Niezależnie od tego czy to rozumiesz czy nie, Bóg żyje w Tobie i proponuje Ci zrozumienie i światło, których nie da się porównać z czymkolwiek, co znalazłeś w książkach lub usłyszałeś w kazaniach.
Dlaczego Mertona uważam za jednego z najwybitniejszych duchowych mistrzów XX wieku? Dlaczego gdy czytam jego teksty, tak cholernie (przepraszam za wyrażenie) zazdroszczę mu pisarskiej zdolności? Dlaczego wciąż mam ciary na plecach? Dlaczego Bóg opisywany przez Mertona jest Kimś tak pasjonującym, że chciałoby się rzucić wszystko i zamieszkać na pustelni? Dlaczego w latach 60-tych ludzie masowo chorowali na “mertonkę” a klasztor trapistów w Getsemani stał się gwarnym ulem? I dlaczego ten człowiek nie przestaje mnie zachwycać?
Choćby dlatego.
Orędzie kontemplatyków do świata
(…)
Prawdą jest, jak mówi muzułmańskie przysłowie, że „kura nie znosi jaj na targu”. Prawdą jest, że kiedy przyszedłem do tego klasztoru, w którym jestem, przyszedłem w akcie buntu przeciwko bezsensownemu zamętowi życia, w którym było tyle działania, tyle ruchu, tyle bezużytecznego mówienia, tyle powierzchownej i niepotrzebnej stymulacji, że nie wiedziałem, kim byłem.
(…)
Kiedy na początku zostałem mnichem byłem pewny „odpowiedzi”. Kiedy jednak dorastałem w życiu monastycznym i postępowałem dalej w samotności, stałem się świadom tego, że zacząłem dopiero szukać pytań. A jakie są te pytania? Czy człowiek potrafi nadać sens swemu istnieniu? Czy człowiek potrafi uczciwie nadać swojemu życiu znaczenie?
(…)
Jeśli moje słowo cokolwiek dla Ciebie znaczy, mogę Ci powiedzieć, że doświadczyłem Krzyża, który oznacza miłosierdzie, a nie okrucieństwo, prawdę, a nie oszustwo: tego, że prawda i miłość Jezusa są rzeczywiście prawdziwą dobrą nowiną, lecz w naszych czasach dochodzi ona do głosu w dziwnych miejscach. I być może dochodzi do głosu bardziej w Tobie niż we mnie; może Chrystus jest bliżej Ciebie, niż jest On bliżej mnie; mówię to bez wstydu lub poczucia winy, ponieważ nauczyłem się radować z tego powodu, że Jezus jest w świecie w ludziach, którzy Go nie znają, że działa w nich, kiedy uważają, że są daleko od Niego.
Jest moją radością, że mogę Ci powiedzieć, byś miał nadzieję, chociaż możesz myśleć, że spośród wszystkich ludzi, dla Ciebie nadzieja jest niemożliwa. Miej nadzieję nie dlatego, że sądzisz, iż możesz być dobry, lecz dlatego, że Bóg kocha nas niezależnie od naszych zasług i cokolwiek dobrego w nas, pochodzi z Jego miłości, nie z naszego własnego działania.
Miej nadzieję, ponieważ Jezus jest z biednymi i wyrzutkami i być może pogardzanymi, nawet przez tych, którzy powinni ich szukać i troszczyć się o nich z największą miłością, ponieważ działają w imię Boga.
(…)
Orędzie nadziei, które proponuje Tobie, bracie, kontemplatyk, nie mówi, że musisz się przebić przez dżunglę języka i problemy otaczające dzisiaj Boga, lecz że niezależnie od tego, czy to rozumiesz, czy nie, Bóg kocha Cię, jest obecny w Tobie, żyje w Tobie, zamieszkuje w Tobie, woła Cię, zbawia Cię i proponuje Ci zrozumienie i światło, których nie da się porównać z czymkolwiek, co znalazłeś w książkach lub usłyszałeś w kazaniach.
Thomas Merton, “Życie w listach”
http://kpalys.blogspot.com/2012/03/oredzie-kontemplatykow-do-swiata.html
ciekawe…
znalazłem tam również prosty a cenny wpis “o ludziach wolnych w Bogu’ (inny to temat w blogu), z bardzo interesującym cytatem:
Nie przykładaj serca do tego, co ci serca nie nasyci.