Tylko włączyłam komputer, już na Legion pędzę, by Wam w głowach zabełtać i dać przyczynek do dyskusji – zapewne temat będzie kontrowersyjny, jak sam tytuł notki wskazuje…
Dzień dziś miałam pracowity od rana, a zakończyłam go niemiłym akcentem – wizytą w supermarkecie, jakkolwiek konieczną, ale zawsze odciąganą na ostatnią godzinę… A baniaki z wodą trzeba kupić tą bardziej miękką i niechlorowaną, jakiś makaron, i coś tam jeszcze, banał. Jednak zawsze w takich miejscach uczę się ludzi, a nawet innych, obcych mi obyczajów – pogańskich (?).
Będzie krótko. Wywód mój pewnie będzie bardzo subiektywny, ale głęboko wierzę, że nie będzie błędny czy pogmatwany i nie do przyjęcia. Zacznę od informacji, że przeżywamy obecnie Wielki Post, czas zatem szczególny i do nawrócenia i pokuty sposobny. Dygresja teraz będzie korespondowała z czasem wielkopostnym, otóż zbliża się Krystyny i Bożeny – tak w kolejce „panie się rozmawiały”. Wywnioskowałam, iż dlatego kupiły po kilkanaście piw. Dzielnie dwie panie w wieku ok. 60 lat pchały przed sobą kosz, a w nim tuzin piw. Kolejna – trzecia, targała te piwa w grzecznej damskiej torebce, tuż przed kasą uchyliła torebki, by kasjer mógł nabić kod. Już nie wspomnę o cenie tego napoju. Nie wiem, ile kosztuje jedna butelka takiego, ale wstrząsnęło mną, jak za 10 butelek paniusia zapłaciła 30,60 gr. Tak się złożyło, że w kolejkach do kas stało też paru panów, warzywka i chemię wieźli do domu. Matko, jacy przykładni mężowie-panowie.
I sobie dosłownie przez moment pomyślałam, że dzieje się coś złego w tym naszym kraju. Kobity zaczynają (już długo to jednak robią) pić napój, który kiedyś można było spotkać tylko w ręku panów. W Zamościu pod słynnymi parasolkami bardzo często spotkam panie, które żłopią piwo, i nie taki tam kufelek, ale pół litra żółtego niczym mocz napoju, robią to stateczne sześćdziesiątki i grzeczne dwudziestki. Czy jestem nienormalna, gdy gapię się, jak jedna z drugą wychylają drugi kufel? Hmm, może to ze mną coś nie teges? Nie wiem, wydaje mi się, że kobiecie pewnych rzeczy nie przystoi robić publicznie. Nie namawiam, aby chowała się z butelką w domu, chodzi mi o pewien styl życia. Kobieta nie powinna w ramach relaksu pić piwa, który jest chyba najbardziej prymitywnym napojem, jeśli pije się go w miejscu publicznym i nie traktuje jako trucizny – wszak w końcu szkodzi niezależnie, czy pity pod parasolką, czy w chałupie. Jakaś lampka winka do obiadu, czy ćwierć szklanki żołądkówki na ziołach z cytryną dla zdrowotności – owszem.
Gdy upada mężczyzna, upada on sam; gdy kobieta, upada całe społeczeństwo
No, wyłuszczyłam się. Czy dostanę bana za niezgodność ideologiczną? :-)
Może z tymi starszymi paniami to wyjątek, ale teraz młodzież w przerwach chodzi na ”browara”, zarówno chłopcy, jak dziewczyny. Taka moda. A spróbuj skrytykować w domu 17 -latka. Młodzież w tym wieku nikogo już nie słucha. Można mieć nadzieję, że większości ta moda wywietrzeje z wiekiem.
najbardziej prymitywnym napojem… jest woda. Z całym, ogromnym szacunkiem dla tej niezbędnej dla życia (w odróżnieniu od piwa) substancji.
Problem z piciem piwa – i jakiegokolwiek innego trunku jest niezależny od płci i nosi nazwę: nieumiarkowanie.
Na obronę napoju o kolorze bursztynu, przenicy lub ciemnego miodu, niech mi wolno będzie przytoczyć tę opowieść (choć nie ręczę za jej prawdziwość):
Z piwem Warka związana jest legenda dotycząca nuncjusza papieskiego Hipolita Aldobrandiniego, późniejszego papieża Klemensa VIII. Przebywając w Polsce bardzo zasmakował w wareckim piwie. Twierdził iż, „było wyborne, szczypiące, z koloru i smaku do wina podobne”. Po powrocie do Rzymu poważnie zachorował. Gdy na łożu boleści wyszeptał “…piva di Polonia… biera di Warka…”, obecni przy nim duchowni, sądząc, że chodzi o jakąś nieznaną świętą, zaczęli się modlić: “Santa Piva ora pro nobis” (“Święta Piwo, módl się za nami”). Chory, słysząc to, wybuchnął śmiechem. W rezultacie wrzód, z powodu którego cierpiał, pękł i Aldobrandini zaczął zdrowieć.
Polonio,
myślałem, że jesteś bardziej kompatybilna mentalnie z współczesnością, mimo wszystko. A tu mi ręce opadają. Widzę XIX wieczne tęsknoty…
Przyznam się szczerze: piwo uwielbiam (byle nie w nadmiarze, bo oponka piwna podściółka tłuszczowa tudzież Bierbauch szybko się tworzy).
Piwo pszeniczne (np. ukraiński Obołon lub niemiecki Paulaner, ale także nasz swojski browar marki Mariola Okocim spojrzeniu) jest wprost boskie. Wypicie czegoś takiego w ogródku piwnym w gorące południe to sama rozkosz…. zwłaszcza w dobrym towarzystwie. Czy można pozbawiać płeć piękną tak elementarnych uroków życia, no powiedzcie???
Czasy zakneblowanej w Sarbinowie Barbary Niechcic (na szczęście) już się nie wrócą… ile lat ta Basia musiała czekać, by z tej wsi przyjechać do lokalnej stolicy i móc napić się bez społęcznej dezaprobaty piwa na kaliskim rynku …
(zresztą Niechcicowa to była niezła rebeliantka, jak na tamte czasy – jako jedna z pierwszych Polek jarała papierosy..).
WG mnie, prawdziwa dama korzysta z wszystkich uroków świata tego, ale z wdziękiem i umiarem.
Zgadzam się natomiast z tym, że opasłe babo-grubasy są z wyglądu niespecjalnie atrakcyjne. Ale równie małoatrakcyjne są obasłe od piwska chłopy… nawet mimo ich pięknego śpiewu, jak link poniżej. Równouprawnienie oznacza także możliwość zdobywania tych samym kręgów piekieł, co i faceci….
Niemniej – Polonio – za wyrażoną w tej notce tęsknotę za ulotną kobiecością linkuję cos takiego – piękny duet Flipa i Flapa:
Jest również drugi – rak jelita grubego:
http://biochigen.sum.edu.pl/piwo.html
Zresztą jaki jest sens picia wody z niewielką ilością alkoholu + zapewne jakaś chemia dla smaku jeżeli można po prostu wypić kieliszek spirytusu.
Chociaż kobietom mocnego alkoholu bym nie polecał, sprawdziłem niechcący na żonie, która wysłała mnie do apteki po jakies ziółka, bardzo słabo wygladała więc migiem obróciłem, jeszcze szybciej napełniłem miarkę po brzegi bo naprawdę było z nia źle (kto by czytał ulotkę w takiej chwili i skąd miałem wiedzieć że to był 90% spirytus?).
Pomogło błyskawicznie, to fakt ale takiej awantury w domu jeszcze nie było, więc nie polecam.
Pani Polonio!
Nigdy, przenigdy proszę nie poddawać wątpliwość swej kobiecości. W rzeczy święte się nie wątpi. Wszak Pani nie dość, że Kobieta to jeszcze Polka…!
Sprawa jest prosta. Tu nie chodzi o głupie piwo.
Chodzi o to, od już stu lat chodzi, że baby mają być chłopami. I na odwyrtkę.
Widok zciotowaciałego rurecznika jeszcze można w ostateczności znieść.
Ale najlepsze dzieło Stwórcy chadzające w spodniach to najpodlejsza ohyda.
Oby nikt się w takich czasach nie rodził. A mi przyszło niestety.
Kibić, łono, widzi się raz na rok ruski.
To już nie jest świat, to już jest antyświat.
P.S.
Proszę powiedzieć dzisiaj na dobranoc Swemu Małżonkowi, że ma szczęście jak najjaśniejsza cholera. I że to kazał powiedzieć karoljozef. Dziękuję.
Ach, Polonio.
Znów się “czepiasz” tylko kobiet. Nietraktowanie piwa jako napoju alkoholowego robi swoje – jest to przerażające.
Skutki tego już zaczynamy zauważać w postaci rozwijającego się alkoholizmu “piwnego”.
Co będzie za parę lat -boję się myśleć.
No cóż… drugi kufel piwa to jeszcze nie tak dużo. Problemy widziałbym dopiero przy trzecim, czwartym, piątym… a piwo jest po prostu klasycznym napojem Mitteleuropy (świadomie użyłem tego określenia). Ze względów klimatycznych praktycznie nie ma u nas winnic (wyjątki)… a alkohole destylowane czyli wódka .. to już niestety wpływy rosyjskie. Najbardziej polską tradycją są miody pitne … ubolewam że nieco w zaniku – ale może kiedyś się odrodzi (serdecznie zachęcam patriotów … piwa HGB, cydry, jabole, kiepskie wina naprawdę wymiękają przy dwójniaku lub półtoraku).
“Jest również drugi – rak jelita grubego:
http://biochigen.sum.edu.pl/piwo.html”
_________________________________________
A jest tam napisane z powołaniem sie na źródła:
[Picie piwa jest jednym z silnych czynników ryzyka rozwoju nowotworu jelita grubego, zależnym od dawki. Według różnych źródeł ryzyko to jest od 2 do 3,5 razy większe u osób spożywających powyżej 500 ml piwa dziennie ]
Zatem sprawdzam to dla dawki 550ml dziennie.
Ale powstaje problem co mam sprawdzić, bo w zalinkowanym artykule pisze, że
[Szczegółowe badania, analizujące wpływ poszczególnych witamin na ryzyko rozwoju nowotworu jelita grubego wykazały, że to dieta bogata w witaminę B6 odpowiada za 3,5 krotny wzrost ryzyka [4], natomiast pozostałe składowe nie zwiększają ryzyka
choroby. ]
Przepraszam, ale wydaje mi sie to nonsensem, by chodziło o witaminę z grupy B, a nawet by chodziło wyłącznie o tę witaminę. Śmierdzi to na odległość.
Artykuł jest fałszywy, bo tak naprawde chodzi o
[Zawartość nitrozoamin(NDMA)maksymalna ilość tych związków może wynosić 3µg/kg słodu. Są to związki rakotwórcze.]
http://www.wiki.piwo.org/Parametry_s%C5%82odu#Zawarto.C5.9B.C4.87_nitrozoamin.28NDMA.29
Słód, czyli surowiec pochodzący ze zboża, a dokładniej z jęczmienia, stąd obecność NDMA w piwie.
Badania PZH z roku 2006, tylko takie znalazłem
http://books.google.pl/books?id=bfHheYIgKlcC&pg=PA342&lpg=PA342&dq=nitrozoaminy+w+piwie&source=bl&ots=NYxao7hhx-&sig=gN6sYzpZV6W7NrOnqib16nM9XBg&hl=pl&sa=X&ei=Ac07UfHPFMHGPYqpgPAJ&ved=0CGgQ6AEwCQ#v=onepage&q=nitrozoaminy%20w%20piwie&f=false
na str.342 podają iż zawartość ta wynosiła w polskich piwach 0,7-1,6 mikrogram na litr, czyli 1000ml. Zatem przyjmijmy, że ktoś wypija 550ml piwa dziennie, tak średniodziennie, czyli przyjmuje on 0,6 mikrogram NDMA.
W tej samej publikacji są podane na str.344 wartośc DNMA dla innych produktów spozywczych, zatem moge przeliczyć zatrucie sie DNMA zawartym w 550ml piwa jako ekwiwalent zjedzenia:
-0,28kg krakowskiej suchej
-0,14kg wędzonki chłopskiej
-0,1kg boczku parzonego
-0,04kg kiełbasy polskiej wędzonej
Ale -uwaga, uwaga- DNMA jest zawarta w jeszcze wielu innych produktach spozywczych, takich jak sery, wino, kosmetyki, dym papierosowy, woda pitna, materiały gumowe np. słynna afera ze smoczki dla niemowląt, w warzywach szczególnie tych podsypywanych nawozami azotowymi (tzw. zdrowe nowalijki ale podejrzewam, ze wszystkie warzywa z duzych i małych farm sa tak hodowane) i poprzez używanie herbicydów i pestycydów w rolnictwie (szczególnie dotyczy to winnic!).
Reasumując.
Zakład Biochemii i Genetyki Medycznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego manipuluje. Jak napisał autor Paweł Niemiec
[Więcej informacji możesz usłyszeć na zajęciach z Genetyki ]
BEZ KOMENTARZA!
Dla przewrażliwonych panienek piszacych tutaj dziwne treści o piwie i inne rózne dziwne rzeczy mam coś takiego:
[Interesujące badania dotyczące równie ż zielonej herbaty pochodzą z Centrum Epidemiologii w Japonii. Zbadano 72 943 osoby pijące zieloną herbatę. Stwierdzono 892 raki żołądka. Wykryto, że u kobiet istnieje zależność między piciem zielonej herbaty a występowaniem raka żołądka. Badania te wymagają jeszcze dalszych potwierdzeń, zwłaszcza związek zakażenia Helicobacter pylori z rakiem żołądka i piciem zielonej herbaty. ]
http://www.przeglad-urologiczny.pl/artykul.php?212
“a piwo jest po prostu klasycznym napojem Mitteleuropy (świadomie użyłem tego określenia). ”
_____________________________
Świadomie? Co najmniej połowa tej Mitteleuropy to kultura winiarska, od Słowacji, Wegier, południowych Niemczech, Austrii, czesci Rumunii po Chorwację.
Czy cos jest klasycznym napojem nie odpowie nam to co zapisano lub przetrwało, bo zapisywano dopiero od schyłkowego średniowiecza, wszystko co poprzednie zagineło bezpowrotnie, a z tych zapisków przetrwało prawie nic.
Pomocne jest w tym jezykoznawstwo i co rzadko się zdarza, ktoś w wikipedii użył ctrl+c i ctrl+v i zamiescił coś pożytecznego:
[Wyraz piwo wywodzi się z prasłowiańskiego słowa pivo oznaczającego napitek, napój[8]. Podobnie jest w wielu językach słowiańskich: białoruski: піва, bośniacki, chorwacki, czeski, słowacki, słoweński: pivo, macedoński, rosyjski, ukraiński: пиво. Prasłowiański wyraz pivo utworzony został od prasłowiańskiego czasownika piti czyli pić (z indoeuropejskiego *pō(i)- : *pī-[9]) z dodatkiem przyrostka -vo. Z czasem pierwotne znaczenie “napitek, napój” uległo zawężeniu w rodzaj napoju otrzymywanego przez fermentację ze słodu jęczmiennego, chmielu, drożdży i wody, wypierając prasłowiańską nazwę piwa olь[8]/olъ, które jest poświadczone w cerkiewnosłowiańskim redakcji ruskiej i staroruskim olъ – σίκερα[10], słoweńskim ôl, dopełniacz ôla//olû (temat na -u), ze śladami w innych językach słowiańskich, np. bułgarskim dialektalnym wyrazie olovina // alovina 1. “podobny do piwa napój, przyrządzany z różnych gatunków zbóż, najczęściej z pszenicy”[11], 2. “słód” (wyraz należący do tzw. językowych zgodności germańsko-bałto-słowiańskich, patrz: litewski alùs “piwo”, odpowiedniki w łotewskim i pruskim, staroislandzkie ǫl; celownik ǫlvi “piwa”, staroangielski ealu; w przypadkach zależnych eoloð]
Wnioski są jednoznaczne.
“Kobieta nie powinna w ramach relaksu pić piwa, który jest chyba najbardziej prymitywnym napojem…
Jakaś lampka winka do obiadu, czy ćwierć szklanki żołądkówki na ziołach z cytryną dla zdrowotności – owszem.”
_____________________________________
Trudno jest mi znaleźc słowa by opisać to coś, tak charakterystycznego dla ludzi zindoktryzowanych, a autorka jest chyba przysłowiowym wzorcem tego religijnego zindoktryzowania.
Odpowiem tylko ściśle zdrowotno merytorycznie, bez opisywania kontekstu tego rzucającego sie w oczy otumanienia, że z tej trójki napojów piwo jest najzdrowsze, nawet to koncernowo-przemysłowe. Sama nazwa tego napoju jest tak stara jak polska mowa, czyli wywodzi się od słowa pić.
Najgorsze pod względem zdrowotnym chachary to wszelkie spirytusowe naleweczki ‘babuni’, ustepujące miejsce tylko bimbrowi, natomiast szlachectwo wina to pomysł z nie naszego kregu kulturowego, a tego południowego, tak samo jak i zdrowotne jego własciwości.
Niestety, nie ma na to żadnych dowodów naukowych, a jesli były obłudnie podawane za dowód substancje prozdrowotne zawarte w winie, to bardzo szybko okazywało się, że to zręczna manipulacja i to samo zawiera sok z winogron, ale o tym już nie pisano, bo akcja miała słuzyć zwiększeniu sprzedaży wina a nie soków.
A alkohol szkodzi tym bardziej im wiecej jest go danym trunku, więc po co pić wino skoro tańsze i zdrowsze są soki z winogron?
Przypomniały sie mi pewne dane, niestety nie przytoczę ich dokładnie i z linkiem, ale przedstawiały sie one następująco: we Francji winnice zajmują 20% upraw, ale zużywają 80% wszystkich pestycydów. I tak jest wszędzie, np. w Kalifornii -to była relacje pewnej specjalistki od winnic- ciagnik z opryskiwaczem nie zjeżdza nigdy z pola, tylko cały czas, dzień w dzień opryskuje plantację, tak by kazdy krzak był co trzy dni opryskany. Zmieniają tylko środki w opryskiwaczu.
Polonio, zgadzam się z Tobą. Wypicie czasem szklanki piwa to co innego. Tankowanie przez kobiety “wielopakami” jest przerażające, nie tyko w Wielkim Poście.
Kilka lat temu Brytyjczycy podsumowali sobie alkoholików Zjednoczonego Królestwa. Okazało się, że zmieniła się struktura tej grupy. Znaczny procent osób uzależnionych stanowią młode i bardzo młode kobiety (nawet nastolatki), i jest to tendencja wzrostowa. Uzależniły się od piwa.
Jakoś w tym samym czasie ich organizacje prozdrowotne zaczęły bić na alarm w sprawie otyłości brzusznej u młodych kobiet (tu nie chodzi o estetykę, tylko o ryzyko zawału serca).
Skutki “kultury pubów” obrazuje drobny kłopot z ubraniami roboczymi dla polskich emigrantek zarobkowych. Dla Polek te fartuchy i kombinezony były za duże, pracodawcy musieli im kupować mniejsze (średni rozmiar damskiego ciuszka w GB odpowiadał naszemu 44, w tym czasie Polki średnio potrzebowały 42).
Przyznam się, że nie piję piwa wcale. W mojej rodzinie kobiety tradycyjnie nie piją piwa. Piwo służy jako płukanka do włosów (polecam!)
Offowo: Problem dotyczy tego co moralne contra niemoralne, czy tylko “nalotu kulturowego” (co wypada, co nie wypada)? Bo jeśli chodzi o “nie wypada” (notorycznie mylone z “niemoralne”), to jeszcze niedawno babie nie wypadało samej wyjść na miasto a już (horrendum!) siąść samotnie w kawiarni! No szok i obraza boska!!! Tudzież moralności publicznej;).
Ergo: ganimy pijaństwo (ganc pomada wśród jakiej płci), czy gorszymy się faktem, że zalatana baba postanowiła zrobić sobie 10 minut zasłużonego relaksu??
A jak o piwie mowa, to chemicznie ono raczej facetom jest przeciwwskazane;), bo od nadmiaru piwa im ubywa (no, tego, potencji) – zawarty w (prawdziwym) piwie chmiel tak działa. Wyłącznie na facetów.
:)
W zasadzie masz rację, tylko, że większość osób tutaj piszących ma poglądy mniej lub bardziej konserwatywne i chciałoby jednak odróżniać kobiety od mężczyzn, również w sferze obyczajowej.
Mnie osobiście razi widok kobiety z kuflem piwa przy buzi.
Bo nie rozumiem: z jednej strony kobiety, także te młode starają się wyglądać jak najpiękniej i pachnąć, a z drugiej zapaskudzają się okropnym odorem piwska.
Gdzie tu logika?
Mnie się zdawało, że baby od chłopów odróżnia co innego:), nie same tylko kulturowe naleciałości;). Owszem, estetyka, chuch z pyska, temu podobne tez są ważne, ale raczej jako rozróżnienie facio-dżentelmen, baba-dama a nie różnic płci. Osobiscie znalam “konserwe”, ktory bogobojnie piał, ze portki dla bab sa be i ogolnie grzych. Mimo tego nosilam portki i mialam w …, no, gdzies tam jego gledzenie:). Wyjasniam, ze akurat byla luta zima a ja duzo pracowalam na powietrzu. Z tych powodow “bezboznie” nosilam portki a do nich dlugie buty:). Itolenie, ze to “kobiecie nie uchodzi” traktowalam jak folklor.
Piwa osobiscie nie lubie. Gorzkie, lepkie i capi kotem:).
A o alkoholu uwazam (ja osobiscie), ze baby w wieku rozrodczym nie powininy go pic w ogole, bez wzgledu na rodzaj (bo on jest dla plodu najbardziej toksyczny w I trymestrze ciazy, czyli akurat wtedy, gdy czesto baba sama jeszcze nie wie, ze jest w ciazy). – Znowu – sama biologia a nie kulturowe wydumki.
OHV – dzięki za wpis, bo byłabym zapomniała pigwówki zlać, a już dobra. Nie próbowałam (bo post), ale sądząc z koloru i konsystencji – miód i małmazyja! Sprawdzę w Święta.
Paniusiu, dla takich osób z dziecinnym gustem wymyślono cos takiego jak piwa belgijskie, które zawierają takie rózne dziwaczne smaczki, a to słodkie (Dubbel), a to egzotycznych owoców (mocno alkoholowe Triple i inne), którym zazwyczaj jakby brakowało chmielu a pije sie w kieliszkach na nożce.
tylko nie paniusiu