Ostatnio znów zrobiło się głośno o tzw. uczuciach religijnych. Wszystko za sprawą pewnej dyrektorki teatru, która na swoim facebookowym profilu nazwała nowo wybranego papieża określeniem powszechnie uznawanym za obraźliwe, zaczynającym sie na literę “c”, a właściwie “ch”. Na nowo rozgorzała dyskusja na temat wolności słowa, czyli co można, czego nie można, za co karać, ewentualnie jak karać. Pani dyrektor może najprawdopodobniej zostać zwolniona z pracy. Jej sprawa została także zgłoszona do prokuratury przez jednego z posłów Solidarnej Polski. Do tego wrócimy.
Ale najpierw chciałbym rozważyć niezwykłą absurdalność tej sytuacji. Być może dla wielu tutaj moje przemyślenia będą kontrowersyjne, ale zamierzam je przedstawić. Jestem przeciwnikiem jakiegokolwiek administracyjnego karania pani prezes. Czy to przez wyrzucenie z pracy, czy przez wyrok sądu. Pani dyrektor powinna być oceniana nie na podstawie swoich poglądów, ale swoich predyspozycji zawodowych. Czy jest dobrym dyrektorem, czy nie. Czy tak oczekiwany przez niektórych wyrok karny wobec tej pani nie jest przypadkiem niewspółmierny do czynu?
Zastanawiam sie w ogóle nad tym czym jest to słynne “obrażenie uczuć religijnych”. Bo to brzmi jak z jakiejś nomenklaturowej nowomowy. Rozumiem, można obrazić kogoś. Ale jak można obrazić uczucia, to tego już nie moge pojąć. My katolicy swoje uczucia religijne posiadamy. I bardzo się dziwię, że można je w tak łatwy sposób “obrazić“. Jak ktoś dezawuuje elementy naszej wiary, to co, nasze uczucia są obrażone? Czyli jak, czy wtedy te uczucia są w jakikolwiek sposób skażone, bo ktoś nazwał papieża tak jak nazwał? Czy nasze uczucia religijne są w jakikolwiek sposób upośledzone, przez to, że ktoś podrze biblię? Albo, że ktoś palnie o tym, że ewangelicy musieli jarać trawkę? Jeśli tak, to najwidoczniej część z nas jest zbyt obrażalska. Nie wiem, według mnie powinno być zgoła odwrotnie. Jeśli ktoś bluzga na naszą wiarę, to powinno ją to wzmacniać, utwierdzać nas w przekonaniu, że idziemy dobrą ścieżką. Jeśli ktoś się wypowiada w takim zajadłym tonie o naszej wierze, to znak, że sam się jej boi, albo czuje przed nią respekt. Co, wolimy być poklepywani przez nich po plecach i odejść od wiary, tak jak sobie tego życzą?
Nie znaczy to jednak, że osoby, które dopuszczają się łajdactwa tego typu nie powinna spotkać żadna kara. Pisałem, że nie jestem zwolennikeim kar administracyjnych. Ale jak najbardziej popieram karę społeczną polegającą na publicznym napiętnowaniu. Dokładnie to spotkało panią dyrektor. Sama nie ukrywa, że nie spodziewała się takiej ilości epitetów pod swoim adresem, przede wszystkim tych na literę “k”. Cóż, kto sieje wiatr zbiera burzę, nie ma co jej współczuć bo sama siebie skazała na ten los. I to moim zdaniem wystarczy. Twierdzę, że wybryk pani dyrektor bardziej obraża jej intelekt, niż nasze uczucia religijne, ona sama sobie wystawiło świadectwo z “dwóją”, to jest jej a nie nasz problem. Zresztą, jak taka wydmuszka moralna może kogoś obrazić, to nie nasz poziom i nie warto się nim nawet zajmować. Nie warto więc moim zdaniem w tej sprawie angażować do tego aparatu państwa, a poza tym, chyba nam wszystkim zależy na wolności słowa, która jest podstawą demokracji, czyż nie?
Jakkolwiek może to być dla nas bluźniercze, to w związku z wolnością słowa jacyś ludzie mają prawo twierdzić, że papież jest tym kim ta pani go nazwała. A my w związku z tym samym prawem do wypowiedzi mamy możliwość artykułowania swojego zdania na temat pani dyrektor, także do tego, by nazwać ją “k…ą”, niezależnie od tego czy jej lub jej klakierom się to podoba. Wolność słowa, przynajmniej ja ją tak rozumiem, zakłada, że dopuszczamy do debaty publicznej absolutnie wszystko, poza jawnym nawoływaniem do przemocy. Przede wszystkim te słowa, z którymi się nie zgadamy. Przecież chyba kazdy z nas woli, jak się mówi to co się myśli. Nie zakładajmy innym kagańca poprawności politycznej, bo ktoś jutro założy ten kaganiec nam.
Tylko, że w Polsce wolność słowa jest jakoś tak szczególnie rozumiana i mieści się w ramach polityki Kalego. A ta oznacza ni mniej, ni więcej, że każde z dwu plemion zamieszkujących nasz kraj rozumie ją w ten sposób: “Jak ja obrażam, to mam do tego prawo, bo jest wolność słowa, ale jak oni obrażają nas, to jest to zabronione bo musi być przestrzegane prawo”. Dało się to zauważyć choćby przy dwóch ostatnich prezydenturach. Gdy na ś.p. prezydenta Kaczynskiego rzucano ohydne pomyje, politycy PiS wymachiwali papierami o “obrazie majestatu głowy państwa”. Także, gdy jeden z ulicznych kloszardów obraził prezydenta i został za to skazany przez sąd. Hubert H., bo o nim mowa stał sie pupilem fetowanym w salonowych mediach. Ileż było wtedy z lewej strony narzekania na brak wolności słowa. I jak powszechne było “umywanie rąk” ze strony ówczesnej władzy, która zasłaniała się prawem.
Kilka lat później pewien student znany jako “antykomor” stworzył grę komputerową polegającą na rzucaniu w prezydenta Komorowskiego ekskrementami. W związku z tym miał “najazd” funkcjonariuszy ABW w godzinach porannych oraz jak to w Polsce bywa dość długi proces sądowy. I wtedy role się odwróciły. Kręgi władzy skupione przy PO tłumaczyły to wszystko prawem, zaś pisowska opozycja niemal gloryfikowała “antykomora” jako bojownika w walce o wolność słowa. Jednak niemal każdy z posłów PiS nie wie co powiedzieć, jak dziennikarz zada mu pytanie: “Czy gdyby to w ówczesnego ś.p. prezydenta Kaczyńskiego była wymierzona wspomniana gra komputerowa, to PiS też mówiłby o wolności słowa”? Niektórzy posłowie też partii, twierdzą, że przecież za przemysł pogardy należało karać więzieniem, bo obrażano naszego prezydenta, który według nas w odróżnieniu od obecnego godnie reprezentował majestat RP. Problem w tym, że druga strona może powiedzieć dokładnie to samo, tylko z ich punktu widzenia.
O ile dzisiejsza opozycja ma swoje brudy za pazurami w relatywizowaniu wolności słowa w zależności od sytuacji, o tyle ludzie skupieni przy obecnej władzy i lewicowo-liberalnym światopoglądzie są w tej dziedzinie bezkonkurencyjnymi obłudnikami. To trochę jak impotent, który mówi cały czas o seksie. Oni cały czas mówią o demokracji, chociaż są w tej dziedzinie kompletnie bezpłodni. Dla tamtej strony każde zdanie wypowiedziane w debacie publicznej, które nie jest zgodne z ich światopoglądem spotyka się od razu z piętnem “faszyzmu”, dziką nienawiścią i chęcią rewanżu w postaci wyrzucenia z pracy czy postawienia przed sądem, tego, który to wypowiedział.
Powtórzę to, każde zdanie. Każde, nawet jeśli jest obiektywną prawdą. A tą chyba jest stwierdzenie, że facet, nawet jakby bardzo chciał, to przy dzisiejszym poziomie medycyny, nie może stać się w sensie biologicznym kobietą, nawet jeśli urzędnik wpisał coś zgoła odwrotnego. Dokładnie to samo, ale może nieco w nieco brutalny sposób powiedziała pani poseł Krystyna Pawłowicz. Nikt nie nikogo nie nazwał ch…m, nikt nikogo nie nazwał faszystą, powiedziano prawdę. Jaka była reakcja salonu? Odebrać tytuł, wyrzucić z uczelni, nie pokazywać w mediach, zgłosić do prokuratora, całe szczęście, że nie spalić na stosie. Ci sami ludzie, którzy potępili poseł Pawłowicz w jednym z listów otwartych piętnując ją za skandaliczną “mowę nienawiści”, za kilka tygodni bronili osobę, która dokonała prawdziwego zohydzenia, jakim było nazwanie kogoś ch…m. Oczywiście takich przykładów demagogii z ich strony można liczyć w setki, jeśli nie tysiące. Niech wystarczy nam choćby polityka Adama Michnika, czy Lecha Wałęsy, którzy niszczą sądowo swoich adwersarzy politycznych nawet wtedy, gdy nie mamy do czynienia z pomówieniami. Przypomnijmy sobie słowa potępienia wobec obywatelskiego ruchu w obronie telewizji Trwam, podczas gdy “obywatelskość” oni niosą na sztandarach. Tylko jak ludzie nie popieraja ich opcji, to już to “obywatelskością” nie jest. Lewica jest pod tym względem kompletnie zdegenerowana. Prawica w tej obłudzie raczej ich nie przegoni, ale dlaczego nieśmiało podąża ich tropem? Jak oni proponują delegazlizację MW i ONR, to my proponujemy delegalizację SLD. Dlaczego nie proponować pluralizmu i wolności w której istnieje zarówno jedna, jak i druga grupa?
Właśnie w tym kontekście groteskowo wygląda donos na prokuraturę jednego z posłów Solidarnej Polski wobec pani dyrektor teatru. Ów wnioskodawca miał pewnie problem z prawnym sformułowaniem zarzutu, bo wpadł na gimnastyczny pomysł oskarżenia jej o “znieważenie głowy państwa Watykańskiego”. Pomysł to jak napisałem precedensowy, bo lewica już ironicznie zaciera ręce przed postawieniem pod sądem Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza za “znieważenie głowy państwa Rosyjskiego”. Powiemy, no ale dla nas bardziej przyjazny jest Watykan, niż Rosja. Polska pseudoelita, a co najgorsze niezlustrowani polscy antysędziowie mogą stwierdzić w ramach demokracji coś zgoła innego, i kto będzie miał rację?
Uważam więc za bezzasadne istnienie w kodeksie karnym takich przepisów, jak o zniesławienie głowy państwa, czy naruszanie uczuć religijnych. Ze swoimi przeciwnikami politycznymi warto walczyć na argumenty słowne, nawet najbardziej brutalne, zamiast na adwokatów i sądowe sale. Skoro chcemy być państwem wolnym to tolerujmy też odmienności, nie strasząc ich zamykaniem do więzienia, czy represjami ze strony aparatu państwa. Wolność słowa powinna też oznaczać wolność do głupoty. A niewątpliwe bohaterka mojego felietonu sie nią popisała. Nie łudźmy się też, że do lewicy cokolwiek jest w stanie w tej materii przemówić, oni dążą do totalitaryzmu w sferze myśli i słowa, brutalnie wycierając sobie gębę demokracją. Patrzmy na siebie i róbmy swoje. Czyli kolportujmy jak najwięcej “mowy nienawiści” w sensie rozumienia tego słowa przez lewicę.
Źródło grafiki: http://wolnapolska.pl/images/ewa_wojciak.jpg
Genialnie skwitował całą “aferę” Michalkiewicz:
Ale w imię wolności słowa, przezwyciężając obrzydzenie spowodowane tym towarzystwem, ja też proszę pana prezydenta Poznania, żeby jednak tej pizdy nie wyrzucał – bo kto ją potem przyjmie?
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2780
Art. 212 Kodeksu Karnego. Ta pani nie ma prawa publicznie nazwać chujem nie tylko papieża, ale nikogo innego.
Przypomnij sobie ile na Lecha Kaczyńskiego nagadał Palikot. Nigdy nie stanął przed sądem oskarżony o zniewagę prezydenta. Co więcej Jarosław Kaczyński miał wielokrotnie możliwość złożyć doniesienie do prokuratury na Palikota z art. 212 Kodeksu Karnego, a że nie złożył, to właśnie z powodu uszanowania wolności słowa.
Zgłupiałeś do reszty? SLD nigdy się na to nie ośmieli. Zrobiliby z Kaczyńskiego męczennika skazując go za coś takiego. Wszystkim by się skazanie lidera opozycji za obrazę komunistycznego zbrodniarza skojarzyło jednoznacznie. A w Polsce już i tak wre jak w garnku, w jednej chwili mieliby strajk generalny w całym kraju. Oni tylko chętnie pierdolą debilizmy o tym że oskarżą, że skażą, że trzeba ukarać. W rzeczywistości Miller prędzej ich powywiesza na żyrandolach w siedzibie SLD niż pozwoli na coś takiego.
Jasne, za mało katolikami pomiatają. Trzeba na dodatek zapewnić tym wszystkim wariatom kompletną bezkarność. Z takimi tekstami to do “Gazety Wyborczej”.
I jeszcze jedno. Że ty się najwidoczniej w chamstwie lubujesz i chcesz żeby chamstwa w dyskusji publicznej było jak najwięcej (postulujesz przecież żeby katolicy poniżyli się do poziomu ekstrementów wojujących ateistów w odpowiedzi na ataki) – to absolutnie nie znaczy, że wszyscy tak mają.
To że ciebie nie stać intelektualnie na odróżnienie nazwania kogoś chujem od nazwania władcy totalitarnego władcą totalitarnym to też nie znaczy, że wszyscy tak mają.
Że nie rozumiesz karania za plugawe określenia używane pod adresem kogokolwiek to też nie znaczy, że inni też nie rozumieją.
Poza tym zapamiętaj sobie, że albo sąd ukarze głupią pindę za nazwanie papieża chujem – albo przyjdą ludzie o mentalności Młodzieży Wszechpolskiej, dopadną tę panią w ciemnym zaułku i w efekcie poniesie konsekwencje daleko dotkliwsze niż tylko utrata stanowiska. To nie w naszym, katolików, interesie jest by ta pani została ukarana przez państwo. To jest w jej interesie, bo inaczej znajdą się ludzie, którzy ją po prostu ZLINCZUJĄ nie pytając się o żadne racje, argumenty ani żadne prawo.
A ponieważ ja nie chcę linczów, wolę żeby kara została wymierzona administracyjnie i żeby nastroje się tym samym uspokoiły.
@Migorr
“Wolność słowa, przynajmniej ja ją tak rozumiem, zakłada, że dopuszczamy do debaty publicznej absolutnie wszystko, poza jawnym nawoływaniem do przemocy.” –
– bardzo ciekawe stanowisko. Cieszę się niezmiernie, że nie było ono powszechne np. wśród ludności II RP, która dała się ponieść nienawistnym hasłom “bij bolszewika”, jak najbardziej nawołującym do przemocy.
Ale mówiąc poważnie, granica wolności słowa powinna istnieć i powinna być wyznaczona przez etykę, a konkretnie godność osoby. Jeżeli dane słowa uderzają w ludzką godność, to nie ma dla nich miejsca w przestrzeni publicznej. Można przecież samego siebie zapytać – jakie są moje granice wolności słowa w modlitwie, w rozmowie z matką, ojcem, córką, synem, przyjacielem… i te same granice stosować w odniesieniu do wszystkich pozostałych osób. Ojca bym nie nazwał “chujem”, to i Papieża bym tak nie nazwał. Z Palikotem byłoby ciężko, ale miłość bliźniego, jeśli ma być doskonała, wymaga ode mnie, abym nawet jego nie tytułował “chujem”. No i tak dalej….
Zapomniałeś po co sąd wymierza wyrok przestępcy. Myślisz, że dla wymierzenia sprawiedliwości? Pierdolenie! Gówno ma do tego sprawiedliwość. Sąd wymierza karę dlatego, że inaczej przestępca zostałby w końcu pochwycony przez uzbrojoną grupę rodzin swoich ofiar i ZABITY NA MIEJSCU bez pytania o dowody i bez przejmowania się, czy w rzeczywistości był winny czy nie.
A uczestnikom linczu i tak niczego nikt by nie udowodnił, bo to by było jak szukanie igły w stogu siana.
Nie mogę się z Tobą tu zgodzić. Godność to nie jest dobra miara, bo jest nieostra, niedowodliwa, jak i uczucia. Godność wynika z prawdy, a tej można dowieść, o ile panuje powszechna zgoda co do tego, że prawda jest.
Odkąd ta cywilizacja odrzuciła prawdę jako miarę, musi mierzyć uczuciami, a uczuciami nie da się nic zmierzyć, bo są jak chmury pędzone wiatrem odbijające się w tafli jeziora. Religią uczuć jest psychologia, a jej kapłanami psycholodzy. Oni dowiodą wszystkiego czego zażąda klient, sponsor, lobbysta, władza.
Prawda obiektywna jest taka, że jeden jest chujem, np. Palikot, a drugi nie jest, np. papież. I to da się udowodnić stosując prawdę ( którą cywilizacja odrzuciła). To samo z kurwą. Da się tego dowieść. Klasyczne pojęcia jeszcze nie zwariowały, chyba że je zastąpić nowomową, wtedy rozum upada. Jak płatną kurwę wyrzucić ze stanowiska, zaraz zmieni zdanie jeśli poczuje kasę gdzie indziej. Dziś sprostytuowano tak zawód prawnika, psychologa, eksperta, dziennikarza, urzędnika i wiele innych. W Apokalipsie stoi i w całej Biblii ta przepowiednia.
No proste, jasne, fajne i oczywiste.
– dzięki.
Ale nie dla wsioków z widłami. Zawsze będą skakać ;-)
nie zgodzę się, a zgodliwy ze mnie człek.
jakże to, nie karać bo wolność słowa? można dopuszczać bluzganie f-szy ale takie wyrażanie się publicznie to coś więcej niż wyrażenie opinii, zamiarem jest obrażenie przez co przypomina pomówienie czy zniesławienie. prywatna opinia, ale nie wobec znajomych na ulicy tylko celowo wrzucona na widok publiczny.
za opinie prywatne nie ma co wywalać z roboty, chyba że rzutuje to na powagę urzędu czy jest przeciw jakiejś wymaganej nieskazitelności moralnej. jednak i obywatele powinni mieć wpływ, jakie osoby piastują stanowiska za nasze pieniądze. inaczej można i zatrudniać fachowców od strzelania w potylicę, póki nie są za to skazani…
z tą obrazą uczuć religijnych to prawo niedoskonałe, nieraz o tym dyskusje ale teraz na topie mowy nienawiści, raczej nie dot. KK bo przebaczającym pokornym jakoś łatwo bezkarnie pojechać
Dla mnie to jest banalnie proste. Ktoś kto się wyraża per “huj” publicznie o kimkolwiek, nie może piastować jakichkolwiek stanowisk eksponowanych i finansowanych ze środków publicznych. Szczególnie w kulturze.
Nie wiem.. sektor prywatny, pewnie będzie otwarty, na taką brzytew biznesową. Kierowniczka skupu złomu, albo jakaś hurtownia budowlana. Życzę sukcesów – nara pani..
Etyka tak, ale osadzona w prawdzie Objawionej, bo są inne etyki, świeckie, które są po to, by je naginać, nawet tę grecką, bo jest jeszcze niepełna i odnosi się do prawdy immanentnej, nie transcendentnej.
Godność to nie uczucie (poczucie godności), ale obiektywna właściwość bytu osobowego istniejącego w sobie, jako podmiot i dla siebie, jako ce. Człowiek jest celem sam w sobie, nigdy środkiem do osiągania innych celów. Jako taki dąży do urzeczywistnienia swojej osobowej pełni, poprzez poznanie prawdy i ukierunkowanie woli na miłość Boga i bliźniego. Dlatego należy się w stosunkach międzyludzkich kierować prawdą i miłością, aby człowiek wzrastał i stawał się bardziej człowiekiem. Czy nazwanie Palikota “chujem” sprzyja temu celowi? W pyskówce chyba raczej nie, można jego “chujowość” wyartykułować jednak w sposób, który dałby mu do myślenia, ponieważ odzwierciedlałby prawdę o nim. To wymagałoby przedarcia sie przez zasieki jego pychy, narcyzmu, fałszywego mniemania o sobie, świecie i Bogu, czyli wejścia w relację osobową. Rzucenie mu inwektywy nie załatwia sprawy.
Ma Pani rację, że świat odrzuciwszy Prawdę musi się posiłkować sentymentami, ale stosuje się to do wszystkiego. Jeśli odrzucił realistyczną miarę pojmowania godności, to tak samo odrzucił realistyczną miarę pojmowania “chujowatości” i kurewstwa, a więc nazwanie kogoś “chujem” lub “kurwą”, nawet zgodne z obiektywną prawdą, będzie odebrane na poziomie uczucia, jako obraźliwa inwektywa i nic więcej. Tak że właściwie nie ma sensu nazywanie kogokolwiek w jakikolwiek sposób, bo język nie jest już nośnikiem informacji możliwej do odczytania przez intelekt (skoro intelekt oślepł na Prawdę).
Mogę się więc zgodzić, że nie ma co mówić o kryterium ludzkiej godności, dopóki prawda nie zostanie przywrócona w nauce i filozofii. Ale skoro my się tej prawdy, przynajmniej deklaratywnie, trzymamy, to moim zdaniem powinno nas to kryterium godności ludzkiej zobowiązywać. Bez względu na perwersje świata.
“Etyka tak, ale osadzona w prawdzie Objawionej” – tylko taką etykę mam na myśli.
Czy mógłbyś nie używać wulgaryzmów, jeśli nie jest to konieczne?
Wiesz, że te słowa sprawiają wielu osobom przykrość?
Wolność słowa, czy wolność bluzgania? Wolność słowa, czy wolność obrazy? Czy tutaj pewne pojęcia się nie mylą autorowi?
O czym wy w ogóle dyskutujecie. Obrażono w sposób chamski Ojca Świętego Franciszka. Sprawa jest jasna i prosta. Żal czytać taki wpis autora.
Czy ty człowieku tak naprawdę zrozumiałeś co ta pani zrobiła?
Autorze, jakby Ci Ojca obrażali publicznie, to też demokratyczna wolność słowa? napisałbyś na fejsie ‘a ty to wredna k..’ i po sprawie? a może chciałbyś spędzić resztę życia wyszukując takie wpisy w necie i w realu od świadków a potem zakładać sprawy prywatne, wykazując straty materialne? i nie miałbyś nic do tego, że urzędnicy żyjący z twojej kasy mogą nie mieć podstawy taktu, o honorze nie wspominając?
toż to nie wolność a rozpasanie i to na bazie masońskiej wolności-równości a nie jej chrześcijańskiego rozumienia. świadomie łamie się normy cywilizacyjne dla ośmielenia rozkładu społecznego, rzucono wyzwanie to w zamian nie ma co głaskać po główce a mechanizm karania w celach obrony społeczeństwa i jednostek musi być.
Na pewno, choć zastanawiam się nad środkami w warunkach brzegowych, czyli takich, kiedy człowiek ululany jest własną pozycją, pochlebstwami, dobrobytem i bezpieczeństwem bycia w Układzie, i wtedy pozwala sobie na łamanie kolejnych granic, jak dziecko, które ”gruntuje” ile mu wolno.
Znam przypadek, kiedy dziewczyna uciekła z dobrego domu, narkotyki, prostytuowanie się w londyńskim burdelu, itd. Ojciec ją tam znalazł i jak w filmie gangsterskim przepłacając informatorów i stróżów, wbrew jej woli dając dziewczynie jakiś środek, ukradł ją mafii i przywiózł do Polski, po czym długie leczenie, nawrócenie (rodziny też) i kiedy ona wyszła po miesiącach z tego transu pytanie- czemu nam to zrobiłaś? Odpowiedziała, że wszystko miała, wszystko jej było wolno i musiała wyruszyć na poszukiwanie granic, bo dom jej tego nie dał w dzieciństwie, nie była karana.
Dzisiejsze pokolenie lewaków to prawdopodobnie ten syndrom-nie znają granic, bo dom i cywilizacja im ich nie dały ( karceniem dla pouczania) i szukają granic zarówno zła, jak dobra, błędnie pojmując obydwie jakości. To problem nie tylko ideowy (prawdy), ale i wolitywny (nie mają wykształconej woli, kontroli nad sobą, a dochodzi nieznajomość prawdy, moralności i samego siebie. Otoczenie przekazuje im tylko ”miłość” pochlebstwa, pominąwszy cierpienia osobiste, kiedy drugi człowiek w związku, traktowany jak własność, wypowiada im ”miłość”, bo się znudził, bo mu przeszło, choć miało nie przejsć.
Jak nimi potrząsnąć? Jak? Na pewno modlitwa, ale jakie działanie? Jaka roztropność? Sw. Teresa mówi o takich melancholikach z chorą duszą, że należy tłumaczyć, ale i bezwzględnie dyscyplinować i nie oszukujmy się, że taka osoba pójdzie pokornie do lochu- ona będzie wpadać w histerię, szantażować, pluć, i trzeba ją wtedy siłą skrępować. W zakonie jednak jest władza przełozonych i formacja reszty, bezwzględne posłuszeństwo.
Wobec lewicy czy rozpuszczonych portalowiczów nie mamy takich narzędzi. Moim zdaniem dopuszczalne jest, by ”dotykać” mocnym słowem prawdy. Nie jest to jednak reguła, trzeba wyczuć moment i samemu mieć autorytet, i ”czuć” ( nie uczuciem, ale duchem) kiedy trzeba, bo kiedy mówi pijak pod budką, albo anonim na onecie i nadużywa, nie odnosi to żadnego skutku. Nie wiem, może się mylę, ale uważam, że kiedy ktoś przyzwyczaił się do tego, że mu wszystko wolno, kiedy nie spodziewa się od kulturalnego otoczenia, że użyje tych samych metod, można zadziałać z zaskoczenia i to może wzbudzić refleksję. Bartyzel nazwał postępowanie Wielomskiego tańcem na rurze, a potem prostytucją i właściwie Wielomski nie miał żadnych argumentów by zbić jego argumenty, ale oczywiście jazgotowi gawiedzi i durnym atakom nie było końca, co jasno pokazało kto ma rację, postawiło granice pewnym postawom (Wielomski namawiał, by konserwatyści poparli PO) I jak atakowała go banda? Zarzuciła, że jego syn zapisał się do PO i Bartyzel żle wychował syna. Tak się banda odkrywa, co jej wcale nie przeszkadza.
Choć wyższą rację masz ty, bo to może stać się zgorszeniem dla innych, co stoi w Listach Apostolskich-chyba kiedyś o tym mówiliśmy już i przyznałam ci rację.
Jeśli twoim zdaniem nie były konieczne, to po prostu nic nie zrozumiałeś z mojego komentarza.
A jeśli ci moje wypowiedzi przeszkadzają, to zawsze możesz mnie zbanować i tyle. Są tacy co cię będą za to nosić na rękach, więc co ci szkodzi.
Nie wiem, co dokładnie robić w przypadkach granicznych, kiedy człowiek jest dosłownie opętany manią samobójczą. w takich przypadkach, o których Pani pisze, że “dopuszczalne jest, by ”dotykać” mocnym słowem prawdy” trzeba na pewno mieć doskonałe rozeznanie, żeby “dotknąć” tam gdzie trzeba i tym, co trzeba. To jak chirurgia mózgu, konieczna jest precyzja. Moim zdaniem taką zdolność mają święci, np. św. Franciszek, który przy okazji krucjaty odwiedził sułtana i tam bardzo precyzyjnie uderzył w pewność jego wiary. A więc doskonała pokora i łaska, której ja np. nie mam, więc raczej bym chamstwo banował dla dobra ogółu i jego samego.
a wystarczy za WOLNOŚĆ /w tym, i wolnośĆ SŁOWA/ przyjąć zasadę, że WOLNOŚĆ mamy tylko w DOBRYM ! PROSTE !
Czyli jest ona ZAWSZE /i ta wolność/ jak ZBIÓR ograniczony i ….obustronnie domkniety ZŁEM.
Ki-czort, nam mówi, ze jest inaczej ? Ki-czort miesza porządek ludzki tego naszego świata?
Ogólnie w odniesieniu do wpisu Miggora ja się zgadzam, by nie mówić o ”uczuciach religijnych”, ale o religijnym intelekcie. Nasze państwo powinno przyjąć prawdę w katolickim wykładzie jako podstawę ustrojową.
Wtedy dyrektor teatru finansowanego z publicznych pieniędzy ma tę prawdę wdrożyć w kulturę, lub powinno mu się podziękować. Proste.
Nie musimy wtedy takiej Pani nauczać, ani przekonywać, ona może robić co chce, ale w domu, nie na państwowej posadzie.
Wolność słowa powinna być dla prawdy, nie kłamstwa. Na wolności słowa zarabiają wszelkie męty.
“Wtedy dyrektor teatru finansowanego z publicznych pieniędzy ma tę prawdę wdrożyć w kulturę, lub powinno mu się podziękować. Proste.”
Niby proste, ale “oni” na takie dictum odpowiedzą, że to jest totalitaryzm, bo jedna prawda ma obowiązywać wszystkich, a przecież w Polsce żyją nie tylko Katolicy i oni też mają swoje prawa. Dyskusja jest w ten sposób od lat zręcznie przenoszona na poziom magla, w którym każdy się kłóci z każdym o to, kto ma rację bardziej. A tymczasem w mętnej wodzie…
Niewątpliwie mamy w Polsce to zderzenie cywilizacji personalistycznej z socjalistyczną i naszym szczęściem w nieszczęściu jest to, że my ciągle mamy siły i zapał do tego, żeby walczyć, przynajmniej na poziomie magla. W większości krajów jest pozamiatane, bo ta przemiana cywilizacyjna trwa od renesansu, a u nas to się dzieje tu i teraz.
I raczej trzeba tu już myśleć o metodach prowadzenia walki, a nie pryncypiach, bo te są wciąż żywe w Narodzie i większość je podskórnie czuje i rozumie. Przynajmniej ci, co chodzą jeszcze do Kościoła. Ciągle żywe jest to pytanie – nie o to, co robić, ale jak robić. Jakieś metody przerabiania teorii w praktykę musimy mieć.
Tak, oni to robią. Sęk w tym, że po naszej stronie nie ma ludzi, którzy potrafią mieć refleks wyćwiczony na tej właśnie katolickiej nauce. Myślałam, że tu na Legionie da się zrobić taki poligon, bysmy się poćwiczyli, ale admin się nerwuje, niepotrzebnie.
Co powinno się odpowiedzieć na ich dictum? Niech udowodnią, że mają system filozoficzny bardziej uniwersalny, więc dobry dla wszystkich, niż katolicki. Te rozmowy-debaty powinny odbyć się na najwyższym szczeblu i być upublicznione. Niech PIS wystawi swoich filozofów świeckich a naród weźmie tylko prof. Guza. Ktokolwiek, kto wypowiada się w przestrzeni publicznej i krytykuje filozofię katolicką, winien udowodnić jej błąd, lub niewystarczalność. Przecież to są zwykłe standardy naukowe.
Oni się tego boją jak diabeł święconej wody, bo i diabeł za nimi stoi.
I dlatego to powinno być naszym jedynym postulatem dla polityków, konieczność takiej debaty. Zadne inne żądania, bo one stoją poniżej tego głównego i jedynego decydującego o być, albo nie być całego świata.
Inaczej będą latały k…i ch…i będą zabierali głos wszyscy, prócz tych uprawnionych do zabierania głosu w sprawie fundamentalnej, jaką jest filozofia ustrojowa i jej pojęcia i aksjologia.
Tu na portalu widać, jak katolicy boją się filozofii katolickiej, klasycznych pojęć i zwykłej logiki prawdy. Jeśli nie wymagamy od siebie, jakie mamy prawo wymagać od innych?
Moim zdaniem trzeba konsekwentnie tępić fałsz ideologiczny i jego konsekwencje w umyśle i zastępować prawdą, w najdrobniejszych sprawach. Jesli pozwolimy na to, byśmy w drobnych sprawach dopuszczali błędy, to cóż możemy w sprawach wielkich? Nic.
W naszych umysłach zalęgły się nie tylko wielkie i fałszywe mity lewicy, ale też błędne pojęcia które odgradzają od prawdy. Musimy np. sobie wyjaśnić, jaka jest różnica między pouczeniem brata, a ‘krytyką’, rozumem a psychiką, zasadą i regułą, ustrojem i systemem, demokracją i hierarchią, pluralizmem poglądów i prawdą umysłu, uprzejmością i obłudą, itd. Jedno błędne pojęcie, lub mniemanie usprzecznia cała rozmowę i nigdy nie doprowadzi do prawdy, stąd potrzebna żmudna praca naprawy języka i częste zaglądanie do Biblii. Mało komu chce się pracować, zatrzymać się, prościej pobić pianę i lecieć w nowy temat. Ta właśnie powierzchowna ciekawość, która jest pierwszym stopniem pychy.
Brawo!
Piotr Jaroszyński używa języka kardynała Macharskiego, którego stawiam za wzór słowa mówionego. Prostota, wręcz perwersyjna oszczędność w budowaniu zdań.. kto język opanuje będzie mężem doskonałym… zdałoby się pan Piotr zbliża się do tego celu.
insane – tłumaczenie z angielskiego – szalony, mówiąc bardziej dostanie wariat. Tak się składa że przez circ mamy pewne powinowactwo duchowe, bowiem zostałem przez nią nazwany wariatem. Powód – obrona innej blogerki za cenę przysięgi małżeńskiej. Na ołtarzu katolickich świętości spłonął sakrament małżeństwa zbrukany przez Grass, lecz circ w imię obrony godności ludzkiej wyzwała mnie od wariatów i słów nie odwołała.
Szanowny kumotrze insane, jako wariat dałeś odpór ewentualnej inwektywie więc już za samą ksywkę wyrażam swoje uszanowanie ;D
Do tego dochodzi bardzo celna analiza problemu którą przeprowadziłeś względem problemu wolności słowa. Jestem zbudowany tak dojrzałą perspektywą wiary i poznania.
Świetny rozbiór logiczny, choć użyłeś słów mówiąc obrazowo po bandzie.
Oby więcej takich wypowiedzi a portal się ubogaci.
Jedna uwaga. Zwykłem zawsze zastanawiać się co autor starał się przekazać i niestety nie napisał nikt jakie mogło być źródło takiej perspektywy. Dla mnie cała narracja zawiera się w ogarnięciu przez autora społecznej sytuacji jaką można było obserwować w programie Tomasza Lisa. A to bardzo cenna obserwacja ponieważ uświadamia czytelnikowi kto rozdaje karty we współczesnej Polsce. Jeśli więc większość katolicka niema wpływu na politykę, media, finanse i gospodarkę należy nauczyć się gry do której jesteśmy zmuszani. Niema tu żadnego partnerstwa społecznego, dlatego agresywne formowanie jakie proponuje Circ to ślepy tor i dokładnie to o co chodzi przeciwnikom kościoła.
Rozważmy więc wariant który jest obecnie realizowany w kraju. To ciągłe plugawienie kościoła i patriotyzmu prowadzi w jedną stronę – atomizacji społecznej. Czy nie tak się właśnie dzieje na portalach społecznościowych? Godność człowieka jest poniewierana rodząc coraz liczniejsze podziały i to w imię kościoła, zasad i prawdy. Z drugiej zaś strony czy można poświęcić wszystkie pryncypia w imię godności?
Quo vadis rodaku i co zostanie z naszych świętości?
“Niech udowodnią, że mają system filozoficzny bardziej uniwersalny, więc dobry dla wszystkich, niż katolicki. Te rozmowy-debaty powinny odbyć się na najwyższym szczeblu i być upublicznione.”
To bardzo piękne, ale nierealne, bo jak sama Pani zauważa “oni się tego boją jak diabeł święconej wody”
Prof. Jaroszyński bardzo zwięźle artykułuje obecną sytuację – jeśli ja mam do czegoś prawo i ty masz do czegoś prawa, a prawa te stoją ze sobą w sprzeczności, to wygrywa silniejszy, który swoje prawo jest w stanie wyegzekwować. Żyjemy więc w realiach prawa dżungli, czy prawa pięści – jak kto woli. Wygrywa silniejszy. Gdybyśmy my byli silniejsi, to moglibyśmy organizować debaty, bo taka jest norma dla człowieka cywilizowanego, żeby zmierzyć siłę argumentów, w debacie przeprowadzić swoistą symulację i przetestować konsekwencje danego systemu na poziomie intelektu, a nie w realu. Nasi przeciwnicy na tym poziomie nie operują. Jak wymyślą komunizm, to muszą go wprowadzić w życie i zobaczyć co z tego wyjdzie, nie potrafią przewidzieć konsekwencji tego systemu, wyobrazić ich sobie w myślowym eksperymencie. To są wyznawcy tzw. “światopoglądu naukowego”, empirycy bez wyobraźni i intelektualnej miary prawdy.
W tej sytuacji sensowne wydaje się raczej łowienie tych, którzy ich władzy nie chcą podlegać i zbieranie w ten sposób sojuszników, ludzi, których nie trzeba przekonywać do zmiany zdania, ale takich którym raczej trzeba pomóc to zdanie wyartykułować. To jest tak, jak przy czytaniu Chestertona – ten człowiek nie odkrywa przede mną nowych prawd, ale w sposób jasny i dobitny wyraża moje własne przekonania. Jest lepszy na poziomie artykułowania prawdy, z którą się zgadzam, ale której nie potrafię tak klarownie wyrazić. I tu jest właśnie robota do wykonania – trzeba wypracować język, którym można dotrzeć do ludzi, przejrzysty komunikat, który następnie należy rozpowszechniać wszelkimi możliwymi kanałami – od rozmowy u cioci na imieninach, po sale uniwersyteckie i parlamentarne oraz media.
w 100% zgadzam się z Pani diagnozą: “mało komu chce się pracować, zatrzymać się, prościej pobić pianę i lecieć w nowy temat”. Dominuje bicie piany. wnioski z dyskusji nie kumulują się, rozwiewają się w powietrzu, nic z tych wszystkich dyskusji nie wynika, bo one są po prostu zapominane i nie przyjmują żadnej trwałej postaci, jakiegoś chociażby manifestu, czy zbioru postulatów, czegokolwiek, co byłoby owocem tych wszystkich godzin, które spędzamy na czytaniu, myśleniu i gadaniu.
“circ w imię obrony godności ludzkiej wyzwała mnie od wariatów i słów nie odwołała” –
– Odpowiem po “circowemu”: pycha każe Ci o tym pamiętać ;)
Na którymś z ostatnich kazań ksiądz tłumaczył nam czym jest postawa chrześcijańska – normalnie obowiązuje zasad “jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”, jak ty mnie, tak ja tobie, oko za oko. Tymczasem Chrystus wzywa nas, aby na zatrzymywać na sobie to błędne koło akcji-reakcji, poprzez wybaczenie krzywd. Mogę się odegrać, mogę tą gierkę ciągnąć, ale ją przerywam. Zostaję przegranym, bo ostatnie słowo nie należy do mnie, bo moje nie jest na wierzchu, bo się nie odgryzłem, bo zostawiłem mu poczucie satysfakcji, że mnie “przegadał”, że mi coś “udowodnił” – to jest ludzkie, światowe rozumowanie, prowadzące do rozpaczy, albo eskalacji konfliktu.
Powyższe jest oczywiście uwagą ogólną, nie odbieraj jej osobiście, bo nie mam najmniejszego rozeznania w tutejszych grach salonowych. Nie śledzę ich, nie wiem kto ma rację, a kto jej nie ma, ani czy w ogóle ktokolwiek ją ma. Zagłębianie się w to jest bezcelowe. Bez umiejętności wybaczania zawsze ktoś będzie czuł się pokrzywdzony pokrzywdzony i dlatego to jest takie toksyczne.
W każdym razie miło mi poznać kolejną osobę doceniającą talenty prof. Jaroszyńskiego, który jest wielkim nauczycielem mądrości i kultury, danym niejako za darmo nam wszystkim – dzięki Radiu Maryja, które go często gości, oraz jego stronie internetowej, na której zamieszczono nieprzebrane bogactwo materiałów. Prof. Jaroszyński pisze również bardzo dobre książki, które każdy szanujący się człowiek powinien przeczytać. To w dużej mierze jemu zawdzięczam “dojrzałą perspektywę wiary i poznania”, której oczywiście nie posiadam, ale skoro jestem o nią posądzany, to chyba znaczy, że jestem przynajmniej na dobrej drodze, aby ją ewentualnie osiągnąć.
Pozdrawiam
“- Odpowiem po „circowemu”: pycha każe Ci o tym pamiętać ;)”
Gdyby nie ta buźka na końcu zdania to bym się zmartwił ;p
Ale nie kwestia pamięci jest kluczowa tylko brnięcie konsekwentne w swoim rozumieniu. Ja nie miałem i nie mam zamiaru boksować się z Circ, nawet nie prosiłem o dowód medyczny na moje szaleństwo, ani nie marudziłem w tej sprawie adminowi, choć na NE niejaki Nabuchodonozor dostał bana za brak takiego dowodu wobec circ. Mogłem zrobić tak samo na legionie i wykazać zakłamanie tak circ jak i admina tylko co by to dało?
Skoro różne bluzgi spływają po Circ jak po kaczce a sama stosuje równie agresywną retorykę to cała ta szarpanina jest szaleństwem a nie twórczą nauką. To taka mowa po próżnicy. Jedno należy przyznać – Circ konsekwentnie broni swojego prawa do bluzgów wobec wszystkich z którymi się nie zgadza. Czy słusznie pozostawiam bez komentarza.
Ale jak widzisz – brak pokory i przekonanie swojej słuszności wobec paradygmatu rodzi tylko złe owoce, czego dowodzi dyskusja na temat pychy.
Gdyby ona zwyczajnie kulturalnie przeprosiła za insynuacje zmieniłoby się wiele w relacjach na legionie i w jej własnym życiu.
pozdrawiam
Buźka nie zmienia faktu, że to zdanie jest prawdziwe. Może na Ekspedycie trzeba powołać rozjemcę, który będzie rozstrzygał te wszystkie tasiemcowe spory?
Jeśli możesz wykazać moje zakłamanie – proszę, uczyń to.
ok wedle woli, ale po swiętach
Tu wynikanie jest chyba odwrotne.
Tu też Pan był uprzejmy pomieszać.
Niemniej, podoba mi się Pańska ścieżka. W tej dżungli jest ścieżką. A to rzadkość.
Pozdrawiam