http://www.apostolegc.net/index.php?id=67&idn=412
Zanim zaczniemy mówić o tym błogosławieństwie, niezbędne jest powiedzieć coś o pokorze. Etymologia słowa pokora (umiltà w języku włoskim) wywodzi się od wyrazu łacińskiego humus, i znaczy: rola, ziemia, gleba, grunt. Przeznaczenie gleby jest wielorakie: może być dreptana, orana, naważana, „maltretowana”; ona przyjmuje wszystko i wytrzymuje wszystko: grad, kamienie, oranie; a na koniec, bez żadnej urazy wydaje kwiaty, owoce, drzewa. Biorąc przykład z roli możemy dokładnie zrozumieć na czym polega pokora. Cnota ta, to nic innego jak rozpoznanie własnej nicości, marności i przyzwolenie na ‘bycie deptanym’, jak ziemia.
Cichość (mitezza z włoskiego) jest pokrewną pokory (umiltà). Istotnie, kiedy człowiek rozpoznaje, że sam z siebie nic nie jest wart, wierzy że jest zdolny do popełnienia zła i akceptuje wszystko bez żadnej urazy, pozwala by narodziła się w nim cnota cierpliwości. Kiedy mówimy o łagodności (mansuetudine), o delikatności (dolcezza), czy o cierpliwości (pazienza), mówimy o cnotach ściśle powiązanych między sobą.
Przez pojęcie łagodność (mansuetudine) – rozumie się postawę stateczną, ułożoną; przez delikatność (dolcezza) – sposób bycia wdzięczny, uprzejmy; przez cierpliwość (pazienza) – akceptację każdego nieszczęścia, wydarzenia, osób. Te trzy pojęcia są ze sobą spokrewnione i ściśle powiązane, i razem wzięte tworzą nowy wyraz: cichość (mitezza).
Zatem, jaka jest właściwa definicja słowa cisi (miti z włoskiego)?
To postawa, która jest odbiciem wewnętrznego i statecznego stanu bycia. Cichość (mitezza), to zdolność trzymania w ręku „lejców” rozsądku; to stan równowagi wewnętrznej, który ma swój zewnętrzny wyraz w pogodnym usposobieniu oraz w umiarkowaniu słów i czynów. Mówiąc ściślej: zdarza nam się, i to niejednokrotnie, wejść z kimś w konflikt; i nawet jeśli mamy kontrolę nad naszymi odruchami zewnętrznymi, to tracimy jednak wewnętrzny pokój ducha. Z tego powodu, nie możemy być nazwani cichymi, nawet jeśli nie zdarzyło się nam krzyczeć czy wyrazić w jakiś inny sposób naszego zdenerwowania. Trzeba też wyjaśnić, że cierpliwość ewangeliczna to nie „znoszenie na siłę”, w przeciwnym razie nie byłoby mowy o akceptacji. W rzeczy samej, kto znosi na siłę, ten nie akceptuje, toteż – nie jest cierpliwy.
Cierpliwość to znaczy „amen”, to „niech tak będzie”, to „niech się wypełni Twoja wola”. Tak więc, jeśli do akceptacji dodam moje tak, dodam miłość i dziękczynienie, to mogę powiedzieć, że doszedłem do szczytu i w pełni objąłem krzyż.
W życiu duchowym trzeba uczyć się dyspozycyjności na przyjęcie krzyża, cierpienia; przyjmowania wszystkiego i wszystkich bez wyjątku, gdyż poprzez akceptację danej próby, Bóg prosi nas o miłość. To tak, jakby właśnie w owej chwili Bóg pukał do drzwi naszego serca z prośbą o ich otwarcie. Istotnie, mówi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze mną” (Ap 3,20).
… albowiem oni na własność posiądą ziemię”. Nadmienia się tu dziedzictwo, co pozwala nam myśleć o dziedzictwie niebieskim.
Św. Augustyn komentując te wersety, mówi: „…my dziedziczymy nie tylko Niebo lecz także nas samych i bliżnich”. Kto żyje cnotą cichości posiada samego siebie i ziemię.
Możemy wyciągnąć wniosek, iż słowo „ziemia” w dosłownym znaczeniu odnosi się do Nieba, które otrzymamy w dziedzictwie; natomiast znaczenie przenośne tego słowa pozwala nam myśleć, że pierwszą zdobyczą człowieka cichego będzie opanowanie samego siebie, własnego rozumu. Człowiek cichy będzie więc popełniał błędy z małą ‘częstotliwością’, w odróżnieniu od zapalczywca, który nie ma kontroli nad tym co mówi ani and tym co czyni.
Dla porównania, weźmy Św. Augustyna. Mówi on, iż cichy zdobywa nie tylko swoje własne serce lecz także podbija serca innych ludzi. Św. Franciszek Salezy dodaje, że „na jedną kroplę miodu można złapać więcej much niż na beczkę octu”. I rzeczywiście, spontanicznie przybliżamy się do osób pogodnych, spokojnych, cierpliwych, w odróżnieniu od tych, które przejawiają zapalczywość i zdenerwowanie.
Człowiek o dobrym usposobieniu jest „jadalny” i pożądana jest jego obecność ; dobroć przyciąga, gdyż w gruncie rzeczy, cichość jest najpiękniejszym odzwierciedleniem dobroci. Także Jezus, jedyny raz w którym odwołał się do swych cnót, wypowiedział słowa: „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt. 11,29).
W tym miejscu musimy uczynić bardzo ważną uwagę: kto jest cichy i pokorny sercem i posiada samego siebie, posiada też pokój i radość. Przyczyna tego jest bardzo prosta: pokorny sercem rozpoznaje, że dobro nie przebywa w nim, rozpoznaje swoją nicość i nie dziwi się, kiedy doznaje upokorzenia, wie bowiem, że sam z siebie nic nie jest wart. Kiedy natomiast, będąc upokarzani, doznajemy urazy oznacza to, że jeszcze nie żyjemy duchem ewangeli, gdyż w przeciwnym razie zaakceptowalibyśmy dany stan rzeczy.
Jeśli czujemy się urażeni i nawet z ludzkiego punktu widzenia nasza postawa byłaby uzasadniona, powinniśmy mieć odwagę powiedzieć sobie: ‘muszę to zaakceptować, bo zasługuję na to, a nawet na jeszcze więcej’, i nie byłoby to przesadą. Kto wie ile razy obraziliśmy Pana naszymi występkami, z których zresztą musimy Mu zdać rachunek (Mt 12,36).
Człowiek, który chce żyć zgodnie z wyznawaną wiarą, powinien przede wszystkim mieć o niej jasne pojęcie. Zatem, aby zrozumieć Słowo Boże i pogłębiać jego znajomość należy je rozważać, a owoce wynikające z tej medytacji – zaaplikować do życia codziennego. Wówczas poczujemy przenikające nas jakby ‘uczucie godności’ i rozpocznie się w nas proces formacji mocnego i stanowczego charakteru. Zrozumiemy jak bardzo byliśmy niemądrzy dostosowując się do myśli, gestów, słów i sposobu życia innych osób. Kiedy posiądziemy silną i stałą osobowość, nawet jeśli znajdziemy się na odosobnieniu, czy też inni będą się nam sprzeciwiać, poczujemy się umocnieni i prowadzeni przez mieszkającą w nas Prawdę i nie pozwolimy się zwieść nikomu i niczemu.
Szok !!!
Szatańskie wersety wiszą na forum dla ultrakatoli już prawie pół dnia i nie ma rabanu. Diabeł nie śpi, diabeł miesza, by w mętnej wodzie łatwiej mu było łowić dusze zabłąkane, diabeł ,,ubiera się w ornat i ogonem na mszę dzwoni,, , ale że jako pierwszego zwiedzie samego szefa forum, to wręcz niewiarygodne.
No i dlaczego tak wszystkich zatkało ?
Pytanie: Co to znaczy, że ,,Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą Ziemię,, , zadał mi parędziesiąt lat temu, pod moim blokiem, gdy wracałem do domu, Świadek Jehowy, który często w tym rejonie operował.
Odpowiedziałem mu: ,,Należy robić swoje !,,.
Wymruczał jeszcze ,,ciekawy punkt widzenia,, , ale dał spokój i więcej już mnie nie zaczepiał.
Tymczasem, gdybym go nie ściął na starcie, na pewno próbował by mi wcisnąć kit podobny do tego, jaki nam próbuje sprzedać Asadow swoim poleceniem.
Weżmy np.:
,,Człowiek o dobrym usposobieniu jest „jadalny” i pożądana jest jego obecność,,
Ależ to nieporozumienie – chrześcijanin wcale nie ma obowiązku bycia ,,jadalnym,,.
,,Ciepłe kluchy,, i ,,frajerów,, (ludzi ,,o dobrym usposobieniu,,) lubią, ,,POŻĄDAJĄ ICH OBECNOŚCI,, , tylko zdrajcy, oszuści, gudłaje, jednostki antyspołeczne, a nie ludzie, którym zależy na życiu prowspólnotowym, na wspólnej przyszłości, na ładzie społecznym, na życiu ,,jak Bóg przykazał,,.
,,Dobre usposobienie,, ,
to to samo, co ,,bezpłciowość,, , dbałość o ,,święty,, spokój, ustępliwość względem przemocy i terroru, tolerancja dla zła, wchodzenie w dialog ze złem, w kompromisy wobec zła.
To np. postawa cierpiętnicza, postawa pozwalania się okładać po ,,pierwszym policzku,, z tchórzostwa, bez nadstawiania ,,drugiego policzka,, obrony swoich ludzkich wartości wyższego rzędu.
To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, a w sferze życia publicznego to satanizm poprawności politycznej.
,,dobroć przyciąga,,
I co z tego ? ,,Bycie dobrym,, to grzeszna pokusa, to tyle, co ,,chęć byciasobiebogiem,, , przypisywania sobie chwały Bożej, a nawet oszustwo wobec innych, że ,,jestem bogiem,, , że mogę udzielać innym ludziom dóbr ,,od siebie,,.
,,dobroć przyciąga,, – tylko że interesownie.
,,RÓBMY SWOJE,, – wypełniajmy swoje powołania, swoje obowiązki wobec tych, których Pan postawił na naszej życiowej drodze.
,,ROBIĆ SWOJE,, to być nieustępliwym, konsekwentnym i dalekowzrocznym w swoich działaniach i zaniechaniach.
,,ROBIĆ SWOJE,, , to być jak Jan Chrzciciel – wojownik i nauczyciel wojowników – nie tylko ,,swego nie szukać,, , ale i być gotowym na ofiarę z siebie dla pełnienia Woli Bożej.
Dobrym mogę być tylko wtedy, kiedy trwam w poczuciu bycia sobą i u siebie. Wtedy więc mogę trwać w swojej tożsamości duchowej i materialnej, cielesnej, dzielić się swoją miłością ku dobru i nienawiścią ku złu, które temu dobru zagraża. Tylko wtedy mogę autentycznie dzielić się swoimi dobrami z drugim człowiekiem.
Dziś, na użytek chrześcijańskiej odpowiedzialności, która nakazuje brać aktywny udział w życiu politycznym swojego kraju, być cichym, to trwać w swojej tożsamości, w byciu ,,sobą i u siebie,,.
,,gdyż w gruncie rzeczy, cichość jest najpiękniejszym odzwierciedleniem dobroci,,.
Nie ! CICHOŚĆ PRZYCHODZI MIMOCHODEM, bez zabiegów o nią samą.
Tak samo zresztą jak szczęście, czy świętość – jako EFEKT UBOCZNY CZYNIENIA SWOJEGO, choćby to była droga krzyża.
Koncentracja na cichości zabija cichość. Dobroć zresztą też. Buduje pychę i zakłamanie.
A Asadow tu nam zaleca cichość jako CEL, a więc propaguje ,,paradise now,, i ,,świętość dziś,,. W rezultacie zapewne i ,,teologię zasłużonego błogosławieństwa,, , bliską ,,teologii pociągania Boga za obietnice,, , w sumie to wynoszenie się nad Niego, sprowadzanie Go do roli pogańskiego bożka od spełniania życzeń, dawania się korumpować i przebłagiwać.
Wiem, że przesadzam, ale ktoś musi ten raban zacząć.
Dziwne, że dopiero parę dni temu były na tym forum obnażane takie właśnie szatańskie intencje ruchów zielonoświątkowych, inaczej charyzmatycznych na przykładzie ojca Bashobory.
,,gdyż w gruncie rzeczy, cichość jest najpiękniejszym odzwierciedleniem dobroci,, łączy się z ,,Cichość (mitezza z włoskiego) jest pokrewną pokory (umiltà).
A pokora chrześcijanina jest pokorą względem Boga. DOKŁADNIE TEGO SAMEGO DOTYCZY I CICHOŚĆ !!!
Jakikolwiek tu akcent na cichość, czy dobroć własne, to SZUKANIE SIEBIE, A NIE SZUKANIE BOGA, to grzech przeciw I Przykazaniu.
,,kiedy człowiek rozpoznaje, że sam z siebie nic nie jest wart, wierzy że jest zdolny do popełnienia zła i akceptuje wszystko bez żadnej urazy, pozwala by narodziła się w nim cnota cierpliwości,,.
Ogromna manipulacja na wzór ,,zwodu piłkarskiego,, – wskazania dobrego celu i natychmiastowa realizacja celu złego (Bashobora też się do niej uciekł mówiąc najpierw o ,,wizji Jezusa,, , a zaraz ją sprowadzając do szukania własnej świętości w ,,tu i teraz,,).
Pierwsza część: ,,kiedy człowiek rozpoznaje, że sam z siebie nic nie jest wart, wierzy że jest zdolny do popełnienia zła …,, jest w porządku (relacja do Boga).
Druga część: ,,…i akceptuje wszystko bez żadnej urazy, pozwala by narodziła się w nim cnota cierpliwości,, nie ma już związku z pierwszą, jest jakimś poprawnopolitycznym, satanistycznym, interesownym cwaniactwem, ZUPEŁNIE NIEKATOLICKĄ REZYGNACJĄ Z ,,ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA BRATA SWEGO,,. Nadto jest przygotowywaniem sobie gruntu pod samousprawiedliwianie się, gdy są jacyś inni, co popełniają grzech, który i ja popełniam, zgodnie z satanizmem: ,,wszyscy tak robią,,.
Czy to manipulacja, kiedy stwierdzę, że aby ,,akceptować wszystko,, , a więc i zło na równi z dobrem, i jeszcze nazwać to ,,cnotą cierpliwości,, to trzeba być zsatanizowanym, poprawnopolitycznym idiotą.
,,… albowiem oni na własność posiądą ziemię”. Nadmienia się tu dziedzictwo, co pozwala nam myśleć o dziedzictwie niebieskim,,.
Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. To, co mamy ,,na własność,, mamy tylko względem innych ludzi, zaś względem Boga jesteśmy zawsze ubogimi, wręcz nagimi. Jeśli zaś chodzi o nasze ,,dziedzicwo niebieskie,, , to jest to tylko współdziedzictwo w Jezusie Chrystusie i Duchu Świętym. To Dziedzictwo nie jest posiadaniem.
,,Kto żyje cnotą cichości posiada samego siebie i ziemię,,.
Bez sensu. Nie istnieje cnota cichości, podobnie jak i cnota świętości. To całkiem inny poziom naszych wartości. Cnoty to krąg sprawiedliwości, cichość i świętość – duchowości.
,,Człowiek cichy będzie więc popełniał błędy z małą ‘częstotliwością’, w odróżnieniu od zapalczywca, który nie ma kontroli nad tym co mówi ani and tym co czyni,,.
,,Zapalczywiec,, nie jest przeciwieństwem ,,cichego,,. ,,Zapalczywiec,, który zapala się ,,o sprawy Pana,, jest jak najbardziej ,,cichym,,.
A cóż to za cichość, co ,,błądzi w swojej cichości,, i to jeszcze z ‘częstotliwością’. Nie ma stanów pośrednich między dobrem, a złem. Albo ,,robię swoje,, tak, jak tego chce Bóg, albo jestem posłuszny diabłu.
,,Kto się nie modli do Boga, ten modli się do diabła,,.
,,weźmy Św. Augustyna. Mówi on, iż cichy zdobywa nie tylko swoje własne serce lecz także podbija serca innych ludzi,,.
Tak, ale to nie on jest prawdziwym zdobywcą, a Bóg, który mu wyznacza, co jest dla niego ,,robieniem swojego,, , czyli cichością.
Cichy nigdy nie powie, że osiągnął coś dzięki swojej cichości.
Wśród błogosławieństw znajduje się i to, które jest związane z cichością. „Można być cichym, ale nie mieć w sobie cichości” – powiedział Marie Dominique Philippe. Istnieje cisza udawania – milczymy, by się nie narazić.
Ale to nie jest cisza błogosławiona. Kiedy ktoś cicho schlebia, jest koniunkturalistą, kłamcą, kimś skrywającym prawdziwe intencje. Taka cisza zewnętrzna nie ma jednak ciszy sumienia. Jest też fałszywa cisza kogoś, kto się lęka i jest zamknięty w sobie. Prawda potrzebuje prawdziwego przyjaciela, by móc się z nas wydostać. Judasz sam o sobie nie wiedział, kim jest naprawdę, dopóki nie spotkał Jezusa. Ktoś skąpy jest cichy, bo musi po cichu podkradać z trzosa – Judasz niewiele się odzywał. Cichość, która wypływa z błogosławieństwa, wypływa z pragnienia zdobycia upodobania Bożego spojrzenia, a nie przypodobania się ludziom. Jest to cisza mimo odrzucenia, odtrącenia, krzywdy, mimo możliwości obrony! Wynika ona z zaufania do Boga, który nie opuści mnie nigdy, choć fakty mogą wskazywać na coś zupełnie innego.
Cichość rozwija się w miłości do bliźniego i w modlitwie najintymniejszej, ale rozkwita też w ubóstwie i w Eucharystii. Miłość staje się cicha, gdy nie krzyczy, nie plotkuje, nie oskarża i nie uskarża się, nie rani. Nasza miłość to początkowo miłość własna albo mroczne uzależnienie, albo ślepa namiętność. Dopiero po latach staje się to wszystko po prostu cichą miłością. Oczywiście dzieje się tak u tych, którzy dorastają do ciszy, wyrzekając się dominacji nad innymi. Cisza dojrzewa także w modlitwie adoracyjnej, gdyż Bóg jest cichy i pokorny sercem, a przebywanie z Nim formuje nas na Jego podobieństwo. Wyciszenie rozwija się też w ubóstwie. Emil Cioran napisał: „Nie zazdrościmy tym, którzy posiedli dar modlitwy, za to pełni zawiści jesteśmy wobec ludzi majętnych, co zaznali bogactwa i sławy.
Dziwne, że godzimy się z cudzym zbawieniem, z tym zaś, że innym dane jest cieszyć się paroma ulotnymi dobrami – nie”. Większość z nas po cichu marzy o sakiewce Judasza, a nie o dwóch groszach wdowy, których się wyrzekła. Ubodzy więcej słuchają, bogaci narzucają swą wolę rozkazami. A jednak napisano, że to ubodzy posiądą ziemię, a nie bogaci! Najbogatszym okazał się Jezus na krzyżu, bo ofiarował całe niebo złoczyńcy. To coś niewyobrażalnie więcej niż uzdrowienie z trądu czy nakarmienie chlebem pięciu tysięcy głodnych.
Za przejażdżkę w promie kosmicznym płaci się dwa miliony dolarów. Ale żeby całe niebo w jednej chwili? A przecież na krzyżu Jezus nawet na sobie już nic nie miał. Kto w to uwierzy? Cisza udziela się nam z Eucharystii. Bóg cicho ukrył się w chlebie i winie, a nie billboardach i gigabitach czy decybelach. Czy nie budzi się w naszym sercu tęsknota za byciem do Niego podobnym w takiej postaci? „Ama nesciri”, jak pisze Tomasz à Kempis, „umiłuj bycie nieznanym”, bycie cichym, nawet anonimowym.
o. Augustyn Pelanowski
w: „Gość Niedzielny”, 30 stycznia 2011, nr 4
https://jasnagora.com/gosc_a.php?ID=292
,,RÓBMY SWOJE,,
,,RÓBMY SWOJE,,
,,RÓBMY SWOJE,,…
Dodatek. W Biblii Poznańskiej istnieje tutaj inne tłumaczenie słowa “cichość”. A mianowicie: łagodność. A ta jest już w także w Mce wymieniona jako cnota właśnie – u Galatów gdzieś.
,,KKK 1803: „Wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co
zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (Flp
4, 8).
Cnota jest habitualną i trwałą dyspozycją do czynienia dobra. Pozwala ona osobie nie tylko
wypełniać dobre czyny, ale także dawać z siebie to, co najlepsze. Osoba cnotliwa wszystkimi
swoimi siłami zmysłowymi i duchowymi dąży do dobra; zabiega o nie i wybiera je w
konkretnych działaniach.
Celem życia cnotliwego jest upodobnienie się do Boga,,.
Jakby tak jeszcze bardziej wycisnąć tą definicję, to ,,postawa cnotliwa,, charakteryzuje to, CO JA MOGĘ w ramach tego dobra, które posiadam względem innych (które Bóg poddał mojej wolnej woli), czy w ramach moich możliwości postępowania (,,jak Bóg przykazał,,).
,,Postawa cichości,, taką nie jest.
Tak a propos kwalifikacji jako cnota, to jest jedna taka, niedoceniana zapewne z obawy że jest niepoprawnopolityczna (choć poprawność polityczna to satanizm, choć dostosowywanie się do terroryzmu poprawności politycznej bywa motywowane i fałszywą pokorą i fałszywą cichością):
,,cnota nienawiści zła zagrającego przedmiotowi naszego kochanego dobra, w tym np. Człowieczeństwa, Nienarodzonych, Rodziny, Ojczyzny, Kościoła,,.
Podstawę ,,upodobnienia do Boga w cnocie niezawiści zła,, jest Ml 1, 3-4.
Natomiast ,,postawa błogosławiona,, jest już trudniejszą ,,definicyjnie,, , ale najwyraźniej jest taką, w której
oddaję pole działania Bogu, BO WYMAGA ONA DOBRA, KTÓREGO JA ANI NIE POSIADAM, ANI NIE MOGĘ SPRAWIĆ, natomiast Bóg posiada i może.
Ja pełnię tylko to, co pomocnicze jako ,,sługa nieużyteczny,,.
Chrześcijańska cichość i pokora wygrywają z pochlebstwem i nienawiścią tego świata. Nie należy zatem obawiać się prześladowań. Taką zachętę przekazał Papież Franciszek podczas porannej Mszy w kaplicy Domu św. Marty. W liturgii wzięła udział druga grupa gwardzistów szwajcarskich, których Ojciec Święty zapewnił o swej życzliwości.
Natomiast w homilii nawiązał do duchowej walki opisanej w dzisiejszej Ewangelii, gdzie Jezus zapowiada swoim uczniom: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować”. Papież wskazał, że przyczyną owych prześladowań jest fakt, iż zostaliśmy odkupieni przez Chrystusa i tak naprawdę nienawiść do chrześcijaństwa, dająca się odczuć również dzisiaj, pochodzi od diabła.
„Z władcą tego świata nie da się prowadzić dialogu, to jest jasne – mówił Franciszek. – Dzisiaj dialog potrzebny jest między nami; jest on konieczny dla pokoju. Dialog to pewien zwyczaj, to właściwie postawa, jaka powinna panować wśród nas, byśmy się nawzajem słuchali, rozumieli. I to trzeba zawsze zachowywać. Dialog wyrasta z miłości. Ale z tamtym «władcą» nie da się dialogować. Można tylko odpowiadać Słowem Bożym, które nas broni, bo świat nas nienawidzi. Tak było z [kuszeniem] Jezusa, tak będzie i z nami. «Słuchaj, zrób to czy tamto, to nic takiego, taki mały trik…». I zaczyna nas prowadzić niekoniecznie dobrą drogą. To takie małe kłamstewko. «Zrób to, zrób, nie ma sprawy!». Zaczyna się zawsze od drobnostki, nieprawdaż? A potem: «Jesteś świetny, dasz radę». Bo to jest pochlebca, który tak nas pochlebstwem zmiękcza. A potem wpadamy w pułapkę”.
Franciszek wskazał, że właściwą postawą wobec tego wyzwania jest bycie niczym owce, które powinny zdać się na Pasterza. On je obroni przed wilkami.
„Można postawić pytanie: «Jaką bronią chronić się przed tymi zakusami, przed tymi fajerwerkami władcy tego świata, przed pochlebstwami?» – kontynuował Ojciec Święty. – Broń jest ta sama, jakiej użył Jezus: Słowo Boże, a nie dialog; zawsze Słowo Boże, a potem pokora i cichość. Pomyślmy o Jezusie, gdy Go policzkowano: co za pokora, co za cichość! A przecież mógł odpowiedzieć wyzwiskami, tymczasem zadał tylko jedno pytanie, ciche i pokorne. Pomyślmy o Jezusie umęczonym. Prorok mówił o Nim: «Niczym owca prowadzona na rzeź». Nie ma krzyku, tylko pokora i cichość. To są dwa rodzaje broni, których władca i duch tego świata nie znosi, bo on proponuje doczesną władzę, marności, nieuczciwie zdobyte bogactwa. To są jego propozycje”.
A zatem, jak stwierdził Papież, powinniśmy starać się o pokorę i cichość jako broń w tej duchowej walce. Przypomniał też, że pośredniczką tych cnót jest Matka Boża.
http://www.radiovaticana.va/pol_RG/2013/Maggio/13_05_04.html
Jeszcze kilka dni temu odsyłał Pan tutejszych katolików do strony zbawienie.com, a dzisiaj słowa o pokorze i cichości od Apostołek Jezusa Ukrzyżowanego ocenia jako szatańskie wersety. Jakaś dziwna ta miarka, której Pan używa.
Podziwiam Pana świetną pamięć i niesamowitą pewność w sprawach niezaistniałych.
To wychodzi mi, że bycie dobrym jest złe i grzeszne. A ten grzech to przeciw któremu przykazaniu?
Myślę, że Panu chodzi po prostu o to, aby nie dawać przyzwolenia na zło i aktywnie się mu przeciwstawiać i ja się generalnie z Panem zgadzam, ale nie z każdym Pana “wersetem”.
…sprawa jest prosta jeśli tę “cichość” rozumiemy (zrozumiemy) jako SYSTEMOWĄ. W Bożym Systemie – czyli SYSTEMIE dla ŻYCIA. Wtedy zobaczymy to jak na OBRAZKU. Wtedy zobaczymy czym jest Dobro własne – dobro systemu autonomicznego jakim my jesteśmy (jako każdy człowiek-“system autonomiczny – z “wolną wolą”)…
a)…. Wtedy mamy “robić swoje”aby utrzymać własny system dla życia własnego; czyli być pokornym, roztropnym, cichym w swym sumieniu, ale i zarazem walczyć o swoje życie godne nie zapominając o UMIARZE w swym postepowaniu. Bo umiar jest nadal “złotym środkiem – nic się nie zmieniło przez wieki. ALE*
b)….Wtedy też mamy robić swoje zgodnie i nadal w systemie DLA ŻYCIA – CZYLI BOŻYM SYSTEMIE nadal. ALE*! ( i …stąd to …ALE*…powyższe). Rzecz w tym, że SYSTEM autonomiczny, musi się komunikować i efekty swojgo działania (życia swego systemu) pozostawia w “habitacie”- czyli przestrzeni życia wielu systemów (ludzi i otoczenia swego). Czyli mamy (już) DWA podstawowe SYSTEMY dzla ZYCIA. System “ja”-jako człowiek-system podtrzymujący zycie “moje”, oraz DRUGI SYSTEM JAKO – “ja”/ “otoczenie-habitat”. Trzeba to umieć rozróżniać. Aby być w zgodzie zawsze z BOŻYM SYSTEMEM dla życia. Aby było po Bożemu oba podstawowe Systemy (ten mój “ja” i ten na styku “ja” i “otoczenie-habitat”-w/m… mają zachować ŻYCIE. Inaczej wnoszą chaos i nieuporządkowanie świata. Stąd wzięła się “recepta UMIAR” znana od wieków.
-“TA ŁAGODNA ROZTROPNOŚĆ”
c)* Umiar – nie znaczy przeciętność uległość, godzenie się ze wszystkim itp…Ten “Umiar” możemy znależć SYSTEMOWO dla każego z nas(“ja”) i każdej sytacji na styku [“ja i otoczenie”]
i…TYLKO w danej chwili istnienia bytu (“ja”-tego PROCESU!). To moŻliwe dla każdego PROCESU (systemowego).
Dlaczego nam tak ciężko nieraz zrozumieć SŁOWO BOŻE ? Myślę, ze dlatego, że mieszamy SYSTEMY!
Co innego System nasz (“ja”) a co innego system [“ja na styku z OTOCZENIEM][. Co innego (przepraszam) system Jezusa Chrystusa – Który miał zbawić nas wszystkich, pokazać nam tę drogę zbawienia (wszystkich, był dla W@SZYSTKICH nas) a co innego nasz system (“ja”) ,ktory ma zbawić nas (jako jednostkę konkretną-“ja”) i nasze otoczenie (na styku{“ja/Otoczenie}…jako drugi nasz system , podstawowy, naszego życia bytu na tym Świecie).
Mieszamy systemy odrębne …dla ŻYCIA. Ale skąd to możecie wiedzić ? Jak nie wiecie co to pojedyńczy, wyodrębniony)SYSTEM…..?
————————————————-
ALE*
Już nie mówię… skąd możecie wiedzieć co to jest”UMIAR” w każdym systemie?
Niestety taki poziom (“poruszający”), czyli, brak “narzędzi poznania” ….
no ale system to “abstrakcja” (jak punkt i prosta ,)…che..ha!
Ot-Co!
Szczęść Boże Wszystkim
…no to żegnam, za 10 min wyłączają mi internet (za “zaległości”).
Pozdrawiam wszystkich.
Zostańcie z Bogiem
…dzięki, ale nie-mogę, wolałem kupić pewnej osobie wózek inwalidzki, zamiast opłacić swój internet – mój wybór, moj “habitat w/m. Tak mam i niemam zamiaru tero zmieniać w tej W.ielkiej U.pokarzalnio Z.adłużalni.
Kasuj telefon. Cześć.
Szczęść Boże
Możemy zrobić zrzutę na wózek. Podziel się.
Co do strony zbawienie.com, to może i niepotrzebnie, ale lojalnie podałem tylko, skąd zaczerpnąłem wiedzę o symbolice gwiazdy sześcioramiennej. Oczywiście, gdybym miał lepszą wyszukiwarkę, wolał bym w tym temacie stronę piekło.com.
Gdybyśmy nie liczyli na swoją zdolność odróżniania prawdy od fałszu, informacji od manipulacji, nie tylko nie moglibyśmy korzystać z mediów, ale i brać udziału w życiu politycznym.
,,dzisiaj słowa o pokorze i cichości od Apostołek Jezusa Ukrzyżowanego ocenia jako szatańskie wersety,,.
Tak, jestem tu szczególnie bezwzględny, bo po wrogu ,,ograniczone zaufanie,, , po wroga ,,najwyższą nieufność,, spodziewam się zła i podstępu, oraz szukania swego.
Od ,,swoich,, oczekuję najpierw lojalności.
Tak, jak w przypadku korzystania ze ,,strony piekła,, , tak i tu, przy korzystaniu ze ,,strony nieba,, SZUKAM PRAWDY, bo WALCZĘ O PRAWDĘ.
Ba, jestem zadowolony, że w przypadku Apostołek Jezusa Ukrzyżowanego nie znałem strony, bo nieopatrznie mógłbym podejść do tematu rutynowo, tj z wyłączonym filtrem krytyki, a tak zachowałem czujność.
Dzięki temu wiemy teraz dobrze, że nawet nazwa ,,Apostołki Jezusa Ukrzyżowanego,, , ani żadna inna ,,pobożna,, nie gwarantuje, bycia po stronie Bożej, w totalnej wojnie, w której uczestniczymy, i mamy przypomnienie, że nie wolno ,,ufności pokładać w człowieku,,.
Tak, jak w życiu politycznym wciąż niezbędne jest dokonanie lustracji, tak we wszelkich strukturach okołokościelnych konieczne jest na szeroką skale BADANIE DUCHÓW, ROZPOZNAWANIE DUCHÓW, oczyszczanie Kościoła Z WROGÓW WEWNĘTRZNYCH.
,,Świadka Jechowy 50 lat temu – przyp.P,,
I po co to kłamstwo ? ,,Parędziesiąt,, , to około 20, raczej więcej, ale niewiele, bo już od 30 zaczyna się ,,kilkadziesiąt,,.
Ironia na temat pamięci też niepotrzebna, gdyż scenę zapamiętałem, bo wielokrotnie ją sobie przypominałem, jako że jehowitę wciąż widywałem. A zdarzenie było rzeczywiście wyjątkowe, bo nawet siebie nie podejrzewałem, że stać mnie na tak błyskawiczną i tak celną responsę.
,,gdybym go [Świadka Jechowy 50 lat temu – przyp.P] nie ściął na starcie, na pewno próbował by mi wcisnąć kit podobny do tego, jaki nam próbuje sprzedać Asadow swoim poleceniem,,.
Otóż to – ścięcie było bezwzględne, bo moja odpowiedź była: ,,Należy robić swoje,,.
Na wszystko, czym jehowita mógł mnie kusić, czy siać niepewność, mogłem odtąd już powtarzać: ,,Należy robić swoje,, !!!
Ściąłem go, bo od razu zademonstrowałem, jak potężnie jestem uzbrojony. Tak, uzbrojony, bo CICHOŚĆ WZGLĘDEM BOGA, podobnie jak i POKORA WZGLĘDEM BOGA, to broń potężna.
Tak samo i moja krytyka tego, co powypisywały Apostołki krąży wokół słów: ,,Należy robić swoje,,.
Pisanie ,,Bądźmy ciche,, , a podkładanie pod to treści ,,szukajmy siebie,, wskazuje, że faszystowskiej manipulacji uczyły się u ojca Bashobory.
BO SEDNO CHRZEŚCIJAŃSKIEJ CICHOŚCI to ,,RÓBMY SWOJE,, to posłuszeństwo Bogu, to:
– wypełnianie swoich powołań, swoich obowiązków wobec tych, których Pan postawił na naszej życiowej drodze;
– bycie nieustępliwym, wiernym, konsekwentnym i dalekowzrocznym w swoich działaniach i zaniechaniach;
– bycie jak Jan Chrzciciel – wojownik i nauczyciel wojowników – by nie tylko ,,swego nie szukać,, , ale i być gotowym na ofiarę z siebie dla pełnienia Woli Bożej;
– bycie wyrazistym w swojej odpowiedzi Bogu i ludziom – zimnym, lub gorącym, nie letnim, nie ,,o dobrym usposobieniu,, , nie ,,ciepłym kluchem,, , nie ,,frajerem,, wobec ,,pokoju, który daje nam świat,,;
– pamiętanie, że PRAWDZIWA CICHOŚĆ PRZYCHODZI MIMOCHODEM, bez zabiegów o nią samą.
Tak samo zresztą jak szczęście, czy świętość – jako EFEKT UBOCZNY CZYNIENIA SWOJEGO, choćby to była droga krzyża.
,,’,Bycie dobrym, , to grzeszna pokusa’
To wychodzi mi, że bycie dobrym jest złe i grzeszne. A ten grzech to przeciw któremu przykazaniu?,,
Mój tekst dotyczył słów: ,,dobroć przyciąga,,.
,,Bycie dobrym,, to grzeszna pokusa, to tyle, co ,,chęć byciasobiebogiem,, , przypisywania sobie chwały Bożej, a nawet oszustwo wobec innych, że ,,jestem bogiem,, , że mogę udzielać innym ludziom dóbr ,,od siebie,,.
Dla dobitnego wyjaśnienia dołożę, że chodziło mi o pogańskość motywacji wyrażonej w słowach ,,dobroć przyciąga,, , o budowanie swojego świata, ze swoją dobrocią w centrum, centrum, które przyciąga innych.
A co do grzechu, to działanie na rzecz ,,bycia dobrym,, (nie na rzecz czynienia dobrze) łamie I przykazanie Boże. Dodatkowo to też szukanie swojej chwały, nie Bożej.
Jezus wyraźnie mówi: ,,Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg,,.
,,Myślę, że Panu chodzi po prostu o to, aby nie dawać przyzwolenia na zło i aktywnie się mu przeciwstawiać,,.
To nie takie proste. Kiedy nie dam przyzwolenia na zło, jestem wygrany – diabeł jest bezsilny – nawet nie będzie potrzeby później się komuś przeciwstawiać, podejmować beznadziejne batalie przeciwko faktom dokonanym.
Gorzej, że takie przyzwolenie można wyrazić nawet bez wyraźnej intencji w wielu obrzędach pogańskich, korzystaniu z wróżb, ćwiczeń jogi, czy obrzędach satanistycznych, przez wchodzenie w nałogi i uzależnienia, i wszelkie inne opętania, ale i w jakichś obrzędach protestanckich, czy charyzmatycznych, albo ekumenicznych, czy udziale w życiu instytucji wrogich Kościołowi, krzyżowi…
To wszystko powoduje, że prawdziwe batalie toczą się już z wrogami wewnętrznymi, ze zdrajcami, ze skorumpowanymi, z fałszywymi przyjaciółmi, z kłamcami, zwłaszcza głoszącymi pokój, głoszącymi fałszywie, gdy toczy się niewypowiedziana wojna, jeszcze bardziej ruinująca kraj, jak ta, z użyciem armat i bomb, wojna z fałszującymi historię, prawdę o motywacjach…
W podsumowaniu dodam, że moja krytyka dotyczyła Asadowa, nie Apostołek, w przekonaniu, że już on się z nimi rozprawi, że go zwiodły.
Wyszło inaczej, ale to okazja do jeszcze jednej katechezy:
Kiedyś odwiedziły mnie w domu dwie piękne dziewczyny z zaproszeniem w Wielki Piątek na stadion, gdzie organizowane są obchody rocznicy Śmierci Pana Jezusa. Odpowiedziałem, że nie słyszałem o takich obchodach, bo w moim Kościele akcent jest położony na świętowanie Zmartwychwstania Pańskiego. Dopiero wtedy wyjaśniły, że są Jehówkami…
Apostolstwo Jezusa Ukrzyżowanego, a ALTERNATYWNE Apostolstwo Jezusa Zmartwychwstałego…
Czy Apostołki Jezusa Ukrzyżowanego nie powinny wyjaśnić, że są Jehówkami, ,,szatanami, które jak lwy ryczące krążą, szukając, kogo by pożreć,, ?
Pan tak lży Boga, ludzi i Kościół sam z własnego zwiedzenia, czy może Pan z tych, co im za to płacą?
Idź Pan lepiej na stronę tego zakonu, poczytaj, a potem wróć i odszczekaj te obelgi. Wtedy uwierzę, że szukasz Pan prawdy i dobra, a nie – jak teraz widzę – siebie.
Pozdrawiam w modlitwie
Spróbujemy przedyskutować Twoje zarzuty punkt po punkcie.
Ostrzegam, że dopóki dany punkt nie zostanie zamknięty, będę kasować wszelkie komentarze wprowadzające nowe wątki.
Miarkowy zarzut nr 1.
Odpowiedź:
Bycie “jadalnym” to bycie dobrym. To przejaw miłowania bliźnich.
Tego nas uczy i do tego wzywa nas Chrystus.
Kontekst “jadalności” jako wyjaśnienia istoty doskonałej miłości wprowadził sam Zbawiciel porównując przyjęcie Jego ofiary za grzechy ludzkości do spożywania posiłku składającego się z Jego Ciała i Krwi.
Ustanowienie Eucharystii ma oczywiście wymiar mistyczny, ale także – symboliczny, na który powołuje się autor cytowanego przeze mnie tekstu.
Dowód:
,,Idź Pan lepiej na stronę tego zakonu, poczytaj, a potem wróć i odszczekaj te obelgi,,.
Nie czuję się dość mocny na badanie duchów, na porywanie się na ocenę całościową. Bo problem jest w odróżnianiu oficjalnych deklaracji od prawdopodobnie złych intencji, choć nie można wykluczyć, że zakon intencje ma dobre, tylko sabotują go satanistyczne, jehowickie krety.
Ja tylko sygnalizuję, że widzę złe owoce działalności tego zgromadzenia, wskazuje podejrzane punkty, ostrzegam, żądam wyjaśnień…
Właśnie dzisiaj rano miałem taką myśl, że ,,dobry pasterz,, to nie ten, co wciąż prowadzi na ,,dobre pastwiska,, , co ,,ewangelizuje i ewangelizuje,, , a ten, który umie ustrzec powierzone swojej pieczy ,,owieczki,, przed grożącym im złem, który umie wyłowić z otoczenia najdrobniejsze symptomy nadchodzącego niebezpieczeństwa i mu zapobiec.
A do bycia takimi ,,dobrymi pasterzami,, , niezależnie od stanu, jesteśmy wielokrotnie wzywani, choćby przez wydobywającego chrześcijaństwo na widok publiczny nakazu Maryi: ,,odpowiedzialności za brata swego,, , brania tego jako ,,swoją sprawę,, , wbrew żydowskiej praktyce w tym temacie, podczas wesela w Kanie Galilejskiej.
A ta ,,swoja sprawa,, , to to samo, co ,,róbmy swoje,,.
Teraz widzę, dlaczego tą myśl miałem – bo to właśnie to potrzebna odpowiedź na POWYŻSZE zarzuty o moje zwiedzenie i moją interesowność.
Bardzo Pana przepraszam za tę pomyłkę. Słowo “parędziesiąt” odczytałem jako “piećdziesiąt”, stąd ta liczba 50. Ma Pan rację, że parędziesiąt to 20 w górę. W ramach małego usprawiedliwienia i zadośćuczynienia podzielę się informacją, że czytając tekst, nie czytamy wszystkich liter wewnątrz wyrazu. Dla przykładu, proszę szybko przeczytać ten tekst:
Nie ma zncazeina kojnoleść ltier skadającyłch się na dane sołwo. Wanże jset tyklo to, żbey pirewsza i osatntia lteria były na soiwm mijsecu; ptzosaołe mgoą być w cakowłitym niedzłaie, a mimo to nadal nie ponwinśimy meić prombleów z pczerzytaenim tego tesktu
Przypomina mi się dowcip z Radiem Erewań, które podawało, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają samochody, i to było bliskie prawdy, z tym że nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, a na Placu Rewolucji, nie samochody a rowery, i nie rozdają, ale kradną. W Pana przypadku to prawie prawda, z tym że nie u Bashobory, ale u ojca Pio, nie manipulacji, ale pokory, i nie faszystowskiej, ale zrodzonej z codziennego rozważania męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
@Asadow
Nie wiem, czy mój komentarz porusza nowe wątki, czy stare. Jeśli zaburza systematyczną dyskusję, niech znika.
Spokojowo, kończymy wyżerkę, ale można przełknąć to, co ktoś już ma w ustach ;-)
,,Bycie „jadalnym” to bycie dobrym. To przejaw miłowania bliźnich.
Tego nas uczy i do tego wzywa nas Chrystus,,.
Nie. Kolejność jest dokładnie odwrotna.
To miłość jest przejawem dobra, jest odpowiedzią na potrzeby dobra. Taką odpowiedzią jest i działanie wychowawcze, uczenie odpowiedzialności, myślenia przyczynowo-skutkowego po dalekowzroczność, jest karcenie, napominanie, jest i nienawiść ku złu, które naszemu dobru, a więc i wszystkim ludziom, za których jesteśmy odpowiedzialni, zagraża.
Prawdziwa miłość, to miłość ku dobru, w tym Człowieczeństwu, Nienarodzonym, Rodzinie, Ojczyźnie, Kościołowi, Bogu…
Druga sprawa, to ,,miłowanie bliźnich,, – każdym człowieku mamy się doszukiwać ,,bycia bratem, wręcz bliźniakiem,,.
To ona wyraża i odpowiedzialność za brata swego, i solidarność, i miłosierdzie, właśnie z racji tego, że pierwotnie kieruje się ku dobru, jakim jest budowa ludzkiej wspólnoty, bo to braterstwo, ta ,,miłość wzajemna,, , ta miłość na tyle silna, by budować wspólnotę chrześcijańską.
Dotąd się zapewne zgadzamy.
Problem, że na potocznie rozumianej miłości nic a nic nie zbudujemy, nawet gdy będziemy przekonani, że Bóg nas kocha. Zaczniemy budowę dopiero, kiedy ją oprzemy o dobro. Bo tylko Bóg jest dobry, tylko On ,,jest jadalny,, – to On sprawia, że to, co nam daje jest ,,jadalne,,.
W tym świetle ludzkie dążenie do ,,bycia jadalnym,, to nic innego, jak budowanie imperium swojego sobiebóstwa
Inaczej jeszcze mówiąc: zanim zacznie się miłość, musi być określone dobro, ku któremu jest kierowana. Zaliczyć ,,jadalność,, do sfery dobra można jednak tylko wtedy, kiedy SYCI DOBRO, czy to w nas samych, czy w bliźnich.
Rajski zakazany owoc był ,,jadalny,, , ale ,,nie sycił dobra,, – o miłości w związku z tym mowy nawet nie było.
Kontekst, z którego wziąłem słowa o ,,jadalności,, był taki:
,,Człowiek o dobrym usposobieniu jest „jadalny” i pożądana jest jego obecność ; dobroć przyciąga, gdyż w gruncie rzeczy, cichość jest najpiękniejszym odzwierciedleniem dobroci,,.
Przedmiotowy ,,człowiek o dobrym usposobieniu,, to ,,człowiek odwrócony,,. Dla niego nie dobro jest celem, a ,,dobre usposobienie,, przez które się atrakcyjny społecznie – atrakcyjny w wymiarze ,,ewangelii świata,, , atrakcyjny dla satanistów poprawnych politycznie.
U niego, to właśnie ,,miłość,, jest żródłem tego ,,dobrego usposobienia,,. ,,Miłość,, – na pewno nie wzajemna, nie ofiarna, a miłość do tego, by być ,,uznawanym za dobrego, w sensie jadalnego,, , ,,miłość,, dla: ,,pożądana jest jego obecność,, , miłość dla: ,,dobroć przyciąga,,. To miłość do siebie samego tego ,,człowieka jadalnego,,.
,,Kontekst „jadalności” jako wyjaśnienia istoty doskonałej miłości wprowadził sam Zbawiciel porównując przyjęcie Jego ofiary za grzechy ludzkości do spożywania posiłku składającego się z Jego Ciała i Krwi.
Nie. Bo miłość nie poprzedza dobra, a dobro poprzedza miłość, bo miłość jest tylko ,,sługą dobra,, ,,posłańcem dobra,,.
,,Jadalność,, Ofiary Eucharystycznej ma służyć naszemu pokrzepieniu na drogę życia wiecznego, budować naszą duchową jedność z Jezusem, który z każdą Komunią wcale nie symbolicznie czyni nas zdolnymi do takiego życia, w którym, to my jesteśmy umarli, a żyje w nas On.
Porównanie przyjęcia Przenajświętszej Ofiary za grzechy ludzkości do spożywania posiłku składającego się z Jego Ciała i Krwi ubliża mojej wierze w jeszcze większym stopniu jak prześmiewcze, żydowskie, że mamy ,,jadalnego Boga,,.
,,Jadalności,, Ofiary Chrystusowej nie jesteśmy w stanie naśladować. Wspólnotę z Nim odnajdujemy jedynie przez dźwiganie SWOJEGO KRZYŻA i przez hojną OFIARNOŚĆ DLA INNYCH, dającą poczucie współuczestnictwa w Przenajświętszej Ofierze.
A ,,wyjaśnieniem istoty doskonałej miłości,, jest stwierdzenie, że to ofiara bezinteresowna – bo ofiara z życia. Ofiara bezinteresowna, bo w pełni dla dobra podmiotu tej miłości. Ofiara bezinteresowna, bo miłość ofiarna nie jest miłością wzajemną. Próba wmieszania tu ,,jadalności,, nie ma sensu.
Wywód wg Mt 5
nie stawia miłości wyżej jak dobro.
Miłość Boża, tak tu kontrowersyjna, nie byłaby miłością Boga, który jest Dobty, gdyby nie była miłością KU DOBRU. Złych nie kochamy niezależnie od ich dobra i zła, czy wraz z ich dobrem i złem, ale właśnie dla tego BOŻEGO ZIARNA DOBRA, dla tego ZIARNA ICH CZŁOWIECZEŃSTWA, które czasami tylko Bóg widzi.
Mowa o miłości dobra, w tym Człowieczeństwa, nie zwalnia nas z nienawiści zła.
,,12 Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. [Mt 7],,
Mówiąc po dzisiejszemu: ,,Równajcie w górę,, , choć faszystowski, syjonistyczny, satanistyczny świat wrzeszczy ,,Równajcie w dół,, !
,,Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” [Mt 11],,
To tyle co ,,Uczcie się niesienia jarzma Krzyza, aby nieść swój krzyż w cichości i pokorze,, – nie odnosi się w żadnym stopniu do ,,jadalności,,. Przeniesienie idei ,,jadalności,, na wymiar krzyża, cichości i pokory owocuje tylko fałszem na temat cichości, fałszem na temat pokory, zakłamanym ,,cierpiętnictwem,, DLA SWOJEJ CHWAŁY.
Wywód wg Łk 10
Przecież tu jest wszystko jasne. Miłość braterska, w tym miłość w formie miłosierdzia, kierują się niewątpliwie ku dobru, w tym człowieczeństwu. Od dobra, ku dobru i ,,Ku równaniu w górę,, , ku tworzeniu sprawiedliwej wspólnoty w dobru.
Tylko parę słów. O tej manipulacji z ,,Jezusem – naszą wizją,, , informowałem na niedawnym blogu judyty z załączonym komentarzem i filmem.
Niepotrzebnie koncentrujesz się na kolejności. Dobro nie poprzedza miłości, jest z nią tożsame.
« Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim » (1 J 4, 16).
To po co używasz potocznego, a nie prawdziwego rozumienia miłości?
Kiedy mówię “miłość” mam na myśli prawdziwe pojęcie – zdefiniowane przez Chrystusa w Ewangelii i w nauczaniu Kościoła.
Mów za siebie. Jeśli tak jest w Twoim przypadku, to może masz problem z pychą. Jeśli człowiek chce być “dobrym pokarmem” dla innych, to jest to po prostu dążeniem do doskonałości, której nauczał Zbawiciel.
Zwróć uwagę, że Chrystus wyraźnie powiedział:
“Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.
Bądźcie, a nie – starajcie się, próbujcie…
Tu masz jakieś pomieszanie pojęć. Miłości nie kieruje się ku dobru, ale ku osobie. Reszta zdania jest OK, jeśli rozumieć ją tak: “bycie ‘jadalnym’ to bycie dobrym, zdrowym pokarmem (a nie tylko smacznym); tylko miłość w prawdzie jest dobrem”
Problem polega na tym, że o takim człowieku nie było mowy w dyskutowanym tekście. Wymyśliłeś go sobie i pokazujesz nam jako zły przykład. OK, ale on jest w Twojej wypowiedzi, nie w artykule ss. Apostołek Chrystusa Ukrzyżowanego.
Ten sam problem, o którym już pisałem: przydajesz znaczenie kolejności, gdzie nie ma następstwa przyczynowego lub czasowego.
Zaraz, czy ty wierzysz w Ewangelię? W ustanowienie Eucharystii?
W przeistoczenie? To porównanie nie pochodzi ode mnie:
48 Jam jest chleb życia. 49 Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. 50 To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. 51 Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. 52 Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: “Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?”
53 Rzekł do nich Jezus: “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. 54 Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. 55 Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. 56 Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. 57 Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. 58 To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”. 59 To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum. [J 6]
“Jadalność” jest właśnie symbolem ofiarności. “Nie ma większej miłości, niż gdy ktoś oddaje życie za przyjaciół swoich”.
Jeszcze raz: “próba wmieszania tu jadalności” pochodzi od samego Zbawiciela i Boga Ojca. Chcesz sie z tym spierać – spierasz się z Trójcą Świętą.
Najpierw uporządkujmy jedną, wydaje się w tej chwili najważniejszą sprawę.
Podejmujesz mój temat:
//Porównanie przyjęcia Przenajświętszej Ofiary za grzechy ludzkości do spożywania posiłku składającego się z Jego Ciała i Krwi ubliża mojej wierze w jeszcze większym stopniu jak prześmiewcze, żydowskie, że mamy ,,jadalnego Boga,,//.
Po czym już mówisz swoje:
,,Zaraz, czy ty wierzysz w Ewangelię? W ustanowienie Eucharystii?
W przeistoczenie? To porównanie nie pochodzi ode mnie:
48 Jam jest chleb życia, itd wg J 6.
Chyba Ci dzieci wybierały cytaty. To powyższe, to wniosek niezrozumiały bez kontekstu.
Należało Ci się odnieść do:
,,Jadalność,, Ofiary Eucharystycznej ma służyć naszemu pokrzepieniu na drogę życia wiecznego, budować naszą duchową jedność z Jezusem, który z każdą Komunią wcale nie symbolicznie czyni nas zdolnymi do takiego życia, w którym, to my jesteśmy umarli, a żyje w nas On.
Porównanie przyjęcia Przenajświętszej Ofiary za grzechy ludzkości do spożywania posiłku składającego się z Jego Ciała i Krwi ubliża mojej wierze w jeszcze większym stopniu jak prześmiewcze, żydowskie, że mamy ,,jadalnego Boga,,.
Nie zrozumiałeś. A to Ty wcześniej pisałeś:
,,Kontekst „jadalności” jako wyjaśnienia istoty doskonałej miłości wprowadził sam Zbawiciel porównując przyjęcie Jego ofiary za grzechy ludzkości do spożywania posiłku składającego się z Jego Ciała i Krwi,,.
To Twojego autorstwa są słowa:
,,Porównanie przyjęcia Przenajświętszej Ofiary za grzechy ludzkości do spożywania posiłku…,,
Ja się tu burzę, że Jezus tu nie robił porównania – On ustanowił nową rzeczywistość. Mistyczną, ale rzeczywistość.
Ta ,,jadalność,, Ofiary Eucharystycznej ma służyć naszemu pokrzepieniu na drogę życia wiecznego, budować naszą duchową jedność z Jezusem, który z każdą Komunią wcale nie symbolicznie czyni nas zdolnymi do takiego życia, w którym, to my jesteśmy umarli, a żyje w nas On.
Podkreślam: ta ,,jadalność,, to również nie symbol, a taka, właśnie symboliczna jest istota porównania: ,,wcale nie symbolicznie czyni nas zdolnymi do takiego życia, w którym, to my jesteśmy umarli, a żyje w nas On,,.
Mi nie chodzi o profanację symbolu, a o profanację najwyższej rangi świętości, jaką jest ŻYCIE W BOGU.
A poza tym, ten pominięty fragment zawierał całkiem jasno wyrażone moje credo.
i: ,,Zaraz, czy ty wierzysz w Ewangelię?…,,
– zamiast tak, zbłądziłem, to jest sprofanowanie naszej Eucharystii, sprowadzenie jej do zabiegu magicznego za sprawą samego tylko specyficznego posiłku…, czy tp.
,,Niepotrzebnie koncentrujesz się na kolejności. Dobro nie poprzedza miłości, jest z nią tożsame.
« Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim » (1 J 4, 16),,.
Nie. Nie jest tożsame. Bóg jest miłością, ale Bóg nie jest dobrem, tylko jest dobry. Bóg jest miłością, ale miłość nie jest Bogiem.
Działania Boże są logiczne – najpierw jest przyczyna, później skutek. Najpierw działanie lub zaniechanie, później nagroda, lub kara.
,,Bóg jest miłością,, znaczy tyle że ,,Bóg jest chęcią czynienia dobra,,.
,,Bóg jest miłością,, , bo Bóg jest chęcią, by ludzie organizowali swoje życie w oparciu o dobro.
Kto trwa w miłości, wcale nie znaczy, że trwa w dobru – on DOPIERO SŁUŻY DOBRU, bo ono jest CELEM tej miłości, PERSPEKTYWĄ tej miłości, WARTOŚCIĄ, ku której kieruje się ta miłość.
Kto trwa w miłości, to jego CELEM, PERSPEKTYWĄ, WARTOŚCIĄ jest Bóg, DOBRY BÓG.
Powtórzę: ,,jego CELEM, PERSPEKTYWĄ, WARTOŚCIĄ jest Bóg, DOBRY BÓG,,.
,,Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim,, – to KOMUNIA Święta POPRZEDZONA NAWRÓCENIEM ,,KU DOBRU,,.
,,Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim,, – to stan łaski uświęcającej.
DOPIERO kiedy już w człowieku zacznie żyć Jezus Chrystus, otrzymuje on ,,serce nowe,, zdolne do miłości.
Wszyscy piewcy i uczestnicy ,,miłości niedojrzałej,, – zakochań, oczarowań, zauroczeń, fascynacji, pożądań, zachwytów, hipnotyzmów, fanatyzmów itp., muszą otrzeźwieć, bo miłość przychodzi późno, bo musi być poprzedzona wolnym i świadomym wyborem dobra i jednoczesnym odrzuceniem zła, odwróceniem się od niego, nie wchodzeniem z nim w żadne kompromisy, równouprawnienia, czy tolerancje.
Dobro nie jest tożsame z miłością, bo miłość jest cnotą, wartością z kręgu sprawiedliwości, zaś dobro jest wartością z kręgu prawości.
Wśród ludzkich wartości dobro stoi wyżej. To nie tylko znaczy, że miłość służy dobru, ale że dobro można ,,rozmieniać na miłość,,. Natomiast proces w drugą stronę nie jest możliwy. To jest tak jak z ilością, co nie przechodzi w jakość.
Wartości duchowe panują nad materialnymi, w tym cielesnymi. Z tego punktu widzenia miłość, to już takie ,,wystygnięte dobro,,. Poeci mówią o ,,płomieniu miłości,, , o ,,żarze serca,, itp. a o ileż cieplejszym jest dobro ?
,,To po co używasz potocznego, a nie prawdziwego rozumienia miłości?
Kiedy mówię „miłość” mam na myśli prawdziwe pojęcie – zdefiniowane przez Chrystusa w Ewangelii i w nauczaniu Kościoła,,.
Nie chcę być złośliwy, ale jeszcze raz muszę powiedzieć: Nie. Jest odwrotnie. Twoje ,,Dobro nie poprzedza miłości, jest z nią tożsame,, – jest fałszywe.
Jest w nim coś z modernizmu, zacierania granic między dobrem, a złem; prawdą, a kłamstwem…
,,//W tym świetle ludzkie dążenie do ,,bycia jadalnym,, to nic innego, jak budowanie imperium swojego sobiebóstwa//
Mów za siebie,,.
A za kogo niby mówię ? To ja tu próbuję ująć krytykę idei ,,jadalności,, w ramy ogólne.
,,Jeśli człowiek chce być „dobrym pokarmem” dla innych, to jest to po prostu dążeniem do doskonałości, której nauczał Zbawiciel,,.
To ,,być „dobrym pokarmem” dla innych,, to Twoja, nie Apostołek interpretacja idei ,,jadalności,,. Owszem na pozór sensowniejsza, ale też w niczym nie chroniąca przed sobiebóstwem, czy odwrotnie – dawaniem się zniewolić złemu.
,,48 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. [Mt 5],,
odnosiło się do miłości nieprzyjaciół, nawet tylko tych, w których tylko Bóg odnajduje to nasionko dobra w grzeszniku, ku któremu może kierować swoją miłość.
Bóg go odnajduje, bo wie, gdzie jest to, co pochodzi od Niego, bo jest Doskonały, czyli Święty.
Dla człowieka to może być za trudne, wręcz niemożliwe. To ,,bądźcie,, , to wezwanie, by szukać Boga, starać się Go znaleźć i ,,już nie puścić,, swojego Oblubieńca, swojego Miłego, wejść z Nim w Komunię, by patrzeć na rzeczywistość Jego oczami.
,,Miłości nie kieruje się ku dobru, ale ku osobie,,.
To już kwestia ontologii. Każde dobro można przedstawić jako byt i osobę.
Ja, kiedy mówię ,,dobro,, lubię to wzmocnić: ,,… w tym Człowieczeństwo, Nienarodzonych…,,. Np. ,,Prawdziwa miłość, to miłość ku dobru, w tym Człowieczeństwu, Nienarodzonym, Rodzinie, Ojczyźnie, Kościołowi, Bogu…,,. Osoby oczywiście są – w tle, czy kiedy przejdziemy do szczegółów.
,,//,,Przedmiotowy ,,człowiek o dobrym usposobieniu,, to ,,człowiek odwrócony,,. Dla niego nie dobro jest celem, a ,,dobre usposobienie,, przez które się atrakcyjny społecznie – atrakcyjny w wymiarze ,,ewangelii świata,, , atrakcyjny dla satanistów poprawnych politycznie.
U niego, to właśnie ,,miłość,, jest żródłem tego ,,dobrego usposobienia,,. ,,Miłość,, – na pewno nie wzajemna, nie ofiarna, a miłość do tego, by być ,,uznawanym za dobrego, w sensie jadalnego,, , ,,miłość,, dla: ,,pożądana jest jego obecność,, , miłość dla: ,,dobroć przyciąga,,. To miłość do siebie samego tego ,,człowieka jadalnego,,.//
Problem polega na tym, że o takim człowieku nie było mowy w dyskutowanym tekście. Wymyśliłeś go sobie i pokazujesz nam jako zły przykład. OK, ale on jest w Twojej wypowiedzi, nie w artykule ss. Apostołek Chrystusa Ukrzyżowanego,,.
Ubodło mnie to ,,wymyśliłeś go sobie,,. Ja mu tylko nadałem alternatywną nazwę: ,,człowiek o dobrym usposobieniu,, to ,,człowiek odwrócony,,.
,,Odwrócony,, , bo u niego ,,miłość,, ma priorytet przed dobrem, bo to ta niby ,,miłość,, jest żródłem tego ,,dobrego usposobienia,,.
Tego pewnie nie wymyśliły i Siostry – to żywcem zerżnięte z ,,ewangelii świata,,.
,,//Nie. Bo miłość nie poprzedza dobra, a dobro poprzedza miłość, bo miłość jest tylko ,,sługą dobra,, ,,posłańcem dobra,,//.
Ten sam problem, o którym już pisałem: przydajesz znaczenie kolejności, gdzie nie ma następstwa przyczynowego lub czasowego,,.
Ja też już o tym pisałem, ale mogę jeszcze: ,,Dopiero dobro otwiera na miłość w naszym świecie realnym,,. Miłość przed dobrem, czy zrównana z dobrem, to świat ułudy, świat wirtualności, świat samozatracenia. Żeby kochać, potrzebna jest skrucha serca, serce nowe, nawrócenie ku dobru, wolny i świadomy wybór dobra itd
,,„Jadalność” jest właśnie symbolem ofiarności,,.
Pozostanę przy Krzyżu.
,,Jeszcze raz: „próba wmieszania tu jadalności” pochodzi od samego Zbawiciela i Boga Ojca. Chcesz sie z tym spierać – spierasz się z Trójcą Świętą,,.
Tylko nie strasz. To ważne. Już to wyjaśniłem, przy okazji cytatu, ,,co to go dzieciaki zapodziały,,.
Pozdrawiam
prawdopodobnie złych intencji, choć nie można wykluczyć, że zakon intencje ma dobre, tylko sabotują go satanistyczne, jehowickie krety. Ja tylko sygnalizuję, że widzę złe owoce działalności tego zgromadzenia, wskazuje podejrzane punkty, ostrzegam, żądam wyjaśnień…
Dwie kwestie tylko.
Co to znaczy, że Pan żąda? Z jakiego to tytułu? Oraz dlaczego jako adresata tego żądania wskazuje Pan Asadowa, nie zaś Zgromadzenie. W przeciwnym razie, żądałbyś Pan od Zgromadzenia czy jednak stchórzył?
Czy w trakcie kontemplacji słów Pisma dopatrzył się Pan u JC szczególarstwa? Jeśli tak, to proszę je przedstawić i wykazać. Proszę zanim Pan odpowie aby zaznajomił się Pan z określeniem lub definicją tego błędu- co znakomicie ułatwi Panu samą odpowiedź rzecz jasna.
Jedna uwaga techniczna. Ten komentarz zawiera interesujące treści, ale ciężko się go czyta, bo trudno połapać się, które zdania są cytatami, a które są już częścią komentarza. Polecam zaznaczenie we własnym komentarzu cytowanego fragmentu i kliknięcie przycisku [cytat], bo to znakomicie ułatwi czytającemu przeczytanie. Niedawno słusznie pisał pan Jacek, że piszący powinien się wysilić, aby czytający już nie musieli.
Jedna uwaga merytoryczna. Zgadzam się, że miłość i dobro nie są tożsame, jednak w Pana rozróżnieniu i porządku wartości pojawił się chyba feler:
Skoro Bóg jest miłością, a dobro stoi od niej wyżej, to mamy coś stojącego wyżej niż Bóg, a to jest figura niemożliwa. Problem może wynikać z przeskoków między różnymi pojęciami miłości i dobra.
Zaś tu się aż prosi o żądanie, i tu żądanie jest uzasadnione prawem dyskursu a nie własnym widzimisię, definicji człowieka i/lub odpowiedzi o pozycję stworzenia w stosunku do Stworzyciela.
czy mógłbyś określić na czym polega różnica pomiędzy Twoim rozumieniem słów sprawiedliwość oraz prawość?
Na czym polega różnica między nimi?
Czy możesz podać przykład dobra, które nie bierze się z miłości, albo miłości, która nie wydaje dobrych owoców?
Takich przykładów podać nie mogę, poza samym Bogiem. Stwierdzasz jednak sam, że dobro bierze się z miłości, więc jedno bierze się z drugiego, więc nie są tożsame, zatem poza Bogiem dobro i miłość to są dwie różne rzeczy.
Dla nas dobrem jest to, co istnieje – im bardziej doskonałe, tym lepsze. Doskonały i wieczny Bóg jest najwyższym dobrem. Sprawny i zużywający się samochód też jest dobrem, gorszym od doskonałego Boga, ale lepszym od popsutego samochodu, bo ten jest mniej doskonały od sprawnego ;-) Miłość to pragnienie posiadania dobra. Można kochać Boga, drugiego człowieka, a także swój samochód. I tutaj dochodzimy do zasadniczej różnicy – samochód jest dobrem, ale nie jest miłością, bo miłość to dar od Boga, której udziela tylko wolnemu stworzeniu, aniołom i ludziom, a samochód kochać nie potrafi. Tak to rozumiem.
poza Bogiem dobro i miłość to są
Hę?*
*) ontycznie
Nie znam ontycznego hę, więc nie potrafię odpowiedzieć.
Prof Bartyzel w iinym aspekcie wprawdzie, lecz precyzuje:
Rozdzielanie jakichkolwiek bytów różnych, lecz kompatybilnych, może być przyrównane do cięcia ostrzem miecza, skutkującego rozpadem na dwie oddzielne części. Odróżnianie natomiast jest rozpoznaniem (reconocimiento) odmienności ról i funkcji, tworzących jednak wspólnie jedność (unidad).
Jeśli Bóg istnieje i jest dobry i jest miłością, nie sposób powiedzieć o tych ostatnich, że są poza nim i zachować spójność w identyfikacji bytów (i ich przymiotów). Ten błąd pomieszania co do bytu jest powszechny jak grzech. Jego przejawem wyraźnym jest istnienie i posługiwanie się takim np. zwrotem jak “no tak! ale tak po ludzku to…”. Wynika z niego, z tego myślenia, że to, co ludzkie jest różne jakościowo, a nawet bytowo, od tego, co boskie. W pewnej mierze jest, lecz nie w fundamencie – czyli gdy twierdzimy, przez wiarę, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga i po to aby go chwalił, służył Mu i oddawał Mu cześć, a przez to zbawił dusze swoją, zaś co do innych rzeczy na obliczu Ziemi – stworzone są przez Boga i służą człowiekowi do osięgniecia celu, dla którego jest stworzony.
Aha, to ja w tym sensie odróżniam siebie od Boga, stworzenie od Stwórcy, tym samym moją ułomną miłość od doskonałej miłości Boga.
I bardzo dobrze, i wiem – jasne, choć dobrze że to zostało powiedziane wprost. Mnie jeno zaciekawił ten Twój raptowny gigant na manowce miłości-i-dobra-poza-Bogiem. Dobrego obiadu! :)
Obiadu? Wcześnie jadasz ;-) Wzajemnie, dobrego nomen omen, doskonałego dla Twojego ciała i ducha :-) Patrz Pan, jaki to zwodniczy tytuł “Błogosławieni cisi…”, my tu gadu gadu na całego, w ten sposób nic nie posiądziem i golcami zostaniem ;-) W trosce o nasze zbawienie autor powinien wyłączyć komentowanie pod notką ;-)
:-))) “Błogosławieni cisi” //Komentowanie zostało wyłączone//
Dobrego obiadu to pozdrowienie papieża Franciszka – poszukaj. A że wpisuje się w temat, to i uzylem :)
o, mam – http://www.fronda.pl/a/franciszek-modlil-sie-aby-nienawisc-ustapila-miejsca-milosci-i-zyczyl-smacznego-obiadu-robie,27261.html
Żądać prawdy zawsze mogę nie tylko jako człowiek, ale i jako bloger, a więc dziennikarz.
Za adresata moichżądań wskazuję Asadowa, bo to on mi tekst poleca. To, że tekst jest autorstwa Sióstr, dotarło do mnie dopiero w czasie odpisywania Asadowowi.
Nie wiem, czy odważył bym się frontalnie zaatakować Zgromadzenie, chyba że po zebraniu pozytywnych opinii, zwłaszcza odważnego księdza.
W każdym razie mocną podstawę miałbym:
APOSTOLSTWO, TO GŁOSZENIE NAUKI JEZUSA, A NIE ,,EWANGELII ŚWIATA,,. Głoszenie ,,z mocą,, , by przepędzać złe duchy, a pozostawiać dobre, by koncentrować się na walce o dobro.
Wątek o szczególarstwie musimy sobie zostawić na później, chyba że chodzi o konkretną sprawę ?
Ja też o tym kiedyś, kiedyś pisałem i sam pracuję nad tym.
Tu zrobiłem sobie mały oddech po tym, jak mi złośliwa maszyna wycięła wszystkie cytaty z komentarza.
Jest w porządku.
Nie ma tożsamości między ,,Bóg jest miłością,, a ,,Miłość jest Bogiem,,.
To drugie, i ta DOMYŚLNA TOŻSAMOŚĆ, to właśnie ten KLUCZOWY, krytykowany tu przeze mnie element ,,ewangelii świata,,.
1) pierwsze slysze zeby bloger znaczylo dziennikarz. masz pan legitymacje dziennikarska? z jakiej pan redakcji i czemu na wstepie nie powiedzial pan nam tutaj ze robi wywiad. to nie jest rzetelna i uczciwa dziennikarka to zwykle pasozytnictwo w takim razie,
2) nikt od nikogo w obrebie tego samego stanu zadac nic nie moze – z wyjatkami rozmaitymi, co juz stanowi watek poboczny wiec nie rozwijam,
3) Asadow tekstu nie poleca – nie ma go w sekcji Polecane – ale tylko na marginesie rozmow waznych – tych z pudla, pod pudlem i polecanych – refleksje duchowa proponuje. refleksje, nie analize. duchowa kontemplacje, nie rozumowe rozkminki,
4) skoro Pan nie wie czy by sie pan odwazyl, to czemu zabiuera pan glos? moze wpierw trzeba rozeznac sily na zamiary?
5) do demagogii sie nie odniosę.
6) nie wiem czy szcegolorastwo jest dla pana konkretna sprawa. zasugerowalem jedynie, zeby zechcial sie pan przyjrzec tej wadzi u siebie. moze blad ze nie wprost. no to teraz juz mowie wprost.
Pozdrawiam
ROTFL!
@Poruszyciel: no tak, cichość wymuszona pozostaje cichością; sztuka jest sztuka ;-)
Myślałem o specjalnej dyskusji w tym temacie, bo temat jest trudny z powodu naturalnego braku dystansu, gdyż JEDNOCZEŚNIE żyjemy posługując się wszystkimi na raz ludzkimi wartościami wyższego rzędu, do których należą i ,,sprawiedliwość,, i ,,prawość,, , ale spróbuję krótko.
Każda z ludzkich wartości wyższego rzędu, zaczynając od Boga wytwarza potrzebę, podstawę działania dla wartości niższego rzędu. Ta nowokreowana wartość niższego rzędu musi z tej racji tej wartości wyższego rzędu służyć.
Patrząc ,,od góry,, , to najwyższą Wartością jest Bóg, dalej Człowieczeństwo, Moralność, Prawość i Sprawiedliwość, jako z nich najniższa.
Niżej idą już ludzkie wartości zwyczajne, które można też nazywać politycznymi: zwłaszcza ,,prawo,, ,,władza,, , ,,ideologia,, , ,,ekonomia,,.
Niżej, już jako ,,mur,, dla człowieka mamy filozofię – umiłowanie mądrości, trwanie w realiźmie świata danego nam od Boga.
Jeszcze niżej jest już szatan, z jego antyfilozofiami, antyideologiami (np. chcącymi burzyć ład społeczny oparty o człowieczeństwo, a umocowany w Bogu), a jego antypolityką (wrogą istnieniu wspólnot ludzkich, zwłaszcza skupionych wokół roztropnej troski o dobro wspólne, a przy nim i o indywidualne), w tym antyprawem, tj ,,prawem kaduka,, , aktami natury prawnej wyrażającymi samowolę władzy, praawem stanowionym przez ludzi SZATAŃSKIEGO SYSTEMU i dla korzyści ich samych, a zwłaszcza ich waadzy.
Szatan sięga i wyżej, jak sfera polityki swoją ,,poprawnością polityczną,, – np. głosząc ,,praworządność,, w sensie obowiązywania praaw, zamiast rządów sprawiedliwości Z PRAWAMI JEJ SŁUŻĄCYMI.
Szatan sięga przez ,,poprawność polityczną,, i jeszcze wyżej, w sferę prawości, ze swoją propagandą lewactwa.
Dopiero na tym tle można próbować definiować ,,sprawiedliwość,, i ,,prawość,, , by były one jako definicje odporne na atakujące je ,,praaworządność,, i ,,lewactwo,,.
A więc sprawiedliwość, to najpierw ,,sprawiedliwość wspólnotowa,, , czyli najpierw zrównoważone w interesie wspólnoty ,,wolność,, , ,,równość,, i ,,braterstwo,, , wolność, która nie narusza wolności innych, która nie wyradza się w swawolę, wolność, której może być tylko tyle ile ,,odpowiedzialności,,. Dalej ,,równość,, , czyli brak jakiegokolwiek uprzywilejowania, brak immunitetów, brak ,,zasłon medialnych,, ludzi waadzy przed Suwerenem, to ,,braterstwo,, czili ,,miłość wzajemna,, – solidarność, ,,jeden drugiego ciężarów noszenie,, , miłosierdzie, ,,odpowiedzialność za brata swego,,.
Tak ogólnie, sprawiedliwość to ,,każdemu to, co mu się należy,, – nie od waadzy, a co ma OD BOGA.
W sprawiedliwości nie ma miejsca na pośrednika między Człowiekiem, a Bogiem.
Krąg sprawiedliwości, to również szeroko pojęty krąg cnót, włącznie z wiarą, nadzieją i miłością.
One wszystkie mają służyć temu, by KAŻDY OTRZYMAŁ TO, CO MU SIĘ NALEŻY w formie nie pomniejszanej przez ludzkie pośrednictwo, bo to DOBRO, płynące doń od Boga, ku Bogu ma być kierowane, ku Bogu ma wracać po wykonaniu swojej misji, jako Słowo Boże.
Ludzka Sprawiedliwość ma wracać ku Bogu, ale w określonej kolejności, a więc najpierw przez służbę Prawości, dalej Moralności, dalej Człowieczeństwu.
Prawość z kolei, to najpierw Prawda. Dalej Natura. Dalej Prawo Naturalne i Prawo Boże. Dalej cała sfera Nauki, która bierze się z opisywania Natury tak świata materialnego, jak i duchowego, w tym Natury Bożej, bierze się z formułowania ogólnych zasad, ich logiki, ich powiązań przyczynowo skutkowych, całego zawartego w nich Rozumu i całej Mądrości.
Prawość można wyrazić jako ZDOLNOŚĆ DO ODRÓŻNIANIA DOBRA I ZŁA, I WYBORU DOBRA.
W dalszej kolejności Prawość służy Moralności, ale to już wykracza poza pytanie.
Dziękuję za oznaczanie cytatów! Czyta się teraz znacznie lepiej :-)
Przemilczał Pan wskazany przeze mnie feler, że dobro stoi ponad miłością i napisał Pan tylko, że “jest w porządku”. To mało przekonujące. Ciekaw jestem Pana uzasadnienia, dlaczego dobro stoi wyżej niż miłość. W nim kryje się błąd.
bajzel… i brak odpowiedzi
Z mojej odpowiedzi z 14.36:
Przepraszam, że nie byłem dość jasny.
Lepiej było napisać: ,,Jest w porządku, BO nie ma tożsamości między ,,Bóg jest miłością,, a ,,Miłość jest Bogiem,,.
Problem jest wg ,,ewangelii świata,, i to niestety już na forum publicznym, cichcem wszczepiony w świadomość społeczną działaniami wychowawczymi od przedszkola po praawo, wszczepiany rozrywką, filmem, muzyką i reklamą,
bo wg niej ,,miłość jest bogiem,, , a ,,Bóg jak kocha, to daje i daje, nie zakazuje, nie stawia wymagań, wszystko toleruje,,.
Pisząc, że ,,dobro stoi ponad miłością,, wprowadzam (wg tej ,,ewagelii świata,,) bluźnierczego boga: dobro.
!!! Tu dopiero jest SPRZECZNOŚĆ: wg. ,,ewangelii świata,, ,,Miłość jest bogiem,, faktycznie znaczy: miłość jest bogiem nad Bogiem !!!
bajzel… i brak odpowiedzi
LOL! Dalej swoje trzy piki, jakby rzekła sigma :))
Według Twojej definicji każdy, kto grzeszy ciężko jest prawy.
Dowód: grzech ciężki to świadomy wybór zła.
Osoba, która świadomie wybiera zło musi odróżniać dobro i zło, inaczej jej wybór nie byłby świadomy.
Jest ona zdolna do wyboru dobra, bo Bóg daje nam wolność.
Spełnia zatem Twoją definicję prawości.
Przy takim pomieszaniu pojęć i wartości, jaki prezentujesz, nie czuję się na siłach z Tobą dyskutować.
Proszę, abyś ograniczył swoje komentarze na moim blogu do zadawania pytań i zastrzegam, że postaram się odpowiedzieć tylko na takie, które nie będą zawierać zbyt wielu błędów w założeniach.
Módl się o pokorę.
Pozdrawiam
W funkcji najważniejszej, tj. kontroli władzy w interesie Narodu jako Suwerena, blogerzy są dziś niemal jedyną grupą niezależnych dziennikarzy.
Dyplomy, legitymacje, akredytacje itp. to kajdany dla wolności słowa.
Jak jeszcze w encyklopediach nie piszą o nas: ,,prawdziwi dziennikarze,, to znaczy tyle, że musimy się bardziej starać.
A więc ten podział na stany jest fałszywy. Tego, co mi się należy mogę żądać zawsze.
A ,,należy mi się,, wszystko, co jest sprawiedliwe, a zatem i służebne mojej Prawości (zaczynając od Prawdy), Moralności, Człowieczeństwu, w ogóle wszystko, co jest mi potrzebne dla mojej służby Bogu.
Nie ma tu żadnego znaczenia, czy ten, który w jakiś sposób odmawia mi tego, co mi się należy, zalicza się do jakiegoś ,,stanu,,. W zakresie sprawiedliwości jesteśmy równi.
Jedynie od Boga nie mogę nic żądać.
Proponuje, poleca… – a czy to nie łapanie się za słówka ?
Z zaatakowaniem mogę mieć dylematy moralne, w kwestii samoobrony sprawę mam jasną. Zawsze mogę wtedy krzyczeć: GORE !, czy podobne: ,,szatańskie wersety wiszą…,,.
Więcej, bo nawet nie tylko ,,mogę,, , ale i ,,MAM OBOWIĄZEK,, !!!
Co do ,,demagogii,, i ,,szczególarstwa,, , to łatwiej o nich mówić, jak się ich ustrzec.
Myślę, że dla nas kryterium najważniejszym powinno być nie uciekanie w tematy poboczne, czyli w gudłajstwo trollowania, czemu tak zdecydowaną, a chwalebną wojnę wydał Asadow. Konkretne ,,demagogie,, i ,,szczególarstwa,, jak się pojawią łatwo wygasić.
Pańskich nie sposób. Nawet i Panu się to nie udaje. Ale trzeba ćwiczyć pewnie… To ćwicz Pan więc… jakoś skuteczniej.
Przepraszam, ale nie doczytałeś się przecinka przed I, co czyni Twoją analizę zupełnie opaczną:
Przed podjęciem pochopnej decyzji zechciej przyjąć wyjaśnienie, że nie napisałem nic innego, jak to, żeby po rozpoznaniu dobra i zła wybierać DOBRO.
Nie chodzi o ZDOLNOŚĆ do wyboru dobra, a o WYBÓR dobra !!!
Dziwne, bo nadal uważam, że w tej dyskusji, to ja próbuję porządkować ,,pojęcia i wartości,, wbrew ,,ewangelii świata,,.
Jeśli błądzę, proszę o pokazanie gdzie, a nie zachowywanie się jak strażnik arcykapłana wobec Jezusa.
Zamiast się zaperzać i pochopnie odsądzać od czci i wiary, próbujmy raczej zasięgać fachowych opinii, bo tematyka sięga ,,ewangelii świata,, a więc jej nie wygasimy wraz z tą dyskusją.
Pozdrawiam
Marek pojechał atakować Belweder, więc póki nie obróci i nie skasuje tego komenta wspomnę tylko, że prosił Pana o różnicę m. prawością a sprawiedliwością. O wolność wcale nie pytał. Wnioskowanie jest oczywiste.
E tam. Chyba by mu ręka uschła.
Wracam do wiszącego już ponad dwa dni tekstu, którego fragment dobrze podsumowuje aktualny stan naszej dyskusji:
Czy Jezus Chrystus, Jego cichość i pokora, czy hałas świata i ,,ewangelia świata,, ?
Pozdrawiam.
Aha, problemy z ortografią i interpunkcją. To już lepiej.
FYI – nie stawia się przecinka przed “i”.
Nie moja analiza jest opaczna, lecz sformułowanie, którego użyłeś.
Jeśli twierdzisz, że prawość to świadome wybieranie dobra, to się zgadzam.
Jak rozumiem, rozróżnienie pomiędzy prawością i sprawiedliwością bierze się u Ciebie stąd, że pojmujesz sprawiedliwość jako pewien stan.
Jak w zdaniu “w Kraju zapanowała wreszcie sprawiedliwość”.
Warto pamiętać, że sprawiedliwy to także przymiotnik oznaczający moralną ocenę postępowania lub osoby.
Przykład: “Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy zawsze i wszędzie Tobie składali dziękczynienie, Panie, Ojcze Święty, wszechmogący, wieczny Boże.”
Owszem jest różnica między sprawiedliwością i prawością:
prawy człowiek może postąpić niesprawiedliwie, ale tylko w wyniku braku rozeznania. Zatem prawość wyposażona w mądrość i wiedzę – czyli w prawdę – prowadzi do sprawiedliwości – sprawiedliwego działania.
Wróćmy do Twojego:
Jak to zostało wyjaśnione powyżej, prawość wybiera dobro przy współudziale prawdy. Inaczej – owoce prawości mieszczą się w sferze potencjalności, a nie – realności.
Dobro nie jest “wartością z kręgu jakiegoś pojęcia” lecz punktem odniesienia. Dlatego sprawiedliwość, miłość i dobro są w istocie tym samym, zaś prawość jest gotowością by je wybrać.
Dostosowanie doktryny kościelnej w deklaracji Dignitatis humanae do praktyki państwa liberalnego wraz z jego specyficznymi, świeckimi „dogmatami” praw człowieka jest przede wszystkim zlekceważeniem tradycyjnej doktryny tolerancji (zarzuconej na rzecz nowej nauki o „wolności religijnej”), bazującej na klasycznym rozróżnieniu pomiędzy, dozwoloną w pewnych okolicznościach i pod pewnymi warunkami, tolerancją dla błądzących a niemożnością tolerowania samego błędu oraz przyznawania mu takich samych praw, jak prawdzie. Tymczasem o tym, iż „tych samych (…) praw, które przedmiotowo przynależą prawdzie, nie można przyznać błędowi”, w konsekwencji zaś – że „Wolność myśli i sumienia ma więc istotną granicę, a jest nią prawdziwość Bożego Objawienia” – nauczał jeszcze papież Pius XII w encyklice Ecco che gia un anno (6 X 1946)37. Tolerowanie błędu wynika zawsze z pobudek praktycznych (pragnienia uniknięcia większego zła lub zachowania jakiegoś innego dobra) i w niczym nie narusza zasady, że państwo ma prawo ograniczać herezję, co z kolei nie oznacza, że ma ono zawsze obowiązek poskramiania błędu. Jednak Leon XIII zauważał, że „im się więcej złego w państwie koniecznie tolerować musi, tym więcej oddala się tego rodzaju państwo od doskonałości”38. Jak konkludował, po przestudiowaniu kwestii tolerancji w ciągu dziejów, jeden z największych eklezjologów w historii Kościoła, Louis kard. Billot: „Obowiązkiem państwa jest zakazać fałszywych religii, chyba że ich tolerowanie stanowi absolutną konieczność”39. – http://www.legitymizm.org/spoleczne-panowanie
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629793
Tych dopowiedzeń może być nawet seria.
Przecinek przed i rzuca się w oczy w pieśniach wyświetlanych do śpiewu w kościele.
Oczywiście. Dokładnie tak jest.
Tu sprawiedliwe jest użyte dokładnie w tym samym znaczeniu, co „w Kraju zapanowała wreszcie sprawiedliwość”
– inaczej mówiąc zasada: ,,każdemu to, co mu się należy,,.
A cóż może być bardziej należne Bogu, jak dziękczynienie Mu, jak nie przypisywanie Jego chwały nikomu innemu, jak nie czucie się najpierw przez Niego obdarowanym ?
Tu już mamy problem. Ocenę moralną – nie. Nie tak od razu.
Sprawiedliwy to dopiero Normalny z punktu widzenia Boga – ,,materiał,, na kierowanie go ku prawości, moralności, świętości i życiu wiecznemu.
Nie każdy też człowiek może dokonywać ocen moralnych sprawiedliwego, a tylko moralni, dojrzali w człowieczeństwie – święci i Bóg.
My możemy tylko stwierdzać, czy W NASZEJ OPINII jest sprawiedliwy.
Natomiast ocen, czy osądów przestępców, to dokonujemy ich tylko z punktu widzenia zasad sprawiedliwości wyrażonych w prawie (nie mylić z praawem),
albo wprost ze sprawiedliwości, gdy prawo zostało stłumione przez praawo (Trybunał Norymberski, czy Sądy Polowe, gdy trzeba szybko przywrócić sprawiedliwość w sensie rządów prawa, np z powodu zdrady, korupcji itp).
Oczywiście. Nawet więcej – jest zdolna do nadzoru nad Sprawiedliwością tak np. w kręgu Rodziny, czy Państwa !!!
(a gdzie nam do tego, aby właściwi ludzie byli na właściwych stanowiskach państwowych ?)
Coś tu nie rozumiem z tą sferą potencjalności. Dla mnie ,,owoce prawości,, , to życie moralne, życie w trwałym ładzie społecznym, życie wśród ludzi, którzy tak samo, jak i ja wybrali dobro i jednakowo to dobro rozumiemy.
Dla mnie takie życie nie jest potencjałem, którym dysponuję, który mogę uruchomić kiedy zechcę.
Dla mnie jest owocem całkiem realnym, możliwością, po którą sięgam.
Sięgam i wiem, że to dopiero etap – przede mną jeszcze owoce człowieczeństwa dojrzałego i świętości.
To na jedno wychodzi. Oba podejścia wyrażają tylko systematyzację, uporządkowanie i nie ingerują w treść pojęcia.
Prawość jest już zobowiązaniem, by je wybrać, nie tylko gotowością.
ale tylko w specyficznym zakresie, np. wtedy, kiedy człowiek prawy dokonuje ich wyboru, nie rozróżnia ich.
Natomiast przeważnie mamy do czynienia z relacjami między nimi – trzeba wtedy rozróżniać, nawet między tak bliskimi, jak sprawiedliwość i miłość.
Jest gdzieś w Piśmie Świętym scena, kiedy Bóg coś oznajmia, ale większość zebranych ludzi słyszy tylko grzmot. Takie jak powyższe ,,nierozróżniania,, kojarzą mi się właśnie jako ,,słyszenie grzmotu,,.
Dlatego dopóki mam możliwość, że Bóg ,,pozwala mi się słyszeć w grzmocie,, , czyli ,,wychwytywać różnice między wartościami,, , wolę je rozróżniać.
Pozdrawiam.
OK, ale Twoje sformułowanie nie miało takiego charakteru, ze względu na związek rządu pomiędzy “zdolność do” oraz “wyboru dobra”. Zatem “i wyboru dobra” gramatycznie nie spełniało funkcji dopowiedzenia.
Poprawna gramatycznie postać Twojego sformułowania, jeśli jego druga część miałaby być dopowiedzeniem brzmiałaby:
“Prawość można wyrazić jako ZDOLNOŚĆ DO ODRÓŻNIANIA DOBRA I ZŁA, I WYBÓR l. WYBIERANIE DOBRA.
Niniejszy komentarz jest piątym – spowodowanym, przez Twoje błędne sformułowanie.
W ten sposób za 2-3 lata dojdziemy do meritum.
Przykro mi, ale nie mam tyle czasu. Podtrzymuję moje stanowisko (choć już z innych wzlgędów): czytaj i pytaj, ale powstrzymaj się tutaj od wygłaszania swoich teorii i ocen.
Ha, stopniowanie doskonałości!
A masz (za pozwoleniem) – panem Markiem Prokopem!
http://www.ekspedyt.org/poruszyciel/2013/05/02/12046_po-co-edukacja-spor-o-ludzka-nature.html
Moim zdaniem mówimy o różnych pojęciach: ja o dobru, Ty – o dobrach.
“Dobry” w ‘dobry Samochód’ to coś innego niż “dobry” w ” «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg.” (Mk10)
Twój dobry samochód może mi rozgnieść czaszkę na miazgę nie przestając być dobrym. Możesz mu po tym zrobić tuning i będzie jeszcze lepszy. Dziękuję bardzo za taką dobroć.
Dobro o którym mówię bierze się z miłości, więcej – twierdzę, że wszelkie dobro (w tym Twoje dobra) – bierze się zawsze z miłości, a to moim zdaniem wskazuje, na bardzo silne powiązanie jednego z drugim. To, że rozróżniamy dobro i miłość nie koniecznie musi oznaczać, że są ono istotowo czymś innym. Dobro bierze się z miłości, a miarą prawdziwości miłości jest dobro…
Uważam, że esencja chrześcijaństwa polega na odkryciu że dobro jest miłością.
Chodzi mi o te funkcje.
A miłość zawsze jest ku dobru, więc czy to nie sprzeczność ?
Czy nie lepiej uznać, że miłość to nie byt, a funkcja bytu ? Wartość, ale funkcja bytu ?
Że jest ,,stołem bez powyłamywanych nóg,, tylko wtedy, gdy jest miłością ku dobru ?
Że jest tylko dodatkiem do dobra, czymś, co dobru służy, bo bez dobra nie ma sensu ?
Zatem tutaj mamy uchwycony ten błąd, o którym wspomniałem. Używa Pan w kolejnych zdaniach tego samego słowa, podstawiając sobie w myślach różne pojęcia. Żaden z czytelników nie jest jasnowidzem, aby czytać w Pana myślach, natomiast w Pana języku pojawiają się sprzeczności i narastające potem nieporozumienia. To jest przyczyną powstawania nowych wątków i równocześnie otwartych jest już tyle, że trzeba ogromnego wysiłku, aby nad taką dyskusją zapanować. Czytelnik, który do takiej dyskusji zajrzy na chwilę z zewnątrz, nie jest w stanie się połapać, o czym właściwie jest mowa i kto ma w toczonym sporze rację.
Aby dojść prawdy rozumem, trzeba rozumować systematycznie. Aby dojść prawdy w dyskusji, trzeba dyskutować systematycznie, uporządkowanymi pojęciami i wspólnym językiem. Dygresje są ok, ale trzeba szybko wrócić i dokończyć główny temat, dopiero wtedy pojawia się dobry owoc takiej dyskusji.
Pana tezą, w ramach “porządkowania wartości”, było stwierdzenie, że dobro stoi ponad miłością, właściwie bez uzasadnienia. Teraz, gdy domagam się od Pana uzasadnienia, Pan twierdzi, że po cichu wprowadził bluźnierczego boga, którego nazwał “dobro”. To niestety w żaden sposób nie potwierdza prawdziwości tezy, że dobro stoi wyżej od miłości, a wręcz przeciwnie, dowodzi, że ta teza jest fałszywa. Nie da się ukazać prawdy o porządku wartości, posługując się przy tym fałszywymi tezami.
Dla lepszego rozumienia się nawzajem proponuję także nie używać terminu “ewangelia świata”. Po pierwsze, większość ludzi słowo ewangelia kojarzy z prawdziwą ewangelią NT, a Pan ma na myśli zupełnie coś innego, więc to powoduje niepotrzebne nieporozumienia. Po drugie, Pana termin jest wewnętrznie sprzeczny, bo dzisiejszy duch świata prowadzi ludzkość do nicości, co żadną dobrą nowiną nie jest, a właściwie jest jej zaprzeczeniem.
Dla równowagi muszę stwierdzić, że zrozumiałem dopiero teraz, co Pan miał na myśli, pisząc, że w “ewangelii świata” “Miłość jest bogiem”, i całkowicie się z Panem zgadzam, że Szatan likwiduje pojęcie Boga, zastępując Go samą miłością. Ta ludzka miłość zyskuje rangę bóstwa. W jej imieniu można czynić najgorsze zbrodnie i bezeceństwa, które zostają usprawiedliwione miłością. Niedawno w TV oglądałem kawałek jakiegoś festiwalu (chyba Opole) i śpiewał zespół Blue Cafe. Przykuł moją uwagę zwodniczy tekst piosenki: “Do nieba, do piekła, za tobą będę szła. Do nieba, do piekła, pójdę tam, gdzie się da”. To jest nic innego jak uczynienie z miłości do partnera najwyższej wartości, przy której zbawienie lub potępienie nie mają już znaczenia, więc Bóg też nie ma znaczenia.
Do takich tekstów jak w tej piosence Blue Cafe pasuje idealnie Pana określenie “szatańskie wersety”, natomiast adresowanie go do wychowanka ojca Pio, założyciela Apostołek Ukrzyżowanego Chrystusa, pisanie o nich, że stosują faszystowską manipulację, wymaga odszczekania z Pana strony, jak słusznie pisał DelfInn. Tego mi cały czas brakuje w naszej dyskusji, a to jest właśnie pierwotny temat, który został zasypany dziesiątkami nowych wątków, dlatego po licznych pobocznych dyskusjach chciałem do niego wrócić.
Pozdrawiam
Uffffffffffff. Wracamy z dalekiej podróży.
Z przyjemnością odszczekam swoje ,,szatańskie wersety,, , czy ,,faszystowska manipulacja,, , ale nie mogę tego z racji samej domniemanej świętości Zgromadzenia, które wypuściło ten tekst. Mnie chodzi o tekst. Przebrnijmy go więc.
Co do początkowego wątku ,,fałszywego boga dobro,, , to widzę, że skoro to może być nieczytelne, to sprawka tego, co to ,,ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni,, , siejąc wokół siebie pozory kultu religijnego.
To duży błąd strategiczny, że próbowałem wykazywać sprzeczności w jego ,,ewangelii świata,,.
Podstawą, płaszczyzną walki ze złem zawsze musi być Słowo Boże.
Sama ,,ewangelia świata,, – nie widzę powodu, by się przy tym terminie upierać, zresztą nie ja go wymyśliłem. Myślę, że po kilku próbach nazwania opisowego, znajdzie się i jakiś sposób nazwania zwięzły a zrozumiały.
Pozdrawiam
>domniemanej
manipulacja
>manipulacja
Asadow wprowadził ostatnio rozróżnienie zarzucając mi ,,manipulację nieuczciwą,, (choć to była uczciwa odpowiedź manipulacją na manipulację o Bashobory).
Tak więc mamy już nową rzeczywistość i samo ,,manipulacja już nic nie znaczy.
,,Domniemanej,, dotyczy wyłącznie opinii z mojej pozycji szeregowego członka Kościoła.
,,Domniemanej,, , a nie ,,pewnej,, bo nie mam takiego rozeznania – j.w.
>,,manipulacja nieuczciwa,, jest za to z Twojej strony – to nacisk, by przejść na ,,pewną świętość,, , co zaraz by pociągało za sobą zarzut o ,,krytykę świętości,, , a więc pozbawiało sensowności taki drobiazg, jak moja krytyka konkretnego tekstu.
A krytykować, to mi wolno, byle w dobrej intencji.
Jedynie Ojciec Święty jest ,,nieomylny,, , a i to tylko w pewnych sytuacjach.
1) Moim zdaniem, z wypowiedzi pana Marka nie wynika wcale, że coś nie może być mniej lub bardziej doskonałe, co zdaje się sugerujesz. 2) Trzeba by jego spytać, czy teologia jest kiepska bo zawiera STOPNIOWANIE doskonałości, czy dlatego jest kiepska, że DOMINUJE w niej koncepcja doskonałości. 3) Wypowiedź p. Marka jest osadzona w kontekście Twojej koncepcji “zmiany doskonałej” i buddyzmu, do czego w niej się odnosił, więc nie jest dobrą odpowiedzią na postawiony teraz problem. 4) Nie zgadzam się ze wszystkim, co napisał, ale tutaj rozmawiam z Tobą, więc to nie miejsce, abym podejmował z nim polemikę. 5) Jeśli argumentem w dyskusji ma być autorytet to św. Tomasz bez ceregieli porządkuje hierarchicznie byty według ich nierównej doskonałości. Jestem przekonany, że pan Marek z powodu tego hierarchizowania i stopniowania doskonałości nie odważy się nazwać tego kiepską teologią.
Zupełnie zwyczajnie, na chłopski rozum, jeśli narysujesz kijem na piasku kilka kółek, jedno będzie bardziej okrągłe od drugiego, to będzie ono bliższe doskonałego koła, więc możemy mówić, że te narysowane kółka są mniej lub bardziej doskonałe. Analogicznie stopniujemy dobro.
Jeśli nie można mówić o mniejszej lub większej doskonałości to proszę o uzasadnienie, dlaczego nie można.
Przeskakujesz z “dobro” na “dobra”, potem na “dobry”, a więc mam już kłopot, aby się połapać, do czego się odnosisz. Jeśli ktoś samochodem rozgniecie czaszkę przechodniowi, to nie jest wina samochodu, tylko kierowcy. Ten przykład komplikuje dodatkowo problem, a nie upraszcza.
Może zróbmy tak. Jeśli nie zgadzasz się z czymś, co napisałem w tym komentarzu, na który odpowiadałeś, zacytuj ten fragment i wskaż w nim błąd ze swoim uzasadnieniem. Wtedy mi będzie łatwiej dostrzec i naprawić popełniony przeze mnie błąd.
Pan potrafisz się ograniczać jeno do eskimoskiego czepialstwa, czy może jednak zechesz się wydobyć na chrześcijańskie dawanie dobra i miłości ze siebie?
To się robi nudne, zwyczajnie.
Podobnie uważam, że to, co ty ostatnio tu prezentujesz jest monotonne jak nototenia.
Musiałeś się pogubić.
Czepiasz się mojego niby to czepialstwa, gdy to SAMOOBRONA PRZED CZEPIALSTWEM.
Znów w ramach swojej ,,nieuczciwej manipulacji,, wręcz przekreślasz całość i nawet sens niniejszej dyskusji, sprowadzając ją do mojego ,,czepialstwa,,.
Czepialstwa, które rozumieć trzeba jako ,,szukanie dziury w całym,, , a więc znów tym ,,świętym,, , znów tym ,,SWOIM,, , znów tym ,,poza dyskusją,,.
Żeby Ci nie było tak nudno, zauważ, że to my jesteśmy tu zaatakowanymi – tekstem, który chce nas niszczyć, zauważ, że mój głos ma rangę wołania ,,pożar,, , a może i ,,szable w dłoń,, , wzywa do samoobrony.
I to nie jest głos przedwczesny, bo pożar już jest zaawansowany, a ci, co go winni gasić, wciąż ,,mają toastami ręce zajęte,,.
,,Nuda,, ma tu wymiar ,,odczep się facet,, – ja widzę korzyści dla siebie w tym, że pożar się dopali, że Titacic zatonie, że faszyści i sataniści nas zaleją.
Nawet gdyby mój alarm okazał się w końcu pochopnym, spełnia wymóg, by wystrzegać się wszystkiego, co ma ,,choćby pozór zła,,. Tak rozumiem ,,chrześcijańską czujność,,.
A co tematu ,,dawania dobra i miłości ze siebie,, , to zechciej zauważyć, że tego właśnie dotyczy pierwszy punkt naszej dyskusji.
Ja tu twierdzę, że dobra nie mogę dawać ZE SIEBIE, choćby z tego prostego powodu, że całe dobro, nawet to, które Bóg mi dał do dyspozycji należy do Niego.
Nie mam działać pod ,,jadalność,, przez innych ludzi, a pod ,,robienie swojego,, – ,,mojego od Boga,,. To nie zawsze jest zbieżne.
Miłości też nie daję ,,ze siebie,,. Nie ,,jestem miłością,, , a ,,kocham dobro,, , a ,,kocham ku dobru,,. Celem mojej miłości jest dobro.
Widzę, że moja poprzednia wypowiedź wyszła mi w stopniu wielce niedoskonałym. Spróbuję zatem udoskonalić sposób sformułowania moich myśli.
W skierowanym do Ciebie komentarzu chodziło mi o dwie rzeczy.
Pierwszą było właśnie zwrócenie uwagi na przyjęte przez Ciebie jako naturalne stopniowanie “dobroci” i “doskonałości”.
Nie twierdzę, że jest to niewłaściwe, ale że należy dobrze rozróżniać do czego się odnosimy.
Jeśli dobrze zrozumiałem M.Prokopa, kiedy mówimy o jakości wypełniania funkcji bytu lub działania, to stopniowanie jest w pełni uzasadnione.
Twoje “mniej okrągłe” koła na piasku gorzej spełniają funkcję bycia przybliżeniem koła, co potocznie określamy w ten sposób, że są niedoskonałymi kołami. Jeśli jedank weźmiemy definicję, czym jest koło, wyjdzie nam, że te niedoskonałe koła w ogóle nie są kołami.
Okazuje się wtedy, że coś albo jest kołem, albo jest lepszym lub gorszym przybliżeniem koła.
Nie wiem, czy konstruując hierarchię bytów – zawierającą Boga, sprawny oraz popsuty samochód – pod kątem stopnia ich “dobroci”, nie pomieszałeś właśnie doskonałości funkcji z doskonałością jako pojęciem kategorialnym.
Bóg i tylko On jest doskonały kategorialnie. Powiedzenie, że inne byty są doskonałe w mniejszym stopniu można by rozumieć w ten sposób, że są one Bogiem w mniejszym stopniu. Przez to, że Bóg spełnia funkcję bycia Bogiem w sposób doskonały, łatwo się pomylić i błędnie umieścić Jego doskonałość kategorialną w porządku stopniowania doskonałości wypełniania funkcji.
Druga częsć mojej wypowiedzi miała zwrócić Ci uwagę, że prawdopodobnie używamy różnych pojęć dobra.
Mnie chodziło o “dobro” – kategorię etyczną, a Ty – jeśli dobrze zrozumiałem – podałeś przykłady “dóbr”, zatem przeskakiwanie pomiędzy różnymi pojęciami opisywanymi słowem “dobro” nastąpiło już wcześniej – pomiędzy nami – a ja tylko chciałem na to zwrócić uwagę.
Dobre (doskonałe?) usystematyzowanie pojęcia dobra znajduje się tu:
http://www.katedra.uksw.edu.pl/gogacz/ksiazki/elementarz_metafizyki.pdf
Myślę, czy nie dać rozdziału “Dobro Jako własność bytu” jako oddzielnej notki …
Wydaje mi się, że już zgadamy się wzajemnie, że można stopniować doskonałość, bo skoro piszesz o stopniu niedoskonałości, musi odpowiednio występować stopień doskonałości, a także udoskonalić można coś co nie jest tak doskonałe, jak po jego udoskonaleniu, kiedy już staje się bardziej doskonałe :-)
To jest optyka matematyka, że koło jest czymś z definicji, a to na piasku nie jest kołem. Gdy staniesz na gruncie realizmu, otrzymasz coś przeciwnego, to koło na piasku jest, a tego koła matematycznego nie ma. Ciekawe, no nie?
A widzisz, że w pytaniu użyłeś kolejnego nowego terminu “dobroć”, którego ja nie używałem? Nie mogłem zatem stopniować tego, co ten termin oznacza. Stopniowałem “dobro” i w pierwszym zdaniu je zdefiniowałem, czym ono jest: “Dla nas dobrem jest to, co istnieje – im bardziej doskonałe, tym lepsze.”, czyli przejawia się w każdym istniejącym bycie niezależnie od jego funkcji i naszego orzekania o nim (kategorii).
Etyka dotyczy wyłącznie czynu człowieka, a o tym nie rozmawialiśmy. Ja nie pisałem o dobrach i nie podawałem przykładów “dóbr”, ani etycznych zagadnień, ale pisałem o “dobru” i napisałem, czym jest. Tak, między nami, w naszej rozmowie były przeskoki, dlatego mijaliśmy się trochę. Mam jednak wrażenie, że coraz lepiej się rozumiemy, o czym rozmawiamy :-)
Dawaj tę notkę. Chyba tytuł “Dobro” byłby lepszy.
Drogi Panie,
Nie jesteśmy na Ty, proszę Pana. A już na pewno na “ty”…
Moje stanowisko w stosunku do Pańskiego ataku na Zgromadzenie, Kościół, wiarę i Boga przedstawiłem powyżej i go nie zmieniam. Pańskie dalsze wywody i polemiki, prezentowane w toku rozmów tu prowadzonych, oceniłem jako bezwartościowe, czyli nudne. I to powiedziałem. Tu zazwyczaj następuje jakiś wywód pouczający tudzież tzw, wyciągnięcie ręki aby dać rozmówcy punkt zaczepienia, dzięki czemu miałby sposobność przedstawienia rewizji swoich wcześniejszych wypowiedzi. Założeniem jest, że taka rewizja by u Niego nastąpiła. Ja tego założenia w stosunku do Pana nie przyjmuję, nawet jeśli zobowiązuje mnie do tego ewangeliczny nakaz – pozornie – a zatem wzmiankowanego gestu nie czynię.
Mimo to – pozdrawiam Pana, a także polecam w codziennej modlitwie
DelfInn
Szanowny Panie Miarka,
Odpowiadam tutaj na Pana komentarz pod notką Trybeusa, bo temat dotyczy tej notki, a nie notki Trybeusa.
Zrobiłem dla Pana strzeszczenie naszego dialogu w sprawie “faszystowskiej manipulacji”:
Widzę cztery możliwości: albo ma Pan słabą pamięć, albo cierpi na schizofrenię, albo celowo manipuluje, albo sam jest przez coś opętany. Tekst, który Pan krytykuje, zamieszczony przez zakon Apostołek Jezusa Ukrzyżowanego jest autorstwa ojca Domenico, założyciela zakonu. Pan przypisuje autorowi faszystowską manipulację wyuczoną u ojca Bashobory, szkaluje Zgromadzenie, moje sprostowania Pan igonoruje, a za chwilę wypiera się Pan, że ma cokolwiek przeciwko księdzu Domenico i zakonowi, potem jeszcze raz powtarza, że nic im nie zarzucał, a mnie zarzuca wmawianie Panu czegoś. Nikt Panu nic nie wmawia, bo te oszczerstwa to są Pańskie słowa.
Jeśli Pana zarzut jest prawdziwy, niech Pan zacznie od próby udowodnienia, że autor tekstu, będący od 1943 roku pod opieką ojca Pio, uczył się swojej “faszystowskiej manipulacji” od ojca Bashobory urodzonego po wojnie w 1946 roku. Jeśli zarzut jest nieprawdziwy, proszę odszczekać to i inne swoje oszczerstwa. Jeśli w tak prostej sprawie do sprawdzenia jak to, czy nauczycielem duchowym był o.Pio, czy o.Bashobora, wykazuje Pan uparte zaślepienie, ciężko będzie nam się porozumieć w sprawach trudniejszych.
Pozdrawiam
Słusznie
Przecież to kpina, że dla mnie.
I to ,,streszczenie,, samo w sobie będące potężną manipulacją nastawioną na określony efekt, a nie na szukanie zrozumienia ani doprowadzenia do dyskusji merytorycznej.
Nie wolno streszczać tak, by ginęła prawda.
A więc po kolei:
i to w sytuacji, gdy chwilę wcześniej ja też podjąłem próbę uporządkowania dyskusji.
Po:
>Szatańskie wersety wiszą na forum
nie da się pominąć mojego streszczenia:
I na tym powinna się skupić nasza dyskusja, a nie na ,,wiórach, które leciały podczas zrąbywania drzew w jej trakcie,,
– wióro pierwsze:
>faszystowskiej manipulacji uczyły się u ojca Bashobory
Czy to streszczenie, czy sposób typu ,,łapaj złodzieja,, na przykrycie początku sekwencji:
Ten drugi, a tak atakowany człon był tylko skojarzeniem dla podkreślenia pierwszego członu.
– drugi wiór:
Ten wiór nie jest żadnym streszczeniem. Dotąd nikt mi go nie wytykał, a nawet ja sam do tego prowokowałem. Mógłbym rozwijać, tylko że już nie widzę po co, zwłaszcza że dyskusję już tylko podsumowujemy.
Dalej:
Pod to ,,opętanie,, było od razu wyjaśnienie:
Przecież tu analogia do mojej sytuacji jest uderzająca.
Tu też jestem atakowany za to, że nie daję się uderzyć i to też podwójnie. Raz – uderzyć tym, przeciw czemu wszcząłem alarm. Dwa, skoro podjąłem samoobronę – uderzyć za to, że jakoby nie powinienem się bronić.
Przykro mi, że nie osiągnęliśmy tu konsensusu, ale na dzisiaj więcej nie mam w tym temacie do powiedzenia.
Pozdrawiam
Z tego bełkotu daje się zrozumieć, że kiedy atakujesz nazywasz to obroną.
Proszę o nie zaśmiecanie tego miejsca kłamliwą kazuistyką.
Poruszyciel chciał uporządkować rozmowę, ponieważ Twoje wypowiedzi są bardzo chaotyczne i trudo się połapać o co Ci chodzi, poza atakowaniem.
Zamiast wejścia z dobrą wolą w dyskurs – zaatakowałeś Poruszyciela, za rzekomo ‘niewłaściwe streszczenie’ poprzedniej wymiany zdań.
Wygląda na to, że Twoim celem jest wyłącznie konfrontacja. Dla mnie to po prostu odmiana trollingu.
Tia…
https://www.google.com/search?q=Ramphotyphlops+braminus&safe=off&client=ubuntu&hs=Xj2&channel=fs&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=pr_GUcvGG47Cswaik4CADQ&ved=0CAkQ_AUoAQ&biw=1018&bih=600
nieszkodliwy, ślepy wąż?
Mnie się raczej kojarzy z ‘time beettle’ z “Dr Who”.
– Z żukiem, który pasożytował na cudzym czasie…
A, fakt.
Dalem tego, bo mi pasuje do charakterystycznego rysu osobowosci – jak podaje wiki w pierwszym zdaniu: Ramphotyphlops braminus – gatunek węża z rodziny ślepuchowatych. :)
Asadow, Poruszyciel, DelfInn
Żeby już całkiem zakończyć naszą wymianę zdań w tym temacie, podkreślę, że to nie ja atakowałem. Ja wzywałem do obrony przed satanizmem. Wskazywałem rozpowszechniany tekst jako zagrożenie dla naszej wiary.
Nie spotkałem się ze zrozumieniem, trudno. Widać tak miało być. Jestem przekonany, że szereg wartościowych myśli i tak został wyrażony.
Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi.
Z podobną historią miałem do czynienia w opisanym powyżej przykładzie dotyczącym opętania. Tam rzecz skończyła się śmiechem i zgodą.
Tu się na to rychło nie zanosi, ale … róbmy swoje.
“Miarka”…
….tylko niech Pan nie ucieka z portalu, w wielu przemyśleniach zgadzam się z Panem, niestety nie mam teraz czasu, na poparcie Pana wpisów, jestem całkowicie , zaabsorbowany oprocwaniem pewnej konstrukcji wózka inwalidzkiego , do której impulsem /też/ stała się struktura-idea wózka iBot* Deana Kamena i pewna notka Elig. Uporam się z tą konstrukcją /teraz niema dla mnie nic ważniejszego/ to napiszę, jest-już “tuż-tóż”;).
Szkoda zostawić jak jest wasze przemyślenia. Warto parę spraw wyjaśnić dogłębniej. Proszę się adwersarzmi zbytnio nie przejmować, tak mają (muszą ;) – to “dobre chłopaki”.
Trzeba im, nieraz tłumaczyć “latami”(aż zaskoczą-nieco”;).
Cieszę się, że Pan jest! Jak, Pana “miarką” jest BÓG – to wszystko OK!
———————–PS——-:
@Asadow-dzięki za dobre serduszko /wiesz za-co/, ale, to ja pomagam innym, tak mam. Notka o “Dobru” cieniutka, Kolego. cieniutka.
@Poruszyciel-dzięki za “Korektę-edycję” wpisów,działa!
@DelfInn-pozdrawiam (Kochanego!)
Szczęść Boże wszystkim
podkreślę, że to nie ja atakowałem.
To jest atak. Zatem ta pochyła deklaracja jest funta kłaków warta. Zatem dalsza, a właściwie jakakolwiek, wymian zdań jest czystą stratą czasu.
Proszę się adwersarzmi zbytnio nie przejmować, tak mają (muszą ;) – to „dobre chłopaki”.
Prościej i zgodnie z prawdą byłoby rzec, że po prostu każdy się kompromituje na własną odpowiedzialność :)
Dobrego obiadu!
//Prościej i zgodnie z prawdą byłoby rzec, że po prostu każdy się kompromituje na własną odpowiedzialność :)//
Jak “rzec” zamienisz na “żec” – będziesz miał jeszcze prościej DelfInn …i “wygodniej” :)
———————————————-
“żec” znaczy: “palić”. Zżegać, zżec; spalać, spalić. Zażegać, zażec; podpalać, podpalić; ożegać, ożec; opalać, opalić… I tak dalej. Sam wiesz, że nie o-to chodzi. Myślę, że się mylisz co do tego Pana. Złą miarką wymierzasz. Byłem tu też heretykiem (o nieznanej dotąd tajemniczej herezji:) i otro-analfabetą-łącznego-NIE, odsuwajacym się od krzyża…”sprzeżeniem zwrotnym systemu”.Oj.0o!… Dla niekt(u)rych takim też zostałem. Ale kilku, zmieniło zdanie, nawet zaczena rozumieć pojęcie SYSTEM – i SYSTEM-dla-Życia, inaczej patrzą na definicję Dobra i zaczynają sami ….myśleć po_Mogę (w/m)-jak o recepcie na zmianę otaczającej rzeczywistości/własnego habitatu/………..
Nie-mówmy o kompromitacji,czymże ona jest…tak naprawdę;)? Miarką Boga?
…Wzajmnie /nieprzypalonego/…Smacznego!
Myśląja,żą śję wymyliż-chlap-chlap, co do męgo mylęńja sięł.
Ząśję, co do Twęgo systęmjó-miku, to fikó-mikó tęshsz-szu-szu-rzyźnie mąślę,rzę wjeee lę śi-i-ci-ję jąło ząstąłu-kuku kó wymąślęniju-u Citobiemjęnam.
tfur ji ći-i-i!
dętkofilęmąnnnnnnnn
no-tak!
Gdybyś zechciał jednak cuó0000ś jeszcze dodać – to chętnie tu jeszcze zajarzę….;)
Wszystkiego Dobrego (TrollejBuSie …’)
chętnie tu jeszcze zajarzę…
Wątpiąmą, darK!k’ku-link :))
ach DelfInn, ta korekta – miało byc “trolLejBuZie”
(sorrki)
rożer :) 3m się z Bogiem! :)