Jednoczenie polskiej prawicy przypomina nabieranie wody sitem. Ugrupowanie prawicowe zawsze bardziej chętne są do dzielenia się niż do łączenia. Jest tak już od ponad 20 lat, od słynnego konwentu św. Katarzyny. W kwietniu 2014 pisałam o tym w ten sposób:
” Na moim blogu często opisuję różne imprezy [prawicowe] odbywające się w Warszawie. Zdarza się czasem, iż skrytykuję coś. ZAWSZE odpowiedzią organizatorów jest histeryczne wycie ich urażonego ego:
Jak to – ktoś ośmiela się NAS skrytykować !!! Trzeba go wdeptać w glebę, a najlepiej zarzucić mu, że jest co najmniej agentem FSB. Niemożność spokojnej i rzeczowej reakcji na krytykę prowadzi do powielania błędów i upadku wielu przedsięwzięć. Zbytnie pielęgnowanie swych wybujałych ego czyni też współpracę na dłuższą metę z kimkolwiek – niemożliwą. Zawsze ktoś komuś nadepnie na odcisk i wszystko biorą diabli.
Warto się zastanowić, czemu opisane wyżej zjawiska występują na prawicy, a nie na lewicy. Wydaje mi się, iz mamy tu do czynienia z głęboko filozoficznymi przyczynami.
Lewica myśli kolektywistycznie: “jednostka zerem”. Liczy się zbiorowy cel : zwycięstwo komunizmu, zatarcie różnic miedzy kobietą a mężczyzną, dobro uciskanych mas, a w zdegenerowanej formie – pomyślne trwanie naszego układu. Gdy jest on zagrożony, lewacy chowają swe ego do kieszeni, jednoczą się i walczą.
Prawica jest indywidualistyczna, w centrum uwagi stawia jednostkę, osobę ludzką, a zwłaszcza jej wolność. W tych warunkach łatwo jest nadmuchiwać swe ego i wyrażać wszelkie możliwe frustracje. Dlatego prawica często przegrywa. To, co jest jej siłą, jest równocześnie największą słabością.” /TUTAJ/.
W sobotę, 12 lipca 2014 mieliśmy kolejny tego przykład. Na SGGW odbyła się pod patronatem PiS konwencja zjednoczeniowa prawicy. Jej opis pióra Zbigniewa Kuźmiuka jest /TUTAJ/. Nie wzięli w niej jednak udziału Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro. Powód – kłótnia o miejsca na listach wyborczych. Znowu ktoś sobie pomyślał: “Moje musi być na wierzchu, nawet jeśli mamy wszyscy przez to zginąć.”. Typowe…..
Reakcje na ten fakt też były typowe. Jak pisze Kuźmiuk:
“Media nieprzychylne Prawu i Sprawiedliwości uwypukliły brak na konwencji Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobro i kilkunastu posłów ich nowego klubu parlamentarnego Sprawiedliwa Polska ale mimo tej nieobecności, wzięło w niej udział wiele znaczących środowisk z prawej strony sceny politycznej.”.
Przychylna PiS blogosfera zaczęła od standardowego rozdzierania szat, czego przykładem jest notka Krzysztofa Pasierbiewicza /TUTAJ/. Dopiero dziś pojawiły się głosy bardziej wyważone, takie jak wpis Mieszczucha7 “Najważniejsza Konwencja PIS: dzięki wyborcom” /TUTAJ/. Stwierdził on:
“Dlaczego więc pomimo wszystko mówię dziś o wielkości tej chwili? Co chcę widzieć, jako najważniejsze i pozytywne w tej Konwencji? To siła wyborców. To bowiem pod wpływem elektoratu Kaczyński ponawia i ponawia wciąż zaproszenia do powrotu, wyciąga dłoń do zgody, bezwarunkowo, bez roztrząsania przeszłości. To zerowy wynik ostatnich wyborów sprowadził na ziemię politycznych ambicjonerów, wyznaczył im koniec przygody z tworzeniem “trzeciej siły”. Ta Konwencja to swoista korekta zmylonego politycznego kierunku. O tym, że do niej mogło dojść, że do niej doszło, przeważył niezależny głos wyborcy.
To namacalny dowód, że PO-wska polityka pogardy bankrutuje. “.
Trudno sie z tym nie zgodzić. Ludzie tych “wodzów”, takich jak Kurski, czy Kowal, po prostu “nie kupili”. Gowin i Ziobro potrzebują zapewne jeszcze dodatkowego “przesławnego lania”. Na zakończenie mojego tekstu wspomnę jeszcze o reakcji tygodnika “Wprost”.
W zemście za ujawnienie afery podsłuchowej jego wydawcy zostali ukarani grzywną w wysokości 500 tys.zł przez KNF /TUTAJ/. Uznali więc widocznie, iż bezpieczniej jest jednak podsłuchiwać opozycję niż ministrów rządu Tuska. I oto na portalu internetowym Wprost.pl ukazała się zapowiedź artykułu Agnieszki Burzyńskiej “Kulisy negocjacji Kaczyńskiego z Gowinem i Ziobro” /TUTAJ/. Czytamy:
” Po kilkudziesięciu minutach wzajemnego czarowania Ziobro wyjmuje kartkę i przed- stawia swoje żądania. Konkretne: chce bardzo dobrych miejsc na listach samorządowych dla 16 działaczy terenowych oraz kilku jedynek i wszystkich czwórek w wyborach parlamentarnych dla obecnych posłów SP. – To nie były wygórowane oczekiwania – przekonują współpracownicy Ziobry.
Ale według polityków PiS, żądania Ziobry wydały się Kaczyńskiemu niebezpieczne. Uznał on bowiem, że stronnicy byłego ministra sprawiedliwości urośliby w przyszłym parlamencie w zbyt dużą siłę. Mogliby nawet po wyborach stworzyć oddzielne koło albo klub. – Tymczasem zjednoczenie musi się odbyć na naszych warunkach. Nie może być tak,że Gowin czy Ziobro wejdą z naszych list do Sejmu, a potem będą budować odrębne podmioty polityczne – zgodnie przyznają współpracownicy Kaczyńskiego. “.
No cóż, jeśli to prawda, to wynika z niej, iż Ziobro postawił na wstępie zaporowe warunki i rozwalił negocjacje. Znowu przypadek rozdętego ego.
Dodaj komentarz