Zachęcam do odwiedzenia tej strony i przeczytania znajdującej się tam dyskusji. Cytuję poniżej jeden z polemicznych komentarzy.
Podejmowana ostatnio refleksja nad kondycją Kościoła katolickiego oraz powszechne zainteresowanie towarzyszące wyborowi nowego papieża sprawiły, że pewna – moim zdaniem, bardzo istotna – informacja z życia Kościoła lokalnego przemknęła przez media w sposób prawie niezauważony.
Pominęła ją na przykład Katolicka Agencja Informacyjna, która stanowi główne źródło wiadomości na temat Kościoła katolickiego. Na szczęście poinformowały o niej niektóre gazety i portale internetowe, w tym znakomity Ekumenizm.pl.
Chodzi o to, że abp Marek Jędraszewski, mianowany niedawno zwierzchnikiem Kościoła rzymskokatolickiego w Łodzi, postanowił zrezygnować z ekumenicznego charakteru Drogi krzyżowej, która od kilku lat w wielkopiątkowy wieczór przechodziła ulicami miasta. To ekumeniczne nabożeństwo zainicjował jego poprzednik, abp Władysław Ziółek, odpowiadając w ten sposób na apel Jana Pawła II, skierowany do Kościoła w Polsce tuż przed obchodami Wielkiego Jubileuszu 2000 roku: “Trzeba, ażeby chrześcijanie − także w Polsce − weszli w trzecie tysiąclecie razem, jeśli jeszcze nie całkiem zjednoczeni, to przynajmniej bardziej na siebie otwarci, bardziej wrażliwi i bardziej zdecydowani na drodze do pojednania”.
Co ciekawe, wobec inicjatywy abp. Ziółka początkowo najbardziej chyba sceptyczni byli chrześcijanie należący do szeroko pojętej tradycji protestanckiej, dla których wielkopiątkowy wieczór jest raczej czasem zadumy, indywidualnej modlitwy i milczenia. Dali się jednak przekonać – i pociągnęli za sobą innych. Dzięki temu Ekumeniczna Droga Krzyżowa rozpoczynała się odtąd przy luterańskim kościele św. Mateusza, a kończyła przy kościele jezuitów (który kiedyś należał do protestantów). Rozważania przygotowywali i wygłaszali przedstawiciele łódzkich Kościołów: ewangelicko-augsburskiego, starokatolickiego mariawitów, polskokatolickiego, ewangelicko-reformowanego, ewangelicko-metodystycznego i rzymskokatolickiego. Wspólne przeżywanie wydarzeń Wielkiego Piątku było ważnym gestem chrześcijańskiej jedności, podejmowanym w dniu, w którym wszyscy przyznający się do więzi z Jezusem powinni pamiętać o Jego – wypowiedzianej w obliczu śmierci! – modlitwie: “Aby stanowili jedno” (por. J 17, 21).
Nabożeństwo to – pisał autor artykułu zamieszczonego na stronie Ekumenizm.pl – było także “ważnym świadectwem wobec historii miasta, w którym ewangeliccy fabrykanci finansowali budowę rzymskokatolickiej katedry, a Żyd, Izrael Poznański, wraz z ewangelickimi kolegami przekazał fundusze na budowę cerkwi pw. św. Aleksandra Newskiego”.
Niestety, wygląda na to, że o Ekumenicznej Drodze Krzyżowej – stanowiącej ewenement na skalę ogólnopolską – będzie można mówić już tylko w czasie przeszłym. Decyzją nowego łódzkiego metropolity (podjętą bez konsultacji z miejscowym oddziałem Polskiej Rady Ekumenicznej) zmieniona została bowiem data nabożeństwa i jego nazwa (usunięto zeń słówko “ekumeniczna”), skrócono trasę (teraz ma przebiegać wyłącznie pomiędzy kościołami rzymskokatolickimi), autorem rozważań będzie ksiądz rzymskokatolicki, a odczytają je zawodowi aktorzy. A co z duchownymi innych wyznań, którzy nabożeństwo do tej pory współtworzyli? Mogą oczywiście w nim uczestniczyć – tak samo jak pozostali mieszkańcy miasta.
A wszystko to w obronie czystości wiary katolickiej. Albowiem, według arcybiskupa, “Droga krzyżowa (…) nie powinna być prowadzona jako wspólne nabożeństwo z przedstawicielami innych wyznań” (cyt. za “Dziennikiem Łódzkim”). Myśl tę dopowiada ks. Rafał Leśniczak z łódzkiej kurii: “Nabożeństwo [Drogi krzyżowej] z założenia jest wyłącznie katolickie, a biorąc pod uwagę trwający właśnie Rok Wiary, nabiera to szczególnego znaczenia”.
Swoją drogą, ciekawe, jak arcybiskup skomentowałby nabożeństwa Drogi krzyżowej, pisane specjalnie dla papieża Jana Pawła II przez prawosławnych: patriarchę Bartłomieja I i świeckiego teologa Oliviera Clémenta oraz ormiańskiego patriarchę Karekina I i protestancką zakonnicę s. Minke de Vries. Ciekawe też, jak uzasadniłby swą decyzję w kontekście noty Kongregacji Nauki Wiary, dołączonej do papieskiego listu “Porta fidei”, gdzie wyraźnie przecież napisano, że “w czasie Roku Wiary, pożądane jest promowanie (…) różnych inicjatyw ekumenicznych, które będą przypominały i wspierały [wysiłki dla] «przywrócenia jedności między wszystkimi uczniami Chrystusa»”.
Szkoda, wielka szkoda, że w Roku Wiary niektórzy – tak bardzo lękając się o zachowanie czystości doktrynalnej – wydają się tracić z oczu przestrogę skierowaną przez Apostoła do tych, którzy się ze sobą kłócą, mówiąc: “Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa”. I zapominają, jak się zdaje, o postawionym w tym kontekście dramatycznym pytaniu: “Czyż Chrystus jest podzielony?” (1 Kor 12-13).
____________________________________________________________
Pod artykułem znajduje się ciekawa dyskusja.
Dla zachęty cytuję jeden ze znajdujących się tam komentarzy:
~madej w związku z tym, że “cytuj” akurat w tym wpisie (sic) jest zablokowany przez moderatora powielam wpis aby skomentować
———————————————
“Ponieważ Pan jako dziennikarz tego nie zrobił, zrobiłem to w dwie minuty za Pana.
Ze strony “Archidiecezja Łódż”.
http://archidiecezja.lodz.pl/new/?news_id=a37e6103ed4defac3669bd6efce2fcd2
Abp Marek Jędraszewski skierował na początku lutego imienne listy do przedstawicieli wszystkich Kościołów chrześcijańskich i ich wiernych z zaproszeniem do wspólnej modlitwy podczas drogi krzyżowej.
Zmiana terminu związana jest kalendarzem liturgicznym. Dla Kościołów protestanckich w ich świątyniach Wielki Piątek jest czasem modlitwy. A w Kościele katolickim dochodziliśmy do pewnego absurdu – w Wielki Piątek w ramach Triduum Paschalnego przeżywaliśmy nabożeństwo Męki Chrystusa, kończące się przeniesieniem Najświętszego Sakramentu do miejsca adoracji. A potem wychodziliśmy na drogę krzyżową, rozważając treści, które burzyły duchowość osób przeżywających Triduum. Wiele osób nie przychodziło na drogę krzyżową, bo brało udział w nabożeństwach Triduum w swoich parafiach
http://www.youtube.com/watch?feature=pla<x>yer_em<x>bedded&v=WiR5F1i6BR0
I CZEMU MA SŁUŻYĆ TO NADĘTE BICIE PIANY W PANA ARTYKULE ? BRATERSKIEMU JEDNOCZENIU ? A może zwyczajnie nadarzyła się okazja aby dołożyć politycznie niepoprawnemu arcybiskupowi ?”
Nie znam motywów, jakie kierowały decyzją biskupa, z tego, co wnioskuję, wydano po prostu takie zarządzenie, i rozesłano zaproszenia na zmienioną Drogę Krzyżowa. Już to zauważyć zdążyła Wyborcza i odnotować wszystko w kategoriach zdumienia – -woda na młyn. Info podane na sucho, bez uzasadnienia dlaczego, skąd nagle taka zmiana, co zaszło, ze nowy biskup tak radykalnie zmienił dotychczasową formę ekumenicznej drogi krzyżowej???
Ekumenizm to słowo, które u jednych wzbudza euforię i faktycznie kojarzy się z koinonią, innych zaś mierzi i gorszy. Sama kiedyś tutaj zostałam wyzwana od tych, co lubują się w Taize… choć nigdy – o ironio! – nie byłam na żadnym ich zjeździe…
Gdybym miała w jakiś sposób przeanalizować decyzję biskupa miejsca co do zaprzestania praktyki ekumenicznej drogi krzyżowej, sięgnęłabym po dokument Polskiej Rady Ekumenicznej do punktu 5 o zasadności ekumenicznego dialogu i warunkach tegoż…
Tam jest bardzo ciekawy i ważny podpunkt, by dialog był owocny, potrzeba b): Lojalność wszystkich wobec swego własnego Kościoła. O ile nieprzyjacielem numer jeden dialogu jest monolog (który przejawia się w dyspucie polemicznej), to nieprzyjacielem numer dwa jest fałszywy liberalizm i fałszywy irenizm. W przypadku pierwszym nie jest uznawana inność drugiej strony. W drugim – sam rozmówca nie ukazuje swego prawdziwego charakteru. Lojalność wobec własnego Kościoła winna być dynamiczna i krytyczna: dialog to droga postępu, ale tylko wtedy, jeśli dopuszczamy, że i nasze przekonania będą kwestionowane.
Może coś tutaj nie trybi? Myślę i ufam, ze poznamy również kuluary tej decyzji, skądinąd na razie niezrozumiałej dla wielu. Tymczasem proponuję zapoznać się z niewielkim dokumentem PRE, tam o zasadności i warunkach dialogu ekumenicznego… http://www.ekumenia.pl/index.php?D=45
Okazuje się, ze ten musi spełnić wiele wymogów, by był prawdziwy… Wydaje mi się, ze w dzisiejszych warunkach nie możemy mówić o owocnym dialogu ekumenicznym…
Choć jest jeden wyjątek… właściwie to kilka… To protestanccy pisarze, którzy zachwyceni świętością świętych katolików pisali o nich książki, dając tym samym dowód, ze możemy dialogować
Paul Sabatier – protestant o św. Franciszku, jakie paradoksy, Bóg posługuje isę protestantami: Dzieło Sabatiera – “Życie Franciszka z Asyżu” – na język polski przetłumaczył ewangelik Paweł Hulka-Laskowski (1881-1946). Książka ukazała się w 1927 roku w Cieszynie.
I tutaj http://www.rycerz.franciszkanie.pl/2007/index.php?y=2007&m=09&d=4&a=1
Znając ducha czasu nie zdziwiłbym się podkoloryzowaniu tej informacji gdzieś po drodze, by wyglądało na konflikt tu, gdzie go być może nie ma.
Argumenty w cytowanym przeze mnie komentarzu wyglądają na realne. Brakuje tylko wyjaśnienia sprawy odsunięcia duchownych protestanckich od prowadzenia części rozważań stacyjnych.
Może jest tu błąd ludzki, racja której nie widzimy albo przekłamanie?
Dzięki Ci Boże za tego biskupa. Daj Boże Wiosna w Kościele nadchodzi.
“Polski most, niemiecki post, luterskie nabożeństwo, wszystko to błazeństwo”.
Czytałem kiedyś o wizji Kościoła jako budynku otoczonego rowem. Katolicy byli po stronie kościoła, inni po przeciwnej. I ci katolicy zaczęli wrzucać krzyże, sztandary i co się tylko dało, żeby rów zasypać i żeby innowiercy zdołali przejść na stronę Kościoła.
I zasypali, innowiercy przeszli. Ale po stronie Kościoła wszystko co ciekawe już leżało w tym rowie. Poświęcono wszystko w imię ekumenizmu. I wtedy innowiercy zobaczyli, że Kościół już nic im nie oferuje i sobie poszli.
Proponowałbym więc mieć więcej dystansu do ekumenizmu. To nie jest jakaś czarodziejska różdżka rozwiązująca wszystkie problemy. Nie widzę sensu zapraszania pastorów na katolicki obrzęd drogi krzyżowej, który ich nie dotyczy ani nie obchodzi. Lepiej zrobiliby w Łodzi organizując wspólną rezurekcję czy coś. Zdaje się że w pojmowaniu Bożego Narodzenia są mniejsze różnice.
Czytałem w necie wstrząsającą relację luterańskiego pastora z Łotwy, który chciał wrócić do Kościoła Katolickiego.
Pojechał nawet w tym celu do Kurii Rzymskiej.
Odpowiedziano mu tam : “bądź dobrym luteraninem”.
Poprawność polityczna jest kul i trendi , no i dobrze się sprzedaje w mediach.
W tych ekumenicznych rozważaniach poszłabym jeszcze o krok dalej, bo są pewne sprawy, o których głośno się nie mówi, a które się dzieją. Chodzi mi o osobę Maryi, o Jej misję w historii zbawienia, jej pośrednictwo. Protestanci sami nie tak dawno doszli do wniosku, że znacznie umniejszali rolę Maryi. Jednakże słyszy się co jakiś czas, że to na łonie kościoła katolickiego dochodzi do ustępstw po to, by nie drażnić i nie nadwątlać ekumenicznego dialogu. Chodzi mi tu o formułę modlitewną Nowenny nieustającej, proszę porównać obie wersje:
1. przed zmianą:
O Matko Nieustającej Pomocy /z największą ufnością przychodzę dzisiaj /przed Twój święty obraz, /aby błagać o pomoc Twoją. / Nie liczę na moje zasługi, /ani na moje dobre uczynki, /ale tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa /i na Twoją niezrównaną miłość macierzyńską. /Tyś patrzyła, o Matko, na rany Odkupiciela /i na krew Jego wylaną na krzyżu dla naszego zbawienia. /Tenże Syn Twój umierając / dał nam Ciebie za Matkę. /Czyż więc nie będziesz dla nas, /jak głosi Twój słodki tytuł: Nieustającą Wspomożycielką? /Ciebie więc o Matko Nieustającej Pomocy, /przez bolesną mękę i śmierć Twojego Boskiego Syna, / przez niewypowiedziane cierpienia Twego Serca o Współodkupicielko, /błagam najgoręcej, / byś wyprosiła mi u Syna Twego tę łaskę, /której tak bardzo pragnę i potrzebuję ……………..
Ty wiesz o Matko Przebłogosławiona, / jak bardzo Jezus Odkupiciel nasz pragnie / udzielić nam wszelkich owoców Odkupienia. / Ty wiesż, że skarby te zostały złożone w Twoje ręce, / abyś je nam rozdzielała. / Wyjednaj mi przeto o Najłaskawsza Matko / u Serca Jezusowego tę łaskę, / o którą w tej nowennie pokornie proszę, / a ja z radością wychwalać będę Twoje miłosierdzie / przez całą wieczność. Amen.
2. PO ZMIANIE. O Matko Nieustającej Pomocy, / z największą ufnością przychodzę dzisiaj, / przed Twój święty obraz, / aby błagać o pomoc Twoją. / Nie liczę na moje zasługi, / ani na moje dobre uczynki, / ale tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa / i na Twoją niezrównaną miłość macierzyńską. / Tyś patrzyła, o Matko, na rany Odkupiciela / i na krew Jego wylaną na krzyżu / dla naszego zbawienia. / Tenże Syn Twój umierając, / dał nam Ciebie za Matkę. / Czyż więc nie będziesz dla nas, / jak głosi Twój słodki tytuł: Nieustającą Wspomożycielką? / Ciebie więc o Matko Nieustającej Pomocy, / błagam najgoręcej, / abyś wyprosiła mi u Syna Twego tę łaskę, / której tak bradzo pragnę / i tak bardzo potrzebuję. (chwila ciszy).
Ty wiesz o Matko przebłogosławiona, / jak bardzo Jezus, Odkupiciel nasz pragnie, / udzielać nam wszelkich owoców Odkupienia. / Wyjednaj mi przeto, o najłaskawsza Matko / u Serca Jezusowego tę łaskę, / o którą w tej nowennie pokornie proszę; / A ja z radością wychwalać będę, razem z Tobą, / nieskończone miłosierdzie Boga. Amen.
Rezygnuje się z pewnych sformułowań dla dobra dialogu, np.: WSPÓŁODKUPICIELKO
> Rezygnuje się z pewnych sformułowań dla dobra dialogu, np.: WSPÓŁODKUPICIELKO
Rzadko cokolwiek tu czytam z braku czasu, to jednak tym się trochę zainteresowałem.
Polonio, rezygnacja z pewnych sformułowań to nie z pewnością wynika z błędnego zrozumienia ekumenizmu i dialogu. Ekumenizm w żaden sposób nie może opierać się na kompromisach, ale na wspólnym poszukiwaniu prawdy i wspólnym trwaniu przy tym, co jest wspólne. Rezygnacja z tytułu “współodkupicielko” jest rzeczywiście karygodne i w żadnym wypadku nie powinno mieć miejsca! Wg mnie wynika to z niewłaściwego zrozumienia tego ekumenizmu – w żadnym wypadku nie można iść na kompromisy ani jednej, ani drugiej stronie, ale należy wspólnie poszukiwać prawdę. Innymi słowy, w żadnym wypadku nie powinniśmy umniejszać maryjności w kościele katolickim w zamian za wprowadzenie pewnych ich elementów w kościołach protestanckich. Zamiast tego powinniśmy skoncentrować się na tym, co nas łączy (np. kult Trójcy Świętej) i razem Ją wychwalać.
Jeśli chodzi o ten artykuł, to podzielam zdanie autora. Wszystko zależy od intencji. Jeśli przyczyną są problemy natury technicznej, to ok, nie mam nic przeciwko rezygnacji ze wspólnego nabożeństwa, o ile nie zorganizuje się czegoś w zamian, co nie miało by tego typu problemów. Jeśli natomiast przyczyną jest niechęć do ruchu ekumenicznego, to niestety jak najbardziej należy powołać się na te słowa św. Pawła z listu do Koryntian. Jeśli z powodów doktrynalnych mamy znowu patrzyć na siebie wilkiem, odwracać się plecami, to to do niczego nie zaprowadzi. Bóg nas stworzył do miłości Boga i bliźniego przede wszystkim, a nie do kurczowej miłości wobec wyznawanych doktryn.
Ponoć św. Augustyn (od pewnego czasu mój ulubiony święty) powiedział, że dopóki oni odmawiają modlitwę “ojcze nasz”, dopóty są naszymi braćmi, braćmi, którzy mają tego samego Ojca.
i nikt nie może bez pomocy Ducha Świętego powiedzieć Jezus jest Panem…
Wiem, dlaczego usunięto sformułowanie współodkupicielko oraz: Ty wiesz, że skarby te zostały złożone w Twoje ręce, / abyś je nam rozdzielała. Rozumiem, że chodziło o to, by Usunięte zostały słowa, które mogły sugerować błędne rozumienie zbawczych zasług Jezusa Chrystusa w relacji do wstawiennictwa Maryi. Jakoś nie zauważyłam, by mieli z tym problem (ze zrozumieniem) ludzie chodzący od 20 lat na nowennę. Przeciwnie, zmiany wprowadziły zamieszanie wśród wiernych i zamęt, ludzie jedni mówią tak, a drudzy tak, są kościoły, w których odmawia się wersję niezmienioną.
Ale co się dziwić temu rozbratowi i na łonie Kościoła, jak Tomasz Akwinata nie przyjmował niepokalanego poczęcia… a luteranem nie mógł jeszcze być ;-)
> Tomasz Akwinata nie przyjmował niepokalanego poczęcia
– Tutaj dotknęłaś moich poważnych bolączek. Na prawdę ledwo się powstrzymuję, aby nie dobrać się do teorii św. Tomasza i nie skrytykować go od strony logiki. Przepraszam za nieskromność, ale mimo wielkiej wiedzy ten święty akurat z logiką miał potworne problemy :( Trochę boję się o tym pisać… Bo to w końcu święty Kościoła i wielki Jego doktor i myśliciel.
Odpowiedź na zarzuty – http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,13719,abp-jedraszewski-nie-rezygnujemy-z-ekumenii.html
Abp Marek Jędraszewski odniósł się do pytań dotyczącego zmiany formuły Drogi Krzyżowej przechodzącej ulicami miasta. Od 2000 r. miała ona charakter ekumeniczny, rozważania przy poszczególnych 14. stacjach przygotowywali duchowni różnych Kościołów chrześcijańskich. W tym roku rozważania opracuje łódzki biblista katolicki, ks. Arnold Zawadzki. “Kościół w Łodzi, zmieniając formułę Drogi Krzyżowej, nie rezygnuje z ekumenii” – zapewnił arcybiskup w trakcie spotkania “Dialogi w katedrze”.
Podczas comiesięcznego spotkania w katedrze 8 marca jedno z pytań zadała absolwentka duszpasterstwa akademickiego, prosząc o wyjaśnienie “dlaczego w tym roku, a może od tego roku, rezygnujemy z bardzo ważnej dla nas modlitwy – Ekumenicznej Drogi Krzyżowej”.
Abp Jędraszewski przyznał, że zdaje sobie sprawę, iż kwestia tej celebracji jest dla wielu bardzo ważną sprawą. Zaznaczył, że sam wystosował półtora miesiąca temu zaproszenia do przedstawicieli wszystkich Kościołów i wyznań chrześcijańskich, by w niej wzięli udział.
Zauważył, że nie ma chyba piękniejszej ekumenii, jak ta, kiedy chrześcijanie chcą się razem wsłuchać w Słowo Boże. “I stąd propozycja, żeby były to rozważania biblijne, konsekwentnie przeprowadzone przez jedną osobę, by można było przeżyć pełnię Drogi Krzyżowej, a nie fragmenty według tego, co każda z osób, niezależnie od siebie, miałaby do powiedzenia” – wyjaśniał abp Jędraszewski.
Abp Jędraszewski przyznał, że jest dla niego rzeczą przykrą, że nie otrzymał odpowiedzi od zaproszonych, słyszał te odpowiedzi w mediach. Wyjątkiem był Kościół prawosławny – abp Szymon napisał list, w którym przyznał, że zapraszani na modlitwę nie mają prawa dyktować zapraszającemu, jak modlitwa powinna wyglądać.
“Jestem bardzo wdzięczny księdzu arcybiskupowi za tak głębokie słowa. Pisze on dalej, że prawosławni nie wezmą udziału w tej Drodze Krzyżowej, ale dlatego, że chcą po swojemu przeżywać, zgodnie ze swoją liturgią, Wielki Post. I prosi o zrozumienie tego. Trudno, żebym tego nie zrozumiał. I to jest dla mnie ekumenia. To jest właśnie otwarcie pełne szacunku i próba zrozumienia różnic, jakie są – bo są” – zakończył abp Jędraszewski.
Łódzka Droga Krzyżowa odbędzie się 22 marca, w piątek poprzedzający Niedzielę Palmową. Wyruszy o godz. 19.00 spod pomnika patronki Łodzi, św. Faustyny Kowalskiej, przejdzie ulicą Piotrkowską obok luterańskiego kościoła św. Mateusza i dojdzie pod pomnik honorowego obywatela Łodzi, błogosławionego Jana Pawła II. Rozważania Drogi Krzyżowej opracuje łódzki biblista, ks. Arnold Zawadzki.
Droga Krzyżowa ulicami Łodzi organizowana była w Wielki Piątek od połowy lat 90. XX wieku przez Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej oraz Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. W roku 2000 nabrała charakteru ekumenicznego poprzez udział duchownych i wiernych Kościołów chrześcijańskich. Przechodziła przez miasto w Wielki Piątek wieczorem. Wyruszała spod luterańskiego kościoła św. Mateusza, mijała katedrę i pomnik Jana Pawła II, dochodząc do kościoła oo. jezuitów. Rozważania przy poszczególnych 14. stacjach przygotowywali duchowni różnych Kościołów chrześcijańskich
//Przeciwnie, zmiany wprowadziły zamieszanie wśród wiernych i zamęt, ludzie jedni mówią tak, a drudzy tak, są kościoły, w których odmawia się wersję niezmienioną.//
– Przymierzałem się kiedyś do napisania jakiejś notki broniącej tytuł Maryi “współodkupicielka”. Po tym co napisałaś, widzę, że jest to dość pilne. Broń Boże nie ma ABSOLUTNIE ŻADNYCH PODSTAW, aby odrzucać ten Jej tytuł, więc na razie zachęcam do tego, aby trwać przy wersji niezmienionej!
Wszystko logicznie wyjaśnione, tyle tylko, że wierni już nie będą się razem modlić.
Każdy chce “po swojemu”. Ale czy to jest po Bożemu?
Zdumiewa mnie subtelność wiary naszych dzieci.
Moje małe całkiem jeszcze dziecko wyjaśniło mi w dwóch zdaniach tytuł Wsółodkupicielka :-) Nie mam co do zasadności tego tytułu żadnych wątpliwości, dzieci mają najlepsze sensum fidelium ;-) Na razie to co powiedziało dziecię to (c), jak się nadarzy okazja, może przy Twoim artykule, opowiem :-)))
Grześku, skoro jesteśmy przy temacie, może, gdybyś znalazł czas i ochotę, zahaczyłbyś i o tytuł Wszechpośredniczki??? Rozmawiałam z pewnym protestantem, który skonstatował, ze jeśli przyjmą w pewnych aspektach tytuł pośredniczka, to wszechpośredniczka już w żadnym razie przyjąć nie mogą…
Muszę przyznać, że nieznane mi jest pojęcie wszechpośredniczki. Mogłabyś mi coś napisać na ten temat?
Jeśli chodzi o “pośredniczkę”, to na razie napisałem kilka zdań na ten temat, ale wg mnie wystarczających, bo obrazuje po zwykłe niezrozumienie tego tytułu przez środowiska protestanckie (oparte na błędzie logicznym ekwiwokacji):
http://apologetyka.noweblogi.pl/kosciol-katolicki/obrona-wiary-katolickiej,6.htm (przykład 4).
Jeśli chodzi o wdrażanie maryjności u protestantów, to wydaje mi się, że z tym powinno być ostrożnie. Jak wspomniałem, ekumenizm nie może opierać się na kompromisie (że my z czegoś zrezygnujemy, a oni coś przyjmą), ale wspólnym poszukiwaniu prawdy ostatecznej i trwaniu w tym, co jest wspólne.
Dla przykładu – jedni twierdzą, że prędkość światła wynosi 300 000km/s, a inni że 500 000km/s. Więc stwierdzili, że aby załagodzić spór, to ustalą, rozwiązanie pośrednie, że prędkość światła wynosi 400 000km/s.
To jest absurd. Prędkość światła jest taka, jaka jest i nie podlega kompromisom. Celem jest poszukiwanie tej prawdziwej prędkości, a nie na tym, że jedni dodadzą 100 000, a drudzy te 100 000 odejmą.
gRZEŚKU, ODPOWIADAM, ALE predko i szybko, bom już spóźniona ;-)
Cała ta idea WSZECHPOŚREDNICTWA MARYI ma swe źródło w marilogii Maksymiliana Kolbego: “Niepokalana żyje w nas. Nie jest (…) obojętna na sprawy naszego życia, lecz działa ciągle w naszej duszy przez natchnienia. Jest Ona przecież Matką łaski Bożej, Pośredniczką łask wszelkich. (…) Przypominajmy sobie często, że zależymy od Niepokalanej. Pozwólmy się Jej prowadzić, a przekonamy się, że Niepokalana jest najkrótszą i najpewniejszą drogą do świętości”.
Ten zaś wyciągnął to od Ludwika Grigniona de Montfort…, który nie powiedział w swym “Traktacie o doskonałym nabożeństwie do Maryi” wprost, ale można to wydedukować…
To jest w zasadzie cała mariologia Maksymiliana, czyli sfromułowanie dość nowe, moze dlatego jeszcze kontrowersyjne… Jest też mowa wszak o piątym dogmacie maryjnym, właśnie wszechpośrednictwo MEDIATRIX…
MEDIATRIX IN SPIRITU MEDIATORE… Wszechpośredniczka w Duch Świętym Polecam z tej strony pozycję 22. http://ptm.rel.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=88%3Apneumatologia-w-perspektywie-bozego-milosierdzia&catid=56%3Aartykuly&Itemid=81&limitstart=6
Teraz wiesz Polonio dlaczego “siadłem na Ciebie”, jak stare ptaszysko? Wtedy gdy przeszłaś z wnuczką …przy człowieku modlącym się samotnie przed krzyżem ?
Wyraziłaś tylko wielkie zdziwienie, zaistniałą sytacją (tak to odebrałem, wtedy). Pomyśl ile dałabyś temu człowiekowi i swojej wnuczce, gdybyś wykonała choć maleńki gest?
No dobra, “wiem, że TERAZ już “latasz nad Himalajami”, cieszysz zapewne swoimi notkami i śp.Dziadziusia… Babusię ….(i mnie też, modlę sie z Wami-Wszystkimi, w zaciszu swym)
Z Bogiem
Wieczorem postaram się napisać. Ale jak na moje oko ten problem nie powinien być żadnym problemem.
1. Maksymilian Kolbe nie powiedział żadnej herezji, nie ma podstaw, aby dopatrywać się w tym bałwochwalstwa, świętokradztwa itp.
2. W żaden sposób nie umniejszył wielkości Boga i Jezusa
3. Jednakże wydaje mi się, że jego teologia nie powinna być bezwzględnie obowiązkowa (tak samo jak wiernym nie nakazuje się wierzyć nawet w te potwierdzone objawienia), jako że nie wywodzi się z tradycji starochrześcijańskiej, ani nie ma bezpośredniego oparcia w Biblii.
Więc wydaje mi się, że taki spór jest niepotrzebny. Ci co to uznają, niczego złego nie robią, bo w ten sposób powiększają cześć Maryi, która jako nasza Królowa jest tego godna, ale równocześnie w żaden sposób nie umniejszają roli zbawczej Jezusa i majestatu Ojca.
To tak samo jakby się zastanawiać, co złego zrobił poddany, który swojego króla wychwala od najmądrzejszych, najpotężniejszych itp. mimo iż ten król wcale taki nie musi być.
Takie jest moje zdanie.
Ależ nie popełnisz żadnego błędu. Nie jest błędem stwierdzanie, że święci, a nawet doktorzy Kościoła, popełniali błędy. Nikt nie został kanonizowany z powodu nieomylności.
Dla przykładu wiele opinii doktorów Kościoła na temat roli kobiet jest uznanych za przestarzałe i niewłaściwe.Ale pamiętać należy, że w swoich czasach ci święci tak byli wychowywani i tak ukształtowani. Nie wymaga się umiejętności strzelania z karabinu na poziomie snajperskim od średniowiecznego łucznika, co nie?
//Nie znam motywów, jakie kierowały decyzją biskupa, z tego, co wnioskuję, wydano po prostu takie zarządzenie, i rozesłano zaproszenia na zmienioną Drogę Krzyżowa.//
”Zmiana terminu związana jest kalendarzem liturgicznym. Dla Kościołów protestanckich w ich świątyniach Wielki Piątek jest czasem modlitwy. A w Kościele katolickim dochodziliśmy do pewnego absurdu – w Wielki Piątek w ramach Triduum Paschalnego przeżywaliśmy nabożeństwo Męki Chrystusa, kończące się przeniesieniem Najświętszego Sakramentu do miejsca adoracji. A potem wychodziliśmy na drogę krzyżową, rozważając treści, które burzyły duchowość osób przeżywających Triduum. Wiele osób nie przychodziło na drogę krzyżową, bo brało udział w nabożeństwach Triduum w swoich parafiach”
W pewnym sensie się zgadza. Oczywiście, nie neguję świętości św. Tomasza, bo świętym się zostanie nie za wiedzę, umiejętności i trafność swojej teologii, ale za oddanie swego życia Bogu.
Nie mnie jednak do nauki (nie do osoby) Akwinaty jestem nieco uprzedzony. Najbardziej mnie razi nadużywanie słowa “dowód”… Niestety tak się składa, że te dowody oparte są na pewnych aksjomatach zaczerpniętych ze starożytnej filozofii… I właśnie w tych aksjomatach dostrzegam problem. A dowód oparty na wątpliwych aksjomatach jest delikatnie mówiąc… kiepskim dowodem.
Dlatego po stokroć wolę podejście św. Augustyna – wszyscy dobrze pamiętamy ten jego słynny sen, kiedy to chłopiec przelewał morze do wykopanego dołka: prędzej ja przeleję to morze, niż ty zrozumiesz istotę Ducha Świętego. I takie powinno być nasze podejście do natury Boga. My jako ludzie jesteśmy już ze swojej natury tak ograniczeni, że nie jesteśmy w stanie tego pojąć, jak ślepy od urodzenia nie jest w stanie zrozumieć istoty kolorów. Możemy Go przyjąć w takim zakresie, w jakim nam się objawił.
Czy ma to coś wspólnego z tym, przepraszam za słowo, performancerem, co z “własnej” inicjatywy co rok ubiera się w rajstopy, zakłada niby-czułki, przypina skrzydełka i odstawia świecką parodię anioła w czasie uroczystości kościelnych odbywających się poza świątynią?
Moim zdaniem to właśnie jest obraz najpełniej opisujący obecną sytuację. Kościół pozbywa się wszystkich swoich Świętości dla jakichś dziwnych wręcz wydumanych celów.
Ekumenicznie zapraszajmy wszystkich innowierców do naszej świątyni takiej jaka jest. Nie zmieniajmy w niej niczego z obawy o to jak oni to ocenią.
Kochaj bliźniego swego, ale nie bardziej niż Pana Boga swego.
/// Wszystko logicznie wyjaśnione, tyle tylko, że wierni już nie będą się razem modlić.
Każdy chce „po swojemu”. Ale czy to jest po Bożemu? //
Nie umiem zrozumieć tej troski.
Każdy z nich ma swoją wiarę i do naszej przystać nie chce. Nie zabraniamy im jej poznawać, ale nie możemy jej zmieniać, tak aby im pasowało.
Szanujmy się wzajemnie, ale niech każdy pozostanie sobą, bo każdy normalny człowiek swoją wiarę i tylko swoją uważa za prawdziwą.
Uważam, że w stosunku do “braci odłączonych” prawidłowe działania opisuje właśnie ewangelia z ostatniej niedzieli.
Ojciec nie biegał za młodszym synem po obcych krajach, po zamutzach, tylko z miłością w sercu, zapewne z modlitwą o jego powrót na ustach CZEKAŁ. Cierpliwie czekał. Powracają ostatnio do Kościoła całe parafie z Kościoła anglikańskiego gdzie zapragnięto kobiety wyświęcać. I mogą się srodze zawieść jeśli za kilkanaście lat i KRK “rozwinie się” i “otworzy” w podobny sposób.
Musimy być tacy, aby oni zechcieli się do nas przyłączyć. Przyjść do jedynej prawdziwej wiary DOBROWOLNIE, a nie skuszeni podstępem, czy przekupstwem. Oto jedyna droga, jeżeli naprawdę chcemy coś dla nich zrobić. JEDYNA.
Bo Chrystus powiedział:
Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przez mnie.
Ja jestem Prawdą, i Drogą, i Życiem.
To co się dzieje jako “ekumenizm”, to oszukiwanie Braci Odłączonych, to zamykanie im drogi do Pana.
Można to porównać do tego co zrobiono homoseksualistom ustalając, że nie jest to choroba. Teraz żaden z tych, którzy chcieliby mieć normalne życie, który chciałby mieć własne dziecko i normalną rodzinę, ma niestety zamknięta drogę do tego. Każdy,który kiedyś miałby obowiązek udzielenia mu pomocy, teraz powie: “Czego chcesz? Jesteś normalny. Ciesz się życiem.”
Brat Roger z Taize chciał się ochrzcić, zostać Katolikiem.
Odmówiono mu.
//Każdy z nich ma swoją wiarę i do naszej przystać nie chce. Nie zabraniamy im jej poznawać, ale nie możemy jej zmieniać, tak aby im pasowało.//
Najgorsze jest to, że wielu z nas chce ją zmieniać tak by im pasowało.
Im, to znaczy nam samym.