Jako fan mangi i anime nasłuchałem się i naczytałem wiele bzdur. Dlatego kolejne absurdalne teorie na ten temat już nie robią na mnie wrażenia.
Nie tak dawno miało miejsce poważne starcie między mną a Circ na temat mangi i anime. Ale o szczegółach nie będę pisał, bo nie one są ważne. Ważne jest, że opinia Circ nie była dla mnie szczególnym zaskoczeniem. Generalnie mogę ją wrzucić do jednego worka ze znanym skądinąd fanom m&a artykułem Tomasza Piątka pt. „Mang(i)a seksu, czyli nienasycenie po japońsku”.
Circ na temat mangi i anime pisała w takim oto tonie:
Zastanów się- Czy Manga ma katolicką aksjologię? Jak tam wygląda dobro i zło? Ewangelicznie? To całkiem obca duchowość.
Wiem, że pociąga i działa na uczucia i emocje, na naturę ciała. O te emocje chodzi, one ciągną, i adrenalina. [źródło]
Zaglądamy do osławionego tekstu Tomasza Piątka i co tam widzimy?
Wszystkie mangi mają wywołać podniecenie seksualne u młodego odbiorcy, takie jest założenie ich twórców. Dotyczy to nie tylko scen seksu i okrucieństwa. Nawet niewinne czarodziejki z Księżyca, dla których szczytem marzeń jest pocałunek chłopca, mają zawsze króciutkie spódniczki i wielkie, mokre oczy. Co więcej, erotyczne dreszcze ma budzić każdy, nawet najbardziej niewinny obrazek. Podniecenie ma wywołać sama grafika, nie tylko to, co jest rysowane, ale także – jak jest rysowane.
Zlinkowany przez Circ tekst Małgorzaty Więczkowskiej też wpisuje się w ten tok rozumowania.
Kontakt dzieci z mangą i zawartą w niej np. pornografią wypacza ich psychikę, buduje błędne opinie i postawy w dziedzinie płciowości, małżeństwa i rodziny. Ze względu na niewielki zasób życiowych doświadczeń, młody człowiek może przypuszczać, że przedstawiany mu w grze lub filmie pornograficzny obraz ludzkiej aktywności seksualnej jest obrazem wzorcowym, a przynajmniej statystycznie powszechnym. Może wnosić, że to właściwy i normalny sposób działania. Młody człowiek może sądzić, że aktualizowanie własnej płciowości jest przede wszystkim kwestią rozrywki; że w życiu jest ono czymś pierwszoplanowym, a zmysły są uprawomocnionym regulatorem zachowań. Wówczas brak już miejsca na poszukiwania innych wartości i samowychowanie.
Jasne, jasne. Czarodziejki w „Sailor Moon” noszą krótkie spódniczki nie dla wygody w czasie walki (spróbujcie walczyć nosząc spódnicę do kostek, osły) tylko dlatego, że chcą zostać oparte o pierwsze z brzegu drzewo i wiadomo, co dalej. Wielkie oczy są dlatego, że podniecają. Spódniczki są krótkie, bo podniecają. W ogóle wszystko ma podniecać. A już taka Lucy z Elfen Lied, naga i obryzgana krwią to w ogóle chodząca perwersja. Zero ważnych przesłań, zero walki dobra ze złem.
Przynajmniej takie się odnosi wrażenie czytając te wypociny.
A więc od początku i krok po kroku przedstawię rozmaite anime i mangi w których jednak dostrzegłem sporo mądrych przesłań. Może to co poniektórym uzmysłowi ogrom kompromitacji ludzi, którzy mangę i anime krytykują mając o temacie takie pojęcie, co przysłowiowa świnia o gwiazdach.
„Czarodziejka z Księżyca” (czyli właściwie „Sailor Moon”)
Temu anime oberwało się najmocniej. Głównie dlatego, że było emitowane na Polsacie i każdy cyngiel, który dostał zlecenie na przywalenie mandze i anime, mógł coś tam obejrzeć i sklecić jakąś kulawą interpretację.
Niemniej pierdoły, jakie wspomniane dwa teksty zawierały po prostu zwalają z nóg. Jak chociażby poniższa opinia Tomasza Piątka.
Przygody erotyczne bohaterów są zazwyczaj dosyć do siebie podobne – chodzi o to, kto z kim poszedł lub nie poszedł (motyw niespełnienia!) do łóżka. Oczywiście, liczba kombinacji erotyczno-towarzyskich jest nieograniczona (mamy do czynienia z serialami i komiksami w odcinkach, w których ciągle pojawiają się nowe postaci), ale najważniejsze elementy fabuły są ciągle takie same: seks, miłość, rozdziewiczenie, strach, nieśmiałość, dyskoteka, park zabaw, boisko, licealne podwórko, czasem samochód.
W mangach nie występują takie zjawiska jak praca, nauka, rodzice, społeczeństwo, policja, władza. Nie ma charakterystycznego dla Japonii tłoku, tłumu i ciasnoty. Bohaterowie nieustannie spacerują po wielkich parkach, przesiadują w pustych barach i wylegują się w łóżkach. Ich erotyczne i sentymentalne przygody rozgrywają się w próżni – społecznej i fizycznej. Nie ma innych ludzi, nie ma nawet przedmiotów. Tłem dla stosunku seksualnego lub czułej rozmowy jest jasna i niewyraźna przestrzeń parku, białe ściany garsoniery lub sushi-baru.
Jaaasne. Usagi nie chodzi do szkoły, wcale a wcale. To nie w szkole poznała swoje koleżanki. Wcale nie jest tak, że spora część drobnych dramatów i zwycięstw Usagi obraca się wokół szkoły i jej szkolnych kolegów i koleżanek. Jej ojciec wcale nie jest dziennikarzem (o czym dowiadujemy się przy okazji odcinka z wizytą Usagi na balu w ambasadzie jakiegoś małego państewka). Mama jej koleżanki nie prowadzi sklepu z biżuterią i nie dowiadujemy się o tym od razu, w pierwszym odcinku serii.
Jaaasne, w anime nie ma nic takiego jak praca i szkoła. Szkoda, że Usagi Tsukino o tym nie wie. Ucieszyłaby się. Nie obrywałaby ustawicznie od mamy za marne oceny.
Małgorzata Więczkowska nie jest lepsza.
Seria Czarodziejek z księżyca opowiada o przygodach trzech dziewczyn, które zostają zwerbowane przez Królową Aniołów do walki z wojownikami ze świata diabłów, każda z nich dostaje po magicznym przedmiocie, dzięki którym mogą się transformować w trzy wojowniczki. Inny film zachęcający do uprawiania medytacji: Czarodziejka z Marsa jest najbardziej rozśpiewana i „nawiedzona” z całego towarzystwa – komponuje piosenki i uwielbia medytację, w dodatku jest znakomitym medium. Ma wszelkie namiastki na wykwalifikowaną kapłankę, co zresztą uwarunkowane jest w jej przypadku genetycznie -jej dziadek jest również kapłanem.
Królowa Aniołów?! Kto, kotka Luna? Bo to ona w pierwszym odcinku kontaktuje się z Usagi. Naprawdę nie wiem, ile trzeba wypalić marihuany, żeby w Lunie zobaczyć Królową Aniołów. Królowa jest, mianowicie Królowa Serenity. Po pierwsze nie ma nic wspólnego z aniołami. Poza może dużą kokardą w sukni, którą jakiś kretyn może i by pomylił ze skrzydłami, gdyby wypił odpowiednio dużo. Po drugie królowa pojawia się na samym końcu pierwszej serii, w zasadzie parę odcinków przed finałową bitwą ze złą Królową Beryl. Pojawienie się Kólowej Serenity nie ma charakteru werbunku Usagi tylko służy ostatecznemu uświadomieniu głównej bohaterce, co tu tak naprawdę jest grane. Do tego momentu widz dostawał tylko fragmentaryczne informacje o przeszłości Usagi, teraz są one wiązane w jednoznaczną całość.
Po drugie Rei nie jest medium w europejskim znaczeniu tego słowa. Nie jest psionikiem. Jej zdolności nie mają nic wspólnego z tym, co w europejskiej kulturze przyjęło się uznawać za bycie medium. Rei po prostu jest kapłanką Shinto i nie zajmuje się wbrew europejskim pojęciom „medium” odstraszaniem duchów w sensie ogólnym. Rei zajmuje się odpędzaniem tylko tych złych duchów. Czyli nie chrześcijańskich demonów, a złych duchów tak jak to pojmuje japońska religia Shinto. Posługuje się w tym celu głównie wypisaną na karteczkach japońską formułą egzorcyzmu. W Japonii to nie jest nic specjalnie dziwnego, tak jak u nas niczym dziwnym nie jest kropienie domów wodą święconą.
Warto zauważyć, że w „Sailor Moon” nie ma śladu konfliktów religijnych. Rei jest kapłanką Shinto. Nie ma jednak nic do kapłanów buddyjskich, ani do katolickiego księdza, który w jednym z odcinków się pojawia. Ów ksiądz też nie czepia się specjalnie żadnej z bohaterek, choć wie niewątpliwie, że wyznają one Shinto, a nie katolicyzm. Pełna harmonia.
Aż chciałoby się, by ludzie w Europie czegoś się na tym przykładzie nauczyli.
Owszem, Usagi wygrywa z przeciwnikami, bo jest wystarczająco potężna. Ale z drugiej strony sama Usagi na końcu anime przywraca do pionu złą Galaxię z jej twierdzeniami o budowie lepszego świata przez wojnę. Usagi odpowiada, że wojna niczego nie buduje, tylko przynosi śmierć i cierpienie. I to są bardzo mądre słowa. Innym znanym stwierdzeniem Usagi jest powiedzenie, że ona zawsze walczyła tylko po to, by zakończyć wszelkie walki.
Usagi jest dobrą osobą i chyba nie takim złym wzorcem do naśladowania. Nigdy nie postały jej w głowie myśli o pójściu ze swoim chłopakiem Mamoru do łóżka pomimo kilkuletniej znajomości. Nigdy nie walczyła dla zemsty, choć wielokrotnie niewiele brakowało, by straciła w wojnach wszystkich ludzi, na jakich jej zależy. Ma swoje wady, ale jest bardzo ważną postacią. Ustawicznie przypomina wszystkim, o co toczy się walka. Nie o zwycięstwo wcale, ale w obronie pokoju na świecie.
Wystarczy spojrzeć na Aliantów w WWII. Bomba atomowa. Naloty dywanowe. Czy pamiętali, o co toczą walkę? Czy pamiętali o różnicy pomiędzy sobą, a hitlerowcami? Osobiście jakoś w to wątpię.
„Wojowniczki z Krainy Marzeń” (czyli „Magic Knight Rayearth”)
Tu również mamy temat wojny i jej konsekwencji, ale dość przewrotnie ukazany. Na początku mamy klarownie zarysowaną grupę wojowników dobra walczącą ze złym Zagato, który uprowadził ważną dla stabilności magicznej krainy Księżniczkę Emeraude, nazywaną nie bez kozery Filarem.
Pierwsza seria zbliża się ku końcowi i widz dostaje obuchem po głowie. Bzdurą jest, jakoby Zagato był zły. Bzdurą jest, jakoby fakt porwania uniemożliwiał Emeraude podtrzymywanie stabilności Cephiro. Po prostu Emeraude będąc Filarem zakochała się w Zagato bez pamięci. Nie była już w stanie koncentrować się na szczęściu ludzi w Cephiro, bo coraz częściej bezwiednie wracała myślą do Zagato. To odbiło się na stabilności Cephiro i zapoczątkowało tragedię. Zagato zorientował się w uczuciach Emeraude, zakochał się w niej i po prostu stwierdził, że guzik go obchodzi taki kraj, który by istnieć musi zrujnować szczęście niewinnej dziewczyny.
Ale Emeraude ten kraj obchodził. Ze względu na pozycję Filaru sama siebie nie mogła zabić, nikt w Cephiro również nie był w stanie tego zrobić. Dlatego wezwała dziewczyny z innego świata. Nie po to, by ocaliły Cephiro. Po to, by ją zabiły. Miała pełną świadomość tego, że prosi te dziewczyny o coś, o co nigdy nikt i nikogo prosić nie ma prawa. Ale jaki miała wybór? Sama się zabić nie mogła z powodu swojej pozycji Filaru.
I tu zaczyna się problem. Czy kraj ma prawo wymagać od jednostki poświęcenia własnego szczęścia w imię ogółu? Czy taki kraj ma prawo istnieć, jeśli musi przy tym deptać ludzką tragedię? Kto miał rację, Emeraude poświęcając się dla ogółu, czy Zagato stwierdzający, że Cephiro jest krajem zbrodniczym i nie zasługuje na istnienie?
Mam ponad 30 lat i odpowiedź nie jest dla mnie taka oczywista. Mam niemiłe wrażenie, że postawiony w sytuacji Zagato mógłbym skończyć dokładnie tak samo, jak i on.
„Elfen Lied”
Wbrew pozorom naga dziewczyna w pierwszych scenach tego anime nie ma w sobie nic podniecającego. Bo trudno się podniecać nagością gdy dookoła chlusta krew, latają odcinane kończyny i głowy ludzkie. Nie wiem jakim perwersem trzeba być, by taki obrazek kogoś podniecał. Nagość dodaje tutaj tylko grozy. Bo jedna naga dziewczyna z maską na twarzy staje naprzeciw oddziałowi komandosów. I komandosi nie mają najmniejszych szans. Zostają starci na proch i wdeptani w ziemię, zanim zdołają pojąć, co się dzieje. To zdecydowanie jest anime dla starszych widzów. Także z powodu dość zawikłanej fabuły.
Co do tej serii łatwo jest się pomylić. Opowieść z pozoru jest płytką jatką. Kouta ze swoją przyjaciółką z lat dziecinnych Yuką znajdują na plaży nagą dziewczynę z dwoma osobliwymi wyrostkami na głowie w kształcie rogów. Dziewczyna nie umie mówić i jedynym wyrazem, jaki mówi jest „nyuu”. Tak też zaczynają ją nazywać, właśnie Nyuu. Wkrótce okazuje się, że z jakiegoś powodu tej dziewczyny poszukuje Policja i służby specjalne. I że władze są skłonne nawet wymordować cywilów stojących na drodze do schwytania Nyuu. Kouta postanawia nic władzom nie mówić o tym, że zbieg jest u niego w domu.
W miarę rozwijania się fabuły dowiadujemy się, kim jest Nyuu. Poznajemy jej drugą, mroczną osobowość, Lucy. Kouta przypomina sobie tragedię, którą szok wymazał z jego pamięci. Przypomina sobie jak Lucy zamordowała na jego oczach jego ojca i małą siostrzyczkę. Poznajemy też szokujące losy samej Lucy oraz bestialskie traktowanie, na jakie były narażone istoty takie jak ona, dicloniusy. Poznajemy specyficzną sytuację dicloniusów w ludzkim społeczeństwie, nastawionym do nich wrogo.
„Elfen Lied” moim zdaniem jest opowieścią o tym, jak zło ukryte w ludzkich sercach tworzy potwory. O nietolerancji, nienawiści i zbrodni. I o tym jak łatwo można by tego wszystkiego uniknąć. Łatwo dicloniusy takie jak Lucy skazać, uznać za potwory z powodu szokujących zbrodni, jakich się dopuszczają. Ale potem przychodzą słowa płaczącej Lucy do Kouty:
Ja… zawsze chciałam cię przeprosić. Tylko dlatego przetrwałam… trzymałam się życia. Ty… tak nagle się zjawiłeś na mojej drodze. W całym tym piekle… to było jak piękny sen…
Oraz jej wcześniejsze wyznanie: Ja nie mam prawa cię kochać.
Lucy się nie wybiela. Nie udaje świętej. Przeciwnie, ciążą jej strasznie jej zbrodnie. W szczególności to, na co naraziła Koutę.
Wisienką na torcie jest postać Nany. Nana jest dicloniusem, jak Lucy czy Mariko. Ale w odróżnieniu od wymienionych dwóch, Nana była wychowywana przez dyrektora Kuramę, który traktował ją jak rodzoną córkę. Efekt jest oszałamiający. Nana udowadnia, jakiej straszliwej zbrodni dopuścili się ludzie na gatunku dicloniusów. Udowadnia, że mogło być inaczej. Bo ona nie ma skłonności do zbrodni. Nie jest szalejącym potworem. W zasadzie można powiedzieć, że jest normalną nastolatką – z tym wyjątkiem, że dysponuje kilkoma niewidzialnymi ramionami, którymi może przesuwać i przecinać przedmioty.
„Elfen Lied” jest tragiczną historią. Ale nie dicloniusy są w niej prawdziwymi potworami. Prawdziwymi potworami są ludzie z tajemniczej organizacji więżącej w ciemnych, zimnych celach małe dziewczynki.
„Ghost in the Shell” & „Ghost in the Shell: Stand Alone Complex”
Tytuł w sposób oczywisty filozoficzny zostawiłem na koniec. Już same monologi głównej bohaterki, scyborgizowanej w 100% major Motoko Kusanagi, z jej partnerem dają sporo do myślenia.
Ot na przykład dialog z „Ghost in the Shell”:
Motoko Kusanagi: Popatrz na tego robota. Czy jestem do niego podobna?
Batou: Oczywiście, że nie.
Motoko Kusanagi: Nie, nie chodzi o fizyczne podobieństwo.
Batou: Więc o co?
Motoko Kusanagi: Chyba po prostu cyborgi takie jak ja mają tendencje do popadania w paranoję na punkcie naszego pochodzenia. Czasami mi się wydaje, że nie jestem tym, kim mi się wydaje, i że może umarłam dawno temu i ktoś po prostu włożył mój mózg w to ciało. A może w ogóle nie było prawdziwej mnie i jestem całkowicie syntetyczna, jak ten robot.
Batou: Wewnątrz tej tytanowej skorupy masz komórki ludzkiego mózgu. Wszyscy traktują cię jak człowieka więc przestań się dołować.
Motoko Kusanagi: Właśnie o to chodzi, to jedyna rzecz, dzięki której czuję się człowiekiem. To, jak jestem traktowana. Kto wie, co się kryje w naszych głowach? Widziałeś kiedykolwiek własny mózg?
Batou: Brzmi, jakbyś wątpiła we własnego „ducha”.
Motoko Kusanagi: Co jeśli cybermózg może wygenerować „ducha” samoistnie, zyskać duszę sam z siebie? Gdyby tak było, jakie znaczenie by miało bycie człowiekiem lub nie?
Inną ciekawą uwagą jest stwierdzenie jednego z inteligentnych robotów, Tachikom w GitS: SAC: Myślę, że Bóg w świecie analogowym spełnia tę samą rolę co zero w świecie cyfrowym. Uniemożliwia wystąpienie absurdu.
To tylko dwa małe przykłady całkiem ciekawych rozważań w anime pozornie traktującym tylko o akcji. Jeszcze ciekawsze są podejmowane w GitS:SAC kwestie samorzutnego naśladownictwa, nazywanego „emergencją”. Nie wspominając już o upstrzonych cytatami z różnych dzieł dialogach major Motoko Kusanagi z hackerem Człowiekiem Śmiechu (the Laughing Man).
Mógłbym ciągnąć takie przykłady w nieskończoność. Podać „Mononoke Hime”, „Appleseed” czy choćby „Akirę”. Ale chyba udowodniłem, że anime to nie tylko płytkie historyjki i że jak się bliżej przyjrzeć to jest nad czym się zastanawiać w niejednym anime.
I na koniec kilka sprostowań odnośnie tekstu Małgorzaty Więckowskiej.
Kolejny rodzaj to bishonen manga – są to komiksy, których bohaterzy to smukli, długowłosi i zniewieściali chłopcy. Gatunek ten skierowany jest przede wszystkim do dziewcząt w wieku 12 lat, komiksy te przedstawiają historie chłopięcych związków homoseksualnych.
Nie istnieje nic takiego jak bishonen manga. Istnieje co najwyżej shounen-ai i yuri. Ale to po pierwsze gatunki w sumie niszowe, po drugie zaś na pewno nie dla dwunastolatek. Bishounen to schemat postaci, z rzekomą homoseksualnością bohatera nie mający nic wspólnego.
Seryjny zabójca pedofil Tsutom Mizyazaki porwał i w brutalny sposób zamordował trzy dziewczynki, a szczątki jednej z nich przesłał rodzicom, używając pseudonimu Yuko Imada – imienia jednej z mangowych bohaterek. Gdy Mizyazaki został zatrzymany, policja znalazła w jego domu prawie 6000 kaset z horrorami, filmami pornograficznymi i dużą liczbę anime w stylu lolikon (nazwa wzięta od Kompleksu Lolity – zboczenia na punkcie małych dziewczynek), jak również wiele mangowych książek i magazynów.
Jeśli to manga i anime są odpowiedzialne za pedofilię, to jakim cudem w USA i Europie jest daleko większy odsetek jej ofiar niż w Japonii?
Pornografia kreuje człowieka uzależnionego, podporządkowanego, a na takiego odbiorcę tych treści oczekują producenci sex-biznesu, którzy zabiegają o stałych i pewnych klientów. Materiały z pewną dozą pornografii dla młodszych odbiorców mogą stać się w przyszłości zagrożeniem dla otoczenia.
W anime dla młodszych odbiorców nie ma pornografii. Nazywanie etchi pornografią ma tyle sensu, co nazywanie porno powszechnie w prasie przecież występujących zdjęć kobiet w sugestywnych pozach i ze sporym dekoltem. Zdjęć, dodam, dostępnych każdemu nastolatkowi. Proponuję najpierw zwalczyć 99% „pornografii” w prasie bulwarowej, a jednym procentem w mandze i anime zająć się potem.
Pominę już fakt, że trudno w Polsce znaleźć czternastolatka, który by nie miał na własną rękę kontaktu z porno więc zwalczanie etchi urasta tutaj do rangi kretynizmu. Zamiast zająć się jawnie eksponowanymi w kioskach zachodnimi pismami porno i jawnie leżącymi na półkach płytami dla dorosłych bez problemu dostępnymi każdemu czternastolatkowi walczy się z szokującym faktem, że sailorki miały krótkie spódniczki.
Debilizm.
Anime: Dragon Bali, Rycerze zodiaku związane są z gatunkiem „mistycznych wojowników”, którzy trenują wschodnie sztuki walki. Jest to wystarczająca reklama dla tych sportów, tym bardziej że serial oglądają dzieci, które chciałyby kontynuować w życiu codziennym obejrzane w filmie postawy bohaterów. Czy jesteśmy świadomi, że nie zawsze kursy karate mają na celu jedynie rozwój fizyczny? Dodatkowe elementy treningów pobudzają również sferę duchową, aby zachować harmonię między ciałem i duszą.
A na jakiej zasadzie za postępowanie trenerów karate odpowiada Akira Toriyama? To tak, jakby postulować wsadzanie do więzienia za współudział dziennikarzy piszących o sporcie, bo się okazało, że ten czy ów sportowiec dawał w żyłę.
W „ Tenku Denki Berserk” ścieżka dźwiękowa idealnie podkreśla jego mroczną fabułę. Refleksjom towarzyszą spokojne, subtelne melodie, zaś bitwom podkreślające powagę sytuacji kompozycje pełne wściekłości i rozgoryczenia… nie brakuje też motywów z muzyki celtyckiej, które pojawiają się nagle, idealnie zlewając się z tłem… cieniem zakrywającym twarz zabójcy, biesiadą, spiskowców opijających morderstwo jednego z podwładnych, zamkiem, w którym razem z ludźmi płoną obłuda i liczne konspiracje…(4/200l, s. 15).
Przez takie łączenie sprzecznych ze sobą poglądów i pojęć wprowadza się dzieci i młodzież, która nie ma jeszcze wykształconego swojego poglądu na postrzeganą rzeczywistość, w synkretyzm.
„Berserk” to seinen, a więc jest skierowany do dorosłych czytelników. Pretensje są kompletnie od czapy, a autorka popisała się kolejny raz żenującym brakiem wiedzy w temacie, o którym pisze.
Analizując japońskie filmy i komiksy nasuwa się refleksja, dlaczego zła kultura wypiera dobrą, a przemoc, pornografia i bluźnierstwo przeważają nad autentycznymi wartościami. Obszerna literatura na temat oddziaływania telewizyjnych obrazów przemocy dowodzi, że oglądanie telewizji ma wyraźny wpływ na wzrost agresji u dzieci i młodzieży.
No tak, za wzrost przemocy wśród młodzieży na świecie jest odpowiedzialna manga i anime. A udowadnia to jak tuszę fakt, że najwięcej przemocy nieletnich jest w USA, gdzie królują kreskówki Marvela i DC?
Apeluję do każdego idioty, który by w przyszłości chciał zjechać mangę i anime z użyciem pseudonaukowych bredni, żeby przynajmniej zapoznał się z tematem. Bo czytanie kolejny już raz pierdół o perwersyjności minispódniczki Usagi podczas gdy są one spotykane na każdym kroku od bardzo dawna czy o zgubnym wpływie na dzieci mangi przeznaczonej dla dorosłego czytelnika jest po prostu męczące. I bardzo źle działa na poziom mojej chrześcijańskiej miłości bliźniego wobec autorów takich kłamstw.
Pocieszę Pana, ze w pewnej szkole katolickiej rodzice kazali wyrzucić ze spisu lektur ” Przygody Tomka Sawyera” bo Tomek był niegrzecznym chłopcem.Nie życzyli sobie również, żeby podczas wykładu z historii filozofii choćby wspomnieć o Sokratesie. Na szczęście ksiądz dyrektor obrugał ich za nadgorliwość. Rozumiał, że dzieci i tak zetkną się kiedyś ze światem zewnętrznym i niezależnie od intencji rodziców dowiedzą się, że istniał ktoś taki jak Sokrates. Powinny być uzbrojone przeciwko złu świata, a nie od niego chronione, bo to nierealne. A Tomek – powiedział ksiądz – to świetna książka i on sam ją uwielbiał w dzieciństwie.
Panie Lunarze, bogato Pan pojechał. Chapeau bas.
Kiedyś sobie poczytam wnikliwiej.
Strona techniczna też Pan zajmuje czy tylko treść?
Nie mam za grosz talentu graficznego, jeśli o to pan pyta. Jedyne co mi się udało stworzyć, to trzy rozdziały fanfika opartego o kilka anime. Fanfika do tej pory nie skończonego zresztą.
Pierwsza zasada internetu:
Nigdy, przenigdy nie próbuj zrozumieć Japończyków XD
A poważniej, to co kraj, to obyczaj. Angole dla przykładu cholera wie po co trzymają się lewostronnego ruchu, a ze śmieci jakie w Anglii leżą w krzakach za każdym miastem niejedno można poskładać. Niemcy znów mają pierdolca na punkcie dubbingowania wszystkiego, jakby odrobina języka innego niż Niemiecki miała działanie cyjanku potasu.
Japończycy co prawda biją rekordy w dziwactwach, ale to dlatego, że oni demonstracyjnie bimbają na to, co świat o nich myśli. I w sumie jak patrzę na świat, to dochodzę do wniosku, że mają rację :P
Mam w bibliotece opasły tom in folio rysunkowych historyjek z IXX wieku.
Co by sobie pomyślał Japończyk ? Wszystkie europejki to nimfomanki, ich męzowie
w szlafmycach to rogacze podgladający przez dziurkę od klucza pokojówki.
Ci młodzi chłopcy sikajacy na odległość, rozkoszne dziewczynki w majteczkach do
kolan.
Wierzysz w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi?
a w Jezusa Chrystusa,Syna Jego Jedynego,Pana naszego,który się począł z Ducha Świętego?
Ciekawi mnie na jakiej zasadzie przyznajesz chrześcijaństwu wyłączność na słowo „mesjasz”. Wydaje ci się, że wcześniej takich mesjaszów, zbawców świata nie było?
Japończycy bawią się konwencją. Dla nich „mesjasz” to takie samo słowo jak każde inne i wcale go z Jezusem nie kojarzą. A i idea zbawcy świata nie jest jakimś oryginalnym wymysłem chrześcijaństwa.
Widzisz w tej scenie, żeby była mowa o Bogu-człowieku? Nie. Mowa jest po prostu o osobie, która ratuje świat przed zagładą. W takim sensie, nie w innym, jest używane tutaj słowo „mesjasz”. Mogło zostać użyte każde inne, czep się więc raczej tłumacza. Mesjasz, zbawca, wybraniec, bohater – nazwać to można różnie. Motyw walki z siłami Ciemności jako ten jedyny przedstawiciel sił Światła pozostaje ten sam.
Świat był w wielu mitologiach ratowany na wiele sposobów, chociażby przez Perseusza czy Heraklesa u Greków, Thora w mitologii nordyckiej. Paru takich zbawców u Celtów też by się znalazło. Że nie byli nazywani mesjaszami to nie ma takiego znaczenia, motyw uratowania świata przez Ciemnością (choćby przed spiskiem Hadesa czy knowaniami Lokiego) był dokładnie ten sam co w tej konkretnej scenie.
Eragon w książkach Paoliniego, Harry Potter w książkach J.K.Rowling czy Aragorn u Tolkiena to byli kim? Że nie zostali nazwani mesjaszami? Tylko z powodu właśnie katolickich fanatyków religijnych – ale przecież realnie właśnie mesjaszami byli. Zbawcami świata.
Nie wiem jak ty, ale ja nie czuję potrzeby nienawistnego ataku tylko dlatego, że ktoś w jakimś dziele nazwał osobę ratującą świat przez zagładą mesjaszem. Co więcej – gdybym tak reagował, nie miałbym prawa się nazywać chrześcijaninem.
“Mesjasz” to tylko słowo. To samo słowo może mieć wiele znaczeń. Ja nazywając Jezusa Chrystusa Mesjaszem mam na myśli diametralnie co innego niż Japoński autor, który tak określił główną bohaterkę ratującą świat przez zagładą.
Jeszcze raz, gdyby Rowling swojego Pottera nie określiła Wybrańcem tylko mesjaszem, to co wielkiego by się zmieniło? Gdyby Tolkien nazwał Aragorna mesjaszem, co by się wielkiego stało?
Udowadniasz tylko jak daleko posunęła się nasza kulturowa OBŁUDA. W ilu filmach jest mowa o Antychryście w taki lub inny sposób, choćby w Omenie, i jakoś nie wydzierasz się, że tak się nie godzi i że Antychryst to nie temat to żartów. A Japończycy zrobili postać wybawcy świata taką samą jak w setkach europejskich książek, nazwali ją mesjaszem bo to patetycznie brzmi i już wrzeszczysz, jakby się świat miał zawalić.
Komentarze Circ i Insane wykraczające poza ramy bzdur jakie jestem gotów tolerować zostały usunięte.
Notka była o tym, że w mandze i anime jak najbardziej są cenne przemyślenia. Jak widzę wielcy krytycy m&a na tym portalu w tym konkretnym temacie nie mają nic do powiedzenia, a usilnie starają się sprowadzić dyskusję na temat narzekania na Japończyków, że mają czelność mieć własny punkt widzenia na pewne sprawy.
W związku z tym – tam są drzwi. Dyskusja ma być na temat albo nie będzie jej wcale.
Usuwając nasze komentarze robisz dokładnie to, co nam zarzucasz – izolujesz się od świata. Mój komentarz był merytoryczny, ale skoro wolisz słuchać tylko tego, co Cię utwierdza we własnych poglądach (błędnych z resztą), to proszę bardzo.
Co jest merytorycznego w pisaniu, że Japończycy myślą jak Japończycy? A jak do cholery mają myśleć? Nie o tym była notka.
Uważam że u młodych ludzi priorytetem winno być poznawanie własnej kultury, nie obcej, bo wtedy obcą kulturę przyjmują jako własną. Nie piszę tutaj o mandze jako takiej, jest mi bowiem obca, ale o ogólnie pojętym medialnym śmietniku, gdzie młodzi ludzie są atakowani przez różnej maści szkodniki. Sam mam syna i jak zobaczyłem co serwują “programy dla dzieci” byłem w szoku. Jest tam wszystko, od obrazy chrześcijaństwa, do propagowania pedalstwa, manga zajmuje w tym swoje miejsce, jako “obcy wzorzec”. Dla Ciebie może to nie być szkodliwe, masz już swój światopogląd ukształtowany. Pozdrawiam
Czternastolatek, który pomimo wszystkich lekcji w szkole na temat innych kultur nadal nie potrafi uczynić rozróżnienia pomiędzy różnymi kulturami i brać na to poprawki jest KALEKĄ UMYSŁOWYM, jest niedorozwinięty i niezdolny do życia we współczesnym świecie. A cztery pozostałe lata to bardzo mało by kogoś takiego tego nauczyć.
Nie o tym pisałem by nie rozróżniał kultur, ale o tym że może się identyfikować z inną jako własną. Może zacząć słuchać muzyki metalowej, co doprowadza do świadomego szatanizmu, czy poganizmu, może wejść w subkulturę pedałów, może poznać islam i tam się kreować, może być zafascynowany wschodem i wejść w różne sekty, może stać się ateistom itd. Ja widziałem te procesy, jak się dokonują i jak się kończą. Sądzę że każdy z nas się o to otarł, może nie zawsze zauważył, czy zidentyfikował. Poznaj obcą kulturę, a później ją zrozum, następnie przyjmij. W naszym kraju jest tylko jedna kultura powszechnie w mediach potępiana, jako zacofanie, zaścianek i ciemnogród, coś nienowoczesnego – NASZA. Ta katolicka i polska. Nawet nie ma bajek dla dzieci, które wzamacniają tą tożsamość, są za to bajki i programy dla dzieci które od tego odciągają. To inżynieria społeczna, socjotechnika.
Pozdrawiam
A rodzice co robią? Śpią? Jak się dziecko wychowuje tak, że boi się ono zapytać albo wręcz nienawidzi rodziców tak, że woli pytać kolegów to takie są skutki.
Rodzic, który nie wie czym się dziecko interesuje i nie jest na tyle blisko dziecka, by mu wyjaśnić bez fanatyzmu, bez fałszywego oburzenia tylko spokojnie i rzeczowo – to nie jest rodzic, tylko dostarczyciel kasy na jedzenie i utrzymanie.
A Ty masz rodzinę, w sensie: żonę, dzieci?
Uważasz że dziecko winno się izolować od świata, trzymać jak psa na łańcuchu, unimożliwić kontakt z rówieśnikami i otaczającym światem? Jeśli nie, to wiesz zapewne jak działa realny świat, jakie treści sobą niesie medialny przekaz. Owsiak mówi “róbta co chceta”, ale jak dzieciak zrobi coś zlego zaraz jest mowa Tobie podobna – gdzie byli rodzice? Nie wiem do końca czy rozumiesz świat, o którym rozmawiamy i machinacje jakim poddawane jest społeczeństwo na codzień. Przyjmijmy jednak że rodzice nie mają czasu, nie mogą zajmować się dziećmi, pracują po 12h na dobę, fizycznie nie mogą, ale oddają te dzieci na wychowanie systemu, mediom i szkole, które powinny być pozytywne, tak postępuje większość rodziców, sądzę że jakieś 95%, nie dlatego że chcę, ale dlatego że nie ma wyboru i co zrobisz? Pobijesz dzieciaka dlatego że nauczycielka mówiła że pedały są ok i warto ich poznać, że kolega z klasy słuchał sobie Metallicy, czy Iron Maiden, lub zabierzesz go ze szkoły bo w niej zachęcają go do chodzenia na aikido, lub na świetlicy puszczają bajki dla dzieci z Nickelodeon? Pomyśl zanim coś napiszesz.
Że tak zapytam – Masz dzieci?
Pozdrawiam
To nie ja się boję innych kultur tylko wy. Ja inne kultury staram się zrozumieć.
Cóż, zrozumieć a propagować to dwie różne rzeczy. Swego czasu identyczne zdanie pojawiło się w wypowiedzi Senyszyna, stanowicie odmienny mojemu światopogląd. Możesz rozumieć inną “kulturę”, “kulturę” pedałów, czy “narkomanów”, Japończyków, pigmejów, czy żydów, ale nie o rozumienie tutaj chodzi, a o propagowanie, Ty to propagujesz. Jak będę chciał sobie zobaczyć propagowanie innych tzw “kultur”, to sobie włączę TVN.
Pozdrawiam
PS Nie nazywaj kulturą bombardowania młodych ludzi obcymi wzorami kulturowymi. Jest to raczej “antykultura”.
A skąd młodzi ludzie wezmą zrozumienie faktu istnienia różnych kultur i umiejętność brania na to poprawki? Jak ich tego nie nauczymy to jako dorośli tego nie będą umieć. I sam sobie dopowiedz, do czego to doprowadzi.
To problem nie tylko z mangą i anime. Dotyczy też kreskówek Marvela. Młody widz ogląda przygody Thora nawalającego młotem Mjolnirem wrogów bez choćby zadrapania i co, to już nie doprowadza do problemów? Jasne, że tak.
W przypadku większości anime dla najmłodszych tam żadnych japońskich wzorców kulturowych nie ma. Pojawiają się dopiero w seriach dla gimnazjalistów czy licealistów.
Że w Europie ludzie pokazują anime dla licealisty pięciolatkowi? No wybacz, rażąca ignorancja europejczyków to już nie jest wina Japończyków…
Do czego to doprowadzi?
Jakbyś zauważył, to w pierwszym swoim wątku zaznaczyłem, że nie chodzi mi o “anime i mangę”, tylko o przedstawianie młodym ludziom obcych kultur miast własnej. Młodzi ludzie sobie wybierają kulturę z którą się mogą identyfikować, własną odrzucają, jako nienowoczesną, bo przecież nie ma bajek propagujących Polskość, które byłyby reklamowane. Tobie jak sądzę to nie zaszkodzi, ale jak sprawa będzie się miała z młodym człowiekiem, który szuka swej tożsamości? Na naszym świecie jest masa wymarłych języków, narody, które zginęły przez wynarodowienie, wypartych przez inne kulury, nie ma natomiast kultury, która jak to określasz “poznawała obce wzorce” i przetrwała w swej istocie nienaruszona. To wszystko służy różnym celom, ale podstawowym jest odebranie wiary i wynarodowienie. Pozdrawiam
Czyli jak rozumiem również o naukę greckiej mitologii? Albo o naukę rzymskiej poezji? Czy tego już nie zaliczasz do obcych, pogańskich wzorców kulturowych?
Nie widziałem bajek, które uczą jakiejkolwiek poezji, widziałem zdegenerowanie z nich wypływające. Widać jednak że nie pojmujesz istoty zagadnień, które poruszyłem. Napisałem dokładnie o co mi chodzi, wykraczasz po za temat.
Widziałeś tylko skutki oglądania przez dzieci treści dla nich nie przeznaczonych oraz braku kontroli rodzicielskiej.
A Code Geass: Akito the Exiled 2 dopiero w lipcu :-(.
pozdrawiam
Trafiłam na tą stronę zupełnie przez przypadek i po przeczytaniu powyższej “dyskusji” postanowiłam się wypowiedzieć na ten temat z racji ,że sama jestem 14-latką i chciałabym przedstawić jak się cała sprawa ma z mojego punktu widzenia.
Cóż by tu dużo mówić, chodzę do katolickiej szkoły, mam przyjaciół, rodzinę – jak zupełnie przeciętna nastolatka. Jestem też fanką m&a, chociaż nie jestem pewna czy słowo “fan” nie jest zbyt mocne do określenia mojej osoby.
Zgadza się! Oglądam anime, czytam mangę! I do tego jestem normalna! niespotykane, czyż nie?
Japonia, manga, anime, język japoński… są to jedne z wielu rzeczy, które mnie najzwyczajniej w świecie interesują. Nie udzieliłam się przez nie do żadnych “podkultur”, ani nie przyswoiłam sobie japońskiej kultury. Jest to po prostu coś co wzbudziło moją uwagę, co polubiłam. Nie oznacza to, że nie irytuje mnie moment, w którym bohaterka anime zostaje tak poturbowana, że jej “odzienie” lub raczej jego resztki cudem trzymają się jej na piersiach, zupełnie jakby ktoś potraktował je klejem. (Na przykładzie takiej Lucy z Fairy Tail*) Jednak, nie popadajmy w skrajności. Wystarczy przecież wejść na onet.pl, żeby sprawdzić pocztę e-mail i co się widzi? Chyba nie muszę mówić co. Jeśli więc myślicie, że wasze dzieci się z tym nie spotykają, to radzę porzucić te nadzieje. Pozostaje wam wierzyć, że są one na tyle dojrzałe,iż pozostawią to bez komentarza.
Poza tym znam wiele moich rówieśników, którzy naprawdę zawstydzają mnie swoim zachowaniem i czuję się niezręcznie w ich towarzystwie, mimo że spędziłam z nimi 6 lat w jednej klasie. Te osoby nie mają nic wspólnego z Japonią! To tylko taka “osiedlowa grupka przyjaciół” szwendająca się po kioskach, sklepach, placach zabaw, polach, i wielu innych miejscach.
Myślę, że nie należy kwestionować czy anime/manga jest zła bądź dobra. Wszystko ma przecież swoje dwie strony medalu. To tak jakby ktoś nielubiący wizyt u stomatologa stwierdził, że dentysta jest zły, bo krzywdzi ludzi, kto inny odpowiedziałby mu natomiast, że się myli, gdyż dentysta leczy zęby.
Wszystko to zależy od punktu widzenia. Nie można czegoś ocenić, wcześniej tego nie poznając. Mówi o tym chociażby słynne “Nie oceniaj książki po okładce”. Zawsze znajdzie się grupa ludzi, która opowie się za lub przeciw czemuś.
Podsumowując: anime i mangi nie polecam osobom, które łatwo ulegają wpływom i mają naprawdę zrytą psychikę, że tak powiem, bądź podniecają się krótką spódniczką w Sailor Moon. Ja oglądam anime i jakoś nic mi się od tego nie stało. Jestem bardziej wierząca niż większość moich znajomych z poprzedniej szkoły. Poza tym, zdaje się, że anime są pogrupowane na tak zwane ‘typy widowni’. Najpierw należy nieco zagłębić się w temat i poznać go, a dopiero potem krytykować. (nie, nie jestem maniakiem m&a)
+Jeśli to jakkolwiek wpłynie na wasze absolutnie złe zdanie na temat m&a to proszę:
Film pokazuje, że anime to jednak nie tylko “zboczone chińskie bajeczki”. Wiem, że nie do każdego to przemówi. Na przykład moja mama w ogóle nie wzięła tego na poważnie. Jedyne co zauważyła w tym filmie to ten wrzask pod koniec, co odrobinę mnie zirytowało, ale w końcu mama to mama. Nawet nie będę jej przekonywać, że anime to wcale nie taka bajeczka dla dzieci. Wiem, że ona sama oglądała w dzieciństwie Czarodziejki z Księżyca, więc traktuje to jak bajkę dla dziewczynek.
Póki co chyba nie mam nic więcej do przekazania. Jeśli mój język jakim się posłużyłam powyżej jest w jakikolwiek sposób nieodpowiedni to bardzo przepraszam, ale jednak mam te 14 lat. Nasze pokolenie wysławia się inaczej ;)
Dziękuję za możliwość wypowiedzenia się i przepraszam jeśli kogoś uraziłam. Nie taki był mój cel.
*nawiązałam do fanserwisu z Fairy Tail, którego niestety jest tam pełno. Nie twierdzę jednak, że to anime nic nie wnosi. Trzeba tylko zignorować niektóre kwestie i dopatrzeć się czegoś z głębszym sensem.
Pozwolę sobie odpowiedzieć. Jesteś katoliczką i prawdopodobnie cenisz to sobie. Co to znaczy, że jesteś katoliczką? Co sprawiło, że jesteś katoliczką? Czy, a jeśli tak, to dlaczego uważasz to za wartościowe? Czy potrafisz odpowiedzieć na te pytania?
Ja postaram Ci się odpowiedzieć na Twój komentarz, starając się rozpatrzyć tak, jak je rozumiem, choć w wielkim skrócie, trzy zagadnienia:
1. Czym jest kultura i wzorce kulturowe.
2. Jaki jest wpływ obcych wzorców kulturowych na świadomość ludzką.
3. Które wzorce kulturowe – pochodzące z jakiej kultury – możemy uznać za najbardziej wartościowe.
Ale to jutro, bo opracowanie tego wymaga trochę czasu :)
Straszne. Napisałem 4 strony odpowiedzi i mi je wcięło :(
Spróbuję jeszcze raz.
O Matko, strasznie współczuję :( Ja zawczasu przekleiłem do edytora, gdzie działa ctrl+s. O czym piszesz?
1. Witaj! Fajnie, że tu trafiłaś i zechciałaś podzielić się swoimi refleksjami.
2. Moim zdaniem niepotrzebnie “na zapas” przepraszasz za ewentualne urażenie
kogokolwiek.
Chciałbym, aby wszyscy na tym portalu używali równie przejrzystego, prostego i
bezpośredniego stylu wypowiedzi, a do tego – tak dobrze trzymali się tematu
notki pod którą komentują :)
Jeśli zechcesz przyjąć – rada od osoby cokolwiek doświadczonej w różnych
sytuacjach: kiedy się tłumaczysz, to zawsze sprawiasz wrażenie, jakbyś miała coś
na sumieniu. Lepiej przepraszać i wyjaśniać dopiero, jak zgłoszą się
poszkodowani, chociaż to pięknie świadczy o Twojej wrażliwości, że myślisz, aby
nikogo nie urazić.
3. Sprawiasz wrażenie przekonanej, że jakikolwiek zły wpływ obcych duchowo i
kulturowo filmów i literatury – Ciebie nie dotyczy.
Nie chcę, by brzmiało to mentorsko (pewnie jestem skazany na porażkę…) w
każdym razie mam raptem ;) – 30 lat więcej od Ciebie i przez co najmniej 3/4 życia byłem przekonany, że absolutnie nic co czytam i oglądam nie może wpłynąć na formowanie się mojego umysłu.
Dopiero ostatnio – mam wrażenie (i nadzieję), że trochę zmądrzałem. Można by się spodziewać, że wiąże się to z większą odpornością na wpływy z zewnątrz.
Ja jednak właśnie dopiero zacząłem dostrzegać swoją podatność na nie.
Pewnie wynika to też z większej uczciwości wobec samego siebie – mniej rzeczy “zamiatam pod dywan”. To co przez to dostrzegam nie jest miłe, bo widzę właśnie swoją słabość, podatnść na wpływ tego co czytam i oglądam. Widzę jak ignorując to zaszkodziłem przez wiele lat sobie i swoim synom (są trochę starsi od Ciebie).
Może jednak nie trzeba czekać 40 lat na zmądrzenie, bo na logikę jest to bardzo proste: umysł, dusza w pewnym sensie nie są bardzo różne od naszego ciała – potrzebują dobrego, “ekologicznego” odżywiania.
Jeśli karmimy je junk-foodem – w jakiejkolwiek postaci, nie możemy oczekiwać dobrego zdrowia, dobrego intelektu, zdrowej duchowości.
I im wcześniej wprowadzimy taką zdrową dietę – tym lepiej wykorzystamy nasz potencjał.
4. No i wreszczie trochę konkretu: mam wrażenie, że jesteś trochę zarażana bakcylem relatywizmu (“Wszystko to zależy od punktu widzenia.”).
A właśnie w mandze i anime jest go pełno, bo kierunki te wyrastają z kultury zawierającej u swoich podstaw taką właśnie, relatywistyczną koncepcję dobra i zła. Tak jak drzewo musi nasiąknąć tym, co jest w ziemii na której rośnie, tak sztuka nasiąka filozofią swojej macierzystej kultury i duchowości.
Możesz zrobić takie ćwiczenie na spostrzegawczość i zdolności analityczne – spróbuj odpowiedzieć, jaki jest świat wartości – aksjologia i etyka – w świecie przedstawionym w zalinkowanym przez Ciebie fragmencie “World of Conflicts I”.
Pozdrawiam
Chciałem powiedzieć to samo o meritum, tylko nieco szerzej i inaczej. Pewnie wyjdzie z tego notka :) Ciekawe, czy zgłosi się jeszcze nasza nowa czytelniczka i okaże się stałą…
Anime czy też manga nie są chińskie tylko japońskie nie znasz się nie pisz!
Przeczytaj artykuł, zanim skomentujesz!