Jestem chyba wyjatkiem wśród braci marynarskiej – kocham ryby. To znaczy konkretnie – kocham jeść ryby. Może jeszcze nie w takim stopniu, jak koledzy Norwegowie, czy Filipińczycy, jednakże, jako Polak, w stopniu naprawdę wysokim. No i dobrze wiecie, że jestem niebylejakim smakoszem.
No, więc co jest królem w kuchni? Łosoś? Tylko, jako uduszony w całości pod pierzynka z porów. A to za mało, by królować. Najdroższa ryba na polskim rynku, za to nietykalna w Norwegii, czyli węgorz? To jest rarytas. Zarówno w galaretce jak i ten najwspanialszy – dwukilowa uwędzona tradycyjnie sztuka. Ale, za jaką cenę?! Dorsz też już się zrobił drogi i jest go coraz mniej. Ostatnio w polskich restauracjach króluje importowana sola. To rzeczywiście świetna ryba, brytyjski delikates. A u nas przez dobrych kucharzy podawana na szpinaku z delikatnym beszamelem. Jednakże to obcokrajowiec, podobnie jak tuńczyk, miecznik, czy halibut.
Jeziora nasze też roją się od smakołyków. Szczególnie obecnie, gdy np. Kaszubi, czy Mazurzy prowadzą świadomą politykę szlachetnego zarybiania. Sieja, sielawa, lin czy sandacz; nawet ponownie sprowadzony z powodzeniem jesiotr, to przysmaki, jakich próżno szukać na świecie. Nawet okonie są cudowne, jeżeli odpowiednio duże i odfiletowane.
Nie wymieniłem nawet jednej piątej cudownych darów naszych jezior i rzek. A i tak na stołach króluje hodowlany pstrąg.
Ale nie o tym chcę tu teraz pisać. To ma być o królu ryb z tysiącletnią tradycją. To z jego powodu powstawały i upadały miasta, a królowie wydawali przywileje.
Mowa oczywiście, jak się już pewnie domyśliliście o śledziu. Tak, tak, rybka raczej niepozorna, ale za to jaka i co z niej można zrobić.
Nie byłem z wami w kraju w środę popielcową. Chyba w większości tradycyjnie polskich rodzin podawany był postny śledzik (u mnie zazwyczaj w śmietanie) z kartofelkami w mundurkach okraszonymi masełkiem. Dopiero co minęło Boże Narodzenie, gdzie śledź ma swoje stałe miejsce i to przyrządzony aż na trzy sposoby. Niestety, na wigilijnym stole musi ustąpić pierwszeństwa karpiowi.
Do napisania o ulubionej rybie zachęcił mnie zgrabny artykuł Anny Monickiej w „W sieci”. Właściwie to mnie wyprzedziła, bo temat o śledziu miałem juz zapisany w kajeciku od dawna. A teraz się borykam, żeby tą obszerną wiedzę zmieścić tutaj w paru słowach.
Przekonany jestem, że właśnie śledź i sól odegrały historycznie największą role w kształtowaniu Europy. Przekonany jestem, że gdy w 1103 r. Bolesław Krzywousty oblegał Kołobrzeg, to czynił to właśnie w sprawie dostępu do świeżych i solonych śledzi. Później w Rzeczpospolitej handel śledziem był pilnie strzeżonym przywilejem. Otrzymywały go głównie miasta. Miały ten przywilej Oświęcim, Kraków Sandomierz, Toruń i Poznań. Niewiele.
A w Europie śledź zbudował potęgę Hanzy. Ta handlowa republika miast była potęgą i praktycznie zmonopolizowała cały handel śledziem.
No dobrze, co takiego było w tym śledziu, że został takim pożądanym towarem. Raz to jego masowość i występowanie we wielkich ławicach. A po drugie, wynaleziony i opracowany przez Holendrów sposób jego konserwowania i długotrwałego przechowywania. Lecz zanim już do tego doszło, to śledź już w XIII wieku podbił Europę.
Dla naukowców z HMAP (History of Marine Animal Population) historyczny rozwój Europy był pod tak silnym wpływem połowów śledzia, ze śmiało można powiedzieć, iż to rybołówstwo było najważniejszym w historii świata. Co ważne, to śledź bałtycki właśnie zwany „morskim srebrem” spowodował, że Bałtyk stał się handlowym centrum i skrzyżowaniem łączącym Wschodnią i Zachodnią Europę. Stolicą została Lubeka. Producentami i twórcami solonego śledzia byli Skandynawowie, nasi Pomorzanie, a później Kaszubi.
Jak wspomniałem, w XIV wieku Holendrzy udoskonalili metodę jego konserwowania i przechowywania. Właśnie wtedy powstało stwierdzenie, które stało sie przysłowiem – „ryba psuje sie od głowy”. A konkretnie od skrzeli i planktonu, pokarmu śledzi, który na tychże skrzelach się gromadzi i psuje. Więc zaraz po wyjęciu z wody śledzia pozbawia się skrzeli, serca, wątroby. Zostawia sie gonady, śledzionę i wyrostki pyloryczne ważne do dojrzewania zasolonych śledzi. Enzymy, które tam są nadają rybom właściwy smak.
Dodatkowym wynalazkiem Holendrów było zaprzestanie przesypywania śledzi miałką solą, tylko zanurzanie ich w solance.
No więc śledzie do beczułek z solanką, niech sobie parę tygodni postoją, a potem mniam.
Malutka dygresja. Uważam, ze to właśnie z powodu śledzi powstali Kaszubi. Jest jeszcze dużo niewyjaśnionych sporów, co do tego słowiańskiego plemienia. Jednakże nazwa ta ukazuje się oficjalnie w XIII wieku. Wówczas to, właśnie w pogoni za śledziem, na obszarach Kaszub zaczęli się również, obok rdzennej ludności, osiedlać Holendrzy i Niemcy.
Powstała mieszanina narodowa ukształtowała Kaszubów z ich specyficznym językiem, alfabetem i tradycjami. Wszystko to przez śledzia.
Niepisanym królestwem śledzia, a w szczególności tego najszlachetniejszego – matjasa, jest Holandia. Czester nieporozumienie – matjas nie jest odmianą śledzia, to młody, tłusty śledź, który jeszcze nigdy nie był na tarle.
To właśnie holenderskie grune matje herring są dla smakoszy wzorcem śledzia. Złowione między połową maja a końcem czerwca, tradycyjnie zasolone, mają starczyć na cały rok. Zaznaczę tylko, że „grune” nie oznacza koloru, tylko „świeży”. Jak zielone jabłka.
Tak więc wzorzec najlepszego śledzia, czyli grune matjes herring, to świeżutki, młody śledź, który jeszcze nigdy nie odbył tarła.
Nasz śledź, którego znamy, jest rybą wybitnie atlantycką, ławicami zamieszkującą również Bałtyk i Morze Północne. Jego odmiana z atlantyckich wybrzeży USA i Kanady to aloza, nieco złocista i też wspaniała.
Ale, ale, wiecie gdzie obecnie odbywają się największe połowy śledzia?
Na Pacyfiku, u wybrzeży Stanów i Kanady, śledź pacyficzny jest bliskim kuzynem naszego i ma te same obyczaje.
Połowy śledzia tam to wielkie zorganizowane akcje. Samoloty rozpoznawcze poszukują ławic śledzia. Następnie helikoptery kontrolują ich przemieszczanie. I na dane hasło wyrusza na połów wielka flotylla kutrów rybackich.
Wiecie po co oni tego biednego śledzia tak łowią, ze w 1983 omalże go całkowicie nie przetrzebili?
Dla ikry!!! W szczególności w Japonii, lecz też w innych krajach azjatyckich śledziowa ikra jest niebywałym przysmakiem.
W Japonii to Kazunoko (数の子/鯑) – ikra śledzia, droższa od wszystkich kawiorów. Więc nie dziwota, że kanadyjscy i amerykańscy rybacy raz do roku dostają hipsa i masowo odławiają śledzia. Mięsa niestety, barbarzyńcy nie cenią i używają, jako przynętę na łososia. Jaki to gastronomicznie prymitywny naród niech świadczy fakt, że gdy byłem w Sitce na Alasce i złowiliśmy pięknego łososia, to te głupki już chciały wyrzucić prawie dwa kilogramy kawioru, cymes,kulki jak wiśnie, bo oni uznają tylko steki z tego łososia.
Wiadomo, najlepszy śledź prosto z beczki. Tylko go znajdź dzisiaj. Regularnie przeczesuję gdyńską halę rybną, by natrafić na śledzia z beczki.
Jednakże, dla leniuszków i tych, co nie lubią się babrać, proponuję zafoliowane filety śledziowe a’la matjas znanej firmy L. Po wyjęciu, możemy w zależności go opłukać (ja lubie słone, więc tego nie robię), a nastepnie pokroic na dzwonka i przesypać drobno pokrojoną cebulką (Skandynawowie uznają tylko czerwoną) i jak kto lubi, tak samo pokrojoną szarą renetą, zalać dobrą oliwą i wstawić na dzień do lodówki.
Podobnie przyprawiony, tylko z dużą ilością pieprzu i zalany śmietana, jest fantastycznym daniem z ziemniakami w mundurkach. Do tego mamy tysiące różnorodnych marynat, z rolmopsem na czele. Nie przepadam za skandynawskimi produktami, bo sa dla mnie za słodkie i za korzenne.
Za czasów komuny śledzik był konkurencją dla „meduzy”, jako przekąska do „lornety”. Znawcy pamiętają co to.
I pomyśleć, ze Edelman wspominał jak jego matka podmalowywała śledziom skrzela na targu na Nalewkach, żeby je sprzedać, kiedy już były nadpsute.Ta królewska ryba była jedzeniem biednych. Tym bardziej jest królewska. Ostatecznie żabie udka i ślimaki weszły na stoły też z biedy. Pozdrawiam serdecznie.
No i narobił mi Szanowny Autor apetytu na rybki- bo ja też jestem amatorem rybek spożywanych pod wszelką możliwą postacią i oczywiście wędkarskich wypraw w głuszę z dala od ludzi, aby podziwiać pod pretekstem tym cuda natury- więc dziś na śniadanie tradycyjnie spożyję rybkę, i to w podwójnej tym razem, ilości.
Takiego narobił mi Autor apetytu:))))
Pozdrawiam i Smacznej Rybki Życzę:)
izabela brodacka falzmann
Posted Luty 20, 2013 at 10:02 AM
To 20 lecie biedy po IWŚ. Takie głupoty powstawały, jak “Jedzcie dorsze – g.. gorsze”
AdNovum
Posted Luty 20, 2013 at 10:09 AM
Szanowny kolega jest lepszy ode mnie.
Jakoś nie moge się przekonac do śniadania z rybką.
Ale później – jak najbardziej.
Pozdrawiam serdecznie
Śledzik jest dobry na błękitno.
Więc Blue velvet:
jazgdyni 10:16 AM
A u mnie obowiązkowo rybka z rana, no i ewentualnie na obiad, a później przechodzi mi te nieposkromione rybne łakomstwo:)
Pozdrawiam.
Na klasycznym śniadaniowym stole szwedzkim, jest obszerny kąt, ze śledzikami na sto sposobów.
Ja to śniadanie to jem raczej z musu. Rozkręcam się w ciągu dnia.
Gotowego śledzika nie wolno wtrawiać do lodówki ! Niektóre lodówki są niebywale żarłoczne, i już po paru godzinach w miseczne pozostaje jedno smętne dzwonko i ciut cebulki.
Panie Marynarzu!
Taka orgia kulinarna? W post? No wie Pan.
P.S.
Piękny, smakowity konspekcik.
P.P.S.
Karp. Tylko. Taki co Mamusia robiła z tych karpi co to jeszcze w wannie dni parę pływały. Te były najznakomitsze. Warunek – wanna stalowa emaliowana! Te dzisiejsze plastiki się nie nadają, rybka akrylem przechodzi.
Czy to prawda, że tylko dla nas karp jest jadalny. Że reszta ludzkości uważa te stworzenia za pływające śmieci, które jedzą inne śmieci. No może i prawda.
No ale jak się u nas karpiki taplają w stawach z bieżącą źródlaną wodą, po sąsiedzku z pstrągami? No grzech nie zajadać takiej dobroci. Gupie są te zagraniczne ludzie…
@karoljozef
A takie też byś zjadł?
(ceny np. tu http://www.karpiekoi.eu/Sklep-on-line-japonskie-karpie-koi–nishikigoi-)
Kuchnia odgrywa wielką rolę w kulturze i historii światowej.
Losy ludzkie również są uzależnione od sztuki kulinarnej.
Np. generał Cambronne i grenadierzy Gwardii Cesarskiej wcale nie musieli zginąć po bitwie pod Waterloo, gdyby reprezentowali naród o mniej wysublimowanym guście kulinarnym.
Na proponowaną przez Wellingtona kapitulację Cambronne po prostu musiał odpowiedzieć “grubym” słowem, gdy wyobraził sobie że w niewoli u Anglików będą ich zapewne karmić jakimś odrażającym puddingiem na zimno, lub wyjątkową ohydą jaką jest brytyjski “piefish” (ryba w cieście, BLURP !)
Tu ta sytuacja pod wdzięcznym tytułem :”FUKING ENGLANDS” (sic !) :
karoljozef
Posted Luty 20, 2013 at 3:35 PM
Ależ nie drogi KJ
Karp jest przysmakiem dalekiego wschodu. Karp po cesarsku to ozdoba chińskiego stołu. Tak samo węgorzyki (młode) są bardzo wysoko tam cenione.
cyborg
Posted Luty 20, 2013 at 10:36 AM
Ja też mam taką lodówkę. Do środka trzeba w pojemnikach z zamkiem szyfrowym.
No ale ci cesorze ich chyba nie kiszą w przypałacowych fosach?! Bo wtedy faktycznie to jest muł nie ryba.
P.S
Dziękuję za informację! Widać, żeś Pan człek światowy.
5 gwiazdek!
a nawet 6… :P
ale Pan skąpy, ja daję 10:
* * * * * * * * * *
przepraszam, że dopiero teraz!
“Uważam, ze to właśnie z powodu śledzi powstali Kaszubi.”
__________________________
To zdanie jest poniżej wszelkiej krytyki.
Proponuję taki link, by w przyszłosci uniknąć takich baboli:
http://eng.molgen.org/viewtopic.php?f=183&t=627
Joj. Ikra ze śledzia? A ja tyle tego onegdaj wyrzucałam. Nigdy więcej tego bym nie zrobiła, gdyby nie to, że śledzi z ikrą, albo mleczem prawie nie ma.. Mlecz dodaję do marynaty.
Ciekawe jak oni te ikrę jedzą? Jak kawior?
//Nawet okonie są cudowne, jeżeli odpowiednio duże i odfiletowane.//
Najlepsze na świecie są małe okonki obtoczone w solonej mące, smażone na złoto i zjadane w całości, ale trzeba się nałowić godzinami.
A śledzia robię też z czosnkiem i śmietaną, bez cebuli, dzieci przepadają.
OHV
Posted Luty 20, 2013 at 11:33 PM
“„Uważam, ze to właśnie z powodu śledzi powstali Kaszubi.”
__________________________
To zdanie jest poniżej wszelkiej krytyki.”
Ze skruchą przyznaję się do błędu.
Zdanie powinno brzmieć – Uważam, że to właśnie z powodu śledzi powstali wspólcześni Kaszubi.
Dziękuję za link. Jako wrosły Kaszub, jestem dumny z naszej prastarej słowiańszczyzny i badań nad hopla grupami. To na Pomorzu bardzo ważne.
Jednakże w XII – XIV wieku rozpoczął się na nasze tereny napływ osadników z Holandii i Dolnej Saksonii. Etnografowie zwracają uwagę na wyjątkowe nazwy siedzib ludzkich, wystepujących tylko na tym obszarze – Puck, Tczew, Strzepcz, Tępcz itd. Daje się zauważyć wyraźny wpływ nowych osadników na kształtujacą się kulturę rdzennych Słowian. Czy przeprowadzono współczesne badania puli genetycznej Kaszubów? Nie wiem. Jednakże będąc blisko Etnografów i badaczy tych terenów (Franciszek Fenikowski), jak i też blisko przedstawicieli dwóch odmiennych grup etnicznych – Necli z Władysławowa (rybaków morskich) i Necli z Garczyna (garncarzy) do takich osobistych, niczym nie powiązanych z oficjalną nauką wniosków doszedłem.
Jeżeli miły kolega moze przedstawić kontrargumenty, będę zachwycony.
Do tego czasu bedę głosił swoje teorie.
Ps. Mało zbadane są skutki osadnictwa Wikingów na Pomorzu. Rola Truso pod Elblągiem (Elbig) jest niedookreślona, a uważam, że bardzo ważna.
MNIAM mniam. są jeszcze węgorze
@OHV
Swoją drogą patrząc na badania geogenetyki myslę, że tu też mamy do czynienia z ”końcem świata”, bo migracji na taką skalę jak w XX wieku nie było wcześniej i wcale się nie skończyło, wręcz przeciwnie.
To samo z paleoetymologią.
”Czarny scenariusz przewiduje, że do końca XXI wieku przetrwa zaledwie jedna dziesiąta z obecnie używanych 6,5 tys. języków. Optymiści szacują, że pod koniec obecnego stulecia będzie w użyciu jeszcze połowa z nich. Prognozy te przytoczył w zeszłym roku sekretarz generalny UNESCO Koichiro Matsuura, otwierając Międzynarodowy Rok Języków 2008 r.”
http://fakty.interia.pl/swiat/news/trwa-wielkie-wymieranie-jezykow,1262803,4
Przepraszam za offtop.
night-rat
Posted Luty 21, 2013 at 3:47 AM
MNIAM mniam. są jeszcze węgorze
________________________
Miłość do węgorzy jeszcze większą mają niestety Niemcy i Duńczycy. To oni wywindowali ceny tego rarytasu u nas.
Ponad 40 lat temu, u znajomego rybaka w Orłowie, na swoje wesele zakupiłem tuzin prywatnie uwędzonych, przepięknych sztuk.
To były czasy…
Teraz, jak raz do roku kupię kawałek, to wielkie święto. To samo z ikrą łososia, za którą przepadam jeszcze bardziej. Na hali rybnej, dla swoich, teraz właśnie, można kupić malutki słoiczek za 50 złotych.
Kiedyś sam sprawiałem tą ikrę i robiłem czerwony kawior.
circ
Posted Luty 21, 2013 at 3:56 AM
Masz rację. Takiej migracji jeszcze nie było w historii świata. Bardzo obawiam sie kompletnej homogenizacji Europy.
Bo tak:
– Turcy w Niemczech
– Chorwaci i Serbowie w Szwecji
– Pakistańczycy w Norwegii
– Maghreb we Francji
– Pakistan, Indie i Afryka w Anglii
Część się asymiluje, a część tworzy getta.
Jedyny kraj, gdzie emigrant, mimo wysokiej stopy, nie ma szans to Finlandia. I nikt się tam ksenofobią nie martwi.
Pozdrawiam