11 czerwca 2010 roku znaleziono zwłoki zmarłego mężczyzny w samochodzie na parkingu przed supermarketem Karolinka w Opolu. Po dziesięciu dniach rozkładające się zwłoki zostały zidentyfikowane: ofiarą był 48-letni dr Dariusz Ratajczak. Przyjęto wersję samobójczej śmierci, choć wyłaniają się wątpliwości. Samochód, jego własny renault kangoo, miał stać na parkingu od 28 maja, jednak niektórzy świadkowie zaprzeczają tej wersji twierdząc, że samochód nie stał tam tak długo, lecz został podrzucony później. Autem tym zamierzał dr Ratajczak udać się do Holandii, gdzie miał pracować w prywatnej firmie jako tłumacz. Trudno więc wytłumaczyć, dlaczego ktoś stojący przed nową szansą życiową mógłby targnąć się na swoje życie.
Pogrzeb odbył się w warunkach konspiracyjnych. Nikt niepożądany nie był poinformowany o terminie pochowania zmarłego. Obecni byli tylko członkowie rodziny i najbliżsi przyjaciele, w sumie kilkadziesiąt osób. Tablica na jego grobie informuje, iż zmarł 29 maja 2010 roku. Nie można tu nie wspomnieć o osobliwym pożegnaniu ze strony “Gazety Wyborczej”, która wiadomość o śmierci swej ofiary umieściła pod tytułem “Znaleziono ciało kłamcy oświęcimskiego”.
Doktor historii Dariusz Ratajczak mówił: “Każdy szanujący się historyk jest z natury rzeczy rewizjonistą. Bo zadaje sobie pytania: czy aby na pewno?” Taka postawa badawcza przyczyniła się do wydania wiosną 1999 roku stustronicowego zbioru esejów pt. “Tematy niebezpieczne”. Znalazła się tu także licząca cztery strony praca “Holocaust to mit?”, w której pisał:
“Od połowy lat 70-tych holocaust, traktowany jak religia, jako coś wyjątkowego, niemającego precedensu w dziejach świata, zaczyna spotykać się z odporem ze strony historyków – rewizjonistów. Krytykują oni nie tylko wyjątkowość, ale także rewidują dotychczasową wersję wydarzeń. Innymi słowy poddają rewizji oficjalnie podawaną liczbę Żydów zgładzonych podczas wojny, a także sposoby ich uśmiercania”.
Przedstawienie amerykańskich i europejskich rewizjonistów, a także ich kłopotów i problemów życiowych wynikających z wyznawanych poglądów spowodowało błyskawiczną zmianę w życiu opolskiego historyka. Autor został okrzyknięty kłamcą oświęcimskim przez “Gazetę Wyborczą”, która zażądała też jego usunięcia z uczelni. Na łamach tego dziennika “profesor” Bartoszewski wysyłał go na leczenie psychiatryczne (skąd my to znamy?).
W maju 1999r. wpłynął do Sądu Rejonowego w Opolu akt oskarżenia o to, że dr Ratajczak “publicznie i wbrew faktom zaprzeczał zbrodniom nazistowskim w okresie II wojny światowej na osobach narodowości żydowskiej”. W kwietniu dostał (po roku zawieszenia w pełnieniu obowiązków) zwolnienie dyscyplinarne z Uniwersytetu Opolskiego wraz z zakazem pracy w zawodzie nauczycielskim na okres trzech lat. Po otrzymaniu wilczego biletu z uczelni doktor historii imał się różnych prac dorywczych, pracując m.in. jako portier. W czasie wolnym pisał interesujące artykuły w czasopismach prawicowych. Jeden z jego przyjaciół wspomina to tak:
“Doktor Ratajczak popełnił błąd, nie komentując streszczenia, którego dokonał, co stało się pretekstem do przyparcia na niego ataku. Atak był bezwzględny i brutalny. Darek został wyrzucony dyscyplinarnie z uniwersytetu, otrzymał zakaz nauczania na wszystkich szczeblach, a jego sprawą zajęły się prokuratura i sąd. Mijały miesiące, a potem lata – nie mógł znaleźć pracy, był napiętnowany jako ten, który uważa, że w Oświęcimiu nie było komór gazowych. (…) Uważam, że jego historia dowodzi, iż żyjemy w państwie, w którym można zniszczyć człowieka za przekonania”.
Dodajmy: zdawał sobie sprawę z tego, iż skutkiem drążenia niebezpiecznych tematów może być katastrofa życiowa. W 1998r. zanotował: “Pisanie o stosunkach polsko – żydowskich jest czynnością ryzykowną. (…) Konsekwencje są zazwyczaj smutne: towarzyski bojkot, rasowy i wydawniczy knebel, ostatecznie – zawodowa śmierć”.
Pisał ‘na wygnaniu’ krótkie publicystyczne teksty, w których znajdziemy często głębokie myśli, np.: “Obecna walka z demoliberalnym Goliatem (…) winna wspierać się na filarze bezwzględnej wierności nauce Chrystusa. Przyjęcie takiej zasady, odpornej na świat antywartości, określi szerokie pole zasadniczego konfliktu, obejmującego m.in. pusty materializm, seksizm, sekciarstwo, globalizm, libertyński demoliberalizm, koncepcję człowieka ‘totalnie wyzwolonego’… – czyli to wszystko, co oferują ludzkości deprawatorscy planiści New Word Order” (“Antykomunizm a współczesność”).
Dr Dariusz Ratajczak był bardzo przywiązany do Ojczyzny. Pisał np.: “Albo Polska będzie wielka, albo przestanie istnieć. Nie stać nas na średniość. To będzie zadanie dla Waszego pokolenia. Jesteście je winni również cieniom tych, którzy zginęli w nierównej walce w pierwszych latach po zakończeniu drugiej wojny światowej”.
Dr Ratajczak jest jedną z wielu osób, które w ostatnim okresie zakończyły swe życie w sposób dziwny i tajemniczy.
Cześć Jego Pamięci!
PS Dr Dariusz Ratajczak to rotmistrz Witold Pilecki współczesnej, “wolnej” od 1989 roku Polski. Polak, w Polsce osądzony i skazany przez polski(?) sąd.
Za co? Za poglądy.
Wyrok wykonany w nieco inny sposób.
Tutaj pisałam o skandalicznym śledztwie w sprawie śmierci Ratajczaka.
http://rebeliantka.nowyekran.pl/post/4129,prawo-do-zycia-dr-ratajczak-i-wymiar-sprawiedliwosci
Nie wyjaśniono prawie niczego, nie zbadano prawie żadnych dowodów (np. niemal 30 płyt z nagraniami z monitoringu, etc.). Sekcja została wykonana skandalicznie późno, aby było utrudnione dokonanie wiarygodnych ustaleń i można było wykryć alkohol (zapewne endogenny). Od początku założono, ze jako przyczynę śmierci “ustali się” “zapicie się na umór” przez Ratajczaka.
Tutaj fragment mojej notki, opisujący “śledztwo”
Dzięki opublikowanym w Internecie aktom można sprawdzić, jak faktycznie wyglądało śledztwo (w notce jest link do akt):
Z akt wynika, że:
zgon Ratajczaka potwierdził lekarz pogotowia w dniu 11.06.2010 r. o godz. 18.10 bez podania przyczyn z dodatkową adnotacją „zwłoki w stanie rozkładu” K. 2,
w protokole oględzin miejsca i osoby policja stwierdziła, że przednie drzwi samochodu były otwarte, a bagażnik uchylony, nie było widocznych uszkodzeń zewnętrznych samochodu, zwłoki leżały na plecach między przednimi a tylnymi siedzeniami (tylne drzwi były zamknięte na zamek), w samochodzie odnaleziono torby z odzieżą, dokumenty, w tym dokumenty samochodu, książki, 2 zegarki, telefon komórkowy z ładowarką, pieniądze w kwocie 1.830 zł,
z akt wynika, że ciało zostało odnalezione przez ochroniarza galerii ok. godz. 17 z minutami; ochroniarza powiadomił jakiś mężczyzna, który spostrzegł w zaparkowanym samochodzie nieprzytomnego człowieka i sygnalizował nieprzyjemny zapach; po zajrzeniu przez szybę i stwierdzeniu, że jest tam rozkładające się ciało, ochroniarz wezwał policję,
dalej w aktach znajduje się zeznanie strażaka wezwanego na miejsce około godz. 17.50, strażak udał się na miejsce z apteczką, po dostrzeżeniu przez szybę rozkładającego się ciała, znajdującego się pomiędzy siedzeniami, powiadomił on swojego dowódcę, który wezwał policję,
na dalszych kartach znajdują się notatki urzędowe z ustaleń policji dokonanych na podstawie adresów odnalezionych w samochodzie (byłej właścicielki od której Dariusz Ratajczak nabył samochód (za pośrednictwem komisu) oraz ojca Dariusza Ratajczaka (adwokata Cyryla Ratajczaka) ; z ustaleń tych wynikało, że właścicielem samochodu, w którym odnaleziono zwłoki był Dariusz Ratajczak oraz że Ratajczak był osobą bezdomną, gościł u swojego ojca do 20 maja, a w tym dniu wyprowadził się, gdyż obaj panowie nie zgadzali się z powodu alkoholizmu Dariusza, nadto Dariusz Ratajczak miał wkrótce wyjechać do Holandii,
w notatkach urzędowych Policji z 12 czerwca jest też informacja, że z kamer obejmujących swoim zasięgiem pole na którym odnaleziono samochód, nie można rozpoznać kształtu ani marek samochodów i widoczne są tylko kontury osób,
na dalszych stronach akt znajdują się protokoły przesłuchań byłej właścicielki samochodu Renault Kangoo 1,9 TDI oraz żony właściciela komisu samochodowego, za pośrednictwem którego D. Ratajczak nabył samochód; osoby te potwierdziły, że D. Ratajczak zakupił samochód pod koniec stycznia 2010 roku;
notatka urzędowa policji z 14 czerwca 2010 r. zawiera informacje, iż z ustaleń z ochroną Centrum Handlowego na podstawie zapisów z monitoringu, wynika iż pojazd Renault Kangoo wyjeżdżał wieczorem 27 maja z parkingu, wjeżdżał 28 maja, w dniu 5. czerwca z samochodu tego wychodziła jakaś osoba o godz. 8.27 rano, a wieczorem o godz. 21.17 podjechał tam Audi-4 z dwoma mężczyznami i że pracownikom ochrony wydaje się, że samochód takiej samej marki podjeżdżał już wcześniej do Renault; ochroniarze mieli też ustalić inne terminy parkowania Renault oraz numery rejestracyjne Audi,
w dniu 14 czerwca policja zabezpieczyła 29 płyt z nagraniami z monitoringu za okres od 28 maja do 11 czerwca,
w dniu 16 czerwca przesłuchano ojca Dariusza Ratajczaka – zeznał on, że ostatni raz widział syna w dniu 28 maja, gdy przyjechał on pożegnać się z nim przed wyjazdem do pracy do Holandii, że syn był spakowany – oprócz rzeczy osobistych miał zapakowane dokumenty oraz kwotę 2500 euro w saszetce na szyi,
w dniu 16 czerwca przesłuchano też siostrę Dariusza Ratajczaka, która zeznawała o rozpoznaniu ciała brata i rzeczy do niego należących (m.in. sygnet na palcu, zegarki), o tym, że ostatni raz widziała go pod koniec kwietnia oraz że rozmawiała z nim telefonicznie w dniu 27 maja o wyjeździe do Holandii; siostra zeznała, że Dariusz cierpiał na chorobę alkoholową,
w dniu 16 czerwca powołano biegłego w celu ustalenia przyczyn zgonu i dokonania oględzin i sekcji zwłok D. Ratajczaka,
w dniu 16 czerwca wszczęto śledztwo sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Dariusza Ratajczaka (sic!) i powierzono śledztwo Komendzie Miejskiej Policji w Opolu,
w dniu 21 czerwca na podstawie badań daktyloskopijnych potwierdzono, że odnalezione zwłoki należały do Dariusza Ratajczaka,
w dniu 17 czerwca dokonano oględzin i sekcji zwłok Dariusza Ratajczaka; w sporządzonej opinii stwierdzono, że nasilone zmiany pośmiertne w istotny sposób utrudniają określenie przyczyny zgonu, że nie stwierdzono dających się zarejestrować zmian urazowych, że badania chemiczne krwi wykazały wysokie stężenie alkoholu etylowego, które mogły spowodować zgon; przyjęto, że przyczyną zgonu denata było ostre zatrucie alkoholem etylowym, a przeprowadzone dotychczas badania nie dają podstaw do przyjęcia innej przyczyny jego śmierci.
Fragmenty mięśni i żeber pobranych do badań zabezpieczono na okres 6 miesięcy i zniszczono.
W dniu 30 czerwca Komenda Miejska Policji umorzyła śledztwo, twierdząc, iż ustalono brak znamion czynu zabronionego; w uzasadnieniu lakonicznie stwierdzono, że oględziny samochodu i zwłok nie ujawniły działania osób trzecich, a nadto podano – na podstawie opinii biegłego – iż: „nasilone zmiany pośmiertne w sposób istotny utrudniają określenie przyczyny zgonu denata. W trakcie badań pośmiertnych nie stwierdzono dających się rejestrować zmian urazowych……..Badania chemiczne krwi wykazały wysokie stężenia alkoholu etylowego, które mogły spowodować zgon. Tak zatem można przyjąć, że przyczyną zgonu denata stałe się ostre zatrucie alkoholem etylowym, a przeprowadzone dotychczas badania nie dają podstaw do przyjęcia innej przyczyny śmierci”,
w dniu 6 lipca siostra Dariusza Ratajczaka złożyła wniosek o udostępnienie akt oraz złożyła Zażalenie na postanowienie o umorzeniu śledztwa, powołując się na fakt, iż Policja nie przeprowadziła żadnych czynności w związku ze złożonym przez nią wnioskiem dowodowym, w którym podnosiła zaginięcie dowodu osobistego, paszportu, prawa jazdy, kart bankomatowych Dariusza Ratajczaka oraz kwoty 2.500 Euro, a także domagała się ustalenia, czy na kontach bankowych brata nie zaginęła znaczna kwota pieniędzy pozostała po sprzedaży mieszkania należącego do brata,
w dniu 19 lipca Prokuratura Rejonowa w Opolu wydała Postanowienie o wyłączeniu materiałów w celu przeprowadzenia śledztwa dotyczącego zaboru w celu przywłaszczenia dokumentów oraz pieniędzy,
w dniu 9 września Sąd Rejonowy w Opolu odrzucił zażalenie siostry Dariusza Ratajczaka na postanowienie o umorzeniu śledztwa, twierdząc, że nie podała ona żadnych nowych okoliczności – dowodów, które należałoby przeprowadzić w sprawie, a wskazane przez nią okoliczności dotyczą podejrzenia popełnienia innego przestępstwa, w związku z czym w tym kierunku będzie prowadzone odrębne postępowanie.
Wnioski
W mojej ocenie przeprowadzone śledztwo jest kpiną z państwa prawnego.
Nie przeprowadzono żadnych czynności w celu uprawdopodobnienia daty zgonu Dariusza Ratajczaka. Nie wiadomo, czy zmarł on w dniu 28 maja czy też później.
W aktach sprawy – poza policyjną notatką z dnia 14 czerwca – nie ma żadnych śladów analizy z zapisów monitoringu na parkingu wokół centrum handlowego, mimo tego że Policja zabezpieczyła 29 płyt z takimi zapisami.
Nie wyjaśniono kwestii tajemniczego Audi-4, które być może przywoziło osoby kontaktujące się z Dariuszem Ratajczakiem.
Z notatki z dnia 14 czerwca wynika, że prawdopodobnie jeszcze 5 czerwca Ratajczak żył. Nie podjęto żadnych czynności w celu wyjaśnienia co robił w okresie od 28 maja do 5 czerwca i dlaczego w dniu 28 maja nie wyjechał do Holandii.
Bardzo późno, bo dopiero 17 czerwca, przeprowadzono sekcję zwłok Ratajczaka. Było to skandaliczne zaniedbanie, skoro zwłoki znaleziono 11 czerwca już w stanie rozkładu. Przecież każdy dzień pogłębiał zmiany pośmiertne, a więc utrudniał wykrycie ewentualnych zmian urazowych. Osobną kwestią jest, czy tak późne przeprowadzenie badań chemicznych krwi nie spowodowało zafałszowania ich wyników (kwestia alkoholu endogennego powstającego po śmierci).
Opinia biegłego jest asekuracyjna (“nasilone zmiany pośmiertne utrudniają określenie przyczyny zgonu”, “nie stwierdzono dających się zarejestrować zmian urazowych”, “można przyjąć, ze przyczyną zgonu denata było…”, “przeprowadzone dotychczas badania nie dają podstaw do przyjęcia innej przyczyny…”).
Jednocześnie biegły nie wskazał innych badań, które należałoby przeprowadzić.
Arbitralne twierdzenie organów ścigania, że na miejscu zdarzenia nie stwierdzono działania osób trzecich, jest zadziwiające wobec faktu, że samochód miał otwarte przednie drzwi, a ciało było nienaturalnie wciśnięte między siedzeniami.
Zaskakujące jest też, że organy ścigania z własnej inicjatywy nie wyjaśniły co się stało z dowodem osobistym, paszportem, prawem jazdy, kartami i pieniędzmi Ratajczaka, skoro wiedziały, że miał on wyjechać do Holandii, a wszystkie szczegóły podawane przez rodzinę – w związku z tym wyjazdem – zostały potwierdzone.
Musi też wzbudzać wątpliwość wyłączenie postępowania w sprawie kradzieży dokumentów i pieniędzy do odrębnego śledztwa, tak jakby nie brano w ogóle pod uwagę wersji zabójstwa Ratajczaka z motywów rabunkowych.
Samo zresztą ukierunkowanie śledztwa już w postanowieniu o jego wszczęciu tylko w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci musiało dziwić i jawić się jako tendencyjne.
“Transkrypt:
Ten człowiek mówi, że przeżył obóz śmierci w Treblince i sporządził te rysunki do swojego filmu. Na rysunkach widać, że naziści zbudowali tu wielką fabrykę śmierci.
Treblinka położona jest 60 km na płn-wschód od Warszawy i rzekomo w 1942 roku zagazowano tu 870.000 Żydów przywiezionych pociągami z gett w Lublinie i Warszawie. I ci ludzie byli wtłoczeni do tych olbrzymich diesel komór gazowych.
Pomimo faktu, że jest prawie niemożliwe zabić gazem diesla, rzekomo ludzie ci umierali w kilka minut. Następnie inni więźniowie byli zmuszani do grzebania ich zwłok w tych ogromnych masowych grobach. Żeby pogrzebać tak wiele ciał, wymagałoby to grobów o wielu setkach m. kw.
Ponieważ po wojnie nigdy nie znaleziono żadnych ciał, mówi się, że naziści zmusili innych więźniów do wykopania zwłok i spalenia ich na wielkich drewnianych stosach.
W październiku 1999 roku, mała grupa australijskich naukowców przybyła do Treblinki, gdzie miał być obóz, i rozpoczęli poszukiwania dowodów na istnienie masowych grobów. Powinny być łatwe do znalezienia, gdyż cały teren ma 300 m długości i 200 m szerokości. Nawet jeśli zwłoki leżały szóstkami jedne na drugich, 870,000 ciał zabrałoby więcej niż cały teren obozu.
Zespół miał system radarowy penetrujący ziemię, sprzęt mogący wykryć ruchy ziemi i przedmiot taki jak nóż na głębokości 30 m. Wyniki badań widoczne były od razu, przekazywane w formie obrazów na monitor laptopa.
Zespół spędził 3 tygodnie skanując cały teren. Skany zachowano na komputerze. Przeprowadzono również pomiary drzew by określić ich wiek, i pobrano próbki ziemi z głębokości 6 m, szukając ludzkich i drzewnych popiołów. Zbadali również próbki ziemi z otaczającego terenu.
Po 3 tygodniach pracy zespół nie znalazł niczego, ani grobów, ani popiołu, ani resztek zabudowań, ani ogrodzenia. Powrócili do Australii. Skany z twardego dysku skopiowano na CD Rome i rozesłano do ekspertów na całym świecie z prośbą o opinie.
Wyniki uzyskane przez australijskich naukowców wykazały ze 100% pewnością, że nigdy nie istniał obóz śmierci w Treblince.”
Dziękuję bardzo za obszerne informacje i opinie. Proszę o poprawkę linku, bo nie działa, lub bezpośredni link do akt. Jestem sprawą zainteresowany, bo mieszkam w Opolu. Powinniśmy chyba jakoś zebrać i usystematyzować informacje o tej sprawie.
Cześć jego pamięci.
To powinno dać ludziom do myślenia, w jakim państwie żyjemy. Zaszczuli człowieka z a niby “kłamstwo oświęcimskie”, ale za to taki pan Gross może mówić co tylko mu się podoba, a w TVN-ach jest kreowany na wielkiego patriotę.
Oczywiście, sprostowuję link:
http://rebeliantka.nowyekran.net/post/4129,prawo-do-zycia-dr-ratajczak-i-wymiar-sprawiedliwosci
Może tylko zaszczuli, a może i więcej.
Jest już drugi “casus dr Ratajczaka”:
http://talbot.nowyekran.pl.nowyekran.net/post/93308,rasizm-w-pan-prof-krzysztof-jasiewicz-wyrzucony-za-krytyke-zydow-pierwsza-poinformowala-zydowska-gazeta
Ciekawe, co też śp. Pan Darek znalazł. Musiał coś większego wyniuchać, bo inaczej rzydy by go tak spektakularnie nie zaciukały. Oni mordują raczej po cichu, eliminują bez rozgłosu i skrycie. Chyba, że się nie da inaczej i trzeba na szybko działać. Na krótko przed zejściem Pan Darek sporo czasu w archiwach miasta Oświęcimia i Mysłowic spędzał i życiorysy byłych folksdojczów z obsługi obozów pilnie studiował. Bo sporo miejscowych było przy obsłudze obozów zatrudnionych. Filia obozu oświęcimskiego w Mysłowicach funkcjonowała całkiem tak samo, jak obóz-matka, tylko skala była mniejsza. I tam właśnie pan Darek wyniuchać musiał, jaka śmiertelność faktycznie pośród więźniów była i ile z tym całym gazowaniem prawdy. Notatki swoje podobnież po znajomych na twardzielach zapisywał, bo coś chyba przeczuwał. Gdyby nie służba, to bym z paroma chłopakami na Opolszczyznę wyruszył, by ślady inwestygować. Ale może znajdzie się jakiś rodak, co wątek podejmnie, notatnik odnajdzie i ilość trupa w Auszwicu dokładnie określi.
Zwracam uwagę, że określenie “obóz oświęcimski” jest niejednoznaczne i może być interpretowane w duchu “kłamstwa oświęcimskiego”, dlatego na naszym portalu preferujemy nazwę “obóz Auschwitz” lub “KL Auschwitz”.
Filia Auschwitz była w Sosnowcu.
Obecnie, w tym samym budynku, w tych samych murach, jest tesco.
O Jedwabnem
http://niezaleznemediapodlasia.pl/jedwabne-oszustwo-zdemaskowane/