Kryzys polskich relacji międzyludzkich

35zgk8wtides

Dziś podejmę rozważania na bardzo ciekawy, według mnie temat. I co ciekawsze, do podjęcia tego problemu zainspirowały mnie wypowiedzi po wrogiej nam, lewej scenie debaty publicznej, która tę sprawę zauważyła.  O co chodzi? Kwestia dotyczy w szczególności młodego pokolenia, ale też nie omija starszych. Otóż Polacy w pewnym momencie zamknęli się we własnych domach. Swoje kontakty międzyludzkie ograniczają tylko do najbliższej rodziny i wąskiego kręgu przyjaciół. Stali się tak gburowaci, że nawet nie pozdrawiają się w swoich klatkach schodowych. Dlaczego tak się stało?

Pamiętam rozmowę telewizyjną z Jerzym Owsiakiem kilka lat temu. Zostawmy na razie na boku krytykę jego działań, bądź stylu działania, bo chodzi mi o zupełnie inną rzecz, którą on dostrzegł. Owsiak, pytany o to dlaczego organizuje Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, odparł, że to nie tylko kwestia pomocy chorym dzieciom. Stwierdził, że on musi coś zrobić, by złączyć Polaków w jakimś wspólnym celu. Pobudzić do działania w grupie, do serdeczności, do otwartości, do optymizmu. Bo na co dzień coś się z nami zepsuło. Nie odzywamy się do siebie w pociągach, nie służymy pomocą w drobnych sprawach, nie mówimy “dzień dobry” do znajomych z bloku-tłumaczył pupil mainstreamu.

I rzeczywiście, Owsiak chyba się nie mylił. Opowieści starszego pokolenia, czy lektura niektórych artykułów prasowych nie zostawiają złudzeń. Dawniej, Polacy byli bardziej serdecznie do siebie nastawieni. Na wsiach wszyscy się znali. W miejskich blokowiskach każdy każdemu się kłaniał, czasem nawiązywano sąsiedzkie znajomości na lata. Nie było nigdy problemu, aby po sąsiedzku pożyczyć sól, cukier, obejrzeć wspólnie telewizję. W kamienicach było jeszcze weselej, gdyż często rozmawiano grupami w bramach. Zarówno na te tematy wielkie jak i mniejsze. Dzieci dorosłych również łączyły się w paczki znajomych i spędzały całe dnie “na dworze”. Co więcej, pamiętam to z lat mojej młodości, niemal co weekend spotykano się ze swoją dalszą rodziną, lub rodziną znajomych z okolicy. Ludzie byli też bardziej otwarci na siebie, gdyż rozmawiano z nieznajomymi w pociągach i autobusach, przed sklepem, na rynku, czasem w kolejce, na poczcie czy po Mszy Świętej.

Jak jest dzisiaj? “Portal parówkowy” narzeka na brak dobrego wychowania wśród “lemingów”, czyli młodych mieszkańców nowych budynków w większych miastach. Już sam fakt, że mieszkają w “osiedlach zamkniętych” lub odgradzają się wysokim na dwa metry płotem, o tej ucieczce od ludzi świadczy. Ale i w środku tych osiedli są mało uprzejmi. Mają się nie odzywać do ciecia w wejściu, nie mówią “dzień dobry” swoim sąsiadom. Ba, nawet nie patrzą im w oczy lub odburkują coś niegrzecznego na tego typu “zaczepkę” zacofanego, dobrze wychowanego leminga. Wieś natomiast jakoś się broni, ale niedoczekanie… Tam też wkraczają lemingi szukające ciszy i spokoju z dala od zgiełku i domów z betonu. I w żaden sposób nie asymilują się z miejscową “ludnością tubylczą”, która najlepiej żeby nie istniała. Życie akademickie, które powoli za mną, też było inne, niż sobie wyobrażałem. Relacje między mieszkańcami mojego akademika żyjącymi w bliskim sąsiedztwie były bardzo chłodne. Rzadko nawet prowadzono konwersacje we wspólnej kuchni.

Warto zwrócić uwagę, że problem nie dotyczy tylko młodego pokolenia. Zanik relacji międzyludzkich widzę też na przykładzie własnej rodziny. Rodzice, którzy odwiedzali się z pewnymi ludźmi dawniej, dziś widzą się z nimi tylko od święta. I tak jest podobno w większości polskich domów w których “nie ma czasu” na kontakty z bliskimi. Zanik relacji widzę też choćby w przedziałach pociągów, w których kiedyś podobno prowadzono ożywione dyskusje z nieznajomymi. Dziś ludzie siedzą kurczowo z oczami wpatrzonymi w okno, telefon komórkowy, bądź gazetę. Jak jest natomiast z dzisiejszą młodzieżą? Zamiast przesiadywać całe dnie na grach i zabawach na otwartej przestrzeni przesiadują całe dnie na grach i zabawach przed ekranem komputera.

Oczywiście, jestem pewien, że nadmiernie generalizuję. Wiem, że nadal sporo jest osób otwartych, uprzejmych i pomocnych wobec sąsiada, czy nieznajomego. Sporo jest lemingów, które są serdeczne wobec przyjaciół. Sporo jest rodzin, które wciąż się odwiedzają. Sporo jest dzieciaków, które rozrabiają na podwórkach i grają w piłkę do zmroku. Ale jednak coś się w nas Polakach zmieniło na gorsze w tym względzie. I nie mogę tego zrozumieć, co tak naprawdę spowodowało taki stan rzeczy. Dlaczego od siebie uciekamy, dlaczego nie chcemy znać swoich sąsiadów, dlaczego jesteśmy wobec siebie tak nieufni i nieuprzejmi? Przecież jeszcze niedawno było inaczej.

Czy mają państwo podobne zdanie, co ja? Czy wiedzą państwo, dlaczego do tego doszło? A może to teraz jest normalnie, a wtedy było nienormalnie? A może to ten ciągły wyścig szczurów nauczył nas takiego zobojętnienia wobec innych? A może doznajemy od drugiego człowieka tyle krzywd w trakcie nerwowego dnia w pracy, czy w szkole, że nie możemy patrzeć ze złości i na inne osoby widząc w nich z góry zapiekłych wrogów? A może ludzie pragną żyć w takiej izolacji od drugiego człowieka…

 

Źródło grafiki: http://www.twojaeuropa.pl/images/cache/35zgk8wtides.jpg

O autorze: Migorr

Jestem równolatkiem tworu zwanego "Trzecią Rzeczpospolitą". Moje marzenie: Aby jej kres, którego konsekwencją będzie budowa Wolnej Polski nastąpił jeszcze za mojego życia.