Zawsze zdumiewało mnie powodzenie powieści i filmów autotematycznych czyli powieści o pisaniu powieści i filmów o robieniu filmu. Na przykład „Fałszerze” Andre Gide’a, „Osiem i pół” Felliniego, „Wszystko na sprzedaż” Wajdy. Nudziły mnie potwornie. Myślę , że podczas projekcji „Osiem i pół” niejeden- jak ja- mówił sobie w duchu – „skończ chłopie to swoje arcydzieło, bo chcę iść wreszcie do domu”.
Zastanawiając się kogo podobne rzeczy mogą interesować doszłam do wniosku, że generalnie są to ludzie, którym potrzebne jest libretto żeby rozumieć operę.
Złoty wiek sztuki skończył się bezpowrotnie. Z przeraźliwą jasnością wyszło na jaw, że wartość dzieła sztuki jest sprawą umowną. Podlega manipulacjom, reklamie , lobbingowi, oszustwom. Jak gra na giełdzie. Kategoria “podoba się” jest tu zupełnie bez znaczenia. Ktoś musi zagwarantować, że wartość dzieła będzie rosła w czasie. Ktoś musi przekonać, że biały kwadrat na białym tle, czy czarny kwadrat na białym tle Kazimierza Malewicza to wspaniałe dzieła sztuki , natomiast wszelkie inne namalowane kwadraty , nawet namalowane w artystycznych zamiarach, dziełami sztuki nie są..
Bodajże w 2004 roku grupa młodych plastyków urządziła sobie w Norblinie wystawę
Nie pamiętam jej tytułu i ich nazwisk i nawet nie warto tego sprawdzać, choć prace podobały mi się bardziej niż dzieła Malewicza, które były tych prac inspiracją. Pewnie malarze pracują teraz w supermarkecie lub na zmywaku w Londynie. I to nie tylko dlatego, że Malewicz „ był pierwszy”.
To są prawidła oglądu, który nazywam „oglądem uprzedzonym”. Bez informacji wstępnej, bez libretta, nikt nie jest w stanie odróżnić kupy Pierro Manzoniego od kupy zwykłego Kowalskiego ( nie mówię tu o profesorze Kowalskim z ASP). A jednak różnią się one zasadniczo. Choćby ceną . Zastanawiałam się kiedyś czy cena 120 000 funtów (nie znam aktualnej) może być ceną puszki, w którą zapakowano dzieło Manzoniego. Po 100 latach zostanie przecież tylko puszka.
Ci, którzy mogli sobie kupić prace Nikifora za cenę paczki papierosów, często żałują teraz , że się na nim nie poznali. Nie mają racji. Nie mogli przewidzieć, że ktoś Nikifora ( nic mu nie ujmując) wylansuje czyli stworzy. To całkowicie uprawnione stwierdzenie. Zdarzyło mi się słyszeć tekst; „ ja cię stworzyłem” pod adresem młodej malarki, którą faktycznie wylansował ( czyli stworzył ex nihilo) znany publicysta. Dziewczyna sprzedaje teraz swoje płótna po 20 000, czyli za cenę, za którą w tym samym okresie można było kupić na aukcji jednego z „aniołów” Malczewskiego. Nie podaję nazwisk. Nie będę im pomagać w białym czy czarnym PR.
Istnieją idealiści, którzy uważają, że dzieła sztuki odwzorowują jakiś idealny platoński świat.. Ponieważ wartość dzieła sztuki jest bardzo trudno ocenić, podejmują się tego tylko specjaliści, którzy gwarantują swoim podpisem, że nie stracimy nabywając to dzieło. Zjadaczy chleba- nawet idealistów- nurtuje jednak nieodmiennie tajemnica tej wartości. Dlatego chcieliby podejrzeć artystów przy pracy. I dlatego interesują ich wszelkie dzieła autotematyczne.
„Jak oni to robią?”- to hasło takich podglądaczy. Czytaj- ” jak oni to robią, że osiągnęli sukces?”. Stąd w USA popularność wszelkich szkół pisarskich czy malarskich, które nie tyle mają nauczyć naiwnych warsztatu, co zdradzić im tajemnice sukcesu.
Istnieję cynicy, którzy uważają, że wartość dzieł sztuki podlega wszelkim prawom wartości pieniądza, akcji czy nawet derywatów. Też się ją pompuje i poddaje różnym zabiegom. Jako lokata kapitału dzieła sztuki są bezpieczniejsze, gdyż raz napompowane na ogół nie pękają tak łatwo jak różne twory finansowe.
Istnieją wreszcie naiwniacy, którzy tak jak ja chcieliby, żeby dzieło broniło się samo. Sztuka to dla nich język pewnej wspólnoty ludzkiej, wybrany dobrowolnie, a nie narzucony.
Nie potrzebuję libretta w kontakcie z dziełem sztuki czy tekstem.
Nie interesuje mnie co X czy Y zrobił, żeby dopchać się do mediów- interesuje mnie tylko to co ma on do powiedzenia. Tym bardziej nie interesuje mnie co jakiś X powiedział Y i dlaczego Y poczuł się obrażony.
Portale plotkarskie to taki spekulacyjny balon. Kiedyś pęka i osoby znane wyłącznie z tego, że są znane, nie mogą się nadziwić, że nagle staja się mniej znane. Nie rozumieją tego, że w takich portalach czytelnik nie szuka wiedzy na temat otaczającego go świata ani emocji. Jak ten uczestnik warsztatów pisarskich w USA szuka wyłącznie recepty na sukces. Wydaje mu się, że dowie się tego czytając co jedna pani powiedziała na wizji innej pani. Że czytając wyznania jakiegoś szarpidruta jak się te druty szarpie, albo co zrobiła na obiad znana aktorka, pozna zaklęcie wprowadzające go w zaczarowany świat sukcesu.
Tak czy owak personalne spory między ludźmi mogą być interesujące dla szerokiej publiczności tylko jako tło działalności naukowej czy artystycznej spierających się. Inaczej – jak w maglu- interesują tylko najbliższych sąsiadów.
Listy Einsteina są dla mnie wystarczająco interesujące, żeby podjąć się ich tłumaczenia, tylko dlatego, że zmienił on widzenie świata fizycznego. Tyko dlatego też jestem skłonna tłumaczyć jego obelżywe wypowiedzi ( na przykład łotr, obwieś) pod adresem kolegów po fachu. Inaczej cisnęłabym te listy do kosza przed lekturą, nie zważając na własne finanse.
Nie można liczyć, że dysputy na temat co jakaś pani powiedziała innej pani lub panu zainteresują choćby czytelników Pudelka. Żeby się tak stało pan i pani musieliby być uprzednio znani.
Te spory mogą być interesujące tylko – jak w maglu- dla sąsiadów.
To ku przestrodze.
Moja komputerzyca wie wszystko najlepiej. Właśnie stwierdziłam, że zmieniła mi nazwisko Malewicz na Malawski. Widać woli muzykę niż malarstwo. Ale to jej ostatnie podrygi. Wyłączę jej wszelką cenzurę.
Szanowna Pani.
Bardzo trafiona notka.
Otworzy, mam nadzieję, większą dyskusję o sztuce na Legionie.
Ja sztukę definiuję w sposób następujący. Nie jest to definicja absolutna, ale możliwie szeroka.
Sztuką jest to, co się chowa po sztolniach w czasie wojny.
Inne prawidłowości.
Sztuka to wisienka na torcie rzemiosła – o tym zapomniano już bardzo dawno temu. Zupełnie się już od tej zasady odżegnano. Co doprowadziło to katastrofy tejże.
Sztuka jest prawdą.
Sztuka jest pięknem.
Sztuka jest dobrem.
To w wielkim skrócie.
P.S.
Pan Albert jest bodaj najjaskrawszym przykładem naukowej bańki spekulacyjnej.
Po czym poznaje się płeć komputerowatych?
Sztuką jest… tworzyć sztukę.
W związku z powyższym rzeczy pospolite, łatwe – w ogromnej większości przypadków sztuką nie są.
Mam taką refleksję – trochę obok głównego tematu notki.
Mam wrażenie, że takich “zajęć autotematycznych” jest niestety coraz więcej.
Np. zajmujemy się z konieczności i bez końca tym, jak wybierać Parlament oraz jaki powinien mieć on regulamin, ile płacić posłom, etc., zamiast przede wszystkim egzekwować, aby uchwalał Ustawy zgodne z polską racją stanu i oczekiwaniami społeczeństwa.
Jesteśmy zmuszeni zastanawiać się nad ustrojem sądownictwa, rolą Ministra, postępowaniami dyscyplinarnymi sędziów, nagrywaniem rozpraw, etc., zamiast po prostu wyrzucić sędziów orzekających niesprawiedliwie lub wręcz przestępców w togach oraz zmienić głupie prawo.
Opisujemy, jak brutalnie i nierzadko w sposób skorumpowany działa Policja oraz zastanawiamy się nad tym, jak ją zreformować, zamiast wyrzucić z niej na zbity pysk głupków, psychopatów i ubeków lub powołać nową formację, służebną wobec społeczeństwa.
Itd, itp.
Ciągle nie robimy tego, co najważniejsze.
Po bezinteresownej złośliwości.
Byłam kiedyś W Krzywym Kole ( oj kiedy to było- wstyd się przyznać) na wykładzie bodajże Pawła Beylina na temat kiczu. Też twierdził, że świątki lipowe to kicz , bo w lipie dłubie się łatwo. Podobne stanowisko zaprezentował Banach ( Ela i Andrzej Banachowie zajmowali się Nikiforem, sztuką japońska, kiczem) Teraz Krzywe Koło to be ( zapewne słusznie) Beylin to horrendum , a poza tym Eskimos, a Banachowie to nie wiem czy też zdążyli się już unieważnić.
To prawda. wszystkie błędy systemu usiłuje się naprawić uszczelniając ten system zamiast eliminować przestępców – w togach, w habitach, w gronostajach. ( nie rozumiem tej likwidacji dosłownie) Uszczelniając system, mnożąc ustawy, uzyskuje się zamiast państwa prawa Panopticon opisany przez Benthama.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
//Ciągle nie robimy tego, co najważniejsze.//
Jeśli ktoś zaczyna mówić o istocie prawa, czyli prawdzie- porządku prawdy który tworzy prawo, wszyscy zaczynają mówić o mówieniu, o tym kto mówi i jak mówi.
To samo jest ze sztuką. Sztuka ma służyć prawdzie i w tym sensie jest ”informacją nową na którą świadomość reaguje zaskoczeniem”, jak mówi cybernetyczna teoria sztuki i nauki też.
Ludzie nie cierpią być zaskakiwani. Chcą stać w miejscu, przynajmniej taka jest większość. I dlatego ”pasterze” są zabijani. Zgraja woli wilcze prawa, bo są instynktowne.
Ludzie kochają Franciszka za to, że jest miły, ale czy rozumieją, że on mówi rzeczy NOWE i zaskakujące dla świata i nawet samych katolików?
//Też twierdził, że świątki lipowe to kicz , bo w lipie dłubie się łatwo.//
Mieliśmy na studiach w początkowej fazie historyka sztuki politruka, ale na szczęście mieliśmy również wykłady z historii architektury znakomitego profesora światowej sławy, śp. Bohdana Lisowskiego.
On nam dał najkrótszą definicję kiczu- kicz to kłamstwo. Nie spotkałam lepszej definicji tak zwięźle dotykającej istoty zjawiska.
To też definiuje sztukę- skoro kicz to kłamstwo, sztuka to prawda.
Mój syn na drugim roku grafiki nie ma już tego szczęścia, by uczyły go takie znakomitości jak mnie. Uczą go jakiegoś strukturalizmu i konstruktywizmu i psują umysł, co przyprawia mnie o rozpacz.
Prawo, to system norm prawnych, czyli ogólnych, abstrakcyjnych i jednoznacznych dyrektyw postępowania, na straży których stoi państwo.
Są 2 główne koncepcje stanowienia prawa (cytat z Wiki):
koncepcja pozytywistyczna, zgodnie z którą prawo obejmuje tylko i wyłącznie normy, które zostały ważnie ustanowione lub uznane przez kompetentny organ władzy publicznej, natomiast to, czy i jak wspomniane normy mają się do kryteriów pozaprawnych (np. przyjmowanych przez kogoś ocen moralnych), nie jest przedmiotem zainteresowania nauki prawa i nie ma żadnej doniosłości dla ważności i mocy tych norm;
koncepcja prawnonaturalna, zgodnie z którą prawo obejmuje tylko i wyłącznie te normy prawa pozytywnego, które pozostają w zgodzie z ustanowionymi przez absolutny autorytet (tj. przez Boga, Rozum, etc.) normami moralnymi lub innymi, dającymi się wywieść z przyjętych przez ten autorytet ocen.
Dla katolika zobowiązująca jest koncepcja prawnonaturalna, gdzie normy prawne są w zgodzie z prawem Boskim.
Pamiętam, że Dustin Hoffman powiedział kiedyś, że najtrudniej jest grać łatwe role. To było chyba po Rain Manie.
Ale może tak jest z tą lipą. Może dlatego świątki są takie do siebie podobne (a są?): bo lipa tak chce wyglądać, a rzeźbiarz ma niewiele do dodania.
Chyba trochę pokręciłem. Chodziło raczej o to, że najtrudniej jest zagrać rolę zwykłego człowieka, w której nie ma (pozornie) żadnych wyzwań.
Znajomy gitarzysta mówił mi coś podobnego, że mistrza można poznać po tym, jak gra gamę. Efektownej solówki można nauczyć niemal każdego.
Coś w tym jest. Zauważ jak gra się rolę ” zwykłych” ludzi w polskich filmach. Są one przeszarżowane, są niezamierzoną parodią. Dlatego nie lubię polskich filmów. Ale to sprawa głębsza.
//koncepcja pozytywistyczna, zgodnie z którą prawo obejmuje tylko i wyłącznie normy, które zostały ważnie ustanowione lub uznane przez kompetentny organ władzy publicznej, natomiast to, czy i jak wspomniane normy mają się do kryteriów pozaprawnych (np. przyjmowanych przez kogoś ocen moralnych), nie jest przedmiotem zainteresowania nauki prawa i nie ma żadnej doniosłości dla ważności i mocy tych norm;//
Ta koncepcja ”pozytywistyczna” to ideologia powstała na Lutrze i angielskich protestantach oraz filozofach niemieckiego idealizmu. Mówi ona, że nie ma jednej Prawdy, i że to człowiek stanowi prawa które są wyłącznie umową społeczną. Zródła prawa upatruje ta filozofia w naturze i jej obserwacji.
David Hume to ogniwo pośrednie tego ”łańcuszka”. Filozofia Hume’a to przede wszystkim polemika z kartezjańskim racjonalizmem. Dotyczy to zarówno epistemologii jak i etyki i filozofii politycznej. Zadeklarowanym we wstępie do Traktatu o naturze ludzkiej celem badań hume’owskich było oparcie całej wiedzy na doświadczeniu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/David_Hume
Tymczasem katolicyzm żródła prawa upatruje w Bogu- nie tylko w prawie objawionym, ale przede wszystkim w zasadzie miłości. Norma wynika więc z miłości i winna być raczej dobrowolna, wdrażana w wychowanie, nie ustanawiana przez gremia ludzkie, panstwowe. Prawo państwowe ma głosić i używać w sądach zasady nad prawem (Dekalogiem), inaczej czym różnimy się od żydów?. I to używanie zasady nad suchym prawem wypełnia wskazania Listów Apostolskich, które tyczą momentu duchowego i dziejowego, w którym właśnie się znajdujemy, o czym mówi nam papież Franciszek. Zanosi się więc na gigantyczne zmiany w ustroju prawnym i metodzie, w pojmowaniu prawa.
Jeszcze raz przypomnę te słowa, są one wskazaniem dla przyszłego ustroju sądowego;
Jak prosiłem cię, byś pozostał w Efezie, kiedy wybierałem się do Macedonii, [tak proszę teraz], abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki, 4 a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca. Służą one raczej dalszym dociekaniom niż planowi Bożemu zgodnie z wiarą. 5 Celem zaś nakazu jest miłość, płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej. 6 Zboczywszy od nich, niektórzy zwrócili się ku czczej gadaninie. 7 Chcieli uchodzić za uczonych w Prawie nie rozumiejąc ani tego, co mówią, ani tego, co stanowczo twierdzą. 8 Wiemy zaś, że Prawo jest dobre, jeśli je ktoś prawnie stosuje, 9 rozumiejąc, że Prawo nie dla sprawiedliwego jest przeznaczone, ale dla postępujących bezprawnie i dla niesfornych, bezbożnych i grzeszników, dla niegodziwych i światowców, dla ojcobójców i matkobójców, dla zabójców, 10 dla rozpustników, dla mężczyzn współżyjących z sobą, dla handlarzy niewolnikami, kłamców, krzywoprzysięzców i [dla popełniających] cokolwiek innego, co jest sprzeczne ze zdrową nauką, 11 w duchu Ewangelii chwały błogosławionego Boga, którą mi zwierzono.
*****
po mojemu sztuka powinna coś wnosić a nie być tylko ekspresją czy pracą, inaczej jest sztuką mięsa, złota czy sztuka jest sztuka (relatywizm i zrównanie). Pewnie powinno być coś więcej, niż najwyższy poziom i przymus tworzenia (jak dla mnie kojarzy się jeszcze z winem). Odkąd nie ma podziału na nielicznych mistrzów, zapatrzone państwo i resztę chamów, ciężko o jednoznaczne kryteria, bo najwyraźniej się zmieniają a zarazem pozostaje gdzieś duże “S”. Dziś się liczy promocja i recenzje, podczas gdy wiele umiera a większe perły są na pokazach dla znajomych niż po galeryjkach. Pewna malarka dla jakiejś szansy, może i potrzeby rozwoju z uznaniem, zaczęła sprzedawać prawa do obrazów na hamerykańskie pocztówki, i na to trzeba było ostro się nagimnastykować.
Sztuka ma oddziaływać na ducha, nie wnosić. Sztuka oddziaływuje nawet wtedy, kiedy się jej nie rozumie. Rozumieją ją nieliczni, co ma znaczenie tylko dlatego, by rozpoznać ducha który przez nią działa, bo może być to duch zły.
Kiedyś duchowni rozpoznawali duchy w dziełach artystów bezbłędnie, nieraz artysta musiał nanosić poprawki. Dziś tego nie umieją, stąd w kościołach spotykamy tyle dzieł za którymi stoi zły duch i nie mówię tu o widzialnej wartstwie treści, bo tu trudno coś sfałszować, mówię o braku harmonii i innych sztuczkach złego oddziaływującego na ludzkiego ducha. W niektórzych kościołach odczuwany jakiś niepokój, niemożliwość skupienia, smutek, albo niepokojącą nicość. To efekt upadku ducha.
To prawda, nawet taki dyletant jak ja to czuje. W kościołach gotyckich, wszystko “gra” na chwałę Pana. Nic nie jest przypadkowe albo wrogie.
Pani Izo.
To Synowi współczuję.
Ale.
Szefem tam jest Pan Tomalski. Jako człowiek jest więcej niż wspaniały. Jego prac nie znam.
Jest tam też nadal Profesor Wejman – o! i to jest Artysta. I również cudowny Człowiek.
P.S.
Ja uciekłem. Niestety, na moim wydziale był tylko jeden człowiek od którego mógłbym się czegoś nauczyć. A i tak był na wylocie, na jakąś jedną setną etatu czy coś. Także marnotrastwo czasu i jeszcze większe nerwów.
ASP umarła. Od kiedy stała się fabryką arystów. A nie wybitnych rzemieśliników, mających dopiero potem szansę na artyzm.
słusznie, w końcu nieraz i prosty chłop rozpoznał sztukę. idąc dalej, może pokusić się o analogię z sacrum i profanum?
To następny poważny problem. Kiedyś KK był wspaniałym mecenasem, a sztuka sakralna najwyższego lotu. Teraz wnętrza świątyń czasami żenują. Niektóre obrazy są wręcz niezamierzonym pastiszem. Architektura ohydna. Nie mogę już znieść tych kościołów, które wyglądają jak olejarnia.A te w kształcie arki są jeszcze gorsze.
Polska sztuka jest emanacją Polaków. Jacy my taka nasza sztuka. Lub jej brak.
Pociąg do sztuki.
Raz tik, a raz tak
Staruszek zegar odmierza życie,
Czasem się budzi i przyśpiesza
I wtedy znowu śnią mi się.
Obrazy, dźwięki i świateł gra,
Takie prawdziwe, tak umajone
I jakaś nostalgia serca mnie pcha,
Czy ciągnie też w ich stronę.
Unoszę z wolna do góry nóżkę,
Lecz głowa wnet na piersi opada
I choć się staram, sprężam, natężam,
To drewniane serce jak zwykle ma zawał.
Rączki obie opadaj bezładnie,
Bezrozumne otwierają się usta,
Jedno oko robi klap trochę durnie,
W głowie szumią próżnia i pustka.
I wiszę na kołku drewniana figurka,
Pomylony, niemodny, niechciany,
Marionetka, pajacyk bez sznurka,
Sztuką cały zaczarowany.
A zegar tik, tak swoje w kółko.
Zwalnia i mówi mi – jesteś cudak.
Sztuką jest czasem powiedzieć pas,
Zwłaszcza, że sztuka – to ułuda.
Myślę, że on raczej rozpoznał, że sztuki teraz nie ma.
O-0!…SWD40! WiTanko! fajny wierszyk, brakowało mi Cię /majorko/zwłaszcza po Twym oświadczeniu dla pew.rednaCzaCza;). Miałem wrażenie, ze spotykam Cię nieraz. Miło mi Bardzo!
Szczęść Boże
Witaj Potworze.
Dziękuję i kłaniam się.
Szczęść Boże.
Miło mi Pana spotkać. Pozdrawiam serdecznie.
Pani Izo Brodacka Falztman
“Dzieło autotematyczne czyli magiel-To ku przestrodze”?
Szęściem “magiel” to nie “katarynka”-To ku wrodzonemu Pani optmizmowi.
===========================
…powiem coś jesze Pani /nie, nie ten, obiecany dowcip, nieczas/
Coś z mojego życia. Nasuwa mi się to nieraz, i aż czuję tę chwilę-przełomową. Pamiętam-widzę jak “obrazek z mojego widzenia”. To było w dziećiństwie. “Dłubałem-stwarzałem” pewien drobiażdzek własnymi małymi rączkami. Szło nieżle, fiz.pracowałem i myślałem ..i tak naprzemian. Co dłubnę, to pomyślę, co pomyślę to dłubnę. Nagle, zdałem sobie sprawę, że tylko w większosci czasu to…jaMYŚLĘ, MYSLĘ I myślę. No i poleciało z “górki-już” w edukacjem itd,etc. Niepowiem żem nic nie zrobił. Ale, ile/ile MOGŁEM, gdybym w tamtej chwili-przesilenu-życiowem, onegdaj się światu NIEPODDAŁ ??? Oj, życie-życie /jakie Ono bywa nieNasze/.
Mój dobry znajomy w wieku 5 lat zrobił małymi rączkami drabinkę ogrodową. Jego ojciec , lekarz pediatra zresztą, wlazł na tą drabinkę, złamał ją jako, że nie był niedożywiony i syna wyśmiał. Znajomy twierdził, że miało to duży wpływ na jego życie.Ja w tym samym wieku chciałam wyjaśnić problemy polityczne świata. Napisałam traktat ( pisałam i czytałam od 3 roku życia), z którego oczywiście już nic nie pamiętam poza jednym sformułowaniem, które wywołało histeryczną radość dorosłych. Jak pamiętam tekst odczytano publicznie, a ja napisałam, że NATO zachowuje się jak wielki pies wobec psów małych. Były to lata gdy NATO nie było dobrze widziane po tej stronie kurtyny i naprawdę nie wiem co miałam na myśli- wiem natomiast co się potem stało. Poczułam się bardzo urażona i zniechęciłam się na wiele lat do publicystyki politycznej.
Sztuka nie zawsze jest prawdą, bo może urazić, obrazić. Sztuka często fałszuje rzeczywistość (portrety na zamówienie), ale dzisiaj nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić, bo nie zachowały się fotografie portretowanych.
Sztuka to często kanon, którego złamania wprowadza coś nowego, ożywczego.
Sztuka, niech będzie za karolemjozefem, to to co chowamy w sztolniach.
Sztuka, a właściwie jej wytwory często korodują, a wtedy ich cena rośnie, jak np puszki z Merda d’Artista, czy złośliwie dodając Wenus z Milo.
A jeśli idzie o tych pierwszych to oni zawsze spijają śmietanę. Cóż.
Pozdrowienia dla Autorki. jak zawsze w formie wspartej doświadczeniem własnym.
Wiedziałem, że mogę pochlipać na Pani ramiączko i w zamian dostanę coś nawet słodkiego. klasa sama w sobie “RęcznaSiatkówka”. Tak sobie myślę,że dobrze się stało z tym “NATO”, bo coby było/dajmyNATO/ gdyby Pani w tej “Krytyce politycznej” ostałaś? StrachSieBać.
Znowu naszedł mnię pomysł, czas sie przespać-znaczy. CADzę nockami a Pani pewnie tranLatuje znowu.
Dobrej Nocy
To prawda zależy od tego, czy kogoś uraża?
Może lekarz by się przydał takim urażalskim? A najlepiej spowiedź leczy.
Dzień dobry Pani.
Jest mi równie bardzo miło ze spotkania. Pozdrawiam radośnie.
Mówienie jest wysiłkiem: nie zdoła człowiek wyrazić [wszystkiego] słowami.
Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem.
To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem.
Jeśli jest coś, o czym by się rzekło: “Patrz, to coś nowego” – to już to było w czasach, które były przed nami. Nie ma pamięci o tych, co dawniej żyli, ani też o tych, co będą kiedyś żyli, nie będzie wspomnienia u tych, co będą potem…
Uroboros najlepiej oddaje stan kultury współczesnej, która trawi i przeżuwa samą siebie, i z tego próbuje zbudować nowa jakość.
Kiedyś kultura wysoka służyła władzy i pomagała budować jej wielkość i splendor. Oczywiście kultura służyła innym majętnym osobom czy KK. Zamawiający chciał aby dzieło za które płaci sławiło go, opowiadało o nim lub zawierało znaki, symbole, czy postacie, które są czytelne tylko dla niego. Wtedy relacja twórca i kupiec była zdrowa, a wszystko się popsuło kiedy pojawili sie pośrednicy, czyli marszandzi, bo ci chcieli uzyskiwać za dzieła jak najwyższe ceny i nie mając przy tym żadnego stosunku osobistego ze sprzedawanym dziełem sztuki; był to jedynie środek przepływu dużych sum. Aby osiągnąć bardzo godziwą cenę za za sprzedawany obraz, to należało wprowadzić modę na lokowanie pieniędzy w sztukę. Taka modę oczywiście rozniecali tzw. krytycy zatrudnieni w różnych poczytnych gazetach. Układ, którego jedynym wyznacznikiem sukcesu był pieniądz zaczął się degenerować, a również zaczęła się degenerować sztuka i tu ponownie ruszyli do akcji krytycy, którzy zaczęli wmawiać wprost publice, co jest sztuką, a co nie. Wystarczyło zrobić wyciągi barwne znanej gwiazdy filmowej, zreplikować je i ustawić obok siebie, zrobić otoczkę dziwności i skandalu wokół twórcy i zwykły wydruk zaczął piąć się w rankingach cenowych.
Moja droga pani o pięknym nazwisku, nawet nie zauważyła pani, że sobie kpię
Uhum, szczególnie z okresu baroku, że o średniowieczu nie wspomnę. :))
Mało jest takich osób (powinien je faktycznie zbadać lekarz), aby godzić się na to, że na portrecie, za który zapłaciło się krocie, wyglądać gorzej niż w rzeczywistości, a nie daj Boże śmieszniej.
A jeśli już jest się niepodobnym, to dzieło powinno wywoływać pozytywne emocje, jak panina kobieta gładząca goleń. Świetnie oddany nie tylko ruch i postać, ale również kobiecość. Ale co ja będę pani o pięknym nazwisku mówił, ona i tak wie lepiej.
Nie chciałam Pana zaboleć podejrzeniami o kpiny.
I proszę zwracać się do mnie nickiem, albo imieniem, nie tą dziwną formą, którą Pan ciągle powtarza z niewiadomych powodów, co wiele mówi o wewnętrznym ogarnięciu autora.