Przysłuchiwałam się dzisiaj z obowiązku sejmowym obradom w sprawie referendum oświatowego. Przyznam, że dawno nie słyszałam takiego bredzenia. Niejaki pan Bauć czy Bauc co chwila bez najmniejszego związku z tematem rozkoszował się słowem episteme, wręcz je obracał w ustach i smakował. Pewnie naczytał się ostatnio Michel’a Foucault . Biorąc pod uwagę, że prace Foucault pochodzą sprzed 30 lat, a sam autor zmarł w 1984 roku, ekscytacja posła była dość zabawna.
Zwrócił również moją uwagę poseł Włodkowski, śmiałą tezą, że „dzieci chcą być poważane”, a akcje obrońców maluchów to „ emanacja lęku rodziców”.
Przedstawiciele PSL jako argument za gimnazjami podawali bezrobocie wśród nauczycieli jakie nieuchronnie wywołałaby ich likwidacja. Troszczyli się również bardzo o standardy UE , które „naruszymy reformując oświatę z takim trudem dostosowaną do tych standardów”.
Najzabawniejszy był argument, że ludzie podpisujący się w sprawie referendum nie wiedzieli co podpisują.
Wszyscy dyskutanci wydają się zupełnie nie rozumieć o co chodzi. Nie jest istotne czy szkoła ma wysokie czy niskie sedesy i jakie kupiła zabawki. Nie jest istotne czy w ławce szkolnej siedzi dwoje czy troje dzieci. Również nie o to chodzi, że szkoły zgodnie z raportem NIK nie są w większości przygotowane na przyjęcie sześciolatków.
Ważne jest zupełnie co innego. Oto kolejny raz ustawodawca dowodzi, że rodzice nie mają żadnych praw w stosunku do własnych dzieci, że dzieci są własnością systemu czyli armii anonimowych urzędników.
Rodzice nie decydują jakim szczepieniom ma być poddawane ich dziecko, zgodnie z jakim programem ma być uczone, jakim ankietom poddane. Jak na razie w Polsce rodzice mogą w skrajnych przypadkach zabrać dziecko ze szkoły publicznej i posłać do prywatnej, albo uczyć je w domu.
W Niemczech home schooling jest w ogóle zakazany, a za próbę ratowania dzieci przed edukacją seksualną jugendamt je odbiera, a rodzice karani są przez sąd.
To za co w wielu krajach idzie się do więzienia w Niemczech jest elementem edukacji seksualnej. Dzieci uczą się anatomii narządów płciowych oraz ich używania do zaspokojenia swoich seksualnych potrzeb. Niemieckie Ministerstwo Edukacji wydało książeczkę „ABC małego ciała. Leksykon dla dziewczynek i chłopców”. Oto cytaty: „Dotykanie jąder może być rozkoszne i piękne”, „Łechtaczka znajduje się z przodu pomiędzy małymi wargami sromowymi. Dotykanie łechtaczki może dostarczyć wiele rozkoszy” „Bycie lesbijką jest dla niektórych ludzi niezwyczajne, ale to jest zupełnie normalne….. Tak jak można mieć ochotę na czekoladę, tak samo kobiety i mężczyźni mogą mieć ochotę na seks z samym sobą”.
W 2006 roku pewna niemiecka rodzina (Plett) zdecydowała się uczyć dzieci w domu protestując w ten sposób przeciwko programowi edukacji seksualnej. Po ucieczce ojca z dziećmi za granicę matka dzieci została aresztowana.
Objęcie dzieci obowiązkiem szkolnym w wieku 6 lat jest w Polsce swoistą próbą sił. Po zwycięstwie władz w tej kwestii obowiązkiem przedszkolnym zostaną objęte pięciolatki, a w przedszkolu będą warsztaty genderowe ( jak na razie pilotażowe warsztaty odbywają się w niektórych placówkach) polegające na przebieraniu chłopców za dziewczynki i na odwrót. Jak w wielu krajach zostanie zakazane używanie słowa matka czy ojciec, a może nawet – jak w przedszkolach niemieckich- zostanie wprowadzona przymusowa nauka masturbacji.
Gorliwcy deklarowali, że ich dzieci posłane do szkoły w wieku 6 lat mają się
doskonale . Bardzo się cieszę i gratuluję. Dla mnie do szkoły mogą chodzić nawet niemowlęta i – jeżeli rodzice tylko sobie życzą – mogą się uczyć masturbacji i praktyk drag queen. To ich rodziców sprawa. Natomiast ja chcę zachować pełnię władzy rodzicielskiej wobec własnych dzieci.
Wiele osób uważa, że niepokoje osób usiłujących ratować maluchy przed totalitaryzmem państwowym są przesadzone. Chciałabym im przypomnieć, że totalitaryzm wkrada się zwykle niespostrzeżenie w życie społeczeństw. Gdy rodził się hitleryzm ludzie też uważali, że jego zbrodnicze praktyki ich nigdy nie dotkną . Totalitaryzm jest zawsze rozpoznawany ex post.
Kto wie.
Być może będzie tak, że pierwszy raz, wielki zwrot w historii nastąpi nie poprzez garnek, jak to zawsze bywało, a przez dzieci.
gorsze niż przymus partyjnych nasiadówek. każden totalitaryzm marzy o zagarnięciu dzieci i tworzeniu nowego, swego człowieka. Może powinien być jasny zapis, że poza nauką ogólną wszelkie brewerie, ideologie itp. powinny być opcjonalne, nieobowiązkowe, za zgodą rodziców i nie za pieniądze podatników. przez lata deprecjonowano nauczanie religii za to jak widać tendencje takie by zastąpić dziwnymi ideologiami. Przydatne i prospołeczne byłoby wiele innych umiejętności, od zasad ruchu drogowego po pierwszą pomoc. wolę nawet nie wiedzieć jak wyglądają podręczniki i program, parę lat temu widziałem parę albo że wolno zrzynać z internetu i już starczy
Dlatego gdy słyszę hasło, że musimy wychować ” nowego człowieka” odczuwam niepokój. Nawet, a tym bardziej, gdy mówi tak “nasza strona”. Każda szlachetna utopia okazywała się potem totalitaryzmem, a każdy totalitaryzm zaczyna od projektu poprawy dzieła Stwórcy.
Ciężko jednak mówić o totalitaryzmie katolickim, nawet samo bycie człowiekiem w pełnym, poza gatunkowym sensem nie bierze się znikąd. Inaczej możnaby dojść do wniosku, że człek jest tylko gliną, ciemną masą do dowolnego ulepienia albo że jest tylko zwierzęciem z cywilizacyjną otoczką, a jak go warunki przycisną wpija się w gardło sąsiedniej osoby. Skoro jest w nas coś wyjątkowego, dobrego przecież należy to rozwijać a praca nad sobą nie uchybia zaś to musi być w jakimś kierunku, na podstawie jakiegoś systemu wartości.
Wszelkie takie problemy biorą się z dysonansów i siłowego narzucania ideologii dla władzy, tego w KK niet.
Zresztą ideologie to nowoczesny wymysł, odkąd ludzie zaczęli snobować się na akademickie rozważania, przecież nawet patriotyzm kiedyś w takiej formie nie istniał. Ludzie np. walczyli za kraj i za króla (dziś brzmi to wręcz groteskowo, za cara itp.), bo kraj to było ich miejsce a król cudownym pomazańcem. Zupełnie inaczej wyglądały też wszelkie ideologie czy tzw. cnoty w różnych cywilizacjach czy okresach historycznych. Np. rzymskie cnoty dla Rzymian znaczyły zupełnie coś innego niż dziś-dla-nas, ale tego już się nie uczy, niestety. Czasem 0o tym myslę, skąd się wzięły różne rzeczy i jak się zmieniały, weźmy sagi albo i Wikingów- zbóje i pochwała brutalności a od takich wartości zaczynały się przecież państwa, systemy, szlachta itp.
Może to trochę zabrzmi jak darwinizm społeczny, ale jest logiczne, że tylko silni władcy mogli zapewnić przetrwanie swoim plemionom a potem jednoczyć większe grupy tworząc w końcu królestwa.
Myślę, że służebność władzy nie była czymś zupełnie nieznanym nawet przed pojawieniem się chrześcijaństwa.
Ze szlachtą chyba jednak to nie polegało na kulcie siły, ale po prostu na podziale ról. Z tego, co wiem, na naszych ziemiach w epoce brązu raczej nie było ścisłego podziału na funkcje. Pojawił się on później i chyba nie ma na ten temat zbyt wielu źródeł.
Nie rozumiem za bardzo ale co do różnych drużyn przybocznych itp. to chyba jasne, że nie był to zawsze jakiś przepiękny Okrągły Stół tylko wszystko zaczęło się od siły właśnie. rodziny, klany, wiece, silny władca którego bezwzględność była cnotą i normą. chodzi mnie o to że patrząc z dzisiejszej perpektywy wartości można uznać że to byli zbóje ze zbójeckim etosem czy podobnie bo żeby się zmieniało w coś więcej to i czegoś więcej trzeba. chocby ideologii czy kształtowania by było coś więcej niż wymuszanie podatków przez władcę.
U nas i w epoce brązu? nie wiem, wojownicy musieli być, wikingami być nie musieli ani żyć z wojny jak Rzymianie, historycznie to jest kilka najstarszych profesji a na początku pewnie granice były płynne