Do pierwszej klasy szkoły podstawowej biegałam na skróty przez las. No i któregoś razu z daleka zobaczyłam, że coś się w tym lesie dzieje. Dwóch milicjantów odcinało z drzewa wisielca. Kilku smarkaczy już obserwowało zdarzenie, więc też dołączyłam. Kiedy złożyli ciężar na trawie, pogonili nas ostrymi słowy, ale cośmy zobaczyli, to nasze. Następnego dnia drzewo zostało ścięte.
Jak wiadomo, takie drzewo przyciąga następnych samobójców.
Co powoduje człowiekiem, że pędzi zobaczyć rzeczy potworne? Że są to dla niego rzeczy ekscytujące? Że jednej myśli nie poświęci czyjejś tragedii i męce?
Usiłuję sobie skojarzyć, od jakiego momentu, jeżeli tylko mogłam, starałam się uniknąć oglądania rzeczy potwornych.
Chyba kilka lat później.
W naszej rodzinie zdarzyła się tragedia.
Już wiedziałam, co to znaczy przeżyć śmierć od strony rodziny.
I odtąd chęć do oglądania potworności minęła mi raz na zawsze.
Powieść gotycka w XVIII i XIX wieku miała wielkie wzięcie, a w XX wieku pod strzechy weszły kryminały, thrillery i różne zboczone, sadystyczne dziełka. Nie jestem w stanie pojąć ich popularności, ale fakt jest faktem.
Wiem również, że gdyby na nowo wprowadzono publiczne egzekucje, gromadziłyby tłumy, jak za dawnych czasów.
Bez związku z tematem: być może zresztą, to jedyne, co mogłoby sprawić, że nasze stadiony stałyby się opłacalne.
Syndrom widza zawiera się w dolegliwości, która nazywa się voyeurism.W dosłownym znaczeniu to czerpanie emocji z podglądania aktu płciowego. W szerszym rozumieniu to zastępowanie aktywności w jakiejś dziedzinie przeżywaniem relacji dotyczącej aktywności innych. Siedzisz sobie w fotelu i przy ciepłej herbatce czytasz o alpinistach, którzy na maleńkiej skalnej półeczce biwakują w czasie burzy śnieżnej. Twoje poczucie komfortu i bezpieczeństwa rośnie.Rozkoszujesz się pięknym widokiem bez rozpraszającej roli zimna i niewygody.Mam za sobą zimowe biwaki w ścianie i słowo daję, że w ich trakcie myślałam tylko o tym, że ostatni raz jestem w górach. Romantyzm takiej przygody docenia się na ogół po zejściu na dół , we wspomnieniach.
Podobnie podglądacz śmiertelnego wypadku funduje sobie(niekoniecznie świadomie), satysfakcję z uniknięcia zagrożenia bez tego zagrożenia.
Ciekawość pierwszy stopień do piekła- św. Bernard z Clairweaux.
Zadna nauka nie jest w stanie trafniej i krócej ująć rzeczy niż teologia. Wystarczy uwierzyć teologii, zamiast zrywać jabłko, by wiedzieć czy Bóg nas nie oszukał.
Zauważ, że te emocje “publicznych egzekucji” /biorę w cudzysłów, bo generalizuję/ w jakimś stopniu realizują media, a szczególnie internet. Włączając swoja pocztę – portal o2 – z obrzydzeniem unikam większości newsów i fotek tam zamieszczanych. Więc mam chyba odwrotnie ? :)
Ale… uwielbiam thrillery szpiegowskie – no, jakieś pogięcia trzeba mieć ;)
Kilka lat temu szwendałam się na Wiktorze /olbrzym/ po Hipodromie i w tym czasie moja stajnia miała jazdę na maneżu. Usłyszałam i zobaczyłam karetkę pogotowia, pędzącą wzdłuż ogrodzenia. Popędziłam więc galopem w stronę naszego maneżu, bo sądziłam, że był wypadek i chciałam pomóc /dzieciaki jeździły/. Karetka nagle się zatrzymała koło kępy drzew, a ja z trudem osadziłam tam rozpędzonego Wiktora. Po czym natychmiast, ale w niezłym szoku zawróciłam. Wisielec. Po powrocie do domu musiałam pobrać koniaki. Przez chyba tydzień nie byłam w stanie wyjechać na tor, a przez następny – prosiłam, żeby ktoś mi towarzyszył, choć ceniłam samotne włóczęgi na koniu. Więc jednak mam odwrotnie, niż większość. Nigdy nie byłam “gapiem”. W necie – też nie jestem.
Unikam drastyczności oglądanej tylko z niezdrowej ciekawości.
Niestety, pracę mam jaką mam i dostarcza mi ona dostatecznych utrapień. Wątpię, czy ktoś z was widział tyle obciętych palców. A uspakajanie konającego, choć w pełni świadomego kolegi, który zaplątany w cumy, został gwałtownie przeciągnięty przez kluzę, wystarczy emocjonalnie na całe życie.
Ostatnia katastrofa trzy lata temu zakończyła się w końcu PTSD (nie rozwijam, ale to to samo co mają żołnierze po bombardowaniu schronu). Do dzisiaj, jak widzicie, śpię tylko 4 – 5 godzin.
I teraz jeszcze wojeryzm??? Unikam jak ognia. A te wszystkie durnoty, gdzie ludzie świadomie igrają z życiem, a widzowie się patrzą, to szczyty idiotyzmu.
Pracuj ciężko, a będziesz miał dosyć dramatu.
izabela brodacka falzmann
Posted Luty 20, 2013 at 11:03 PM
Masz rację, jest to klasyczne podglądactwo. Przypominają mi sie wypowiedzi mnóstwa osób, które “kochają” sport, co oznacza, że spędzają większość czasu przed telewizorem nastawionym na program sportowy.
Ale chyba musi być w tym i element utożsamienia z jakimś ulubionym sportowcem – bo inaczej, skąd w nich ta satysfakcja?
circ
Posted Luty 20, 2013 at 11:16 PM
Dlatego dałam ten przykład z dzieciństwa. Ciekawość jest w człowieka wbudowana. Dopiero potem zaczyna się jej bać.
KOSSOBOR
Posted Luty 21, 2013 at 3:18 AM
Ja też wyzbyłam się tego syndromu już w dzieciństwie. Ale większośc ludzi nie. I tego nie pojmuję. A już szczególnie sytuacji, że ktoś może utożsamiać się z tym erzacem, jaki mu podtykają w tv.
jazgdyni
Posted Luty 21, 2013 at 4:50 AM
Współczuję; takich rzeczy sie nie wyprze z pamięci. Wiem, bo mój śp.Tata, który wojnę przeżył na morzu jako starszy mechanik (czyli bez szans z razie torpedy)(najpierw w konwojach przez Atlantyk, a potem do końca wojny na s/sHel na Islandię) n i e opowiadal o tym, co przeżył, ale czasem się mu to śniło. I wtedy trzeba go było jak najszybciej budzić. Był aż szary.
sigma
Posted Luty 21, 2013 at 10:00 AM
No właśnie. Niektórym życie nie poskąpiło naturalnego dramatyzmu. I to jeszcze w takim paskudnym stopniu, że człowiek nie był w stanie wytworzyć w sobie mechanizmów obronnych, stępić wrażliwość.
Jedna nagła śmierć widziana własnymi oczami, znaczy więcej niż doniesienie o masakrze miliona Tutsich.
Ojciec twój w tej czarnej maszynowni przeżył tyle ile niezbyt dobry katolik w przedsionku piekła.
Moj tata z kolei, który się opiekował w Orłowie tymi kapitanami i czifami na emeryturze opowiadał, że są oni tak wykończeni, głównie psychicznie, że po zakończeniu pracy żyją tylko średnio 3 lata.
Około 12 lat temu czekałem na tramwaj, uwagę moją zwrócił tłum ludzi tłoczący się naokoło osoby, starszego człowieka leżącego na ziemi, ludzie ci tłoczyli się, z małymi dziećmi i pokazywali im leżącego na ziemi z odciętą przez tramwaj nogą, ojcowie podsadzali dzieci by mogły to zobaczyć, był to dla mnie obrzydliwy spektakl. Zero współczucia, zero pomocy, tylko gapienie się jak w telewizor… Pozdrawiam
jazgdyni
Posted Luty 21, 2013 at 10:16 AM
Moi malutcy braciszkowie przyrodni i ich mama – czyli pierwsza rodzina mojego taty – zginęli podczas wypędzenia z Gdyni.
Po wojnie ojciec wrócił w 1949 i założył stocznię remontową w Szczecinie (jako spółdzielnię, żeby było zgodne z ówczesnym prawem).Oczywiście, jak tylko stocznia zaczęła prosperować, została znacjonalizowana.UB proponowało ojcu, że jeżeli wstąpi do partii, może dostać funkcję dyrektora tejże. Ojciec się nie zgodził. Zagrożono mu wtedy, że jeśli wystąpi do sądu, jego ciężarna żona (moja mama) zostanie znaleziona w kanale.
Czasami się zastanawiam, jak to jest być niezłomnym. Bo on był.
lju
Posted Luty 21, 2013 at 10:20 AM
Wszelkie egzekucje gromadziły zawsze dzikie tłumy. Podobno nawet sprzedawano bilety na miejsca z najlepszym widokiem.
@ sigma
Zgadza się. Do dzisiaj informacje “krwawe”, lepiej się sprzedają niż jakiekolwiek inne.
Pozdrawiam
Pozdrawiam wzajemnie:)
Chodź, lepiej pobaw sie z nami na jajach bzdyklaczy – w koncu ile można gryźć sie nieprzesuwną rzeczywistością?
Teoria wysp prof.Raszewskiego obowiązuje!