu zachodnim swego rodzaju hagiologiczną promocją. Mimo to uchwała Synodu tratuje je jako akt przypominający rzymską confirmatio cultus, aprobatę pradawnej czci. W uzasadnieniu takiego ujęcia podano, że Andrzej cieszył się kultem lokalnym. Skąd pochodził, nie wiemy. Przyjmuje się na ogół, że urodził się w latach 1360-1370. Wedle Kroniki Troickiej w r. 1405 trudził się przy tworzeniu ikon dla soboru Zwiastowania (Błagowieszczenskiego) na Kremlu. Miał tam współpracować z innymi, a zwłaszcza z Teofanem Grekiem. Potem ze swym przyjacielem Daniłą Czornym tworzył wystrój malarski w soborze Wniebowzięcia (Uspienskim) we Włodzimierzu (nad Klaźmą). Wydaje się, że przebywał też w Zwienigorodzie. Przed r. 1422 stworzył jedną z najsłynniejszych ikon, przedstawiąjcą Trójcę Przenajświętszą. Była przeznaczona dla założonego przez św. Sergiusza z Radoneża klasztoru pod tym wezwaniem w Zagorsku. Razem z Daniłą tworzył tam wspaniałe freski. Potem wykonywał malowidła dla kościoła przy klasztorze Spaso-Andronikowskim w Moskwie. Przypisywano mu wiele innych arcydzieł, nawet malowidła w absydzie kaplicy zamkowej w Lublinie, ale wielu kwestionuje to autorstwo. Jest natomiast rzeczą pewną, że niektóre z dzieł arystysty zaginęły. Oczywiste jest także, że w tych, które się zachowały, odnajdujemy wyjątkowe wyczucie barw i ich ciepło, mistrzowskie opanowanie rysunku, harmonię układów linearnych i wiele subtelnego liryzmu. Był w dużej mierze spadkobiercą bizantyjskiego malarstwa epoki Paleologów, ale był też twórcą oryginalnym, mistrzem, zą którym poszło wielu innych. Pod koniec życia żył na pewno jako mnich w ostatnim z wymienionych monasterów. Był w nim ponoć starszym wspólnoty. Tam też zmarł, prawdopodobnie w dniu 29 stycznia 1430 r. Uchwała Synodu, który go -kanonizował-, chwali go jako pustelnika i ascetę, twórcę ikon, zwłaszcza sławnej ikony Trójcy Przenajświętszej. Podkreśla przy tej okazji, że wspaniale wyraził tam wiarę w chrześcijański dogmat i że uczynił to w sposób jak najbardziej zgodny z prastarą tradycją teologiczną. Jego lokalny kult wiąże ze wspomnianym klasztorem. Wspomina ponadto o wizjach Andrzeja, a o jego przyjacielu Danile mówi, że wielki artysta zjawił mu się po swej śmierci. Wspomnienie Rublowa ma być obchodzone w dniu 4 lipca.
Literatura dotycząca Rublowa jako malarza jest ogromna, por. np. M. W. Ałpatow, O sztuce ruskiej i rosyjskiej, Warszawa 1975, 78. Zwięzły wybór w LThK 9 (1964), 81 n. oraz LM 7 (1994), 1068. Nieco szerzej w Lexikon der Kunst, Bd. 4, Lepzig 1977, 222 n. U nas m.in. W. Molé, Ikona ruska, Warszawa 1956, oraz album w serii Wielcy malarze świata – Andrzej Rublow, Warszawa-Leningrad 1987. -Hipotezę lubelską- znaleźć można m.in. w Moscow Church Herald, 1989, nr 6. O życiu z okazji wyniesienia na ołtarze: Kanonizacija swjatych, Troice-Siergiewa Ławra 1988, 51-60.
Andrzej Abellon. Urodził się ok. 1375 r. w okręgu Var (południowa Francja). Wstąpiwszy do dominikanów, otrzymał u nich staranne wykształcenie. Dobry administrator, dbały o materialne uposażenie konwentów, umiał także okazać się miłosiernym samarytaninem, nachylającym się nad cierpiącymi. Potwierdziło się to zwłaszcza w czasie epidemii, która w r. 1415 nawiedziła Prowansję. Na zlecenie władz zakonnych reformował konwenty w Marsylii, Aix, Saint-Maximin, Arles. Zmarł 15 maja 1450 r. Jego kult zaaprobował w r. 1902 Pius X.
Andrzej z Chio. Miał lat 27, gdy przybył w r. 1465 do Konstantynopola jako pielgrzym. Zadenuncjowano go wtedy, jakoby był przechrzczeńcem. Gdy zaprzeczył, poddano go torturom, ale równocześnie zaoferowano mu karierę w armii tureckiej. Odmówił i wówczas ścięto go, ciało zaś wrzucono do morza. Chrześcijanie wydobyli je i pochowali w kościele Najśw. Panny nad Bosforem. Wkrótce po męczeńskiej śmierci przybył do miasta Grzegorz z Trebizondy i on to skreślił Pasję Andrzeja (BHL 444).
Andrzej Avellino urodził się w Castro Nuovo, w Lukanii, w r. 1521. Wcześnie zaczął się przygotowywać do stanu duchownego. W r. 1545 przyjął święcenia kapłańskie. Studiował następnie prawo w Neapolu i tam także objął stanowisko w sądzie duchownym. Pod koniec 1548 r. odprawił rekolekcje pod kierunkiem Jakuba Layneza, jednego z pierwszych towarzyszów św. Ignacego Loyoli. Rekolekcje te uważał za przełom swego życia. W r. 1556 został napadnięty i poważnie zraniony. Przyjęty gościnnie do domu kleryków regularnych, założonych niedawno przez św. Kajetana i Piotra Carafę (teatynów), w roku następnym wstąpił do ich nowicjatu, a w 1558 złożył profesję. Odtąd spełniał różne funkcje przełożeńskie, zasłynął jednak głównie jako kaznodzieja, spowiednik i kierownik dusz. W związku z tym pozostawił po sobie bogatą korespondencję oraz wiele dziełek ascetycznych. Tknięty w czasie mszy św. apopleksją, zmarł 10 listopada 1608 r. Wkrótce zaczęła się szerzyć jego cześć. Uchodził też za orędownika dobrej śmierci. Kanonizowano go dopiero w r. 1712. Z tej racji odbyły się także uroczystości u teatynów warszawskich. Dość wcześnie pojawia się również polskie tłumaczenie jego życiorysu.
Andrzej Bobola. Pochodził z rodziny szlacheckiej. Do niedawna uważano go za syna ziemi sandomierskiej, ale według nowszych badań (B. Natoński) należy raczej przypuszczać, iż urodził się w Strachocinie koło Sanoka w dniu 30 listopada 1591 r. Do Towarzystwa Jezusowego wstąpił w r. 1611 w Wilnie; w tamtejszej Akademii odbył w latach następnych studia filozoficzne i teologiczne. W r. 1622 otrzymał tamże święcenia kapłańskie. Pracował następnie jako kaznodzieja, spowiednik, duszpasterz w więzieniach i przytułkach w Nieświeżu oraz przy kościele Św. Kazimierza w Wilnie. W r. 1630 złożył profesję zakonną i został superiorem w Bobrujsku. Od r. 1633 pracował kolejno w Płocku i Łomży. W r. 1642 przybył na stałe do Pińska, skąd jedynie w latach 1646-1652 wyjeżdżał do Wilna dla poratowania złego stanu zdrowia. Jako żarliwy apostoł pojednał wówczas z Kościołem katolickim wielu prawosławnych, toteż już za życia otrzymał tytuły Apostoła Pińszczyzny i Duszochwata. Te apostolskie sukcesy wzbudziły przeciw niemu nienawiść prawosławnych, którzy od dawna już z niechęcią patrzyli na jezuitów, ponieważ uważali ich za głównych twórców unii brzeskiej. Wrogość ta przybrała nowe wymiary w okresie wojen kozackich. W maju 1657 r. na Janów Poleski napadła grupa Kozaków i dokonała rzezi katolików i Żydów. Andrzej przebywał wówczas w sąsiednim Peredyle. Pochwycony przez tę samą grupę, zawleczony został do Janowa i tam na rynku miasta poniósł śmierć męczeńską w dniu 16. tego miesiąca. Do tego świetnego męczeństwa dojrzewał stopniowo. W pierwszych latach życia zakonnego przypisywano mu pewne wybujałości temperamentu, określanego jako sangwiniczno-choleryczny. Andrzej, ukształtowany w szkole Ćwiczeń duchownych św. Ignacego, potrafił jednak wytrwałą pracą opanować je do tego stopnia, iż w pamięci wiernych zapisał się nie tylko jako tytan pracy i gorliwości, ale także jako uosobienie cierpliwości, wytrwałości, opanowania i tych wszystkich zalet, które mu otwierały drogę do serc ludzkich. Kult męczennika zaczął się szerzyć bardzo rychło. Wnet też poczyniono przygotowania do procesu beatyfikacyjnego. Na skutek kasaty zakonu (1773) oraz rozbiorów Polski doszło do beatyfikacji dopiero w r. 1853. Kanonizował męczennika Pius XI, 17 IV 1938 r. Długa jest też historia relikwii naszego świętego. Złożone w krypcie kościoła jezuickiego w Pińsku, początkowo poszły w zapomnienie. Odnaleziono je dopiero w r. 1702. W r. 1808 przewieziono je do Połocka, gdzie spoczywały do r. 1922. Zabrano je następnie do Moskwy, ale już w r. 1924 misja papieska przywiozła je do Rzymu, gdzie zostały złożone w kościele Al Ges-. Po kanonizacji relikwie sprowadzono w triumfalnym pochodzie do Warszawy i złożono w kaplicy jezuickiej przy ul. Rakowieckiej. We wrześniu 1939 r., mimo poważnego uszkodzenia kaplicy, trumna z ciałem świętego ocalała. Przez lata okupacji przechowywana była w kościele Matki Boskiej Łaskawej na Starym Mieście. Kościół ten w czasie powstania warszawskiego został doszczętnie zrujnowany, jednak i tym razem relikwie uratowano i przeniesiono do kościoła Św. Jacka przy ul. Freta. Pod koniec 1945 r. relikwie spoczęły ponownie w kaplicy przy ul. Rakowieckiej. Pamiątkę świętego obchodzono ongiś także 21 lutego oraz 21 maja.
Naukową pracę o męczenniku opublikował J. Poplatek SJ, Kraków 1936. Popularną wersję tego opracowania sporządził S. Kuźnar SJ, Kraków 1938. Inne nowsze prace zestawia dokładnie R. Gustaw w HP I (1971). Są one na ogół oparte na badaniach Poplatka. Z najnowszych K. Drzymała w serii Polscy Święci, 9 (1986), 67-127. O nowszych i aktualnych objawach kultu informuje wydawany w Warszawie od 1989 r. biuletyn: Sanktuarium św. Andrzeja Boboli. – Ikonografia u Poplatka oraz w LCI 5 (1973), 153.
Andrzej Hubert Fournet urodził się 6 grudnia 1752 r. Pochodził spod Poitiers (Francja), z rodziny, która wydała wielu księży. Przez czas jakiś studiował prawo, ale do nauki się nie garnął i ambicji na tym polu nie wykazywał. Utraciwszy ojca, wstąpił do seminarium, po święceniach zaś stał się bardzo gorliwym duszpasterzem. W r. 1791 odmówił złożenia przysięgi konstytucyjnej, toteż został usunięty z parafii, a następnie aresztowany. Uwolniony przez wiernych, duszpasterzował z ukrycia, a następnie uszedł do Hiszpanii. W r. 1797 wrócił do kraju, aby znowu potajemnie duszpasterzować. Po konkordacie (1801) objął z powrotem parafię w Maillé, z której w 19 lat później zrezygnował. Oddał się wówczas bez reszty kierownictwu Córek Krzyża, znanych także pod nazwą Sióstr od św. Andrzeja. Było to zgromadzenie, które założył w r. 1807 wespół ze swoją córką duchową, św. Joanną Elżbietą Bichier des Ages. Zmarł 13 maja 1834 r. w La Puye. Kanonizował go w r. 1933 Pius XI.
Sylwetkę przedstawiają dobrze AAS 25 (1933), 417-427. Inne prace w Catholicisme 1 (1948), 528. – Ponadto Schamoni, 276 n.
Andrzej Karol Ferrari, arcybiskup Mediolanu. Urodził się w Lalatta di Pratopiano, w diecezji parmeńskiej, 13 sierpnia 1850 r. W r. 1873 otrzymał święcenia kapłańskie, po czym przez jakiś czas uprawiał duszpasterstwo parafialne. W trzy lata później mianowano go rektorem seminarium duchownego w Parmie. W r. 1890 wyniesiono go na stolicę biskupią w Guastella, a w rok później przeniesiono na stolicę w Como. Wkrótce potem Leon XIII mianował go kardynałem i przeniósł z kolei na stolicę arcybiskupią do Mediolanu. Zwalczał tam modernizm, ale równocześnie energicznie przeciwstawiał się ciasnocie integrystów i ich intrygom. Wiele uwagi poświęcał sprawom społecznym i w swej diecezji pozakładał liczne dzieła o tym charakterze. Na krótko przed śmiercią zajmował się jeszcze statutami tworzącego się uniwersytetu katolickiego pod wezwaniem Najśw. Serca oraz aprobatą Towarzystwa św. Pawła. Zmarł 2 lutego 1921 r. Beatyfikował go w r. 1987 Jan Paweł II.
Andrzej Alfred Bessette. Urodził się w Saint-Grégoire d’Iberville, w Kanadzie, 9 sierpnia 1845 r. jako ósmy syn licznej, a niezbyt zamożnej rodziny. W r. 1870 wstąpił do zgromadzenia pod wezwaniem Krzyża św. (Congregatio a Sancta Cruce, Holy Cross Fathers /Brothers). Wtedy właśnie chrzestne imię Alfred zamienił na imię Andrzej. Długo był furtianem w Côte-des-Neiges. W r. 1904 rozpoczął budowę imponującego sanktuarium ku czci św. Józefa, którego kult był w Kanadzie bardzo intensywny. Zmarł 27 grudnia 1936 r. w szpitalu Saint-Laurent. Beatyfikował go w r. 1982 Jan Paweł II.
Benedykt
Podobnie jak forma żeńska, Benedykta, jest to imię łacińskie, pierwotnie cognomen. Łac. Benedictus i Benedicta notowane są w inskrypcjach jako imiona własne zarówno pogan, jak i chrześcijan. Formalnie są to imiesłowy przeszłe od czasownika benedicere ‘dobrze mówić o kimś, (później) dobrze życzyć komuś’; benedictus zatem to ‘taki, któremu dobrze życzono, którego błogosławiono’. Być może, łac. Benedictus jako imię było przekładem greckiego Eulógios.
Do Polski imię przyszło z chrześcijaństwem, zapewne w związku z benedyktynami. W źródłach spotykamy je od r. 1187 (nosi je wówczas biskup poznański) i odtąd często mowa jest o duchownych tego imienia. W XIV w. jest dobrze zadomowione. O silnym zakorzenieniu Benedykta na gruncie polskim świadczą liczne formy pochodne (zdrobnienia i skrócenia), jak: Bieniasz (1327 r.), Bieniaszek (1392 r.), Bieniek, Bieniesz, Bienisz, Bienik, Bień, z których wiele stało się następnie nazwiskami. Również nazwiska: Bieniewski, Bieniowski, Bienisz, Bieńkosz, Bieńkowski, Bienięda, Bieniędzki wywodzą się od zdrobniałych form tego imienia. W okresie średniowiecznym niektóre zdrobnienia imienia Benedykt mieszały się ze zdrobnieniami od imion Bienijamin (dziś Beniamin) i Beno. Imię żeńskie Benedykta, spotykane od r. 1265, częste było u mniszek.
Dziś forma podstawowa brzmi Benedykt, a zdrobnienia Benek, Benuś itp., zawsze z twardym b. Przywrócenie twardości nastąpiło niewątpliwie pod wpływem łaciny, co z kolei spowodowało zerwanie poczucia związku z licznymi, jak to wspomnieliśmy, staropolskimi derywatami. Żeńskie imię Benedykta dziś prawie nie używane. Znane, zwłaszcza z Polski południowej, nazwisko Benesz wywodzi się z formy czeskiej, analogicznej do staropol. Bieniesz.
Wyraz potoczny benedyktynka wywodzi się nie od Benedykta, lecz od benedyktynów, którzy napój ten produkowali. Dziś to już archaizm.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Benedictus, ang. Benedict i Bennet, fr. Bénédict, Benoit i Benet, hiszp. Benedicto, Benito, niem. Benedikt i Benediktus, ros. Wenedikt, wł. Benedetto, Benito, Betto.
Święci i błogosławieni, którzy w wykazach hagiograficznych występują pod tym imieniem, tworzą tam dużą, ponad pięćdziesięcioosobową gromadę. W przeważającej części reprezentują oni średniowieczny monastycyzm zachodni, co harmonizuje z naczelną postacią tej grupy – ojcem i patriarchą tego monastycyzmu. Ale są też wśród nich przedstawiciele innych epok.
Benedykt z Nursji. Podstawowymi źródłami do jego biografii są: jego Regula monachorum oraz druga księga Dialogów Grzegorza Wielkiego. Nie posiadają, niestety, wartości historycznej inne, dość liczne utwory hagiograficzne doby późniejszej, które dzieje Benedykta raczej zaciemniły i powikłały, aniżeli ukazały w jasnym świetle historii. Benedykt był synem średnio zamożnego właściciela ziemskiego z okolic Nursji (dziś Norcia w Umbrii, Włochy). Urodził się około r. 480. Wysłany na naukę do Rzymu, rychło zraził się obyczajami tamtejszej młodzieży i wkrótce porzucił miasto. Ale nie był człowiekiem pozbawionym wykształcenia. Wyniósł z sobą orientację we wszystkich podstawowych gałęziach ówczesnej wiedzy oraz nieco głębszą znajomość prawa rzymskiego. Najpierw usunął się w góry Prenestini, gdzie osiadł w przysiółku Enfide (dziś Affile, 60 km od Rzymu) przy kościółku Św. Piotra i Pawła. Może zdobył tam jakieś wykształcenie kościelne. Gdy z czasem stał się w okolicy popularny, schronił się w góry, przyjąwszy zaś z rąk jakiegoś mnicha habit, zamieszkał w grocie na zboczu doliny Anio, nie opodal ruin cesarskiej willi Sulacus (Subiaco). Tam trzy lata trwał w zupełnym odosobnieniu, póki nie odkryli go górale wypasający kozy. Z czasem zwiedzieli się o nim także mnisi z podupadłych klasztorów i inni adepci życia doskonalszego. Ściągnąwszy doń, utworzyli pod jego kierunkiem dwanaście małych klasztorków po dwunastu uczniów w każdym. Sam więc Benedykt, po rozmaitych próbach życia eremickiego, wszedł teraz w okres na wpół cenobityczny. Ale czy zraziła go do tego miejsca niechęć okolicznego kleru, czy też w samej społeczności wystąpiły trudności, o których w sposób anegdotyczny opowiada Grzegorz, czy wreszcie już wtedy powziął myśl stworzenia czegoś nowego, i to w warunkach bardziej odpowiednich od tych, jakie istniały w wąskiej dolinie Anio – dość że pozostawił na czele klasztorków przełożonych, sam zaś z grupą mnichów przeniósł się w ruiny dawnej forteczki na Monte Cassino. Wytrzebiwszy tam ślady pogaństwa, przystąpił od razu do urządzania życia cenobitycznego, którego okazał się genialnym organizatorem. Wówczas to także przystąpił do redagowania swej sławnej Reguły. Napisano o niej setki, albo raczej tysiące rozpraw i komentarzy. Jeszcze dzisiaj jest ona przedmiotem intensywnych badań, które po największej części dotyczą jej źródeł oraz powiązań z wcześniejszymi instytucjami zakonnymi i ideałami ascetyzmu. Tutaj powiemy o niej krótko to, co wydaje się najważniejsze. Benedykt pisał ją przez całe lata, modyfikując tekst i dodając doń nowe rozdziały. Oryginał się nie zachował, bo w r. 896 spłonął w czasie pożaru klasztoru w Teano. Zachowało się natomiast wiele odpisów i wersji, niektóre z nich interpolowane, stąd m.in. tyle studiów i kłopotów, jakie mieli z nią uczeni. Benedykt układając swą Regułę, nie zamierzał -stwarzać- życia mniszego. Znając przeszłość monastycyzmu, raczej go przystosowuje do mentalności zachodniej. Stąd też łagodzi nieco, w porównaniu ze starymi koncepcjami wschodnimi, rodzaj życia w tym, co mogłoby stać się przesadą. We wszystkim: w modlitwie, pracy, pożywieniu i spoczynku zaleca święty umiar. Toteż w jego Regule na pierwszy plan wysuwa się właściwość, którą jako jej cechę charakterystyczną akcentował już św. Grzegorz. Jest nią discretio – cnota roztropności i umiarkowania. Benedykt ma także żywe czucie społeczne i zrozumienie dla norm prawnych. Toteż jako pierwszy z zakonodawców kandydatom na mnichów proponuje stabilność i profesję, tym zaś sposobem pragnie z klasztoru uczynić jedną rodzinę, której głową ma być opat. To stanowisko jest dla Benedykta czymś niezwykle doniosłym, dlatego poświęca mu szczególną uwagę. Gdy chodzi o pozostałych mnichów, życie ich dzielić się ma na modlitwę i pracę, przy czym przez pracę rozumie przede wszystkim pracę fizyczną. Niemniej poważną cząstkę dnia przeznacza na lectio divina, a choć nie mówi o przepisywaniu rękopisów i przechowywaniu dzieł dawnej kultury, wiemy jednak z dziejów, jak wielką rolę w europejskiej cywilizacji odegrała benedyktyńska praca, wywodząca się z koncepcji patriarchy. Reguła jego nie jest czymś absolutnie oryginalnym. Jest w niej sporo reminiscencji z dawnych reguł i pism ascetycznych, zwłaszcza z nauki ojców egipskich i Reguły św. Augustyna, które Benedykt niewątpliwie znał. Przede wszystkim jednak jest ona nasycona ideami ewangelicznymi i ożywiona chęcią stworzenia pewnych, choć zarazem elastycznych norm dla prawdziwej służby Pańskiej, do której mogliby wstąpić ludzie o przeciętnym wyposażeniu, ale pełni dobrej woli. Powiedzieliśmy na samym wstępie, że jednym z głównych źródeł do poznania świętego zakonodawcy jest właśnie jego Reguła. W rzeczy samej Benedykt mimo woli sportretował się w niej doskonale. Jest człowiekiem spokojnym i poważnym. Ceni umiar, ład i porządek. Działa refleksyjnie i z rozwagą. Tchnie pewnym autorytetem, ale tę właściwość miarkuje zarazem doskonała dyskrecja i delikatna dobroć. Najwidoczniej jest wyrozumiały i niemal z sympatią odnosi się do ludzkich słabostek. Takim był niewątpliwie w ostatnim okresie swego życia. Takim też widzimy go przy śmierci. Przeczuwając ją, każe się zaprowadzić do oratorium, gdzie przyjmuje Eucharystię, a potem wsparty na ramionach braci, stojąco przeżywa ostatnie chwile agonii. Zmarł 21 marca 547 r. Pochowano go w oratorium Św. Jana Chrzciciela, gdzie spoczywała już jego siostra. Z uwagi na powtarzające się raz po raz napady i zniszczenia – ciało przeniesiono później w inne miejsce, a pod koniec VII lub na samym początku VIII stulecia wywieziono do Francji (Fleury). Wpłynęło to na ustalenie się drugiej daty upamiętniającej świętego, a mianowicie jego translacji w dniu 11 lipca, który w wielu gałęziach zakonu przyjął się jako dzień uroczysty. Bo należy krótko stwierdzić, iż dzieło świętego było już wówczas olbrzymim rozgałęzionym drzewem, w którego cieniu wzrastała cywilizacja, kultura i wiara wielu ludów europejskich. Myśl zakonna patriarchy żyła zresztą potem nie tylko w założonej przezeń rodzinie zakonnej. Kształtowała wiele instytucji mniszych lub przynajmniej silnie na nie wpływała: kamedułów, cystersów, trapistów, walumbrozjanów, sylwestrynów, celestynów, humiliatów, kartuzów, norbertanów i wielu innych, nie mówiąc już o rozlicznych gałęziach żeńskich. Dodajmy jeszcze, że założona przez Benedykta rodzina zakonna dała Kościołowi około 5500 świętych i błogosławionych, 23 papieży, 5000 biskupów oraz jakieś 15 000 pisarzy. Wielki organizator życia zakonnego na Zachodzie osiągnął to, -że blask nowej zorzy zajaśniał dla Europy w tych czasach, gdy część jej na skutek rozkładu rzymskiego imperium zdawała się pogrążać w ciemnościach barbarzyństwa, a druga część tego kontynentu pozbawiona jeszcze była wyższej cywilizacji i kultury duchowej-. Toteż nie dziwimy się, że w r. 1964 Paweł VI, z okazji poświęcenia odbudowanej bazyliki na Monte Cassino, ogłosił Benedykta głównym patronem Europy. Wspomnienie, które do niedawna obchodzono u nas 21 marca, w nowym kalendarzu liturgicznym umieszczono 11 lipca.
Benedykt II, papież. Z urodzenia był Rzymianinem. Pierwszą formację otrzymał w Schola cantorum, którą założył Grzegorz Wielki, a która nie tylko sierotom i innym dzieciom, ale także starszym zapewniała inicjację muzyczną oraz pewne wykształcenie ogólne. Papieżem obrano go w r. 683. Do Hiszpanii wysłał notariusza Piotra, a na stolicę w Yorku kazał przywrócić św. Wilfryda. Odpowiadając na to pierwsze posłanie synod w Toledo (684) potępił monoteletyzm. Dobrze zaczęły układać się stosunki z dworem w Konstantynopolu. Wyrozumiałość papież okazał także wobec Makarego, usuniętego patriarchy antiocheńskiego, którego gotów był przywrócić na stolicę, jeśliby potępił monoteletyzm. W Rzymie odnowił wiele kościołów. Zmarł 8 maja 685 r. W Martyrologium Rzymskim widnieje jednak pod dniem 7 maja.
Benedykt Biscop. Nazywał się właściwie: Biscop Baducing, a imię Benedykt przyjął zapewne wstępując do zakonu. Urodził się w r. 628 w szlacheckiej rodzinie w Nortumbrii (Anglia). Tam też na królewskim dworze pobierał pierwsze nauki. Zatęskniwszy jednak za życiem doskonalszym, w r. 653 udał się do Rzymu, dokąd zresztą pielgrzymował kilkakrotnie. W dziesięć lat później widzimy go w ośrodku leryneńskim (Lerins), gdzie otrzymał habit i tonsurę. Po czterech latach jest znów w Rzymie, skąd wyrusza do ojczyzny jako przewodnik Teodora, nowo mianowanego arcybiskupa Canterbury. Wkrótce obejmuje rządy w opactwie Św. Piotra. W kilka lat później wraz ze swym przyjacielem, królem Egfrydem, zakłada nowe fundacje w Wearmouth (671) i Jarrow (683-685). Z obu tych ośrodków, zaopatrzonych przez Benedykta w przywiezione z kontynentu zasoby kościelne i biblioteczne, promieniuje odtąd na Kościoły anglosaskie wiedza i duszpasterska gorliwość. Stają się one także ogniskami odnowionej sztuki kościelnej, co jest zasługą Benedykta, który sprowadzał z południa rzemieślników oraz artystów. Jeśli Kościoły anglosaskie doszły wkrótce do rozkwitu, którego najwybitniejszym przedstawicielem jest uczeń Benedykta, Beda; jeśli niebawem zaczęły także silnie oddziaływać na kontynent i przyczyniły się do renesansu karolińskiego – wybitny udział miał we wszystkim skromny, zapobiegliwy Benedykt Biscop. Zmarł on 12 stycznia około 690 r. Pierwszym objawem spontanicznego kultu, jaki mu zaczęto wkrótce oddawać, jest homilia Bedy, wygłoszona dla jego uczczenia.
Benedykt z Anianu. Urodził się około r. 750 w rodzinie karolińskiego możnowładcy. Kształcił się, następnie był dworzaninem u Pepina i Karola Wielkiego. W r. 774 schronił się do klasztoru Saint-Seine, gdzie po kilku latach wybrano go na opata. Doszedł jednak do wniosku, że nie zdoła mnichom narzucić karności, o której marzył, i dlatego uszedłszy z klasztoru, osiadł w stronach rodzinnych. Hołdował wówczas pewnemu rygoryzmowi, a surowość reguł wschodnich przedkładał ponad dyscyplinę benedyktyńską. Kolejne próby założenia klasztoru oraz dalsze przemyślenia doprowadziły go jednak do zmiany stanowiska. W końcu założył klasztor, który szybko się rozrósł i za jego życia liczył około 300 mnichów. Stamtąd to przedsięwziął dzieło odnowy życia zakonnego. Posłużyć miały do tego dwa środki: upowszechnienie znajomości reguł oraz zniesienie zbytniego odosobnienia klasztorów. Realizując powzięty plan, opracował dwa zbiory: Codex regularum monasticarum et canonicarum oraz Concordia regularum, gdzie obok tekstu benedyktyńskiego poumieszczał urywki, pochodzące z innych źródeł ustawodawstwa mniszego. Równocześnie na życzenie biskupów i możnowładców wysłał ze swojego opactwa uczniów do innych klasztorów, a w ten sposób utworzył związek tych ośrodków życia mniszego, który przypomina dzisiejsze kongregacje benedyktyńskie. Dzieło to odpowiadało założeniom polityki karolińskiej, toteż Benedykt znalazł poparcie u Ludwika Pobożnego, który uczynił zeń swego doradcę, a następnie powierzył mu reformę klasztorów w Akwitanii. W końcu reorganizację opactw rozciągnął na całe cesarstwo. Benedykt osiadł wtedy w alzackim opactwie w Marmoutier, później zaś otrzymał od cesarza nową fundację w Kornelimünster (Indensis) pod Akwizgranem. W r. 813 przeprowadził uchwałę synodalną o upowszechnieniu reguły benedyktyńskiej w klasztorach cesarstwa. W kilka lat później (817) przewodniczył zjazdowi opatów w Akwizgranie. Było to już urzeczywistnieniem dość ścisłej centralizacji, która jednak po śmierci Benedykta (821) nie utrzymała się. Niemniej wpływ swój poprzez opactwo w Saint-Savin wywarła na późniejszą reformę kluniacką. U potomnych nie znalazły też uznania inne reformatorskie dążności Benedykta. Uważano je za sprzeczne z pierwotnymi tradycjami mniszymi, przede wszystkim zaś zarzucano im, że burzą benedyktyńską harmonię między modlitwą a pracą. Mimo to zasługi Benedykta dla ugruntowania i rozkrzewienia dyscypliny benedyktyńskiej są niezaprzeczalne, toteż niektórzy nazywali go zaszczytnie Benedyktem Drugim. Zachowały się niektóre pisma świętego przeciwko adopcjonistom, w których sprawie dwukrotnie udawał się do Hiszpanii. Pamiątkę jego obchodzi się 12 lutego.
Benedykt i Jan oraz ich towarzysze, eremici i męczennicy polscy. Zjednoczyła ich śmierć, toteż jakkolwiek różne mieli imiona, które dobrze znamy, godzi się, aby przedstawiając tu Benedykta, -dowódcę Bożej kohorty-, zjednoczyć ich w jednym wspólnym wspomnieniu. Sam Benedykt pochodził z Benewentu (Włochy). Urodził się około r. 970 i wcześnie przeznaczony został do stanu duchownego. Ale zniechęcony do sposobu życia, jakie prowadzili duchowni w ówczesnym Benewencie, ruszył przed siebie, aby odnaleźć własną życiową drogę. Zatrzymał się na czas jakiś w opactwie Św. Salwatora, osiadł potem na zboczu góry Soracte, zamieszkał wreszcie w pobliżu Monte Cassino. Miał tam wkrótce okazję zetknąć się ze św. Romualdem, który dopiero co zrezygnował z opackich rządów w Classis, a tak był już sławny, że imię jego fascynowało wielu młodych. Może zresztą nie tylko młodych, bo przypuszczają niektórzy, że drugi z późniejszych męczenników, Jan, urodził się około r. 940, a więc był zaawansowany wiekiem. Syn patrycjuszowskiej rodziny weneckiej, Jan towarzyszył ongiś doży Piotrowi I Orseolo i z nim jakiś czas przebywał w opactwie Cuxa pod Perpignanem, potem jednak przybył, jak Benedykt, na zbocze Monte Cassino i razem z Piotrem pędził życie na wpół eremickie. Razem też z nim przylgnął do Romualda, który poprzez Rzym udał się znów pod Rawennę, zakładając tam słynną pustelnię w Pereum. W r. 1001 przebywał w Pereum cesarski krewny Bruno z Kwerfurtu. Pełen zapału, żył Bruno myślą o pracy misyjnej w Polsce i jej krajach ościennych, o czym musiała być mowa w czasie niedawnej wizyty cesarza u Bolesława Chrobrego. Niewątpliwie Bruno skłonił Romualda, który myśl misyjną podejmował kilkakrotnie w życiu, do wysłania na północ małej ekipy misjonarskiej. Wybrani zostali do niej Benedykt i Jan; cesarz zaś wyposażył ich w księgi i naczynia liturgiczne, może także w inne środki na drogę. Gdy w początkach 1002 r. przybyli do Polski, na dworze Bolesława Chrobrego zdziwienia nie wywołali, bo rzecz omówiona musiała być wcześniej, może w czasie zjazdu gnieźnieńskiego. Jakkolwiek by było, książę dał im miejsce na erem, a zapewne i środki utrzymania oraz jakieś świadczenia w naturze. Dotąd kontrowersyjna pozostaje lokalizacja eremu i męczeństwa. Na ogół przyjmowano do niedawna, że zginęli na terenie obecnego Wojciechowa pod Międzyrzeczem. Wskazywałaby na to analiza nielicznych źródłowych wzmianek. Kazimierz Biskupi pod Koninem, który od lat pretenduje do podobnego zaszczytu, jest zapewne późniejszym miejscem ożywionego kultu męczenników. Natomiast ostatnio hipotetycznie wskazano (G. Labuda) na Kazimierz pod Szamotułami, który dobrze przystawałby do relacji Brunona z Kwerfurtu. Rzecz wymaga dalszych badań, w szczególności weryfikacji archeologicznej. W każdym razie, w miejscu, gdzie przybyłych mnichów-pustelników osiedlono, podjęli oni swój zwyczajny tryb życia, dzielony pomiędzy pracę, modlitwę i studium. Ponieważ przybyli do Polski w celach misyjnych, rozpoczęli także przygotowania do tej akcji, przede wszystkim zaś zaczęli przyjmować do swego nielicznego grona młodzieńców z kraju, do którego przybyli. Na początku zjawiło się kilku: Izaak, Mateusz i Barnaba. Dwaj pierwsi byli rodzonymi braćmi, a pochodzić musieli z rodziny dobrze już schrystianizowanej, skoro także dwie ich siostry zostały mniszkami. Przypuszczają niektórzy, że wywodzili się z jakiegoś możnego rodu, albo nawet ze środowiska dworskiego, nic jednak dokładniejszego na ten temat nie wiemy. W obejściu klasztornym była również jakaś służba dodana im przez księcia, zapewne jakiś włodarz, samą jednak społeczność eremicką uzupełniał młody chłopiec Krystyn (Chrystian), pochodzący z tej okolicy. Pełnił obowiązki kucharza, może nawet był bratem-laikiem, w każdym razie był serdecznie oddany sprawie, której służył. W świecie tymczasem dokonały się niemałe zmiany. Ze śmiercią Ottona III (1002) inny obrót przybrały nie tylko sprawy polityczne, zahamowaniu ulec musiała także realizacja planów misyjnych. Bruno, którego eremici spodziewali się w związku z tymi planami, nie przybywał; zaś Bolesław Chrobry wyprawił się do Pragi, między nim a nowym cesarzem narastał konflikt. W takim stanie rzeczy Benedykt postanowił wyruszyć po instrukcje do Rzymu, ale w Pradze Chrobry zawrócił go z drogi i zezwolił tylko, aby do Włoch wysłać Barnabę (zobacz Barnaba, eremita polski). Wrócił tedy Benedykt do eremu, a pieniądze (10 funtów srebra), które książę wręczył mu uprzednio, chcąc go użyć do spełnienia misji politycznej, oddał do książęcej kasy. Na początku listopada 1003. eremici spodziewali się powrotu Barnaby, a wraz z nim wieści, a może nawet decyzji co do podjęcia zamierzonych prac misyjnych. Tymczasem wysłannik nie wracał i oczekiwania się przeciągały. Zamiast niego w dniu 10 listopada przed północą do eremu zapukała śmierć. Jacyś podchmieleni chłopi, bodaj z samym włodarzem książęcym na czele, dokonali na nich rabunkowego napadu, spodziewając się znaleźć u ubogich eremitów darowane im przez księcia srebro. Pod ciosami miecza zginął najpierw Jan. Potem zaraz padł Benedykt. Izaak, którego cięli na oślep po rękach i nogach, błogosławił tymczasem oprawcom. Mateusza przeszyli oszczepem, jako ostatni zaś zginął Krystyn, który nie wiedząc zrazu, co się dzieje, próbował bronić eremu. Nie zginęli oni za wiarę w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale śmierć przyjęli w duchu prawdziwego męczeństwa w czasie, gdy gotowali się na misję, w wielkopolskim borze najwyraźniej już zapoczątkowaną. Może zresztą sprawy wiary odegrały tu większą rolę, niż to wynika ze zwięzłych relacji pisanych, dość, że papież Jan XVIII, któremu ocalały Barnaba jakiś czas później zdał sprawę z wszystkiego, kanonizował ich niejako viva voce: -bez wahania kazał ich zaliczyć w poczet świętych męczenników i cześć im oddawać-. Tę cześć ugruntował ich przyjaciel Bruno z Kwerfurtu, który w r. 1006 napisał Żywot pięciu braci męczenników. Cześć ta rychło także pojawiła się we Włoszech i w klasztorach benedyktyńskich. U nas zrazu była pewnie żywa, ale pod wpływem dziejowych zaburzeń z czasem nieco przygasła. Nie bez znaczenia było też zrabowanie samych relikwii, które w r. 1038 wywiózł do Pragi książę czeski Brzetysław. Na nowo ożyła ta cześć w w. XV-XVII, ostatnio zaś w okresie międzywojennym. Nie siląc się na wytyczenie wszystkich jej etapów, wolno tu zaznaczyć, że dużą rolę w jej podtrzymaniu odegrał zakon kamedułów. Uważał on zawsze pięciu eremitów-męczenników za swoich, co nieraz miano mu za złe i co jeszcze dziś podkreśla się jako nieścisłe. W gruncie rzeczy jest to nieporozumienie. Aczkolwiek w roku ich śmierci zakon ten jeszcze nie istniał, przecież z ducha swojego męczennicy byli uczniami wielkiego Romualda. Benedykt i Jan razem z nim zaprawiali się w tym rodzaju życia eremicko-cenobitycznego, któremu pustelnik z Pereum wkrótce nadać miał formę instytucjonalną (1012). Eremicką odmianę benedyktyńskiej dyscypliny przybyli oni zaszczepić w kraju, który niedawno przyjął chrzest, i tam padli, ścięci zbrodniczą ręką, zanim Romuald zdołał skrystalizować i urzeczywistnić swe święte zamiary. Pamiątkę naszych męczenników obchodzi się w diecezjach polskich w dniu 13 listopada, zapewne z uwagi na to, że ich właściwy dies natalis (11 listopada) od dawna związany jest kultem popularnego św. Marcina; natomiast kult Pięciu Braci ześrodkowuje się w Kazimierzu Biskupim, jednym z domniemywanych miejsc męczeństwa.
Benedykt, towarzysz Andrzeja Świerada. Maurus, biskup Pięciokościołów (Pécs, Węgry) opisał nam około 1064 r. życie Andrzeja Świerada oraz jego ucznia Benedykta. Wiemy stąd, że ten mnich klasztoru Św. Hipolita na górze Zabor pod Nitrą żył przez czas jakiś ze Świeradem w pobliskiej pustelni. Stamtąd to dochodził niekiedy do klasztoru Św. Marcina na Górze Panońskiej (Węgry) i wtedy właśnie miał okazję, by opowiadać Maurusowi o cnotach i surowościach swego mistrza. Po śmierci Andrzeja Świerada (około r. 1034) Benedykt wiódł nadal surowy tryb życia w pustelni. W trzy lata później napadli go zbójcy, zawlekli nad rzekę Wag i tam zamordowali, a ciało wrzucili do wody (koło Skały, w pobliżu Trenczyna na Słowacji). Odnaleziono je znacznie później i pochowano obok jego mistrza w kościele Św. Emmerama w Nitrze. Kult obu świętych aprobowano na synodzie węgierskim w r. 1083. Spisana w tym mniej więcej czasie Legenda s. Stephani regis maior utrzymuje, że Benedykt, podobnie jak jego mistrz Andrzej Świerad, przybył de terra Poliensi. Zaznaczone w ten sposób pochodzenie eremity mało jest jasne (zob. Andrzej Świerad). W liturgii Benedykt wspominany jest razem ze swym duchowym mistrzem Andrzejem.
Benedykt XI, papież. Mikołaj Boccasini urodził się w r. 1246 w Treviso. Wcześnie stracił ojca, który był notariuszem. Przygarnął go wówczas wuj, proboszcz w Treviso. Kształcił się następnie u dominikanów, u których też w czternastym roku życia rozpoczął nowicjat. Po ukończeniu studiów spełniał urząd lektora w Mediolanie, Wenecji, Treviso oraz Genui. Zredagował wówczas wiele komentarzy biblijnych. W r. 1282 rozpoczęła się jego kariera przełożeńska: był więc podprzeorem, przeorem i prowincjałem. Jako inkwizytor uciszał równocześnie spory i podejrzenia. W r. 1292 został generałem zakonu. Rządził energicznie, ale z dobrocią, dbając o rozwój studiów i podtrzymanie dobrych stosunków z klerem diecezjalnym. W r. 1297 opowiedział się za Bonifacym VIII, atakowanym przez Colonnów. Wypełniał następnie misje pokojowe w Gandawie i nawiązywał osobiste kontakty z królami Anglii i Francji oraz ich ministrami. W czasie pobytu we Francji dowiedział się o nominacji na kardynała. Po powrocie do Rzymu został ponadto dziekanem Św. Kolegium oraz biskupem Ostii. Niebawem popadł w konflikt z własnym zakonem, niezadowolonym z jego działalności. W r. 1301 papież mianował go swym legatem dla Węgier, Dalmacji, Kroacji i Polski. Na Węgrzech, gdzie z woli papieża sprzeciwił się rządom Wacława Czeskiego, doznał porażki. Potem bronił Bonifacego VIII przed wrogością Filipa Pięknego. Był świadkiem, jak w Anagni Colonnowie i fraticelli znieważyli papieża. 21 października 1303 r. jednomyślnie obrany został jego następcą. Odwołał wtedy wyroki potępiające Colonnów, ale ograniczył ich działalność. Gdy te decyzje nie osiągnęły swych skutków, usunął się z Rzymu. Przebywał najpierw w Viterbo, potem osiadł w Perugii. Dla zasilenia opustoszałego skarbca rozesłał kolektorów świętopietrza, m.in. Bonaiutę z Cosenzy do Polski. Z panującymi starał się utrzymać jak najlepsze kontakty. Przywrócił przede wszystkim porozumienie z Filipem Pięknym. Zakonom żebraczym udzielił na nowo przywileju egzempcji. Popierał także działalność literacką. Zmarł 7 lipca 1304 r. Pochowano go w Perugii, gdzie też szerzyła się jego cześć. Kult ten zaaprobował w r. 1736 Klemens XII.
Benedykt XII, papież. Jakub Fournier, de Furno, urodził się około r. 1285 w Saverdun, w hrabstwie Foix. Wcześnie wstąpił do cystersów w Baulbonne. Przebywał potem w Fontfroid i w Paryżu, gdzie uzyskał stopnie uniwersyteckie. W r. 1311 został opatem we Fontfroid. W sześć lat później powołano go na stolicę biskupią w Pamiers. Zabiegał tam o nawrócenie nielicznych już katarów. Kontynuował tę działalność w Mirepoix, dokąd go przeniesiono. W r. 1327 Jan XXII powołuje go do Św. Kolegium. W kontrowersji na temat wizji błogosławionych, visio beatifica, odważnie przeciwstawia się papieżowi. 13 grudnia 1334 zostaje jednomyślnie obrany jego następcą. Rządy rozpoczął od reformowania kurii papieskiej. Do swych stolic poodsyłał biskupów przebywających w Awinionie. Powstrzymywał nadużycia, związane ze stanowiskiem komendatariusza oraz z rozdawnictwem kanonii. W konstytucji Benedictus Deus (1336) rozstrzygnął spory wokół wspomnianego zagadnienia -wizji-. Wystąpił też energicznie przeciw mnichom-wagabundom. Cystersom, augustianom i benedyktynom ponadawał szczegółowe statuty. Wszystko to nie mogło nie wzbudzać niechęci u wielu. Oskarżano go więc o twardość serca, upór, zachłanność, nawet opilstwo. Petrarka, który nie mógł mu darować, że nad Rodanem umocnił rezydencję papieską, utrzymywał, że stał się pośmiewiskiem dla swego dworu. Mało szczęścia miał też w pertraktacjach z dworami europejskimi. Z Ludwikiem Bawarskim pogodzić się nie zdołał. Próżne okazały się jego wysiłki około zażegnywania sporów pomiędzy królami Anglii i Francji. Robert Andegaweński, który uważał się za wikariusza Kościoła dla Italii, także zawiódł jego oczekiwania. Zraził się też do poselstw z dalekiego Konstantynopola, bo zauważył, że zabiegają o militarną pomoc, a nie o unię. Benedykt XII zmarł 25 kwietnia 1342 r. U cystersów czczono go zawsze jako świętego.
Benedykt Józef Labre. Urodził się 26 marca 1748 r. w Amettes (dziś w departamencie Pas-de-Calais, Francja) jako najstarszy z piętnaściorga rodzeństwa. W dwunastym roku życia powierzono go wujowi, który był księdzem i który nauczył go trochę łaciny. Mając lat piętnaście postanowił wstąpić do trapistów. Na razie rodzina udaremniła ten zamiar, nieco później jednak zgodziła się, aby popróbował szczęścia u kartuzów. Ci jednak uznali, że się do nich nie nadaje, i grzecznie go odprawili. Podobnie stało się przy następnych, kilkakrotnych próbach wstąpienia do zakonu. Gdy udręczony wątpliwościami ruszył z kolei do Italii, by tam podjąć następne próby, nagle w losie wędrowcy odkrył swe własne powołanie życiowe. Postanowił zrezygnować ze wszystkiego i bez dachu nad głową pielgrzymować odtąd w całkowitym wyrzeczeniu. Wędrował więc gościńcami Europy i odwiedzał miejsca pielgrzymkowe. Znano go w Hiszpanii, Francji, Szwajcarii, Niemczech i Italii. Gdzieniegdzie traktowano go lekceważąco, inni okazywali mu niemal pogardę, do czego skłaniał ich może jego całkowity rozbrat z higieną, ale wielu dostrzegło w nim rysy świętego, który bez przerwy zatopiony był w modlitwie i pełen doskonałej miłości. Nieliczni tylko wiedzieli, że doznaje on łask nadzwyczajnych i zna tajniki przyszłości. Ostatnie sześć lat spędził w Rzymie, nocując w ruinach Koloseum. Pewnego poranka w marcu 1783 r. znaleziono go wyczerpanego na schodach kościoła Madonna dei Monti. Zmarł 16. tego miesiąca w komórce, której mu litościwie użyczył pewien rzeźnik. Ale opinia o jego świętości obiegła zaraz całe miasto. Pochowano go we wspomnianym kościele, a w kilka miesięcy później jego spowiednik ks. Marconi opublikował jego życiorys. Beatyfikowano go w r. 1860, kanonizowano zaś w 1881. Tymi uroczystymi aktami Kościół nie aprobował braku higieny, w którym Benedykta pogrążyło jego bezprzykładne wyrzeczenie, ani też dozy niezrównoważenia, jakie może wykazywał; uczcił w nim natomiast doskonałe zjednoczenie z Bogiem, które szło w parze z pełną oddania miłością.
Benedykt Menni. Anioł Herkules Menni – tak się pierwotnie nazywał – urodził się 11 marca 1841 r. w Mediolanie. Mając lat osiemnaście poszedł do szpitala pomagać przy obsługiwaniu ofiar wojny. Wkrótce potem wstąpił do bonifratrów. Kształcił się następnie w zakresie medycyny, a studia teologiczne odbył na rzymskiej Gregorianie. W r. 1866 otrzymał święcenia kapłańskie. Już w następnym roku wysłano go do Hiszpanii, aby tam odnowił zakon. Założył wówczas parę przytułków i szpitali, a dla ułatwienia ich obsługi powziął – razem z wdową Giuseppiną Recio oraz Marią Jimenez – myśl utworzenia zgromadzenia Sióstr Szpitalnych Najśw. Serca Jezusowgo (1880). Żywo interesował się potem jego szybkim rozwojem. W r. 1903 został prowincjałem bonifratrów. W sześć lat później Rzym mianował go wizytatorem apostolskim dla całego zgromadzenia. W r. 1911, po wygaśnięciu mandatu, obrano go przełożonym generalnym. Pojechał jeszcze do Francji, ale tknięty paraliżem, zmarł w Dijon 24 kwietnia 1914 r. Beatyfikował go w r. 1985 Jan Paweł II.
Dalida
Daniel
Imię biblijne złożone: dani-y-al lub dan-i-el ‘Bóg osądził’. Według tekstów akadyjskich imię tłumaczyć należy: ‘potężny jest mój Bóg’. Imię to nosił prorok, który wyjaśniał królowi Baltazarowi sens snów oraz napisu mane, tekel, fares (Dn 5, 25-28).
W tłumaczeniu greckim Biblii imię zapisywane jest jako Daniel i Daniil, skąd wraz z chrześcijaństwem obrządku wschodniego przeszło się na tereny słowiańskie. U zachodnich Słowian jako Daniel, u wschodnich i południowych – Daniło, Danyło, Daniel.
W Polsce było kiedyś popularne (poświadczone w r. 1390), później rzadkie. Cieszy się popularnością u prawosławnych oraz unitów. W Polsce występowało w formach: Daniel, Danil, w zdrobnieniach Danik, Daniek. Na wschodzie Daniło, Deniło, Daniłka oraz w skróceniach Daniek, Dańko. Od imienia Daniel pochodzą nazwiska: Daniel, Danielewicz, Daniluk, Daniłowicz, Daniłowski, Daniszewski.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Daniel, gr. Dani-l, ang., fr., niem. Daniel, ros. Daniił, Daniło, ukr. Danyło, wł. Daniele, Danilo.
Około dwudziestu świętych znaleźć można w różnych wykazach pod tym imieniem. Uświetniali je w czasach chrześcijańskich. Nad wszystkimi górowała jednak postać biblijna, dlatego też od niej zaczniemy prezentacje kilku Danielów:
Daniel, prorok. Wedle tradycyjnego ujęcia, które nawiązywało do Księgi oznaczanej tym imieniem, był synem jakiejś nie znanej bliżej rodziny judzkiej. W trzecim roku panowania króla Jojakima wywieziono go wraz z innymi do Babilonu. Jako młodzieniec utalentowany znalazł się rychło na dworze królewskim, gdzie nazwano go Baltazarem (Beleszassarem). W tym obcym dla siebie środowisku potrafił dochować wierności obyczajom żydowskim. W nagrodę Bóg obdarzył go darem mądrości i rozeznania, to zaś uzdalniało go do objęcia wysokich stanowisk państwowych. Piastował je za panowania Nabonida, Cyrusa Wielkiego i Dariusza I. Po wyzwoleniu, gdy przystępowano do odbudowy świątyni, pozostał w Babilonii, aby otaczać opieką ziomków i strzec interesów swego narodu. Pochowano go rzekomo w Suzie. Przy tym wszystkim nie należy zapominać, że obraz wielkiego wizjonera ukształtował się z wolna, czerpiąc z wcześniejszych zapisów i tradycji, sięgających może czasów babilońskich; sama jednak Księga w jej obecnym kształcie powstała znacznie później. Datuje się ją na lata 167-163 przed Chrystusem. Grecy wpisali Daniela do synaksariów pod dniem 17 grudnia, ale razem z młodzieńcami Ananiaszem, Miszaelem i Azariaszem wspominali go ponadto w niedzielę przed Bożym Narodzeniem. Do martyrologiów zachodnich wprowadził proroka Beda. Widniał tam pod dniami 21 lipca i 11 grudnia. Nie potrzeba tu dodawać, że w ikonografii chrześcijańskiej zajął miejsce poczesne. Bogactwa tych przedstawień streszczać tu niepodobna. Warto natomiast zaznaczyć, że w niektórych krajach (Karyntia, Tyrol, Carrara i in.) długo uchodził za patrona górników.
Tradycyjne ujęcie w DB 2 (1899), 1247-1254. Inne najlepiej w LThK 33 (1995), 12 n. Obszernie także we wstępach do wyd. Dn. Pomniki hagiografii greckiej w BHG 484v-488a. O zapisach w martyrologiach Com. mart. rom. 299. – Katecheza Skargi w ŻŚw pod dniem 2 grudnia. – Ikonografia w LCI 1 (1968), 469-473; 6 (1974), 29-32; w LThK, l. c.; w Bibl. Ss. 4 (1964), 448-467 (kilka reprodukcji); oraz w LM 3 (1984), 535-537.
Daniel, Eliasz, Izajasz, Jeremiasz i Sa-muel, męczennicy. Byli Egipcjanami. Gdy chrześcijańskich współziomków skazano do kopalń w Cylicji, odprowadzili ich na miejsce kaźni. Wracając do kraju, zatrzymani zostali u wrót Cezarei Palestyńskiej i wówczas wyznali śmiało, że są chrześcijanami. Zaprowadzeni do prefekta Firmiliana, przedstawili się pod imionami proroków wieszczących Zbawiciela, a za ojczyznę swą podali Jeruzalem. Chcieli w ten oryginalny sposób zaznaczyć, że są prawdziwymi wedle ducha Izraelitami. Firmilian widząc, że nic ponadto od nich nie wydobędzie, kazał ich ściąć. Męczeństwa dokonali 16 lutego 309 r. Zaświadczył o nich historyk Euzebiusz.
Daniel Słupnik. Urodził się w roku 409 w Maretha, w Syrii. Mając lat osiemnaście, opuścił dom rodzinny i przyjął habit w sąsiednim klasztorze. Towarzysząc swemu przełożonemu w podróżach, odwiedził Symeona Słupnika i wówczas już zasmakował w jego sposobie życia. Był potem ihumenem macierzystego klasztoru, ale urząd ten wkrótce złożył i przez pięć lat podróżował, odwiedzając najsłynniejszych pustelników Palestyny i Syrii. Będąc w Jerozolimie odczuł natchnienie, by udać się do Konstantynopola. Przez czas jakiś przebywał tam w klasztorze Św. Michała, następnie żył w ruinach świątyni pogańskiej. Po dziewięciu latach poczuł się wezwanym przez św. Symeona do pójścia jego śladem. Wieść o śmierci sławnego słupnika dotarła wkrótce do Konstantynopola; Daniel wszedł wówczas na kolumnę, na której żył potem przez lat trzydzieści trzy. Wywierał równocześnie poważny wpływ na życie publiczne, bo po rady uciekali się doń dostojnicy kościelni i panujący. Zresztą sam schodził ze słupa, by upominać błądzących wielmożów. Wezwawszy pod kolumnę uczniów, zmarł 11 grudnia 493 r. Jeden z uczniów napisał jego biografię, która jest cennym źródłem do poznania czasów dynastii trackiej (457-518). Daniel Słupnik otoczony był żywym kultem na Wschodzie.
Daniel ze Sketis. Żył w VI stuleciu (przybliżonych dat jego życia ustalić niepodobna). Zrazu był mnichem na pustyni Sketis. Uprowadzony przez Beduinów, uszedł z niewoli, zabijając swego pana czy strażnika. Za pokutę przyjął na siebie ciężar pielęgnowania w swej celi chorego. Potem był przełożonym mnichów na pustyni. Zmarł prawdopodobnie w Tambak, w Egipcie, dokąd miał ujść przed monofizytami. Jego Vita, cenna dla zawartych w niej wiadomości o życiu mnichów, zachowała się w językach greckim, koptyjskim, etiopskim, syryjskim i arabskim. Anegdoty odnajdujemy także w Apothegmata Patrum. W synkasariach wschodnich wspominano go 25 czerwca lub 15 grudnia.
Daniel z Kalabrii i towarzysze, męczennicy z Ceuty. Daniel, poprzednio prowincjał franciszkanów w Kalabrii, oraz sześciu jego towarzyszy: Samuel, Agnellus, Donnulo, Leon, Mikołaj i Hugon wybrali się w r. 1227 na misje do Maroka. Po krótkim pobycie w hiszpańskiej Tarragonie pod koniec września dotarli do Ceuty i zatrzymali się pod miastem, gdzie koczowali kupcy europejscy. Przygotowawszy się przez przyjęcie sakramentów i obmycie nóg (mandatum), wkroczyli potem do miasta. Bezzwłocznie zaczęli na ulicach głosić Ewangelię. Zaaresztowano ich i zaprowadzono do gubernatora. W osiem dni później wezwano ich przed zgromadzenie starszych. Zażądano wówczas, aby odwołali zniewagi wypowiedziane na Proroka. Potem wezwano także do wyrzeczenia się wiary. Gdy stanowczo odmówili, skazano ich na śmierć przez ścięcie. Stało się to 10 października wspomnianego roku. Pedro, syn Sancheza I Portugalskiego, przewiózł później ich szczątki do Koimbry. Kult aprobował w r. 1516 Leon X.
Daniel (Daniil) Rurykowicz. Urodził się w r. 1261 jako najmłodszy syn Aleksandra Newskiego. Około r. 1276 otrzymał we władanie okręg położony nad środkowym biegiem Moskwy. Dzięki temu miasto o tej samej nazwie stało się siedzibą księstwa. Od r. 1282 uczestniczył w koalicji książąt, którzy wykorzystując dwoistość władzy w Złotej Ordzie, zmierzali konsekwentnie do jej osłabienia. W przymierzu z księciem Tweru, Michałem, sam wzmacniał swe władanie. Ten wzrost potęgi zaznaczył się zwłaszcza wtedy, gdy w r. 1296 lub następnym przyjął zaproszenie do objęcia tronu książęcego w Nowogrodzie. W jesieni 1300 r. poprowadził drużynę na Riazań. Zdobył dzięki temu tereny aż po Okę, z nimi zaś miasta Kołomnę i Sierpuchow. Po śmierci Iwana Perejasławskiego objął także we władanie jego księstwo. Tak to rzucił podwaliny pod przyszłą potęgę Moskwy. Przed śmiercią przyjął habit mnicha. Zmarł 5 marca 1303 r. Pochowano go w monasterze, który uchodził za jego fundację i który nazwano jego imieniem. Lokalny kult zaaprobował około r. 1600 patriarchat moskiewski.
Daniel, męczennik z Sambora. Wiek XV był w Polsce okresem ożywienia religijnego, co zaznaczyło się m.in. w rozwoju i gorliwej pracy zakonów. Przodujące miejsce mieli pośród nich obserwanci, zwani u nas bernardynami, którym zapału i rozgłosu dodał św. Jan Kapistran. Doczekali się oni rychło swych męczenników. Jednym z nich był Daniel, ścięty przez Tatarów w Samborze. Kronikarz zakonny zanotował, że palmę męczeńską zdobył Daniel na cmentarzu u stóp krzyża. Stało się to 5 sierpnia 1497 r. W niektórych martyrologiach franciszkańskich męczennik ten wspominany jest jako błogosławiony. Żywszego kultu, jak się wydaje, nigdy się nie doczekał. Pomijali go hagiografowie polscy aż po najnowszy krytyczny zbiór włącznie.
Daniel Brottier. Urodził się 7 września 1876 r. w La Ferté-Saint-Cyr. Mając lat jedenaście, wstąpił w Blois do małego seminarium. Tam też w r. 1893 został alumnem seminarium diecezjalnego. W r. 1899 otrzymał święcenia kapłańskie. Wkrótce po nich został prefektem szkoły w Pontlevoy. Pociągały go jednak misje. Wstąpił więc do zgromadzenia duchaczy pod opieką Niepokalanego Serca NMP (Congregatio S. Spiritus sub tutela Immaculati Cordis B. M. V.) i już w r. 1903 wyjechać mógł do Senegalu. Oddał się tam wielorakiej działalności, przede wszystkim jednak zajmował się młodzieżą. Ale źle znosił afrykański klimat i w r. 1911 zmuszony został do powrotu. O misjach wtedy nie zapomniał. W Paryżu zorganizował dzieło dla ich wspomagania, przy czym wiele trudu włożył w to, aby przyczynić się do budowy katedry w Dakarze. W czasie wojny był kapelanem wojskowym, uznanym przez żołnierzy za -kapelana legendarnego-. Po jej zakończeniu założył Unię kombatantów. W r. 1923 powołano go na przełożonego sierocińców w Auteuil. Wybudował tam kościół pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Gdy zmarł 28 lutego 1936 r., sierociniec liczył 1500 dzieci. Beatyfikował go w r. 1984 Jan Paweł II.
Paulina
Jest to forma żeńska imienia PAULIN.
W Polsce imię to występuje od XIV w. w formach: Paulina, Pawlina. Dziś jest to imię rzadkie. Formą zdrobniałą jest Paulinka.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Paulina, ang., niem. Pauline, fr. Paulette, Pauline, hiszp. Paulina, ros. Pawlina, Polina, wł. Paolina.
W literaturze hagiograficznej odnajdujemy pod tym imieniem siedem świętych i błogosławionych. Trzy wymieniane są w kilkuosobowych grupach męczenników. Kilka słów o tych grupkach powiemy, nie siląc się jednak na chronologiczne uszeregowanie, które w tym wypadku nie wydaje się możliwe. Inne przedstawimy nieco obszerniej.
Paulina, męczennica z Rzymu. Wspominana jest w starożytnych martyrologiach pod dniem 6 czerwca razem z męczennikiem Artemiuszem, z Kandydą itd. Mamy również inne wiarogodne świadectwa jej wczesnego kultu. Łączą się one z via Aurelia, gdzie została widocznie pochowana. Wątpliwości natomiast budzi Passio ss. Marcellini et Petri, która historię tychże męczenników łączy z historią Artemiusza i Pauliny. Badacze nie wykluczają jednak podanych tam więzów pokrewieństwa między męczennikami. Tak więc nasza Paulina była może żoną Artemiusza i matką Kandydy. Już w VI stuleciu odwiedzano groby tych męczenników.
Paulina, Donata, Rogata, Dominanda, Serotina, Saturnina i Hilaria, męczennice rzymskie. W martyrologiach Hieronimiańskim i Rzymskim, gdzie są wspominane, zachodzą pewne rozbieżności co do samych wyliczonych imion. Widnieją tam pod 31 grudnia. Pierwsze z tych martyrologiów mówi przy tej okazji o cmentarzu Iordanorum przy Via Salaria. Przekaz o męczennikach czyni to bardziej wiarogodnym. Tam też groby męczenników odwiedzali pielgrzymi, o czym świadczy De locis sanctorum Wilhelma z Malmesbury. Mimo to badacze nie wykluczają, że męczenników jakiś redaktor martyrologium zgrupował w sposób dowolny, nie uzasadniony jednością czasu i okolicznościami ich ostatniego boju.
Paulina, Euzebiusz, Marcel, Hipolit, Adriasz, Neon, Maria i inni, męczennicy rzymscy. Nazywano ich nieraz męczennikami greckimi. Martyrologium Rzymskie wymienia ich pod dniem 2 grudnia, ale wspomnienie zaczerpnięto z Passio, o której powiedziano, że -zdradza rękę fałszerza niezaradnego i późnego-. Euzebiusz miał być kapłanem, Marcel diakonem, Hipolit mnichem, Adriasz jego bratankiem, Paulina żoną Adriasza, a Neon i Maria ich dziećmi. Paulinę nawrócił Euzebiusz, delegowany do tego przez papieża Stefana I. Jako chrześcijanie zostali aresztowani za Waleriana. Więziono ich w kazamatach Mamertynu. Pierwszy miał zginąć Euzebiusz. Pozostałych ścięto kilka dni po nim. Mimo legendarnego charakteru tego opowiadania, wczesny kult męczenników wydaje się dostatecznie potwierdzony. Pewny jest też chyba termin święcenia ich wspomnienia.
Paulina Pustelnica. Była córką Moricha, cesarskiego stolnika, który zmarł jako konwers w klasztorze w Hirsau. Ona sama po śmierci swego drugiego męża, Ulryka von Schraplan, udała się z kilkoma niewiastami do borów w Turyngii i tam w r. 1106 założyła klasztor dla niewiast i mężczyzn, przy czym do tego ostatniego sprowadziła mnichów z Hirsau. Założony przez nią klasztor nazwano później Paulinzelle. Zmarła 14 marca 1107 r. w czasie podróży do Hirsau. Ciało w 1122 r. przeniesiono do bazyliki przy założonym przez nią klasztorze. Kult zanikł po jego zburzeniu w r. 1525.
Paulina von Mallinckrodt. Urodziła się 3 czerwca 1817 r. w Minden nad Wezerą. Ojciec Desmar był protestantem, matka katoliczką. Od r. 1824 mieszkali oni w Akwizgranie, gdzie ojciec piastował godność wiceprezydenta rejencji. Tam Paulina uczęszczała do szkoły, w której zetknęła się z kilkoma wybitnymi w przyszłości postaciami. Wśród nich była bł. Franciszka Schervier. Także brat Pauliny, Hermann (1821-1874), stanie się kiedyś wybitnym politykiem chrześcijańskim, nazywanym żartobliwie Westfälische Ehrlichkeit. Swą własną działalność Paulina poprzedziła podróżami. Odwiedziła więc Szwajcarię, Francję, Niderlandy. Potem w Paderborn założyła stowarzyszenie zajmujące się wychowaniem ubogich dzieci. W r. 1849 zorganizowała Zgromadzenie Sióstr Miłości Chrześcijańskiej – córek Marii Niepokalanej. Nauczanie i wychowywanie miały być głównym jego zajęciem, ale podejmowało ono także inne charytatywne posługi. Dzięki założycielce nabrało spoistości i duchowej siły, co pozwoliło mu wyjść zwycięsko z bolesnych prób, jakim instytucje kościelne poddane zostały w okresie Kulturkampfu. Wtedy to zgromadzenie zmuszone było przenieść swą siedzibę do Mont-Saint-Guibert pod Brukselą. Założycielka zmarła 30 kwietnia 1881 r. Pozostawiła po sobie nieco pism, w tym także swoją autobiografię oraz konstytucje zakonne. Te ostatnie nawiązywały do reguły św. Augustyna, ale zdradzały także wpływy ignacjańskie. Jan Paweł II beatyfikował ją w r. 1985.
Paulina od Serca Jezusa Konającego Wisenteiner. Urodziła się 16 grudnia 1865 r. w Vigolo Vattaro pod Trydentem, w niezamożnej rodzinie wiejskiej. Na chrzcie św. dano jej imię Amabile. W dziesiątym roku życia razem z rodzicami wyemigrowała do Brazylii. Osiedlili się w okolicy, w której emigranci włoscy ponadawali miejscowościom swe rodzinne nazwy: Trento, Vigolo itp. Opiekę duchowną sprawowali tamże włoscy jezuici. W dwunastym roku życia przyjęła pierwszą Komunię św. Wtedy też zaczęła uczestniczyć żywo w działalności charytatywnej na terenie parafii. Pomagała ponadto w nauczaniu katechizmu i troszczyła się o miejscową kaplicę. Gdy miała lat dwadzieścia pięć, za zgodą ojca oraz duszpasterza, jezuity Marcelego Rochi, opuściła dom rodzinny i przeniosła się do zniszczonej chaty, aby opiekować się samotną kobietą, chorą na raka. Był to początek działalności, z której zrodziło się zgromadzenie pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia: Filiae ab Immaculata Conceptione. Aprobatę biskupa z Kurytyby otrzymało ono w r. 1895. W osiem lat później na naleganie jezuity Alojzego Marii Rossi Paulina udała się do Sao Paulo. Założyła tam hospicjum dla tych, którzy dopiero co wyzwolili się ze stanu niewolnictwa. Wtedy też kanonicznie obrana została przełożoną generalną nowego zgromadzenia. Na skutek intryg i interwencji z zewnątrz stanowiska pozbawiono ją w r. 1909. Do r. 1918 żyła więc na uboczu. Potem powierzono jej formację nowicjuszek. W tym to czasie zasłynęła z troskliwości o chore siostry. W r. 1938 sama poważnie zachorowała na cukrzycę. Zmarła 9 lipca 1942 r. Jan Paweł II beatyfikował ją na terenie Brazylii w r. 1991.
Prakseda
Imię pochodzenia łacińskiego, powstałe na bazie greckiego wyrazu pospolitego praksis ‘czynność, działanie, dobroczynność’.
W Polsce potwierdzone od r. 1404 w formach Prakseda, Praxedis i w skróceniach Praksa, Prachna.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Praxeda, Praxedes, Praxedis, ang. Praxedes, fr. Prax-de, niem. Praxedes, Praxedis, wł. Prassede.
Prakseda i Pudencjana (Potencjana). Prakseda, zamożna rzymianka, była najprawdopodobniej fundatorką baptysterium, z którego powstał istniejący po dziś dzień kościół. Jeszcze pod koniec V stulecia opatrywano go tradycyjną nazwą: Titulus Praxedis. W sto lat później nazwa była już nieco wzbogacona: Titulus sanctae Praxedis. O tej fundatorce nic nie wiemy. Wypełniając ten brak, legenda uczyniła z niej siostrę Pudencjany (Potencjany) oraz jakiegoś Pudensa. Dodajmy tu zaraz, że w zakończeniu 2 Tm znalazło się imię Pudensa. Wykorzystując ten szczegół, autor spisanej legendy o rodzeństwie nie tylko nazwał się Pastorem, ale także napomknął, że był korespondentem Tymoteusza. Uważając wszystkich trzech za męczenników, legenda kazała ich szczątków szukać w Katakumbach Pryscylli. Umocniło to rodzący się kult, który od w. VI był już dość intensywny. W VII w. siostry znalazły się w sanktorałach i ewangeliarzach, potem także w sakramentarzach. O ich relikwiach, spoczywających obok wielu innych męczenników, świadczą też itineraria z VII stulecia. Wspomnienia obchodzono: 19 maja Pudencjany; 21 lipca Praksedy.
Prokop
Jest to imię wywodzące się z greckiego imienia Prokópios przez łacińskie Procopius. Utworzone zostało od wyrazu pospolitego prokop- ‘powodzenie’.
Imię to znane jest w Polsce od średniowiecza. Nosił je m.in. jeden z biskupów krakowskich. Obecnie imię występuje tylko sporadycznie. Od tego imienia pochodzą nazwiska: Prokop, Prokopiuk, Prokopowicz.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Procopius, wł., hiszp. Procopio, fr. Procope, ros. Prokofij, Prokopij.
Co najmniej siedmiu mężów o tym imieniu pojawia się w literaturze hagiograficznej i w dziejach chrześcijańskiego kultu. Dwóch z nich, męczennika perskiego, wspominanego 23 listopada (BHG 1584), oraz biskupa z Taorminy (+ 903, por. BHL, s. 1012) – możemy tu pominąć: ich kult albo rychło zamarł, albo nie wyszedł poza ramy czci nikłej, przemijającej i na wskroś lokalnej.
Prokop, męczennik z Cezarei Palestyńskiej. Pochodził z Jerozolimy. W Scytopolis był lektorem, egzorcystą i tłumaczem z syryjskiego. Wiódł równocześnie życie pełne wyrzeczeń. W 303 r. został aresztowany. Odprowadzono go razem z innymi do Cezarei. Postawiony został przed zarządcą Firmilianem i sędzią Flawianem. Gdy odmówił złożenia ofiar bogom i cesarzom, skazano go na ścięcie. Wyrok wykonano w dniu 7 lipca. Okoliczności tego męczeństwa przekazał Euzebiusz. Posiadamy też wczesne oznaki kultu. W Cezarei wybudowano ku czci Prokopa bazylikę, o której wiemy, że w 484 r. została odnowiona. W Scytopolis podobne sanktuarium istniało w VI stuleciu. Potem trzy wersje legendy głosiły jego chwałę; dopatrzyły się w nim młodego oficera, który najpierw sam przewodził prześladowaniom, ale potem doznał, jak Paweł pod Damaszkiem, olśnienia, nawrócił swą matkę Teodozję, swych żołnierzy oraz dwanaście matron ze środowisk senatorskich. Na Wschodzie nie zadowolono się też tytułem martyr. Zwano go megalomartyr. W średniowieczu stał się patronem rycerstwa i jako rycerz był też ukazywany w bogatej ikonografii.
Prokop i Bazyli, mnisi konstantynopolitańscy. Pierwszego nazywano Dekapolitą, niewątpliwie z uwagi na jego pochodzenie. Przypuszcza się, że Bazyli także pochodził z Dekapolu. Byli mnichami w jednym z klasztorów konstantynopolitańskich. Ponieważ śmiało bronili czci świętych obrazów, wtrącono ich do więzienia. Wiele tam znosili. Długie lata spędzone w kazamatach dobiegły kresu dopiero po śmierci Leona III Izauryjskiego, a więc w 741 r. Wrócili wtedy do klasztoru, gdzie dla swego wysokiego wyrobienia stali się przedmiotem ogólnego podziwu. Wspomnienie wyznawców obchodzono potem w dniu 27 lub 28 lutego.
Prokop z Sazawy. Charakter źródeł, czas ich powstania i powikłania kościelno-polityczne epoki, w której żył, nie pozwalają nam na skreślenie takiego curriculum vitae świętego, które by nie podlegało dyskusjom i wątpliwościom. Urodził się zapewne w pierwszych latach XI stulecia, podobno w Chotounie niedaleko grodu Kouřim (Czechy). Niektóre przekazy mówią, że z językiem i liturgią starocerkiewną zapoznał się w szkole wyszehradzkiej w Pradze. Kwestionują to inni. Wydaje się rzeczą pewną, że zrazu był kapłanem diecezjalnym, i to zgodnie z obyczajem panującym wówczas w Czechach kapłanem żonatym. Jeden z jego synów, Emmeram, był później, jak on, opatem w Sazawie. Według niektórych, przywiązania do obrządku słowiańskiego nabrał przebywając w jakimś klasztorze na Rusi. Gdy stamtąd wrócił do Czech, przywożąc ze sobą pisane cyrylicą księgi liturgiczne, osiadł wpierw jako pustelnik w dolinie Sazawy. Później, będąc w kontakcie z książętami Oldrzychem i Brzetysławem I, założył tamże klasztor, który miał pielęgnować liturgię słowiańską. Prokop, pełen cnót i uznania, zmarł 25 marca 1053 r. Dzieło jego długo nie przetrwało. Zwyciężyła tendencja zachodnia, na co decydujący wpływ wywarły stosunki polityczne, zwłaszcza zależność od sąsiada. Tendencja ta przejawiła się także w fakcie podporządkowania klasztoru w Sazawie potężnemu opactwu w Brzewnowie. Ta łacińska dominacja nie była zapewne bez wpływu na rozwój kultu Prokopa i sposób ujmowania jego dziejów. Ponoć w r. 1204 Prokopa ogłoszono świętym (zatwierdzono jego kult w r. 1804). Wiadomości o nim przekazywały tzw. Legendy prokopskie oraz Kronika Mnicha sazawskiego. Śmiertelne szczątki świętego przeniesiono w r. 1588 do Pragi i umieszczono w tamtejszym kościele Wszystkich Świętych. Gdy w późnym średniowieczu rozwinęły się w dolinie Sazawy kopalnie kruszcu, Prokop zaczął także uchodzić za patrona górników.
Prokop z Ustiuga. -Ustiug, miasto w ziemi wołogdzkiej, zachowało pamięć o jurodiwym Prokopie (um. 1303 r.), który, jak mówi o nim tekst liturgiczny, -przez ascezę jurodstwa osiągnął głębię mądrości i na lekkich skrzydłach odleciał od burzliwego świata-. Pochodził on z bogatej rodziny, ale porzucił wszystko i stał się bezdomnym. Za dnia zwykle występował jako jurodiwy, większą zaś część nocy spędzał na modlitwie. Słynął z daru poznawania dusz i uzdrawiania chorych. Został on kanonizowany w 1547 r. Święto jego, jako patrona miasta, obchodzono dnia 8 lipca-. Uzupełniając powyższe, zaznaczmy, że wedle późno zredagowanej na piśmie legendy był z pochodzenia niemieckim lub skandynawskim kupcem, który do Nowogrodu przybył w celach handlowych. Jurodiwym został pod wpływem jakiegoś silnego przeżycia religijnego. Żył z jałmużny, ale jej nie przyjmował z rąk bogaczy. Dużo czasu spędzał nad rzeką, gdzie modlił się za podróżujących barkami. Jako cudotwórca stał się jednym z najbardziej czczonych świętych Rusi.
Cytat z art. Z. Licharewej, (w) Oriens 7 (1939), 80. O ascezie jurodiwych: G. Fiedotow, ŻśwRusi, 19 (1989), z 4 (73), s. 29-39; T. Špidlik, Wielcy mistycy rosyjscy, Kraków 1993, 133-141. Starsze u Martinowa, 173. Niemiecki przekład legendy u E. Benza, 283-292 oraz 428 n. – Ikonografia w LCI 8 (1976), 230.
Prokop z Wiatki. Uprawiał ten sam rodzaj ascezy co Prokop z Ustiuga, ale żył w czasach, gdy praktyka była już na Rusi znana i dość szeroko rozpowszechniona. Zmarł w 1627 r. Pochowano go w pobliskim klasztorze Zaśnięcia Bogarodzicy. Jego wspomnienie obchodzono 21 grudnia. Jego dzieje często wiązano z imieniem św. Tryfona z Pieczyngi (+ 1613), którego był uczniem.
Stojsław
Jest to imię słowiańskie z pierwszym członem czasownikowym stoj- (por. STOJGNIEW) i drugim członem -sław. Formę Stojsław znajdujemy w źródłach od XII w. Od imienia tego, a także innych imion z pierwszym członem stoj-, formami skróconymi i spieszczeniami mogły być: Stojsza, Stoj, Stojan, Stojek. Imię to w formie Stosław nosił znany historyk średniowiecza polskiego, Łaguna (1833-1900).
W kalendarzu imię umieściliśmy pod datą 22 lipca.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Stoislaus, Stoyslaus, Stoslaus.
Nie znamy ani świętych, ani błogosławionych tego imienia. W zbiorach Jana z Trzciany i S. J. Duńczewskiego znajduje się jednak błogosławiony Stojsław albo Stosław, który był Krzyżakiem polskiego pochodzenia, zamęczonym ponoć przez pogańskich Prusów w r. 1239. Pruszcz nazwał go tylko świątobliwym. Poza tymi literackimi oznakami kultu żadnych innych nie posiadamy; nigdy też Stolica Apostolska nie wypowiedziała się w jego sprawie.
Wiktor
Jest to imię pochodzenia łacińskiego, pierwotnie cognomen, w którego funkcji użyty został rzeczownik pospolity victor, -ris ‘zwycięzca’ (np. Marius Victor).
Imię Wiktor pojawia się w Polsce prawdopodobnie pod wpływem włoskim w XVI w. wraz z formą pochodną Wiktoryn. Dziś imię Wiktor jest również znane i używane. Od imienia tego pochodzą nazwiska: Wiktor, Wiktorczyk, Wiktorowski oraz nazwy miejscowości Wiktorówki, Wiktorowo, Wiktorów.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Victor, ang. Vic, Victor, fr. Victor, Victeur, Victre, Vidou Vitou, Vitoux, Vittre, niem. Viktor, ros., ukr. Wiktor, wł. Vittore, Vittorio.
Wiktor I, papież. Według Liber Pontificalis był z pochodzenia Afrykańczykiem; natomiast św. Hieronim utrzymuje, że pochodził z Italii. W czasie jego pontyfikatu pojawia się tendencja do swego rodzaju latynizacji Kościoła rzymskiego. Zaznaczyło się to najwyraźniej w słynnym sporze o termin świętowania Wielkanocy. Synody zachodnie, także synod, któremu sam przewodniczył, opowiadały się już wówczas za terminem niedzielnym. Dawny zwyczaj dostosowywania terminu wielkanocnego do żydowskiego terminu Przaśników był już wówczas stosowany jedynie w kościołach prowincji Azji. W ich imieniu bronił go energicznie biskup Efezu, Polikrates. Wiktor podkreślając swe znaczenie wystąpił przeciw niemu tak energicznie, że gdyby nie interwencja Ireneusza z Lyonu, doprowadziłoby to może do schizmy. Nie mniej energicznie wystąpił papież przeciw gnostykowi Florynowi, którego złożył z urzędu, oraz przeciw Teodotowi, przedstawicielowi heretyckiego monarchianizmu (błędnej teorii dotyczącej Trójcy Przenajśw.), którego wykluczył ze społeczności wiernych. Euzebiusz z Cezarei oraz Hieronim wspominają o pisarskiej działalności Wiktora. Nic jednak z jego pism nie zachowało się do naszych czasów. Nie wiemy też dokładnie, jaką śmiercią zakończył życie w r. 198. Liber Pontificalis zwie go męczennikiem; wiadomości tej nie potwierdzają jednak inne źródła. W Martyrologium Rzymskim wspominany jest 28 lipca.
Wiktor, męczennik afrykański. Idąc za Adonem, którego swobody nie dostrzegał, Baroniusz razem z Krescencjanem i innymi umieścił go w swym martyrologium pod dniem 14 września, a więc tam, gdzie wspomina się św. Cypriana, wielkiego biskupa Kartaginy. W rzeczy samej pisząc do chrześcijan skazanych na katorżniczą pracę w kopalniach, Cyprian wspominał jakiegoś Wiktora, może identycznego z tym, którego stara inskrypcja pozwala oznaczyć jako biskupa Cirty. Wiktor był też wymieniony w odpowiedzi adresowanej do Cypriana. Zmarł z wycieńczenia, ale nie w tym samym dniu, w którym śmierć męczeńską poniósł Cyprian (tak to wyobrażał sobie mało uważny Ado). Nic nie wskazuje na to, żeby Wiktora otoczył wcześnie taki kult, jak w przypadku innych męczenników.
Wiktor, męczennik z Marsylii. Wedle pasji, miał być armatorem lub żołnierzem, a zginął jako chrześcijanin w czasie pobytu Maksymiana w mieście (287-288) lub wkrótce po nim (290). Długo miał trwać jego proces, bo za wszelką cenę starano się go skłonić do odstępstwa. W więzieniu nawiedzał go anioł pocieszyciel, dzięki czemu nawrócili się także jego stróże więzienni. Potem znów go okrutnie torturowano. Niestety, pasja, która ostała się w trzech wersjach, nie jest przekazem autentycznym. Wiadomo natomiast, że wczesny był kult Wiktora w Marsylii. Pod koniec VI stulecia świadczył o nim także Grzegorz z Tours, który Wiktora miał za biskupa. Potem był patronem katedry i opactwa, które w średniowieczu doszło do wielkiego znaczenia. Widniał też w martyrologium liońskim z 806 r., a nastęnie znalazł się w innych martyrologiach. Wracając do wzmiankowej pasji, którą zredagowano może w IX w., należy dodać, iż niektórzy jej pierwowzór gotowi byli przypisać Janowi Kasjanowi, współtwórcy wspomnianego opactwa (415). Wczesny kult Wiktora zdają się także potwierdzać badania archeologiczne z 1966 r. Wspomnienie obchodzi się w dniu 21 lipca.
Wiktor, męczennik z Mediolanu. Św. Ambroży wspomina go razem z Naborem i Feliksem, ale niczego konkretnego o nim nie podaje. W jednym ze swych listów skarży się zresztą na to, że nie posiada wiadomości o przebiegu prześladowania w Mediolanie. Wedle pasji z VI stulecia, Wiktor był żołnierzem w armii Maksymiana. Opowiadanie powstało zapewne, aby wytłumaczyć żywy kult świętego, pod którego wezwaniem wybudowano już wtedy cztery kościoły, a ponadto poświęcono mu kaplicę w bazylice ambrozjańskiej; była ona wyposażona w mozaiki z IV i V stulecia. O cudach, które miały miejsce u grobu męczennika, mówił również Grzegorz z Tours. Nie sposób jednak zaprzeczyć temu, że ta rozległa cześć w zapisach kalendarzowych splatała się ze wspomnieniem męczennika, o którym mówiliśmy pod hasłem Korona. Wspomnienie obchodzono w rozmaitych terminach: 6, 7, 8 i 14 maja oraz 21 i 30 września. Martyrologium Rzymskie umieszcza je pod 8 maja.
Wiktor, męczennik z Cezarei Mauretańskiej. Pasja, którą skomponowano w V stuleciu, przedstawiała dzieje jego męczeństwa najwyraźniej na sposób Męki Pańskiej. Byli w niej przede wszystkim dwaj towarzysze, jakby dwaj łotrzy, i były także słowa męczennika do nich skierowane. Tak przedstawiona postać bohatera wiary zafascynowała późniejszych: na jej modlę odmalowano pustelnika hiszpańskiego z Cerezo, którego zabili Saraceni. Czczono go żywo w Burgos. Wspomnienie jednego i drugiego przypada 26 sierpnia.
Wiktor, biskup Piacenzy. Później w mieście wspominano także innego Wiktora, uznawanego za świętego; była to jednak postać z V stulecia, która dostąpiła jedynie godności diakona. Tymczasem biskup Wiktor żył w w. IV. Trudno byłoby go utożsamiać z tym Wiktorem, który uczestniczył w synodzie rzymskim z 324 r. lub w synodzie mediolańskim z 355. Prawdopodobnie on to jednak na synodzie rzymskim z 372 r. wystąpił przeciw Auksencjuszowi, uzurpującemu sobie prawa do stolicy mediolańskiej. Wiktor zmarł może około 375 r. Wedle dokumentów z VIII stulecia, pochowano go w kościele poza murami starożytnego miasta. Kościół ten oznaczano patronatami świętych Antonina i Wiktora. Wspomnienie obchodzono 9 grudnia.
Wiktor z Le Mans. Był czwartym biskupem tego miasta. Rządził tamtejszym Kościołem przez lat czterdzieści, tzn. między r. 450 a 490. Brał udział w ówczesnych synodach (Angers 453, Tours 461 itd.). Piękne świadectwo wystawił mu Grzegorz z Tours, który uważał Wiktora za cudotwórcę. Nie jedna to oznaka czci oddawanej wcześnie świętemu biskupowi. Martyrologium Hieronimiańskie oraz inne świadectwa tej czci wskazują 1 września jako dies natalis Wiktora. Dodajmy, że w literaturze łacińskiej biskup występuje niekiedy nie jako Victor, ale jako Victurus lub Victorius.
Wiktor z Wity. Co o nim wiemy, niemal wyłącznie bierze się z jego własnego dziełka. Pochodził może z samej Wity, miasta położonego w afrykańskiej prowincji Byzacena; w każdym razie był kapłanem, gdy biskup Wity tego samego imienia wezwany został przez Huneryka na zjazd do Kartaginy (484). Za panowania Genzeryka (429-477) był jeszcze młody i dopiero za Huneryka (477-484) stał się świadkiem wydarzeń, które opisał w Historia persecutionis africanae provinciae. Powstanie tego dziełka wolno odnosić do 484 r. Potem może został biskupem, niewykluczone, że w samej Wicie. Wedle niektórych, w 507 r. konsekrował na biskupa Fulgencjusza z Ruspe. Trasamund miał go skazać na wygnanie. Zmarł prawdopodobnie na Sardynii około 511 r. Nie ma wczesnych świadectw jego kultu jako świętego. Myląc go zresztą z innym Wiktorem, to zaszczytne miano nadał mu dopiero Baroniusz. Wpisał on Wiktora do martyrologium pod dniem 23 sierpnia, z błędną lokalizacją: Uticae in Africa.
Wiktor, biskup Capui. Na tej starożytnej stolicy zasiadał w latach 541-554. Zasłynął przede wszystkim jako autor dziełek egzegetycznych, z których zachowały się jedynie fragmenty. Przypisują mu następujące tytuły: De pascha, Reticulus seu de arca Noe, Glossa in epistulam ad Romanos, Capitula de resurrectione Domini oraz Scholia, te ostatnie przejęte od Ojców greckich. W 545 r. biskup kazał sporządzić w Capui kodeks Wulgaty, który w czasach Bonifacego dostał się do Niemiec i przechowywany tam był jako Codex Fuldensis. Kodeks ten zawiera między innymi konkordancję ewangeliczną, wzorowaną na Diatessaron Tacjana. Wiemy dzięki zachowanemu epitafium, że biskup-egzegeta zmarł 2 kwietnia 554 r. Czcią go w Capui nie otaczano. Dopiero pod koniec XVI stulecia wpisano go do martyrologium. Widniał tam najpierw pod dniem 17 października, ale w 1927 r. przeniesiono go pod dzień 2 kwietnia.
Wiktor, eremita z Arcis. Bardzo późna legenda (XII w.) utrzymywała, że żył w VII stuleciu. Miał pochodzić z Troyes. Został kapłanem i przez pewien czas zajęty był pracą duszpasterską. Pociągało go jednak życie pustelnicze i dlatego usunął się do Arcis-sur- -l’Aube, aby wieść życie oddane bez podziału kontemplacji. W eremie miał go odkryć w czasie polowania Childeryk; Wiktor, by ugościć króla, przemienił kamienie w chleb, a wodę w wino. Czy w takiej legendzie kryło się ziarnko prawdy- Bardziej wiarogodną była chyba miejscowa tradycja, którą z czasem zmąciły wyobrażenia licznych pokoleń. Do tej może tradycji nawiązywał św. Bernard, któremu kult Wiktora zawdzięcza jeśli nie swoje powstanie, to swój rozwój. Wspomnienie, również w Martyrologium Rzymskim, przypada 26 lutego.
Wiktor III, papież. Nosił w swym życiu trzy imiona: najpierw Dauferiusz; po wstąpieniu do benedyktynów otrzymał imię Dezydery; wreszcie jako następca Grzegorza VII zasiadł na tronie papieskim jako Wiktor III. Urodził się około 1027 r. w longobardzkiej rodzinie książąt Benewentu. Wcześnie odczuł pociąg do życia eremickiego i prowadził je nawet przez pewien czas, ale w r. 1048 lub 1049 wstąpił w Benewencie do benedyktynów. Potem jeszcze kilkakrotnie podejmował życie w eremie i dopiero na wyraźne polecenie Leona IX wrócił do klasztoru. W 1053 Wiktor II pozwolił mu na przeniesienie się do opactwa na Monte Cassino. Przez jakiś czas był przeorem zależnego od opactwa klasztoru w Capui. W 1058 obrano go na Monte Cassino opatem. Dokonał wówczas potrzebnej przebudowy, powiększył posiadłości opactwa i sprawił, że zasłynęło ono z działalności literackiej. Biblioteka powiększyła się o siedemdziesiąt woluminów, a ponadto zgromadzono w niej rejestry papieskie. Sam opat zebrał w jedno opisy cudów dokonanych za przyczyną św. Benedykta: Dialogi de miraculis s. Benedicti. Jemu to papieska polityka wobec Normanów zawdzięczała swój decydujący zwrot. Za to, że przewodniczył w zawieraniu przymierza, w 1059 r. mianowany został kardynałem oraz wikariuszem dla klasztorów położonych poza terytorium papieskim. W 1082 r., gdy Henryk IV dokonywał powtórnego najazdu na Rzym, przyłączył się do cesarza i, jak się zdaje, został przez Grzegorza VII skazany na banicję. W późnych miesiącach 1084 r. doszło do pojednania, a Grzegorz VII, uchodząc przed Henrykiem IV, znalazł schronienie na Monte Cassino. Za pontyfikatu Grzegorza VII nie był brany pod uwagę jako ewentualny kandydat na tron papieski; mimo to 24 maja 1086 r. przystano na niego. Na skutek niesnasek z Normanami zgodził się na wybór dopiero na synodzie, który sam jako papieski wikariusz zwołał do Capui, a ostatecznie przyjął wybór 7 marca 1087 r. Wkrótce potem powrócił na Monte Cassino i stamtąd zwołał synod do Benewentu. Surowo potępił na nim świecką inwestyturę i symonię, a antypapieża Klemensa III (Wiberta z Rawenny) po raz wtóry obłożył ekskomuniką. Nie odnowił natomiast deklaracji o depozycji Henryka IV, bo zmierzał ku ugodzie. Książętom i miastom Italii posłał Vexillum S. Petri oraz obietnicę odpustów: chciał je pobudzić do walki z Saracenami Afryki Północnej. Zmarł na Monte Cassino 16 września 1087 r. Jego kult w osiem stuleci później potwierdził Leon XIII. W 1922 do Martyrologium Rzymskiego wpisano go mylnie pod dniem 16 października. Obecnie wymienia się go już pod dniem właściwym: 16 września.
Dodaj komentarz