Oczywiście moim zdaniem.
Jest to zasada, która w dziesiejszych czasach w obiegu publicznym jakby nie istniała:
,,NIE SĄDŹCIE ABYŚCIE I SAMI NIE BYLI SĄDZENI”
Przyznam się szczerze, że nic tak jak te zdanie, nie sprawia mi tak ogromnego kłopotu. Sądzę prawie na każdym kroku, chciałbym każdego osądzić według własnego mniemania, jak bym był sędzią sprawiedliwym. Często osądza się także zmarłych. Moim zdaniem popełnia się wtedy grzech, bo dusza zmarła jest już osądzona w najlepszy z możliwych sposobów. Chcemy być lepsi od Boga?
W porównaniu do tego co było rok czy dwa lata temu, uważam, że czynię postępy, ale daleko jest mi od stanowiska Tomasza a Kempis, który radził nie wywyższać się ze swym zdaniem, nawet jeśli wiemy, że mamy rację, albo stanowiska św. Franciszka z Asyżu, który mówił, że chciałby ucałować stopy nawet najbardziej grzesznego kapłana, który jednak przynosi Chrystusa na Ziemię, a sam przecież nie uważał się za lepszego od takiego duchowmnego.
Prośmy Ducha Świętego o dar pokory.
Już wiele dni tu pod różnymi notkami debatowaliśmy, co/kogo można oceniać/osądzać i wychodzi na to, że to bardzo trudny temat i mamy wiele różnych opinii na ten temat. Utrudnia sprawę to, że każdy rozumie co innego pod słowem ocena czy osąd i to, co jest przedmiotem tej oceny.
Ostatnia notka w tym temacie to “Właściwości bez człowieka” pani Izy.
Jako, że uczymy się wszyscy tego, zadam pytanie szkolne, czy nauczyciel może oceniać ucznia? Jeden człowiek ocenia drugiego człowieka. Nie jest to jeszcze sąd Boży, ale jest oceniający i oceniany. Czy to jest sprzeczne z Ewangelią?
Ja, ja!
Nauczyciel ma za zadanie oceniać ucznia. Człowiek nie ma zadania sądzić człowieka, chyba, że jest sędzią. Sędzia ma wgląd w akta sprawy, przesłuchuje świadków, wydaje wyrok.
Oceniać powinno się wiedzę ucznia (a jeszcze lepiej postępy ale nie różnicuje się zdolności i nakładu pracy), w praktyce niejeden miał obniżoną ocenę z powodu niechęci nauczyciela.
Ocenianie kogoś to raczej jakiś zwrot potoczny, który dla wygody zakradł się do języka. Biegły też nie wystawia oceny tylko opinię. Sąd o tyle ocenia człeka o ile dopuszcza różne okoliczności mogące mieć związek z konkretną sprawą.
Istnieje za to ocena w znaczeniu oceniania, czyli wystawionej oceny, ale cenzurka dotyczy przecież konkretnych parametrów. Zapewne oceniamy odruchowo osoby ale i to raczej badanie jakiejś zgodności.
Ocena, by dokładna, sprawiedliwa ma sens tylko na podstawie jasnego kryterium. I tu zagadka: czy sam Bóg, wiedząc wszystko, ocenia nas wg kryteriów czy wg całości. Stawiałbym, że nie jest ograniczony a wszystko, co przeżyliśmy ma jakieś powiązania z resztą, inaczej przypominało by to jakąś ludzką umowę społeczną czy kontrakt.
A jego sprawności, np. na lekcjach wychowania fizycznego, muzyki, plastyki?
Właśnie na tym to polega, ze niektórzy zatracili granicę miedzy oceną a osądzeniem.
Kiedyś bardzo lubiłem ruski dowcip:
– Lubicie pomidory?
– Jeść – i owszem. Ale tak ogólnie – niespecjalnie.
Powinienem zacząć od
Amen!
– w związku z “Prośmy Ducha Świętego o dar pokory.”
…zapomniałeś Przyjacielu o dalszej części tej ewangelicznej nauki:
“…bo jakim sądem sądzicie – takim i was osądzą, i jaką miarą mierzycie taką i wam odmierzą”
I moim zdaniem jest to nie tyle zasada postępowania – co przepiękna i bardzo prosta definicja sprawiedliwości, mówiąca o tym, że…
…To my sami jesteśmy swoimi sędziami. To jest aż tak proste i piękne w swej doskonałości.
“Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”
Krótko mówiąc: to jak traktujemy innych – to jest dokładnie to jak bedziemy potraktowani po śmierci. Sami sobie to codziennie załatwiamy :)
To co czynimy innym – to jest dokładnie to co czynimy sami sobie, tyle że po smierci się o tym przekonamy.
To co dajemy bliźnim – to jest dokładnie to co dostaniemy – i CHCEMY dostać – po śmierci.
“wszystko co chcielibyście aby wam ludzie czynili – i wy im czyńcie”
Pokój Wam, Przyjaciele
PS. Moim zdaniem to jest najpiękniejsza ewangeliczna zasada, na tym polega czekająca nas wszystkich Sprawiedliwość :)
Kiedyś moje dziecko ( to, co przeważnie grymasi przy jedzeniu i wybiera najlepsze kąski) chwaliło obiad, że pyszny. Zabroniłam odtad chwalić potrawy, bo skoro dziś jest pyszny, to wczoraj był np. gorszy, skoro nic nie mówiły.
Powiedziałam że taka postawa prowadzi do lubieżności (od ”lubię, nie lubię”)i kończy się brzydotą i zniewoleniem ducha w wieku dorosłym, a także oceną ludzi pod kątem, czy mi smakują czy nie.
Mamy jednak prawo do ocen moralnych, a nawet obowiązek- “kochajcie dobro, miejcie zło w nienawiści”, “jeśli brat twój zgrzeszył, poucz go” itp.
Co do świętych zaś….tam są jakieś racje, do których ja nie dorastam.
Założyłaś, że pochwała miała źródło w lubieżności (zwracaniu uwagi na doznania zmysłowe), a nie w miłości (chęci sprawienia Ci radości).
Pewnie w rzeczywistości było trochę jednego i drugiego.
Może lepiej jest wszystkiemu wierzyć i we wszystkim pokładać nadzieję?
Chodzi mi o to, że chęć udoskonalania bliźnich (mimo, że na oko jest dobrą chęcią) nie musi być koniecznie wyrazem mądrej miłości.
Założyłaś, że pochwała miała źródło w lubieżności (zwracaniu uwagi na doznania zmysłowe), a – w miłości (chęci sprawienia Ci radości).
Pewnie w rzeczywistości było trochę jednego i drugiego.
Czy nie lepiej wszystkiemu wierzyć, we wszystkim pokładać nadzieję?
Sama chęć udoskonalania bliskich jest tylko dobrą chęcią, nie wszystko co się robi w jej imieniu jest czynem miłości.
Z tą najtrudniejszą zasadą łączy się i miłowanie nieprzyjaciół to dopiero trudne. Na szczęście miłość jest stopniowalna i nieślepa bo kochać można ludzi a nie ludzkość a wyraża się czynnie wg możliwości a nie samych jakiś altruistycznych intencji
Nic nie założyłam, bo nie zakładam z góry.
Obserwowałam kilka dni jak grymaszą na zupę pomidorową, kapuśniaku nie chcieli tknąć, woleliby zdechnąć z głodu niż zjeść na śniadanie owsiankę, a jak był kurczak z grilla kłócili się o skrzydełko, mało nie pozabijali.
I jak raz pochwalili i złożyłam to wszystko w całość, wyszło mi, że mam im dać po łbie właśnie wtedy, by nie myśleli, że walczę tylko z grymasami, bo mam w tym własny interes, by jedli co ugotuję. Tym samym pokazałam im zasadę, jak działa i do czego prowadzi jej olanie- do obleśności w późniejszym wieku, do uzależnień i zezwierzęcenia. Zakończyłam tym, że mają dziękować Bogu za to że w ogóle mają co jeść, bo mogli by nie mieć, choć nie umieją sobie tego wyobrazić.
Gdybyś miał oczy otwarte, wiedziałbyś, że kobieta niczego nie zakłada (założenia czyni matematyk) w kwestiach ludzkich, bo ona ma zawsze otwarte oczy na zachowania zarówno egoistyczne, jak altruistyczne i waży nieustannie, mimowolnie, taką ma naturę i tego w sobie nie wyłączy.
Bóg dał kobietom taką naturę, by prostowały egoistów i wychowywały altruistów.
I popatrz ile słów. Ale czy to zmieni twoje myślenie? Wątpię.
Ja już to tu pisałam nieraz, np. do Poruszyciela w kwestii jego żony- tylko się obraził i nadął.
“Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.”
A poniżej cytat z http://mateusz.pl/czytania/wj/311.asp :
—
Otóż taka opozycja, przeciwstawienie w Ewangelii ubogiego duchem i bogacza, duchowego bogacza; otóż ubogi duchem przyjmuje to, co Bóg mówi do niego – Jego miłosierdzie, Jego słowa, Jego łaskę – przyjmuje po to, żeby przekazać to dalej, żeby służyć tym, co otrzymał: darmo otrzymałeś, darmo dawaj. W prostocie – zostało ci to ofiarowane jako łaska, jako dar: chcę służyć tym, co otrzymałem. Jest to dar Boga. Natomiast bogacz ma taką tendencję, żeby zawłaszczyć, a potem się wynosić z powodu tego, co zrozumiał, wypracował jak mu się wydaje. Duchowy bogacz to jest na przykład człowiek, który potrafi się dużo strasznie modlić, dużo czytać Pismo Święte i im więcej rozumie tym bardziej czuje się właścicielem tego, co do niego dotarło i gotów jest to wykorzystywać przeciwko innym, żeby im pokazać jacy są głupi, jacy są nic nie rozumiejący, nieoświeceni, tępi. Taki duchowy bogacz, taki buc będzie stał w kościele i będzie się chełpił jak to on bardzo świadomie uczestniczy we Mszy Świętej: te wszystkie baby takie są tutaj bezmyślne, siedzą, grzeją te ławki nie wiadomo po co, ja to tutaj jestem oświecony, mądry, wiem o co chodzi. To jest przykład duchowego bogacza. Dzisiaj Jezus wysławia Ojca, że zakrył te właśnie rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom.
—
Przepraszam, ale nie będę kontynuować. Obawiam się, że nie dam rady “wspiąć się” na Twój poziom. Może kiedyś się uda.
//Obawiam się, że nie dam rady „wspiąć się” na Twój poziom. Może kiedyś się uda.//
Asie, Circ ma rację, która wynika z wnikliwej obserwacji ŻYCIA. Ty tego nie zrozumiesz, bo tam niema “nic” do rozumienia, to trzeba przeżyć /nażyć!wtedy sie wie!/ tylko gotując przez dłuższy okres rodzince, posiądziesz te wiedzę. Ja też nie rozumiałem, ale jak musiałem zacząć gotować /po śmierci Żony/ zrozumiałem w mig=szybciutko, a wcale żle nie gotowałem. Powiem więcej, to co opisuje Circ /takie niby zwyczajne=niewinne/ może zrujnować nawet najświętsze z uczuć…..ale się nie będę rozpisywał.
Circ wie o czym pisze, to mądry “bab”
Pozdrówko
Też uważasz, że “kobieta niczego nie zakłada”? …Brutusie?
To zależy, jak chodzi o “planowanie długofalowe” – to zakłada /a raczej stara się odgadnąć “przyszłe”, na podstawie swoich przesłanek/ ale jak chodzi o “codzienność=sprawy bieżące”- to zachowuje się …jak wspaniały /bezbłędny/ Boży Przekaźnik.
…w tym co tam napisała Circ do Ciebie /w ostatnim wpisku/ widzę każde słowo i wagę jego /też/.
//Też uważasz, że „kobieta niczego nie zakłada”? …Brutusie?//
Paradoxalnie: Zakłada !, ale Jej z tego “nie-rozbierosz”. I to, jest następny przyczynek ….. w sprawie “tej cudownej różnicy płci” /na jakiś tam Ględer !/
Według mnie oboje z Circ macie niezwykle wyidealizowane i skrajnie uogólnione przekonanie co do kobiet (wszystkich).
Bardzo chciałbym się mylić.
Oczywiście Ty jesteś usprawiedliwiony, jako mężczyzna i wdowiec.
Ech,/nieśmiało/ wnoszę,… że potrzebujesz “koła ratunkowego”:
– Czy masz jakiś wątpliwości, co do tego, że Każda Matka /w znaczeniu najszerszym!Dopiero/ = jest tak_na_PRAWDĘ …KOBIECIE – jest KOBIETĄ /dopiero,dopiero!/??? To co “przed”- to “podrostki żeńskie”/zaledwie/…….
/ Oczywiście Ty jesteś usprawiedliwiony, jako mężczyzna i wdowiec./
Oj!oj nie osądzaj pochopnie, zdziwił byś się gdybyś więcej wiedział,zapewniam ;)
Coś Ci powiem “Cezarze servis.owy”..;):
Trochę niby troll-ujemy, ale trzeba wiedzieć, że każda “reakcja” na “bodziec=sygnał” – jest “osądem”, jakimś “tam-sądem”ZAWSZE. To banalna jest Prawda. Czy moglibyśmy jako SYSTEM/po_JEDYŃCZY=KONKRETNY=1,przepraszam-przepraszam ;)!/ obejść się i… nie reagować na bodźce napływające do nas ?
Absolutnie NIE! Musimy reagować zawsze – inaczej nie-da-się ŻYĆ=PRZEŻYĆ=ISTNIEĆ.
a WIĘC, co to znaczy:…. *NIE SĄDŹCIE ABYŚCIE I SAMI NIE BYLI SĄDZENI*.
Sprawa w tym, że /w tym/ zdaniu, występuje wszystko w liczbie MNOGIEJ, onoZdanie nie-dotyczy liczby pojedynczej, ono=zdanie nie mówi: “Nie*sądz, bo_będziesz sądzony”. Tym-samym-nie-dotyczy pojedynczego “systemu”/a wiec i…konkretnego człowieka POJEDYNCZEGO/. Dotyczy ZBIOROWOŚCI /systemu złożonego z systemów, zbitki ludzi/ l.mnoga!/. Ale czy to zdanie zabrania /tak naprawdę/”osądu”,jakiegokolwiek?
Też nie ! Mówi tylko o tym, że należy się /w takich przypadkach/ spodziewać-liczyć, właśnie “osądu”, też – jako REAKCJI /i też, w liczbie mnogiej,…od “jakiegoś tam” złożonego, i złożonością swą …podobnego systemu/
Bądźmy precyzyjni w określonych “pryncypiach”=systemie: mówmy, oceniajmy, dyskutujmy,poruszajmy się, odpowiadajmy na te same “pryncypia=systemy”…w takich samych pryncypiach=systemach /ma rację Pan Marek Prokop, brawo za notkę!/
Pozdrawiam serdecznie Autora tej notki
Szczęść Boże Wszystkim
Oj, byłoby powtarzanie roku z egzegetyki ;-)
Żartuję, ale chyba trochę “pojechałeś po bandzie”.
Chrystus mówił do tłumów – w każdym razie do grupy ludzi i chyba jednak raczej dlatego używał liczby mnogiej. Dochodzi jeszcze sprawa tłumaczeń, np. w angielskim całkowicie to ginie, bo mam you a nie ty/wy.
Moim zdaniem Freedom dał tu dobrą (p)odpowiedź, że ważne są następne zdania:
1 Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. 2 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. 3 Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? 4 Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? 5 Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. 6 Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały2.
Czyli tak jak sądzisz, tak i sam będziesz osądzony. Kto w ogóle nie osądza innych… może nie będzie sam sobie sędzią? Kiedy osąd musi być oparty na prawdzie, nie ma możliwości mataczenia, to trudno o lepszego oskarżyciela niż podsądny.
Szczęść Boże i Tobie Tfurze
//Oj, byłoby powtarzanie roku z egzegetyki ;-)
Idę “indywidualnym=własnym=właściwym-mi” zawsze TOKIEM studiów ;)
Mogę zawsze re-re petować roczek”, żyję. To tak, i nie-jest mi to straszne.
Boisz się osądu? Paraliżuje Cię “COŚ”, przed osądem /poza własnym sumieniem/? Ma paraliżować?
//Według mnie oboje z Circ macie niezwykle wyidealizowane i skrajnie uogólnione przekonanie co do kobiet (wszystkich).//
Moje przekonanie wynika z doświadczenia, jest samym doświadczeniem. Nie każda kobieta jest filozofem jak ja, ale każda czerpie mądrość z codziennego doświadczania zycia i istoty do której jest stworzona ( do przekazywania życia). Babska mądrość nie jest jej zasługą, ona wynika z natury Stworzenia. Tego nie da się nauczyć, wyćwiczyć, zdobyć, ale da się przekazać poprzez przykład.
Często kobieta nie wie czemu coś robi, ale po czasie rozumie, że tak było trzeba.
Ten, kto ugina się przed głupimi zachciankami innych robi im krzywdę, hoduje egoistów i odpowie za to na sądzie.
1 Przysłowia Salomona, syna Dawida, króla izraelskiego, [podane po to],
2 by mądrość1 osiągnąć i karność,
pojąć słowa rozumne,
3 zdobyć staranne wychowanie:
prawość, rzetelność, uczciwość;
4 prostaczkom udzielić rozwagi,
a młodym – rozsądku i wiedzy.
5 Mądry, słuchając, pomnaża swą wiedzę,
rozumny nabywa biegłości:
6 jak pojąć przysłowie i zdanie,
słowa i zagadki mędrców.
7 Podstawą wiedzy jest bojaźń Pańska2,
lecz głupcy odrzucają mądrość i karność.
Unikać złego towarzystwa
8 Synu mój, słuchaj napomnień ojca
i nie odrzucaj nauk swej matki,
9 gdyż one ci są wieńcem powabnym dla głowy
i naszyjnikiem cennym dla szyi.
10 Kiedy cię, synu, wabią grzesznicy,
nie waż się iść, 11 choćby rzekli:
«Pójdź z nami! Zasadźmy się na cichych!3
Bez powodu czyhajmy na czystych!
12 Jak Szeol wchłoniemy ich żywych
i zdrowych tak jak schodzących do grobu.
13 Znajdziemy wszelkie kosztowności
i napełnimy domy swe łupem.
14 Przyłącz swój los do naszej wspólnoty,
jedna sakwa niech łączy nas wszystkich!»
15 Synu mój, nie chodź ich drogą,
przed ścieżką ich strzeż swojej stopy,
16 gdyż nogi ich pędzą do zbrodni,
śpieszno im: krew chcą wytoczyć.
Jest ważyć i osądzać. Waży się po to, by samemu nie błądzić, i braci pouczać.
Kto wychowa dzieci na ludzi, jeśli wcześniej nie rozglądał się i nie ważył?
20 Mądrość4 woła na ulicach,
na placach głos swój podnosi;
21 nawołuje na drogach zgiełkliwych,
w bramach miejskich przemawia:
22 «Dokądże głupcy mają kochać głupotę,
szydercy miłować szyderstwo,
a nierozumni pogardzać nauką?
Moje doświadczenie jest zupełnie inne. Większość kobiet, jakie znam, ma o każdym wyrobione zdanie na podstawie intuicji, a doświadczenie z kontaktu z drugą osobą i nowe informacje są interpretowane w świetle wcześniej powziętego przekonania. Niestety często prowadzi to do oderwania od rzeczywistości.
Oczywiście nie ma tu żadnej sztywnej reguły i to samo zdarza się facetom, chociaż wydaje mi się, że zauważalnie rzadziej.
“Często kobieta nie wie czemu coś robi, ale po czasie rozumie, że tak było trzeba.”
– prawdziwa lekcja pokory.
Nie jest łatwo przekonać samego siebie co do słuszności, lub przynajmniej usprawiedliwić swoje wcześniejsze decyzje.
Aby ta ocena była właściwa, trzeba być gotowym na to, że popełniło się błąd. Rzadka sprawa.
Pytasz, czy boję się jak ja zostanę osądzony?
Czy też – czy boję się osądzać innych?
Ale na ostatnie mogę odpowiedzieć: Nic nie ma paraliżować. Nawet sumienie.
Ma być woloność.
Miłości nie da się zagipsować w idealnym ustawieniu. Musi “płynąć”, reagować… efektor-detektor-reaktor-efektor-detektor-reaktor-… i tak w koło… Tfurze drogi :)
P.S. No i jak nie system, jak widać, że system?
Nie jesteś filozofem. Nie wystarczy słuchać ks. profesora Guza, aby być filozofem.
//Pytasz, czy boję się jak ja zostanę osądzony?//
Oczywiście, ze nie, takie pytanie niema sensu, po co miałbym je zadawać? Twoja “księga” jest ciągle /jeszcze/ Tobą pisana. Pamiętasz ten OBRAZ, który widział cały świat(?):
************************************************
– Na drewnianej prostej “skrzyni” leży otwarta księga – teraz “tylko Wiatr” JUŻ kartkuje jej strony…
?
************************************************+
/ Ma być wolność./
Tak, ale KALIBROWANA sumieniem własnym. Sumieniem – jak “zwrotnym sprzężeniem”, zwrotnym”/i zawsze ujemnym/! Tak kalibrowany jest kazdy dedektor
//P.S. No i jak nie system, jak widać, że system?//
BOGA system-Boży=system /TYLKO taki JEST/!
//Nie jesteś filozofem. Nie wystarczy słuchać ks. profesora Guza, aby być filozofem.//
Niby tak Pani Krystyno – ale, wystarczy filozofować
Pozdrawiam serdecznie
Wzajemnie pozdrawiam bardzo miło.
A a propos filozofowania, to istnieje też taka kategoria, jak: “chłopskie filozofowanie” ;).
//A a propos filozofowania, to istnieje też taka kategoria, jak: „chłopskie filozofowanie” ;).//
A-tak, zgadzam się. “Kategorycznie” zauważam też /odmianę/ cudowną odmianę -“Babiej filozofii”. I to, mnie cieszy -jak widać płeć trzyma się znakomicie.
Miłego Dnia
Ja raczej myślałam o kobitkach, uprawiających filozofię w stylu “chłopski filozof” ;)
Ale nie szkodzi, najważniejsze, że prof. Guz trafia “pod strzechy”. To naprawdę wielka wartość i ogromna zasługa Radia Maryja, że ludzie stawiają sobie filozoficzne pytania.
Błogosławionego Dnia życzę.
//Ja raczej myślałam o kobitkach, uprawiających filozofię w stylu „chłopski filozof” ;)//
dokładnie to-tak odczytałem, ale nie-widzę powodów w nakładaniu na “rolnicze barki” dalszych obciążeń. …..za zdrowy rozum i umiłowanie Boga………….
Bóg zapłać
Słusznie, słusznie. Już nie będę i biję się w piersi skruszona, bo istotnie – wbrew moim zamiarom – szlachetny chłopski stan mógł się poczuć urażony. Mówię to z całą powagą.
pozdrawiam
// Już nie będę i biję się w piersi skruszona…//
Och, proszę,…nie aż tak(!) ja Panią doskonale rozumiem,i.. też z całą powagą. Najważniejsze, że się porozumieliśmy … i jak tu nie-wierzyć, że podstawą wszech-dialogu…jest ustalenie “pryncypiów dialogu” /ja to nazywam; ujednoliceniem SYSTEMU dialogu”/ -“rozmową w tym samym SYSTEMIE/.
No-tak,
coś mi się-zdaje, że moglibyśmy zapisać tę notką sami ..;)/na “amen”/ Niestety, muszę popróbować dziś “robota” do czyszczenia mojego komina”
( czyli”sela vi”-automatyki…
;)
Intuicja kobiet to nie jakieś magiczne ”trzecie oko”, ale rozum płynący z doświadczenia.
Rozwiązując zadanie matematyczne zapisujesz każdy krok, aż do wyniku. To są procesy świadome. Tak kalkuluje mężczyzna.
Kobieta ma zadanie i…. od razu wynik. To co pomiędzy dokonało się w pełni, lub w części poza jej świadomością.
Wrodzony altruizm kobiet zmniejsza ryzyko błędu, zawsze jakieś dobro z tego wyjdzie.
Altruizm (fr. altruisme, od łacińskiego rdzenia alter – inny, drugi) – zachowanie polegające na działaniu na korzyść innych.