Jeszcze do niedawna myślałem sobie: a co tam modernizm – wymysły dziennikarzy i komunistów – życia Kościoła to nie dotyczy, znajdzie na to lekarstwo. Teraz otwierają mi się oczy – szerzej i szerzej.
Kryzys moralny w świecie dotyczy i Kościoła. Już Paweł VI mówił o dymie szatana, który wdarł się do Kościoła, mówił, że Kościół jest w stanie autodestrukcji.
Doktryna liberalnego katolicyzmu była rozwijana już w XIX w. – i była potępiana przez papieży. Główny przedstawiciel tego nurtu był ekskomunikowany. Przetrwał, zradykalniał i tak przyszedł modernizm, i też został potępiony. Było przy tym coś takiego jak katolickie wolnomularstwo – formalnie należąca do niego hierarchaia wycofała się, ale przeszła do podziemia. Zaczęła przerabiać stare i tworzyć swoje nowe doktryny.
Wszystkie te podziemne prądy były źródłem błędów, tendencji i szkół (które były stopniowo potępiane). Razem nazwano je „nowa teologia”. Przodowali dominikanie i jezuici. Też została potępiona (1950). Jednak nikt nie został ekskomunikowany, nikogo nie potępiono osobiście. A więc i przedstawiciele tej nowej teologii zaczęli radykalizować coraz bardziej swoją doktrynę, np teologia wyzwolenia uznała że komunizm to Królestwo Boże, doszły teologie feministyczna, homoseksualna, środowiskowa, eko-feministyczna. Poźniej NOM wprowadzono nie kierująć się zasadami teologii, lecz na motywie stwierdzenia, że „świadomość współczesnego człowieka się zmieniła, dlatego my musimy zmienić liturgię”.
A co ze świadomością relacji między wartościami – też się mogły zmienić ? A co z logiką, prawdą i dobrem – też się zmodernizowały ?
To teologię przystosowano do zmian następujących w świecie (10 minuta filmiku)
To jest sedno tego propagandowo nagłośnionego „otwarcia się Kościoła na świat”.
A zaczęło się od modernistów, którzy na początku XX w. mówili: ”jesteśmy po prosty ludźmi, którzy chcą mówić językiem współczesnego świata”.
Tak, jak liberalni katolicy , którzy w XIX ww. Mówili: „jesteśmy po prostu katolikami, którzy chcą być nowocześni”.
Mamy więc do czynienia z procesem dekadencji – z Rewolucją, która niszczy cywilizację chrześcijańską.
Jeśli Najświętsza Maryja Panna już w 1917 roku uznała, że ludzkość pogrążona jest w kryzysie (objawienie fatimskie), to co dopiero mamy myśleć o stanie ludzkości dzisiaj. Tak więc ogólnie rzecz biorąc sytuacja jest bardzo zła, tak poważna, że ściągnęły na nas wszelkie konsekwencje i kary, które zapowiedziała Matka Boska.
Co nie oznacza, że nie ma łaski, nie ma reakcji, nie ma dobra. Wszystkie te reakcje oczywiście wypływają z Bożej łaski, łaska z pewnością zacznie działać, gdyż Najświętsza Maryja Panna powiedziała w Fatimie: ”na końcu moje nieskalane serce zatriumfuje”.
To wszystko odejdzie, a Kościół stanie się tym, czym zawsze powinien być.
Dynamika dobra całkowicie różni się od dynamiki zła. Dobro pokonuje, podbija, narzuca się, i oczywiście mówiąc dobro, mam też na myśli piękno i prawdę – verum, bonum pulchrum.
Dobro narzuca się, kiedy się ujawnia, a zło wygrywa, kiedy jest ukryte.
Czyniąc dobro mamy się chować przed ludźmi, żeby nie sugerować, że robimy to dla interesu, a więc nie z miłości. To, co z miłości jest zwycięskie wtedy, kiedy nasza motywacja jest ukryta na tyle skutecznie, że osoba dobrem obdarzona sama zaczyna czuć się dobra i AKTYWNA. Bo to aktywność powoduje, że zaczynamy wyciągać na światło dzienne zło i Złego.
Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby dziś diabeł pojawił się na przykład na jakimś Rynku Wielkim ? Ludzie uciekliby w popłochu, ponieważ diabeł jest ohydny. Więc diabeł nie może się ukazywać takim, jakim jest w rzeczywistości, musi się ukrywać, zakradać pod przykrywką takich rzeczy jak narkotyki, czy moralna dekadencja.
Tak więc, by posuwać się naprzód, diabeł musi się ukrywać. Tymczasem dobro musi się pokazać, by posuwać się naprzód.
Nasz Pan powiedział: prawda powinna być rozgłaszana na dachach, a nie ukryta. To oznacza, że katolicy powinni być walczący, to kluczowe słowo, które niestety zostało zapomniane.
Tradycyjna teologia rozróżnia Kościół triumfujący, czyli Kościół, który jest z niebie i Kościół pokutujący, cierpiący, czyli dusze znajdujące się w czyśćcu,Dusze cierpiące w czyśćcu są członkami Kościoła, są już zbawieni, oczyszczają się z tego, co teologia nazywa culpa temporale, a my, ludzie na ziemi jesteśmy Kościołem Walczącym.
Co oznacza walczący ? Oznacza to, że katolik nie tylko powinien wierzyć w katolicką wiarę, uczyć się katechizmu i oczywiście modlić się, itd., by być dobrym katolikiem. Ma on także obowiązek świadczenia o swojej katolickiej wierze. A świadczyć o katolickiej wierze oznacza być walczącym, pokazywać, głosić, przekonywać. Nie uczy się już na przykład apologetyki, która zajmuje się obroną katolickiej doktryny. W starych dobrych czasach w szkołach odbywały się dyskusje, część uczniów musiała bronić błędnych poglądów, a częś słusznych – polemizowano. To właśnie jest apologetyka, tego się już nie uczy.
Teraz wszędzie panuje duch relatywizmu, nie tylko filozoficzny, lecz także PRAKTYCZNY w tym sensie, że nie uczy się nas jak być katolikiem walczącym. Kościół nie stracił tej walecznośc wczoraj, ani w latach 70-tych – to stało się o wiele wcześniej.
Kiedy rezygnuje się z waleczności, to źli ludzie, przedstawiciele szatana nie rezygnują z walki. Kiedy my z niej rezygnujemy, zostawiamy dla nich wolną przestrzeń, którą zajmują w nasze miejsce.
To wielki błąd W TRAKCIE WALKI nadstawiać drugi policzek, itd. Źli odczują to jako swoje zwycięstwo i bądą po swojemu pacyfikować pokonanych – będą gorsi jak byli – wejdą w totalitarny terror, by raz zdobytego terenu nie oddać nigdy.
Jezus nadstawił drugi policzek, ale po to żeby zapobiec walce o wartości wyższego rzędu jak strata osobista. Nie można dawać się prać po gębie bez miłości, np dla interesu, czy z tchórzostwa. Nie można, gdy już bezpośrednio zagrożona jest chwała Ojca i zbawienie ludzi.
W przypadku papieża to bycie wikariuszem Chrystusa, Kościoła – przewodzenie światu (Bóg jest Bogiem wszystkich ludzi, nie tylko katolików).
…tymczasem Kościół zrzekł się swojej roli przewodzenia światu. To świat ma podążać za Kościołem, a nie Kościół za światem.
Nasz Pan nie powiedział apostołom „idzcie i uczcie się od innych ludzi i nawracajcie się na to, co oni mówią”, a odwrotnie – ci, którzy wam uwierzą, będą zbawieni.
Tą mowę (dzisiejszych apostołów) można odwrócić.
Na podstawie wystąpienia: Julio Loredo – prezesa włoskiego Stowarzyszenia Obrony Tradycji.
Częściowo streszczenie, moje uwagi kursywą, wytłuszczenia moje.
http://es.gloria.tv/?mediafile=gLboM21zj7JVF0CACLLxW
Tytuł notki jest: “Jaka jest obecna sytuacja moralna i duchowa Kościoła”. Proszę Redakcję o korektę.
Poważne przepowiednie mówią, że zwycięstwo przyjdzie przez różaniec.
Nic nie ma o policzku.
Odpowiedź m.in. tutaj – http://www.ekspedyt.org/delfinn/2014/06/20/26033_kosciol-wspolnota-w-drodze-fragment.html