Awantura, którą ostatnio rozpętali nasi rodzimi lewacy wokół tzw. związków partnerskich, po raz kolejny pokazała, jak ważny jest ład semantyczny.
Bez względu na to, czy opisujemy realną rzeczywistość łącząc fakty i dowody badawcze w logiczne związki przyczynowo-skutkowe, czy też za pomocą opinii, często stereotypowych, zawsze w tym opisie posługujemy się pojęciami odnoszącymi się do zjawisk i przedmiotów obecnych w obiektywnej rzeczywistości. Dzięki temu, ludzie pochodzący z zupełnie różnych kręgów kulturowych i posługujący się zupełnie różnymi językami, są w stanie się ze sobą porozumieć, bo odwołują się do tego samego systemu pojęć. Dlatego, jeśli nawet stosujemy prawidłowe procedury poznawcze, ale używamy przy tym fałszywych pojęć , w naszej świadomości powstaje całkowicie fałszywy obraz rzeczywistości, a dostosowane do niego działania mają sprzeczne z naszymi oczekiwaniami, katastrofalne konsekwencje, bo stają w sprzeczności z rządzącymi realną rzeczywistością, obiektywnymi prawami. By nie być gołosłownym przypomnę, że trudno znaleźć kogoś mniej tolerancyjnego od ludzi propagujących fałszywie pojmowaną tolerancję, fałszywe pojmowanie rodziny prowadzi do degradacji rodziny, w imię fałszywie pojmowanej wolności stworzono cały system pracy niewolniczej (nie tylko Gułag i nie tylko w Rosji), zaś fałszywe pojmowanie praw człowieka skutkowało i skutkuje nadal deptaniem przyrodzonych, fundamentalnych praw człowieka, takich jak prawo do godności i życia (ludobójstwo na skalę niespotykaną w dziejach ludzkości).
Mechanizm fałszerstw semantycznych jest zawsze ten sam: powołując się na jakąś drugorzędną cechę lub właściwość jakiegoś zjawiska, albo przedmiotu, nadje się mu nazwę innego zjawiska lub przedmiotu, który posiada podobne drugorzędne cechy, a następnie przypisuje mu się w pierwszorzędne właściwości tego drugiego, określające jego istotę. Dokładnie tak samo jest z fałszowaniem pojęcia „rodzina” przez lewaków. Powołując się na drugorzędną cechę, jaką jest współżycie dwóch kochających się osób (na razie dwóch i na razie osób rozumianych jako ludzie), nazywają związki homoseksualne rodziną i domagają się dla nich praw właściwych rodzinie, chociaż już z sama etymologia słowa „rodzina” wskazuje na to, że jej istotą jest rodzenie, której to właściwości związki homoseksualne przecież nie posiadają.
Można zrozumieć postawę lewaków, bo chcąc zachować wierność swemu sprzecznemu wewnętrznie światopoglądowi i choćby pozory spójności wywiedzionych z niego ideologii, muszą sięgać po sofizmaty (zauważyliście, jak biegłymi sofistami są ich liderzy?) i fałszerstwa semantyczne. Można to zrozumieć, ale żaden rozsądny człowiek nie powinien tego absurdu akceptować, kierując się fałszywie pojmowaną tolerancją. Czy ktoś sobie przypomina jakiś lewacki koncept ideologiczny, który nie miałby katastrofalnych konsekwencji? Nie ma i będzie takiego, choćby dlatego, że u ich podstaw zawsze leżą zafałszowane pojęcia Boga, człowieka, dobra, zła, nauki i prawdy.
Jednak nie tylko lewacy dopuszczają się fałszerstw semantycznych. Istnieją przynajmniej dwa pojęcia, których zafałszowany sens znaczeniowy jest bardzo rozpowszechniony, także w środowiskach prawicowych. Pierwszym z tych przypadków jest nazywanie ekologami lewackich aktywistów, propagujących ideologię zrównania praw zwierząt, a nawet roślin z prawami ludzi, chociaż ekologia to nauka. W ten sposób nawet prawicowi publicyści mimowolnie i bezwiednie uwiarygodniają te lewackie brednie, nadając im naukową powagę. Przypuszczam, że każdy może się domyślić, jakie będą konsekwencje uznania zwierząt i roślin za takie same osoby jak ludzie, w zestawieniu z fałszywym pojmowaniem rodziny. Jeśli komuś się wydaje, że jest tu już zbyt duży absurd, by ludzie mogli go zaakceptować, to przypomnę, że 50 lat temu większość ludzi podobnie myślała o możliwości uznania homoseksualizmu za rzecz normalną i naturalną, a związków homoseksualnych za rodzinę.
Drugim, chyba jeszcze bardziej rozpowszechnionym przypadkiem, jest fałszywe pojmowanie demokracji. To fałszerstwo nazywam Wielką Mistyfikacją, bo ma charakter ponadnarodowy i daleko wykracza po za wszelkie podziały światopoglądowe, ideologiczne, kulturowe, społeczne itd. Istotą demokracji jest współdecydowanie wszystkich obywateli o wspólnym dobru i o wspólnym losie, który przecież jest także ich losem indywidualnym. Jednak demokracją nagminnie jest nazywany system, w którym te decyzje są wyłączną domeną wąskiej, zamkniętej kasty polityków. Drugorzędną cechą, pozwalającą dokonać w tym przypadku fałszerstwa semantycznego, są powszechne wybory, które w demokracji są jednym z możliwych rozwiązań funkcjonalnych, pozwalających podejmować wspólne decyzje za pośrednictwem swoich przedstawicieli (możliwa jest też demokracja bezpośrednia), a w systemach niedemokratycznych (taki mamy w Polsce) są czymś w rodzaju konkursu popularności, w którym wyborcy mogą głosować ciągle na te same środowiska polityczne (zamknięta, uprzywilejowana kasta), nie mają jednak żadnego realnego wpływu na arbitralne, nieodpowiedzialne i niekompetentne decyzje swoich wybrańców. Temu fałszerstwu towarzyszy cały szereg mitów, które nie mają oparcia w faktach, ani doświadczeniu historycznym, za to uwiarygodniają to fałszerstwo. Nie jest prawdą, że demokracja jest utopią, która nigdy i nigdzie nie zaistniała. W historii europejskich państw, demokracja pojawiała się wielokrotnie, począwszy od demokracji ateńskiej, kończąc na współczesnej Szwajcarii. Zawsze też była dla tych państw okresem największego powodzenia i stabilności, a dla ich obywateli, dobrobytu. A tak naprawdę, historia demokracji jest jeszcze starsza, bo sięga wspólnot pierwotnych. Nie jest prawdą, że demokracja jest wymysłem oświeceniowym, a Szwajcaria sztucznym tworem Kongresu Wiedeńskiego. Żaden z oświeceniowych myślicieli nie był twórcą demokracji ateńskiej, demokracji w republikańskim Rzymie, republikach kupieckich, I RP w XVI i pierwszej połowie XVII w., ani też demokracji szwajcarskiej, która istnieje i nieprzerwanie funkcjonuje od początku istnienia tego państwa, czyli od XIII w. Pogląd mówiący o oświeceniowym rodowodzie demokracji, to w ogóle jakiś absurdalny anachronizm. Wreszcie, nie jest prawdą, że nieprzekraczalną barierą dla demokracji jest brak tradycji demokratycznej, oraz głupota, nieodpowiedzialność i brak wykształcenia społeczeństwa. Demokrację szwajcarską tworzył niewykształcony plebs zbuntowany przeciw cesarzowi. Zasiedlający Dziki Zachód osadnicy, tworzyli tam demokrację bez udziału instytucji państwa, mimo że pochodzili z różnych kręgów kulturowych, różnych tradycji i byli na ogół prostymi, niewykształconymi ludźmi. Z czasem, ich kompetencje decyzyjne zaczęły przejmować władze stanowe i federalne, opanowane przez kastę polityków. Ten proces odbierania obywatelom możliwości współdecydowania o swym losie, a tym samym likwidowania demokracji, trwa w USA nadal. Prawdziwą barierą jest upartyjnienie państwa i Wielka Mistyfikacja, utrwalająca fałszywe pojęcie demokracji.
Tu proponuję ciekawostkę logiczną. Fałszywe pojmowanie demokracji prowadzi do dwóch przeciwstawnych postaw, które skutkują i będą skutkować w przyszłości dokładnie takimi samymi konsekwencjami. Z jednej strony jest to akceptacja oparta na fałszywym przekonaniu, że wrzucając raz na kilka lat kartkę do urny wyborczej, uczestniczą w procesach decyzyjnych. W rzeczywistości, w systemie niedemokratycznym, choćby takim, jaki mamy w Polsce, wyborcy biorą na siebie odpowiedzialność za nieswoje decyzje, na które nie mają żadnego realnego wpływ i tym samym utrwalają ten chory i dysfunkcyjny system. Z drugiej strony mamy negację demokracji, która skutkuje dążeniem do stworzenia systemu, w którym jakaś wymarzona elita będzie arbitralnie decydować o naszym dobru wspólnym i naszym wspólnym losie, czyli stworzenia repliki obecnie istniejącego systemu, z takimi samymi mechanizmami decyzyjnymi i , nieuchronnie, z takimi samymi konsekwencjami, tyle tylko, że w innej obsadzie personalnej (wymiana elity władzy). Logika mówi, że dwa zdania sprzeczne i nawzajem się wykluczające, mogą być równocześnie nieprawdziwe, a jeśli są formułowane za pomocą fałszywych pojęć, to zawsze będą nieprawdziwe. Dlatego wszystkich gorąco przestrzegam przed lekceważeniem sfery semantycznej i lekkomyślnym akceptowaniem fałszywych pojęć, bo bez względu na to, kto i z jakich pobudek dopuszcza się fałszerstwa semantycznego, będzie ono miało zawsze, powtarzam ZAWSZE, katastrofalne konsekwencje.
Początek jest dobry, ale co do demokracji myślę, że temat wymaga głębokiego rozpoznania i namysłu, by nie posługiwać się właśnie oderwanymi od prawdy hasłami.
//Nie jest prawdą, że demokracja jest utopią, która nigdy i nigdzie nie zaistniała. (…) Pogląd mówiący o oświeceniowym rodowodzie demokracji, to w ogóle jakiś absurdalny anachronizm. Wreszcie, nie jest prawdą, że nieprzekraczalną barierą dla demokracji jest brak tradycji demokratycznej, oraz głupota, nieodpowiedzialność i brak wykształcenia społeczeństwa. Demokrację szwajcarską tworzył niewykształcony plebs zbuntowany przeciw cesarzowi. Zasiedlający Dziki Zachód osadnicy, tworzyli tam demokrację bez udziału instytucji państwa, mimo że pochodzili z różnych kręgów kulturowych, różnych tradycji i byli na ogół prostymi, niewykształconymi ludźmi. Z czasem, ich kompetencje decyzyjne zaczęły przejmować władze stanowe i federalne, opanowane przez kastę polityków. //
Demokracja ateńska szybko upadła. Może dlatego, że była demokracją? Upadła przez spory w każdym razie, każda demokracja jest skłócona wewnętrznie, o ile nie sklei jej jakas mocna wiara w jedną prawdę o żródłach transcendentnych i przyjęcie tego za najwyższą normę w państwie.
Szwajcaria żyje z pieniędzy stowarzyszeń mafijnych, dzięki temu się nie rozpadła, ale jej państwowość czerpie z bogactwa cywilizacji chrześcijańskiej.
//A tak naprawdę, historia demokracji jest jeszcze starsza, bo sięga wspólnot pierwotnych.//
Tak, ale te wspolnoty przekształciły się w państwa dzięki czynnikowi rzymskiemu w naszej cywilizacji i chyba nie chcemy wracać do demokracji plemiennej, która jest niższą formą niż państwo stworzone przez wspólnotę hierarchiczną.
Wszystko we wszechświecie jest strukturą hierarchiczną;- świat roślin, zwierząt, ludzki mózg, katalog biblioteczny, wojsko, kościoły, korporacje. Hierarchia jest doskonałą strukturą ze względu na oszczędność energii układu.
Demokracja to hierarchia w początkowym stanie organizowania się, przed krystalizacją w hierarchię.
1) Demokracja ateńska upadła na skutek pod wpływem agresji zewnętrznej (ekspansja Filipa Macedońskiego i bitwa pod Cheroneą).
2) Demokracja rzymska i demokracja I RP upadły na skutek rozrostu przywilejów patrycjatu (Rzym) i magnaterii (I RP), czyli właśnie radykalnej hierarchizacji społeczeństwa obywatelskiego.
3)Demokracje w republikach kupieckich upadały pod wpływem zewnętrznej agresji: Wenecja – ekspansja Habsburgów, Wielki Nowgorod – ekspansja Iwana Groźnego, Gdańsk – ekspansja Prus itd.
4) Proszę mi wybaczyć, ale ten obraz gospodarki szwajcarskiej opartej na pieniądzach gangsterów, to jednak stereotyp, w pewnej części (choć nie całkiem) wykreowany przez kulturę masową (w co drugim filmie, gangster trzyma brudne pieniądze w banku szwajcarskim). Dzięki demokracji gospodarka szwajcarska jest racjonalna. Podatki mają charakter celowy i wydawane w sposób racjonalny, a nie jak w krajach niedemokratycznych, ściągane na siłę, wrzucane do jednego worka, a następnie w absurdalny sposób marnowane. Zachęcam do choćby pobieżnego przestudiowania statystyk eurostatu, bo nawet taka ich lektura, nawet takiemu laikowi jak ja, daje możliwość zorientowania się w sytuacji.
5) Nie zachęcam do powrotu do wspólnot pierwotnych, bo jesteśmy od nich już zbyt daleko cywilizacyjnie i kulturowo. Ja tylko, gwoli prawdzie, przypomniałem fakt.
6) Okres demokracji był dla państw, które wymieniłem, okresem ich największej świetności i powodzenia i to też jest fakt, w którym nie ma żadnego przypadku – to jest reguła.
@circ – KŁAMSTWO!!!!!!
“Tak, ale te wspólnoty przekształciły się w państwa dzięki czynnikowi rzymskiemu w naszej cywilizacji i chyba nie chcemy wracać do demokracji plemiennej, która jest niższą formą niż państwo stworzone przez wspólnotę hierarchiczną.”
Demokracja szlachecka jaką posługiwali się Słowianie zwana wiecową była stosowana przed narodzeniem Chrystusa. Powszechnie stosowana za piastów, była źródłem buntu przeciw królowi polski za zamordowanie biskupa Krakowa Stanisława.
Circ – NIE KŁAM i nie pisz jak nie wiesz!
Szczegóły na pogonowski.com często cytowany w “naszym dzienniku”.
@ Piotr Marzec
“2) Demokracja rzymska i demokracja I RP upadły na skutek rozrostu przywilejów patrycjatu (Rzym) i magnaterii (I RP), czyli właśnie radykalnej hierarchizacji społeczeństwa obywatelskiego.”
– bardzo precyzyjne i słuszne twierdzenie. Właśnie!!!! nie szlachty lecz magnaterii- jako oligarchicznej arystokracji. Tak przecież krytycznie opisywanej przez Feliksa Konecznego w 1936r.
Współczesna definicje są przekłamane już na etapie publikacji.
Nowe pojęcia mają rzekomo precyzyjnie opisywać rzeczywistość a służą zakłamaniu.
Celebryci , judeochrześcijanie , wolne związki to część tego wyrafinowanego systemu.
Jak tu teraz ogarnąć definicją kim jest Polak.
łatwo uwikłać się w “mojszość’ i “uność”. A przecież ta definicja będzie w pewnej chwili kluczowa dla dalszego formowania …choćby elit.
Świetne teksty !!!
Pozdrawiam
j.
fajny uniwersytet – uczę się na ile mogę zrozumieć
@Piotr Marzec
//1) Demokracja ateńska upadła na skutek pod wpływem agresji zewnętrznej (ekspansja Filipa Macedońskiego i bitwa pod Cheroneą).//
Gdyby była silna wewnętrznie nie przegrałaby wojny-nie każda zewnętrzna agresja wygrywa wojnę. Nie słuchali swoich mędrców, sprawa Sokratesa to pokazuje.
//2) Demokracja rzymska i demokracja I RP upadły na skutek rozrostu przywilejów patrycjatu (Rzym) i magnaterii (I RP), czyli właśnie radykalnej hierarchizacji społeczeństwa obywatelskiego.//
Przerost przywilejów jest objawem, nie przyczyną słabości i zepsucia.
//3)Demokracje w republikach kupieckich upadały pod wpływem zewnętrznej agresji: //
Bo pieniądz i egoizm nie spaja grupy do tego, by mogła się wspólnie bronić.
//6) Okres demokracji był dla państw, które wymieniłem, okresem ich największej świetności i powodzenia i to też jest fakt, w którym nie ma żadnego przypadku – to jest reguła.//
Okres demokracji był okresem przejadania pracy i dorobku całych pokoleń przez męty społeczne i zawsze kończył się upadkiem.
Lewica robi fundamentalne błędy- w szukaniu przyczyn nie dochodzi do żródeł ale zatrzymuje się w połowie, na tym co widać. Moralności na przykład nie widać, bo pochodzi od ducha, a jest podstawowym czynnikiem narodo- i państwowotwórczym, jak i kultura, która dla tworzenia cywilizacji i państw jest najważniejsza, a jest owocem ducha. W demokracji duch zanika, bo aspiracją demokracji jest konsumpcja, nie duch.
Szwajcarzy nie mają ani jednego artysty, zero sztuki.
Czemu? Bo to chłopi żyjący w dobrobycie dzięki temu, że pilnują kasy mafii.
Pan nie bardzo rozumie sprawy wyższe.
@norwid
Tylko opisałem fakt historyczny.
Poruszył pan ważny temat. Ja ten sposób manipulacji nazwałem na własne potrzeby “złodziejstwem słów”. Na czym to polega? W przekazie medialnym pod określone pojęcie np. “katolik” uwypukla się lub zmyśla określone cechy takie jak nietolerancja, agresja, jest taki “filtr” przez który przechodzą tylko informację które potwierdzają te cechy. Po pewnym czasie po takim “filtrze” w świadomości odbiorcy powstaje podświadome skojarzenie katolika z tymi cechami. Odbiorca zaczyna tak myśleć o katolikach, nawet pomimo tego że w życiu spotyka katolików którzy nie odpowiadają temu schematowi. Takich “ukradzionych słów” jest znacznie więcej: patriotyzm, prawica, nacjonalizm, Polskość, prawość, uczciwość itd. Te słowa dla wielu odbiorców (ofiar)mainstreamu brzmią fałszywie lub śmiesznie. Dodatkowym problemem “złodziejstwa słów” jest fakt, że dane pojęcie jest w umyśle ofiary mainstreamu zupełnie inaczej interpretowane lub ma inne zabarwienie emocjonalne niż w umyśle osoby myślącej niezależnie co utrudnia lub uniemożliwia komunikację.
Zastanawiałem się jaka jest możliwość ochrony przed tym sposobem manipulacji i jedyną rzeczą która przyszła mi do głowy było tworzenie nowych słów określających stare pojęcia, które będą wolne od zmienionego sensu, czy zmanipulowanego zabarwienia emocjonalnego. A problem jest bardzo ważny bo poprawna komunikacja i identyfikacja wartości jest podstawą budowy wspólnoty.
pozdrawiam
//Zastanawiałem się jaka jest możliwość ochrony przed tym sposobem manipulacji i jedyną rzeczą która przyszła mi do głowy było tworzenie nowych słów określających stare pojęcia, //
Stare pojęcia zakorzenione są w etymologii języków, więc duchowej historii cywilizacji i świata. Nie da się stworzyć nowego języka pojęć, bo będzie sztuczny.
Używajmy starych pojęć w ich właściwych znaczeniach, i nie pozwólmy, by posługiwano się słowami w innych znaczeniach niż te historyczne, prawdziwe.
Słuszna uwaga. Być może można by użyć pojęć odkurzonych z języka archaicznego.
Problem polega na tym że taka manipulacja jest od wielu lat wbijana ludziom do głowy z duża intensywnością i jest już w ich podświadomości. Ich podświadomość została uwarunkowana, ten proces jest praktycznie nieodwracalny.
pozdrawiam
Musimy po prostu nieustannie sprawdzać znaczenie pojęć ( wiki często kłamie, ale podaje żródłosłów przynajmniej, resztę trzeba doszukać gdzie indziej) i musimy upominać bez końca.
Ponadto KUL posługuje się językiem prawidłowo, a najlepiej definiuje wszystkie podstawowe pojęcia prof. Guz.
Ja sprawdzam wszystko, jak słyszę na ucho zgrzyt. Takie np. słowo jak dewocja, tercjarz, pobożność, wszystko obsrano.
Nie znajdzie się normalnej definicji takich pojęć jak paradygmat, prawda, ustrój, system.
Wszystko rozmyte, rozczłonkowane, zakłamane.
Bingo.
Ukłony.