O pogrzebie ks. Kiersztyna napisał ks. Isakowicz.
Niestety ks. kardynał Dziwisz nie zgodził się na wygłoszenie tego kazania…więc niech każdy sobie przeczyta i sam osądzi, cóż w nim takiego strasznego jest zawarte…
Kazanie przygotowane na pogrzeb ks. Tadeusza Kiersztyna
do wygłoszenia 2012-08-30 na Cmentarzu Rakowickim.
Błogosławieni, którzy umierają w Panu.
Pogrzeb osoby znajomej, bliskiej, krewnej czy przyjaciela przeżywamy jako moment przykry i smutny. Bardzo przykra była dla nas wiadomość, że ks. Tadeusz zginął nagle w wypadku samochodowym. Pocieszające dla nas jest to, że miało to miejsce w święto Matki Bożej Królowej, w godzinie miłosierdzia, czyli że umarł w Panu.
Ks. Tadeusz należał do tych wybitnych osób, które były niewygodne dla grup niewierzących, a także dla niektórych kręgów kościelnych, stąd też mógł być na celowniku tych, którzy starają się takich ludzi pozbyć w skrytobójczych zamachach. Aby nie było wątpliwości, powtórzę to, co mi mówiła jedna osoba z grona najbliższych przyjaciół ks. Tadeusza. Nie był to zamach, tylko niestety był to nieszczęśliwy wypadek. Ks. Tadeusz wyjeżdżał z ulicy podporządkowanej. Kierowca nadjeżdżającego TIRA nie miał szans wyhamowania, a więc nie ponosi winy.
Przypatrzmy się życiu tego wybitnego kapłana. Ks. Tadeusz Kiersztyn urodził się 15 grudnia 1945 r roku w Pogorzanach – Szczyrzycu. Dzieciństwo i młodość spędził w Rabce. 17 sierpnia 1971 roku wstąpił do Towarzystwa Jezusowego, rozpoczynając nowicjat w Starej Wsi koło Brzozowa. W roku 1973 rozpoczął studia filozoficzne w Krakowie, kontynuował teologię w Warszawie. W latach 1978-80 studiował na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, gdzie uzyskał licencjat z teologii duchowości. 24 czerwca 1979 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk papieża Jana Pawła II w Rzymie. W latach 1980-84 był prefektem kleryków w kolegium jezuickim w Krakowie. Przez wiele lat posługiwał jako kapelan Wspólnot „Wiary i Światła”. W roku 1986 został mianowany Krajowym Sekretarzem Apostolstwa Modlitwy. W latach 1993-98 był redaktorem naczelnym „Posłańca Serca Jezusowego”. W 1987 r. założył Ośrodek Formacyjno-Rekolekcyjny w Szczyglicach pod Krakowem i Wspólnotę św. Klaudiusza la Colombiere. Następnie był inicjatorem powstania Fundacji Serca Jezusa.
W roku 1996 rozpoczął proces beatyfikacyjny Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny. Tej sprawie poświęcił wszystkie swe zdolności, czas i siły. Proces beatyfikacyjny na poziomie diecezjalnym przeprowadził szybko i bardzo sprawnie.
Początkowo ks. Tadeusz cieszył się poparciem ludzi mających władzę w Kościele. Była moda na to, żeby spośród służby zdrowia ogłosić kogoś błogosławionym. Świętym jest każdy człowiek, który żyje w łasce uświęcającej, czyli prawie każdy z nas. Błogosławionym czy później świętym ogłasza się kogoś, kto osiągnął świętość w najwyższym stopniu. Doskonałą kandydatką była Rozalia Celakówna, pielęgniarka pracująca przy osobach najbardziej upadłych. Ale proces beatyfikacyjny czy kanonizacyjny prowadzi się bardzo dokładnie. Sprawdza się każde pismo i każde wypowiedziane słowo. Okazało się, że Rozalia Celakówna to nie tylko bardzo pobożna pielęgniarka, ale i wizjonerka, która otrzymała przesłanie od Pana Boga. Miała wizję wielkiej kary Bożej, jaka spadnie na świat za grzech bezbożnictwa, ale otrzymała też wskazówkę, jak uniknąć tej kary. Jest ratunek dla Polski: Polska nie zginie jeśli uzna Chrystusa za Króla w pełnym tego słowa znaczeniu. Tylko te kraje zostaną uratowane, które uznają Chrystusa za Króla. Gdy to ks. Tadeusz wykrył, od tego momentu zaczęły się przed nim piętrzyć niezwykłe trudności.
Duch świeckości, czyli swąd szatana bardzo zawsze starał się wcisnąć do Kościoła, także do klasztorów. Przyszła moda, by działalność Kościoła ograniczyć tylko do akcji charytatywnych. Dla ks. Tadeusza jasne było, że nie można tak ograniczać działalności Kościoła. Zrozumiał, że w klasztorze nie będzie mógł rozwijać szerszej działalności, dlatego w roku 1998 poprosił o zwolnienie, czyli dymisję z Towarzystwa Jezusowego. Otrzymał ją w 1999 r. i zamieszkał w Szczyglicach. Ks. Tadeusz nie miał łatwego życia, o czym można się przekonać z artykułu „Kapłan przed plutonem egzekucyjnym”. Zbyt drastyczny to artykuł, dlatego nie będę go cytował. Ludzie mający władzę w Kościele chętnie uznaliby nową błogosławioną, ale nie misję, jaką należałoby spełnić, to jest uznać Chrystusa jako Króla Polski. Nastąpiła wymiana korespondencji pomiędzy zwolennikami Intronizacji a przeciwnikami. Ukazało się bardzo precyzyjne pod względem dogmatycznym wyjaśnienie konieczności Intronizacji, opracowane przez ks. prof. Czesława Bartnika. I odpowiedź przeciwników wyjaśniająca, że nam nie trzeba nowego święta, nowych nabożeństw, bo to już jest.
Tymczasem ani w posłaniu Rozalii Celakówny, ani w żadnym uzasadnieniu nie ma mowy o konieczności ustanowienia nowego święta czy nabożeństwa. Jest tylko wyjaśnienie o konieczności Intronizacji Chrystusa Króla w pełnym tego słowa znaczeniu. Co to znaczy? Spróbujmy wyjaśnić. Rozalia Celakówna była zwykłą pielęgniarką, nie miała wykształcenia teologicznego. Jej rozumowanie było proste. Trudne rozumowanie staje się łatwe do zrozumienia, gdy się je uprości. Podobnie jest i w tym wypadku. Uprośćmy sprawę precyzyjnych, ale trudnych wywodów teologicznych i powiedzmy: Uznać Chrystusa Króla w pełnym tego słowa znaczeniu, to znaczy, że duchowni wszystkich stopni i ludzie świeccy, czyli politycy zobowiążą się do przestrzegania przykazań Bożych we wszystkich dziedzinach życia prywatnego, publicznego, społecznego, politycznego, ustawodawczego.
Niezrozumiały jest tu sprzeciw niektórych osób duchownych. Aby to zrozumieć, cofnijmy się myślą nieco wstecz. Gdy pięćdziesiąt lat temu rozpoczynałem działalność kapłańską, słyszałem o wielu objawieniach Matki Bożej. Aby swe kapłaństwo ustawić według wskazówek z nieba, postanowiłem zaznajomić się z tymi objawieniami. Okazało się, że Matka Boża nie objawiała nowych prawd wiary, tylko zachęcała do poprawy, do pokuty, czyli robiła to co, powinien robić każdy proboszcz i każdy wikary. Ale też przepowiedziała, że szatan wedrze się na najwyższe stanowiska nie tylko władzy świeckiej, ale i kościelnej, i będzie kierował biegiem wypadków. W takich czasach właśnie żyjemy. Szatan wdarł się do wnętrza Kościoła przez tzw. tajnych współpracowników SB. Gdy sprawa wyszła na jaw, Kościół w Polsce nie umiał się od nich uwolnić, a zwykli księża nawet się o to nie upomnieli. Na tym polega ich wina. A tajniacy w dalszym ciągu działają. W jednym kazaniu pytałem: Co by zrobił diabeł, gdyby miał władzę w Kościele, a wierni prosili o zezwolenie na odprawienie Mszy św. w kościele na zakończenie Marszu ku czci Chrystusa Króla. Odpowiedź była prosta: To by się nie zgodził. I tak się stało. Msza św. została odprawiona nie w kościele, tylko na cmentarzu (przy tym ołtarzu). Czy dziś szatan zgodziłby się na to, by uznać Chrystusa za Króla? Czy zgodziłby się na to, by przykazania Boże obowiązywały w prawodawstwie i w życiu publicznym? Z pewnością przez swych tajnych współpracowników starałby się wyrazić swój sprzeciw. W takiej rzeczywistości żyjemy.
Misja zlecona za pośrednictwem Rozalii Celakówny do dziś nie została spełniona. Rozalia dotarła do kardynała Hlonda i przedstawiła sprawę, a ten kazał ją przebadać, czy jest normalna psychicznie, i na tym działalność zakończył. Rozalia spisała zlecone jej posłannictwo, ale jej notatek nikt nie czytał. To był pierwszy etap.
Drugi etap to działalność ks. Tadeusza Kiersztyna, który przeprowadził proces beatyfikacyjny na stopniu diecezjalnym i ujawnił publicznie zleconą jej misję, i nadał rozgłos tej sprawie. Dotarł do wszystkich biskupów. Napisał w tej sprawie kilka książek, z których za najważniejszą uważam zatytułowaną „Ostatnia walka”. Tam w bardzo trafny sposób wyjaśnił wiele spraw, a między innymi zebrał te wypadki z dziejów świata, w których Pan Bóg przekazywał polecenie, ale ludzie tego nie posłuchali, i opisał, jakie nieszczęścia spadły na tych, którzy pleceń Bożych nie wykonali, i na całe narody. Tym razem mamy kolejną wizję zniszczenia znacznej części świata i równocześnie (polecenie) pocieszenie Polska nie zginie jeśli uzna Chrystusa za Króla w pełnym tego słowa znaczeniu; tylko te narody się ostoją, które uznają Chrystusa za Króla. Ks. Tadeusz dotarł do bardzo szerokich kręgów, ale misja nie została spełniona. Intronizacja Chrystusa jako Króla, wspólnie przez przedstawicieli duchowieństwa i władz świeckich jeszcze nie została dokonana. Zadanie do wypełnienia jeszcze jest przed nami.
Śmierć ks. Tadeusza wskazuje, że Pan Bóg chce przyspieszenia działalności w kolejnym etapie, w którym udział mamy wziąć nie tylko my wszyscy, ale wielu innych. Jako to zrobić tego, jeszcze nikt nie wie, ale z pewnością sposób się znajdzie. Wiadomo tylko: albo zniszczenie, albo ratunek.
Rozalia Celakówna dotarła w swej działalności do kardynała Hlonda. To był pierwszy etap. Ks. Tadeusz dotarł do większości księży i wszystkich biskupów. To był drugi etap. W następnym etapie mamy dotrzeć do wszystkich katolików i polityków, by dzieło Intronizacji uwieńczyć sukcesem.
Patrząc z punktu widzenia procesu beatyfikacyjnego Rozalii Celakówny i posłannictwa, jakie otrzymała, zdajemy sobie sprawę, że odprowadzamy dziś na miejsce wiecznego spoczynku najwybitniejszego kapłana naszych czasów, który podjął się obrony Narodu Polskiego w sposób najbardziej skuteczny, bo wskazany przez samego Boga. Nie jest tajemnicą, jakie niebezpieczeństwo grozi całemu światu. Są panowie, którzy twierdzą, że jest za dużo ludzi na świecie (taki program pokazano w telewizji) i domagają się, by zmniejszyć liczbę ludności do jednego miliarda albo tylko do 800 tysięcy. Szukają tylko wykonawców tych zbrodniczych pomysłów. Ks. Tadeusz wskazując, że jest ratunek dla Polski i świata przez Intronizację, stał się największym obrońcą ludzkości w naszych czasach.
Dziś polecajmy duszę śp. ks. Tadeusza, by Bóg przygarnął go już dziś do Królestwa Niebieskiego, a on by niebiańską już mocą natchnął swych najbardziej zaufanych współpracowników, jak mają działać, by Dzieło Intronizacji zostało szybko wykonane, a Chrystus doznał należnej Mu czci. Amen
ks. Eugeniusz Miłoś
Kraków, 30.08.2012 r
http://www.youtube.com/watch?v=PvyBXIRIgAs
Bardzo bolesna to nadzieja, że kiedyś będzie lepiej, że skończy się wreszcie to co jest teraz, a co dobre nie jest.
To bardzo ważne kazanie. Jest też w nim dokładnie wyjaśnione dlaczego nie zostało wygłoszone.
Bardzo Ci dziękuję trybeus za ten tekst. Bardzo!!
Ksiądz Stanisław Małkowski w swoim wykładzie omawia, między innymi, problem z Intronizacją Chrystusa Króla Polski. To co mówi jest bardzo interesujące.
A niby czemu nadzieja jest bolesna?
Nie rozumiem.
Prymas Wyszyński powiedział “Tyle zyskacie wolności, ile swoje dusze poprawicie” Cytat nie za dokładny, bo pamięć nie ta.
Częścią procesu przygotowania Intronizacji będzie poprawa duszy narodu, a więc przybliżenie wolności.
Rozumiem co to jest bolesna pustka, to tedy jak boli mnie głowa.
Ale nadzieja jest święta.
…dzięki Jacku za filmik …obejrze sobie po południu…pozdrawiam