Jedno chyba można stwierdzić już teraz – Projekt Nowy Ekran w kwestii budowania od podstaw Wspólnoty Blogerskiej nie wypalił. Być może wypali on w przyszłości jako projekt biznesowy lub polityczny, ale to, co leżało na sercu wielu osobom weń zaangażowanych, spaliło na panewce. Nie wypaliła ani próba zbudowania zwartej społeczności wokół redakcji nE (co z założenia nie miało podstaw, gdyż 90% blogerów i komentatorów jest spoza Warszawy), nie wypalił projekt skonsolidowania się wokół Rady Blogerów w 2011 roku, z powodu rozbieżności wobec tego, czym właściwie ta rada jest). No i w końcu – niestety – nie udała się próba zbudowania zwartej społeczności wokół idei Rzeczypospolitej Blogerów, czego efektem był rozpad tego, co zaczęło się tworzyć, na Konfederację i Legalistów.
W takiej sytuacji każdy szuka swego środowiska tam, gdzie mu instynktownie najbliżej. Część blogerów pozostała na nE, inni wrócili na Salon24, niektórzy czekają, aż odpali nowa łazarzowa platforma, kilka osób, bez wiązania się na stałe z jakąkolwiek społecznością internetową, stoi w rozkroku pomiędzy nE, s24, niepoprawnymi a planami łazarzowej inicjatywy. Jeszcze inna część zaczęła szukać tych, których nagle z dnia na dzień zabrakło, w sieci i trafiła na stronę Legionu.
Powiem szczerze – nie chce już mi się udzielać na Nowym Ekranie. Powiem także, że nie chce mi się ponownie grać tła dla ŁŁ, który tak długo, jak się dało, grał zwolennika Ryszarda Opary, a przy pierwszej okazji jako pierwszy zaczął żądać od niego “całowania go w d.”. Mierzą mnie osobiste rozgrywki. Chcę jasnych reguł gry.
Poza tym wielce wymowny jest fakt, że nagle zamilkło wielu tam obecnych blogerów, którzy swymi notkami i komentarzami ożywiali tę platformę i byli solą nowoekranowej ziemi. Po prostu z dnia na dzień Nowy Ekran przestał być ten sam. Coś się skończyło. Zaczęło się coś nowego. Trzymam kciuki za działania nowego RedNacza oraz za wyklarowanie kwestii praw do domeny, ale czegoś mi jednak tam brak. Może kamery Carcinki? Może nadgorliwych komentarzy Circ? Nie wiem.
Żeby było jasne – jestem bardziej chrześcijaninem, niż katolikiem. A może inaczej – jestem katolikiem niepokornym. Wiele rzeczy dotyczących polskiego kościoła po prostu mierzi mnie, czemu wielokrotnie dawałem wyraz. Mierzi mnie ta cała klerykalna atmosfera oderwanej od prawdziwego życia świętoszkowatości i klaustrofobicznego trwania w ciemnocie płasko rozumianych dogmatów. Mierzą mnie nudne kazania, przywiązanie bardziej do Tradycji, niż wartości, mierzi mnie cała ta nieprzystająca do wymogów współczesności otoczka, jaka nieodmiennie wiąże się z niemal każdym przedstawicielem polskiego kościoła rzymsko-katolickiego. Jednocześnie w kwestii wartości i głoszonych treści nie widzę żadnej konkurencji dla Kościoła. Poza tym jako były członek wrocławskiego duszpasterstwa akademickiego “Maciejówka” uważam, że oferta, którą człowiekowi ma do zaoferowania dziś polski Kościół, jest wciąż – mimo wszystkich niedoskonałości – najlepszą z możliwych. Jest to jedyna spójna, zwarta, przemyślana i zakorzeniona w kontekście kulturowym propozycja rozwoju dla młodych ludzi.
Dlatego jestem tutaj.
Uważam, że nie można rezygnować z tego, co udało się na Nowym Ekranie zbudować – cała popularność Nowego Ekranu to wcale nie śp. Gudzowaty, Opara, JKM, Michalkiewicz i cała masa piszących tam, lecz niespecjalnie poczytnych nazwisk (niektórzy tylko piszą, a wcale nie komentują, mając gdzieś wymianę zdań z blogerami), lecz marginalni blogerzy, którzy w nE włożyli swoje serce. Bo tak trzeba było. Bo tej nowej wielce obiecującej inicjatywie nie można a priori odmawiać.
Jednocześnie od samego początku pod względem prawnym projekt nE był skażony co najmniej dwoma mankamentami:
a. brakiem wyjaśnienia kwestii praw do domeny
b. brakiem określenia pozycji zwykłego blogera i całej nE-blogosfery w ogólności
Odniosę się najpierw do kwestii praw do domeny. Nie sądzę, by Łazarz miał dziś jakiekolwiek szanse, by bez pozyskania środowisk, które zaangażowały się w zbudowanie nE w 2011 roku, zbudować od nowa coś porównywalnego z nE. Myślę, że ŁŁ po prostu przecenił znaczenie własnej osoby. Posiadanie przez niego praw do domeny przez okres dwóch lat 2011-2013 to już przeszłość i potencjalna wartość tej domeny (rzekome 600 tys. euro) to gruszki na wierzbie. Łazarzowi pozostała co najwyżej niewiele istotna ekspektatywa (oczekiwanie prawne, czyli szansa, że w przyszłości – w razie pozytywnego orzeczenia sądowego – jego mrzonki staną się egzekwowalnym roszczeniem).
Sam pomysł, by jeden ŁŁ miał reprezentować Wspólnotę, a do tego był opłacany przez inwestora, od początku oznaczał, że ŁŁ stoi w podwójnej roli: jako RedNacz oraz jako członek braci blogerskiej. Jak uczy wypracowany przez naszych przodków, a może i przez Rzymian, nie wiem, już dobre ileś tam wieków temu “zakaz łączenia stanowisk”, (tzw. incopatibilitas), człowiek powinien się określić, zwłaszcza w przestrzeni publicznej, w jakim charakterze występuje. Wielość ról prowadzi nieuchronnie do wielości jaźni i konfliktu interesów. Nie licuje z powagą RedNacza choćby świąteczna wideo-notka Łazarza z 2012 r., w której obwieszczał całemu światu, że ma “wszystkich w dupie”.
Tak swoją drogą, to ciekawy jestem, czy ŁŁ miałby zamiar podzielić się kwotą owych 600 tys. euro (wartość domeny) z resztą blogerów, którzy tę wartość przecież (w mniejszym lub większym stopniu) swoją pisaniną tworzyli, czy też chciałby tę kasę zatrzymać dla siebie. Brak deklaracji w tej kwestii oraz brak ujawnienia braci blogerskiej spraw dotyczących własności domeny uważam za błąd zarówno T. Parola, jak i R. Opary. Oto okazuje się, że Opara prowadził na wariackich papierach publiczną subskrypcję akcji, nie będąc nawet właścicielem domeny Nowyekran.pl. Przypuszczam, że sam ten fakt mógłby prowadzić do unieważnienia tej subskrypcji.
Źle stało się z dwóch przyczyn: po pierwsze Bartłomiej Tomasz Parol nie opublikował informacji o swoich prawach do domeny, choć faktem jest, że w prywatnych rozmowach o tym wspominał (wiedziałem o tym od stycznia 2011 r., ale niespecjalnie mnie to interesowało, przyznam szczerze). O wiele bardziej z nE związała mnie zaoferowana przez p. Oparę opcja zakupu akcji. Jako posiadacz tych przypadających na mnie 20 000 akcji będę trzymał kciuki za to, by nE okazał się udanym przedsięwzięciem biznesowym. Jednocześnie – jako inwestor, który zainwestował w nE (oczywiście mówię tu o moim czasie, bo poświęciłem mu o wiele więcej czasu (setki godzin), niż pieniędzy (śmieszne 200 PLN)), ze zdumieniem odkryłem, że pod kierunkiem p. Opary nE zaczyna dryfować w stronę własnego ruchu politycznego inwestora. Nie powiem, żeby mi się to spodobało. O wiele bardziej pasowała mi wizja nE jako portalu integracyjno-informacyjno-dydaktycznego, nastawionego na podniesienie własnej wartości. Nie zamierzam się także wstydzić tego, że wiązałem z nE pewne nadzieje finansowe – wszak nie jest grzechem czerpać wymierne apanaże za uczciwie wykonaną pracę.
Okazuje się jednak, że dydaktyka potrzebna jest u samego źródła: potrzebuje jej zarówno inwestor (p. Opara), jak i RedNacz (p. ŁŁ). Inwestor musi zrozumieć, że nie może kusić ludzi wymiernymi korzyściami w przyszłości, a jednocześnie prosić ich o wsparcie finansowe. Poza tym musi pojąć, że nie może brać ludzi na lep obietnic, nie mając zapewnionych praw do domeny. Z kolei RedNacz (były rednacz) musi pojąć, że nie może traktować braci blogerskiej jako z założenia “stojącej za jego plecami”, bo dopiero z czasem okaże się, ile osób faktycznie za Łazarzem i jego nowym portalem pójdzie.
Z drugiej strony odsłuchałem tego, co powiedział ŁŁ, i najzwyczajniej po ludzku wierzę mu. Wierzę Tomkowi, że nie napisał maila do Pietkuna z planem przejęcia nE. Być może ukształtowanie sprawy domeny nie było najszczęśliwsze z uwagi na przemieszanie praw majątkowych z niemajątkowymi przy braku jednoznacznie stwierdzonego “właścicielstwa” domeny w rozumieniu materialnoprawnym. Jak dla mnie – domena nE powinna należeć do wszystkich na niej piszących, i tyle. ŁŁ posiadał jedynie formalnoprawny tytuł własności. I ten tytuł utracił wskutek nieopłacenia domeny w terminie, jak twierdzą niektórzy (prezes Grabowski), czy też wskutek włamania się na jego prywatne konto mailowe (jak twierdzi ŁŁ).
Czy Łazarzowi stała się krzywda? Nie, bo sobie na to zasłużył. Bo dzierżył dwie role w jednej postaci. Nie można jednocześnie być reprezentantem setek blogerów (a to ŁŁ twierdził, że ich wyprowadził z S24), a przy tym brać pieniądze od inwestora w sytuacji, gdy 90% blogerów pisze za darmo.
Czy p. Oparze stała się krzywda? Nie, bo pozbył się niejasnej sytuacji prawnej i – przynajmniej formalnie – może na chwilę obecną wykazywać, że domena nE jest zarejestrowana na niego.
Komu zatem stała się krzywda? Ano tym, którzy w wierze w czystość intencji byłego RedNacza i inwestora tam pisali. Tym, którzy w projekt “Nowy Ekran” zaangażowali siły, czas i emocje.
Gdybym miał dziś cokolwiek radzić Łazarzowi, to radziłbym mu upartycypowanie szerokiej rzeszy blogerów w prawach własności względem przysługującej mu na razie tylko “ekspektatywy do domeny nE”. Dopiero z poparciem szerokiej rzeszy blogerów sprawa ma szansę na wygranie w sądzie. Sam Łazarz, nawet z Pietkunem u boku i kamerą Carcinki na ramieniu, niczego nie zdziałają, jestem pewien.
Gdybym miał cokolwiek radzić Oparze, radziłbym mu spotkanie z Łazarzem i rozmowę w 4 oczy. Ale nie sądzę, by ten niewątpliwie ideowy człowiek, żyjący jednak mentalnie w świecie wielkiej polityki, wielkich pieniędzy, był w stanie przełamać własne uprzedzenia i traktować na poważnie zwykłego blogera, którego jedynym potencjałem jest sława, jaką przyniósł mu “Gruppenfuehrer KAT”.
A co radziłbym Legionowi? Warunkowe wsparcie Łazarza, z warunkiem wstępnym “upartycypowania” tych, którzy pisali na nE i zaprzestali tam w lutym (marcu, kwietniu…) 2013 r., w domenie NowyEkran.pl, a raczej w ekspektatywie do tej domeny. Bo Łazarzowi trzeba okazać elementarną solidarność. I tę solidarność ci, którzy zaprzestali pisać na nE, już okazali. Natomiast co do dalszych działań – należy postawić jasne warunki: uwspólnotowienie domeny. Bez tego żadnego poparcia nie ma sensu budować i zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba tworzyć potęgę Legionu św. Ekspedyta jako najbardziej zwartej społeczności polskiej blogosfery. Inwestycja w jądro zawsze zwraca się z naddatkiem.
Dlaczego trzeba jednak – choćby deklaratywnie – wesprzeć Łazarza? Bo tylko w ten sposób kreujemy szansę na zbudowanie w przyszłości solidarnego frontu blogerów przeciwko inwestorowi. Dopóki były RedNacz nie dostrzeże tej konieczności, nie ma najmniejszej szansy na scalenie w jedność zatomizowanej społeczności blogerskiej.
W chwili obecnej trzeba ponownie dmuchać na każdą, najmniejszą nawet, iskrę = obietnicę zbudowanai nowej wspólnoty, jak choćby to, co proponuje Trybeus ze swoją Katolicką Jednostką Szybkiego Reagowania GROM.
Jako katolik niepokorny (permanentnie zbanowany u Circ, he he), przyłączam się do Trybeusa.
Dziękuję za to szczere podsumowanie 2 lat z naszego indywidualnego i zbiorowego życia.
Zgadzam się z początkowymi wnioskami, do tego momentu, gdzie logika konstrukcji zaczyna się łamać.
”Z drugiej strony odsłuchałem tego, co powiedział ŁŁ, i najzwyczajniej po ludzku wierzę mu.”
”Inwestor musi zrozumieć, że nie może kusić ludzi wymiernymi korzyściami w przyszłości, a jednocześnie prosić ich o wsparcie finansowe. Poza tym musi pojąć, że nie może brać ludzi na lep obietnic, nie mając zapewnionych praw do domeny.”
Jak można wierzyć komuś, kto nie poinformował swojego pracodawcy i wspólnika jakie konsekwencje rodzi posiadanie lub nieposiadanie domeny? To było świadome zatajenie. ŁŁ jest prawnikiem, wykorzystał to zakładając, że porusza się w wilczych prawach, sam je stosując. Słup Opara okazał się tu mniej sprytny, co w tym akurat świadczy na korzyść jego sumienia i na niedostatek roztropności. Opara wcześniej już był wykiwany przez ”doradców” z biura maklerskiego banku, ŁŁ z kolei w poprzedniej sprawie podobnie uchronił się przed wykiwaniem przez niemiecko-polską korporację zakładając wcześniej własną firmę i wyprowadzając do niej część spraw korporacji, tak że nie mogła sobie poradzić bez ŁŁ, w tej korporacji też był wspólnikiem.Proces ciągnął się latami i chyba ŁŁ go wygrał.
Obaj wpadają ciągle w podobne kłopoty, jak ta żona, którą biją kolejni mężowie, bo ma syndrom ofiary. Tak więc zawsze obie strony mają coś do poprawienia w sobie i dopóki tego nie zrobią, szkoda inwestować w nich energię, bo to zawsze doprowadzi do tego samego, jak liberalizm do socjalizmu i odwrotnie.
Trzeba wyjść poza zaklęty krąg, a to jest trudne bo trzeba zacząć od siebie.
Witaj Pawle!
,,Maciejowka,,
Dobre czasy z Wrocławia i kazania,,Orzecha,,
Hm,bracie nie płacz na nasz kościół !
Orzech zawsze to mówił …zrób,zacznij od siebie!
Wchodząc na ,,Łódź ,,obrałeś role galera,wioślarza!
Wykonaleś swoją robotę solidnie,jest ok!
Jaki był ,,kapitan,, miałeś okazje sie temu ….przyglądać!
Łł też pokazał często swą …dusze,kiedy kołysało,,łajbą,,
Chodziłeś na ORZECHA i jakoś słabo …odkrywasz!!
Prawda ma czasem inna formę i kieruje sie inna droga!
Pozdr.bracie ! Głowa do gory!
Nie bierz….srebrników!chcesz zapłaty!
Słuchaj własnego sumienia kroczac dalej za Panem!
Popieram cie Circ.
Nie zamierzam popierać Opary, ani Łazarza.
Dlaczego? Napisałaś powyżej.
Jedyne poparcie na które sobie Parol zasłużył, to zaprzestanie pisania na Nowym Ekranie.
Pawle!
Nie bądź Szawlem!
Nie okazuj..litości tego sie nie robi!
Jaki Łazarz cie ….prześladuje !
Można jedynie kłamstwo nazwać po imieniu !
Nie kombinuj…ponownie!
Nie czytałem ciebie do końca …kawałek tylko!
Ponownie cos doradzasz…Legionowi!!
Tutaj …..inna Łajba…inne żagle,inny wiatr,azymut,załoga wiosłuje swoim rytmem i śpiewem
Na ustach!!Kapitan udaje,ze kochamy każdego nawet
Wroga,ale każdy musi trzymać osobista formę,
Osobowość,szacunek i trzymać kurs …kapitana,
Który tez ma swoją….pogodę i panikuje gdy ,,mgła,,zbiera,ale sie nie ….boimy,płyniemy razem!!
Więc kłamstwo nazywaj po….imieniu,bracie! Pozdr
“Jak można wierzyć komuś, kto nie poinformował swojego pracodawcy i wspólnika, jakie konsekwencje rodzi posiadanie lub nieposiadanie domeny? To było świadome zatajenie.”
bez przesady… wystarczy że ŁŁ powiedział, że domena należy do niego. Opara nie jest dzieckiem, powinien wiedzieć, jakie skutki ma “nieposiadanie” domeny i powinien hołubić ŁŁ dożywotnio lub odkupić od niego prawa do domeny.
ŁŁ mógł grać na zwartość blogosfery i niezależność naszą, a niekoniecznie na działanie na szkodę pracodawcy. Choć zgadzam się, że mądrzejsze jest rozdzielanie ról – jesli bierze pieniądze od kogoś, jest zobowiązany być wobec niego lojalnym.
Tego zabrakło.
Strumyku…
“Ponownie coś doradzasz… Legionowi”
Nawet Kościół Święty korzysta z pomocy niezależnych doradców, albo przynajmniej bierne zezwala na publikowanie takich rad i zabieranie głosu w przestrzeni publicznej w sprawach wewnątrzkościelnych (byle bez naruszenia wiążącej biskupów i purpuratów tajemnicy).
Więc i niech mi, “skromnemu pracownikowi Winnicy Pana”, jak mówił swego czasu Ratzinger, wolno będzie zabrać głos w sprawach jądra tej naszej Wirtualnej Polski.
Rozumiem, że Kapitanem tutaj jest papieżyca Circ, czy się nie mylę?
(myślałem, że jest nim Trybeus, ale fakt, już kiedyś Circ coś wspominała o Legionie).
To ja w takim razie będę tym niepokornym marynarzem, który wprawdzie robi to, co
należy do każdego członka załogi (kapitan być musi, a Circ, bo to niegłupia babka, jak zawsze twierdziłem, chyba najmądrzejsza blogerka w polskiej blogosferze, więc takiemu kapitanowaniu można tylko przyklasnąć). A żem niepokorny (niespecjalnie lubię, gdy na człowieka patrzy się przez pryzmat jakiegokolwiek Paradygmatu), to będę gadał, co myślę.
Przypomnę, że to nikt inny, jak ona właśnie (permanentny krytyk Łazarza i Opary) przedstawiła postulat wsparcia Łazarza skryptem. To kolejny dowód na to, że Matka Przewielebna (w pozytywnym znaczeniu) na ten epitet w pełni zasługuje.
“ŁŁ jest prawnikiem, wykorzystał to zakładając, że porusza się w wilczych prawach, sam je stosując.”
Droga Circ, nie bądźmy naiwni. Wilcze prawa istnieją.
Łazarz nie jest głupim człowiekiem. Można go podejrzewać o to, że niepotrzebnie założył a’priori istnienie “wilczych praw” (wszak Opara Polakiem, a nie jakimś nienasyconym niemiaszkiem, który tu przychodzi nabić swą kabzę). Ale nie można posądzać Łazarza o głupotę. Bądźmy dorośli.
“Wilcze prawa” istnieją. Łazarz jako gość doskonale wiedzący, co dzieje się na styku polskich wyrobników i zachodnich inwestorów dobrze wie, że założenie a’priori dobrej woli drugiej strony (inwestora) to naiwność. To się nie sprawdza w polskich kapitalistyczno-postkomunijnych realiach.
Oczywiście oni obaj to ewidentne dupki, jak teraz widać, bo pokazali światu, że Polak z Polakiem znów nie potrafią się dogadać… a przecież cały sukces nE polegał na tym, że Opara współpracował z ŁŁ, a za nimi poszła zatomizowana blogosfera.
Z perspektywy Łazarza doświadczenia biznesowe zapewne wyglądają tak:
Korporacje zachodnie z polskiego społeczeństwa tworzą Amerykę Łacińską w najgorszym tego słowa znaczeniu: wdrażając rażącą rozpiętość zarobków. Prezesowi i dwóm, trzem Polakom-specjalistom płaci się bardzo dobrze, kilku ich zastępcom przyzwoicie, a całej reszcie za jedną roboczogodzinę korporacja płaci 1/10 lub 1/20 tego, co sama uzyskuje za dany konkretny produkt od swych zleceniodawców (w przeliczeniu na wartość pracy danego pracownika).
Łazarz jest prawnikiem z doświadczeniem w branży, więc doskonale zna realia: Prezes zarabia 30-40 tys. PLN na rękę + dywidenda, dwóch-trzech adwokatów=zastępców zarabia 15-20-30 tys. PLN, księgowa, doradcy podatkowi i rzecznik patentowy zarabiają po 8-12 tys. PLN, a olbrzymia rzesza niedorobionych prawników, aplikantów, sekretarki itp. zarabiają po 2-5 tys. PLN na rękę, w zależności od stażu.
I to są dobre stawki jak na polskie realia, trzeba przyznać otwarcie.
Przy czym w przeliczeniu na wartość pracy każdej z tych grup zawodowych wygląda to tak:
Roboczogodzina prezesa rozliczana jest jak 1/2, to znaczy, że prezes otrzymuje 50% tego, co na jego pracy zarabia korporacja. I to jest FAIR.
Roboczogodzina specjalistów-zastępców rozliczana jest 1/4 (tzn. korporacja inkasuje czterokrotnie wyższą cenę od klienta, niż im płaci). Ale przyjmijmy, że to nadal jest FAIR.
Pozostali członkowie hierarchii zawodowej już są lekko wykorzystywani, tzn. otrzymują od około 1/5-1/10 wartości swej pracy (specjaliści niższego stopnia), a ci najniżej stojący – 1/20 (sekretarki, aplikanci, prawnicy bez uprawnień).
Wszystko jest git, jeśli są przychody i zlecenia od zleceniodawców z UE.
Jeśli nie ma przychodów, prezes zaczyna oszczędzać nie na sobie, ale na pensjach najsłabiej sytuowanych wyrobników. Przy czym dla prezesa obniżka wynagrodzenia o 50% nie gra roli, bo i tak po potrąceniu kosztów na życie zostaje na tyle, że może sobie robić lokaty i plany emerytalne i taplać tyłek w Adriatyku lub na Szeszelach, a dla szeregowej sekretarki obniżenie wynagrodzenia o 30% oznacza stres, że nie będzie za co żyć i opłacić przedszkola.
Jakby ktoś w to powątpiewał, mogę przedstawić namacalny dowód. Przepracowałem w tej samej branży, co ŁŁ, 12 lat, więc wiem, o czym mówię. Niekiedy tylko, gdy człowiek trafi na przyzwoitych szefów, sami z siebie potrafią oni zadbać o złagodzenie tych rozpiętości dochodów.
Jak to się przedstawia w przełożeniu na blogosferę?
Można by to porównać do spółki komandytowej (niestety, hipotetycznie, bo Nowy Ekran to Spółka Akcyjna, ale robiona po partacku):
Otóż Opara to komandytariusz, który dał kasę.
(W biznesie przyjęło się, że komandytariusz nie miesza się bezpośrednio w prowadzenie biznesu przez zarząd, lecz odpowiada za sprawy spółki do wysokości wkładu).
Łazarz wydaje się kimś zbliżonym do komplementariusza (a więc prezesa zarządu), który ma na własną pełną odpowiedzialność (także materialną) prowadzić sprawy spółki.
Grabowski jest tutaj – przynajmniej takie wrażenie odnoszą blogerzy – jedynie biernym figurantem, pełniącym rolę wykonawcy poleceń Opary, nic więcej, więc go pominę.
A zwykli blogerzy? Kim oni są?
Naiwniakami nabijającymi za darmo (w przyszłej perspektywie) zyski Oparze tudzież Łazarzowi (jeśli jego akcje przyniosą zysk). Dla idei.
I do tego jeszcze Opara za nasze własne pieniądze (tzn. za pieniądze tych akcjonariuszy, którzy dali się nabrać na jego puste słowa o upartycypowaniu blogerów w domenie, która jest cudzą własnością) zbudował nE na zgniłym fundamencie (do niedawna prywatnej własności Łazarza, obecnie spornym tytule prawnym, którego wartość (jak pokazuje każdy spór), znacznie spadła.
Można się ze mnie śmiać, ale ja wierzę Łazarzowi, który twierdzi, że wcale nie chciał przejmować Nowego Ekranu.
I żadne opinie Circ o tym, że ŁŁ to nieuczciwy pracownik, mnie nie odwiodą od wiary w czystość jego intencji.
Uczciwy będzie ten, kto pierwszy sam z siebie podda się np. badaniu wariografem. Ale póki co ani Opara, ani ŁŁ nie są na to gotowi, co oznacza, że mają gdzieś opinię blogosfery. I słusznie blogosfera się na nich wypina.
Jaki interes miał ŁŁ w przejmowaniu nE wraz z Pietkunem i Pirxem, ja się zapytam? Póki co, żaden.
ŁŁ otrzymywał od Opary regularną płacę, miał ciekawe stanowisko, kreatywne obowiązki, prestiż w społeczeństwie i renomę w blogosferze. I jeszcze Opara wyposażył go w ponadnormatywny milion akcji, o ile dobrze pamiętam. A więc miał ŁŁ NADZIEJĘ, że jego zaangażowanie ta mu owoc stokrotny, także pod względem finansowym. Nic złego w tym przecież, by za własną pracę oczekiwać solidnej zapłaty. To samo dotyczy pozostałej trójki “transparentowców”.
Czy wierzę Oparze?
Też mu wierzę. Wydawał kasę w nieskończoność bez widoków na bezpośredni zysk, więc się nie dziwię, że koniec końców zaczął się wkurzać i brać sprawy (oczywiście po partacku) w swoje ręce.
Kto zawinił?
Nie wiem, nie mam pojęcia. Ale jeśli obaj są uczciwi, to znaczy, że ktoś z zewnątrz zamieszał. Ktoś włożył kij w mrowisko, skłócając ich ze sobą. A oni, duraki, dali się na siebie napuścić, jak te dwa głupie burki podwórkowe…
.
Wie Pan, rozważając sprawy na tym poziomie i z tymi ludźmi, człowiek ma wrażenie, że siedzi w g.. i się dusi. Oni od blogerów dostali i tak za duży kredyt zważywszy, że wiedzieliśmy co to za typki i nieraz mówiliśmy, że dajemy im na kredyt, ja mówiłam od początku.
Czy daje się drugi raz kredyt komuś, kto pierwszy zmarnował?
Naprawdę nie ma po co. Oni dostali od nas darmo, ale my też cenimy swój czas i energię. Jesteśmy dobrzy i litościwi, ale nie rozrzutni.
Opłaca się inwestować w ludzi lepszych od nas, nie gorszych, bo zysk jest stukrotny.
Odkąd pojawił się Winnicki, daję czas Winnickiemu, bo warto.
I jeszcze jedno:
Warunkiem sukcesu zarówno w blogosferze, jak i polityce, jest zapewnienie sobie poparcia szerokich rzesz blogosfery oraz uwzględnianie ich opinii (mandat wiązany).
bez tego ani rusz na dłuższą metę.
Pawle!
Ostrożnie ,nie wołaj głośno !!
Znowu błąd popełniasz!!
Rozumiem ..kapitanem jest tu..Circ!
Czy sie mylę!!????
Hmm
Wszystko razem i nic poprawnie!
Zwracaj,, co,,,,piszesz!!
Ster trzyma…as..ASADOV,!!
Dobrze, ze faBRYKĄ i właścicielem jest ta sama osoba!
Hmm,,,,ja szanuje szefa,,,!!
Skoro jestem u niego…kogokolwiek..to jestem cały sobą!
Nawet u p.Opary!!
Wiedzieliśmy od początku ,ja i pewnie inni!!
Kto nie czuł ….klimy, sam sobie chyba jest winny!
Wiesz ,łł….nigdy nie komentowalem..
Ludzie,którzy lubią ….flesze,błyski i pucharki
Poklepuja sie po plecach…
A w duszy mają zakodowane …..jak gościa wykręcić !!
Pisząc,wmawiając i robią dobrą sympatyczna minę do
Zaprogramowanej,fałszywej,obludnej gry!!
Babka czy baba,blogera czy Iza….niech pisze swoje!
Msz racje…tez ja lubię …bo ma ciety ….jezor…!!ale swój!
I to sie liczy…nie słodzi nikomu!
Więc pisz jasno!
Bez domysłow,zamysleń,przenośni!
NE musisz być wobec…..nikogo posłuszny!
Zapytaj Izy,czy możesz do nie mówić Matka przewieleb..
Matkę masz jedną, co do osoby,świętości,ziemi,ojczyzny!
Pozdr.Pawle!odwagi życzę !
Orzech pokory uczył ..hee,!nie dopinaj bracie!
Wobec tego nie wiedziałem, na czyją galerę się zapisuję.
niech będzie, że na Asadowa.
Jeśli będzie trzeba i flauta nastanie, wezmę w dłonie PAGAJE. Odciski i zakwasy mi nie straszne.
Paweł
*****
Torinie, czyżby to post-nowoekranowa nomenklatura, te 5 gwiazd na niebie?
Jeśli tak, to świetny zwyczaj.
Dziękuję.
Tak, to ona..:)
Komu jak nie Winnickiemu?
dzięki za refleksję, ale za wnioski i zalecenia sam “podziękuję”. prosto nakreślasz spór domenowy (dla mnie to tylko punkt zapalny, a nie cały konflikt, ani ja ani oni nie są dziećmi) radzisz wspierać solidarnie ŁŁ bo przeciw inwestorowi a nie dla wolnych mediów czy po ludzku życząc powodzenia, nie pisać na Ne ale na 3o już tak, Oparze nie stała się krzywda za to krzywda wierzącym w czystość ŁŁ a zarazem ŁŁ jest czysty itp.
mniejsza o to, fakty są proste, zawiedli, olali i nieraz się nieładnie zachowywali. miejsce rozwalone a w necie takich nie brakuje. jeśli pomyśleć o ne jako firmie, to jako klient pożegnałbym się z nią i nie chciałbym nowej współpracy z jej b. wspólnikiem. mieli swój czas.
powodzenia obu panom, może coś dobrego zrobią dla ludzi
Przynajmniej jeden z nich mógłby wyjść z twarzą, gdyby publicznie poddał się np. badaniu wariografem.
Wtedy wiedzielibyśmy, że jest czysty.
Bo na razie to wyglada tak, że ktoś kłamie. Albo ŁŁ wypiera się tego maila o przejęciu nE, albo Opara wciska mu coś, czego on nie napisał.
/A spór o domenę ludzka sprawa… takie rzeczy załatwia się ugodowo./
Nie chce mi się budować wg tej samej formuły 3obieg, zwłaszcza gdy czytam notki animatora carcajou “3obieg naszych marzeń”.
Nie tak dawno Carcaż lub ŁŁ pisali notki zachęcające do nE pod dokładnie tym samym tytułem, o ile się nie mylę.
I jeden i drugi są niczym Tusk i Kaczyński – zagubili społeczeństwo i niebawem będą musieli go szukać. Przy czym Carcaż i ŁŁ już wyruszyli na poszukiwania, a Tusk i Kaczyński jeszcze nie, bo nie wiedzą, co ich czeka.
Z moich marzeń od dawna nie zwierzam się nikomu, a to co piszę, to tylko polityka w celu tych marzeń zrealizowania.
I tak każdemu radzę czynić. I nie dać się wykiwać tym, co na naszych marzeniach chcą sobie własną pozycję zbudować.
Moim zdaniem jakaś niezwykle przebiegła grupa głęboko pracowała nad skłóceniem dwóch hetmanów NE . Po ilości wcześniejszych ostrych kłótni znaczących blogerów , oskarżeń bardziej lub mniej wiarygodnych , aż do kluczowego sporu z NE „wielkiej trójki” czyli Sterna, Fiatowca i Urbasia widać, że cel demontażu był realizowany niemal metodycznie.
Co zostało do zrobienia?
Gdy spotykają się dwie „osobowości” to łatwo wetknąć między nie nóż , łatwiej podsunąć im do rąk siekiery. Prymitywna, ostatecznie dla obydwu Panów poniżająca rozgrywka miała być ciosem szczególnym. Nie mogą dzisiaj udawać że nic się nie stało . Dali się wmanewrować w niechrześcijański spór sądowy. Dobrze życzę tak jednemu jak i drugiemu jednak źle się stało. Między nimi wszystko już jest martwe i takie wydaje trupie owoce – plucie zielonym jadem.
Bez wątpienia „pomoc” jaką uzyskał ŁŁ dla zrealizowania „swojego” planu wskazuje kto stał za owym zamieszaniem.
Nie ma przypadków , nic nie powstaje na zamówienie ot tak.
Ciągle przyglądam się tej pustynnej kępie trawy z innej nieco perspektywy, jest w niej skryta głęboko przebiegła istota. Chcą być „i wężem i gołębiem” lecz bliżej im jednak do gada… tu czujność ma wysoki priorytet.
Co było niebezpieczne w NE – miał cel i środki by ten cel zrealizować , dzisiaj to zwierz poraniony, słabszy , zapomniał też jaki miał cel i zapomniał, że nie tylko w pieniądzach są środki. Warty jest jednak ewangelizacji gdyż nauczka i tam dała do myślenia, a nawracanie głęboko wierzących to jednak … bicie piany.