W Wirtualnychmediach.pl ukazał się w dniu 6.06 artykuł Krzyszfofa Lisowskiego “Blogerzy silniejsi od dziennikarzy? (opinie)” /TUTAJ/. Jego podtytuł głosi:
“- Blogerzy są coraz częściej postrzegani jako grupa silniejsza nawet od dziennikarzy, a blogi z mało znaczącego fenomenu stały się opiniotwórczym medium – uważają eksperci ds. komunikacji. Są jednak też głosy krytyczne. Zdaniem niektórych, „złota era” blogerów minęła.”.
W tej sprawie wypowiada się siedmiu ekspertów od spraw komunikacji, a mianowicie:
“Małgorzata Zaborowska, prezes zarządu agencji United PR; Michał Olbrychowski, executve director w agencji Havas PR Warsaw; Przemysław Staniszewski, prezes zarządu agencji Walk PR; Rafał Knap, dyrektor zarządzający w agencji 24/7 Digital; Ewa Szejner, prezes zarządu agencji Grayling Polska; Eryk Mistewicz, szef kwartalnika opinii „Nowe Media” oraz Dorota Szostek-Rejowska, product manager odpowiadający za rozwój blogosfery i konkurs Blog Roku w portalu Onet.pl.”.
Wszyscy oni, oprócz Mistewicza, podkreślają wielką rolę blogosfery. Przemysław Staniszewski twierdzi, ze :
“Blogerzy w Polsce ubiegli dziennikarzy, którzy przespali moment, w którym treści publikowane w sieci zaczęły być dla odbiorców bardziej dostępne i ciekawsze niż te publikowane w mediach tradycyjnych. Ostatnią fortecą dziennikarzy w sieci jest dziennikarstwo newsowe, które uprawiane jakościowo wymaga większej koordynacji i budżetu. Blogerzy są już istotną grupą odbiorców, ponieważ wielu z nich obok kierunkowej kompetencji (kulinaria, technologia itd.) posiada cechę, na której zarówno marketerom, jak i odbiorcom bardzo zależy, czyli niewinność. Niewinność rozumiana jako pewnego rodzaju autetyczność i suwerenność w głoszeniu opinii buduje wiarygodność tej grupy. Dziennikarzom zbudować tę wiarygodność jest dużo trudniej.”.
Pani Ewa Szejner pisze: “Wpływowy bloger często ma większe oddziaływanie na określoną grupę docelową niż opiniotwórcze medium tradycyjne.”. Jedynym sceptykiem w gronie siedmiu ekspertów jest Eryk Mistewicz, który uważa, że:
“Blogerzy swój czas mają już za sobą. Blogów jako pojedynczych dzienników sieci, jest po prostu za dużo. Także platform blogerskich. Nie tędy droga. System nowych mediów dopiero się tworzy i w etapie przejściowym nadawcy contentu, czyli producenci treści, niezależnie, czy są zawodowcami (dyplomy dziennikarstwa, legitymacje prasowe, biurko w redakcji) czy amatorami (pasja, ciekawość świata, wiedza, upór) znajdą się razem na jednej płaszczyźnie. Przetrwają najlepsi, najbardziej wiarygodni, niezależnie czy z jednej grupy czy z drugiej. To nie blogerzy stają się silniejsi, to tradycyjnie dziennikarstwo słabnie w przyspieszonym tempie.”.
Trzeba powiedzieć, że entuzjaści blogosfery mają za sobą mocne argumenty w postaci badań Internetu. Według nich w lutym 2012 było już 16,7 mln internautów /TUTAJ/, z których połowa czytała regularnie co najmniej jeden blog miesięcznie /TUTAJ/. Wynika stąd, że blogi docierają do co najmniej 8 milionów czytelników. Dla porównania: kilka razy słyszałam, jak Rafał Ziemkiewicz mówił, iż prasę czyta w Polsce około 1,5 miliona osób. Tak więc zasięg blogów jest ponad sześć razy większy.
Oczywiście dotyczy to blogosfery jako całości. Przeciętny pojedyńczy blog może najczęściej liczyć na kilkaset, góra kilka tysięcy czytelników. Bardzo popularne blogi są wyjatkiem. Blogów jest jednak kilka milionów. Według opracowania “Blogosfera w liczbach /TUTAJ/, 16 % internautów deklarowało prowadzenie bloga. Rzecz w tym, że ponad 90% z nich jest nieaktywnych, t.zn. nie pojawia się w nich nawet jeden wpis na miesiąc. W 2012 Eredaktor.pl /TUTAJ/ próbował oszacować liczbę aktywnich blogów w Polsce i doszedł do wniosku, że jest ich ok. 500 tys. Podkreślił jednak, iż jest to raczej “wróżenie z fusów” niż porządne oszacowanie.
Mimo to, widać wyraźnie, jak wielkim ruchem społecznym jest polska blogosfera. Angażuje ona setki tysięcy mniej lub bardziej regularnie piszących i miliony czytających. Blogosfera to potęga.
Ludzie sobie lubią pogadać po prostu :)
Liczba czy przesadzony zasięg nie jest potęgą, tylko niezależność i możliwość dopisania myśli do internetu jako rodzaju archiwum publicznego, co później pozostanie i można wyszperać mniej lub bardziej przypadkowo
To raczej na Twitterze.
Te wpisy nie są jednak czymś trwałym. Na przykład w końcu kwietnia zniknął portal Obserwator.com wraz ze wszystkimi notkami.