Od Redakcji miesięcznika:
Miło nam zakomunikować, że skala zainteresowania naszym pismem sprawiła, iż
podjęliśmy decyzję o zwiększeniu nakładu, począwszy od numeru styczniowego.
Tym razem z drukarni wyjedzie 40 000 egzemplarzy “Miesięcznika Egzorcysta”.
Cena nie zmienia się i wynosi nadal 10 zł.
Wydawca, spółka Monumen informuje jednocześnie, że wkrótce dostępne będą
również archiwalne numery magazynu, których nakład został wyczerpany.
Możliwość zakupienia wszystkich numerów będzie możliwa między innymi za
pośrednictwem strony internetowej periodyku.
Przewodnim motywem najnowszego numeru jest słabość Szatana:
Ja nie mówię wcale o demonie, ja mówię o egzorcyzmie, który jest modlitwą
Kościoła, a nauczył jej sam Jezus Chrystus. Mówiąc o Jezusie, tłumaczę, że
On zwyciężył demona; głoszę Jezusa Chrystusa zwycięskiego, a nie demona. To
sataniści głoszą wielkość demona – wyjaśnia ks. prof. Gabriel Nanni,
egzorcysta diecezji Aquila we Włoszech i wykładowca Lateranum
Na pytanie Artura Winiarczyka, czy forma egzorcyzmów nie powinna być objęta
tajemnicą, demonolog odpowiada: Treść egzorcyzmu to jest to, co jest
napisane w Ewangelii. Opisano tam siedem egzorcyzmów. Jezus używa formuł:
Idź precz!, Jakie jest twoje imię? albo W Twoje imię demony się i nam
poddają. Treść egzorcyzmów jest taka sama i dziś. Gdy zaś chodzi o to, co
mówi demon, to zdecydowanie jego nie można słuchać, nie można się
zatrzymywać na rozmowach z nim. Są dozwolone pytania rozkazujące, by uzyskać
szybciej uwolnienie.
Włoski duchowny zauważa, że nieustannie rośnie “zapotrzebowanie” na
egzorcystów, ponieważ ciągle wzrasta liczba osób poszukujących u nich
pomocy. Przypomina też, że Jezus osobiście wypędzał demony, a w samej
Ewangelii opisanych zostało siedem egzorcyzmów. Ten wątek rozwija ks.
Olszewski w artykule Obnażone słabości Złego: Diabeł został pokonany przez
Jezusa trzema sposobami i zostały zdemaskowane jego trzy kolejne słabe
punkty. A mianowicie: brak odporności na Słowo Boże, na pokorę zaufania i na
wierność Panu Bogu.
Ksiądz dr hab. Marek Chmielewski tak mówi o pysze – a więc także istotnej
słabości Szatana: Zły duch nie pojmuje więc, czym jest pokora, dlatego
nienawidzi ludzi pokornych oraz świętych, zwłaszcza Maryi Niepokalanej.
Jednocześnie bardzo się ich boi. Jego siłą jest pycha, źródło i przyczyna
fałszu oraz buntu wobec Boga. Natomiast obezwładnia go pokora oparta na
prawdzie, która wyzwala, i miłości, która od Boga pochodzi i do Niego
prowadzi. Ten sam Autor, w kolejnym artykule opisuje ataki złego ducha, na
które wystawiona została bł. Marcelina Darowska, beatyfikowana 6 X 1996
przez Jana Pawła II.
Mimo upływu kilkudziesięciu lat od tamtych wydarzeń otwarta rana na ciele
hiszpańskiego społeczeństwa wciąż krwawi. Nie brakuje takich, którzy owe
rany posypują solą. Prześladowania religijne w Hiszpanii wykraczały daleko
poza rutynowe represje stosowane wobec duchowieństwa. Była to fala
nienawiści skierowana przeciwko wspólnocie wierzących. Eksterminacje
odznaczały się szczególnym sadyzmem. Ich propagatorzy dążyli do całkowitego
zniszczenia Kościoła. Zamierzali unicestwić wszystkie symbole
chrześcijaństwa – o hiszpańskich męczennikach i błogosławionych XX wieku
przypominają dr Cezary Taracha i dr Pablo de la Fuente.
Do czego może doprowadzić fascynacja Złym, poucza historia Anny, która
zaprosiła Go do swojego życia i długo nie mogła sobie poradzić z
konsekwencjami czynów popełnionych za Jego podszeptem.
Zło przychodzi jak na gwizdnięcie, tylko czeka, aż człowiek uchyli mu drzwi
swego życia. Cenię swoje doświadczenia. Moja wiara stała się głębsza. Wiem,
że Szatan to nie jest ludowy mit. Poznałam swojego wroga. – przestrzega
bohaterka.
I uzupełnia poprzednią wypowiedź: Zawsze miałam naturę wojownika, wiem już
jednak, że ze Złym można walczyć tylko i wyłącznie w Bożej Armii, nigdy w
pojedynkę. Doceniłam modlitwę różańcową, proste gesty świadczące o mojej
wierze, jak chociażby zrobienie znaku krzyża przed kościołem czy żegnanie
się z synem słowami: “Idź z Panem Bogiem”. Często, gdy jest mi źle, mówię
sobie: “Pan mój i Bóg mój” – i czuję wtedy wielką ulgę, bo wiem, że z Nim
nic mi nie grozi.
Oprócz tego w bieżącym numerze:
O świecie duchów- czystych i złych- pisze ks. dr Sławomir Kunka; Grzegorz
Kasjaniuk prześwietla życie i twórczość mrocznego Nicka Cave’a.; co mają ze
sobą wspólnego św. Jan Apostoł, apteki, kielich i wąż – wyjaśnia Juliusz
Gałkowski w artykule poświęconym nieporozumieniom, wynikającym z błędnego
odczytywania symboli i znaków.; siedem grzechów współczesnej literatury
piętnuje Małgorzata Nawrocka; do przeczytania Biblii w ciągu jednego roku
zachęca natomiast ks. dr hab. Piotr Ostański.
Zapraszamy do lektury.
“Miesięcznik Egzorcysta” sprzedawany jest m. in. w salonach prasowych i
Empik-u oraz w dobrych księgarniach. Wydawca zapewnia również możliwość
korzystania z prenumeraty krajowej lub zagranicznej.
Zaciekawił mnie ten Cave.
Znam go praktycznie tylko z jednego numeru:
Słuchałem tego n razy.
Muzycznie jest to znakomite. A co do treści.
Przewrotnie, niesłychanie przewrotnie…Ale przez lata nic mnie nie skłoniło do tego, by odrzucić ten przekaz. Bowiem w moim odczuciu jest niezwykle piękny, bo szczery i prawdziwy.
Przyczytałem też artykuł:
http://media.wp.pl/kat,1022949,wid,16323846,wiadomosc.html
Ciekawostka, że wp cytuje Egzorcystę…
No i w sumie nic tam nie znalazłem. Jakby takie użalanie się dla sportu.
No i chce się spytać – ten Cave to w końcu zły czy dobry?…
Szatan posługuje się również pięknem.
Piękno i sztuka nie są ważniejsze niż Bóg.
Sam Autor nie skomentował, więc i ja się powstrzymam. Tylko linki.
1. Jak biskupi postrzegają “Egzorcystę”:
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1376,ostroznie-z-egzorcysta.html
2. O Przewodniczącym Rady Programowej miesięcznika “Egzorcysta”:
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,16325,jest-decyzja-zakonu-ws-o-posackiego-sj.html
3. Sprostowanie Kurii Płockiej w sprawie rzekomych wypowiedzi bpa Libery o “Egzorcyście”:
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,16372,egzorcysta-rzepa-i-biskup-piotr-libera.html
…A rozpowszechnianie kłamstw nt bioenergoterapii nie tylko niczemu dobremu nie służy (to wszystkim wiadomo), ale i ma krótkie nóżki, co nawet porzez Google
można wykazać (tu już trzeba mieć czas)… Czy ja o “Egzorcyście”? Ależ napisałem, że nie śmiem.
Niedziela.pl (15/2007): “James Randi, słynny amerykański iluzjonista, który postawił sobie za cel demaskowac wszystkie pseudonaukowe metody leczenia, magii czy różnych sił nadprzyrodzonych, ufundował (…)nagrodę 1mln $ dla osoby, która udowodni swoje paranormalne zdolności m.in. w uzdrawianiu ludzi. Jeszcze nikomu to się nie udało. Milion dolarów nadal czeka również na “prawdziwego bioenergoterapeutę” “.
Tyle, że bioenergoterapia w ogóle nie wchodzi w zakres zainteresowań Randiego.
(Pomijam tu już kłopoty czysto “warsztatowe”, bo nie w tym rzecz.)
Wywoływanie duchów, jasnowidzenie, telepatia, psychokineza, nawet radiestezja –
zapraszamy! Ba, nawet egzorcyści mile widziani, tylko najpierw muszą udowodnić istnienie demona w danym człowieku, np przez to, że głowa kręci mu się dookoła.(www.randi.org oficjalna strona fundacji)
N.b., kiedyś podobną nagrodę ufundował Houdini. Obaj zdemaskowali wielu oszustów, co innym ludziom trochę “otworzyło oczy”.
Wiecie, wręcz uwielbiam katolików mądrzejszych od Kościoła. Śmiech to zdrowie.
“Kościół Katolicki zabrania bioenergoterapii.” Nie zabrania. “To, tego-tamtego,
jakieś straszne niedopatrzenie! Ale MY to zaraz naprawimy! Czarów, magii, przywoływania demonów zabrania? Zabrania. No to napiszemy, że bioenergoterapia to czary, magia i działanie przez Złego Ducha! I już zabrania! Poprawiliśmy niedopatrzenia Papieży! Oto, jacy mądrzy i sprytni jesteśmy! Wieczna chwała nam za to!” Ten akapit już był nie o samej “Niedzieli”, tylko o moich wrażeniach
czytelniczych w efekcie wpisania “Kościół Katoliki a bioenergoterapia”.
Szkoda, że podobny tok myślenia tak się przebija, w przeciwieństwie do pozytywnych wzorców. O ks. prof. Guzie dopiero u Circ się kiedyś dowiedziałem,
a niesławna “lista” ks. Sawy (“toż egzorcysta! Najlepiej wszystko wie!”) po całym necie latała…
Pozdrawiam, uśmiechu Wszystkim na nowy dzień.
latała.
(
P.S. Byłbym wdzięczny, gdyby Redakcja mogła i zechciała poprawić moje techniczne niedoróbki: czerwony kolorek przy opisie 3 linka + usunąć to co po kropce po
“na nowy dzień.” Z góry dzięki, przepraszam za fatygę i mój brak wiedzy.
Pozdrawiam.
//„Kościół Katolicki zabrania bioenergoterapii.” Nie zabrania. „To, tego-tamtego,
jakieś straszne niedopatrzenie! Ale MY to zaraz naprawimy! Czarów, magii, przywoływania demonów zabrania? Zabrania. No to napiszemy, że bioenergoterapia to czary, magia i działanie przez Złego Ducha! I już zabrania! Poprawiliśmy niedopatrzenia Papieży! Oto, jacy mądrzy i sprytni jesteśmy! Wieczna chwała nam za to!” Ten akapit już był nie o samej „Niedzieli”, tylko o moich wrażeniach
czytelniczych w efekcie wpisania „Kościół Katoliki a bioenergoterapia”.//
Bioenerioterapia to oszustwo- nie ma żadnej energii fizycznej w tym leczeniu bo i skąd i jak, a energia duchowa nie istnieje, bo duch nie jest materią.
Jeśli kogoś ”bioenergoterapeuta” wyleczy, to nastąpił efekt placebo, lub sprawę wzięły w swoje ręce jakieś niewiadomego pochodzenia duchy, które niedługo wystawią słony rachunek.
//Bioenerioterapia to oszustwo- nie ma żadnej energii fizycznej w tym leczeniu bo i skąd i jak//
Otóż jako fizyk też tak do niedawna uważałem. Niemniej jednak jestem niemal pewien, że istnieje furtka teoretyczna dla leczenia “energią” w sensie biologicznym przez dotykanie osoby chorej przez osobę zdrową. Uświadomiłem sobie to z dwóch powodów: pewnego razu miałem dyskusję z osobą, kobietą, która czuła się źle i zasnęła niechcący kiedyś oparta w autobusie o obcego mężczyznę. Ten był na tyle uprzejmy, że nie odtrącił jej i miło uśmiechnął się, gdy ona obudziła się i przepraszała. Poczyła się znacznie lepioej fizycznie i psychicznie. Od tego czasu zainteresowała ją sprawa dotyku i przekazywania w ten sposób “energii”. Była przekonana, że coś takiego działa, choć ja odrzucałem taką możliwość.
Niedługo później obejrzałem wykład Bruce’a Liptona, który przedstawiał hipotezę, że komórki organizmu żywego komunikują się nie tylko poprzez receptory chemiczne. Sam Lipton jest w tej chwili podejrzanym dla mnie pseudonaukowcem, który robi karierę na naiwności ludzi. Ale nie zmienia to tego, że jego początkowe idee są sensowne. Cała hipoteza nie ma znamion teorii naukowej, ale na moją intuicję jest przynajmniej godna wstępnego rozpatrzenia. Mianowicie.
Każdy receptor chemiczny w błonie komórkowej jest aktywowany przez dany związek chemiczny. Ale aktywacja to nic innego jak proces elektromagnetyczny związany ze zmianą konformacji jakiegoś białka lub polipeptydu. Aktywator jest enzymem, który ułatwia zmianę konformacji, poprzez obniżenie energii aktywacji zmiany wskutek oddziaływań elektromagnetycznych wynikających z dopasowania kształtów poszczególnych cząsteczek receptora i aktywatora. Teoretycznie podobną zmianę można wywołać odpowiednią falą elektromagnetyczną, w szczególności – posiadającą odpowiednią częstotliwość lub “dźwięk”, czyli – jakby to określić – ciąg fal nakładających się na siebie o danej, dość dobrze zdefiniowanej strukturze. Co więcej – receptor wracający do swojej postaci wyjściowej, jeśli wcześniej energię układu pobrał, oddaje ją do układu. Na poziomie cząsteczkowym i kwantowym, wszystkie oddziaływania można sprowadzić do fal elektromagnetycznych (EM). W związku z tym przy deaktywacji receptora, może on wyemitować falę odpowiadającą strukturalnie wzbudzeniu, które wywołane zostało aktywatorem chemicznym.
Fala EM – jedna lub wiele nakładajacych sie – może docierać do komórek sąsiadujących z daną komórką lub jeszcze dalej. Przykładowo – jeśli do błony komórkowej docierają trucizny, albo przeciwnie – pokarm, wytworzone pole elektromagnetyczne może informować komórki w sporej odległości o niebezpieczeństwie lub warunkach korzystnych. Komórki oddalone, przetwarzając w swoim wnętrzu oraz jądrze komórkowym informacje dochodzące z receptorów błony, mogą zareagować zmianą stężenia odpowiednich dla sytuacji cząsteczek wewnątrz komórki jeszcze zanim komórka wejdzie w kontakt “fizyczny” (czyli chemiczny) z substancjami, które pobudziły wcześniej inne komórki do emisji odpowiednich sygnałów.
Otwiera to teoretycznie ogromne możliwości. Idąc bowiem dalej, komórki mogą poprzez swoje błony komunikować znaczną przestrzeń wokół siebie o wielu innych parametrach w układzie biologicznym. Jedna komórka nie może zbyt wiele, ale ich miliardy, będą generować w sumie silny sygnał. Nie można wykluczyć także specjalizowania się danych komórek na “sieci” komunikacyjne, czyli inaczej – kanały energetyczne! Byłoby to teoretyczną podstawą do tzw. “aury”, którą człowiek emituje zgodnie z wiedzą starożytnych cywilizacji (hinduizm, buddyzm, a nawet chrześcijaństwo, gdy mowa o aureoli świętych!).
Idąc więc dalej – organizm zdrowy, psychicznie i fizycznie, faktycznie może promieniować “pozytywną energią”, czyli ifnormację o braku zagrożenia i o tym, że warto “otworzyć się” i inwestować energię komórek w rozwój – a nie obronę. Jeśli w obrębie aury, czyli pola elektromagnetycznego znajdzie się osoba chora, której komórki “bronią się” i są “zablokowane”, rozsyłając poprzez sprzężenie zwrotne w ramach tego jednego ciała “negatywną energię”, czyli informację o zagrożeniu do całego organizmu, to lokalnie energia pozytywna może poprawić stan “pola aurycznego”, jakie chory organ odbiera, poprawiając jego stan. W szczególności masaż całego ciała, może bardzo poprawić stan psychofizyczny całego organizmu.
Ale uwaga, zgodnie z tą hipotezą, efekt będzie raczej krótkotrwały, poza szczególnymi przypadkami, gdy chwilowe odblokowanie “fizyczne” umożliwiło także zniesienie blokady “psychicznej” pacjenta na dobre. W innych przypadkach chory, wcześniej osłabiony, poczuje przypływ energii (faktycznie: wskutek otrzymanych informacji wyzwoli własne zapasy), ale jego “karma”, czyli ogólny stan psychiczny i nawykowe sposoby postępowania spowodują, że w końcu znów wróci ogólnie złe samopoczucie. Pamiętajmy bowiem, jak istotny jest w tym wszystkim mózg. To on generuje najsilniejsze pole elektromagnetyczne w organizmie i wprost zawiaduje wieloma jego funkcjami. To w mózgu czujemy przede wszystkim, czy jest nam “źle”, czy “dobrze”. Wiemy stąd, czy się oszczędzać, czy “używać życia” – to znaczy, czy być aktywnym.
Tak więc teoretycznie tak rozumianą bioenergoterapią można poprawić stan psychofizyczny organizmu bez uciekania się do demonologii. Ale prawdziwe wyleczenie i zdrowie fizyczne (poza chorobami zakaźnymi i wirusami, w przypadku których analiza jest nieco bardziej złożona) wynika ze zdrowia psychicznego, ze zdrowego myślenia i zdrowego postępowania, czyli w sumie – z mądrości. Mądrość zaś bierze się z prawego postępowania, a wiedzia o tym, co prawe – z kontaktu ze Słowem Bożym i z otwarcia na Nie swego serca.
“Nie ma żadnej energii fizycznej w tym leczeniu bo i skąd i jak”
Ależ oczywiście, Circ, że masz rację – na 150%!
Bo przecież: Hanna Grajek-doktor-fizyki-uczestniczy-w-sympozjach-i-kongresach-również-międzynarodowych-członek-Polskiego-Towarzystwa-Biofizycznego rzecze: “nie ma dowodów na istnienie pól czy też innych energii lub prądów wychodzących z człowieka”. (to z wspomnianej “Niedzieli”)
Tyle, że (jak po nazwiskach, to po nazwiskach) byli sobie
Faraday, Hertz, Marconi, Maxwell, Roentgen…
A później i “promieniowanie tła” dało się zarejestrować…
Wiesz, Circ, ww P.T.paniusia, troszkę mija się z prawdą.
Vide fotografie kirlianowskie i ich zmiana w zależności od stanu psychofizycznego.
I moje ulubione: co powoduje, że nagle, automatycznie odwracasz głowę
kiedy ktoś na Ciebie patrzy. Nie da się tego wytłumaczyć “przypadkiem”, bo
nasz mózg działa ekonomicznie i do zbędnych ruchów (straty energii) nie
dopuści. Medycyna twierdzi, że człowiek nie ma receptorów fal EM.
To, że jakiś wielce utytułowany profesor zoologii na widok żyrafy wrzasnął: “Bzdura, takie zwierzę nie może istnieć” to chyba bardziej jego problem, niż żyrafy, nie sądzisz?
Żeby była jasność: ani się zajmuję bioenergoterapią, ani na oczy żadnego
bioenergoterapeuty nigdy nie widziałem.
Niemniej odczuwam to, co pewnie i większość ludzisków: w czyimś towarzystwie czuję się dobrze, w czyimś źle. Niewytłumaczalne w żaden sposób naukowy. Tak, wiem co wyłapuje nasza podświadomość. Ale to nie to…
Pozdrawiam Ciebie i Wszystkich na niedzielę.
Ta kobita poczuła się lepiej, bo się przespała.
Gdyby twoje dowodzenie było prawdą, w tłumie, tramwaju, na meczu zwariowalibyśmy od nadmiaru bodźców elektromagnetycznych i chemicznych.
Myślę, że człowiek jest wyposażony w system izolatorów od takich wpływów, a na pewno duch dokonuje korekty w razie ”włamu” w ludzką strukturę informatyczno-energetyczną.
//Vide fotografie kirlianowskie i ich zmiana w zależności od stanu psychofizycznego.//
To tylko obraz temperatury ciała, a ”psychika” tylko powoduje lokalne przegrzanie obszarów. Psychika zaś to reakcja ciała na procesy intelektu, czyli czystego, niematerialnego ducha.
//I moje ulubione: co powoduje, że nagle, automatycznie odwracasz głowę
kiedy ktoś na Ciebie patrzy.//
Duch reaguje na uwagę drugiego ducha, jednak nie dzieje się to w sferze materii, ale ducha, dla którego nie istnieją prawa czasoprzestrzeni.
Ciało to odbiornik, ale nie energii fizycznej, lecz czysto duchowej.
Diabeł np. to czysty duch, a ile potrafi namieszać włącznie z poruszaniem materialnych przedmiotów- energię fizyczną kradnie od osób których bariera duchowa jest nieszczelna.
Pewnie, że drzemka czyni cuda :) Też tak rozumowałem, to nie był żaden dowód. A reszta to hipotezy. Chodzi mi o to, że fizyka i biologia chyba jednak nie wykluczają wprost możliwości leczenia dotykiem, czy “energią”.
Na argument o tłumie odpowiem – niejeden w tłumie właśnie wariuje! :) W ścisku, w tłoku czujemy się źle, choć powody mogą być różne. A bardziej konkretnie odnosząc ten Twój kontrargument do wspomnianej hipotezy: w tłumie mamy wiele sprzecznych sygnałów (elektromagnetycznych raczej niż chemicznych, chyba, że nosem!). Jedne receptory dostają pozytywne info, inne negatywne. To się jakoś bilansuje do średniego poziomu. W tłumie ludzi złych, smutnych, chorych, komórki ciała, system “antentowy”, odbierałby zagrożenie i “zamykał” się na wpływy. W otoczeniu ludzi zdrowych, radosnych, energicznych, średnie pole dawałoby informację: otwieraj się, rozwijaj się! Oczywiście to samo można tłumaczyć psychologicznie, nie uciekając się do pól eleketromagnetycznych. Sęk w tym, że nie widzę, jakby można było wprost zaprzeczyć tej hipotezie przy użyciu argumentów z dziedziny fizyki i biologii.
Jeszcze jedna uwaga – gdyby traktować tę hipotezę poważnie, to fale oddziaływania sięgałyby w miarę jednorodnie raczej niedaleko od powierzchni ciała – powiedzmy, że na odgległość porównywalną z szerokością ciała (im dalej, tym słabiej, malejąc z kwadratem). Zwróć uwagę, że w tramwaju staramy się trzymać od innych ludzi z dala na przynajmniej właśnie taką odległość, a odległość mniejsza już jest odbierana jako zdedydowany dyskomfort, zwłaszcza jeśli mowa o osobie starszej, chorej, brzydkiej, posępnej (co znowu można tłumaczyć na wiele sposóbów).
Ciekawa jest Twoja uwaga o korekcie, jakiej ludzki duch dokonywać by miał wobec “włamu”. Czyli w jednym zdaniu (o tramwaju) zdajesz się zaprzeczasz hipotezie “EM”, a w następnym mówisz “na pewno” o izolatorach od takich hipotetycznych wpływów :) Czym jest ludzki “duch”? Czy nie jest świadomą siebie informacją zakodowaną tak albo inaczej w jakiejś określonej materii (dualizm hardware-software)? Wobec tego oczywiście ludzki duch, czyli jakaś struktura informacyjna sprzężona z materią, reaguje na materialne zmiany niosące informacje z zewnątrz. Dostosowuje się do tych informacji, zgodnie z zakodowanymi wytycznymi, podobnie jak systemy homeostatyczny i odpornościowy reagują na składniki materialne lub obce ciała pochodzące z zewnątrz. Jeśli dostarczymy zdrowemu ciału trochę wirusów określonego typu, obroni się i wzmocni “bariery ochronne”. Jeśli jednak zalejemy komuś błony śluzowe stężonym koktajlem różnych chorób, rozłoży to człowieka. Podobnie może być z tymi falami energi EM, które mogą być silniejsze i słabsze – nikt nie oprze się potędze uzdrawiającej miłości, jaką miał w sobie Chrystus. “Choćbym się Jego płaszcza dotknęła…”. A Jezus poczuł, jak moc z niego odpływa! Z drugiej strony mamy doświadczenia ludzi w kontaktach ze złymi duchami – jako coś mroźnego i groźnego, przeszywającego ciało dreszczem niepokoju, czyli jest jakaś interakcja fizyczna, z tym co w teorii zupełnie niefizyczne.
Czy Nick Cave dobry, czy zły?
Trudne pytanie. Książkę Cave’a “Gdy oślica spotała Anioła” przeczytałam z polecenia pewnej młodej satanistki, która poddała się egzorcyzmom. Świetna książka, ale bardzo prowokacyjna i wulgarna w pewnym sensie. Cave odwraca sens wszelkich chrześcijańskich wartości, ośmiesza wszelkie świętości, pozostając wrażliwym moralnie. Jest satanistą, chociaż i do tego ma stosunek ironiczny. Chrystuś go fascynuje, ale nie chce do niego przystać. Dla osoby nieprzygotowanej, bardzo niebezpieczna lektura, bo świetnie napisana. Przez jakiś czas po przeczytaniu mocno siedziała w mojej świadomości, teraz już całkowicie wywietrzała mi z głowy. Nic ważnego dla rozwoju duchowego. Nie polecam, szkoda czasu i jeszcze niebezpieczna. Cave , pisząc tę książkę był satanistą. Czy przeszedł jakąś drogę później? Nie wiem. Czy z tego można w ogóle wyjść kiedykolwiek? Nie sadzę.
//Chodzi mi o to, że fizyka i biologia chyba jednak nie wykluczają wprost możliwości leczenia dotykiem, czy „energią”.//
Nie wykluczają, jak kogoś łupniesz w wyskoczoną szczękę, ona może wrócić na swoje miejsce. Musisz w to włozyć energię.
//Na argument o tłumie odpowiem – niejeden w tłumie właśnie wariuje! :) W ścisku, w tłoku czujemy się źle, choć powody mogą być różne. A bardziej konkretnie odnosząc ten Twój kontrargument do wspomnianej hipotezy: w tłumie mamy wiele sprzecznych sygnałów (elektromagnetycznych raczej niż chemicznych, chyba, że nosem!). //
W ciele przejawia się duch, nie odwrotnie. Jak pomyślisz coś złego uruchamia się inna chemia niż jak myślisz o czymś dobrym. Odczucia w tłumie mają żródło czysto duchowe.
Tyle.
Wiesz, o co mi chodzi, a uciekasz się do chwytów erystycznych, by odwrócić kotem ogona. Znasz moją argumentację, dość – co prawda – rozbudowaną, w żaden sposób jej nie zaprzeczasz, ale próbujesz zamykać mi usta słowem przemocy “tyle” padającym po tezie, dla której nie podajesz uzasadnienia. Tak rzeczywiście rozmawiać nie mam zamiaru.