Wczoraj /23.05/ napisałam notkę “Ursus, czyli o wyższości Lublina nad Warszawą” /TUTAJ/, w której omówiłam artykuł tygodnika “Sieci”, opisujacy reaktywację firmy Ursius majacą miejsce w Lublinie. W portalu Legion św Ekspedyta wpis ten skomentowało kilka osób.
Sosenkowski zwrócił uwagę na to, że w Lublinie traktory sa tylko montowane, natomiast ich silniki pochodzą z Turcji. Asadow zaś napisał:
“Rozpacz, nie mogę tego spokojnie czytać.Przewidziano dla nas rolę Chin Europy – dostarczyciela taniej siły roboczej.Przemysł zlikwidowano, pozostało tylko zaczekać na dalsze obniżenie się poziomu życia, abyśmy zaczęli wypełniać przeznaczoną nam rolę.Będziemy składać urządzenia cudzej konstrukcji za głodowe pensje, po 12 godzin na dobę.”.
Sosenkowski odparł na to: “za 10 lat nasze pchane na siłę do szkół 6-latki staną się przodującą awangardą przy zmywakach, mopach i latarniach wszech-ojro-sowietów :(((“.
Dyskutanci wyrazili więc dość powszechną opinię, według której przemysł polski upadł. Czy jest tak naprawdę? Dziś w portalu Niezalezna.pl znalazłam informację “Polacy złamali monopol Gore” /TUTAJ/. Dowiedziałam się z niej, że :
“Arlen jest pierwszą polską firmą, której po latach udało się przełamać monopol amerykańskiego koncernu Gore. Wygrała przetarg na 50 tys. sztuk ubrań ochronnych dla armii – informuje „Puls Biznesu”.
Dotychczas przetargi na wojskowe spodnie ochronne i kurtki wygrywali tylko producenci, szyjący odzież z gore-teksu, czyli specjalnej tkaniny chroniącej przed deszczem i wiatrem, produkowanej przez Gore. (…) Arlen opracował taką właśnie tkaninę, o niegorszych parametrach niż amerykańska. Zaoferował dostarczenie kurtek i spodni dla armii za 58 mln zł. Następny oferent, szyjący z gore-teksu, chciał o 17 mln zł więcej.”.
Przypomniałam też sobie, że marsjański łazik “Curiosity” wyposażony jest w detektory produkcji polskiej firmy z Ożarowa Mazowieckiego. Wpisałam w Google “nowa fabryka” i uzyskałam kilkanaście linków do informacji o budowie lub uruchomieniu nowych fabryk w Polsce, od zakładów drobiarskich w Teofilowie k. Łodzi do fabryki konstrukcji stalowych w Szczecinie i fabryki broni w Radomiu. Były to na ogół przedsiębiorstwa średniej wielkości zatrudniające od 100 do 400 osób. To były wiadomości pochodzące tylko z maja 2013.
W tygodniku “Do rzeczy”, nr 13-13/2013 z 22.04-5.05.2013, ukazał się artykuł Jana Filipa Staniłko “Przemyślność polskiego rozwoju” z nadtytułem “Reindustrializacja” /TUTAJ/. Najważniejszy jego fragment to:
“Z przemysłem wiąże się dziś pewien paradoks. Jeśli zapytamy ile miejsc pracy zyskujemy dzięki niemu, to odpowiedź będzie brzmiała: coraz mniej. W Polsce w przemyśle pracuje dziś ok 20% zatrudnionych. W najbardziej uprzemysłowionym kraju Europy, czyli Czechach, 27%, a największych potęgach przemysłowych naszego kontynentu – Niemczech i Włoszech – 19%. Pierwszą zatem reakcją w kraju takim jak Polska, który ma bardzo poważny kłopot z wysoką naturalną stopą bezrobocia jest zwrócenie pełnego nadziei wzroku ku usługom.
Z kolei, jeśli zapytamy jak duży udział w wartości dodanej całej gospodarki ma przemysł, odpowiedź również będzie brzmiała coraz mniej. Jedynymi krajami UE, w których ten udział utrzymuje się w na stałym poziomie 23-25% ponownie są Czechy i Niemcy. W wielkich potęgach przeszłości – Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii i Hiszpanii – spadł on przez ostatnią dekadę do poziomu 10-13%! Co ciekawe, w Polsce, mimo początkowego zsuwania się w przepaść deindustrializacji, od 2003 r. ponownie zwiększaliśmy rolę przemysłu w gospodarce, i nadal trzymamy się nieźle mimo kryzysu, zachowując 17-proc. udział. Bez wątpienia duża w tym zasługa członkostwa w UE i geograficznej bliskości Niemiec.”.
Postanowiłam sprawdzić dane z tego artykułu i wpisałam w Google “udział przemysłu w wartości dodanej brutto”. Dowiedziałam się , że w 1998 udzial przemysłu wynosił 25,7%, w 2003 – 23,2%, w 2006 – 24,2%, a w 2010 – 23,9%. Te wartości są nawet wyższe niż u Staniłki i wskazują na pewną stabilizację.
Teza o całkowitym upadku polskiego przemysłu jest więc z pewnością fałszywa. Niemniej, Staniłko słusznie stwierdza w zakończeniu swego artykułu:
“Czas zatem odkryć, że nowoczesny przemysł jest kluczowym elementem naszego wspólnego wielkiego projektu, jakim jest Polska.”.
Dziękuję za tę notkę.
Trochę taki – eye-opener.
Podobno ~80% GDP UK robione jest spekulacjami na rynkach finansowych (nazywają to oczywiście ładniej).
Chyba nie powinniśmy się na nich wzorować. Takie kraje są IMHO pasożytami na ciele całego świata – muszą korzystać z mocy produkcyjnych tanich, “rozwijających się” państw. A mają możliwości sprawiać, by ciągle było tam tanio, i by zanadto się nic nie rozwinęło.
Mnie się marzy model gospodarczy oparty na samowystarczalności.
Moim zdaniem obecny – zakładający ciągły wzrost to rodzaj zakamuflowanej piramidy finansowej. Musi się zatrzymać i zacząć zjadać swoją podstawę – najsłabszych.
Przemysł na kopalniach, na wydobyciu rud, na hutnictwie stoi.
Tego nie mamy.
Cała reszta to są drobiazgi.
To jest niesamowite, że cała armia młodych ludzi grywa pasjami w komputerowe gry strategiczne. Wyłączają komputer, idą do pracy, do życia, i tam już tych prostych mechanizmów nie widzą.
Jesteśmy (KGHM) największym producentem srebra na świecie!
Boję się, że PO nie odejdzie ze sceny, zanim tego nie “sprywatyzuje”.
Tak, tak. Ale ze srebra nie buduje się domów, mostów i kolei.
Piszesz odruchowo jesteśmy…
Nie my. Potwierdzasz to w drugim zdaniu.
Co się dzieje, nawet z tak niewyobrażalnymi bogactwami, nic nam do tego. Nie mamy na to wpływu. Bo jesteśmy okupowani.
Szerokie tory wciąż istnieją, i wciąż są użytkowane.
Wielkie rury, wielkich odkurzaczy ze wschodu i z zachodu wciąż z nas wyssysają wszystkie soki.
te “przemysły”, które wymienił autor można położyć kilkoma procesami macherów od patentów… w stanie Waszyngton na przykład ;)))
przypominam durną sprawę “Cimoszki”, która położyła Marka Króla z Wprost i rzuciła ów magazyn w łapki “wojskówce PRL”, która pomimo głośnego złorzeczenia na Kuklińskiego jest teraz ewidentnie na pasku USraela:
http://www.rp.pl/artykul/701030.html
poważne przemysłowe rozwiązania w tak wszechstronnie rozwiniętym kraju jakim JESZCZE jest III.RP powinny dotyczyć kompleksowego i wielobranżowego wdrożenia badań do produkcji opracowanego TU NA MIEJSCU – od surowca do biurowca ;)))
– np takie coś: http://www.sendspace.pl/file/3137ccf9ebf0dae9ec8b0e0
To się nie może udać. Żaden kraj nie jest w stanie wytworzyć wszystkiego.
A czy jest kraj, który potrzebuje wszystkiego?
Wystarczy, że państwa będą się dzielić tym, czego im zbywa.
Ja mówię o godpodarce na wielu poziomach. Od rodziny, przez miejscowość, gminę, region – aż do skali krajowej.
Obecny model podsyca pazerność, uczy nienasycenia, po to, by łatwiej czynić pracujących niewolnikami.
Postawienie na maksymalizację zysków musi prowadzić do bezrobocia, bo efektywniej jest wycisnąć z nielicznych ich wszelkie soki życiowe, a innych pozostawić na marginesie, niż podzielić pracę między wszystkich.
Ale dzieje się tak przez kult mamony.
Z tymi kopalniami, rudami, hutnictwem … to bywa różnie. Przypominam los Hiszpanii – 200lat bogactwa póki złoto i srebro płynęło strumieniami z kopalń Ameryki Południowej. I co z tego zostało (oprócz paru imponujących zabytków)? Nic … następne kilkaset lat nędzy i zacofania. A przemysł rozwijał się w krajach które dostępu do takich bogactw nie miały, a do tego miały znacznie mniej sympatyczny klimat. Więc raczej przetwórstwo niż wydobycie surowców. Ale tzw. “usługi finansowe” to już praktycznie w obecnych warunkach czysta abstrakcja czyli cyklicznie pompowana i pękająca bańka.Warunkiem realności jest realna wartość pieniądza czyli … wymienialność na złoto. Jakoś do 1914 roku globalnych kryzysów finansowych nie było – zawsze ograniczało się do jednego kraju. Bo pieniądz był pieniądzem a nie zapisem elektronicznym mnożonym przez wirtualne operacje. Piszę o tym … bo to są niezbędne warunki do realnej konkurencyjności i zyskowności przemysłu.