Pozwól mi z Tobą płakać…
Rozważania na piątek Wielkiego Postu. Rozważajmy cierpienia Matki przy cierpieniach Syna.
Moje małe dziecko zapytało mnie, dlaczego Maryja cierpiała pod Krzyżem? Opowiedziałam jej Drogę Krzyżową, pokazałam obrazy, zatrzymałyśmy się w rozmyślaniach. Małe dziecko odpowiedziało.
Ona nie mogła się napatrzyć na to, jak Jej Synek cierpi. Biedna Matka Boża, jak Ona to zrobiła, że nie krzyczała, nie odepchnęła tych złych ludzi, którzy bili Jej Ukochanego Synka??? Dlaczego nie poprosiła Pana Boga, by ukarał tych wszystkich, co męczyli Pana Jezusa???
Maryja widziała to wszystko na własne oczy, niewymowne męki Syna, Ona nas uczy, jak rozpamiętywać mękę Chrystusa.
Fragment z Pasji Anny Katarzyny Emmerich, mistyczki
Na czele pochodu ujrzała Matka Najświętsza pachołków katowskich, niosących z tryumfem narzędzia męczeńskie; zadrżała na ten widok i załamała ręce, jęk bolesny wydarł się z Jej piersi. Widząc to jeden z pachołków, zapytał się idących koło niego widzów: „Co to za niewiasta, jęcząca tak żałośnie?” Ktoś z tłumu odrzekł mu: „To Matka Galilejczyka!” Słowa te były bodźcem dla niegodziwych pachołków. Zaraz posypały się szyderstwa i dowcipy zjadliwe na bolejącą Matkę, wytykano Ją palcami, a jeden z tych niegodziwców podsunął Najśw. Pannie pod oczy pięść, w której trzymał gwoździe, mające służyć do przybicia Jezusa na krzyż. Boleścią niezmierną zdjęta, wsparła się Matka Boża o filar bramy, załamawszy ręce, czekając, rychło ujrzy Jezusa. Blada była jak trup, wargi jej posiniały.
Minęli ją Faryzeusze, zbliżył się wyrostek, trzymający napis, a za nim — za nim, pochylony pod ciężarem krzyża, szedł chwiejnym krokiem Syn Boży, jej Syn, najświętszy Odkupiciel; głowę, przystrojoną cierniową koroną, odwracał na bok, oblicze miał blade, skrwawione, poranione, broda pozlepiana zaschłą krwią. Oprawcy ciągnęli Go nielitościwie za sznury. Przechodząc, wzniósł Jezus nieco głowę, poranioną strasznymi cierniami, i spojrzał na Matkę Swą boleściwą, wzrokiem pełnym tęsknej powagi i litości; lecz w tejże chwili potknął się i upadł po raz drugi pod ciężarem krzyża na kolana. Boleść niezmierna i miłość odezwały się na ten widok z podwójną siłą w sercu Najśw. Panny. Znikli Jej z oczu kaci, znikli żołnierze, widziała tylko Swego ukochanego, wynędzniałego, skatowanego Syna; wypadła z bramy na ulicę, przedarła się między siepaczy i upadła na kolana przy Jezusie, obejmując Go ramionami.
Usłyszałam dwa bolesne wykrzykniki, nie wiem, czy wypowiedziane słowy, czy pomyślane w duchu: „Mój Synu!” — „Matko Moja!” Wielu żołnierzy poczuło iskierkę litości w swym sercu, ale bezlitośni siepacze szydzili tylko i, łajali, a jeden z nich zawołał: „Niewiasto! czego tu chcesz? Było Go lepiej wychować, a nie byłby się dostał w nasze ręce.” Zmuszono Najśw. Pannę do odejścia, ale żaden z siepaczy nie ośmielił się znieważyć jej czynnie. Prowadzona przez Jana i niewiasty, wróciła Maryja do bramy i tu, prawie martwa z boleści, upadla na kolana na skośny narożnik bramy, zwrócona tyłem do smutnego orszaku, by nie widzieć więcej, co się tam dzieje.
Niewypowiedziana boleść dręczyła, najsmętniejszą Matkę Jezusa na tej „Drodze Krzyżowej”, przy wstępowaniu na Kalwarię, na widok placu tracenia. Dusza Maryi odczuwała, wszystkie, nawet fizyczne cierpienia Jezusa.
Przybicie nóg było dla Jezusa największa męką, właśnie z powodu strasznego naprężenia ciała. Naliczyłam 86 uderzeń młotem, przerywanych słodkim, czystym, a donośnym jękiem cierpiącego Odkupiciela.
Najświętsza Panna zbliżyła się znowu do placu tracenia, by zobaczyć co się dzieje. Widząc, jak kaci szarpią Jezusem, by przybić Mu nogi, słysząc chrzęst łamanych kości i jęk bolesny Syna Swego, bliską prawie była skonania, tak odczuwała głęboko Jego niezmierne cierpienia; Faryzeusze, ujrzawszy ją, zbliżyli się znowu z szyderstwem na ustach, wiec św. niewiasty, otoczywszy ją swymi ramionami, odprowadziły znowu nieco w tył. Podczas przybijania Jezusa i później przy podnoszeniu krzyża dawały się czasami słyszeć okrzyki litości i współczucia, szczególnie wśród niewiast: „O, że też ziemia nie pochłonie tych łotrów! Zasługują, by ogień spadł z nieba i pożarł ich!” Jedyną odpowiedzią na te oznaki współczucia i miłości były docinki i szyderstwa ze strony katów.
Najświętsza Panna odczuła także te boleści konania. Ręce Jej zdrętwiały, oczy zaszły pomroką, bladość śmiertelna okryła Jej lica; nogi zachwiały się pod Nią i upadła na ziemię.
AVE MARIA GRATIA PLENA DOMINUS TECUM..!
magna gratias agit!
Dziekuje za.przypomnienie i ,,naszą ,,piatkową ofiarę …LEGIONU !
Pozdr.tt
Polonio. Męka, smierć i zdjęcie z krzyża u Emmerich robi wstrząsające i niezatarte wrażenie, wprost nie ma słów.
Polonio polecam Ci piękny tekst ze strony
gdzie został zamieszczony artykuł Pana Mark`a Miravalle pod tytułem : “Co znaczy określenie Współodkupicielka, a czego nie oznacza.”
oto fragment:
Nie smiem zaprzeczać Kościołowi, ale myślę, że w tym temacie może jeszcze wiele się wydarzyć, bo Bóg jest oczywiście samowystarczalny i suwerenny, ”Samą Swą wolą może wszystkiego dokonać”, ale po co Bogu w takim razie nasze modlitwy i prośby za innych? Modlitwy do Matki Bożej o posrednictwo? Czy jeśli ona pośredniczy to nie współodkupia?
Argument o samowystarczalności byłby więc słaby teologicznie. Bo wprawdzie jest suwerenny i samowystarczalny, to potrzebuje naszej miłości i tego łańcuszka pośrednictw. Stworzenie takiej hierarchii pośrednictwa w miłości, wspólnoty jest celem Stworzenia.
Po co była Kana Galilejska, kiedy Syn ustąpił Matce, kiedy jest samowystarczalny? Chodziło przecież o wino wiary, a wiara jest konieczna do zbawienia.