Najbardziej irytujące dla mnie w prawicowej publicystyce jest jałowe czarnowidztwo i nieustanne narzekania. Dlatego z przyjemnością przeczytałam tekst “Nie jesteśmy przegranymi historii. Jesteśmy niezniszczalni” pióra Marcina Hermana w portalu Rebelya.pl /TUTAJ/. Autor jest dziennikarzem i zastępcą redaktora naczelnego Rebelyi.
Jego artykuł ukazał się dwanaście dni temu w dniu 2.08 i został kompletnie przemilczany. To charakterystyczne dla prawicowej blogosfery. Prawie rok temu opublikowałam notkę “Pławienie się w rozkosznej rozpaczy” /TUTAJ/. Stwierdziłam w niej:
“Takie “gorzkie żale ” są wręcz szkodliwe. Pławienie się w rozkosznej rozpaczy działa demobilizujaco i zwalnia od myślenia, nie mówiąc już o działaniu. Udziela się to też Czytelnikom. Niedawno mogłam się o tym przekonać.
Napisałam notkę p.t. “Jak ulepszyć polską politykę?” /TUTAJ/. Miała ona najmniej odsłon ze wszystkich ostatnio napisanych przeze mnie tekstów. Sam pomysł, że można by coś ulepszyć działał odstraszająco. Wygodniej jest lamentować i rozdzierać szaty nad losem nieszczęsnej Polski.”.
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam więc u Marcina Hermana:
“Mam już dosyć tego corocznego publicystycznego rytuału jęczenia nad historią Polski i Polską współczesną, odprawianego przy każdej rocznicy Powstania Warszawskiego. Lamentują nad polskim losem i Polakami przeciwnicy Powstania i w ogóle “sceptycy polskości” takiej, jaka ona jest. Lamentują też ci, którzy niby są dumni z polskiej historii, ale jednocześnie przedstawiają ją jako jedno pasmo nieszczęść i martyrologii, gdzie fatum wisi nad nami do dziś i pozostają tylko gesty. (…)
O ile rozumiem, wszystko rozbija się o bilans historii, zwłaszcza XX wieku, dla Polski. Punktem wyjścia jest przekonanie o totalnej klęsce Polski w II wojnie światowej. Pomordowane miliony, śmierć dużej części inteligencji, utrata Kresów, zburzone miasta, strata wolności i niepodległości… Tyle, że jest tak, że dla Polski i innych narodów Europy Środkowej II wojna światowa faktycznie skończyła się w 1989 roku. I z tej perspektywy już jej bilans wygląda inaczej. Pozostańmy przy Polsce. Zgoda, nie mamy Wilna ani Lwowa, ale mamy Gdańsk, Wrocław, Szczecin. Wielu tego nie docenia, ja bardzo doceniam i fajnie by było, gdyby doceniała to większość Polaków. (…)
A co do Wilna i Lwowa – nie są polskie, ale… nie są też już sowieckie (może to głupie, ale jednak to coś, że po latach izolacji do Wilna dziś to można nawet pojechać bez kontroli granicznej). A polski żywioł odrodził się na dawnych Kresach II RP. (…) Dalej temat hekatomby Polaków 70 lat temu, zwłaszcza klasy przywódczej… Tak, miała miejsce, tych ludzi nam zabrakło, ale… Ale i tak ludość Polski po wojnie szybko się “odtworzyła”, a potem liczebność przekroczyła tę sprzed II wojny światowej. (…)
Dziś mówimy po polsku, mamy polską kulturę, polskie rodziny, przyjaciół, zachowaliśmy część dawnych tradycji, większość nie utraciła swojej tożsamości, co więcej, coraz usilniej jej poszukuje lub wzmacnia. Po okresie PRL i zagubienia pierwszych 20 lat transformacji ludzie zaczęli się starać także żyć coraz bardziej “po polsku”. (…) W kulturze od wieków jest ogromna część potencjału Polski i to naprawdę wielka rzecz, że ona żyje. Mówił o tym dużo wspomniany już Jan Paweł II.
Ktoś powie, że to mało, że to wszystko nie tak, że ułomne, że nieprawda, bo ponoć nie ma Polaków, tylko “polactwo”. Ale jeśli chcemy więcej zwycięstw, trzeba, jeszcze raz to powtórzę, trzeba się szanować.”.
Muszę powiedzieć, iż calkowicie zgadzam się z Marcinem Hermanem, zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. “Ziemie Odzyskane”. Mimo grabieży ze strony armii sowieckiej wartość majatku przejętego przez Polskę na tych obszarach była zdecydowanie większa niż wartość dóbr utraconych na Kresach.
Inna rzecz, że komunistyczna gospodarka była tam szczególnie marnotrawna /rozbieranie domów i wywożenie cegieł do Polski Centralnej, urworzenie PGR, powszechny szaber, brak prawnego zagwarantowania własności, podtrzymywanie poczucia tymczasowości/.
Najwiekszym nieszczęściem Polski po II wojnie światowej było narzucenie systemu komunistycznego i do dziś nie możemy się z niego do końca uwolnić. Jednak pozytywne zmiany, o których mówi Marcin Herman są faktem.
Dodaj komentarz