Marcin Jakimowicz
Kilku uzdrowionych to żaden cud? Moi znajomi powiedzieliby inaczej.
I powątpiewali o Nim. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. (Mk 6, 5)
Kilku uzdrowionych to żaden cud? Przecież to średnia statystyka Mszy z modlitwą o uzdrowienie nad Wisłą. Wyobrażam sobie, co działoby się w naszej wspólnotce, gdyby na naszych oczach Bóg uzdrowił kilka osób przeczołganych przez chemię czy zdruzgotanych diagnozami lekarskimi. Dlaczego więc ewangelista zaznacza, że Jezus nie mógł uczynić w Nazarecie ŻADNEGO cudu? Czyżby uzdrowienie kilku chorych nie było cudem?
A może nasze modlitwy (nawet te, w czasie których ku uciesze ciekawskiej gawiedzi kilka osób zostaje uzdrowionych) nie przynoszą owocu, a Jezus dziwi się naszemu niedowiarstwu i temu, że wciąż budujemy na sobie, nie na Skale?
Ileż razy czytałem na różnych katolickich portalach współczesną historyjkę jakiegoś publicznego grzesznika z nieodłącznym dopiskiem: „Widocznie za mało się za niego modlimy”. Pachnie pychą. Wiarą w to, że jeśli napnę cherlawe muskuły i będę intensywnie modlił się za kogoś, nastąpi w nim rychła zmiana i wybierze dobrą stronę mocy. Skąd ta pewność? Mamy się modlić, to jasne, ale pozostawiając Bogu absolutną możliwość decyzji. Nie my rozdajemy karty. Przerobiłem to w ubiegłym tygodniu na własnej skórze. Wiem, co znaczy ożywienie suchych kości i wskrzeszenie trupa.
Dlaczego nie dowierzamy Jezusowi i jesteśmy zamknięci na Jego moc? Bo zamknęliśmy Go w pudełku naszych doświadczeń. Wiemy, jaki jest. Oswoiliśmy Go. Przed tygodniem przyszedł w jakiś konkretny sposób? Dlaczego i tym razem miałby nie wejść tą samą drogą? Na wszelki wypadek pozostawmy lekko uchylony lufcik.
Duch jest jak wiatr. Jego cechą jest nieprzewidywalność. Przyjdzie jak chce. I kiedy chce. „Kadosh” oznacza nie tylko „Święty” ale i „inny”. „Inny, Inny, Inny” – wołają Serafiny.
Jezu, znam Cię… nic o Tobie nie wiem.
Tak sobie myślę, że nie musimy wszystkiego odnosić do tradsów i moderny.
Wróćmy do rzeczy.
I tu się zgadzamy.
Bardzo dziwna jest z Pani osoba. Czasem mówi, myśli i robi coś co bardzo mi pasuje, a czasem dokładnie jest mi naprzeciw.
Rezygnuje więc Pan z podziału Kościoła na ”tradycyjny” i ”modernistyczny” i wraca na łono?
Jeśli tak, to nam po drodze.
Lednica 2014 – O Hostio Święta
“Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu,
i Efraima już więcej nie zniszczę,
albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem;
pośrodku ciebie jestem Ja – Święty,
i nie przychodzę, żeby zatracać [Oz 11,9].
Jahwe nie postępuje jak człowiek, który się mści za doznane zniewagi, za ból odtrąconej miłości, który tak długo czasem nie może zapomnieć wyrządzonej mu krzywdy. On jest Święty, a znaczy to w tym czasie jeszcze nie tyle „doskonały moralnie”, ile raczej „całkiem inny”, niepodobny do nas i do niczego, co znamy. My dzisiaj powiedzielibyśmy pewno: transcendentny. Ale stąd prowadzi już prosta droga także i do naszego rozumienia słowa „święty”. Święty i kochający ludzi miłością miłosierną, wybaczającą, wszechmocną i stwórczą, zawsze gotów przyjąć z otwartymi ramionami powracającego syna. I choć upłynie jeszcze wiele wieków, zanim narodzi się Jezus, jakże blisko jesteśmy tutaj Jego Ewangelii”.
Anna Świderkówna, “Rozmowy o Biblii”, fragment fragmentu o Księdze Ozeasza (która jest niesamowita, swoją drogą!)
I jeszcze jeden fragment o Bogu – Świętym w ST plus rozumienie.
“Bóg święty to przede wszystkim Ten „całkiem inny”, transcendentny. „Twoja droga w świętości” znaczy mniej więcej tyle, co stwierdzenie, że postępowanie Boga, Jego droga czy drogi, są zawsze niepojęte dla człowieka. A jednocześnie zbawcze dzieła Jahwe świadczą o Jego potędze nieporównywalnej z niczym i z nikim. I ten to właśnie Bóg jest BOGIEM NASZYM (w. 14), jest Nim nadal wbrew wszystkiemu, co nas otacza, wszystkiemu, co dzieje się czy stać się może”.
Dzięki.
Jezu, znam Cię… nic o Tobie nie wiem.
Byłem na takich spotkaniach.
Zawsze na każdym coś otrzymuję.
Zazwyczaj jest to nie o co się modlę, tylko to co jest mi bardziej potrzebne.
Rozumiem to często dopiero po jakimiś czasie.
Jednego razu zauważyłem po ok. miesiącu.
Moje emocje , szczególnie gdy coś mnie mocno rozdrażniło, szybko się uspokoiły.
:)