Obywatele są oszukiwani przez aparat państwowy na ok. 100 mld zł rocznie. Obecny system podatkowy służy wyłudzaniu pieniędzy od podatników na kwotę rzędu 30% budżetu rocznie.
(obiecana kontynuacja poprzedniego wpisu pt. “Jak władza oszukuje obywateli na 100 mld zł rocznie”)
System podatkowy pozwala politykom oszukiwać i wyłudzać od społeczeństwa ok 1/3 pieniędzy więcej – niż wynika to z potrzeb państwa. W przypadku Polski, której budżet wynosi ok. 300 mld zł – jest to kwota rzędu 100 mld zł. Na tyle jesteśmy oszukiwani i naciągani przez polityczną sitwę odpowiedzialną za kształt systemu podatkowego.
I zmiana władzy niczego tu nie zmieni – bo nie chodzi tu o „złe gospodarowanie”, które można poprawić – tylko o samą konstrukcję obecnego systemu podatkowego – która jest wadliwa ponieważ z definicji, matematycznie zawyża fikcyjnie wydatki (budżet), czyli podatki są wyższe niż potrzeby państwa – a ta nadwyżka ukryta w systemie podatkowym jest dzielona między „swoich” wewnątrz partyjno-politycznego układu wzajemnych powiązań zagnieżdżonego w strukturach państwa, podczas gdy na rzeczywiste potrzeby państwa niby brakuje pieniędzy.
Jest to swego rodzaju genetyczne “oszustwo” współczesnego systemu podatkowego – i będzie ono miało miejscie NAWET GDYBY wszyscy politycy i urzędnicy byli uczciwi !!! (bo to oszustwo zawarte jest w samym obecnym systemie podatkowym)
Co więcej nawet gdyby państwo ograniczyło się tylko do niezbędnych wydatków, ilość urzędników i wydatków byłaby minimalna – i wszyscy byliby na wskroś uczciwi – to i tak obecny system podatkowy wygeneruje BŁĄD podwyższający sztucznie podatki/wydatki państwa!
Powtarzam – to jest matematyczny “bug” w systemie podatkowym – a nie wynik takiego czy innego gospodarowania pieniędzmi przez jedną czy drugą ekipę rządzącą.
Ten matematyczny błąd jest w KAŻDYM systemie podatkowym opartym na opodatkowaniu zarobków (PIT, CIT i ZUS’y) i wydatków (VAT, akcyza, itp.) – czyli tam gdzie opodatkowane jest zarówno zarabianie jak i wydawanie pieniędzy.
Nawet przy najlepszych intencjach, przy tak skonstruowanym systemie podatkowym – jeśli rzeczywiste potrzeby podatkowe państwa wynoszą X – to taki wadliwy system podatkowy WYMUSZA i tak zwiększenie podatków grubo powyżej kwoty X – i ta nadwyżka „do podziału” zostająca w budżecie jest powodem, dla którego wszyscy obecni politycy rączka w rączkę stoją na straży tak skonstruowanego systemu podatkowego, mimo że przed kamerami udają przeciwników.
Dowód matematyczny:
Dla ułatwienia i klarowności obliczeń rozważmy „okrągłe” proporcje czyli np. sytuację, gdzie:
– 1/5 społeczeństwa (20%) stanowi „sektor publiczny” tzn. pobiera pieniądze z budżetu (urzędnicy, politycy, służby, policja, wojsko, itp.),
– a pozostałe 4/5 (czyli 80%) społeczeństwa wkłada pieniądze do budżetu, czyli musi zrzucić się na ten budżet w podatkach.
Sytuacja wygląda więc w rzeczywistości tak (uśredniając zarobki i podatki), że aby ludzie, którzy dostają pensję lub dostają pieniądze z budżetu (1/5 społeczeństwa) zarabiali średnio tyle samo co ci, którzy pracują prywatnie i będą finansować ten budżet płacąc podatki (4/5 społeczeństwa) – wystarczą podatki na poziomie 20%.
Wówczas – jak na rysunku poniżej – średnio z każdych 100 zł “prywaciarze” oddają 20 zł w podatkach, zostaje im 80 zł na rękę, i te podatki pozwalają wypłacić każdemu z „sektora publicznego” również średnio po 80 zł na rękę. (20 x 8 = 160, 160 na 2 = 80)
Rzeczywiste potrzeby państwa w tym przypadku to 160, powiedzmy że mówimy o miliardach zł.
Ale spójrzmy co się stanie (kolejny rysunek poniżej), jeśli wprowadzimy obecny system podatkowy do powyższej sytuacji.
Nasz przykładowy „sektor publiczny”, czyli 1/5 społeczeństwa nie może po prostu dostać 160 mld zł do podziału na rękę, tylko musi dostać więcej, żeby zapłacić fikcyjne podatki.
Musi dostać pensję brutto – a nie netto – oraz co ważniejsze z pensji netto musi zapłacić VAT (i akcyzę) za każdym razem kiedy wydaje pieniądze!!!
Zatem ze 160 mld zł realnych potrzeb państwa – robi się nagle 200 mld, tylko dlatego, że system jest tak skonstruowany, że pobiera ponownie podatki od pensji, które pochodzą już z podatków!!!
„Prywaciarze” płacą podatki nie tyko na pensje „budżetówki”, ale dodatkowo na podatki, które system pobiera również od „budżetówki”!!!
Mało tego, proszę spojrzeć na rysunek poniżej – w takiej sytuacji zwiększają się obciążenia podatkowe aż o 5% !!! (z 20 do 25% – żeby zamiast 160 zebrać 200 mld) – i wszyscy – ŁĄCZNIE z „budżetówką”! – na tym tracą bo dostają teraz do ręki nie 80 – a już tylko 75% swojej pensji.
Czyli na rzeczywiste potrzeby państwa – które normalnie wynoszą w naszym przykładzie 160mld zł –brakuje pieniędzy i wydaje się tylko 150 mld zł – ale zbiera się od prywaciarzy w podatkach nie 150 – a 200 mld zł!
Tylko dlatego, że wprowadziliśmy obłudny, głupi i szkodliwy system podatkowy, opodatkowując zarówno zarabianie jak i wydawanie pieniędzy.
I co się okazuje, że z zabranych ludziom 200 mld, wydaliśmy na rzeczywiste potrzeby państwa 150 mld zł – a 50 mld zł wróciło/zostało „po cichu” do podziału „pod stołem”, taka magiczna kieszonka w budżecie, z której premier i prezydent mogą np. wyczarować 45 mln na nagrody dla swoich ludzi, podczas gdy szpital dziecięcy przestaje przyjmować chore dzieci bo ma 5 mln zł długów!!!
Rozumiecie już, Kochani? Widzicie to?
W rzeczywistości zabrano nam, obywatelom 200 mld zł, na potrzeby państwa przeznaczono 150mld zł – a 50 mld można wydać na cokolwiek, np. na nagrody i premie dla “swoich ludzi”, odprawy dla prezesów spółek skarbu państwa albo płacąc „swoim” 4 razy więcej za budowę stadionu, informatyzację ZUSu, lub inne „inwestycje”.
Ale to jeszcze nie cały przekręt! Bo przecież na papierze, mamy teraz „wpływy” podatkowe 250 mld zł (25% z 100 x 10) – a wydatki 200 mld zł (2 x 100 mld „brutto”). Na papierze oczywiście zatem też mamy te same 50 mld zł magicznej różnicy – z tym, że ta kwota jest już prawdziwa, a nie tylko na papierze. To prawdziwe pieniądze, odebrane nam niepotrzebnie, które politycy „muszą” na coś wydać „skoro już się te pieniądze w budżecie znalazły”
Widzicie już całość obrazu, Drodzy Czytelnicy?
Budżet na papierze wynosi 250 mld zł – mimo, że na rzeczywiste potrzeby państwa od których zaczęliśmy wydaje się tylko 150 mld zł – podczas gdy w podatkach naprawdę zbiera się 50 mld więcej, które trafiają „pod stołem” do dyspozycji „wspaniałomyślnych polityków”, którzy tylko obiecują, obiecują i obiecują…
Podkreślam:
150 mld zł – tyle idzie na rzeczywiste potrzeby państwa,
160 mld zł – tyle powinno pójść na rzeczywiste potrzeby państwa,
200 mld zł – tyle jest rzeczywiście zabierane społeczeństwu w podatkach
250 mld zł – taki jest budżet na papierze
250 – 150 = 100 mld zł ROZBIEŻNOŚCI między tym co uchwala sejm a rzeczywistymi wydatkami państwa !!!
Przypominam, że taka wychodzi rozbieżność w przypadku gdy z budżetu czerpie 1/5 społeczeństwa, a na budżet łoży 4/5 społeczeństwa. A jak jest naprawdę dzisiaj w Polsce?
1/3 osób zatrudnionych na umowę o pracę pracuje w sektorze publicznym – czyli ich pensje pochodzą z pieniędzy publicznych, czyli z podatków.
1/5 społeczeństwa to emeryci, renciści i inni beneficjenci budżetu – czyli również osoby, które obecnie dostają pieniądze od „państwa” – a nie łożą na państwo.
Również 1/5 społeczeństwa to osoby nieletnie, które nie zarabiają jeszcze na siebie, a więc również nie wkładają nic do budżetu.
To kto zostaje do łożenia na państwo? Ok 45% procent społeczeństwa.
45% społeczeństwa płaci podatki, 20% społeczeństwa to nieletni – a 35% społeczeństwa czerpie z pieniędzy publicznych.
(a tak naprawdę z pieniędzy odebranych w podatkach tym pierwszym 45% – które to pieniądze „sprytnie” nazywa się „publicznymi” – ale to taka uwaga na marginesie)
Taka jest mniej więcej proporcja płacących podatki do opłacanych z podatków we współczesnej Polsce w tym wadliwym systemie podatkowym, o którym pisałem powyżej
(proporcja nie 4 do 1 (80 do 20 procent społeczeństwa) jak w powyższym przykładzie – tylko 1,3 do 1!!! – (tj. 45 do 35 procent społeczeństwa)
Proszę sobie samemu oszacować na ile w takiej systuacji oszukują nas politycy na budżecie dzięki oszustwie i hipokryzji systemu podatkowego – który matematycznie generuje FIKCYJNE wydatki państwa, na które płacimy prawidzwe pieniądze w kwocie dziesiątków miliardów zł rocznie…
PS. Dla ułatwienia zrozumienia tego problemu (nie każdy lubi cyfry, wzory i schematy) podam jeszcze obrazowy Dowód praktyczny:
– rzeczywiste potrzeby państwa to np. wypłata emerytur – ale biedni emeryci z tego co dostaną muszą przecież zapłacić podatek VAT – cokolwiek by sobie nie kupili !!!
Tak więc państwo zabiera podatnikom na wypłatę emerytur kwotę X – ale 23% tej kwoty aparat państwowy spowrotem zabiera emerytom w postaci VAT’u.
Czyli podatnikom odbiera się 100% na potrzeby emerytalne – ale do emerytów trafia tylko 77% – a 23% wraca do budżetu i już jest co dzielić między “swoich” np. w postaci premii i nagród dla pracowników kancelarii premiera/prezydenta/burmistsza/itd.
…a przecież zarówno podatnicy jak i emeryci mogli by mieć więcej, być bogatsi – gdyby zmienić ten chory i obłudny system podatkowy. Zamiast płacić 100% podatnicy mogli by płacić np 85% – i emeryci mogliby dostawać wówczas te całe 85% – zamiast 77% jak obecnie – i WSZYSCY ŻYLIBY DOSTATNIEJ!
(oczywiście poza polityczną sitwą, czyli układem żerującym na Polskich obywatelach i naszej nieświadomości)
Szanowny Freedom, wydaje mi się, że popełniasz błąd w swoim rozumowaniu.
Porównujesz w swoich przykładach dwie sytuacje:
1. Jedynym wydatkiem budżetu są pensje netto pracowników budżetowych (rysunek 1). W tym przykładzie nie ma VATu. Wydatki budżetu to 160 mld netto.
2. Wydatki budżetowe są większe o 50 mld zł, czyli pieniądze wydawane są jeszcze na inne rzeczy (powiedzmy, że marnotrawione). W tym przykładzie jest już VAT. Wydatki budżetu brutto wynoszą 200 mld. brutto.
Winowajcą marnotrawstwa i zawyżonych podatków staje się dla Ciebie podatek VAT, generujący “błąd mateamtyczny systemu”. Według mnie marnotrawienie pieniędzy w przykładzie 2. na kwotę 50 mld nie jest, ani “błędem matematycznym systemu”, ani nie jest skutkiem istnienia podatku VAT. Przyczyną większej kwoty ściąganej od “prywaciarzy” jest pazerność i/lub niegospodarność osób, które w administracji zarządzają tymi pieniędzmi i chcą wydawać nie swoje pieniądze na swoje potrzeby, o których w pierwszym Twoim przykładzie nie było mowy. Ponadto porównujesz ze sobą kwoty netto i brutto.
Według mnie można zrezygnować z wydawania tych 50 mld., obniżyć stawki podatkowe doprowadzając do sytuacji, w której mamy jednocześnie podatek PIT i VAT (błąd matematyczny?), a zarazem kwota podatków pobranych od “prywaciarzy” będzie taka jak w pierwszym przykładzie.
Przyjacielu, na tym właśnie polega błąd obecnego systemu podatkowego:
(każdego systemu podatkowego który opodatkowuje zarówno zarabianie jak i wydawanie pieniędzy)
Napisałeś:
> W tym przykładzie nie ma VATu.
Otóż właśnie w praktyce nie może “nie być” VATu! To jest ten absurd, to jest ten fundamentalny błąd.
Odnośnie sytuacji pierwszej o której piszesz – Jeśli jedynym wydatkiem są pensje netto pracowników budżetowych (rys.1) czyli 160 mld – to obecny system podatkowy ZABIERZE podatnikom 200 mld zł na ten cel!
Dokładnie o tym jest mój wpis.
Zaplanuj dowolne wydatki, dowolny budżet – i spróbuj go zrealizować obecnym systemem podatkowym: ZAWSZE zabierzesz ludziom więcej, niż zaplanowałeś – bo tak jest skonstruowany ten chory system podatkowy.
Żeby zebrać/wydać 160 mld zł – jak w przykładzie pierwszym – MUSISZ ściągnąć 200 mld w obecnym systemie podatkowym – z czego 50 mld zostanie – lub wróci (jak kto woli) do budżetu.
Dokładnie o tym jest mój wpis – że to jest chore – to obłuda, hipokryzja i głupota – a raczej jestem pewien, że to oszustwo – bo zwykli ludzie mogą tego nie rozumieć – ale sitwa która siedzi przy kasie doskonale rozumie i zna ten mechanizm – bo mają z nim do czynienia w praktyce!
I powtarzam – to jest błąd systemowy. Nikt go nie zlikwiduje przy obecnym systemie podatkowym – trzeba całkowicie zmienić system podatkowy na normalny i uczciwy.
:)
Pozdrawiam
Panie Freedomie.
Liczy Pan – z wielkim rozgorączkowaniem – pieniądze nie swojego państwa. A do tego nic nie znaczące grosze. I nie mające pokrycia.
Witam,
Tak jak pisałem pod pierwszą częścią artykułu – zrobiłem sobie model budżetu z dziennymi przepływami pieniężnymi. Wydaje mi się, że Freedom popełnia tu błąd patrząc na przychody i wydatki budżetowe jakby miały one miejsce raz w ciągu roku. Gdy spojrzymy na to ciągle nie ma efektu wracającego “ukrytego” podatku. Dla uproszczenia – sfera nie-budżetowa płaci na pensje netto (bez VAT) budżetówki, a budżetówka płaci za resztę (wpłaca do budżetu dokładnie tyle ile dostanie na podatki). Nie ma jednak takiej sytuacji, że nie-budżetowi płacą na PIT i VAT sfery budżetowej.
Pozdrawiam
Jestem raczej pewien, że wiem co mówię ;)
I ubolewam, że nie mam daru pisania tak klarownie żeby wszystko było jasne i zrozumiałe od razu.
Otóż:
> patrząc na przychody i wydatki budżetowe jakby miały one miejsce
> raz w ciągu roku
niezależnie od tego jak spojrzymy na wpływy podatkowe i wydatki państwa (rocznie, miesięcznie czy dziennie) sytuacja wygląda tak samo: państwo musi mieć w chwili np. wypłaty pensji i emerytur tyle pieniędzy, żeby wypłacić te pensje i emerytury POWIĘKSZONE o podatki, które za chwile będzie z powrotem zabierać z tych pensji i emerytur – a są to podatki fikcyjne wynikające tylko z tego, że taki idiotyczny system podatkowy jest obowiązujący.
Krótko mówiąc, państwo musi zabrać podatnikom więcej niż w rzeczywistości wyda – z powodu takiego – a nie innego systemu podatkowego.
> sfera nie-budżetowa płaci na pensje netto (bez VAT) budżetówki,
> a budżetówka płaci za resztę (wpłaca do budżetu dokładnie tyle
> ile dostanie na podatki).
W uproszczeniu – Skoro podatnicy płacą tylko na pensje netto – to skąd się biorą te pieniądze, które budżetówka dostaje “na podatki”? (żeby wpłacić tyle co dostała na podatki)?
Poza tym w tym zdaniu jest dowód na brak zrozumienia – przecież budżetówka za nic nie płaci – tylko jej się płaci !!!
Budżetówka nie płaci podatków – tylko z nich żyje.
Tak jak to przedstawiają schematy – z finansowego punktu widzenia państwo to tylko dwie grupy osób: ci którzy płacą podatki (finansują wydatki państwa) – i ci którzy żyją z podatków innych (beneficjenci wydatków państwa.
Każdy z nas jest albo w jednej – albo w drugiej grupie osób – per saldo – natomiast wadliwy system podatkowy sprawia – że WSZYSCY NA TYM TRACIMY poza sitwą, która nasze pieniądze dzieli między swoich korzystając z uprzywilejowanej pozycji względem reszty społeczeństwa.
pozdrawiam
Nie, kochany Panie KaroluJózefie,
liczę nasze pieniądze, wyliczam niedolę moich rodaków, szacuję ogrom naszego niewolnictwa ekonomicznego.
Niezależnie od tego kto okupuje nasz kraj – okupuje NAS i odbiera NAM i prowadzi do NASZEJ nędzy (naszej, naszych bliskich, naszych bliźnich)
Tłumaczę i wyjaśniam
– dlaczego emerytów nie stać na leki.
– dlaczego musimy pracować 40 godzin tygodniowo do 67 roku życia – mimo, że postęp jest tak duży – że moglibysmy pracować 4 godziny dziennie i żyć na takim samym poziomie.
– dlaczego ludzie umierają czekając na specjalistyczne zabiegi w kilkumiesięcznych kolejkach, bo “kontrakty się w NFZ skończyłyu na ten rok” – podczas gdy urzędnicy dostają nagrody i premie
– dlaczego większość Polaków żyje od pierwszego do pierwszego, i nie potrafi przestać myśleć o pieniądzach, których ciągle im brakuje – mimo, że wszystkiego produkujemy w nadmiarze.
..itp. itd.
I to że państwo jest nie Polskie – a pieniądze nie mają żadnego pokrycia – nie ma absolutnie ŻADNEGO znaczenia dla prezentowanych przeze mnie ekonomicznych podstaw.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Może ja gdzieś popełniam błąd, ale na podstawie Twojego przykładu wychodzi mi coś takiego.
nie-budżetowi (prywaciarze)
wynagrodzenia brutto: 8×100 = 800
wynagrodzenie netto: 800-20% = 640
podatki: 160
podatki miesięcznie: 160 / 12 = 13,3
budżetowi (urzędnicy)
wynagrodzenia brutto: 2×100 = 200
wynagrodzenia brutto miesięcznie: 200 / 12 = 16,6
bilans za styczeń
13,3 wpłynęło jako podatki
16,3 chcemy zapłacić jako pensje brutto
brakuje 3,3
Jeśli w budżecie jest taka kwota, można ją przeznaczyć na pensje brutto i momentalnie odzyskać jako podatek zapłacony przez budżetowych.
Jeśli nie mamy do dyspozycji takiej kwoty pieniędzy w budżecie, można je pożyczyć i momentalnie spłacić. Mały koszt kredytu.
W najgorszym przypadku, trzeba je ściągnąć od podatników, ale to 3,3 z pierwszego miesiąca wypłacone w pensjach brutto zostanie momentalnie odzyskane w formie podatku od nich, więc mamy już do dyspozycji kwotę, aby oficjalnie wypłacić budżetowym pensję brutto w następnych miesiącach i znowu momentalnie odzyskać podatek. W skali całego roku ściągnięta dodatkowo kwota to 3,3, czyli w sumie 163,3, a nie 200 jak podajesz. Gdzie popełniam błąd?
Ponadto nadal niezależną sprawą jest decyzja, czy te 3,3 zostanie wypłacone krewnym królika jako premie, przeznaczone na ciepłe posiłki dla bezdomnych, czy na remont kościołów.
Ma kluczowe.
Wypada nareszcie ustalić kto, bo chyba ostatni i jedyny czas ku temu.
I od tego trzeba zacząć. Bo to jest właśnie zaczęcie nie od – za przeproszeniem – d strony.
pozdrawiam również bardzo serdecznie
> Może ja gdzieś popełniam błąd
Tak.
Po pierwsze – właśnie sam doszedłeś do tego – co ja opisałem w notce. Tylko spojrzałeś na to zagadnienie od tyłu – i stąd pozorne różnice – czyli skutki z przyczynami się zamieniły. Ale ostatecznie doszedłeś do tego samego, poprawnego wniosku, cytuję:
>> bilans za styczeń
>> 13,3 wpłynęło jako podatki
>> 16,3 chcemy zapłacić jako pensje brutto
>> brakuje 3,3
No właśnie – zebrałeś 13,3 – bo tyle chcesz naprawdę wydać – ale potrzebujesz 16,6 i brakuje Ci 3,3 które musisz odebrać w ten czy inny sposób podatnikom – bo korzystasz z chorego systemu podatkowego.
3,3 z 13,3 to jest 25% – i ma się dokładnie tak jak 40 do 160 z mojego przykładu (potrzebowaliśmy 160 a musieliśmy zebrać w podatkach o 40 (25%) więcej po wprowadzeniu idiotycznego systemu podatkowego)
MAŁO TEGO, przecież podatki muszą być takie same dla wszystkich – więc jeśli podniesiesz podatki żeby zebrać brakujące 3,3 – to teraz pensja netto wyniesie MNIEJ niż 13,3.
Po drugie, budżet planuje się na rok – a nie na miesiąc czy tydzień – i dlatego planując wydatki ROCZNE na poziomie 200 – musisz zaplanować ROCZNE wpływy na poziomie 200 (a nie miesięczne na poziomie 16,6) – bo budżet – a więc i podatki (w tym defucyt – czyli zadłużenie) uchwala się raz na rok.
Po trzecie, sprowadzasz cały system czyli pół miliardową rzeszę urzędników oraz kilku milionowy sektor publiczny do jednoosobowego “architekta systemu” i zakładasz jego dobrą wolę, że on “nie chce ale musi” jakoś te podatki ściągnąć i chce to zrobić jak najtaniej – a to jest niedorzeczne i bardzo naiwne patrzenie na pieniądze.
Praktyka i doświadczenie pokazuje, że jak planowany jest budżet – to rozbieżność między planowanymi wpływami a wydatkami rośnie tylko w jedną stronę – DEFICYTU budżetowego i rosnących obciążeń podatkowych – a nie na odwrót.
Chodzi mi o to, że wydaje się wszystko co jest do wydania – albo i więcej niż można – BO O TO CHODZI rządzącej sitwie, żeby zwiększać wydatki budżetowe.
Nie było jeszcze w Polsce – albo i na świecie sytuacji, że jakiś rząd zaoszczędziłby cokolwiek i z tego tytułu OBNIŻYŁ PODATKI w kolejnym roku !!!
I po czwarte wreszcie, piszesz coś co mnie przeraża:
> można je pożyczyć i momentalnie spłacić. Mały koszt kredytu.
Przyjacielu Poruszycielu – czy Ty naprawdę chcesz mi powiedzieć, że uważasz, że jak rząd pożycza pieniądze – to znaczy, że te pieniądze spadają mu z nieba – i podatnicy nie muszą tego długu sfinasnować ???!!!
Bo jeśli tak, to by znaczyło, że odkryłeś coś wspaniałego – można by zlikwidować wszystkie podatki – i poprostu pożyczać pieniądze (mały koszt kredytu :) – skoro pożyczki nie muszą być finansowane przez podatników.
Wybacz mi ironię – ale naprawdę przeraża mnie, że ludzie mają takie pojęcie o finansowaniu państwa.
Przecież państwo ZAWSZE muszą finansować podatnicy – NIEZALEŻNIE od tego, jakich sztuczek księgowych użyje rząd, żeby pozyskać pieniądze. TO ZAWSZE będą pieniądze ODEBRANE podatnikom, całemu społeczeństwu.
Nie ma innej możliwości – bo nic z nieba nie spada rządowi…
Zadłużanie się państwa – to tylko inna forma podatku. Jak można nie zdawać sobie z tego sprawy?
Każdą złotówkę wydaną przez państo będą sobie musieli od ust odjąć podatnicy – czyli obywatele danego państwa.
Ani jedna złotówka w budżecie nie bierze się z kosmosu – każdą trzeba ODPRACOWAĆ.
Pozdrawiam i dobrej nocy.
> Ma kluczowe.
Nie wiem czy mnie Pan zrozumiał w takim razie.
Jeżeli jest Pan niewolnikiem – i musi Pan pracować 3 dni w tygodniu na utrzymanie swojego właściciela – to bez względu na to kto jest Pana włascicielem, jaką walutą się posługujecie, w jakim państwie żyjecie, i w czym ta waluta ma – lub nie ma – pokrycia – to fakt pozostaje faktem: musi Pan pracować 3 dni w tygodniu na swojego właśiciela.
Jeżeli złodziej odbiera Panu połowę tego co Pan ma – to też jest to fakt obiektywny – i nie ma znaczenia narodowość, płeć złodzieja ani co Pan konkretnie posiadał – bo w każdej konfiguracji fakt pozostaje faktem – odebrano Panu połowę tego co Pan posiadał.
Ja piszę o mechanizmach, zjawiskach i skutkach – a nie o ocenie intencji, zamiarów czy subiektywnych odczuciach “ofiar” tych mechanizmów.
System podatkowy oparty na opodatkowaniu transakcji pieniężnych (a więc zarabiania jak i wydawania pieniędzy) ZAWSZE generuje błąd zawyżający sztucznie obciążenia podatkowe – bo nieuniknione jest podwójne opodatkowywanie już raz ściągniętych podatków.
Koniec, krokpa :)
Tylko na to – i aż na to – chciałem zwrócić uwagę – bo to jest fakt.
Dobrej nocy
Szanowny Freedom, aby przejrzyście wytłumaczyć problem “ukrywanych pod stołem” 100 mld zł w swojej notce przyjąłeś pewien prosty model. W naszej rozmowie ja przyjmuję w całości Twój model i odkładam na bok to, że w rzeczywistości planowanie budżetu i system podatkowy wygląda zupełnie inaczej. Ty natomiast, odpowiadając na moje uwagi abstrahujesz od swojego modelu i odnosisz je do rzeczywistości twierdząc, że nie mam pojęcia o finansowaniu państwa. Pewnie nie mam o tym pojęcia, ale taki sposób rozmowy nie poprawi tego stanu rzeczy. Trzymajmy się Twojego modelu.
Napisałem już wcześniej, że jeśli mam w kasie 3,3 to nie muszę nikomu nic odbierać. Mając 3,3 w kasie dodaję je do zebranych z podatku 13,3 i mam razem 16,6. Wypłacam wynagrodzenia 16,6 brutto i pobieram od nich podatek, odzyskując momentalnie 3,3. Nadal mam w kasie tyle samo, bo kwota 3,3 tej kasy nie opuściła. Dlaczego upierasz się, że te 3,3 zawsze muszę w ten czy inny sposób odebrać podatnikom?
Przecież jedno drugiego nie wyklucza. Mogę zaplanować roczny budżet 200 i co miesiąc pobierać 16,6 co po roku da mi właśnie 200. Twój model bazuje na wynagrodzeniach, a one są wypłacane miesięcznie, a nie raz w roku.
Pół miliarda urzędników? W Polsce żyje 38,5 miliona ludzi. Ponadto, to nie ja sprowadzam, ale Ty sprowadziłeś te rzesze ludzi do 8 prywaciarzy i 2 urzędników. Nie odwołuj się nagle do miliardowych rzesz urzędników, jeśli analizujemy model z dwoma urzędnikami.
Tutaj właśnie mieszasz jak w mikserze dwie rzeczy: wadę systemu podatkowego ze złą wolą sitwy rządzącej. Pisałeś w notce, że oszustwo “będzie miało miejscie NAWET GDYBY wszyscy politycy i urzędnicy byli uczciwi !!! […] to i tak obecny system podatkowy wygeneruje BŁĄD podwyższający sztucznie podatki/wydatki państwa!” Oddzielmy więc nieuczciwość urzędników i skupmy się na tym błędzie systemu podatkowego, który będzie zawyżał podatki nawet gdyby wszyscy byli uczciwi. Chodzi nam chyba o to, aby system pozbawić tego błędu. Wtedy uczciwi urzędnicy będą mieli szansę nie zawyżać podatków, no nie?
Nie to chciałem Ci powiedzieć, co wyczytałeś z mojego zdania. Znowu nie trzymasz się analizowanego przykładu. Zebraliśmy w podatkach 13,3, a mamy wypłacić 16,6 brutto, więc brakuje 3,3. Kasa pusta, więc daję możliwość pożyczenia na chwilę z banku. Pożyczam 3,3 i wypłacam 16,6 z czego 3,3 momentalnie odzyskuję jako podatek i zwracam pożyczkę. Jaki jest koszt tej pożyczki? Jeśli to 3,3 pożyczyłbym na chwilę w swoim banku (NBP) koszt byłby zerowy (w rzeczywistości komuniści przemalowani na liberałów wpisali do konstytucji zakaz pożyczania z NBP). Mogę pożyczyć w banku komercyjnym, wtedy głównym kosztem takiej chwilówki jest prowizja, powiedzmy 2%, czyli kosztuje to 0,06. Ok, trzeba tę kwotę ściągnąć od podatnika (nie spada z nieba), ale Ty upierasz się, że trzeba od niego ściągnąć 3,3 zamiast 0,06. Które rozwiązanie jest lepsze dla podatnika?
Masz rację, wszystko się zgadza. Z żadnego mojego zdania nie wynika, że jest inaczej.
Moim błędem nie jest zakładanie, że pieniądze spadają z nieba, albo że biorą się z kosmosu, co sugerujesz. Nie jest nim też głoszenie uczciwości polityków i urzędników, bo tak nie twierdzę i nie o tym rozmawiamy. Gdzie popełniam błąd w wyliczeniach bazujących na Twoim modelu: 8 prywaciarzy i 2 urzędników?
Pozdrawiam
Przyjacielu,
Nie traktuj mnie jak wroga w dyskusji – chcemy się przecież zrozumieć – a nie szukać haka na siebie w dyskusji, prawda?
Uważam, że nie potrafię dość klarownie w formie pisemnej przedstawić prawdy – skoro to co napisałem nie jest do końca jasne i pojawiają się wątpliwości.
Mój model to nie jest 2 urzędników – tylko rozpatrujemy przykładową sytuację, że 20% społeczeństwa czerpie z budżetu – a 80% społeczeństwa ten budżet finansuje.
Przy takich proporcjach – system generuje błąd między rzeczywistymi potrzebami – a zawyżonymi podatkami rzędu 50 mld zł – a na papierze budżet zawyżony jest o ok. 100 mld zł.
W rzeczywistości znacznie większa część społeczeństwa czerpie z budżetu (per saldo) – a znacznie mniejsza część go finansuje – czyli sprawa jeszcze się pogarsza (tzn. jeszcze więcej pieniędzy jest odbierane i rozchodzi się “pod stołem” niż wynika z rzeczywistych potrzeb państwa)
>> Gdzie popełniam błąd w wyliczeniach
Nie popełniasz błędu w wyliczeniach – tylko w założeniach i we wnioskach.
Istotnie Twoje wyliczenia są poprawne i takie same jak moje.
Mianowicie: jesli rzeczywiste potrzeby państwa, na które ustaliłeś takie a nie inne podatki wynoszą na przykład 13,3 mld zł – to w obecnym systemie podatkowym MUSISZ mieć (fizycznie WYDAĆ) na te potrzeby 16,6 mld zł – czyli o 25% (3,3 mld zł) więcej niż w rzeczywistości potrzebujesz.
Nie ma tu żadnego błędu.
Natomiast błędnie zakładasz, że te pieniądze leżą sobie w kasie (na marginesie – skoro leżą w kasie – to znaczy że podatnicy się na nie już zrzucili) i tylko na chwilę je wydajesz, żeby za chwilę je odzyskać i włożyć spowrotem do kasy – tutaj twki Twój błąd.
pozdrawiam i liczę na próbę zrozumienia tego problemu – a nie szermierkę słowną.