Fikcyjny terroryzm i fikcyjna oświata

Mam wrażenie, że komuś w Polsce brakuje prawdziwego terroryzmu.  Jak na razie musi się on zadowalać namiastkami, takimi jak “Brunobomber”, czy też dzisiejsze fałszywe alarmy bombowe.  Mamy więc fikcyjny terroryzm.  Nie jest to jednak jedyna fikcja.  Dziś okazuje się także, iż fikcyjny jest też polski system oświaty.

Ostatnie wiadomości w sprawie tych ok. 22 “bombowych” e-maili przekazał minister Sienkiewicz  /TUTAJ/.  Zatrzymano już jakiegoś faceta z Chrzanowa i minister ma nadzieję, że za trzy dni sprawa się wyjaśni.  Ciekawe tylko, czy nie okaże się, iż ta grupa przestępcza składała sie z funkcjonariuszy tajnych służb, tak jak to było w przypadku Brunona K. /zamach na Sejm planowali ludzie z ABW/.  W portalu Niezalezna.pl ukazał się ciekawy wywiad z Piotrem Woyciechowskim, byłym pracownikiem MSW, który mówi  /TUTAJ/:

“Reakcja służb pokazuje, że do sytuacji zdecydowano się podejść bardzo poważnie. Zaangażowanie jakie, zostało podjęte, wskazuje na fakt, że jeśli nawet jest to dezinformacja, to bardzo profesjonalnie przygotowana i przeprowadzony przez więcej niż jedną osobę. Widać, że bodźce które dotarły do służb zostały potraktowane bardzo poważnie. (…)

Kto może za tym stać?

Należy sprawdzić, czy nie mamy tutaj do czynienia z działaniem zewnętrznym, spoza Polski. Takie działanie może mieć wydźwięk psychologiczny. Należy także pamiętać, że w takiej sytuacji uwaga wszystkich służb jest skierowana właśnie w kierunku tych alarmów, co za tym idzie, odwraca się uwagę od innych obszarów. Dlatego należy rozłożyć te sytuacje na części pierwsze i tego powinni żądać parlamentarzyści. Należy sprawdzić adekwatność działań, bo czegoś takiego nie było od lat.

Czy należy to wiązać z bieżącą sytuacją w kraju?

W kraju trwają wybory uzupełniające w Elblągu, szykowane są referenda w Łodzi i Warszawie, do strajku przygotowuje się NSZZ „Solidarność”. Należy tę sytuację rozpatrywać na bardzo wielu płaszczyznach.”.

Cokolwiek by się nie okazało, akcja autorów fałszywych alarmów jeden sukces już odniosła – skutecznie odwróciła uwagę od wszystkich innych dzisiejszych wiadomości.  A dziś /25.06/ właśnie portal RFM24.pl ujawnił fakt o wielkim znaczeniu dla przyszłości Polski.  W artykule “Tajne wytyczne, czyli ręczne sterowanie poziomem egzaminów”, Romana Osicy i Krzysztofa Zasady  /TUTAJ/, czytamy:

“W Polsce ręcznie steruje się poziomem trudności egzaminów. Według tajnych wytycznych, co roku maturę musi zdać 80 procent przystępujących do egzaminu dojrzałości. Jak ustalili reporterzy śledczy RMF FM, Centralna Komisja Egzaminacyjna w tajemnicy przeprowadza badania oceniające wiedzę uczniów. Wyniki mają pomóc w ustaleniu poziomu trudności egzaminów zewnętrznych – np. matur czy testów gimnazjalnych.  Badania – jak wynika z naszych ustaleń – przeprowadzane są w losowo wybranych miejscowościach tak, by odzwierciedlały najdokładniej ogólną wiedzę uczniów w konkretnym regionie. Klasówki z danych szkół są później analizowane przez ekspertów z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Jak mówi nieoficjalnie nasz rozmówca z MEN-u, operacja jest tajna. Nauczyciele, którzy te klasówki przeprowadzają, nie mają pojęcia, że biorą udział w badaniu.

I tak, jeśli na podstawie badań okaże się, że połowa uczniów w Polsce nie radzi sobie z jakimś rodzajem zadań z matematyki, to – według naszych rozmówców – później, na maturze nie znajdziemy go w egzaminacyjnym zestawie pytań. Poziomem trudności egzaminu steruje się w ten sposób, że z grupy zwykle około tysiąca zadań wybiera te łatwiejsze lub trudniejsze, w zależności od wyników – twierdzi przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, profesor Bogusław Śliwerski.

Według niego, Centralna Komisja Egzaminacyjna steruje poziomem trudności egzaminów maturalnych na polecenie polityków. Chodzi o utrzymanie wyników w sondażach poparcia.Politycy traktują egzaminy państwowe jako sprawdzian jakości własnej władzy – wyjaśnia. I dlatego określany jest minimalny procent uczniów, którzy mają zdać egzamin. O jakości wykształcenia pokolenia nie decyduje to pokolenie i jego rzeczywista wiedza oraz kompetencja, tylko politycy, którzy oczekują takiego ustawienia trudności zadań, aby ta zdawalność była jak najwyższa – dodaje Bogusław Śliwerski.”.

Dlaczego uważam powyższą informację za tak ważną?  Otóż widać, że potajemnie wbudowano w system egzaminów mechanizm, powodujący, że z roku na rok ich poziom MUSI się obniżać.  Dobrze wychwycił to komentator Wiejski_głupek przytaczając znany dowcip:

“~wiejski_głupek – Dzisiaj (15:50)

Postępy edukacji w Polsce: Zadanie z matematyki na maturze rok 1950 Drwal sprzedał drewno za 100zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal? rok 1980 Drwal sprzedał drewno za 100zł .Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty czyli 80zł. Ile zarobił drwal ? rok 2000 Drwal sprzedał drewno za 100zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty czyli 80zł. Drwal zarobił 20zł. Zakreśl liczbę 20zł. rok 2013 Drwal sprzedał drewno za 100zł. Pokoloruj drwala.”

Żarty, żartami, ale oświata w Polsce staje się już kompletną fikcją.  Szkoły przestają uczyć czegokolwiek, stając się tylko przechowalniami młodzieży.

W ogóle mam wrażenie, że żyję w świecie fikcji.  Mamy fikcyjną demokrację i fikcyjne państwo, a służby straszą nas fikcyjnym terroryzmem.

O autorze: elig