(Dz 20,17-18a.28-32.36)
Paweł, posławszy z Miletu do Efezu, wezwał starszych Kościoła. A gdy do niego przybyli, przemówił do nich: Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi. Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi.
(Ps 100,1-5)
REFREN: My ludem Pana i Jego owcami
Wykrzykujcie na cześć Pana, wszystkie ziemie,
służcie Panu z weselem.
Stawajcie przed obliczem Pana
z okrzykami radości.
Wiedzcie, że Pan jest Bogiem,
On sam nas stworzył,
jesteśmy Jego własnością,
Jego ludem, owcami Jego pastwiska.
W Jego bramy wstępujcie z dziękczynieniem,
z hymnami w Jego przedsionki.
Albowiem Pan jest dobry,
Jego łaska trwa na wieki.
(Rz 8,31b-39)
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej – zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
(J 10,14)
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają.
(J 10,11-16)
Jezus powiedział do faryzeuszów: Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; /najemnik ucieka/ dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.
Z podziwem dla świętości i nadzieją dla siebie patrzymy na zwycięstwo, jakie odniósł Bóg w biskupie Stanisławie (1030-1079). Żadne utrapienie, ucisk, prześladowanie, głód, nagość, niebezpieczeństwo ani jakiekolwiek inne zło nie musi nas pokonać. Dopóki tylko należymy do owczarni Chrystusa, nic nas od Niego nie oderwie. A z życia, które jest darem dla Boga i dla braci, nawet po śmierci płynie dobro dla Kościoła i narodu.
ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” maj 2008, s. 38 – mateusz.pl
“Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią….”
Tak sobie myślę o rządzących tym krajem… o ich odpowiedzialności za powierzone im owce. I nijak tego, co widzę, nie mogę tego połączyć z przekazem Ewangelii…
A ślub kościelny Tuska, jaki wziął przed wyborami prezydenckimi, też niewiele tutaj zmienił.
“…abyście kierowali Kościołem Boga…”
Bo tak po prawdzie kto, jeśli nie Polacy, może się do roli Kościoła Boga poczuwać? No może jeszcze tylko Żydzi, Czesi i Rosjanie mają przymioty, by tym Kościołem Boga się nazywać. Nie widzę innych kandydatów w Europie… Hiszpanie?
Maltańczycy? Gruzini? I tyle.
Weźmy choćby aktualne realia ekonomiczne. Jesteśmy rezerwuarem taniej, lecz stosunkowo dobrze wyedukowanej i (CO NAJWAŻNIEJSZE!) kompatybilnej kulturowo z Europą Zachodnią siły roboczej. Nie doceniamy tego potencjału. Sprzedajemy naszych obywateli Zachodowi za grosze (a raczej to sami Polacy są zmuszeni się tam sprzedawać za bezcen, niczym pajacyki na odpuście).
Wiadomo, każda gospodarka potrzebuje dobrej i taniej siły roboczej, a najchętniej takiej, która nie będzie obchodzić szariatu, i nie będzie budować własnych meczetów tudzież zakładać siatek Al Kaidy, a w niedzielę pójdzie do istniejącego tam Kościoła.
Mając tę wiedzę, rządzący mogliby zrobić z niej genialny użytek. Wystarczy tylko chcieć.
Wystarczy nawiązać na kulturalnych cywilizowanych zasadach (prawne gwarancje zatrudnienia i zakwaterowania, wzory umów o pracę, współpracę na płaszczyźnie rządowej lub wojewódzkiej pomiędzy urzędami skarbowymi itd., lub organami decyzyjnymi , z UK, Niemcami, Irlandią, Austrią itd., a na Zachód zamiast kilkuset tysięcy czyścicieli zmywaków pojechaliby szlifierze, zbrojarze, kafelkarze, dentyści, pielęgniarki, lekarze itd.
Przy odrobinie pomyślunku (współpraca ze szkołami językowymi) wysyłalibyśmy od razu ludzi ze znajomością języka, z odpowiednim stażem i doświadczeniem.
Tylko nie wiem, czy przy obecnych kwalifikacjach rządzących uda się znaleźć ekipę nieskorą do łapówkarstwa i nastawioną na uczciwą rekrutację.
Bo często problemem, nawet dziś w dobie internetu, przed którym stoi pracownik i pracodawca, jest to, by się oni odnaleźli w gąszczu niepotrzebnych informacji. By bezrobotny ślusarz spod Wąchocka, gotowy pracować za 2000 PLN na rękę od rana do wieczora, odnalazł drogę do bawarskiego budowlańca, który nie może znaleźć sensownego Schlossera, najlepiej katolickiego, za 1200 euro/m-c + wyżywienie i dach nad głową.
Nie sądzę, by stworzenie jednego sensownego centralnego banku danych, kojarzącego oferty i kandydatury, przerastało możliwości 38-mln kraju.
Gdyby coś takiego udało się stworzyć, z dnia na dzień (góra pół roku – tyle wystarczy na komunikatywne opanowanie podstaw języka) emigracja przestałaby mieć charakter łapu-capu, w którym to Zachód dyktuje warunki i sprowadza nas do roli pariasów proszących się o pracę, lecz byłaby cywilizacyjnie uzasadnioną, nastawioną na wzajemne korzyści, wymianą naszej wiedzy i woli pracy za ichnie pieniądze i potrzebę zatrudnienia kogoś o europejskiej tożsamości kulturowej.