Nie żyjemy w średniowieczu, żebyśmy musieli być we własnym kraju poddanymi jakiejś „władzy”. Nie po to wybieramy swoich przedstawicieli żeby nami rządzili – tylko żeby nam SŁUŻYLI zarządzając naszym krajem wg naszej woli, a nie rządząc nami wg własnego „widzimisię”!
Ostatnio zaproponowałem Wam nowe myślenie o państwie – i dziś chciałbym kontynuować ten temat. Prezentowanie swojej wizji normalnego państwa zacząłem od innowacyjnej konstrukcji prawa, opartej na prostym i klarownym wyrażeniu intencji – a nie literalnym traktowaniu każdego paragrafu i przecinka.
Prawo to przecież powinien być zbiór jasnych, ogólnych zasad współżycia w społeczeństwie – coś jak instrukcja do gry planszowej czyli zasady zapisane w ZROZUMIAŁY dla każdego sposób – a nie tony literalnie traktowanych paragrafów, w których jedno słowo, jeden przecinek potrafi zmienić sens prawa – a które to paragrafy potrafią być między sobą sprzeczne.
Logiczne i normalne jest też dla mnie, że przepisy szczególne mogą tylko uszczegóławiać zasadę ogólną, z której wynikają – tzn. w żadnym wypadku nie mogą być z nią sprzeczne. Ogólna zasada jest w tym sensie nadrzędna wobec szczegółowego przepisu.
Dziś natomiast stosuje się zasadę, iż to prawo szczegółowe uchyla prawo ogólne. I tak oto np. mamy w konstytucji zapisane wiele praw, których de facto nie posiadamy, bo odbierają nam je inne ustawy, uchwalane już po przyjęciu konstytucji.
Podałem również przykład takiej zadziwiająco prostej, intencjonalnej konstrukcji prawnej, powiedzmy, że jest to fragment konstytucji „Polski naszych marzeń” – czyli państwa dla uczciwych i dobrych ludzi (co wynika właśnie z poniższego fragmentu):
1. Intencją prawa jest zagwarantowanie uczciwości i dobrowolności w relacjach między ludźmi.
2. Uczciwość zawsze ma prawo po swojej stronie. Kto postępuje uczciwie zawsze jest chroniony przez prawo.
3. To uczciwość ma popłacać i być nagradzana – a nieuczciwość potępiana i karana.
4. Dobrowolność relacji między ludźmi oznacza, że nikt nie może nikomu uczynić nic wbrew jego woli. Dobrowolność opiera się na uczciwości – a tym samym jakakolwiek nieuczciwość (oszustwo, podstęp, manipulacja, wprowadzenie w błąd, niedopowiedzenie, zatajenie, itp. nieuczciwe praktyki) wyklucza dobrowolność.
5. Intencją kary jest aby była większa i dotkliwsza, niż potencjalna korzyść z występku. Niedopuszczalne jest aby występek czy nieuczciwość – nawet po ukaraniu – nadal się opłacały.
Przpominam to dlatego, że organizacja władzy w proponowanej wizji państwa – wynika w pewnym sensie z takiej właśnie konstrukcji prawa. Wspomniałem o tym, że nie ma czegoś takiego jak „władza publiczna” – jest za to służba publiczna.
Różnica jest zasadnicza: obecnie to my podlegamy władzy, tzn. władza może z nami zrobić co zechce: zwiększyć podatki, podnieść ceny poprzez zwiększenie akcyzy, zmusić nas do dłuższej pracy zwiększając wiek emerytalny, itd. Jednym słowem NIE MA ŚWIĘTOŚCI, nie mamy żadnych praw tak naprawdę – nie ma takiej rzeczy, której obecna władza nie mogłaby z nami zrobić, jeśli by to większością głosów przeszło w sejmie! Dla mnie jest to nie do zaakceptowania.
I w „Polsce naszych marzeń” jest to niedopuszczalne. To „władza” czyli służba publiczna – a więc wszyscy nasi przedstawiciele podlegają nam. Nie mają immunitety, wręcz ponoszą podwójną odpowiedzialność za występki właśnie z tego powodu, że zajmują uprzywilejowane funkcje zaufania publicznego.
Wybieramy ich wszystkich bezpośrednio – a nie z klucza partyjnego – i w każdej chwili możemy ich ODWOŁAĆ z pełnionego stanowiska.
Nasze poparcie – a właściwie kredyt zaufania dla przedstawicieli pełniących funkcje publiczne monitorowany jest na bieżąco – i w każdej chwili, jeśli spadnie poniżej 50% – automatycznie taka osoba jest zwalniana ze stanowiska.
Nie ma czegoś takiego jak obecnie, że wybory oznaczają WYROK na najbliższą kadencję – że skazujemy się na jakiś układ polityczny, który będzie nie do ruszenia przez kolejne 4 czy 5 lat. Powtarzam – w „Polsce naszych marzeń” każda osoba pełniąca ważniejszą funkcję publiczną (premier, prezydent, poseł, prokurator generalny, burmistrz, itp.) jest CAŁY CZAS na łasce swoich wyborców i w każdej chwili może zostać automatycznie odwołana, jeśli ponad 50% społeczeństwa przestanie jej ufać.
Bo to jest chore, żeby taka osoba, której nie akceptuje ponad połowa społeczeństwa była nadal przedstawicielem takiego społeczeństwa!
Drugą kluczową sprawą, oprócz bezpośredniego podlegania woli wyborców – jest całkowita NIEZALEŻNOŚĆ poszczególnych „działów” służby publicznej od siebie nawzajem. Koniec z mafią partyjną i rządzącą sitwą.
Dziś jest tak, że partia która wygra wybory lub prezydent mianuje inne funkcje publiczne, takie jak choćby prokurator generalny. A przecież to jest jawna kpina, żeby osoba mająca KONTROLOWAĆ m.in. prezydenta czy premiera była przez nich „zatrudniana” (mianowana) !!!
Czy ktoś jeszcze się dziwi, że w Polsce rządzi ciągle pewna „grupa trzymająca władzę” mimo zmian układu w sejmie??!! Przecież tych ludzi NIKT nie kontroluje, do tego mają immunitety – to jak niby ma być dobrze, skoro to jest raj dla cwaniaków i pospolitych przestępców bez skrupułów – nad którymi nie ma absolutnie ŻADNEJ kontroli!
Te rządzące watahy czasem się nawzajem dożynają – stąd czasem „wybucha” jakaś „afera” hazardowa, gruntowa czy inna – ale to jest tylko promil tego co się tam na górze dzieje poza jakąkolwiek kontrolą.
Ale to, że obecna rzeczywistość jest chora – chyba wszycsy widzimy – wrócę więc do mojej propozycji innej organizacji państwa. W „Polsce naszych marzeń”, ponieważ wszystkie najważniejsze funkcje publiczne są obsadzane w wyborach bezpośrednich przez nas, społeczeństwo – to nie istnieją partyjne ani służbowe powiązania między nimi.
Innymi słowy np. Prokurator Generalny NIE PODLEGA prezydentowi czy premierowi – ale ma ICH pilnować i patrzeć im na ręce – bo po to jest, aby nadzorować przestrzeganie prawa w państwie.
To dlatego między innymi rzeczywista WŁADZA należy ciągle do suwerena, do społeczeństwa – bo to my wybieramy szefów poszczególnych działów aparatu państwa (i przypominam, w każdej chwili to my możemy ich zwolnić z pełnionej funkcji!)
Idąc dalej, rozróżniamy jakby „działy” służby publicznej (jest to analogia klasycznego „trójpodziału władzy”), które są od siebie zupełnie niezależne, i tak mamy:
– Służbę publiczną o charakterze porządkowym (Policja, prokuratura, wojsko) – której zadaniem jest stanie na straży prawa – a więc bezpieczeństwa nas wszystkich (wewnętrznego i zewnętrznego)
– Służbę publiczną zarządzającą – to jest odpowiednik tego, co dziś nazywamy „władzą” a więc burmistrzowie, prezydenci miast, premier, prezydent, itp. Ich zadaniem jest ZARZĄDZANIE naszym wspólnym państwem, w tym sensie, że są ODPOWIEDZIALNI za jak najlepsze i najsprawniejsze realizowanie powierzonych przez SPOŁECZNOŚĆ zadań i obsługę społeczeństwa.
– Służbę publiczną Mężów Zaufania – nie mają żadnych innych kompetencji poza jedną: NADZOROWAĆ i kontrolować wszystkich naszych przedstawicieli pełniących funkcje publiczne – i INFORMOWAĆ nas, swoich rodaków – o wszelkich wątpliwościach co do pracy i praworządności naszych przedstawicieli. Mąż zaufania jest jak „prawa ręka suwerena” – czyli nas – tzn. sam nie wydaje żadnych decyzji czy poleceń – ale każdy funkcjonariusz służby publicznej musi się przed nim rozliczać ze swojej pracy (odpowiadać a wszystkie pytania, udostępnić wszystkie służbowe dokumenty, korespondencję, itp.)
Mąż zaufanie natomiast – informuje społeczeństw o wszystkich zaobserwowanych alarmujących sygnałach. Mężowie Zaufania to najbardziej rozproszona struktura (tzn. nie hierarchiczna) – w tym sensie, że Mężowie Zaufania również muszą się rozliczać ze swojej pracy przed innymi Mężami Zaufania.
Ten dział służby publicznej jest gwarantem TRANSPARENTNOŚCI poczynań naszych przedstawicieli, których sobie wybieramy.
– Ostatnim niezależnym „działem” jest służba publiczna o charakterze rozstrzygającym – a tym samym prawotwórczym. Są to oczywiście SĄDY (również podlegający takiej samej kontroli społecznej) – i jest to de facto jedyna prawdziwa WŁADZA w kraju – w tym sensie, że
SĄDY rozstrzygają spory i wydają wyroki.
(na podstawie m.in. tego fragmentu „konstytucji”, który zapisałem powyżej a który definiuje priorytetową rolę prawa i państwa)
To sędziowie rozstrzygają co jest nieuczciwym działaniem – a tym samym tworzą de facto prawo szczegółowe.
Jest to jedyna rzeczywista władza w rękach naszych przedstawicieli – którzy cały czas pozostają pod naszą kontrolą – bowiem ostatecznym WŁADCĄ w kraju pozostaje suweren, czyli my – Naród Polski – na szczeblu krajowym oraz społeczność lokalna na poziomie niższym.
Naród sprawuje włądzę nad sobą w sposób BEZPOŚREDNI, tzn. sami podejmujemy wspólnie decyzje w procedurze przypominającej referendum (O tej procedurze będzie w osobnej notce).
Z tym, że oczywiście takich decyzji nie podejmuje żadna „większość” 51% – która jest de facto połową społeczeństwa – a nie większością – tylko decydujemy o tym wspólnie, wszyscy, solidarnie, prawdziwą większością.
To bardzo ważne rozróżnienie dwóch typów decyzji społeczeństwa:
1) wybór np. Prezydenta – musi się dokonać przeważającą większością – tzn. 51% jest wystarczające – bo kogoś na Prezydenta wybrać trzeba.
2) Ale np. decyzja o podwyższeniu podatków czy wypowiedzeniu wojny – to nie jest dezycja typu, że „komuś wypowiedzieć wojnę trzeba więc niech 51% zdecyduje komu”.
To jest decyzja CZY wypowiedzieć wojnę, w ogóle.
Jest to ZMIANA jakiegoś znanego stanu, ustalonego porządku prawnego – i na taką zmianę musimy zgodzić się WSZYSCY (realnie mówimy oczywiście o większości 80-90% społeczeńśtwa – aby wykluczyć sabotaż)
Na przykład, gdyby ktoś wpadł dzisiaj na pomysł, że kilkuset tysięczne odprawy dla prezesów spółek skarbu państwa są niedopuszczalne – albo, że premier jest w ogóle nie potrzebny – to w „Polsce naszych marzeń” społeczeństwo MOŻE taką decyzję podjąć, wspólnie (większością 80%)
Ma do tego narzędzie.
I nie potrzebuje na to niczyjej zgody! (patrz sprawa ACTA lub podwyższenia wieku emerytalnego)
Takie referendum odbywa się automatycznie – po zebraniu odpowiedniej liczby podpisów popierających. (Czuwają nad tym Mężowie Zaufania)
Przy czym referendum to nie jest „sondaż” społeczny dla idiotów, typu: „czy jesteś za tym aby żyło się lepiej” – tylko ma formę proponowanej, KONKRETNEJ decyzji, pod którą podpisują się obywatele. (popierając ją lub nie)
Na tym kończę na dzisiaj – c.d.n.
PS. Jeśli zainteresowała Cię, drogi Czytelniku, ta nowa wizja państwowości, jeśli bliska jest Ci taka „Polska naszych marzeń” – proszę, nie bądź bierny. Powiedz o niej znajomym, podeślij im linka do tego artykułu lub do mojego bloga. Zrób cokolwiek, żeby ją spopularyzować. Z góry dziękuję!
Kolejny wspaniały tekst budzący nadzieję i odpowiedzialność. Trudno dodać coś od siebie. Od początku jego lektury szykowałem się do zabrania głosu w sprawie jedynej władzy w Państwie – władzy Suwerena, ale okazało się, że w dalszym ciągu i o tym było dobitnie napisane.
Jest jednak coś, co chciałbym podkreślić:
Podkreślam od razu, że jakość SŁUŻBY PUBLICZNEJ Mężów Zaufania i siła ich uprawnień przez sam Naród, oraz powierzonych im środków są tym, co najważniejsze dla istnienia demokracji w ogóle, nie tylko w “Polsce Naszych Marzeń”.
Zwłaszcza chodzi mi o te powierzone im środki, czyli w pierwszym rzędzie MEDIA, nie tylko państwowe, ale i wszelkie nadające na rynek publiczny w tematach politycznych. One muszą mówić głosem Mężów Zaufania, głosem PRAWDY, głosem roztropnej troski o dobro wspólne Narodu, a nie głosem propagandy zwodniczych iluzji, nie głosem sabotażu tego, co prospołeczne, nie głosem przestępców realizujących wolę faszystowskich “czwartej medialnej i piątej ekonomicznej”.
Pozdrawiam
– czy prawie to samo, czy tylko mniej więcej ;)
…Marzenia piękne, Freedomie… Pełna zgoda…
Tylko moim zdaniem z tymi procentami coś nie tak – albo czegoś nie zrozumiałem.
Zastrzegam: jako Warszawiak mogę mieć uraz w związku z wrześniowym referendum
o odwołanie naszej Prezydent.
I teraz wyobraź sobie taką sytuację: jest to referendum, 2 pytania: wywalić/zostawić.
Na referendum przychodzi JEDNA osoba. Głosuje za odwołaniem.
Nikomu więcej nie chciało się czterech liter ruszyć.
Powinna wylecieć ze stanowiska, czy nie?
Jeżeli WYBORY są wazne niezależnie od frekwencji, to czy nie sądzisz, że tak samo powinno byc przy referendach?
Mam wrażenie, Freedomie, że w naszej rzeczywistości akcenty rozłożone są nieco inaczej. To chyba nie to, że “na taką zmianę musimy się WSZYSCY zgodzić”, natomiast jak tych WSZYSTKICH po pierwsze namówić do oddania głosu, po drugie najpierw ich wyedukować, żeby faktycznie wiedzieli za czym lub przeciw czemu głosują.
Jeszcze drobiażdżek: jak Rząd Cię spyta w referendum o np podniesienie/obniżenie podatków, to na pewno zrobi to w taki sposób, że będziesz miał wybór (przepraszam za wyświechtaną frazeologię) jak między dżumą a cholerą. Rezultat: zagłosujesz nogami.
Pozdrowienia – i tak na przekór optymistyczne.