“Cóż to jest prawda?” – zapytał Piłat Chrystusa.
W słynnej dyskusji z austriackim prawnikiem, twórcą torii państwa i prawa Hansem Kelsenem, Joseph Ratzinger oświadczył:
“Piłat jawi się jako symbol relatywistycznie i sceptycznie nastawionej demokracji, która nie opiera się na wartościach i prawdzie, lecz na procedurach…..Albowiem dla relatywisty i sceptyka nie ma innej prawdy niż prawda większości”.
Absolutnie się z tym nie zgadzam.
Wbrew opinii Josepha Ratzingera Pan Jezus nie został skazany na śmierć na podstawie „prawdy większości”, bo trudno krzyki motłochu nazwać demokratycznym głosowaniem, a Piłat funkcjonuje w kulturze jako symbol zbrodniczego oportunizmu, a nie demokracji.
Piłat był namiestnikiem Rzymu a nie demokratycznie wybranym przedstawicielem kogokolwiek.
Przy ogromnym szacunku i sympatii dla Benedykta XVI, ( choćby za porozumienie z Tradycją) i przy własnym dystansie do demokracji, nie mam obowiązku zgadzać się w tej kwestii z emerytowanym papieżem, ponieważ nie wypowiadał się ex cathedra.
W dzieciństwie oglądałam film „Rashomon czyli prawda przeciw prawdzie” Akiro Kurosawy, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ludzie przeczekujący ulewny deszcz w ruinach bramy Rashomon rozmawiają o pewnym wydarzeniu. Otóż podróżujący ze swą żoną samuraj został zabity, a jego kobieta zgwałcona. Wysłuchujemy ( a raczej oglądamy) wydarzenia w relacji kobiety, bandyty, przypadkowego świadka drwala i ducha męża. Każda relacja jest zupełnie inna.
Czy jest możliwe, że właśnie ten film zaraził mnie duchem relatywizmu w kwestiach prawnych ? Oczywiście, że możliwe, choć jak sadzę „ inni szatani byli tam czynni[1]”.
.
Zgadzam się, że w sprawach wiary możliwa jest tylko jedna prawda. Nawet psychologicznie rzecz biorąc . Inaczej wiara nie byłaby wiarą, lecz jedną z konkurujących ze sobą kultur.
Czy w sprawach społecznych, życiowych i sądowych też? I jak tę prawdę odkryć?
Gdyby można było zdać się -jak w wiekach średnich- na próbę ognia czy wody, sytuacja byłaby o wiele prostsza. Jednak te metody prowadzenia śledztwa, dość zresztą rzadkie nawet w średniowieczu, pomału przechodzą do historii[2].
Każdy kto miał do czynienia z tak zwanym wymiarem sprawiedliwości dobrze wie, że poza wszelkimi jego strukturalnymi wadami, przekupstwem, bezwładem, uwikłaniami politycznymi istnieje problem „wielu prawd”. Szczególnie w sądach rodzinnych sędziowie stają wobec konieczności wyboru pomiędzy alternatywnymi wersjami tego samego wydarzenia. Nie tylko chodzi o to, że podsądni i świadkowie nałogowo kłamią . Chodzi o to, że czasami nie sposób rozstrzygnąć kto z walczącej zaciekle o dziecko pary bardziej je kocha i zapewni mu lepsze warunki.
Ciekawe badania badań na temat społecznej roli sędziów rodzinnych, przeprowadziła Magdalena Arczewska[3]. Pytania badawcze autorki to: „Jakie role społeczne sędziowie rodzinni realizują?” oraz „Jaka jest opinia sędziów rodzinnych na temat zadanych im ról?” Badania były przeprowadzane metodą wywiadu pogłębionego z czterdziestoma sędziami.
Odpowiedzi na ankietę były bardzo znamienne. Większość osób traktowało przydział do sądu rodzinnego jako traumatyczne przeżycie.
Przede wszystkim doskwierała im niemożność ustalenia tak zwanej prawdy materialnej. I to nie dlatego, że -jak powtarzam- świadkowie kłamali i ich zeznania były sprzeczne, a dlatego, że system prawny z konieczności oparty jest na ocenie 0-1. Sędzia musi arbitralnie opowiedzieć się po jednej ze stron.
Być może łatwo jest ustalić kto ukradł rower. Już trudniej – kto ma prawo do mieszkania w przypadku konfliktu wielu sprzecznych przepisów i interesów. Zupełnie niemożliwe -kto z dwojga skłóconych rodziców ma rację, jeżeli obydwoje są dobrzy dla dziecka, kochający, nie krzywdzą go i zapewniają mu porównywalne warunki.
Pewna sędzina przyznała się, że w takich sprawach modli się o jakiś znak, o dowód, że ktoś jednak dziecko uderzył, albo nie daje mu obiadów. Wtedy ze spokojnym sumieniem mogłaby przyznać dziecko drugiej ze stron.
Można oczywiście powiedzieć, że Salomon poradził sobie nieźle z podobną sytuacją. Jednak gdyby współczesna sędzina zaproponowała skłóconym rodzicom pokrojenie dziecka, wylądowałaby w zakładzie zamkniętym.
Można również twierdzić, że gdyby ludzie byli inni nie byłyby potrzebne sądy rodzinne. Ale ludzie są jacy są . Gdyby byli inni zapewne byłoby zupełnie obojętne w jakim systemie społecznym żyją. Nawet socjalizm sprawdziłby się i dziki kapitalizm też.
[1] Kornel Ujejski – “Chorał”, znane też jako “Z dymem pożarów”. Wiersz napisany po “Rzezi Galicyjskiej” 1846 roku:
[2] Napisałam przechodzą, a nie przeszły bo na przykład Amerykanie z powodzeniem stosują do poszukiwania prawdy waterboarding, a w Guantanamo puszcza się więźniom, aby skłonić ich do zeznań, piosenki z Street Sezame. (w skuteczność tej tortury na postawie własnych doświadczeń chętnie uwierzę).
[3] Magdalena Arczewska: Społeczne role sędziów rodzinnych: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 2009
Mała uwaga do Piłata:
Formalnie nie był demokratą, a obcym okupantem. Jednak w tym przypadku o którym mówimy, oczywiście jako oportunista, zachował się jak gdyby był demokratą. Gdyby nie wrzaski gawiedzi (wola ludu), to prawdopodobnie posłuchałby żony i uwolnił Jezusa.
Jak zwykle zajmująco i ciekawie.
I te pożyteczne nowinki edycyjne…Gratuluję! Nie mam pojęcia jak to się robi…
Do ad remu.
Sprawę sądzenia stawia Pani z wysokiego wysoka.
Ale czy w życiu naszym szarym sądów nie brakuje? Mechanizmy, problematyka taka sama.
I znowu aż tak źle nie jest, skoro jednak żyjemy. Co nie jest bynajmniej pocieszeniem. Starać się trzeba by życie to było życiem, a nie tylko wegetacją.
A popatrzmy też przy tej okazji na nas samych, na nasz Legion.
Przecie to jeden wielki sąd.
Ale jednego w nim brakuje.
Bowiem wszyscy z dziką rozkoszą piastują stanowiska sędziów i prokuratorów.
A obrońcy nie uświadczysz…
Chrześcijański duch, to chyba takie wezwanie by być właśnie w pierwszej kolejności adwokatem, dla każdego, w każdych okolicznościach.
Oczywiście, to powołanie z urzędu, licho płatne lub wcale…
Jesteśmy skłonni do bronienia, ale za korzyść, a nie dla zasady.
Uwaga! Piszę tak tylko. Proszę nie imputować, że na kogoś czy przeciwko. Opisuję też swoje słabości.
I jeszcze o Piłacie.
Ja się zawsze dziwiłem. Ale ja odbierałem Piłata, nie to, że pozytywnie, ale nie zupełnie negatywnie.
W tych słowach „Cóż to jest prawda?“ wykrzyczał sens całej Ewangelii.
Zabijając tym pytaniem/wyznaniem siebie, rujnując to co za nim stoi i pokazując marność tego z czego wyrasta.
Mi się widzi, że jego rola była komplementarna wobec roli Judasza.
Z tą różnicą, że zagrał ją bardziej elegancko.
Taki temat, aż mnie skręca, coby się odezwać (chociaż chciałem się po cichu oddalić), ale że mam w tej kwestii własne przemyślenia, to się podzielę.
Do adremu:
Otóż to, relacja, a nie prawda.
Proszę zrobić eksperyment, postawić kubek z uchem na stole, a następnie zrobić zdjęcia z różnych stron. Każde z nich będzie inne, a w szczególności te dwa: z uchem i bez ucha, które z nich będzie nieprawdziwe?
Każde będzie „relacją” z oglądu tej samej rzeczywistości, do obserwatora natomiast należy takie poskładanie relacyj, aby rozpoznać, dlaczego są różne i odczytać prawdę (nie widać ucha, znaczy: nie ma, czy szukać innej perspektywy?).
Trudność polega na tym, że nie zawsze uda się znaleźć taką perspektywę, która wypełni wszystkie luki w obrazie (wtedy wiara, czyli znalezienie kogoś, kto ma widok ma całość).
(Nie znam filmu, więc nie wiem, czy z opowiedzianych tam historyj da się złożyć coś spójnego, ale jeśli nie, jest to błąd scenariusza, albo brak jeszcze jednego „zdjęcia”.)
Co do rozstrzygnięcia opieki nad dzieckiem (kiedy obydwoje rodzie są „grzeczni”), to nie tyle chodzi tu o prawdę, ale o decyzję. Tak jak ruch drogowy: można jeździć po lewej, można po prawej, ale nie można po obu, potrzebna jest decyzja. Chyba nie można powiedzieć, że któraś z organizacji ruchu jest prawdziwsza, prawdą jest natomiast to, że w Polsce podjęto decyzję o ruchu prawostronnym.
Ballada o słoniu i ślepcach
Żyło raz sześciu w Hindustanie
Ludzi ciekawych niesłychanie
I chociaż byli ślepi,
Wybrali kiedyś się na błonie,
Aby zapoznać się ze słoniem
I umysł swój pokrzepić.
Pierwszy z nich przyspieszywszy kroku,
Nos rozbił na słoniowym boku
O twardą jego skórę;
Więc do swych towarzyszy pięciu
Krzyknął: – Już wiem o tym zwierzęciu,
Że jest najtwardszym murem.
Gdy się do słonia zbliżył Drugi,
Na kieł się natknął ostry, długi,
Więc swych przyjaciół ostrzegł:
– Ach, uważajcie moi mili,
Żebyście się nie skaleczyli,
Bo słoń to ostry oszczep!
Trzeci, podchodząc do zwierzęcia,
Nie więcej miał od tamtych szczęścia:
Słoń trąbę swą rozprężał,
A on dotknąwszy trąby dłonią,
Rzekł: – Ja już wszystko wiem o słoniu,
Słoń jest gatunkiem węża!
Wtedy powiedział ślepiec Czwarty,
Bardzo ciekawy i uparty:
– Chcę wiedzieć, czego nie wiem!
I kiedy sam przy słoniu stał,
Rzekł, obejmując mu kolano:
– Już wiem, że słoń jest drzewem!
Gdy się do słonia Piąty zbliżył,
Słoń siadł na ziemi, łeb obniżył
I ruszać jął uszami;
Więc Piąty, rzecz uogólniając,
Rzekł: – Już poznałem prawdę całą,
Słonie są wachlarzami!
Nie gorszy, choć ostatni, Szósty,
Najpowolniejszy, bo był tłusty
I dał się innym minąć,
Rzekł, gdy za ogon słonia chwycił:
– Nie przypuszczałem nigdy w życiu,
Że słoń jest zwykłą liną!
I żaden z ślepców tych aż do dziś
Nie chce się z innym ślepcem zgodzić,
Część prawdy tylko znając;
Każdy przy swojej trwa opinii,
Każdy ma rację swą jak inni,
Lecz wspólnie jej nie mają.
http://www.astercity.net/~aniaposz/Images/slon_pink.gif
To na próbę, bo zaraz wrzucą do dołu z wapnem.
Zostawmy sędziów zawodowych.
Tragicznym problemem naszego społeczeństwa jest to, że jesteśmy skłonni do szybkich i pochopnych sądów. Wydajemy osąd, zajmujemy stanowisko, za nim jeszcze się dobrze zastanowimy. Niektórzy mają taką przywarę, że już inaczej nie potrafią rozmawiać, tylko w kategorii sądów, często ostatecznych.
Gdyby te osądy wiązały się jakoś z uśmierceniem osądzanego, to populacja ludzi na ziemi gwałtownie by się zmniejszyła.
Dobrze, że Pan wrócił, beZ. Taki głos realisty jest tutaj potrzebny, czym jest prawda, a co nie podlega kryterium prawdy.
Zachował się jakby był demokratą- może bezpośrednim. Natężeniem wrzasku mierzy się słuszność w programach telewizyjnych. Powiem inaczej. Piłat był okupantem, a ” sąd ” nad Chrystusem to prototyp mordu sądowego, albo wręcz linczu. Nie jestem wielbicielką demokracji, to zupełnie osobny temat. Ale Ratzinger nie ma racji, że zostały tu dochowane jakieś procedury i to w dodatku demokratyczne. Demokracja ma wystarczająco wiele wad,ale nie trzeba je obciążać tą zbrodnią. Nawet gdyby demokrację nazwać ochlokracją.
Pani Izo, dziękuję, notka jak zwykle bardzo ciekawie napisana. Jako polemikę pozwoliłem sobie skopiować z innej strony moją notkę napisaną jakiś czas temu na temat prawdy. Ponoć ta się nie dezaktualizuje, więc i może notka jest aktualna.
http://www.ekspedyt.org/poruszyciel/2013/03/25/9863_prawda.html
Pozdrawiam
Ach te odnośniki. Naciska Pan “wstaw”, potem ” odwołanie” potem ” przypis dolny” pojawia się tabelka i u u dołu naciska Pan wstaw.Samo się numeruje. To żeby podkreślić obiektywny charakter wypowiedzi. Ten uniwersytecki sznyt. Sam Pan rozumie. Ja też wiele razy zastanawiałam się nad Judaszem i Piłatem, ale o tym nie będę pisać bo to zbyt ” rewizjonistyczne” i chyba literackie, a nie wiem czy słuszne. Wolałabym poczytać na ten temat. Pozdrawiam Pana serdecznie .
Powinien Pan zobaczyć ten film. Dobra sztuka się nie starzeje. Tu nie da się złożyć niczego spójnego. Reprezentuje pełny pesymizm poznawczy.
Co do dzieci. Decyzją można regulować ruch. Prawa do dziecka przyznaje się na podstawie procesu, który prowokują sami zainteresowani,prezentując swoją prawdę najprawdziwszą. Inaczej można byłoby rzucać kostką.Nikt się nigdy nie przyzna do takiego charakteru decyzji prawnej.
Naprawdę piękne:) Mam archiwum różnych takich wspaniałości i zaraz ten wierszyk tam umieszczę.
Ojej, ile nieporozumienia. O rany! Jak mało żetonów!
Byłam kiedyś na tresurze z psem. Właściciel rosłego owczarka niemieckiego tak zachowywał się podczas ataku na pozoranta, że treser powiedział;” panie , to pies ma gryźć a nie pan” . Dodał do mnie, że gdyby powstały jakieś obozy w Polsce, nie zabrakłoby kapo. Strasznie się wtedy na niego rzuciłam, bo byłam młoda i naiwna, ale chyba byłam trochę niesprawiedliwa.
Dziękuję za link. Zaraz przeczytam i jeszcze coś napiszę.
Pan się kompletnie nie wyznaje na relacjach. Znaczy moment! Tak po swojemu to tak, ale mnie w tym ataku idzie o co innego. Mianowicie aby się Pan zapoznał z relacjami prof. Gogacza. Pa se znajdzie. Zdrowia. D.
to było do zeba, ofc. sorry.
Bardzo lubię Twoje wpisy, ale czasami potrzebuję libretta:)Przepraszam za poufałość ale tak się jakoś swojsko poczułam i może tak zostanie?
Przeczytałam .Bardzo ciekawe i inspirujące. Nie da się odpowiedzieć w trzech słowach, ale zainspirował mnie pan do następnego tekstu. Proszę pisać na tym portalu.Chciałabym zawsze tak dyskutować.
Na to już dawno wymyślono sposób – nazywa się “opieka naprzemienna”.
http://porozumienierawskie.eu/
Miałam ucznia, który był objęty dobrowolna opieką naprzemienną. W każdym z domów miał łóżko, biurko, książki, komputer.Był bliski rozpadu osobowości. Opieka naprzemienna to pułapka.Opowiadał mi, że podczas uroczystości rodzinnych spotykają się wszyscy, pierwsza żona drugiego męża i jej dzieci z poprzedniego małżeństwa, były mąż ze swoją panią i jej dziećmi z różnych związków. ” My się wszyscy nienawidzimy, a oni ( dorośli) myślą, że to takie fajne i są tacy cywilizowani”. Jego ojciec został zamordowany przez męża byłej konkubiny gdzie sprawa szła o jakieś następne dziecko i sielanka z wyższych sfer się skończyła.
Od razu widać, że z Pani Pedagog. Dziękuję za wskazówki!
Już sama nie wiem. Osobiście wprowadziłabym całkowity i nieodwołalny zakaz rozwodów ;) Naprawdę!
Siedzę w tej tematyce bo syn pisze na ten temat pracę i dzieli się rewelacjami. Ma dostęp do dokumentów. To temat rzeka. Po obronie syna zacznę sprzedawać ten temat w kawałkach. Teraz nie mogę bo są takie idiotyczne wyszukiwarki, które sprawdzają czy zdania z pracy gdzieś się nie pojawiły i na tej podstawie można być podejrzanym o plagiat. Trochę to śmieszne, bo nawet dziecko wie jak taką wyszukiwarkę oszukać. Ja też wiem jak wszyscy ale nie wypada mi propagować.
100000% polskości!
dlatego jeszcze dychamy
Zamiast tych anty-plagiatów lepiej żeby choć promotor i recenzent przeczytali porządnie pracę, bo różnie z tym bywa. A tak na marginesie ta wyszukiwarka czasem wykazuje podobieństwa nawet jak praca jest pisana samodzielnie, bo pewne sformułowania czy związki frazeologiczne wszyscy w danej dziedzinie stosują podobne.
O, to czekam ze smutnym zaciekawieniem na kawałki. Ja też zmam takie z sal sądowych, że czasem myślę, że rozwód to jeden z prototypów piekła. Spory między rozwodzącymi się małżonkami nie mają sobie równych. I państwo temu piekłu sprzyja, a nawet je aktywnie promuje. Istnieje cały przemysł rozwodowy ze swoimi specyficznymi technologiami: wyłudzania alimentów, przejmowania majątku, zadręczania byłego małżonka, etc. Metody: na przemoc w rodzinie, molestowanie dziecka, stalking, groźby karalne, itp. Brr!
Synowi polecam info z tej grupy na FB:
https://www.facebook.com/groups/dzielnytata/?ref=ts&fref=ts
@ izabela brodacka falzmann
W przytoczonym przez Panią fragmencie dyskusji, “były papież” (- jak Pani elegancko Benedyktowi XVI przypomniała) stosuje parabolę. Narrację uproszczoną, która posługuje się wybiórczym traktowaniem realiów, dla uwypuklenia przesłań moralnych i lepszego odniesienia ich do współczesności. Literalne traktowanie tego typu tekstów dowodzi niezrozumienia zasady i celów literatury dydaktycznej.
Przyjąwszy perspektywę moralizatorsko-dydaktyczną Józefa Ratzingera, widać jego intencję uwypuklenie okrucieństw odczłowieczonej machiny urzędniczej, która wciąż poszukuje argumentów dla własnej nicości i zabija w imię bardziej czy mniej “demokratycznych” procedur, które sama ustanawia. Jest to wiedza gorzka, świadcząca o przenikliwości Ratzingera – nie zaś, jak Pani sugeruje, o jego błędnym rozumowaniu.
Koniecznych jest jednak parę uwag ad rem:
1. “Piłat był namiestnikiem Rzymu a nie demokratycznie wybranym przedstawicielem kogokolwiek.”
Namiestników ustanawiał i prowincje przydzielał Senat rzymski. Urząd Piłata był przeto – w wyniku elekcji przeprowadzonej przez Senat – elementem demokracji rzymskiej, której korzenie, jak wiadomo, tkwiły w przedstawicielskiej demokracji ateńskiej. Oczywiście, z chwilą ustanowienia cesarstwa (po śmierci Oktawiana Augusta w. 14. r.po Chr.) znaczenie senatu coraz bardziej malało. Nie można jednak Piłata wyłączyć całkowicie poza struktury demokratyczne, które – mniej czy bardziej fasadowo – w państwie rzymskim za czasów Jezusa nadal funkcjonowały. Widać to choćby w mentalności tego rzymskiego urzędnika, gdy do końca szuka kruczków prawnych, aby obronić skazańca, którego winy nie jest pewien ( np. przekazanie Jezusa Herodowi, odwołanie się do zwyczaju uwolnienia skazańca podczas Paschy). Na pewno nie ma tu miejsca na wyrażoną w Pani komentarzu uwagę, iż “Ratzinger nie ma racji, że zostały tu dochowane jakieś procedury”.
2. “Piłat był okupantem, a ” sąd ” nad Chrystusem to prototyp mordu sądowego, albo wręcz linczu”.
Owszem, mord sądowy na Jezusie był możliwy głównie dzięki temu, że Piłat był przede wszystkim oportunistą. Człowiekiem niskiego pochodzenia, który zawdzięczał karierę cesarskim koligacjom swojej żony. W czasie trwania procesu był zaszantażowanym przez Sanhedryn figurantem, którego kapłani – świetnie znający się na rzymskim prawie i rzymskiej mentalności – trzymali w szachu aferami z jego przeszłości (np. sprawa prowokacyjnego ustawiania posągów cesarskich i rozwieszania orłów legionowych w Jerozolimie). Jednak sama decyzja o śmierci Jezusa zapadła wcześniej i bez Piłata, podczas zebrania Wysokiej Rady (Mt 26, 3-5; Mt 27,1) (Mk 14, 1-2). Późniejszymi “wrzaskami motłochu” posłużono się przez prowokatorów (Mk 15,11) (Mt 27, 20) – właśnie dla stworzenia li-tylko fasady “demokracji”. Piłat, wcześniej zaszantażowany przez kapłanów, musiał z tego zdawać sobie sprawę, skoro na koniec posuwa się do czegoś horrendalnie niedorzecznego: zdradzającego, w jaki kozi róg zapędzili go kapłani i on sam siebie, swoim tchórzostwem: “Nie widzę w Nim żadnej winy” – mówi – i każe Go ubiczować.
Uwaga Ratzingera, że “dla relatywisty i sceptyka nie ma innej prawdy niż prawda większości” jest wynikiem jego wiedzy o fasadowości wszelkich procedur “prawa” ustanawianego przez niedoskonały, widzący tylko wycinkowo umysł człowieka. W przypadku Ratzingera, ta kaleka ludzka umysłowość jawi mu się jako “relatywistyczna i sceptyczna” – i ma do tego prawo, bo właśnie taka była kultura wyrafinowanego Rzymu. Jako człowiek niskiego pochodzenia, Piłat naśladował “relatywistyczny i sceptyczny” sposób rozumowania rzymskich elit (np. jego pseudofilozoficzne a zignorowane przez Jezusa dociekanie “czym jest prawda?”) i tym bardziej był podatny na polityczną i proceduralną manipulację.
PRAWDA
15 A był zwyczaj, że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. 16 Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. 17 Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat: «Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?» 18 Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali. 19 A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie: «Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu». 20 Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. 21 Pytał ich namiestnik: «Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił?» Odpowiedzieli: «Barabasza». 22 Rzekł do nich Piłat: «Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?» Zawołali wszyscy: «Na krzyż z Nim!» 23 Namiestnik odpowiedział: «Cóż właściwie złego uczynił?» Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Na krzyż z Nim!» 24 Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». 25 A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze»9.
26 Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować10 i wydał na ukrzyżowanie.
Co może PRAWDA
Jestem aktorem, grałem w wielu filmach. W pewnym momencie kariery zadzwonił do mnie Mel Gibson i poprosił mnie, abym zagrał jedną z ról w jego nowej produkcji. Było to dla mnie ekscytujące, że będę mógł pracować u jego boku i że to pozwoli mi dużo zarobić. W tamtym okresie robiłem bardzo wiele filmów, zarabiałem dużo pieniędzy, piłem też dużo alkoholu i wydawało mi się, że wszyscy powinni się przede mną kłaniać. Jednak pomimo to nie czułem się nigdy szczęśliwy. Spotykam się z Melem, on mówi mi, abym zagrał Barabasza. Kiedy powiedziałem mu, że nie chcę grać tej roli, ponieważ jest zbyt mała dla mnie, wtedy Mel mi odpowiedział: “Ja potrzebuję ciebie, potrzebuję twojej złości i gniewu, żebyś zagrał w moim filmie właśnie Barabasza”. Zdecydowanie i determinacja Mela niejako zniewoliły mnie, więc zdecydowałem, że zagram. Grając w tym filmie zmieniłem się całkowicie. Czas, kiedy uczestniczyłem w zdjęciach, był dla mnie szczególny, gdyż spotkałem wtedy niesamowitych aktorów, przede wszystkim Jezusa, który podczas kręcenia filmu był dla mnie prawdziwym Chrystusem. Spojrzenie tego aktora wywołało we mnie lawinę pytań i zaczęło prowadzić do nawrócenia. Jestem bardzo szczęśliwy, że Pan dał mi tę łaskę, że jestem w Kościele, że zawarłem sakramentalny związek małżeński, że ochrzciłem swoje dzieci, i również z tego powodu że mogę codziennie przystępować do Komunii św. Tylko Pan Bóg mógł sprawić, że stary człowiek narodził się jako nowy. Ta wewnętrzna radość, którą otrzymałem od Chrystusa, przyprowadziła mnie także tutaj, do Polski. Zostałem zaproszony, aby młodym ludziom mówić o moim nawróceniu i Chrystusie. Aby moja historia mogła służyć innym, napisałem także książkę, która w ostatnich dniach ukazała się w polskim tłumaczeniu: “Od Barabasza do Jezusa. Nawrócony jednym spojrzeniem”.
No właśnie, to jedno spojrzenie spowodowało radykalną zmianę w życiu. Jednak nawracanie się to proces permanentny, ciągły. Kolejnym ważnym krokiem ku Chrystusowi była premiera filmu.
Spojrzenie Jezusa na planie filmowym było czymś, co mnie zaskoczyło. Jako aktor oczekiwałem, że spotkam się ze wzrokiem innego aktora, który grał rolę Chrystusa, ale zobaczyłem w tych oczach kogoś zupełnie innego. Żeby nagrać tę jedną scenę, kiedy Barabasz wychodzi i spotyka się z Jezusem, potrzebny był cały tydzień- powtarzano różne ujęcia, z różnych kątów, a ja za każdym razem widziałem te oczy, które do mnie coś mówiły. To spojrzenie pytało mnie całymi dniami i nocami o moje życie. Nie mogłem przez nie spać. To delikatne spojrzenie przynaglało mnie i zadawało mi wewnętrzne pytania. Spotkałem wówczas pewnego kapłana, z którym zacząłem o tym rozmawiać, i to właśnie on pomógł mi w drodze wiary.
Święte słowa.I jeszcze jedno. Bardzo dużo się mówi o samodzielności prac i stosuje właśnie anty- plagiaty.Ale ideałem pracy jest poprawny bełkot.Byle z prawidłowym odnośnikiem. Córka napisała pracę na temat Bóg i jednostka. Jest to egzegeza książki „Bojaźń i drżenie” Sørena Kierkegaarda. Jedyne zastrzeżenia promotor( bardzo elegancki i miły pan, specjalista od towiańszczyzny) miał do odnośników.Jest to temat tak ryzykowny- historia Abrahama i Izaaka, jako problem bezwzględnego zawierzenia Bogu, że córka chciałaby na ten temat rozmawiać.No ale jeżeli wszystko jest OK to trudno komuś głowę zawracać.
Syn będzie chyba specjalizował się w temacie. Jako kwiatek podrzucę Ci uzasadnienie sądu, przyznającego prawa rodzicielskie psychopacie, (który zresztą zginął kilka dni temu od ciosu siekierą uwalniając sądy od troski o jego dzieci). Otóż ten wielokrotny morderca i recydywista, który 30 lat spędził w więzieniach,przyprowadził sobie kiedyś do domu 14 letnią matkę jego dzieci i użytkował.Nikt w jej miejscowości nie chciał jej pomóc. Gdy miał opuścić więzienie po ostatnim 9 letnim wyroku za postrzelenie policjanta, kilku blogerów z NE pomogło dziewczynie wyjechać za granicę.Sąd I instancji orzekł, że ” X od początku był przestępcą i nic się nie zmienił, co nie oznacza, że ma być pozbawiony kontaktu z dziećmi, które ma prawo wychowywać”. Konwencja haska i tak dalej. Dodam, że jeden z chłopców( 12 lat) dostał właśnie stypendium do prestiżowej szkoły dla arystokracji we Francji, tylko na podstawie zalet intelektu. Po trzech latach pobytu jest najlepszy w swojej dotychczasowej prywatnej szkole, za którą matka, (sprzątaczka) też płaci grosze ( 100 euro). A jak oni mówią po francusku!
1)Rozumując w ten sposób można uznać, że Iwan Aleksandrowicz Sierow dochował wszelkich procedur w procesie 16-u i innych mordach na Polakach. Był przecież 6 marca 45 roku mianowany (to właśnie ta demokratyczna procedura)jako doradca NKWD przy MBP.
2) Nie napisałam ” były papież” tylko ” emerytowany papież”. Jeżeli mamy papieża urzędującego, a Benedykt ustąpił na własne życzenie to w tej prawdzie nie ma chyba nic obraźliwego.
3) Zgadzam się całkowicie w ocenie prawa stanowionego. Natomiast nie lubię ” wybiórczego traktowania realiów”. Są od tego procederu specjaliści, którym nikt nie dorówna.
Film Gibsona jest tak wspaniały i wstrząsający, że choć oglądamy go wielokrotnie (ostatnio właśnie w tym tygodniu) czasami nie mogę się na to zdobyć. Ale jest to ” prawda ekranu”. Co nie zmienia faktu, że może kogoś nawrócić.Byłam przed laty z pewną osobą na filmie Wajdy, bodajże “Piłat i inni”. Bardzo mi się nie podobał. Tymczasem mój towarzysz powiedział:” nareszcie wiem jak było z tym Jezusem”. Był zupełnie indyferentny i nawet nie chrzczony.Ochrzcił się i nawrócił. Czyli nawrócił go Wajda. Sam tak mówił. “Wiatr wieje tam gdzie chce i szum jego słyszysz”.
Czy zgadzamy się że dla tego jednego nawróconego warto było podejmować wysiłek zbliżenia się w przekazie filmowym do prawdy ?
To “mgnienie prawdy-tajemnicy, to rozerwanie zasłony kiedy cząstki przekazu
układają się w spójny,jednoznaczny obraz, jest dla każdego inne.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że tytuł “Prawda przeciw prawdzie” zawiera sprzeczność. Prawda nigdy nie neguje prawdy. Jeśli taki konflikt ma miejsce, przynajmniej jedna z tych “prawd” jest fałszem (fantazją umysłu, zawodnością zmysłów, błędnym wnioskowaniem, świadomym kłamstwem, nadużyciem zaufania).
…// przynajmniej jedna//… obie mogą być aproksymacjami, obie mogą być
równo odległe od prawdy, tej absolutnej. Dlatego tak trudno wybrać rodzica
któremu należy przyznać prawa rodzicielskie.
Dlatego jestem za rozwiązaniem w wyborach pozwalającym skreślić kwadracik
z podpisem : oboje kandydatów “do dupy”, a taki głos liczyłby się jako ważny.
Wtedy nie świadczą przeciwko sobie, ale zgodnie ukazują tę samą prawdę.
Jest trudno, bo to nie jest już poznawanie rzeczywistości i prawdy o niej, ale przewidywanie przyszłości, z czym człowiek sobie kiepsko radzi i popełnia duże błędy mimo dobrych chęci.
Nie widzę związku, ale pomysł mi się podoba :-)
Pan atakuje, ja się bronię ;)
Pan się kompletnie nie wyznaje na słownikach ;) Znaczy słownik filozoficzny ma Pan w małym palcu, ale proszę poszukać słowa “relacja” w słowniku synonimów. ;)))
Zaczęliśmy temat od rozpoznawania prawdy, przeszliśmy przez decydowanie na podstawie rozpoznanej przez się prawdy, teraz pojawiły się błędne decyzje.
Trzeba do tego dodać jeszcze jeden etap: przebaczanie drugiemu (może też sobie) jego błędów. Dopiero teraz łańcuch jest kompletny.
Cała Polska jest w tym zgodna, by przebaczyć komunistom dopiero wtedy kiedy staną w prawdzie i wyrażą żal, tylko Kościół wobec ich zatwardziałości radzi wybaczenie uprzedzające, na wzór Chrystusa. Kościoła jednak nie popiera olbrzymia większość. Nie stosujmy więc podwójnej miary.
Kiedy zabrania się czegoś, ludzie tworzą namiastki, np. prawdy, lub prawdy częściowe, jak ogon słonia.
Pisałem szybko (może za szybko). Oczywiście: wyznanie win, zadośćuczynienie, naprawienie krzywd, itd…
Prawie zgoda, bo nie wiem, czy to przebaczenie jest tutaj jakimś etapem. W sądzie rodzinnym innym podmiotem jest sędzia rozpoznający prawdę, decydujący o przyszłym dobru dziecka, popełniający błędy z tym związane, a innymi podmiotami są ci, którzy powinni sobie przebaczać i tutaj mamy chyba całą konstelację relacji: rozwodzących się rodziców, ich dzieci, rodzinę, biegłych, sędziego.
ad 1. Rozumując w ten sposób, przekracza Pani granice przyzwoitości. Pan Sierow był przedstawicielem zbrodniczego reżimu i w ogóle szkoda ten temat rozwijać. Chyba że jest Pani zdania, że również starożytny Rzym, nawet w okresie chylenia się demokracji rzymskiej (akurat proces ten miał miejsce w czasach Jezusa) także był “zbrodniczym reżimem”, na wzór Rosji sowieckiej?
Piłat był zastraszonym urzędniczyną, głupcem i tchórzem, a tacy pod wpływem manipulacji łatwo plamią swoje ręce cudzą krwią. Sprężynę nakręcił sanhedryn i to oni głównie byli twórcami tej krwawej fikcji pod tytułem “proces Jezusa” – gdy Piłat do końca starał się grać rolę “nieprzejednanego stróża rzymskiego prawa”. O tym mówił Kelsen i to piętnuje Ratzinger, ale tego zdaje się Pani nadal nie rozumieć.
2. Z tezami Hansa Kelsena, Joseph Ratzinger dyskutował wielokrotnie, jeszcze jako kardynał i potem również jako papież. Kelsen znany był z tego, że w swych analizach prawnych aspektów procesu Jezusa, zajmował sztywne stanowisko broniące Piłata, jako “racjonalnego demokratę”, po prostu spełniającego rzymskie procedury prawne. Kelsen był zdania, że brak odpowiedzi Jezusa na zadane przez Piłata pytanie “czym jest prawda”, spowodowane było nie wzgardliwym milczeniem oskarżonego, a tym, że Piłat nie pozwolił mu skończyć, zwracając się po odpowiedź do “vox populi” jako “prawdy ostatecznej”.
Z wywodów obu myślicieli zacytowała Pani maleńki skrawek ich sporu – jakby tylko po to, by oświadczyć, jak bardzo nie zgadza się Pani z Ratzingerem, zwłaszcza że już jest “emerytowanym papieżem” i nie przemawia ex cathedra. (Na marginesie – nadal uważam wytykanie papieżowi, że już nie jest papieżem, za przytyk na poziomie felietonowym. To, że przestał być papieżem, chyba nie umniejsza w Pani oczach racji, z którymi zgadzała się Pani, kiedy nim był? Czy emerytowanemu lekarzowi anuluje się diagnozy, które postawił, kiedy jeszcze praktykował?).
Kelsen uważa, że również zwrócenie się do tłumu jest dowodem “prawidłowego funkcjonowania demokracji”, której fundamentem jest wszak sceptycyzm wobec wszelkiej “jedynej prawdy”. Na to papież Benedykt XVI zauważa, że jeśli nawet zgodzić się na to, że Piłatem kierowało “demokratyczne myślenie”, to nikt nie zaprzeczy, iż w jego rezultacie skazano na śmierć niewinnego człowieka. Re: http://www.touchstonemag.com/archives/article.php?id=21-06-022-f#ixzz2OgWVKT7D
Zapewne również spór z Kelsenem, niejednokrotnie prowadził Ratzingera do wyrażanych przy różnych okazjach i w różnych dziełach – ogólniejszych rozważań nad wypaczoną logiką tzw. demokracji, która oderwana od prawdy, staje się morderczą machiną, karykaturą samej siebie. Ten głęboki filozoficzny wątek jednak Pani całkowicie pominęła.
3. Co do “wybiórczego traktowania realiów”, to uczono mnie, że właśnie na tym oparta jest koncepcja mimesis, a zatem również literatury i sztuki. Iż nie kopiujemy dosłownie rzeczywistości, ale wybieramy z niej to, co najbardziej reprezentatywne dla idei, którą chcemy przekazać. Od kopiowania jest kopiarka, no, od biedy fotoreportaż, ale na pewno nie pędzel Picassa ani skrót myślowy, parabola czy abstrahowanie. Myślałem, że takich spraw nie trzeba tu przypominać.
maskara… dzieki! o jakże to potrzebne!
1) Nie chodzi o to co działo się w Rzymie tylko o jego okupacyjną rolę w Judei. Pontius był rzymskim prefektem w Judei czyli dla Żydów nasłanym przedstawicielem okupanta. Tłumił rebelie żydowskie, dokonał masakry pielgrzymów. Fakt, że niektórzy Żydzi kolaborowali z okupantem nie zmienia faktu, że Piłat był ciałem obcym. Tak jak Sierow w Polsce. Masakra pielgrzymów w podbitym kraju miałaby być “zupełnie czymś innym” od innych zbrodni tylko dlatego, że dokonał jej przedstawiciel wspaniałej demokracji Rzymskiej. To dopiero relatywizm.
Spór Razingera z Kelsenem faktycznie był zbyt długi, żeby się dało go tu dokładnie omówić. Natomiast nie było żadnego “przytyku”. Czytałam Ratzingera jeszcze zanim był Papieżem, wiązałam duże nadzieje z ewolucją jego poglądów ( tu tez za mało miejsca żeby ją omówić). Przypomniałam , że nie przemawia ex cathedra bo to częsty problem. Na przykład poglądy Jana Pawła II na temat wejścia Polski do UE nie należały do doktryny wiary. A jednak wielu traktowało je jako wiążące dla katolika.
3)Spór filozoficzny, naukowy, teologiczny, prawny to nie jest sztuka.Wyobraźmy sobie, że prawnik czy naukowiec pominie w swej relacji istotne szczegóły zagadnienia, potem powie:” to przecież licentia poetica”
Picasso miał prawo umieścić oko kobiety nawet na miejscu ucha, ale nie ma prawa zrobić tego chirurg. Myślałam, że takich rzeczy nie trzeba przypominać.
Jacek Bartyzel to dla mnie wielki autorytet naukowy. Tu bardzo ciekawy zapis rozmowy Bartyzela z oponentami ws. demokracji.
http://haggard.w.interia.pl/listy.html
Mam wrażenie, że nie rozumiecie wszyscy co ma na myśli Circ mówiąc i pisząc tu o PRAWDZIE, o tym jak ona Ją rozumie i co chce przekazać. Mówicie o “prawdach”BYTU i chcecie to “uprawdzić” na PRAWDĘ=ABSOLUT.
/Prawda przeciw prawdzie/ TYLKO jako prawdaBYTU1 względem prawdyBYTU innego …ale oba BYTY /niezliczona ich ilość BYTÓW istnień/ pławi się w ABSOLUCIE a że RELACJE między Bytami są EFEKTEM ich różnorodności samo-świadomości=sumień=celów ect… to sprawa jasna.
To prawda BYTU jest przeciwko PRAWDZIE=ABSOLUTNEJ -jak się zaprze BOGA! To jest. ABSOLUT=BÓG nawet tego nie próbuje, bo i “niemoże”. Bo jak można być przeciwko jakiemuś istnieniu-bytowi jak on jest WEWNĄTRZ BOGA?
Myślę, że Pokutujący Łotr jest gardzo taktowny grzeczny i rzeczowy.
Pozdrawiam wszystkich
i dalej, bo ważne
To wspaniała demokracja było przepisane od autora komentarza w duchu nieco ironicznym. Powinnam ująć to w cudzysłów. Ale to bardzo ciekawe co piszesz.
i dalej, bo ważne
Pogubiłem się troszkę. Proszę powiedzieć czyje to słowa, co powyżej. ok? Nie dodam “jeśli łaska” – wiem, że jej nie ma. W tym wic.
No, tak, ale papież Benedykt miał rację.
Całość wymiany zdań pomiędzy dwoma panami J. masz w linku podanym wyżej,
przez Circ, oto on :http://haggard.w.interia.pl/listy.html
Słowa o które pytasz wypowiada Bartyzel.
Hm, no tak. Dzięki. I nie ma związku z wypowiedzią własną, stąd zatem “wolno” kasować te wypowiedzi, co nie są własne. To jest wolność wypowiedzi wg. współczesnych czynowników.
@ izabela brodacka falzmann
Swoją dyskusję z tekstem Pani rozpocząłem od stwierdzenia, iż w przytoczonym przez Panią wycinku dyskusji między papieżem Ratzingerem a Hansem Kelsenem, ten pierwszy w moim odczuciu posługuje się parabolą. Stąd całkowicie uprawnione, wedle mnie, zastosowanie przez niego skrótu myślowego, innymi słowy – “wybiórcze potraktowanie faktów” pod kątem roztrząsanego zagadnienia. Takie założenie czyni małostkowym, a nawet impertynenckim, Pani oświadczenie powtórzone potem w dyskusji, iż Ojciec Święty “absolutnie nie ma racji”.
Teraz, kolejny raz jakby nie chce Pani zrozumieć, czym jest typ narracji zwany parabolą. Dla ułatwienia podpowiem, że często posługiwał się nim sam Jezus – więc chyba trudno z tego faktu czynić zarzut Ojcu Świętemu, nawet emerytowanemu. Zwłaszcza, kiedy podstawą swej krytyki niektórych poglądów Ojca Św. uczyniła Pani maleńki fragment jego wypowiedzi, nie oddający ani w części bogactwa i głębi rozważań Ratzingera.
To wszystko.
Poetyka parabolicznych przypowieści Pana Jezusa nie każe zastanawiać się czy one są faktem historycznym. Nie na tym polega ich znaczenie i rola nauczycielska. Gdyby Ratzinger powiedział: ” Był kiedyś człowiek niesłusznie skazany, gdyż motłoch zażądał jego śmierci….” nie byłoby z mojej strony dyskusji. Ale Ratzinger mówi o faktach historycznych.Nie rozumiem Pana. Czy Pan uważa, że Chrystus nie był postacią historyczną? A jeżeli tak – nie należy posługiwać się dziejami Chrystusa wybiórczo dla zilustrowania jakiejś swojej, nawet ewentualnie słusznej tezy.
Nie musi Pan bronić Ratzingera, bo ja go wcale nie atakuję tylko dyskutuję. Czy “stanąć w prawdzie”- oznacza nie dyskutować? Popierać każdy pogląd- jak powiedziałam – wypowiadany nie ex cathedra przez ex papieża? Katolik nie ma takiego obowiązku. Katolik nie ma obowiązku nawet wierzyć w objawienia prywatne i ma prawo o tym otwarcie mówić. Jeżeli tego nie robi to przez uprzejmość wobec wierzących.Dobrym przykładem jest Medjugorie. Nie napiszę co myślę o tym fenomenie, bo wiem, ze dla wielu bardzo porządnych i religijnych osób jest to temat tabu. Zostawiam w milczeniu rozstrzygnięcie stanowisku Kościoła. Natomiast poglądy Ratzingera na demokrację nie są objawieniem nawet prywatnym.
PS. Określenie czyjegoś zdania jako impertynenckie, ewentualnie głupie, tonu wypowiedzi jako agresywny, ewentualnie dogmatyczny nie ułatwia porozumienia. A chyba o porozumienie nam chodzi? Bo jeżeli nie – to szkoda peiperu i putramentu.
Witam. Jestem pod wrażeniem Pańskiej wiedzy i zapraszam, aby czasem coś napisać na http://www.trinitarians.info
Niedługo będę modernizował tę stronę, bo jest już stara, nie mniej jednak poziom merytoryczny dzięki takim ludziom jak np. Jan Lewandowski wg mnie bez zarzutu.
Takie dyskusje jak ta niedługo pójdą w kosmos, a to co na stronie internetowej, to zostanie.
Pozdrawiam
@ Iza
Szanowna Pani Izo,
trochę bałaganu metodologicznego wkradło się do Pani tekstu.
Jeżeli „słynna dyskusja“ Hansa K. miała miejsce przed wyborem Josepha R. na papieża, to jako katoliczka może się Pani z nim nie zgadzać, gdyż dla katolików tylko papież jest nieomylny, więc proszę się nie krygować i z Josephem R. czy Karolem W. można dyskutować. Gdy coś głosili będąc papieżami, to już trochę niezręcznie, a po katolicku, to błąd. Teraz katolicy będą mieli problem – czy mogą dyskutować z tezami Benedykta XVI po jego rezygnacji z funkcji papieża, gdy coś opublikuje ? Trzeba zadać to pytanie księdu, specjaliście od dogmatów.
Gorzej z kwestią prawdy. Rozprawia Pani o niej z punktów widzenia : zdrowego rozsądku, filozofii, prawa, etyki, teologii, historii, statystyki, wojskowości. Może jeszcze jakiś aspekt przeoczyłem, przepraszam. Taki opis zjawisk i bytów proponował Heidegger : gdy opiszemy dany byt czy zjawisko we wszystkich kontekstach, uwarunkowaniach, wtedy będziemy mogli coś sensownego o nich powiedzieć. Ale ponieważ nie jesteśmy w stanie wyczerpać w naszych opisach wszystkich aspektów, uwarunkowań, kończymy jak Kant – rzecz w sobie jest niepoznawalna. Czyli relatywizm, agnostycyzm. Dziś też tak pracują Amerykanie – zbieramy informacje ze wszystkich dziedzin i … może coś z tego wyjdzie. To się nazywa komparatystyka. Dla mnie to okropny bałagan.
I do czego to prowadzi ? Do niepokoju. Heideggera doprowadziło to do „troski“ (Sorge) i do „bycia (skoku) ku śmierci“ (Sein (Sprung) zum Tode), czyli wybrał jedno uwarunkowanie i je uogólnił, a taka konkluzja to przecież błąd.
Podoba mi się tekst o prawdzie Poruszyciela, gdyż wychodzi w swich rozważaniach od określenia prawdy, zidentyfikowania jej, i mając jej rozumienie, usiłuje wykazać jak można zrozumieć prawdę w szczegółowych przypadkach, co nie zawsze jest łatwe.
Niewątpliwie, należy przyjąć jakieś pryncypia. Otóż, pewnie się Pani zgodzi, że nie ma prawdy bez intelektu. Pani najukochańszy pies czy koń nie mają takich problemów, w każdym razie my o nich nic nie wiemy. A intelektem posługują się ludzie, aniołowie i Bóg.
I teraz, w wypadku ludzi, albo tego intelektu używamy prawidłowo, albo używamy go kiepsko, albo w ogóle go nie używamy.
Proszę przyjąć te uwagi z wyrozumieniem; pozdrowienia łączę.
Dyskusja z Hansem K. trwała wystarczająco długo, żeby Ratzinger zdążył zmienić swój status autorytetu w kwestii obowiązującej prawdy. Natomiast katolika obowiązuje wiara tylko w to, co Papież głosi ex cathedra. Sprawdzałam to u specjalistów przy okazji poparcia przez Jana Pawła II wstąpienia Polski do UE. Byłam tego przeciwniczką, a wiele razy słyszałam jako argument, że po wystąpieniu Papieża dyskusja jest zamknięta. W kwestie etykiety nie chcę wchodzić- wejście do Unii nadal uważam za błąd. Czy nie wypada tak mówić ze względu na proces beatyfikacyjny Jana Pawła II? Być może ale wtedy liczba tabu rośnie w tak zastraszającym tempie, że dajmy sobie spokój z rozmową o prawdzie, a rozmawiajmy o etykiecie. Serdecznie pozdrawiam.
Pani Izo, nie ukrywam, że trochę dziwi mnie Pani notka. Wiec może i ja dorzucę swoje 3 grosze.
1. Oczywiście, nikt nie każe Pani się zgadzać z emerytowanym papieżem, to prawda, że nie wypowiedział on tego ex-cathedra. Jednak problem jest w tonie tej notki. Osoba czytająca mogłaby odnieść wrażenie, że Kościół nakazuje Pani bezwzględnie i bezkrytycznie przyjąć do wiadomości, co wypowiedział emerytowany papież w tym temacie. Nic podobnego. Każdy z nas ma prawo wypowiadać swoje stanowisko, swój punkt widzenia. Więc nic nadzwyczajnego nie ma w tym, że również robi to Papież. Nie odbierajmy mu tego prawa, a jeśli on już wyrazi swoje zdanie, z którym się nie potrafimy zgodzić, to zachowajmy odrobinę taktu i nie róbmy z niego idioty tylko dlatego, że my mamy inne spojrzenie na tę kwestię.
2. Nie mamy obowiązku słuchać Papieża w takich kwestiach, ale ton tej notki niestety jest taki, że “nie słuchajcie papieża, słuchajcie mnie, co ja mam do powiedzenia”, “jego słowa to głupota i skrajny kretynizm, jak można tego słuchać?”. Otóż Pani nie musi słuchać emerytowanego papieża, a my z kolei nie musimy słuchać Pani zdania. Ton tej wypowiedzi jest niestety taki: “zobaczcie jaki on jest głupi, ja natomiast wiem lepiej”. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby Pani poddała pod rozwagę słowa papieża i napisała, że “… a mi natomiast wydaje się że…”. Niestety, widzimy że Pani tupnęła nogą, w wielkiej złości wykrzyknęła, że nie będzie się go słuchać, definitywnie nie ma racji, bo racja jest po Pani stronie. A tak w ogóle, to on już jest emerytowany, co powinno być dla nas sygnałem, że jego zdanie można odrzucać bez większych skrupułów.
3. Mnie osobiście w kwestii merytorycznej bardziej przekonuje stanowisko emerytowanego papieża i Pokutującego Łotra.
4. Dodam jeszcze, że próba zdyskredytowania jakiejś osoby, lub nauki na podstawie odosobnionych i pojedynczych przypadków to błąd logiczny hasty generalization. Mam wrażenie, że z tym tutaj mamy do czynienia, ponieważ emerytowany papież został ukazany jako głupiec na podstawie jakiejś jednej jego wypowiedzi.
Pozdrawiam
Są tylko dwa ustroje polityczne, monarchia i demokracja, reszta to mieszanki. Jeśli podczas aktu skazania Jezusa Rzym nie był monarchią, to znaczy, że był demokracją, na co wskazała ostateczna metoda podjęcia decyzji w sprawie winy i kary. Fakt, że wmieszał się Sanhedryn, jest typowy dla każdej demokracji, która jest fikcją, bo na władzę demokratyczną zawsze mają wpływ siły nielegitymizowane demokracją, czyli silni i możni lobbyści, teraz przeważnie banki. Możemy demokrację poznać też po owocach. Kiedy z powodu wielu czynników rozsadzających katolicką monarchię, m. in grzechy królów, wybuchła Rewolucja Francuska jako dopust Boży, rozpoczęła się rzeź katolików, a potem walka wszystkich z wszystkimi, unieważnienie religii i jednej prawdy konstytuującej prawo, moralność, naukę, kulturę. Ustanowiono, że prawda jest wynikiem głosowania, stąd dzisiejszy relatywizm.
To co nazywasz zarażeniem się relatywizmem po obejrzeniu Kurosawy ilustruje wiersz o słoniu, czyli wielości perspektyw naszego widzenia rzeczy widzialnych, kiedy widzenie jest sądem własnego sumienia i często ego, nie Prawdą Obiektywną, która jest całym słoniem razem z prawdą o tym Kto stworzył słonia, ziemię i widza. Ponieważ władze człowieka są zawsze cząstkowe, Bóg Objawił nam Prawdę, która jest tym szczytem, do którego ma dążyć nasze poznanie, a cząstkowe zagadki same się zgadują.
Teraz zapanował totalitaryzm relatywizmu, cywilizacja niczego już nie jest pewna, odkąd w demokracji odrzucono Prawdę Objawioną w wyniku czego całe poznanie usprzeczniło się wewnętrznie i nie jest nam z tym dobrze, co widać.
Też głosowałam przeciw, choć miałam świadomość, że wszystkie decyzje papieży okazały się po wiekach i w najszerszej perspektywie słuszne, nawet te najbardziej kontrowersyjne. Z perspektywy teologicznej musiało być trochę głosów przeciw, by nie wydawało się demokratom, że mają rację, a Polacy to bezrefleksyjne barany, stąd Bóg dopuścił nasze wątpliwości, czy głos papieża w tej sprawie jest wiążacy czy nie, co nas częściowo usprawiedliwia przed Bogiem. Objawienia mówią, że Polska ma uratować świat, nie moglibyśmy tego zrobić nie będąc w Uni. Papież, namiestnik Chrystusa ofiarował swoją Matkę Polskę na ten krzyż, za grzechy świata, choć to może się egoistom wydawać skandalem. Cóż, całe chrześcijaństwo to od początku skandal.
Znowu rozmawiamy nie o meritum lecz o tonie. (“C’est le ton qui fait la chanson”.) Mogę się w takim razie z Panem zgodzić, że nie podoba się Panu mój ton. To kwestia ulotna i bardzo indywidualna. Mi też się często nie podobają różne tony. Mówiąc to nie macham siekierą lecz gałązką oliwną. Skąd Panu przyszło do głowy , że chcę dyskredytować Papieża? Akurat Ratzingera zawsze bardzo ceniłam i go lubię. (W przeciwieństwie do wielu braci w wierze.) Mogłabym wybrać inny przykład osoby rozumującej na zasadzie : ” jeżeli teoria nie zgadza się z faktami – tym gorzej dla faktów”, ale byłyby to przykłady zbyt oczywiste. W mojej intencji było- jeżeli nawet Papież robi takie skróty myślowe, to co my, małe robaczki możemy powiedzieć.
Dlaczego wkłada mi natomiast Pan w usta sformułowania, których nie użyłam ( sugeruje to cudzysłów) i z nimi polemizuje? W ten sposób polemizuje Pan ze sobą samym, albo ze swoimi wyobrażeniami na temat tego co Pan przeczytał.
Bóg nie chciał Rewolucji i demokracji.
http://en.gloria.tv/?media=366014
Muszę poprawić bo znowu wyraziłam się niejasno. Chodziło mi oto, że niektórzy katolicy bardzo nie lubią Ratzingera, a nie o to, że ja nie lubię niektórych katolików.Ratzingera jedni nie cierpią za udział w przygotowaniu Vaticanum II. Inni za motu proprio i zdjęcie ekskomuniki z lefebrystów. Ale po co o tym piszę? Pan wie to lepiej ode mnie.
Jak coś się nam nie podoba, to możemy zwrócić na to uwagę. Czyż nie? To właśnie zrobiłem. Kwestia merytoryczna tego wątku nie budzi we mnie żadnych emocji, nie czuję wewnętrznej potrzeby zabierania w tym głosu, więc nie zabieram. Kontrowersje wzbudziło we mnie sposób doboru słów i tutaj się wypowiedziałem.
Skróty myślowe są dozwolone, nie widzę w tym nic złego. Oczywiście możemy z tym dyskutować, nikt nam nie każe przyjmować tego bezkrytycznie. Jednak mimo tego poczułem się odrobinę zniesmaczony sposobem krytyki, odebrałem to jako wielkie oburzenie, mimo iż papież nic złego nie zrobił, nie powiedział niczego, co jest niezgodne z nauką Kościoła.
Następna sprawa, ja Pani nic nie wkładam. Ja tylko napisałem, jak ja odebrałem Pani ton. A odebrałem to tak, jak w tych cudzysłowach, przyrównałem ton Pani wypowiedzi do właśnie takiego tonu. Moje subiektywne odczucie, nic więcej.
Jeśli chodzi o część merytoryczną, tutaj nie będę zabierał głosu, bo jak wspomniałem, nie budzi to we mnie emocji.
Pozdrawiam
Słuchałam wykładu Bartyzela na temat znaczenia trzech rewolucji w RM.Bardzo mi się podobał.Spotkałam ten wykład w wielu wypowiedziach, bez podania źródła zresztą.( uwaga, to nie do Ciebie)To znaczy, że się przyjął. Bartyzel ma u mnie wielki plus. Przyjechał na pewien panel, dość sztywny z pieskiem rasy chihuahua, biała suczką Zuzią ( chyba). Najpierw wszyscy wykrzywiali się okropnie, bo tu rozstrzygamy losy świata a ten z psem. Na stronie były bardzo nieprzychylne szepty. Zastanawiałam się czy się odważą zwrócić mu uwagę. Pod koniec sympozjum wszyscy łasili się do Zuzi a ona chętnie rozdzielała swe łaski. Nawet do kuchni miała wstęp. Trzeba mieć charakter ( to o Bartyzelu) , żeby nie przejmować się zupełnie konwenansami, idiotycznymi przepisami i wymusić zamiast ciężkiej atmosfery trochę życzliwości i lekkości. Odtąd jest moim idolem. A jego syn nic mnie nie obchodzi.
W notce pojawił się na moment “Rashomon” jako studium subiektywności oceny zdarzeń i zachowań, mam jednak wrażenie, że dzieło to ma prawo przemówić w dużo pełniejszy sposób w sprawie centralnego problemu poruszonego w tym tekście.
Poza motywem sprzecznych ze sobą opisów tego samego zdarzenia w dziele Kurosawy jest jeszcze jeden element, którego nie można tu pominąć.
W trakcie kiedy bohaterowie roztrząsają różne relacje opisujące tragiczne zdarzenie, pojawia się nowa postać. Porzucone dziecko, położone w zawiniątku nieopodal świątyni w której bohaterowie filmu przeczekują deszcz. Drwal, który jak się okazuje ukradł drogocenny sztylet z miejsca zbrodni postanawia zaopiekować się sierotą.
W świecie pełnym błądzenia, fałszywych oskarżeń i sprzecznych opinii dwie rzeczy okazują się prawdą absolutną – dostępną naszemu poznaniu w pełni: cierpienie niewinnego dziecka i dobro bezinteresownej ofiary prostego człowieka, który lituje się nad maleństwem.
Jest to bardzo ważna perspektywa, zapominana przez “system” usiłujący rozstrzygnąć “kto ma rację”. Najważniejszą racją jest dobro, a nie sprawiedliwość oceniająca wyłącznie popełnione czyny. Kurosawa jawi mi się przez to jako głosiciel Cywilizacji Miłości Jana Pawła II, wzywającego do uznania prymatu miłosierdzia nad bezduszną sprawiedliwością.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. W ostateczności pozytywnym bohaterem filmu jest drwal. Zbyt prosty, żeby rozumieć subtelności wywodów i nie zawsze uczciwy- ale właśnie to on dokładnie wie co powinien zrobić. To ważne przesłanie tego filmu.
Tak, trzeba mieć.
Mnie też. Inny był powód zamieszczenia tej notki niż pisanie o Bartyzelu, ogólny i ku pouczeniu.
Zresztą w komentarzach wybroniłam Bartyzela, jak i sprawy ogólnej.
Racja, ale chyba niedowartościowujesz sprawiedliwość twierdząc, że ona jest tylko sądem czynów- dobre czyny z dobrego serca, serce z dobrej woli, a wola z umysłu oświeconego Prawdą, często wlaną.
Warunkiem Miłosierdzia jest POKORNA prośba, czyli szczera (zgodność serca z umysłem i wolą= prawda, czyli pokora), stąd szczery żal i prośba o wybaczenie warunkiem dobrej spowiedzi. Miłosierdzie nie jest więc mechaniczne, ale sprawiedliwe. Drwal wykazał się również doskonałą sprawiedliwością, bo jakże to dziecko niewinne bez opieki rodzica. Takie podobieństwo do Boga może też być wlane w dusze maluczkich, bo tak się Bogu podoba.
@grzesiekZ
Witam, w trakcie Świąt będzie na pewno sporo czasu, żeby spokojnie zapoznać się ze stroną trinitarians.info i na pewno to uczynię. Postaram się też skorzystać z Pana zaproszenia. Dziękuję i również pozdrawiam :-))
//W świecie pełnym błądzenia, fałszywych oskarżeń i sprzecznych opinii dwie rzeczy okazują się prawdą absolutną – dostępną naszemu poznaniu w pełni: cierpienie niewinnego dziecka i dobro bezinteresownej ofiary prostego człowieka,//
Modelowo można te PRAWDĘ pokazać na schemacie Twoim-OBRAZKU.
/szkoda że go ciągle nima tu/ Gdy umieściesz jeden system w drugim – jeden obrazek w drugim , wtedy to zobaczysz lepiej . Tam widać wyrażnie oddzielny byt-system i relację z bytem-systemem zewnetrznym. Prawę ABSOLUTNĄ zauważamy zawsze pracując (stąd i notka IBF-pracą sie da wychować, zbliżyć bardziej do PRAWDY ABSOLUTNEJ, cierpieniem też ! ;). Każde\każde zetknięcie się z naszymOtoczeniem-habitatem /naszego bytu/ powoduje, ze uzyskujemy-odbieramy bodzce-sygnały tej wielkiej PRAWDY+ABSOLUTNEJ. A co z nimi robimy nadal, to sprawa SAMO-ŚWIADOMOŚCI=SUMIENIA naszego.
Sprawa w tym jak wykorzystujemy te pokłady przebytego niegdyś cierpienia ono tylko ma tę zdolność wywołania w nas EFEKTU p0_MOGĘ
Brakuje schemaciku….”Systemu w systemie” Można by te relacje=prawdy zobaczyć każdemu systemowi wzajemne
__________________________
Fajny potal siErobi coraz spokojniej i ciekawiej. Wiadomo: tylko prawda jest ciekawa. A jazg zwiał jak usłyszał, że o PRAWDZIE i poPRAWDZIE trzeba.
No ale dlaczego ja nie mogę na portal wejść, bez dostanie “ciastka” /jak nie chcę i nie muszę się logować/ ? Mam wiele “słodkości” w swym życiu i tak, i… bez tego ciasteczka.
Nie twierdzę, że sprawiedliwość jest tylko sądem czynów, ale że ta, która jest tylko sądem czynów jest niepełna.
– czyli wyrażona ze świadomością własnej słabości
To ‘wyrażanie własnej słabości’ możemy ‘widzieć’ u Katarzyny Sieneńskiej kiedy mówi demonowi przychodzącymi w żebraku ‘precz szatanie’, lub krzyczy na papieża, albo u Wielkiej Teresy, która silną ręką poskramiała czarta w podwładnych, lub zakładała kolejne klasztory.
Jeśli poprzez człowieka świadczy Prawda, niekoniecznie widzimy to jako słabość, ale autentyczną siłę, w przeciwieństwie do sztucznej siły jaką daje demon. O. Pio np. był słaby przez Bogiem na modlitwie, lub podczas celebry, a w konfesjonale był różny, zależnie od potrzeby, pocieszania lub karcenia, często przykry. Prawda objawia się z różną ekspresją, bo płynie z serca, nie kulturowej tresury.
Witanko!
Tak ..Głos …przetrwał !
Pustka Ma..stać sie…Pełnią!
Tak ,tez tak..ciagle tu…myśle o …ilości,rozmiaru.. EFEKTU,!!
…i jego ,,kreowaniu,budowaniu,,..i końcowego DOWARTOSCIOWANIA..siebie lub…SUMIENIA,
Dobrze ,że….czytam Ciebie…i znalazłem ..To samo ….hmmm..wręcz identycznie…wlasnie w tej…
..KONSTELACJI SCHEMATU,!!
Tak jest to ..poniekąd też….WZOREM,….którego nie przyjmujemy ,bo mamy własny…zawsze wygodniejszy!!
Nie koniecznie…Pomogę!
Często i równie wielkiE…NIE.. pomogę ,ZAszkodzić,Obgadać,Zabrać ,Ukraść i sie szybko Wzbogacić ..kłamać dla Korzyści!!
…jesteśmy jak ..dzieci ..wybiegamy sobie zaczerpnąć troche…swobody..och te ..słabości ..kochamy tez..Jazgota..!
Pozdr.w zamyśle Paschalnym!