dwa
trzy
cztery
pięć
sześć
siedem
osiem
dziewięć
dziesięć
………………………………………………………..już dobrze………………………olewam
dwa
trzy
cztery
pięć
sześć
siedem
osiem
dziewięć
dziesięć
………………………………………………………..już dobrze………………………olewam
Copyright Legion Św. Ekspedyta. All Rights Reserved.
:)))))))
Popisuję się:)
Iza, sorki, ale musimy powyjaśniać, bo będzie gniło.
Lepiej wcześniej niż później.
Nie można wszystkiego traktować lekko, są też sprawy śmiertelnie poważne.
Chcesz o tym porozmawiać?;-)))
– NA – RE – SZCIE ! – wyskandował jak zwykł był to ostatnio robić qrfirst, łyskając opalizującym zadkiem z ryżandola.
Mimi Kólska z obrzydzeniem wypluwała z kształtnego pyszczka resztki po qrfirścich piórach.
Mme tymczasem spokojnie rozpatrywała kolejne mutacje rybiego seksu, nie zważając na okoliczności.
Tadzinek wymyślał kryptonimy, a Gloria z ulgą oddaliła się do wieży. Natomiast Januszek, widząc następną parę świeżych pończoszek na zmianę, pokazał niani wałła i wytarł nareszcie nos.
I co nam, q., zrobicie???!!! ;)
Dla osoby z zewnątrz, to wszystko co czyta wcale nie wydaje się śmiertelnie poważne. To sytuacja podobna do tej gdy ktoś jest przyjacielem rozwodzącego się małżeństwa,życzy im obojgu jak najlepiej, ale z konieczności wysłuchuje pretensji obydwu stron. Mam takie przeżycie za sobą. Dla rozstających się – wszystko jest rzeczywiście śmiertelnie poważne. Dla ich przyjaciela to koszmar senny, gdzie wszystko toczy się z jakąś fatalistyczną logiką.”Bo on, bo ona…” Jedyna rada, której może udzielić to żeby nie traktować śmiertelnie poważnie każdego słowa,żeby zapanować nad eskalacją żalów i pomówień, żeby liczyć do 10 zanim się coś chlapnie. Wy jesteście za młodzi, ale ja pamiętam sztukę “Dwoje na huśtawce” Gibsona wystawioną w Ateneum ze wspaniałymi rolami Elżbiety Kępińskiej i Zbigniewa Cybulskiego.(Polecam choć reżyserował ją Wajda.) Miałam wtedy 16 lat i postanowiłam sobie, że nigdy nie będę uczestniczyć w międzyludzkich grach. Odmawiam i kropka. I tego dotrzymałam. I już mi to nie grozi. Potem zapoznałam się z teoretyczną analizą tych gier przeprowadzoną przez Erica Berne’a w książce “W co grają ludzie”. (Polecam choć Berne zmienił nazwisko i jest Eskimosem, a może nawet Indianinem.)Takie ” rozrabianie” ludzi i spraw wywodzi się z przerostu miłości własnej, a szuka listka figowego w sprawach śmiertelnie poważnych.
Jedenaście, dwanaście, trzynaście, czternaście…….
piętnaście, szesnaście, siedemnaście;)))
“Takie ” rozrabianie” ludzi i spraw wywodzi się z przerostu miłości własnej, a szuka listka figowego w sprawach śmiertelnie poważnych.”
Należałby tę maksymę wyryć w marmurze. A wątek eskimoski też nie od rzeczy;)
2345, 2346, 2347, 2348 ….. – Gloria na wieży liczyła na zapas. Postanowiła, że obleci kilka następnych tygodni, a potem się zobaczy.
Na zajęciach z reżyserii robiliśmy kiedyś jakiś dramat Strindberga, nie pamiętam tytułu, może to były “Historie małżeńskie”. Zaczynało się od tego, że żona wyszła kupić flądry, potem wydarzyło się bardzo wiele ‘tet a tet’ pomiędzy mężem a boną, boną i córką, ojcem i przyjacielem, który przyjechał w gości, boną i przyjacielem, jakby lata przeleciały, sztuka kończy się przyjściem żony i podaniem fląder. Bardzo duszna atmosfera. Pamiętam tylko tyle, że scenografię zaprojektowałam z kotar i luster. Bohaterowie niby byli sam na sam, ale ciągle w lustrach przechodziły odbicia postaci w tle, jakby cała przestrzeń się ruszała, myśli i obrazy zachodziły na siebie (jak wiele możliwych obrazów prawd) ale relacje były tylko lustrzane, odbite. Pamiętam, że nie mogłam uchwycić sensu tego wszystkiego, poukładać, wyciągnąć morału, do czego przyzwyczaiła nas kultura chrześcijańska. Tylko zawiłe klimaty i losy wariantowe, takie myślenie,- a co by było gdyby….
I ”dwoje na huśtawce” to taki protestancki, niechrześcijański duch, w który uwikłała nas kultura, bardziej tych, którzy mieli z nią kontakt,- elity które ”interesowały się”, a mniej tych, którzy oglądali poczciwy stary Hollywood, odbijający jeszcze jakiś porządek.
Jesteśmy ugryzieni Heglem przez kulturę krajów protestanckich i nakładamy te kulturowe kalki na wszystko, stąd nie rozumiemy co jest ważne, wydaje się nam że już nic.
To co tutaj się dzieje nie da się włożyć w ten protestancki schemat.
Owszem, są strony w których gra miłość własna, ale są też strony, którym chodzi o wiele więcej, o zbawienie świata, choć to wielkie słowo. To walka duchów, jak ta prawieczna, ona toczy się teraz wszędzie, od warzywniaka po Kościół.
Prawda to nie listek figowy, choć kultura protestancka chce ją zbanalizować, bo Rewolucja powiedziała, że prawdy nie ma. Nie ma się więc o co bić, a jednak Rewolucja pełznie, bije się i zbiera ofiary.
O co ona walczy i z kim? To nie tylko walka o mamonę, która jest jedną z przynęt, prócz seksu np. Chodzi o wiele więcej.
“Prawda to nie listek figowy, choć kultura protestancka chce ją zbanalizować, bo Rewolucja powiedziała, że prawdy nie ma.”
Przypuszczam, że augustianin Martin Luter, który powszechnie za ojca protestantyzmu jest uważany, nie podpisałby się pod autorstwem korzeni kultury protestanckiej, która chce banalizować prawdę.
Na pewno nie o to mu chodziło.
Taaaak…
Przerost miłości własnej zazwyczaj skutkuje brzydkimi naroślami…
Ciekaw jestem, kto z nas ma większe brodawki i takie tam.