Słowo Boże na dziś – 14 lipca 2014 r. – poniedziałek

 

jezus_naucza2

 

www.mateusz.pl/czytania

14 LIPCA 2014

Poniedziałek

 

Dzisiejsze czytania: Iz 1,11-17; Ps 50,7-8.16-17.21.23; Mt 10,40; Mt 10,34-11,1

Rozważania: Oremus · O. Gabriel od św. Marii Magdaleny OCD

 

(Iz 1,11-17)
Co mi po mnóstwie waszych ofiar? – mówi Pan. Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła. Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań… Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić! Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy. Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham. Ręce wasze pełne są krwi. Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobrem! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie!

(Ps 50,7-8.16-17.21.23)
REFREN: Boże zbawienie ujrzą sprawiedliwi

„Posłuchaj, mój ludu, bo będę przemawiał
i będę świadczył przeciw tobie, Izraelu.
Nie oskarżam cię za twe ofiary,
bo twe całopalenia zawsze są przede Mną”.

„Czemu wymieniasz moje przykazania
i na ustach masz moje przymierze?
Ty, co nienawidzisz karności,
a słowa moje odrzuciłeś za siebie?

Ty tak postępujesz, a Ja mam milczeć?
Czy myślisz, że jestem do ciebie podobny?
Kto składa ofiarę dziękczynienia, ten cześć Mi oddaje,
a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie”.

(Mt 10,40)
Kto przyjmuje apostoła, przyjmuje Chrystusa; a kto przyjmuje Chrystusa, przyjmuje Ojca, który Go posłał.

(Mt 10,34-11,1)
Jezus powiedział do swoich apostołów: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić [Ewangelię] w ich miastach.

 

KOMENTARZ

Jednym z największych zagrożeń dla człowieka wierzącego jest zatwardziałość serca, czyli brak wewnętrznej wrażliwości, stan samozadowolenia. Stąd nieustanne wołanie Boga, czasem bardzo gwałtowne, które ma przełamać naszą duchową rutynę. Wobec Jego szaleńczej miłości, nie cofającej się przed pokornym umywaniem nóg uczniom i hańbą krzyża, zawsze jesteśmy spóźnieni. Miłość Boga porusza – nie pozwala na stagnację i zapatrzenie w siebie, lecz domaga się wzajemności. Nie pozostawia miejsca na pustą dewocję czy „święty spokój”.

ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” lipiec 2006, s. 72

 

BÓG MIŁOSIERNY I ŁASKAWY

„Ty, Panie, jesteś Bogiem miłosiernym i łaskawym, bardzo łagodnym i wiernym” (Ps 86, 15)

„Niechaj bezbożny porzuci swą drogę… Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu” (Iz 55, 7). Byleby tylko człowiek żałował za swoje grzechy, zawsze znajdzie miłosierdzie. Bóg nie odrzuca nikogo z powodu jego niewierności, nie odmawia mu przebaczenia, nie wymawia mu jego nędzy, nawet gdy popada w nią natychmiast po przebaczeniu. Nawet kiedy inne stworzenia potępiają takiego człowieka, Bóg rozgrzesza go i odsyła usprawiedliwionego: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8, 11). Jednak nieskończone miłosierdzie nie może być nigdy pretekstem, aby grzeszyć niejako z zamkniętymi oczyma, lecz jest wezwaniem do uznania z pokorą własnych win i zwrócenia się do Boga z całkowitą ufnością. „Nie ukryłem mej winy — wyznaje Psalmista. — Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją wobec Pana, a Tyś darował winę mego grzechu” (Ps 32, 5). Wówczas przebaczenie Boże zstępuje w obfitości i nie tylko niszczy grzech, lecz przywraca łaskę i przyjaźń z Bogiem. „Przynieście szybko — woła ojciec marnotrawnego syna — najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę… będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się” (Łk 75, 22-24).

Jezus swoim przykładem i nauczaniem dopełnił objawienia nieskończonego miłosierdzia Bożego, lecz potem nakazał: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). Miarą naszego miłosierdzia względem bliźniego ma być miara miłosierdzia Boga względem nas, „odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie” (tamże 38). Bóg, pragnąc wylać na człowieka pełnię swojego miłosierdzia, nie wymaga, aby on był bezgrzeszny, lecz aby był miłosierny względem swoich braci. Tylko wtedy człowiek ma prawo zaufać całkowicie miłosierdziu Bożemu, ono zaś nie będzie skąpe dla niego, lecz da mu zakosztować szczęśliwości, o jakiej mówi psalm: „Błogosławiony ten, komu została odpuszczona nieprawość, którego grzech został puszczony w niepamięć” (Ps 32, 1).

  • O wieczne miłosierdzie, które zakrywasz błędy stworzeń Twoich! Nie dziwię się, że mówisz do tych, co porzucają grzech śmiertelny i wracają do Ciebie: Nie będę pamiętał, że kiedykolwiek Mnie obraziłeś. O niewysłowione miłosierdzie, nie dziwię się, że mówisz to do tych, którzy porzucają grzech, skoro mówisz o tych, co Cię prześladują: Chcę, abyście modlili się za nich, iżbym uczynił im miłosierdzie. O miłosierdzie, które wypływa z Boskości Twojej, Ojcze wieczny, które rządzi przez moc Twą całym światem! Przez miłosierdzie Twoje zostaliśmy stworzeni i przez miłosierdzie Twoje zostaliśmy na nowo stworzeni we krwi Syna Twojego. Miłosierdzie Twoje zachowuje nas. Miłosierdzie kazało Synowi Twemu rozstrzygnąć bój na drzewie krzyża. Wtedy życie pokonało śmierć, a przez śmierć dało życie…
    Miłosierdzie Twoje daje życie i daje światło, i daje nam poznać Twoje zmiłowanie dla każdego stworzenia, dla sprawiedliwych i grzeszników. Na wysokości nieba Twoje miłosierdzie jaśnieje w świętych Twoich. Gdy spojrzę na ziemię, ziemia opływa w miłosierdzie Twoje. W ciemnościach piekła świeci miłosierdzie Twoje, bo nie zadajesz potępionym tak wielkiej kary, na jaką zasłużyli. Miłosierdzie Twoje łagodzi sprawiedliwość; przez miłosierdzie obmyłeś nas we krwi, przez miłosierdzie zechciałeś obcować z Twymi stworzeniami. O szaleńcze miłości! Nie dość Ci było wcielić się, że jeszcze zechciałeś umrzeć?…
    O miłosierdzie! Serce się spala na myśl o Tobie, bo gdziekolwiek zwrócę ducha, nie znajdę nic prócz miłosierdzia. O Ojcze wieczny, przebacz ciemnocie mojej, że ośmieliłam się mówić w obliczu Twoim, lecz miłość miłosierdzia Twojego wybaczy mi w obliczu dobroci Twojej (św. Katarzyna ze Sieny: Dialog 30).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 396

 

Cena wierności

By być wiernym Jezusowi i Ewangelii, trzeba podjąć konkretną decyzję i postawić sprawy Boże ponad sprawami ludzkimi, więzami rodzinnymi czy osobistymi upodobaniami. Wierność ta wymaga odwagi i transparentności, zdecydowania i waleczności. To nie Jezus wywołuje nieporozumienia między ludźmi, to nasze codzienne wybory sprawiają, że opowiadamy się za Nim lub przeciw Niemu.

Jezu, naucz mnie prawdziwie i właściwie kochać zarówno moich bliskich, jak i siebie samego. Panie, jeśli Ty będziesz w moim życiu na pierwszym miejscu, wszystko inne będzie na właściwym miejscu.

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

 

Świętych Obcowanie

14 lipca
Święty Kamil de Lellis, prezbiter i zakonnik
Święty Kamil de Lellis Kamil urodził się 25 maja 1550 r. w Abruzzach. Matka Kamila, po przedwczesnej śmierci pierwszego syna, wybłagała sobie u Pana Boga narodziny Kamila; miała już wówczas prawie 60 lat. Przed urodzeniem dziecka miała tajemniczy sen: ujrzała swojego syna w otoczeniu wielu mężów z krzyżami na piersiach. Przerażona odczytała ten sen jako napomnienie Boże, że jej syn skończy jako herszt bandy i zawiśnie wraz ze swoją szajką na krzyżu. Pierwsze lata życia Kamila zdawały się potwierdzać przeczucia matki. Syn prowadził życie odległe od ascezy chrześcijańskiej. Podobnie jak ojciec, był porywczego i niespokojnego charakteru.
Gdy Kamil miał około 20 lat, utworzyła mu się rana w nodze. Udał się więc do Rzymu, do szpitala św. Jakuba dla nieuleczalnie chorych. Nie wyleczył się zupełnie z rany, ale opuścił szpital i udał się na wojnę z Turkami: najpierw do Dalmacji (1571), potem nawet do Tunisu (1571-1574). Kiedy w grze w karty przegrał uzbierany kapitał, udał się do Manfredodi, do klasztoru kapucynów, jako pracownik fizyczny. Tam przeżył nawrócenie. 2 lutego 1575 r. postanowił pozostać na zawsze w zakonie, który mu udzielił dachu nad głową. Niestety, rana ponownie się otworzyła i tak dalece zaczęła mu dokuczać, że musiał powrócić do szpitala w Rzymie. Tu przebywał 4 lata. W czasie choroby z niezwykłym poświęceniem oddawał się posłudze nieuleczalnie chorym. Kiedy zaś rana jako tako się zagoiła, Kamil powrócił do kapucynów. Po pewnym czasie rana ponownie się odnowiła; Kamil zrozumiał, że jego miejsce nie jest u kapucynów.

Święty Kamil de Lellis

Powrócił więc do Rzymu, gdzie w Kolegium Rzymskim odbył studia teologiczne. Po ich ukończeniu przyjął święcenia kapłańskie (1584). W tym samym roku w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP w kościółku Matki Bożej Cudownej z kilkoma towarzyszami, których w czasie studiów zdołał pozyskać dla swoich planów, wdział habit nowej rodziny zakonnej i złożył trzy śluby proste: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, z dodaniem ślubu czwartego: oddania się bez reszty posłudze chorym. Wszyscy udali się do szpitala Świętego Ducha, gdzie pod kierunkiem Kamila przez 28 lat spełniali tę samarytańską posługę.

Święty Kamil de Lellis 18 marca 1586 r. Kamil otrzymał od papieża Sykstusa V zatwierdzenie nowej rodziny zakonnej: Towarzystwa Sług Chorych. Tego samego roku papież zezwolił na noszenie osobnego habitu Kleryków Regularnych, koloru czarnego z czerwonym krzyżem na piersi. 8 grudnia 1591 r. Kamil wraz z 25 towarzyszami złożył śluby uroczyste z dodaniem ślubu czwartego: “wiecznej obecności ciałem i duszą przy chorych, nawet zarażonych”. Dzieło zaczęło wydawać owoce. Liczba członków zakonu rosła, powstawały też nowe placówki: w Neapolu, Mediolanie, Genui, Florencji, Mantui, Bolonii, Chieti, Viterbo, Mesynie i Palermo. Kamil napisał ustawy dla nowego zakonu, a także szczegółowy regulamin i wskazania, jak należy zajmować się chorymi. Są one najpiękniejszym świadectwem miłości chrześcijańskiej. Za życia Kamila jego duchowi synowie otworzyli 65 własnych szpitali. W tym samym czasie ponad 100 kamilianów zmarło wskutek zarażenia od chorych, którym służyli.
Święty Kamil de Lellis Kamil zmarł 14 lipca 1614 r. w domu macierzystym swojego zakonu w Rzymie. Jego ciało spoczywa dotąd w kościele przy centralnym domu w kaplicy Najświętszego Sakramentu. Pan Bóg obdarzył Kamila darem kontemplacji, proroctwa oraz cudów za życia i po śmierci. Do chwały świętych wyniósł go papież Benedykt XIV w 1746 roku. Papież Leon XIII ogłosił Kamila de Lellis wraz ze św. Janem Bożym patronem szpitali i chorych (1886), papież Pius XI oddał mu także patronat nad służbą zdrowia – pielęgniarzami i pielęgniarkami (1930).

W ikonografii św. Kamil przedstawiany jest w sutannie, na której widnieje czerwony krzyż. Jego atrybutami są: anioł, krzyż, księga, różaniec.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-14a.php3

Jan Paweł II o św. Kamilu

Postać św. Kamila de Lellis, założyciela zakonu posługujących chorym, czyli kamilianów, przypomniał Jan Paweł II w niedzielnych rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański.

fragment:

Ojciec Święty zwrócił uwagę na to, że, przyszły święty w młodości był żołnierzem, ale “Opatrzność posłużyła się raną w nodze, aby znalazł się on w szpitalu św. Jakuba w Rzymie”, gdzie oddał się posłudze chorym, zwłaszcza tym najcięższym przypadkom, w których widział Jezusa. Założył potem zakon posługujących chorym, zwanych kamilianami, którzy na swych habitach noszą wielkie czerwone krzyże, “aby przypominać samym sobie i wszystkim, że Chrystus jest boskim lekarzem, prawdziwym uzdrowicielem ludzkości” – podkreślił Papież.

więcej :  http://ekai.pl/wydarzenia/x2568/jan-pawel-ii-o-sw-kamilu/

 

Kamilianie w Zabrzu
Św. Kamil de Lellis – patron miasta Zabrze

Modlitwa do św. Kamila


Św. Kamil de Lellis

 

       Boże, Ojcze dobroci, Pocieszycielu zasmuconych, któryś św. Kamila we wszystkich cierpieniach i doświadczeniach tak cudownie pokrzepiał i uczyniłeś sługą chorych, prosimy Cię za jego wstawiennictwem, udziel łaski poddania się Twojej woli, wszelkim chorym, cierpiącym, opuszczonym i załamanym duchowo, aby we wszelkich cierpieniach pozostali Tobie wierni i osiągnęli wieczną szczęśliwość w niebie. Przez Chrystusa Pana Naszego. Amen.        Maryjo Uzdrowienie Chorych, udzielaj swej pomocy, módl się za nami.        Święty Kamilu, ucz nas miłować biednych i cierpiących. Uproś liczne powołania do swego Zakonu.

 

http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/swieci/kamil/

Nowenna do św. Kamila de Lellis

20 maja 2013

Święty Ojcze Kamilu, Patronie chorych, pielęgniarzy i szpitali, racz spojrzeć na nas u stóp Twoich się korzących. Szczerze ufając w Twoje pośrednictwo u Jezusa, miłosiernego Zbawiciela, uciekamy się do Ciebie i polecamy Twej ojcowskiej dobroci i troskliwości, biednych i chorych wśród nas żyjących. Z heroiczną bowiem miłością chorych pielęgnowałeś, ich cierpienia koiłeś i dla nich życie ofiarne prowadziłeś. Wejrzyj więc z nieba na wszystkich Twej czułej opiece oddanych. Oddalaj od serc ich wszelką małoduszność i niecierpliwość, Strzeż ich dobrotliwie w niebezpieczeństwach i bądź ich ojcem w każdej potrzebie. Spraw, aby poznali, iż Bóg krzyżami doświadcza tych, których ukochał, a przez boleść? kształtuje i pogłębia ich dusze.

W szczególności polecamy Tobie, wierny Sługo Boga, wszystkich umierających, którzy wkrótce mają stanąć przed obliczem Boga i usłyszeć wyrok ostateczny. Uproś dla nich świętą miłość ku Bogu, wzmacniaj ich w pokusach i nie dopuszczaj, aby szatan miał moc nad tymi, za których Zbawiciel swą świętą krew przelał i gorzką śmierć krzyżową poniósł. Uwalniaj ich serca od wszelkich rzeczy doczesnych, a zwróć ku wiecznym. Spraw, aby Chrystus był ich życiem, a śmierć ich zyskiem. Niechaj modlitwa Twoja wyjedna dla nich zgon zbawienny, a błogosławieństwo Twoje niechaj im towarzyszy do domu Ojca niebieskiego, gdzie będą w szczęśliwości razem z Tobą oglądać Boga Amen.

Ojcze nasz… Zdrowaś… Chwała Ojcu…

http://misericordia.blog.pl/2013/05/20/nowenna-do-sw-kamila-de-lellis/

Litania do Św. Kamila str. 8

14 lipca
Święty Henryk II, cesarz
Święty Henryk II
Henryk, syn księcia bawarskiego Henryka Kłótliwego, urodził się 6 maja 973 r. Jego wychowawcą był św. Wolfgang, biskup Ratyzbony (Regensburga). Siostra św. Henryka, Gisela, wyszła za św. Stefana, króla Węgier.
Po śmierci ojca w 995 r. Henryk objął rządy w Bawarii, a po śmierci cesarza Ottona III został wybrany królem Niemiec (1002). Na jego wybór wpłynął św. Willigis, metropolita Moguncji. 8 września 1002 r. został koronowany w Akwizgranie wraz ze swoją małżonką, św. Kunegundą. Po odniesionym zwycięstwie nad królem Arduinem z Pawii (15 maja 1004 r.) został także królem Włoch.

Święty Henryk II W wojnie z Bolesławem Chrobrym złączył się przymierzem z pogańskimi Lutykami i Redarami. Wojna toczyła się o przyłączenie Słowian Nadodrzańskich do Polski albo do Niemiec. Długotrwała wojna zakończona została pokojem w Budziszynie, na mocy którego część plemion słowiańskich została przy Polsce, inne przy Niemczech (1018). W roku 1004 Henryk wznowił biskupstwo w Merserburgu i utworzył nowe w Bamberdze (1007) jako biskupstwo misyjne. Wyposażył również bogato katedry w Bazylei, Strasburgu i Ratyzbonie.
14 lutego 1014 roku udał się wraz ze swoją małżonką do Rzymu, gdzie w bazylice św. Piotra papież Benedykt VIII dokonał ich uroczystej koronacji. W drodze powrotnej cesarz podniósł opactwo w Bobbio do godności biskupstwa. W Weronie spotkał się ze św. Romualdem. Dbał o to, by stolice biskupie były obsadzane najgodniejszymi pasterzami. Fundował też liczne klasztory. W 1022 roku na prośbę papieża wyruszył przeciwko cesarzowi wschodniemu, który zagrażał granicznym częściom Włoch. Udał się aż na samo południe Italii i zawarł przymierze w tej sprawie z księciem Normanów.

Święty Henryk II
Kiedy przygotowywał się po raz drugi do wyprawy wojennej do Włoch, zmarł koło Getyngi 13 lipca 1024 roku. Nie pozostawił po sobie potomka. Przypisywano to ślubowi dziewictwa, jaki miał złożyć ze swoją małżonką Panu Bogu. Został pochowany w wybudowanej przez siebie katedrze w Bambergu obok swojej żony, św. Kunegundy. Tam też głównie doznawał czci. Do chwały świętych wyniósł Henryka papież bł. Eugeniusz III w roku 1146 r.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-14b.php3
Święty Henryk II., cesarz niemiecki. (972 – 1024.)

   Po śmierci bezdzietnego Otona III. powołany został na tron niemiecki Henryk, książę bawarski, urodzony r. 972 w Abbach pod Ratyzboną. Wychowany cnotliwie pod okiem biskupa Wolfganga z Ratysbony, obdarzony wybitnymi przymiotami, przy swem wykształceniu miał jako członek dynastyi saskiej poniekąd prawo do korony. Powiadają, że w widzeniu przepowiedziane mu zostało przyszłe wyniesienie, bo stosownie do tajemniczego objawienia sześć lat później został za wpływem Wiligisa z Moguncyi roku 1002 wybrany władzcą niemieckim w Akwizgranie.
Panowanie swe zaznaczył poparciem przewagi Kościoła, osobistą pobożnością. Pojął już jako książę bawarski za żonę Kunegundę, córkę Zygfryda z Luksemburga; z nią żył w ślubowanej Bogu czystości jak brat z siostrą. Świątobliwość żony udzielała się i mężowi. Kiedy oboje przybyli do Rzymu, aby r. 1014 z rąk Benedykta VIII. odebrać koronę cesarską, przyrzekał Henryk szczerze opiekę Kościołowi, a zarazem wierność i posłuszeństwo. Przejęty troską o swe zbawienie zamyślał cesarz wstąpić do klasztoru; prosił o przyjęcie w St. Vannes pod Verdun; opat nakłonił go jednak, aby sprawował dalej obowiązki monarchy na korzyść ludu swego i Kościoła.
Świecił Henryk każdemu dobrym swym przykładem. Prawie codziennie przybywał na ofiarę Mszy św., był wstrzemięźliwym pod każdym względem, unikał zbyt głośnych zabaw dworskich, a nie małą żywił cześć dla Najśw. Maryi Panny jako swej szczególniejszej patronki.
W sprawach publicznych Kościoła był zwolennikiem bezżeństwa kapłańskiego oraz przeciwnikiem świętokupstwa; działał więc w myśl reformy późniejszej Grzegorza VII. Dla jednolitej organizacyi kościelnej bywał często na synodach krajowych, wzmacniał potęgę biskupów i znaczniejszych opatów przez hojne darowizny. On to jest założycielem biskupstwa w Bambergu; wolę swą przeprowadził w Frankfurcie nad Menem r. 1007, kiedy na kolanach błagał zebranych biskupów i panów, aby nie stawiali oporu sprawie, którą z religijnych i politycznych pobudek uważał za nieodzowną. Wspaniałą katedrę nowego biskupstwa wykończył r. 1012, a w zamian za ustępstwa udzielił r. 1007 biskupowi z Wurzburga tytuł i władzę księcia-wojewody frankońskiego. Za czasów Henryka podjęto na nowo budowę tumu w Strassburgu r. 1015; budowa stanęła gotowa dopiero r. 1275.
W polityce państwowej zaznaczyć należy tak walkę Henryka z współzawodnikami do korony cesarskiej jak i pogrom Krescencyuszów, usposobionych wrogo Benedyktowi VIII., nie mniej i wojnę przeciw Grekom w południowych Włoszech, zagrażającym państwu kościelnemu. Słynne są walki Henryka z księciem polskim, Bolesławem Wielkim, który dążąc do stworzenia jednolitego państwa słowiańskiego pod Piastami zajął dzielnice w Marchii jako i Czechy podlegające władzy cesarskiej. Długoletnia wojna zakończyła się r. 1018 pokojem w Budziszynie i ostatecznym zwycięstwem Bolesława, lubo planu swego dla niechęci czeskiej nie zdołał wprowadzić w życie.
Henryk umarł dnia 13. lipca r. 1024 w Grona pod Gottingen wskutek choroby, której zarodki odczuwał już w wyprawach swych włoskich. Został pochowany w Bambergu. Papież Eugeniusz III. zaliczył go r. 1152 w poczet świętych; żona zaś jego św. Kunegunda (por. dzień 3. marca) ogłoszona została świętą r. 1200 przez Inocentego III. Pamięć św. Henryka obchodzi się na dniu 14. lipca.

http://siomi1.w.interia.pl/index.htm   – Polecam tę stronę, ponieważ zawiera Żywoty Świętych Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

14 lipca

Żywot świętego Henryka, cesarza

(Żył około roku Pańskiego 1024)

 

Spomiędzy licznych okrytych sławą cesarzy niemieckich najwięcej: słynie Henryk II, nie tyle z czynów wojennych, ile z dobroci serca i szczerej pobożności. Urodził się dnia 6 maja roku 972 w Abdach w Bawarii. Ojciec jego, Henryk, książę bawarski, powierzył jego wychowanie Wolfgangowi, biskupowi ratyzbońskiemu. Ten bogobojny i uczony mąż wszczepił w serce dostojnego ucznia święte zasady religii i cnót chrześcijańskich, których bujne owoce zjednały mu wdzięczność i uwielbienie współczesnych i potomności. W roku 995 objął Henryk po ojcu ster rządów i pojął niebawem za żonę Kunegundę, z którą żył w dziewiczym małżeństwie, wierny uczynionym ślubom.

Aby pozyskać łaskę Boga, potrzebną do szczęśliwego sprawowania rządów, kilkakrotnie odbywał pielgrzymkę do grobu swego ulubionego nauczyciela Wolfganga (+ 994). Gdy tam się pogrążył w cichej modlitwie, usłyszał wyraźnie głos: “Spójrz w górę!” – i ujrzał ponad sobą płomienne głoski: “Po sześciu”. Słowa te tłumaczył sobie w ten sposób, że umrze po sześciu dniach, zdał się przeto na wolę Bożą i sposobił się do zgonu. Gdy po sześciu dniach ujrzał się czerstwym i zdrowym, pomyślał sobie, że śmierć jego nastąpi po sześciu tygodniach i nie ustawał w przygotowaniach na ostatnią chwilę. Ale i po sześciu tygodniach zdrowie jego się nie zachwiało. Sądząc, że się tylko co do czasu omylił, czekał na zgon po sześciu miesiącach, a gdy i te minęły, nabrał przekonania, że po sześciu latach stanie przed sądem Bożym. Tym czasem i wtedy domysły jego okazały się mylnymi, a natomiast stało się to, czego się wcale nie spodziewał; obrano go cesarzem niemieckim. Współzawodników swych do niemieckiej korony, pragnących poprzeć swoje roszczenia siłą i przemocą, pokonał więcej wrodzoną szlachetnością i dobrocią, aniżeli rozlewem krwi.

Jedynym jego zadowoleniem było staranie się o dobro podległych mu ludów, o utrzymanie pokoju, wywyższenie Kościoła katolickiego, miłości bliźniego i czci Bożej. Pracował był aż do śmierci, ciągle objeżdżał obszerne swoje państwo, nigdzie nie bawił dla marnej tylko rozrywki. Dokąd tylko zawitał, wszędzie wykorzeniał nadużycia i bezprawia, szczodrobliwie wspierał ubogich, zakładał i hojnie obdarzał szpitale i domy przytułku, budował klasztory, upiększał kościoły. Przy tym okazywał taką uprzejmość i prostotę, iż mawiano o nim, że nigdy w nikim nie mieściło się tyle pokory pod płaszczem monarszym. Pochlebców unikał jak zarazy, a miłował tylko tych, którzy mu szczerze i bez ogródki prawdy nie szczędzili i wytykali mu jego błędy i wady. W orszaku i otoczeniu swoim lubił widzieć tylko mężów świętych i zacnych, i zaszczycał swoją przyjaźnią opata św. Odilona z Clugny, św. biskupa Burkharda z Wormacji i św. Heriberta, arcybiskupa kolońskiego. Z ostatnim powaśnił się, ponieważ go przed nim oczerniono, ale gdy prawda wyszła na wierzch, padł przed nim na kolana i prosił go o przebaczenie.

W roku 1013 puścił się z żoną Kunegundą do Włoch, aby ukarać buntownika Arduina, a potem pojechał do Rzymu, aby przyjąć koronę cesarską z rąk papieża. Benedykt VIII wręczył mu przy tej sposobności złote jabłko, które odtąd wraz z berłem i mieczem należeć miało do oznak godności cesarskiej. W powrocie spotkał cesarz w Weronie świętego Romualda i powitał go tymi słowy: “O! gdybyż dusza moja mieszkała w ciele twoim!” Byłby chętnie zamienił złote jabłko na habit mniszy, gdyby taka była wola Boża. Mówią nawet, że rzeczywiście w mieście Verdun prosił w klasztorze św. Gwidona zwierzchnika mnichów o suknię zakonną św. Benedykta. Opat zgromadził braci zakonnych i zapytał go, czy stosownie do reguły zakonnej ślubuje bezwarunkowe posłuszeństwo, a gdy odebrał potakującą odpowiedź: “Jeśli tak – rzecze – przyjmuję was jako braciszka i rozkazuję wam pozostać w świecie i nosić koronę”. Henryk usłuchał rozkazu i dzierżył berło do śmierci na chwałę sobie i Bogu.

Czas wolny od zatrudnień rządowych poświęcał całkowicie modlitwie, słuchaniu mszy św., czci Matki Boskiej i aniołów św. Do Kościoła katolickiego był żarliwie przywiązany. Ulubioną jego fundacją było biskupstwo bamberskie. Łożył na nie znaczne sumy i niemało sobie zadawał pracy i trudów, aby dokończyć dzieła. Nie było prawie stolicy biskupiej, która by nie doznała jego niewyczerpanej szczodrobliwości, już to w datkach pieniężnych, już też w nowych dochodach i przywilejach. Musiał za to znosić od własnych krewnych dużo przymówek, wyrzutów i nieprzyjemności, ale niczym się nie zrażał, dbając gorliwie tylko o cześć Bożą i o ubogich, których uważał za swych głównych spadkobierców.

Strudzony ciągłymi podróżami i strapiony cierpieniami ciała, zachorował cesarz w roku 1024 pod Halberstadtem. Ze skruchą i pokorą przyjął Sakramenta św., przywołał żonę i krewnych do łoża boleści, prosił wszystkich o wybaczenie uraz i rzekł do nich: “Ta niewiasta dana mi została przez was, albo raczej przez Chrystusa za małżonkę. Oddaję ją Bogu i wam jako nieskalaną dziewicę”. Oddał czystą duszę w ręce Boga dnia 14 lipca roku 1024, licząc lat 52. Papież Eugeniusz III zaliczył go w roku 1145 w poczet Świętych Pańskich.

Nauka moralna

Słowa “Po sześciu” skłoniły cesarza Henryka do ustawicznego sposobienia się na ostatnią godzinę i oderwania się od wszystkich spraw i rzeczy ziemskich. Jezus Chrystus, Pan i Zbawiciel nasz, napomina nas także słowami Łukasza św.: “Bądźcie gotowymi, gdyż Syn Boży przyjdzie w godzinie, kiedy się tego spodziewać nie będziecie” (Łuk. 12,40).

Życie twoje jest wystawione na ciągłe niebezpieczeństwo, a sprawiedliwość Boża wisi nad tobą, jak miecz nad winowajcą. Bóg jest jedynowładnym Panem życia naszego. On policzył lata nasze, On ma w ręku życie i śmierć naszą. Jeśli w to wierzysz, jeśli ci wiadomo, że Bóg nienawidzi grzechu i że go karze, czyż nie uwierzysz, że cię może w swym gniewie zabrać z tego świata? Nie polegaj zbytnio na cierpliwości i miłosierdziu Jego, bo ono nie wyłącza wcale sprawiedliwości. Obsypuje cię On łaskami, ale nie obiecał ci, że jutro jeszcze żyć będziesz. Bóg pragnie twego dobra i jest miłosierny, a może lepiej dla ciebie rychlej umrzeć, aniżeli Go obrażać dłuższym życiem i zanurzać się w kałuży złego coraz głębiej!

Modlitwa

Boże wszechmocny, któryś dnia dzisiejszego wyznawcę swego Henryka z tronu królewskiego przeniósł do wyżyn królestwa niebieskiego, błagamy Cię usilnie i pokornie, abyś, jak jego za pomocą łaski swej świętej nauczyłeś gardzić światem i znikomymi jego rozkoszami, tak i nas spowodował do naśladowania go, unikania marności ziemskich i połączenia się z Tobą sercem czystym i nieskalanym, co racz i nam dać, Panie Boże. Amen.

Św. Henryk, cesarz
urodzony dla świata 6.05.972 roku,
urodzony dla nieba 14.07.1024 roku,
kanonizowany 1145 roku,
wspomnienie 14 lipca

 

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/h/henryk.htm

14 lipca
Błogosławiony Jakub de Voragine, biskup
Błogosławiony Jakub de Voragine Jakub de Voragine urodził się najprawdopodobniej w Genui około roku 1228. Właściwie powinien zwać się raczej Jakubem de Varagine; w tym wypadku nie chodzi bowiem o miejsce pochodzenia (Varazze), ale raczej o przydomek. W 1244 r. wstąpił do dominikanów. Na widowni dziejowej pojawił się jednak dopiero w roku 1267 jako prowincjał Lombardii. Urząd ten sprawował przez dziesięć lat. Ponownie objął ten urząd w roku 1281. W cztery lata później był wikariuszem generalnym zakonu, gdy jednak po wyborze generała powstały w zakonie niesnaski, musiał wiele wycierpieć. Kiedy w roku 1291 urządzono na niego zamach, ledwo uszedł z życiem.
Jego osobisty autorytet widocznie na tym nie ucierpiał, skoro w rok później objął stolicę arcybiskupią w Genui. Trudził się teraz około reformy kleru i przykładał dzielnie do przywrócenia pokoju między gwelfami a gibelinami.
Zmarł 14 lipca 1298 r. Jego kult zatwierdził Pius VII (1816).
Do hagiografii wszedł nie tyle jako błogosławiony, ile jako autor słynnej Złotej legendy (Legenda aurea). Jest to zbiór opowieści o treści przeważnie (ale nie wyłącznie) hagiograficznej, przeznaczonych do czytania w ciągu roku. Miał on na celu dostarczyć przystępnej lektury, można by powiedzieć – zbożnej rozrywki, która zaciekawia, a zarazem buduje. Złota legenda, tłumaczona i wydawana w rozmaitych wersjach oraz wzbogacana nowymi ilustracjami, wywarła olbrzymi wpływ na rozwój hagiografii, sztuki i kultu świętych. Wpływ ten był tak przemożny, że krytyka historyczna do dziś nadaremnie trudzi się, by do wielu zagadnień wprowadzić właściwe proporcje i urobić pojęcia zgodne z prawdą.
Oprócz Legendy o świętych, nazywanej przez potomnych Złotą legendą, Jakub pozostawił ponadto zbiory kazań, Kronikę Genui (Chronicon Januense), a także hymny.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-14c.php3

Arcydzieło bł. Jakuba de Voragine

autor: Michał Gryczyński

Kiedy św. Ignacy Loyola został ciężko ranny w Pampelunie – kula roztrzaskała mu prawą i poraniła lewą nogę – długo był przykuty do łóżka. Zaczął wówczas czytać książki religijne, które przywiozła mu Magdalena Araoz, żona jego brata, dama dworu królowej Izabeli Katolickiej. Wśród nich znalazło się Życie Chrystusa (Vita Christi) Ludolfa z Saksonii i Złota legenda (Legenda aurea) bł. Jakuba de Voragine. Lektura tych dzieł doprowadziła do jego głębokiej przemiany duchowej.

Druga ze wspomnianych ksiąg jest zbiorem opowieści hagiograficznych, przeznaczonych do czytania na poszczególne dni oraz uroczystości roku liturgicznego. To monumentalne dzieło – do tej pory zachowało się ponad 1400 manuskryptów – wywarło wielki wpływ na hagiografię, kult świętych, ikonografię i kulturę całego średniowiecza. Przez wieki należało do najbardziej popularnych ksiąg, a przetłumaczone zostało z łaciny na liczne języki nowożytne. Tylko w Polsce wydane zostały 143 edycje inkunabułowe, a przekładu na język polski dokonał Leopold Staff. Natomiast na język hiszpański przetłumaczył Złotą legendę cysters Gauberto Vagad.

Autorem owego zbioru był dominikanin Jakub, który urodził się ok. 1228-1230 r. w Varazze (Liguria); stąd jego przydomek de Voragine. Pochodził z genueńskiej rodziny o starożytnych korzeniach. Jako kil­kunastoletni chłopak zgłosił się do konwentu dominikanów w Genui. Po przyjęciu święceń kapłańskich zyskał uznanie jako kaznodzieja i nauczyciel, toteż był wykładowcą teologii i biblistyki w licznych domach zakonnych. Nad Złotą legendą pracował pomiędzy 1253 a 1270 r. Przez dziewiętnaście lat (1267-1286) był prowin­cjałem dominikanów w Lombardii. Następnie został wikariuszem gene­ralnym i jako definitor dominikanów uczestniczył w synodach w Lucca (1288) oraz Ferrarze (1290). W tym okresie w zakonie wybuchł ferment po wybo­rze no­wego przełożonego generalnego, a w 1291 r. doszło nawet do za­machu na życie Jakuba, ale cudem ocalał. Na prośbę Mikołaja IV podjął się mediacji między Genuą – która popierała Sycylię przeciw królestwu Neapolu – a Stolicą Apostolską. W dowód uznania w 1292 r. został arcybiskupem Genui. Przystąpił wówczas do reformy kleru i odbudowy kościołów. Ponownie został mediatorem, godząc zwaśnione stronnictwa Gwelfów i Gibellinów.  Zmarł 14 lipca 1298 r., a jego kult zatwierdził w 1816 r. Pius VII. Oprócz Złotej legendy pozostały po nim kazania o świętych, traktat maryjny oraz Kronika Ge­nui, która uchodzi za cenne źródło dla badaczy dziejów tego miasta.

 

http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/wiara_i_kosciol/arcydzielo_bl_jakuba_de_voragine.html
14 lipca
Święty Franciszek Solano, prezbiter
Święty Franciszek Solano Franciszek Solano urodził się w rodzinie szlacheckiej w 1549 roku w Montilli koło Kordoby, w Hiszpanii. Był wychowankiem szkoły prowadzonej przez jezuitów, w której dał się poznać jako chłopiec bardzo inteligentny, lubiany przez rówieśników oraz oddany modlitwie.
Mając 20 lat, w 1569 roku wstąpił do obserwantów, czyli do zreformowanej gałęzi zakonu franciszkańskiego. Po ukończeniu studiów filozoficzno-teologicznych, w 1576 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Pragnął pracować pośród ludności muzułmańskiej w Maroku, ale powierzono mu obowiązki magistra nowicjatu, a później gwardiana. Z wielkim poświęceniem głosił słowo Boże jako misjonarz ludowy.
W 1589 roku razem z grupą współbraci został wysłany na misje do Ameryki Południowej. W czasie podróży statek, którym płynęli, rozbił się, a załoga dla umożliwienia dalszego rejsu bezpardonowo pozbyła się kilkudziesięciu Murzynów. Franciszek dobrowolnie pozostał z nimi na bezludnej wyspie. Po kilku miesiącach rozbitkowie zostali uratowani.
Franciszek dotarł do Peru w 1590 roku. Przez dwadzieścia lat niezmordowanie przemierzał góry i lasy, aby głosić Ewangelię Indianom oraz hiszpańskim kolonizatorom. Obszar jego pracy był olbrzymi, obejmował terytoria kilku dzisiejszych państw południowoamerykańskich.
Miał dużą łatwość w uczeniu się języków obcych, władał narzeczami kilku plemion indiańskich. Jego pociechą w trudach pracy apostolskiej była gra na lirze. Był obdarzony wieloma charyzmatami; nazywano go “cudotwórcą Nowego Świata”.
Zmarł 14 sierpnia w 1610 roku w Limie, w czasie sprawowania Mszy św. konwentualnej. Po wypowiedzeniu słów konsekracji, dodał jeszcze – “Bogu samemu chwała i uwielbienie” – i tak zakończył życie. Beatyfikował go papież Klemens X w 1675 roku, kanonizował – Benedykt XIII w roku 1726.
Święty Franciszek jest patronem całej Ameryki Południowej, Argentyny, Boliwii, Chile, Paragwaju i Peru oraz miasta Limy, stolicy Peru.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-14d.php3

Żywot świętego Franciszka Solana,
Wyznawcy

(Żył około roku Pańskiego 1610)

 

Franciszek urodził się w diecezji Kordoba w Hiszpanii, roku Pańskiego 1549. Już jako dziecię odznaczał się skromnością, milczeniem i budującą łagodnością, darem uśmierzania gniewu i jednania zwaśnionych. Pewnego razu trafił na chwilę, kiedy dwaj Hiszpanie walczyli z sobą na zabój. Natychmiast ukląkł pomiędzy przeciwnikami, rozpostarł ramiona i błagał walczących tak gorąco i serdecznie o pojednanie, iż schowali miecze do pochew i podali sobie ręce do zgody.

Święty Franciszek Solanus

Wychowanie i naukę pobierał u jezuitów, pragnąc jednakże naśladować skromność i ubóstwo Zbawiciela naszego, Chrystusa Pana, wstąpił do zakonu św. Franciszka z Asyżu. Niezadługo stał się pierwszym w skromności, posłuszeństwie, zaparciu się siebie samego i gorliwości w modlitwie; całe noce trawił na oddawaniu czci Najświętszemu Sakramentowi, a jeśli widział zakonnika przejętego równą czcią i miłością Boga, wzywał go jak najuprzejmiej do współzawodniczenia w nabożeństwie, mówiąc: “Bracie, przekonajmy się, kto z nas obu serdeczniej miłuje Jezusa, narzeczonego dusz naszych i kto Mu okaże w tym tygodniu więcej dowodów przywiązania!” Wyświęcony na kapłana, pełnił obowiązki kaznodziei i głosił słowo Boże słowami prostymi, jasno i zrozumiale, ale z takim przejęciem i namaszczeniem, że słuchacze, wzruszeni do żywego, schodzili z szerokiego gościńca grzechu, aby wstąpić na ciasną ścieżkę cnoty. Prawdę swoich nauk stwierdzał świątobliwością żywota. Gdy zaraza poczęła się szerzyć w Grenadzie, zabierając tysiące ofiar, nieulękły zakonnik obchodził domy smutku i rozpaczy, pielęgnował chorych i umierających z taką ofiarnością, że zdumieni mieszczanie sławili widoczną opiekę, jaką go otaczał Najwyższy.

W roku 1589 wybrał się do Peru w Południowej Ameryce, aby dzikim mieszkańcom tego kraju głosić prawdy Ewangelii św. Na pokładzie okrętu, który wiózł Franciszka, znajdowało się sześciuset murzynów. Gdy opodal brzegów peruwiańskich okręt uderzył o podwodną skałę i począł tonąć, kapitan statku schronił się wraz z oficerami i najprzedniejszymi pasażerami do łodzi ratunkowej. Chciał zabrać także i misjonarza Franciszka, ten jednakowoż podziękował mu następującymi słowy: “Panie, spełniłeś swą powinność. Teraz zaczyna się moja powinność, więc pozostaję”, po czym obrócił się do towarzyszy przejętych strachem śmiertelnym i rzekł: “Podnieście wzrok w Niebiosa; tam mieszka Ten, który nikogo w utrapieniu nie opuszcza. Tego błagajmy o pomoc, a On się nad nami ulituje!” Potem, ukląkłszy do wspólnej modlitwy, ochrzczonych zachęcał do skruchy i spowiedzi, a nieochrzczonych do wiary. Statek coraz głębiej się zanurzał, z godziny na godzinę niebezpieczeństwo stawało się coraz groźniejszym, tak że już wszyscy zwątpili o ocaleniu, on jeden tylko pokładał nadzieję w Bogu, i oto po trzech dniach zjawił się kapitan ze statkiem ratunkowym, który zabrał rozbitków na swój pokład. Z miasta Limy, stolicy Peru, udał się Franciszek w głąb kraju i przebiegał odwieczne lasy i puszcze celem nawracania Indian. Te rozbójnicze szczepy nienawidziły chrześcijaństwa, gdyż chciwość i srogość hiszpańskich przybyszów dotkliwie dały się im we znaki. Nieulękłemu misjonarzowi udzielił Bóg swej pomocy w dwojaki sposób, wyposażywszy go darem łatwiejszego wyuczenia się języka tych dzikich plemion, i zabezpieczywszy go od srogości drapieżnych zwierząt i jadu wężów. Podanie głosi, że ptaszęta siadały mu na ramionach i śpiewem głosiły razem z nim chwałę Bożą. Niezwykłe to zjawisko jednało mu zaufanie dzikich krajowców, którzy podziwiali jego serdeczną uprzejmość, słuchali z uwielbieniem nauk, przyjmowali chrzest i szli za nim jak wdzięczne dzieci za ukochanym ojcem.

Bujnie zakwitło życie chrześcijańskie pomiędzy dziewięciu tysiącami nowo nawróconych, gdy wtem rozkaz zakonnej zwierzchności powołał niestrudzonego misjonarza do Limy. Miasto to przypominało pod wielu względami pogrążoną w grzechach dawną Niniwę. Franciszek przebył drogę wynoszącą około 700 mil po większej części pieszo, a przybywszy do Limy, sposobił się modlitwą i dziełami pokuty do nowej działalności. Miewał kazania po rynkach, ulicach i placach publicznych, wzywając do skruchy. Wstąpił nawet do teatru z krucyfiksem w ręku i przemówił do zebranych z taką siłą, że widzowie wybuchnęli rzewnym płaczem i rozeszli się do domów. Wchodził do szulerni i domów gry hazardowej, gromiąc rozrzutników tak potężnie, że porzucali stoliki gry i z sercem skruszonym przystępowali do konfesjonałów. Wszyscy mieszkańcy Limy tak szczerze żałowali grzechów i dążyli do poprawy, że ustało wszelkie zgorszenie, toteż Bóg zlitował się nad nimi, ale w stokilkanaście lat potem, gdy Lima wróciła do dawnych grzechów, w roku 1742 nawiedziło ją straszliwe trzęsienie ziemi, podczas którego tysiące ludzi legły pod gruzami domów i innych budynków.

Liczne były cuda, jakie ten Święty czynił przy chorych i strapionych, ale największym cudem był on sam, zawsze czynny, zawsze jaśniejący pokorą i wesołością. W godzinach wolnych od pracy układał rymy na cześć Pana Jezusa i Jego Matki i śpiewał je z towarzyszeniem dwustrunnych skrzypiec tak pięknie, że zachwycał słuchaczy.

Wzorowa była jego miłość bliźniego; nigdy nie sądził źle o nikim, nawet wtedy, gdy jego samego oczerniano, podejrzewano i prześladowano. “Jakie życie, taka śmierć” – mówi przysłowie. Okazało się to przy śmierci świętego Franciszka. W bolesnej ostatniej chorobie zwykł był mawiać: “Panie Jezu, czy zasłużyłem na łaskę Twoją? Ciebie przybito do krzyża, mnie czynią posługi bracia zakonni; Ciebie obnażono, mnie kołdrami przykrywają; Ciebie smagano biczami i policzkowano, mnie pielęgnują i dobrze mi świadczą. Wielka zaiste miłość Twoja, za co niech Ci będzie wieczna chwała!” Skonał 14 lipca roku 1616. Papieże Klemens X (1675) i Benedykt XIII (1726) wynieśli go na ołtarze.

Nauka moralna

Nie daliśmy sami sobie początku; jesteśmy stworzeniami Bożymi. Jakież tedy jest nasze przeznaczenie jako stworzeń Bożych? Na to odpowiada jasno i wyraźnie katechizm, powiadając, że “stworzeni jesteśmy na to, aby poznać Boga, miłować Go, służyć Mu i osiągnąć wieczne zbawienie”. Do tego też dążył przez cały ciąg swego żywota św. Franciszek; takie jest i nasze przeznaczenie, tak tu na tej ziemi, jak i w Niebie.

1) Na ziemi. Jesteśmy stworzeniami Boga, dziełem Jego wszechmocy, mądrości i dobroci; jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Także inne istoty żywe i rzeczy martwe są Jego dziełem, ale nie są obdarzone ani rozumem, ani wolnością, ani nieśmiertelnością. Pomimo to wszystko głosi wielkość Boga: widnokrąg i zdobiące go słońce, księżyc, gwiazdy, dzień i noc, obłoki i wiatry, grzmoty i błyskawice, deszcz i rosa, ogień i woda, skwary i zimna, światło i ciemność, strumyki i rzeki, morza i ziemie, ryby i ptaki, zwierzęta swojskie i drapieżne. Tym więcej my powinniśmy Go chwalić i sławić. Jak bardzo przeto grzeszy ten, kto nadużywa wolności, rozumu i woli, przestępując przykazania Boga, poniżając swoją godność i pacząc swoje przeznaczenie! Dlaczegoż święty Franciszek Solanus modlił się, uczył, miewał kazania i szedł między dzikich? Dla większej chwały Boga. Naśladujmy go przeto.

2) W wieczności. Stworzeni jesteśmy na to, aby ostatecznie oglądać Boga i przez to dostąpić najwyższego szczęścia. Tego nas uczy wiara, to nam mówi serce i doświadczenie powszechne. Święty Augustyn wypowiada to w tych słowach: “Niezadowolone jest serce nasze, o Boże, póki nie spocznie w Tobie”. Wszystko ziemskie jest marnością; ale co Bóg zgotował tym, którzy Go miłują, jest tak Boskie, szczytne i wzniosłe, że “ani oko tego nie oglądało, ani ucho nie słyszało, ani serce nie przeczuło”. Pan Jezus mówi do tych, którzy na ziemi wielbią Imię Ojca Jego przedwiecznego: “Radujcie się i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w Niebiesiech” (Mat. 5,12). Święty Chryzostom sili się to odgadnąć, pytając: “Cóż to za nagroda być może, którą sam Chrystus wielką zowie?”

Modlitwa

Panie Jezu, Zbawicielu mój najdroższy, który przebywając na ziemi, nie miałeś nic innego na oku, jak tylko uwielbienie Ojca Twego niebieskiego, racz mnie łaskawie wspomóc, abym tak, jak Twój sługa święty Franciszek, nigdy tego celu z oka nie spuszczał i tym sposobem kiedyś mógł się stać uczestnikiem zbawienia wiekuistego i radości niebieskich. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Św. Franciszek Solanus, wyznawca
urodzony dla świata 1549 roku,
urodzony dla nieba 14.07.1616 roku,
beatyfikowany 1675 roku,
kanonizowany 1725 roku,
wspomnienie 14 lipca

 

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/f/franci6.htm

14 lipca
Święci Jan Jones i Jan Wall,
prezbiterzy i męczennicy
Jan Jones i Jan Wall byli kapłanami, należeli do Zakonu Braci Mniejszych. Zostali zamordowani przez anglikanów w 1598 roku. Beatyfikował ich papież Pius XI w 1929 r. Należeli do grupy 40 męczenników, zamordowanych w czasie prześladowań katolików w Anglii i Walii w latach 1535-1679. Zostali kanonizowani 25 października 1970 r. przez papieża Pawła VI.

Święci Jan Jones i Jan Wall Jan Jones – znany również jako Jan Buckley, Jan Griffith lub Godfrey Marice – pochodził z wpływowej, katolickiej rodziny, która po schizmie króla angielskiego Henryka VIII pozostała wierna Kościołowi. Urodził się w 1530 r. w Clynnog Fawr, w walijskim hrabstwie Caernarfonshire (Gwynedd). Wcześnie wstąpił do franciszkańskiego klasztoru w Greenwich. Musiał go opuścić, gdy Elżbieta I w 1559 r. jednym ze swoich pierwszych aktów jako królowa rozwiązała wszystkie pozostałe na Wyspach Brytyjskich klasztory. Udał się wtedy na kontynent i przyjął święcenia w Pontoise (albo w Rheims) we Francji – ponoć przybrał wtedy zakonne imię Godfrey.
Prawdopodobnie dość szybko powrócił do Anglii i Walii, i tam sprawował przez wiele lat swoją posługę, ukrywając się pod wieloma wymienionymi wyżej nazwiskami i unikając aresztowań przez nieustannie tropiących “papistów” – agentów Elżbiety I. Pojmano go ok. 1582 r. i osadzono w więzieniu Marshalsea w Londynie, skąd został zwolniony za kaucją ok. 1585 r. Pochodził z dość bogatej rodziny, bo po ponownym aresztowaniu osadzony był w Wisbeach – więzieniu dla majętniejszych więźniów. Opuścił je w 1590 r.
Przełożeni zakonu wysłali go do Rzymu, gdzie przebywał w klasztorze franciszkanów-obserwantów Ara Coeli. W 1592 r. po audiencji u papieża Klemensa postanowił, że wróci do swojej ojczyzny. Ponieważ w Anglii nasiliły się prześladowania katolików przez wyznawców anglikanizmu, potajemnie dostał się do Londynu. Nadal musiał ukrywać się pod różnymi nazwiskami. Przez sześć lat skrycie wykonywał obowiązki duszpasterskie, był nawet prowincjałem franciszkańskim w Anglii. Był ścigany przez słynnego anglikańskiego “łowcę księży” – Richarda Topcliffe’a.
Został uwięziony w słynnym więzieniu Tower w Londynie i przez dwa lata przetrzymywany bez procesu. Dopiero w 1598 r. postawiono go przed sądem. Akt oskarżenia głosił, iż “w pierwszym roku panowania Jej Wysokości Królowej Elżbiety (1558 r.) uciekł za granicę, przez Rzym został wyświęcony na kapłana, a później – wbrew prawu – powrócił do Anglii”. W trakcie procesu Jan powiedział: “Jestem franciszkaninem i kapłanem Chrystusa. Powróciłem do Anglii, aby jak najwięcej dusz pozyskać dla Jezusa. Jeśli jest to przestępstwem, to sam oskarżam się pierwszy i jestem gotów oddać moje życie za wiarę katolicką i za prawdę o prymacie biskupa rzymskiego”. “Udowodniono” mu zdradę stanu i skazano na śmierć poprzez powieszenie, rozciąganie i ćwiartowanie.
12 lipca 1598 r. Jan znalazł się na miejscu kaźni. Okazało się, że zerwany ze snu kat zapomniał wziąć ze sobą sznura. Gdy go naprędce poszukiwano, Jan, stojąc już na szafocie, zwrócił się do zgromadzonych i oświadczył, że umiera za wiarę i nie jest winny żadnego politycznego przewinienia. Oświadczenie przyjęto milcząco, z niejaką sympatią. Gdy pojawiła się katowska lina, szybko przystąpiono do wymierzenia kary. Powieszonego i nieprzytomnego, zdjęto ze stryczka i rozciągnięto na kole, aż do zerwania więzadeł rąk i nóg, a następnie poćwiartowano; szczątki wetknięto na przydrożne słupy.
Katolicy, którzy próbowali zdjąć i zachować szczątki męczennika, zostali aresztowani i osadzeni w więzieniu, ale część relikwii (ręka) dotarła w końcu do klasztoru franciszkanów konwentualnych w Pontoise, gdzie Jan wiele lat wcześniej przyjął święcenia.

Jan Wall urodził się w 1620 r. w miejscowości Whittingham w pobliżu Preston, w angielskim hrabstwie Lancashire, w zamożnej rodzinie, zachowującej – mimo odstępstwa Henryka VIII i antykatolickiej legislacji Elżbiety I – wierność Rzymowi i odmawiającej uczestnictwa w anglikańskich nabożeństwach. Rodowód ojca, Williama Walla, posiadacza ziemskiego, sięgał 1100 r. Matką była pochodząca również ze szlacheckiego rodu Joanne Eaves.
Gdy Jan miał 11 lat, został wysłany do Kolegium Angielskiego w Douai w Belgii – w tym czasie w Anglii wszystkie szkoły katolicke dla chłopców zostały zamknięte. W 1641 r. odziedziczył znaczny majątek w hrabstwie Norfolk. Mógł wybrać spokojne i dostatnie życie angielskiego posiadacza ziemskiego, ale poszedł za swoim powołaniem. Wyjechał do Rzymu i wstąpił do tamtejszego angielskiego kolegium, przygotowującego katolickich kapłanów. W obawie przed angielskimi szpiegami, posługiwał się nazwiskiem Jana Marshala.
W 1645 r. przyjął święcenia i od razu został wysłany w tajnej misji do Anglii jako kapłan diecezjalny. Po krótkim okresie pracy duszpasterskiej i odwiedzinach u rodziny, wrócił w 1650 r. do Douai w Belgii i tam wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych. Rok później złożył w tamtejszym klasztorze św. Bonawentury śluby wieczyste i przyjął imię Joachima od św. Anny. Wkrótce został mistrzem nowicjatu. Przez pewien czas był wikariuszem i mistrzem nowicjatu w Douai.
W 1656 r. ponownie wyruszył do kraju rodzinnego i pracował w ukryciu. Przez 22 lata był kapłanem w hrabstwach Worcester i Warwickshire, pod nazwiskiemi Franciszka Webba, Johnsona, Dornera, pracując między innymi jako nauczyciel w szkole podstawowej Royal Grammar School w Worcester.
W 1678 r. niejaki Titus Oates spowodował panikę w Londynie, twierdząc, że wykrył spisek “papistów” przeciwko królowi Karolowi II Stuartowi na rzecz katolickiego Jakuba II. Wypędzono wtedy katolików z Londynu, wśród nich również Jana. Wkrótce jednak go pochwycono, zarzucając udział w spisku. Chciano, by podpisał Oath of Supremacy (Akt Supremacji z 1534 r., nadający tytuł głowy Kościoła anglikańskiego królowi oraz opisujący w 39 artykułach zasady jego działania). Gdy odmówił, został wtrącony do więzienia w Worcester, gdzie w bardzo ciężkich warunkach przebywał przez 5 miesięcy. Mimo tego udało mu się przywrócić paru współwięźniów na łono Kościoła.
W końcu w 1679 r. stanął przed sądem, oskarżony o nielegalny wjazd do Anglii, prowadzenie posługi kapłańskiej i odmowę podpisania Aktu supremacji, co uznano za zdradę stanu. Został skazany na karę śmierci. Po ogłoszeniu wyroku miał ukłonić się pokornie i powiedzieć: “Bogu niech będą dzięki! Boże, chroń króla! Proszę Boga Najwyższego, by błogosławił Waszej Wysokości i całej czcigodnej ławie przysięgłych”.
Przed wykonaniem wyroku zawieziono go do Londynu, gdzie przesłuchiwali go znani tropiciele katolicyzmu i “spisków papieskich”: Bedloe, Oates, Dugdale i Pranse. Próbowali go powiązać z rzekomym spiskiem Oatesa, ale nic nie osiągnęli. Próbowano też wymusić na Janie porzucenie wiary w zamian za pozostawienie go przy życiu. W ostatnim liście, który został opublikowany już po jego śmierci, Jan pisał: “Powiedziałem im, że nie kupię życia za cenę pogwałcenia mego sumienia”.
Został przewieziony z powrotem do Worcester i w pobliskim Redhill wykonano wyrok w tradycyjny w owych czasach, okrutny sposób: wieszania, rozciągania na kole i ćwiartowania. Przed śmiercią potajemnie wyspowiadał go i udzielił Komunii św. ukrywający się współbrat William Leveson, który dzień później również został powieszony.
Poćwiartowane ciało pochowano na cmentarzu przykościelnym św. Oswalda w Worcester. Udało się ocalić relikwię głowy i przewieźć ją do Douai, gdzie w klasztorze franciszkańskim czczona była do czasów rewolucji francuskiej; potem klasztory – w tym ten w Douai – rozwiązano.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-14e.php3

14 lipca
Błogosławiona Angelina Marsciano, zakonnica
Błogosławiona Angelina Marsciano Angelina urodziła się w 1377 roku na zamku Montegiove koło Orvieto, we Włoszech. Była córką hrabiego Marsciano i Anny Corbara, która zmarła, gdy Angelina miała 12 lat. Podobno pierwszymi słowami wypowiedzianymi przez dziewczynkę były święte imiona Jezusa i Maryi. Budowała ona w domu niewielkie ołtarzyki i wokół nich gromadziła inne dziewczynki w jej wieku, aby się modlić i śpiewać.
Wyszła za mąż za księcia Civitella z przymusu, ale było to białe małżeństwo, bo mając 15 lat złożyła śluby czystości, a mąż – jako gorliwy katolik – uszanował jej wolę. Gdy po dwóch latach owdowiała, rozdała swój majątek ubogim i wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka z Asyżu, gromadząc wokół siebie grono dziewcząt, które tak jak ona chciały dążyć do doskonałości. W 1395 r. jako pątniczka udała się do grobów świętych Franciszka i Klary.
Angelina posiadała szczególny dar budzenia w innych miłości do dziewictwa. Za jej przykładem wiele młodych kobiet – i to czasem z najznakomitszych szlacheckich rodów – opuściło swoje rodziny i poszło do zakonów lub dołączyło do niej. Spowodowało to niezadowolenie i oskarżenia o to, że jest heretyczką i wrogiem małżeństwa.
Z tego powodu król Neapolu zaprosił młodą księżną do stawienia się przed nim. Angelina przybyła do niego, ukrywając w fałdach płaszcza gorące węgle. Straszono ją, że zostanie spalona jak heretyk. Wtedy pokazała, że gorące węgle nie robią jej krzywdy. Zaprzeczyła też oskarżeniom, że potępia małżeństwo, a jedynie dla Jezusa uwielbia stan dziewictwa. Król Neapolu oddalił Angelinę z wielkim szacunkiem, ale mimo to Angelina i jej towarzyszki opuściły niegościnne strony.
Osiadły w Foligno i tam złożyły śluby zakonne. W ten sposób powstał pierwszy zakon tercjarek franciszkanek regularnych. Następne klasztory tego zgromadzenia powstały m.in. w Asyżu, Viterbo, Florencji, w sumie – w 15 miejscowościach. W roku 1430 papież Marcin V poddał wszystkie klasztory tercjarek franciszkanek regularnych pod władzę jednej przełożonej – Angeliny. Była ona ksienią do śmierci. Wtedy też opiekunami duchowymi sióstr zostali franciszkanie. Zakonnice tego zgromadzenia zajmowały się opieką nad chorymi, biednymi, wdowami i sierotami, także nauką i wychowywaniem młodzieży żeńskiej.
Życie Angeliny pełne było aktywności i przeżyć mistycznych. Gdy poczuła, że śmierć się zbliża, wyraziła chęć odbycia spowiedzi generalnej. Po otrzymaniu ostatnich sakramentów pożegnała się z siostrami, przypomniała, by zawsze przestrzegały zasad i pobłogosławiła je. Zmarła pogrążona w ekstazie, w klasztorze w Foligno 14 lipca 1435 roku. Jej ciało złożono w kościele franciszkańskim w tym mieście. Jej ciało spoczywa w przeszklonym sarkofagu, gdzie można je oglądać; do dziś pozostało nienaruszone. W 1825 r. beatyfikował ją papież Leon XII.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-14f.php3
Bł. Angelina Marsciano (1377-1435)
2011-07-14 09:21:43
Należała do III Zakonu św. Franciszka z Asyżu. Jest założycielką zgromadzenia sióstr tercjarek franciszkanek regularnych.
Angelina urodziła się w 1377 roku na zamku Montegiove koło Orvieto, we Włoszech. Po dwóch latach małżeństwa zmarł jej mąż, wtedy rozdała swój majątek ubogim i wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka z Asyżu (1182-1226).

W 1395 roku jako pątniczka przybyła do Asyżu, do grobów świętych Franciszka i Klary.

Później z pielgrzymką udała się do Foligno, gdzie razem ze swymi przyjaciółkami złożyła śluby zakonne. W ten sposób powstał zakon tercjarek franciszkanek regularnych.

Pierwszy klasztor tego zgromadzenia został założony w Foligno, kolejne w Asyżu, Viterbo, Florencji oraz w innych miejscowościach. W roku 1430 papież Marcin V poddał wszystkie klasztory tercjarek franciszkanek regularnych pod władzę jednej przełożonej, a opiekunami duchowymi sióstr ustanowił franciszkanów. Charyzmatem sióstr była nauka i wychowywanie młodzieży żeńskiej.

Angelina zmarła w klasztorze w Foligno, 14 lipca 1435 roku. Jej ciało złożono w kościele franciszkańskim, w którym pochowano bł. Anielę z Foligno (1248-1309), tercjarkę franciszkańską. Papież Leon XII beatyfikował Angelinę w 1825 roku, w liturgii wspominana jest 14 lipca.

wp

 http://www.franciszkanie.pl/news.php?id=4761

 

O autorze: Judyta